Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Wszystko co Najważniejsze” – jedyny na polskim rynku wydawniczym miesięcznik bez tekstów dziennikarskich. W każdym numerze Czytelnicy znajdą ważne, kierunkowe teksty liderów opinii: intelektualistów, filozofów, historyków, strategów, polityków. Ukazujące się od 2013 r. pismo cechuje otwartość na nowe trendy, idee, tematy i autorów z różnych rejonów sceny politycznej. „Wszystko co Najważniejsze” jest pieczołowicie redagowane przez zespół, któremu przewodniczy prof. Michał KLEIBER. Teksty są ilustrowane portretami Autorów tworzonymi przez Fabiena CLAIREFONDA z „Le Figaro”. Redakcja przykłada wielką wagę do szacunku dla Czytelników, zachowując styl pism opinii z dawnych, najlepszych lat prasy drukowanej.
WcN 55 – spis treści
Prof. Michał KLEIBER, Edito (nr 55)
Andrew A. MICHTA, Czas przezbrojenia Europy
Eryk MISTEWICZ, Tocqueville w Warszawie
Ołeksandra MATWIJCZUK, Musimy wygrać tę wojnę na poziomie wartości
Prof. Michel WIEVIORKA, Gorący początek lata
Édouard BALLADUR, Europa jest niezbędna, ale Francja także
Bernard CAZENEUVE, Francis FUKUYAMA, Patrick POUYANNÉ, Andrew MICHTA, Europa potrzebuje planu awaryjnego
Prof. Wojciech ROSZKOWSKI, Po co nam historia?
Prof. Marek KORNAT, Prawda o Wołyniu leży w interesie Polski i Ukrainy
Prof. Jurij SZAPOWAŁ, Trudna księga pojednania
Prof. Andrzej NOWAK, Putin jako (anty)historyk
Hubertus KNABE, Niemcy zostały pokonane, nie wyzwolone
Olivier COSTA DE BEAUREGARD, Jesteśmy świadkami rozpadu pojałtańskiej Europy
Bernard GUETTA, Francja, Rosja, Polska i reszta Europy
Prof. Jacek HOŁÓWKA, Czy superkomputer może mieć zmysł metafizyczny?
Prof. Jerzy MIZIOŁEK, Wielkie triumfy polskiego malarstwa w Paryżu
Artur SZKLENER, Chopin wraca do Nohant
Prof. Stéphane COURTOIS, Dopóki nie rozliczymy poprzedniej wojny, chronione bezkarnością zbrodnie będą się powtarzać
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 161
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Prof. Michał KLEIBER
Edito (nr 55)
Andrew A. MICHTA
Czas przezbrojenia Europy
Eryk MISTEWICZ
Tocqueville w Warszawie
Ołeksandra MATWIJCZUK
Musimy wygrać tę wojnę na poziomie wartości
Prof. Michel WIEVIORKA
Gorący początek lata
Édouard BALLADUR
Europa jest niezbędna, ale Francja także
Bernard CAZENEUVE, Francis FUKUYAMA, Patrick POUYANNÉ, Andrew MICHTA
Europa potrzebuje planu awaryjnego
Prof. Wojciech ROSZKOWSKI
Po co nam historia?
Prof. Marek KORNAT
Prawda o Wołyniu leży w interesie Polski i Ukrainy
Prof. Jurij SZAPOWAŁ
Trudna księga pojednania
Prof. Andrzej NOWAK
Putin jako (anty)historyk
Hubertus KNABE
Niemcy zostały pokonane, nie wyzwolone
Olivier COSTA DE BEAUREGARD
Jesteśmy świadkami rozpadu pojałtańskiej Europy
Bernard GUETTA
Francja, Rosja, Polska i reszta Europy
Prof. Jacek HOŁÓWKA
Czy superkomputer może mieć zmysł metafizyczny?
Prof. Jerzy MIZIOŁEK
Wielkie triumfy polskiego malarstwa w Paryżu
Artur SZKLENER
Chopin wraca do Nohant
Prof. Stéphane COURTOIS
Dopóki nie rozliczymy poprzedniej wojny, chronione bezkarnością zbrodnie będą się powtarzać
Wydarzenia ostatnich miesięcy w Polsce, Europie i na świecie nie szczędzą nam ważnych tematów, domagających się pogłębionej refleksji. W kontekście szczytu NATO w Wilnie omawiamy więc wolę państw członkowskich i realność przywrócenia głównej misji Paktu, czyli wspólnego odstraszania agresorów i obrony światowego pokoju, do czego niezbędne jest wzmocnienie sił zbrojnych Paktu. W przekonującym apelu laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z roku 2022 Ołeksandra Matwijczuk domaga się surowego, międzynarodowego rozliczenia Rosji za zbrodnie popełniane na Ukrainie. Przytaczamy także opinie na temat Putina i jego politycznego otoczenia, analizując m.in. ich haniebne wypowiedzi na temat przeszłych i obecnych działań Rosji, dotyczących także Polski. Ocenę licznych wypowiedzi niemieckich polityków tuszujących rolę Niemiec w wywołaniu dramatu II wojny światowej zapowiada z kolei tytuł tekstu niemieckiego historyka Niemcy zostały pokonane, nie wyzwolone.
Dużo miejsca zajmują teksty o sytuacji w Unii Europejskiej i o szeroko krytykowanym podziale jej kompetencji pomiędzy organy unijne i państwa członkowskie. Zauważamy także, że wojna w Ukrainie całkowicie odmieniła dotychczas uznawaną pojałtańską tożsamość europejską i że bezpieczeństwo naszego kontynentu jest silnie zależne od polityki NATO w stosunku do Ukrainy. Ciekawa jest refleksja autora tekstu na temat roli historii w naszym życiu, pozwalającej nam lepiej rozumieć, kim tak naprawdę jesteśmy – wszystkie nasze decyzje dotyczą wprawdzie przyszłości, ale wynikają przecież z analizy i rozumienia przeszłości.
Życzymy interesującej lektury!
Europa rozbroiła się do tego stopnia, że przywrócenie niezbędnych zdolności obronnych zajmie dekadę
Amerykański politolog. Autor m.in. „East Central Europe after the Warsaw Pact: security dilemmas in the 1990s”, „America’s new allies: Poland, Hungary and the Czech Republic in NATO”
Żaden dotychczasowy szczyt NATO nie był tak wyczekiwany jak spotkanie w Wilnie dotyczące przyszłości członkostwa Ukrainy w Sojuszu. Większość debat koncentrowała się na tej zasadniczej kwestii politycznej. W rezultacie inny kluczowy punkt programu – przyjęcie trzech nowych planów regionalnych, dodatkowe plany, a przede wszystkim powrót Sojuszu do pierwotnej misji zbiorowego odstraszania i obrony – przykuwały mniej uwagi. Wynika to częściowo z faktu, że plany te są ściśle tajne i można je omawiać publicznie tylko w ogólnym zarysie. Lecz jest tak też dlatego, że temat ten nie sprzyja rozgrywkom politycznym o wysoką stawkę, z którymi wiąże się kwestia członkostwa Ukrainy w Sojuszu.
Przywrócenie podstawowej funkcji NATO i powrót do jego głównej misji to najważniejsze rezultaty szczytu w Wilnie. Jednak największym wyzwaniem, przed którym stoją sojusznicy, nie jest samo przyjęcie planów – szczegółowych i rozbudowanych, określających zarówno jednostki, jak i zasoby, które każdy z sojuszników będzie musiał zapewnić, ogólną wielkość sił zbrojnych na różnych etapach przyszłej mobilizacji, a także samą liczbę potrzebnych jednostek. Najpilniejsze pytanie dotyczy reakcji rządów państw sojuszniczych na wymagania odnoszące się do zasobów – czy rządy te będą skłonne odpowiednio zasilić swoje siły zbrojne oraz, mówiąc wprost, przezbroić się.
W Wilnie został przedstawiony największy zestaw wymagań wojskowych, przed jakimi stanęło NATO od zakończenia zimnej wojny. Wymagania te zostały porównane z zestawem operacji typu „out-of-area” z ostatnich dwudziestu lat, które przeformatowały siły zbrojne sojuszników – w tym Stanów Zjednoczonych – i odwiodły je od działań zapewniających gotowość na ewentualną wojnę między równorzędnymi państwami. W ramach pozimnowojennej „dywidendy pokojowej” rządy państw sojuszniczych prowadziły politykę mającą na celu zmniejszenie wielkości własnych armii oraz konsolidację i redukcję bazy produkcyjnej przemysłu obronnego w ich krajach. W rezultacie nastąpił dramatyczny spadek rozmiarów i rodzaju rzeczywistych zdolności wojskowych NATO, a także szybkości, z jaką można zrobić z nich użytek. To samo dotyczy europejskich zapasów broni i amunicji, które – z kilkoma chlubnymi wyjątkami – są po prostu nieadekwatne do zadania.
Europa rozbroiła się do tego stopnia, że według moich szacunków przywrócenie niezbędnych Sojuszowi zdolności zajmie około dekady. Aby do tego czasu NATO było w stanie pełnić swoje funkcje, Stany Zjednoczone będą musiały wesprzeć Europę własnymi siłami. Co więcej, wprowadzenie niezbędnych zmian wymaga od rządów państw sojuszniczych podjęcia trudnych decyzji politycznych związanych z koniecznością zaangażowania znacznych środków finansowych w obronność. Dlatego też to, co wydarzy się po szczycie w Wilnie, prawdopodobnie będzie miało większe znaczenie dla przyszłości NATO niż deklaracje i komunikaty wydane podczas samego spotkania.
Jeśli weźmiemy pod lupę to, co stało się w zakresie wydatków na obronę w ciągu ostatnich trzydziestu lat, a nawet od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, ukaże się nam niejednolity obraz. Pomimo poczucia pilności, jakie inwazja Rosji powinna wzbudzić w całym Sojuszu, wiele krajów członkowskich nadal nie spełnia uzgodnionego celu wydawania 2 proc. PKB na obronę. Podczas gdy państwa położone wzdłuż wschodniej flanki – w tym Finlandia, kraje bałtyckie, Rumunia, a zwłaszcza Polska – znacząco zwiększyły swoje wydatki na obronność, kupując broń i amunicję w bezprecedensowym tempie, Niemcy nadal pozostają w tyle, a francuskie programy zakupów tylko nieznacznie zwiększą wydolność wojskową kraju potrzebną do prowadzenia dużej wojny lądowej w Europie. Przewidywany wzrost realnego potencjału, który europejscy sojusznicy będą musieli osiągnąć w ramach nowych planów regionalnych, będzie wymagał znacznie większych nakładów finansowych na obronność, niż obecnie przewidują rządy niektórych z największych gospodarek kontynentu. Warto przy tym pamiętać, że żadna ilość planowania nie zastąpi wyraźnego zobowiązania do przeznaczenia środków na obronę i zawierania kontraktów – producenci sprzętu obronnego zwiększą produkcję tylko wtedy, gdy będą mieli pewność, że dodatkowa broń i amunicja zostaną zakupione.
To, czy europejscy sojusznicy wywiążą się ze swoich obietnic zwiększenia wydatków na wspólną obronę, będzie miało decydujący wpływ na stosunki transatlantyckie. W obliczu potencjalnej burzy w regionie Indo-Pacyfiku zwolennicy strategii „najpierw Chiny” coraz bardziej naciskają, aby przesunąć priorytety USA z Europy na ten region i skupić się na zagrożeniu stwarzanym przez chińskie aspiracje przejęcia Tajwanu. Poleganie na Ameryce, która przez ostatnie trzy dekady pokrywała 70 proc. kosztów obrony Europy, na jej gwarancji nuklearnej i wysokiej klasy zasobach już nie wystarczy. Stany Zjednoczone muszą stawić czoła Rosji i Chinom zjednoczonym w oporze przeciwko międzynarodowemu porządkowi, który Ameryka i jej sojusznicy wprowadzili po zimnej wojnie. Europa musi więc zintensyfikować działania i samodzielnie zapewnić większą część konwencjonalnych środków odstraszania i obrony w ramach NATO. Stany Zjednoczone będą nadal zapewniać parasol nuklearny i dostarczać wysokiej klasy środki wspomagające, co pozwoli im skoncentrować swoje zasoby na zagrożeniach w regionie Indo-Pacyfiku. Na europejskich rządach spoczywa ciężar dopilnowania, by po zakończeniu szczytu w Wilnie spełnione zostały złożone na nim obietnice.
Wyrażone tu opinie są opiniami autora i nie odzwierciedlają oficjalnej polityki ani stanowiska Europejskiego Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem im. George’a C. Marshalla, Departamentu Obrony USA ani rządu USA.
Felieton na drugą stronę
Normandzkie Château de Tocqueville, miejsce, w którym Alexis de Tocqueville napisał swoje najdonioślejsze prace, od kilku już lat jest punktem najważniejszych spotkań europejskiej inteligencji. Conversations de Tocqueville organizowane są przez redakcję „Le Figaro” i Atlantic Council przy wsparciu regionu Normandii, departamentu La Manche, miasta Le Cotentin. Inicjatorką spotkań jest Laure Mandeville, grand reporter „Le Figaro”, długoletnia szefowa biur tego najpoważniejszego francuskiego dziennika w Moskwie i Waszyngtonie, autorka istotnych książek, pozwalających lepiej zrozumieć współczesną Rosję, Europę, Amerykę.
Francis Fukuyama, noblistka Ołeksandra Matwijczuk, były prezydent François Hollande, były premier Bernard Cazeneuve, admirał US Navy Michael Franken, ambasadorowie USA, Polski, Węgier, Litwy… Bardzo uważnie dobrane grono zaproszonych, wśród których w świadomy sposób inicjatorka spotkań pomieszała filozofów, strategów, posłów Parlamentu Europejskiego, szczególnie tych wzmacniających myślenie republikańskie, szefów służb specjalnych najważniejszych krajów NATO, a więc najlepiej poinformowanych dziś ludzi w Europie, przedstawicieli wpływowych francuskich rodów, ambasadorów i ministrów spraw zagranicznych istotnych państw, szefów największych firm, takich jak TotalEnergies czy Dassault, także tych, którzy rozumieją, że powinnością ich fortun jest inwestowanie w świat idei i poważne, opiniotwórcze media. Nikt nie znalazł się w Château de Tocqueville przez przypadek, podobnie jak nie było przypadku w usadowieniu gości w dyskusjach przy kolejnych posiłkach.
Michaił Chodorkowski, Garri Kasparow, generał James Mattis, Alain Juppé, Hubert Védrine, Mateusz Morawiecki, Pascal Bruckner… to ledwie część składu z ubiegłego roku, gdy rozmawialiśmy w Château de Tocqueville o Rosji. Tematem tegorocznego spotkania była Ukraina, ale też nie sposób uciec od tego, co zrobić z Rosją po zakończeniu tej jej imperialnej eskapady. Niezależnie od tego, kiedy eskapada ta się zakończy, wiadomo, czym się skończy. Powraca jednak pytanie: czy jeśli wojna ta będzie wojną nierozliczoną, to czy aby taki właśnie jej koniec nie będzie sprzyjać chęci ponownego wybrania się z czołgami na sąsiadów, bliższych bądź dalszych? Czy wojna nierozliczona nie degeneruje w sposób zasadniczy elit, polityków, wojskowych, strategów i oligarchów, nie zachęca do kolejnych eskapad? Ale też: czy realne ukaranie sprawców, odebranie im arsenałów, podbitych w ostatnich dekadach terenów, prestiżu i honoru, siły i wpływu, nie jest warunkiem sine qua non ustanowienia pokoju? Może właśnie należy „poniżyć” imperialnego agresora, tak aby przynajmniej na dwa pokolenia porzucił chęć wpływania na kształt granic na mapie świata?
Château de Tocqueville to miejsce, które wypracowuje kształt najbliższych dekad. Idea, by w jednym miejscu umieścić na kilkadziesiąt wspólnych godzin byłych i obecnych prezydentów, premierów, dowódców armii i służb wywiadowczych, ministrów obrony i spraw zagranicznych, ale przy tym także filozofów i historyków, arystokrację i szefów firm, musi prowadzić do takich właśnie wniosków: nie ma możliwości osiągnięcia trwałego pokoju bez rozliczenia tej wojny. Wcześniejsze wojny nierozliczone jedynie wzmagały imperialne zapędy. Choćby takie pytanie, które stawiałem moim rozmówcom w Tocqueville, warte jest namysłu: czy naprawdę wyobrażają sobie Państwo utrzymanie po tej wojnie enklawy Rosji wewnątrz Europy, nafaszerowanego wszelaką bronią wymierzoną w stolice europejskie obwodu królewieckiego? Bez żadnych zmian, najmniejszych, przejdziemy po tej wojnie nad obwodem królewieckim do porządku dziennego?
Nigdy chyba w ostatnich latach świat tak szybko się nie zmieniał. I jednocześnie tak niewiele jest miejsc, w których wypracowywane są analizy dotyczące tempa i kierunku zmian, moderowania ich i wpływania na nie. Uniwersytety i akademie, wydawało się, w sposób naturalny zobligowane do przyjęcia tej roli we wspólnocie, unikają jej z wciąż nieznanego dla mnie powodu. Rektorzy uniwersytetów indywidualnie i w zrzeszeniach unikają zarówno zajmowania się podstawowymi problemami wspólnoty, jak i przedstawiania owoców takich (ewentualnych) analiz tym, którzy mogą wcielać je w życie. Trzymają się z dala od obszarów tematycznych, które już swoimi nazwami stanowią zagrożenie polityczną niepoprawnością. Tak jakby nauka miała być tylko ciągłym przyjmowaniem poprawnych twierdzeń, bez możliwości stawiania pytań. O demografię, imigrację, wpływ zewnętrzny, suwerenność państwa… Z kolei administracja nie jest od myślenia, jest od realizacji – słyszę. Jak mawia jeden z byłych polskich premierów: „Wszyscy biegają z taczkami, tylko zapominają je załadować”.
Ich załadunek następuje w takich miejscach jak Tocqueville. Już wiem, jaka będzie tematyka kolejnego spotkania. Dzięki tej wiedzy zespół „Wszystko co Najważniejsze” będzie lepiej przygotowywał kolejne numery miesięcznika, który trzymają Państwo w rękach, także propozycje portalu www.WszystkoCoNajwazniejsze.pl. Dzięki tej wiedzy będą Państwo, nasi Czytelnicy, bardziej „in”, w środku wydarzeń, procesów, dokonujących się zmian. Dzięki tej wiedzy postaramy się zaprosić także polskich intelektualistów, naukowców, liderów opinii do współdziałania z uczestnikami Conversations Tocqueville przy wypracowywaniu konceptów i wcielaniu ich w życie. Na poziomie europejskim, ale również w relacjach transatlantyckich. Także i to się bowiem zmieniło. Wciąż nie rozumiem, dlaczego tak niewiele jest publikacji polskich Autorów w świecie, dlaczego teksty ze „Wszystko co Najważniejsze”, tłumaczone przez nas często nawet na kilkadziesiąt języków, znajdują tak wielkie zainteresowanie redakcji na całym świecie (fenomenalne zasięgi ostatnich edycji „Opowiadamy Polskę Światu”), a zadania promocji polskich naukowców nie realizują ani uczelnie, ani wyspecjalizowane agencje ministerialne. Jak mierzyć się z wyzwaniami współczesnego świata bez współpracy, wymiany idei, myśli, stanowisk, pomysłów, bez poznawania się wreszcie osobiście (wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, jak wielkim jestem przeciwnikiem wideokonferencji)? Im więcej Polaków będzie w takich miejscach jak Tocqueville, tym lepiej!
Nie zapominajmy, że spotkania w Tocqueville to efekt kilkuset lat budowania podstaw. To wypracowane zasady – wpojone wspólnocie, obywatelom. To szacunek dla świata idei, stawianie ich najwyżej we wszelakich piramidach potrzeb. To inwestowanie przez wspólnotę, przez państwo, przez republikę w edukację i naukę, ale także wysokojakościowe, poważne media. To podporządkowanie legislacji i systemów finansowych cyrkulacji idei. Ochrona księgarni i wydawnictw, zarówno prasowych, jak i książkowych, na wszelkie możliwe sposoby. To rola – wiem, że to nie będą popularne słowa – elit. Tak, elit, bez których społeczeństwo funkcjonuje we mgle, z dnia na dzień, bez kompasu, ze szczątkowymi i podstawowymi zasadami. Z ogromnym narażeniem wspólnoty na wpływy zewnętrzne, obce, wpływy ją demolujące. Bez pomysłu na to, dokąd idzie i tak naprawdę po co. Jakie elementy wspólnoty warto byłoby wzmocnić, jakie zagrożenia pojawiają się przed wspólnotą, jakie działania zapobiegawcze są potrzebne, przez kogo powinny być podjęte, w jaki sposób?
Jeśli czasami zastanawiają się Państwo, dlaczego we „Wszystko co Najważniejsze” jest tak wiele odwołań do Francji, to elementem odpowiedzi jest właśnie fakt, że niewiele zostało już w Europie takich miejsc dyskusji jak Tocqueville; miejsc ekspozycji idei – jak francuskie księgarnie na Saint-Germain (pod numerem 123 na Saint-Germain mogą Państwo kupić aktualne i archiwalne numery naszego miesięcznika); jak późnowieczorne programy o wysokiej oglądalności, tworzące, cóż… elity właśnie; programy o kulturze, historii, świecie zewnętrznym, także poza Europą, społeczeństwie. Sporo polskich komplikacji uniknęlibyśmy, kopiując francuskie rozwiązania, od tych ustrojowych, z wprowadzeniem systemu prezydenckiego, organizacji kampanii wyborczej, aż po rozwiązania dotyczące rynku medialnego, na który we Francji nie może wejść nikt z zewnątrz, kto mógłby zmieniać sposób myślenia obywateli Francji o ich kraju.
Wierzę w siłę konstytuującą współczesną europejską inteligencję. Choć kilka miesięcy temu w tekście opublikowanym na łamach „Le Figaro” pozwoliłem sobie wskazać niedoskonałości i powolną redukcję świata idei, odchodzenie mistrzów pozostawiających po sobie często pustkę, jeśli chodzi o ich uczniów, następców, to wciąż jeszcze jest we mnie wiara w sprzysiężenie mądrych ludzi. Mądrych ludzi w Europie, w Stanach Zjednoczonych, w Szwajcarii, Japonii, Indiach, w Polsce, na Ukrainie, wielu innych krajach. Mądrych, odpowiedzialnych, rozumiejących wyzwania, które przed nami stoją. W wielu obszarach pozostało nam zatrważająco niewiele czasu na działania. Myślę w tym momencie nie tylko o wyzwaniach dotyczących bezpieczeństwa, traktowanego na wszelkich poziomach, ale także ekspansji świata nowych mediów i – mam obawy, że nie do końca przemyślanej – ofensywy technologicznej.
„Dopóki nie rozliczymy poprzedniej wojny, chronione bezkarnością zbrodnie będą się powtarzać”. Na to zdanie w różnych odsłonach, u różnych Autorów, z wielu różnych krajów zresztą, natrafią Państwo w tym numerze „Wszystko co Najważniejsze”. To zdanie rozbrzmiewało przez kilka dni podczas Conversations Tocqueville 2023, ale też mam wrażenie, że i w ubiegłorocznych rozmowach, które prowadziliśmy wspólnie z prof. Andrzejem Nowakiem i Michałem Kłosowskim z Galią Ackerman, François-Xavierem Bellamym, Michaiłem Chodorkowskim czy Garrim Kasparowem. Nawet bowiem jeśli ta wojna się zakończy, jeśli teatr wojenny (straszliwe określenie, łatwe do użycia we Francji, zupełnie inne w odbiorze w Warszawie, 200 km od granicy) przeniesie się na Pacyfik, to brak jej rozliczenia oznaczać będzie powtarzalność. Tak jak Bucza jest następstwem Katynia, tak nierozliczone rajdy w Gruzji, Syrii, Mali pokazują, że historia niczego nikogo nie uczy. Pozostajemy z pytaniem, od którego nie uciekniemy przecież, o rozliczenie sprawców zatrzymania rozwoju dużej części Europy na kilka dekad – z nierozliczoną wciąż II wojną światową i jej następstwami, ze zrabowanymi w czasie tej wojny na terenie krajów Europy Centralnej dziełami sztuki znajdującymi się nie tylko przecież w prywatnych kolekcjach, ale też w państwowych muzeach, tak w Niemczech, jak i w Rosji.
Chciałbym, abyśmy także o tym dyskutowali w „polskim Tocqueville”, do którego niedługo państwa zaprosimy. Tymczasem w tym numerze naszego miesięcznika – przygotowywanym w części w posiadłości tak inspirującej dla Alexisa de Tocqueville’a – prezentujemy m.in. debaty i teksty gości tego nietypowego spotkania.
W jaki sposób mamy zamiar chronić ludzi, ich prawa, wolność i godność w XXI wieku?
Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w 2022 roku. Ukraińska działaczka na rzecz praw człowieka, aktywistka na rzecz reform demokratycznych, przewodnicząca Centrum Wolności Obywatelskich
Michał KŁOSOWSKI: Jak zakończyć wojnę?
Ołeksandra MATWIJCZUK: Trzeba rozliczyć Rosję. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której państwo będące członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ mogło dziewięć lat temu rozpocząć wojnę, dokonać agresji i straszliwych okrucieństw, a następnie rozszerzyć zakres działań wojennych do inwazji na dużą skalę. I nikt nie może nic na to poradzić. Myślę, że nauka płynąca z tej sytuacji brzmi: bezkarne zło się rozrasta. Nazistowscy zbrodniarze wojenni zostali osądzeni w procesach norymberskich, natomiast sowiecki proceder gułagów nigdy nie został osądzony ani też nikt nie poniósł za niego kary. W późniejszym czasie Rosja popełniła straszliwe zbrodnie w Czeczenii, Mołdawii, Gruzji, Mali, Syrii i Libii – i również nie została za nie ukarana. Zniszczyła liczące pół miliona mieszkańców miasto Grozny, a następnie zbombardowała Aleppo, zrównując je z ziemią. Nic więc dziwnego, że w zeszłym roku spustoszyła i zrujnowała cały Mariupol. Długotrwała tradycja bezkarności doprowadziła Rosjan do przekonania, że mogą robić, co chcą. Dlatego jeśli mamy zamiar położyć kres zbrodniom, musimy wykazać się sprawiedliwością.
Dlaczego tak się stało? Dlaczego świat był ślepy?
Nasz świat stał się niezwykle szybki i złożony. Problem polega na tym, że przyszłość Europy jest niepewna i nie można jej zagwarantować – trzeba o nią walczyć. Jestem prawniczką specjalizującą się w prawach człowieka i od wielu lat wykorzystuję prawo do obrony ludzi i ludzkiej godności. Jednak obecnie i ja, i moi ukraińscy koledzy i koleżanki zajmujący się prawami człowieka wykonujemy swoją pracę w rzeczywistości, w której prawo przestało działać. Dziewięć lat temu na Ukrainie dokonała się rewolucja godności, w wyniku której upadł autorytarny reżim. Ukraińcy pragnęli szansy na zbudowanie kraju, w którym prawa każdego człowieka są chronione, rząd jest rozliczany ze swoich działań, system sądowniczy jest niezależny, a policja nie bije studentów podczas pokojowych demonstracji. I co? Rosja zrobiła wszystko, by to udaremnić. To jest przyczyna. Europa i świat muszą odpowiedzieć na wyzwania teraźniejszości. Cywilizację, która ma przyszłość, definiuje determinacja do działania. Przede wszystkim należy chronić wolność i demokrację.
Wróćmy do kwestii sprawiedliwości. Czym byłaby sprawiedliwość w tym przypadku?
Sprawiedliwość oznacza różne rzeczy dla różnych ludzi. Dla niektórych sprawiedliwość to umieszczenie sprawców za kratkami. Dla innych oznacza uzyskanie odszkodowania, bez którego nie będą usatysfakcjonowani. Dla jeszcze innych sprawiedliwość to poznanie prawdy o tym, co się zdarzyło. Niektórzy zaś uważają, że sprawiedliwość wymaga wydania oficjalnego oświadczenia, stwierdzającego, że czyn popełniony wobec nich lub ich bliskich był nie tylko niemoralny, ale także niezgodny z prawem. W obecnej sytuacji okazanie sprawiedliwości wymaga od nas usunięcia braków w zakresie pociągania do odpowiedzialności.
Co to znaczy w praktyce?
Pierwszym problemem jest brak międzynarodowego trybunału, który mógłby oskarżyć Putina, przywódców politycznych Łukaszenki i najwyższe dowództwo wojskowe państwa rosyjskiego o zbrodnię agresji. Nawet Międzynarodowy Trybunał Karny nie ma jurysdykcji w sprawie agresji w rosyjskiej wojnie przeciwko Ukrainie. Dlatego musimy ustanowić trybunał, który powstrzyma brutalne naruszenia praw człowieka. Już samo rozpoczęcie odpowiedniej procedury prawnej może mieć hamujący efekt.
Trybunał to jedno, ale jak dosięgnąć Władimira Putina w praktyce?
To ogromny problem, ale musimy poradzić sobie z jeszcze innym deficytem: w zakresie odpowiedzialności. Dotyczy on ludzi, którzy dopuścili się zbrodni lub zlecili ich popełnienie. Ukrainę dotyka obecnie bezprecedensowa liczba zbrodni, co wynika z przekonania ludzi ich dokonujących, że unikną kary, ponieważ bardzo trudno jest skutecznie badać i ścigać dziesiątki tysięcy spraw karnych jednocześnie. Aby zawrócić nas z tej drogi, dziewięć lat temu Rosja wszczęła wojnę, zajęła Krym i Donbas, a w zeszłym roku przekształciła działania wojenne w inwazję na wielką skalę. Działań Rosjan nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Zmuszanie ludzi do schodzenia do piwnic i wyznaczania ochotników, a następnie strzelanie do nich nie ma żadnego uzasadnienia. Nie ma uzasadnienia używanie czołgów dla zabawy i strzelanie do niewinnych ludzi na rowerach – ludzi, których ciała będą leżeć na ulicach aż do wyzwolenia miast. Nie ma uzasadnienia włamywanie się do czyjegoś domu, zabijanie ojca rodziny i gwałcenie jego żony obok dziewięcioletniego dziecka. Nie ma uzasadnienia strzelanie z bliskiej odległości do 14-letniego chłopca, który bawi się piłką na podwórku. Nie istnieją żadne wojskowe podstawy takiego postępowania. Rosjanie robili te straszne rzeczy tylko dlatego, że mogli. Nasuwa się pytanie, w jaki sposób mamy zamiar chronić ludzi, ich prawa, wolność i godność w XXI wieku. Czy możemy polegać na prawie, czy liczy się już tylko broń? Potrzebujemy międzynarodowego zaangażowania zarówno na poziomie krajowych dochodzeń, jak i krajowego wymiaru sprawiedliwości. Musimy wysłać sygnał: „Tym razem zostaniesz ukarany. Prędzej czy później cię znajdziemy”.
To wystarczy?
Nie, ale sam taki sygnał może hamować zbrodnie. Nawet jeśli tylko część rosyjskiej armii zacznie martwić się o swoje bezpieczeństwo – niekoniecznie dzisiejsze, ale przyszłe – to w czasie wojny ta obawa może ocalić ludzkie życia. Wiele ludzkich żyć.
Jakiej sprawiedliwości pragnie naród ukraiński? Biorąc pod uwagę wszystkie przerażające obrazy, które wciąż oglądamy, trudno sobie wyobrazić sprawiedliwość w tym przypadku.