10,99 zł
Po śmierci żony włoski milioner Niccolo Ferri został sam z sześcioletnią córką. W opiece nad dzieckiem pomaga mu ciotka. Gdy musi pilnie wyjechać do rodziny, Niccolo zgadza się zatrudnić jej przyjaciółkę. Na spotkanie przychodzi młoda i piękna Sophie Baker. Niccolo uświadamia sobie podstęp ciotki, która zawsze zachęcała go, by się ponownie ożenił. Postanawia nie szukać nikogo innego i zabiera Sophie oraz swoją córkę na zaplanowany wcześniej rejs…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Cathy Williams
Znajdę ci żonę
Tłumaczenie:
Barbara Bryła
Tytuł oryginału: Hired by the Forbidden Italian
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2022 by Cathy Williams
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-9479-9
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
– Przykro mi, Nicky, ale nie mam wyboru. Twój papa nie może chodzić z nogą w gesso, gipsie, czy jak tam chcesz to nazwać. Twoja mama jest wytrącona z równowagi. Potrzebuje mnie.
Mający na głowie mnóstwo pracy, stos raportów do zaakceptowania i misterną, monumentalną wielomiesięczną transakcję, zbliżającą się do długo oczekiwanego finału – nie wspominając o sześcioletniej córce, która właśnie rozpoczynała wakacje – Niccolo Ferri dwa wieczory wcześniej wpatrywał się w swoją ciotkę, stojącą w drzwiach ze spakowaną walizką i z trąbiącym na dziedzińcu jego londyńskiej rezydencji taksówkarzem, z czymś zbliżonym do przerażenia na twarzy.
Owszem, jego ojciec miał wypadek na motorowerze, na którym, przed czym Niccolo go ostrzegał, pędził jak szalony po ulicach Rzymu. Ale dlaczego, do diabła, jego ciotka, tu w Londynie, musiała nagle jechać tam niczym jakaś siostra miłosierdzia Florence Nightingale? O ile się orientował, nie miała żadnych kwalifikacji na pielęgniarkę.
Odkąd jego ojciec zleciał trzy dni wcześniej z motoroweru, Niccolo codziennie telefonował do matki i Anna Ferri z pewnością nie sprawiała wrażenia zrozpaczonej kobiety, desperacko potrzebującej pomocy siostry. Odrzuciła jego propozycję zorganizowania całodobowej opieki medycznej w ich willi w Toskanii, nie kłopocząc się nawet, by wysłuchać go do końca. Więc co takiego się wydarzyło w ciągu dwudziestu czterech godzin, co zmuszało jego ciotkę do nagłego wyjazdu w najgorszym możliwym dla niego momencie?
– Potrzebuję cię tutaj – powiedział jej wtedy. – Annalise zaczyna jutro wakacje i nie ma mowy, żebym znalazł kogoś do opieki dla niej w tak krótkim czasie. Wątpię, czy w agencji wyczarują ni stąd ni zowąd odpowiednią kandydatkę.
– Nie śmiałabym zostawiać cię na lodzie, Nicky. – Słowa ciotki tak były przesiąknięte żarliwością, że Niccolo aż się zatrząsł z podejrzliwości. – Mam dla ciebie właśnie taką panią.
Dał za wygraną, bo po prostu nie miał wyboru. Darzył ogromnym szacunkiem i sympatią swoją ciotkę, jedyną siostrę matki i żywiołową istotę, która przez lata podróżowała po świecie. Co jakiś czas przyjeżdżała do ich maleńkiego mieszkania na ósmym piętrze w bloku na podupadłym osiedlu, czasem na całe tygodnie, wnosząc ze sobą kuszący powiew przygody. W dzieciństwie Niccolo obserwował, jak twarz jego matki rozjaśniała się, ilekroć Evalina przekraczała ich próg, a ojciec śmiał się w głos, zapominając o troskach.
