Wszystko Co Najważniejsze nr 58 - opracowanie zbiorowe - ebook

Wszystko Co Najważniejsze nr 58 ebook

Opracowanie zbiorowe

0,0

Opis

„Wszystko co Najważniejsze” – jedyny na polskim rynku wydawniczym miesięcznik bez tekstów dziennikarskich. W każdym numerze Czytelnicy znajdą ważne, kierunkowe teksty liderów opinii: intelektualistów, filozofów, historyków, strategów, polityków. Ukazujące się od 2013 r. pismo cechuje otwartość na nowe trendy, idee, tematy i autorów z różnych rejonów sceny politycznej. „Wszystko co Najważniejsze” jest pieczołowicie redagowane przez zespół, któremu przewodniczy prof. Michał KLEIBER. Teksty są ilustrowane portretami Autorów tworzonymi przez Fabiena CLAIREFONDA z „Le Figaro”. Redakcja przykłada wielką wagę do szacunku dla Czytelników, zachowując styl pism opinii z dawnych, najlepszych lat prasy drukowanej.

WcN 58 – spis treści
Prof. Michał KLEIBER, Najważniejsza jest Polska
Michał KŁOSOWSKI, Synodalnej rewolucji nie będzie
Prof. Michel WIEVIORKA, Antysemityzm. Stary demon francuskiej polityki?
Prof. Marek CICHOCKI, Zaklęcia Brukseli już nie działają
Edward LUCAS, Ameryka ma prawo zadawać pytania
Prof. Renato CRISTIN, Wchodzimy w erę planetarnego chaosu
Prof. Zbigniew STAWROWSKI, Kraina zdrowego rozsądku
Prof. Bogdan SZLACHTA, Czy państwo (narodowe) jest wciąż potrzebne?
Prof. Aleksander HALL, Czas na policzenie się konserwatystów
Agaton KOZIŃSKI, 15 października wygrali symetryści
Prof. Andrzej NOWAK, Niepodległość 2023
Iegor GRAN, Farsokonserwatyzm Władimira Putina
Giennadij GUDKOW, Rosję można zmienić tylko siłą
Prof. Jacek HOŁÓWKA, Dlaczego nie lubimy oligarchów?
Prof. Philippe de LARA, Rosja nie jest imperium jak każde inne
Prof. Antoine ARJAKOVSKY, Paraliżująca ślepota Europy Zachodniej
Prof. Rémi BRAGUE, Połączyć umysł, wiarę i wolę. Praktyczny aspekt teologii politycznej
Prof. Konstantyn SIGOW, Lepszy świat Ihora Kozłowskiego
Prof. Branko MILANOVIĆ, Lewica już nie próbuje obalić kapitalizmu
Prof. Aleksander SURDEJ, Wyjść poza kapitalizm? Szkodliwa utopia
Kishore MAHBUBANI, Indie stają się trzecim biegunem
Prof. Jerzy MIZIOŁEK, Fryderyk Chopin i malarstwo
Michael MORAN, Inna wirtuozeria. Perły gry na instrumentach historycznych w Warszawie
Alexandre KAPLAN, Tej historii nigdy się nie uda rozliczyć

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 153

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Spis treści

Prof. Michał KLEIBER

Najważniejsza jest Polska

Michał KŁOSOWSKI

Synodalnej rewolucji nie będzie

Prof. Michel WIEVIORKA

Antysemityzm. Stary demon francuskiej polityki?

Prof. Marek CICHOCKI

Zaklęcia Brukseli już nie działają

Edward LUCAS

Ameryka ma prawo zadawać pytania

Prof. Renato CRISTIN

Wchodzimy w erę planetarnego chaosu

Prof. Zbigniew STAWROWSKI

Kraina zdrowego rozsądku

Prof. Bogdan SZLACHTA

Czy państwo (narodowe) jest wciąż potrzebne?

