Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
99 osób interesuje się tą książką
Nie sztuką jest zatrzymać upływ czasu. Sztuką jest wyluzować w każdym wieku.
Katarzyna Grochola, dorastające dzieci i nadopiekuńcze matki. Uzdrawiająca opowieść o dystansie, którego wszyscy potrzebujemy nabrać. Pora dać sobie odetchnąć!
W życiu matki nadchodzi taka chwila, gdy musi zmierzyć się z największym przeciwnikiem – utratą kontroli. U Wiki ta utrata przybrała postać Agaty – narzeczonej syna, Piotrusia. Przecież to matka jest najważniejsza, to ona najlepiej o wszystko zadba. Wyluzować? Nigdy w życiu!
Czy chodzi o wieczne ogarnianie nieogarniętego życia rodzinnego? Czy może pępowinę, która oplata wszystkich dookoła? Czy o – narzucane nierzadko przez samą siebie – konwenanse i ograniczenia?
Mistrzyni polskiej literatury obyczajowej mówi: czas dojrzeć, spuścić z łańcucha i się śmiać. Ile jest w Tobie z Wiki, ile z Grocholi, ile z matki Polki? Przestań gryźć się w język i usłysz: wyluzuj!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 245
Dorosłym Dzieciom i ich Matkom
dedykuję.
PS I może Ojcom też.
Mój syn.
Moje jedyne dziecko.
Mój chłopczyk. Moja myszka. Mój Piotruś. Moje kochanie. Mój ciapuś. Mój królewicz malutki. Mój króliczek. Mój czaruś. Moja pocieszka. Rycerz mamusi.
Kochasz mnie najbardziej na świecie?
Najbardziej.
A kogo kochałaś najbardziej, jak mnie nie było?
Ciebie.
Jak mnie nie było!!!
Ciebie, bo czekałam na ciebie.
Jak będę dorosły, to się z tobą ożenię...
Tatusiu, jak będę dorosły, to się ożenię z mamą!
Dobrze, kochanie.
Tak właśnie człowieka się robi w konia. Po tych wszystkich deklaracjach, że jesteś jedyną kobietą w jego życiu, nadchodzi moment, kiedy słyszysz w słuchawce:
– Chciałbym oficjalnie przy was oświadczyć się Agacie, co wy na to? Tak sobie pomyślałem, że w niedzielę, kiedy przyjdziemy na obiad, tylko, mamo, zrób coś dobrego...
Odbiera mi oddech.
– ...my przyniesiemy ciasto, to będzie właściwy moment. Jej rodzice są w Anglii, to i tak nie mogliby przyjechać, a ja chcę, żeby to była niespodzianka, dobrze?
Niespodzianka!!! Dla niej??? To jest niespodzianka dla mnie!!!
– Ale wiesz, taka formalna... żeby wiedziała, że to na poważnie. No i żebyście się nie wydali, że wiecie, po co przyszliśmy. Mamo... Mamo? Halo, jesteś tam? Mamo!!!
– Jestem – w końcu wyduszam z siebie. – A to niespodzianka!
– Prawda? – raduje się Piotr na drugim końcu miasta. – Może nie mów tacie, bo on się wygada.
– A to niespodzianka – powtarzam. Już tak kiedyś miałam, taki katarynkowy tryb.
– No właśnie. I kupiłem pierścionek – cieszy się jak dziecko.
Przełykam ślinę i połykam razem z nią zdanie: a to niespodzianka.
– Sam?
– No przecież Agaty się nie mogłem poradzić! – strofuje mnie leciutko. – Ale ładny wybrałem.
Mogłeś się ze mną skonsultować.
Ja jestem twoją matką!
I nigdy bym do tego nie dopuściła!
– To dobrze. No, to czekamy na was w niedzielę! – Staram się nadać swojemu głosowi wesoły, pełen szczęśliwości i nadziei na przyszłe cudowne życie Piotrusia z Agatą – ton.
Niestety, brzmi to mniej więcej tak, jakbym mówiła, że w niedzielę na pewno będzie trzęsienie ziemi. Jakieś siedem, osiem stopni, nie więcej, i to tuż pod naszym mieszkaniem.
– Całuski – dźwięczy jak dzwon głos mojego syna, mojej drobinki, mojego dzieciaczka, mojego rycerzyka, mojego! po prostu syna!
– Pa!
Rozłączam się i siadam na krześle w kuchni.
To koniec.
Już.
Tak nagle.
Jest po wszystkim.
Niespodziewanie. Bez uprzedzenia. Bez jakichkolwiek znaków ostrzegawczych moje dziecko, mój chłopiec, zamiast dojrzeć w atmosferze zrozumienia i komfortu, rzuca się w niebezpieczny wir życia z obcą kobietą, bez przygotowania, bez odpowiednich narzędzi gwarantujących mu przetrwanie, bez rodziców, na których zawsze mógł liczyć, bez...
– O Boże, Boże – wyrywa mi się niepotrzebnie, bo właśnie Paweł stanął w drzwiach kuchni.
– Coś przypaliłaś? Znowu?
Paweł jest moim mężem od dwudziestu sześciu lat. I ojcem Piotrusia. Nie tylko tym, który go wychował, ale również tym mającym z nim połączenie genetyczne, co, jak wiemy, potwierdza się w dziewięćdziesięciu procentach.
– Piotr chce się oświadczyć Agacie u nas na obiedzie w niedzielę! – wyrzucam z siebie, zanim zdążyłam sobie przypomnieć, że Piotruś prosił o dyskrecję.
Paweł niestety nie potrafi trzymać języka za zębami.
– Ooo – mówi. – A co przypaliłaś?
Tak jest.
Mój mąż od dwudziestu sześciu lat mnie nie rozumie. To, co dla mnie jest katastrofą, dla niego jest łagodnym przejściem z jednego stanu w drugi. Nie potrafi mi towarzyszyć w najgorszych momentach mojego życia.
To ja nosiłam naszego synka pod sercem! To ja musiałam przeżyć poród! Mężczyzna zawsze od wszystkiego umywa ręce!
Boże mój! Jak szybko to minęło! Jak życie potrafi zaskakiwać! Przecież nic nie zapowiadało tego, co potem nastąpiło!