Podczas gdy rodzice wiedli pracowite życie, Evalina rzuciła się z zapałem w wir podróży, pragnąc się dobrze bawić. Była towarzyska, czarująca i obrotna, co pozwalało jej znajdować pracę wszędzie tam, dokąd zaprowadziły ją jej nogi wędrowniczki.
Z czasem Niccolo oczywiście przejrzał na oczy i zdał sobie sprawę, że brak pieniędzy ograniczający życie jego rodziców dotknął również ciotkę i wylądowała w tym samym miejscu, nawet jeśli sceneria po drodze była nieco inna. Przyglądał się, jak ojciec ciężko pracował, a mimo to, bez dyplomu uniwersyteckiego, nigdy nie doczekał się awansu w warsztacie samochodowym, w którym pracował, gdzie krewni i powinowaci właściciela liczyli się bardziej niż jego wrodzony talent i intelekt, a odpowiedni akcent zapewniał ciepłą posadkę. Jako imigrant, ojciec całe życie harował, dopóki trzy lata wcześniej jego serce nie uznało, że stres jest trochę za duży i wysłało mu ostrzeżenie. Zawsze dumnie odrzucana pomoc, którą Niccolo oferował od chwili, gdy zaczął zarabiać poważne pieniądze, została w końcu przyjęta.
Rodzice żyli skromnie i nigdy nie prosili o wiele, a jaką otrzymali nagrodę? Czy się kochali? Tak. Czy byli szczęśliwi? Tak. Cieszyli się swoim towarzystwem i rozkoszowali się drobnymi przyjemnościami. Ale czy Niccolowi to wystarczało? Po tysiąckroć nie. A ciotka? Tak żywiołowa, tak piękna za młodu, niezależna i bystra… Pod sześćdziesiątkę, gdy jej ekscytujące życie wędrowca zbliżało się do nieuchronnego końca, gdzie wylądowała? Bez dyplomu? Bez żadnych koneksji? Dokąd doprowadziły ją te wszystkie emocje? Do życia bez żadnego finansowego zabezpieczenia.
Obserwując ich wszystkich, kiedy dorastał, Niccolo przyswoił sobie wiedzę, której nawet nie był świadomy. Obdarzony wrodzonym talentem akademickim, wiedział, co robić. W wieku jedenastu lat otrzymał stypendium prestiżowej prywatnej szkoły i przez lata przekonał się, jak władza, bogactwo i przywileje wpływają na życie człowieka. Widział, jak ludzie, którzy mieli zaledwie ułamek talentu i bystrości jego ojca, prosperowali, ponieważ mieli odpowiednie wykształcenie i zaplecze. Zrozumiał, że pieniądze i władza to nie tylko dom i wakacje. Pieniądze i władza kupowały wolność od niepewności, której doświadczył we własnym domu. Była tam miłość i silne więzi rodzinne, ale jego dręczył niepokój o to, co może przynieść jutro.
Już w młodym wieku postanowił więc, że nigdy nie będzie się musiał martwić o jutro. Błyskotliwa kariera w Oxfordzie sprawiła, że po dyplomie był rozchwytywany, ale spośród polujących na niego firm wybrał tę najmniej obiecującą, na której mógł odcisnąć najsilniejsze piętno, ponieważ znajdowała się w stanie upadku. Spędził tam trzy lata, by to zmienić. Pierwszego dnia poprosił o akcje firmy i ułamek pensji, którą mu proponowano. Kiedy stamtąd odchodził, jego udziały warte były fortunę, a on zaczął inwestować każdy zarobiony grosz, maczać we wszystkim palce i podejmować ryzyko, na które nikt inny by się nie odważył. Był jak Midas – wszystko, czego dotknął, zamieniało się w złoto. I z tym złotem był w stanie ochronić rodziców i ciotkę przed owym niepewnym i zatrważającym jutrem. Jeśli popełnił jeden błąd… Pomyślał jednak o córce i odsunął od siebie przykre wspomnienia.
Evalina powiedziała mu, że ma dla niego odpowiednią kandydatkę. Bardzo miłą, jak powiedziała, godną zaufania, kogoś, kogo poznała na działce. Co ważniejsze, Annalise także ją poznała, kiedy spędzały tam kilka tygodni temu weekend.
Teraz, gdy jego ciotka zniknęła, odczuwał ulgę, że nie zostawiła go jednak na tak straconej pozycji, jak się obawiał. To, że owa pani była jej zaufaną przyjaciółką z działki i poznały się już z jego córką, w pewien sposób rekompensowało prawdopodobny brak formalnych kwalifikacji.
Całkowicie ufał osądowi ciotki. Zrządzeniem losu zamieszkała w jego domu, gdy jej nogi przed pięcioma laty zaczęły protestować przeciwko ciągłym podróżom. Właśnie wtedy, gdy Niccolo potrzebował kogoś do pomocy, pozostawiony sam z niemowlęciem po przedwczesnej śmierci żony. Evalina wprowadziła się do niego i przejęła opiekę nad Annalise, która wypełniła pustkę w jej życiu, ponieważ sama nigdy nie miała własnego dziecka.
Niccolo był jej ogromnie wdzięczny. Od ślubu jego życie potoczyło się w szybkim tempie. Małżeństwo… ojcostwo… rozwód nastąpiły w ciągu dwóch i pół roku – i był to dla niego czas udręki, wyrzutów sumienia i żalu, opromieniony jedynie istnieniem córki. A potem, zaledwie osiem miesięcy po rozwodzie, Caroline zginęła za kierownicą swojego porsche, które prowadziła – jak wykazało dochodzenie – z nadmierną szybkością i ze zbyt dużą dawką alkoholu w organizmie. Nie miała żadnych szans, kiedy w ulewnym deszczu straciła kontrolę nad kierownicą.
A więc tak, był ogromnie wdzięczny swojej ciotce za to, że przy nim trwała. We właściwym czasie, we właściwym miejscu i niezłomna niczym skała na wzburzonym morzu. Więc owa pani, którą zarekomendowała? To mogło wypalić.
Jego ciotka była po sześćdziesiątce, więc przypuszczał, że jej przyjaciółka jest w podobnym wieku. Niewątpliwie odpowiednio wysokie wynagrodzenie również ułatwi sprawę. Z tą myślą spojrzał na zegarek i zamówił kolejnego drinka, ledwie zerkając na schludnie ubranego kelnera, który pospiesznie przyjął zamówienie. W tej eleganckiej pięciogwiazdkowej winiarni, kiedy jego córka nocowała u jednej ze swoich koleżanek, miał przeprowadzić rozmowę z panną Baxter, wyjaśnić jej, czego się od niej oczekuje, i zapewnić ją, że większa część jej wynagrodzenia zostanie przelana na konto bankowe, jak tylko zakończą satysfakcjonujące spotkanie. Był całkowicie pewien, że ktoś, kogo poleciła jego ciotka, będzie bardziej niż odpowiedni do tej roli. Evalina ubóstwiała Annalise i nigdy nie zasugerowałaby kogoś, do kogo nie miałaby absolutnego zaufania. Ale mimo to…
W poważnych sprawach Niccolo nigdy nie ryzykował. Koleżanka z ogródka działkowego jego ciotki mogła być pełna ciepła jak patchworkowa kołdra i poczciwa, ale nadal zamierzał pokazać jej, kto tu rządzi i zapewnić – czy była zaprzyjaźniona, czy nie – że będzie miał na nią oko. Chodziło przecież o jego córkę. Zerknął ponownie na zegarek i zmarszczył brwi. Miała pięć minut, żeby dotrzeć do winiarni i usiąść naprzeciwko niego przy stoliku. Nierzetelność, jeszcze przed przystąpieniem do pracy, nie zrobi dobrego wrażenia. Zerkając po raz kolejny na swój rolex, rozsiadł się z telefonem przed oczami i zaczął przeglądać mejle.
Sophie Baxter dotarła zdyszana do winiarni na kilka sekund przed czasem. Odbyła właśnie kolejną przeciągającą się rozmowę z bankiem, a potem zadzwonił agent nieruchomości z pytaniem o jakieś dokumenty, co wyprowadziło ją z równowagi, bo nie miała pojęcia, gdzie ich szukać… Od tak dawna borykała się z chaosem i rozpaczą po śmierci rodziców, a jednak zjawiła się tu teraz, bo nagle wydarzyło się coś, czego nie mogła przewidzieć. Evalina, jej urocza sąsiadka z działki, którą udało jej się zdobyć siedem miesięcy wcześniej dzięki łańcuszkowi przyjaciół, zwróciła się do niej z zaskakującą ofertą, jaka nie mogła pojawić się w bardziej sprzyjającym momencie. Chodziło o miesiąc pobytu w domu jej siostrzeńca w charakterze niani Annalise, jego sześcioletniej córki, którą Sophie niedawno poznała i ogromnie polubiła.
– Wiem, że to propozycja na ostatni moment, moja droga, ale wynagrodzenie będzie wysokie…
Sophie zapytała wtedy o rozmowę kwalifikacyjną – z pewnością nie zostanie zatrudniona w ciemno? Pełna niepokoju uprzedziła, że ma niewielkie doświadczenie w opiece nad dziećmi. Spędziła zaledwie kilka miesięcy u rodziny we Francji, gdzie podszkoliła swój francuski i miło spędziła czas, opiekując się dwójką ich małych dzieci. Zrobiła sobie wtedy roczną przerwę przed podjęciem studiów, ale żadnych formalnych kwalifikacji nie posiadała.
Evalina jednak machnęła na to ręką. Powiedziała, że liczy się czas, a jej rekomendacja będzie dla Niccola kluczowa, a także to, że Sophie poznała już jego córkę i się polubiły. Nie było czasu na załatwianie czegokolwiek, wyjaśniła, ponieważ musiała natychmiast wyjechać z kraju, by pomóc siostrze i szwagrowi. Miał miejsce wypadek – mnóstwo połamanych kawałków, powiedziała niejasno, nie wdając się w szczegóły. Musiało to być dla niej bolesne, a Sophie mogła jej tylko współczuć. Czuła się winna, że nie zadawała zbyt wielu pytań. Jednak możliwość zarobienia pieniędzy była zbyt kusząca, podobnie jak miejsce, w którym mogła się zatrzymać przez miesiąc do czasu uporządkowania spraw z domem. Po roku horroru, smutku i bólu, szansa na znalezienie wytchnienia wydawała się zbyt kusząca, by ją przegapić.
A więc znalazła się tu teraz na rozmowie o pracę, już jej zaproponowaną, z pracodawcą, znając tylko jego opis: Bardzo miły, obowiązkowy ojciec, pracujący po godzinach, aby zapewnić im dach nad głową. Biedny, biedny człowiek, który stracił kilka lat temu żonę. Dlatego tak ważne jest, by miał zaufanie do osoby opiekującej się jego ukochaną córeczką.
Jakie to tragiczne, pomyślała Sophie. Słowa Evaliny przywołały wspomnienia o wypadku, w którym straciła oboje rodziców. Deszczowa noc, jadąca zbyt szybko z naprzeciwka ciężarówka… i nagle ich życie się skończyło. Sophie miała wrażenie, że jej własne także się wtedy skończyło, nieco ponad rok temu, i w pewnym sensie tak było, bo wszystko, co nastąpiło później, trudno było nazwać życiem. Brnęła przez narastający horror bólu, gdy kawałek po kawałku jej świat się rozpadał. Musiała radzić sobie z problemami, które rodzice przed nią ukrywali – z kłopotami finansowymi, jakie musiały ich trawić od lat. Chronili ją, zatajając przed nią skalę ciążących na nich długów, wszystko po to, by zapewnić jej prywatną szkołę i jak najlepszy start w życiu. A potem, gdy wszystko zawaliło się wokół niej niczym domek z kart, popełniła największy błąd w życiu, szukając pocieszenia u niewłaściwego faceta.
