Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Matka automatycznie kojarzy się nam z troskliwą miłością, serdeczną bezinteresownością i ciepłem rodzinnego domu. Nie każdej z nas jednak dane było mieć taką mamę. Niekiedy ta teoretycznie najbliższa nam osoba jest tak zaabsorbowana sobą, że cały rodzinny świat kręci się wokół niej i jej własnych niespełnionych potrzeb, frustracji czy ambicji. Córka nie nabywa wówczas naturalnego poczucia własnej wartości i nie ma szans, by harmonijnie budować odrębną osobowość. Odczuwa niewyjaśnioną pustkę i smutek, ma trudności z rozumieniem własnych i cudzych emocji, nie umie przyjmować i dawać miłości, a w efekcie – sabotuje siebie i całe swoje życie. To negatywne dziedzictwo psychologiczne można przerwać, odzyskując kontakt z własnymi autentycznymi emocjami. Psychoterapeutka Karyl McBride, która sama zmagała się z narcystycznym dziedzictwem matki, a w swej karierze pomogła setkom pacjentek, przedstawia w swej książce drogę zrozumienia i przebaczenia, która doprowadzi zagubione córki do zdrowia emocjonalnego. Nowe wydanie bestsellerowej książki Nigdy dość dobra
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 293
OD AUTORKI
Przykłady, anegdoty i osoby opisane w tej książce pochodzą z mojej pracy klinicznej, badań i doświadczeń z konkretnymi ludźmi w określonych sytuacjach. Imiona i niektóre cechy pozwalające na zidentyfikowanie osób, zostały zmienione. Niektóre opisy ludzi czy zdarzeń są połączeniem kilku przypadków.
PODZIĘKOWANIA
Pisanie tej książki to dla mnie jak bolesne zderzanie się z murem, wspinanie na niego, stawanie przed nim i znów żmudna wspinaczka – wysiłek na olimpijską miarę. Było to zadanie stresujące, ale – co najważniejsze – praca realizowana w duchu miłości i podjęta w przekonaniu, że nie da się osiągnąć powodzenia w oderwaniu od innych ludzi. Zwykłe podziękowania są w tej sytuacji dalece niewystarczające, pragnę więc wyrazić moją serdeczną wdzięczność tym wyjątkowym osobom, które towarzyszyły mi w tej emocjonalnej podróży.
Po pierwsze i przede wszystkim dziękuję moim dzieciom i wnukom: Nate’owi i Pauli, Meg i Dave’owi, McKenzie, Isabelli, Kenowi i Alowi. Nie sposób przecenić miłości, cierpliwości, zrozumienia i zachęty, jakimi obdarzyła mnie rodzina. Bardzo was wszystkich kocham.
Zwracam się także do mojej agentki, Susan Schulman: Twoja wiara we mnie – podobnie jak temat, który podjęłam – po wielokroć mnie zdumiewała. Nigdy nie zapomnę Twojego profesjonalizmu, dobroci, włożonego wysiłku i wsparcia, jakich zaznałam podczas pracy nad tą książką.
Kieruję słowa podziękowań do Leslie Meredith, redaktor prowadzącej w wydawnictwie Free Press: przyjmij serdeczne wyrazy wdzięczności za skrupulatność, pomoc w pracy redakcyjnej, za doskonałe zrozumienie dla wyjątkowego charakteru prezentowanego materiału i za autentyczną wiarę w to, że taka książka jest potrzebna.
Z wyrazami wdzięczności spieszę również do Donny Loffredo, redaktorki we Free Press: dziękuję Ci, Donno, za cierpliwe wysłuchiwanie moich niekończących się wątpliwości. Podczas naszych rozmów telefonicznych zawsze mogłam w Twoim głosie wyczuć serdeczny uśmiech!
Dziękuję też wszystkim pracownikom Free Press za wysiłek włożony na etapie szlifowania tekstu. Jeanette Gingold i Edith Lewis, Wasza praca nad korektą rękopisu była nie tylko szczegółowa i doskonała, ale także wyważona.
Wyrazy wdzięczności kieruję do Beth Lieberman: Twoje rozległe doświadczenie redakcyjne i wytrwałość wielokrotnie przepełniały mnie wdzięcznością. Bardzo dziękuję Ci za wszystko.
Muszę wspomnieć także pozostałych specjalistów, którzy wnieśli wkład w tę pracę na etapie wstępnej redakcji, rozwijania koncepcji, krystalizowania się pomysłów i udzielania mi wsparcia. Są to: Schatzie, dr Doreen Orion, Colleen Hubbard, Liz Netzel, Jan Snyder i Laura Bellotti. Gorąco Wam dziękuję.
Nie mogę nie zauważyć wkładu moich kolegów, którzy poświęcili swój cenny czas na lekturę: dr Renee Richker, dr. Davida Bolocofsky’ego i Lindy Vaughan. Wiem, jak bardzo jesteście zajęci, dlatego też wyjątkowo cenię Wasze wsparcie i uwagi. Jestem ogromnie wdzięczna za Wasz profesjonalny wkład w tę książkę!
Dr. Jimiemu Gregory dziękuję gorąco za konsultacje w kwestiach medycznych. Przyjmij wyrazy wdzięczności za poświęcony czas i za pomoc.
Chrisowi Passerelli, internetowemu guru z Kitzmiller Design, chciałabym podziękować za to, że był i jest wspaniały: dziękuję Ci za czas, włożoną pracę i wsparcie.
Słowa wdzięczności kieruję również do Chrisa Segury z Chris’ Computer Consulting Inc.: zawsze mogłam liczyć na Twoje komputerowe wsparcie. Dziękuję za pomoc w formatowaniu tekstu, gdy termin oddania był tuż- tuż. Jestem Ci zobowiązana za cierpliwość dla mojego komputerowego analfabetyzmu.
Szczególne podziękowania pragnę skierować do wszystkich, którzy pomagali mi w sprawach organizacyjnych i zapobiegali katastrofom. Są to: Gretchen Byron, Carolina Dilullo, Helen Laxson, Marv Endes, Frank Martin, Linda Fangman i Jessica Dennis.
Szczególne wyrazy wdzięczności należą się Tamie Kieves i Peg Blackmore: źródłom mojej inspiracji i niezawodnego wsparcia. Obie promieniujecie macierzyńską dobrocią i bezwarunkowym zrozumieniem.
Nie mogę nie wspomnieć moich drogich przyjaciół, którzy darzyli mnie wsparciem, miłością, uśmiechami, uściskami i słowami zachęty: Kay Brandt, Kate Heit, Jima Gronewolda, Jima Vonderohe’a, wszystkich z Fundacji Saccomanno – Franklina (z promiennym uśmiechem od świtu), Franka (raz zrzędliwego, raz radosnego niczym Polyanna, i tak w kółko), Gianny (superbohaterki) i Anthony’ego (jesteś super!). E-uściski i podziękowania dla mojego kumpla piątoklasisty, Jimmy’ego Hirscha.
Specjalne podziękowania kieruję do Ethel Kloos-Fenn z Applied Research Consultants za pomoc w prowadzeniu wstępnych badań. Kocham Cię, Ethel, i tęsknię za Tobą.
Dziękuję moim rodzicom za pierwsze lekcje wytrwałości, etyki pracy i naukę dążenia do tego, co uważam za ważne. „Wsiadaj z powrotem na konia” odniosło skutek!
I wreszcie pragnę skierować szczególne słowa wdzięczności do wszystkich klientów i uczestników sondaży, którzy zechcieli poświęcić swój czas i energię, by podzielić się osobistymi doświadczeniami, aby inni mogli z nich skorzystać. Nie mogę Wam podziękować imiennie, bo nie wiem, kim jesteście. Bez Waszej odwagi i poświęcenia ta książka by nie powstała.
WPROWADZENIE
Relacja z matką rodzi się w momencie naszego przyjścia na świat. Bierzemy pierwszy życiodajny oddech i jednocześnie objawiamy pierwotną, ludzką potrzebę karmienia się miłością i troską matki. Zarówno w jej łonie, jak i na łóżku porodowym jesteśmy z nią zjednoczone. Ta kobieta, nasza matka – wszystko, czym jest i czym nie jest – dała nam życie. Nasza więź z nią w tym momencie i od tego momentu poczynając, ma ogromne znaczenie psychologiczne dla naszego życiowego dobrostanu. Ciekawe, że całymi latami nie chciałam w to uwierzyć.
Po pierwsze, sama będąc matką w epoce feministycznej, nie przyjmowałam do wiadomości, by kobiety ponosiły tak wielką odpowiedzialność, a ostatecznie i winę za to wszystko, co może się nie powieść. Byłam pewna, że jest wiele innych czynników, poza stylem macierzyństwa, które kształtują los dziecka. Po drugie, nie chciałam przyznać, że poczucie, że byłam dzieckiem pozbawionym matczynej opieki, miało tak głęboko niszczycielski wpływ na mnie i moje życie. Przyznanie się do tego choćby przed sobą automatycznie oznaczało, że musiałam temu stawić czoło.
W trakcie wieloletnich badań przeczytałam mnóstwo książek poświęconych więziom między matką a córką. Przy każdej nowej lekturze po policzkach ciekły mi strumienie niespodziewanych łez. Nie mogłam sobie przypomnieć bliskości, przywiązania, ulubionego zapachu perfum mamy, dotyku jej skóry czy brzmienia jej głosu, kiedy nuciła sobie coś w kuchni, uspokajającego kołysania w ramionach, przytulania i pocieszania albo intelektualnej stymulacji i radości, gdy mi coś czytała.
Wiedziałam, że to nie jest naturalne, ale nie mogłam znaleźć książki, która pomogłaby mi wyjaśnić ten brak. Miałam wrażenie, że jestem na skraju szaleństwa. Czy cierpię na urojenia, czy mam tylko kiepską pamięć? Nie mogłam znaleźć żadnej książki, która wyjaśniłaby mi, że dorastanie bez macierzyńskiej opieki może być realnym doświadczeniem i że są takie matki, które nie przejawiają matczynych zachowań. Nie mogłam też znaleźć książek poświęconych sprzecznym uczuciom targającym córkami, które mają taką matkę, ich przepełnionej frustracją miłości, a niekiedy nienawiści. Ponieważ grzeczne dziewczynki nie powinny nienawidzić swoich matek, zauważyłam, że nie wypada rozmawiać o tych niewłaściwych uczuciach. W większości kultur macierzyństwo to uświęcona instytucja i zwykle nie ukazuje się go w negatywnym świetle. Gdy postanowiłam napisać książkę o matkach, które nie opiekują się swoimi córkami, i o bólu, jaki to sprawia tym córkom w dzieciństwie i w życiu dojrzałym, poczułam, jakbym łamała tabu.
Czytając książki o więzach matki z córką, zawsze doznawałam intensywnego poczucia straty i obawiałam się, że jestem w tym cierpieniu odosobniona. Eksperci pisali o złożoności tych związków, o przesyceniu ich konfliktem i ambiwalencją, a ja odczuwałam coś zgoła innego – pustkę, brak empatii, znudzenie i brak poczucia bycia kochaną. Przez wiele lat tego nie pojmowałam i próbowałam to na różne sposoby racjonalizować. Inni członkowie rodziny oraz terapeuci pełni dobrych intencji podsuwali mi różne wyjaśnienia. Będąc grzeczną dziewczynką, próbowałam brać je za dobrą monetę i przypisywać wszelką winę sobie. Dopiero w chwili, gdy zaczęłam rozumieć charakterystyczną pustkę wynikającą z matczynego narcyzmu, elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Im więcej dowiadywałam się o matczynym narcyzmie, tym bardziej zrozumiałe stawały się moje doświadczenia, smutek i brak wspomnień. Dzięki temu zaczęłam stopniowo odzyskiwać swoją tożsamość odrębną od tożsamości matki. Stałam się bardziej ześrodkowana, zaczęłam zajmować – jak to dziś określam – konkretną przestrzeń, przestałam być niewidzialna (nawet dla siebie samej) i nie musiałam już wciąż wymyślać się na nowo. Odkryłam też, że bez tego rozumienia bezradnie miotamy się, popełniamy pomyłki, mamy głębokie poczucie braku własnej wartości i na każdym kroku sabotujemy siebie i swoje życie.
Pisanie tej książki stanowiło dla mnie kulminację lat badań i wewnętrznej podróży, przenoszącej mnie do czasów, gdy byłam małą dziewczynką, która wiedziała, że coś jest nie tak. Czułam bowiem, że brak opieki nie jest normalny, ale nie wiedziałam dlaczego. Tworzyłam tę książkę z nadzieją, że może pozwoli innym kobietom zrozumieć, że nie były i nie są winne tych uczuć.
Nie znaczy to, że chcę obwiniać swoją matkę i namawiać do tego inne kobiety. Podjęte przeze mnie przedsięwzięcie nie jest aktem rzutowania gniewu, urazy czy wściekłości, ale osiągania zrozumienia. Chcemy wygoić swoje rany i pragniemy, by doszło do tego w duchu przebaczenia, obejmującego i nas, i nasze matki. Nie jestem zwolenniczką kreowania się na ofiarę. Same ponosimy odpowiedzialność za swoje życie i za własne uczucia. By ozdrowieć, musimy przede wszystkim zrozumieć, czego doznałyśmy jako córki narcystycznych matek, a następnie ułożyć różne sprawy tak, by odpowiadały naszym potrzebom. Bez zrozumienia swojej matki i tego, co jej narcyzm nam wyrządził, uzdrowienie jest niemożliwe. Zostałyśmy nauczone tłumienia i wypierania, ale musimy stanąć oko w oko z naszymi doświadczeniami – z tym, że nasza tęsknota za matczynym ciepłem i opieką nie znajdzie zaspokojenia i próżne są nasze pragnienia oraz nadzieja na zmianę. W dzieciństwie byłyśmy zaprogramowane, by postrzegać dynamikę rodzinną w pozytywnym świetle, nawet jeśli zdawałyśmy sobie sprawę, że żyjemy w cieniu. Na postronnych obserwatorach nasze rodziny zwykle sprawiały jak najlepsze wrażenie. Choć miałyśmy poczucie, że coś jest nie tak, mówiono nam, że to „nieistotne”. A taka emocjonalna nieuczciwość może doprowadzać na skraj szaleństwa. Uśmiechaj się, ładnie wyglądaj i zachowuj się, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Brzmi znajomo?
Wciąż mnie zdumiewa, jak wielkie podobieństwa w emocjonalnych krajobrazach odkrywam podczas rozmów z innymi córkami narcystycznych matek. Mogłyśmy wieść odmienne style życia i prezentować na zewnątrz odmienny wygląd, ale wewnątrz nosimy te same emocjonalne szramy. Mam najszczerszą nadzieję, że dzięki tej książce zdobędziesz zrozumienie i akceptację swych najgłębszych uczuć, dzięki czemu poczujesz się pełna, zdrowa i autentyczna w tym, kim dziś jesteś.
Pisząc tę książkę, musiałam stoczyć liczne wewnętrzne batalie. Po pierwsze, musiałam uwierzyć, że jestem w ogóle w stanie to zrobić, bo przecież jestem terapeutką, a nie pisarką. Po drugie – i istotniejsze – musiałam o tym porozmawiać z matką. Gdy zdobyłam się na to, powiedziałam: „Mamo, potrzebuję twojej pomocy. Piszę książkę o matkach i córkach. Potrzebuję twojego udziału, sugestii i pozwolenia na skorzystanie z osobistych informacji”. Moja matka, daj jej Boże zdrowie, zapytała: „A dlaczego nie piszesz o ojcach?”. Oczywiście, jak można się było spodziewać, obawiała się, że zostanie przedstawiona w złym świetle. Ostatecznie dała mi jednak przyzwolenie, być może dlatego, że zrozumiała, że jest to książka o uzdrowieniu, a nie obwinianiu. Muszę przyznać, że marzyło mi się, że powie coś takiego, jak: „Czy powinnyśmy o czymś porozmawiać albo coś razem przepracować?”, „Czy jest coś, co cię boli od dzieciństwa?”, „Czy możemy jakoś temu teraz zaradzić?”, „Czy możemy wspólnie dążyć do uzdrowienia?”. Oczywiście nic podobnego się nie zdarzyło, ale po wszystkich latach, które spędziłam, pracując nad własnym uzdrowieniem, nauczyłam się, że nie powinnam oczekiwać od niej takiego empatycznego zaangażowania. Byłam dumna z siebie, że zdobyłam się na to, by w ogóle wspomnieć jej o książce, do czego, muszę przyznać, dość długo dojrzewałam. Zdaję sobie sprawę, że był czas, kiedy taka rozmowa byłaby nie do pomyślenia.
A jednak zmierzywszy się z tym wyzwaniem, stwierdziłam, że potrafię szczerze i autentycznie mówić o swoich doświadczeniach i badaniach. Choć zapewne miałabym większe emocjonalne poczucie bezpieczeństwa, pisząc z dystansu i perspektywy czysto profesjonalnej, liczę na to, że moje własne doświadczenia jako córki narcystycznej matki przekonają cię, że naprawdę rozumiem te sprawy. Przeszłam przez to wszystko.
Podzieliłam tę książkę na trzy części, stosownie do mojego podejścia do psychoterapii. Pierwsza poświęcona jest problematyce narcyzmu matki. Druga ukazuje wpływ narcyzmu, jego wielorakie efekty i to, jak odbija się on na życiu córek. Część trzecia to mapa powrotu do zdrowia.
Zapraszam cię teraz do wyruszenia w podróż w celu poznania samej siebie i twojej matki. Nie będzie to wyprawa przyjemna i komfortowa. Będziesz wyzwalać się z okowów zaprzeczeń, będziesz stawiać czoło trudnym uczuciom, odsłonisz wrażliwe miejsca i staniesz twarzą w twarz z własnymi cechami, które być może ci się nie spodobają. Jest to zadanie angażujące emocjonalnie. Momentami może się ubawisz. Kiedy indziej będziesz czuła głęboki smutek, próbując zrozumieć swoje doświadczenia i zagoić rany, które ci zadano. Podejmując ten wysiłek, na zawsze zmienisz swoje dziedzictwo wypaczonej matczynej miłości oraz spowodujesz trwałą zmianę w życiu twoich córek, synów i wnuków. Jeśli zdołasz w prawdzie i uczciwości stanąć wobec własnych wzorców życia emocjonalnego, polubisz siebie bardziej, staniesz się lepszym rodzicem, będziesz nawiązywać lepsze relacje z otaczającymi cię ludźmi i lepiej będziesz sobie radzić w życiu.
Dziedzictwo emocjonalne ma wiele wspólnego z dziedziczeniem genetycznym; jest bezwiednie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Niektóre cechy tej spuścizny są cudowne, wywołują wzruszenie i dumę, inne działają destrukcyjnie i powodują cierpienie. Tym drugim trzeba położyć kres. My musimy im położyć kres. Wykonawszy tę ciężką pracę nad pozbywaniem się wypaczonego dziedzictwa matczynego, mogę z całą mocą powiedzieć, że jestem w stanie pomóc zmienić twoje dziedzictwo.
Zapraszam cię do lektury. Siądź przy mnie, porozmawiaj, razem popłaczmy i razem się pośmiejmy. Razem możemy zacząć konstruktywnie radzić sobie z twoją emocjonalną spuścizną. Nawet jeśli dotychczas zawsze „najważniejsza była mama”, teraz jest twoja kolej. Teraz ty będziesz najważniejsza. „Ty”, której być może dotąd nie odkryłaś albo nawet nie wiedziałaś, że istnieje.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Identyfikacja problemu
ROZDZIAŁ 1
Twój emocjonalny balast
Żyła sobie raz dziewczynka, która miała loczek na środku czoła, i nawet kiedy była grzeczna, i tak zawsze ją łajano.
– dr Elan Golomb, Trapped in the Mirror1
Przez wiele lat na każdym kroku towarzyszyła mi cała zgraja surowych krytyków, którzy skutecznie zatruwali mi życie. Bez względu na to, co chciałam osiągnąć, zawsze byli przy mnie i przypominali, że zupełnie się do tego nie nadaję i w żadnym razie nic mi się nie uda. Jeśli zajmowałam się wiosennymi porządkami czy jakimiś większymi pracami domowymi, głosy te wrzeszczały na mnie: „Ten dom nigdy nie będzie wyglądał tak, jak byś sobie życzyła”. Gdy ćwiczyłam, utyskiwały: „Nieważne, jak się starasz, twoje ciało jest do niczego, a ty jesteś mizerotą. Naprawdę nie możesz ćwiczyć z większym obciążeniem?”. Podejmując decyzje finansowe, słyszałam w głowie: „Zawsze byłaś beznadziejna w liczeniu, a teraz do reszty spaprzesz swoje finanse!”. Moi wewnętrzni krytycy byli wyjątkowo paskudni w odniesieniu do wszelkich sytuacji damsko-męskich. Szeptali na przykład: „Nie widzisz, jakie z ciebie zero? Zawsze wybierasz niewłaściwego faceta. Może po prostu daj sobie spokój”. I – co było chyba najbardziej bolesne – gdy miałam problemy z dziećmi, z satysfakcją stwierdzały: „Wyrządziłaś krzywdę dzieciom swoimi życiowymi wyborami. Powinnaś się wstydzić!”.
Te niemilknące krytyczne głosy nie dawały mi spokoju. Prześladowały mnie, zrzędziły i łajały, dając na wszelkie sposoby do zrozumienia, że choćbym nie wiem jak się starała, i tak nigdy nie będę dość dobra w tym, co robię. Wykształciły we mnie tak niezwykłą wrażliwość na krytykę, że stale przypuszczałam, że inni oceniają mnie co najmniej tak surowo jak ja sama.
W końcu zdałam sobie sprawę, że ci „krytycy” niszczą mnie emocjonalnie, i postanowiłam się ich pozbyć – była to dla mnie naprawdę kwestia życia i śmierci. Na szczęście decyzja ta poskutkowała moim uzdrowieniem, a także badaniami, pracą kliniczną i wreszcie tą książką.
Podjąwszy decyzję o rozstaniu z moimi wewnętrznymi krytykami, musiałam ustalić, skąd się wzięli. Będąc psychoterapeutką, zdawałam sobie sprawę, że zapewne mają związek z moją historią rodzinną, ale rodzina, z której pochodziłam, wydawała mi się pozbawiona jakichkolwiek problemów. Szczyciła się holenderskimi, niemieckimi, norweskimi i szwedzkimi korzeniami, z mocno ugruntowaną etyką pracy. Nie było w niej wyraźnie spaczonych osobowości czy jawnie złego traktowania dzieci. Mój mechanizm obronny w postaci wyparcia przypominał mi, że miałam w dzieciństwie dach nad głową, w co się ubrać i co jeść. Na czym więc polega mój problem? Obiecałam sobie, że muszę to odkryć.
Przez 28 lat byłam psychoterapeutką setek kobiet i rodzin, dzięki czemu zdobyłam rozległe doświadczenie kliniczne, z którego mogłam czerpać w poszukiwaniu rozwiązania mojej wewnętrznej tajemnicy. Pracowałam z licznymi kobietami, które zgłaszały wiele podobnych objawów do tych, które wreszcie zaczęłam dostrzegać u siebie: nadwrażliwość, trudności w podejmowaniu decyzji, nieśmiałość, brak zaufania do siebie, niezdolność do budowania trwałych relacji, niedostatek pewności siebie pomimo osiągnięć i ogólny brak poczucia bezpieczeństwa. Przed wizytą u mnie niektórzy klienci latami leczyli się u innych specjalistów albo kupowali stosy poradników, które wcale nie pomagały im dokładnie zidentyfikować przyczyny cierpienia. Wśród klientów miałam najróżniejsze osoby – od profesjonalistów pełniących eksponowane funkcje i odnoszących sukcesy po kobiety zajmujące się wychowaniem dzieci i wożeniem ich na wszelkie zajęcia artystyczne i sportowe; od narkomanek utrzymujących się z zasiłku po osoby publiczne. Tak jak ja, moje klientki zgłaszały doznawanie braku w ich życiu czegoś ważnego. Wydawało się to związane ze zniekształconym obrazem siebie i brakiem poczucia bezpieczeństwa, które prześladowały ich w dojrzałym życiu. Tak jak ja, miały poczucie, że nigdy nie są w niczym dość dobre:
• „Zawsze targają mną wątpliwości. Wciąż odtwarzam w pamięci rozmowy, by przemyśleć, jak mogłam je inaczej rozegrać, albo po to, żeby nurzać się w poczuciu wstydu. Najczęściej zdaję sobie sprawę, że nie mam logicznego powodu, żeby się tak bardzo wstydzić, ale i tak czuję wstyd. Bardzo się przejmuję tym, co inni o mnie myślą”. (Jean, 54 lata)
• „Ludzie często komplementują moje osiągnięcia – dyplom z komunikacji społecznej, karierę w PR, napisaną książkę dla dzieci – ale ja sama nie pozwalam sobie na ani odrobinę satysfakcji, na którą prawdopodobnie zasłużyłam. Zamiast tego zamartwiam się z powodu wszystkiego, co moim zdaniem kiepsko mi wyszło lub powinnam była zrobić lepiej. Jestem prawdziwą podporą dla moich przyjaciół. Naprawdę nie wiem, dlaczego dla samej siebie nie mogę”. (Evelyn, 35 lat)
• „Powiedziałam mężowi, że jak umrę, na płycie ma wyryć: «Starała się, starała, aż w końcu…»”. (Susan, 62 lata)
Po latach badań i pracy klinicznej zaczęłam dostrzegać, że te wyniszczające objawy, które dzieliłam z licznymi moimi klientkami, biorą początek w zaburzeniu psychicznym, zwanym narcyzmem. A ściślej, w narcyzmie naszych matek. Większość tego, co czytałam na temat narcyzmu, odnosiło się do mężczyzn, ale gdy analizowałam te opisy, w pewnym momencie nagle mnie olśniło. Zdałam sobie sprawę, że są także matki, które mają tak wielkie potrzeby emocjonalne i są tak bardzo zaabsorbowane sobą, że nie są w stanie obdarzać swoich córek bezwarunkową miłością i emocjonalnym wsparciem. Zrozumiałam, że zaburzone relacje moich klientek z matkami, a także moja relacja z matką, wyraźnie są związane z matczynym narcyzmem.
Stało się dla mnie jasne, że kluczowym elementem, którego brakowało w moim życiu i w życiu moich zahukanych i niespełnionych klientek, jest wspierająca i empatyczna miłość, której rozpaczliwie potrzebowałyśmy – i nie otrzymałyśmy – od swoich matek. A one prawdopodobnie nie otrzymały jej od swoich matek, co oznacza, że to bolesne dziedzictwo wypaczonej miłości przekazywane było z pokolenia na pokolenie. Im więcej dowiadywałam się o narcyzmie i o tym, jak wpływa na relacje między matką a córką, tym bardziej umacniało się moje pragnienie, by pomagać innym córkom narcystycznych matek w zrozumieniu siebie, wzmacnianiu pewności siebie i miłości do siebie.
Celem tej książki jest wyjaśnienie dynamiki matczynego narcyzmu – i wyposażenie w strategie, które pozwolą go przezwyciężyć – bez obarczania jakąkolwiek winą narcystycznych matek. Uzdrowienie jest skutkiem zrozumienia i miłości, a nie znalezienia winnych. Zrozumiawszy opory przed miłością, jakie odczuwały nasze matki, skutkujące ich niezdolnością do otoczenia miłością nas, możemy podjąć kroki, które zapewnią nam psychiczny dobrostan. Twoim zadaniem jest rozumieć, a także przyjąć odpowiedzialność za siebie i za swoje ozdrowienie.
W tej książce nauczysz się okazywać miłość sobie, a także swojej matce. Na początkowych etapach tego procesu możesz odczuwać cierpienie, smutek, złość czy nawet wściekłość. To są normalne reakcje i stanowią istotne etapy na drodze do uzdrowienia. Z czasem, w miarę coraz głębszego rozumienia matczynego narcyzmu, będziesz w stanie okazać nowy rodzaj miłości, który zastąpi zniekształconą miłość, jaką byłaś obdarzana przez narcystyczną matkę.
Emocjonalnych szkód wychowywania przez narcystycznego rodzica doznają zarówno dziewczynki, jak i chłopcy. Matka jednak stanowi dla córki główny punkt odniesienia i wzór jej ról jako człowieka, kochanki, żony, matki czy przyjaciółki. Dlatego matczyny narcyzm odciska się szczególnie bolesnym piętnem na córkach. Ponieważ dynamika relacji między córkami a matkami jest wyjątkowa, córka narcystycznej matki doznaje szczególnych trudności, które obce są jej braciom. Narcystyczna matka postrzega córkę znacznie bardziej niż syna jako odzwierciedlenie i przedłużenie samej siebie, a nie jako odrębną osobę obdarzoną unikalną tożsamością. Wywiera na córkę presję, by ta zachowywała się i reagowała na świat i otoczenie dokładnie tak, jak robiłaby to ona sama, a nie tak, jak uznawałaby za stosowne córka. Dlatego córka nieustannie stara się odkryć „najwłaściwszy” sposób reagowania na wymagania matki, który zapewni jej miłość i akceptację. Nie zdaje sobie sprawy, że zachowania, które zadowalają matkę, są całkowicie arbitralne i wynikają z jej ksobnych zainteresowań. Najbardziej szkodliwe jest to, że narcystyczna matka nigdy nie okazuje córce aprobaty, gdy ta jest po prostu sobą, tymczasem jest to coś, czego córka rozpaczliwie potrzebuje, by wyrosnąć na pewną siebie kobietę.
Córka, która nie zyskuje akceptacji w swej najwcześniejszej relacji z matką, uczy się, że jest pozbawiona znaczenia w świecie i że jej wysiłki nie przynoszą oczekiwanych efektów. Stara się z całych sił nawiązać autentyczną relację z mamą, ale jej się to nie udaje. Dochodzi więc do wniosku, że skoro tak rzadko potrafi zadowolić mamę, coś z nią musi być nie tak. Z tego wyciąga wniosek, że nie jest godna miłości. Jej pojęcie o miłości matki do córki ulega zniekształceniu; czuje, że musi „zasłużyć” na bliskość przez zaspokajanie potrzeb matki i stałe dążenie do jej zadowalania. Oczywiście nie ma to wiele wspólnego z poczuciem bycia kochaną. Córki narcystycznych matek czują, że ich obraz miłości jest wypaczony, ale nie wiedzą, jak miałby wyglądać prawidłowy. To wczesne, wyuczone zrównanie miłości z zadowalaniem drugiej osoby bez nadziei na wzajemność ma rozległe negatywne konsekwencje w życiu uczuciowym.
Termin „narcyzm” nawiązuje do mitologii greckiej – do historii Narcyza. Był to przystojny, arogancki i egotyczny młodzieniec, rozkochany we własnym wizerunku. Nie mógł oderwać się od swego odbicia w lustrze wody, by zająć się czymkolwiek innym, i ostatecznie jego miłość własna go zgubiła. Umarł, patrząc na odbicie swych oczu w stawie. Na co dzień mianem narcyza określamy kogoś, kto jest skrajnie zaabsorbowany samym sobą. Natomiast miłość siebie samego i poczucie własnej wartości uważane są za zdrową formę akceptacji i przejaw szacunku dla siebie, które nie wykluczają zdolności do kochania innych.
Katalog diagnostyczny i statystyczny zaburzeń psychicznych Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM) opisuje narcyzm jako zaburzenie osobowości charakteryzujące się dziewięcioma cechami2. Narcyzm to zaburzenie typu spektrum, to znaczy, że objawy mogą występować w różnym nasileniu – od kilku cech po pełnowymiarowe zaburzenie osobowości. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne szacuje, że dotkniętych tym zaburzeniem jest około 1,5 miliona Amerykanek. Jeszcze bardziej powszechnym problemem jest narcyzm subkliniczny. Prawdę mówiąc, każdy z nas przejawia niektóre z tych cech, a osoby z odległego krańca tego spektrum są najzupełniej normalne. W miarę przesuwania się w kierunku narastającego nasilenia objawów problemy stają się jednak coraz poważniejsze.
Oto dziewięć kryteriów diagnostycznych narcystycznego zaburzenia osobowości wraz z przykładami tego, w jaki sposób przejawiają się one w relacji matki z córką. Narcystyczna osobowość matki charakteryzuje się następującymi właściwościami:
Matka ma wyolbrzymione poczucie własnej wartości, na przykład wyolbrzymia własne osiągnięcia i talenty, oczekuje uznania swojej wyższości niewspółmiernie do osiągnięć.
(Przykład: matka, która jest w stanie rozmawiać wyłącznie o sobie i o tym, czym się zajmuje; nigdy nie pyta córki o to, co u niej słychać). Sally nie cierpi przedstawiać matce swoich znajomych, ponieważ ta nie przestaje im opowiadać o swoim wolontariacie w szpitalu, sypiąc terminami medycznymi, jakby sama była lekarzem. Jak się jej słucha, można odnieść wrażenie, że wiele dzieci zawdzięcza jej życie!
Pochłaniają ją fantazje o nieograniczonych własnych przymiotach: powodzeniu, mocy, wybitnych zdolnościach, urodzie czy idealnej miłości.
(Przykład: matka, która uważa, że pracując jako sprzątaczka w różnych domach, zyska powszechne uznanie za sprawą jej sławnych klientów). Matka Mary wciąż opowiada o swoich „ważnych” klientach, o tym, jak bardzo jej potrzebują i ją cenią. Uważa, że dzięki jednemu z nich zapewne już niedługo zagra na planie filmowym.
Jest przekonana o własnej wyjątkowości i niepowtarzalności, tak że mogą ją zrozumieć – i powinni z nią obcować
–
tylko inni wyjątkowi bądź wysoko postawieni ludzie czy szacowne instytucje.
(Przykład: matka, która zaprasza rodzinę na obiad do restauracji i traktuje kelnerów, jakby byli parobkami w jej folwarku). Carrie mówi, że wstydzi się chodzić do restauracji w towarzystwie matki, bo ta zachowuje się jak udzielna księżniczka.
Domaga się przesadnego podziwu dla siebie.
(Przykład: matka, która domaga się pochwał, wdzięczności i komplementów za wszystko, co kiedykolwiek dla ciebie zrobiła). Matka Jane co jakiś czas przychodzi na mecze piłkarskie wnuka, ale ilekroć się pojawia, oczekuje, że wszyscy będą wyrażać wdzięczność i uznanie za jej poświęcenie. Wciąż wypomina wszystkim: „Dla was to robię, dzieci!”.
Ma poczucie funkcjonowania na specjalnych prawach, to znaczy ma bezpodstawne oczekiwania przychylnego traktowania lub automatycznego podporządkowania się innych jej oczekiwaniom.
(Przykład: matka, która ma poczucie, że jest zbyt ważna, by czekać w kolejce). Matka Marcy lubi gry hazardowe. Za każdym razem, gdy dociera do kasyna, natychmiast domaga się wózka, choć nie jest niepełnosprawna; robi to po to tylko, by nie musiała stać w kolejkach. W supermarketach staje pośrodku alejki i prosi obcych ludzi o szukanie dla niej produktów.
Ma skłonność do wyzyskiwania innych, to znaczy wykorzystuje ich do osiągania własnych celów.
(Przykład: matka, która dobiera sobie „przyjaciół” pomagających jej realizować cele życiowe). Matka Sary ocenia swoich przyjaciół w kategoriach tego, co mogą dla niej zrobić, nie wspominając nigdy o tym, co w nich budzi jej sympatię. Ostatnio zerwała kontakty z wieloletnią znajomą, gdy rozpoznano u niej toczeń. Obawiała się, że znajoma może od niej czegoś potrzebować.
Brak jej empatii: niechętnie rozpoznaje cudze uczucia i potrzeby
i
nie jest skłonna, by się z nimi utożsamiać.
(Przykład: matka, która błyskawicznie poprawia wszystko, co opowiada córka, formułując to w jedyny właściwy sposób). Candance praktycznie nie zdarza się, by kiedy zabiera głos w obecności matki, ta jej nie poprawiła, skorygowała czy w jakiś inny sposób nie upokorzyła.
Często zazdrości innym lub uważa, że inni jej zazdroszczą.
(Przykład: matka, która twierdzi, że nie ma przyjaciółek, ponieważ „większość kobiet mi zazdrości”). Matka Sue uważa, że jest niezwykle atrakcyjna i stanowi zagrożenie dla innych kobiet. Często cytuje starą reklamę L’Oreal, w której piękna modelka apeluje: „Nie czuj do mnie nienawiści tylko dlatego, że jestem piękna”.
Swoim zachowaniem i postawą okazuje arogancję i wyższość.
(Przykład: matka, która uważa, że jej dzieci są lepsze od innych i wobec tego nie powinny się bawić z gorzej sytuowanymi). Matka Jackie pozwalała jej utrzymywać kontakty tylko z dziećmi z bogatszych rodzin, ponieważ większość ludzi nie była „odpowiednim towarzystwem” dla jej wyrafinowanych dzieci.
Każde z tych dziewięciu kryteriów przejawia się w zachowaniach, które komunikują: „Ja jestem najważniejszy(a)” albo „Ty nie jesteś dość dobry(a)”. Narcyzom brak empatii i są niezdolni do okazywania miłości. Wydaje się, że ich życie emocjonalne jest powierzchowne, a w ich świecie pierwszoplanowe znaczenie ma wizerunek zewnętrzny, to, jak sprawy wyglądają z punktu widzenia innych. Jeśli twoja matka przejawia wiele narcystycznych cech, masz zapewne wrażenie, że wcale cię nie zna, bo nigdy nie poświęca ci dość uwagi i nie próbuje się skupić nad tym, kim jesteś. My, córki narcystycznych matek, już od dzieciństwa mamy poczucie, że istniejemy dla nich – że naszą rolą jest zaspokajanie ich potrzeb, troska o ich uczucia. Nie czujemy, by nasze matki obdarzały nas szczególnym znaczeniem.
Córka pozbawiona miłości i empatii swej matki nie doświadcza prawdziwej więzi emocjonalnej i dlatego ma poczucie, że czegoś jej brak. Jej elementarne potrzeby emocjonalne pozostają niezaspokojone. W skrajnych przypadkach matczynego narcyzmu, kiedy to dochodzi do zaniedbywania i maltretowania, brak jest elementarnej opieki rodzicielskiej. W bardziej subtelnych córki dorastają w poczuciu wewnętrznej pustki, nie rozumiejąc przyczyn tego stanu. Moim celem jest pomóc ci zrozumieć, dlaczego czujesz się tak, jak się czujesz, a następnie uwolnić cię, byś mogła poczuć się lepiej.
Jeśli przechodzimy przez kolejne etapy rozwoju otoczeni wsparciem i miłością rodziców, mamy poczucie bezpieczeństwa – nasze potrzeby emocjonalne są zaspokajane. Ale jeśli córka nie otrzymuje odpowiedniego wsparcia, dorasta w braku poczucia emocjonalnego bezpieczeństwa i pewności siebie, musi więc znaleźć sposoby zapewnienia ich sobie na własną rękę, co nie jest łatwym zadaniem, gdy wzrasta się, doznając niewytłumaczalnej wewnętrznej pustki.
Normalnie matka wchodzi w interakcje ze swoim niemowlęciem i reaguje na każde jego drgnienie, zakwilenie czy potrzebę. Wzmacnia w ten sposób więź, wzajemne zaufanie i miłość. Dziecko zyskuje pewność, że matka zaspokoi jego elementarne potrzeby fizyczne, a także potrzeby ciepła emocjonalnego, współczucia i akceptacji, co pozwala mu budować swą niezależność. Natomiast matka pozbawiona współczucia, która nie potrafi zbudować więzi ze swą córką, zaspokaja jej potrzeby tylko wtedy, gdy jest to jej na rękę. Córka uczy się więc, że na matkę nie można liczyć. Dorasta w poczuciu niepewności, lęku, że zostanie porzucona; na każdym kroku spodziewa się odtrącenia.
Moja klientka Gayle opowiedziała mi swój sen, który w intrygujący sposób ilustruje skutki macierzyńskiego narcyzmu. Gayle śniła go wielokrotnie. Pojawił się w dzieciństwie i raz po raz powracał w jej dojrzałym życiu.
Latem tańczę na zielonej łące porośniętej delikatnymi polnymi kwiatami, ocienionej dostojnymi drzewami. Słychać szum strumienia wijącego się pośród wysokiej trawy. Między drzewami dostrzegam piękną, śnieżnobiałą klacz, która pasie się spokojnie, nie zwracając na mnie uwagi. Biegnę do niej z radością, spodziewając się, że wesoło zarży na widok przynoszonego przeze mnie jabłka, które zerwałam w pobliskim sadzie. Jednak ona ignoruje mnie i owoc, gryzie mnie boleśnie w ramię i obojętnie wraca do skubania trawy.
Opowiedziawszy ten sen, Gayle dodała ze smutkiem: „Jeśli własna matka nie potrafi mnie kochać, to kto potrafi?”. Gayle zrozumiała w końcu, że klacz w jej śnie reprezentowała tęsknotę za idealną matką, taką, o której marzyła, a jednocześnie jej matkę rzeczywistą, która zwykle odwracała się od niej, nie reagując na jej potrzebę miłości i akceptacji.
Tęsknota za matką, która wszystko całkowicie i do końca akceptuje, jest naturalnym uczuciem. Normalne jest pragnienie, by móc oprzeć głowę na piersi matki i poczuć płynące od niej bezpieczeństwo, ciepło jej miłości i empatii; by wyobrażać sobie, że mówi: „Zawsze możesz na mnie liczyć, kochanie” za każdym razem, gdy tego potrzebujesz. Wszyscy potrzebujemy nie tylko dachu nad głową, wiktu i opierunku – potrzebujemy też bezwarunkowej miłości rodzica, któremu możemy bezgranicznie ufać.
Moja 60-letnia klientka Betty mówiła, że wciąż żałuje, że nie miała dobrej matki, ale przestała na to liczyć wiele lat wcześniej. „Płakałam przed snem, marząc o kochającej mamie, która przygotowałaby mi talerz zupy”.
Carena, piękna, 30-letnia koleżanka mojej córki, rozmawiała ze mną pewnego dnia o swojej matce, opowiadając mi o terapii, w której uczestniczyła. Tęsknotę za macierzyńską miłością podsumowała w ten sposób: „Gdy rozmawiam ze swoją terapeutką, nieraz mam ochotę wskoczyć jej na kolana, zwinąć się w kłębek na kanapie obok niej i udawać, że jest matką, jakiej nigdy nie miałam”.
Uczucia wyrażane przez Gayle, Betty czy Carenę są typową tęsknotą za macierzyńską miłością, jakiej doznają córki narcystycznych matek. Gdy dowiesz się więcej na temat matczynego narcyzmu i nauczysz się radzić sobie z jego efektami, zdobędziesz zdrową akceptację i miłość siebie samej oraz dowiesz się, jak wypełniać tę emocjonalną pustkę.
W naszej kulturze macierzyństwo jest idealizowane, co sprawia, że tym trudniej jest córkom narcystycznych matek poradzić sobie z przeszłością. Dla większości z nas trudność stanowi uznanie, że matka może być niezdolna do kochania i wspierania swojej córki, i oczywiście żadna córka nie chce wierzyć, że tak właśnie było w jej przypadku. Dzień Matki jest w tym kraju powszechnie obchodzonym świętem ku czci instytucji pozostającej właściwie poza wszelką krytyką. Matkę postrzega się jako osobę poświęcającą się swym dzieciom. Żywe jest w naszej kulturze oczekiwanie, że matki będą pełnić rodzinną rolę z bezinteresownym oddaniem i miłością; przez całe życie będą stanowiły emocjonalne wsparcie, dostępne i niezawodne, niezależnie od okoliczności.
Nawet jeśli większość matek nie jest w stanie spełnić tych wygórowanych oczekiwań, w społecznej ocenie i tak stawiane są na piedestale, który utrudnia, jeśli nie uniemożliwia, formułowanie jakiejkolwiek krytyki. Dlatego każdemu dziecku – w tym także dorosłemu – ogromną psychiczną trudność sprawia analizowanie zachowań swojej matki i rozmowa o niej. Szczególnie trudne jest to dla córek matek, które zupełnie nie pasują do tego świątobliwego archetypu. Przypisywanie mamie jakichkolwiek negatywnych cech może podważać nasze zinternalizowane standardy kulturowe. Grzeczne dziewczynki uczone są wypierania lub ignorowania negatywnych uczuć, tak by dostosować się do oczekiwań społeczeństwa i rodziny. Naturalnie są więc także zniechęcane do przyznawania się do negatywnych uczuć wobec swej matki. Żadna córka nie chce uwierzyć, że jej matka była gruboskórna, nieszczera czy samolubna.
Uważam, że prawie wszystkie matki kierują się dobrymi intencjami wobec swych córek. Niestety, niektóre nie są w stanie przełożyć tych intencji na taki rodzaj wrażliwego wsparcia, którego córki potrzebują w życiu. W niedoskonałym świecie nawet kierująca się najlepszymi intencjami matka może mieć skazy, a niewinne dziecko może zostać niechcący skrzywdzone.
Z chwilą gdy my, córki, zaczniemy zdawać sobie sprawę z tego, że matczyny narcyzm rzeczywiście istnieje, możemy zacząć rozpracowywać bolesne emocjonalne wzorce, które wykształcałyśmy w sobie przez całe życie. Można z odwagą spojrzeć w swoją przeszłość i doznać uzdrowienia przez uczciwe postawienie sobie następujących pytań:
Dlaczego mam poczucie, że nie zasługuję na miłość?
Dlaczego nigdy nie czuję się dość dobra?
Dlaczego odczuwam tak wielką pustkę?
Dlaczego zawsze wątpię w siebie?
Możesz poczuć się lepiej i odkryć lepszy sposób życia. Możesz zrozumieć, co wyrządził ci narcyzm twojej matki, i podjąć decyzję, by samej zatroszczyć się o siebie oraz mimo wszystko odczuwać zadowolenie z tego, kim jesteś. Możesz także nie dopuścić, by twoje dzieci przechodziły przez to, przez co przeszłaś ty. Każda kobieta powinna czuć, że jest warta miłości. Mam nadzieję, że gdy zrozumiesz, jak narcystyczne kobiety traktują swoje córki, nabierzesz dość siły, by – korzystając z doświadczenia i rad, z którymi się zapoznasz – uwolnić się od tęsknoty za taką matką, jakiej nigdy nie miałaś. Nauczysz się sama dawać oparcie i miłość kobiecie, którą się stałaś.
Odpowiedz zatem na pytania przygotowanego kwestionariusza, tak abyś wyrobiła sobie pojęcie o nasileniu narcyzmu u twojej matki. Nawet jeśli ona nie wykazuje wszystkich dziewięciu cech pełnowymiarowego narcystycznego zaburzenia osobowości, jej narcyzm niewątpliwie wyrządził ci krzywdę.
Matki wykazujące tylko kilka cech narcystycznych mogą wywierać negatywny wpływ na córki w mniej jawny sposób. (Zaznacz te stwierdzenia, które odnoszą się do twojej relacji z matką – obecnie lub w przeszłości).
Czy gdy próbujesz rozmawiać z matką o swoich problemach, zmienia temat tak, że rozmowa zaczyna dotyczyć tylko jej?
Czy gdy próbujesz rozmawiać z matką o swoich uczuciach, próbuje przebić twoje uczucia swoimi?
Czy twoja matka zachowuje się tak, jakby była o ciebie zazdrosna?
Czy twojej matce brak empatii w odniesieniu do twoich uczuć?
Czy matka okazuje ci wsparcie tylko w tych sprawach, które ukazują ją jako dobrą matkę?
Czy często masz poczucie braku emocjonalnej bliskości ze swoją matką?
Czy często powątpiewałaś, że matka cię lubi albo kocha?
Czy matka robi coś dla ciebie tylko wtedy, gdy inni mogą to zobaczyć?
Czy w przypadkach ważnych wydarzeń w twoim życiu (choroba, wypadek, rozwód) dla twojej matki ważniejsze jest, jak wpłyną one na nią, niż jak ty się czujesz?
Czy twoja matka nadmiernie skupia się na tym, co sądzą inni (sąsiedzi, znajomi, rodzina, współpracownicy)?
Czy twoja matka neguje swoje własne uczucia?
Czy twoja matka obwinia ciebie lub innych, zamiast przyjąć odpowiedzialność za własne uczucia lub czyny?
Czy łatwo jest zranić twoją matkę? Czy długo żywi urazę, nie próbując rozwiązać problemu?
Czy masz poczucie, że byłaś niewolnicą swojej matki?
Czy masz poczucie, że byłaś odpowiedzialna za dolegliwości matki lub jej złe samopoczucie (ból głowy, stres, choroby)?
Czy w dzieciństwie musiałaś zaspokajać różne fizyczne potrzeby swojej matki?
Czy masz poczucie, że matka cię nie akceptuje?
Czy masz poczucie, że matka jest wobec ciebie krytyczna?
Czy w obecności matki czujesz się bezradna?
Czy matka często cię zawstydza?
Czy masz wrażenie, że twoja matka dobrze cię zna?
Czy twoja matka zachowuje się tak, jakby oczekiwała, że świat będzie się kręcił wokół niej?
Czy jest ci trudno być odrębną osobą, oddzieloną od matki?
Czy twoja matka chce wpływać na twoje decyzje?
Czy twoja matka podlega zmiennym nastrojom – od egotycznego po depresyjny?
Czy twoja matka wydaje ci się czasem sztuczna i afektowana?
Czy masz poczucie, że w dzieciństwie musiałaś zaspokajać emocjonalne potrzeby swojej matki?
Czy masz poczucie, że w obecności matki podlegasz jej manipulacji?
Czy masz poczucie, że matka ceni cię za to, co robisz, a nie za to, kim jesteś?
Czy twoja matka próbuje cię kontrolować? Czy zachowuje się jak ofiara lub męczennica?
Czy twoja matka zmusza cię do postępowania sprzecznego z tym, co rzeczywiście czujesz?
Czy twoja matka rywalizuje z tobą?
Czy twoja matka musi zawsze postawić na swoim?
Uwaga: Wszystkie te pytania odnoszą się do cech narcystycznych. Im więcej z nich zaznaczyłaś jako pasujące do twojej sytuacji, tym większe jest prawdopodobieństwo, że twoja matka ma pewne cechy narcystyczne, które doprowadziły do określonych trudności, jakich doświadczasz w roli córki i w roli dorosłej kobiety.
Elan Golomb, Trapped in the Mirror: Adult Children of Narcissists in Their Struggle for Self, New York: William Morrow, 1992, s. 180. [wróć]
Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, wydanie IV poprawione, Washington, D.C.: American Psychiatric Association, 2000, s. 717. [wróć]
ROZDZIAŁ 2
Puste lustro
MOJA MATKA I JA
Dorosła kobieta potrafi poszukiwać i znaleźć swą wartość. Umie nadać sobie znaczenie. Ale w trudnym okresie przechodzenia z dzieciństwa do kobiecości dziewczyna potrzebuje pomocy w określeniu swej wartości – nikt lepiej niż jej matka nie może się jej w tym przysłużyć.
– Jan Waldron,Giving Away Simone1
Kobiety, które dorastały w rodzinie zdominowanej przez narcyzm matki, w wieku dojrzałym ze wszystkich sił starają się być „grzecznymi dziewczynkami” i robić to, co należy. Wierzą, że jeśli postarają się zadowalać innych, zasłużą sobie na miłość i szacunek, których tak bardzo pragną. Nie milkną w nich jednak wewnętrzne głosy z negatywnym przekazem, osłabiające ich poczucie pewności siebie i własnej wartości.
Jeśli jesteś córką narcystycznej matki, najprawdopodobniej przez całe lata słyszałaś takie uwewnętrznione przekazy:
Nie jestem dość dobra.
Moja wartość wynika z tego, co robię, a nie z tego, kim jestem.
Nie można mnie pokochać.
Ponieważ przez lata słyszałaś takie obniżające twoją wartość sygnały, będące rezultatem niedostatecznego wsparcia emocjonalnego w dzieciństwie, to obecnie:
Odczuwasz wewnętrzną pustkę i ogólne niezadowolenie.
Tęsknisz za towarzystwem szczerych, autentycznych osób.
Masz trudności w nawiązywaniu satysfakcjonujących więzi z partnerem.
Obawiasz się, że będziesz podobna do swojej matki.
Martwisz się, czy będziesz dobrym rodzicem.
Trudno ci ufać innym.
Uważasz, że nie masz się na kim wzorować w roli zdrowej, dobrze przystosowanej kobiety.
Masz poczucie, że twój rozwój emocjonalny jest zahamowany.
Trudno ci stać się odrębną osobą, oddzielną od twojej matki.
Trudno ci jest doświadczać uczuć i nie masz do nich zaufania.
Czujesz się niezręcznie w obecności matki.
Trudno jest ci stworzyć własne, autentyczne życie.
Nawet jeśli doświadczasz tylko niektórych wymienionych uczuć, i tak na co dzień stanowią one znaczny ciężar i dyskomfort. W miarę poznawania dynamiki relacji matki z córką, właściwej dla narcyzmu matki, zrozumiesz, skąd takie odczucia wzięły się u ciebie.
W wyniku moich badań nad narcyzmem udało mi się zidentyfikować dziesięć typowych problemów, które występują między córkami a narcystycznymi matkami. Możliwe, że rozpoznasz u siebie tylko niektóre z nich w zależności od tego, jak bardzo nasilone były objawy narcystycznego zaburzenia osobowości u twojej matki (czy chodzi o wybrane cechy, czy o pełnoobjawowy zespół).
Przyjrzyjmy się tym elementom dynamiki relacji matka-córka związanym z matczynym narcyzmem, które nazywam „dziesięcioma żądłami”. By lepiej zrozumieć, jak ujawniają się one w życiu, opisy zilustrowałam przykładami z mojej praktyki klinicznej i kultury popularnej.
1. Stale próbujesz zdobyć miłość, uwagęiakceptację matki, ale nigdy nie udaje ci się do końca jej zadowolić. Zarówno małe, jak i duże dziewczynki chcą przypodobać się swojej mamie i czuć jej akceptację. Już od najwcześniejszych chwil dzieci potrzebują uwagi, miłości i akceptacji. Ale akceptacja musi wiązać się z tym, kim naprawdę są, a nie z tym, czego oczekują od nich rodzice. Tymczasem narcystyczne matki są bardzo krytyczne wobec swoich córek i nie akceptują ich takimi, jakie są.
• Gdyby przy Madison Avenue szukano wzorów na reklamę dla córek narcystycznych matek, moja klientka Jennifer dostarczyłaby doskonałego materiału. Podczas naszego pierwszego spotkania powiedziała mi, że miała ochotę stanąć na ulicy z transparentem „Podejmę pracę za miłość”. Jennifer pamięta, że zawsze bardzo starała się zadowolić swoją matkę, a jedno ze wspomnień z dzieciństwa było szczególnie wymowne. Pewnego dnia podczas zakupów zobaczyła, że mamie spodobała się wyszywana cekinami torebka. Obiecała sobie, że ją dla niej zdobędzie, mimo że miała dopiero osiem lat, a torebka była droga. Tygodniami oszczędzała na szkolnych posiłkach i wreszcie zebrała dość pieniędzy, by kupić elegancką torebkę. Zapakowała ją w śliczny czerwony papier i zachowała jako niespodziankę pod choinkę. W dzień Bożego Narodzenia z niecierpliwością oczekiwała reakcji mamy na prezent, ale została zdruzgotana, gdy mama oskarżyła ją o kradzież i rzuciła w nią przez cały pokój torebką, krzycząc: „Nie chcę prezentu od złodziejki!”.
• Mindy określa się mianem „bałaganiary”, a matkę nazywa „typem analno-retencyjnym – wielbicielką nieustannego sprzątania”. Opowiedziała mi: „Przez lata próbowałam utrzymywać porządek, aby zyskać jej akceptację, ale ja po prostu nie jestem taka jak ona. U mnie dominuje prawa półkula. Próbuję utrzymywać czystość i porządek, ale bałagan pojawia się niezależnie od moich wysiłków. Jestem kreatywna, a jej się to nie podobało. Teraz mam pięćdziesiąt lat, ale i tak kiedy mnie odwiedza, nie może się powstrzymać przed wyrażaniem dezaprobaty na widok gazet na podłodze w pokoju dziennym”.
• Lynette nigdy nie mogła zdobyć akceptacji matki, która była uznaną pianistką. Córka chciała jej dorównać, ale pomimo wieloletniej nauki i dawania recitali nie dorastała do oczekiwań matki. „Mama nadal parska, gdy zdarzy mi się popełnić błąd”. Lynette miała nadzieję, że może wybór narzeczonego spotka się z akceptacją. „Gdy poznałam przyszłego męża, pomyślałam sobie: niech no tylko go pozna, na pewno jej się spodoba i będzie zadowolona, że go wybrałam. Miałam nadzieję, że się nim zachwyci i w ten sposób wreszcie zyskam jej akceptację. Ale w dniu, w którym go przedstawiłam, zapytała mnie na osobności, czy naprawdę uważam go za uroczego, bo jej zdaniem jest dość nieokrzesany i wcale nie tak wyrafinowany, jak sobie wyobrażała”.
• Bridget pamięta, że dawała mamie prezenty, by okazać swą miłość. Szczególnie zasmuciła ją plakietka z napisem „Najlepsza Mama na Świecie”, którą jej podarowała. „Zupełnie się jej nie spodobała. Powiesiła ją na krótki czas, ale potem ją zdjęła i oddała mi, mówiąc, że nie pasuje do nowego wystroju kuchni. Po jakimś czasie dałam za wygraną”.
2. Dla twojej matki ważniejsze jest to, jak sprawy wyglądajązjej punktu widzenia, niż to, jak ty je odczuwasz. „Znacznie lepiej jest dobrze wyglądać niż dobrze się czuć” mogłoby być mantrą narcystycznej matki. To, by dobrze wypadać w oczach znajomych, rodziny czy sąsiadów, liczy się dla niej bardziej niż rzeczywiste samopoczucie. Narcystyczna matka postrzega cię jako przedłużenie własnej osoby i jeśli ty dobrze się prezentujesz, to ona także. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się, że zależy jej na tobie, to tak naprawdę chodzi tylko o nią i wrażenie wywierane na innych. To, jak wyglądasz i jak się zachowujesz, ma dla niej znaczenie tylko dlatego, że odbija się na jej chwiejnym poczuciu własnej wartości. Jeśli nie jesteś na świeczniku i inni cię nie widzą, automatycznie stajesz się mniej widoczna i dla niej. Niestety twoje odczucia wcale jej nie obchodzą.
• 28-letnia Constance opowiadała mi: „Moja matka jest obecna w każdym skrawku mojego życia: czy jestem dość szczupła, w co się ubieram, czy mam odpowiedni kolor włosów, jak przebiega moja praca zawodowa. Nigdy nie byłam gruba, ale zaczęła mi podawać środki odchudzające, gdy miałam dwanaście lat, a gdy miałam piętnaście, zaczęła mi robić makijaż, tłumacząc, że „mężczyźni zostawiają kobiety, które się zaniedbują”. Gdy próbuję się nie zgadzać z jej gustem, krytykuje mnie i poniża. Nawet teraz, gdy jestem dorosła, kiedy jadę do domu, staram się wyglądać tak, żeby jej to odpowiadało. Głodzę się przez dwa tygodnie przed wizytą, żebym była dość szczupła.
• Gladys przypominała sobie chwile w dzieciństwie, gdy jej matka próbowała być dla niej dobrą mamą. „Ale nie była w stanie mnie objąć i przytulić. Kiedyś odpadłam w kwalifikacjach do szkolnego przedstawienia i byłam tym strasznie przygnębiona. Potrzebowałam, żeby mnie po prostu przytuliła. Myślę, że jej też było przykro, ale nie była w stanie mi współczuć. Zamiast tego zrobiła coś zupełnie dziwacznego. Kupiła mi lakierowane kozaczki i z dumą oznajmiła, że nawet jeśli źle czuję się w środku, przynajmniej będę mogła dobrze wyglądać następnego dnia w szkole. Teraz zastanawiam się, czy to nie ona tak naprawdę wstydziła się, że nie dostałam roli”.
3. Matka jest o ciebie zazdrosna. Matki są zwykle dumne ze swoich dzieci i pragną, by błyszczały. Ale narcystyczna matka może postrzegać córkę jako zagrożenie. Mogłaś zauważyć, że ilekroć odwracałaś od matki uwagę otoczenia, czekała cię za to jakaś kara, zemsta czy upokorzenie. Narcystyczna matka może być zazdrosna o córkę z wielu powodów – jej wyglądu, stanu posiadania, osiągnięć, wykształcenia czy nawet relacji z ojcem. Zazdrość ta jest szczególnie bolesna dla córki, gdyż wiąże się z nią sprzeczny przekaz: „Radź sobie w życiu dobrze, tak żeby mama była z ciebie dumna, ale nie za dobrze, żebyś jej nie przyćmiła”.
• Samantha zawsze była drobnej budowy. Mówiła, że większość członków jej rodziny ma nadwagę, w tym jej matka, która jest wręcz otyła. Gdy Samantha miała 22 lata, matka wyrzuciła wszystkie jej ubrania z szafy na podłogę, krzycząc: „Kto to widział, żeby w tych czasach nosić rozmiar 34? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Pewnie masz anoreksję i trzeba zacząć cię leczyć!”.
• 32-letnia Felice opowiedziała mi: „Moja matka zawsze chciała, żebym była ładna, jednak nie zbyt ładna. Miałam wąziutką talię, ale jeśli zakładałam pasek, który ją podkreślał, mówiła, że wyglądam jak dziwka”.
• Mary ze smutkiem stwierdziła: „Mama mówi mi, że jestem brzydka, ale jednocześnie oczekuje, że przebywając wśród ludzi, będę wyglądać olśniewająco! Miałam nominację do tytułu Homecoming Queen w liceum i matka przed przyjaciółkami okazywała, że jest z tego dumna, ale mnie ukarała. Powstał taki wariacki przekaz: prawdziwa ja jestem brzydka, ale w świecie powinnam ze wszystkich sił udawać, że jest inaczej. Wciąż tego nie rozumiem”.
• Gdy Addie była w szkole średniej, myślała o zostaniu modelką; zaczęła zbierać informacje na temat szkół dla modelek i różnych szkoleń. W pobliskim centrum handlowym zdobyła zlecenia na pracę modelki i była bardzo przejęta, że będzie mogła robić to, o czym marzy. Jednak zazdrość matki pokrzyżowała te plany. Matka wyszukała w internecie konkursy piękności dla kobiet po czterdziestce i poprosiła Addie, by ją zarejestrowała. Addie to zrobiła, a matka wygrała w jednym turnieju. Tamtego roku wysyłała do wszystkich swoich krewnych i znajomych kartkę świąteczną przedstawiającą ją na konkursie, z adnotacją, że nigdy nie jest za późno na realizowanie swych marzeń. Addie nic matce na ten temat nie powiedziała, ale w głębi duszy była rozczarowana i skrępowana. Nie kontynuowała starań o realizację swojego marzenia, bo czuła, że rywalizacja z matką będzie dla niej zbyt trudna. Komentując ten incydent w trakcie terapii, powiedziała ze smutkiem: „Niestety, mnie to [realizowanie marzeń] nie dotyczyło”.
• 50-letnia Laura była najmłodszym dzieckiem w rodzinie i miała bliską więź z ojcem. „Ale mama nie chciała, bym spędzała z nim za dużo czasu. Miałam wrażenie, że jest zazdrosna o naszą bliskość, bo uwaga wszystkich musiała zawsze skupiać się na niej. Mówiła: «Kochasz tylko ojca, a mnie nie. Dla niego byś wszystko zrobiła»”. Myślę, że matka Laury chciała w ten sposób wyrazić własne poczucie zagrożenia uwagą okazywaną przez męża córce, a nie jej. Laura powiedziała mi, że matka kiedyś zaczęła rzucać w nich kamykami, gdy z ojcem sadzili kwiaty w ogrodzie.
4. Matka nie wspiera twoich zdrowych sposobów ekspresji siebie, zwłaszcza jeśli są one niezgodnezjej potrzebami lub jej zagrażają. W trakcie rozwoju dzieci potrzebują doświadczać nowych wrażeń i uczyć się decydowania, co im się podoba, a co nie. To jeden z elementów rozwoju poczucia tożsamości. Narcystyczne matki kontrolują zainteresowania i aktywność dzieci tak, aby dotyczyły one tego, co matki uważają za interesujące, nieabsorbujące lub niezagrażające. Nie zachęcają córek do podążania za tym, czego same chcą lub potrzebują. Może to przekładać się nawet na decyzję o tym, czy córka powinna mieć własne dzieci.
• W filmie Czułe słówka córka oznajmia rodzinie podczas obiadu, że jest w ciąży. Matka z krzykiem zrywa się od stołu i wybiega z pokoju, mówiąc, że nie jest gotowa na zostanie babcią. Wyraźnie ciąża córki jest sprawą, która w większej mierze dotyczy jej niż córki2.
• Podobnie u Jeri zdolność wyrażania siebie została ograniczona przez niezdolność matki do wykraczania poza własne potrzeby. Jeri była uzdolniona artystycznie i już w trzeciej klasie zaczęła zbierać nagrody za prace plastyczne. Jeden z namalowanych obrazów zapewnił jej później nawet stypendium w szkole rysunku. Okazało się jednak, że Jeri nie mogła z niego skorzystać, bo – jak mówi – „mojej matce nie chciało się mnie wozić na zajęcia. Uważała, że to zawracanie głowy”.
Jan L. Waldron, Giving Away Simone, New York: Anchor, 1997. [wróć]
Czułe słówka, 1983 (film). [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki