Jak wykończyć teściowe - Alek Rogoziński - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Jak wykończyć teściowe ebook i audiobook

Alek Rogoziński

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

48 osób interesuje się tą książką

Opis

Bohaterki bestsellerowych powieści „Teściowe muszą zniknąć” i „Teściowe w tarapatach” wracają!

 

Sielskie wakacje w Egipcie? Owszem, ale nie z teściowymi! Kiedy Maja Wrzesińska i Kazimiera Niedzielska wraz ze swoimi dziećmi udają się do Hurghady spodziewają się wszystkiego: piekielnych upałów, klątwy Faraona, a nawet meduz. Nie mogą przewidzieć tylko tego, że staną się bohaterkami międzynarodowej afery przemytniczej, w której główną rolę grać będzie skarb królowej Kleopatry. I że znów będą zmuszone odłożyć na bok dzielące je kwestie, aby wspólnie ratować swoje życie.

 

Przez piaski Sahary poprzez Aleksandrię i Gizę, aż po obleganą przez turystów Hurghadę toczy się pełna zwrotów, sensacyjna akcja trzeciego tomu opowieści o teściowych pióra Alka Rogozińskiego, autora znanego z łączenia klasycznych fabuł kryminalnych z dużą dawką czarnego humoru.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 271

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 29 min

Lektor: Grażyna Wolszczak
Oceny
4,4 (195 ocen)
111
57
17
7
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
alakad

Całkiem niezła

Niestety, 3* z sympatii dla autora.ktory chyba zaczyna iść w ilość stron, nie jakość.
00
Lenkurek

Nie oderwiesz się od lektury

humor i zagadka
00
MO-H15

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
Milusia1906

Całkiem niezła

Mało śmieszna ta komedia była. Parsknęłam ze śmiechu ze dwa, może trzy razy i to by było na tyle. Być może nie uwierałoby mnie to tak, gdybym nie czytała poprzednich części. A tak to wiem, że z Mai i Kazimiery można było wycisnąć o wiele więcej. Największy atut tej serii, czyli tytułowe teściowe, w tej części nie błyszczą tak jak w poprzednich częściach. Myślę, że stało się tak za sprawą zbyt wielu wątków i bohaterów, którzy kompletnie nic nie wnosili do tej historii. Zakładam, że w ten sposób autor chce nieco zmylić czytelników i sprawić, by zagadka nie była zbyt prosta do rozwiązania. W moim odczuciu za dużo było w tej części historii, jak na komedię kryminalną. Dla osoby średnio interesującej się tematyką starożytnego Egiptu, która sięga po ten gatunek głównie w celach rozrywkowych, ta powieść może być delikatnym rozczarowaniem. Jak na razie jest to najsłabsza część serii, nie mniej jednak na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z teściowymi. Moja ocena: 6/10
00
ladylying

Z braku laku…

Pierwsze dwie książki z serii podobały mi się bardziej
00

Popularność




Re­dak­cjaMał­go­rzata To­ugri
Ko­rektaJo­anna Rod­kie­wicz
Pro­jekt gra­ficzny okładkiPa­weł Pan­cza­kie­wicz
Skład i ła­ma­nieAgnieszka Kie­lak
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2024 © Co­py­ri­ght by Alek Ro­go­ziń­ski, War­szawa 2024
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie.
Wy­da­nie pierw­sze w tej edy­cji
ISBN 978-83-83296-51-7
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. K. K. Ba­czyń­skiego 1 lok. 2 00-036 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

OŚWIAD­CZE­NIE

Uro­czy­ście oświad­czam, że wszyst­kie po­staci i wy­da­rze­nia w tej książce na­ro­dziły się w mo­jej gło­wie. Inna kwe­stia z teo­riami, które wy­ko­rzy­sta­łem przy two­rze­niu fa­buły. Zo­sta­wiam Wam ocenę, czy są one praw­do­po­dobne, czy też nie. Przy­znam, że sam za­krę­ci­łem się w pew­nym mo­men­cie do tego stop­nia, że choć ro­zum mó­wił mi, że są one oparte na bar­dziej niż wąt­pli­wych prze­słan­kach, to serce chciało wie­rzyć, że nie są tak do końca wy­ssane z palca. Bo prze­cież w każ­dym, na­wet naj­więk­szym kłam­stwie kryje się cza­sem ziarno prawdy. Może więc i w opo­wie­ściach o wiel­kim Im­pe­rium Le­chi­tów jest coś, co fak­tycz­nie miało miej­sce. Tym bar­dziej że prze­cież do­sko­nale wiemy, że hi­sto­ria na­szego kraju nie roz­po­częła się od Mieszka i że także przed jego na­ro­dzi­nami i chrztem ist­niał tu kraj ma­jący wła­sne wie­rze­nia, zwy­czaje i bo­ha­te­rów. I choćby dla­tego – mimo że rzecz ja­sna po­le­cam czy­tać tę opo­wieść z tra­dy­cyj­nym w przy­padku mo­ich ksią­żek dy­stan­sem i przy­mru­że­niem oka – za­chę­cam też do po­szpe­ra­nia po in­ter­ne­cie oraz w po­waż­niej­szych lek­tu­rach i wy­ro­bie­nia so­bie na ten te­mat wła­snego zda­nia.

A te­raz ży­czę do­brej za­bawy

Alek

PO­STACI

Maja Wrze­siń­ska – te­ściowa nu­mer je­den, prze­ko­nana, że wa­ka­cje w Egip­cie po­zwolą jej „spiec się na he­ban”, „po­ta­plać w luk­su­sie”, tu­dzież po­flir­to­wać – rzecz ja­sna cał­kiem nie­win­nie – z przy­stoj­nymi i obo­wiąz­kowo znacz­nie od niej młod­szymi po­tom­kami fa­ra­onów.

Ka­zi­miera Nie­dziel­ska – te­ściowa nu­mer dwa, bez mała siłą wy­cią­gnięta na urlop do kraju, w któ­rym – jak na jej gust – jest zde­cy­do­wa­nie zbyt dużo stopni na ter­mo­me­trze i zbyt mało słu­cha­czy Ra­dia Święta Ja­dwiga.

Ame­lia Nie­dziel­ska – córka Mai, ma­jąca na­iwną na­dzieję, że po kilku wspól­nych, mro­żą­cych krew w ży­łach przy­go­dach jej mama i te­ściowa wresz­cie się do­ga­dały.

Ja­nusz Nie­dziel­ski – mąż Ame­lii, w od­róż­nie­niu od swo­jej ślub­nej do­sko­nale zda­jący so­bie sprawę, że wza­jemne sto­sunki ich ma­tek da się po­rów­nać je­dy­nie do tych, ja­kie pa­nują mię­dzy Chi­nami a Taj­wa­nem.

Wła­dy­sław Nie­dziel­ski – mąż Ka­zi­miery, od lat za­sta­na­wia­jący się, co go opę­tało, kiedy trzy­dzie­ści lat wcze­śniej po­wie­dział jej „tak” na ślub­nym ko­biercu i przy­się­gał, że zo­sta­nie z nią aż do dnia sądu osta­tecz­nego, co nie­stety może ozna­czać, że na­wet słodki po­wiew śmierci nie uwolni go od jej wiecz­nego gda­ka­nia.

Mak­sy­mi­lian Róż­nic – kon­ku­bent Mai, uświa­da­mia­jący so­bie co­raz czę­ściej, że ży­cie u jej boku przy­po­mina nie­koń­czący się skok na bun­gee, i za­sta­na­wia­jący się, ile jesz­cze przy niej po­cią­gnie, za­nim trafi go za­wał albo inne cho­ler­stwo.

Mar­cin Mar­cin­kow­ski – przy­ja­ciel Mai i za­ra­zem to­wa­rzysz pra­wie każ­dego jej sza­leń­stwa, z któ­rych zresztą po­łowę sam in­spi­ro­wał.

Sta­ni­sław Mod­niuk – były po­li­tyk, od­wie­dza­jący Egipt w to­wa­rzy­stwie dwójki przy­bra­nych, ser­decz­nie go nie­zno­szą­cych dzieci.

Kry­stian Mod­niuk – ad­op­to­wany syn Sta­ni­sława, wio­dący bar­dziej barwne ży­cie ero­tyczne niż Ka­li­gula i Ra­spu­tin ra­zem wzięci.

Lu­iza Mod­niuk – ad­op­to­wana córka Sta­ni­sława, młoda biz­ne­swo­man pra­gnąca jak naj­szyb­ciej uwol­nić się od swo­jej ro­dziny.

Da­nuta Let­nik – za­dzi­wia­jąco za­można urzęd­niczka Mi­ni­ster­stwa Rol­nic­twa, szu­ka­jąca w Egip­cie roz­ry­wek uzna­wa­nych przez więk­szość spo­łe­czeń­stwa za nie­zbyt mo­ralne.

Ma­ria Bie­liń­ska – przy­ja­ciółka Da­nuty, go­spo­dyni do­mowa, wiecz­nie prze­jęta tym, czy jej mąż, zo­sta­wiony w Pol­sce wraz z ich sied­mio­let­nim sy­nem, da so­bie radę z ob­cymi mu obo­wiąz­kami i nie spo­wo­duje w domu ko­lejno: po­wo­dzi, po­żaru i wy­bu­chu gazu.

Grze­gorz Złot­nicki – po­zor­nie przed­się­biorca i pa­sjo­nat ar­che­olo­gii, którą zresztą stu­dio­wał, a tak na­prawdę zło­dziej dzieł sztuki, ma­jący do speł­nie­nia w Egip­cie tajną mi­sję.

Zyg­munt Koss – kum­pel Grze­go­rza, oba­wia­jący się, że nie­ba­wem obaj skoń­czą swoje przy­gody we wspól­nej celi.

Scho­la­styka Na­rwa­niec – pi­sarka ckli­wych po­wie­ści oby­cza­jo­wych, za­cho­wu­jąca się pu­blicz­nie tak, jakby cier­piała na da­lece po­su­niętą de­wo­cję.

Kon­stan­cja Na­rwa­niec – sio­stra Scho­la­styki, trak­to­wana przez nią na za­sa­dzie: „przy­nieś–wy­nieś–po­za­mia­taj”.

To­biasz Bę­dziń­ski – re­zy­dent biura po­dróży i prze­wod­nik po Egip­cie, uwa­ża­jący do czasu po­zna­nia Ka­zi­miery i Scho­la­styki, że pol­scy tu­ry­ści nie są w sta­nie już ni­czym go za­sko­czyć.

Ab­dul El-Sayed – na pierw­szy rzut oka ci­chy i spo­kojny wła­ści­ciel sieci skle­pów z pa­miąt­kami, która sta­no­wiła je­dy­nie przy­krywkę dla jego praw­dzi­wej, bar­dzo lu­kra­tyw­nej, acz i nie­le­gal­nej dzia­łal­no­ści.

Omar Has­san – rów­nie przy­stojny, co ta­jem­ni­czy obrońca egip­skich za­byt­ków, który nie przy­pusz­czał, ja­kim błę­dem okaże się po­rwa­nie Róży Krull. O te­ścio­wych już na­wet nie wspo­mi­na­jąc.

Kha­led Emed­din – ka­pi­tan po­li­cji w Hur­gha­dzie, uwa­ża­jący, że Maja i Ka­zi­miera to naj­więk­sze zło, ja­kie na­wie­dziło jego oj­czy­znę od czasu dzie­się­ciu plag bi­blij­nych.

Oraz go­ścin­nie:

Jo­anna Szmidt – au­torka be­st­sel­le­ro­wych ro­man­sów, prze­ko­nana, że spę­dzi spo­kojne wa­ka­cje, i  nie­spo­dzie­wa­jąca się, że egip­ski ku­rort na­gle za­mieni się w coś w ro­dzaju fe­sti­walu li­te­rac­kiego.

Róża Krull – pi­sarka kry­mi­na­łów, szu­ka­jąca w Hur­gha­dzie na­tchnie­nia do no­wej po­wie­ści, na­wet nie­przy­pusz­cza­jąca, że prze­żyje przy­gody, które mo­głyby sta­no­wić kanwę co naj­mniej kilku ksią­żek sen­sa­cyj­nych.

Plus kilka po­staci, które grają role trze­cio­pla­nowe, zni­kają szyb­ciej, niż się po­ja­wiają, i w związku z tym nie mu­szą wy­stę­po­wać w po­wyż­szym spi­sie.

PRO­LOG

Alek­san­dria, 12 sierp­nia 30 roku przed na­szą erą

– Wszystko przy­go­to­wane, o Bo­gini...

Kró­lowa Egiptu Kle­opa­tra spoj­rzała w stronę zgię­tej przed nią w ukło­nie służki, Eiras, a na jej twa­rzy po­ja­wił się nieco zło­śliwy uśmie­szek. Bo­gini! Do­bre so­bie... Gdyby miała w so­bie choć cień bo­sko­ści, z pew­no­ścią nie po­peł­ni­łaby tylu nie­wy­ba­czal­nych idio­ty­zmów co przez ostat­nie mie­siące. Za­ma­rzył jej się pod­bój Rzymu, no i pro­szę! Wy­szło tak re­we­la­cyj­nie, że nie po­zo­sta­wało nic in­nego, jak czym prę­dzej opu­ścić ten pa­dół i do­łą­czyć do przod­ków w za­świa­tach. Tyle że aku­rat to roz­wią­za­nie ja­koś śred­nio jej się wi­działo...

Kle­opa­tra za­du­mała się na chwilę. Kiedy po­my­liła się po raz pierw­szy? Chyba wtedy, kiedy ob­sta­wiła, że z trójki wo­dzów, któ­rzy prze­jęli stery wła­dzy po za­bój­stwie Ju­liu­sza Ce­zara i utwo­rzyli so­jusz, to Ma­rek An­to­niusz bę­dzie tym, który zo­sta­nie na­stępcą dyk­ta­tora i po­zbę­dzie się kon­ku­ren­cji. Nie do­ce­niła za­wzię­to­ści tego mło­kosa, Okta­wiana. Gdy go po­znała, jesz­cze za ży­cia Ce­zara, uznała, że jest nie­groź­nym, na­dę­tym bub­kiem ze śmiesz­nymi kę­dzior­kami. Szybko prze­ko­nała się, jak bar­dzo my­lące były to po­zory. Może po­winna uwieść wła­śnie jego? Cho­ciaż zdo­by­cie serca dwu­dzie­sto­let­niego chło­paka, wy­glą­da­ją­cego w do­datku na pra­wiczka, by­łoby o wiele trud­niej­szym za­da­niem niż okrę­ce­nie so­bie wo­kół palca sły­ną­cego z jur­no­ści i sła­bo­ści do płci pięk­nej czter­dzie­sto­latka. Swoją drogą, jak ła­two jej z nim po­szło!

Kiedy An­to­niusz po wy­gra­nej z za­bój­cami Ce­zara roz­ka­zał jej sta­wić się w Tar­sie i wy­ja­śnić, dla­czego nie po­parła jego i in­nych mści­cieli, tylko za­cho­wała neu­tral­ność, ka­zała przy­go­to­wać swój naj­bar­dziej za­pie­ra­jący dech w pier­siach okręt z pur­pu­rowo-zło­tymi ża­glami, po­ru­szany przez nie­wol­ni­ków wio­słami ze sre­bra w takt mu­zyki fle­tów i lir. Sama spo­czy­wała na ogrom­nym łożu, oka­dzana per­fu­mami, wa­chlo­wana wiel­kimi pió­rami, prze­brana za bo­gi­nię mi­ło­ści Afro­dytę. Trzeba było wie­dzieć minę An­to­niu­sza! Zwłasz­cza w mo­men­cie, kiedy po ofi­cjal­nym przy­wi­ta­niu zo­stali sami, a ona bły­ska­wicz­nie po­zbyła się i tak bar­dzo ską­pych szat. Swoją drogą, po­gło­ski o tym, że rzym­scy wo­dzo­wie bie­gle wła­dają nie­jed­nym mie­czem, wcale nie oka­zały się mi­tem. Trudno było oce­nić, który z nich był więk­szym mi­strzem ars amandi – Ce­zar czy An­to­niusz. Ten pierw­szy miał zde­cy­do­wa­nie więk­szy tem­pe­ra­ment. W cza­sie swo­jego po­bytu w Alek­san­drii fi­glo­wał nie tylko z nią, ale też z po­łową jej dworu, łącz­nie z eu­nu­chami, któ­rych w ra­mach li­kwi­do­wa­nia kon­ku­ren­cji roz­ka­zy­wała na­tych­miast po­zba­wiać głowy. W su­mie jed­nak szło na to przy­mknąć oko. W końcu to dzięki Ce­za­rowi po­zbyła się po­zo­sta­łych pre­ten­den­tów do tronu. Za to u boku za­ko­cha­nego w niej An­to­niu­sza była tak bli­sko pod­boju Rzymu. Gdyby tylko nie wy­stra­szyła się tak bar­dzo pod Ak­cjum! To wtedy po­peł­niła błąd naj­więk­szy i nie­wy­ba­czalny. Za­miast, jak to było usta­lone, wziąć udział w bi­twie, prze­ra­żona, roz­ka­zała swoim okrę­tom po­wró­cić do Egiptu. Po­rzu­ciła An­to­niu­sza! Ten zaś, za­ko­chany wa­riat, po­dą­żył za nią. Tym sa­mym oboje wy­dali na sie­bie wy­rok. A te­raz...

Je­de­na­ście dni temu trzy­mała w ra­mio­nach umie­ra­ją­cego An­to­niu­sza. Do­piero wtedy, kiedy wy­da­wał ostat­nie tchnie­nie, uświa­do­miła so­bie, jak bar­dzo go ko­chała. Gdy od­szedł, przez mo­ment chciała iść w jego ślady. Po­zba­wić się ży­cia, tu­taj, w tym ogrom­nym mau­zo­leum, które w ostat­niej chwili spa­li­łaby wraz ze znaj­du­ją­cymi się w nim skar­bami. Choć może to za wiele po­wie­dziane. Skarby! Ra­czej marne szczątki bo­gac­twa, ja­kie zgro­ma­dzili jej po­przed­nicy. Całą resztę na szczę­ście zdą­żyła ukryć w cza­sie, kiedy Okta­wian szy­ko­wał się do in­wa­zji na jej kró­le­stwo.

Wtedy jed­nak nie po­że­gnała się z ży­ciem. Się­gała już po miecz, któ­rym ode­brał so­bie ży­cie An­to­niusz, gdy usły­szała do­cho­dzący zza bram mau­zo­leum głos le­gata Okta­wiana, Pro­ku­le­ju­sza. Krzy­czał, aby się nie oba­wiała, że Okta­wian za­pew­nia jej nie tylko da­ro­wa­nie ży­cia, ale też za­cho­wa­nie tronu, oczy­wi­ście pod swoim pro­tek­to­ra­tem. Nie była, rzecz ja­sna, idiotką i nie uwie­rzyła w te za­pew­nie­nia. Zda­wała so­bie sprawę, że Okta­wian jest rów­nie mściwy, co bez­względny. Cho­dziło mu o jedno! O to, żeby stała się główną atrak­cją jego trium­fal­nego po­wrotu do Rzymu.

Znała do­sko­nale to osza­ła­mia­jące, ka­piące zło­tem mia­sto. Od­wie­dziła je kilka lat temu jako kró­lowa, so­jusz­niczka Ce­zara. Nikt przed nią nie prze­kro­czył bram Rzymu w ta­kim stylu: na po­tęż­nym zło­tym ry­dwa­nie, nie­sio­nym przez kil­ku­dzie­się­ciu nie­wol­ni­ków, w oto­cze­niu sym­boli wła­dzy fa­ra­onów, po­są­gów egip­skich bóstw, eg­zo­tycz­nych zwie­rząt, ze sło­niami na czele. I co? Te­raz niby mia­łaby iść za ry­dwa­nem Okta­wiana, skuta w kaj­dany, oplu­wana przez rzym­ski mo­tłoch? Nie­do­cze­ka­nie! Bez sensu wdała się jed­nak w roz­mowę z Pro­ku­le­ju­szem. W chwili kiedy z nim kon­wer­so­wała, jego żoł­nie­rze przy­sta­wili dra­binę do ostat­niego okna, któ­rego jesz­cze nie zdą­żono za­mu­ro­wać, i wdarli się do środka mau­zo­leum. A po­tem od­pro­wa­dzili ją do pa­łacu pod opiekę tego dzi­waka, Epa­fro­dyta, wy­zwo­leńca Okta­wiana, za­rzą­dza­ją­cego tym ca­łym ba­ła­ga­nem, w jaki rzym­ski wódz za­mie­nił jej ro­dowe wło­ści.

Miała na­dzieję, że ten po­nury bu­bek ją od­wie­dzi, ale ja­koś się nie kwa­pił. Kiedy jed­nak za­gro­ziła straj­kiem gło­do­wym, wresz­cie uległ i się do niej przy­wlókł. Pró­bo­wała go wtedy uwieść, ale po­zo­stał nie­czuły na jej wdzięki. Ni­jak nie mo­gła tego zro­zu­mieć. Ce­zara owi­nęła so­bie wo­kół palca mniej wię­cej w go­dzinę, An­to­niu­sza jesz­cze szyb­ciej. Na Okta­wiana nie dzia­łało nic. Za­częła na­wet po­dej­rze­wać, że jest tro­chę prawdy w tym, co kie­dyś usły­szała od jed­nego ze swo­ich do­rad­ców, a mia­no­wi­cie, że żadna ko­bieta ni­gdy nie po­tra­fiła dać Okta­wia­nowi roz­ko­szy, bo też i sprawy in­tymne go w ogóle nie ob­cho­dzą. Oj­cem jego córki Ju­lii tak na­prawdę jest ktoś inny, a swo­jej dru­giej żony Li­wii ni­gdy na­wet nie od­wie­dził w sy­pialni. Kle­opa­tra po­my­ślała wtedy z roz­ba­wie­niem, że może za­miast pró­bo­wać go uwo­dzić, po­winna mu po­da­ro­wać jed­nego ze swo­ich uro­dzi­wych nie­wol­ni­ków, ale tak na­prawdę nie było jej do śmie­chu.

Przez kilka dni za­sta­na­wiała się, co zro­bić, i wtedy otrzy­mała od swo­jej za­ufa­nej służki, Eiras, wia­do­mość o śmierci Idess, nie­wol­nicy sły­ną­cej z tego, że jest po­dobna do niej jak dwie kro­ple wody. Kle­opa­tra po­dej­rze­wała, że o owym po­do­bień­stwie naj­wię­cej miałby do po­wie­dze­nia jej sza­nowny ta­tu­lek, i na­wet przez pe­wien czas du­mała, czy nie po­zbyć się owej hi­po­te­tycz­nej przy­rod­niej sio­stry, ale w su­mie mach­nęła ręką, a na­wet zdo­łała ją po­lu­bić. Szcze­rze się więc zmar­twiła, kiedy Eiras wy­szep­tała jej na ucho, że Idess zo­stała ugry­ziona przez żmiję i udała się na spo­tka­nie Anu­bisa. Pod­dało jej to jed­nak też pe­wien po­mysł...

Kiedy Okta­wian ni­jak nie za­re­ago­wał na jej kom­ple­menty i wy­gło­sił tym swoim znie­wie­ścia­łym, pi­skli­wym, god­nym eu­nu­cha gło­si­kiem obiet­nicę, że zor­ga­ni­zuje jej wspa­niałe ży­cie w Rzy­mie, za­pew­niła go, że o ni­czym wię­cej nie ma­rzy. To był je­dyny mo­ment, kiedy wy­czy­tała na jego twa­rzy ja­kie­kol­wiek emo­cje. Naj­pierw za­sko­cze­nie. A kiedy po­pro­siła go o moż­li­wość po­da­ro­wa­nia jego sio­strze Okta­wii i żo­nie Li­wii kosz­tow­nej bi­żu­te­rii na­le­żą­cej do jej przod­kiń – triumf. Tak, Okta­wian uwie­rzył, że ją zła­mał, że sta­nie się ma­rio­netką w jego rę­kach, sym­bo­lem jego triumfu nad naj­wspa­nial­szym im­pe­rium, ja­kie kie­dy­kol­wiek ist­niało na Ziemi. Naj­wy­raź­niej po­my­lił ją z jed­nym ze swo­ich tchórz­li­wych do­wód­ców, któ­rzy tak bar­dzo pod­li­zy­wali się jej, kiedy mo­gła coś dla nich za­ła­twić u Ce­zara. Po­nury bar­ba­rzyńca.

Tuż po roz­mo­wie z nią Okta­wian wy­ru­szył na kilka dni do Sy­rii. Jego żoł­dacy, jak zwy­kle pod nie­obec­ność wo­dza, zlu­zo­wali dys­cy­plinę i mo­gła spo­koj­nie zre­ali­zo­wać swój plan. Przez pół dnia zaj­mo­wała się przy­go­to­wa­niami do po­grzebu An­to­niu­sza, sta­ra­jąc się spra­wiać wra­że­nie smut­nej i za­ła­ma­nej. Kiedy wró­ciła do pa­łacu, oświad­czyła, że chce wziąć ką­piel. To był je­dyny spo­sób na to, żeby pil­nu­jący ją na każ­dym kroku żoł­nie­rze Okta­wiana spu­ścili ją z oczu. To za­dzi­wia­jące, jak wiel­kimi hi­po­kry­tami byli Rzy­mia­nie. Po ci­chu or­gietka za or­gietką, ale ofi­cjal­nie pru­de­ria na ca­łego. Za­bawne. W cza­sie kiedy w ich prze­ko­na­niu plu­skała się w wo­dzie, po ci­chu prze­ka­zała Eiras przy­go­to­wane wcze­śniej szaty, a sama udała się na ko­la­cję. Wrę­czyła tam Epa­fro­dy­towi pilny list do Okta­wiana, a po­tem, ko­rzy­sta­jąc z tego, że wy­zwo­le­niec od razu po­spie­szył do swo­jego pana, udała, że roz­bo­lała ją głowa, i śle­dzona przez nie­od­stę­pu­ją­cych jej na krok żoł­nie­rzy, udała się do swo­jej sy­pialni. Do tej ostat­niej we­szła jed­nak sama. Żoł­dacy, jak za­wsze, zo­stali przed drzwiami.

Idess le­żała na jej łożu, prze­brana w ten sam strój, który ona, Kle­opa­tra, miała na so­bie, kiedy wjeż­dżała do Rzymu. Była tak do niej po­dobna, że przez chwilę kró­lowa mu­siała wal­czyć z prze­ko­na­niem, że to ona sama leży na tym łożu.

– Je­steś pewna, że nie chcesz iść ze mną? – Po­pa­trzyła ba­daw­czo na Eiras.

Znały się od dzie­ciń­stwa i myśl, że te­raz wi­dzą się po raz ostatni, była dla niej o wiele bar­dziej bo­le­sna niż żal po któ­rym­kol­wiek z ko­chan­ków. Służka po­krę­ciła głową.

– Ten świat i tak już się koń­czy... – szep­nęła. – Nie chcę tego oglą­dać.

Kle­opa­tra miała inne zda­nie. Nie było jed­nak czasu na dys­ku­sje. Nie pró­bo­wała też prze­ko­nać do zmiany pla­nów dru­giej nie­wol­nicy, Char­mian. Tym bar­dziej że wła­śnie skosz­to­wała ona tru­ci­zny, którą kró­lo­wej do­star­czył je­den z prze­ku­pio­nych żoł­nie­rzy Okta­wiana. To za­dzi­wia­jące, jak ła­two było sku­sić Rzy­mian zło­tem! Jak wszyst­kich pro­sta­ków... Tru­ci­zna dzia­łała po­woli i nie przy­no­sząc cier­pie­nia, ale była też wy­jąt­kowo sku­teczna, a przede wszyst­kim nie ist­niało na nią an­ti­do­tum.

– Sza­nuję twój wy­bór. – Kle­opa­tra ob­jęła Eiras, po czym po­ca­ło­wała ją w czoło. – Do zo­ba­cze­nia w kró­le­stwie Ra. Je­stem pewna, że tam tra­fisz.

– Dzię­kuję. – Eiras wy­jęła z rąk za­pa­da­ją­cej w wieczny sen Char­mian bu­te­leczkę z tru­ci­zną i bez naj­mniej­szego wa­ha­nia wy­chy­liła do dna jej za­war­tość, po czym po­ło­żyła się obok łoża kró­lo­wej.

Kle­opa­tra jesz­cze raz przyj­rzała się Idess.

„I ta­kim spo­so­bem prze­staję ist­nieć dla Okta­wiana i dla ca­łego świata”, po­my­ślała z lek­kim ża­lem, po czym po­ma­cała się po sza­cie. Po chwili ode­tchnęła z ulgą. Per­ga­min, na któ­rym znaj­do­wała się naj­waż­niej­sza w tym mo­men­cie wia­do­mość, prze­ka­zana jej przez za­ufa­nego do­radcę, wy­sła­nego kilka ty­go­dni temu z tajną mi­sją, znaj­do­wał się prze­myśl­nie ukryty w po­łach jej szaty. Kle­opa­tra wes­tchnęła i z ca­łej siły pchnęła je­den z ka­mieni w ścia­nie za swoim ło­żem, otwie­ra­jąc tajne przej­ście, jedno z se­tek ist­nie­ją­cych w jej pa­łacu. Kiedy prze­szła przez próg, na­ci­snęła na ko­lejny ka­mień, po­wo­du­jąc, że me­cha­nizm za­dzia­łał od­wrot­nie. Każdy, kto wszedłby te­raz do jej sy­pialni, byłby pewny, że nikt jej nie opu­ścił, a le­żąca na łożu ko­bieta jest nią.

Kró­lowa przez chwilę się wa­hała, czy oby nie po­winna jak naj­szyb­ciej wyjść z pa­łacu i udać się w miej­sce, gdzie cze­kał na nią wy­słan­nik jej ci­chego so­jusz­nika, króla Nu­mi­dii, Juby. Teo­re­tycz­nie pro­wa­dził roz­mowy z Okta­wia­nem, ale na ra­zie mo­gła na niego li­czyć. Ko­chał ją, od­kąd tylko się po­znali. Tego była pewna. Nie wie­działa za to, czy mi­łość za­śle­pia go na tyle, aby jej nie zdra­dził i za ja­kieś lu­kra­tywne obiet­nice nie wy­dał Rzy­mia­ni­nowi. Dla­tego nie za­mie­rzała tak na­prawdę uda­wać się do Nu­mi­dii. Ale o tym mło­dziutki i na­iw­niutki król nie­ko­niecz­nie mu­siał wie­dzieć. Ważne, że umoż­liwi jej ucieczkę z Egiptu. Tak... Po­winna czym prę­dzej się stąd od­da­lić. Cie­ka­wość jed­nak wy­grała.

Od­cze­kała do mo­mentu, kiedy do sy­pialni wkro­czył Okta­wian, i po chwili zło­żyła so­bie w du­chu gra­tu­la­cje. Zgod­nie z tym, co prze­wi­działa, wcale nie za­mie­rzał zo­sta­wić jej przy ży­ciu. Wy­krzy­czał wy­raź­nie prze­ra­żo­nemu i pró­bu­ją­cemu się nie­po­rad­nie tłu­ma­czyć Epa­fro­dy­towi, że miał za­miar ją upo­ko­rzyć, wlo­kąc skutą w łań­cu­chy za swoim ry­dwa­nem w cza­sie trium­fal­nego wjazdu do Rzymu, a po­tem rzu­cić tam­tej­szemu mo­tło­chowi do za­bawy. Z pew­no­ścią nie uszłaby z ży­ciem z rąk tych żąd­nych krwi pry­mi­ty­wów. Ro­ze­rwa­liby ją na strzępy. Miała ra­cję, nie ufa­jąc słowu Rzy­mia­nina. Ci lu­dzie nie mają prze­cież ani krzty ho­noru.

Przez chwilę jesz­cze słu­chała, jak do­pro­wa­dzony do fu­rii Okta­wian wrzesz­czy swoim dy­sz­kan­ci­kiem, że otwarty przez niego skar­biec fa­ra­onów świeci pust­kami i że miał za­miar zmu­sić ją do wy­ja­śnie­nia, co zro­biła ze skar­bami swo­ich przod­ków. A trup mu prze­cież tego na pewno nie po­wie. Pio­run Jo­wi­sza by to wszystko tra­fił!

Kle­opa­tra, słu­cha­jąc gniew­nych po­pi­ski­wań Okta­wiana, uśmiech­nęła się zło­śli­wie. Przez mo­ment wy­obra­żała so­bie, jak bar­dzo czer­wona musi być te­raz twarz tego ry­żego bubka, i wresz­cie po­woli ru­szyła dłu­gim, zna­nym jej na pa­mięć ko­ry­ta­rzem ku wol­no­ści, nie zda­jąc so­bie sprawy z tego, że swoim for­te­lem mniej wię­cej za ja­kieś dwa ty­siące lat sza­le­nie skom­pli­kuje ży­cie dwóm ko­bie­tom, po­cho­dzą­cym z tej czę­ści pla­nety, która sta­no­wiła praw­dziwy cel jej ucieczki...

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PO­LE­CAMY RÓW­NIEŻ:

TE­ŚCIOWE MU­SZĄ ZNIK­NĄĆ

DWIE KO­BIETY W TAK ZWA­NYM PIĘK­NYM WIEKU,DWA RÓŻNE ŚWIATY I... JEDNO MOR­DER­STWO!

Ka­zi­miera za­czyna i koń­czy dzień od­ma­wia­niem pa­ciorka, re­gu­lar­nie za­sila konto Ra­dia Święta Ja­dwiga i uważa, że naj­więk­szą zmorą na­szego kraju są „el­gie­bety”, le­wac­two i ate­iści. Maja nie prze­pu­ści żad­nej pa­rady rów­no­ści, żyje ze swoim part­ne­rem na ko­cią łapę, nad­używa wszyst­kich uży­wek, ja­kie tylko wpadną jej w rękę, a z rze­czy świę­tych uznaje tylko święty spo­kój. Obie, rzecz ja­sna, ser­decz­nie się nie zno­szą. Pro­blem w tym, że syn pierw­szej z nich i córka dru­giej są mał­żeń­stwem. Kiedy ich dzieci zo­stają oskar­żone o po­peł­nie­nie mor­der­stwa, Ka­zi­miera i Maja mu­szą po­łą­czyć siły, aby udo­wod­nić ich nie­win­ność. Py­ta­nie – czy prę­dzej same się nie po­za­bi­jają?

Te­ściowe mu­szą znik­nąć to naj­więk­szy hit w bo­ga­tym do­robku li­te­rac­kim Alka Ro­go­ziń­skiego. Dru­gie, po­pra­wione wy­da­nie po­wie­ści wzbo­ga­cone zo­stało o nowe dia­logi. Prze­żyj­cie sza­lone przy­gody te­ścio­wych raz jesz­cze!

PO­LE­CAMY RÓW­NIEŻ:

TE­ŚCIOWE W TA­RA­PA­TACH

GDZIE DIA­BEŁ NIE MOŻE,TAM TE­ŚCIOWE PO­ŚLE!

To miała być re­lak­su­jąca wy­cieczka dwóch te­ścio­wych w Świę­to­krzy­skie. I choć jedna z nich pra­gnęła zwie­dzić tam wszyst­kie moż­liwe sank­tu­aria ma­ryjne, a druga je­dy­nie skosz­to­wać trun­ków w lo­kal­nych win­ni­cach i zre­lak­so­wać się w tam­tej­szych spa, to szybko po­łą­czył je wspólny cel: ra­to­wa­nie ży­cia. Wplą­tane w mor­der­stwo, ucie­ka­jące przed człon­kami ta­jem­ni­czej or­ga­ni­za­cji zna­nej od wie­ków jako za­kon Smoka, nie­mo­gące li­czyć na po­moc po­li­cji, Ka­zi­miera i Maja będą mu­siały wy­ka­zać się umie­jęt­no­ściami god­nymi agen­tek służb spe­cjal­nych. A przede wszyst­kim – na­uczyć się ze sobą współ­pra­co­wać. A to nie bę­dzie ła­twe!

Te­ściowe w ta­ra­pa­tach to kon­ty­nu­acja me­ga­hitu Te­ściowe mu­szą znik­nąć pióra Alka Ro­go­ziń­skiego, au­tora zna­nego z łą­cze­nia kla­sycz­nych in­tryg kry­mi­nal­nych z dużą dawką czar­nego hu­moru. W przy­go­to­wa­niu trze­cia część opo­wie­ści o pe­ry­pe­tiach Ka­zi­miery i Mai – Jak wy­koń­czyć te­ściowe.