Życie zaczyna się każdego dnia. 366 refleksji, żeby być tu i teraz - Anne Igartiburu - ebook

Życie zaczyna się każdego dnia. 366 refleksji, żeby być tu i teraz ebook

Anne Igartiburu

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zrób dla siebie coś dobrego i spraw, by ten rok stał się twoim rokiem, podobnie jak każdy następny.

W tej książce odnajdziesz bezcenne refleksje na każdy dzień roku, inspirowane cytatami z wielkich pisarzy, myślicieli i artystów, japońskimi przysłowiami i nurtami psychologicznymi, które wprawią cię w dobry nastrój i zachęcą do celebrowania życia tu i teraz.

Na każdej stronie znajdziesz drogowskaz, który pomoże ci odnaleźć twoją ścieżkę między rzeczywistością a marzeniami, przypadkiem a przeznaczeniem i beztroską a refleksją nad najważniejszymi sprawami. Obudzisz w sobie na nowo dziecięcą radość życia, poczujesz miłość do świata i ludzi, ale i docenisz chwile samotności.

Odnajdź inspirację w rozdziałach takich jak:

• Przytul swoje wewnętrzne dziecko,

• Rozwiń wachlarz możliwości,

• Bądź rzeźbiarzem własnego umysłu,

• Zaproś siebie na kawę,

• Akceptuj to, co jest,

• Przygotuj się na najlepsze,

i czerp z życia pełnymi garściami.

Życie zaczyna się każdego dnia to twój książkowy przyjaciel, który czeka na ciebie codziennie, gotowy ci towarzyszyć zawsze, gdy go potrzebujesz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 347

Oceny
4,6 (5 ocen)
4
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Poznajmy się

Poznajmy się

Drogi czy­tel­niku, droga czy­tel­niczko!

Dzię­kuję, że chcesz wyru­szyć ze mną na wyprawę, pod­czas któ­rej przyj­rzymy się 366 spo­so­bom na to, by każ­dego dnia żyć peł­nią życia.

Na tych stro­ni­cach pomogę ci odkryć, że każdy pora­nek jest oka­zją do roz­po­czę­cia od nowa i że tak naprawdę od cie­bie zależy, czy będziesz się budzić z tą świa­do­mo­ścią. Mam nadzieję, że uda mi się wes­przeć cię swo­imi wska­zów­kami bazu­ją­cymi na tym, czego się nauczy­łam, co wyczy­ta­łam i prze­my­śla­łam w swo­jej dotych­cza­so­wej wędrówce.

Życie dzieje się tu i teraz, dokład­nie w tej – jakże cen­nej – chwili. To ty jesteś życiem, świa­tłem, ener­gią. Zanurz się w tym wszyst­kim i dziel się tym.

Dzię­kuję wszyst­kim, któ­rzy zachę­cili mnie do napi­sa­nia tej książki i pomo­gli mi w tym. Na osobną wzmiankę zasłu­gują wierni spa­ring­part­ne­rzy – Fran­cesc Miral­les i Silvia Quiroga.

Z każ­dym ude­rze­niem serca posu­wamy się naprzód.

Anne Igar­ti­buru

Przedmowa

Przed­mowa

Z pew­no­ścią zauwa­ży­li­ście już, że na ogół żyjemy wpa­trzeni jed­nym okiem w prze­szłość, a dru­gim w przy­szłość. I uwa­żamy to za naj­bar­dziej logiczną rzecz pod słoń­cem, pod­czas gdy w rze­czy­wi­sto­ści życie prze­cieka nam przez palce – bo ono ist­nieje wyłącz­nie teraz, w tej chwili.

Pew­nego razu, sto­jąc na świa­tłach, gdy jecha­łem do pracy na moto­rze, uświa­do­mi­łem sobie coś rów­nie prze­ra­ża­ją­cego, jak i głę­boko wyzwa­la­ją­cego. Cze­ka­jąc na zie­lone świa­tło z nie­po­ko­jem, bo już byłem spóź­niony, wyobra­ża­łem sobie, że mnie zwal­niają. Ale choć mia­łem tę wizję przed oczami w naj­wyż­szej roz­dziel­czo­ści i towa­rzy­szyła jej ścieżka dźwię­kowa, nagle dotarło do mnie, że… to wszystko ist­nieje tylko w mojej wyobraźni! Nikt mnie nie zwal­nia, ja po pro­stu odgry­wam to w gło­wie! Tracę z oczu to, co dzieje się w tym momen­cie, z czer­wo­nym świa­tłem włącz­nie, tylko po to, by wyobra­żać sobie zawo­dową kata­strofę, o któ­rej nie mia­łem poję­cia, czy w ogóle się wyda­rzy.

Nie zapo­mnia­łem o tym zaraz po zmia­nie świa­tła. Przez cały dzień pozo­sta­wa­łem czujny na chwile, w któ­rych wyobra­ża­łem coś sobie zamiast żyć. I, co prze­ra­ża­jące, odkry­łem, że spę­dzam w świe­cie wyobraźni nie­mal cały dzień, czy to coś wspo­mi­na­jąc, czy anty­cy­pu­jąc. Był to pierw­szy, nie­zwy­kle wyzwa­la­jący krok na dro­dze, która miała mnie wypro­wa­dzić z bańki wyobra­żeń i przy­wró­cić teraź­niej­szo­ści, jak gdy­bym pod­jął wędrówkę z wewnętrz­nego wir­tu­al­nego świata ku praw­dzi­wemu życiu.

W naszej kul­tu­rze pośpie­chu, pracy i posia­da­nia teraź­niej­szość stała się wielką nie­obecną. Zamiast niej życiem rzą­dzą wspo­mnie­nia, urazy i wyrzuty sumie­nia zwią­zane z prze­szło­ścią oraz ocze­ki­wa­nia, obawy i pra­gnie­nia wobec przy­szło­ści. A my nawet nie zda­jemy sobie sprawy, jakie to bez­sen­sowne, bo całym sen­sem życia jest samo życie, a ono, jak już pod­kre­śli­łem, roz­grywa się w teraź­niej­szo­ści.

Wciąż się gło­wimy, jak odzy­skać uczu­cie świe­żo­ści, pasję odkry­wa­nia nowych rze­czy, a przede wszyst­kim poczu­cie, że żyjemy. A ja pytam: dla­czego szu­kamy nie tam, gdzie trzeba? Bar­dzo nie­wiele osób zwraca się ku teraź­niej­szo­ści w poszu­ki­wa­niu odpo­wie­dzi, a przy­naj­mniej w poszu­ki­wa­niu drzwi do spon­ta­nicz­nego, nie­win­nego i wyra­zi­stego spoj­rze­nia na świat, jakiego doświad­cza­li­śmy w dzie­ciń­stwie. To prawda – życie zaczyna się dziś, ale żeby je prze­ży­wać, musisz wstać i spoj­rzeć mu w oczy. Resztą się nie martw – ono już wszystko dla cie­bie przy­go­to­wało.

Ta sama siła, która spra­wia, że gdy nad­cho­dzi odpo­wiedni moment, racz­ku­jące dziecko pod­nosi się i staje na dwóch nogach, pozwala nam wstać i sta­wić czoło życiu. A potem towa­rzy­szy nam przez cały czas jego trwa­nia, wie­lo­krot­nie poma­ga­jąc się pod­nieść w róż­nych sytu­acjach – choćby emo­cjo­nal­nie. Ale i na tym nie koniec, bo zada­niem tej siły jest dotrzeć do naj­głęb­szego miej­sca istoty ludz­kiej – mam na myśli serce – i je oży­wić. Nauczyć nas bez­wa­run­kowo kochać, roz­ko­szo­wać się tym, kim jeste­śmy, świe­cić swoim naj­sil­niej­szym bla­skiem i z wdzięcz­no­ścią dzie­lić się tym z innymi. Uwa­żasz, że to trudne?

Książka, którą trzy­masz w dło­niach, jest pro­sta i zwy­czajna, ale ma wielką moc. We współ­cze­snym życiu, tak czę­sto skom­pli­ko­wa­nym i sztucz­nym, łatwo pomy­lić pro­stotę i natu­ral­ność z ubó­stwem i wąskimi hory­zon­tami; w rze­czy­wi­sto­ści jed­nak coś, co jest pro­ste, natu­ralne i pocho­dzące z głębi serca, nabiera ogrom­nej mocy. Jeśli to nie wystar­czy, spójrzmy w niebo.

Gdy­by­śmy spoj­rzeli na roz­gwież­dżone niebo w bez­k­się­ży­cową noc i zoba­czyli ukryty za nim wszech­świat, z pew­no­ścią dostrze­gli­by­śmy w nim pro­stotę, natu­ral­ność i miłość. Gdy­by­śmy spoj­rzeli na swoje rela­cje i zoba­czyli życie, które nas do nich dopro­wa­dziło, z pew­no­ścią dostrze­gli­by­śmy ota­cza­jące nas piękno, natu­ral­ność i miłość. I tak dalej, i tak dalej…

Ta wła­śnie siła pew­nego dnia się­gnęła serca Anne, obu­dziła je i popchnęła do zro­bie­nia kolej­nego kroku na dro­dze życia. Kroku, który para­dok­sal­nie cofa nas w głąb sie­bie i przy­wraca do teraź­niej­szo­ści. W moim przy­padku do chwili, gdy sie­dzę na moto­rze przed czer­wo­nym świa­tłem i spóź­niam się do pracy. Ktoś może pomy­śleć: „Hmm, skoro tak, to ja dzię­kuję, wolę doni­kąd nie wra­cać”, ale w rze­czy­wi­sto­ści dla mnie był to powrót do życia.

Anne dzieli się z nami wszyst­kim, co zoba­czyła na dro­dze, w którą zabrała ją ta siła, i uka­zuje nam to oczami ocza­ro­wa­nej dziew­czynki. Wła­śnie taką ją znam – jako żywio­łową kobietę o sercu sza­lo­nego dziecka, która wraz z tą książką ofia­ro­wuje nam wiele tro­pów i narzę­dzi do tego, by podejść do teraź­niej­szo­ści pro­sto, natu­ral­nie i z miło­ścią.

Bo choć nie każda chwila jest przy­jemna, wszyst­kie są pełne życia i nasze serce pra­gnie je prze­ży­wać, do tego bowiem zostało stwo­rzone.

Miliony lat ewo­lu­cji i wszyst­kie osią­gnię­cia cywi­li­za­cji wciąż nie nauczyły nas czuć, myśleć ani zacho­wy­wać się po ludzku wobec sie­bie nawza­jem. Wła­sne emo­cje na­dal nas prze­ra­stają, a cza­sem wręcz przy­tła­czają, a nie­które myśli nie chcą wyjść z głowy, choć­by­śmy nie wia­domo jak tego pra­gnęli – tak jakby to one same się myślały wewnątrz nas.

Wró­cić do życia możemy dzięki teraź­niej­szo­ści i wła­snej uczci­wo­ści. Musimy jedy­nie je pie­lę­gno­wać. W tej książce znaj­dziesz 366 spo­so­bów, które pomogą ci osią­gnąć ten stan. Natu­ral­nych i pro­stych, lecz jakże potęż­nych.

Siła, o któ­rej piszę i która zro­dziła tę książkę, pomo­gła wstać całemu rodza­jowi ludz­kiemu, prze­obra­ża­jąc Homo habi­lis w Homo erec­tus. Kto wie, być może dziś, jeśli tylko będziemy się wystar­cza­jąco sta­rać, z Homo sapiens sapiens ewo­lu­ujemy w Homo amans?

Jedno jest pewne – tam­tego dnia nie spóź­ni­łem się do pracy, lecz naro­dzi­łem się na nowo. Bo to prawda, że życie zaczyna się na nowo każ­dego dnia.

Sergi Tor­res

1. Wszystko zaczyna się dziś

1.

Wszystko zaczyna się dziś

W bud­dy­zmie zen ist­nieje poję­cie sho­shin, ozna­cza­jące po japoń­sku „umysł nowi­cju­sza”. W myśl sho­shin niczego nie uważa się za oczy­wi­ste, a na wszystko spo­gląda tak, jakby świat wła­śnie w tej chwili zaczął ist­nieć.

Tak wła­śnie jest, gdy każ­dego ranka otwie­ramy oczy. Nie­ważne, co było wczo­raj. Nie­ważne, co będzie jutro. Dzi­siej­szy dzień jest czy­stą kartą i tylko ty możesz ją zapi­sać, o ile nie będziesz two­rzyć pro­gnoz i pozwo­lisz życiu cię zasko­czyć.

W swo­jej książce Umysł zen, umysł począt­ku­ją­cego mistrz Shun­ryu Suzuki pisze: „Jeżeli wasz umysł jest pusty, to jest on zawsze na wszystko gotowy i na wszystko otwarty. W umy­śle począt­ku­ją­cego jest wiele moż­li­wo­ści, w umy­śle eks­perta – parę”.1

Jesteś gotów, by roz­po­cząć dzień w duchu sho­shin? Jeśli tak, moż­liwe jest wszystko. Szczę­śli­wego początku!

NOWE SPOJ­RZE­NIE:

Mar­cel Pro­ust uwa­żał, że kre­atyw­ność jest kwe­stią spoj­rze­nia, umie­jęt­no­ścią obser­wo­wa­nia świata nowymi oczami. W ramach pierw­szego ćwi­cze­nia pro­po­nuję ci przyj­rzeć się temu, co masz przed sobą – miesz­ka­niu, biuru, miej­scu, w któ­rym się znaj­du­jesz – jak­byś je widział pierw­szy raz. Czy rzu­ciło ci się w oczy coś, czego wcze­śniej nie dostrze­głeś?

2. Uwolnij się od wrzawy

2.

Uwol­nij się od wrzawy

Będą w ciągu dnia chwile, w któ­rych umysł zacznie ci pod­su­wać natrętne, nie­przy­jemne myśli. Nie ma w tym nic złego – wszak obli­czono, że przez nasze głowy prze­biega dzien­nie około dzie­więć­dzie­się­ciu tysięcy myśli.

Tę umy­słową gada­ninę, która pro­wa­dzi mnie w nie­ocze­ki­wa­nych i nie­lu­bia­nych kie­run­kach – a raczej to ja ją pro­wa­dzę, bo taka już nasza nie­spo­kojna natura – nazy­wam wrzawą. Wiem z doświad­cze­nia, że nie należy przy­wią­zy­wać do niej wagi, bo jeśli pró­bu­jemy się pozbyć tych nie­chcia­nych myśli, przy­cze­piają się do nas jesz­cze bar­dziej.

Ile­kroć zaata­kuje cię wrzawa, uświa­dom sobie, że twoje myśli to nie ty. Myśli przy­cho­dzą i odcho­dzą. Poja­wiają się w gło­wie, po czym zni­kają… chyba że chcesz je zatrzy­mać lub usu­nąć. Zosta­jesz tylko ty.

PŁY­NĄCE CHMURY

Osoby, które medy­tują, nazy­wają myśli prze­lot­nymi chmu­rami. One prze­pły­wają, a niebo znów jest nie­bie­skie. Aby uci­szyć wrzawę w swo­jej gło­wie, wystar­czy się uspo­koić i sku­pić uwagę na jed­nym: na odde­chu.

Zostaw wszyst­kie tro­ski i skon­cen­truj się na tym, jak powie­trze wcho­dzi i wycho­dzi przez twoje noz­drza.

Ile­kroć poja­wia się jakaś myśl, nie oce­niaj jej. Po pro­stu pozwól jej prze­pły­nąć po nie­bie swego umy­słu niczym chmurce.

Z cza­sem coraz łatwiej ci będzie oddzie­lić się od swo­ich myśli i osią­gnąć spo­kój.

3. Jaki masz flow?

3.

Jaki masz flow?

Poprzed­nio mówi­li­śmy o tym, jak sobie pora­dzić z natręt­nymi myślami. Możemy to robić, kon­cen­tru­jąc się na odde­chu, ale rów­nież sku­pia­jąc się na aktyw­no­ści, która wpro­wa­dza nas w stan flow.

Kiedy wcho­dzisz w ten stan, w two­jej gło­wie zaczy­nają się ryso­wać nowe moż­li­wo­ści, bo jesteś bar­dziej roz­luź­niony. Nato­miast gdy jesteś czujny – wtedy twój umysł sku­pia się na tym, jak się bro­nić albo jak ucie­kać, a nie jak two­rzyć.

Jeśli chcemy znaj­do­wać nowe moż­li­wo­ści, musimy szu­kać opcji alter­na­tyw­nych wobec tego, co nas blo­kuje. W tym celu twój umysł powi­nien być sku­piony na wyko­ny­wa­niu zadań, które ci się podo­bają, i cie­szyć się tym.

To nie nastąpi od razu. Jeśli jed­nak włą­czysz do swo­jej codzien­no­ści odprę­że­nie i flow, z cza­sem wej­dzie ci to w krew, a życie roz­ry­suje przed tobą nowe moż­li­wo­ści.

JAK OSIĄ­GNĄĆ STAN FLOW

Zmarły pod­czas nie­daw­nej pan­de­mii Mihály Csíkszentmihályi, autor poję­cia flow i książki pod tym samym tytu­łem, wyróż­nia nastę­pu­jące skła­dowe tego stanu:

Utrata poczu­cia czasu. Nawet jeśli robisz coś długo, masz wra­że­nie, że minęła zale­d­wie chwila.

Pełna kon­cen­tra­cja. Nie ma takiej rze­czy, która ode­rwa­łaby cię od wyko­ny­wa­nego zada­nia.

Zada­nie nie powinno być ani bar­dzo łatwe, ani bar­dzo trudne. W pierw­szym przy­padku szybko się znu­dzisz, w dru­gim trud­no­ści mogą cię zasto­po­wać.

Pra­wie nie czu­jesz zmę­cze­nia. Jeśli uwiel­biasz coś robić, nie masz poczu­cia, że wkła­dasz w to wiele wysiłku.

4. Radość spacerowania

4.

Radość spa­ce­ro­wa­nia

Istnieje bez­po­średni zwią­zek mię­dzy aktyw­no­ścią fizyczną a szczę­ściem. Kiedy czuję się przy­ga­szona albo pro­blemy zbyt­nio mi ciążą, wkła­dam buty i idę na spa­cer.

Z każ­dym kro­kiem ple­cak zmar­twień staje się lżej­szy, aż w końcu czuję tylko każdy mię­sień ciała, jego cię­żar, gdy sta­wiam stopę na ziemi, a potem ją pod­no­szę i robię kolejny krok.

Świa­do­mość tego i uważ­ność na inne dozna­nia pozwa­lają nam na odczu­cie peł­nej więzi ze swoim cia­łem.

Fizyczne sygnały odbi­jają się w umy­śle, tak jak te umy­słowe odbi­jają się w ciele. Emo­cje potra­fią się mani­fe­sto­wać w dole­gli­wo­ściach soma­tycz­nych, ale gdy są pozy­tywne, możemy dzięki nim popra­wić swój stan fizyczny.

Jak radził filo­zof Frie­drich Nie­tz­sche: „Należy jak naj­mniej sie­dzieć i nie powinno się wie­rzyć w żadną myśl, która nie zro­dziła się na wol­nym powie­trzu, gdy jeste­śmy w ruchu”.

POSTA­NO­WIE­NIE

Pew­nie masz w tele­fo­nie apli­ka­cję liczącą każdy krok, jaki wyko­nu­jesz w ciągu dnia. Wielu miej­skich spa­ce­ro­wi­czów stara się zro­bić odpo­wied­nią liczbę kro­ków dzien­nie – czy to w dro­dze do pracy albo po zakupy, czy też po pro­stu spa­ce­ru­jąc pod gołym nie­bem.

Dla mnie cho­dzi nie tyle o liczbę kro­ków, ile o decy­zję, do czego się zobo­wią­zu­jesz, jeśli cho­dzi o ruch. Każda osoba ma wła­sne gra­nice i wła­sne posta­no­wie­nia.

Jak zamie­rzasz to robić? Kiedy? Co sobie posta­na­wiasz? I przed wszyst­kim – jak będziesz świę­to­wać, kiedy już to zro­bisz?

5. Nie możemy podobać się wszystkim

5.

Nie możemy podo­bać się wszyst­kim

Często nie zda­jemy sobie sprawy, do jakiego stop­nia żyjemy po to, by przy­po­do­bać się innym. Robimy to na auto­pi­lo­cie, popy­chani siłą iner­cji po ścież­kach, które nie są nasze.

Chęć bycia lubia­nymi przez wszyst­kich wynika z instynktu samo­za­cho­waw­czego i pocho­dzi z cza­sów, w któ­rych ludzie byli myśli­wymi i zbie­ra­czami.

Pra­stara część naszego umy­słu uważa, że jeśli grupa nas nie akcep­tuje – jeśli nie jeste­śmy lubiani – może nas porzu­cić. A to wystawi nas na ryzyko śmierci. Taka inter­pre­ta­cja w dzi­siej­szych cza­sach jest jed­nak mocno prze­sa­dzona, bo teraz żyjemy ina­czej i nie jeste­śmy zależni od swo­jego ple­mie­nia.

Gdy zro­zu­miemy, bez popa­da­nia w ego­izm czy aro­gan­cję, że nie możemy podo­bać się wszyst­kim, uwol­nimy się i pozwo­limy sobie na spój­ność w myśle­niu i odczu­wa­niu oraz wybór takiego życia, jakie nam odpo­wiada.

POZWÓL SIĘ NIE LUBIĆ

W książce Odwaga bycia nie­lu­bia­nym japoń­scy filo­zo­fo­wie Ichiro Kishimi i Fumi­take Koga wyra­żają prze­ko­na­nie, że praw­dziwa wol­ność jed­nostki musi być oku­piona tym, że nie wszy­scy będą nas lubić, a nie­któ­rzy mogą nas wręcz nie lubić.

Odda­jąc głos auto­rom: „Jedyny spo­sób na to, by być wol­nym, to dać sobie zgodę na bycie tym, kim chcesz być, a nie tym, czego od cie­bie ocze­kują inni”.

Warto sobie przy­po­mi­nać tę sen­ten­cję, ile­kroć łapiemy się na tym, że pró­bu­jemy się komuś przy­po­do­bać.

6. Dostajesz to, co widzisz

6.

Dosta­jesz to, co widzisz

Niemal na wszystko, czego doświad­czamy, składa się w dzie­się­ciu pro­cen­tach sama rze­czy­wi­stość, a w dziewięćdzie­się­ciu pro­cen­tach nasza inter­pre­ta­cja. Nie uświa­da­miamy sobie, w jakim stop­niu snu­jemy wła­sną opo­wieść o danym zda­rze­niu – warto więc zacho­wać dystans i przyj­rzeć mu się z naj­więk­szym obiek­ty­wi­zmem, na jaki nas stać.

Skoro na doświad­cze­nie składa się przede wszyst­kim nasza inter­pre­ta­cja, ratu­nek wydaje się oczy­wi­sty: jest nim bez­stron­ność. Gdy napo­ty­kamy jakąś prze­szkodę, trzeba ją racjo­nal­nie prze­ana­li­zo­wać i opo­wie­dzieć sobie, co się wyda­rzyło.

Wyobraź sobie, że dosta­jesz pro­sty e-mail, w któ­rym sze­fowa lub szef pyta, jak ci idzie z jakimś zada­niem. Może dla­tego, że wia­do­mość jest taka krótka, a może z powodu ogól­nego poczu­cia nie­pew­no­ści nasze umy­sły mogą wpaść w stan wrzawy, o któ­rej pisa­łam na jed­nej z poprzed­nich stron, i pod­su­wać nam inter­pre­ta­cje w stylu: „Dla­czego pisze tak zdaw­kowo? Nie chce się ze mną przy­wi­tać? Stra­ciła do mnie zaufa­nie? Chce mnie zwol­nić?”.

Buj­nej wyobraźni, która zaj­muje mnó­stwo prze­strzeni w umy­śle i krad­nie ci ener­gię, prze­ciw­staw obiek­tywną treść wia­do­mo­ści: sze­fowa zapy­tała tylko, jak ci idzie praca.

Zda­rze­nie to zda­rze­nie, a inter­pre­ta­cja to inter­pre­ta­cja. Jak śpiewa Tina Tur­ner, What you get is what you see: dosta­jesz to, co widzisz. Trzeba jed­nak wziąć pod uwagę to, przez jakie oku­lary oglą­dasz i inter­pre­tu­jesz życie.

OPO­WIEDZ SOBIE BEZ EMO­CJI, CO SIĘ STAŁO

Kiedy czu­jesz, że jakieś zda­rze­nie budzi w tobie silne emo­cje, posta­raj się opo­wie­dzieć je sobie obiek­tyw­nie, jak­byś patrzył na nie z boku, nie osą­dza­jąc. Pomiń wszyst­kie odczu­wane emo­cje. Wyko­naj to ćwi­cze­nie pisem­nie lub w myślach, ale z mak­sy­mal­nym obiek­ty­wi­zmem. Jest tylko to, co jest.

7. Wybieraj swoje bitwy

7.

Wybie­raj swoje bitwy

Jednym z powo­dów czę­stego poczu­cia przy­tło­cze­nia jest to, że pró­bu­jemy wal­czyć na zbyt wielu fron­tach jed­no­cze­śnie.

Z pew­no­ścią jest wiele rze­czy, które chciał­byś zmie­nić, ale łapa­nie kilku srok za ogon jed­no­cze­śnie może ci bar­dzo utrud­nić schwy­ta­nie jakiej­kol­wiek.

Aby wybrać wła­ściwe bitwy, musisz okre­ślić, jakie są w tej chwili twoje prio­ry­tety życiowe i co zależy od cie­bie.

Możesz na przy­kład zadać sobie pyta­nie: „Które rze­czy mnie wzmac­niają, a które tylko kosz­tują mnie mnó­stwo ener­gii i nie wno­szą do mojego życia nic dobrego?”.

Jeśli mądrze wybie­rasz bitwy, które warto toczyć, nie tra­cisz czasu ani ener­gii na sprawy dru­go­rzędne lub nie­po­trzebne.

Trzy­maj się tego, co daje ci siłę, a ze zdu­mie­niem odkry­jesz, jak otwie­rają się przed tobą nowe, fascy­nu­jące moż­li­wo­ści dzia­ła­nia. Pamię­taj też, że wygra­nie jed­nej małej bitwy i prze­su­nię­cie się do przodu roz­wią­zuje przy oka­zji pro­blemy na innych fron­tach.

WYBIERZ JEDNĄ BITWĘ LUB DWIE

Próba tocze­nia wszyst­kich bitew jed­no­cze­śnie nie tylko jest sza­leń­stwem, ale nie ma prawa dać nam zwy­cię­stwa w całej woj­nie.

W tym ćwi­cze­niu zapra­szam cię do wybra­nia jed­nej lub dwóch bitew, które uwa­żasz za prio­ry­te­towe i w które chcesz się zaan­ga­żo­wać.

Bitwa 1

Bitwa 2

Póki nie zakoń­czysz dzia­łań na tych fron­tach, pro­po­nuję ci nie roz­po­czy­nać kolej­nych.

8. Okna na szczęście

8.

Okna na szczę­ście

Dla mnie czy­ta­nie jest oazą, która w rów­nym stop­niu dostar­cza mi inspi­ra­cji i spo­koju. Moja rodzina pro­wa­dziła księ­gar­nię, a ja już w dzie­ciń­stwie, wodząc wzro­kiem po okład­kach i grzbie­tach ksią­żek, czu­łam podziw dla pisa­rzy i pisa­rek powo­łu­ją­cych do życia tyle idei, pomy­słów i pięk­nych opo­wie­ści.

Pro­wa­dzę wywiady z licz­nymi pisa­rzami mię­dzy innymi dla­tego, że dostar­czają mi inspi­ra­cji. Każda książka jest ide­al­nym lekiem na szare dni, bo pozwala zoba­czyć inne życie i inne kra­jo­brazy.

W naszych cyfro­wych cza­sach, może w wyniku domi­na­cji mediów audio­wi­zu­al­nych, czy­tamy mniej, niż potrze­bują nasze umy­sły i dusze.

Książki są oknami wycho­dzą­cymi na szczę­ście, ponie­waż poka­zują nam inne wizje, myśli i wnio­ski, posze­rzają per­cep­cję i wycią­gają nas ze strefy kom­fortu. Czy­ta­nie to pasjo­nu­jąca przy­goda, którą możemy prze­żyć, nie rusza­jąc się z domo­wego fotela.

Pamię­taj: ni­gdy nie jest za późno, żeby wyro­bić w sobie nawyk czy­ta­nia, bo życie to histo­ria, która zaczyna się na nowo każ­dego dnia.

Pole­cam cza­sem prze­czy­tać na głos, dla sie­bie albo dla innych, jakieś opo­wia­da­nie lub wiersz, które cię zain­spi­rują.

NAJ­LEP­SZY ŚRO­DEK NASENNY NA ŚWIE­CIE

Dok­tor Edu­ard Esti­vill, spe­cja­li­sta od medy­cyny snu, zapew­nia, że nie ma lep­szego środka nasen­nego niż papie­rowa książka.

W godzi­nach poprze­dza­ją­cych sen należy nato­miast zre­zy­gno­wać z patrze­nia we wszel­kie ekrany – także w ekran czyt­nika e-booków – ponie­waż sty­mu­lo­wa­nie nerwu wzro­ko­wego przez świa­tło nas roz­bu­dza, unie­moż­li­wia­jąc war­to­ściowy odpo­czy­nek. Spró­buj tak funk­cjo­no­wać przez tydzień i sam się prze­ko­naj.

9. Jeśli możesz to zrobić teraz… po prostu to zrób!

9.

Jeśli możesz to zro­bić teraz… po pro­stu to zrób!

Czło­wiek z natury dąży do przy­jem­no­ści. Dla­tego zda­rza nam się odsu­wać w cza­sie nie­unik­nione zada­nia, a póki ich nie zro­bimy, nie możemy się uwol­nić od myśle­nia o nich.

Na przy­kład pra­wie nikt nie lubi papier­ko­wej roboty, ale jeśli jej nie wyko­namy, sterta papie­rów tylko będzie się nawar­stwiać. Spe­cja­li­ści od zarzą­dza­nia cza­sem zale­cają wręcz roz­po­czy­na­nie dnia od tego zaję­cia, na które mamy naj­mniej chęci. Wyko­nu­jąc je, uwol­nimy się bowiem na resztę dnia od jego cię­żaru.

Jeśli chcemy wyro­bić w sobie zwy­czaj koń­cze­nia wszyst­kiego na czas, przyda nam się sys­tem GTD (Get­ting Things Done), stwo­rzony przez ame­ry­kań­skiego kon­sul­tanta Davida Allena, który uczy nas, żeby zabie­rać się do rze­czy, gdy tylko ona się poja­wia, a nie wtedy, kiedy goni nas ter­min. Innymi słowy, mamy kon­tro­lo­wać swój har­mo­no­gram, zamiast go gonić. Jeśli teraz zro­bisz tyle, ile możesz, łatwiej pora­dzisz sobie z zada­niami.

ZASADA DWÓCH MINUT

Allen pro­po­nuje zasadę dwóch minut, dzia­ła­jącą podob­nie jak inne zasady zarzą­dza­nia cza­sem, na przy­kład zasada sześć­dzie­się­ciu sekund.

Oddajmy mu głos: „Jeśli możesz wyko­nać dane zada­nie w ciągu nie­ca­łych dwóch minut, wyko­naj je teraz. Jeśli zaj­muje wię­cej niż dwie minuty, wpisz je do har­mo­no­gramu”.

Krótko mówiąc: zrób to teraz. Myślisz, że już dziś możesz spró­bo­wać wcie­lić tę zasadę w życie?

10. Zbyt zajęci

10.

Zbyt zajęci

Busy is the new stu­pid – „Bycie zapra­co­wa­nym to nowy rodzaj głu­poty” – brzmi powie­dze­nie przy­pi­sy­wane mię­dzy innymi Bil­lowi Gate­sowi i War­re­nowi Buf­fet­towi.

Dla­czego? Bo żeby mieć dobre pomy­sły, trzeba dać im czas na wyklu­cie się.

Tak jak malarz nie może malo­wać na płót­nie, które jest już w cało­ści zama­lo­wane, nie da się stwo­rzyć nic nowego w żad­nej sfe­rze życia, jeśli nie daje się sobie chwili wytchnie­nia od cią­głej harówki.

Dla­tego spe­cja­li­ści od zarzą­dza­nia cza­sem twier­dzą, że ktoś, kto zawsze jest zajęty, nie może być pro­duk­tywny – może co naj­wy­żej wyko­ny­wać pilne czyn­no­ści na auto­pi­lo­cie.

Przy­znaję, że w mło­do­ści sama byłam uza­leż­niona od pracy. Może to dla­tego, że mój ojciec mawiał: „Jeśli chcesz, żeby coś było zro­bione, zleć to komuś, kto jest bar­dzo zajęty”. A ponie­waż ja zawsze taka byłam, wciąż dosta­wa­łam nowe zada­nia.

A jeśli dodamy do nich szla­chetne zada­nie odpo­czy­wa­nia?

FILO­ZO­FIA NIK­SEN

W celu wyj­ścia ze stanu per­ma­nent­nego zapra­co­wa­nia i odświe­że­nia zarówno ciała, jak i umy­słu, pro­po­nuję ci prak­ty­ko­wa­nie holen­der­skiej filo­zo­fii nik­sen – świa­do­mego odpo­czy­wa­nia. Wytchnie­nie od wszel­kich obo­wiąz­ków, choćby przez dwa­dzie­ścia minut dzien­nie, pomoże ci nała­do­wać bate­rie i uru­chomi kre­atyw­ność.

Nie cho­dzi o to, by nic nie robić, ale żeby robić inne rze­czy – takie, które uspo­ka­jają umysł, jak bie­ga­nie lub czy­ta­nie cze­goś, co pozwoli ci „zmie­nić kanał” w gło­wie.

11. Syndrom oszusta

11.

Syn­drom oszu­sta

Na pewno znasz to uczu­cie, kiedy coś robisz i sły­szysz w gło­wie gło­sik mówiący: „Nie dam rady, boję się”. Ten lęk unie­moż­li­wia ci zro­bie­nie tego, na co masz ochotę. Uni­kasz wyzwa­nia lub zobo­wią­za­nia, bo myślisz, że ci nie wyj­dzie, a może też że będą cię oce­niać.

Być może docho­dzi do tego jesz­cze myśl: „Nie zasłu­guję na suk­ces”. Nie­kiedy bowiem oba­wiamy się błysz­czeć, jak­by­śmy uwa­żali, że zawdzię­czamy to spię­trze­niu przy­pad­ków albo po pro­stu łutowi szczę­ścia. Może nawet myślisz, że nie napra­co­wa­łeś się wystar­cza­jąco i że w końcu sta­nie się to, co pod­po­wiada ci gło­sik: „Zorien­tują się, że nie jesteś taki świetny”.

Na tym polega syn­drom oszu­sta. Prze­śla­duje cię myśl, że jesteś kimś gor­szym, niż ci się wyda­wało. Dopóki nie usły­szysz, jak inni wska­zują ci to, co jest w tobie dobre, a czego ty nie dostrze­gasz.

Wiele osób ma kło­pot z akcep­ta­cją wła­snej war­to­ści, wsku­tek czego blo­kują się, nie posu­wają się naprzód, nie podej­mują nowych wyzwań. Można nie­mal powie­dzieć, że demon­stro­wa­nie swo­ich talen­tów czy osią­gnięć przy­cho­dzi nam z wiel­kim tru­dem.

A gdy­byś to ty sam dał sobie pozy­tywny feed­back? Jak bar­dzo pozwa­lasz sobie błysz­czeć?

WYŁĄCZ WEWNĘTRZNY BOJ­KOT

Tak jak to robisz, gdy roz­ma­wiasz z innymi, przy­wią­zuj wagę do języka, któ­rym roz­ma­wiasz z sobą. Dosko­nale wia­domo, że naj­więk­szymi kry­ty­kami jeste­śmy dla sie­bie my sami, zwra­caj więc uwagę na to, jaki prze­kaz sobie wysy­łasz. Ile­kroć zła­piesz się na tym, że jesteś dla sie­bie zbyt surowy, zadaj sobie pyta­nie:

Jak prze­ma­wiał­bym do uko­cha­nej osoby, na przy­kład do wła­snego dziecka?

Co zro­bić, by z taką samą tro­ską i deli­kat­no­ścią pod­cho­dzić do sie­bie?

12. Za duże wymagania wobec siebie?

12.

Za duże wyma­ga­nia wobec sie­bie?

Jaką miarą się mie­rzysz? Ile jest rze­czy, któ­rych od sie­bie żądasz, choć nie żądał­byś ich od nikogo innego? Masz świa­do­mość, jak bar­dzo wyczer­pu­jące są takie wyma­ga­nia?

Ważne, by umieć odróż­nić reali­za­cję kolej­nych celów z entu­zja­zmem, wytrwa­ło­ścią i prze­ko­na­niem od nad­mier­nych i nie­zmien­nych wyma­gań, które prze­obra­żają nas w roboty.

W celu obni­że­nia poziomu auto­ocze­ki­wań warto spo­rzą­dzić sobie listę celów, które są osią­galne, a przede wszyst­kim realne i dające się zmie­rzyć.

Pamię­taj, że dobro­stan emo­cjo­nalny to bieg dłu­go­dy­stan­sowy, w któ­rym warto świę­to­wać drobne osią­gnię­cia. Twój poziom tole­ran­cji i tro­ski wobec sie­bie sta­nowi naj­lep­szy spo­sób na to, by się uczyć i ewo­lu­ować.

Nad­mierne wyma­ga­nia wobec sie­bie czy wręcz per­fek­cjo­nizm potra­fią nas przy­blo­ko­wać. Dla unik­nię­cia tej pułapki naj­le­piej spo­koj­nie się przyj­rzeć i reali­stycz­nie oce­nić wszystko, co osią­gnę­li­śmy do tej pory. Zamiast się zadrę­czać – bo nie ma nic bar­dziej męczą­cego niż poczu­cie, że jesteś nie­wy­star­cza­jący i nie zasłu­gu­jesz na to, co masz – uświa­dom sobie, ile osią­gną­łeś i jakie trud­no­ści w tym celu poko­na­łeś. Jeśli raz ci się to udało, może się udać ponow­nie. Osią­gnięć będzie wię­cej i będą coraz lep­sze.

POPROŚ O POZY­TYWNY FEED­BACK

Takiego feed­backu może udzie­lić nam ktoś, kto nas lubi i zna naszą war­tość. Jeśli tobie samemu trudno dostrzec wła­sne zalety, zapy­taj kogoś ze swego oto­cze­nia: Co twoim zda­niem czyni mnie war­to­ściową osobą?”.

Ogra­nicz się do wysłu­cha­nia odpo­wie­dzi i podzię­kuj, nie umniej­sza­jąc swo­jej war­to­ści. Dzięki temu zoba­czysz sie­bie cudzymi oczami i prze­ko­nasz się, że naprawdę masz wiele do zaofe­ro­wa­nia.

13. Po prostu oddychaj

13.

Po pro­stu oddy­chaj

Podobno John Len­non zako­chał się w Yoko Ono mię­dzy innymi dzięki temu, że pod­czas wystawy, na któ­rej się poznali, wrę­czyła mu kartkę z jed­nym sło­wem: „Oddy­chaj”. W tam­tych cza­sach eks-Beatles pro­wa­dził życie wypeł­nione nar­ko­ty­kami i cią­głym pędem, który nie dawał czasu na oddech, więc rada japoń­skiej artystki miała głę­boki sens.

Od tysięcy lat wiemy, że świa­dome oddy­cha­nie nie­sie ze sobą nie­zmie­rzone korzy­ści. Pozwala ci szybko i bez­po­śred­nio połą­czyć się z wła­snym cia­łem, dostra­ja­jąc się do jego rytmu, a jed­no­cze­śnie odda­la­jąc od wszyst­kich innych myśli. Gdy jeste­śmy sku­pieni na oddy­cha­niu, uspo­ko­je­nie przy­cho­dzi samo.

Badaczka Naza­reth Castel­la­nos pod­kre­śla zwią­zek mię­dzy odde­chem a wydaj­no­ścią umy­słową. W opu­bli­ko­wa­nej w roku 2017 pracy z dzie­dziny neu­ro­ana­to­mii pisze: „W zależ­no­ści od tego, jak oddy­chamy, możemy popra­wić swoją uwagę lub pamięć. Co wię­cej, spo­sób oddy­cha­nia wpływa także na to, jak wyra­żamy emo­cje”.

Pod­kre­śla rów­nież, że nasze zdol­no­ści pamię­ciowe wzra­stają, gdy oddy­chamy nosem, a nie ustami.

TRZY TECH­NIKI ODDY­CHA­NIA

W książce Nama­ste Héctor García i Fran­cesc Miral­les zamie­ścili roz­dział poświę­cony pra­na­ja­mie – posze­rze­niu ener­gii życio­wej poprzez jogę – a w nim trzy ćwi­cze­nia odde­chowe słu­żące do trzech róż­nych celów.

Jeśli czu­jesz się senny, bra­kuje ci ener­gii i chcesz się pobu­dzić, faza wde­chu powinna trwać dłu­żej niż faza wyde­chu.

Jeśli czu­jesz duży nie­po­kój i chcesz się roz­luź­nić, faza wyde­chu powinna trwać dłu­żej niż faza wde­chu.

Jeśli nie możesz się skon­cen­tro­wać i czu­jesz lekki nie­po­kój, fazy wde­chu i wyde­chu powinny trwać tyle samo.

Pro­po­nuję ci poćwi­czyć te trzy rodzaje odde­chu. Mogą się przy­dać.

14. Kochaj, co masz

14.

Kochaj, co masz

Niezwy­kle podzi­wiam Byron Katie, autorkę książki Kochaj, co masz. Jej droga była trudna i kręta. Po dłu­go­trwa­łej depre­sji, w trak­cie któ­rej sie­działa zamknięta w domu bez kon­taktu ze świa­tem i z samą sobą, zaczęła myśleć o ode­bra­niu sobie życia. Na szczę­ście w ide­al­nym momen­cie miała prze­błysk natchnie­nia.

Co takiego odkryła Byron Katie, że prze­stała cier­pieć? Była to myśl rów­nie pro­sta, jak potężna: że cier­pimy przede wszyst­kim wtedy, gdy nie akcep­tu­jemy tego, co jest – tego, co życie sta­wia przed nami tu i teraz.

To odkry­cie ją odmie­niło, uświa­da­mia­jąc jej, że ból, który czuje, nie pocho­dzi od świata, lecz jest spo­wo­do­wany jej wła­sną reak­cją. Oddajmy jej głos: „Jeśli myśli ranią, to znak, że nie oddają rze­czy­wi­sto­ści”. By je zneu­tra­li­zo­wać, trzeba zaak­cep­to­wać i poko­chać rze­czy­wi­stość. Gdy już to uczy­nimy, będziemy mogli w pełni zanu­rzyć się w życiu.

CZTERY PYTA­NIA I TRZY ODWRÓ­CE­NIA

Byron Katie stwo­rzyła wła­sną metodę roz­bra­ja­nia szko­dli­wych i natręt­nych myśli, nazwaną po pro­stu The Work (Praca):

Czy to, co myślę, jest prawdą? (Jeśli odpo­wiedź brzmi „Nie”, przejdź do trze­ciego pyta­nia).

Czy mogę mieć cał­ko­witą pew­ność, że to prawda? (Tak/Nie).

Jak reaguję, gdy wie­rzę w tę myśl?

Kim była­bym bez tej myśli?

Po tych czte­rech pyta­niach pro­po­nuje prze­te­sto­wać nasze prze­ko­na­nia za pomocą trzech odwró­ceń. Na przy­kład, jeśli natrętna myśl brzmi „On mnie nie kocha”, powiedz sobie:

On mnie kocha (tak jak umie i może).

Ja go kocham (czy akcep­tuję go takim, jaki jest?).

Kocham sie­bie (czy jestem do tego zdolna?).

15. Z jakiej perspektywy interpretujesz zdarzenia?

15.

Z jakiej per­spek­tywy inter­pre­tu­jesz zda­rze­nia?

Zachę­cam cię do zada­wa­nia sobie tego pyta­nia, ile­kroć jakieś wyda­rze­nie zna­cząco wpływa na twój stan ducha. Patrzysz na to z per­spek­tywy serca, trzewi czy głowy? Inter­pre­tu­jesz z pozy­cji emo­cji i instynktu czy racjo­nal­nie? Ciało może ci pod­su­nąć odpo­wiedź, jeśli się w nie wsłu­chasz.

Świa­do­mość, z jakiej per­spek­tywy inter­pre­tu­jesz to, co ci się przy­da­rza, pomoże ci zro­zu­mieć, dla­czego i jak te wyda­rze­nia na cie­bie wpły­wają.

Czy to, co się stało, potwier­dza lub ugrun­to­wuje jakąś prawdę, któ­rej cał­ko­wi­cie zawie­rzy­łeś? Pomaga ci coś zro­zu­mieć lub wzbu­dza empa­tię? Pozwala ci spoj­rzeć na świat cudzymi oczami?

Nasze postrze­ga­nie świata wynika z prze­ko­nań, które niczym kolo­rowe oku­lary bar­wią wszystko, co nas ota­cza.

Pole­cam ci fil­tro­wać wszystko przez serce, zacho­wu­jąc spo­kój i świa­domy oddech. Pozwoli ci to spoj­rzeć na dowolne zda­rze­nie pod innym kątem i zin­ter­pre­to­wać je pozy­tyw­nie.

JAKIE OKU­LARY DZIŚ MASZ NA NOSIE?

Skoro wszystko zależy od szkieł, przez które patrzymy, warto okre­ślić kolor naszych. Podam ci trzy przy­kłady:

Oku­lary pesy­mi­zmu mają szkła tak ciemne, że rzu­cają cień na każdy rado­sny motyw w naszym oto­cze­niu.

Oku­lary scep­ty­cy­zmu i wąt­pli­wo­ści każą ci wszystko kwe­stio­no­wać, unie­moż­li­wia­jąc podej­mo­wa­nie decy­zji i cie­sze­nie się życiem.

Oku­lary szczę­ścia, jak te w książce Rafa­ela San­tan­dreu, pozwa­lają nam widzieć rze­czy­wi­stość w naj­ja­śniej­szych bar­wach.

16. Czas na przystanek

16.

Czas na przy­sta­nek

Kiedy zauwa­żysz, że w two­jej gło­wie panuje wielka wrzawa, czu­jesz pode­ner­wo­wa­nie albo jesteś wiecz­nie nakrę­cony, ważne, żeby się zatrzy­mać, zanim stra­cisz nad sobą kon­trolę.

Kore­ań­ski mnich Haemin Sunim, autor eseju Zwol­nij wresz­cie, odnosi się do tej kwe­stii tak: „Gdy wszystko wokół mnie pędzi, zatrzy­muję się i zasta­na­wiam: »Czy to świat jest taki zabie­gany, czy może mój umysł?«”.2

Bar­dzo praw­do­po­dobne, że to dru­gie. A jeśli tak, pole­cam ci nastę­pu­jącą pro­ce­durę:

Spró­buj się uspo­koić, prze­stań bie­gać lub robić to, co w tej chwili robisz.

By zatrzy­mać gorącz­kowe myśli, oddy­chaj powoli i głę­boko, aż poczu­jesz, że wraca spo­kój.

Jeśli aku­rat dokądś idziesz, zwol­nij kroku i się uśmiech­nij.

Nie masz poję­cia, jak to pomaga!

AKTYWNA PRZE­RWA

Wielki rzym­ski poeta Owi­diusz dwa tysiące lat temu radził: „Weź oddech, a zbie­rzesz naj­ob­fit­szy plon”. Ile­kroć potrze­bu­jesz prze­rwy, pomyśl, że nie tra­cisz czasu, tylko go inwe­stu­jesz, by póź­niej osią­gnąć lep­szy rezul­tat.

17. Twoje mocne strony

17.

Twoje mocne strony

Swego czasu zapy­tano Jima Cli­ftona, pre­zesa Insty­tutu Gal­lupa, wiel­kiego przed­się­bior­stwa zaj­mu­ją­cego się bada­niem opi­nii publicz­nej, o naj­lep­szą radę, jaką dostał w życiu. Odpo­wie­dział, że było to coś, co usły­szał od ojca: „Pamię­taj o tym, że twoje sła­bo­ści już zbyt­nio nie uro­sną, pod­czas gdy twoje mocne strony będą się roz­wi­jać w nie­skoń­czo­ność”.

Bar­dzo prze­ma­wiają do mnie te słowa, bo czę­sto tak się kon­cen­tru­jemy na tym, czego nam bra­kuje, że lek­ce­wa­żymy swoje natu­ralne mocne strony, które przy­wio­dły nas w nasze obecne miej­sce.

Musimy w trak­cie życia roz­wi­jać te zasoby i uczyć się uru­cha­miać je wtedy, kiedy są potrzebne.

Naj­pierw jed­nak musimy je w sobie odkryć. W tym celu możemy prze­mie­rzyć dotych­cza­sową drogę życia i odna­leźć skom­pli­ko­wane momenty, w któ­rych wyko­rzy­sta­li­śmy swoje „moce”.

MAGA­ZYN SKAR­BÓW I NARZĘ­DZI

Zapy­taj osoby, które naj­le­piej cię znają, w jakich chwi­lach ich zda­niem ujaw­niła się twoja siła, jakieś zacho­wa­nie czy zwy­czaj uka­zu­jący twoją mądrość i war­tość. Cho­dzi o ziden­ty­fi­ko­wa­nie tego, co rato­wało cię w trud­nych momen­tach życia.

Zapi­suj te małe osią­gnię­cia, któ­rych dotąd sobie nie uświa­da­mia­łeś. Zrób z nich maga­zyn skar­bów i narzę­dzi, by móc po nie się­gnąć, ile­kroć będą ci potrzebne.

18. Afirmacje

18.

Afir­ma­cje

W latach osiem­dzie­sią­tych ubie­głego wieku książka Louise Hay Możesz uzdro­wić swoje życie nie­ocze­ki­wa­nie stała się best­sel­le­rem, który zmie­nił spo­sób myśle­nia – i roz­ma­wia­nia – milio­nów osób.

Autorka wycho­dzi z zało­że­nia, że miłość jest cudow­nym lekiem, jeśli więc kochasz sie­bie samego, możesz zdzia­łać cuda. Jeśli nato­miast pie­lę­gnu­jesz nega­tywne myśli i prze­ko­na­nia, spo­ty­kają cię naj­róż­niej­sze trud­no­ści i pro­blemy.

Jeśli wydźwięk naszych myśli rzu­tuje na teraź­niej­szość, a w efek­cie także na przy­szłość, koniecz­nie trzeba mu się przyj­rzeć, bo to, co myślimy o sobie i życiu, osta­tecz­nie staje się naszą prawdą i rze­czy­wi­sto­ścią.

Wie­rząc, że wszech­świat wspiera nas we wszyst­kim, co posta­na­wiamy myśleć i w co chcemy wie­rzyć, Louise Hay pisze:

[J]eśli […] powiem sobie: „Miłość jest wszę­dzie, kocham i jestem godny miło­ści”, jeśli będę trwać przy tej myśli i powta­rzać ją wie­lo­krot­nie, to sta­nie się ona dla mnie prawdą. I oto kocha­jący ludzie poja­wią się w moim życiu; ci, któ­rzy już w nim są, będą dla mnie jesz­cze milsi, a i mnie przyj­dzie łatwo wyra­żać pozy­tywne uczu­cia wobec innych3.

ZACZNIJ DZIEŃ OD AFIR­MA­CJI

Zapisz trzy pozy­tywne twier­dze­nia doty­czące trzech obsza­rów życia, na które chcesz wpły­nąć – na przy­kład samo­oceny, pracy i miło­ści – i zacznij każdy dzień od ich prze­czy­ta­nia, nim porwie cię wir zajęć. Zapisz je w pierw­szej oso­bie, w pozy­tyw­nym tonie, tak by były krót­kie i łatwe do zapa­mię­ta­nia.

Na przy­kład:

Kocham sie­bie takim, jaki jestem.

Każ­dego dnia daję z sie­bie to, co naj­lep­sze.

Pro­ste ćwi­cze­nie pole­ga­jące na odczy­ta­niu tych afir­ma­cji sprawi, że z począt­kiem dnia nastro­isz swój men­talny odbior­nik na pozy­tywny kanał.

19. Jak poprosić wszechświat o to, czego pragniesz?

19.

Jak popro­sić wszech­świat o to, czego pra­gniesz?

Przejdźmy teraz od afir­ma­cji do pra­gnień. Chyba każda osoba ma jakieś pra­gnie­nie, które chcia­łaby zre­ali­zo­wać.

W jed­nym z naj­słyn­niej­szych frag­men­tów Alche­mika Paulo Coelho stwier­dza: „I kiedy cze­goś gorąco pra­gniesz, to cały wszech­świat sprzyja pota­jem­nie two­jemu pra­gnie­niu”4.

Nie­któ­rzy wnio­skują z tego, że wystar­czy popro­sić wszech­świat o pomoc, by ją uzy­skać. Ja jed­nak pro­po­nuję ci dodat­kowe ćwi­cze­nie. Ile­kroć pro­sisz wszech­świat o coś, zadaj sobie pyta­nie, dla­czego tak bar­dzo tego pra­gniesz. Czy naprawdę tego potrze­bu­jesz?

Jeśli naprawdę ci tego bra­kuje, zasta­nów się, jak zapro­gra­mo­wać dzia­ła­nia, mając na wzglę­dzie to, co chcesz zdo­być, ale nie kon­cen­tru­jąc się na braku, lecz na nowych moż­li­wo­ściach.

Być może to, co w tej chwili postrze­gasz jako konieczne, z cza­sem ule­gnie roz­cień­cze­niu i pojawi się coś znacz­nie waż­niej­szego – coś, czego dziś nawet jesz­cze nie podej­rze­wasz.

CZEGO OCZE­KUJE ODE MNIE ŻYCIE?

Życie wysyła nam zapro­sze­nia do wej­ścia na okre­ślone ścieżki, wykra­cza­jące poza to, czego pra­gniemy i czego, jak nam się wydaje, potrze­bu­jemy.

By odpo­wie­dzieć na pyta­nie zawarte w tym małym ćwi­cze­niu, przyj­rzyj się swoim zdol­no­ściom i talen­tom. Gdzie, w czym i jak mogę być naj­bar­dziej uży­teczny w tym momen­cie swego życia?

20. Wytrenuj swój mózg

20.

Wytre­nuj swój mózg

Chcę ci teraz wyznać, co mi się cza­sem przy­da­rza – być może wyko­rzy­stasz moje doświad­cze­nie, gdy spo­tka cię to samo.

Nie­kiedy nie mogę sobie przy­po­mnieć czy­je­goś imie­nia albo tytułu książki czy filmu. Jeśli w dodatku zaczy­nam się z tego powodu dener­wo­wać, blo­kada staje się jesz­cze sil­niej­sza. Nie zapo­mi­nam emo­cji wywo­ły­wa­nych we mnie przez te osoby, ale to temat na inną reflek­sję.

Zależ­nie od sytu­acji, takie zja­wi­sko bywa bru­talne; kiedy jed­nak potrak­tuję je z humo­rem, bar­dzo szybko przy­po­mi­nam sobie infor­ma­cję, któ­rej szu­ka­łam. Fascy­nu­jące, prawda?

Takie zapo­mi­na­nie nie zda­rza mi się w przy­padku pio­se­nek czy wier­szy – może dla­tego, że w mojej pracy bar­dzo dużą rolę odgrywa sfera audio­wi­zu­alna.

Z cza­sem nauczy­łam się, że cho­dzi o to, by zmniej­szać pre­sję, a nie gorącz­kowo poszu­ki­wać w pamięci wła­ści­wych słów, oraz uświa­do­mić sobie, że mój umysł także miewa gor­sze dni. By sobie pora­dzić z tymi trud­no­ściami, wyko­nuję ćwi­cze­nia na gięt­kość umy­słową opra­co­wane przez moją ulu­bioną Cata­linę Hof­f­mann, sta­no­wiące część jej metody zwa­nej neu­ro­fit­ness.

DWA POMY­SŁY NA ZDROWY UMYSŁ

Cata­lina Hof­f­mann, spe­cja­listka od sty­mu­la­cji poznaw­czej i tre­ningu umy­sło­wego, zaleca dwie pro­ste czyn­no­ści:

Nawod­nie­nie. Jako że mózg składa się głów­nie z wody, ważne, żeby­śmy się dobrze nawad­niali, nawet zanim jesz­cze zaczniemy odczu­wać pra­gnie­nie.

Dotle­nie­nie. Oddy­chaj nosem, uno­sząc klatkę pier­siową, prze­ponę i brzuch, a następ­nie powoli wydy­chaj powie­trze ustami, jak­byś gasił świeczkę.

Pamię­taj: z tro­ski o swój mózg każ­dego ranka wypi­jaj sporą szklankę wody i weź trzy głę­bo­kie odde­chy w opi­sany wyżej spo­sób.

21. Sztuka obserwacji

21.

Sztuka obser­wa­cji

Nieza­leż­nie od tego, co w poprzed­niej reflek­sji wyzna­łam na temat zapo­mi­na­nia imion i tytu­łów, uwa­żam się za świetną obser­wa­torkę.

Łatwo odczy­tuję to, co mnie ota­cza, w tym kli­mat emo­cjo­nalny i ener­ge­tyczny. Mam to od dziecka – tę szcze­gólną zdol­ność czer­pa­nia infor­ma­cji o oso­bie, którą widzę przed sobą, o czy­ta­nym auto­rze, oglą­da­nym dziele sztuki czy słu­cha­nej muzyce. Dostrze­gam szcze­gó­liki, które innym się wymy­kają. Uświa­do­mi­łam to sobie, gdy odkry­łam, jak słabo orien­tuję się w prze­strzeni i jak trudno przy­cho­dzi mi czy­ta­nie mapy. Za to plany odczy­tuję cał­kiem dobrze!

Uwa­żasz się za osobę spo­strze­gaw­czą? Jeśli potra­fisz dostrze­gać szcze­góły, możesz wyro­bić w sobie umie­jęt­ność obser­wa­cji ota­cza­ją­cego cię świata.

ĆWI­CZE­NIE NA OBSER­WA­CJĘ

Rozej­rzyj się po pokoju lub innym miej­scu, w któ­rym czy­tasz tę książkę, jak­byś widział je pierw­szy raz. Skon­cen­truj się na jakimś szcze­góle, który do tej pory ci umy­kał. Jak inter­pre­tu­jesz to odkry­cie? Możesz na przy­kład dojść do wnio­sku, że przez więk­szość dnia śnimy na jawie.

22. Mistrzowie codzienności

22.

Mistrzo­wie codzien­no­ści

Przy­znaję, że ni­gdy, nawet w dzie­ciń­stwie, nie byłam zbyt towa­rzy­ska. Wiem, że poru­szam się w śro­do­wi­sku, w któ­rym trudno być odlud­kiem, ale radzę sobie w ten spo­sób, że zawsze znaj­duję w tłu­mie kogoś, z kim można życz­li­wie i od serca poroz­ma­wiać. To mnie zaspo­kaja i nadaje mojemu życiu sens.

Trak­tuję to jak pre­zent, bo od ludzi, któ­rych mam szczę­ście znać, wiele się uczę i czuję się bar­dziej zado­wo­lona z tego, co mam i kim jestem. Pozna­wa­nie ich histo­rii napeł­nia mnie spo­ko­jem i wdzięcz­no­ścią.

Kiedy indziej jed­nak, zwłasz­cza w życiu zawo­do­wym, sty­kam się z ludźmi, z któ­rymi nie­wiele mnie łączy.

Dziś zachę­cam cię do myśle­nia z wdzięcz­no­ścią o pierw­szej gru­pie – o tych oso­bach, które zna­la­zły się na two­jej dro­dze, i choć nie mia­łeś wobec nich żad­nych ocze­ki­wań, udzie­liły ci war­to­ścio­wych lek­cji życia.

ORSZAK CZYNI KRÓLA

Takie słowa mógłby wypo­wie­dzieć przed­się­biorca i pre­le­gent Jim Rohn, który twier­dził, że sta­no­wimy śred­nią z pię­ciu osób, z któ­rymi spę­dzamy naj­wię­cej czasu.

Kim jest tych pięć osób i jak byś je oce­nił pod wzglę­dem zalet, które chcesz w sobie roz­wi­nąć? Ile z tego dosta­jesz od każ­dej z nich? Czy znasz war­to­ściowe osoby, które chciał­byś włą­czyć do swego kręgu, żeby pod­wyż­szyć sobie ocenę?

23. Lustro cudzych oczu

23.

Lustro cudzych oczu

Miałeś kie­dyś wra­że­nie, że w złych chwi­lach przy­cią­gasz do sie­bie osoby o nega­tyw­nej aurze, a wtedy, gdy odczu­wasz wewnętrzny spo­kój, dzieje się odwrot­nie?

Już w sta­ro­żyt­no­ści Her­mes Tri­sme­gi­stos gło­sił „Co wewnątrz, to i na zewnątrz”: kiedy ktoś nie akcep­tuje i nie kocha sie­bie, nasta­wie­nie to prze­nosi także na swoje rela­cje z innymi oso­bami.

Inni są dla nas lustrem. Czę­sto coś nam prze­szka­dza w jakiejś oso­bie wła­śnie dla­tego, że jeste­śmy nie­do­sko­nali pod tym samym wzglę­dem. Z kolei przy­zna­nie, że ktoś jest w czymś dobry, bywa dla nas wsty­dliwe lub kło­po­tliwe. Ale kiedy już to zro­bisz, nie tylko odkry­wasz piękno samego faktu, lecz zaczy­nasz się czuć czę­ścią tego, co podzi­wiasz.

Dostrze­ga­jąc piękno w innych, uczysz się je dostrze­gać także w sobie. Tu też obo­wią­zuje prawo lustra: bądź życz­liwy dla innych, a oni będą tacy dla cie­bie.

Jak ota­cza­jący cię w tym okre­sie życia ludzie odzwier­cie­dlają to, jaki jesteś wewnątrz?

POGÓDŹ SIĘ ZE SOBĄ

Jeśli chcemy uzdro­wić świat, zacznijmy od uzdro­wie­nia sie­bie. W tym celu warto spraw­dzić, jacy jeste­śmy w środku:

Czy akcep­tuję to, jaki jestem i w jakim miej­scu się znaj­duję?

Czy daję sobie przy­zwo­le­nie na nie­do­sko­na­łość, jak każdy, kto się roz­wija?

Czy potra­fię sobie prze­ba­czyć to, co nie podoba mi się z mojej prze­szło­ści?

Czy mam świa­do­mość swo­ich zalet i talen­tów?

24. Druga umowa

24.

Druga umowa

„Urodzi­łeś się z pra­wem do szczę­ścia. Urodzi­łeś się z pra­wem do kocha­nia, cie­sze­nia się i dzie­le­nia miło­ścią. Żyjesz, więc ciesz się tym życiem” – pisał Miguel Ruiz, autor słyn­nych Czte­rech umów.

Zain­spi­ro­wany mądro­ścią Tol­te­ków autor przyj­muje, że naj­waż­niej­szymi umo­wami są te, które zawie­ramy sami ze sobą. Przy­wo­łajmy te, które pro­po­nuje:

Niech twoje słowa będą bez skazy.

Niczego nie trak­tuj oso­bi­ście.

Nie zakła­daj nic z góry.

Zawsze postę­puj naj­le­piej, jak możesz.

Druga umowa brzmi zna­jomo dla wielu osób, bo więk­szość kon­flik­tów mię­dzy­ludz­kich bie­rze się z jej nie­prze­strze­ga­nia. Mówiąc sło­wami Ruiza:

Cokol­wiek robią inni, ni­gdy nie robią tego ze względu na cie­bie. Robią to dla sie­bie. Wszy­scy żyjemy we wła­snych snach, we wła­snych umy­słach; pozo­stali żyją w świe­cie zupeł­nie innym od tego, w któ­rym żyje każdy z nas.

WOL­NOŚĆ OD OPI­NII

Prze­wod­nik duchowy Sergi Tor­res pro­po­nuje nam pro­ste ćwi­cze­nie: ni­gdy nie bierz poważ­nie niczego, co myślą inni ani co myślisz ty sam. Przyj­muj, że to tylko sprawa opi­nii, inter­pre­ta­cji, a nie rze­czy­wi­sto­ści.

25. Pozytywna niepewność

25.

Pozy­tywna nie­pew­ność

Poro­zma­wiajmy o nie­pew­no­ści. W dzi­siej­szych cza­sach nie­wiele się o niej mówi, choć czę­sto mamy z nią do czy­nie­nia, zwłasz­cza od cza­sów wiel­kich zmian, które zaszły na świe­cie w ostat­nich latach.

Więk­szość z nas boi się nie­pew­no­ści, ale tak naprawdę nie­pewne jest w życiu wszystko lub pra­wie wszystko. Nie­pewne jest także to, co dobre: nie wiemy, czy się wyda­rzy, czy nie. Dla­tego ważne, żeby nie­pew­ność nas nie blo­ko­wała. Jak możemy nią zarzą­dzać i sobie z nią radzić?

Andrés Pascual, autor książki Incer­ti­dum­bre posi­tiva (Pozy­tywna nie­pew­ność), pro­po­nuje nastę­pu­jący podział:

Nie­pew­ność – nie­zdol­ność do prze­wi­dy­wa­nia swo­jej przy­szło­ści.

Nie­pew­ność pozy­tywna – zdol­ność do two­rze­nia swo­jej przy­szło­ści.

Oczy­wi­ście w naj­bar­dziej nie­pew­nych sytu­acjach nie da się prze­wi­dzieć, co się wyda­rzy, ale jed­no­cze­śnie są to naj­lep­sze chwile do prze­pro­wa­dza­nia zmian w życiu i cie­sze­nia się z nowych moż­li­wo­ści przy­nie­sio­nych przez kry­zys.

Kiedy masz wra­że­nie, że świat sam nie wie, dokąd zmie­rza, dobrym spo­so­bem na prze­wi­dze­nie przy­szło­ści jest jej two­rze­nie.

ŻYJ W TERAŹ­NIEJ­SZO­ŚCI

Jeśli czu­jesz, że przy­szłość cię przy­tła­cza, a wokół pano­szą się chaos i zamęt, spró­buj odzy­skać spo­kój, sku­pia­jąc się na teraź­niej­szo­ści. Może nie wiesz, co się wyda­rzy za rok ani nawet za parę mie­sięcy, ale to, co dzieje się dziś, jest w two­ich rękach. Osta­tecz­nie przy­szłość to po pro­stu suma wielu takich dni jak ten.

26. Empatia

26.

Empa­tia

Nic nie daje nam takiego poczu­cia, że jeste­śmy żywi, jak świa­do­mość przy­na­leż­no­ści do cze­goś więk­szego niż my sami, moż­li­wość doświad­cza­nia głę­bo­kiej więzi z ota­cza­ją­cymi nas ludźmi.

Innymi słowy: empa­tia.

Jedna z cech, którą naj­bar­dziej cenię u ludzi, to wła­śnie umie­jęt­ność wczu­cia się w poło­że­nie innej osoby i towa­rzy­sze­nia jej emo­cjo­nal­nie, bez osą­dza­nia i uprze­dzeń; poczu­cie, że to, co przy­da­rza się jej, w pew­nym sen­sie przy­da­rza się także nam.

W bud­dy­zmie ter­mi­nem bli­skim empa­tii jest współ­czu­cie, które w tym wypadku nie ozna­cza, że nam kogoś żal, tylko że łączymy się z nim w emo­cjach. Wielka znaw­czyni reli­gii Karen Arm­strong opi­suje to tak: „Kiedy z kimś współ­od­czu­wamy, prze­sta­jemy być pęp­kiem wła­snego świata i umiesz­czamy w jego cen­trum tę drugą osobę”.

A co naj­lep­sze, w ten spo­sób nie tylko poma­gamy dru­giemu, ale i sami czu­jemy się lepiej – w więk­szej sym­bio­zie z ludz­ko­ścią i całym wszech­świa­tem.

Ame­ry­kań­ska naukow­czyni Brené Brown ujmuje to tak: „Empa­tia to schody, które poma­gają nam się wydo­stać z tego samego dołu”.

PRZE­STAŃ BYĆ PĘP­KIEM ŚWIATA

Pro­ste ćwi­cze­nie na empa­tię: wybierz osobę, którą trudno ci zro­zu­mieć albo która budzi w tobie nie­chęć. Poświęć pięt­na­ście minut na wyobra­ża­nie sobie, jak wygląda jej życie, z jakimi trud­no­ściami spo­tyka się na co dzień, jakie ma fru­stra­cje i nie­speł­nione pra­gnie­nia. Towa­rzysz jej przez ten czas w wyobraźni, a będziesz w sta­nie choć tro­chę ją zro­zu­mieć.

27. Potęga wdzięczności

27.

Potęga wdzięcz­no­ści

Teraz chcę ci opo­wie­dzieć o sile wdzięcz­no­ści. Ist­nieją dwa pod­sta­wowe spo­soby łącze­nia się ze świa­tem: poprzez narze­ka­nie i poprzez wdzięcz­ność.

W pierw­szym sku­piamy się na tym, czego nam bra­kuje, i na nie­za­do­wo­le­niu. W dru­gim – na tym, co mamy, i na doce­nia­niu tego.

Prak­ty­ko­wa­nie tego ostat­niego pomaga połą­czyć się z przy­jemną stroną życia. Im więk­szą czu­jesz wdzięcz­ność, tym wię­cej znaj­du­jesz powo­dów do niej. W tym pozy­tyw­nym sta­nie ducha twoja ener­gia twór­cza rośnie.

Dowio­dło tego bada­nie naukowe prze­pro­wa­dzone przez Emmonsa i McCul­lo­ugha, któ­rzy zmie­rzyli dobro­stan grupy ochot­ni­ków po dzie­się­ciu tygo­dniach pisa­nia „dzien­nika wdzięcz­no­ści”, dru­giej grupy, która sku­piała się na codzien­nych pro­ble­mach, i trze­ciej, która rela­cjo­no­wała prze­ży­cia w spo­sób neu­tralny.

Wyniki poka­zały, że pierw­sza grupa czuła się o 25% szczę­śliw­sza niż pozo­stałe i z więk­szym opty­mi­zmem patrzyła w przy­szłość.

STWÓRZ WŁA­SNY DZIEN­NIK WDZIĘCZ­NO­ŚCI

Dziś zapra­szam cię do zapi­sy­wa­nia każ­dego ranka trzech rze­czy, z któ­rych tego dnia się cie­szysz. Nato­miast przed snem zapi­suj naj­lep­szą rzecz, jaka ci się tego dnia przy­da­rzyła. Pozwoli ci to pie­lę­gno­wać wdzięcz­ność i z każ­dym dniem łatwiej zestra­jać się z tą potężną ener­gią.

28. Dziel się swoim światłem

28.

Dziel się swoim świa­tłem

Jesteś war­to­ściową osobą. Masz cechy, które czy­nią cię wyjąt­kową i auten­tyczną. Pozwól, że podzielę się z tobą piękną reflek­sją wio­lon­cze­li­sty Pau Casalsa:

Każda sekunda, którą prze­ży­wamy, jest dla wszech­świata nową, wyjąt­kową chwilą – chwilą, która ni­gdy się nie powtó­rzy. […] A czego uczymy nasze dzieci? Że dwa i dwa to cztery, że Paryż jest sto­licą Fran­cji. A kiedy oprócz tego nauczymy je, kim są? Każ­demu z nich powin­ni­śmy powie­dzieć: „Wiesz, kim jesteś? Jesteś cudem. Jesteś kimś wyjąt­ko­wym” […] Musisz robić, co w two­jej mocy – wszy­scy musimy robić, co w naszej mocy – żeby ten świat był wart swo­ich dzieci.

Robie­nie, co w two­jej mocy, ozna­cza, że nie możesz zacho­wać swo­jego świa­tła dla sie­bie: musisz się nim dzie­lić z innymi, żeby i oni mogli błysz­czeć. Nie zosta­wiaj ani odro­biny wyłącz­nie dla sie­bie – nie­ważne, jak nie­wiele go masz, dziel się nim.

Świat potrze­buje two­jej hoj­no­ści, a więc także two­jego geniu­szu i two­jej auten­tycz­no­ści. Im bar­dziej dzie­lisz się swoim darem, tym bar­dziej go roz­wi­jasz, jed­no­cze­śnie mno­żąc i posze­rza­jąc jego dzia­ła­nie.

JAKI JEST TWÓJ ŻYWIOŁ?

Takie pyta­nie zadał nam Ken Robin­son, zmarły w roku 2020 spe­cja­li­sta od roz­woju. Tak jak żywio­łem ryby jest woda, każda osoba ma spe­cy­ficzne śro­do­wi­sko, w któ­rym naj­le­piej się roz­wija i może świe­cić wła­snym świa­tłem.

Zasta­nów się: jaki jest twój żywioł?

29. Trzy filtry

29.

Trzy fil­try

Podobno uczeń Sokra­tesa odwie­dził go kie­dyś, by powie­dzieć, że usły­szał coś o innym z jego uczniów.

– Zacze­kaj – powstrzy­mał go mędrzec. – Naj­pierw musisz przejść próbę trzech fil­trów.

– Trzech fil­trów?

– Tak. Pierw­szy z nich to prawda. Jesteś pewien, że to, co usły­sza­łeś, to prawda?

– No… sły­sza­łem to, ale nie wiem, czy…

– A więc nie wiesz – pod­su­mo­wał Sokro­ates. – Przejdźmy teraz do dru­giego fil­tra: dobroci. Czy to, co chcesz mi powie­dzieć, jest dla tam­tego ucznia dobre?

– Oba­wiam się, że wręcz prze­ciw­nie!

– Zatem chcesz mi o nim powie­dzieć coś złego, nie wie­dząc, czy to prawda. Cóż, może przej­dziesz przy­naj­mniej przez trzeci filtr: filtr uży­tecz­no­ści. Czy z tego, co chcesz mi powie­dzieć, będzie poży­tek?

– Hmm… szcze­rze mówiąc… chyba nie.

– Rozu­miem. Nie jest to pewne, dobre ani uży­teczne… Po co więc o tym mówić? – zapy­tał Sokra­tes.

WAR­TOŚĆ MIL­CZE­NIA

Ta histo­ryjka, przy­pi­sy­wana jed­nemu z naj­słyn­niej­szych grec­kich filo­zo­fów, dostar­cza nam bar­dzo war­to­ścio­wego narzę­dzia, które może się przy­dać, gdy dys­po­nu­jemy infor­ma­cjami mogą­cymi komuś zaszko­dzić. Jeśli nie przejdą one próby trzech fil­trów, lepiej je zigno­ro­wać i prze­mil­czeć.

30. Pozytywne myśli

30.

Pozy­tywne myśli

Opowiem ci teraz o jed­nej z naj­bar­dziej bły­sko­tli­wych naukow­czyń w Hisz­pa­nii zaj­mu­ją­cych się neu­ro­nauką i rela­cjami mię­dzy mózgiem a resztą ciała: Naza­reth Castel­la­nos.

Wbrew temu, co się powszech­nie sądzi, twier­dzi ona, że mózg lepiej odbiera i prze­twa­rza oraz dłu­żej prze­cho­wuje infor­ma­cje pozy­tywne niż nega­tywne. Ponadto Castel­la­nos zauważa, że możemy prze­wi­dzieć zarówno dobre, jak i złe wie­ści. „Według lite­ra­tury nauko­wej ciało wie to, czego nie wie jesz­cze umysł. Dzięki świa­do­mo­ści cie­le­snej możemy poznać swoją reak­cję, jesz­cze zanim wyra­zimy emo­cję”.

Wydaje się to wyjąt­kowo cie­kawe, bo może sta­no­wić klucz do okre­śle­nia, jaki ton chcemy nadać swemu życiu.

A gdyby tak, zamiast zatru­wać się nega­tyw­nymi infor­ma­cjami, które wywo­łują w nas nie­po­kój i poczu­cie bez­na­dziei, zacząć wzmac­niać pozy­tywne wie­ści?

Jeśli zaczniemy prze­ma­wiać do sie­bie zda­niami, które popra­wią nam samo­po­czu­cie, będziemy jed­no­cze­śnie two­rzyć w sobie pozy­tywne nasta­wie­nie do tego, co ma nadejść, nie­świa­do­mie przy­go­to­wu­jąc się na poko­na­nie życio­wych prze­szkód.

POZY­TYWNY KLUCZ

Pro­po­nuję ci zano­to­wać na kartce pięć pozy­tyw­nych rze­czy. Potem prze­czytaj je na głos i zasta­nów się, o któ­rej chcesz tego dnia naj­bar­dziej pamię­tać.

W jaki spo­sób zamie­rzasz ją pie­lę­gno­wać?

Z kim chcesz ją dzie­lić?

W jaki spo­sób chcesz prze­mie­nić ten pozy­tywny klucz w piękne wspo­mnie­nie?

31. Podejmuj decyzje ze spokojem

31.

Podej­muj decy­zje ze spo­ko­jem

Istnieje taka zasada, przy­pi­sy­wana Igna­cemu Loy­oli: „Ni­gdy nie prze­pro­wa­dzaj się w cięż­kich cza­sach”. Zale­ce­nie tego duchow­nego z Gipuz­koa, zało­ży­ciela zakonu jezu­itów, pokrywa się z jed­nym z klu­czo­wych pojęć filo­zo­fii chiń­skiej: Wu wei.

Ta zasada, tłu­ma­czona jako „nie­dzia­ła­nie”, utrzy­muje, że ist­nieją chwile, w któ­rych należy dzia­łać, i chwile, w któ­rych należy być ostroż­nym i obser­wo­wać, szcze­gól­nie jeśli żyjemy w burz­li­wych cza­sach.

Na przy­kład w rela­cjach mię­dzy­ludz­kich, kiedy sytu­acja się zaognia, dobrze jest zacze­kać, aż się uspo­ko­isz, i zna­leźć lep­szy moment na poprawę sto­sun­ków. W takich chwi­lach Wu wei jest naj­lep­szym, co możesz zro­bić.

Z waż­nymi decy­zjami lub dia­me­tral­nymi zmia­nami zacze­kaj na spo­kojną i szczę­śliwą chwilę, w któ­rej twoje samo­po­czu­cie będzie dobre.

DWA­DZIE­ŚCIA CZTERY GODZINY

Popu­larna w Hisz­pa­nii rada, by „skon­sul­to­wać się z poduszką”, kiedy mamy do pod­ję­cia ważną decy­zję, wydaje mi się ze wszech miar słuszna. Ileż to razy dali­śmy się ponieść emo­cjom i potem żało­wa­li­śmy?

Kiedy następ­nym razem sta­niesz w obli­czu waż­nej decy­zji, nie odpo­wia­daj od razu „tak” lub „nie”. Daj sobie dwa­dzie­ścia cztery godziny, żeby się uspo­koić i dopiero wtedy zde­cy­do­wać naj­mą­drzej, jak się da.

32. Wizualizuj cel

32.

Wizu­ali­zuj cel

Kiedy chcemy coś osią­gnąć, czę­sto odczu­wamy wewnętrzną blo­kadę, ale nie do końca rozu­miemy, na czym ona polega. Dzieje się tak, ponie­waż nie nada­li­śmy swo­jemu celowi kon­kret­nego kształtu.

Aby go nadać, naj­le­piej zro­bić wizu­ali­za­cję.

Zanim zamkniesz oczy, przy­go­tuj sobie odpo­wied­nie oto­cze­nie: możesz włą­czyć inspi­ru­jącą muzykę, możesz też woleć ciszę; możesz wizu­ali­zo­wać przy świe­cach albo w pół­mroku. Mnie poma­gają muzyka i bar­dzo wolne oddy­cha­nie.

Ważne, żebyś był spo­kojny. Wtedy możesz zacząć. Wyobraź sobie, jaki będzie cel, który pra­gniesz osią­gnąć, i jaką przy­bie­rze formę.

Kiedy się pojawi, warto go spo­koj­nie, bez pośpie­chu naszki­co­wać lub opi­sać na kartce. Im wię­cej szcze­gó­łów, tym lepiej. Opisz dokład­nie jego kształt, cechy, ota­cza­jące go przed­mioty i osoby. Możesz nawet nadać mu kolor. Ty decy­du­jesz!

MAGIA EMO­CJI

Publi­cy­ści dosko­nale wie­dzą, że pomy­sły lub obrazy zosta­wiają ślad wtedy, gdy mają wydźwięk emo­cjo­nalny.

Kiedy podej­mu­jesz decy­zję, co chcesz wizu­ali­zo­wać, wybierz coś, co obu­dzi w tobie pozy­tywne i moty­wu­jące emo­cje. Kar­miąc je swoją wyobraź­nią, przy­go­tu­jesz się do osią­gnię­cia celu.

33. Chronobiologia

33.

Chro­no­bio­lo­gia

Jeste­śmy czę­ścią przy­rody. Czę­ścią cykli życia i zacho­dzą­cych w śro­do­wi­sku zmian.

Pory roku, rośliny, zwie­rzęta, deszcz, wiatr – wszystko to nas doty­czy i choć czę­sto to igno­ru­jemy, podob­nie jak reszta przy­rody pod­le­gamy zmia­nom i nie mamy innego wyj­ścia, jak tylko je zaak­cep­to­wać i żyć z nimi.

Współ­cze­sna chro­no­bio­lo­gia uczy nas, że nasze zdro­wie i żywot­ność zależą od tego, jak dobrze potra­fimy się przy­sto­so­wać do cykli życia. Wewnętrzny zegar potrze­buje zestro­je­nia z przy­rodą, co spro­wa­dza się przede wszyst­kim do ilo­ści świa­tła. Dla­tego osoby naj­bar­dziej dłu­go­wieczne zwy­kle wstają o wscho­dzie słońca, jedzą o okre­ślo­nych porach i kładą się spać, gdy nastaje ciem­ność.

Czy twój wewnętrzny zegar jest zsyn­chro­ni­zo­wany z naturą?

ŚWIĘ­TUJ PORY ROKU

Warto czcić i świę­to­wać pory roku. Pro­po­nuję ci nastę­pu­jące czyn­no­ści na dwie klu­czowe chwile:

Prze­si­le­nie let­nie. W wielu kra­jach w Noc Świę­to­jań­ską pali się ogni­ska, by powi­tać lato. Zapisz na kartce, co chcesz wyko­rze­nić ze swego życia, po czym spal ją.

Prze­si­le­nie zimowe. Stwórz wła­sny rytuał na powi­ta­nie zimy – pory roku, która naj­bar­dziej sprzyja wyco­fa­niu i reflek­sji. Możesz na przy­kład usiąść z gorą­cym napo­jem i spi­sać na kartce naj­waż­niej­sze wyda­rze­nia prze­żyte w tym roku oraz prze­wi­dy­wa­nia na kolejny rok.

34. Jak ze sobą rozmawiasz?

34.

Jak ze sobą roz­ma­wiasz?

Dziś chcia­ła­bym cię zapro­sić do przyj­rze­nia się temu, w jaki spo­sób się do sie­bie zwra­casz. Jakich słów i wyra­żeń uży­wasz? Jak odmie­niasz cza­sow­niki? Nie­które osoby, opo­wia­da­jąc o swo­jej rze­czy­wi­sto­ści lub opi­su­jąc sie­bie, nie­świa­do­mie uży­wają nega­tyw­nego języka. Sku­piają się na tym, czego im bra­kuje, zamiast prze­nieść punkt cięż­ko­ści na to, co mają, i pomóc sobie prak­ty­ko­wać wdzięcz­ność.

Inni uży­wają czasu prze­szłego, jakby wszystko już się skoń­czyło, albo zawie­rzają przy­szłemu, igno­ru­jąc teraź­niej­szość.

Ważne, żeby­śmy wie­dzieli, jak ze sobą roz­ma­wiamy, bo język odzwier­cie­dla nasze prze­ko­na­nia i rela­cje ze świa­tem.

Zarówno w roz­mo­wie z innymi, jak i ze sobą zwra­caj uwagę na dobór słów, bo za ich pomocą defi­niu­jesz swoją rze­czy­wi­stość. Zwra­caj się ku języ­kowi, który pozwoli ci roz­ma­wiać ze sobą w spo­sób pozy­tywny, otwarty i ser­deczny.

PORZUĆ TRYB WARUN­KOWY

Uży­wa­nie zdań warun­ko­wych lub zdań oko­licz­ni­ko­wych czasu zamiast mówie­nia wprost jest sub­tel­nym rodza­jem pro­kra­sty­na­cji. „Gdy­bym… to mogła­bym…”, „Kiedy… to będę mogła…” Pro­po­nuję ci małe ćwi­cze­nie: ile­kroć zła­piesz się na „gdy­ba­niu”, zmień tę for­mułę, która odbiera ci moc spraw­czą, na taką, w któ­rej to ty jesteś pro­ta­go­ni­stą: „Zamie­rzam zro­bić to i to”.

35. Jesteś unikalny

35.

Jesteś uni­kalny

W dzi­siej­szych cza­sach, gdy nasze życie przy­po­mina witrynę skle­pową, a my musimy odpo­wied­nio się na niej zapre­zen­to­wać, trzeba być bar­dzo wyczu­lo­nym na porów­ny­wa­nie się z innymi. Zazwy­czaj odru­chowo to robimy, popeł­nia­jąc przy tym wielki błąd. Porów­nu­jąc się z tym, jak postrze­gamy innych, naj­praw­do­po­dob­niej stra­cimy we wła­snych oczach. Taki spo­sób kara­nia sie­bie może jedy­nie zaszko­dzić naszej samo­oce­nie.

Każda osoba jest inna i podąża wła­sną drogą we wła­snym tem­pie. Coś, co jest dobre dla innych, nie­ko­niecz­nie byłoby odpo­wied­nie dla cie­bie. Cza­sem czyjś przy­kład może ci się przy­dać do okre­śle­nia wła­snej drogi, ale zacho­waj ostroż­ność.

To natu­ralne, że porów­na­nia nam towa­rzy­szą, bo od dzie­ciń­stwa sły­szymy rze­czy w rodzaju: „Patrz, twój bra­ci­szek już wszystko zjadł” albo: „Zobacz, jaki grzeczny jest ten a ten”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Shun­ryu Suzuki, Umysł zen, umysł począt­ku­ją­cego, przeł. Jacek Dobro­wol­ski, Adam Sobota. Egzem­plarz z czy­telni nie zawiera nazwy wydaw­nic­twa ani daty wyda­nia. Nazwi­ska tłu­ma­czy podaję na pod­sta­wie kata­logu biblio­tecz­nego (wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od tłu­maczki). [wróć]

Haemin Sunim, Zwol­nij wresz­cie. Jak odna­leźć spo­kój w świe­cie, który ni­gdy się nie zatrzy­muje, przeł. Adriana Soko­łow­ska-Ostapko, Znak Lite­ra­nova, Kra­ków 2020. [wróć]

Louise L. Hay, Możesz uzdro­wić swoje życie, przeł. Teresa Kru­szew­ska, Pau­lina Remi­szew­ska-Drąż­kie­wicz, Medium, Kon­stan­cin-Jeziorna 2008. [wróć]

Paulo Coelho, Alche­mik, przeł. Basia Stę­pień, Andrzej Kowal­ski, Drzewo Babel, War­szawa 1995. [wróć]