Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 177
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta książka jest tania.
KUPUJ LEGALNIE.
NIE KOPIUJ!
o. Remigiusz Recław SJ
JEZUS
UWALNIA
DZIŚ
cz. 2
Nihil obstat:L. dz. 2016/11/NO/P
Za pozwoleniem
Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej
Towarzystwa Jezusowego – o. Tomasza Ortmanna SJ
Warszawa, 19 września 2016 r.
Książka nie zawiera błędów teologicznych
Redakcja
Anna Lasoń-Zygadlewicz
Marta Pełka
Korekta
Joanna Sztaudynger
Grafika i skład
Bogumiła Dziedzic
© by Mocni w Duchu
Wszelkie prawa zastrzeżone
Łódź 2016
ISBN 978-83-65469-12-0
Mocni w Duchu – Centrum
90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60
tel. 42 288 11 53
mocni.centrum@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl
Zamówienia
tel. 42 288 11 57, 797 907 257
mocni.wydawnictwo@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl/sklep
Wydanie pierwsze
WSTĘP
Nie chcę cię przekonywać, że Jezus uwalnia dziś. Chcę, abyś dziś sam doświadczył uwolnienia. Dziś – to znaczy w tym momencie, kiedy to czytasz, kiedy stajesz przed Bogiem za pośrednictwem lektury tej książki. Dlatego proszę cię, abyś ją czytał, pragnąc wolności.
Nie czytaj zbyt szybko – rozdział dziennie na pewno wystarczy. Daj sobie czas, aby te treści w tobie pracowały. Wróć do modlitwy, która cię szczególnie poruszyła. Kreśl po książce i wracaj do ważnych rzeczy. Uwolnienie bywa procesem, nawet długim. Ale w tym procesie każdy krok to konkretne uwolnienie DZIŚ.
Każdy rozdział zaczyna się fragmentem Pisma świętego. Aby ci ułatwić lekturę – umieszczam ten fragment w książce, bo być może będziesz ją czytał w podróży lub poza domem. Ale jeśli czytasz w domu, to zachęcam, abyś te fragmenty czytał z własnej Biblii. Tak już jest, że jeśli otworzysz Biblię – twoją księgę świętą – to płynie z niej szczególna moc dotknięcia twojego serca. Czytaj zatem z wiarą i daj się poprowadzić przez jej słowa.
Ta książka nie jest analizą fragmentów biblijnych. Mnie Biblia prowadzi do spotkania z Bogiem żywym, więc w tym kierunku chcę poprowadzić i ciebie. Bóg mówi do nas przez Biblię. Czytaj ją powoli, z nastawieniem, że Bóg zatrzyma cię na czymś konkretnym. Wskazany fragment Pisma świętego czasem będzie inspiracją do zrozumienia czegoś ważnego, a innym razem zaprowadzi cię do czegoś, co wydawać by się mogło jest bez związku z tematem. Gdziekolwiek dojdziesz z inspiracji biblijnej – proś Boga o wolność. Pozwól się Mu poprowadzić.
Modlę się za ciebie. Wiem, że możesz doświadczyć, tak samo jak ja, że Bóg uwalnia dziś.
o. Remigiusz Recław SJ
1. BOGATY MŁODZIENIEC
Pewien człowiek zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?”.Odpowiedział mu: „Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania”. Zapytał Go: „Które?”. Jezus odpowiedział: „Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!”.Odrzekł Mu młodzieniec: „Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?”. Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!”. Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Mt 19,16-22
Na początku tej książki przytaczam fragment pokazujący człowieka duchowego, który rozmawia z Jezusem. Jest on bardzo blisko Jezusa – twarzą w twarz. Tak blisko, jak my stoimy przy Bogu na każdej Mszy świętej. Ten młodzieniec jest z pewnością osobą, która podejmuje trud wzrostu duchowego. Stara się dbać o swoje życie religijne. Dlatego też chce rozmawiać z Jezusem. Najprawdopodobniej takim człowiekiem jesteś również i ty. Masz w rękach tę książkę, ponieważ zależy ci na rozwoju duchowym. I bardzo dobrze!
Zakaz ruszania moich „świętych krów”
Gdy rozmawiamy z Jezusem, wchodzimy z Nim w relację. A Jezus najpierw kieruje nasze oczy na przykazania. Tak z reguły jest, że pierwsze nasze myśli w kontekście wymagań wiary związane są z Dekalogiem. Osobę duchową Jezus kierunkuje na przykazania z drugiej tablicy, czyli na przykazania względem drugiego człowieka. (Przykazania pierwszej tablicy Dekalogu dotyczą relacji do Boga.) Przykazania względem bliźniego zwracają naszą uwagę na to, jak go szanujemy, jak z nim rozmawiamy, jak jesteśmy wierni w małżeństwie lub w powołaniu, jak bardzo jesteśmy miłosierni, czy zazdrościmy… To wszystko jest związane z naszymi relacjami z innymi ludźmi. Tak więc pierwszy kierunek, jaki Jezus wskazuje osobie prowadzącej życie duchowe, zawiera się w pytaniu: w jaki sposób kochasz i jaki jesteś wobec innych?
W tym fragmencie Ewangelii młodzieniec odpowiada: „Wszystkich tych rzeczy przestrzegałem i dbałem o to w moim życiu”. Możemy z tego wywnioskować, że w naszym życiu możliwe jest codzienne zachowanie przykazań. I nie jest to fałszywa pokora młodzieńca – po prostu można żyć przykazaniami. Innymi słowy: można żyć bez grzechu ciężkiego, blisko Boga.
Natomiast rodzi się z tego jeszcze drugi wniosek – że przykazania w naszym życiu to nie wszystko. One są pewnym kierunkiem, drogowskazem na drodze rozwoju duchowego. I zawsze są potrzebne, ale nie są końcem tej drogi. Jezus mówi bowiem do młodzieńca: „Jeśli chcesz być doskonały – zostaw wszystko, rozdaj i chodź za Mną”. Dopiero po tym zaproszeniu okazuje się, że młodzieniec nie jest zjednoczony z Bogiem. Tak może być i z nami – prowadzimy życie duchowe, a jednocześnie jesteśmy przywiązani do tego, co światowe. Ktoś, kto idzie za Bogiem, może być do czegoś tak przywiązany, że powie: „Niestety, tego Bogu nie oddam. To już jest za dużo”.
Na początku naszych rozważań to może być najważniejszy przekaz płynący z tej Ewangelii. Człowiek duchowy, żyjący przykazaniami, troszczący się o miłość do bliźniego, przebaczający i kochający – może mieć w swoim życiu taką przestrzeń, gdzie powie Bogu: „Niestety, tego Ci nie dam. Tej relacji, Panie Jezu, nie ruszaj. Nie dotykaj tego, co mnie boli, z czym sobie nie radzę, co mnie blokuje i spina. Tego nie ruszamy, wszystko inne – owszem. Przykazania Boże i kościelne, wszystkie rady ewangeliczne, cnoty, dary Ducha Świętego, moje posługiwanie – proszę bardzo, o tym możemy rozmawiać. Ale na tę jedną rzecz się nie zgadzam”.
Ta jedna rzecz, której możemy nie chcieć skonfrontować ze Słowem Bożym, to taka nasza „święta krowa”. Wydaje się, że to nic złego. Na pewno przykazania nie pokażą nam, że to grzech. Ale to coś stoi na naszej drodze do Boga. Efektem tego jest to, że chociaż się modlimy – nie czujemy się blisko Boga. Modlimy się, ale mamy wrażenie, że miłość to coś więcej niż nasza modlitwa. Tęsknimy za czymś więcej, tylko jeszcze nie potrafimy tego nazwać. Od samego początku lektury tej książki proś Jezusa, aby pomógł ci to zobaczyć. A potem żeby dał siłę wewnętrzną, aby Bogu to naprawdę oddać.
Albo się odkleisz, albo utkniesz w miejscu
Przywiązanie człowieka wierzącego do tych „świętych krów” nie wyraża się w formie buntu wobec Boga. Polega ono bardziej na omijaniu tego tematu na modlitwie, w grupce dzielenia lub w spowiedziach. Po prostu – tego nie ruszam. Z tego fragmentu Ewangelii płynie więc ciekawy wniosek: można spotkać Jezusa, rozmawiać z Nim, widzieć Go twarzą w twarz i… być zniewolonym. Można być człowiekiem duchowym, rozwijać się duchowo i troszczyć się o wiarę, a równocześnie być czymś zniewolonym. Może inni patrzą na nas i myślą to samo, co o tym bogatym młodzieńcu: wspaniały i pobożny człowiek. A jednocześnie człowiek ten może być czymś zniewolony. I nie chodzi tu o opętanie czy poważny grzech, ale o stworzenie przestrzeni w swoim życiu czy sercu, której scenariusz będą pisał ja sam, a nie Bóg. Innymi słowy, jest to mówienie Bogu: „Tu jest wszystko dobrze i w to, Panie Jezu, w moim życiu nie wchodź”.
Czasem to miejsce zniewolenia nie jest ukrywane przed Bogiem. Wiemy, że ono istnieje i potrafimy je nazwać. Ale mówimy sobie: „Jakoś to będzie. Czas pokaże”. Nie ma w nas decyzji, aby Boga w to zaprosić. Tymczasem jeśli chcemy pójść za Jezusem, potrzeba naszej decyzji, aby dać się odwiązać, odkleić, uwolnić – by pójść za Nim całkowicie. Decyzja jest potrzebna, ponieważ Jezus każdemu daje wolność. I nie zrobi nic, żeby nas tej wolności pozbawić. Po nawróceniu nadal jesteśmy wolni. W czasie lektury tej książki też jesteś wolny. Możesz się oddać Bogu całkowicie, otwierając się na nową jakość życia. Ale możesz oddać się Mu tylko trochę, mówiąc Mu: „Pójdę, ale trochę. Zrobię, ale trochę”.
Co ciekawe, chociaż Jezus nie zgadza się z żadnym „trochę” z naszej strony, to jednak nie przekreśla nas i nie obraża się na nas. Jezus nigdy nam nie powie: „Wynocha!”, albo: „Odejdź ode mnie”. Przy Jezusie jest wiele osób, które są letnie: uczniowie, apostołowie, Judasz, porywczy Piotr, niewierny Tomasz. Jezus pozwala im na to „trochę” i czeka z nadzieją, że się nawrócą i w końcu pójdą za Nim całkowicie.
Podobnie jest z nami. Jezus każdemu daje czas. Czeka, aż pójdziemy za Nim totalnie. A może to „totalnie” już w naszym życiu było? Tylko później nasze drogi się pokrzyżowały i pogmatwały? Bo we wspólnocie trochę problemów się nawarstwiło... Bo w rodzinie pokomplikowały się sprawy... Bo w pracy wszystko się popsuło... Być może lektura tej książki będzie czasem odnowienia twojej relacji z Bogiem. Powrotem do wolności, którą już kiedyś miałeś.
Mielizna w życiu duchowym
Uczniowie, którzy idą z Jezusem, na początku swojej drogi są cali dla Niego. Z czasem jednak zaczynają układać swoje życie duchowe po swojemu. Mają swoją wizję Boga i do niej dążą. Okazuje się, że każdy zaczyna mieć jakiś swój plan: który z nas jest lepszy, kto potrafi więcej, kto jest silniejszy, kto bardziej obdarowany, kogo Jezus bardziej kocha itd.
Nam, ludziom duchowym, z czasem też to grozi. Wpadamy na nowo w letniość, w bycie „trochę” – i to wcale nie musi się dziać na poziomie Dekalogu, podobnie jak w tej Ewangelii nie ma mowy o łamaniu przykazań. Jest tylko pytanie: czy cały jesteś Jezusa? A może jesteś prawie cały...?
W podobnej sytuacji jest ten bogaty młodzieniec. W tej szczególnej rozmowie z Jezusem zaczyna on dostrzegać, że nie zgadza się na to więcej, które proponuje Bóg. Nie zgadza się na całkowite pójście za Jezusem. Każdy człowiek jest wolny. Jezus już nas wybrał, oddając za nas życie. Pokazał nam, że warto za nas umrzeć. Teraz czas na krok z naszej strony, aby odpowiedzieć Jezusowi całkowitą miłością na Jego całkowitą miłość.
W czasie czytania tej książki Jezus także nas nie zmusi do żadnych kroków. Będzie proponował, ale nie zmusi. Jeśli tak jak ten młodzieniec powiemy: „Nie, dalej nie idę. Zatrzymuję się na tym poziomie” – Jezus nic nam nie zrobi. Po prostu pozwoli odejść, jak temu młodemu człowiekowi. Chłopak odchodzi i dalej będzie zachowywał przykazania, będzie szanował bliźnich, będzie ich kochał… A jednocześnie dalej będzie szukał szczęścia. Mając Boga tak blisko, wciąż będzie szukał szczęścia, bo zabrakło tego jednego kroku – odwagi do podjęcia decyzji.
MODLITWA
Panie Jezu, proszę Cię,
aby lektura tej książki
pomogła mi spotkać Ciebie.
Chcę doświadczać radości każdego dnia.
Pragnę być bardzo blisko Ciebie.
Pomóż mi zobaczyć, gdzie błądzę,
z czego uczyniłem sobie swoje „święte krowy”.
Uwolnij mnie od tego,
abym był szczęśliwy
i mógł pełnić Twoją wolę.
Amen
2. UWOLNIONY DO BYCIA SKARBEM
Jezus opowiedział tłumom taką przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. Jezus rzekł jeszcze do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”.
Mt 13,44-46.52
Pan Jezus mówi do nas w przypowieściach, które następnie sam wyjaśnia. Stawia przed naszymi oczami konkretne obrazy, dzięki którym możemy więcej zrozumieć. W ten sposób nauczał kiedyś zarówno tłumy, jak i swoich apostołów. Dziś naucza w ten sposób nas. Każda przypowieść ma tę właściwość, że możemy ją odczytywać na różne sposoby i będą się one wzajemnie uzupełniały.
Perła, o której wie Jezus
W tej przypowieści widzimy skarb i perłę – ukryte kosztowności, które odnajduje jakiś człowiek. A potem wyprzedaje się i ogołaca ze wszystkiego, aby zdobyć tę jedną perłę, aby kupić rolę z ukrytym skarbem.
Przypowieść tę można zrozumieć następująco: gdy pewnego dnia zrozumiemy, jakim skarbem jest Bóg – zapragniemy powierzyć Mu swoje życie, aby już zawsze być przy Nim. Ale możemy ją zrozumieć także na inny sposób: to Bóg dużo lepiej wie, jakim skarbem jesteś ty. Pan Jezus widząc, że jesteśmy zakopani w ziemi przez nasz grzech, że straciliśmy świadomość tego, jak jesteśmy bezcenni – decyduje się oddać wszystko. Oddaje swoje bóstwo, staje się człowiekiem, uniża się, a wreszcie oddaje za ciebie swoje życie, aby cię uwolnić od przysypania ziemią. Robi to, abyś wreszcie zobaczył, jakim jesteś skarbem.
To doświadczenie bycia drogocenną perłą nieustannie w życiu gubimy. Mało kto może powiedzieć o sobie, że jest drogocennym skarbem, za który warto, aby ktoś inny oddał życie. A Bóg tak o nas mówi! Tracimy świadomość naszej wartości przez popełniane błędy, grzechy i inne głupoty. Tracenie tej świadomości to zakopywanie skarbu na nowo – głęboko, daleko od światła, w ciemnościach. Już doświadczyliśmy, że Jezus wydobył nas z ciemności. Po pewnym czasie jednak znowu weszliśmy w coś, co nas odłączyło od bliskości Światła. Dlatego potrzebujemy uwolnienia. Człowiek, który doświadcza bycia skarbem – to człowiek uwolniony przez Boga od tego wszystkiego, w czym się zakopał.
Miło jest słyszeć, gdy w małżeństwie ta druga osoba mówi do ciebie: skarbie. Ale zdarzają się też momenty, że nie mówi, choć mogłaby… Wówczas powoli przestajesz doświadczać, że jesteś skarbem. Wprawdzie nadal nim jesteś, ale nie słysząc tych słów, zapominasz o tym. Podobnie jest w naszej relacji z Bogiem. Gdy upadam, gdy gubię Boga z oczu – przestaję doświadczać, że jestem przez Niego ukochany. Zapominam, że On oddał za mnie życie. I, co więcej, On nie żałuje decyzji, że za mnie umarł.
A jednak Pan Jezus nie przestaje nam ufać, niezależnie od naszych błędów. Każdego z nas uważa za skarb, który sam przecież stworzył.
Gdy upadasz, gdy gubisz Boga z oczu – przestajesz przeżywać prawdę, że dla Niego jesteś skarbem. Ale skarbem być nie przestajesz.
Co jest twoim skarbem?
Czytając ten fragment Ewangelii, warto postawić sobie przed oczy to, co w moim życiu jest skarbem większym niż ja sam. Każdy z nas stwarza sobie na ziemi różne namiastki skarbów. Zapatrzenie w nie sprawia, że nie doświadczasz, jak drogocenny jesteś w oczach Boga. Jeśli dzisiaj musiałbyś przyznać: „Nie czuję się skarbem. Nie mam takiego doświadczenia, nie przeżywam siebie jako skarb” – oznacza to, że w twoim życiu są różne inne skarby, które ciebie przykryły, jakby „przysypały ziemią”. W tych namiastkach skarbów nie ma wartości, ale ty sam uczyniłeś je tak wielkimi, że przestałeś doświadczać, iż sam jesteś skarbem w oczach Boga.
Pomyśl, co jest takim skarbem w twoim życiu. To zazwyczaj są rzeczy tymczasowe, np. opinia innych o tobie lub coś, czego kurczowo się trzymasz, choć wcale nie jest to dla ciebie wygodne. Na przykład brak przebaczenia nie jest wygodny, ale ktoś może się uprzeć: „Pierwszy się nie odezwę, nie ustąpię”. Nie jest to dla niego wygodne, ale trzyma się tego, bo to jest jego skarb. Takim skarbem może być też lęk. Wiem, że powinienem zrobić krok do przodu, ale go nie robię, bo się boję decyzji.
Zapraszam cię, abyś te „skarby” oddał dzisiaj Bogu na modlitwie. Nie po to jednak, aby Bóg ci je zabrał, lecz aby On odkopał cię z nich i wziął w swoje ręce. Dopiero w Jego rękach na nowo doświadczysz, jak bardzo jesteś kochany. Celem tej modlitwy nie może być „pozbycie się problemu”, ale spotkanie z Jezusem. Bo tak naprawdę to właśnie Jego szukasz.
Aby się znaleźć w rękach Boga, nie trzeba spełniać żadnych warunków. Muszę jedynie dać Bogu przyzwolenie, aby mnie objął: „Panie, oddaję Ci te rzeczy, których się trzymam. Oddaję Ci dobrą opinię o mnie, o którą walczę w rodzinie czy w pracy. Zostawiam ci też to, o co się boję. Wiem, że moje życie jest w Twoim ręku. Na nowo chcę doświadczyć tego, że trzymasz mnie w swoich dłoniach”.
Jeśli naprawdę chcesz doświadczyć tego Bożego objęcia – zachęcam cię, abyś teraz oddał Bogu swoje skarby.
Twój własny skarbiec
Ten fragment Ewangelii kończy obraz dobrego ojca rodziny, wydobywającego ze swojego skarbca rzeczy nowe i stare. One również mają swoje znaczenie symboliczne. Rzeczy stare to historia naszego życia – zbiór pięknych momentów, ale i historia grzechów: słów, których żałujemy, niepotrzebnych gestów i zachowań, które do dzisiaj nas bolą. To również jest ziemia, która nas przykrywa.
Jeden grzech w naszym życiu może tak nam dokuczać, tak bardzo się narzucać i boleć, że skarb przez cały czas jest przywalony ziemią. Wydobywam więc tę swoją trudną historię, aby ją Bogu pokazać. Wydobywam to, co stare, aby oddać Bogu i uwierzyć w Jego miłosierdzie. A z drugiej strony – wydobywam też ze swojego skarbca rzeczy nowe, czyli z nadzieją patrzę w przyszłość. Proszę o Ducha Świętego, aby namaszczał tu i teraz moje życie, ponieważ jestem świadomy, że dla Boga nie ma takiego grzechu (tak grubej warstwy ziemi), aby nie mógł wydostać mnie, swojego skarbu, na powierzchnię. Tak właśnie ufa człowiek nadziei, który mocą Bożą wydobywa ze swojego życia to, co nowe.
MODLITWA
Dziękuję Ci, Jezu,
że dla Ciebie jestem bezcenny,
że jestem skarbem, za który oddałeś swoje życie.
Powierzam Ci historię mojego życia,
to wszystko, co mnie boli i czego się wstydzę.
Oddaję Ci moje grzechy i porażki – z nadzieją,
że nie jest to cała prawda o mnie,
bo kiedy Ty na mnie patrzysz, widzisz we mnie dobro.
Panie, naucz mnie współpracować z Twoją łaską,
abym był „smaczny” dla ludzi.
Chcę karmić ich Twoją miłością i nieść Ciebie
wszędzie tam, gdzie będę z kimś rozmawiał, uczył się,
modlił, pracował, opiekował się kimś lub odpoczywał.
Wiem, że w Twoim ręku mogę stać się
źródłem łaski dla innych, aby i oni odkryli,
że dla Ciebie są bezcenną perłą, a Ty – ich skarbem,
którego przez całe życie szukali.
3. JAK PRZEJŚĆ PRZEZ WĄSKĄ BRAMĘ?
Jezus nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”. On rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: «Panie, otwórz nam!»; lecz On wam odpowie: «Nie wiem, skąd jesteście». Wtedy zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś». Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!». Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa, i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”.
Łk 13,22-30
Wąska jest brama, za którą czeka na nas Pan Jezus. Czasami próbujemy się w tę bramę zmieścić, ale nie dajemy rady.
W tym fragmencie Ewangelii przeczytaliśmy, że brama jest ciasna, a w innym – że jest wąska jak ucho igielne, więc nie da się przez nią przeprowadzić wielbłąda.
Bywa tak, że przychodzimy do Pana Jezusa i stajemy przed Nim z całym naszym dobytkiem. Mamy przy sobie różne walizy, z którymi próbujemy przez tę bramę się przepchnąć i… nie możemy. Jeszcze raz i… nic. Wtedy klękamy albo przychodzimy na Mszę o uzdrowienie, i prosimy:
– Boże, poszerz tę bramę, bo nie mogę przejść. Nie jestem w stanie. Zobacz, ile mam problemów. Zlituj się nade mną i poszerz ją.
Jednak Pan Jezus, czekający za bramą, mówi:
– Ale ona ma być wąska.
– Nie, proszę, poszerz ją dla mnie. Przecież tyle się modlę. Jesteś Bogiem dobrym, czy nie? Skoro jesteś dobry, to zrób tak, żebym się zmieścił. Mam tyle bagaży, że nie jestem w stanie przez nią przejść.
No cóż, Pan Jezus nie zrobi tego na nasze życzenie: temu poszerzy, innemu zmniejszy. W mocy Chrystusa każdy z nas może przez tę bramę przejść. Ale konieczne do tego jest, aby zacząć Jemu ufać. Nie pomoże przepychanie się przez nią z całym dobytkiem, z każdym problemem i bólem, z lękiem, że jeśli któryś z tobołków zostawię, to świat się zawali.
Co nosisz w swoich tobołkach?
To wcale nie musi być coś materialnego. Może to być pragnienie posiadania kontroli nad mężem: „Bo on się tak trochę wymyka, więc trzeba go mieć na oku”. Tobołkiem może też być zmartwienie, że wnuk się nie nawraca: „Tyle go proszę, a on nic”. Albo problem, że sąsiad się nie zmienia. Trzymam więc te tobołki i boleję nad nimi przy Bogu. Pan Jezus chce mnie uwolnić od tych obciążeń – ale ja się nie dam. Trzymam je mocno i proszę: „Boże, poszerz tę bramę”.
Jeśli dźwigasz tobołki swoich problemów, nieprzebaczenia, kontroli, osądzania, lęków – przyszedł czas na decyzję. Oddasz je Jezusowi, czy do końca życia będziesz się modlił o poszerzenie bramy?
Ta Ewangelia powinna być dla nas, wierzących, uderzeniem w nasz sposób myślenia. Czytamy w niej bowiem, że drzwi są zamknięte, a stojący na zewnątrz wołają: „Panie, przecież my Cię znamy! Jadaliśmy z Tobą i piliśmy z Tobą! Na ulicach naszych miast nauczałeś i znamy Twoje słowa na pamięć, dosłownie! Możemy je cytować”. Gdy tę sytuację odnoszę do siebie, pewnie bym jeszcze dodał: „Ile razy z Tobą jadłem, to nawet nie policzę! Ile było Mszy świętych w moim życiu, ile razy spożywałem Ciebie z ołtarza. Tak wiele razy, że ja już naprawdę dobrze Cię znam”.