Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Oblicze gangstera” to kolejny w dorobku Anny Wolf romans mafijny, w którym czołowa autorka literatury kobiecej zabiera czytelniczki do brutalnego i pozbawionego wszelkich skrupułów świata. Pełna niespodzianek historia Kiriła i Raisy przyspiesza puls, wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do samego końca, gwarantując kilka godzin świetnej rozrywki i mnóstwo niezapomnianych emocji!
„Nie jestem miłościwy, bywam diabłem w skórze anioła. Jestem Tarasow, dokładniej Kirił Tarasow. Ten, kto mnie zna, wie, że lepiej ze mną nie zadzierać”.
Gangsterskie porachunki, dzika namiętność, gorące pożądanie. Mieszanka wybuchowa, która może eksplodować w każdej chwili.
Kirił Tarasow po kilkuletniej nieobecności, wraca do Europy Wschodniej. Pragnie odnaleźć jedyną osobę, na której mu zależy. Raisa jest dla niego światełkiem w tunelu. Światełkiem, które znikło bez śladu. Podejrzewa, że stoi za tym jego były zleceniodawca, głowa tutejszej grupy przestępczej. Jednak tropy wiodą go do Nowego Jorku, gdzie czeka na niego kolejna tajemnica do rozwiązania.
Sprawa komplikuje się, gdy w poszukiwania Raisy angażuje się sam szef tamtejszej mafii, Siergiej Szewczenko. Dla Kiriła rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem, którego stawką jest życie wielu ludzi. Ale tylko życie jednej osoby jest dla niego cenniejsze niż własne. Jest gotów wszystkim pokazać swoje oblicze diabła w ciele anioła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 331
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Kamila Recław
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna: Andrzej Sobkowski
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Aleksandra Zok-Smoła Renata Jaśtak
Zdjęcie na okładce
© Lorado/iStock
Elementy graficzne w książce
© Freepik.com
© by Anna Wolf
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2022, 2023
ISBN 978-83-287-2470-9
Wydawnictwo Akurat
Wydanie II
Warszawa 2023
–fragment–
Moim córkom
Raisa
Ocknęłam się niedawno, czując, jakbym wypiła morze alkoholu. Siadam trochę niezdarnie, przesuwam się na krawędź materaca, opuszczam nogi na podłogę i potrząsam głową, żeby pozbyć się z niej oparów snu i zapewne czegoś jeszcze, ponieważ czuję się jak na karuzeli. Gdy w końcu wszystko mija, a ja rozglądam się dookoła, zdaję sobie sprawę, że nie wiem, gdzie jestem. Dostrzegam niewielkie okno, na którym skupiam wzrok. Przez brudną szybę wpada do środka nikła ilość promieni słonecznych. Biorę spokojny oddech i wstaję. Przez chwilę kręci mi się w głowie, jednak po kilku sekundach to uczucie znika. W pomieszczeniu prócz okna znajduje się łóżko, na którym się obudziłam, a ze ścian łuszczy się farba jakiegoś ciemnego koloru, zdaje się, że granatowego.
Przełykam ślinę, wciąż czując dokuczliwą suchość w ustach i zastanawiam się, co to za miejsce? Co się tak właściwe stało? Przeszukuję swoje wspomnienia, ale ostatnie, co pamiętam, to jak jacyś ludzie zabrali mnie siłą ze szpitala. W sumie to mnie porwano. Spinam się na tę myśl i przestraszona, a jednocześnie zła, ruszam do drzwi. Przystaję przed nimi, by się przekonać, że nie mają klamki.
– Boże, tylko nie to – mamroczę sama do siebie, sprawdzając też od razu okno, które jest za wysoko i w dodatku za kratą.
Tracę ostatnią nadzieję. Zrezygnowana wracam i siadam na łóżku, czekając na to, co się wydarzy. Przeczucie nic mi nie mówi, a to oznacza, że może być różnie, naprawdę różnie.
Próbuję analizować sytuację, w jakiej się znalazłam, tyle że co tu jest do analizowania. Porwano mnie, nie wiadomo, w jakim celu. Prycham na samą myśl o okupie. Nie dostaną za mnie pieniędzy. Jestem nikim. Kobietą, która nie ma rodziny, a już tym bardziej pieniędzy, więc nie mogą za mnie żądać forsy. Dlatego nie wiem, czego ode mnie chcą. A do tego nie mam pojęcia, co się stało z małym Vito. Ale dowiem się, tylko najpierw muszę się jakoś stąd wydostać.
Po pewnym czasie słyszę dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Nie wiem, po co mnie zamknęli, skoro z tej strony i tak nie ma klamki i nie dam rady wyjść. Imbecyle. Zrywam się z łóżka i odwracam przodem do wyjścia. Chwilę później staję oko w oko z nieznanym mężczyzną, który trzyma tacę z jedzeniem, którego na pewno nie tknę.
– Masz to wszystko zjeść. – Robi krok w moją stronę, podczas gdy ja stoję jak zaklęta. – Rozumiesz? – cedzi pytanie.
– Tak – odpowiadam, bacznie go obserwując, ponieważ dostrzegłam przy jego pasku broń. Niedobrze.
– Całkiem niezła z ciebie dupa. Wyruchałbym cię, ale nie wolno… – lustruje mnie, a ja chętnie wydziobałabym mu oczy widelcem – …a szkoda.
Odstawia jedzenie, prostuje się i uśmiecha. Mam ochotę podejść i nawrzeszczeć na niego, opluć i zrobić kilka innych rzeczy, ale się nie odzywam, jedynie czekam, aż ta gnida sobie pójdzie, bo wiem, że nie przeżyłabym z nim nawet słownej potyczki, więc wolę siedzieć cicho. Gdy tylko drzwi się za nim zamykają, opuszczam ramiona i biorę gwałtownie haust powietrza. Nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam oddech.
Podchodzę do krzesła, którego jakimś cudem wcześniej nie zauważyłam, i patrzę na jedzenie na tacy. Nie mam na nie ochoty, ale dostrzegam szansę na ucieczkę albo chociaż próbę wydostania się z tego miejsca. Bo wiem, że na pewno będę próbowała się stąd uwolnić. Nie jestem głupia. Albo mnie sprzedadzą, bo o tym też się nasłuchałam, albo zostanę czyjąś dziwką, czyli i tak mnie sprzedadzą. Żadna z tych opcji nie wchodzi w grę. Nie mam nic do stracenia, po prostu nic. A człowiek, który nie ma nic do stracenia, jest zazwyczaj niebezpieczny. Mój młody wiek nie świadczy o tym, że jestem głupiutką gąską. O nie. Życie mnie nie oszczędzało.
Odstawiam jedzenie, którego nie mam zamiaru nawet tknąć. Nie wiem, czy go czymś nie doprawili, więc zbieram rzeczy, które mogą mi się przydać, i czekam. Jakiś czas później, gdy już zaczynam myśleć, że koleś się nie zjawi, słyszę zgrzyt zamka. Szybko chwytam wcześniej przygotowane narzędzia mojej przyszłej zbrodni, podbiegam do ściany i ustawiam się tak, żeby mieć dobrą pozycję startową, ale żeby mnie nie zauważył. Staram się oddychać spokojnie, co niestety jest wielkim wyczynem, bo serce wali mi w piersi niczym młot. W końcu drzwi się otwierają, a osiłek robi krok do środka. I to jest moja szansa. Atakuję go znienacka najpierw tacą. Uderzam go nią w głowę, po czym dźgam go widelcem w bark, licząc, że na chwilę rozproszę jego uwagę.
– Kurwa! – ryczy, a moje nadzieje umierają, kiedy zamiast paść na podłogę, ten szybko się odwraca z mordem wypisanym w oczach.
Chryste Panie.
Akurat takiego biegu wydarzeń nie przewidziałam. Sądziłam, że go to powali, a ja będę wystarczająco szybka, ale nie jestem. Ledwo od niego odskakuję z zamiarem ucieczki, a on już ciągnie mnie za bluzę, a świat zaczyna mi wirować przed oczami, ponieważ spotykam się z podłogą. Uderzenie jest tak silne, że pozbawia mnie oddechu.
– Głupia suka – warczy, a po chwili jego pięść ląduje na mojej głowie. – Coś ty sobie myślała? – Szarpie mnie za ubranie, aż cała podskakuję, wciąż zwijając się z bólu na podłodze. – Sądziłaś, że mnie pokonasz i uciekniesz, głupia krowo? Gdyby nie to, że nie mogę cię ruszyć, już dawno grzałabyś miejsce pode mną. – Puszcza mnie, a ja znów uderzam czaszką o beton. – Głupia Blać.
Nie podnoszę się, nie mam siły. Ale tego, co się dzieje w następnej sekundzie, nie spodziewałabym się nawet za milion lat. Jego stopa odziana w ciężki but spotyka się z moimi żebrami.
– Aaa – jęczę cicho.
– Kazali mi pilnować, żebyś była żywa, ale nic nie wspomnieli, że masz być cała. – Śmieje się, po czym uderza mnie drugi raz, a ja ledwo mogę złapać oddech, kiedy skręcam się z bólu.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz