Ślub z szejkiem (Światowe Życie) - Hewitt Kate - ebook

Ślub z szejkiem (Światowe Życie) ebook

Hewitt Kate

3,7
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Gdy szejk zerwał zaręczyny, Johara Behwar poczuła się wolna i szczęśliwa. Zamarzyła o innym życiu: o studiach, o miłości. Niedługo później dowiaduje się, że ma wyjść za mąż za Azima al Bahjata, prawowitego następcę tronu. Związek z zupełnie obcym mężczyzną przeraża ją tak bardzo, że ucieka. Lecz Azim nie zamierza zrezygnować z tego małżeństwa…

 

Druga część miniserii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 143

Oceny
3,7 (135 ocen)
45
31
33
21
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kate Hewitt

Ślub z szejkiem

Tłumaczenie: Anna Dobrzańska-Gadowska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Mam dobrą wiadomość, habibti.

Johara Behwar ze zdumieniem popatrzyła na zmierzającego ku niej ojca. Stała pod murem ogrodu w należącej do jej rodziny willi w Prowansji, z radością wdychając przesycone zapachem lawendy powietrze. Jej ojciec przyjeżdżał do Francji naprawdę rzadko i jego obecna wizyta była dla niej przyjemną niespodzianką.

– Dobrą wiadomość, jeszcze jedną… – zaczęła i natychmiast ugryzła się w język, świadoma, że ojciec na pewno nie myśli o jej zerwanych tydzień wcześniej zaręczynach w równie beztroski sposób.

– Tak, wydaje mi się, że będziesz zadowolona – ciągnął Arif, z uśmiechem wyciągając do niej ramiona.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi, porwana jego entuzjastycznym nastrojem.

– Jestem zadowolona, że cię widzę, ojcze. To wystarczający powód do radości, jeśli o mnie chodzi.

– Kochana jesteś, habibti. Spójrz, mam dla ciebie podarunek…

Wyjął aksamitny woreczek z kieszeni na piersi i podał go córce.

Gdy Johara wyjęła wysadzany brylantami wisior, przejrzyste kamienie zalśniły w słońcu żywym ogniem.

– Przepiękny – powiedziała. – Dziękuję, ojcze.

Wiedząc, że ojciec spodziewa się tego po niej, zapięła łańcuszek na szyi, ostrożnie przesuwając brylantowe serce na środek dekoltu. Ozdoba była naprawdę piękna, jednak Johara, która prowadziła bardzo spokojne życie, raczej nie miała okazji go nosić. Tak czy inaczej, szczerze doceniała intencje ojca.

– Co to za dobra nowina? – spytała.

– Wynegocjowałem lepsze warunki twojej umowy małżeńskiej. – Arif lekko ścisnął jej dłonie.

Johara spojrzała w rozjaśnioną triumfalnym uśmiechem twarz ojca, całkowicie zaskoczona. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz, brylantowy wisior nagle wydał się kilkakrotnie cięższy niż przed chwilą. To nie była dobra wiadomość.

– Jak to? – Nerwowo oblizała wargi. – Przecież tydzień temu powiedziałeś mi, że Malik, to znaczy jego królewska wysokość, zerwał nasze zaręczyny…

Od sześciu dni cieszyła się poczuciem cudownej wolności, która, jak wcześniej sądziła, nigdy nie będzie jej dana. Małżeństwo, o którym starała się w ogóle nie myśleć, miało nie dojść do skutku.

Johara czuła się tak, jakby ktoś zdjął z niej kajdany, obdarowując ją niezwykłą, niewyobrażalną lekkością. Była wolna, mogła robić, co jej się żywnie podobało, i przez chwilę myślała nawet o niezależnej przyszłości, może nawet o rozpoczęciu studiów. Świat stał przed nią otworem i przyzywał ją, pierwszy raz w życiu.

A teraz…

– Jak to? – powtórzyła słabo. – Mówiłeś przecież, że jego wysokość jest bezpłodny…

Poruszanie takich tematów było poważną niedelikatnością, rzecz jasna, lecz kiedy ojciec tydzień wcześniej przyleciał do Francji, dość szczegółowo poinformował ją, dlaczego Malik al Bahjat, następca tronu Alazar, odwołał planowany ślub.

Arif nie krył wtedy wściekłości i wydawał się kompletnie nie słuchać uspokajających zapewnień córki, że wcale jej nie przeszkadza, że nie wyjdzie za mąż za Malika czy za kogokolwiek innego. Johara nie śmiała powiedzieć ojcu, że w gruncie rzeczy ta sytuacja bardzo jej się podoba.

– Tak, tak. – W głosie Arifa dało się wyczuć lekkie zniecierpliwienie. – Chodzi o to, że Malik nie jest już następcą tronu, więc możemy być tylko wdzięczni Allahowi, że za niego nie wyszłaś. To by dopiero była katastrofa!

Tydzień wolności uświadomił Joharze, jak wielkim złem były aranżowane małżeństwa. Życie z praktycznie zupełnie obcym człowiekiem stanowiło marną perspektywę, lecz teraz, zamiast protestować przeciwko decyzjom ojca, musiała się dowiedzieć, co właściwie się dzieje. Bo skoro nie Malik, to kto?

Ojciec uwolnił jej dłonie i z wyraźną satysfakcją zatarł własne.

– Wszystko doskonale się układa, Jojo – uśmiechnął się. – Dla ciebie, naturalnie.

Johara nie miała serca zaprzeczyć. Nie znosiła patrzeć, jak uśmiech znika z jego twarzy i jak w jego oczach pojawia się cień rozczarowania.

Kiedy jej zachowanie czy słowa wywoływały niezadowolenie ojca, zawsze czuła się tak, jakby słońce znikało za zapowiadającymi burzę chmurami.

– Naprawdę? – spytała zachęcająco, starając się nadać twarzy wyraz szczerego zainteresowania. – Co się stało?

– Wrócił Azim – oświadczył Arif z radością, której Johara nie była w stanie zrozumieć.

To imię wydawało jej się znajome, ale…

– Azim?

– Prawdziwy dziedzic Alazar. Powstał z martwych, no, może przesadzam, lecz wszyscy uważaliśmy, że nie żyje, słowo daję. To cud.

– Ach, ten Azim… – wymamrotała.

Azim al Bahjat, starszy brat Malika, jasne. W pierwszej chwili nie skojarzyła, jak ostatnia idiotka. Azim został porwany dwadzieścia lat temu, kiedy ona sama miała zaledwie dwa lata. Porywacze nigdy nie zażądali okupu, chłopiec przepadł bez śladu, więc chociaż zwłok nie znaleziono, Azima uznano za zmarłego i następcą tronu ogłoszono Malika.

– Azim – powtórzyła znowu, nie mogąc otrząsnąć się ze zdumienia. – Jak to się stało? Jak to możliwe, że nagle wrócił?

– Wygląda na to, że cierpiał na amnezję i przez dwadzieścia lat mieszkał we Włoszech, nie mając pojęcia, kim naprawdę jest. Niedawno zobaczył wzmiankę o Alazar w wiadomościach, wszystko sobie przypomniał i wrócił, by upomnieć się o tron.

– Ale…

Johara przerwała, ponieważ nagle dotarło do niej, jakiego rodzaju plany mogły się narodzić w głowie jej ojca.

– Ale co to ma wspólnego ze mną? – zapytała.

Spojrzała ojcu prosto w oczy i już wiedziała. Znała ten wyraz jego twarzy.

– Nie wierzę, że nie odgadłaś. – Jowialny ton nieudolnie maskował ostrzegawczą twardą nutę. – Azim ma zostać twoim mężem.

Żołądek Johary skurczył się ze zdenerwowania.

– Przecież ja nigdy nie widziałam go na oczy! – zaprotestowała łamiącym się głosem.

– Azim jest prawowitym następcą tronu. – Arif pokręcił głową, jakby zupełnie nie rozumiał, o co jej właściwie chodzi. – Od chwili, gdy przyszłaś na świat, byłaś przeznaczona sułtanowi Alazar. Zanim zostałaś zaręczona z Malikiem, byłaś narzeczoną Azima.

Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę.

– Nic o tym nie wiedziałam! Nikt mi nigdy o tym nie mówił!

Ojciec wzruszył ramionami.

– Po co ktoś miałby ci o tym mówić? Azim zaginął, gdy byłaś małym dzieckiem. Teraz wrócił i na pewno upomni się także i o ciebie.

Byłaby to bardzo romantyczna scena w książce albo w filmie – rycerz na białym koniu przybywa po narzeczoną i wprawia jej serce w rozkoszne drżenie. Jednak serce Johary było w tej chwili jak z ołowiu, ciężkie i zimne.

Nie chciała, żeby ktoś się o nią upominał, a już z całą pewnością nie ten obcy mężczyzna, i z całą pewnością nie teraz. Jeszcze przed paroma minutami wydawało jej się, że świat stoi przed nią otworem, że wreszcie, pierwszy raz w życiu, będzie wolna…

– To dla mnie ogromne zaskoczenie. – Starała się ukryć przerażenie, ponieważ wiedziała, że jej nerwowa reakcja wzbudziłaby niezadowolenie ojca. – Moje zaręczyny z Malikiem al Bahjat zostały zerwane zaledwie tydzień temu, więc może powinniśmy trochę dłużej poczekać…

– Poczekać? – przerwał jej Arif. – Azim jest zdecydowany objąć tron, a to oznacza, że będzie chciał jak najszybciej się ożenić. Jutro popołudniu spodziewa się ciebie w Alazar.

Od najwcześniejszych lat znała swoje obowiązki. Codziennie wbijano jej do głowy, że właśnie w ten sposób będzie w stanie spłacić swój dług wobec własnej rodziny, która tak obficie obdarowała ją wszelkimi dobrami. I zawsze chciała spłacić ten dług, zawsze pragnęła sprawić radość tak rzadko widywanemu ojcu. Była gotowa poślubić Malika, chociaż cała ta sytuacja wydawała jej się kompletnie nierzeczywista. Widziała byłego narzeczonego tylko dwa razy, podczas kilkudniowego pobytu w Alazar.

A teraz, przez jeden fascynujący tydzień, wyobrażała sobie, że czeka ją zupełnie inna przyszłość, przyszłość pełna możliwości wyboru, pogłębiania zainteresowań, realizacji marzeń.

Popatrzyła na ojca i uświadomiła sobie, jak bardzo była głupia i naiwna. Arif nigdy nie dopuściłby, by jego jedyna córka pozostała niezamężna. Urodził się i żył w kraju, gdzie tradycja była na pierwszym miejscu, więc musiał wydać córkę za mąż, nie mógłby postąpić inaczej.

Tym razem postanowił oddać ją człowiekowi, którego nawet nigdy nie widziała. Człowiekowi, o którym nikt nic nie wiedział, z tego prostego powodu, że przez ostatnie dwadzieścia lat nie było go w Alazar.

– Co się dzieje? – W głosie ojca zabrzmiała ostra nuta. – Mam nadzieję, że nie jest to nieprzyjemna wiadomość…

Johara od dziecka żyła w izolacji od świata. Uczyła się w domu i w domu uprawiała skromne rozrywki, poza tym zajmując się tylko takimi pracami charytatywnymi, które akceptował ojciec. Matka, od lat osaczona przez chorobę i przygnębienie, zawsze była odległa albo wręcz nieobecna, dlatego dziewczynka całym sercem starała się zasłużyć na miłość i uśmiech ojca.

Nadal nie potrafiła niczego mu odmówić, nawet gdyby miała taką możliwość. A przecież i tak jej nie miała…

– Nie, ojcze – szepnęła. – Oczywiście że nie.

Azim al Bahjat obserwował z okna limuzynę o przyciemnionych szybach, która podjeżdżała właśnie pod wejście do pałacu Alazar. W limuzynie znajdowała się jego narzeczona.

Nie widział żadnego zdjęcia Johary Behwar i powtarzał sobie, że jej aparycja nie ma przecież najmniejszego znaczenia – była przeznaczona przyszłemu sułtanowi i wszyscy spodziewali się po nim, że ją poślubi. Inne rozwiązanie w gruncie rzeczy nie wchodziło w grę.

Jakiś służący pośpieszył, by otworzyć drzwi limuzyny, i Azim wychylił się nieco do przodu, wbrew sobie zaciekawiony, jak wygląda jego przyszła żona, małżonka sułtana Alazar.

Najpierw z samochodu wysunęła się drobna stopa o smukłej, ledwie widocznej spod tradycyjnej, haftowanej szaty kostce, a następnie cała postać, szczupła i kusząca nawet w bezkształtnym stroju. Spod hidżabu wymknęło się pasmo lśniących, atramentowoczarnych włosów.

Johara Behwar przechyliła głowę, by ogarnąć wzrokiem pałac, i wtedy Azim ujrzał całą jej twarz, niezwykle subtelną i piękną. Duże szare oczy ocienione były ciemnymi gęstymi rzęsami i zachwycająco zarysowanymi brwiami, nos miała zgrabny i lekko zadarty, kości policzkowe delikatne, wargi pełne i zmysłowo kuszące.

Azim zarejestrował wszystkie te detale tylko przelotnie, ponieważ wrażenie, jakie robiła wielka uroda jego narzeczonej, zdecydowanie psuł wyraz jej twarzy.

Malowała się na niej odraza. Tak, trudno byłoby nazwać to inaczej. Popatrzyła na pałac, jej barkami wstrząsnął lekki dreszcz i zaraz ciaśniej otuliła się szatą, jakby czuła potrzebę lepszej osłony przed koszmarem, który na nią czekał.

Czyli przed nim.

Natychmiast wyprostowała się i ruszyła w stronę wejścia, jak wstępująca na szafot skazana.

Azim pośpiesznie cofnął się od okna. A więc perspektywa małżeństwa z nim budziła w Joharze głębokie obrzydzenie. Nie żeby był tym szczególnie zaskoczony, ale jednak…

Nie, nie mógł sobie pozwolić na tani sentymentalizm, na naiwne, młodzieńcze pragnienia, na nadzieję porozumienia serc i dusz z kobietą, która miała zostać jego małżonką. Już dawno temu doszedł do wniosku, że potrzebuje tylko całkowitej niezależności.

Uzależnienie od drugiej osoby nieodmiennie stawało się źródłem słabości, wstydu i bólu. Doskonale o tym wiedział i nie zamierzał ponownie narażać się na działanie takich strasznych emocji.

Planował zawrzeć związek małżeński z rozsądku i konieczności, po to, by zbudować sojusz polityczny i spłodzić następcę tronu. Cała reszta nie miała najmniejszego znaczenia.

Wziął głęboki oddech i odwrócił się twarzą do drzwi, gotowy powitać narzeczoną.

Każdy krok po marmurowej posadzce coraz bardziej zbliżał ją do wypełnienia piekielnego przeznaczenia. Johara powtarzała sobie, że przesadza, że na pewno nie będzie aż tak źle, lecz reakcje jej ciała zdecydowanie podważały te optymistyczne hasła.

W pewnej chwili zrobiło jej się tak niedobrze, że z przerażeniem odwróciła się do mężczyzny, który eskortował ją na miejsce spotkania z jego królewską wysokością Azimem al Bahjat.

– Przepraszam, ale mam okropne mdłości…

Mężczyzna cofnął się błyskawicznie, zupełnie jakby już zwymiotowała mu na buty.

– Mdłości… – wykrztusił zdławionym głosem.

Johara wzięła głęboki oddech, ze wszystkich sił starając się zapanować nad zbuntowanym żołądkiem. Lodowaty pot perlił się na jej czole, dłonie kleiły się od wilgoci. Kręciło jej się w głowie, miała wrażenie, że wszystko, co ją otacza, to oddala się od niej, to zbliża.

Jeszcze jeden oddech, pomyślała. Tylko spokojnie. Na pewno dam radę, muszę tylko opanować zdenerwowanie.

Ta sytuacja nie powinna być dla niej nowością, chociaż gdy poznała Malika, była jeszcze dzieckiem i w najmniejszym stopniu nie rozumiała wagi wydarzenia. Następne spotkania z narzeczonym były krótkie i oficjalne, zresztą Joharze na całe szczęście za każdym razem udawało się nie koncentrować na temacie rozmowy, półświadomie wypierając istotę całej sprawy.

Teraz jednak wszystko było inaczej. Azim był dla niej całkowicie obcym człowiekiem i nie mogła przestać myśleć o tym, że ojciec przekazał ją najpierw jednemu, a potem drugiemu bratu zupełnie jak jakąś ludzką przesyłkę.

Podczas trwającego osiem godzin lotu z Nicei tłumaczyła sobie, że jej i Azimowi z pewnością uda się osiągnąć przyjacielskie porozumienie. Zawrą coś w rodzaju układu, jakim były przecież wszystkie małżeństwa z rozsądku. Ona przedstawi mu propozycję, rozsądną sugestię, by żyli głównie osobno, z korzyścią dla nich obojga, naturalnie.

– Dobrze się pani czuje, sadiyyah Behwar? – zapytał asystujący jej mężczyzna.

Uniosła głowę i zmusiła się do uśmiechu.

– Tak, dziękuję. Możemy iść dalej.

Poszła za nim szerokim korytarzem, słysząc, jak jej szata z cichutkim szelestem ociera się o gładką marmurową posadzkę. Ojciec nalegał, by na pierwsze spotkanie z Azimem włożyła tradycyjny strój, chociaż podczas spotkań z Malikiem jakoś uniknęła tych ceremonialnych zabiegów.

Szata z obficie haftowanym i naszywanym drogimi kamieniami brzegiem oraz mankietach wydawała jej się sztywna, ciężka i niewygodna, rzadko noszony hidżab gruby i gorący.

Jej towarzysz przystanął przed podwójnymi drzwiami, które wyglądały jak wykute ze szczerego złota. Spotkania Johary z Malikiem odbywały się w niewielkim, całkiem przyjemnym pokoju, lecz Azim wybrał jedną z oficjalnych pałacowych sal.

– Jego wysokość Azim al Bahjat – zaintonował mężczyzna.

Johara postąpiła krok naprzód i weszła do sali.

Promienie słońca wpadały do środka przez łukowate okna, tak jasne, że musiała zamrugać parę razy, zanim zdołała skupić wzrok na mężczyźnie, którego miała poślubić.

Stał na środku sali, wyprostowany i nieruchomy, o poważnej twarzy, bez cienia uśmiechu. Nawet z tej odległości widziała, że jego czarne oczy są niczym pozbawione gwiazd nocne niebo nad pustynią. Ciemne włosy miał ostrzyżone tak krótko, że dokładnie widać było mocne kości czaszki, a biegnąca od lewego oka do kącika ust blizna sprawiała wrażenie świeżej i podrażnionej. Ubrany był w haftowaną lnianą tunikę, której prosty krój podkreślał jego smukłą, atletyczną budowę – szerokie barki, wąskie biodra i długie, wspaniale umięśnione nogi.

O mały włos nie cofnęła się ku drzwiom na widok tego człowieka, którego twarz przeraziła ją do głębi. Przez głowę przemknęła jej myśl, że musi być okrutny, chociaż może pierwsze wrażenie wynikało z mrocznego spojrzenia i żywej, prawie krwawej czerwieni blizny.

Bezskutecznie zmagając się z paniką, pomyślała, że gdyby była spokojniejsza, na pewno doceniłaby jego męską urodę i atrakcyjność. Podszedł do niej lekkim, elastycznym krokiem i jego ciemne oczy omiotły ją całą czujnym spojrzeniem.

Lekko pochylił głowę, niewątpliwie w geście powitania.

– Weźmiemy ślub za tydzień – oznajmił zimnym, całkowicie obojętnym głosem.

Tytuł oryginału: The Forced Bride of Alazar

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2017

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2017 by Kate Hewitt

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Duo są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327640567

Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.