Czy ten dramat kiedyś się skończy? Uwolnij się od narcyzmu swoich rodziców - McBride Karyl - ebook

Czy ten dramat kiedyś się skończy? Uwolnij się od narcyzmu swoich rodziców ebook

McBride Karyl

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Narcystyczni rodzice umiejętnie odgrywają spektakl pod tytułem Idealna rodzina. Wzbudzają podziw i szacunek otoczenia, pokazują całemu światu, że utrzymują bliskie relacje z dziećmi, przykładają dużą wagę do ich wychowania, są zawsze życzliwi i uśmiechnięci… Niełatwo dostrzec, że to tylko pozory – sposoby na podbudowanie poczucia własnej wartości i przejęcie całkowitej kontroli nad bliskimi.

W tej książce uznana terapeutka, autorka bestsellerowego Wsparcia dla dorosłych córek narcystycznych matek, poprowadzi cię przez pięć kroków do całkowitego uwolnienia się od wpływu narcystycznego rodzica. Dzięki tej lekturze i pracy z dziennikiem zerwiesz z destrukcyjnymi mechanizmami obronnymi, które wykształciłeś, by przetrwać w swoim domu rodzinnym.

Z książki dowiesz się między innymi, jak:

• rozpoznać u członka rodziny ukryte i jawne cechy narcystyczne,

• prawidłowo reagować na toksyczne zachowania i manipulacje,

• niwelować nieoczywiste objawy stresu pourazowego i przepracować traumę,

• przestać przejmować się opinią swoich rodziców i zaakceptować siebie,

• odzyskać ufność wobec ludzi i zacząć bezpiecznie polegać na innych,

• przerwać cykl dziedziczenia narcystycznych cech i tworzyć zdrowe relacje,

• zyskać trwałe zaufanie do siebie, swoich wspomnień, osądów i emocji.

Możesz raz na zawsze wyjść z roli, którą w dzieciństwie przypisał ci narcystyczny rodzic, i zacząć żyć po swojemu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 339

Oceny
4,7 (24 oceny)
17
6
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wiolla0

Dobrze spędzony czas

ok
00

Popularność




Słowo od autorki

Słowo od autorki

Przy­kłady, aneg­doty i przy­padki przed­sta­wione w tej książce pocho­dzą z mojej pracy kli­nicz­nej, badań i doświad­czeń życio­wych z udzia­łem rze­czy­wi­stych osób i praw­dzi­wych wyda­rzeń.

Imiona oraz nie­które cechy pozwa­la­jące na ziden­ty­fi­ko­wa­nie osób zostały zmie­nione, dodat­kowo część opi­sa­nych w książce postaci lub sytu­acji jest połą­cze­niem kilku odręb­nych przy­pad­ków.

Wstęp

Wstęp

W 2008 roku napi­sa­łam książkę Wspar­cie dla doro­słych córek nar­cy­stycz­nych matek poświę­coną kwe­stii mat­czy­nego nar­cy­zmu i jego nega­tyw­nego wpływu na córki. Była ona nie tylko zwień­cze­niem moich wie­lo­let­nich badań nad zja­wi­skiem nar­cy­zmu, lecz także począt­kiem „wewnętrz­nej podróży, prze­no­szą­cej mnie do cza­sów, gdy byłam małą dziew­czynką, która wie­działa, że coś jest nie tak. Czu­łam bowiem, że brak opieki nie jest nor­malny, ale nie wie­działam dla­czego”.1 Książka tra­fiła w czułą strunę odbior­ców, zarówno w kraju pier­wot­nego wyda­nia, jak i poza nim. Została prze­tłu­ma­czona na dzie­więt­na­ście języ­ków i spo­tkała się z dużym zain­te­re­so­wa­niem na całym świe­cie.

Kiedy pisa­łam ją, wie­dzia­łam, że rzu­cam świa­tło na temat tabu i że może to dopro­wa­dzić do uzdro­wie­nia tysięcy kobiet. Zda­wa­łam sobie rów­nież sprawę, że przed nami jest wciąż sporo pracy. W ciągu kolej­nej dekady słu­cha­łam zwie­rzeń męż­czyzn i kobiet, któ­rzy despe­racko szu­kali pomocy w prze­zwy­cię­że­niu psy­chicz­nych szkód, jakie ponie­śli, będąc wycho­wy­wa­nymi w rodzi­nie kon­tro­lo­wa­nej przez nar­cy­stycz­nego rodzica. Książka Czy ten dra­mat kie­dyś się skoń­czy? została napi­sana dla milio­nów doro­słych, któ­rzy jako dzieci i nasto­latki żyli z nar­cy­styczną matką lub ojcem i chcą ule­czyć emo­cjo­nalne rany z prze­szło­ści, aby stać się praw­dzi­wie wol­nymi i odręb­nymi jed­nost­kami.

Śro­do­wi­sko domowe zdo­mi­no­wane przez jed­nego lub dwoje nar­cy­stycz­nych rodzi­ców okre­ślam jako rodzinę nar­cy­styczną – rodzic mono­po­li­zuje w takiej rodzi­nie wła­dzę, sub­tel­nie i prze­bie­gle odma­wia­jąc innym człon­kom, zwłasz­cza dzie­ciom, ich oso­bi­stej siły, inte­gral­no­ści i poten­cjału. Nar­cyzm jest zabu­rze­niem ze spek­trum, a zatem cha­rak­te­ry­styczne dla niego zacho­wa­nia mogą wystę­po­wać u poszcze­gól­nych jed­no­stek albo w postaci łagod­nej, albo w ostrzej­szej, skoń­czyw­szy na eks­tre­mal­nej. Ozna­cza to, że ist­nieje skala nar­cy­zmu: od prze­ja­wia­nia kilku cech nar­cy­stycz­nych aż do doświad­cza­nia roz­wi­nię­tej postaci nar­cy­stycz­nego zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści. Im dalej na tej skali znaj­duje się bli­ska nam osoba, tym wię­cej napo­ty­kamy pro­ble­mów. Oso­bi­ste inte­rak­cje zawsze jed­nak choć w pew­nym stop­niu pro­wa­dzą do umniej­sze­nia osób, które są w rela­cji z nar­cy­zem.

Ponie­waż nar­cyz jest pochło­nięty sobą do tego stop­nia, że nie potrafi bez­wa­run­kowo kochać, być empa­tyczny ani emo­cjo­nal­nie wspie­rać dru­giej osoby, nie spraw­dza się w roli sku­tecz­nego rodzica. Bez­in­te­re­sow­ność, współ­czu­cie i cier­pli­wość – cechy, które trzeba prze­ja­wiać, aby móc odpo­wied­nio wycho­wy­wać i wspie­rać dziecko – zazwy­czaj nie znaj­dują się w reper­tu­arze emo­cjo­nal­nym nar­cyza. Jako rodzic naj­czę­ściej pozo­staje on nie­świa­domy swo­ich psy­chicz­nych ogra­ni­czeń oraz poważ­nych szkód, jakie wyrzą­dza swo­jemu dziecku.

Cho­ciaż o nar­cy­zmie napi­sano cał­kiem sporo, bar­dzo nie­wiele publi­ka­cji zostało skie­ro­wa­nych do osób, które dora­stały w cie­niu nar­cy­stycz­nego rodzica. A jesz­cze mniej napi­sano o tym, w jaki spo­sób nar­cy­styczna dyna­mika rodziny prze­cho­dzi z poko­le­nia na poko­le­nie i czę­sto, o ile nie jest pod­dana tera­pii, zostaje wdru­ko­wana w rela­cyjne DNA człon­ków rodziny. Książka, którą trzy­masz w dło­niach, ma na celu wypeł­nie­nie tej luki, tak aby czy­tel­nicy, któ­rzy dora­stali w śro­do­wi­sku nar­cy­stycz­nym, zna­leźli drogę do prze­rwa­nia cyklu rodzin­nej traumy oraz odbu­do­wa­nia swo­jego zdro­wia psy­chicz­nego i emo­cjo­nal­nego.

Dora­sta­łam w rodzi­nie nar­cy­stycz­nej, w któ­rej radość innych – zwłasz­cza nas, dzieci – sta­no­wiła spore zagro­że­nie dla funk­cjo­nu­ją­cej wewnątrz nie­zdro­wej dyna­miki wła­dzy rodzi­ciel­skiej. Z tego powodu jed­nym z moich naj­więk­szych życio­wych wyzwań stało się udzie­le­nie sobie wewnętrz­nej zgody na doświad­cza­nie i wyra­ża­nie uczu­cia rado­ści. Podob­nie jak wiele innych dzieci nar­cy­stycz­nych rodzi­ców nie zachę­cano mnie do osią­ga­nia suk­ce­sów, a kiedy sta­wały się one moim udzia­łem albo kiedy byłam spon­ta­niczna, rado­sna i wolna, moi rodzice wyka­zy­wali nie­sa­mo­witą zdol­ność do psu­cia mi humoru i gasze­nia mojego entu­zja­zmu zamiast dopin­go­wa­nia mnie. Wyni­kiem takiego wycho­wa­nia była moja wyuczona skłon­ność do wąt­pie­nia w sie­bie połą­czona z chro­nicz­nym, ogra­ni­cza­ją­cym poczu­ciem hiper­czuj­no­ści, ponie­waż zawsze spo­dzie­wa­łam się, że nastąpi coś złego. Kiedy byłam dziec­kiem, każdy spon­ta­niczny wyraz rado­ści z mojej strony pocią­gał za sobą surowe komen­ta­rze, które miały na celu zamie­nić moje szczę­ście w poczu­cie wstydu, winy lub zwąt­pie­nie w sie­bie. Wpra­wiało mnie to w ogromne zakło­po­ta­nie! Dora­sta­łam z przy­tła­cza­ją­cym uczu­ciem, że lepiej nie być zbyt szczę­śliwą lub zre­lak­so­waną, ponie­waż ni­gdy nie wia­domo, kiedy może wyda­rzyć się coś złego.

W znacz­nej mie­rze pod wpły­wem tych doświad­czeń posta­no­wi­łam zostać tera­peutką i edu­ka­torką, która pomaga innym uwol­nić się od cią­żą­cego im dzie­dzic­twa zaha­mo­wań i wypa­czo­nego obrazu wła­snego „ja”, będą­cego rezul­ta­tem wycho­wa­nia w rodzi­nie nar­cy­stycz­nej. Moją misją życiową jest poma­ga­nie oso­bom, które dozna­wały nad­użyć ze strony nar­cy­stycz­nego rodzica, w opa­no­wa­niu sztuki bez­po­śred­niego, peł­nego doświad­cza­nia przy­jem­no­ści życia.

Dzięki swo­jej pasji i deter­mi­na­cji zro­zu­mia­łam, jak poważne szkody wyrzą­dza nar­cy­styczne wycho­wa­nie, w tym zwłasz­cza, jak wypa­cza ono sto­sunki w rodzi­nie poprzez zachwia­nie rów­no­wagi sił w spo­sób, który trwale szko­dzi dzie­ciom. Naj­istot­niej­sze w tym wszyst­kim jest to, że wyko­nu­jąc swoją pracę, pomo­głam wielu ludziom – od nasto­lat­ków po osiem­dzie­się­cio­lat­ków – uwol­nić się od destruk­cyj­nego wpływu swo­jej rodziny, by mogli zacząć się roz­wi­jać jako wolne jed­nostki.

Książka ta została podzie­lona na trzy czę­ści. Dzięki pierw­szej z nich lepiej zro­zu­miesz dyna­mikę nar­cy­stycz­nego sys­temu rodzin­nego i nastę­pu­jące kwe­stie: w jaki spo­sób zostaje zabu­rzona głę­boka komu­ni­ka­cja; dla­czego w rodzi­nie panują dez­orien­ta­cja i zamęt spo­wo­do­wane przez otwar­cie gło­szone oraz mil­cząco przyj­mo­wane zasady rodzinne; dla­czego twoje potrzeby nie miały zna­cze­nia i nie były zaspo­ka­jane; dla­czego nie masz tak bli­skich rela­cji ze swoim rodzeń­stwem, jak sobie życzysz, i dla­czego tak bar­dzo gubisz się w sto­sun­kach panu­ją­cych w two­jej rodzi­nie.

W czę­ści dru­giej wyja­śnię, jak nar­cy­styczne rodzi­ciel­stwo hamuje auto­ek­spre­sję dziecka i jego zdol­ność do ufa­nia sobie i innym. Odkry­jesz w niej, dla­czego w rodzi­nie nar­cy­stycznej opóź­niony jest roz­wój emo­cjo­nalny; dla­czego bra­kuje w niej zaufa­nia; dla­czego poczu­cie wła­snej war­to­ści jest zabu­rzone i dla­czego spu­ści­zną po dora­sta­niu w niej jest zło­żona trauma.

I w końcu w czę­ści trze­ciej przed­sta­wię spraw­dzoną pię­cio­eta­pową ścieżkę wio­dącą do wyzdro­wie­nia. Skła­dają się na nią: uzna­nie traumy nar­cy­stycz­nego wycho­wa­nia i odby­cie żałoby; psy­chiczne oddzie­le­nie się od tok­sycz­nego rodzica i sku­teczna indy­wi­du­acja; prze­zwy­cię­ża­nie wstydu i poczu­cia winy; odkry­wa­nie swo­jego auten­tycz­nego „ja” i odno­sze­nie się do niego z sza­cun­kiem; radze­nie sobie z nar­cy­stycz­nym rodzi­cem w trak­cie zdro­wie­nia; i wresz­cie uwol­nie­nie się od dzie­dzic­twa wypa­czo­nej, skom­pli­ko­wa­nej miło­ści.

Jestem wdzięczna, że mogę podzie­lić się z tobą swo­imi wie­dzą, doświad­cze­niem i wska­zów­kami, jak rów­nież inspi­ru­ją­cymi histo­riami moich odważ­nych pacjen­tów, któ­rzy uwol­nili się od wpływu swo­jej nar­cy­stycz­nej rodziny, a w efek­cie odna­leźli wol­ność i radość. Zapra­szam cię do prze­czy­ta­nia kolej­nych stron tej książki i odby­cia wraz ze mną swo­jej uzdra­wia­ją­cej podróży.

Część pierwsza

Część pierw­sza

Rodzina nar­cy­styczna

[T]ym, czym jeste­śmy, sta­jemy się na dro­dze grun­tow­nej, cał­ko­wi­tej nega­cji tego, co z nas zro­biono.2

Jean-Paul Sar­tre

Rozdział 1. Dysfunkcyjna dynamika rodziny narcystycznej

Roz­dział 1

Dys­funk­cyjna dyna­mika rodziny nar­cy­stycz­nej

Zawsze zda­wa­łam sobie sprawę z tego, że z moją rodziną jest coś nie tak, ale nie umia­łam roz­gryźć, o co cho­dzi. Wie­dzia­łam, że mama orbi­to­wała wokół ojca, który rzą­dził i wszystko kon­tro­lo­wał. Wyglą­dało na to, że ja i mój brat byli­śmy im potrzebni tylko po to, żeby popra­wić ich wize­ru­nek. Dopiero gdy uro­dzi­łam swoje pierw­sze dziecko i poczu­łam nie­sa­mo­wity wybuch bez­wa­run­ko­wej mat­czy­nej miło­ści, zda­łam sobie sprawę, że nikt mnie ni­gdy tak nie kochał.

Jeanette, 35 lat

Cho­ciaż spe­cy­ficzna dyna­mika i dys­funk­cja każ­dej rodziny nar­cy­stycz­nej są uni­kalne, wszyst­kie nar­cy­styczne sys­temy rodzinne mają pewne cechy wspólne. Główną cechą jest nie­zdol­ność jed­nego lub obojga rodzi­ców do bycia w pełni obec­nymi w obli­czu emo­cjo­nal­nych potrzeb dzieci. Osoby, które wycho­wują się w takim sys­te­mie, mają w związku z tym trud­no­ści z roz­wi­nię­ciem sil­nego poczu­cia wła­snej war­to­ści.

Ist­nieją dwa pod­sta­wowe typy nar­cy­stycz­nych rodzi­ców: jedni wyka­zują skłon­ność do pochła­nia­nia, dru­dzy zaś do igno­ro­wa­nia. Jed­nak wpływ tych prze­ciw­staw­nych modeli wycho­wa­nia jest czę­sto taki sam. Dziecko wycho­wy­wane przez rodzica pochła­nia­ją­cego jest tak stłam­szone, że nie może roz­wi­jać zdro­wego poczu­cia auto­no­mii lub wła­snego „ja”, pod­czas gdy dziecko wycho­wy­wane przez rodzica igno­ru­ją­cego jest tak zaab­sor­bo­wane robie­niem wszyst­kiego, co się da, aby zwró­cić na sie­bie uwagę, że rów­nież zostaje pozo­sta­wione samo sobie z chwiej­nym lub nie­wy­kształ­co­nym poczu­ciem wła­snego „ja”. Oba nar­cy­styczne modele rodzi­ciel­stwa są nazna­czone przez nie­zdol­ność nar­cyza do tego, by choćby w naj­mniej­szym stop­niu patrzeć na swoje dziecko przez pry­zmat miło­ści lub empa­tii. Ponie­waż nie potrafi on iden­ty­fi­ko­wać i prze­twa­rzać praw­dzi­wych uczuć ani sobie z nimi radzić, nie jest w sta­nie odzwier­cie­dlać emo­cji innej osoby, w tym także emo­cji syna lub córki.

Nar­cy­styczni rodzice dążą do tego, aby dziecko było odbi­ciem ich war­to­ści, co ozna­cza, że aby zaspo­koić ich potrzeby, musi ono przy­bie­rać fał­szywą pozę dosko­na­ło­ści. Nie ma prawa zawieść nadziei ani w żaden spo­sób oka­zy­wać swo­ich sła­bo­ści, ponie­waż to zagraża poczu­ciu wła­snej war­to­ści rodzica. Taka dys­funk­cyjna dyna­mika powo­duje odwró­ce­nie ról i sta­nowi prze­ci­wień­stwo zdro­wych rela­cji rodzic–dziecko: potrzeby tego pierw­szego stają się waż­niej­sze niż potrzeby dru­giego. Dla­tego dzieci nar­cy­stycz­nych rodzi­ców dora­stają z obni­żo­nym poczu­ciem wła­snej war­to­ści oraz nie­zdol­no­ścią do iden­ty­fi­ka­cji i prze­twa­rza­nia wła­snych uczuć. Czę­sto mają trud­no­ści, by zaufać wła­snym uczu­ciom i budo­wać nie­wspó­łu­za­leż­nione rela­cje z innymi.

Dla porów­na­nia zdrowi emo­cjo­nal­nie rodzice potra­fią w razie koniecz­no­ści odło­żyć na bok wła­sne potrzeby i zare­ago­wać na potrzeby swo­jego roz­wi­ja­ją­cego się dziecka spój­nie oraz z miło­ścią i tro­ską. Chcą, aby ich dzieci uznały wła­sną wro­dzoną war­tość, cele­brują więc ich wyjąt­ko­wość i war­tość. Mają też dobry kon­takt z wła­snymi uczu­ciami, co pozwala ich dzie­ciom swo­bod­nie wyra­żać emo­cje i cie­szyć się zdro­wymi rela­cjami. Ta zdrowa dyna­mika rela­cji jest prze­sy­cona łagod­no­ścią, akcep­tu­jąca, kocha­jąca i ela­styczna. Dzieci dora­stają, wie­dząc, kim są, i mając świa­do­mość, że są kochane i cenione. Dzięki temu potra­fią doświad­czać rado­ści i budo­wać życie pełne zna­cze­nia i głębi, które odzwier­cie­dla ich wła­sne poczu­cie toż­sa­mo­ści. Oczy­wi­ście na­dal napo­ty­kają w swoim życiu róż­nego rodzaju wyzwa­nia, straty i prze­szkody, ale w prze­ci­wień­stwie do dzieci z rodziny nar­cy­stycz­nej ich wycho­wa­nie kła­dzie pod­wa­liny pod zbu­do­wa­nie sil­nego poczu­cia wła­snej war­to­ści, które jest potrzebne, by spro­stać tym wszyst­kim wyzwa­niom.

Jakie są cechy cha­rak­te­ry­styczne rodziny nar­cy­stycz­nej? I skąd wiemy, czy cier­pimy z powodu skut­ków wycho­wa­nia w takim śro­do­wi­sku?

Cechy charakterystyczne rodziny narcystycznej

Spę­dzi­łam całe dekady, poma­ga­jąc doro­słym dzie­ciom nar­cy­stycz­nych rodzi­ców ziden­ty­fi­ko­wać traumę wcze­snego dzie­ciń­stwa, która wyni­kała z dora­sta­nia w dys­funk­cyj­nym śro­do­wi­sku, i pora­dzić sobie z nią. Ist­nieje kilka klu­czo­wych cech, które są obecne w każ­dej rodzi­nie nar­cy­stycz­nej, a ich zna­jo­mość nie tylko pomaga doro­słemu dziecku uświa­do­mić sobie, że nie jest samo, lecz także ofe­ruje kon­kretne kon­cep­cje, do któ­rych można się odnieść, kiedy szuka się drogi wyj­ścia z gęstej sieci sple­cio­nej przez nar­cy­stycz­nego rodzica. Umie­jęt­ność ziden­ty­fi­ko­wa­nia i uzna­nia tych cech jest nie­zbęd­nym kro­kiem na dro­dze do wyzdro­wie­nia.

Nikt nie jest tak ważny jak narcystyczny rodzic

W rodzi­nie nar­cy­stycz­nej każda, nawet naj­mniej­sza cząstka uwagi jest zwy­kle zwra­cana w stronę nar­cy­stycz­nego rodzica lub pochła­niana przez niego. A to pozba­wia dzieci jakich­kol­wiek pozy­tyw­nych wzmoc­nień. Uro­dzone w tego rodzaju hie­rar­chii nie roz­wi­jają one poczu­cia wła­snej natu­ral­nej waż­no­ści lub war­to­ści i życie upływa im czę­sto na walce z chro­nicz­nym poczu­ciem bycia „gor­szymi” lub „nie­waż­nymi”. Mój pacjent Jack (28 lat) powie­dział mi:

Chcia­łem miło­ści i uści­sków, bo widzia­łem, że moi przy­ja­ciele są nimi obda­rzani przez swo­ich rodzi­ców. Chcia­łem, żeby i moi rodzice byli ze mnie dumni, sta­ra­łem się więc być naprawdę dobrym dziec­kiem, nie roz­ra­biać i robić wszystko jak naj­le­piej. Ale to, co robi­łem, nie tylko oka­zy­wało się nie­wy­star­cza­jące, ale wręcz nie miało zna­cze­nia dla moich rodzi­ców. Moja mama była zawsze zmę­czona, mój ojciec był przez cały czas dziw­nie smutny, a ja czu­łem się nie­ko­chany i samotny.

Wizerunek jest najważniejszy

Dla nar­cy­stycz­nego rodzica waż­niej­sze niż rze­czy­wi­stość i prawda są pozory. Liczą się tylko one – uczu­cia nie mają zna­cze­nia. Dzieci z rodzin nar­cy­stycz­nych są czę­sto dobrze ubrane i wydaje się, że mają wszystko, a jest dokład­nie odwrot­nie: czę­sto są cał­ko­wi­cie pozba­wione rodzi­ciel­skiej opieki i nie roz­wi­jają się emo­cjo­nal­nie. Powierz­chow­ność to kolejny aspekt defi­niu­jący rodzinę nar­cy­styczną. Nar­cy­styczny rodzic wyznaje zasadę, że „to, na jakich wyglą­damy, ma więk­sze zna­cze­nie niż to, jacy naprawdę jeste­śmy”. Praw­dzi­wych uczuć – zło­żo­nych, inten­syw­nych emo­cji, które trudno jest zigno­ro­wać – w takiej rodzi­nie czę­sto nie wolno wyra­żać. Dzieci, które w obec­no­ści rodzi­ców dają wyraz swo­jemu stra­chowi, gnie­wowi czy zakło­po­ta­niu, nie­rzadko spo­ty­kają się z reak­cją pole­ga­jącą na zawsty­dza­niu. Pod­waża ona natu­ralne prawo dziecka do odczu­wa­nia wła­snych uczuć, będące przy­ro­dzo­nym pra­wem wszyst­kich istot ludz­kich. Kiedy moja pacjentka Bon­nie (31 lat) zro­biła milowy krok i zadzwo­niła do matki, aby podzie­lić się wia­do­mo­ścią, że jej mał­żeń­stwo się roz­pada, tuż po wydu­sze­niu słowa „roz­wód” usły­szała: „To nie do przy­ję­cia! Co pomy­ślą twoi dziad­ko­wie? Co pomy­ślą ludzie z naszej wspól­noty kościel­nej?”. Tym­cza­sem Bon­nie chciała, żeby matka dostro­iła się do jej uczuć, zamiast mar­twić się, jak jej decy­zja zosta­nie ode­brana przez innych.

Wypaczona komunikacja

Komu­ni­ka­cja w rodzi­nie nar­cy­stycz­nej czę­sto jest roz­pro­szona i celowo zagma­twana. Wystę­pują wie­lo­stop­niowe trian­gu­la­cje, co ozna­cza, że zamiast mówić do kogoś bez­po­śred­nio, nadawca prze­ka­zuje wia­do­mość innemu człon­kowi rodziny w nadziei, że dotrze ona do osoby, dla któ­rej jest fak­tycz­nie prze­zna­czona. Nie trzeba doda­wać, że takie zacho­wa­nie two­rzy coś, co nazywa się nie­wia­ry­godną nar­ra­cją. Nar­cyz nie chce, aby człon­ko­wie jego rodziny komu­ni­ko­wali się ze sobą otwar­cie i szcze­rze, ponie­waż wtedy zauwa­ży­liby istotę pro­blemu, włą­czyli kry­tyczne myśle­nie i wytknęli mu fałsz, wyol­brzy­mia­nie pew­nych spraw lub mija­nie się z prawdą; innymi słowy – zde­ma­sko­wa­liby go. W rodzi­nie nar­cy­stycz­nej komu­ni­ka­cja służy jako broń, a nie narzę­dzie.

Ste­phen (36 lat) opo­wie­dział, w jaki spo­sób w jego rodzi­nie nar­cy­styczny ojciec czę­sto sto­so­wał trian­gu­la­cję, żeby nie poro­zu­mie­wać się wprost ze swo­imi dziećmi lub żoną:

Moje dzie­ciń­stwo było poplą­tane. Wyda­wało się, że nikt w tej rodzi­nie nie komu­ni­ko­wał się bez­po­śred­nio z innymi. Mój tata był w tym mistrzem. Kiedy zde­ner­wo­wał się na mamę, zamiast poroz­ma­wiać o tym z nią, roz­ma­wiał albo ze mną, albo z moją sio­strą. Cza­sami wyda­wało nam się to mało istotne i nie robiło na nas wiel­kiego wra­że­nia. Ale mam też jak naj­gor­sze wspo­mnie­nia zwią­zane z tym, że tata dawał upust swoim emo­cjom wobec nas, a nie wobec niej – kilka razy powie­dział nam, że kiedy doro­śniemy, prze­pro­wa­dzi się do innego kraju i znaj­dzie sobie nową żonę! To nas naprawdę prze­ra­żało. W dodatku wypo­wia­dał te słowa z takim gnie­wem, że zasta­na­wia­li­śmy się, czy powin­ni­śmy powie­dzieć o wszyst­kim mamie. I co by się z nami stało, gdyby rze­czy­wi­ście to zro­bił!

Wyraź­nie widać, że tego rodzaju pośred­nia komu­ni­ka­cja, do któ­rej ojciec Ste­phena wyko­rzy­sty­wał swoje dzieci, oraz brak otwar­tej roz­mowy z żoną o pro­ble­mach mał­żeń­skich spra­wiły, że Ste­phen i jego sio­stra dora­stali z uczu­ciem per­ma­nent­nego lęku.

Więzi rodzinne są podejrzane

W rodzi­nach, które są kon­tro­lo­wane przez osobę z nar­cy­stycz­nym zabu­rze­niem oso­bo­wo­ści, rodzeń­stwu zabra­nia się bli­sko­ści albo się je do niej znie­chęca. Gdyby dzieci stwo­rzyły zbyt bli­ską więź i emo­cjo­nal­nie wspie­rały się nawza­jem, wów­czas mogłyby sprzy­mie­rzyć się prze­ciwko nar­cy­zowi. To naru­sza jego nie­świa­dome prze­ko­na­nie o tym, że całe lojal­ność i uwaga powinny być skie­ro­wane na niego i nikogo innego.

Char­lotte (46 lat) bar­dzo się stara utrzy­mać bli­skie rela­cje ze swoją star­szą sio­strą. Ale ich matce zawsze, gdy znaj­duje się w pobliżu, udaje się pod­ko­pać tę więź i zrzu­cić na jedną z nich lub obie naraz „bombę” odwra­ca­jącą uwagę:

Jeśli ja i moja sio­stra roz­ma­wiamy o czymś, co nie doty­czy naszej matki, ta zaraz dopy­tuje: „O czym tak obie plot­ku­je­cie?” albo „Czemu źle o mnie mówisz?”. Mimo że te pyta­nia nie mają nic do rze­czy, to jed­nak zawsze dzia­łają – matce udaje się nam prze­rwać i skie­ro­wać naszą uwagę z powro­tem na sie­bie.

Austin (33 lata) powie­dział mi, że stara się być bli­sko swo­jej młod­szej sio­stry i chro­nić ją przed apo­dyk­tycz­nym wpły­wem ich nar­cy­stycz­nego ojca. Nie podoba się to ojcu, któ­rego potrzeba kon­troli nad dziećmi jest na­dal silna, mimo że są one już doro­słymi ludźmi:

Gdy moja sio­stra jest czymś zde­ner­wo­wana, dzwoni do mnie i ocze­kuje wspar­cia. Kiedy ojciec dowie­dział się o naszych roz­mo­wach, był wku­rzony! Ze zło­ścią naka­zał mi zaprze­stać kon­tak­tów z sio­strą, tłu­ma­cząc, że mam na nią zły wpływ. Nale­gał, by kon­tak­to­wała się z nim, a nie ze mną, i doma­gał się, żebym zre­la­cjo­no­wał mu naszą roz­mowę!

Dziecięcy brak wiary w siebie

Jest to jedna z naj­bar­dziej destruk­cyj­nych kon­se­kwen­cji dora­sta­nia w rodzi­nie zdo­mi­no­wa­nej przez nar­cyza. Dzieci nar­cy­zów są znie­chę­cane – czę­sto agre­syw­nie i w spo­sób jawny (poprzez prze­moc słowną, a nawet fizyczną) albo sub­tel­nie i nie­oczy­wi­stymi meto­dami (poprzez wyra­cho­waną mani­pu­la­cję, tzw. gasli­gh­ting lub zaprze­cza­nie) – do roz­woju zaufa­nia do wła­snych instynk­tów i osą­dów. Nic nie zagraża nar­cy­zowi bar­dziej niż w pełni ukształ­to­wana, emo­cjo­nal­nie doj­rzała i sta­bilna osoba, która może opu­ścić reży­se­ro­wane przez niego przed­sta­wie­nie. Naj­waż­niej­sze jest to, że nar­cy­styczny rodzic utrzy­muje swoje dzieci w sta­nie zwąt­pie­nia w sie­bie, aby móc nimi łatwiej mani­pu­lo­wać i je kon­tro­lo­wać. Jest to pod wie­loma wzglę­dami najbar­dziej tok­syczna tru­ci­zna w jego arse­nale.

Caitlin (31 lat) wycho­wała się z nar­cy­styczną matką, która pod­wa­żała każdą nie­za­leżną decy­zję lub każde tego rodzaju zacho­wa­nie swo­jej córki. Caitlin podzie­liła się ze mną opo­wie­ścią o tym, jak trudno jej było nauczyć się ufno­ści wobec samej sie­bie:

Nie miało zna­cze­nia, co posta­no­wi­łam zro­bić; nie­ważne, że nie było to wcale kon­tro­wer­syjne – zawsze spo­ty­ka­łam się z nega­tyw­nym nasta­wie­niem mojej matki i podejrz­li­wo­ścią z jej strony. Prze­cież nie ogo­li­łam głowy ani się nie wyta­tu­owa­łam! Wystar­czyło, że dosta­łam się do dru­żyny che­er­le­ade­rek, żeby zaczęła mówić: „Po co się zada­jesz z tymi wred­nymi dzie­wu­chami?” albo „Pew­nie myślisz, że będziesz popu­larna, ale to nie­prawda”. Było mi z tym tak źle, że kwe­stio­no­wa­łam wszystko, co robi­łam.

Mój pacjent Rus­sell (60 lat) dora­stał na wsi i w jego szkole danego przed­miotu wszyst­kich uczył jeden nauczy­ciel. Ojciec Rus­sella był mate­ma­ty­kiem w liceum, więc chło­piec miał lek­cje alge­bry wła­śnie z nim – nar­cy­zem mają­cym pre­ten­sje do syna. Rus­sell opo­wie­dział mi smutną histo­rię o tym, jak jego ojciec zdo­łał pod­ko­pać jego wiarę w sie­bie:

Nie­na­wi­dzi­łem cho­dzić na lek­cje alge­bry, ponie­waż uczył jej mój tata. Sta­ra­łem się nie zada­wać pytań w kla­sie, bo wie­dzia­łem, że będzie mi doku­czał, ale cza­sami nie rozu­mia­łem cze­goś i musia­łem pod­nieść rękę. Kiedy moja ręka wędro­wała do góry na znak, że chcę zadać pyta­nie, tata z iro­nicz­nym uśmiesz­kiem na twa­rzy mówił: „Czego chcesz, głupku?”. Wiele lat póź­niej, kiedy byłem na stu­diach i dosta­łem czwórkę ze sta­ty­styki, byłem naprawdę z sie­bie dumny i chcia­łem się tym podzie­lić z ojcem. Zadzwo­ni­łem do niego i powie­dzia­łem: „Chyba myli­łeś się, mówiąc, że jestem głupi i nie kumam mate­ma­tyki”. Gdy dowie­dział się, jaką dosta­łem ocenę, nawet po tylu latach zare­ago­wał nega­tyw­nie: „Wiesz, Rus­sell, naprawdę jesteś tępy z mate­ma­tyki! Myślę, że sam mogę to oce­nić!”.

Brak empatii ze strony rodziców

Nie­za­leż­nie od miej­sca na skali nasi­le­nia nar­cy­stycz­nych zacho­wań wszy­scy nar­cyzi cechują się bra­kiem empa­tii. Ci zło­śliwi mogą być jej pozba­wieni do tego stop­nia, że gra­ni­czy to z sady­zmem, i – co szo­ku­jące – mogą na przy­kład nie reago­wać, kiedy ich dziecko cierpi. Ale nawet osoba z nar­cy­zmem o łagod­nym lub umiar­ko­wa­nym nasi­le­niu obja­wów może ranić swoją bez­myśl­no­ścią. Dzieci, jako deli­katne i wraż­liwe istoty, potrze­bują empa­tycz­nego wspar­cia, aby zbu­do­wać siłę wewnętrzną i odpor­ność psy­chiczną. Jego brak jest wyraź­nie odczu­walny, gdy jeste­śmy przy­gnę­bieni lub zmę­czeni. Mój pacjent Billy (24 lata) opo­wie­dział mi nie­dawno o wstrzą­sa­ją­cej roz­mo­wie ze swoim ojcem:

Skoń­czy­łem wła­śnie wyczer­pu­jący dzień w pracy, a mój ojciec zadzwo­nił i zapy­tał, co u mnie. Nie owi­ja­jąc w bawełnę, powie­dzia­łem mu, że czuję się bar­dzo zmę­czony. Natych­miast mi prze­rwał i powie­dział: „Posłu­chaj mnie, Billy. Nie masz poję­cia, o czym mówisz! Powiem ci, co to zna­czy być naprawdę zmę­czonym…”, i cała roz­mowa zaczęła się krę­cić wokół niego. Odło­ży­łem słu­chawkę. Byłem nie tylko wykoń­czony, ale i smutny. Dla­czego on choć na chwilę nie potrafi zapo­mnieć o sobie i posłu­chać kogoś innego?

Tamara (21 lat) w wieku sie­dem­na­stu lat była w swo­jej pierw­szej ciąży i ogrom­nie bała się porodu. Bar­dzo pra­gnęła poroz­ma­wiać z matką o tym, z czym się on wiąże i jak prze­biega. Nie­stety jej matka była nar­cyzką i ni­gdy nie oka­zy­wała córce empa­tii. Była zła, że dziew­czyna zaszła w ciążę w tak mło­dym wieku, a do tego bez ślubu. Nie mogła jej wyba­czyć tego prze­wi­nie­nia ani oka­zać wspar­cia. Tamara opo­wie­działa mi o tym:

Zdo­by­łam się na odwagę i zapy­ta­łam mamę o poród. Zazwy­czaj nie roz­ma­wia­ły­śmy o tak oso­bi­stych rze­czach, chyba że cho­dziło o nią. Po pro­stu zada­łam pyta­nie: „Czy to boli?”, a ona rzu­ciła mi surowe spoj­rze­nie i powie­działa: „Nie bar­dzo. Wyobraź sobie, że ktoś wsa­dził ci nóż mię­dzy nogi. Ale to nie potrwa długo”.

Gdy Tamara opo­wia­dała mi tę histo­rię, chciało mi się pła­kać razem z nią.

Brak osobistej odpowiedzialności rodzica

Cho­ciaż to nar­cyz może skrzyw­dzić dziecko (celowo lub nie­umyśl­nie), jest mistrzem w prze­rzu­ca­niu na nie lub na kogoś innego winy za swoje złe zacho­wa­nie. Jest to kolejna z cech cha­rak­te­ry­stycz­nych tego zabu­rze­nia, która przy­czy­nia się do budo­wa­nia poczu­cia nie­re­al­no­ści, któ­rym prze­siąka nar­cy­styczny dom. Vanessa, pacjentka po pięć­dzie­siątce, opo­wie­działa mi o nie­po­czy­tal­no­ści swo­jej matki i o tym, jak bar­dzo było to widoczne pod­czas spo­rów o rodzinną listę zaku­pów:

Moja matka robiła spis tego, czego potrze­bo­wa­li­śmy, a mój ojciec szedł do sklepu. Za każ­dym razem oskar­żała go, że zapo­mniał o czymś, co zapi­sała, i docho­dziło do wiel­kiej kłótni. Tata zawsze twier­dził, że kupił wszystko z listy zaku­pów. Kiedy doro­słam na tyle, by móc pro­wa­dzić samo­chód, prze­ję­łam jego obo­wiązki i to samo dotknęło mnie! Matka zawsze zarzu­cała mi, że zapo­mniałam o czymś, mimo że mia­łam ze sobą odręcz­nie napi­saną przez nią listę. Dosta­łam obse­sji na punk­cie listy i trzy­ma­łam się kur­czowo tego „dowodu” świad­czą­cego o jej nie­po­czy­tal­no­ści. Na­dal prze­cho­wuję teczkę ze sta­rymi listami zaku­pów. To pomaga mi pamię­tać, jakie sza­leń­stwo zosta­wi­łam za sobą.

Nieustanna krytyka i osądzanie innych przez rodzica

Nar­cyz to osoba pozba­wiona ugrun­to­wa­nego poczu­cia wła­snej war­to­ści, która czę­sto nie­na­wi­dzi sama sie­bie. Aby pod­bu­do­wać swoje kru­che ego, poniża innych. Jest przy tym pozba­wiony skru­pu­łów i czę­sto plot­kuje lub umniej­sza innym, począw­szy od współ­pra­cow­ni­ków, przez mał­żon­ków, a skoń­czyw­szy na wła­snych dzie­ciach.

Del­phine (27 lat), aspi­ru­jąca muzyczka, opo­wia­dała o nie­ustan­nej kry­tyce matki doty­czą­cej spo­sobu, w jaki jako dziecko mówiła, pisała i grała na for­te­pia­nie:

Tak bar­dzo chcia­łam, żeby moja mama była ze mnie dumna, ale ni­gdy nie była. Powie­działa mi, że arty­kuł, który napi­sa­łam do szkol­nej gazetki, był jej zda­niem „tro­chę bez sensu”. Czę­sto też prze­ry­wała mi, gdy opo­wia­da­łam jej o czymś waż­nym, co wyda­rzyło się w szkole, mówiąc: „Do rze­czy, Del­phine”. Naj­gor­sze wyda­rzyło się po reci­talu, do któ­rego ćwi­czy­łam mie­sią­cami. Kiedy wra­ca­li­śmy samo­cho­dem do domu, w obec­no­ści całej rodziny stwier­dziła: „Naprawdę powin­naś zna­leźć sobie coś innego, na czym mogła­byś się sku­pić. Nie jesteś nawet w poło­wie tak dobra jak chło­pak, który grał przed tobą”.

Edward (34 lata) opo­wie­dział mi o cią­głych przy­ty­kach swo­jego ojca. Podzie­lił się też wspo­mnie­niem o tym, że ojciec miał w zwy­czaju rzu­cać zło­śliwe komen­ta­rze pod adre­sem zupeł­nie obcych ludzi:

Mój ojciec, choć sam nie naj­szczu­plej­szy, był nie­zwy­kle kry­tyczny wobec osób z nad­wagą. Jeśli natknął się na kogoś, kto nie miał ide­al­nej syl­wetki, nie mógł się powstrzy­mać od komen­ta­rza. Kie­dyś, gdy byli­śmy dziećmi, w skle­pie spo­żyw­czym pod­szedł do jakie­goś tęgiego męż­czy­zny i drwił z niego, mówiąc: „Hej! Może jesz­cze jed­nego pączka?”. Ja i moja sio­stra byli­śmy zaże­no­wani.

Zazdrość jest wrogiem miłości

Nar­cyz ma nie­na­sy­coną potrzebę czu­cia się lep­szym od innych, a zazdrość będąca czę­stą kon­se­kwen­cją ist­nie­nia tej potrzeby bie­rze górę nad jego zdol­no­ścią do miło­ści. Nar­cy­styczny rodzic kry­ty­kuje swoje dziecko za jego sła­bo­ści i zara­zem zazdro­ści mu jego moc­nych stron, co kom­plet­nie degra­duje poczu­cie wła­snej war­to­ści dziecka. Ta odczu­wana wobec syna czy córki emo­cja przy­ćmiewa wszyst­kie inne uczu­cia rodzi­ciel­skie i spra­wia, że dziecko czuje się winne (i czę­sto się wsty­dzi), że w ogóle żyje. Mój pacjent Aaron (55 lat) opo­wie­dział mi taką histo­rię:

Kilka lat temu zor­ga­ni­zo­wa­łem imprezę z oka­zji przej­ścia na eme­ry­turę mojego szefa. Sta­łem na tyłach domu przy grillu, a mój tata usa­do­wił się na weran­dzie i witał każ­dego z gości sło­wami: „Gów­niana chata, co nie?”. Wszy­scy moi zna­jomi chcieli wie­dzieć, co do cho­lery jest nie tak z moim sta­rym. A ja wie­dzia­łem, że po pro­stu nie mógł znieść tego, że mam ładny dom i wspa­nia­łych przy­ja­ciół, z któ­rymi dobrze się bawimy na impre­zie.

Jose­fina (46 lat) była piękną kobietą, która dbała o sie­bie. Nie obno­siła się ze swoim wyglą­dem, ale jej ubiór i styl były osza­ła­mia­jące. Jak wiele kobiet robiła sobie pro­fe­sjo­nalny mani­cure. Ludzie zawsze pytali ją, gdzie kupuje ubra­nia oraz kto dba o jej włosy i paznok­cie. Mimo to odczu­wała przy­gnę­bie­nie i wstyd z powodu swo­jego wyglądu. Dora­stała z nar­cy­styczną matką, która zawsze była o nią zazdro­sna i cią­gle rzu­cała pod jej adre­sem zło­śliwe komen­ta­rze. Jose­fina opo­wie­działa mi swoją histo­rię:

Moja matka rzu­cała komen­ta­rze w rodzaju: „Zawsze wia­domo, kiedy Jose­fina jest w pobliżu, bo stuka tymi swo­imi wyso­kimi obca­sami o pod­łogę i dłu­gimi czer­wo­nymi pazu­rami w stół, żeby ludzie ją zauwa­żyli”. Nie tylko nabi­jała się z tego, jak wyglą­dam, ale ni­gdy nie potra­fiła się cie­szyć z niczego, co mnie doty­czyło.

Narcystyczna obraza

Kiedy nar­cyz czuje się odrzu­cony lub obra­żony, nie jest w sta­nie prze­pra­co­wać tego, co uważa za znie­wagę, i przejść nad tym do porządku dzien­nego. Zamiast tego fik­suje się na każ­dym tego typu zda­rze­niu; w rezul­ta­cie jego bli­scy cią­gle obcho­dzą się z nim jak z jaj­kiem, sta­ra­jąc się nie wzmac­niać dodat­kowo jego wszech­ogar­nia­ją­cego poczu­cia krzywdy. Jeśli nar­cyz uważa, że możesz mu zaszko­dzić, sta­nie się pamię­tliwy i przyj­mie postawę obronną, czę­sto zacho­wu­jąc się w spo­sób obe­lżywy.

Madi­son (26 lat) opo­wie­działa mi, że jej matka z zawi­ścią patrzyła na rela­cję córki z ojcem i że nie tylko miała pre­ten­sje o to, że spę­dzają oni razem czas (na co Madi­son jako dziecko cze­kała z nie­cier­pli­wo­ścią), lecz także była zazdro­sna o to, że jej zda­niem tacie Madi­son prze­by­wa­nie z córką spra­wiało więk­szą radość niż rela­cja z żoną:

Moja mama bar­dzo się dener­wo­wała, gdy chcia­łam spę­dzać czas z tatą. Cza­sami, kiedy mówi­łam jej, że w sobotę idziemy z tatą do parku albo na film, na który cze­ka­łam, dąsała się jak mała dziew­czynka. Rzu­cała mi oskar­ży­ciel­skie spoj­rze­nie i stwier­dzała coś w stylu: „Tylko we dwoje?”. Co prawda ni­gdy nie powie­działa: „Kochasz ojca bar­dziej niż mnie”, ale taki był ukryty prze­kaz jej słów… To spra­wiało, że czu­łam się winna, że kocham tatę i chcę z nim spę­dzać czas. Kiedy teraz o tym myślę, sądzę, że ona rów­nież czuła, że tata miał bliż­szą rela­cję ze mną niż z nią. Kiedy wra­ca­li­śmy z tatą z jakiejś wycieczki, po całym dniu dobrej zabawy, wyda­wało się, że mama zawsze chce popsuć nasz dobry nastrój. Była nie­przy­jemna, cze­piała się mnie lub krzy­czała na mnie bez powodu. Nie potra­fiła ukryć swo­jej zazdro­ści. Doszło do tego, że zasta­na­wia­łam się, czy warto było dobrze się bawić z ojcem, skoro potem zostaję za to uka­rana jej złym nasta­wie­niem do mnie.

Całkowity brak spójności u rodzica

Spój­ność jest cechą cha­rak­te­ry­styczną zdro­wej rodziny, pod­czas gdy emo­cjo­nalny chaos i nie­sta­bil­ność defi­niują rodzinę nar­cy­styczną. Dzieje się tak, ponie­waż nar­cyz nie­ustan­nie pro­jek­tuje na innych odczu­wane przez sie­bie uczu­cia, do któ­rych nie chce się przed sobą przy­znać. Z powodu braku szcze­ro­ści emo­cjo­nal­nej takiego rodzica cier­pią szcze­gól­nie dzieci. Dziecko czę­sto bowiem fał­szy­wie inter­pre­tuje nie­sta­bil­ność emo­cjo­nalną rodzica, bio­rąc winę na sie­bie, i błęd­nie wnio­skuje, że to z nim „musi być coś nie tak, skoro rodzic zawsze jest taki zde­ner­wo­wany”.

Jedną z naj­smut­niej­szych histo­rii, jakie kie­dy­kol­wiek usły­sza­łam, opo­wie­działa mi moja dwu­dzie­sto­kil­ku­let­nia pacjentka Ruthie:

Mia­łam kie­dyś dość potworne życie rodzinne. Ojciec był tak wybu­chowy i nie­prze­wi­dy­walny, że jako dzieci spę­dza­li­śmy jak naj­wię­cej czasu poza domem. Ale gdy byli­śmy naprawdę mali, nie mogli­śmy uciec. Pamię­tam, że kiedy mia­łam sie­dem lat, by nadać swemu życiu tro­chę spój­no­ści, któ­rej despe­racko potrze­bo­wa­łam, wymy­śli­łam spo­sób na to, jak się uspo­koić. Za każ­dym razem, gdy prze­cho­dzi­łam z pokoju dzien­nego do kuchni, zatrzy­my­wa­łam się na progu i mru­ga­łam oczami. Dawało mi to poczu­cie kon­troli, któ­rego zazwy­czaj nie mia­łam. Dopiero po roz­po­czę­ciu tera­pii dotarło do mnie, że inni ludzie nie muszą robić takich dzi­wacz­nych rze­czy, że mogą się po pro­stu zre­lak­so­wać i czuć bez­piecz­nie. Tego wła­śnie pra­gnę… Spój­no­ści! Prze­wi­dy­wal­no­ści!

Członkowie rodziny jako zakładnicy emocjonalni narcyza

Nar­cyz musi przez cały czas mieć kon­trolę, a to pro­wa­dzi do wyko­rzy­sty­wa­nia innych, w tym wła­snych dzieci. Nar­cy­styczne rodzi­ciel­stwo jest czę­sto auto­ry­tarne i wyma­ga­jące, a dzieci nar­cy­zów poświę­cają nie­wia­ry­godne ilo­ści ener­gii, sta­ra­jąc się zado­wo­lić swo­ich rodzi­ców.

Lorna (55 lat) dora­stała w domu, w któ­rym matka dawała przy­zwo­le­nie na despo­tyczne zapędy nar­cy­stycz­nego ojca, on zaś roz­ko­szo­wał się rolą dyk­ta­tora w rodzi­nie i dawał do zro­zu­mie­nia, że nie będzie tole­ro­wał nie­po­słu­szeń­stwa. Kiedy Lorna była małym dziec­kiem, ojciec kazał jej być zarówno gospo­dy­nią domową, jak i nia­nią. Jej matka godziła się na zasady sta­no­wione przez męża:

Oboje rodzice pra­co­wali, dla­tego już jako ośmio­let­nie dziecko mia­łam swoje obo­wiązki: sprzą­ta­nie, zmy­wa­nie naczyń, pra­nie, opieka nad rodzeń­stwem, a nawet pra­so­wa­nie dla całej rodziny. To było nie­wy­ko­nalne dla dziecka w moim wieku. Musia­łam cho­dzić do szkoły i odra­biać lek­cje, ale mogłam się nimi zaj­mo­wać dopiero późno w nocy, kiedy już się upo­ra­łam ze wszyst­kimi obo­wiąz­kami domo­wymi. Co dziwne, uwa­ża­łam to za zupeł­nie nor­malne i robi­łam wszystko, żeby zado­wo­lić rodzi­ców. Po latach, gdy sama mia­łam ośmio­let­nie dziecko, zda­łam sobie sprawę, jak bar­dzo moi wła­śni rodzice mnie wyko­rzy­sty­wali i nie przej­mo­wali się moimi potrze­bami w dzie­ciń­stwie. Kiedy mój ojciec usta­na­wiał zasady, byłam mu posłuszna… Nie mia­łam wyj­ścia.

Dorosłe dziecko narcystycznych rodziców

Pacjenci, któ­rzy do mnie przy­cho­dzą, czę­sto nie mają poję­cia, że zostali wycho­wani w zamknię­tym sys­te­mie nar­cy­stycz­nego rodzi­ciel­stwa. Mówią o drę­czą­cym uczu­ciu nie­po­koju, któ­rego nie potra­fią spre­cy­zo­wać ani zde­fi­nio­wać. Zadają mi pyta­nia, które wska­zują na brak ele­men­tar­nego poczu­cia toż­sa­mo­ści, na przy­kład: Kim naprawdę jestem? Dla­czego czuję się zagu­biony? Dla­czego nie wiem, co lubię lub kim chcę się stać? Dla­czego cier­pię na tak para­li­żu­jący brak wiary w sie­bie? Czy na­dal będę kochana, jeśli pozwolę sobie ujaw­nić moje auten­tyczne „ja”? Czy będę złym czło­wie­kiem, jeśli odse­pa­ruję się od swo­jej rodziny?

Kiedy sły­szę te pyta­nia, natych­miast wyczu­wam, w jakiej rodzi­nie dora­stał mój pacjent, jak doświad­cze­nia z dzie­ciń­stwa wpły­nęły na jego zdol­ność do indy­wi­du­acji, roz­woju i budo­wa­nia sil­nego poczu­cia wła­snej war­to­ści oraz jak ta histo­ria rodzinna może wpły­wać na jego obecne rela­cje. Moja nadzieja na to, że wyzdro­wieje, poja­wia się, gdy zaczy­namy pro­ces roz­plą­ty­wa­nia wąt­ków rodzin­nej histo­rii i podej­mo­wa­nia wyzwań zwią­za­nych z osta­tecz­nym uwol­nie­niem się od dys­funk­cyj­nej dyna­miki.

Historia dorosłej Eriki: irracjonalne, wypaczone zmyślenia

Kiedy Erica przy­szła do mnie po raz pierw­szy, doświad­czała chro­nicz­nego nie­po­koju. Była księ­gową po trzy­dzie­stce, miała dwójkę dzieci, dom, który kochała, i – jak się wkrótce dowie­dzia­łam – męża, który mie­szał jej w gło­wie. Po kilku sesjach opo­wie­działa mi tę nie­po­ko­jącą histo­rię:

Pew­nego wie­czoru krzą­ta­łam się w domu i zaj­mo­wa­łam się dziećmi. Mój mąż Tom był jesz­cze w pracy. Kola­cja grzała się w pie­kar­niku, cho­dziła pralka, a dzieci wtu­lone w sie­bie oglą­dały tele­wi­zję, kiedy nagle wysiadł prąd. Było około 17.30 i na dwo­rze zdą­żył już zapaść zmrok, więc w domu natych­miast zapa­no­wały egip­skie ciem­no­ści. Mio­ta­łam się bez­sil­nie, szu­ka­jąc latarki i świec, kiedy wszedł Tom. Chciał wie­dzieć, dla­czego wszy­scy sie­dzimy po ciemku, a kiedy powie­dzia­łam mu, że dzwo­ni­łam do elek­trowni i powie­dziano mi, że mamy nie­za­pła­cony rachu­nek, zaczął na mnie krzy­czeć: „To kłam­stwo! Płacę wszyst­kie rachunki w ter­mi­nie”. Odpowie­dzia­łam: „Ten chyba prze­ga­pi­łeś…”, ale nie skoń­czy­łam zda­nia, bo Tom wypadł z domu jak burza, wrzesz­cząc: „Prze­stań, Erico, wie­rzysz w jakąś bajeczkę elek­trowni, czy w to, co ci mówię?”.

W rze­czy­wi­sto­ści nie po raz pierw­szy Tom nie zapła­cił rachun­ków, nie infor­mu­jąc o tym Eriki. Mimo że żona mogła wysu­płać dodat­kowe środki w domo­wym budże­cie, gdyby o tym wie­działa, Tom był zbyt dumny, aby się przy­znać, że bra­kuje mu pie­nię­dzy, więc kła­mał. Obwi­nia­nie Eriki o to, że „wie­rzy w jakąś bajeczkę” zamiast w jego słowa, było kla­sycz­nym przy­kła­dem nar­cy­stycz­nego gasli­gh­tingu i mani­pu­lo­wa­nia rze­czy­wi­sto­ścią, by zacho­wać twarz. Erica wie­działa, że Tom zacho­wał się irra­cjo­nalne, ale mimo to poczuła się spa­ra­li­żo­wana.

Wydaje mi się, jak­bym żyła w gabi­ne­cie luster. Cza­sem wszystko jest jasne i zwy­czajne, a kiedy indziej znie­kształ­cone i pozba­wione rów­no­wagi. Za każ­dym razem, kiedy czuję choć odro­binę gruntu pod nogami, Tom robi lub mówi coś, co spra­wia, że jest mi naprawdę trudno zacho­wać poczu­cie rze­czy­wi­sto­ści.

Wstyd, jaki odczu­wała Erica, gdy to mówiła, był nie­mal nama­calny. Utrzy­mu­jąc z nią kon­takt wzro­kowy, powie­dzia­łam, że wcale nie zwa­rio­wała. Wie­dzia­łam ponad wszelką wąt­pli­wość, że żyła w rodzi­nie, która była zakład­ni­kiem jej nie­doj­rza­łego i nar­cy­stycz­nego męża. Mia­ły­śmy teraz do prze­pra­co­wa­nia coś bar­dzo kon­kret­nego. Wie­dzia­łam, że mogę pomóc Erice odzy­skać jej wewnętrzną sta­bil­ność i zaufa­nie we wła­sny osąd oraz że dzięki cięż­kiej pracy i umie­jęt­no­ści wej­rze­nia w sie­bie będzie ona w sta­nie zre­lak­so­wać się i cie­szyć życiem na wła­snych zasa­dach.

Histo­ria z wyłą­cze­niem prądu, którą opo­wie­działa mi Erica, jest kla­sycz­nym przy­kła­dem dys­funk­cyj­nej dyna­miki w rodzi­nie nar­cy­stycz­nej. Tom jako nar­cyz nie był zdolny do szcze­ro­ści i uczci­wego zare­ago­wa­nia na zaob­ser­wo­wane fakty: jego rodzina sie­działa w ciem­no­ści! Jedyną rze­czą, jaką dostrzegł, był zamach na jego ego, kiedy Erica wytknęła mu pro­stą prawdę: zanie­dbał obo­wią­zek zapła­ce­nia rachunku za prąd. Ego Toma – jak i więk­szo­ści nar­cyzów – jest nie­zwy­kle kru­che. Każda domnie­mana znie­waga lub zagro­że­nie dla jego pozy­cji jako głowy rodziny wywo­ły­wały albo ślepą furię, albo ciche dni, albo – jak w tym przy­padku – irra­cjo­nalny prze­jaw znie­kształ­co­nego toku rozu­mo­wa­nia.

Jak to moż­liwe, że Erica dała się zasko­czyć przez irra­cjo­nalne zacho­wa­nie Toma? Była roz­sądną kobietą, mimo wielu prze­szkód skoń­czyła szkołę i zna­la­zła satys­fak­cjo­nu­jącą pracę, choć miała w tam­tym cza­sie dwójkę dzieci w wieku poni­żej pię­ciu lat. Nie­uza­sad­niony wybuch Toma i wypie­ra­nie się odpo­wie­dzial­no­ści były bez wąt­pie­nia sza­lone, zwy­kle jed­nak męż­czy­zna sto­so­wał wobec Eriki znacz­nie bar­dziej sub­telne środki mani­pu­la­cji: zazwy­czaj posłu­gi­wał się trian­gu­la­cją, nasta­wia­jąc ją prze­ciw wła­snym dzie­ciom albo prze­ciw komuś, z kim była w bli­skiej rela­cji. Jego głów­nym celem było dopro­wa­dze­nie żony do stanu, w któ­rym zakwe­stio­nuje ona wła­sne poczu­cie rze­czy­wi­sto­ści. Oczy­wi­stość nie­za­pła­co­nego rachunku (skut­ku­jąca wyłą­cze­niem prądu w domu) i aro­gancki pokaz nar­cy­stycz­nej małost­ko­wo­ści Toma pozwo­liły w końcu Erice zro­zu­mieć, że to nie ona sta­nowi pro­blem.

Życie z nar­cy­zem przy­po­mina żeglo­wa­nie łodzią po spo­koj­nej tafli jeziora, pod którą – niczym potwór z Loch Ness – ukrywa się nar­cy­styczne ego bez prze­rwy pró­bu­jące wywró­cić łódź. Jej pasa­że­ro­wie nie potra­fią wykryć źró­dła pro­blemu, ale wie­dzą, że jezioro byłoby spo­kojne, gdyby wody nie burzyły czę­sto sub­telne, jed­nak nie­po­ko­jące ano­ma­lie.

Pasa­że­ro­wie „łodzi” – czyli bli­scy nar­cyza – uni­kają przy­zna­nia, co jest źró­dłem fal. Każda rodzina potrze­buje zgod­nego z rze­czy­wi­sto­ścią poczu­cia, że wie, dla­czego coś się dzieje. Emo­cjo­nalne tur­bu­len­cje, spo­wo­do­wane zaprze­cza­niem rze­czy­wi­sto­ści przez męża Eriki, odbie­rają kobie­cie moż­li­wość zyska­nia solid­nego emo­cjo­nal­nego opar­cia oraz utrzy­mują jej pod­świa­do­mość w sta­nie cią­głego zagro­że­nia. Ten brak spój­no­ści pomię­dzy rze­czy­wi­sto­ścią a zaprze­cza­niem i ukry­wa­niem rze­czy­wi­sto­ści przez Toma był źró­dłem zwąt­pie­nia Eriki w sie­bie i jej lęku.

Moim zada­niem było prze­ana­li­zo­wać dzie­ciń­stwo pacjentki razem z nią, żeby spraw­dzić, czy ist­niały pewne czyn­niki, które mogły dopro­wa­dzić do tego, że na swo­jego męża wybrała nar­cyza.

Historia z dzieciństwa Eriki – mama potrzebująca całej uwagi

Erica dora­stała z młod­szym bra­tem Benem, miesz­kali w małym mie­ście. Jej dom znaj­do­wał się w dziel­nicy peł­nej mło­dych rodzin. Wokół zawsze były chętne do zabawy dzieci, a chod­niki tęt­niły życiem: wybu­chami śmie­chu, szcze­ka­niem psów, gło­sami malu­chów. Na traw­ni­kach leżały rowery i piłki, a grupki dzieci zatrzy­my­wały się i machały do prze­jeż­dża­ją­cych samo­cho­dów.

W domu pano­wała zupeł­nie inna atmos­fera. Matka Eriki była nie­sta­bilna emo­cjo­nal­nie i podatna na cho­roby psy­cho­so­ma­tyczne. Ponie­waż w związku z tym sporo czasu spę­dzała w łóżku, uwaga całej rodziny była sku­piona na niej. W domu były czę­sto zacią­gnięte żalu­zje, a dzieci do per­fek­cji opa­no­wały cho­dze­nie na pal­cach po skrzy­pią­cej drew­nia­nej pod­ło­dze. Ojciec Eriki, o ile był na miej­scu (a to zda­rzało się rzadko, bo wyjeż­dżał w dłu­gie podróże służ­bowe poza stan), zaj­mo­wał się swoją żoną tak, jakby leżała na łożu śmierci.

Erica opi­sała mi, jak całe życie wyda­wało się koń­czyć na progu domu. Kiedy otwie­rała drzwi i wkra­czała w tę niemą ciszę, natych­miast ogar­niało ją przy­gnę­bie­nie. Na zewnątrz była czę­ścią peł­nej ener­gii i powszech­nie lubia­nej grupy z sąsiedz­twa, którą nazy­wała „sło­necz­nymi dzie­cia­kami”, a po powro­cie do domu wyda­wało jej się, jakby nagle bla­kła i nikła.

Od naj­młod­szych lat Erica uczyła się ukry­wać swoje uczu­cia, wie­dząc, że oboje rodzice byli cał­ko­wi­cie pochło­nięci symu­lo­wa­nymi cho­ro­bami matki. Aby zaspo­koić pra­gnie­nia matki doma­ga­ją­cej się uwagi, cał­ko­wi­cie igno­ro­wano potrzeby córki. Erica wyja­śniła:

Wie­dzia­łam, że pro­sze­nie o pomoc spo­tka się z lek­ce­wa­żącą i szorstką reak­cją. Na każdą moją prośbę, nawet jeśli cho­dziło o coś tak pro­stego jak pod­pi­sa­nie zgody na wyjazd na szkolną wycieczkę, rodzice reago­wali iry­ta­cją. Zacho­wy­wali się tak, jakby zawsze mieli mnie dosyć. Nie zno­sili, kiedy ja lub Ben cze­goś od nich chcie­li­śmy, w końcu sta­łam się więc jego opie­kunką. Ja i mój brat byli­śmy jak uchodźcy we wła­snym domu.

Kiedy zapy­ta­łam Erikę, czy sądzi, że rodzice ją kochają, odpo­wie­działa: „Oczy­wi­ście!”. Ale z cza­sem, kiedy pomo­głam jej zro­zu­mieć, że miłość to słowo ozna­cza­jące bez­in­te­re­sowne akty dobroci, uwagi, akcep­ta­cji i kon­se­kwent­nego wspar­cia bez osą­dza­nia, Erica zdała sobie sprawę, że być może jej wcze­sne dzie­ciń­stwo zdo­mi­no­wała siła potęż­niej­sza niż miłość.

Tłam­sząca życie kon­trola nar­cy­stycz­nej matki nie pozwa­lała rodzi­com być naprawdę dostęp­nymi i kocha­ją­cymi opie­ku­nami dla Eriki i Bena. Żadne z dzieci nie otrzy­mało wspar­cia, któ­rego potrze­bo­wało, aby naprawdę wzra­stać i się roz­wi­jać. Nar­cyzm matki poło­żył fun­da­menty pod pozba­wiony miło­ści – cho­ciaż spo­kojny – dom, w któ­rym igno­ro­wa­nie i zanie­dby­wa­nie były czymś oczy­wi­stym. Ojciec mógł sta­no­wić prze­ciw­wagę dla wiecz­nie nie­obec­nej matki, ale pozo­sta­wał z nią zbyt mocno zwią­zany i zanadto ule­gał jej nar­cy­stycz­nym popę­dom, aby zacho­wać emo­cjo­nalną dostęp­ność dla swo­ich dzieci. Koniec koń­ców Erica i jej brat zostali pozo­sta­wieni sami sobie i musieli wycho­wy­wać sie­bie nawza­jem.

Nic więc dziw­nego, że Erikę cią­gnęło do kogoś takiego jak Tom. Pocho­dziła z igno­ru­ją­cej, nar­cy­stycz­nej rodziny, głu­chej i śle­pej na jej potrzeby, nauczyła się więc być nie­wi­dzialna, aby nie powo­do­wać pro­ble­mów. Nauczyła się, że jeśli robi to, czego chce Tom, i ni­gdy nie staje po swo­jej stro­nie, wszystko układa się dobrze; kiedy zaś wyraża swoje zda­nie, roz­pę­tuje się praw­dziwe pie­kło. Dosko­nale znała ten sche­mat. Zadzi­wia­jące, jak bar­dzo przy­ciąga nas to, co znane, dopóki nie zaczniemy naprawdę pra­co­wać nad uzdro­wie­niem.

Historia Johna – być przedłużeniem ojca

Nar­cyzm, który dotknął rodzinę Johna, był jawny i wszech­ogar­nia­jący. Jako jedy­nak John został cał­ko­wi­cie zdo­mi­no­wany i wchło­nięty przez swo­jego ojca Johna seniora, który od chwili naro­dzin Johna juniora postrze­gał syna jako prze­dłu­że­nie sie­bie. John stał się ucie­le­śnie­niem wszyst­kich nie­wy­ko­rzy­sta­nych szans i trud­no­ści spo­łecz­nych ojca; ten od naj­młod­szych lat wywie­rał na niego pre­sję, aby stał się „naj­lep­szą wer­sją sie­bie”. John (25 lat) powie­dział mi:

Zawsze mia­łem same piątki i byłem gwiazdą sportu, ponadto mój gra­fik wypeł­niały różne pre­sti­żowe zaję­cia, na przy­kład reda­go­wa­nie szkol­nej gazetki. Ale w ostat­niej kla­sie liceum byłem potwor­nie wyczer­pany i zupeł­nie pusty w środku. Nie mia­łem poję­cia dla­czego. Czu­łem się jak oszust.

John dora­stał, pra­gnąc miło­ści i podziwu ojca, który obda­rzał go nimi jedy­nie wtedy, gdy syn udo­wad­niał mu swoją war­tość: świa­dec­twem z czer­wo­nym paskiem, wzmianką w rubryce lokal­nej gazety spor­to­wej albo jakimś innym osią­gnię­ciem, które by wska­zy­wało, że świat zewnętrzny go doce­nia. Tylko wów­czas ojciec raczył wyra­żać apro­batę wobec syna.

Według ojca „porażka nie wcho­dziła w grę”, więc John dora­stał w prze­ko­na­niu, że nie wolno mu popeł­niać błę­dów, zmie­niać zda­nia ani w żaden spo­sób zba­czać z drogi wio­dą­cej do celu. Pre­sja, jaką odczu­wał, była tak wielka, że kiedy w końcu wyje­chał na pre­sti­żowy uni­wer­sy­tet z listy Ivy League3 (wybrany przez ojca, który sam nie został do niego przy­jęty), zna­lazł się w głę­bo­kiej depre­sji i nie był w sta­nie funk­cjo­no­wać. Musiał prze­rwać stu­dia po jed­nym seme­strze, a kiedy roz­po­czął u mnie tera­pię, nie miał poję­cia, kim jest, dla­czego stu­diuje ani gdzie jest jego miej­sce w świe­cie. Był tak uwi­kłany w rela­cję ze swoim przy­tła­cza­ją­cym ojcem, że zabra­kło mu prze­strzeni i wspar­cia potrzeb­nych, aby zbu­do­wać solidną indy­wi­du­alną toż­sa­mość. Nar­cy­styczny ojciec Johna, zamiast się nim opie­ko­wać, wchło­nął go jak część sie­bie.

Może się wyda­wać, że histo­rie Johna i Eriki są skraj­nie różne: jedna opo­wiada o ukry­tym igno­ro­wa­niu i zanie­dby­wa­niu, a druga – o jaw­nym i przy­tła­cza­ją­cym tłam­sze­niu dziecka. Ich rodzice repre­zen­tują dwa typy rodzi­ciel­skiego nar­cy­zmu, ale oba modele wycho­wa­nia skut­kują tym, że dziecku bra­kuje wła­ści­wej opieki i bez­wa­run­ko­wej miło­ści, które są nie­zbędne do roz­wi­nię­cia auten­tycz­nego poczu­cia wła­snego „ja”.

Dwa typy rodzicielskiego narcyzmu: ukryty i jawny

Jawny nar­cyzm jest łatwiej­szy do wykry­cia, ponie­waż zdra­dzają go takie cechy, jak: przy­tła­cza­jące w swo­jej eks­pre­sji poczu­cie wyż­szo­ści, roz­dęte poczu­cie wła­snej war­to­ści, cheł­pli­wość, aro­gan­cja, rosz­cze­nio­wość i fan­ta­zjo­wa­nie o wła­snych suk­ce­sach. Więk­szość ludzi, gdy sły­szy słowo „nar­cyz”, myśli o tego rodzaju zacho­wa­niach.

Przed­sta­wiony przez Char­liego (60 lat) opis jego matki dosko­nale pasuje do defi­ni­cji jaw­nego nar­cyza:

Moja mama jest cał­ko­wi­cie sku­piona na sobie i ocze­kuje, że cały świat będzie się krę­cił wokół niej. Opo­wiada o sobie i swo­ich osią­gnię­ciach bez prze­rwy i każ­demu, kto jej słu­cha. Jeśli pró­bu­jesz wtrą­cić coś od sie­bie, swoje myśli, pomy­sły lub doświad­cze­nia, ona cał­ko­wi­cie igno­ruje to, co mówisz, i natych­miast kie­ruje roz­mowę z powro­tem na sie­bie. Jej towa­rzy­stwo jest męczące dla innych.

Kiedy Char­lie był dziec­kiem, jego mama zacho­wy­wała się w ten sam spo­sób: kie­ro­wała uwagę na sie­bie i ni­gdy nie sku­piała się na pro­ble­mach czy osią­gnię­ciach syna. Cho­ciaż powie­dział mi, że zawsze chciał mieć mamę, z którą mógłby poroz­ma­wiać o swo­ich uczu­ciach, od któ­rej mógłby otrzy­mać otu­chę i pocie­chę i która byłaby z niego dumna – dość wcze­śnie nauczył się, że to nie­moż­liwe:

Pamię­tam, jak wra­ca­łem ze szkoły zde­ner­wo­wany czymś, co się stało, i pró­bo­wa­łem roz­ma­wiać z mamą. Prze­ry­wała mi, igno­ro­wała to, co mówi­łem, i zaczy­nała mówić o sobie, bo wszystko, co opo­wia­da­łem, przy­po­mi­nało jej o wła­snych doświad­cze­niach. Ni­gdy nie potra­fiła doce­nić moich osią­gnięć. Od razu zaczy­nała mówić o tym, jak ona była dziec­kiem i jaka była we wszyst­kim świetna.

Ukryty nar­cyzm nie jest tak widoczny, ponie­waż postawa nar­cyza jest bar­dziej powścią­gliwa. Obja­wia się sub­tel­nym, peł­nym samo­za­do­wo­le­nia poczu­ciem wyż­szo­ści. Ukryty nar­cyz może mani­pu­lo­wać po cichu, zacho­wu­jąc się pasywno-agre­syw­nie, ale na­dal będzie sta­rał się dopiąć swego i spra­wić, żeby wszystko szło po jego myśli. Shar­line (42 lata) opi­suje swo­jego ojca w ten spo­sób:

Tata roz­sta­wia wszyst­kich po kątach z wład­czym spo­ko­jem. Jest zara­zem surowy i zawsty­dza­jący. Wystar­czy, że na cie­bie spoj­rzy, a ty już masz świa­do­mość, że wpa­dłeś w tara­paty. Mani­pu­luje za pomocą cichych dni, dąsa­nia się i ponu­rej miny, ale zawsze wiesz, że jest przy tym zde­ner­wo­wany. Żeby zdać sobie z tego sprawę, trzeba z nim żyć pod jed­nym dachem. Kiedy dora­sta­łam, za każ­dym razem, gdy mówi­łam, że coś mnie inte­re­suje, on spo­koj­nie depre­cjo­no­wał to, robiąc zło­śliwe przy­tyki. Bar­dzo chcia­łam brać lek­cje gry na pia­ni­nie, ale uwa­żał, że to strata czasu, praw­do­po­dob­nie dla­tego, że sam nie inte­re­so­wał się muzyką. Jeśli poru­sza­łam ten temat, po pro­stu gapił się w ścianę albo rzu­cał mi to nie­do­wie­rza­jące spoj­rze­nie, które mówiło, że skoro w ogóle o tym wspo­mi­nam, to muszę być idiotką. Nawet teraz, kiedy mam dobrą pracę, w któ­rej naprawdę się speł­niam, on wciąż pró­buje zachwiać moim poczu­ciem nie­za­leż­no­ści, nie zga­dza­jąc się z moim wybo­rem zawodu. Chciał, żebym została inży­nie­rem, tak jak on, więc córka przed­szko­lanka w ogóle go nie satys­fak­cjo­nuje. Kiedy zaczy­nam mówić o swo­jej pracy, znaj­duje pre­tekst, by wyjść z pokoju.

Zarówno ukryci, jak i jawni nar­cyzi zazdrosz­czą innym, mają kru­che ego, brak im empa­tii i zdol­no­ści do wczu­wa­nia się w emo­cje innych, w rela­cjach inter­per­so­nal­nych wyko­rzy­stują ludzi i wie­rzą, że sami są wyjąt­kowi lub nie­po­wta­rzalni.

Wpływ obu typów nar­cy­stycz­nego rodzi­ciel­stwa jest taki sam: dziecko nie doświad­cza zdro­wej postaci miło­ści i bli­sko­ści, nie uczy się, jak się je odczuwa, i nie wykształca sil­nego poczu­cia wła­snej war­to­ści. Nic więc dziw­nego, że kiedy dzieci nar­cy­stycz­nych rodzi­ców zakła­dają wła­sne rodziny, czę­sto odtwa­rzają dys­funk­cyjny sche­mat. Dzięki pozna­niu wła­snych korzeni i zro­zu­mie­niu mrocz­nego dzie­dzic­twa nar­cy­stycz­nej miło­ści rodzi­ciel­skiej Erica, John, Char­lie, Shar­line i rze­sze innych mogą jed­nak uwol­nić się od powie­la­nia nar­cy­stycz­nego drzewa gene­alo­gicz­nego.

Przejdźmy dalej

W tym roz­dziale opi­sa­łam wybrane cechy dys­funk­cyj­nej dyna­miki rodziny nar­cy­stycz­nej, aby pomóc ci zro­zu­mieć, na czym polega panu­jący w niej spo­sób myśle­nia i odczu­wa­nia. Skła­dają się na niego: zabu­rzona komu­ni­ka­cja, sku­pia­nie się na pozo­rach, widoczny u dziecka brak zaufa­nia do sie­bie, brak empa­tii i odpo­wie­dzial­no­ści u nar­cy­stycz­nych rodzi­ców oraz sta­wia­nie przez nich swo­ich potrzeb zawsze na pierw­szym miej­scu.

W roz­dziale dru­gim przyj­rzymy się bli­żej wypa­czo­nym wzor­com komu­ni­ka­cji w rodzi­nie nar­cy­stycz­nej.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. K. McBride, Wspar­cie dla doro­słych córek nar­cy­stycz­nych matek. Jak być wystar­cza­jąco dobrą, przeł. E. Józe­fo­wicz, Feeria, Łódź 2022, s. 17. (przyp. tłum.). [wróć]

2. J.-P. Sar­tre, posło­wie do: F. Fanon, Wyklęty lud ziemi, przeł. H. Tygiel­ska, przedm. E. Rekłaj­tis, PIW, War­szawa 1985, s. 224. (przyp. tłum.). [wróć]

3. Ivy League, czyli Liga Blusz­czowa, to lista ośmiu pry­wat­nych ame­ry­kań­skich uni­wer­sy­te­tów uzna­wa­nych za naj­lep­sze uczel­nie na świe­cie (przyp. tłum.). [wróć]