Wyluzuj, kobieto! - Katarzyna Grochola - ebook + audiobook + książka

Wyluzuj, kobieto! ebook

Katarzyna Grochola

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

99 osób interesuje się tą książką

Opis

Nie sztuką jest zatrzymać upływ czasu. Sztuką jest wyluzować w każdym wieku.

Katarzyna Grochola, dorastające dzieci i nadopiekuńcze matki. Uzdrawiająca opowieść o dystansie, którego wszyscy potrzebujemy nabrać. Pora dać sobie odetchnąć!

W życiu matki nadchodzi taka chwila, gdy musi zmierzyć się z największym przeciwnikiem – utratą kontroli. U Wiki ta utrata przybrała postać Agaty – narzeczonej syna, Piotrusia. Przecież to matka jest najważniejsza, to ona najlepiej o wszystko zadba. Wyluzować? Nigdy w życiu!

Czy chodzi o wieczne ogarnianie nieogarniętego życia rodzinnego? Czy może pępowinę, która oplata wszystkich dookoła? Czy o – narzucane nierzadko przez samą siebie – konwenanse i ograniczenia?

Mistrzyni polskiej literatury obyczajowej mówi: czas dojrzeć, spuścić z łańcucha i się śmiać. Ile jest w Tobie z Wiki, ile z Grocholi, ile z matki Polki? Przestań gryźć się w język i usłysz: wyluzuj!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 245

Oceny
4,6 (4574 oceny)
3298
829
305
111
31
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sarna170

Całkiem niezła

Było kilka zabawnych momentów… Zmęczyła mnie ta książka. Być może to „zasługa” czytającej ją autorki.
Aga9001

Z braku laku…

Nie byłam w stanie dojść do połowy... ani śmieszne, ani straszne. Na pewno męczące
61
Han_Mar

Całkiem niezła

Zabawna ale za mocno chaotyczna. mnogość wątków powoduje że trudno się skupić. Takie trochę rozważania Pani w średnim wieku, dygresje, czasem zabawne, czasem mniej. Wtrącenia z każdej dziedziny. Dla mnie za dużo wszystkiego- na niekorzyść.
51
joanna_scz

Z braku laku…

Książka nawet niezła, ale niech nie czyta jej autorka! Nie da się tego audiobooka słuchać.
41
Marze_na

Całkiem niezła

Ogólnie lubię Grochole, ale ta książka mnie w ogóle nie porwała. Trochę ją zmęczyłam.
41

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: ANITA KA­SPE­REK
Ze­spół re­dak­cyjno-ko­rek­tor­ski: HEN­RYKA SA­LAWA, MA­RIA ROLA, ANNA PO­INC-CHRA­BĄSZCZ, KRY­STYNA ZA­LE­SKA
Opra­co­wa­nie gra­ficzne: Pa­weł Pan­cza­kie­wicz / PAN­CZA­KIE­WICZ ART.DE­SIGN
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by Anna Ka­ta­rzyna Gro­chola © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07962-1
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Do­ro­słym Dzie­ciom i ich Mat­kom

de­dy­kuję.

PS I może Oj­com też.

Mój syn.

Moje je­dyne dziecko.

Mój chłop­czyk. Moja myszka. Mój Pio­truś. Moje ko­cha­nie. Mój cia­puś. Mój kró­le­wicz ma­lutki. Mój kró­li­czek. Mój cza­ruś. Moja po­cieszka. Ry­cerz ma­musi.

Ko­chasz mnie naj­bar­dziej na świe­cie?

Naj­bar­dziej.

A kogo ko­cha­łaś naj­bar­dziej, jak mnie nie było?

Cie­bie.

Jak mnie nie było!!!

Cie­bie, bo cze­ka­łam na cie­bie.

Jak będę do­ro­sły, to się z tobą oże­nię...

Ta­tu­siu, jak będę do­ro­sły, to się oże­nię z mamą!

Do­brze, ko­cha­nie.

*

Tak wła­śnie czło­wieka się robi w ko­nia. Po tych wszyst­kich de­kla­ra­cjach, że je­steś je­dyną ko­bietą w jego ży­ciu, nad­cho­dzi mo­ment, kiedy sły­szysz w słu­chawce:

– Chciał­bym ofi­cjal­nie przy was oświad­czyć się Aga­cie, co wy na to? Tak so­bie po­my­śla­łem, że w nie­dzielę, kiedy przyj­dziemy na obiad, tylko, mamo, zrób coś do­brego...

Od­biera mi od­dech.

– ...my przy­nie­siemy cia­sto, to bę­dzie wła­ściwy mo­ment. Jej ro­dzice są w An­glii, to i tak nie mo­gliby przy­je­chać, a ja chcę, żeby to była nie­spo­dzianka, do­brze?

Nie­spo­dzianka!!! Dla niej??? To jest nie­spo­dzianka dla mnie!!!

– Ale wiesz, taka for­malna... żeby wie­działa, że to na po­waż­nie. No i że­by­ście się nie wy­dali, że wie­cie, po co przy­szli­śmy. Mamo... Mamo? Halo, je­steś tam? Mamo!!!

– Je­stem – w końcu wy­du­szam z sie­bie. – A to nie­spo­dzianka!

– Prawda? – ra­duje się Piotr na dru­gim końcu mia­sta. – Może nie mów ta­cie, bo on się wy­gada.

– A to nie­spo­dzianka – po­wta­rzam. Już tak kie­dyś mia­łam, taki ka­ta­ryn­kowy tryb.

– No wła­śnie. I ku­pi­łem pier­ścio­nek – cie­szy się jak dziecko.

Prze­ły­kam ślinę i po­ły­kam ra­zem z nią zda­nie: a to nie­spo­dzianka.

– Sam?

– No prze­cież Agaty się nie mo­głem po­ra­dzić! – stro­fuje mnie le­ciutko. – Ale ładny wy­bra­łem.

Mo­głeś się ze mną skon­sul­to­wać.

Ja je­stem twoją matką!

I ni­gdy bym do tego nie do­pu­ściła!

– To do­brze. No, to cze­kamy na was w nie­dzielę! – Sta­ram się nadać swo­jemu gło­sowi we­soły, pe­łen szczę­śli­wo­ści i na­dziei na przy­szłe cu­downe ży­cie Pio­tru­sia z Agatą – ton.

Nie­stety, brzmi to mniej wię­cej tak, jak­bym mó­wiła, że w nie­dzielę na pewno bę­dzie trzę­sie­nie ziemi. Ja­kieś sie­dem, osiem stopni, nie wię­cej, i to tuż pod na­szym miesz­ka­niem.

– Ca­łu­ski – dźwię­czy jak dzwon głos mo­jego syna, mo­jej dro­binki, mo­jego dzie­ciaczka, mo­jego ry­ce­rzyka, mo­jego! po pro­stu syna!

– Pa!

Roz­łą­czam się i sia­dam na krze­śle w kuchni.

To ko­niec.

Już.

Tak na­gle.

Jest po wszyst­kim.

Nie­spo­dzie­wa­nie. Bez uprze­dze­nia. Bez ja­kich­kol­wiek zna­ków ostrze­gaw­czych moje dziecko, mój chło­piec, za­miast doj­rzeć w at­mos­fe­rze zro­zu­mie­nia i kom­fortu, rzuca się w nie­bez­pieczny wir ży­cia z obcą ko­bietą, bez przy­go­to­wa­nia, bez od­po­wied­nich na­rzę­dzi gwa­ran­tu­ją­cych mu prze­trwa­nie, bez ro­dzi­ców, na któ­rych za­wsze mógł li­czyć, bez...

– O Boże, Boże – wy­rywa mi się nie­po­trzeb­nie, bo wła­śnie Pa­weł sta­nął w drzwiach kuchni.

– Coś przy­pa­li­łaś? Znowu?

Pa­weł jest moim mę­żem od dwu­dzie­stu sze­ściu lat. I oj­cem Pio­tru­sia. Nie tylko tym, który go wy­cho­wał, ale rów­nież tym ma­ją­cym z nim po­łą­cze­nie ge­ne­tyczne, co, jak wiemy, po­twier­dza się w dzie­więć­dzie­się­ciu pro­cen­tach.

– Piotr chce się oświad­czyć Aga­cie u nas na obie­dzie w nie­dzielę! – wy­rzu­cam z sie­bie, za­nim zdą­ży­łam so­bie przy­po­mnieć, że Pio­truś pro­sił o dys­kre­cję.

Pa­weł nie­stety nie po­trafi trzy­mać ję­zyka za zę­bami.

– Ooo – mówi. – A co przy­pa­li­łaś?

Tak jest.

Mój mąż od dwu­dzie­stu sze­ściu lat mnie nie ro­zu­mie. To, co dla mnie jest ka­ta­strofą, dla niego jest ła­god­nym przej­ściem z jed­nego stanu w drugi. Nie po­trafi mi to­wa­rzy­szyć w naj­gor­szych mo­men­tach mo­jego ży­cia.

To ja no­si­łam na­szego synka pod ser­cem! To ja mu­sia­łam prze­żyć po­ród! Męż­czy­zna za­wsze od wszyst­kiego umywa ręce!

*

Boże mój! Jak szybko to mi­nęło! Jak ży­cie po­trafi za­ska­ki­wać! Prze­cież nic nie za­po­wia­dało tego, co po­tem na­stą­piło!

*
Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki