Zaradnik życiowy. Jak zrobić idealny makijaż, ogarnąć zdalną pracę i skomponować deskę serów oraz 152 inne porady ekspertów od wszystkiego - Erin Zammett Ruddy - ebook

Zaradnik życiowy. Jak zrobić idealny makijaż, ogarnąć zdalną pracę i skomponować deskę serów oraz 152 inne porady ekspertów od wszystkiego ebook

Erin Zammett Ruddy

3,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jeśli marzysz o tym, by na co dzień działać sprawniej i tym samym ułatwić sobie życie, to koniecznie zajrzyj do tej książki.

Każdy z nas ma takie obszary swojego życia, które sprawiają, że czujemy się zdezorganizowani, nieprzygotowani lub zestresowani. Od stworzenia spokojnej porannej rutyny po przygotowanie się na błogi sen i wszystko co pomiędzy istnieją proste i sprawdzone sposoby, by wykonać to łatwiej i skuteczniej.

Dzięki ponad stu pięćdziesięciu instrukcjom zawartym w tej książce – opisanym w postaci zrozumiałych, łatwych do wykonania kroków – stawisz czoło każdemu zadaniu z większą pewnością siebie, a pozytywne nastawienie będzie ci towarzyszyło przez cały dzień.

Każdy rozdział tej publikacji jest pełen szybszych, mądrzejszych i sprawniejszych sposobów załatwiania codziennych spraw. Nagroda: więcej czasu, mniej frustracji i zadowolenie z dobrze wykonanego zadania.

Autorka zwróciła się do ekspertów, aby wyjaśnili krok po kroku, jak zrobić coś lepiej.Z książki dowiesz się między innymi, jak:

  • skutecznie pracować z domu,
  • utrzymać rośliny doniczkowe przy życiu,
  • najlepiej złożyć prześcieradło,
  • skomponować deskę serów,
  • uporządkować skrzynkę mailową,
  • uprasować koszulę
  • i wiele, wiele innych…

Zaradnik życiowy to niezbędnik dla tych, którzy chcą się zorganizować, pracować wydajniej i skuteczniej się zrelaksować.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 295

Oceny
3,0 (6 ocen)
1
1
2
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wpro­wa­dze­nie

Od dwu­dzie­stu lat piszę arty­kuły do naj­waż­niej­szych cza­so­pism life­style’owych, w któ­rych dzielę się z czy­tel­nicz­kami pora­dami naj­lep­szych eks­per­tów i eks­per­tek na każdy temat. Znaj­dziesz w nich receptę na udane spo­tka­nie biz­ne­sowe i prze­pis na ide­al­nego bur­gera, a także wska­zówki, jak popro­sić szefa o pod­wyżkę, part­nera o prze­strzeń w związku, a sąsiada o demon­taż deko­ra­cji bożo­na­ro­dze­nio­wych w marcu. (Na mar­gi­ne­sie: powyż­sze kwe­stie poru­szam też w książce, z wyjąt­kiem tej doty­czą­cej świą­tecz­nych ozdób – w tym przy­padku naj­le­piej odpu­ścić, to sprawa zbyt deli­katna). Uwiel­biam roz­ma­wiać z ludźmi, któ­rzy naprawdę znają się na rze­czy, nie­za­leż­nie od tego, o jaką rzecz cho­dzi (o orga­ni­za­cję biura? Tak! Pie­lę­gno­wa­nie traw­nika? Pew­nie! Ide­alną fry­zurę? Bez dwóch zdań!). I umiem to wszystko opi­sać w przy­stępny spo­sób, bo chcę, aby każdy mógł wyko­rzy­stać tę wie­dzę w swoim życiu, a naj­lepsi eks­perci nie zawsze stą­pają po ziemi z nami, malucz­kimi, któ­rzy aku­rat nie mają pod ręką chu­sty sero­war­skiej albo – dajmy na to – mopa. Potra­fię posta­wić się w sytu­acji czy­tel­ni­czek, bo prze­cież sama nią jestem. Ow­szem, nawet wtedy, gdy cho­dzi o prze­pa­ko­wa­nie zawar­to­ści całej spi­żarni do sło­ików ozna­ko­wa­nych pięk­nymi ety­kiet­kami. Czy kie­dy­kol­wiek to zro­bię? Mało praw­do­po­dobne. Czy chcę o tym poczy­tać? No pew­nie!

Po cóż więc pod­ję­łam się napi­sa­nia tej książki? Bo jej potrze­buję. Dla mojego ojca, byłego kon­tro­lera lotów, takie rze­czy jak porzą­dek, listy kon­tro­lne oraz dewiza „zrób to dobrze za pierw­szym razem” były nie­zmier­nie ważne, zanim jesz­cze stały się modne. W dzie­ciń­stwie, gdy nad­cho­dziła wio­sna i ojciec odsła­niał basen, razem z sio­strami poma­ga­ły­śmy mu osu­szać i skła­dać plan­dekę. Była to długa, meto­dyczna męka obej­mu­jąca osiem­na­ście kro­ków i nie­unik­nione ćwi­cze­nia prze­ciw­po­ża­rowe („Szybko! Ścią­gamy z traw­nika! Bo się trawa zapa­rzy!”). Któ­raś z nas zawsze zaczy­nała bia­do­lić, dla­czego nie możemy po pro­stu zro­lo­wać tej płachty i cześć. W odpo­wie­dzi pio­ru­no­wał nas wzro­kiem. A gdy nad­cho­dziła jesień i wycią­ga­li­śmy z szopy nie­ska­zi­telną, nie­za­ple­śnianą plan­dekę, ojciec pro­mie­niał dumą i pouczał nas, że nie robi się nic na pół gwizdka. Ten czło­wiek jest sku­teczny, zor­ga­ni­zo­wany i więk­szość rze­czy naprawdę robi wyjąt­kowo dobrze. W wieży kon­troli lotów nie był od lat osiem­dzie­sią­tych, ale wciąż pod­cho­dzi do każ­dego zada­nia tak, jakby w jego rękach spo­czy­wał los samo­lotu peł­nego ludzi. Nie trzeba doda­wać, że kiedy się w coś anga­żuje, to nie ma zmi­łuj, ale dobrze do niego zadzwo­nić, jeśli się wahasz z jakąś decy­zją (tak jak ja mniej wię­cej codzien­nie).

Chcia­ła­bym móc powie­dzieć, że wchło­nę­łam jego metody i przez całe dzie­ciń­stwo dba­łam, aby moje łóżko było codzien­nie wzo­rowo zasłane, wszyst­kie punkty na liście obo­wiąz­ków odha­czone, a klu­cze zawsze odło­żone na miej­sce. Tak nie było. Ojcow­skie upodo­ba­nie do pre­cy­zji udzie­liło mi się w nie­wiel­kim stop­niu, a mat­czyny talent do pra­nia – wcale. Gdy­bym miała przez chwilę poba­wić się w psy­cho­loga, powie­dzia­ła­bym, że kiedy rodzic z góry zakłada, że wszystko robisz źle – „Tak chcesz prze­kroić tego baj­gla?”, „Walizki nie pakuje się w ten spo­sób!”, „Naprawdę zjeż­dżasz z auto­strady zjaz­dem 42, Erin? Tam masz czer­wone świa­tło przez minutę i czter­dzie­ści pięć sekund. Zmie­rzy­łem!” – to w końcu prze­sta­jesz się wysi­lać i wystar­czy ci „wszystko jedno jak, byle było”.

Teraz, kiedy mam czter­dzie­ści dwa lata, czę­sto mi się zda­rza, że w poło­wie jakiejś czyn­no­ści (opróż­nia­nia zmy­warki, zbie­ra­nia okrusz­ków z blatu, ruga­nia męża za to kru­sze­nie) przy­ła­puję się na myśli, że prze­cież muszą być na to wszystko lep­sze spo­soby. I są! Zaraz o nich prze­czy­tasz. Jak wiele osób, marzę, aby na co dzień dzia­łać spraw­niej i mniej się stre­so­wać. Pra­gnę tego tym moc­niej, im życie staje się bar­dziej skom­pli­ko­wane. Kie­dyś potra­fi­łam się szwen­dać po skle­pie spo­żyw­czym przez czter­dzie­ści pięć minut (chru­piąc pie­czone chipsy Lay’s, rzecz jasna) i zapo­mnieć o kupie­niu dwóch z sied­miu rze­czy, po które przy­szłam, a wyda­wało mi się, że roz­sąd­nie zarzą­dzam swoim cza­sem. Już tak nie robię – z wielu powo­dów, choć głów­nie dla­tego, że teraz mam troje dzieci i gdy­bym nie dzia­łała spraw­niej, to chyba zgi­nę­ła­bym pod górą pra­nia, zanim zdą­ży­ła­bym zapy­tać: „Skoro umy­łeś zęby, to dla­czego twoja szczo­teczka jest sucha?!”. A przy­naj­mniej tak mi się zdaje.

W rze­czy­wi­sto­ści wszystko, co robimy w ciągu dnia, powin­ni­śmy robić w okre­ślo­nej kolej­no­ści, bo dzięki temu osią­gniemy mak­sy­malne rezul­taty przy mini­mal­nym wysiłku. Warto też poznać różne sztuczki i wska­zówki, aby lepiej zadbać o serce i umysł, czego na stu­diach nie uwa­ża­łam nawet za umie­jęt­ność życiową (ale wtedy myśla­łam jesz­cze, że płyn do zmięk­cza­nia tka­nin to deter­gent, więc cóż się dzi­wić). Więk­szość z nas (w tym ja!) brnie przez swoje zapra­co­wane życie, nie zwra­ca­jąc uwagi na to, jak prze­cho­dzimy od jed­nego zada­nia do dru­giego. Ale ta książka nie będzie cię wpę­dzać w poczu­cie winy ani wma­wiać ci, że metody, które sto­su­jesz od zawsze, są do niczego. Bo praw­do­po­dob­nie wcale tak nie jest. Moż­liwe jed­nak, że nie są to roz­wią­za­nia naj­sku­tecz­niej­sze i naj­wy­daj­niej­sze.

Zaraz, zaraz, ale czy nie można po pro­stu wygu­glo­wać sobie odpo­wied­niego spo­sobu na zro­bie­nie… cze­go­kol­wiek? Jasne, że tak. Ja tak robi­łam. Wystar­czy wpi­sać „jak wypra­so­wać koszulę”, a wysko­czy milion wyni­ków. (Nie prze­sa­dzam – przed chwilą to spraw­dzi­łam). I wła­śnie dla­tego ta książka jest potrzebna. Kto ma czas prze­glą­dać te wszyst­kie czę­sto ze sobą sprzeczne tre­ści, żeby wybrać odpo­wiedź godną zaufa­nia? Naprawdę trzeba oglą­dać sied­mio­mi­nu­tową instruk­cję pra­so­wa­nia na YouTu­bie? A co, jeśli… O, popatrz! Cele­brytki bez maki­jażu! I już wpa­dasz w otchłań komen­ta­rzy na Insta­gra­mie Kim Kar­da­shian. Jasne, to się zda­rza każ­demu, ale czy nie cho­dziło ci o to, żeby dzia­łać wydaj­niej?! Nie­spo­dzianka: szu­ka­nie porad w inter­ne­cie może pochła­niać mnó­stwo czasu. A w pakie­cie dosta­niesz pięt­na­ście reklam żela­zek, które zaraz ci się wyświe­tlą.

Dla­tego zwró­ci­łam się do eks­per­tów – naj­lep­szych z naj­lep­szych w swo­ich dzie­dzi­nach – aby wyja­śnili krok po kroku, jak zro­bić coś lepiej. Nie­które rze­czy zawsze zbi­jały mnie z tropu: jak utrzy­mać roślinę donicz­kową przy życiu, jak zatan­ko­wać na sta­cji ben­zy­no­wej (tam, gdzie dora­sta­łam, samo­dzielne tan­ko­wa­nie było zabro­nione, więc się nie śmiej­cie), jak przed­sta­wić sobie dwie osoby przez e-mail (dla­czego to zawsze jest takie krę­pu­jące?). A do tego te wszyst­kie men­talne i emo­cjo­nalne umie­jęt­no­ści, które powin­ni­śmy mieć w swoim reper­tu­arze – jak się komu­ni­ko­wać życz­li­wie z samą sobą, jak wziąć uspo­ka­ja­jący oddech, jak się przy­wi­tać ze zna­jomą w pociągu, żeby nie musieć się do niej dosia­dać. Każdy roz­dział tej książki aż pęka w szwach od szyb­szych, mądrzej­szych i spraw­niej­szych spo­so­bów zała­twia­nia codzien­nych spraw. Nagroda: wię­cej czasu, mniej fru­stra­cji i zado­wo­le­nie z dobrze wyko­na­nego zada­nia. A także radość i (masz rację, tato) duma pły­nąca z faktu, że zro­biło się coś, jak należy, nawet jeśli jest to coś tak pro­stego jak opróż­nie­nie zmy­warki czy prze­cho­wy­wa­nie plan­deki na basen. Nie cho­dzi o zwy­kłe odfaj­ko­wa­nie przy­ziem­nych obo­wiąz­ków, żeby czym prę­dzej móc wró­cić do praw­dzi­wego życia (albo serialu na Net­flik­sie), cho­dzi o to, żeby zwol­nić tempo i zająć się tymi drob­nymi spra­wami jak trzeba. Bo praw­dziwe życie składa się wła­śnie z zaku­pów w spo­żyw­czaku, pisa­nia e-maili i gło­wie­nia się nad tym, kto ma pierw­szeń­stwo na skrzy­żo­wa­niu rów­no­rzęd­nym z czte­rema zna­kami stop.

Dzięki ponad stu pięć­dzie­się­ciu instruk­cjom zawar­tym w tej książce – opi­sa­nym w postaci zro­zu­mia­łych, łatwych do wyko­na­nia kro­ków – sta­wisz czoło każ­demu zada­niu z więk­szą pew­no­ścią sie­bie, a pozy­tywne nasta­wie­nie będzie ci towa­rzy­szyło przez cały dzień. Wię­cej osią­gniesz, mniej się nakl­niesz. I nie trzeba będzie dzwo­nić do mamy za każ­dym razem, kiedy popla­misz jedwabną koszulę. Któż by nie chciał wypeł­nić dnia takimi suk­ce­sami? A nie­które z tych porad są wręcz genialne. Nie chcę wyol­brzy­miać, ale dzień, w któ­rym dowie­dzia­łam się, jak szybko okre­ślić, po któ­rej stro­nie auta znaj­duje się bak, był dla mnie praw­dzi­wym świę­tem (tę rewe­la­cję znaj­dziesz w roz­dziale dru­gim).

W niniej­szej książce posta­no­wi­łam się sku­pić na pod­sta­wo­wych umie­jęt­no­ściach życio­wych przy­dat­nych dla więk­szo­ści ludzi w ciągu zwy­kłego tygo­dnia, bo po co ktoś miałby się uczyć, jak poma­lo­wać łazienkę lub przy­go­to­wać obiad na Święto Dzięk­czy­nie­nia, jeśli jesz­cze nie poznał naj­lep­szego spo­sobu na zasła­nie łóżka? Opi­sane są tu czyn­no­ści, któ­rych wyko­na­nie możesz udo­sko­na­lić dzięki drob­nym mody­fi­ka­cjom, takie, które czę­sto powta­rzamy, ale rzadko zada­jemy sobie pyta­nie: „Chwila, czy aby na pewno dobrze to robię?”. Może warto by odświe­żyć podej­ście do niektó­rych prac domo­wych? Czy tylko ja tak mam?

Roz­działy uło­ży­łam w takiej kolej­no­ści, w jakiej możesz potrze­bo­wać opi­sa­nych w nich umie­jęt­no­ści w ciągu dnia. Od wsta­wa­nia z łóżka, szy­ko­wa­nia się i spo­koj­nego wyj­ścia z domu poprzez orga­ni­za­cję efek­tyw­nego dnia pracy i wyboru cze­goś odpo­wied­niego na lunch aż po wska­zówki, jak bez­bo­le­śnie pora­dzić sobie z pra­cami w domu i ogro­dzie, ugo­to­wać obiad (co, znowu?!) i przy­go­to­wać się do snu. Są też roz­działy, z któ­rych dowiesz się, jak dbać o psy­chikę i emo­cje, a także o rela­cje z innymi (ow­szem, pro­duk­tywne kłót­nie z part­ne­rem to jedna z umie­jęt­no­ści życio­wych).

I jesz­cze coś. Pew­nie zda­rzyło ci się, że jakaś blo­gerka kuli­narna sku­siła cię obiet­nicą prze­pisu na naj­lep­szą tartę cytry­nową na świe­cie, a po klik­nię­ciu w link wyświe­tliła ci się dłu­ga­śna opo­wieść o wiej­skim domku jej babci cio­tecz­nej oraz prze­pysz­nym limon­cello, które pijała pod­czas roku spę­dzo­nego w Toska­nii, a ty pomy­śla­łaś: „no i gdzie, do cho­lery, jest ten prze­pis?!”. Otóż w tej książce wszystko masz na wycią­gnię­cie ręki. Żad­nego klu­cze­nia ani przy­dłu­gich wyja­śnień, przez które prze­bie­gasz wzro­kiem, żeby dojść do sedna. Dosta­jesz opis w punk­tach, jak zro­bić to czy tamto, i po opa­no­wa­niu danej umie­jęt­no­ści, możesz odtań­czyć swój suk­ces.

Zarad­nik życiowy możesz prze­czy­tać od deski do deski albo korzy­stać ze spisu tre­ści, żeby zna­leźć to, co jest ci potrzebne w danej chwili. Możesz nawet czy­tać zyg­za­kiem, jeśli chcesz. Obie­cuję, że nie będę kry­ty­ko­wała two­jego spo­sobu czy­ta­nia książki o pra­wi­dło­wych spo­so­bach robie­nia róż­nych rze­czy – o ile obie­casz nie zdra­dzić mojemu ojcu, że na­dal korzy­stam ze zjazdu 42. Za każ­dym, cho­lera, razem.

ROZ­DZIAŁ 1

Obudź się i przy­go­tuj na nowy dzień

PORANNE WSTA­WA­NIE

1. NIE wci­skaj przy­ci­sku drzemki. OPRZYJ SIĘ POKU­SIE.

2. Otwórz oczy (jeśli to trudne, powiedz w myślach: „1–2–3 już!”).

3. Prze­łóż nogi nad kra­wę­dzią łóżka i postaw stopy na ziemi.

4. Weź pięć głę­bo­kich odde­chów.

5. Wypij całą szklankę wody.

6. Wyjdź na dwór, na słońce, jeśli to moż­liwe (albo stań przy oknie – uchyl je, żeby poczuć pro­mie­nie na skó­rze). Na ten krok poświęć naj­le­piej pięt­na­ście minut.

EKS­PERT:

Dr Michael J. Breus, znany też jako „Dok­tor od snu”, jest cenio­nym spe­cja­li­stą w dzie­dzi­nie snu i auto­rem książki Potęga kiedy1.

WYJA­ŚNIE­NIE:

Roz­po­czę­cie dnia od drzemki to naj­gor­sze, co można zro­bić; w ciągu tych sied­miu do dzie­wię­ciu minut ciało nie zapad­nie z powro­tem w głę­boki sen, więc tylko lekko przy­sy­piamy, a w rezul­ta­cie robimy się pół­przy­tomni. Zamiast tego, zanim wsta­niesz, pood­dy­chaj głę­boko, żeby dotle­nić ciało i mózg, dzięki czemu będą dzia­łały na naj­wyż­szych obro­tach. Każ­dej nocy tra­cimy pra­wie litr wody z wydy­cha­nym powie­trzem (cie­kawe, choć tro­chę fuj), więc wypi­ja­jąc szklankę wody, uzu­peł­nisz braki i nawod­nisz orga­nizm. Potem słońce – naj­le­piej przez dzie­sięć do pięt­na­stu minut – które zakręca w mózgu „kurek z mela­to­niną” i roz­wiewa poranną mgłę roze­spa­nia. Aby zmak­sy­ma­li­zo­wać efekty, w ciągu kwa­dransa po prze­bu­dze­niu wyjdź na dwór (bez oku­la­rów prze­ciw­sło­necz­nych). Jeśli słońce jesz­cze nie wze­szło (albo miesz­kasz, powiedzmy, na Wybrzeżu Pół­nocno-Zachod­nim), włącz świa­tło. Tym, czego naj­bar­dziej potrze­bu­jesz rano, jest świa­tło nie­bie­skie – emi­to­wane przez Słońce, żarówki LED, urzą­dze­nia elek­tro­niczne i lampy flu­ore­scen­cyjne. Ewen­tu­al­nie możesz sie­dzieć lub pra­co­wać przy lam­pie do świa­tłoterapii, czyli urzą­dze­niu naśla­du­ją­cym jasne świa­tło sło­neczne.

Bonus

Chcesz oży­wić się jesz­cze bar­dziej? Jeśli bie­rzesz poranny prysz­nic, pod koniec powoli zmniej­szaj tem­pe­ra­turę wody. Nie musi być lodo­wata, ale powinna wywo­łać lekki dreszcz. Poprawi to ukrwie­nie ciała, a cie­bie orzeźwi. I to zdrowo!

ZACZNIJ KAŻDY DZIEŃ Z POZY­TYW­NYM NASTA­WIE­NIEM

1. Zaraz po prze­bu­dze­niu wypisz trzy rze­czy, za które jesteś wdzięczna (bądź kon­kretna i nie pisz po pro­stu „za sło­neczny dzień”, choć jak naj­bar­dziej możesz być za niego wdzięczna). Trzy­maj swój dzien­nik przy łóżku, żeby uła­twić sobie sprawę.

2. Opisz coś wspa­nia­łego, co stało się w ciągu ostat­niej doby – może to być coś wiel­kiego albo jakiś dro­biazg, ale powta­rzam: bądź kon­kretna.

3. Poćwicz (przez pół godziny, jeśli to moż­liwe).

4. Pomódl się lub pome­dy­tuj.

5. Zrób dla kogoś coś dobrego.

EKS­PERTKA:

Hoda Kotb jest współ­pro­wa­dzącą poran­nego pro­gramu Today i autorką kilku best­sel­le­rów, w tym książki I Really Needed This Today [Wła­śnie tego było mi dziś trzeba], która zawiera 365 inspi­ru­ją­cych i pod­no­szą­cych na duchu sen­ten­cji. Co spra­wia, że Hoda zawsze wygląda na auten­tycz­nie szczę­śliwą? Każ­dego ranka pisze („bazgroli”) w swoim dzien­niku, żeby przy­po­mnieć sobie, jaką jest far­ciarą.

WYJA­ŚNIE­NIE:

Kiedy po prze­bu­dze­niu zaczniesz dzień od zapi­sa­nia trzech dobrych rze­czy i jed­nego wspa­nia­łego wyda­rze­nia – zamiast bur­czeć „O Boże…” i przy­po­mi­nać sobie o czymś, co przy­gnę­biło cię poprzed­niego dnia albo co masz do zro­bie­nia póź­niej – naprawdę zmieni się twój spo­sób myśle­nia. Spra­wisz, że cały dzień sta­nie się dobrym dniem. Naj­sku­tecz­niej­sze są kon­krety, więc nie pisz, że jesteś wdzięczna za wschód słońca i za to, że żyjesz (choć Hoda jest wdzięczna za wszyst­kie takie rze­czy). Lepiej skup się na czymś drob­nym i nama­cal­nym – jak facet, który wczo­raj przy­trzy­mał ci drzwi, choć mógł pozwo­lić, żeby się zatrza­snęły, bo niósł trzy torby. Będzie ci to przy­po­mi­nało o ogrom­nych pokła­dach dobra i życz­li­wo­ści, które cię ota­czają. Wręcz zaczniesz się za nimi roz­glą­dać! No i ćwicz, bo wiesz – endor­finy. Nie musi to być bar­dzo inten­sywny tre­ning, liczy się nawet przej­ście jed­nej prze­cznicy. A jed­nym z naj­lep­szych spo­so­bów na pozby­cie się chan­dry jest zro­bie­nie dla kogoś cze­goś miłego. Wystar­czy dro­biazg, jak dodat­kowy kubek kawy, który kupu­jesz dla kole­żanki z pracy.

Bonus

I dodat­kowy trik na pozy­tywne nasta­wie­nie: Dobra muzyka. Ułóż play­li­stę z utwo­rami, które kochasz, i słu­chaj ich zawsze, kiedy tego potrze­bu­jesz.

POŚCIEL ŁÓŻKO

„Jedną trze­cią życia spę­dzamy w łóżku, więc powin­ni­śmy czuć się w nim dobrze i wygod­nie. A wystar­czą dwie minuty, by spra­wić, że będzie ład­nie wyglą­dało!”

– Ariel Kaye

1. Odsuń koł­drę na bok i stań w nogach łóżka, żeby oce­nić sytu­ację – każ­dego ranka sprawy mogą wyglą­dać nieco ina­czej.

2. Upew­nij się, że prze­ście­ra­dło z gumką jest mocno nacią­gnięte na całej powierzchni łóżka, a wszyst­kie jego kra­wę­dzie są sta­ran­nie wsu­nięte pod mate­rac (poduszki możesz odło­żyć na ławę lub sto­lik, jeśli ci prze­szka­dzają).

3. Jeżeli uży­wasz wierzch­niego prze­ście­ra­dła, unieś je i strzep­nij z każ­dej strony (ruchem falu­ją­cym, jak pod­czas zabawy ze spa­do­chro­nem ani­ma­cyj­nym na WF-ie). Następ­nie wygładź je ręką i zatknij pod mate­rac w taki spo­sób, jak lubisz. Możesz poku­sić się o ufor­mo­wa­nie ide­al­nie rów­nych rogów jak w hotelu lub zro­bić to po domo­wemu. Możesz też w ogóle zre­zy­gno­wać z wierzch­niego prze­ście­ra­dła. (Czę­sto i tak koń­czy skłę­bione w nogach łóżka, więc nie­któ­rzy uwa­żają je za nie­po­trzebne).

4. Mocno strzep­nij koł­drę i sprawdź, czy wszyst­kie cztery rogi znaj­dują się w naroż­ni­kach poszwy, a następ­nie roz­łóż ją równo na łóżku.

5. Jeśli masz dużo podu­szek, nacią­gnij wierzch­nie prze­ście­ra­dło i koł­drę na całą dłu­gość łóżka i sta­ran­nie je wygładź. Jeśli wolisz mniej podu­szek, możesz odwi­nąć prze­ście­ra­dło i koł­drę do jed­nej trze­ciej ich dłu­go­ści, dzięki czemu uzy­skasz ozdobny efekt.

6. Wytrzep poduszki, aby przy­wró­cić im puszy­stość, a następ­nie ułóż je, opie­ra­jąc o wez­gło­wie poduszki w deko­ra­cyj­nych poszew­kach, a zwy­kłe z przodu albo odwrot­nie (jeśli odwi­nę­łaś wierzch­nie prze­ście­ra­dło i koł­drę na zewnątrz, lepiej zakryć podusz­kami odsło­niętą część prze­ście­ra­dła spodniego). Możesz dorzu­cić kilka ozdob­nych jaś­ków.

7. Jeżeli masz narzutę, złóż ją na trzy i połóż w nogach łóżka, w jego poprzek, lewą stroną do dołu, a następ­nie wygładź rękami wszyst­kie zmarszczki.

EKS­PERTKA:

Ariel Kaye jest zało­ży­cielką i pre­ze­ską Para­chute, nowo­cze­snej marki life­style’owej, oraz autorką książki How to Make a House a Home: Cre­ating a Pur­po­se­ful, Per­so­nal Space [Jak zmie­nić miesz­ka­nie w dom. Two­rze­nie prze­my­śla­nej prze­strzeni oso­bi­stej]. Począt­kowo marka Para­chute funk­cjo­no­wała wyłącz­nie w inter­ne­cie, ofe­ru­jąc wyse­lek­cjo­no­waną kolek­cję bie­li­zny poście­lo­wej (nazwa Para­chute, czyli spa­do­chron, inspi­ro­wana była falu­ją­cym ruchem strze­py­wa­nego prze­ście­ra­dła!). Obec­nie w całym USA dzia­łają też sklepy sta­cjo­narne, a ofertę posze­rzono o kolek­cje łazien­kową, meblową i sto­łową oraz arty­kuły dla nie­mow­ląt.

WYJA­ŚNIE­NIE:

W pierw­szej kolej­no­ści zaj­mij się nogami łóżka, bo nic tak czło­wieka nie drażni, jak prze­ście­ra­dło, które w środku nocy zsuwa się z mate­raca albo plą­cze w nogach łóżka. (Spa­łaś jak kamień? Prze­wra­ca­łaś się z boku na bok? Pobo­jo­wi­sko po każ­dej nocy może wyglą­dać ina­czej). Mocne strzep­nię­cie wierzch­niego prze­ście­ra­dła i koł­dry pozwala pozbyć się zagnie­ceń, odświeża pościel i pomaga równo ją roz­ło­żyć. Jeśli uwa­żasz, że im wię­cej podu­szek, tym lepiej (tak jak Ariel), to nie musisz też niczego odwi­jać – cho­dzi o to, żeby zasłane łóżko wyglą­dało ozdob­nie, ale co za dużo, to nie­zdrowo.

Każdy ścieli łóżko tro­chę ina­czej i bar­dzo dobrze, o ile robi to codzien­nie. Ow­szem, masz na to czas (wystar­czą dwie, trzy minuty). Bada­nia dowo­dzą, że posłane łóżko przy­czy­nia się do poprawy samo­po­czu­cia. Pokój od razu wygląda na upo­rząd­ko­wany, a ty czu­jesz się dobrze zor­ga­ni­zo­wana – nie ma nic lep­szego niż odha­cze­nie jakie­goś zada­nia jesz­cze przed poranną kawą. I jesz­cze jedno: jeśli szu­kasz powodu, żeby prze­stać uży­wać wierzch­niego prze­ście­ra­dła (Euro­pej­czycy ich nie uży­wają i dla­tego obec­nie wiele firm, w tym Para­chute, sprze­daje je oddziel­nie), to wiedz, że dzięki temu pod­czas ście­le­nia łóżka zaosz­czę­dzisz około minuty. Git!

Bonus

Opi­nia Ariel na temat gęsto­ści splotu: To chwyt mar­ke­tin­gowy, który ma nie­wiele wspól­nego z praw­dziwą jako­ścią. (Gęstość wyż­sza niż czte­ry­sta splo­tów na cal kwa­dra­towy ozna­cza, że praw­do­po­dob­nie wyko­rzy­stano włókna syn­te­tyczne, aby popra­wić mięk­kość tka­niny). Naprawdę liczą się: dłu­gość włókna, pro­duk­cja bez syn­te­tycz­nych che­mi­ka­liów oraz spo­sób tka­nia. Co w takim razie powin­ni­śmy kupo­wać? Przy skłon­no­ści do noc­nych potów warto wybrać pościel per­ka­lową, bo splot płó­cienny, w któ­rym nić pro­wa­dzona jest naprze­mien­nie, raz górą, raz dołem, spra­wia, że tka­nina dosko­nale prze­pusz­cza powie­trze. Jeśli mar­z­niesz w nocy, wybierz pościel saty­nową, ponie­waż tkana jest splo­tem atła­so­wym wąt­ko­wym (nitka wątku prze­biega kolejno nad czte­rema i pod jedną nitką osnowy), który nadaje tka­ni­nie połysk i mięk­kość, a tobie zapewni cie­pło. Uni­kaj mate­ria­łów nie­mną­cych – czę­sto zawie­rają for­mal­de­hyd. Serio, każda cecha tka­niny, która spra­wia, że chcesz zapy­tać: „Jak oni to zro­bili?!”, ozna­cza zwy­kle, że użyto cze­goś tok­sycz­nego i lepiej, żeby nie doty­kało to two­jej skóry. Wybierz pościel z cer­ty­fi­ka­tem Oeko-Tex gwa­ran­tu­ją­cym, że na żad­nym eta­pie pro­duk­cji nie sto­so­wano tok­sycz­nych che­mi­ka­liów, sztucz­nych barw­ni­ków ani apre­tur syn­te­tycz­nych.

JAK IDE­AL­NIE WYSU­SZYĆ WŁOSY SUSZARKĄ

1. Spry­skaj włosy spre­jem ter­mo­ochron­nym, aby ochro­nić je przed wysoką tem­pe­ra­turą, a następ­nie pod­susz je suszarką (lub pocze­kaj, aż same prze­schną), aby były w 70–80 pro­cen­tach suche.

2. Jeśli masz grzywkę, wysusz ją w pierw­szej kolej­no­ści, aby móc odpo­wied­nio ją uło­żyć. Jeśli chcesz zro­bić prze­dzia­łek, to też zaj­mij się tym na początku.

3. Oddziel wierzch­nie war­stwy wło­sów i pode­pnij je klip­sami. (Roz­po­czy­namy susze­nie od war­stwy dol­nej i kie­ru­jemy się ku górze, aż do czubka głowy).

4. Nałóż koń­cówkę kon­cen­tra­tora na suszarkę – jeśli uży­wasz pre­pa­ratu ter­mo­ochron­nego, możesz bez­piecz­nie usta­wić wysoką tem­pe­ra­turę.

5. Nawi­jaj pię­cio­cen­ty­me­trowe pasma na okrą­głą szczotkę i susz włosy w kie­runku prze­ciw­nym niż ten, w któ­rym mają opa­dać, dzięki czemu będą pod­nie­sione u nasady.

6. Umieść szczotkę pod pasmem i unieś ją, lekko nacią­ga­jąc włosy, aby dodać im obję­to­ści. Suszarkę umieść nad szczotką i oba narzę­dzia prze­su­waj rów­no­mier­nie w dół. Koń­cówkę suszarki trzy­maj rów­no­le­gle do pasma (w odle­gło­ści około pół­tora cen­ty­me­tra), aby domknąć łuski wło­sów.

7. Koń­cówki wło­sów nawiń na szczotkę pod spód. Odcze­kaj 3–4 sekundy i prze­cią­gnij szczotkę w dół.

8. Podob­nie postę­puj z pozo­sta­łymi war­stwami, stop­niowo zdej­mu­jąc klipsy. Zakończ susze­nie, owie­wa­jąc włosy chłod­nym powie­trzem. Przy­gładź nie­sforne kosmyki – na przy­kład loczek przy uchu – pro­stow­nicą usta­wioną na niską tem­pe­ra­turę. Nie doty­kaj wło­sów, dopóki cał­ko­wi­cie nie osty­gną, aby utrwa­lić efekt susze­nia.

EKS­PERTKA:

Sarah Potempa to sty­listka cele­bry­tek (jej klient­kami są mię­dzy innymi Lea Michele, Emily Blunt, Camila Cabello i Reese Wither­spoon) oraz wyna­laz­czyni opa­ten­to­wa­nej lokówki Beachwa­ver®. Jest rów­nież pre­ze­ską firmy Beachwa­ver Co.®, ofe­ru­ją­cej inno­wa­cyjne narzę­dzia i pro­dukty do sty­li­za­cji wło­sów kobie­tom na całym świe­cie. Zaj­mo­wała się sty­li­za­cją fry­zur na potrzeby sesji zdję­cio­wych do maga­zy­nów „Vogue”, „Marie Cla­ire”, „Vanity Fair” oraz „W”, a także wystę­po­wała w pro­gra­mach Today, The Real i Extra!

WYJA­ŚNIE­NIE:

Naj­le­piej, żeby przed wła­ści­wym susze­niem, włosy pode­schły w 70–80 pro­cen­tach, tym cza­sie zdą­żysz więc zro­bić maki­jaż, ubrać się, a może nawet pome­dy­to­wać. Nie pró­buj pochy­lać głowy i potrzą­sać nią, żeby przy­spie­szyć schnię­cie, bo grozi to nad­mier­nym wystrzę­pie­niem łuski włosa. Uni­kaj też wycie­ra­nia lub zawi­ja­nia wło­sów w zwy­kły ręcz­nik, zwłasz­cza jeśli masz włosy krę­cone albo z ten­den­cją do skrę­ca­nia (zamiast szorst­kiego ręcz­nika możesz użyć koszulki, która wchło­nie wil­goć, nie nisz­cząc wło­sów). Dzie­ląc włosy na par­tie, oszczę­dzasz czas, więc sto­suj klipsy sek­cyjne do pod­trzy­my­wa­nia kolej­nych warstw wło­sów. Łagodny stru­mień powie­trza domknie łuski i nada połysk wło­som. (Wyobraź sobie łuski włosa jako dachowe gonty bitu­miczne – są nachy­lone w dół, więc jeśli skie­ru­jesz suszarkę pro­sto­pa­dle do wło­sów, postrzę­pią się, bo „gonty” się otwo­rzą). Wiele osób po skoń­cze­niu susze­nia natych­miast zaczyna doty­kać swo­ich wło­sów. Ow­szem, są miłe w dotyku, ale chyba nie chcesz, żeby cała ta praca, którą przed chwilą wyko­na­łaś, poszła na marne? Aby jej efekty się utrwa­liły, włosy muszą cał­ko­wi­cie osty­gnąć, zanim ich dotkniesz.

Słówko na temat mycia wło­sów:

Udane susze­nie zaczyna się pod prysz­ni­cem. Szam­pon należy nakła­dać na skórę głowy, aby oczy­ścić ją z łoju i pozo­sta­ło­ści kosme­ty­ków, które obcią­żają cebulki wło­sów. Do samych wło­sów prze­zna­czona jest odżywka – nawilża je i dostar­cza im odpo­wied­nich skład­ni­ków, żeby pięk­nie się pre­zen­to­wały. Nakła­daj ją tylko na środ­kową część wło­sów oraz koń­cówki. (Jeśli nało­żysz odżywkę na skórę głowy, będzie obcią­żać włosy). Koń­cówki są naj­star­szymi i naj­słab­szymi czę­ściami wło­sów, dla­tego naj­bar­dziej potrze­bują nawil­że­nia. Odżywkę spłu­kuj chłodną wodą, aby domknąć łuski.

Słówko na temat szam­ponu bez siar­cza­nów (sul­fate-free):

Lau­ry­lo­siar­czan sodu (SLS) to emul­ga­tor i śro­dek pia­no­twór­czy sto­so­wany w wielu pro­duk­tach kosme­tycz­nych i prze­my­sło­wych środ­kach czysz­czą­cych. Sta­nowi główny skład­nik szam­po­nów więk­szo­ści firm, posiada jed­nak bar­dzo silne wła­ści­wo­ści myjące i draż­niące – tro­chę jak płyn do mycia naczyń. Więc jeśli nie uży­wasz szam­ponu, jak należy (czyli myjesz nim koń­cówki, a nie skórę głowy), to wła­ści­wie tak, jak­byś wcie­rała we włosy deter­gent i nisz­czyła ich łuski, tym samym ska­zu­jąc się na sku­tek prze­ciwny do zamie­rzo­nego.

Bonus

Wska­zówki Sarah, jak prze­dłu­żyć efekty susze­nia:

• Suchy szam­pon apli­kuj na skórę głowy. Wiele osób nakłada go tylko na wierzch­nią war­stwę wło­sów, które opa­dają na tłu­ste, oklap­nięte pasma przy uszach i szyi. Aby stwo­rzyć solidną pod­stawę, unoś włosy, zaczy­na­jąc na pozio­mie uszu, i spry­skuj szam­ponem pod każdą war­stwą. Powta­rzaj, uno­sząc kolejne dwu­ipół­cen­ty­me­trowe pasma, aż do wierzch­niej war­stwy, tak aby szam­pon wchło­nął sebum ze skóry głowy.

• Ujarz­mij nie­sforne kosmyki, prze­cze­su­jąc pasma szczotką spry­skaną lakie­rem do wło­sów, dzięki czemu pre­pa­rat zosta­nie rów­no­mier­nie roz­pro­wa­dzony. W razie potrzeby można prze­to­czyć po wło­sach pojem­nik z lakie­rem (jest zawsze zimny!), aby osta­tecz­nie je okieł­znać. (Sarah robi tak bar­dzo czę­sto pod­czas sesji zdję­cio­wych).

• Na noc upnij włosy w dwa wyso­kie, luźne koki. Ujmij włosy po lewej stro­nie prze­działka i zwiń je w kok z boku głowy, a następ­nie zbierz w podobny kok włosy po pra­wej stro­nie (będziesz wyglą­dała jak księż­niczka Leia). Zabez­piecz upię­cia mięk­kimi frot­kami albo dużymi wsuw­kami. Ewen­tu­al­nie możesz zro­bić jeden kok na czubku głowy i zabez­pie­czyć go gumką, ale w takim upię­ciu włosy mogą się nie­ład­nie poskrę­cać. Dwa koki temu zapo­bie­gną.

• Do spa­nia zapleć włosy w luźny, niski war­kocz. Ten spo­sób spraw­dzi się lepiej, jeśli masz dłu­gie włosy i chcesz dodać im sprę­ży­sto­ści. Kiedy roz­ple­ciesz war­kocz, łuski włosa wciąż będą gład­kie i pła­skie, ale włosy będą ład­nie lekko pofa­lo­wane.

• Uni­kaj gumek recep­tu­rek, które uci­skają i gniotą włosy. Lep­szym wybo­rem będą frotki, wsuwki i jedwabne opa­ski do wło­sów. (Jedwabne poszewki na poduszki rów­nież są zna­ko­mite, ponie­waż ten mate­riał nie powo­duje strzę­pie­nia łuski włosa, kiedy śpisz).

UMYJ I NAWILŻ TWARZ

„Naj­lep­szy pod­kład to zdrowa skóra”.

– Nyakio Grieco

1. Oczyść twarz i oklep ją do wyschnię­cia.

2. Roze­trzyj w dło­niach kilka kro­pli olejku do twa­rzy. Tak roz­grzany pre­pa­rat wklep w skórę twa­rzy, zaczy­na­jąc od szyi przez policzki, nos i czoło, a koń­cząc na pod­bródku.

3. Jeśli masz suchą cerę i chcesz nało­żyć dodat­kową war­stwę nawil­ża­cza, zrób to teraz. Wklep go w skórę twa­rzy, w kie­runku od dołu do góry, tak jak ole­jek.

4. Krem pod oczy apli­kuj opuszką palca ser­decz­nego. Nałóż cztery kro­pelki na skórę pod jed­nym okiem, zaczy­na­jąc od wewnętrz­nej strony. Tym samym pal­cem wkle­puj pre­pa­rat w kie­runku zewnętrz­nego kącika i z powro­tem, powta­rza­jąc ten zabieg aż do cał­ko­wi­tego wchło­nię­cia się kremu (to pra­wie masaż lim­fa­tyczny). W ten sam spo­sób nałóż krem na skórę pod dru­gim okiem.

5. Po wchło­nię­ciu się kre­mów nawil­ża­ją­cych nałóż krem z fil­trem1. (Krem z fil­trem należy sto­so­wać codzien­nie i powi­nien robić to każdy, bez względu na rodzaj i kolor skóry). Jeśli uży­wasz nawad­nia­ją­cego kremu z fil­trem, możesz zre­zy­gno­wać z kremu nawil­ża­ją­cego.2

EKS­PERTKA:

Nyakio (wym. Nekejo) Grieco jest eks­pertką w dzie­dzi­nie pie­lę­gna­cji skóry i zało­ży­cielką firmy Nyakio ofe­ru­ją­cej linię nie­te­sto­wa­nych na zwie­rzę­tach, czy­stych, eko­lo­gicz­nych kosme­ty­ków pie­lę­gna­cyj­nych do skóry. W pro­duk­tach tej marki zawarto olejki ete­ryczne – i inne skład­niki pocho­dze­nia afry­kań­skiego – ponie­waż dzia­dek Nyakio był sza­ma­nem w Kenii.

WYJA­ŚNIE­NIE:

Każdy powi­nien myć twarz, nawet kiedy nie nosi maki­jażu, nawet gdy nie ma wra­że­nia, że skóra jest brudna (w ciągu całego dnia pory wchła­niają mnó­stwo róż­nego paskudz­twa z oto­cze­nia). Nakła­dać ole­jek na twarz? Tak! Skórę pokrywa sebum, który z wie­kiem tra­cimy. Nie­któ­rzy mówią: „Ale ja mam tłu­stą skórę i skłon­ność do wypry­sków”. Jeśli do nich nale­żysz, to praw­do­po­dob­nie potrze­bu­jesz oleju bar­dziej niż ktoś o skó­rze suchej, skoro twoje gru­czoły łojowe tak pra­co­wi­cie go wydzie­lają, że aż pro­wa­dzi to do podraż­nień i wypry­sków. Aby utrzy­mać zdro­wie i rów­no­wagę wodno-tłusz­czową skóry, musimy tłusz­czem zwal­czać tłuszcz. Apli­ku­jąc kosme­tyk na szyję lub twarz, zawsze zaczy­naj od naj­niż­szego punktu i kie­ruj się ku górze – ni­gdy nie cią­gnij skóry w dół (gra­wi­ta­cja robi to aż nadto sku­tecz­nie). I pamię­taj o wkle­py­wa­niu. Doty­czy to zwłasz­cza bar­dzo wraż­li­wej skóry pod oczami. Nie nacią­gaj jej, wcie­ra­jąc w nią jakiś pro­dukt. Ponadto wkle­py­wa­nie pozwoli roz­ma­so­wać poranne opuch­nię­cie skóry i pomoże ci się dobu­dzić! Dobry nawad­nia­jący krem z fil­trem przyda się każ­demu (na raka skóry cierpi obec­nie wię­cej osób niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej). Połóż taki krem obok swo­jej pasty do zębów – i uży­waj go rów­nie czę­sto.

Słówko na temat natu­ral­nych, wyso­kiej jako­ści pro­duk­tów do pie­lę­gna­cji skóry:

Uży­waj ich. Tak jak orga­nizm nie umie tra­wić, powiedzmy, mar­ga­ryny, tak skóra nie jest w sta­nie przy­swa­jać pro­duk­tów syn­te­tycz­nych nała­do­wa­nych kon­ser­wan­tami. Chcemy, żeby kosme­tyk się wchło­nął, a nie zale­gał na skó­rze. Nyakio zaleca, aby nowe pro­dukty do pie­lę­gna­cji skóry – nie­ważne jak bar­dzo natu­ralne – zawsze wcze­śniej prze­te­sto­wać. Na przy­kład pod linią szczęki, bo jeśli nawet wysko­czy tam jakiś wyprysk, to przy­naj­mniej nie na samym środku czoła.

Pro­fe­sjo­nalna porada: Złusz­czaj matowy, suchy naskó­rek dwa razy w tygo­dniu. Czyn­niki zewnę­trze, pot i stres obcią­żają pory, a usu­wa­nie mar­twych, stward­nia­łych komó­rek naskórka pomaga odsło­nić lśniącą skórę. Pamię­tajmy, że choć nie widzimy swo­ich porów, ule­gają one zabru­dze­niu tak samo jak reszta ciała.

NAŁÓŻ KREM Z FIL­TREM

„Ist­nieje tylko jeden kosme­tyk pie­lę­gna­cyjny do skóry, który pomaga zła­go­dzić widoczne oznaki sta­rze­nia się spo­wo­do­wane słoń­cem, a jest nim krem z fil­trem”.

– Chris Birchby

1. Jeśli uży­wasz kla­sycz­nego kremu z fil­trem, apli­kuj go pół godziny przed wyj­ściem na słońce (jeśli sto­su­jesz krem z fil­trem mine­ral­nym, możesz nakła­dać go tuż przed wyj­ściem).

2. Zacznij od twa­rzy (kup spe­cjalny krem z fil­trem do twa­rzy i nakła­daj go po nało­że­niu kremu nawil­ża­ją­cego).

3. Pamię­taj o uszach!

4. Następ­nie roz­pro­wadź krem na niż­szych par­tiach ciała, pokry­wa­jąc każdy odsło­nięty frag­ment skóry (zuży­jesz około trzy­dzie­stu mili­li­trów kremu na całe ciało i około jed­nej czwar­tej łyżeczki do her­baty na twarz).

5. Jeśli wycho­dzisz na dwór z odkry­tymi sto­pami, nie zapo­mnij posma­ro­wać grzbie­tów stóp.

6. Pona­wiaj apli­ka­cję kremu co dwie godziny, po inten­syw­nym wysiłku fizycz­nym lub po kąpieli (szcze­gólną ostroż­ność zacho­waj w pobliżu wody, śniegu i pia­sku, które odbi­jają szko­dliwe pro­mie­nie sło­neczne i zwięk­szają ryzyko opa­rzeń).

7. Powta­rzaj to codzien­nie, nie­za­leż­nie od pory roku i pogody.

EKS­PERT:

Chris Birchby jest zało­ży­cie­lem i pre­ze­sem firmy COOLA, ofe­ru­ją­cej dostępną na całym świe­cie linię orga­nicz­nych kre­mów z fil­trem. Po zdia­gno­zo­wa­niu czer­niaka u obojga rodzi­ców (i ich szczę­śli­wym powro­cie do zdro­wia) Chris zaczął przy­glą­dać się swoim złym nawy­kom zwią­za­nym z prze­by­wa­niem na słońcu i ponow­nie uświa­do­mił sobie, jak istotne jest czę­ste sto­so­wa­nie kre­mów ochron­nych. Nie mogąc zna­leźć odpo­wied­niego do codzien­nego użytku, zdro­wego kremu prze­ciw­sło­necz­nego, posta­no­wił stwo­rzyć wła­sny.

WYJA­ŚNIE­NIE:

Pro­mie­nie sło­neczne są naj­sil­niej­sze mię­dzy godziną dzie­siątą a czter­na­stą, ale do dwu­dzie­stu pro­cent szko­dli­wego pro­mie­nio­wa­nia może wni­kać w skórę nawet w pochmur­nym dniu. Z kolei dzie­więć­dzie­siąt pro­cent widocz­nych oznak sta­rze­nia jest skut­kiem dzia­ła­nia słońca. Skóra twa­rzy jest naj­wraż­liw­sza i naj­po­dat­niej­sza na szko­dliwe oddzia­ły­wa­nie słońca i zanie­czysz­czeń, więc to ją należy chro­nić w pierw­szej kolej­no­ści – naj­waż­niej­sze jest zna­le­zie­nie pro­duktu, który nie zatyka porów, opra­co­wa­nego spe­cjal­nie do twa­rzy. Szu­kaj lek­kiego, nawad­nia­ją­cego kremu z fil­trem, który będzie mógł zastą­pić krem nawil­ża­jący na dzień (jeśli jed­nak czu­jesz potrzebę dodat­ko­wego nawod­nie­nia skóry, naj­pierw użyj kremu nawil­ża­ją­cego, a następ­nie tego z fil­trem). Nakła­daj pro­dukt uważ­nie, aby nie pomi­nąć żad­nego miej­sca – naj­czę­ściej zapo­mi­namy o ochro­nie uszu i grzbie­tów stóp (a opa­rze­nia stóp to praw­dziwy kosz­mar pod­czas waka­cyj­nego pla­żo­wa­nia). Mały trik dla dzieci i doro­słych: warto zna­leźć krem, który wygląda dobrze i natu­ral­nie na skó­rze (a nie jak gruba biała maska), bo dzięki temu jego apli­ka­cja nie będzie udręką.

Słówko na temat SPF:

SPF to skrót od „sun pro­tec­tion fac­tor”, czyli wskaź­nik ochrony prze­ciw­sło­necz­nej. Liczba poda­wana po skró­cie SPF na kre­mach z fil­trem odnosi się do ich zdol­no­ści odbi­ja­nia pro­mie­nio­wa­nia UVB. War­tość SPF wyzna­cza się przez porów­na­nie ilo­ści czasu, w któ­rym doszłoby do opa­rze­nia skóry chro­nio­nej fil­trem i skóry bez żad­nej ochrony. Naj­le­piej uży­wać pro­duk­tów o sze­ro­kim spek­trum ochrony SPF o wskaź­niku trzy­dzie­ści lub wyż­szym, aby nie tylko chro­nić się przed opa­rze­niami sło­necz­nymi, ale także zmniej­szyć ryzyko foto­sta­rze­nia i raka skóry.

Pro­fe­sjo­nalna porada: Uży­waj kre­mów z fil­trem nawet w pomiesz­cze­niach. Okna nie blo­kują pro­mieni UVA (pro­mieniowanie to nie powo­duje opa­rzeń, ale wciąż jest zde­cy­do­wa­nie szko­dliwe). Bada­nia wska­zują, że świa­tło nie­bie­skie (znane też jako świa­tło widzialne o wyso­kiej ener­gii albo HEV), emi­to­wane przez ekrany tele­fo­nów komór­ko­wych, kom­pu­te­rów, table­tów i tele­wi­zo­rów, a także oświe­tle­nie flu­ore­scen­cyjne i ledowe, potrafi wni­kać w skórę głę­biej niż pro­mienie UVA i UVB. To kolejny powód, aby wyłą­czać urzą­dze­nia z prądu!

NAŁÓŻ MAKI­JAŻ

1. Nałóż bazę, jeśli jej uży­wasz (a powin­naś spró­bo­wać, bo dłu­żej utrzy­muje krem nawil­ża­jący i cały maki­jaż na miej­scu).

2. Nałóż pod­kład, a potem korek­tor.

3. Nałóż pędz­lem róż do policz­ków (a następ­nie roz­świe­tlacz, jeśli masz go w swoim reper­tu­arze – a powin­naś!).

4. Malo­wa­nie oka zacznij od roz­pro­wa­dze­nia na powiece jasnego cie­nia, a potem użyj ciem­niej­szego w zała­ma­niu powieki.

5. Użyj kon­tu­rówki do oczu.

6. Nałóż tusz do rzęs. Nie bój się tego – zacznij od samej pod­stawy rzęs.

7. Zrób brwi.

8. Na koniec nałóż na usta szminkę lub błysz­czyk.

EKS­PERTKA:

Mally Ron­cal jest maki­ja­żystką cele­bry­tów i twór­czy­nią linii kosme­ty­ków Mally Beauty (wystę­puje w tele­wi­zji QVC od pięt­na­stu lat!). Jej klient­kami były Jen­ni­fer Lopez, Beyoncé i Heidi Klum. Mally regu­lar­nie gości w pro­gra­mach Rachael Ray, The Wendy Wil­liams Show i Good Mor­ning Ame­rica jako kró­lowa meta­mor­foz tele­wi­zyj­nych, a ponadto jest autorką książki Love, Lashes, and Lip­stick: My Secrets for a Gor­ge­ous, Happy Life [Miłość, rzęsy i szminka. Mój sekretny spo­sób na cudowne, szczę­śliwe życie].

WYJA­ŚNIE­NIE:

Kie­dyś zale­cano, aby maki­jaż roz­po­czy­nać od malo­wa­nia oczu, aby cie­nie nie opró­szyły świeżo zro­bio­nej twa­rzy. Tyle że tech­no­lo­gia kosme­tyczna tak bar­dzo się roz­wi­nęła, że teraz nie ma już mowy o żad­nym pró­sze­niu (jeśli twoje cie­nie do oczu wciąż to robią, naj­wyż­sza pora je zmie­nić). Ponadto, jeśli zaczniesz od maki­jażu twa­rzy, reszta pój­dzie gładko, bo nie będą cię roz­pra­szały sińce pod oczami ani inne nie­do­sko­na­ło­ści cery. Nało­że­nie różu przed poma­lo­wa­niem oczu ma klu­czowe zna­cze­nie, ponie­waż kolor na policz­kach może zde­cy­do­wać o mniej inten­syw­nej kolo­ry­styce wokół oczu. Celem cieni do powiek jest unie­sie­nie powiek i „otwar­cie” oka, kon­tu­rówka zaś zazna­cza linię rzęs i spra­wia, że wyglą­dają na gęst­sze (uży­wamy jej po nało­że­niu cieni, żeby efekt był widoczny). Kre­ska powinna być cienka – im jest grub­sza, tym oczy wydają się mniej­sze, bo spra­wiają wra­że­nie zapad­nię­tych, co na tle twa­rzy może wyglą­dać jak dwie dziury w prze­ście­ra­dle. Przed­ostatni etap maki­jażu to brwi, ponie­waż ich cha­rak­ter będzie zale­żał od tego, co zro­bisz z oczami (śmiel­sze oczy będą wyma­gały śmiel­szych brwi).

Pro­fe­sjo­nalna porada: Jeśli poku­sisz się o mocny kolor ust, musisz odpo­wied­nio je przy­go­to­wać – pomogą peeling, wosk i wysku­ba­nie wło­sków nad górną wargą – bo ciemny kolor szminki będzie przy­cią­gał uwagę wszyst­kich do two­ich ust. Wybierz szminkę pół­ma­tową, zamiast wil­got­nej czy tłu­stej. Dla więk­szej pre­cy­zji obróć sztyft i posłu­guj się jego spi­cza­stą koń­cówką. Obwiedź nią kon­tur ust albo zrób to, uży­wa­jąc pędzelka eyeli­nera bądź spe­cjal­nego pędzelka do ust. Aby dodat­kowo uwy­dat­nić kon­tur i uzy­skać ładny efekt, nałóż odro­binę korek­tora na pędze­lek i obwiedź nim kąciki ust. Cmok!

NAŁÓŻ ROZ­ŚWIE­TLACZ

„Naj­pięk­niej­sze w roz­świe­tla­czu jest to, że roz­ja­śnia to, co lubisz naj­bar­dziej. Każdy może i powi­nien go uży­wać – sta­nowi nie tylko koń­cowy akcent maki­jażu, ale też pro­dukt wystar­cza­jący sam w sobie, aby dodać cerze bla­sku”.

– Lisa Sequ­ino

1. Nałóż roz­świe­tlacz po wyko­na­niu – albo zamiast – reszty maki­jażu.

2. Nakła­daj go wokół zewnętrz­nych kąci­ków oczu, kre­śląc kształt litery C: zacznij od łuku brwio­wego i kie­ruj się ku skroni, a zakończ na kości policz­ko­wej. Dokład­nie go roze­trzyj.

3. Wklep go w wyso­kie punkty twa­rzy – kości policz­kowe, łuki brwiowe, grzbiet nosa, czu­bek pod­bródka – i dokład­nie roze­trzyj. (Aby zna­leźć te punkty, spójrz za okno albo w stronę innego źró­dła świa­tła, jed­no­cze­śnie trzy­ma­jąc w ręku lusterko – wyso­kie punkty to te miej­sca, które natu­ral­nie „łapią” świa­tło).

4. Muśnij roz­świe­tla­czem punkt nad górną wargą, dzięki czemu będzie się wyda­wała nieco peł­niej­sza.

5. Upew­nij się, że wszę­dzie, gdzie nało­ży­łaś ten kosme­tyk, dokład­nie go roz­tar­łaś – efekt powi­nien być natu­ralny, bez jaśniej­szych pręg.

6. Nie nakła­daj roz­świe­tla­cza na boki nosa ani bez­po­śred­nio pod oczami.

EKS­PERTKA:

Lisa Sequ­ino jest glo­balną mene­dżerką gene­ralną i star­szą wice­pre­ze­ską BECCA Cosme­tics, marki kosme­ty­ków nie­te­sto­wa­nych na zwie­rzę­tach, któ­rej misją jest two­rze­nie pro­duk­tów pozwa­la­ją­cych na łatwe uzy­ska­nie lśnią­cej cery nie­za­leż­nie od rodzaju i koloru skóry (firma ta sły­nie z roz­świe­tla­czy w kre­mie, które wręcz wta­piają się w skórę). Lisa odpo­wiada za budo­wa­nie glo­bal­nej war­to­ści i roz­wi­ja­nie stra­te­gii marki BECCA. Warto też dodać, że przez trzy mie­siące po uro­dze­niu dziecka za cały maki­jaż wystar­czał jej roz­świe­tlacz i dobrze się z tym czuła.

WYJA­ŚNIE­NIE:

Odpo­wied­nia apli­ka­cja roz­świe­tla­cza jest klu­czowa, dla­tego bez względu na to, czy nakła­dasz go na twarz posma­ro­waną jedy­nie kre­mem nawil­ża­ją­cym, czy sto­su­jesz jako akcent koń­cowy peł­nego maki­jażu, naj­waż­niej­sze to nało­żyć go na odpo­wied­nie miej­sca. Powi­nien przy­cią­gać uwagę do oczu, ust i ogól­nej wital­no­ści cery (wyso­kie punkty są tak istotne, ponie­waż dzięki ich roz­świe­tle­niu twarz nabiera zupeł­nie innego wymiaru). Celem roz­świe­tla­cza jest wzmoc­nie­nie tego, co już mamy (powi­nien wydo­by­wać nasz wewnętrzny blask, jak mówią w fir­mie BECCA). Każdy ma jedno takie zdję­cie, na widok któ­rego myśli: „wyglą­dam świet­nie”, a zwy­kle jest to fotka zro­biona na plaży albo po waka­cjach spę­dzo­nych na plaży i wręcz widać na niej bijący z nas blask. Roz­świe­tlacz robi to samo – spra­wia, że wyglą­dasz jak ską­pana w dosko­na­łym świe­tle przez cały dzień. Kiedy więc spoj­rzysz na zdję­cie, na któ­rym masz odpo­wied­nio nało­żony roz­świe­tlacz, znowu zoba­czysz ten natu­ralny, piękny, wspa­niały blask, któ­rym ema­no­wa­łaś… może jako osiem­na­sto­latka, a może pod­czas egzo­tycz­nych waka­cji? Dla mnie bomba!

Bonus

Nie masz przy sobie roz­ja­śnia­cza? Nie szko­dzi. W razie potrzeby po pro­stu muśnij kości policz­kowe bez­barw­nym błysz­czy­kiem do ust – zyskasz lśniący, wil­gotny połysk, który wygląda naprawdę świet­nie, zwłasz­cza w nocy. Jeśli chcesz dodać skó­rze wital­no­ści i pro­mien­no­ści, potrzyj pal­cami o czer­woną albo różową szminkę, a potem poma­suj nimi skórę na kościach policz­ko­wych. Muśnię­ciem pędzelka z poły­sku­ją­cym cie­niem do powiek w odcie­niu swo­jej cery także możesz uzy­skać efekt bla­sku i pro­mien­no­ści.

Pro­fe­sjo­nalna porada: Roz­świe­tla­czem możesz także pod­kre­ślić prze­dzia­łek mię­dzy pier­siami, ramiona i nogi, aby wyglą­dały na roz­ja­śnione bla­skiem słońca – tak, tak i jesz­cze raz tak!

ZRÓB SOBIE BRWI

„Kie­dyś mówiło się, że wystar­czy tusz do rzęs i już można wyjść z domu; teraz wystar­czy mieć dobrze zro­bione brwi!”

– Jimena Gar­cia

1. Użyj jakiejś bazy – odro­bina oleju rycy­no­wego nało­żona szczo­teczką do brwi działa cuda. Jest lekki, nie­gę­sty i działa odżyw­czo na włosy. (Szczo­teczka do brwi wygląda jak ta, która znaj­duje się w tubce z tuszem do rzęs – można ją kupić oddziel­nie w dro­ge­riach albo przez inter­net).

2. Wyczesz brwi do góry, aby się prze­ko­nać, w jakim są sta­nie.

3. Użyj kredki w odcie­niu two­ich brwi (powinna doty­kać skóry, aby ukryć prze­świty). Wyko­nuj krót­kie, deli­katne pocią­gnię­cia imi­tu­jące natu­ralne wło­ski.

4. Nałóż puder do brwi w nieco jaśniej­szym kolo­rze (połą­cze­nie róż­nych odcieni poprawi fak­turę brwi). Sko­śny pędze­lek pomoże ci uzy­skać pożą­dany kształt.

5. Żel do brwi utrwali ich kształt (jeśli chcesz nadać brwiom natu­ralny, pełny wygląd, wymo­de­luj je szczo­teczką do góry od wewnętrz­nej strony).

6. Nie prze­sadź – dopil­nuj, że było widać wło­ski, a nie tylko maki­jaż. Pamię­taj, aby zacho­wać fak­turę twa­rzy.

EKS­PERTKA:

Jimena Gar­cia jest roz­chwy­ty­waną sty­listką brwi cele­bry­tek z całego świata, a w branży pra­cuje od ponad dwu­dzie­stu lat. Nie­dawno została okrzyk­nięta naj­lep­szą artystką od brwi Cha­nel.

WYJA­ŚNIE­NIE:

Sty­li­za­cja brwi to zazwy­czaj akcent koń­cowy – ostatni etap maki­jażu. A jed­nak możesz uznać, że niczego wię­cej ci nie potrzeba. Zacznij od pre­cy­zyj­nej kon­tu­rówki – zaznacz kształt albo uzu­peł­nij prze­świty. Puder jest raczej cie­niem do brwi i nie zabu­rza fak­tury wło­sków. Prze­cze­sa­nie brwi szczo­teczką z kolo­ro­wym żelem pozwala utrwa­lić sty­li­za­cję.

Trik na brwi: Jeżeli nie masz kolo­ro­wego żelu do brwi, możesz zastą­pić go brą­zo­wym cie­niem do oczu i olej­kiem ete­rycz­nym – nałóż mie­szankę szczo­teczką do brwi albo nawet szczo­teczką do zębów. W osta­tecz­no­ści spraw­dzi się także brą­zowy tusz do rzęs – wystar­czy muśnię­cie, jakby to był żel do brwi. Możesz też prze­cho­wać w lodówce odcięty liść alo­esu, zanu­rzyć szczo­teczkę w jego miąż­szu i użyć jako żelu. Jest bar­dzo chłodny i świet­nie działa!

Słówko na temat tuszu do brwi:

Bar­wie­nie tuszem to zna­ko­mity spo­sób przy­wró­ce­nia brwiom ich peł­nej urody – farba rów­no­mier­nie pokrywa wszyst­kie wło­ski, także te młode, i nadaje im połysk. Natu­ralne wło­ski bywają zwy­kle popie­late i nija­kie, a nawet jeśli są czarne, tusz doda im głębi i bla­sku (możesz też roz­ja­śnić brwi, jeśli masz bar­dzo mocne rysy twa­rzy i chcesz je zła­go­dzić).

Słówko na temat regu­la­cji brwi:

Usuń pęsetką zbędny meszek i wło­ski wyra­sta­jące poza obrę­bem łuku brwio­wego, czyli te, które zabu­rzają jego pożą­dany kształt – jed­nak nie rób tego codzien­nie. Nie wyry­waj wło­sków w obrę­bie pożą­da­nego łuku – skróć je małymi nożycz­kami, aby utrzy­mać odpo­wied­nią gęstość (ina­czej powsta­nie prze­świt). Jeśli masz nie­sforny, odsta­jący wło­sek, wyrwij go pęsetką, cią­gnąc w kie­runku, w któ­rym powi­nien rosnąć. (Cebulkę w skó­rze można obró­cić, tak aby włos wyra­stał we wła­ści­wym kie­runku – nie­sa­mo­wite, prawda?!)

Słówko na temat odra­sta­nia brwi:

Naj­le­piej, aby brwi rosły w jed­nym cyklu, dla­tego warto pozwo­lić im odro­snąć, aby wyrów­nać fazy wzro­stu (i unik­nąć cią­głego wyry­wa­nia wło­sków). Zmie­szaj w sło­iczku olej rycy­nowy, wita­minę E i olej ze słod­kich mig­da­łów (w rów­nych pro­por­cjach) i nakła­daj tę mie­szankę przed snem. A czy znasz bab­ciną poradę, że jeśli co wie­czór sto razy prze­cze­szesz włosy, to będą lepiej rosły? Wypró­buj ją na brwiach – pomoże!

PRZY­GO­TUJ IDE­ALNE SMO­OTHIE

„Poranne picie smo­othie jest jak medy­ta­cja. Pomaga usta­no­wić inten­cję na cały dzień”.

– Cathe­rine McCord

1. Kup mro­żone owoce – czę­sto są tań­sze, a w zależ­no­ści od pory roku mogą sma­ko­wać nawet lepiej niż świeże. Włóż wszyst­kie torebki do jed­nego pla­sti­ko­wego pojem­nika i umieść go w zamra­żarce, żebyś zawsze wie­działa, co masz do dys­po­zy­cji, i nie musiała ster­czeć przy otwar­tych drzwicz­kach, prze­glą­da­jąc zawar­tość szu­flad.

2. Zawsze trzy­maj w zamra­żarce kilka bana­nów – zawie­rają mnó­stwo potasu, a wystar­czy pół, aby nadać smo­othie kre­mową kon­sy­sten­cję.

3. Zawsze miej pod ręką kilka wybra­nych bomb ener­ge­tycz­nych, czyli dodat­ków, które możesz dorzu­cić do smo­othie, aby zwięk­szyć jego war­tość odżyw­czą (sie­mię konopne, nasiona chia, pyłek psz­czeli, odżywkę biał­kową).

4. Wybierz płyn, z któ­rym zmie­szasz wszyst­kie skład­niki; może to być cokol­wiek, od mleka kro­wiego lub gro­cho­wego (jest pyszne!) aż do kawy bądź zwy­kłej wody (woda koko­sowa świet­nie kom­po­nuje się z warzy­wami). Jeśli wolisz płyn nisko- lub bez­ka­lo­ryczny, dosko­na­łym wybo­rem będzie zie­lona her­bata. Doda ci ener­gii bez kofe­ino­wego kopa!

5. Świeże owoce i warzywa myj tuż przed uży­ciem, nie wcze­śniej. (Dodat­kowa korzyść: nie musisz ich osu­szać!)

6. Przy­go­to­wu­jąc smo­othie, w pierw­szej kolej­no­ści wrzuć do blen­dera owoce mięk­sze lub śwież­sze, jak banany lub awo­kado, potem mro­żone oraz warzywa – naj­le­piej połą­czyć 2–3 warzywa i 2–3 owoce.

7. Na wierzch wsyp wybrane nasiona lub dodatki syp­kie.

8. Na koniec wlej płyn (około 175–250 ml na por­cję) i wszystko zmik­suj.

EKS­PERTKA:

Cathe­rine McCord jest spe­cja­listką w dzie­dzi­nie żyw­no­ści i zało­ży­cielką marki Weeli­cious, a jej strona inter­ne­towa i fan­ta­styczny Insta­gram sta­no­wią godne zaufa­nia źró­dło infor­ma­cji sku­pione na rodzi­nie i żyw­no­ści. Jest autorką ksią­żek Smo­othie Pro­ject, Weeli­cious i Weeli­cious Lun­ches. (Razem z rodziną zaczyna każdy dzień od smo­othie).

WYJA­ŚNIE­NIE:

Skład two­jego smo­othie zależy od tego, co masz pod ręką. Możesz mie­szać i łączyć różne skład­niki według upodo­ba­nia – nie­któ­rzy lubią owoce tro­pi­kalne, inni cze­ko­la­dowe masło orze­chowe (czy jest ktoś, kto go nie lubi?!), a jesz­cze inni wolą eks­tre­malny zie­lony detoks. Wiele może też zale­żeć od dnia. Tak czy ina­czej, na mro­żonki możesz liczyć. Mro­żone owoce i warzywa orga­niczne są tań­sze niż świeże, w środku zimy nie zabrak­nie ci nawet tru­ska­wek, a w dodatku nie musisz niczego myć ani kroić. Warto mieć pod ręką takie warzywa liścia­ste jak szpi­nak, jar­muż i boćwina. Ale zie­le­nina to tylko wierz­cho­łek góry lodo­wej; jest mnó­stwo innych warzyw, które możesz dodać do smo­othie, a nawet ich tam nie poczu­jesz. Choćby to były bro­kuły.

Ulu­biony trik Cathe­rine: Sto dwa­dzie­ścia osiem gra­mów mro­żo­nego kala­fiora zawiera dwa gramy białka i dwa­dzie­ścia kalo­rii, a two­jemu smo­othie nada kre­mową kon­sy­sten­cję, nie zmie­nia­jąc jego koloru ani smaku. Celem smo­othie jest uzy­ska­nie mak­si­mum war­to­ści przy mini­mum wysiłku. Pamię­taj tylko, żeby na koniec dorzu­cić syp­kie dodatki, nasiona i orze­chy, tuż przed dola­niem płynu. Jeśli wsy­piesz je na dno, mogą do niego przy­wrzeć.

Bonus

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Michael Breus, Potęga kiedy, Kra­ków 2017 (tłum. A. Myśliwy). (Wszyst­kie przy­pisy ozna­czone aste­ry­skiem pocho­dzą od tłu­ma­cza). [wróć]

1 Na noc, zamiast kremu z fil­trem, zasto­suj cięż­szy krem nawil­ża­jący, bo wła­śnie nocą skóra się rege­ne­ruje. Jesz­cze lepiej, jeśli wło­żysz opa­skę na oczy do spa­nia (kup taką z rumian­kiem albo owo­cem dzi­kiej róży – zapach zapewni ci dodat­kową korzyść aro­ma­te­ra­peu­tyczną, poma­ga­jąc się odprę­żyć). [wróć]