Wskrzesić dawną magię (Gorący Romans) - Janice Maynard - ebook

Wskrzesić dawną magię (Gorący Romans) ebook

Janice Maynard

4,2
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Spędził z nią jedną… nie, dwie upojne noce. Po pierwszej nocy zniknął, ale mu wybaczyła. Kiedy za drugim razem Hartley również znika i przez cały rok nie daje znaku życia, Fiona przysięga sobie, że wyrzuci go z pamięci. Niespodziewanie Hartley wraca do Charlestonu i puka do jej drzwi, by prosić ją o przysługę. Fiona wbrew sobie spełnia jego prośbę, a kilka dni później zaprasza go na kolację. Ma nadzieję, że znowu spędzą z sobą szaloną noc. Jedną, a może nawet więcej...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 156

Oceny
4,2 (30 ocen)
15
8
5
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Janice Maynard

Wskrzesić dawną magię

Tłumaczenie: Julita Mirska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020

Tytuł oryginału: Bombshell for the Black Sheep

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2019

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2019 by Janice Maynard

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-6426-6

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Hartley Tarleton popełnił w życiu wiele błędów, ale największym było dwukrotne porzucenie Fiony James. Oczywiście miał ważne powody, mimo to zachował się nieładnie. Nie spodziewał się, że Fiona ucieszy się na jego widok, a jednak przyjechał do niej błagać ją o przysługę.

Zaparkował po drugiej stronie ulicy, nieopodal jej niskiego domu. Ta część Charlestonu, zamieszkana głównie przez singli i młode małżeństwa, miała wyjątkowo urokliwy charakter. Fiona była malarką, pejzażystką szybko zdobywającą rozgłos. Czasy, gdy niemal przymierała głodem, minęły bezpowrotnie.

Bębniąc palcami o kierownicę, Hartley powtarzał w myślach to, co zamierzał powiedzieć. W tym domu, z tą kobietą, spędził dwie wspaniałe noce, chociaż nie pod rząd, i do tej pory pamiętał każdy najdrobniejszy szczegół.

Podczas ciężkich chwil często wracał do tego miejsca. Przywoływał obraz jadalni z żółtym stołem i wyobrażał sobie Fionę, rudowłosą piękność o niebieskich oczach, która siedzi na krześle ze szkicownikiem w ręku.

Wysiadł z auta i przeciągnął się. Takie lenistwo nie było w jego stylu. Przeciwnie, należał do osób energicznych, niecierpliwych. Lubił brać byka za rogi, być panem swego losu. Strużka potu pociekła mu po krzyżu. Przeszedłszy przez ulicę, ruszył do drzwi. Stary wymuskany garbus Fiony stał na podjeździe.

Na ganku Hartley rozluźnił krawat, przełknął ślinę. Okej, raz kozie śmierć. Nacisnął dzwonek.

Na dźwięk dzwonka odetchnęła z ulgą. Wczoraj zamówiła za kilkaset dolarów farby olejne i akryle, dodatkowo zapłaciła bajońską sumę za szybką dostawę. Nie zorientowała się wcześniej, że skończył się jej zapas, a bez farby nie mogła ruszyć z nowym projektem.

Miała na sobie upaćkany T-shirt i podziurawione dżinsy, ale kurier widział ją w dużo gorszych ciuchach.

Skrzywiła się: kręgosłup nie lubił, kiedy siedziała zbyt długo w jednej pozycji.

Dojście do drzwi zajęło jej dziesięć sekund. Zajęłoby mniej, gdyby nie zawadziła palcem o brzeg kanapy. Syknąwszy z bólu, resztę drogi pokonała, skacząc na lewej nodze. Zziajana, nacisnęła klamkę.

Oślepiło ją słońce. Dopiero po chwili zreflektowała się, że to nie kurier stoi na ganku, tylko mężczyzna, który uraził jej dumę i chyba złamał serce.

- Hartley? – Zaskoczenie ustąpiło miejsca złości. – Nie wierzę!

Zatrzasnęła drzwi, a raczej chciała je zatrzasnąć, ale intruz wsadził w otwór nogę.

- Błagam, Fi. Potrzebuję pomocy.

To był jej słaby punkt, jej pięta achillesowa. Dorastając w domach zastępczych, nauczyła się, że bycie potrzebnym zapewnia dach nad głową.

Od ponad dekady, kiedy uzyskała pełnoletniość, była samowystarczalna. Miała pieniądze na koncie i zdolność kredytową. Dom, w którym mieszkała, był niemal w całości spłacony. Pomaganie weszło jej w krew, przestało być koniecznością.

Patrząc na Hartleya, zawahała się.

- Wyglądasz okropnie – mruknęła.

Nie do końca była to prawda. Mimo podkrążonych oczu był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich znała.

Poznali się trochę ponad rok temu na ślubie wspólnych przyjaciół; on był drużbą, ona druhną. Po weselu, na którym było mnóstwo wina, odwiózł ją do domu. Tam, w sypialni, zdarł z niej ohydną suknię w kolorze fuksji.

Spędzili razem fantastyczną noc; połączyła ich więź fizyczna i psychiczna. Ale kiedy Fiona obudziła się rano, jego już nie było.

- Proszę, daj mi pięć minut – powiedział ochryple.

Co takiego miał w sobie, że burzył jej opór? Zostawił ją nie raz, lecz dwa razy. Czyżby była masochistką?

Zła, cofnęła się i otworzyła szerzej drzwi.

- W porządku, ani sekundy dłużej. Jestem zajęta.

Kiedy ją mijał, poczuła znajomy zapach wody kolońskiej i ponownie przypomniała sobie noce, które tak usilnie próbowała zapomnieć.

Hartley wszedł do salonu i usiadł na kanapie. Stanęła naprzeciwko niego, krzyżując ręce na piersi. Kiedy pierwszy raz go zobaczyła, był w smokingu. Dziewięć miesięcy później, kiedy zjawił się u niej bez zapowiedzi, miał na sobie sprane dżinsy i jasnożółtą koszulę z podwiniętymi rękawami. Dziś był w szytym na miarę garniturze, który kosztował majątek. Wyglądał jak milioner. Czyli jak ktoś, kogo powinna się wystrzegać.

Oboje milczeli. Hartley pochylił się, oparł łokcie na kolanach, zwiesił głowę. Był człowiekiem, który zawsze wiedział, co powiedzieć, który uniesieniem brwi czy łobuzerskim spojrzeniem potrafił wzbudził zainteresowanie kobiety. Teraz siedział w milczeniu.

Nie wytrzymała.

- Czego chcesz, Hartley? – spytała zniecierpliwionym tonem.

Wyprostował się, zacisnął pięści. Jego twarz znaczyły bruzdy, których wcześniej nie było.

- Mój ojciec nie żyje – wycharczał. W jego oczach dziecięce zdumienie mieszało się ze smutkiem oraz akceptacją tego, co nieuchronne.

- Ojej. – Zrobiło jej się go żal. – Zmarł nagle?

- Na zawał.

- Byłeś na miejscu, w Charlestonie? – Na ślubie odkryli, że oboje mieszkają w tym pięknym mieście położonym nad wybrzeżem Atlantyku, ale oczywiście poruszali się w innych kręgach.

- Nie, ale to nie zrobiłoby różnicy. Zmarł szybko.

- Nie wiem, co powiedzieć poza tym, że mi przykro.

- Nie był aż tak stary, mógł jeszcze pożyć. Nie sądziłem, że więcej go nie zobaczę. Że nie zdążę się z nim pożegnać.

Korciło ją, by usiąść obok, ale bała się. Lepiej zachować bezpieczny dystans. W ramionach Hartleya traciła zdrowy rozsądek.

- Pójdź ze mną na pogrzeb. – Stanął na wprost niej. – Nie prosiłbym cię, gdyby to nie było takie ważne.

Kosmyk włosów wpadł mu do oczu. Niecierpliwym gestem odgarnął go z czoła. Widziała Hartleya nagiego. Czuła jego dłonie na swoim ciele. Sprawiał, że drżała z rozkoszy, że snuła romantyczne wizje. Ale tak naprawdę to wcale go nie znała.

- Nie, Hartley, to zły pomysł. Poza tym nie mam ochoty – oznajmiła. – Nic nas nie łączy.

Trzy miesiące temu, gdy wrócił po kilku miesiącach nieobecności, wpuściła go ponownie do swojego domu i swojego łóżka. Więcej tego błędu nie popełni.

- Nie rozumiesz. – Postąpił krok w jej stronę, ale powstrzymała go. – Proszę cię, jedź ze mną na pogrzeb, bo… boję się. Nie widziałem brata ani siostry ponad rok. Nasze relacje są napięte. Potrzebuję bufora.

- Urocze! Każda kobieta marzy, żeby być buforem.

- Na miłość boską, Fi, nie utrudniaj mi tego.

- Nie utrudniam. Wykazuję się rozsądkiem. W przeciwieństwie do ciebie, bo ty postradałeś rozum.

Potarł kark.

- Może tak. – Zaczął krążyć po salonie. W pewnej chwili wziął do ręki muszlę łodzika, którą dostała od przyjaciela z Australii. Muszla była przecięta na pół, tak by wyeksponować jej wewnętrzną strukturę. Delikatnie obrysował palcem spiralny wzór. – Piękna.

- Właśnie przyniosłam ją z pracowni. Maluję serię czterech akwarel. Jedna przedstawia galaktykę, druga huragan, trzecia muszlę łodzika. Ten kształt występuje w przyrodzie częściej, niż nam się wydaje.

- A czwarta?

Fiona zaczerwieniła się.

- Na czwartej będzie kalafior romanesco.

Po wargach Hartleya przemknął cień uśmiechu.

- Jesteś wyjątkowa. Patrzysz na świat inaczej niż reszta nas, śmiertelników. Zazdroszczę ci tego daru.

Szczerość bijąca z jego głosu przypomniała jej, dlaczego dwukrotnie uległa czarowi Hartleya. Był męski, a zarazem chłopięcy; seksowny, a zarazem prostolinijny.

Może mogłaby mu towarzyszyć na pogrzebie? Nic by jej to nie kosztowało, po godzinie byłaby znów w domu. Westchnęła w duchu, wiedząc, że przegrała tę bitwę.

- Kiedy jest ten pogrzeb?

Na twarzy Hartleya odmalowały się wyrzuty sumienia.

- Dzisiaj.

- Żartujesz!

- Za półtorej godziny.

Z trudem powściągnęła gniew.

- Serio myślałeś, że zjawisz się jakby nigdy nic, poprosisz, żebym ci towarzyszyła, a ja powiem „tak”?

- Nie, nie myślałem. Miałem jedynie nadzieję. – Wsunął ręce do kieszeni, po czym dodał: - Wiem, że jestem ci winien wyjaśnienie. Ale jeśli pójdziesz ze mną, obiecuję, że odpowiem na każde pytanie. Tym razem nie ucieknę.

Zmrużyła oczy.

- Dlaczego twoje relacje z rodzeństwem są napięte? Jeśli dobrze pamiętam, to z bratem jesteście bliźniakami.

- Zrobiłem coś, co rozzłościło zarówno Jonathana, jak i ojca. Ojciec mnie wydziedziczył. Chyba na to zasłużyłem. Ale kocham swoją rodzinę, jest dla mnie całym światem. Chciałbym zakopać przepaść między nami… o ile to możliwe.

Wpatrywał się w nią intensywnie. I nagle sutki jej stwardniały, tak jak dawniej. Jakby nie było rozstania. Jakby nie skrzywdził jej swoim zniknięciem.

- Dobrze. – Pogrzeb to nie randka. Fakt, iż zgadza się towarzyszyć Hartleyowi, nie oznacza, że trzeci raz mu ulegnie. – Potrzebuję pół godziny.

Skinął głową.

- Dziękuję, Fiono. Doceniam to.

- Jeśli będzie dzwonek do drzwi, otwórz. Spodziewam się przesyłki.

Odprowadzając ją wzrokiem, marzył, by dołączyć do niej pod prysznicem i zapomnieć, że jego życie jest w rozsypce. Ale stłumił myśli erotyczne; to nie była odpowiednia chwila. Na razie czekał go pogrzeb i spotkanie z rodziną.

Denerwował się. Chociaż teraz, gdy Fiona zgodziła się mu towarzyszyć, napięcie powoli go opuszczało.

Zanim zdołał wyjąć z kieszeni komórkę i sprawdzić mejle, rozległo się pukanie. Na ganku stał uśmiechnięty młodzieniec. Na widok Hartleya jego uśmiech przygasł.

- Mam przesyłkę.

- Widzę.

Młodzieniec usiłował zajrzeć do środka.

- Fiona musi podpisać.

- Panna James bierze prysznic – odrzekł Hartley, z naciskiem na „panna James”.

Młodzieniec się speszył.

- No tak… To może pan mógłby podpisać?

Hartley nabazgrał swoje nazwisko i przejąwszy trzy sporej wielkości pudła, skinął na pożegnanie głową, po czym zamknął drzwi. Nie dziwił się młodzieńcowi, że podkochuje się w Fionie, ona jednak zasługiwała na mężczyznę z krwi i kości, a nie na dzieciaka.

Zamyślił się. Ciekawe, co porabiała w czasie tych kilku miesięcy, kiedy się nie widzieli, kiedy on podróżował po świecie. Czy był w jej życiu jakiś mężczyzna?

Na myśl o tym serce go zakłuło. Dziwne. To możliwe, aby darzył uczuciem kobietę, którą znał niecały tydzień? A jednak spośród różnych osób, do których mógłby się zwrócić z prośbą, aby mu dziś towarzyszyli, wybrał właśnie ją. Błogi spokój, jaki go ogarnął, gdy wyraziła zgodę, świadczył o tym, że podjął słuszną decyzję.

Wiele się zmieni w najbliższych tygodniach i miesiącach. Nawet jeśli nie odzyska zaufania brata, a siostra nie wybaczy mu długiej nieobecności, będą musieli się dogadać, by uporządkować sprawy ojca. A tylko on wie, jakie to będzie skomplikowane.

Słysząc szmer, odwrócił się. Przez moment nie był w stanie nabrać powietrza.

- Fiona… wyglądasz zjawiskowo.

Miała na sobie klasyczną małą czarną, bez rękawów. Do tego perłowy naszyjnik i kolczyki z perłami. Czarne sandałki na wysokim obcasie podkreślały długość i smukłość nóg. W niesforne rude loki wpięła dwie staromodne szylkretowe klamry.

- Może być? – spytała.

- Jest idealnie.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY