Mężczyzna też człowiek - Wojciech Eichelberger - ebook

Mężczyzna też człowiek ebook

Wojciech Eichelberger

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jak w płynnej rzeczywistości obronić zdewaluowaną męskość? Jak uchronić swoją płciową tożsamość? Jakiej autotransformacji dokonać, by sprostać kulturowym i obyczajowym przemianom? Od wielu lat zadaję sobie te pytania – i nie znalazłem jeszcze w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Może dlatego, że proces zmian ciągle przyśpiesza? Może dlatego, że takiej odpowiedzi nie ma? Może odpowiedzią jest brak odpowiedzi, brak przepisu na męskość, a męskość to wieczna uważność i bycie w zgodzie ze zmiennymi okolicznościami? Jedno jest pewne – nie wolno nam przestać szukać. Moim poszukiwaniem oraz tymczasowymi zapewne receptami dzielę się w tej książce z czytelnikami.

Daj sobie spokój to przesłanie wszystkich moich książek. Ale droga do wewnętrznego spokoju prowadzi przez samopoznanie i samozrozumienie. Nie licz na to, że inni dadzą ci spokój – tylko ty sam możesz go sobie dać.

Wojciech Eichelberger

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 122

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



O autorach

Woj­ciech Eichel­ber­ger

Tre­ner, coach, psy­cho­te­ra­peuta. Twórca idei i pro­gramu Insty­tutu Psy­cho­im­mu­no­lo­gii – IPSI, któ­rego misją jest huma­ni­zo­wa­nie biz­nesu. Współ­twórca plat­formy Posi­tive Life orga­ni­zu­ją­cej psy­cho­lo­giczne szko­le­nia i kursy on-line. Jedna z wybit­nych postaci pol­skiej psy­cho­lo­gii i psy­cho­te­ra­pii. Autor wielu best­se­le­ro­wych ksią­żek z pogra­ni­cza psy­cho­lo­gii, antro­po­lo­gii i ducho­wo­ści. Od wielu lat obecny w radiu, tele­wi­zji, w reno­mo­wa­nych cza­so­pi­smach i dzien­ni­kach. W pracy z ludźmi odwo­łuje się do podej­ścia inte­gral­nego, które prócz psy­chiki bie­rze pod uwagę ciało, ener­gię i ducho­wość. Odzna­czony Krzy­żem Kawa­ler­skim Polo­nia Resti­tuta za dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyjną w okre­sie stanu wojen­nego.

www.woj­cie­che­ichel­ber­ger.pl

Renata Arendt-Dziur­dzi­kow­ska

Dzien­ni­karka i pisarka zaj­mu­jąca się zagad­nie­niami psy­cho­lo­gii, roz­woju wewnętrz­nego i ducho­wo­ści. Autorka i współ­au­torka wielu ksią­żek.Cer­ty­fi­ko­wana coach.

www.rdziur­dzi­kow­ska.pl

Od autora

Od tysiąc­leci my, męż­czyźni, wspi­namy się do wła­dzy i bogac­twa, do wie­dzy i do Boga – po ple­cach kobiet. Nasza domi­na­cja opiera się na micie kobie­cej sła­bo­ści, niż­szo­ści i nie­czy­sto­ści. Oba­le­nie tego mitu wydaje się nie­unik­nione. Jest tylko kwe­stią czasu, by nasza zbio­rowa, męska ilu­zja prze­wagi i wyż­szo­ści, a wraz z nimi nasza wład­cza uzur­pa­cja zostały osta­tecz­nie skom­pro­mi­to­wane.

Woj­ciech Eichel­ber­ger

1. Uzurpator

Renata Arendt-Dziur­dzi­kow­ska

R „Gdyby męż­czy­zna jako płeć był noto­wany na gieł­dzie, nikt nie kupiłby akcji” – pisze w swo­jej książce Męż­czyźni angiel­ski socjo­log Dave Hill. Co się dzieje z męż­czy­znami?

Woj­ciech Eichel­ber­ger

W Jeste­śmy na ostrym zakrę­cie. Roz­pada się ste­reo­typ, który słu­żył dotąd za fun­da­ment męskiego poczu­cia toż­sa­mo­ści. Przez tysiąc­le­cia atry­buty toż­sa­mo­ści i roli męż­czy­zny okre­ślane były w kon­tek­ście pra­co­wi­cie skon­stru­owa­nego przez nas nega­tyw­nego ste­reo­typu kobiety. Swoje nie­wąt­pli­wie zbyt dobre samo­po­czu­cie zawdzię­cza­li­śmy w dużej mie­rze temu, że nauczy­li­śmy się myśleć o kobie­tach jako o isto­tach gor­szego gatunku. Dla­tego w świe­cie rzą­dzo­nym przez męż­czyzn kobiety pozba­wione zostały wielu pod­sta­wo­wych praw ludz­kich. Jesz­cze sto pięć­dzie­siąt lat temu nie mogły swo­bod­nie dys­po­no­wać swoim mająt­kiem, zdo­by­wać wyż­szego wykształ­ce­nia i upra­wiać wielu zare­zer­wo­wa­nych wyłącz­nie dla męż­czyzn zawo­dów. Nie miały prawa głosu w wybo­rach ani moż­li­wo­ści pia­sto­wa­nia sta­no­wisk publicz­nych. W mał­żeń­stwach trak­to­wane były jak pół­nie­wol­nice, będące wła­sno­ścią mężów. W pra­wie kano­nicz­nym jesz­cze w latach dwu­dzie­stych ubie­głego stu­le­cia ist­niał zapis przy­zwa­la­jący mężowi na bicie żony, co w prak­tyce ozna­czało, że znę­ca­nie się nad mał­żonką nie było uzna­wane za grzech. Nie trzeba się było wtedy wysi­lać, aby zasłu­żyć na miano dobrego męża. Wystar­czyło nosić spodnie i nie bić żony. Eko­no­miczna bez­rad­ność kobiet nie­uchron­nie ska­zy­wała je na uza­leż­nie­nie od męż­czyzn, a insty­tu­cja posagu czę­sto zamie­niała się w upo­ka­rza­jące kupo­wa­nie męża dla córki. Wiele innych jesz­cze ele­men­tów spo­łecz­nej i psy­cho­lo­gicz­nej sytu­acji kobiet spra­wiało, że męż­czyznom żyło się sto­sun­kowo łatwo. Mówiąc krótko, przez tysiąc­le­cia popra­wia­li­śmy sobie samo­po­czu­cie, wspi­na­jąc się po ple­cach kobiet. A to błąd, krót­ko­wzrocz­ność i nie­doj­rza­łość budo­wać wła­sne poczu­cie war­to­ści na poni­że­niu innych. Teraz kobiety nie tylko prze­stają nam w tym poma­gać, ale aktyw­nie i świa­do­mie prze­szka­dzają.

R Skąd tak czę­ste prze­ko­na­nie męż­czyzn, że są wiele warci tylko dla­tego, że są męż­czyznami? John Gray, autor best­sel­lera Męż­czyźni są zMarsa, kobiety z Wenus, pisze, że każdy męż­czy­zna w głębi duszy czuje się ryce­rzem w lśnią­cej zbroi.

W Dotych­czas mogli­śmy sobie wyobra­żać na swój temat, co nam się żyw­nie podo­bało – bo kobiety nam w tym bar­dzo poma­gały. Słu­żący, żeby utrzy­mać się na posa­dzie, uczy się umie­jęt­nie schle­biać swo­jemu panu. Podob­nie kobiety zmu­szone były wpraw­nie grać role narzu­cane przez męskie sce­na­riu­sze. Nie­jed­no­krot­nie pła­cąc straszną cenę rezy­gna­cji z sie­bie, zapew­niały sobie w ten spo­sób prze­ży­cie. Do nie­dawna nie miały innego wyj­ścia. Ale wygląda na to, że teraz już coraz rza­dziej muszą brać udział w tej upo­ka­rza­ją­cej far­sie. Już nie chcą się w to z nami bawić. A to zmu­sza nas, męż­czyzn, do ponie­cha­nia zabawy w srebr­nego ryce­rza.

R Pierw­sze kobiety, które się zbun­to­wały, nazy­wano cza­row­ni­cami…

W Nie chcemy pamię­tać, że to my, męż­czyźni, w pseu­do­re­li­gij­nym amoku – w isto­cie ze stra­chu – wymor­do­wa­li­śmy, według sza­cun­ków nie­któ­rych histo­ry­ków, dwa, może nawet trzy miliony kobiet. W pro­por­cji do ówcze­snej liczby lud­no­ści na tych tere­nach oka­zuje się to naj­więk­szą w zna­nej nam histo­rii zbrod­nią ludo­bój­stwa. Ter­ror trwał nie pięt­na­ście lat, jak w przy­padku Trze­ciej Rze­szy, a nawet nie sie­dem­dzie­siąt, jak w komu­ni­zmie. Przez trzy­sta lat w kato­lic­kiej czę­ści Europy karano kobiety śmier­cią za reli­gijny, inte­lek­tu­alny i oby­cza­jowy non­kon­for­mizm. Cza­row­ni­cami oka­zy­wały się przede wszyst­kim kobiety z róż­nych powo­dów nie­zwią­zane z męż­czy­znami. A więc wdowy, te, które nie chciały męża, a także te porzu­cone i nie­chciane, czyli kobiety, które musiały same sobie radzić, a czę­sto jesz­cze utrzy­mać dzieci. Zara­biały na życie na spo­soby wów­czas dla nich jedy­nie dostępne: zie­lar­stwem, lecze­niem, wró­że­niem, tym, co można by dzi­siaj nazwać porad­nic­twem psy­cho­lo­gicz­nym dla innych potrze­bu­ją­cych kobiet i męż­czyzn, a także ukrytą lub jawną pro­sty­tu­cją. Jako nie­na­masz­czone bło­go­sła­wio­nym związ­kiem z męż­czyzną, nawet gdyby chciały, to i tak nie mogłyby zna­leźć opar­cia w egze­kwu­ją­cym męską wła­dzę i jurys­dyk­cję Kościele. Jed­nym sło­wem, ponie­waż wymknęły się spod kon­troli – musiały zgi­nąć.

R Męż­czy­znom nie mie­ściło się w gło­wie, że kobiety mogą być od nich nie­za­leżne, mogą być coś warte „same w sobie”?

W Tak, to było nie do pomy­śle­nia. Z dru­giej strony męż­czyźni ule­gli zbio­ro­wej ilu­zji, że są sami w sobie bez­cenni. Patriar­chat rozu­miany jako tota­li­tarny sys­tem repre­syjny z jego baga­żem złu­dzeń, ste­reo­ty­pów i nie­pra­wo­ści przez więk­szość męż­czyzn na­dal nie jest przyj­mo­wany do wia­do­mo­ści. Dopiero ruch wyzwo­le­nia kobiet zachwiał tym gma­chem, sie­jąc poczu­cie zagro­że­nia wśród męż­czyzn. Eman­cy­po­wa­nie się kobiet, siłą rze­czy, obnaża sła­bość i nie­doj­rza­łość męż­czyzn. A przede wszyst­kim naszą odwieczną, ogromną potrzebę kobiety i uza­leż­nie­nie od niej. Nie­stety, nie przy­wy­kli­śmy jesz­cze do tego, by z wła­sną sła­bo­ścią radzić sobie dzięki auten­tycz­nej pracy nad sobą, pracy zdol­nej usu­wać przy­czyny, a nie tylko skutki. Na ogół radzimy sobie pozor­nie. Na przy­kład z lęku przed uza­leż­nie­niem sta­ramy się nie anga­żo­wać emo­cjo­nal­nie w związki z kobie­tami. Odru­chowe, patriar­chalne depre­cjo­no­wa­nie kobiety bar­dzo nam w tym pomaga. Gdy kobieta zdra­dza męż­czyznę, czyli gdy nie­wol­nica odcho­dzi od pana – jest to na ogół dla niego doświad­cze­nie dru­zgo­cące. Daleko bar­dziej niż to było udzia­łem opusz­czo­nej przez męż­czyznę kobiety. Pew­nie po czę­ści dla­tego, że kobiety pod­świa­do­mie spo­dzie­wają się, że „pan”, jako czło­wiek wolny, może w każ­dej chwili odejść. Nato­miast kobieta opusz­cza­jąca męż­czyznę nie mie­ści się w patriar­chal­nym sce­na­riu­szu. Gdy tak się jed­nak zda­rzy, wtedy doświad­czamy z całą mocą, jak ilu­zo­ryczna jest nasza męska siła, nie­za­leż­ność i wła­dza, jak nasze śmier­tel­nie zra­nione patriar­chalne ego nie potrafi zdo­być się na wyba­cze­nie. Ni­gdy się chyba nie dowiemy, jak wiele kobiet, prze­czu­wa­jąc tę naszą sła­bość, jedy­nie ze współ­czu­cia – żeby nie powie­dzieć z lito­ści – nie decy­duje się na bli­skość z innym męż­czyzną. A już z pew­no­ścią oszczę­dza nam nie­przy­jem­nych infor­ma­cji na ten temat.

R „Skoro kobiety tak świet­nie sobie radzą, są wykształ­cone, zara­biają pie­nią­dze, to po co my jeste­śmy?” – czy to jest pyta­nie, które zadają sobie męż­czyźni?

W Ale na tym nie koniec. Mamy prawo czuć się zagro­żeni rów­nież w naszej roli sek­su­al­nej. Eks­pe­ry­ment z klo­no­wa­niem jest cie­ka­wostką naukową, ale też nie­bez­piecz­nym prze­sła­niem, które pod­świa­do­mie odczy­tu­jemy nastę­pu­jąco – „nie jeste­śmy już potrzebni do tego, by pod­trzy­my­wać życie”. A prze­cież na prze­ko­na­niu, że męż­czy­zna jest twórcą życia, że jest podobny Bogu, został zbu­do­wany patriar­chat. Podobno to tylko dow­cip, że w duń­skich super­mar­ke­tach kobiety mogą nabyć zestaw do zapłod­nie­nia z zachę­ca­ją­cym napi­sem „Zrób to sama”. Ale kto wie, czy za parę lat świat tak nie będzie wyglą­dał?

R Wyobra­żam sobie, że dla męż­czyzn to jak cios w samo serce – odbie­ramy im wszystko. Co robią z tą nie­pew­no­ścią, z tą fru­stra­cją?

W Już czu­jemy się zagro­żeni. Dla­tego coraz bar­dziej roz­pacz­li­wie i gre­mial­nie ucie­kamy w pie­nią­dze, w pracę, w karierę lub w nie­ustanną zabawę. Uza­leż­niamy się od wła­dzy, pie­nię­dzy, siły i wpły­wów. Ogromne firmy mię­dzy­na­ro­dowe zarzą­dzane przez męż­czyzn mają budżety więk­sze niż śred­nie pań­stwa. Pro­du­kują mnó­stwo przed­mio­tów, któ­rych więk­szość speł­nia rolę zaba­wek dla męż­czyzn. Żeby być uzna­nym za praw­dzi­wego męż­czyznę, trzeba je mieć. To mię­dzy innymi pre­sja zwią­zana ze zdo­by­wa­niem zewnętrz­nych, pozor­nych atry­bu­tów męsko­ści przed­wcze­śnie zabija wielu z nas.

R Cier­pi­cie, ponie­waż nie może­cie być Bil­lem Gate­sem?

W Zda­jemy sobie sprawę, iż szansa na to, by powa­lić świat na kolana, maleje z każ­dym rokiem. Nikt już nie stwo­rzy dru­giego Micro­so­ftu. Nie­ła­two zostać kró­lem w cza­sach, gdy kró­le­stwa stają się coraz więk­sze, a liczba kró­lew­skich sta­no­wisk jest coraz bar­dziej ogra­ni­czona.

R Czy wobec sła­bo­ści męż­czyzn ist­nieje zagro­że­nie, że kobiety przejmą wła­dzę?

W Teo­re­tycz­nie ist­nieje takie nie­bez­pie­czeń­stwo, że dla odmiany wpad­niemy w drugą skraj­ność i kobiety zaczną poni­żać męż­czyzn. Myślę jed­nak, że naj­więk­szym wyzwa­niem cza­sów, które nad­cho­dzą, będzie unik­nię­cie tej łatwej pokusy i zakoń­cze­nie odwiecz­nej wojny płci. By tak się mogło stać, męż­czyźni będą zmu­szeni zmie­nić swoje wyobra­że­nia o męsko­ści, a także ina­czej zoba­czyć kobietę. Musimy spo­kor­nieć i dzięki temu odkryć swoją praw­dziwą, wewnętrzną war­tość, nie­za­leżną od wszel­kich porów­nań. Czyli odpo­wie­dzieć sobie na pyta­nie: „Kim jeste­śmy i co jeste­śmy warci w sytu­acji, gdy już nie możemy pode­przeć się ste­reo­ty­pem kobiety nie­wol­nicy?”. Nato­miast kobiety muszą odpo­wie­dzieć sobie na pyta­nie, kim są, skoro już nie są nie­wol­ni­cami ani bun­tow­nicz­kami i rezy­gnują z pod­pie­ra­nia się upo­ko­rzo­nym męż­czyzną. To dopiero sprawi, że budo­wa­nie natu­ral­nej rela­cji kobieta-męż­czyzna, opar­tej na wza­jem­nym sza­cunku i miło­ści, sta­nie się moż­liwe.

R Socjo­lo­go­wie zwra­cają uwagę na to, że w pew­nym sen­sie prze­mianę męż­czyzn roz­po­częły eman­cy­pu­jące się kobiety. Męż­czyźni więc, zamiast nas oskar­żać, powinni być nam wdzięczni.

W W każ­dym kry­zy­sie kryje się szansa roz­woju i trans­for­ma­cji. I wielu z nas ją wyko­rzy­stuje. Jed­nak ogrom­nie trudno ustrzec się puła­pek ste­reo­ty­po­wego myśle­nia o kobie­tach i prze­ży­wa­nia rela­cji z kobie­tami. Jeste­śmy prze­siąk­nięci patriar­cha­tem do szpiku kości. To kilka tysięcy lat tra­dy­cji. Dla­tego każ­dego dnia musimy się zma­gać z tym mrocz­nym dzie­dzic­twem anty­ko­bie­cych nawy­ków i ste­reo­ty­pów, tak mocno zako­rze­nio­nych, wyssa­nych nie­mal z mle­kiem matki, że wydają się naszą praw­dziwą naturą.

R Na przy­kład z jakimi?

W Czę­sto łapiemy kobiety w pułapkę podwój­nego wią­za­nia: cokol­wiek zrobi, i tak prze­gra. Jeśli się pod­po­rząd­kuje – jest słaba, nie potrafi sta­nąć na wła­snych nogach, być nie­za­leżna. Jeśli sta­nie się nie­za­leżna, wtedy jest wyra­cho­wana, zimna, zła i groźna. Kobieta jest dla nas albo nie­za­słu­gu­ją­cym na sza­cu­nek, głu­pim, zależ­nym dziec­kiem, albo jeśli się zbun­tuje i wyeman­cy­puje, kimś budzą­cym odruch wro­go­ści i lęku.

R Dzi­wi­cie się, jak to jest, że mniej znamy się na kom­pu­te­rach, czę­ściej nie mamy prawa jazdy i gorzej orien­tu­jemy się w tere­nie, pod­czas gdy od dziecka były­śmy przy­uczane jedy­nie do bycia grzeczną, dobrą, posłuszną żoną.

W Wła­śnie. Dziew­czy­nek nie uczy się pod­sta­wo­wych zasad dzia­ła­nia, budowy czy naprawy róż­nych mecha­ni­zmów i urzą­dzeń. Potem gar­dzimy kobie­tami, bo „nie wie­dzą, dla­czego samo­chód jedzie”. W kra­jach skan­dy­naw­skich pro­blem kobie­cej nie­za­rad­no­ści i defi­cytu wyobraźni tech­nicz­nej roz­wią­zuje się sys­te­mowo. W szko­łach na pra­cach ręcz­nych dziew­czynki uczą się wszyst­kiego, co zwy­cza­jowo jest natu­ral­nym i powszech­nym doświad­cze­niem chłop­ców, czyli jak posłu­gi­wać się narzę­dziami, maj­ster­ko­wać, napra­wiać, heblo­wać, wbi­jać gwoź­dzie. Nato­miast chłopcy uczą się goto­wać, szyć i robić na dru­tach. Zakłada się, że w rodzi­nach i na podwór­kach siłą roz­pędu dziew­czynki nauczą się tego, co tra­dy­cyj­nie jest im przy­pi­sy­wane, a chłopcy tego, co zgod­nie ze ste­reo­ty­pem powinni umieć męż­czyźni. Ten sys­tem uczy nie tylko przy­dat­nych, prak­tycz­nych umie­jęt­no­ści, ale przede wszyst­kim nie­za­leż­no­ści i wza­jem­nego sza­cunku.

R Z jakimi aspek­tami patriar­chatu ty sam się zma­gasz?

W Mnó­stwo tego jest. Na przy­kład wiele lat temu uczy­łem żonę jeź­dzić samo­cho­dem. Oka­zało się to sytu­acją bar­dzo trudną i zara­zem bar­dzo sym­bo­liczną. Samo­chód jest prze­cież wyna­laz­kiem męskim, stwo­rzo­nym – w prze­ci­wień­stwie do pra­lek czy kuche­nek – dla męż­czyzn. To szczy­towe osią­gnię­cie naszej męskiej pogoni za wła­ści­wym wyra­zem roli i sta­tusu, za czymś, co daje poczu­cie wol­no­ści, siły, nie­za­leż­no­ści i prze­wagi. A tu nagle – uży­wa­jąc ter­mi­no­lo­gii patriar­chal­nego ste­reo­typu – wła­snej nie­wol­nicy mam dawać do ręki tak potężne narzę­dzie eman­cy­pa­cji, ryzy­ku­jąc w dodatku, że na pierw­szym zakrę­cie mi mój skarb roz­trza­ska. W dodatku muszę przy tym zno­sić nie­po­jętą kobiecą nie­po­rad­ność oraz brak sza­cunku i zro­zu­mie­nia dla wspa­nia­łej maszyny, z którą się utoż­sa­miam. Zde­rzy­łem się wtedy z moim wewnętrz­nym patriar­cha­li­zmem w naj­gor­szym jego wyda­niu. Ujaw­niły się przy tym zawsty­dza­jące emo­cje i zacho­wa­nia, takie jak lek­ce­wa­że­nie, pogarda, wście­kłość i szy­der­stwo. Z jed­nej strony świa­do­mie chcia­łem wziąć na sie­bie rolę mece­nasa kul­tu­ro­wego awansu kobiety, z dru­giej strony z cie­nia wyło­nił się facet, który czuje się tym zagro­żony. To on chce na­dal trzy­mać kie­row­nicę w ręku i być naj­waż­niej­szy. Męż­czyźni doświad­czają wielu podob­nych sytu­acji w codzien­nym życiu.

R A gdyby twoja żona zara­biała wię­cej od cie­bie?

W Z jed­nej strony o tym marzę. Ale nie jestem pewny, czy dobrze bym się z tym czuł, gdyby tak naprawdę się stało i w nie­dzielę wie­czo­rem żona by mi oznaj­miła: „Wyjeż­dżam jutro na dwa tygo­dnie w inte­re­sach do Sta­nów, a potem tro­chę wypocznę na Hawa­jach. Pamię­taj o dzie­ciach”. Albo: „Posta­no­wi­łam wybu­do­wać nowy dom, dokład­nie taki, o jakim zawsze marzy­łam”. Albo: „Kupuję nowy samo­chód. Będzie lep­szy, więk­szy i szyb­szy od two­jego”. To mogłoby być trudne wyzwa­nie, choć zapewne bar­dzo inspi­ru­jące.

2. Wzorzec

Renata Arendt-Dziur­dzi­kow­ska

R W 1976 roku ame­ry­kań­scy uczeni Debo­rah David i Robert Bran­non na pod­sta­wie badań socjo­lo­gicz­nych sfor­mu­ło­wali cztery impe­ra­tywy męsko­ści: po pierw­sze – nie być znie­wie­ścia­łym. Po dru­gie – być grubą rybą, ważną per­soną. Po trze­cie – być moc­nym jak dąb. Po czwarte – być agre­syw­nym. To jest wzo­rzec męsko­ści, do któ­rego od stu­leci dążą męż­czyźni i który – jakże czę­sto – odpo­wiada i kobie­tom. Ude­rza jedno – te wyznacz­niki męsko­ści każą męż­czyźnie odciąć się od uczuć, zaprze­czyć wraż­li­wo­ści. Kon­dy­cja związ­ków męsko-dam­skich nie pozo­sta­wia jed­nak złu­dzeń – ten wzo­rzec się nie spraw­dza.

Woj­ciech Eichel­ber­ger

W To ata­wi­styczny model męż­czy­zny-samca, przy­wódcy stada. Męż­czyźni, któ­rzy dogma­tycz­nie go reali­zują, są w nie­bez­piecz­nym poło­że­niu – krótko żyją. Albo zabi­jają się sami, albo dają się zabić. Ale gdyby spró­bo­wać wywa­żyć, pogłę­bić i dookre­ślić postu­laty tego wzorca, to nie­które z nich mogłyby wska­zy­wać dobry kie­ru­nek.

R Przyj­rzyjmy się im bli­żej. Męż­czyźni naj­bar­dziej ze wszyst­kiego boją się, żeby ktoś nie posą­dził ich o znie­wie­ścia­łość.

W I słusz­nie. Ter­min „znie­wie­ścia­łość” koja­rzy się z nega­tywną stroną kobie­co­ści. Znie­wie­ściały jest ten, kto nie panuje nad emo­cjami, więc bez prze­rwy je prze­żywa; nie panuje nad lękiem, więc nie­ustan­nie się cze­goś boi. Ktoś, kto czuje się gor­szy i w związku z tym za wszelką cenę zabiega o względy innych, uwo­dzi oto­cze­nie. By prze­trwać, musi zna­leźć kogoś sil­niej­szego, kto go ochroni, wes­prze; potrze­buje od kogoś zale­żeć. Tak rozu­miana znie­wie­ścia­łość nie przy­stoi nie tylko męż­czyź­nie, ale także kobie­cie.

R Wszyst­kie son­daże atrak­cyj­no­ści męż­czyzn to potwier­dzają, że dla kobiet w oce­nie męż­czyzny naj­waż­niej­szy jest jego sta­tus spo­łeczny i mate­rialny. Nic więc dziw­nego, że męż­czyźni chcą być „grubą rybą, ważną per­soną”.

W Wysoka, mocna pozy­cja spo­łeczna męż­czy­zny oraz duże moż­li­wo­ści inte­lek­tu­alne są dla kobiet atrak­cyjne. Zna­czy to, że męż­czy­zna radzi sobie w życiu, nie boi się ludzi, zna swoją war­tość, można na niego liczyć, w razie czego zachowa się odpo­wie­dzial­nie, nie zała­mie się byle czym, zapewni rodzi­nie bez­pie­czeń­stwo. To dobrze, gdy męż­czy­zna ocze­kuje od sie­bie, że sobie pora­dzi, że będzie potra­fił zdo­być to, co do życia nie­zbędne. Że w swoim śro­do­wi­sku – rodzin­nym, zawo­do­wym, sąsiedz­kim – w swo­jej gru­pie odnie­sie­nia cie­szyć się będzie sza­cun­kiem i uzna­niem. Nie­ko­niecz­nie musi być kimś naj­waż­niej­szym, o kim wszy­scy mówią. Ważne, by w swoim zarówno męskim, jak i rodzin­nym „sta­dzie” był kimś cenio­nym i przy­dat­nym. Ale dzi­siaj, w cza­sach medial­nej mani­pu­la­cji wize­run­kiem oraz sta­tusu spo­łecz­nego opar­tego nie na oso­bi­stych przy­mio­tach, lecz przede wszyst­kim na pie­nią­dzach i konek­sjach, odkry­wa­jąc praw­dziwe obli­cze jakie­goś idola męsko­ści, można się bar­dzo roz­cza­ro­wać.

R W postu­la­cie „bycia grubą rybą” kryje się jed­nak pokusa bycia naj­lep­szym, podzi­wia­nym, pokusa pano­wa­nia nad innymi. To nar­cy­styczna pułapka. Gdy part­nerka nie dora­sta do takiego wize­runku, to znika z życia tego męż­czy­zny. Życie z tak nar­cy­stycz­nym męż­czy­zną jest dla jego part­nerki katorgą, a z cza­sem staje się pie­kłem także dla niego samego. Trzeci impe­ra­tyw męsko­ści – „być moc­nym jak dąb” – każe męż­czy­znom nie oka­zy­wać emo­cji, przy­wią­za­nia i oznak sła­bo­ści.

W Uwaga na upo­rczy­wego twar­dziela – to nie­bez­pieczny facet. Zrobi wszystko, żeby tylko nie poka­zać sobie i innym, jak bar­dzo jest nie­szczę­śliwy. W skraj­nej postaci typ dogma­tyka, gang­stera, dyk­ta­tora. Oddany cał­ko­wi­cie jakiejś misji, ide­olo­gii, orga­ni­za­cji, przy­wią­zany kur­czowo do wła­snego wize­runku. Świat bli­skich związ­ków z ludźmi dla niego nie ist­nieje, bo grozi zde­ma­sko­wa­niem jego ogrom­nej potrzeby bycia kocha­nym. Bywa sku­teczny w sytu­acjach nad­zwy­czaj­nych – wojny czy kata­strofy. Potrafi dzia­łać szybko, bez waha­nia i bez skru­pu­łów. A męż­czy­zna nie powi­nien być twar­dzie­lem z przy­musu, lecz posia­dać moż­li­wość bycia twar­dym, gdy wyma­gają tego szcze­gólne oko­licz­no­ści.

R To zna­czy kiedy?

W W sytu­acjach nad­zwy­czaj­nych. Wiele lat temu prasa opi­sy­wała wypa­dek samo­cho­dowy na ulicy Agry­kola w War­sza­wie, w któ­rym zgi­nęło kilka osób. Oka­zało się, że przy­czyną wypadku była reak­cja pro­wa­dzą­cej samo­chód kobiety, która chciała ura­to­wać prze­bie­ga­jącą przez jezd­nię wie­wiórkę. Męż­czy­zna, który potrafi być twardy, gdy trzeba, raczej nie kie­ro­wałby się w takiej sytu­acji współ­czu­ciem dla wie­wiórki.

R Dobrze, gdy męż­czy­zna potrafi być twardy, ale tylko w sytu­acjach szcze­gól­nych, eks­tre­mal­nych. Nie­wiele ich w naszym życiu.

W Trzeba się kie­ro­wać wraż­li­wym ser­cem i umy­słem. W prze­ciw­nym razie popeł­niać będziemy dużo błę­dów. Naj­waż­niej­sze to posia­dać wewnętrzną wol­ność wyboru, czyli zdol­ność do zacho­wa­nia się w zgo­dzie z oko­licz­no­ściami. Jeśli męż­czy­zna nie ma moż­li­wo­ści wyboru spo­sobu zacho­wa­nia, pozo­staje twardy i nie­ugięty w każ­dej sytu­acji, wtedy twar­dość nie jest cnotą. To przy­mus, ogra­ni­cze­nie i tra­ge­dia.

R Ocze­kuje się od męż­czyzn, by byli wojow­ni­kami i w sytu­acji zagro­że­nia potra­fili obro­nić kraj, dom, rodzinę; by potra­fili zabi­jać. Ale ty czę­sto powta­rzasz zda­nie swo­jego mistrza: „Lepiej dać się zabić, niż samemu zabi­jać”.

W To bar­dzo, bar­dzo trudny, wręcz abso­lutny postu­lat moralny. Nie wiem, czy­bym mu spro­stał, gdyby przy­szło mi bro­nić życia moich naj­bliż­szych. W każ­dym razie gdyby zabi­cie kogoś było w danej sytu­acji mniej­szym złem niż zło, które on zamie­rza uczy­nić, zro­bił­bym to. Ale nie­wiele jest sytu­acji, w któ­rych można to jed­no­znacz­nie, w jed­nym bły­sku intu­icji roz­strzy­gnąć.

R Na przy­kład?

W Dzieci wycho­dzą ze szkoły, a jakiś sza­le­niec zaczyna do nich strze­lać. Gdy­bym miał przy sobie broń i nie mógł go natych­miast uniesz­ko­dli­wić w żaden inny spo­sób, zabił­bym go, żeby rato­wać dzieci. Podob­nie wście­kłego psa czy inne roz­sza­lałe zwie­rzę, które zagra­ża­łoby ludziom. W takich i podob­nych oko­licz­no­ściach zabi­ja­nie wydaje się wyż­szą koniecz­no­ścią, ale zawsze jest wyda­rze­niem głę­boko tra­gicz­nym i w grun­cie rze­czy błę­dem. W zabi­ja­niu w tak zwa­nej słusz­nej spra­wie nie ma żad­nej zasługi – może to mniej­sze zło, ale nie­wąt­pli­wie zło ogromne.

R Czwarty impe­ra­tyw męsko­ści to „być agre­syw­nym”, demon­stro­wać goto­wość pod­ję­cia wszel­kiego ryzyka, nawet jeżeli roz­są­dek i lęk mówią ina­czej.

W W powierz­chow­nym rozu­mie­niu może to być bar­dzo nie­bez­pieczny postu­lat. Męż­czyźni, któ­rzy go ślepo reali­zują, nadają się na wojnę, nie do życia. Stali się tacy by­naj­mniej nie z wła­snego wyboru. Tak ukształ­to­wały ich oko­licz­no­ści, w jakich wzra­stali. Te oko­licz­no­ści musiały być tak bole­sne, że nie spo­sób było prze­żyć, zacho­wu­jąc jaką­kol­wiek wraż­li­wość, która jest naszym wiel­kim, wro­dzo­nym skar­bem. Odci­na­jąc się od niej, odci­namy się od sie­bie, od życia, od innych ludzi. Dla­tego męż­czyźni, któ­rych taki los dotknął, powinni robić wszystko, aby swoją wraż­li­wość mimo wszystko odzy­skać.

Z dru­giej strony sze­roko rozu­miana agre­syw­ność jest cechą wska­zaną nie tylko u męż­czyzn, ale także u kobiet. Oczy­wi­ście agre­syw­ność kon­tro­lo­wana. Wła­ściw­szym sło­wem byłaby śmia­łość, odwaga, walecz­ność. Dobrze jest umieć prze­kra­czać swój lęk i podej­mo­wać ryzyko. Bo lęk bywa złym doradcą. Trzeba spo­rej dozy agre­syw­no­ści, aby szcze­rze, praw­dzi­wie, z mocą i do końca powie­dzieć w słusz­nej spra­wie „Tak!” albo prze­ciw złej spra­wie „Nie!”. Tak pomy­śla­nej agre­syw­no­ści potrzeba wtedy, gdy szcze­rze i praw­dzi­wie, z mocą i do końca chcemy powie­dzieć „Kocham”.

R Tym­cza­sem cią­gle w naszych rodzi­nach chłop­com powta­rza się, że praw­dziwy męż­czy­zna nie pła­cze. Moja przy­ja­ciółka odko­chała się w jed­nej chwili, gdy on się roz­pła­kał.

W To zależy, z jakiego powodu się roz­pła­kał. Jeżeli dla­tego, że na przy­kład roz­bił samo­chód, to można ją zro­zu­mieć. Widok faceta łka­ją­cego nad uszko­dzo­nym samo­cho­dem może być rze­czy­wi­ście cięż­kim prze­ży­ciem dla kobiety.

Pła­czą albo męż­czyźni silni, któ­rzy znają swoją war­tość, albo słabi, któ­rzy nie są w sta­nie pła­czu opa­no­wać. Męski płacz to ten, który mogli­by­śmy powstrzy­mać, lecz świa­do­mie decy­du­jemy się go poka­zać. Są tacy męż­czyźni, któ­rzy pod żad­nym pozo­rem nie pozwolą sobie na łzy, bo nie czują się wewnętrz­nie pewni sie­bie i roz­pacz­li­wie bro­nią wize­runku twar­dziela. Ich męskość nie jest uwew­nętrz­niona, nie jest auten­tyczna, muszą więc dbać o pozory.

R My, kobiety, dekla­ru­jemy, że chęt­nie widzia­ły­by­śmy u swo­jego boku wraż­li­wego męż­czy­znę, ale wiele z nas tak naprawdę poszu­kuje twar­dziela, wspie­ramy męską nie­wraż­li­wość.

W Kobieta, która poznaje i reali­zuje swoje moż­li­wo­ści, staje się nie­za­leżna i auto­no­miczna, nie potrze­buje sil­nego samca. Dla­tego obse­syjny twar­dziel naj­le­piej czuje się z nie­pa­nu­jącą nad sobą, wystra­szoną, bez­wolną „kicią”. Gang­ste­rzy wybie­rają sobie takie dziew­czyny. Męż­czyźni zrów­no­wa­żeni i doj­rzali nie wiążą się z „kiciami”, a silne kobiety nie wybie­rają gang­ste­rów.

Jeste­śmy różni, jak dwa bie­guny magnesu. Jeśli kobiety i męż­czyźni znają tylko swoje ste­reo­ty­powe fasady, to będą się w grun­cie rze­czy odpy­chać: nie będą się rozu­mieć. Żeby się spo­tkać, roz­po­znać, nauczyć się sie­bie nawza­jem, musimy odkryć w sobie bie­guny prze­ciwne. Musimy się wewnętrz­nie dopeł­niać i dzięki temu unie­za­leż­niać od sie­bie. W dobrym związku męż­czy­zna może odpusz­czać sobie swoją męskość i czer­pać z kobie­cego aspektu swo­jej oso­bo­wo­ści, a kobieta czer­pać ze swo­jego aspektu męskiego. Powstaje wów­czas prze­strzeń wol­no­ści, któ­rej tak bar­dzo brak w związ­kach opar­tych na ste­reo­ty­pach, poja­wia się szansa na praw­dziwą miłość i sza­cu­nek dla róż­nic.

R Za jakim męż­czy­zną tęskni kobieta? Co mówi na ten temat w gabi­ne­cie psy­cho­te­ra­peuty?

W Za męż­czy­zną peł­nym kobiety, męż­czy­zną, który jeśli trzeba, potrafi zacho­wać się jak kobieta: trosz­czyć się o bli­skich, kochać, przy­tu­lać, śpie­wać, tań­czyć, cie­szyć się i pła­kać. Za męż­czy­zną, który umie odprę­żyć się i odpo­cząć. Jeśli jed­nak sytu­acja tego wymaga, potrafi też być twardy i nie­ustę­pliwy. Radzi sobie z oko­licz­no­ściami. Panuje nad sobą. Nie­ła­two go zła­mać. Pozwala sobie na sła­bość, ale sła­bość ni­gdy nie jest więk­sza od niego.

R Jak zna­leźć takiego męż­czy­znę?

W Jest na to tylko jeden spo­sób. Dobrze ilu­struje to opo­wieść, którą czę­sto przy­ta­czam. Pewna kobieta szu­kała przez wiele lat ide­al­nego męż­czy­zny, ale przez lata nie mogła go zna­leźć. Zroz­pa­czona zwró­ciła się do mędrca o pomoc: „Szu­kam już tak długo i zawsze oka­zuje się, że to nie ten. Wcze­śniej czy póź­niej czuję się roz­cza­ro­wana. Moje życie nie będzie miało sensu, jeśli nie znajdę praw­dzi­wego męż­czy­zny”. Mędrzec spy­tał: „Jakiego męż­czy­zny szu­kasz?”. Kobieta szu­kała oczy­wi­ście takiego męż­czy­zny, jakiego szu­kają wszyst­kie kobiety. Zresztą męż­czyźni szu­kają takiej kobiety, która posia­da­łaby iden­tyczny zestaw cnót, bo w tej spra­wie niczym się nie róż­nimy. Powie­działa więc: „Szu­kam kogoś, kto umie kochać, jest silny, nie­za­leżny, wierny, mądry, czuły, wraż­liwy, a gdy trzeba sta­now­czy, wytrwały i nie­ustę­pliwy. Żeby umiał się bawić, cie­szyć, smu­cić i pła­kać. Może być też uro­dziwy, ale nie­ko­niecz­nie”. Mędrzec odpo­wie­dział: „Aby spo­tkać takiego męż­czy­znę, musisz naj­pierw sama posiąść te wszyst­kie zalety. Kiedy tak się sta­nie, spo­tkasz go na pewno”.

Nie ma innej drogi. Ktoś, kto jest wewnętrz­nie wolny, nie zwiąże się z kimś, kto ze stra­chu przed wol­no­ścią żyje tylko kawał­kiem sie­bie. Nie znaj­dziemy w świe­cie tego, czego nie odkry­li­śmy w sobie. Tylko zre­ali­zo­wany męż­czy­zna znaj­dzie zre­ali­zo­waną kobietę. Tylko mądra kobieta znaj­duje mądrego męż­czy­znę.

3. Chłopiec

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

4. Wtajemniczony

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

5. Zraniona bestia

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

6. Narcyz

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

7. Potrzebujący

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

8. Dojrzewający

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

9. Narzeczony

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

10. Ojciec

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

11. Po przejściach

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

12. Kochanek

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

13. Dojrzały

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

14. Starzec

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji ebo­oka

O książce