Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mocny, niezwykle dojrzały debiut Romana Honeta, w którym jak w soczewce skupiają się tematy i obszary zainteresowań pojawiające się też w późniejszych książkach. W tomie alicja, który swą premierę miał w 1996 roku, przez wiersze przechodzi śmierć w bardziej lub mniej widoczny sposób, jest w nich coś dusznego, onirycznego, co pomimo trwogi wciąga czytelnika w tę gęstą rzeczywistość, w przeszłość, w mrok.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 15
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Roman Honet
alicja
Biuro Literackie • Wrocław 2015
Roman Honet: alicja
Projekt okładki: Wojtek Świerdzewski
Korekta: Anna Krzywania
Projekt typograficzny i skład wersji elektronicznej: Mateusz Martyn
Copyright © by Roman Honet
Copyright © by Biuro Literackie, 2015
Biuro Literackie
Przejście Garncarskie 2, 50-107 Wrocław
tel. 71 346 01 42, [email protected]
www.biuroliterackie.pl
ISBN 978-83-65358-21-9
Wszelkie powielanie lub wykorzystywanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż jednorazowe pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej.
Spis wierszy
a. epilog
[całopalne ofiary z pokrzyw]
celan, wytrwały luty
pozorne asocjacje
[przyciśnięta do poduszki głowa pęcznieje]
była taka ulica
podniecające zestawy
[fermentacja śliwek, gruszek]
list do j.l.
oceany, zgony
zanim przywloką
córki karstenów
szkocja, chłopiec ze srebrnym guzikiem
[bywały jeszcze obserwatoria gwiazd]
alicja
wnętrze, kolory
dzień szósty
zachód, oczekiwanie
krzyże, komory
miasto, którego nie ma
mieliśmy kilkaset sióstr i braci
vaterland
[ziemia mała jak kropla deszczu]
[języki niebieskich płomieni]
lipiec 1991
[od traw zaczyna się przelewać ciemność]
everyman
[pochyl się]
piosenka prosto z ust
nad miastem
głód
motyle
ostatni list przed ogrodem
powroty, raj
pożegnanie rzeki
będziemy wracać w każde takie miejsce
tam
alicja po drugiej stronie
a. epilog
od wczoraj nie mam robaków. szron trzeszczy,
szeleści w drzewach ten stanowczy mówca,
niewiadomego pochodzenia, cicho.
mam wypłukany żołądek, kiedy przedstawiam jej agrest
i kwiat – otwarte, gorzkie naczynia.
nie mam robaków, a jakbyśmy widzieli się
w innym wymiarze, sączyli inną przestrzeń
przez miętowe szklanki. wczoraj – mówi
i przekrzywia głowę jak błysk
rudej łyżki. tutaj, o piętro niżej, kiedy w deszczu
roztapiały się sylwetki kobiet – tamta śmierć
z mlecznymi warkoczami śluzu w oczach.
to było. zamglone szyby przylepione do krawężników,
te wszystkie miejsca pobielone,
pochlapane wapnem
[całopalne ofiary z pokrzyw]
całopalne ofiary z pokrzyw,
brązowych fotografii o twarzach
pełnych potu i wielkich liter.