Samo wspomnienie o tym przyprawiło ją o dreszcze. Więc chociaż nerwy dawały jej o sobie znać, gdy zatrzymała się przed szpanerską winiarnią w Mayfair, poczuła ulgę. Po raz pierwszy od miesięcy dostrzegła promyk optymizmu, więc zdenerwowała się jeszcze bardziej, zdesperowana, by nie zmarnować tej szansy.
Wciągnęła powietrze, wypuściła, znowu wciągnęła i wypuściła, policzyła do dziesięciu i skierowała się do wejścia.
Podnosząc wzrok znad czytanego raportu, Niccolo ujrzał stojącą w drzwiach kobietę. Była zadziwiająco ładna. Zaskoczyło go to, jak bardzo jej uroda blondynki przykuła jego uwagę, ponieważ zwykle w takim typie kobiet nie gustował. Podobały mu się pewne siebie seksowne brunetki z dużym biustem, mocno stąpające po ziemi realistki, nieprowadzące żadnych gierek i nigdy nieproszące o więcej, niż był im gotów zaoferować.
Jego była żona, wyrafinowana włoska piękność z długaśnym arystokratycznym rodowodem, oczarowała go swoim cichym głosem, nieśmiałością i łagodnym chłodem. Udawała trudną do zdobycia. Po czterech miesiącach, w gorączce niespełnionej namiętności – ze świadomością, że gdyby nie był tak bogaty, nie zaszczyciłaby go drugim spojrzeniem – Niccolo się jej oświadczył. Bardzo szybko zdał sobie sprawę, że wyrafinowanie niosło ze sobą problemy, których nie przewidział. Świeżo upieczona pani Caroline Ferri, o nieskazitelnym rodowodzie i akcencie nabytym w prywatnej szkole z internatem w Shires, była męcząco, a w końcu irytująco roszczeniowa. Wymagała ciągłej uwagi i nieustannej adoracji. Urodziła Annalise, ale macierzyństwo jej nie satysfakcjonowało. Jedyne dziecko zimnych, zdystansowanych rodziców, nie pragnęła więzi z dzieckiem, ponieważ jej rodzice sami nigdy nie nawiązali z nią takiej więzi. Niccolo, choć kierował się tak wielką ambicją, rozumiał znaczenie rodziny i od tego momentu ich życie szybko potoczyło się w różnych kierunkach. Małżeństwo zakończyło się, zanim jeszcze tak naprawdę się zaczęło, chociaż on zawsze miał podświadomie poczucie winy z powodu tego, jak szybko się rozpadło.
Potrafił wyciągać właściwe wnioski. Niczego nie obiecywać i nie mieć wielkich oczekiwań co do kobiet. W końcu chodziło tylko o zabawę i seks. To, co oczywiste, sprawdzało się. Ale kobieta kręcąca się teraz nerwowo przy drzwiach stanowiła przeciwieństwo oczywistości. Była wysoka i smukła, włosy miała zaczesane w jakiś kok i ściskała przed sobą plecak z uporem kogoś, kto odpędza złe duchy. A jej twarz… miała idealny kształt serca, z małym, prostym nosem i pełnymi, ponętnymi ustami. Jej różowy język zamigotał, kiedy zwilżyła wargi, a on doznał szoku, bo libido w ciągu kilku sekund skoczyło mu od zera do dziesięciu. Zaniepokojony, powrócił do swojego telefonu i podniósł ponownie wzrok dopiero wtedy, gdy dostrzegł cień rzucany przez kogoś po drugiej stronie stolika.
W czasie, jaki zajęło jej podejście do stolika, przy którym Niccolo siedział rozparty na krześle, wpatrując się w swój telefon, Sophie zdążyła się zorientować, że nie tego się spodziewała. Zanim przed nim stanęła, jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Chrząknęła i poruszyła się niezręcznie. W tym eleganckim lokalu czuła się jak idiotka. Ubrała się nieodpowiednio i jej wielki plecak także był tu nie na miejscu. Wiedziała, że nie powinna się tak czuć. Nigdy nie imponowały jej drogie restauracje, krzykliwe domy czy zbyt szybkie samochody, ale teraz czuła się niezręcznie i podświadomie czuła, że reakcję tę wywołał siedzący przed nią facet.
Evalina pozwoliła jej myśleć, że jej pracodawca był miłym człowiekiem w średnim wieku – oddanym ojcem i wdowcem, który nigdy nie pogodził się ze śmiercią żony. Szczegóły były skąpe, ale Sophie bez problemu dopowiedziała sobie resztę. Wyobraziła sobie niewysokiego, szczupłego włoskiego dżentelmena, ciężko pracującego, by zarobić na dobre na życie. Poprawi okulary na nosie i poprowadzi miłą rozmowę, podczas której ona zrobi wszystko, by zapewnić go, że będzie wspaniałą nianią dla Annalise. Przeprowadziła szczegółowe rozeznanie na temat tego, co można robić w Londynie z małymi dziećmi, i upchnęła w plecaku mnóstwo broszur na dowód swojego zaangażowania.
Ale ten facet… Wyglądał na tak z siebie zadowolonego, jak rekin żerujący w akwarium pełnym strzebli. Był młodszy, niż się spodziewała, może po trzydziestce, a jego twarz stanowiła wspaniałe połączenie urody i siły. Miał ciemne, mroczne oczy i kruczoczarne krótko przycięte włosy, tak że nic nie odwracało uwagi od jego surowych, oszałamiająco idealnych rysów twarzy. Evelina była smukła i drobna, ale jej siostrzeniec górował nad otoczeniem. Pod każdym względem zapierał dech w piersiach.
Nie, to zdecydowanie nie było to, czego się spodziewała, a już na pewno nie to, z czym mogłaby sobie w tej chwili poradzić. Zbyt przystojny pracodawca, samotny i bez zobowiązań, który mógł wpaść na pomysł, że jego mieszkająca na stałe niania jest zainteresowana jakimiś bara-bara po godzinach…
Nie była próżna, ale była realistką. Miała świadomość, że jej wygląd przyciąga uwagę mężczyzn. Nauczyła się ignorować pożądliwe spojrzenia i chronić siebie, ale wciąż jeszcze nie otrząsnęła się po niedawnym katastrofalnym związku i ostatnią rzeczą, z którą mogłaby sobie emocjonalnie poradzić, to facet okazujący jej zainteresowanie.
Zrobiło jej się słabo, gdy zrozumiała, że wszystkie jej nadzieje legły w gruzach.
– Kim pani jest?
– Sophie Baxter. – Wyciągnęła rękę, zastanawiając się, od czego zacząć wycofywanie się z umowy. – Pańska ciotka, Evalina, poleciła mnie panu w sprawie… hm… wakatu na stanowisku niani w jej zastępstwie, na czas jej wyjazdu do Włoch. Nawiasem mówiąc, przykro mi z powodu pańskiego ojca…
– To panią poleciła mi ciotka?
Sophie poczuła, jak włoski unoszą jej się na karku. Wydawał się przerażony.
– Proszę usiąść. – W połowie się podniósł, przypominając sobie z opóźnieniem o dobrych manierach i wskazał jej krzesło naprzeciwko.
Usiadła, zaskoczona jego reakcją.
– Spodziewał się pan kogoś innego? – zapytała, gdy rozsiadł się znowu na krześle, przypatrując jej się ponuro.
– Jest pani młodsza, niż się spodziewałem – mruknął. – Kiedy ciotka powiedziała mi, że jedna z jej przyjaciółek z działki z powodzeniem zastąpi ją podczas jej nieobecności, oczekiwałem kogoś w podobnym wieku.
– Przepraszam, że mam dwadzieścia pięć lat – odparł chłodno. – Nie miałam świadomości, że obowiązuje wymóg określonego wieku. Evalina nic mi o tym nie wspomniała.
Niccolo zaczął rozumieć, że prawdopodobnie było więcej rzeczy, o których ciotka nie wspomniała, i to nie tylko tej blondynce siedzącej przed nim teraz z lodowatym wyrazem twarzy.
Z bliska wydawała się jeszcze bardziej atrakcyjna niż z daleka. Włosy miała koloru wanilii, oczy w najbardziej osobliwym odcieniu błękitu. Była wysoka i smukła. Pasowała do opisu typowej angielskiej róży, ale miała w sobie coś, czego Niccolo nie potrafił sobie do końca uzmysłowić, co chwilowo wysyłało jego libido w kosmos. Czy to był niezwykły fiołkowy kolor jej tęczówek? Albo jej ponętne usta? A może po prostu to, że piorunowała go wzrokiem, co nie było typowym zachowaniem, do jakiego przywykł ze strony kobiet?
W każdym razie dwudziestopięcioletnia, zgrabna długonoga blondynka nie nadawała się na tę posadę i nie było sensu owijać niczego w bawełnę – choć nie uśmiechała mu się perspektywa przerwy w pracy, podczas której będzie polował na nianię. Mógł oczywiście przyprowadzać Annalise do swojego biura, polecić asystentce, by miała na nią oko, kiedy on będzie odbywał spotkanie za spotkaniem, ale jaka to by była atrakcja dla energicznej sześciolatki, która chciała na początku wakacji spędzać czas na powietrzu i się bawić?
– Miałaby pani ochotę coś zjeść? – Dał sygnał kelnerowi, który natychmiast przybiegł, a on obserwował przez kilka sekund, jak schowała się za zbyt dużym menu, zanim wyłoniła się zza niego, by potrząsnąć głową.
– Z przyjemnością napiję się herbaty.
– Poproszę o butelkę chablis i kilka tapas – złożył zamówienie Niccolo. – I herbatę, oczywiście. – Pochylił się do przodu z rękami na stole i przypatrywał jej się uważnie. – Przepraszam, jeśli moja reakcja wydała się pani niegrzeczna.
– Ja to rozumiem. Myślał pan, że ponieważ poznałam pańską ciotkę na działce, to muszę być po sześćdziesiątce.
Niccolo zaśmiał się drwiąco. Rozsiadł się z powrotem i omiótł ciemnymi oczami jej twarz, doceniając symetrię jej rysów. Zaczął się zastanawiać, dlaczego ciotka nie przedstawiła mu dogłębnego opisu tej kobiety…
Podobnie jak jego rodzice, Evalina chciała, by ożenił się po raz drugi. Jeden tragiczny błąd, lubili mu powtarzać, nie mógł być wymówką, by do końca życia pozostawać zatwardziałym kawalerem. Annalise potrzebowała matki, a on miłości dobrej kobiety. Ich żywiołowy włoski entuzjazm na przemian bawił go i frustrował. Szacunek zmuszał go do unikania konfrontacji w tej sprawie, ale jak dotąd zrezygnowali z prób swatania go. Aż do teraz. Zirytował się, że znalazł się w tak niezręcznej sytuacji, której nie przewidział.
– Przeszło mi to przez myśl – przyznał, a następnie po chwili wahania dodał: – Moja ciotka mogła zmanipulować nas oboje.
Dlaczego nie miał być z nią całkowicie szczery? W rozwiązywaniu najbardziej drażliwych kwestii szczerość była jego zdaniem najlepszą polityką. Szczególnie, gdy chodziło o kontakty z płcią przeciwną. Lubił, kiedy wszystko było jasne, karty wyłożone na stół.
Sophie zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedział.
– Rozumiem. A przynajmniej tak mi się wydaje – westchnęła, wbrew sobie rozbawiona intrygą Evaliny. – Pańska ciotka uważa, że… powinien się pan ustatkować? To o to chodzi?
Pojawiły się tapas i wino, razem z dzbankiem herbaty. Niccolo uśmiechnął się lekko, gdy Sophie z roztargnieniem ominęła herbatę i upiła trochę wina z kieliszka. Wzruszył ramionami.
– Jestem jedynym dzieckiem w tradycyjnej włoskiej rodzinie, do której zalicza się także moja ciotka, a ona widzi we mnie kogoś w rodzaju zastępczego syna, zwłaszcza że moi rodzice mieszkają we Włoszech. Wszyscy oni są zdania, że małżeństwo jest tym, do czego każdy powinien dążyć.
– Być może to, że ma pan małe dziecko, również jest tym związane. – Życie osobiste tego mężczyzny nie było jej sprawą, ale ulżyło jej, że wyjaśnił sprawę, bo nie chciała komplikacji i wydawało się, że on też ich nie chciał. Nie wiedział o niej nic poza tym, że została polecona przez ciotkę jako osoba, której można powierzyć córkę. Przyniosła referencje od rodziny, u której w przeszłości pracowała jako niania. To było wszystko, co musiał o niej wiedzieć, ponieważ jej życie było jej prywatną sprawą. Jeśli wymagał bardziej formalnych kwalifikacji, musiał ich szukać gdzie indziej. Ona wprawdzie straci koło ratunkowe, na które liczyła, ale ostatnie półtora roku nauczyło ją tego, że była w stanie poradzić sobie ze wszystkim, co na nią spadało. Nic o nim nie wiedziała i nie zamierzała zadawać mu pytań. Czy jego małżeństwo było szczęśliwe? Czy nadal opłakiwał zmarłą żonę?
– Dlaczego ja? – spytała bez ogródek.
– Kto to wie? Może z powodu wspólnego zamiłowania do ogródków działkowych?
– Cieszę się, że podniósł pan ten temat. Jeśli nie jestem kimś, kogo pan oczekiwał, to pan również nie jest kimś, kogo z kolei ja się spodziewałam. Szczerze mówiąc, na pański widok uznałam od razu, że nie jest to praca dla mnie.
– Słucham?
Wyglądał na zaskoczonego. Sophie rozumiała dlaczego. Był tak przystojny i tak szalenie seksowny, że kobiety raczej o niego zabiegały, niż zamykały mu drzwi przed nosem. Przystojni faceci zawsze byli trochę za bardzo z siebie zadowoleni, a ten – najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek spotkała – był jeszcze bardziej zadowolony z siebie niż większość.
– Ja… niedawno zakończyłam nieudany związek z facetem, do którego nigdy nie powinnam się zbliżać – nie owijała niczego w bawełnę. – Na pański widok poczułam, że ostatnią rzeczą, z jaką mogłabym sobie teraz poradzić, to przebywanie z panem we wspólnej przestrzeni.
Niccolo osłupiał.
– Myślała pani, że mogę się okazać… kim? Maniakiem seksualnym?
– Znane są takie przypadki – mruknęła.
– Nie wierzę własnym uszom! Nigdy w życiu nie słyszałem czegoś tak oburzającego!
Sophie trwała przy swoim i bez mrugnięcia spojrzała mu w oczy. Zupełnie zapomniała o winie i pysznych przekąskach, a dzbanka herbaty, na którą nalegała, w ogóle nie zauważyła. Nikt nigdy nie wywarł na niej tak wielkiego wrażenia jak ten mężczyzna i to ją niepokoiło, a jednocześnie podniecało. Serce jej waliło.
– Powinnam zapytać – powiedziała, przerywając pełną napięcia ciszę – czy zamierza mnie pan zatrudnić, czy nie? Bo jeśli nie, to wrócę do domu i nie będę dłużej marnować pańskiego ani własnego czasu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji