Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak w płynnej rzeczywistości obronić zdewaluowaną męskość? Jak uchronić swoją płciową tożsamość? Jakiej autotransformacji dokonać, by sprostać kulturowym i obyczajowym przemianom? Od wielu lat zadaję sobie te pytania – i nie znalazłem jeszcze w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Może dlatego, że proces zmian ciągle przyśpiesza? Może dlatego, że takiej odpowiedzi nie ma? Może odpowiedzią jest brak odpowiedzi, brak przepisu na męskość, a męskość to wieczna uważność i bycie w zgodzie ze zmiennymi okolicznościami? Jedno jest pewne – nie wolno nam przestać szukać. Moim poszukiwaniem oraz tymczasowymi zapewne receptami dzielę się w tej książce z czytelnikami.
Daj sobie spokój to przesłanie wszystkich moich książek. Ale droga do wewnętrznego spokoju prowadzi przez samopoznanie i samozrozumienie. Nie licz na to, że inni dadzą ci spokój – tylko ty sam możesz go sobie dać.
Wojciech Eichelberger
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 122
Wojciech Eichelberger
Trener, coach, psychoterapeuta. Twórca idei i programu Instytutu Psychoimmunologii – IPSI, którego misją jest humanizowanie biznesu. Współtwórca platformy Positive Life organizującej psychologiczne szkolenia i kursy on-line. Jedna z wybitnych postaci polskiej psychologii i psychoterapii. Autor wielu bestselerowych książek z pogranicza psychologii, antropologii i duchowości. Od wielu lat obecny w radiu, telewizji, w renomowanych czasopismach i dziennikach. W pracy z ludźmi odwołuje się do podejścia integralnego, które prócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta za działalność konspiracyjną w okresie stanu wojennego.
www.wojciecheichelberger.pl
Renata Arendt-Dziurdzikowska
Dziennikarka i pisarka zajmująca się zagadnieniami psychologii, rozwoju wewnętrznego i duchowości. Autorka i współautorka wielu książek.Certyfikowana coach.
www.rdziurdzikowska.pl
Od tysiącleci my, mężczyźni, wspinamy się do władzy i bogactwa, do wiedzy i do Boga – po plecach kobiet. Nasza dominacja opiera się na micie kobiecej słabości, niższości i nieczystości. Obalenie tego mitu wydaje się nieuniknione. Jest tylko kwestią czasu, by nasza zbiorowa, męska iluzja przewagi i wyższości, a wraz z nimi nasza władcza uzurpacja zostały ostatecznie skompromitowane.
Wojciech Eichelberger
Renata Arendt-Dziurdzikowska
R „Gdyby mężczyzna jako płeć był notowany na giełdzie, nikt nie kupiłby akcji” – pisze w swojej książce Mężczyźni angielski socjolog Dave Hill. Co się dzieje z mężczyznami?
Wojciech Eichelberger
W Jesteśmy na ostrym zakręcie. Rozpada się stereotyp, który służył dotąd za fundament męskiego poczucia tożsamości. Przez tysiąclecia atrybuty tożsamości i roli mężczyzny określane były w kontekście pracowicie skonstruowanego przez nas negatywnego stereotypu kobiety. Swoje niewątpliwie zbyt dobre samopoczucie zawdzięczaliśmy w dużej mierze temu, że nauczyliśmy się myśleć o kobietach jako o istotach gorszego gatunku. Dlatego w świecie rządzonym przez mężczyzn kobiety pozbawione zostały wielu podstawowych praw ludzkich. Jeszcze sto pięćdziesiąt lat temu nie mogły swobodnie dysponować swoim majątkiem, zdobywać wyższego wykształcenia i uprawiać wielu zarezerwowanych wyłącznie dla mężczyzn zawodów. Nie miały prawa głosu w wyborach ani możliwości piastowania stanowisk publicznych. W małżeństwach traktowane były jak półniewolnice, będące własnością mężów. W prawie kanonicznym jeszcze w latach dwudziestych ubiegłego stulecia istniał zapis przyzwalający mężowi na bicie żony, co w praktyce oznaczało, że znęcanie się nad małżonką nie było uznawane za grzech. Nie trzeba się było wtedy wysilać, aby zasłużyć na miano dobrego męża. Wystarczyło nosić spodnie i nie bić żony. Ekonomiczna bezradność kobiet nieuchronnie skazywała je na uzależnienie od mężczyzn, a instytucja posagu często zamieniała się w upokarzające kupowanie męża dla córki. Wiele innych jeszcze elementów społecznej i psychologicznej sytuacji kobiet sprawiało, że mężczyznom żyło się stosunkowo łatwo. Mówiąc krótko, przez tysiąclecia poprawialiśmy sobie samopoczucie, wspinając się po plecach kobiet. A to błąd, krótkowzroczność i niedojrzałość budować własne poczucie wartości na poniżeniu innych. Teraz kobiety nie tylko przestają nam w tym pomagać, ale aktywnie i świadomie przeszkadzają.
R Skąd tak częste przekonanie mężczyzn, że są wiele warci tylko dlatego, że są mężczyznami? John Gray, autor bestsellera Mężczyźni są zMarsa, kobiety z Wenus, pisze, że każdy mężczyzna w głębi duszy czuje się rycerzem w lśniącej zbroi.
W Dotychczas mogliśmy sobie wyobrażać na swój temat, co nam się żywnie podobało – bo kobiety nam w tym bardzo pomagały. Służący, żeby utrzymać się na posadzie, uczy się umiejętnie schlebiać swojemu panu. Podobnie kobiety zmuszone były wprawnie grać role narzucane przez męskie scenariusze. Niejednokrotnie płacąc straszną cenę rezygnacji z siebie, zapewniały sobie w ten sposób przeżycie. Do niedawna nie miały innego wyjścia. Ale wygląda na to, że teraz już coraz rzadziej muszą brać udział w tej upokarzającej farsie. Już nie chcą się w to z nami bawić. A to zmusza nas, mężczyzn, do poniechania zabawy w srebrnego rycerza.
R Pierwsze kobiety, które się zbuntowały, nazywano czarownicami…
W Nie chcemy pamiętać, że to my, mężczyźni, w pseudoreligijnym amoku – w istocie ze strachu – wymordowaliśmy, według szacunków niektórych historyków, dwa, może nawet trzy miliony kobiet. W proporcji do ówczesnej liczby ludności na tych terenach okazuje się to największą w znanej nam historii zbrodnią ludobójstwa. Terror trwał nie piętnaście lat, jak w przypadku Trzeciej Rzeszy, a nawet nie siedemdziesiąt, jak w komunizmie. Przez trzysta lat w katolickiej części Europy karano kobiety śmiercią za religijny, intelektualny i obyczajowy nonkonformizm. Czarownicami okazywały się przede wszystkim kobiety z różnych powodów niezwiązane z mężczyznami. A więc wdowy, te, które nie chciały męża, a także te porzucone i niechciane, czyli kobiety, które musiały same sobie radzić, a często jeszcze utrzymać dzieci. Zarabiały na życie na sposoby wówczas dla nich jedynie dostępne: zielarstwem, leczeniem, wróżeniem, tym, co można by dzisiaj nazwać poradnictwem psychologicznym dla innych potrzebujących kobiet i mężczyzn, a także ukrytą lub jawną prostytucją. Jako nienamaszczone błogosławionym związkiem z mężczyzną, nawet gdyby chciały, to i tak nie mogłyby znaleźć oparcia w egzekwującym męską władzę i jurysdykcję Kościele. Jednym słowem, ponieważ wymknęły się spod kontroli – musiały zginąć.
R Mężczyznom nie mieściło się w głowie, że kobiety mogą być od nich niezależne, mogą być coś warte „same w sobie”?
W Tak, to było nie do pomyślenia. Z drugiej strony mężczyźni ulegli zbiorowej iluzji, że są sami w sobie bezcenni. Patriarchat rozumiany jako totalitarny system represyjny z jego bagażem złudzeń, stereotypów i nieprawości przez większość mężczyzn nadal nie jest przyjmowany do wiadomości. Dopiero ruch wyzwolenia kobiet zachwiał tym gmachem, siejąc poczucie zagrożenia wśród mężczyzn. Emancypowanie się kobiet, siłą rzeczy, obnaża słabość i niedojrzałość mężczyzn. A przede wszystkim naszą odwieczną, ogromną potrzebę kobiety i uzależnienie od niej. Niestety, nie przywykliśmy jeszcze do tego, by z własną słabością radzić sobie dzięki autentycznej pracy nad sobą, pracy zdolnej usuwać przyczyny, a nie tylko skutki. Na ogół radzimy sobie pozornie. Na przykład z lęku przed uzależnieniem staramy się nie angażować emocjonalnie w związki z kobietami. Odruchowe, patriarchalne deprecjonowanie kobiety bardzo nam w tym pomaga. Gdy kobieta zdradza mężczyznę, czyli gdy niewolnica odchodzi od pana – jest to na ogół dla niego doświadczenie druzgocące. Daleko bardziej niż to było udziałem opuszczonej przez mężczyznę kobiety. Pewnie po części dlatego, że kobiety podświadomie spodziewają się, że „pan”, jako człowiek wolny, może w każdej chwili odejść. Natomiast kobieta opuszczająca mężczyznę nie mieści się w patriarchalnym scenariuszu. Gdy tak się jednak zdarzy, wtedy doświadczamy z całą mocą, jak iluzoryczna jest nasza męska siła, niezależność i władza, jak nasze śmiertelnie zranione patriarchalne ego nie potrafi zdobyć się na wybaczenie. Nigdy się chyba nie dowiemy, jak wiele kobiet, przeczuwając tę naszą słabość, jedynie ze współczucia – żeby nie powiedzieć z litości – nie decyduje się na bliskość z innym mężczyzną. A już z pewnością oszczędza nam nieprzyjemnych informacji na ten temat.
R „Skoro kobiety tak świetnie sobie radzą, są wykształcone, zarabiają pieniądze, to po co my jesteśmy?” – czy to jest pytanie, które zadają sobie mężczyźni?
W Ale na tym nie koniec. Mamy prawo czuć się zagrożeni również w naszej roli seksualnej. Eksperyment z klonowaniem jest ciekawostką naukową, ale też niebezpiecznym przesłaniem, które podświadomie odczytujemy następująco – „nie jesteśmy już potrzebni do tego, by podtrzymywać życie”. A przecież na przekonaniu, że mężczyzna jest twórcą życia, że jest podobny Bogu, został zbudowany patriarchat. Podobno to tylko dowcip, że w duńskich supermarketach kobiety mogą nabyć zestaw do zapłodnienia z zachęcającym napisem „Zrób to sama”. Ale kto wie, czy za parę lat świat tak nie będzie wyglądał?
R Wyobrażam sobie, że dla mężczyzn to jak cios w samo serce – odbieramy im wszystko. Co robią z tą niepewnością, z tą frustracją?
W Już czujemy się zagrożeni. Dlatego coraz bardziej rozpaczliwie i gremialnie uciekamy w pieniądze, w pracę, w karierę lub w nieustanną zabawę. Uzależniamy się od władzy, pieniędzy, siły i wpływów. Ogromne firmy międzynarodowe zarządzane przez mężczyzn mają budżety większe niż średnie państwa. Produkują mnóstwo przedmiotów, których większość spełnia rolę zabawek dla mężczyzn. Żeby być uznanym za prawdziwego mężczyznę, trzeba je mieć. To między innymi presja związana ze zdobywaniem zewnętrznych, pozornych atrybutów męskości przedwcześnie zabija wielu z nas.
R Cierpicie, ponieważ nie możecie być Billem Gatesem?
W Zdajemy sobie sprawę, iż szansa na to, by powalić świat na kolana, maleje z każdym rokiem. Nikt już nie stworzy drugiego Microsoftu. Niełatwo zostać królem w czasach, gdy królestwa stają się coraz większe, a liczba królewskich stanowisk jest coraz bardziej ograniczona.
R Czy wobec słabości mężczyzn istnieje zagrożenie, że kobiety przejmą władzę?
W Teoretycznie istnieje takie niebezpieczeństwo, że dla odmiany wpadniemy w drugą skrajność i kobiety zaczną poniżać mężczyzn. Myślę jednak, że największym wyzwaniem czasów, które nadchodzą, będzie uniknięcie tej łatwej pokusy i zakończenie odwiecznej wojny płci. By tak się mogło stać, mężczyźni będą zmuszeni zmienić swoje wyobrażenia o męskości, a także inaczej zobaczyć kobietę. Musimy spokornieć i dzięki temu odkryć swoją prawdziwą, wewnętrzną wartość, niezależną od wszelkich porównań. Czyli odpowiedzieć sobie na pytanie: „Kim jesteśmy i co jesteśmy warci w sytuacji, gdy już nie możemy podeprzeć się stereotypem kobiety niewolnicy?”. Natomiast kobiety muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, kim są, skoro już nie są niewolnicami ani buntowniczkami i rezygnują z podpierania się upokorzonym mężczyzną. To dopiero sprawi, że budowanie naturalnej relacji kobieta-mężczyzna, opartej na wzajemnym szacunku i miłości, stanie się możliwe.
R Socjologowie zwracają uwagę na to, że w pewnym sensie przemianę mężczyzn rozpoczęły emancypujące się kobiety. Mężczyźni więc, zamiast nas oskarżać, powinni być nam wdzięczni.
W W każdym kryzysie kryje się szansa rozwoju i transformacji. I wielu z nas ją wykorzystuje. Jednak ogromnie trudno ustrzec się pułapek stereotypowego myślenia o kobietach i przeżywania relacji z kobietami. Jesteśmy przesiąknięci patriarchatem do szpiku kości. To kilka tysięcy lat tradycji. Dlatego każdego dnia musimy się zmagać z tym mrocznym dziedzictwem antykobiecych nawyków i stereotypów, tak mocno zakorzenionych, wyssanych niemal z mlekiem matki, że wydają się naszą prawdziwą naturą.
R Na przykład z jakimi?
W Często łapiemy kobiety w pułapkę podwójnego wiązania: cokolwiek zrobi, i tak przegra. Jeśli się podporządkuje – jest słaba, nie potrafi stanąć na własnych nogach, być niezależna. Jeśli stanie się niezależna, wtedy jest wyrachowana, zimna, zła i groźna. Kobieta jest dla nas albo niezasługującym na szacunek, głupim, zależnym dzieckiem, albo jeśli się zbuntuje i wyemancypuje, kimś budzącym odruch wrogości i lęku.
R Dziwicie się, jak to jest, że mniej znamy się na komputerach, częściej nie mamy prawa jazdy i gorzej orientujemy się w terenie, podczas gdy od dziecka byłyśmy przyuczane jedynie do bycia grzeczną, dobrą, posłuszną żoną.
W Właśnie. Dziewczynek nie uczy się podstawowych zasad działania, budowy czy naprawy różnych mechanizmów i urządzeń. Potem gardzimy kobietami, bo „nie wiedzą, dlaczego samochód jedzie”. W krajach skandynawskich problem kobiecej niezaradności i deficytu wyobraźni technicznej rozwiązuje się systemowo. W szkołach na pracach ręcznych dziewczynki uczą się wszystkiego, co zwyczajowo jest naturalnym i powszechnym doświadczeniem chłopców, czyli jak posługiwać się narzędziami, majsterkować, naprawiać, heblować, wbijać gwoździe. Natomiast chłopcy uczą się gotować, szyć i robić na drutach. Zakłada się, że w rodzinach i na podwórkach siłą rozpędu dziewczynki nauczą się tego, co tradycyjnie jest im przypisywane, a chłopcy tego, co zgodnie ze stereotypem powinni umieć mężczyźni. Ten system uczy nie tylko przydatnych, praktycznych umiejętności, ale przede wszystkim niezależności i wzajemnego szacunku.
R Z jakimi aspektami patriarchatu ty sam się zmagasz?
W Mnóstwo tego jest. Na przykład wiele lat temu uczyłem żonę jeździć samochodem. Okazało się to sytuacją bardzo trudną i zarazem bardzo symboliczną. Samochód jest przecież wynalazkiem męskim, stworzonym – w przeciwieństwie do pralek czy kuchenek – dla mężczyzn. To szczytowe osiągnięcie naszej męskiej pogoni za właściwym wyrazem roli i statusu, za czymś, co daje poczucie wolności, siły, niezależności i przewagi. A tu nagle – używając terminologii patriarchalnego stereotypu – własnej niewolnicy mam dawać do ręki tak potężne narzędzie emancypacji, ryzykując w dodatku, że na pierwszym zakręcie mi mój skarb roztrzaska. W dodatku muszę przy tym znosić niepojętą kobiecą nieporadność oraz brak szacunku i zrozumienia dla wspaniałej maszyny, z którą się utożsamiam. Zderzyłem się wtedy z moim wewnętrznym patriarchalizmem w najgorszym jego wydaniu. Ujawniły się przy tym zawstydzające emocje i zachowania, takie jak lekceważenie, pogarda, wściekłość i szyderstwo. Z jednej strony świadomie chciałem wziąć na siebie rolę mecenasa kulturowego awansu kobiety, z drugiej strony z cienia wyłonił się facet, który czuje się tym zagrożony. To on chce nadal trzymać kierownicę w ręku i być najważniejszy. Mężczyźni doświadczają wielu podobnych sytuacji w codziennym życiu.
R A gdyby twoja żona zarabiała więcej od ciebie?
W Z jednej strony o tym marzę. Ale nie jestem pewny, czy dobrze bym się z tym czuł, gdyby tak naprawdę się stało i w niedzielę wieczorem żona by mi oznajmiła: „Wyjeżdżam jutro na dwa tygodnie w interesach do Stanów, a potem trochę wypocznę na Hawajach. Pamiętaj o dzieciach”. Albo: „Postanowiłam wybudować nowy dom, dokładnie taki, o jakim zawsze marzyłam”. Albo: „Kupuję nowy samochód. Będzie lepszy, większy i szybszy od twojego”. To mogłoby być trudne wyzwanie, choć zapewne bardzo inspirujące.
Renata Arendt-Dziurdzikowska
R W 1976 roku amerykańscy uczeni Deborah David i Robert Brannon na podstawie badań socjologicznych sformułowali cztery imperatywy męskości: po pierwsze – nie być zniewieściałym. Po drugie – być grubą rybą, ważną personą. Po trzecie – być mocnym jak dąb. Po czwarte – być agresywnym. To jest wzorzec męskości, do którego od stuleci dążą mężczyźni i który – jakże często – odpowiada i kobietom. Uderza jedno – te wyznaczniki męskości każą mężczyźnie odciąć się od uczuć, zaprzeczyć wrażliwości. Kondycja związków męsko-damskich nie pozostawia jednak złudzeń – ten wzorzec się nie sprawdza.
Wojciech Eichelberger
W To atawistyczny model mężczyzny-samca, przywódcy stada. Mężczyźni, którzy dogmatycznie go realizują, są w niebezpiecznym położeniu – krótko żyją. Albo zabijają się sami, albo dają się zabić. Ale gdyby spróbować wyważyć, pogłębić i dookreślić postulaty tego wzorca, to niektóre z nich mogłyby wskazywać dobry kierunek.
R Przyjrzyjmy się im bliżej. Mężczyźni najbardziej ze wszystkiego boją się, żeby ktoś nie posądził ich o zniewieściałość.
W I słusznie. Termin „zniewieściałość” kojarzy się z negatywną stroną kobiecości. Zniewieściały jest ten, kto nie panuje nad emocjami, więc bez przerwy je przeżywa; nie panuje nad lękiem, więc nieustannie się czegoś boi. Ktoś, kto czuje się gorszy i w związku z tym za wszelką cenę zabiega o względy innych, uwodzi otoczenie. By przetrwać, musi znaleźć kogoś silniejszego, kto go ochroni, wesprze; potrzebuje od kogoś zależeć. Tak rozumiana zniewieściałość nie przystoi nie tylko mężczyźnie, ale także kobiecie.
R Wszystkie sondaże atrakcyjności mężczyzn to potwierdzają, że dla kobiet w ocenie mężczyzny najważniejszy jest jego status społeczny i materialny. Nic więc dziwnego, że mężczyźni chcą być „grubą rybą, ważną personą”.
W Wysoka, mocna pozycja społeczna mężczyzny oraz duże możliwości intelektualne są dla kobiet atrakcyjne. Znaczy to, że mężczyzna radzi sobie w życiu, nie boi się ludzi, zna swoją wartość, można na niego liczyć, w razie czego zachowa się odpowiedzialnie, nie załamie się byle czym, zapewni rodzinie bezpieczeństwo. To dobrze, gdy mężczyzna oczekuje od siebie, że sobie poradzi, że będzie potrafił zdobyć to, co do życia niezbędne. Że w swoim środowisku – rodzinnym, zawodowym, sąsiedzkim – w swojej grupie odniesienia cieszyć się będzie szacunkiem i uznaniem. Niekoniecznie musi być kimś najważniejszym, o kim wszyscy mówią. Ważne, by w swoim zarówno męskim, jak i rodzinnym „stadzie” był kimś cenionym i przydatnym. Ale dzisiaj, w czasach medialnej manipulacji wizerunkiem oraz statusu społecznego opartego nie na osobistych przymiotach, lecz przede wszystkim na pieniądzach i koneksjach, odkrywając prawdziwe oblicze jakiegoś idola męskości, można się bardzo rozczarować.
R W postulacie „bycia grubą rybą” kryje się jednak pokusa bycia najlepszym, podziwianym, pokusa panowania nad innymi. To narcystyczna pułapka. Gdy partnerka nie dorasta do takiego wizerunku, to znika z życia tego mężczyzny. Życie z tak narcystycznym mężczyzną jest dla jego partnerki katorgą, a z czasem staje się piekłem także dla niego samego. Trzeci imperatyw męskości – „być mocnym jak dąb” – każe mężczyznom nie okazywać emocji, przywiązania i oznak słabości.
W Uwaga na uporczywego twardziela – to niebezpieczny facet. Zrobi wszystko, żeby tylko nie pokazać sobie i innym, jak bardzo jest nieszczęśliwy. W skrajnej postaci typ dogmatyka, gangstera, dyktatora. Oddany całkowicie jakiejś misji, ideologii, organizacji, przywiązany kurczowo do własnego wizerunku. Świat bliskich związków z ludźmi dla niego nie istnieje, bo grozi zdemaskowaniem jego ogromnej potrzeby bycia kochanym. Bywa skuteczny w sytuacjach nadzwyczajnych – wojny czy katastrofy. Potrafi działać szybko, bez wahania i bez skrupułów. A mężczyzna nie powinien być twardzielem z przymusu, lecz posiadać możliwość bycia twardym, gdy wymagają tego szczególne okoliczności.
R To znaczy kiedy?
W W sytuacjach nadzwyczajnych. Wiele lat temu prasa opisywała wypadek samochodowy na ulicy Agrykola w Warszawie, w którym zginęło kilka osób. Okazało się, że przyczyną wypadku była reakcja prowadzącej samochód kobiety, która chciała uratować przebiegającą przez jezdnię wiewiórkę. Mężczyzna, który potrafi być twardy, gdy trzeba, raczej nie kierowałby się w takiej sytuacji współczuciem dla wiewiórki.
R Dobrze, gdy mężczyzna potrafi być twardy, ale tylko w sytuacjach szczególnych, ekstremalnych. Niewiele ich w naszym życiu.
W Trzeba się kierować wrażliwym sercem i umysłem. W przeciwnym razie popełniać będziemy dużo błędów. Najważniejsze to posiadać wewnętrzną wolność wyboru, czyli zdolność do zachowania się w zgodzie z okolicznościami. Jeśli mężczyzna nie ma możliwości wyboru sposobu zachowania, pozostaje twardy i nieugięty w każdej sytuacji, wtedy twardość nie jest cnotą. To przymus, ograniczenie i tragedia.
R Oczekuje się od mężczyzn, by byli wojownikami i w sytuacji zagrożenia potrafili obronić kraj, dom, rodzinę; by potrafili zabijać. Ale ty często powtarzasz zdanie swojego mistrza: „Lepiej dać się zabić, niż samemu zabijać”.
W To bardzo, bardzo trudny, wręcz absolutny postulat moralny. Nie wiem, czybym mu sprostał, gdyby przyszło mi bronić życia moich najbliższych. W każdym razie gdyby zabicie kogoś było w danej sytuacji mniejszym złem niż zło, które on zamierza uczynić, zrobiłbym to. Ale niewiele jest sytuacji, w których można to jednoznacznie, w jednym błysku intuicji rozstrzygnąć.
R Na przykład?
W Dzieci wychodzą ze szkoły, a jakiś szaleniec zaczyna do nich strzelać. Gdybym miał przy sobie broń i nie mógł go natychmiast unieszkodliwić w żaden inny sposób, zabiłbym go, żeby ratować dzieci. Podobnie wściekłego psa czy inne rozszalałe zwierzę, które zagrażałoby ludziom. W takich i podobnych okolicznościach zabijanie wydaje się wyższą koniecznością, ale zawsze jest wydarzeniem głęboko tragicznym i w gruncie rzeczy błędem. W zabijaniu w tak zwanej słusznej sprawie nie ma żadnej zasługi – może to mniejsze zło, ale niewątpliwie zło ogromne.
R Czwarty imperatyw męskości to „być agresywnym”, demonstrować gotowość podjęcia wszelkiego ryzyka, nawet jeżeli rozsądek i lęk mówią inaczej.
W W powierzchownym rozumieniu może to być bardzo niebezpieczny postulat. Mężczyźni, którzy go ślepo realizują, nadają się na wojnę, nie do życia. Stali się tacy bynajmniej nie z własnego wyboru. Tak ukształtowały ich okoliczności, w jakich wzrastali. Te okoliczności musiały być tak bolesne, że nie sposób było przeżyć, zachowując jakąkolwiek wrażliwość, która jest naszym wielkim, wrodzonym skarbem. Odcinając się od niej, odcinamy się od siebie, od życia, od innych ludzi. Dlatego mężczyźni, których taki los dotknął, powinni robić wszystko, aby swoją wrażliwość mimo wszystko odzyskać.
Z drugiej strony szeroko rozumiana agresywność jest cechą wskazaną nie tylko u mężczyzn, ale także u kobiet. Oczywiście agresywność kontrolowana. Właściwszym słowem byłaby śmiałość, odwaga, waleczność. Dobrze jest umieć przekraczać swój lęk i podejmować ryzyko. Bo lęk bywa złym doradcą. Trzeba sporej dozy agresywności, aby szczerze, prawdziwie, z mocą i do końca powiedzieć w słusznej sprawie „Tak!” albo przeciw złej sprawie „Nie!”. Tak pomyślanej agresywności potrzeba wtedy, gdy szczerze i prawdziwie, z mocą i do końca chcemy powiedzieć „Kocham”.
R Tymczasem ciągle w naszych rodzinach chłopcom powtarza się, że prawdziwy mężczyzna nie płacze. Moja przyjaciółka odkochała się w jednej chwili, gdy on się rozpłakał.
W To zależy, z jakiego powodu się rozpłakał. Jeżeli dlatego, że na przykład rozbił samochód, to można ją zrozumieć. Widok faceta łkającego nad uszkodzonym samochodem może być rzeczywiście ciężkim przeżyciem dla kobiety.
Płaczą albo mężczyźni silni, którzy znają swoją wartość, albo słabi, którzy nie są w stanie płaczu opanować. Męski płacz to ten, który moglibyśmy powstrzymać, lecz świadomie decydujemy się go pokazać. Są tacy mężczyźni, którzy pod żadnym pozorem nie pozwolą sobie na łzy, bo nie czują się wewnętrznie pewni siebie i rozpaczliwie bronią wizerunku twardziela. Ich męskość nie jest uwewnętrzniona, nie jest autentyczna, muszą więc dbać o pozory.
R My, kobiety, deklarujemy, że chętnie widziałybyśmy u swojego boku wrażliwego mężczyznę, ale wiele z nas tak naprawdę poszukuje twardziela, wspieramy męską niewrażliwość.
W Kobieta, która poznaje i realizuje swoje możliwości, staje się niezależna i autonomiczna, nie potrzebuje silnego samca. Dlatego obsesyjny twardziel najlepiej czuje się z niepanującą nad sobą, wystraszoną, bezwolną „kicią”. Gangsterzy wybierają sobie takie dziewczyny. Mężczyźni zrównoważeni i dojrzali nie wiążą się z „kiciami”, a silne kobiety nie wybierają gangsterów.
Jesteśmy różni, jak dwa bieguny magnesu. Jeśli kobiety i mężczyźni znają tylko swoje stereotypowe fasady, to będą się w gruncie rzeczy odpychać: nie będą się rozumieć. Żeby się spotkać, rozpoznać, nauczyć się siebie nawzajem, musimy odkryć w sobie bieguny przeciwne. Musimy się wewnętrznie dopełniać i dzięki temu uniezależniać od siebie. W dobrym związku mężczyzna może odpuszczać sobie swoją męskość i czerpać z kobiecego aspektu swojej osobowości, a kobieta czerpać ze swojego aspektu męskiego. Powstaje wówczas przestrzeń wolności, której tak bardzo brak w związkach opartych na stereotypach, pojawia się szansa na prawdziwą miłość i szacunek dla różnic.
R Za jakim mężczyzną tęskni kobieta? Co mówi na ten temat w gabinecie psychoterapeuty?
W Za mężczyzną pełnym kobiety, mężczyzną, który jeśli trzeba, potrafi zachować się jak kobieta: troszczyć się o bliskich, kochać, przytulać, śpiewać, tańczyć, cieszyć się i płakać. Za mężczyzną, który umie odprężyć się i odpocząć. Jeśli jednak sytuacja tego wymaga, potrafi też być twardy i nieustępliwy. Radzi sobie z okolicznościami. Panuje nad sobą. Niełatwo go złamać. Pozwala sobie na słabość, ale słabość nigdy nie jest większa od niego.
R Jak znaleźć takiego mężczyznę?
W Jest na to tylko jeden sposób. Dobrze ilustruje to opowieść, którą często przytaczam. Pewna kobieta szukała przez wiele lat idealnego mężczyzny, ale przez lata nie mogła go znaleźć. Zrozpaczona zwróciła się do mędrca o pomoc: „Szukam już tak długo i zawsze okazuje się, że to nie ten. Wcześniej czy później czuję się rozczarowana. Moje życie nie będzie miało sensu, jeśli nie znajdę prawdziwego mężczyzny”. Mędrzec spytał: „Jakiego mężczyzny szukasz?”. Kobieta szukała oczywiście takiego mężczyzny, jakiego szukają wszystkie kobiety. Zresztą mężczyźni szukają takiej kobiety, która posiadałaby identyczny zestaw cnót, bo w tej sprawie niczym się nie różnimy. Powiedziała więc: „Szukam kogoś, kto umie kochać, jest silny, niezależny, wierny, mądry, czuły, wrażliwy, a gdy trzeba stanowczy, wytrwały i nieustępliwy. Żeby umiał się bawić, cieszyć, smucić i płakać. Może być też urodziwy, ale niekoniecznie”. Mędrzec odpowiedział: „Aby spotkać takiego mężczyznę, musisz najpierw sama posiąść te wszystkie zalety. Kiedy tak się stanie, spotkasz go na pewno”.
Nie ma innej drogi. Ktoś, kto jest wewnętrznie wolny, nie zwiąże się z kimś, kto ze strachu przed wolnością żyje tylko kawałkiem siebie. Nie znajdziemy w świecie tego, czego nie odkryliśmy w sobie. Tylko zrealizowany mężczyzna znajdzie zrealizowaną kobietę. Tylko mądra kobieta znajduje mądrego mężczyznę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji ebooka