Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dzięki tej książce porozumienie między lekarzem a pacjentem stanie się łatwiejsze.
Książka dotyczy relacji między lekarzem a pacjentem. To relacja szczególna, gdyż uruchamia mnóstwo projekcji, przeniesień i uczuć. Wiedząc o nich, łatwiej sobie z nimi radzić. Lekarze i pacjenci znajdą w książce informacje, jakich zasad trzeba przestrzegać, aby kontakt przebiegał bez zakłóceń i służył leczeniu. Ważne jest, by uświadomić sobie, że na wynik leczenia mają wpływ obie strony – to wspólna odpowiedzialność.
Z książki skorzystają zarówno lekarze, personel medyczny, studenci medycyny i nauk pokrewnych, jak i pacjenci.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 158
Redakcja
Krystyna Podhajska, Ewa Jastrun
Korekta
Ewa Jastrun, Jolanta Ogonowska
Projekt okładki
Lidia Dańko
Obraz na okładce
Małgorzata Bieńkowska
Skład i łamanie
Dorota Borkowska
Text © by Wojciech Eichelbeger, Irena A. Stanisławska
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, 2013
Wydanie I
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
ISBN 978-83-7554-750-4
ul. Alzacka 15a, 03-972 Warszawae-mail: [email protected]ł handlowy: tel. (22) 616 29 36; faks (22) 433 51 51Zapraszamy do naszego sklepu internetowego:www.czarnaowca.pl
Skład wersji elektronicznej:Virtualo Sp. z o.o.
Z wielkim uznaniem przyjąłem ukazanie się na rynku książki poruszającej ważny, a często trudny temat relacji pomiędzy lekarzami a ludźmi chorymi. Książka zawiera wypowiedzi wybitnego specjalisty Wojciecha Eilchelbergera, absolwenta Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, który w psychoterapii odwołuje się do koncepcji terapii integralnej łączącej psychikę chorego człowieka z jego ciałem, energią i duchowością. Ten czołowy polski psychoterapeuta (po studiach w Instytucie Psychoterapii Gestalt w Los Angeles (1976) i Zen Center of Rochester (1980), będący współtwórcą i dyrektorem Instytutu Psychoimmunologii (IPSI) założonego w 2004 roku w Warszawie) jest idealnym rozmówcą i wybitnym ekspertem. Jego uwagi dotyczące relacji lekarza z pacjentem mogą znaleźć praktyczne zastosowanie w tysiącach gabinetów lekarskich. Z kolei trafne odpowiedzi na nurtujące zarówno lekarzy, jak i pacjentów pytania oraz poruszanie trudnych zagadnień choroby, cierpienia, śmierci mogą w wielu przypadkach odpowiedzieć na drzemiące w naszej świadomości pytania i problemy.
Być lekarzem, być pacjentem porusza tak ważne zagadnienia jak ból i cierpienie, lęk, który towarzyszy choremu w gabinecie lekarza, zwłaszcza w czasie jego pierwszej wizyty, gdy obawia się usłyszeć najgorsze dla siebie rozpoznanie, a także niebłahy problem wstydu, który nierzadko utrudnia dobry kontakt pacjenta z lekarzem.
W oddzielnych rozdziałach omawiane są zachowania młodych chorych, a także pacjentów trudnych oraz zasady postępowania z nimi, a także specyfika leczenia chorych w szpitalu. W innych mówi się o korzyściach w leczeniu, gdy osobie chorej, cierpiącej towarzyszy ktoś mu bliski. Poruszono też zagadnienie empatii oraz tak trudne tematy jak choroby przewlekłe, terminalne, a wreszcie narodziny i śmierć.
Żałuję, że książka ta nie ukazała się chociaż pół wieku wcześniej, gdy rozpoczynałem swą praktykę lekarską. Zgadzając się w pełni z sądami i ocenami Autora, miałbym w niej wielkie oparcie w mojej pracy. Zabierając głos, wielokrotnie podkreślałem, jak mało wiemy o psychoterapii. Często też pisałem w wielu felietonach, że w czasie studiów uczymy przyszłych lekarzy psychiatrii, a zbyt mało poświęcamy uwagi psychologii i temu, jak właściwie postępować w relacji z chorymi. Przed laty w czasie wstępnych egzaminów na medycynę zadawano pytania, jak się rozmnaża rozwielitka i który gen jest uszkodzony w zespole Downa, a nie zawsze zwracano uwagę na predyspozycje do zawodu i na to, czy dana osoba może być lekarzem, czy ma do tego powołanie. Bo bycie lekarzem to nie tylko zawód, ale też stałe uzupełnianie wiedzy, postępowanie zgodne z etyką, wrażliwość na cudze cierpienie oraz stałe służenie choremu człowiekowi. Często w mych kontaktach ze studentami i na szpitalnych porannych odprawach z asystentami podkreślałem, że lekarzem jest się zawsze – przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, dwanaście miesięcy w roku – od złożenia przysięgi Hipokratesa aż po kres życia. Nie wolno też nigdy zapominać, że nawet w beznadziejnych, terminalnych stanach jest lek, który choremu podaje się przez ucho. Ten lek to NADZIEJA.
W książce Być lekarzem, być pacjentem podkreśla się, jak wielką rolę odgrywa wiedza, ale także serce i stosunek lekarza do chorego człowieka. Hinduska maksyma mówi, że jeżeli nie możesz zostać królem, zostań lekarzem, przywracając zdrowie i darowując serce. Wtedy chorzy będą wdzięczni za leczenie, za serce zaś będą zawsze winni, bo dar serca to prawdziwie królewski dar.
Za tę książkę dziękujemy znakomitemu Wojciechowi Eichelbergerowi i Wydawnictwu Czarna Owca.
prof. dr hab. n. med. Jerzy Woy-Wojciechowski
Prezes Polskiego Towarzystwa Lekarskiego
Pierwsze wrażenie – wreszcie ktoś to opisał! Opisał dwa światy funkcjonujące obok siebie. Świat chorego i świat lekarza. Światy, którym w polskiej rzeczywistości nie dane jest się spotkać, gdyż oba nie są nauczone sztuki porozumienia. Pacjent boi się choroby i wszystkiego co się z nią wiąże – szpitala, inwazyjnej diagnostyki, lekarzy, pielęgniarek i salowych. A lekarz?
Współczesna Polska po odzyskaniu niepodległości, uwolnieniu się z tyranii nakazowego myślenia burzy dotychczasowe stereotypy. Stereotyp darmowej opieki medycznej, nieomylności lekarzy, wyglądu pacjentów „opakowanych” we wszechobecne szaro-niebieskie szpitalne piżamy, identyczne z tymi w więzieniach i wojsku. Ale nie tylko to wspominam z tej już zamierzchłej przeszłości. Pamiętam moje akademickie podręczniki – wiele z nich przypominało treścią książki telefoniczne; zakuwanie tysięcy terminów, nazw organów, niezliczonych przyczepów mięśni i więzadeł. Rozszerzone i skrócone zalecenia badania lekarskiego, podmiotowego, przedmiotowego. Wszystkiego się nauczyłem, dostałem wybitnie dobre oceny i… Gdy po raz pierwszy stanąłem przy łóżku chorego, zdałem sobie sprawę, że całe to akademickie wyposażenie jest niekompletne. Brak mi języka porozumienia, brak mi wiedzy o drugim świecie, o świecie chorego i cierpiącego pacjenta. Dziś wiem też, że to ja powinienem być profesjonalnie przygotowany do rozmowy z moim pacjentem, że to dla mnie – studenta, a później lekarza – powinny istnieć podręczniki przygotowujące do pracy z chorym.
Podręczników dla chorych o tym, jak się przygotować do rozmowy z lekarzem, nie ma.
To po mojej stronie, po naszej lekarskiej stronie, jest przygotowanie się do pracy z pacjentem, do rozmów o bólu, strachu, wstydzie, samotności. Może też Państwo nie uwierzycie, ale po przeczytaniu spisu treści stanęło mi przed oczami moje całe zawodowe życie, blisko czterdzieści lat pracy. Czterdzieści lat i świadomość że nikt takiego podręcznika dotychczas nie napisał. Przecież ten podręcznik powinienem dostać właśnie czterdzieści lat temu. Z pewnością byłbym lepszym lekarzem. I uczucie ulgi, katharsis. Wojciech Eichelberger z Ireną Stanisławską opisują wspomniane dwa światy – ze zrozumieniem, empatią i delikatnością. Jest w tej książce mądrość i szacunek. Jest ta książka swoistym memento, zachętą do zastanowienia, refleksji. Dla mnie jest też bardzo osobista, bo wiem, że wszystko, co opisali, jest we mnie gotowe.
Polecam tę książkę rektorom i dziekanom wszystkich uczelni medycznych. Od tej książki, od tego podręcznika powinniśmy zaczynać swą przygodę z medycyną.
prof. dr hab. n. med. Cezary Szczylik
Kierownik Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego
Irena A. Stanisławska: Wizycie w gabinecie lekarskim zawsze towarzyszy lęk. Zwłaszcza wtedy, gdy – jako pacjenci – czekamy na diagnozę.
Wojciech Eilchelberger: Nie zawsze go sobie uświadamiamy. Natomiast lekarz powinien pamiętać, że pacjent zawsze przychodzi z lękiem, że wizyta u lekarza najczęściej nie jest przyjemnością. Pacjent się boi, ponieważ nie wie, co mu dolega, i może usłyszeć groźną diagnozę: cukrzyca, AIDS, rak, ptasia grypa. Lista takich diagnoz-wyroków jest długa. Dla wielu ludzi spotkanie z lekarzem jest trudniejsze niż z prokuratorem. Tym bardziej że większość idzie do lekarza dopiero w momencie, kiedy są poważnie chorzy. Niewielu robi sobie raz na rok porządny przegląd. Łatwiej nam tak dbać o samochód.
Przeglądu nie robimy ze strachu, ponieważ dopóki nie wiemy, że coś nam dolega, możemy się uważać za zdrowych.
To prawda. Wielu z nas woli nie znać prawdy i swobodnie budować iluzję na temat swojego dobrego zdrowia. Wypieramy świadomość, że coś jest nie w porządku i do ostatniej chwili ignorujemy alarmujące sygnały ciała.
To postawa powszechna – szczególnie wśród mężczyzn. A im większe zaniedbania, tym większy lęk przed diagnozą. Kiedy pierwszy przegląd samochodu robimy po kilku latach eksploatacji, to boimy się, że trzeba będzie wymienić w nim połowę części.
Mój lęk wiąże się nie tylko z diagnozą, ale również z tym, że nie wiem, na jakiego lekarza trafię, jaki człowiek będzie siedział po drugiej stronie biurka. I wydaje mi się, że nie jest to tylko mój problem.
Niestety to loteria. Bo tak niefortunnie jest zorganizowana podstawowa opieka medyczna. Bardzo niewiele osób ma taki luksus, by przez lata chodzić do tego samego, rodzinnego lekarza, który zna ich historię, przed którym się nie wstydzą i któremu ufają.
Czy lekarze mają świadomość, że pacjenci się ich boją?
Myślę, że mają, bo przecież sami bywają pacjentami. Ale chyba nie zdają sobie do końca sprawy z głębokości i siły tego lęku. To sprawia, że mogą zachowywać się nie dość empatycznie lub nawet ulegać pokusie wykorzystywania swojej emocjonalnej przewagi i władzy nad pacjentem w sposób dla niego upokarzający.
Do ciebie pewnie też przychodzą pacjenci, którzy się boją?
Ale to inny rodzaj lęku. Psychoterapia zajmuje się nerwicami i zaburzeniami osobowości. Tu nikomu nie grozi druzgocąca diagnoza.
Jak rozpoznać zalęknionych pacjentów?
Lekarz może z góry założyć, że boją się wszyscy, którzy do niego przychodzą – zwłaszcza jeśli dawno nie robili badań kontrolnych lub zauważyli jakieś niepokojące objawy.
I co lekarz powinien wtedy zrobić?
Wziąć to pod uwagę i tworzyć bezpieczny, urealniony, partnerski klimat – spojrzeniem, tonem głosu, gestem, językiem ciała. By wobec przestraszonego pacjenta trafić we właściwy, czysty ton, wybrać drogę środka pomiędzy rozpieszczaniem, czyli traktowaniem jak dziecko, a dominowaniem, czyli straszeniem.
Myślę, że pacjentom powinno się współczuć.