Prof. Aleksander HALL

Czas na policzenie się konserwatystów

Agaton KOZIŃSKI

15 października wygrali symetryści

Prof. Andrzej NOWAK

Niepodległość 2023

Iegor GRAN

Farsokonserwatyzm Władimira Putina

Giennadij GUDKOW

Rosję można zmienić tylko siłą

Prof. Jacek HOŁÓWKA

Dlaczego nie lubimy oligarchów?

Prof. Philippe de LARA

Rosja nie jest imperium jak każde inne

Prof. Antoine ARJAKOVSKY

Paraliżująca ślepota Europy Zachodniej

Prof. Rémi BRAGUE

Połączyć umysł, wiarę i wolę. Praktyczny aspekt teologii politycznej

Prof. Konstantyn SIGOW

Lepszy świat Ihora Kozłowskiego

Prof. Branko MILANOVIĆ

Lewica już nie próbuje obalić kapitalizmu

Prof. Aleksander SURDEJ

Wyjść poza kapitalizm? Szkodliwa utopia

Kishore MAHBUBANI

Indie stają się trzecim biegunem

Prof. Jerzy MIZIOŁEK

Fryderyk Chopin i malarstwo

Michael MORAN

Inna wirtuozeria. Perły gry na instrumentach historycznych w Warszawie

Alexandre KAPLAN

Tej historii nigdy się nie uda rozliczyć

Stopka redakcyjna

Prof. Michał KLEIBER

Najważniejsza jest Polska

Liczba problemów i złożoność każdego z nich dobitnie wskazuje, przed jak poważnymi wyzwaniami stoimy dziś jako Polacy

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny „Wszystko co Najważniejsze”. Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Kawaler Orderu Orła Białego

Powyższy tytuł sugeruje stojący przed nami obowiązek nie tylko troski o naszą ojczyznę i jej mieszkańców. Tytuł ten należy rozumieć znacznie szerzej, nie zaniedbując kontekstu naszej obecności w Europie oraz współodpowiedzialności za pokojowe współistnienie i stopniową poprawę dobrostanu obywateli świata połączonego różnorodnymi więzami i współzależnościami.

Stoimy w obliczu wielkich wyzwań czekających nas w przyszłości.Główne wyzwania to zmiany demograficzne, migracje i narastanie wielokulturowości, rozwój społeczeństwa wiedzy i dynamika innowacyjnych przemian technologicznych, zależny od polityki i zmieniający się charakter międzynarodowych rynków obejmujących towary i usługi, zagrożenia zdrowotne związane z globalną mobilnością, postępujące ograniczenia w dostępności bogactw naturalnych, konsekwencje zmian klimatu i zagrożenia dla środowiska czy wreszcie pojawianie się tzw. czarnych łabędzi – zaskakujących konfliktów, epidemii czy niespodziewanych wydarzeń pogodowych.

Demografia, migracja, polityka społeczna. Wobec systematycznie zmniejszającej się w naszym kraju populacji stoimy w obliczu konieczności pogodzenia potrzeb naszego rynku pracy z bezpieczeństwem i wyzwaniami etycznymi związanymi z migracjami. Doświadczenia państw najbardziej narażonych na masowe napływy migrantów z biedniejszych krajów nakazują fundamentalne wzmocnienie ochrony granic i najwyższą ostrożność w selekcji przybyszów legalnie przekraczających te granice. Konflikty w świecie, nierówne tempo rozwoju gospodarczego państw są już dziś źródłem szybko narastających kłopotów migracyjnych. Z drugiej strony sytuacja demograficzna Polski i całej UE, w powiązaniu z problemami etycznymi, uniemożliwia całkowite zamknięcie granic. Skala problemu wymaga głęboko przemyślanych działań, w tym aktywnego udziału w wypracowywaniu migracyjnej polityki unijnej.

System ochrony zdrowia. Dwie sprawy jawią się tu jako najważniejsze – zwiększenie liczby studentów wydziałów lekarskich na uczelniach o wysokim poziomie oferowanej edukacji oraz przeniesienie możliwie dużej części świadczeń szpitalnych na poziom opieki podstawowej i ambulatoryjnej. Ważne są rozwiązanie problemu zadłużenia szpitali oraz ich modernizacja, uwzględniająca m.in. nowe osiągnięcia biomedycyny, inżynierii biomedycznej i telekomunikacji. Oczywistym wyzwaniem jest dbałość o zdrowie publiczne w kontekście stale rosnącej międzynarodowej mobilności, co szczególnie dotyczy przybyszów z krajów o całkowicie odmiennych standardach ochrony zdrowia.

Przemyślane wdrażanie nowych technologii, które zmieniać będą funkcjonowanie wszystkich obszarów życia publicznego. Mimo że przestrzeń publiczną zapełniają liczne nowe terminy, takie jak „mobilne urządzenia cyfrowe”, „wielkie zbiory danych”, „cyberprzestrzeń”, „sztuczna inteligencja”, „robotyka”, „pojazdy autonomiczne”, „drony” czy „inżynieria genetyczna”, nie wszyscy uświadamiamy sobie konsekwencje zachodzących zmian. Sztuczna inteligencja (AI) to niekwestionowany olbrzymi potencjał pożytecznych zastosowań, ale także niebezpieczeństwo dla naszego dobrostanu czy wręcz życia. Sterowana za jej pomocą broń autonomiczna, dylematy etyczne w medycynie, wykorzystywanie technik AI w połączeniu z osiągnięciami psychologii w mediach społecznościowych, radykalizujących poglądy milionów użytkowników i wpływających na podstawy demokracji – to ledwie niektóre przykłady. Obawy budzi nienadążanie rządów i organizacji ponadnarodowych z właściwymi regulacjami.

Budowa społeczeństwa wiedzy, a więc skuteczne wspieranie rozwoju edukacji, nauki i prospołecznej innowacyjności. Są to niekwestionowane elementy życia publicznego służące budowie skutecznego w działaniu kapitału społecznego, który decydować będzie o znaczeniu Polski w świecie. Wśród wielu umiejętności, które uczniowie powinni wynosić ze szkoły są, poza wiedzą ogólną z poszczególnych przedmiotów, poczucie międzyludzkiej solidarności wraz z przekonaniem o znaczeniu i umiejętności współpracy. Niezwykle ważne jest także szerokie upowszechnienie edukacji ustawicznej.

Większe niż dotychczas staje się znaczenie uczelni wyższych, które muszą stawać się otwartymi centrami życia intelektualnego społeczeństwa. Takimi, które będą skutecznie popularyzować osiągnięcia współczesnej nauki, organizować merytoryczne debaty obywatelskie, generować prospołeczne innowacje, mając związki ze światem innowacyjnego biznesu i oddziałując pozytywnie na świat polityki. Niezbędne jest zadbanie o wyższy status społeczny pracowników, podniesienie ich wynagrodzeń i zasadnicze zwiększenie budżetu tych sektorów. Brak przemyślanego doboru priorytetów badawczych i ich wsparcia będzie miał niekorzystny wpływ na nasz PKB, skazując nas na wyłącznie pomocniczy udział w unijnej i globalnej gospodarce.

Zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Powinny prowadzić z jednej strony do uruchomienia KPO, z drugiej zaś usprawniać rozstrzyganie prowadzonych spraw, m.in. poprzez unowocześnienie procedur sądowych, efektywniejsze zasady pracy biegłych sądowych czy szersze wykorzystywanie technologii cyfrowych. Aby uniknąć nieobliczalnego chaosu prawnego, zmiany systemowe muszą być wprowadzane w sposób zapewniający prawomocność podejmowanych decyzji sądowych.

Miks energetyczny, czyli proporcja poszczególnych źródeł energii w jej całkowitym zużyciu. Trzy problemy wymagające stałej uwagi decydentów wysuwają się tu na plan pierwszy: polityczne i technologiczne bezpieczeństwo dostaw energii, tempo zwiększania w miksie udziału energetyki odnawialnej oraz przyszła relacja energii pozyskiwanej z wielkich elektrowni do energetyki rozproszonej, w ramach której znaczna część konsumentów energii byłaby także jej producentem.

Założenia polityki klimatycznej. Czekające nas anomalie pogodowe mogą kosztować budżet dziesiątki miliardów złotych rocznie. Kwestie środowiskowe to też np. funkcjonowanie lasów państwowych czy dbałość o czystość rzek. Wśród decyzji politycznych o doniosłym znaczeniu nie będzie mogło zabraknąć szeroko rozumianej problematyki rolnictwa, stojącego wobec wyzwań ekologicznych i zmian, z olbrzymią niestety przesadą proponowanych dzisiaj przez część polityków, a także wobec potrzeb niezbędnej pomocy dla polskich rolników.

Kwestie budżetowe i polityka finansowa państwa. Trudnym zadaniem będzie uproszczenie systemu podatkowego, wyznaczenie optymalnego poziomu budżetowego wsparcia dla samorządów, przemyślane godzenie budzących dzisiaj tyle kontrowersji decyzji prywatyzacyjnych z kontynuacją wielkich inwestycji państwowych czy zapewnienie maksymalnej przejrzystości finansów państwa w kontekście np. funduszy celowych.

Funkcjonowanie UE. Jakiś czas temu we „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się mój tekst Unia Europejska – absolutnie tak. Zmiany w jej funkcjonowaniu – koniecznie. Politycy europejscy chcą rzeczywiście wprowadzić zmiany – kompletnie inne niż proponowane w wymienionym artykule – ostatnie propozycje unijnych decydentów w tym zakresie są wręcz przerażające. Wśród zapisów pojawiają się m.in. likwidacja prawa weta w 65 przypadkach, euro jako obowiązkowa waluta, odchudzenie składu Komisji Europejskiej z pominięciem niektórych państw członkowskich czy strategiczna autonomia Unii. Wprowadzane zmiany nie mogą skutkować istotnym uszczerbkiem dla wynikających z traktatów uprawnień państw narodowych. Równolegle niezbędne są działania na rzecz umocnienia roli Polski w UE. Wystarczy spojrzeć na mapę Europy i przeanalizować dane statystyczne, aby utwierdzić się w przekonaniu, że nasz potencjał w obszarze wspólnotowych wyzwań, takich jak gospodarka i bezpieczeństwo, jest i będzie bardzo duży.

Pomyślna przyszłość świata, a Polski w szczególności, nie jest sloganem, jak chciałoby wielu programowych pesymistów, lecz absolutnie realnym celem. Optymistyczny scenariusz przyszłości dla Polski, Europy i świata jest realny, a zyskanie wsparcia ze strony naszej wspólnoty dla stawienia czoła tym i innym wyzwaniom, z głęboką troską o dobro wspólne, z wykorzystaniem naszej dotychczas niejako ukrytej siły zgodnego współdziałania – to w istocie jedyna droga do stabilnego rozwoju i sprostania wyzwaniom współczesnego świata, czyli naszym marzeniom.

Michał KŁOSOWSKI

Synodalnej rewolucji nie będzie

Felieton na drugą stronę

Wśród wielu głosów, które słychać w Watykanie i wśród obserwatorów synodu o synodalności, jak ostatnio nazywa się te spotkania, nie brakuje takich, które pytają: po co? Całe zgromadzenie, które dla jednych miało być przełomowe i rewolucyjne, a dla drugich zagrażające i kontrdoktrynalne, kończy się bowiem bez wielkich decyzji czy zmian. Uczestnicy przyjechali do Rzymu, posłuchali siebie wzajemnie, „poheglowali”, jak w skrócie nazwać można synodalną metodę działania w linii teza-antyteza-synteza… i tyle.

Choć trudno w to uwierzyć, jest to jedyna przyczyna, dla której ten synod można uznać za przełomowy. Nie wydarzyło się na nim absolutnie nic, czego spodziewać się czy też obawiać można było wcześniej. Wręcz przeciwnie – jedyny aspekt rewolucyjności synodu polega na jego kontrkulturowości i apolityczności. Naiwne? Może i tak, ale chyba właściwe. Największym bowiem przeciwnikiem synodalnego zgromadzenia, ku zaskoczeniu wielu, były świat i model nowoczesności oparty na ciągłym konflikcie, przeciwstawności i politycznej walce. Oparty na wykluczaniu zamiast włączaniu.

Synod rzucił więc światu rękawicę. Nie na poziomie tematów, nie na poziomie tego, czy warto dyskutować o osobach LGBT+ w Kościele, czy nie; nie w kontekście tego, jak ma się tradycja Kościoła do obecnego świata, albo tego, jaka jest rola kobiet w kościelnej posłudze. Jeśli się przyjrzeć, to tematy te istniały już w kościelnej dyskusji długo przed pontyfikatem papieża Franciszka, dla którego synod jest jednym z głównych dzieł. Chociażby kwestia diakoni kobiet, znanej z pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy w wiekach poprzedzających upadek Cesarstwa Rzymskiego kobiety pełniły w Kościele wiele ról, podobnie jak mężczyźni. Dlaczego więc synod jest rękawicą rzuconą światu konfliktów? Bo zgromadzenie to przeciwstawia się logice ciągłej walki i manipulacji; światu mediów goniących za sensacją i szybką informacją; światu, który nie może przeżyć dnia bez różnorakich czerwonych pasków na ekranach telewizorów. Tocząca się za zamkniętymi drzwiami auli Pawła VI dyskusja jest jakby wyjęta z poprzednich wieków, jakby nie z tego świata. Nie słychać zza drzwi krzyków, swarów, waśni.

I to wbrew wszystkim medialnym głosom, czy to z jednej, czy z drugiej strony wieszczącym różnorakie zmiany doktrynalne, a także – a może zwłaszcza – wybuch kolejnej schizmy oraz wszelkich możliwych wewnątrzkościelnych konfliktów. Okazuje się, że synod mediów jest czymś zupełnie innym niż synod realny, niż tematy ludzi, którzy na rzymskie spotkanie przyjechali ze świata i spotkali się z papieżem i innymi wiernymi oraz biskupami. Mimo próby narzucenia pewnej agendy (kto z Państwa nie wie, czym jest agenda setting, niech czym prędzej się dowie) Kościół i wierni okazali się znacznie bardziej zdroworozsądkowi niż różni wewnątrz- i zewnątrzkościelni naprawiacze. Nieistotne, czy są nimi piewcy tradycji, czy też piewcy postępu. Na nowo okazało się, że wiara i zdrowy rozsądek idą ze sobą w parze. A projekcje, do czego służy zgromadzenie synodalne, jak się okazuje, można włożyć między bajki, choć nie ma teorii spiskowej, która podczas tego spotkania nie byłaby obecna.

Przyznajmy głośno, że spór wewnątrz Kościoła był zawsze czymś zupełnie naturalnym, jakkolwiek może to być dla wielu zaskakujące. Pogląd, że kiedyś było inaczej, zawdzięczamy oświeceniowym ojcom, którzy budowali swój świat w kontrze do świata wiary, a już na pewno w kontrze do świata Kościoła, któremu przypisywali wszelkie niegodziwości i wszelkie zło, zwłaszcza swoistą wszeteczność czy zamknięcie. Okazuje się jednak, że w średniowieczu, uznawanym również za sprawą oświeceniowych myślicieli za najbardziej wszeteczne i wierzące stulecie, debata i spór były czymś normalnym. Nie tylko w Konstantynopolu, gdzie jak głosi legenda, na targu rybnym mieszczanki miały kłócić się o dogmat Trójcy Świętej. Ten spór zaś, w miarę postępu globalnej kultury opartej na mediach masowych, zaczął eskalować i wylewać się poza ramy Kościoła, poza ramy lokalnych zgromadzeń i głównych miast chrześcijaństwa. Synod zaś wraz z całym pontyfikatem papieża Franciszka jest tego najlepszym przykładem. Słowo po prostu ma znaczenie, przekonaliśmy się o tym bardzo dobrze.

Świat też się zmienił. Co więcej, on zmienia się dalej. Wraz z coraz silniejszym zglobalizowaniem kultury, polityki, ekonomii i w zasadzie wszystkiego, co nas otacza, okazuje się, że oto nadszedł dla Kościoła – po blisko 60 latach od Soboru Watykańskiego II – czas wielkiej korekty. Nie, nie doktrynalnej. To czas korekty hegemonii, odczytania na nowo tego, co już zostało przecież powiedziane: nie będzie Żyda, Greka ani Rzymianina. Otóż widzimy obecnie, że nie da się utrzymać modelu europocentrycznego, kiedy coraz bardziej słyszalne są na świecie głosy globalnego Południa, które domagają się od Zachodu przeprosin za kolonializm; kiedy coraz silniej i mocniej wybrzmiewają głosy wszystkich tych, którzy domagają się bycia usłyszanymi i docenionymi, łączy ich bowiem jedno: bycie człowiekiem. I właśnie stąd wypływa ich prawo do głosu – z najbardziej podstawowej, ludzkiej antropologii. I w tym sensie synod jest również modelem – pomimo zewnętrznej fasady równości, okrągłych stolików i zabierania głosu przez świeckich to wciąż Synod Biskupów, w którym świeccy pełnią wyłącznie rolę doradczą, ale mają głos i mogą głośno wypowiedzieć, co sądzą, co myślą, czego potrzebują. To przełamanie klerykalnej bańki – nie zmienia się przecież prawo kanoniczne, nie zmieniają się doktryna i magisterium. Ale zmienia się nastawienie: zamiast wyłącznie nadawać komunikaty, Kościół zaczyna słuchać. Nie tylko w konfesjonale.

Nie zrozumie tego nikt, kto nie zna Kościoła od wewnątrz; nikt też, kto na synodalne wydarzenia patrzy przez pryzmat wyłącznie medialny. To sprawa ważna – właściwy kontekst i właściwa perspektywa. Tym różni się Kościół od innych instytucji czy organizacji – zamiast kamieni milowych punktem dojścia jest wieczność. Czy kogoś można z niej wykluczyć?

Synod jest też oczywiście wydarzeniem, podczas którego pewne tematy, pomysły czy osoby znajdują swoje miejsce; poza aulą Pawła VI odbywa się też równie prawdziwy, choć znacznie mniej jawny, zakulisowy synod. Do Rzymu w tych synodalnych dniach zjechało w końcu wielu ludzi z różnych stron świata, z różnymi pomysłami, z różnych kultur. Rzymska dzielnica Prati, przylegająca do Watykanu, pełna jest mieszkań, w których jeszcze długo w nocy paliły się światła. I trwała dyskusja nie mniej gorliwa. Jakoś nie umiem uznać prób lobbowania za takim czy innym rozwiązaniem za wyłącznie złą wolę – watykańskie zgromadzenie to synod problemów, synod zmęczenia światem, który zamiast poszukiwać odpowiedzi i budować konsensus czy pokój, sprawia, że kolejne kwestie wybuchają ze znacznie większą mocą. Synod o synodalności był okazją, aby jakoś na te kwestie odpowiedzieć. Czy się udało?

Kultura ma znaczenie. Cienka linia, która oddziela prawdę od fałszu, walkę od nastawienia drugiego policzka, historię od przeszłości, przebiega właśnie wzdłuż synodalnej auli. Za wcześnie jeszcze oczywiście, aby powiedzieć, czy się udało, czy nie; w Kościele lata liczy się w setkach, nie może być inaczej. Zastanawiam się jednak, jak wyglądały na przykład Sobór Trydencki czy Sobór Watykański I. Czy też tyle było obaw i nadziei, czy też tak wiele było gorzkich słów wypowiedzianych w mediach przed rozpoczęciem i po zakończeniu zgromadzenia? Mediów oczywiście nie było, ale plotki tak. Naiwnym byłby ten, kto uznałby, że w tamtym świecie nie było też konfliktów. Niestety, walka i zwarcie leżą w naturze ludzkiej. A jednak dotychczas na światło dzienne nie przedostał się ani jeden powód, dla którego można by sądzić, że synod z 2023 roku przebiegał w atmosferze innej niż spokojna. Może to dlatego, że zamknięto synodalne drzwi i obserwowanie tego, co dzieje się w tych dniach w Watykanie, było możliwe tylko przez szybę okna w pokoju dziennikarskim. Nawet głosy wypowiadane znad filiżanki dobrej włoskiej kawy nie mogły wypowiedzieć zbyt wiele – obowiązywała tajemnica, która wcale nie sprawiała, że obserwatorzy i słuchacze, a także sami wierni byli spokojniejsi czy też bardziej przekonani o tym, że to spotkanie ma znaczenie.

Kościół jest silny. Kiedy spojrzymy na nazwy historycznych diecezji, okaże się, że wielu kardynałów czy wielkich ludzi Kościoła pochodzi z miejsc, które dziś nie istnieją, nie tylko na kościelnych mapach. Pewien arystokrata zajmujący się dziejami Europy, a mający rodzinę w różnych częściach kontynentu, powiedział mi, że kiedy jedzie odwiedzić kuzynów czy rodzinę w innych krajach, wcale nie myśli o przekraczaniu granic. Te linie na mapie, powiedział, to w końcu całkiem nowy wymysł. A więzy krwi obowiązują silniej niż jakiekolwiek podziały polityczne.

Wielkiej rewolucji nie będzie, bo myślenie przełomowymi momentami dziejów to nie myślenie Kościoła. Nakładanie politycznych kalk także jest przeciwskuteczne. I to w zasadzie od czasów apostołów – mimo że każdy z nich był inny, wykonywał inny zawód czy też pochodził z innego świata, wszyscy byli w stanie pomieścić się przy jednym stole. Dla wiary bowiem jeden był tylko taki moment przełomowy, więcej nie będzie. I wciąż, też w trakcie synodu, następuje próba jego zrozumienia. Bo mimo różnych pojawiających się głosów, pomimo sporów, które na pewno są obecne, rewolucji nie będzie. Synodalne matki i synodalni ojcowie uczą nas tym zgromadzeniem jednego – można się spotkać i obserwować, słuchać i rozmawiać ze sobą. Bez wielkich, szybkich i klikalnych nagłówków. Bez gargantuicznych sporów czy konieczności walki. Tak po prostu. I kiedy rozmawia się z uczestniczącymi w synodzie osobami, ze wszystkich kontynentów i kultur, mimo całego strachu, obaw czy przeciwnie – nadziei – okazuje się, że pomimo podziałów i różnic, pomimo wszystko można się po prostu spotkać. Z rozwagą. Bo cokolwiek by się działo, bramy piekielne go nie przemogą.

Michał KŁOSOWSKI

Prof. Michel WIEVIORKA

Antysemityzm. Stary demon francuskiej polityki?

„Nowy antysemityzm” jest rozproszony, dziurawy i niejasny, jednak przenika dziś całe społeczeństwo

Prof. Michel WIEVIORKA

Francuski socjolog zajmujący się „socjologią zła”. Profesor w École des hautes études en sciences sociales w Paryżu, autor m.in. „L’antisémitisme”, „Le racisme : une introduction”, „Neuf leçons de sociologie”. Nakładem Wydawnictwa Wszystko co Najważniejsze ukazała się jego książka „Co z tą Francją, Panie Macron?” (2022)

Barbarzyński charakter ataku przeprowadzonego w Izraelu przez Hamas 7 października 2023 r. wywołał oburzenie i komentarze, ożywiające trwającą już od dawna debatę, w której wybrzmiewają poglądy wyrażane przez niektórych członków klasy politycznej. Czy ostatnie opinie na temat Hamasu lub antagonizujące wypowiedzi na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego podkreślają ukryty antysemityzm lewicy, a konkretniej po lewej stronie lewicy?

Pytanie to jest wciąż aktualne, nawet jeśli historycznie nienawiść do Żydów była bardziej rozpowszechniona na prawicy i na skrajnej prawicy, najpierw po stronie chrześcijańskiej, a następnie w nurtach czysto rasistowskich, których kulminacją był nazizm. Ukuty w 1879 r. w Niemczech przez Wilhelma Marra termin „antysemityzm” rozpowszechnił się w świecie w kontekście, który zaledwie krótko poprzedzał aferę Dreyfusa (1894 r.) i był już częścią „wojny dwóch Francji”, w której antysemicka, nacjonalistyczna, antyrepublikańska i katolicka prawica walczyła z republikańską, często antyklerykalną lewicą.

Jednak antyjudaizm, a później antysemityzm już dawno znalazł swoją przestrzeń na lewicy.

Myśliciele o ambiwalentnych uczuciach

Voltaire, Marks, Proudhon również, kierowani głębokimi uczuciami antyreligijnymi, choć nie można jeszcze mówić w tamtym czasie o antysemityzmie, gdyż byłoby to anachroniczne, wypowiadali słowa pełne nienawistnych uprzedzeń wobec Żydów i judaizmu.

Pod koniec XIX wieku Jean Jaurès (przywódca francuskiego ruchu socjalistycznego – przyp. red.), zanim stanął po stronie Zoli i dreyfusardów, zaatakował „rasę żydowską, skupioną, zapalczywą, podstępną, zawsze ogarniętą swego rodzaju gorączką zysku” (1898, przemówienie w Tivoli). Historia ta jest dobrze udokumentowana przez Léona Poliakova w jego Histoire de l’antisémitisme. Po eksterminacji Żydów w Europie przez nazistów nienawiść do Żydów, która do tej pory była kwestią opinii, stała się przestępstwem i można było oczekiwać, że ogólnie zaniknie, a na lewicy w szczególności. Tak się jednak nie stało.

Po pierwsze, niektórzy francuscy komuniści w połowie XX wieku byli na nią otwarci, choćby tylko po to, by walczyć z Léonem Blumem czy Pierre’em Mendès-France’em, lub też w mniej lub bardziej ślepej zgodzie z „Partią”, która sama była na moskiewskiej smyczy. Józef Stalin od dawna bowiem żywił nienawiść do Żydów. Dyktator zakończył życie, oskarżając w majakach swoich żydowskich lekarzy o spiskowanie przeciwko niemu – „białe fartuchy”, jak ich nazywał – czyli jego lekarze zawdzięczali życie tylko temu, że umarł w marcu 1953 roku. W bloku wschodnim antysemityzm nie był zresztą nowością. W 1968 r. polski przywódca Władysław Gomułka zmusił większość ostatnich Żydów w Polsce do opuszczenia kraju w ramach kampanii antysemickiej.

Oprócz tych spektakularnych haseł istniało jeszcze bardziej subtelne bagatelizowanie żydowskiej specyfiki niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, co było widoczne w prezentowaniu zwiedzającym aż do lat 80. kilku pawilonów krajów imperium sowieckiego tak, jak gdyby eksterminacja ludzi nie spotkała ich jako Żydów. Jak przypomina nam Valérie Igounet, negacjonizm nie był monopolem skrajnej prawicy.

Punkt zwrotny pod koniec lat 60.

Antysemityzm lewicy we Francji, obarczony uprzedzeniami łączącymi Żydów z pieniędzmi i kapitałem, a także z władzą medialną, nabrał prawdziwego znaczenia dopiero pod koniec lat 60. XX wieku. Zjawisko to stało się jeszcze bardziej widoczne w związku z kwestią izraelsko-palestyńską, która zyskała wówczas szczególny rozmach i znaczenie w relacjach międzynarodowych.

Początkowo to skrajna lewica uległa antysemickiej pokusie, poprzez identyfikację z ruchem palestyńskim. Jednak atak terrorystyczny w Monachium w 1972 r., w którym komando „Czarnego Września” zamordowało kilku izraelskich sportowców biorących udział w igrzyskach olimpijskich, ostudził najbardziej nienawistny lewicowy zapał.

W szczególności zaś wydarzenie to dało początek nowej świadomości w skrajnie lewicowej, francuskiej partii Gauche prolétarienne, co z pewnością przyczyniło się do odrzucenia terroryzmu przez ten ruch, a ostatecznie do jego samorozwiązania, mimo że Jean Paul Sartre ogłosił miesiąc po ataku w