Greckie pejzaże - Hewitt Kate - ebook

Greckie pejzaże ebook

Hewitt Kate

3,9
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Malarka Natalia Di Sione na prośbę dziadka wyrusza w daleką podróż. Musi odzyskać tomik poezji, który ma dla niego wielką wartość. Właścicielem książki jest grecki milioner Angelos Mena. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że Angelos zatrudnia Natalię jako opiekunkę swojej córki i zabiera na swoją wyspę. Natalia liczy, że znajdzie tam książkę, jednak najpierw musi zdobyć zaufanie nieprzystępnego Angelosa, który coraz bardziej ją fascynuje…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 153

Oceny
3,9 (56 ocen)
23
13
15
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kate Hewitt

Greckie pejzaże

Tłumaczenie: Maria Kabat

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobiła.

Natalia Di Sione uśmiechnęła się do dziadka, poprawiła koc otulający jego nogi i usiadła naprzeciwko. Mimo czerwcowego ciepła Giovanni Di Sione drżał lekko na wietrze napływającym z zatoki Long Island Sound.

– Dla ciebie wszystko, nonno – powiedziała.

Giovanni uśmiechnął się i pokręcił głową.

– Tak szybko się zgadzasz, a przecież nie wiesz nawet jeszcze, o co chcę cię poprosić.

– Wiesz przecież, że zrobiłabym dla ciebie wszystko.

Giovanni wychowywał Natalię i jej rodzeństwo od dnia, w którym ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Natalia, najmłodsza z siódemki dzieci, była wtedy jeszcze bardzo mała. Giovanni był dla niej jednocześnie ojcem, matką i dziadkiem, a ponieważ przez ostatnie siedem lat mieszkała razem z nim w rodzinnej posiadłości, był również kimś w rodzaju powiernika i najlepszego przyjaciela.

Wiedziała, że część rodzeństwa wolała trzymać się nieco z dala od zapracowanego, często zdystansowanego dziadka, ale ona akceptowała go bezwarunkowo. Zaoferował jej schronienie, kiedy wróciła tutaj, niemal czołgając się, poraniona na ciele i na duszy. Okazał się jej zbawieniem.

– Wszystko? – spytał Giovanni, unosząc zawadiacko jedną brew. – Nawet jeśli oznaczałoby to, że musisz opuścić to miejsce?

Roześmiała się lekko.

– Jestem pewna, że nigdy nie kazałbyś mi zrobić czegoś tak okropnego – powiedziała, wzdrygając się, mimo że tak naprawdę sama wizja zrobienia choćby kroku poza imponująco zdobione bramy posiadłości rodziny Di Sione sprawiała, że w środku aż ściskało ją ze strachu. Lubiła być księżniczką w wieży, mieć pewność, że jest chroniona. Zbyt dobrze wiedziała, jak to jest nie czuć się bezpiecznie. Obiecała sobie, że już nigdy więcej nie będzie się tak czuła… nawet, jeśli miałoby to oznaczać życie w zamknięciu.

Opuszczała willę zaledwie kilka razy do roku, kiedy udawała się w odwiedziny do któregoś z rodzeństwa albo do pobliskiej galerii sztuki przy okazji nowej wystawy. Unikała miast, a nawet małych miasteczek ciągnących się wzdłuż wybrzeża i ograniczała się jedynie do krótkich wypadów samochodem z szoferem.

Gdy Giovanni zasugerował kiedyś, że powinna częściej wychodzić, zaczęła go zapewniać, że woli ciche życie na posesji, ogromną willę, pofałdowane, idealnie przystrzyżone trawniki i migoczący w oddali błękit Long Island Sound. Po co miałaby wychodzić gdziekolwiek?

Giovanni był na tyle delikatny, że nie naciskał, jednak Natalia wiedziała, że martwi go jej odosobnienie.

– Wiesz, że nie zostało mi już zbyt wiele czasu – powiedział teraz Giovanni, a ona w odpowiedzi kiwnęła głową, bojąc się odezwać.

Kilka miesięcy wcześniej Giovanni dowiedział się, że został mu rok życia. Biorąc pod uwagę fakt, że miał dziewięćdziesiąt osiem lat i już raz, dwadzieścia lat temu, udało mu się pokonać raka, wydawało się, że rok to całkiem długo. Dla Natalii było to o wiele za krótko.

– To co mam dla ciebie zrobić? – spytała. – Namalować cię?

Przez ostatnie kilka lat rozwinęła niewielki, ale świetnie prosperujący biznes – zajmowała się malowaniem portretów na zlecenie. Na dwudzieste pierwsze urodziny Giovanni podarował jej pracownię, niewielki budyneczek na terenie posiadłości. Klienci przyjeżdżali do Natalii, żeby pozować, dzięki czemu mogła cieszyć się z interakcji społecznej i własnej pracy twórczej w bezpiecznym otoczeniu.

– A kto chciałby oglądać takiego starca? – prychnął Giovanni. – Nie, cara, chodzi o coś innego. Chciałbym, żebyś coś odnalazła – oznajmił i odchylił się w swoim fotelu, kładąc powykręcane reumatyzmem dłonie na kolanach. Obserwował ją wyczekująco.

– Odnalazła? – Rozpoznała ten przebiegły błysk w oku dziadka i milczenie, zmuszające ją do zadania pytania. – Zgubiłeś coś, nonno?

– Przez lata zgubiłem bardzo wiele – odpowiedział Giovanni z nostalgią. Kąciki jego ust uniosły się w delikatnym uśmiechu, jakby przypominał sobie o czymś przyjemnym, a może wzruszającym. Zwrócił się z powrotem do wnuczki: – Chcę, żebyś odnalazła jedną z nich. Jedną z moich utraconych kochanek.

Natalia nieraz słyszała już spowitą mgłą tajemnicy historię, która towarzyszyła jej przez całe dzieciństwo. Były to cenne przedmioty, które Giovanni zabrał ze sobą, kiedy jako chłopak wyemigrował z Włoch. Z czasem, żeby przetrwać, zmuszony był sprzedać wszystkie rzeczy, jedna po drugiej, chociaż każdą z nich kochał nad życie. Nigdy nie chciał mówić o nich nic więcej, twierdząc, że stary człowiek musi mieć swoje sekrety.

– Jedną z utraconych kochanek? – powtórzyła. – Przecież nigdy nie powiedziałeś nam, czym one właściwie są. O której kochance mówimy?

– O książce, bardzo mi drogiej.

Natalia uniosła brwi na te słowa.

– I sądzisz, że ja będę w stanie ją odnaleźć?

– Tak, tak sądzę. Wierzę w twoją inteligencję i pomysłowość, Natalio.

Roześmiała się i pokręciła głową, zawstydzona i wzruszona jednocześnie.

– Co to za książka? – spytała.

– Tomik poezji, z wierszami miłosnymi, napisana przez anonimowego śródziemnomorskiego poetę. Nosi tytuł „Il Libro d’Amore”.

– „Księga miłości” – przetłumaczyła.

– Na świecie zostało już niewiele egzemplarzy, a ta była inna niż wszystkie. Pierwsze wydanie, w ręcznie tłoczonej skórzanej oprawie.

– I sądzisz, że uda mi się go znaleźć? – spytała Natalia z powątpiewaniem.

– Tak, chcę, żebyś znalazła dla mnie konkretny egzemplarz – powiedział, uśmiechając się smutno. – Wewnątrz jest odręczna dedykacja: „Najdroższej Lucii, na zawsze w moim sercu. B.A.” – głos załamał mu się lekko. – Tak poznasz, że to właśnie ta książka.

– Kim jest Lucia? – Natalia była dziwnie poruszona usłyszaną dedykacją, jak również faktem, że dziadek tak otwarcie i niespotykanie okazał emocje. – I kim jest B.A.? Byli twoimi przyjaciółmi?

– Można tak powiedzieć, tak. Byli bardzo mi bliscy i bardzo się kochali. – Giovanni usiadł wygodniej i poprawił koc. – Ale to – oznajmił zdecydowanie – jest już opowieść na inną okazję.

– A co właściwie stało się z książką? – spytała. – Sprzedałeś ją, kiedy dotarłeś do Ameryki?

– Nie, bo nigdy nie zabrałem jej ze sobą. Zostawiłem ją we Włoszech i dlatego tak trudno będzie ją odnaleźć. Ale myślę, że dasz radę. Nawet, jeśli będziesz musiała udać się w niejedną podróż.

– Podróż… – Natalia zacisnęła usta. Była już niemal pewna, że ta misja była sposobem dziadka na wyciągnięcie jej z willi, wypchnięcie na świat. A przecież miała tu wszystko, czego potrzebowała. Nie chciała niczego więcej, nie marzyła o podróżach ani rozrywkach. Już ich kiedyś doświadczyła.

I proszę, jak to się skończyło.

– Nonno… – zaczęła, ale Giovanni łagodnie pogroził jej palcem.

– Chyba nie powiesz mi, że nie chcesz spełnić ostatniego życzenia umierającego starca?

– Nie mów tak…

– Ależ, cara, przecież to prawda. A ja bardzo chciałbym móc jeszcze raz potrzymać ją w rękach. Przewracać delikatne kartki, czytać o miłości… – Głos dziadka ponownie się załamał. Natalia poczuła, jak zalewa ją poczucie winy. Jak mogła w ogóle rozważać odmowę, tylko dlatego, że dopadł ją strach? Jak mogłaby odmówić Giovanniemu, swojemu nonno?

– Postaram się – wydusiła wreszcie, a Giovanni położył kościstą dłoń na dłoni wnuczki.

– Wiem, cara – uśmiechnął się do niej. – Wiem, że zrobisz co w twojej mocy. I jestem pewien, że ci się uda.

 

– Jakaś kobieta do pana, panie Mena.

Angelos Mena podniósł wzrok znad sterty CV. Żadna z kobiet, z którymi rozmawiał tego popołudnia, nie wydawała mu się nawet w najmniejszym stopniu odpowiednia. Podejrzewał, że tak naprawdę były bardziej zainteresowane nim samym niż jego córką Sofią.

Skrzywił się z niesmakiem i pokręcił głową.

– Jeszcze jedna? Nie mam już więcej żadnych CV.

Jego asystentka, Eleni, rozłożyła ręce w bezradnym geście.

– Czeka już od kilku godzin. Powtarza, że musi się z panem spotkać.

– Cóż, przynajmniej jest wytrwała, to już coś. Niech będzie, wpuść ją.

Eleni wyszła z pokoju, stukając obcasami, a Angelos podszedł do wielkiego, zajmującego całą ścianę okna z widokiem na Ateny. Czuł napięcie w mięśniach ramion i pulsowanie w skroniach. Naprawdę nie potrzebował w tym momencie takich komplikacji. Okazało się, że nowa niania może zacząć pracę sześć tygodni później, niż było to wcześniej ustalone. Znalezienie odpowiedniego zastępstwa było wyzwaniem, na które nie miał ochoty.

– Pan Mena?

Odwrócił się i zobaczył stojącą w drzwiach smukłą młodą kobietę. Była nieco blada, miała poważny wyraz twarzy. Jasnobrązowe włosy były w nieładzie, a prosta różowa sukienka niemiłosiernie pognieciona. Angelos zmarszczył brwi na widok jej niechlujnego wyglądu.

– A pani to?… – zapytał, z premedytacją nadając głosowi opryskliwy ton.

– Przepraszam… yyy… signomi… nie mówię… den… eee… milau… – dukała, zalewając się rumieńcem. Orzechowe oczy błyszczały na tle piegów pokrywających owalną twarz.

– Nie mówi pani po grecku? – dokończył za nią płynną, dystyngowaną angielszczyzną. – A tak się składa, że moja córka mówi jedynie po grecku. Czy to nie interesujące, panno…? – Uniósł brew, uśmiechając się zimno. Doprawdy, nie miał ochoty słuchać jej ględzenia. Uznał, że lepiej będzie od razu ją zniechęcić.

– Jestem Natalia Di Sione – odpowiedziała. Wyprostowała się nagle, a w jej oczach, ku zaskoczeniu Angelosa, pojawił się ogień. Ta kobieta miała charakter. – Tak na marginesie, to pańska córka mówi też trochę po angielsku, jeśli oczywiście mówi pan o dziewczynce, która spędziła całe popołudnie pod drzwiami pana gabinetu.

– Rozmawiała z nią pani?

– Tak – przyznała, przyglądając mu się niepewnie. – A nie powinnam?

– Tutaj go nie ma. – Postukał w stos CV leżących na biurku. – Nie dostałem od pani CV, panno Di Sione.

– CV? – Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem. Poczuł wzbierającą irytację. Była ewidentnie nieprzygotowana, co stanowiło pewną odmianę w porównaniu z kilkoma poprzednimi, sztywnymi kandydatkami. Nie zmieniało jednak faktu, że bardzo go zirytowało.

– Obawiam się, że nie mam czasu na zabawy, panno Di Sione – powiedział. – Bo widać jak na dłoni, że kompletnie nie nadaje się pani do tej pracy.

– Pracy… – Przez chwilę wyglądała na zaskoczoną. Angelos obszedł biurko i ruszył do drzwi. Mijając ją, uchwycił jej zapach. Coś prostego i świeżego… migdały? Położył dłoń na klamce. – Dziękuję za poświęcony czas, panno Di Sione.

– Ale przecież nawet nie zdążyłam z panem porozmawiać – zaprotestowała, obracając się na pięcie, żeby spojrzeć mu w twarz. Założyła niesforne kosmyki za uszy, zwracając tym gestem jego uwagę na małe, kształtne uszy. Gapił się na jej uszy. Co mu odbiło?

Jego wzrok ześlizgnął się niżej, na ramiona. Zauważył jej smukłą, łagodnie zaokrągloną sylwetkę. Pospiesznie podniósł wzrok z powrotem na twarz i z determinacją starał się nie zerkać już nigdzie indziej.

– Nasza krótka wymiana zdań w zupełności mi wystarczy. Nie ma pani ze sobą CV, przyszła pani na rozmowę o pracę w pogniecionej sukience…

– Dopiero co wysiadłam z samolotu – przerwała mu, otwierając szeroko oczy. – Rozmowę o pracę…

– Jest pani tutaj – wycedził, a każde słowo przesiąknięte było sarkazmem – bo stara się o tymczasową pracę jako niania.

– Jako niania? Dla pańskiej córki?

– A dla kogóż by innego? – wybuchł Angelos, a ona w odpowiedzi przytaknęła pospiesznie.

– Oczywiście, oczywiście. Ja… ja przepraszam bardzo, że nie mam ze sobą CV. – Oblizała wargi koniuszkiem języka. Angelos odwrócił wzrok. – Dopiero co… dowiedziałam się o tej możliwości. Czy mógłby pan może… powiedzieć, co należałoby do moich obowiązków?

Skrzywił się z niezadowoleniem. Chciał ją jak najszybciej odprawić, a jednak… coś w jej stanowczym spojrzeniu i wyprostowanej sylwetce sprawiło, że się zawahał.

– Musiałaby pani opiekować się moją ośmioletnią córką Sofią przez sześć tygodni, na zastępstwo. Wszystko było w ogłoszeniu.

– Tak, oczywiście. Już pamiętam. – Pokiwała powoli głową.

Zniecierpliwiony ze świstem wypuścił powietrze.

– Czy ma pani jakiekolwiek doświadczenie w opiece nad dziećmi, panno Di Sione?

– Ależ proszę mi mówić Natalio. A odpowiedź na pana pytanie brzmi: nie.

Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.

– Żadnego?

Potrząsnęła głową, uśmiechając się niemal łobuzersko, a poirytowany Angelos poczuł, że zaczyna dopadać go złość. Ta dziewczyna miała naprawdę nieprzeciętny tupet.

– Tak jak podejrzewałem, ta dyskusja to kompletna strata czasu.

Natalia Di Sione zamrugała, wzdrygając się lekko na dźwięk jego tonu. Angelos nie miał dla niej współczucia. Po co tu w ogóle przyszła?

– Może powinien pan porozmawiać ze swoją córką. I zapytać, czy zmarnowałam jej czas – odpowiedziała, wprawiając go w osłupienie.

 

Natalia widziała groźny błysk w oczach i zaciśnięte usta Angelosa Meny. Z tego człowieka emanowały wręcz niechęć i zniecierpliwienie, ale też coś jeszcze. Coś niepokojącego…

Angelos skrzyżował ręce na piersi. Gdyby nie wyglądał tak złowrogo, bez wahania stwierdziłaby, że Angelos Mena jest przystojny. Więcej, uznałaby go za oszałamiająco przystojnego. Spod prostych, szerokich brwi spoglądały ciemnobrązowe oczy, których groźne spojrzenie nie złagodniało ani na chwilę w czasie nieszczęsnej rozmowy kwalifikacyjnej.

Zupełnie się jej zresztą nie spodziewała. Czekała pod drzwiami gabinetu Angelosa Meny przez cztery godziny, w nadziei, że będzie mogła porozmawiać o „Il Libro d’Amore”. Dopiero po kilku tygodniach uciążliwych poszukiwań namierzyła drogocenną książkę, która najprawdopodobniej, choć nie na pewno, była w posiadaniu stojącego przed nią mężczyzny. Tylko tyle ustaliła z pomocą internetu. Zostawiła jego asystentce parę wiadomości, w których wyjaśniała, że zależy jej na spotkaniu, jednak, sądząc po zachowaniu Angelosa, doszła do wniosku, nie żadna z nich nie została mu przekazana. Jej nazwisko najwyraźniej nic mu nie mówiło, a Natalii wystarczyło dziesięć sekund w jego obecności, żeby zrozumieć, że zwykła rozmowa na nic się tu nie zda.

Tylko czy naprawdę powinna w związku z tym starać się o zatrudnienie jako niania?

– Pójdę po nią – oznajmił sztywno i wyszedł.

Natalia osunęła się na jedno z krzeseł. Kolana jej dygotały, a serce waliło jak oszalałe. Dotarcie do tego punktu wyssało z niej wszystkie siły witalne. Miała za sobą dziewięć godzin lotu, podczas którego nieustannie trzęsła się i pociła. Potem krążyła po zatłoczonych ulicach Aten, wzdrygając się, gdy ktoś choćby lekko musnął jej ramię. Broniła się przed wspomnieniami, które sprawiały, że w ustach czuła gorycz, a tętno przyspieszało w przypływie paniki.

Natalia podniosła się i podeszła do wielkiego okna z widokiem na całe miasto. Na sekundę przypomniała sobie, jak to było być osiemnastolatką, pełną życia i wigoru, z całym światem u stóp, pełnym obietnic i kuszących przygód…

– Panno Di Sione?

Odwróciła się gwałtownie, rumieniąc się z zakłopotania na widok jego niezadowolonej miny. Może nie powinna była wyglądać przez okno? Cóż za nerwowy człowiek.

– To właśnie jest Sofia.

– Tak, oczywiście. – Natalia zbliżyła się do drobnej dziewczynki, która spoglądała na nią poważnie zza okularów. Prawy policzek pokrywała czerwona, pomarszczona blizna. Już wcześniej, kiedy czekała na zewnątrz, Natalia zaobserwowała ze współczuciem, że dziewczynka specjalnie zasłania bliznę długimi włosami.

– Cześć, Sofio – zwróciła się z uśmiechem do dziewczynki, która znowu szybko przechyliła głowę. Angelos zmarszczył z niezadowoleniem brwi. Nie, więcej. On patrzył z wściekłością. Natalia aż się skuliła na widok tej miny i bała się pomyśleć, co w takim momencie musi czuć jego córka. Wcześniej obserwowała ukradkiem, jak śledzi spojrzeniem kobiety wchodzące do gabinetu ojca, jak garbiła się, kiedy każda z nich wychodziła po krótkim czasie z wyrazem irytacji, zażenowania albo jednego i drugiego. Kilkukrotnie Sofia również była proszona do środka. Natalia obserwowała wtedy, jak mała trzęsie się i nerwowo splata palce.

Mniej więcej po godzinie postanowiła się z nią zakolegować. Wyjęła notatnik i kredki, które zawsze miała w torbie, i dla zabawy naszkicowała karykaturę jednej z kobiet. Kiedy Sofia rozpoznała osobę na rysunku, ze spiczastym nosem, wybałuszonymi oczami i rękami jak ptasie szpony, nie była w stanie powstrzymać chichotu. Zaraz jednak zasłoniła usta dłonią, wystraszona.

Natalia natychmiast uśmiechnęła się porozumiewawczo i serdecznie, i dziewczynka zaczęła się czuć coraz swobodniej. Lekko pchnęła ręką notes w kierunku Natalii, prosząc w ten sposób o jeszcze jeden rysunek.

Kolejna godzina upłynęła im w miłej atmosferze. Natalia narysowała karykatury tych kobiet, które udało jej się zapamiętać, a potem przekazała kredki Sofii i zachęciła, żeby sama coś narysowała. Sofia naszkicowała zachód słońca, szeroki pas złotego piasku i błękitne fale.

– Ślicznie – szepnęła Natalia.

– Spiti – wyjaśniła dziewczynka, a na widok jej nierozumiejącego spojrzenia wytłumaczyła niepewnie: – Dom.

– Sofio? – odezwał się teraz Angelos ostrym tonem. Położył dłoń na ramieniu córki, delikatnie, ale stanowczo, i powiedział coś po grecku.

Sofia podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się nieśmiało.

– Yassou.

Angelos zerknął na Natalię.

– Mówiłem właśnie córce, że nie zna pani greckiego.

– Proszę się nie martwić – odparła lekkim tonem. – Ona doskonale o tym wie. Rozmawiałyśmy na migi przez większość popołudnia i jakoś się dogadałyśmy. Poza tym Sofia mówi po angielsku lepiej, niż się panu wydaje, panie Mena.

Ponownie zaczął rozmawiać z córką po grecku. Natalia nie rozumiała z tej wymiany zdań ani słowa, wyczuwała jednak zarówno niezadowolenie Angelosa, jak i niepokój Sofii. Co tu w ogóle robiła?

Natalia poczuła, że obraz przed oczami zaczyna jej się rozmazywać, a ból czający się w zakamarkach głowy zaczyna przejmować nad nią kontrolę. Nogi znowu zaczęły się trząść. W pokoju zrobiło się potwornie duszno.

– Pozwoli pan, że… – wymamrotała i opadła na krzesło. Schowała głowę w dłoniach i wzięła kilka głębokich oddechów.

Angelos przerwał rozmowę z córką i zapytał cierpko:

– Panno Di Sione, czy dobrze się pani czuje? – Natalia wzięła kolejny głęboki oddech. Czuła, że zaczyna odpływać. – Panno Di Sione?

– Natalio – poprawiła go. – I nie, obawiam się, że niestety zaraz zemdleję.

Tytuł oryginału: A Di Sione for the Greek’s Pleasure

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Anna Jabłońska

© 2016 by Harlequin Books S.A

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-3699-7

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.