Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
11 osób interesuje się tą książką
Ghost należy do Storm Riders MC. Dla bikera Klub od zawsze jest na pierwszym miejscu, jednak między sprawy zawodowe i klubowe wchodzą jeszcze prywatne: przeszłość oraz kobieta, której nie powinien pragnąć, ponieważ surowe zasady mówią, że Carmela, jako siostra jednego z nich, jest dla niego nietykalna.
Siła, która go ku niej ciągnie, jest ogromna. Wszyscy widzą, co się między nimi dzieje, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć rozwoju wydarzeń…
Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy do gry ponownie wkracza niebezpieczny gang motocyklowy. Któregoś dnia dochodzi do tragedii, a całe Storm Riders wyrusza wymierzyć sprawiedliwość i odzyskać to, co należy nie tylko do Ghosta.
Co się stało? Jakie tajemnice wyjdą na jaw, a jakie pozostaną na zawsze w ukryciu?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 287
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Kamila Recław
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Aleksandra Zok-Smoła (Lingventa), Kamila Recław
Fotografia wykorzystana na okładce
© feedough/iStock
Elementy graficzne w tekście
Designed by macrovector/Freepik
© by Anna Wolf
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2023
ISBN 978-83-287-2548-5
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2023
–fragment–
Całemu olsztyńskiemu Storm Riders,
w szczególności Tobie, Ghost Rider.
Obyś był szczęśliwy ze swoim rudym elfem,
jak Ghost z Mel.
Podczas sobotniej imprezy w klubie Storm Riders powstało małe zamieszanie, do którego przed chwilą dołączył chyba najbardziej zainteresowany sytuacją, ale niemający o niczym pojęcia Ghost. Siedział cicho, dopóki nie usłyszał, czego dotyczyła rozmowa. Fakt – nie widział od wczoraj Carmeli, ale nie sądził, żeby coś jej się stało. Nie rozumiał tej gorącej dyskusji. Dziewczyna była dorosła i mogła robić, co chciała, ale kiedy usłyszał kłótnię Connie z bratem Mel, szybko zmienił zdanie. Między tą dwójką szło prawie na noże, co było dla niego dość dziwne.
– O czym ty mówisz? – wtrącił się do rozmowy, kiedy do nich podszedł, na co stara Blade’a zmierzyła go uważnym spojrzeniem, z którego nie mógł nic wyczytać.
– Bone – warknęła. – Ghost o niczym nie wie, więc zamknij się i myśl, jak ją tutaj sprowadzić. I to nie moja wina – wycelowała palcem w przyjaciela – że to wszystko się wydarzyło. Jakbyś nie wiedział, ona jest już pełnoletnia.
– Ktoś mi, do cholery, powie, co się stało?! – ryknął wkurzony Ghost, na co Connie aż podskoczyła.
– Cóż… Mel, ona… – Zawahała się na kilka sekund, spoglądając na brata przyjaciółki, który uważnie przypatrywał się drugiemu bikerowi. – Ona zniknęła i nikt nie wie, gdzie jest ani dlaczego wyjechała. Wbrew temu, co on – wskazała na brata Mel – sądzi, ja o niczym nie wiem.
– Jak to wyjechała? – prawie zapiał.
– Mnie pytasz? – warknął Bone i stanął naprzeciwko niego, nastroszony niczym kogut, co się Ghostowi nie podobało, bo nie był niczemu winny. – A może to twoja wina, co?
– Moja? A co ja niby takiego, do cholery, zrobiłem?
– Pieprzyłeś ją? Wiecznie było cię wokół niej pełno. – Pchnął niczego nierozumiejącego brata. – Jeżeli dowiem się, że to przez ciebie zniknęła, wpierdolę ci. Przysięgam na moje życie, że mnie popamiętasz i nawet prezes mnie nie powstrzyma.
Blade, który cały czas stał z boku i jedynie przysłuchiwał się wszystkiemu, bo tym razem nie chciał się mieszać, wymienił znaczące spojrzenie z Connie i pokręcił głową na zachowanie kumpli. Zapowiadała się naprawdę gorąca awantura. Ale tak już było, kiedy jeden z nich interesował się kobietą, która nie powinna go obchodzić, zwłaszcza jeśli tą kobietą była siostra któregoś z nich. Niby mieli swoje niepisane prawo, ale nic by go nie powstrzymało przed sięgnięciem po to, czego chciał. Pozostawało tylko jedno pytanie: czy Ghost był w ogóle zainteresowany Carmelą? Niby tak to wyglądało, ale nie do końca.
– Spierdalaj – syknął Ghost do Bone’a, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia z hangaru. O mało nie przewrócił przy tym innego członka klubu, który stanął mu na drodze. – Wybacz, stary – rzucił i wypadł na zewnątrz.
W dupie miał dziwki, alkohol i tych skurwieli, którzy uważali, że był coś komuś winien. Nie odpowiadał za nikogo, no, może z jednym małym wyjątkiem, ale ta druga osoba, o której mówili, była dorosła, więc mogła decydować o sobie sama. Nie oznaczało to jednak, że on się nie dowie, gdzie przebywała. Nie był jej cholerną niańką i nie chciał nią być. Teoretycznie też nie chciał mieć nikogo na stałe, żadnych starych, nie nadawał się do tego, tylko że w pewnym momencie zaczął myśleć o siostrze Bone’a w sposób, w jaki nie powinien. Jego ciało reagowało przy niej po wariacku. To było czasem frustrujące, bo chciał czegoś, czego nie mógł dotknąć. Niezliczoną liczbę razy albo posuwał klubowe dziwki, mając w głowie obraz Mel, albo jechał na ręcznym, żeby trochę sobie ulżyć. To był czysty obłęd. A jej pojawianie się w klubie wcale mu nie pomagało. O nie. Jednak teraz sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Bone dopierdolił się do niego o coś, co nigdy nie miało miejsca. On pieprzył Mel tylko w swojej wyobraźni i mimo że chciał to zrobić naprawdę, jakoś nie wiedział, kiedy i czy w ogóle mogłoby to nastąpić. Zapewne nigdy. Dziewczyna zachowywała się jak ich przyjaciółka. Aż prychnął na to w myślach. Też mi przyjaciółka z cyckami, które tak chętnie by posunął.
Wkurwiony wsiadł na swój motocykl i odjechał sprzed klubu. Musiał trochę przewietrzyć głowę, choć pogoda dziś temu nie sprzyjała. Ciemne, wiszące nad nim chmury wyglądały, jakby zaraz miały lunąć deszczem, co i tak go nie powstrzymało przed ruszeniem w jakąś krótką trasę. Powoli wyjechał z rancza, gdzie mieścił się klub, na drogę asfaltową i pognał przed siebie. Czuł chłodny powiew wiatru na twarzy. To było coś, czego potrzebował, żeby zebrać myśli, zanim dokończy to, co robił w weekend. Po wszystkim znajdzie małą uciekinierkę i przytarga jej seksowny tyłek do Jackson. Co prawda nie wiedział, co to będzie oznaczać dla niego, ale po prostu chciał ją zobaczyć i upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Czuł się lekko uzależniony od widoku kobiety, która sprawiała, że jego fiut za każdym razem wariował, a cała reszta… Działo się z nim coś, czego nie chciał. Nie pragnął już nigdy przez to przechodzić. Dodał gazu i pognał przed siebie.
W czasie, gdy Ghost powoli uspokajał się na swoim motocyklu, Carmela patrzyła trochę tępo przez okno, czując… Sama nie wiedziała co. Trochę inaczej sobie wyobrażała przyszłość i dzisiejszą wizytę u lekarza… Ale jak zwykle rzeczywistość wszystko zrewidowała. Dziewczyna nie czuła się w tej chwili szczęśliwa, zdecydowanie to nie był dla niej dobry dzień. Opadła na łóżko w jakimś tanim pokoju w motelu z dala od domu. Przyjechała aż tu, żeby móc sobie wszystko jakoś poukładać w głowie. Leżała na materacu, patrzyła na przymocowany do sufitu i obracający się monotonnie wentylator. O dziwo, jego cichy szum działał na nią uspokajająco. Tego w tej chwili potrzebowała. Potrzebowała również świętego spokoju. Musiała uporać się z natarczywymi jak muchy myślami, które atakowały ją i nieznośnie brzęczały w głowie. Nie spodziewała się, że kontrolne wizyty mogą tak namieszać w życiu. Nie to, że chciała mieć teraz dzieci, ale kiedyś zapewne tak, a okazało się, że może mieć z tym pewien problem. Skryła się więc tutaj przed światem, który czekał za drzwiami.
Musiała pomyśleć i dojść do ładu sama ze sobą oraz ze wszystkimi planami odnośnie do przyszłości, które kiedyś kołatały się jej po głowie. To wszystko przypominało uderzenie o taflę wody z ogromną prędkością, co zawsze kończyło się dość boleśnie. Tak, życie bywało czasem cyrkiem, a ludzie klaunami. Nie, to nie oznaczało końca świata. Nie umierała, ale jakaś cząstka niej właśnie trochę zawiodła. Trochę bardziej niż trochę.
Spojrzała ponownie na swój telefon, który od kilku godzin przypominał pieprzoną czerwoną linię. Wiedziała, kto nieustannie dzwonił, ale nie miała siły się teraz z tym zmierzyć. Cholera… Miała brata, Connie, Rogera oraz rodziców, a nie mogła zdobyć jedynego faceta, którego chciała. Na pewno nie w sposób, w jaki pragnęła go mieć. I była pewna, po tej liczbie połączeń, że wszyscy się martwili. Ciekawe, czy on też… W sumie, może zadowoliłaby się chociaż namiastką bliskości z nim, czyli przyjaźnią…?
– Jestem oszustką – powiedziała do siebie, bo wiedziała, że tak naprawdę nie zadowoli się przyjaźnią.
Chciała tego, co miały inne kobiety – jej przyjaciółka z Blade’em i Lisa z Mouse’em. To niby nietrudne: być z tą jedną jedyną osobą, ale dla niej nieosiągalne. No właśnie, członkowie Storm Riders nie bardzo kwapili się do wiązania z kimkolwiek. Doskonale o tym wiedziała. Jednak byli tacy, w sumie nawet kilku, którzy mieli swoje kobiety. Ku zaskoczeniu wszystkich, w tym właśnie Mel, Connie została starą Blade’a. Związek, taki jak jej przyjaciółki z bikerem, byłby dla Mel jak spełnienie życzenia pomyślanego na widok spadającej gwiazdy. Problem z tymi życzeniami był tylko jeden – nigdy albo prawie nigdy się nie spełniały.
Cholerny wszechświat okazał się żartownisiem, bo postawił na jej drodze wytatuowanego faceta ze smutnym spojrzeniem niebieskich oczu, które sprawiały, że dla niego płonęła. Tymczasem on w jakiś sposób wciąż pozostawał dla niej niedostępny. Był chodzącym piekłem i grzechem w jednym. Był drogą do zatracenia, a ona chciała tego spróbować. Jak nigdy chciała właśnie kogoś takiego jak on. Był jeden mały problem, no, może dwa. Ghost należał do Storm Riders, a ona była siostrą jednego z członków tego klubu motocyklowego. To tak jakby nie szło ze sobą w parze. Bone dostałby pieprzonej apopleksji, gdyby dowiedział się, że własna siostra fantazjuje o jego klubowym bracie. Była więc, zdaje się, skazana na samotność. Nie chciała umawiać się z innymi mężczyznami, tylko z nim, a to było raczej pobożnym życzeniem. Poza tym wszystkim trochę nie pasowało jej jeszcze jedno. Bikerzy niewiarygodnie się rządzili i mówili kobietom, co mają robić lub że powinny nosić te klubowe kamizelki. Niby to nie było takie złe, ale napis głoszący, że jest się czyjąś własnością, brzmiał trochę niedorzecznie. Nie była pewna, czy założyłaby coś takiego na plecy, mimo że Connie dostała od swojego faceta właśnie takie wdzianko i założyła je, choć wcześniej się zarzekała.
Nadeszło kolejne połączenie, którego nie odebrała. Potem znowu pieprzony SMS, który zignorowała. Po następnej fali wiadomości sięgnęła jednak po urządzenie, żeby je zwyczajnie wyłączyć, a wtedy dojrzała coś, co sprawiło, że tego nie zrobiła. Wiadomości były od niego. Drgnęła na pościeli i zmarszczyła czoło. Nie spodziewała się, że dostanie od niego cokolwiek, zwłaszcza że nie miał jej numeru telefonu.
Nieważne.
Odblokowała urządzenie, zignorowała wszystkie inne i otworzyła SMS-y od niego.
Co się dzieje, Mel?
Po przeczytaniu, zjechała niżej i odczytała drugą.
Gdzie jesteś, do cholery?
– Zwięźle i na temat – wymamrotała pod nosem.
Mógł chociaż napisać: „Jak się czujesz, Mel?” lub chociażby: „Martwię się”. Ale gdzie tam… To było właśnie w ich stylu, w jego stylu. Zero subtelności i finezji. Całe Storm Riders MC. Zachowywał się jak totalny jaskiniowiec. Ale czego można się spodziewać po apodyktycznych facetach, którym się wydaje, że cała reszta powinna tańczyć tak, jak oni im zagrają? Tyle że ona różniła się od przyjaciółki. Nie była tak grzeczna jak Connie, ani też nie była puszczalską dziwką, która rozkłada nogi przed każdym mężczyzną, jak klubowe króliczki. Chciała rozłożyć je tylko przed jednym, który powodował, że traciła przy nim rozum, a stado motyli dosłownie buszowało jej w brzuchu. Miała słabość do Ghosta. Wiedziała o tym. Chciała być z nim, tak jak Connie z Blade’em. Ale czy w tej sytuacji mogła być z jakimkolwiek mężczyzną, nie okłamując go? Owszem, to, co miała do zaoferowania, albo raczej czego już nie miała, teoretycznie mogło zostać zaakceptowane. Wiedziała, że czasem na początku mówi się „nie przeszkadza mi to”, a później się okazuje, że jednak jest inaczej. Klubowym króliczkiem też nie zamierzała być.
Tak bardzo chciała należeć do jednego faceta – do tego, w którym zadurzyła się niczym nastolatka. Biorąc pod uwagę jego chłodne spojrzenie i wycofaną postawę, podejrzewała, że miał niewesołą przeszłość. Zresztą każdy należący do tego klubu ją miał. Oni wszyscy, nawet jej brat.
Westchnęła. Coś ją kusiło, żeby to zrobić, i w końcu uległa. Odpisała mu:
Nie musisz się martwić, wszystko ze mną w porządku.
Pieprzone kłamstwo było lepsze od prawdy, przynajmniej w tym momencie. Mogła udawać nawet sama przed sobą, że jej niektóre marzenia właśnie się nie roztrzaskały, i próbować normalnie żyć. Zresztą szanse nie były zerowe, a ona zaczynała powoli do siebie dochodzić… To nie rak, od tego się nie umierało i też nie było to przecież jakimś wyrokiem, tak że wciąż mogła uważać się za szczęściarę.
Pieprzysz.
Odpisał właśnie tak, co akurat jej nie zdziwiło. Dwie sekundy później telefon zawibrował, ukazując połączenie przychodzące od Ghosta, do którego naprawdę czuła miętę. Odchrząknęła, żeby pozbyć się chrypki od płaczu, w nadziei, że on niczego nie wyłapie.
– Cześć – przywitała się z nim nienaturalnie pogodnie.
– Co się dzieje, Mel? I dlaczego twój brat chce mi urwać pieprzone jaja?
– Co? – zapytała zaskoczona. – Nie bardzo wiem, o czym ty mówisz.
– Myśli, że to przeze mnie wyjechałaś.
– Przez ciebie?
– Tak, przeze mnie.
– Czy on oszalał? Skąd wziął ten pomysł?
– Ty mi powiedz, bo przecież cię nie pieprzyłem – warknął.
– A on tak uważa? – zaskrzeczała.
– Na to wygląda. A teraz… – odchrząknął – chcę znać prawdę, dlaczego mnie o to oskarżył. I gdzie, do cholery, jesteś, Mel?
– Stop. – Podniosła się z materaca do siadu. – Nie wiem, dlaczego Bone tak myśli, ale to nie ma z tobą nic wspólnego. Nie jesteś pępkiem świata, Ghost, żeby wszystko się kręciło wokół ciebie.
– Jakbym, kurwa, tego nie wiedział. Ale on się dopierdolił zapewne tylko dlatego, że ostatnio spędziliśmy ze sobą trochę czasu.
– Tak, właśnie: trochę, więc wybacz, ale nie odpowiadam za mojego brata ani jego pokraczne myślenie. A co do mnie… po prostu musiałam się zastanowić i potrzebowałam do tego trochę samotności. Dziewczyna nie może już pobyć sama? – zakpiła.
– Jezu, Mel… Oni odchodzą od zmysłów, martwią się o ciebie.
Mel chciała usłyszeć, że on się martwił, a nie że oni. On ją interesował, ale najwidoczniej ona jego nie, przynajmniej nie w ten sposób, w jaki by chciała. Była naiwna, sądząc, że zadzwonił właśnie dlatego i że mogłaby mu się w jakikolwiek sposób podobać. Postanowiła udawać i grać twardą.
– Przykro mi, nie chciałam nikogo zmartwić.
– Co to znaczy, że ci przykro?
– Chryste. Niedługo wrócę do Jackson. Przecież nie wyjechałam na drugi koniec kraju – warknęła. – Nie dramatyzuj – prychnęła.
Po tych słowach zdała sobie sprawę, że chyba wolała Ghosta nawet jako przyjaciela, niż gdyby miała go stracić ze swojego życia. Jedne marzenia można zastąpić innymi, prawda? Kupi sobie psa, zacznie biegać… To wydawało się naprawdę dobrym planem. Przynajmniej na teraz.
– Że niby ja dramatyzuję? Szkoda, że nie widziałaś Bone’a. Kurwa, przytargasz grzecznie swój tyłek do Jackson teraz, a nie niedługo. To nie podlega dyskusji, Carmela – powiedział bardzo stanowczo, co niezbyt na nią podziałało. Mógł sobie te swoje groźby stosować na kimś z klubu, ale nie na niej.
– Jesteś zrzędliwym dupkiem.
– Nie, skarbie. Jestem apodyktycznym skurwielem i jeśli nie wrócisz jeszcze dzisiaj, znajdę cię.
– Czy ty mi grozisz? – Zmarszczyła czoło.
– Nie, jedynie obiecuję, że się tak stanie – oświadczył całkiem poważnie.
Tego już za wiele, pomyślała Mel i nacisnęła ze złością czerwoną słuchawkę.
Ghost popatrzył na swoje urządzenie i nie wierzył, że się rozłączyła. Niech go cholera, ta kobieta potrafiła namieszać mu w głowie jak żadna inna, a tego nie potrzebował, zwłaszcza teraz. Miał pełno gówna wokół siebie i nie chciał więcej. Nie powinien był pragnąć, a już tym bardziej jej mieć. To znaczy mógł ją mieć na jedną pieprzoną noc. Chociaż zapewne i to nie wchodziło w grę, bo… była siostrą Bone’a. Taa, dupek najprawdopodobniej by go zabił za to, że zbliżył się nawet odrobinę do jego młodszej siostrzyczki. Problem pozostawał tylko taki, że Ghost nie byłby sobą, gdyby nie spróbował. I wiedział, że cóż… ktoś może będzie miał kłopoty, ale on zawsze dostawał to, czego chciał. Ten jeden zakaz spychał jego duszę coraz bliżej bram piekieł. Wiedział jednak, że kiedy tam zawita, spotka się z samym diabłem i nawet podpisze z nim cyrograf, byleby w końcu dostać to, co mu się należało.
Schował telefon do kieszeni jeansów, bo miał na głowie jednak coś jeszcze ważniejszego niż Carmela. Zaparkował wzdłuż chodnika i zsiadł z maszyny. Poprawił okulary na nosie, przeciął chodnik i minął przechodniów, którzy tylko się za nim obejrzeli. Miał ich wszystkich w dupie. Mogli się pieprzyć. Był, kim był, i nie miał zamiaru tego zmieniać ani za to przepraszać. Jeśli komuś nie odpowiadała jego osoba, to nie był to jego problem. Nie wszyscy musieli go lubić, nawet tego nie chciał.
Minął główną bramę, którą nadgryzł już ząb czasu i przy której rósł spory wiąz, po czym ruszył chodnikiem prosto do wejścia. Nie lubił tego miejsca. Zawsze po wizycie tu jego głowa był w kosmosie. A i tak było cudem, że tutaj trafił.
Pchnął drzwi i wszedł do środka. Wiedział, dokąd musi się udać. Nie był tutaj po raz pierwszy, ale za każdym cholernym razem jego serce rozdzierało się na małe kawałeczki. Nienawidził tego uczucia bezsilności. On, który zawsze dawał sobie radę sam, teraz jedynie mógł popatrzeć, dotknąć, porozmawiać, i to było wszystko, co mu mógł zrobić, co mu się należało. Był wściekły nie tylko na tamtą sukę, ale na siebie również. To w ogóle nie powinno mieć miejsca, nie w dzisiejszych czasach.
– Dzień dobry – odezwała się starsza kobieta, spoglądając na niego niezbyt przyjaznym wzrokiem, co nie było nowością. Wiedział, że reagowała tak na jego klubową kamizelkę. – Proszę za mną.
– Dziękuję. Jak się ma?
– Dobrze – odpowiedziała ponuro, jakby drażniła ją jego obecność. – Wiem, co pan próbuje zrobić, i nie podoba mi się to.
– Nie musi się pani podobać, nie jest pani tutaj od tego – warknął gniewnie Ghost, otwierając drzwi do sali – i proszę nie przeszkadzać.
– Jeszcze się okaże, czy nie będę musiała interweniować – prychnęła i zostawiła Ghosta samego.
Spojrzał z bólem na osobę znajdującą się w najdalszym kącie pomieszczenia. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka z małą papierową torbą, w której miał prezent. Wiedział, że te rzeczy były gówno warte, ale tylko tyle mógł zrobić, choć to wciąż było za mało. Patrząc na nią, postanowił, że znajdzie kurwę, która ich tak urządziła, i sprawi, że tamta pożałuje, że przyszła na ten świat. Pierdolona ćpunka.
Nie mógł i nie chciał się z tym pogodzić. Patrzenie na kogoś, kto był mu bliski, a kogo nie mógł mieć przy sobie, przypominało sypanie ran solą. Czas ich nie leczył ani nie był sprzymierzeńcem. Nie przynosił zapomnienia, bo on tego nigdy nie zapomni ani nie wybaczy. Liczył tylko, że karma będzie kazała jej pewnego sądnego dnia zapłacić za wszystko, co im zrobiła. Trzymał się tej nadziei jak tonący tratwy. Tylko to mu w tej chwili pozostało.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz