Jak nie bać się o swoje dziecko i go nie ograniczać - Jeannine Mik, Sandra Teml-Jetter - ebook

Jak nie bać się o swoje dziecko i go nie ograniczać ebook

Jeannine Mik, Sandra Teml-Jetter

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Druga książka duetu autorskiego bestsellera „Mamo, nie krzycz”. Tym razem autorki zajęły się problemem rodzicielskiego lęku i możliwościami przezwyciężania go, a także wpływem wiary w siebie rodzica na rozwój dziecka. Podpowiadają, jak nie wpaść w pułapkę szkodliwych schematów postępowania i nie ograniczać rozwoju swojego dziecka. Dzięki tej książce każdy rodzic zdoła wzmocnić relację z dzieckiem i poprawić metody wychowawcze, nauczy się także właściwie reagować w trudnych sytuacjach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 264

Oceny
4,0 (6 ocen)
3
1
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wskazówka: Ta książka oferuje pomoc i inspiracje w kwestii dotyczącej postępowania z powszechnie pojawiającymi się w procesie wychowawczym lękami oraz obawami. Nie może jednak zastąpić psychoterapii ani pomocy psychoterapeuty. W przypadku ataków paniki oraz lęków pomoc profesjonalisty może być nieodzowna. Imiona osób pojawiających się w książce zostały zmienione lub są to postacie fikcyjne. Wszelkie podobieństwa do osób żyjących lub zmarłych są przypadkowe i w żadnym wypadku niezamierzone.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treści zamieszczone na stronach internetowych, do których kierują linki znajdujące się w tej publikacji, ponieważ nie są to nasze własne strony, a znajdujące się tam treści były aktualne w momencie pierwszej publikacji książki.

Tytuł oryginału: Keine Angst, Mama!

Przekład: Małgorzata Chudzik

Projekt okładki: Katarzyna Grabowska/andvisual.pl

Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Magdalena Osica/Rozwiń Skrzydła, Renata Jaśtak

Copyright © 2021 Kösel-Verlag, München in der Verlagsgruppe Random House GmbH, Neumarkter Str. 28, 81673 München

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2023

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.

ISBN 978-83-287-2708-3

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2023

–fragment–

Wprowadzenie: książka wspierająca rodziców

Zaproszenie do zatrzymania się

Czerwiec 2020 roku: „Jaki właściwie problem jest z lękiem? Dlaczego trzeba o tym napisać książkę?” – kiedy zadaję Sandrze to pytanie, siedzę naprzeciwko niej w jej przytulnej kuchni, z głową pochyloną nad laptopem. Potem opieram się wygodnie i głaszczę ręką brzuch – jestem w szóstym miesiącu ciąży z drugim dzieckiem. Wyczekująco przyglądam się Sandrze. Do tej pory byłyśmy zajęte pisaniem. Ale teraz ona ze zdziwieniem pyta: „Dlaczego teraz zadajesz takie pytanie?”.

Po tym, jak poświęciłyśmy na zbieranie materiałów wiele czasu i zapisałyśmy mnóstwo kartek, rozumiem jej zdziwienie – to zaskakujące pytanie. „Mówię całkiem serio. Gdzie właściwie tkwi problem?” – drążę temat z uporem. Pytaniami można Sandrę zmusić do zajęcia stanowiska. Przekonałam się o tym, kiedy po raz pierwszy pracowałyśmy wspólnie nad naszą książką Mamo, nie krzycz![1]. I tym razem też się udało. Sandra nabiera powietrza, prostuje się i mówi: „Mogę ci powiedzieć, dlaczego piszę tę książkę! Czy wiesz, jak wielu rodziców, którzy przychodzą do mnie po radę, mówi: »Boję się, że zrobię coś źle i moje dziecko przez to ucierpi«?”. Patrzę na nią i się nie odzywam. Wiem, że za chwilę usłyszę więcej. A ona kontynuuje: „To strach! Strach przed przyszłością, przed błędami. Dlatego chcę o tym tutaj napisać. Bo strach przed przyszłością może sprawić, że przegapimy teraźniejszość. Rodzicielstwo to część szkoły życia, z którą trzeba sobie poradzić”.

O, tak – myślę i pozwalam, żeby jej słowa rozbrzmiewały mi w głowie. Kiwam potakująco głową. A Sandra zbacza z tematu: „To przecież rzeka życia, a nie zalew życia! A przy tym zalew przecież też musi być regulowany…”. I kiedy ona tak dalej filozofuje o rzekach, zalewach i autostradach, ja mam już to, czego chciałam – jasną odpowiedź na pytanie „dlaczego?”.

Odpowiedź, która mnie bardzo porusza i która wymaga kolejnych pytań.

Znam strach i wiem, że jest on znany nie tylko mnie. Częściej niż bym chciała, poczułam na własnej skórze, jak to jest przechodzić, niczym w transie, obok teraźniejszości; mieć głowę pełną dręczących, obciążających myśli o niepewnej i być może okropnej przyszłości. Zbyt często cenne momenty umknęły mi sprzed nosa.

Tak, ze strachem jestem obeznana. Nie tylko w teorii. Czasami życzyłabym sobie, żeby tak nie było. Ale wtedy uświadamiam sobie, że niekiedy bardzo intensywne doświadczenia i przeżycia ostatnich lat wprawdzie mnie przygięły, ale równocześnie były w moim życiu najlepszymi zaproszeniami do rozwoju. I że ja – także dzięki nim – lepiej niż kiedykolwiek w przeszłości wiem, kim jestem.

Nieuświadomiony strach znacząco wpływa na nasze myśli i zachowanie w różnych sytuacjach życiowych. Takimi ludźmi i rodzicami, jakimi chcemy być, możemy stać się tylko wtedy, kiedy wiemy, jakie przekonania kierują nami każdego dnia.

Tego, co według naszego doświadczenia jest naprawdę ważne w świadomym postępowaniu z lękami i co należy dokładnie zbadać, aby świadomie towarzyszyć dzieciom, dowiesz się z naszej książki. Gdzie musisz popatrzeć i z czym musisz się zmierzyć, żeby naprawdę stać się silną – te sprawy nas interesują. A są one naprawdę różnorodne i czasami trudne do rozpoznania na pierwszy rzut oka.

Ze względu na różnorodność tematów i ponieważ wiemy, że czas rodziców na czytanie jest naprawdę ograniczony, podzieliłyśmy tę książkę na trzy części, które oczywiście się ze sobą wiążą. Ale możesz wybierać, od której części zacząć. I nawet jeżeli zaczniesz od drugiej lub trzeciej, a potem przeczytasz na przykład pierwszą, książka nadal będzie miała sens. Starałyśmy się, żeby każda z tych części stanowiła pewną zamkniętą całość, z własnym początkiem i zakończeniem. Dzięki temu zaraz po rozpoczęciu lektury, a nie dopiero po jej zakończeniu, będziesz mieć w rękach coś namacalnego, co pomoże ci poradzić sobie ze strachem i problemami oraz wskaże ci, jak świadomie towarzyszyć swojemu dziecku.

W pierwszej części zajmujemy się lękiem, ciałem i układem nerwowym. Lęk ma tak wiele twarzy. „Codzienne” kłopoty mogą nas mocno przerażać i ograniczać. Bardziej niż wiele z nas zdaje sobie z tego sprawę. O tym chcemy porozmawiać. Chcemy też spojrzeć odważnie na sytuacje, które wpływają znacząco na nasze życie i dobre samopoczucie. Staramy się ukształtować ogólne zrozumienie dla lęków i przyjrzeć się procesom, które zachodzą w organizmie, kiedy się boimy. Dlaczego właściwie się boimy? Skąd bierze się strach, co go powoduje? Co się dzieje w mózgu? Dlaczego mamy te fizyczne odczucia? I co wspólnego z tym wszystkim ma układ nerwowy? Wiedza to siła, która może uspokoić każdego z nas w sytuacjach przepełnionych strachem. Równocześnie zobaczysz, w jakim stanie musisz się znaleźć, żeby stworzyć przestrzeń dla nowego, które dobrze wpłynie na ciebie i twoich najbliższych.

Praktyczne ćwiczenia, które zapraszają cię do odczuwania, rozpoznawania i zmian, znajdziesz także w pierwszej części. Nie jesteś biernie wystawiona na pewne sytuacje, lecz możesz także coś zrobić! Z naszego doświadczenia wynika, że ta świadomość jest ważna do sprowadzenia nas na ziemię w chwilach strachu, podczas których poruszamy się także w takich obszarach, jak kontrola i utrata kontroli. Aby napięcie stopniowo ustępowało miejsca odprężeniu.

W drugiej części chodzi przede wszystkim o to, jak zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa i świadomie je wspierać. My – rodzice – jako przykład dla nich wdrukowujemy w nie pewne sprawy i wpływamy na nie. To, co robimy w różnych obszarach życia, staje się dla naszych dzieci szablonami, według których się orientują. Istotne pytanie, które będzie nam towarzyszyło brzmi: „Co naprawdę wychowuje?”. Pod pojęciem „wychowywanie” rozumiemy wdrukowywanie. Co więc pozostawia w twoim dziecku trwałe wrażenie. Być może odpowiedzi na to pytanie bardzo cię zaskoczą. Jeżeli chcemy świadomie przeżywać rodzicielstwo, to musimy odważnie zadawać sobie różne pytania i umieć postępować z tym, co się ujawnia. Kto i co cię ukształtowało? Jak wychowali cię rodzice i jak oni odnosili się do siebie? Czy ich stosunek do ciebie był dla nich ważniejszy od ich wyobrażeń w kwestii tego, jaka powinnaś być? Czy przejmowali odpowiedzialność za swoje decyzje, swoją postawę i swoje działania? Każdy człowiek, którego spotkasz w swoim życiu, robi jedną z dwóch rzeczy – albo ślepo przekazuje wzorce następnemu pokoleniu, albo konfrontuje się sam ze sobą w poszukiwaniu czegoś, co według jego osobistej oceny jest „lepsze” od tego, czego sam zaznał. Ktoś musi kiedyś zrobić pierwszy krok. Na naszej drodze przez rodzicielstwo możemy rozpoznać, nazwać i zmienić te stare sprawy, które nas obciążają. Jaka jesteś ty jako rodzic w dzisiejszym świecie? Czy umiesz rozpoznać, gdzie stoisz i konfrontujesz się odważnie sama z sobą, żeby i tobie, i twoim dzieciom było dobrze?

A w trzeciej części zajmujemy się „okularami”, przez które patrzysz na świat. Zachęcamy do poszukania wewnętrznych obrazów – o ile tego chcesz – i ukształtowania pewnych rzeczy na nowo. Świadoma konfrontacja z myślami, wartościami i przekonaniami jako źródłem twoich działań jest jednym z najbardziej sensownych i dających siłę zajęć, którym możesz się oddać. Twoje wewnętrzne obrazy są znaczące dla wszystkiego, co cię dotyczy. Do nich zalicza się także to, jak postrzegasz sama siebie, swoje dzieci i swoje związki. Te wszystkie kwestie wpływają na to, czego się podejmujesz i co twoim zdaniem masz zasłużenie lub niezasłużenie. Czy jesteś wystarczająco dobra? Jak wolno ci żyć? Czy wolno ci określać granice i troszczyć się o siebie? Czy jesteś warta tego, żeby cię kochano? Czego się obawiasz? Czy jest ktoś, komu nie potrafisz się sprzeciwić? Mogłybyśmy pisać bez końca. To, co jest oczywiste, to fakt, że twój sposób myślenia ma duży wpływ na całe twoje życie[2], a więc także na twój dobrostan i rodzicielstwo.

Prawdopodobnie najpóźniej teraz staje się oczywiste, że tematy omawiane w książce wiążą się ze sobą, nawet jeżeli możesz dowolnie decydować, od którego miejsca chcesz zacząć lekturę. Treść i tak będzie miała sens: jeżeli jestem przestraszona i stale się czymś martwię, nie mogę być jednocześnie drogowskazem i zapewniać bezpieczeństwa. Strach utrudnia kontakt.

Jeżeli przez okulary, które stale noszę, postrzegam świat jako niebezpieczne i wrogie miejsce, to trudno oczekiwać, że będzie on inny. Natomiast w tych kwestiach, którym poświęcamy przede wszystkim drugą część, korzenie dręczących nas trosk i lęków przeradzających się niekiedy w panikę w dorosłym wieku nierzadko pozostają ukryte.

To ma być książka służąca wspieraniu rodziców. Tak, chcemy ci dodać odwagi. Abyś mogła poczuć swoją wielkość i moc. Odwagi do kształtowania swojego życia i głośnego wypowiadana swojego „ja chcę”. Naszym celem nie jest wejście wraz z tobą w dramat i utknięcie w nim. To wprawdzie mogłoby sprawiać wrażenie czegoś ożywczego, ale takie nie jest. Zwracamy się do twoich zdrowych „części” – do tych, które nie odniosły obrażeń i pozostały nienaruszone. Abyś ty, kierując się nimi, mogła postępować w możliwie najlepszy sposób. W miejscu, w którym czujesz się pewnie, jesteś zrównoważona i odbierasz stres jako coś, czym możesz zarządzać. Dla nas istotna jest twoja przemyślana i pewna siebie pozycja tu i teraz. Twoje dzieci potrzebują ciebie jako zróżnicowanej, szczerej dorosłej[3]. Także – i właśnie – wtedy, kiedy jest trudno! Twoje myśli i wewnętrzne obrazy tworzą twoją rzeczywistość. Pytanie brzmi, czy wspomagają cię w byciu takim człowiekiem, jakim chcesz być. A może tak naprawdę przeszkadzają ci w tym. Jakim wzorcem jesteś tak naprawdę dla swoich dzieci?

Jesteśmy przekonane, że jeżeli próbuje się pisać dla wszystkich, pisze się dla nikogo. Dlatego ta książka nie jest dla wszystkich. Ta książka jest dla ciebie, jeżeli jesteś gotowa wdrożyć nowe, wewnętrzne procesy i zastanowić się nad sobą. Tylko jeżeli się zatrzymasz, możesz pójść do wewnątrz.

Piszemy dla tych, które są gotowe zrobić wszystko, żeby wprowadzić w swoim życiu konieczne zmiany. Dla tych, które są zdecydowane rozwijać się i pracować nad tym nawet przy niesprzyjających okolicznościach. Ludzi, którzy finalnie chcą dotrzeć do punktu, w którym będą z siebie dumni: dumni z procesów, które przeszli, i dumni z tego, że pokonują swoje lęki. Piszemy dla ludzi, którzy wiedzą, że problemem nie są błędy, lecz tkwienie w miejscu, w którym coś boli – niezależnie od tego, czy cierpią oni sami, czy cierpią ich dzieci, za które są odpowiedzialni. Ta książka jest dla ciebie, jeżeli jesteś gotowa zwolnić, zastanowić się nad sobą samą i sprawami, które uważałaś za oczywiste. I otworzyć się na nowy element w obrazie twojego życia. Odważnie idziesz krok za krokiem, mając w głowie swoją wizję tego, jak chcesz żyć. Wiesz:

•   To ja jestem w stu procentach odpowiedzialna za moje reakcje na to, co się wydarza.

•   To ja jestem w stu procentach odpowiedzialna za moje myśli, decyzje i działania.

•   To ja jestem w stu procentach odpowiedzialna za moje własne życie.

Samo przeczytanie tej książki jeszcze nic nie zmieni, bo sama wiedza nie wystarczy. Chodzi o działanie. O twoją drogę, twoje parcie do przodu i ciągłe działanie. Każdy krok, który robisz swobodnie i w zgodzie z sobą, sprawia, że idziesz bardziej wyprostowana, bardziej pewna siebie. Twoim przewodnikiem są pytania: „Czego naprawdę chcę?”, „Czy chcę być taka?” i „Co jest teraz właściwe do zrobienia?”. One pomogą ci w kierowaniu się twoimi własnymi wartościami.

Nie chodzi o to, żeby stać się innym człowiekiem. Chodzi o to, żebyś naprawdę była sobą. Samokonfrontacja nie jest łatwa, a rozwój potrzebuje stale jednego – twojego zaangażowania. Twojego: „Tak, zrobię to! Przeprowadzę to, bo wiem, czego chcę i czego (już) nie chcę. Przejdę tę drogę!”. Wszystko zaczyna się od ciebie. Jeżeli ty się poruszasz, porusza się wszystko.

Ta książka może być częścią twojego procesu i tym samym jednym z licznych małych elementów w mozaice życia. Nigdy więcej! Ale wiele różnych elementów mozaiki – skrupulatnie ułożonych – tworzy niekiedy najpiękniejsze obrazy. Jak ma wyglądać twój?

Do wnętrza

Nie chodzi o dzieci. Tak długo, jak długo mówimy tylko o dzieciach, chybiamy celu. To ty jesteś tą osobą, na którą najpierw patrzymy. Poczuj, wsłuchaj się i zajrzyj w siebie, żeby dotrzeć do odpowiedzialności. Odpowiedzialności za to, jaka jesteś: Kim jesteś? Kim chcesz być? Jak chcesz tam dojść? Co albo kto cię powstrzymuje? Jaka chcesz teraz być, tu, dziś i w tej chwili?

Jakość związków z twoimi bliźnimi kształtuje twoje dziecko bardziej niż wszystko inne. Jaki jest klimat związku, w którym wyrasta twoje dziecko? Twój stosunek do siebie samej i do wszystkich bliskich osób wpływa na ten klimat. Czy możesz w nim oddychać? A inni?

Chcemy cię zachęcić – zacznij działać, poznaj się i skonfrontuj się z sobą. Zmieniaj. Tak długo, aż będzie to dla ciebie miłe. Autentyczne. Aż będziesz sobą.

Dlaczego piszemy o lęku i integralności

Ta książka jest bliska naszemu sercu. Nie tylko dlatego, że obie jako kobiety, córki i matki same miałyśmy do czynienia z lękiem i jego skutkami. Obie poznałyśmy go w całkiem innych okolicznościach, ale każda z nas w bardzo intensywny sposób.

Jeannine – wyzwolona, by leczyć

Piszę tę książkę, bo moja podróż przez lęk umożliwiła mi takie życie w zgodzie z sobą, jakiego sobie nigdy nawet nie wyobrażałam. Był okres, kiedy myślałam, że zwariuję i tym samym wszystko stracę. W tej książce będę pisała także o moich własnych doświadczeniach ze stanami lękowymi. Przeczytasz, co było konieczne, żeby dotrzeć do punktu, w którym się dzisiaj znajduję. Ja jeszcze nie dotarłam do celu. Nie wiedziałabym tak naprawdę, dokąd dotrzeć. Raczej podróżuję codziennie i patrzę, co się wydarzy i jak z tym postępować.

Jestem człowiekiem cieszącym się życiem – i zawsze takim byłam. A żyłam w ogromnym strachu przed chorobą i śmiercią, i nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy. To było dla mnie normą. Było normą, że obawiałam się najgorszego, że przerażające myśli podsuwały mi scenariusze jak z horroru i że liczyłam się z tym, iż w każdej chwili może zadzwonić telefon i usłyszę informację o śmierci ukochanego człowieka. Było dla mnie normą założenie, że mój organizm nie ma siły do samoleczenia, że przy najdrobniejszej infekcji potrzebuję leków i że mam wyjątkowo słaby układ odpornościowy. Było dla mnie normą, że nie wybiegałam myślami poza dzisiaj ze strachu przed przyszłością, ze strachu przed tym, co może się wydarzyć kiedyś/ewentualnie/może/w pewnych okolicznościach, ale także w mojej głowie, robiłam to „na wszelki wypadek”. Byłam słoneczkiem, wybawicielką i wyjątkowo wyczekiwanym dzieckiem. Moim zadaniem było świecić, sprawiać radość, być szczęśliwą, łączyć i wspierać, chociaż nikt nigdy mi tego zadania świadomie nie narzucił.

Kiedy wchodziłam do pomieszczenia, przelewały się na mnie nastroje wszystkich innych osób. Zawsze wiedziałam, jak kto się czuje, kto jak przyjął jakąś opinię, kto co zrobi w następnej kolejności i komu nadepnięto na odcisk. Moje anteny były na stałe wysunięte i przy tym nigdy nie były skierowane na mnie. Zawsze na zewnątrz, czujnie. Niektórzy uważają, że to duża wrażliwość. Ja dziś wiem, że to skutek traumy i tym samym strategia na przeżycie. Byłam wspaniałym „People Pleaser”, zadowalaczem: zawsze być miłą, zawsze się uśmiechać. Świeć nadal, promyczku! Lubiano mnie. Byłam urocza, zgrabna, zadbana: „tak, taka kochana dziewczyna!”.

Kto to wytrzyma na dłuższą metę? Ja. Ciągle i stale. Ze wszystkim tym, co się we mnie buntowało, jeżeli ktoś się źle zachowywał i naruszał moje granice. Ale to dziwne przeczucie, ten wewnętrzny opór, to zdecydowane „nie!” mojej duszy – wszystko to przez lata ignorowałam. Nie celowo. To po prostu było dla mnie normalne. Nauczyłam się to obchodzić. Żeby „wszystko było dobrze”. Ten ucisk w piersiach, to kłucie, towarzyszy mi przez lata. Tak dobrze to nadal pamiętam! I pamiętam, jak często zastanawiałam się, dlaczego pojawiała się ta dręcząca myśl: „czy coś jest źle? Ale przecież nic się nie działo!”. Uginanie się boli. Nie tylko duszę, ale także ciało. Moje wewnętrzne ja, ten „środek” krzyczał już tak długo. Ale ja go nie słuchałam.

To wszystko brzmi teraz bardzo dramatycznie – i w istocie takie jest – ale równocześnie miałam szczęście, że wychowywali mnie kochający rodzice. Że wyrastałam wśród ludzi w mojej rodzinie, w której każdy miał swoje wady – co oczywiste – ale to było w porządku. Byłam naprawdę szczęśliwa, zajmowałam się sprawami, które mnie interesowały, miałam przyjaciół, związki, często byłam w drodze, podróżowałam…

Myślę, że nie możemy popełniać błędu i zakładać, że tylko ludzie bardzo nieszczęśliwi zaznajamiają się kiedyś z depresją i stanami lękowymi. To nieprawda! Nie trzeba całkowicie wykolejającego się życia, żeby pewnego dnia nagle wpaść w panikę i doświadczyć załamania pracy układu krążenia. Jeżeli nie słuchasz swojego wewnętrznego głosu, zbyt długo się uginasz, stale dręczą cię okropne wewnętrzne przekonania – dlaczego – i jest to dla ciebie typowe, to kiedyś w końcu się załamujesz. Wtedy wystarczy jakieś jedno przeżycie, które ostatecznie cię złamie. Wtedy czeka cię praca, bo dotarłaś do miejsca, w którym już inaczej nie można. Tak było w moim przypadku – ignorowałam sygnały i odsuwałam je na bok tak długo, aż wreszcie krzyk ze środka mojej istoty rzucił mnie na kolana. W tym momencie, kiedy nie było już innej alternatywy, odnalazłam swoje „ja” i swoją drogę. Po pierwszych kilku atakach i epizodach paniki trwających po kilka dni, podczas których żyłam, jakbym istniała obok siebie, bo tak bardzo się bałam, że stracę to, co dla mnie w życiu najważniejsze – moją małą rodzinę – zdecydowałam: „Muszę odnaleźć siebie. Przejdę przez strach. Nie mam pojęcia jak, ale muszę. Niezależnie od tego, jakie koszty poniosę”.

Było dla mnie oczywiste, że przeżywając tak ekstremalne stany nie mogę być matką, jakiej potrzebuje moje dziecko. I z pewnością nie byłam taką kobietą, jaką chciałam być. A skutkiem tego byłoby życie, jakiego nigdy nie chciałam. Postanowiłam walczyć tak długo, jak długo byłam w stanie coś zrobić. Przejdę przez strach, niezależnie od tego, czego to będzie ode mnie wymagało i od tego, kogo musiałabym rozczarować, żeby wreszcie żyć zgodnie z tym, co naprawdę mi samej odpowiada. Decyzje, nowe działania i nowe myśli. Nie przeciwko komuś, lecz dla mnie samej. Dla mojego dobrostanu i mojej drogi. Dla mnie. I dlatego, że dobrze wiedziałam: także to wychowuje. Sprawdzę się jako matka odpowiedzialna za swoje dziecko, przechodząc przez to wszystko, co życie mi oferuje i co dla mnie szykuje. Bo chcę być szczerym człowiekiem. Takim, który ręczy za swoje wartości, który umie postępować z tym, co przynosi mu życie i który nie boi się robić właściwego. To jest wzór, jakim chcę być.

Czytałam książki, pracowałam z Sandrą i z moją psycholog. Zaczęłam rozczarowywać ludzi. Także moich rodziców i inne bliskie mi osoby. Byłam prawie rozdarta. Oddychając prawidłowo, przechodziłam przez moje ataki paniki tak dobrze, jak tylko w danej chwili potrafiłam. Odgradzałam się i dzięki temu lepiej rozumiałam siebie. Przestałam niemo wszystko znosić i zaczęłam zajmować stanowisko. Wewnątrz mnie toczyło się wiele procesów. Wiele z nich próbowałam dla siebie spisać. To mi pomagało. Tak wiele zburzyłam, żeby mogło powstać coś nowego. Krok po kroku. Oddychać, czuć, iść naprzód.

Intensywna faza tego procesu trwała cały rok – od mojego pierwszego ataku paniki aż do – aktualnie – ostatniego. W tym czasie zmarł mój tata, jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Potem przyszła pandemia. I moja druga ciąża. Moje życie wirowało. To prowadzi do zakłóceń, jeżeli my się rozwijamy, a życie się wydarza. Nie pyta, czy to ci akurat właśnie teraz pasuje. Zaproszenie do rozwoju następuje jedno po drugim i czasami masz wrażenie, że za nimi nie nadążasz. Przynajmniej ja tak to co jakiś czas odczuwam.

Jak jest teraz? Tym pytaniem przechodzę do mojej odpowiedzi na pytanie, dlaczego powstała ta książka. Wszystko, co przeżyłam w minionych miesiącach bardzo mnie zmieniło. Jestem dorosła i mam świadomość tego. Przez większość czasu nie było łatwo, droga wiele ode mnie wymagała. Ale teraz zgromadziłam tyle, że mogę się tym podzielić. Nie sądzę, że moja droga przez lęk dobiegła końca – bo przecież na szczęście żyję. A wszystko, co nowe może przecież kiedyś wywołać w nas strach. Każdy nowy krok w rozwoju wymaga tego. To też jest życie! Jest mi dobrze, czuję się dobrze. Aktywnie kształtuję swoje związki. „Tak” nie mówię już z uprzejmości, lecz tylko wtedy, kiedy naprawdę tak uważam. A przynajmniej staram się tak robić i zauważam, jeżeli mi się to nie udaje. Moje „tak” z całego serca. Mówię też „nie” – rozczarowuję innych ludzi, jeżeli wszystko inne oznaczałoby przeczenie samej sobie. Dziś wiem, że mój organizm jest mądry i mocny. Jestem silna, mój układ odpornościowy jest cudem, a ja ufam swoim przeczuciom. Wsłuchuję się w siebie i czuję się. Jestem powiązana, jestem niesiona i ufam prawidłowości życia.

Moje myśli i wewnętrzne obrazy zmieniły się – ja je zmieniłam. Mój mózg zbudował nowe autostrady myśli i zjechał ze starych. Jestem silna i zdolna, idę wyprostowana i czasami może mi się zdarzyć upadek. Odważam się na więcej, kształtuję swoje życie inaczej i zgodnie z tym, co mi odpowiada. Mam więcej cierpliwości dla swojej małej rodziny, moich dzieci. Mogę obdarowywać bezpieczeństwem i być drogowskazem. Nie zawsze, ale często. I odważam się zająć jasne stanowisko i ponieść odpowiedzialność, jeżeli moim dzieciom nie podobają się moje decyzje. Jeszcze nie doszłam do celu – nadal się uczę i popełniam błędy. Mniejsze i większe, regularnie. Ale teraz wiem, że to jest w porządku. I że przynajmniej jestem wzorem, jakim chcę być w tym momencie, tu i teraz. Jeżeli się potykam, mylę i robię coś źle, to jest to w porządku. Bo jestem człowiekiem i się staram. I to wszystko „wychowuje”.

Bałam się nie śmierci, lecz życia. Dziś żyję. Chcę, żeby historia o górze, na którą się wspięłam, dodała komuś innemu sił do jego osobistej wędrówki. I byłoby wspaniale, gdybyś to ty była tym człowiekiem.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Przypisy

[1] Jeannine Mik, Sandra Teml-Jetter, Mamo, nie krzycz! Jak nie ulegać złości w relacjach z dzieckiem, Muza 2022

[2] Porównaj Vgl. Rick Hanson: Using Your Mind to Change Your Brain, bez daty, https://www.rickhanson.net/using-your-mind-to-change-your-brain/, pobrana 25.10.2020.

[3] Dla ułatwienia czytania zrezygnowałyśmy w tej książce z dodatkowej formy męskiej, ale zastosowana przez nas forma żeńska nie wyklucza czytelników płci męskiej oraz wszystkich innych.

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz