Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeśli chcesz zrozumieć, co dzieje się w twoim życiu – potrzebujesz kogoś, kto znacznie przewyższa cię doświadczeniem i umie się nim dzielić. A jeśli dodatkowo marzysz, by coś istotnego zmieniło się w twojej codzienności – może czas poszukać sobie mistrza?
Mistrz to ktoś, przy kim można uczyć się przez obserwację i zadawać pytania, towarzysząc mu w drodze. Mistrz nie krąży utartymi ścieżkami, ale uczy myśleć inaczej. Patrzeć poza to, co zewnętrzne. Rozumieć i mądrze wybierać. Kochać… Czy wiesz już, kogo szukasz?
Ta książka jest zaproszeniem do drogi z prawdziwym Mistrzem – Jezusem z Nazaretu. Jeśli chcesz Go poznać, towarzyszyć Mu i od Niego uczyć się kochać, twoje życie może się bardzo zmienić. A każdy, kto rusza z Nim w drogę, pozostawia po sobie trwały ślad na ziemi: miłość.
Proponowanym sposobem modlitwy w książce jest kontemplacja ignacjańska. Książka służy też jako podręcznik do rekolekcji drugiego tygodnia ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 195
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta książka jest tania.
KUPUJ LEGALNIE.
NIE KOPIUJ!
o. Remigiusz Recław SJ
Poznać,
pokochać,
naśladować
II Tydzień
Rekolekcji Ignacjańskich
Nihil obstat: L.dz. 2013/10/NO/P
Za pozwoleniem
Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej
Towarzystwa Jezusowego – o. Tomasza Kota SJ
Warszawa, 19 grudnia 2013 r.
Książka nie zawiera błędów teologicznych
Redakcja i korekta:
Anna Lasoń-Zygadlewicz
Joanna Sztaudynger
Beata Zienczyk
Grafika i skład:
Bogumiła Dziedzic
© by o. Remigiusz Recław SJ
© by Mocni w Duchu
Łódź 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-61803-70-6
MOCNI W DUCHU – Centrum
90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60
tel. 42 288 11 53
mocni.centrum@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl
Zamówienia
tel. 42 288 11 57, 797 907 257
mocni.wydawnictwo@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl/sklep
Wydanie pierwsze
WPROWADZENIE
II Tydzień rekolekcji ignacjańskich to piękny czas przebywania przy Jezusie i uczenia się od Niego. Praktykujemy nową metodę modlitwy – kontemplację. Medytacji będzie niewiele – kilka na początku, później dominują już kontemplacje, w których poznajemy Jezusa przez bycie obok Niego. To niezwykle barwna metoda modlitwy, w której opieramy się na nawróconej wyobraźni i na zmysłach.
Dynamika II Tygodnia jest bardzo wyraźna: poznać – pokochać – naśladować. Kontemplując Jezusa, poznajemy Jego życie. Im lepiej poznajemy Tego, który nas ukochał, tym większa miłość pojawia się w naszym sercu. Miłość zaś rodzi pragnienie naśladowania. Nie z przymusu czy dlatego, że tak trzeba, ale z miłości.
Kulminacją II Tygodnia jest wybór lub rewizja drogi życia. Wybór – dla osób, które są stanu wolnego. Rewizja życia – dla tych, którzy są już po ślubie. Jest też możliwość dokonywania wyborów zmiennych u osób, które są po ślubie. Koniec II Tygodnia, kiedy już poznaliśmy Jezusa i pokochaliśmy Go, a także jest w nas pragnienie naśladowania Go, jest doskonałym momentem na podjęcie decyzji, które później będą nas prowadziły w życiu.
Dzień I
KONFERENCJA
Ignacjański rachunek sumienia
(pogłębienie tematu)
Ignacjański rachunek sumienia jest modlitwą, w której rozeznajemy duchy. Głównym pytaniem, jakie sobie w nim stawiamy, nie jest to, czy w którymś momencie dnia popełniliśmy grzech, ale w jaki sposób byliśmy kuszeni do jego popełnienia. Mamy poznać taktykę działania złego ducha w naszym życiu – niezależnie od tego, czy udało mu się nas zwieść, czy nie.
Na rachunek sumienia poświęcamy kwadrans. Nie wymaga on stałego miejsca modlitwy, więc można go robić, nawet spacerując po dworze. Nie wymaga też wcześniejszego przygotowania ani póżniejszej refleksji. Na tym etapie rozwoju duchowego pomocą może być zapisywanie przebiegu trzeciego punktu rachunku sumienia – wielu osobom to pomaga, a zatem warto spróbować.
Ignacjański rachunek sumienia jest modlitwą zbudowaną z pięciu kroków. Oto one:
1. wdzięczność wobec Boga,
2. prośba o światło (postawa zależności),
3. badanie własnego serca,
4. prośba o miłosierdzie,
5. spojrzenie na najbliższą przyszłość.
Przedstawię treść każdego z tych punktów, a w punkcie trzecim dodatkowo omówię reguły rozeznawania duchowego z I Tygodnia Ćwiczeń Duchowych.
1. WDZIĘCZNOŚĆ WOBEC BOGA
Celem pierwszego punktu jest to, aby w naszym sercu pojawiła się wdzięczność Bogu za to wszystko, co On nam daje. W tym punkcie najlepiej skoncentrować się na wydarzeniach, jakie miały miejsce od ostatniego rachunku sumienia. Gdy skupimy się na niezbyt odległym okresie – nasze podziękowania będą o wiele konkretniejsze.
Jeżeli jesteśmy w strapieniu duchowym i z trudem przychodzi nam wdzięczność wobec Boga – być może trzeba „przeskoczyć” okres ostatniego dnia i przypomnieć sobie jakiś inny moment ze swojego życia, w którym doświadczyliśmy dużo dobra. Mogą to być narodziny dziecka, ślub syna, zawarcie małżeństwa itd. – ważne, by znaleźć sobie taki moment, na wspomnienie którego na pewno się ucieszymy i będziemy mogli za niego Bogu podziękować. Najlepiej jednak, aby dziękować Panu za Jego dobroć w ostatnich wydarzeniach i godzinach. Dopiero jeśli z tym mamy trudność – wykraczamy poza ten okres.
Celem punktu pierwszego jest doświadczenie wdzięczności wobec Boga. Dlatego należy ten punkt robić tak długo, aż dojdziemy do postawy wdzięczności Panu za wszystko, co od Niego otrzymujemy. Czasami wystarczy przypomnieć sobie tylko jeden powód (np. serek jagodowy, który był na rekolekcjach na śniadanie, a że za nim przepadamy – traktujemy go jako prezent od Boga na początek dnia). Czasem jednak w ogóle nie czujemy wdzięczności, a wówczas punkt pierwszy będzie dłuższy lub nawet zdominuje cały rachunek sumienia. W takiej sytuacji bowiem trzeba bardziej zadbać o wdzięczność wobec Boga, przypominając sobie piękne wydarzenia z historii swojego życia.
Kiedy osiągniemy już cel pierwszego punktu – przechodzimy do drugiego, którego celem jest uświadomienie sobie własnej grzeszności i bezradności. Logika przejścia z punktu pierwszego do drugiego jest taka: zobaczyliśmy dobro otrzymane od Boga, a teraz prosimy o światło, abyśmy zobaczyli, jak na to dobro odpowiedzieliśmy.
2. PROŚBA O ŚWIATŁO
Ten punkt jest szczególnie ważny dla osób z tendencją do perfekcjonizmu. Wielu go pomija lub traktuje automatycznie, a jego istotą jest przyjęcie postawy uniżenia przed Bogiem: wiemy, że nie jesteśmy samowystarczalni. Dobre przeprowadzenie tego punktu jest przypomnieniem, że sami nie możemy osiągnąć celu punktu trzeciego – nie jesteśmy w stanie badać duchów. Rzeczywistość duchowa przekracza naszą inteligencję, dlatego potrzebujemy światła Bożego, aby móc badać duchy. Prosimy więc o pomoc Jezusa, ponieważ tylko patrząc Jego oczami – będziemy w stanie dobrze przeprowadzić ten kolejny punkt naszej modlitwy.
W ignacjańskim rachunku sumienia mamy teraz czas, aby uświadomić sobie własną małość. Warto powrócić do tych momentów, kiedy próbowaliśmy sprawy duchowe brać w swoje ręce i… nic dobrego z tego nie wyszło. Osoby, które mają tendencję do bycia „Zosią Samosią” i przyjmują postawę „ja sobie z tym sam poradzę” – szczególnie powinny zwrócić uwagę na ten punkt i prosić Jezusa: „Panie, potrzebuję Ciebie, bo sam jestem bezradny i buduję na sobie, zamiast na Tobie”.
Jak długo powinien trwać punkt drugi? To zależy od tego, jak szybko osiągniemy jego cel. Przejść dalej możemy dopiero wtedy, kiedy już będziemy mieli wewnętrzne poczucie zależności od Boga. Dopiero gdy osiągniemy wewnętrzną świadomość, że kolejny punkt modlitwy możemy zrobić tylko razem z Jezusem i w Jego mocy – to znak, że możemy do niego przejść.
Podsumowując: punkt drugi jest stanięciem w pokorze nie tylko przed Bogiem, ale i przed samym sobą, wobec własnej słabości. Czasem będziemy na to potrzebowali pięciu minut, czasem tylko kilkunastu sekund. Wszystko zależy od tego, jak szybko osiągniemy cel tego punktu – poczucie wewnętrznej zależności od Boga.
3. BADANIE WŁASNEGO SERCA
Teraz przyglądamy się walce duchowej, jaka w nas się rozgrywa. Tutaj przede wszystkim powinniśmy się zastanowić, w jakim stanie duchowym jesteśmy: czy w pocieszeniu, czy w strapieniu. Nie powinno być to trudne, ponieważ już punkt pierwszy pozwala nam się w tym zorientować. Jeżeli trudno nam było zobaczyć cokolwiek dobrego – wskazuje to raczej na strapienie. Jeżeli zaś mieliśmy łatwość w przeprowadzeniu punktu pierwszego – najprawdopodobniej trwamy w pocieszeniu.
Reguły rozeznawania duchowego I Tygodnia (przypomnienie)
Czym jest strapienie duchowe, a czym pocieszenie? Jedno i drugie jest pewną tendencją w nas – skłonnością, która powoduje, że łatwiej nam jest kroczyć w określonym kierunku.
Pocieszenie i strapienie pociągają nas w przeciwnych kierunkach. W pocieszeniu duchowym jesteśmy pociągani ku Bogu, w strapieniu – ku rzeczom niskim. W pocieszeniu będziemy mieli skłonność do ustępowania innym i do miłosierdzia. W strapieniu – do tego, by się gniewać i dostrzegać głównie wady w drugim człowieku. Oczywiście jest to tylko tendencja, czyli pewna łatwość pójścia w danym kierunku, ale żaden z tych stanów duchowych nie determinuje naszej wolności. Dlatego np. pomimo strapienia możemy wybrać przebaczenie, choć będzie ono wtedy trudniejsze. Po to jednak przyglądamy się walce duchowej, aby wybierać wolę Bożą – a ona czasem jest trudna do podjęcia.
Należy odróżniać pocieszenie duchowe od pocieszenia psychicznego. Z reguły idą one w parze, ale nie zawsze. Możemy przecież ucieszyć się czymś zewnętrznym, co tak naprawdę może stać się „katastrofą” naszego życia duchowego. Na przykład, żona zewnętrznie cieszy się, że mąż kupił samochód, ale duchowo doświadcza lęku, braku wiary i nadziei wobec ich małżeństwa, bo decyzja o zakupie nie była podjęta wspólnie. Choć kobieta psychicznie przeżywa radość – ma jednak strapienie duchowe.
Może też się zdarzyć sytuacja odwrotna: ktoś przeżywa zewnętrzny ból związany ze złamaniem ręki, jest psychicznie zdruzgotany, ale ofiarowuje ten ból w intencji pewnej osoby ze wspólnoty, która bardzo cierpi – i w konsekwencji jego wiara wzrasta. W takiej sytuacji psychicznie ma strapienie, ale duchowo trwa w pocieszeniu.
Jak dobrze przeżyć pocieszenie i strapienie?
Pocieszenie duchowe poznajemy po tym, że wzrasta w nas wiara, nadzieja i miłość. Czujemy się wtedy blisko Jezusa, mamy poczucie, że On jest na wyciągnięcie ręki. Chętnie podejmujemy modlitwę, bez problemu robimy rachunek sumienia, nie skracamy refleksji po medytacji. Nasza dusza przeżywa jedność z Bogiem.
Stan strapienia duchowego jest odwrotnością pocieszenia. Wtedy łatwo możemy pójść w kierunku grzechu, ponieważ pokusy wydają się tak silne, jak nigdy w życiu. Zadajemy sobie pytanie: jak to możliwe, że jesteśmy na rekolekcjach, a po głowie krążą nam takie głupie myśli? Nie ma się co dziwić – to po prostu świadczy o stanie duchowego strapienia. Podobnie gdy mamy myśli przeciwko wierze i zaufaniu Bogu albo zastanawiamy się, czy On w ogóle istnieje. Możemy wówczas negować sens rekolekcji i to, co się na nich stało, skoro po nich nawet w Boga nie wierzymy! Dopiero po czasie łapiemy się za głowę: jak w ogóle mogliśmy tak myśleć?! Jednak takie myśli są normalne w czasie strapienia i nie należy się nimi dziwić. Trzeba tylko nazwać stan duszy po imieniu – teraz przeżywam strapienie duchowe, czyli stan, kiedy czuję się odłączony od Boga.
Podczas rekolekcji strapienie duchowe przejawia się zazwyczaj: niechęcią do modlitwy, uczuciem, że medytacje bardzo się dłużą; myślami, że lepiej byłoby wrócić do domu, ogólnym rozproszeniem, rozglądaniem się itp.
Stan pocieszenia i strapienia duchowego można zilustrować jako góry i doliny naszego życia. Na poniższym rysunku Słońce symbolizuje Boga. Kiedy jesteśmy na górze, blisko Słońca – jest nam dobrze, ciepło i radośnie. Ale kiedy wchodzimy w strapienie („schodzimy w dół”) – czujemy się tak, jakby Boga nie było, ponieważ jesteśmy od Niego daleko. Bóg wydaje się być „za chmurami” i możemy nawet mieć wrażenie, że to już nigdy się nie zmieni. Nie chce nam się wtedy iść w stronę Jezusa (Słońca), bo strapienie podpowiada, że Słońca nie ma.
Naszym zadaniem w odniesieniu do stanu strapienia i pocieszenia duchowego jest niewchodzenie w ekstrema. Gdy mamy pocieszenie – powinniśmy je lekko hamować, gdy mamy strapienie – nie poddawać się temu stanowi i nie wchodzić w myśli, które są nam proponowane. Ta intensywność myśli kuszących jest tylko chwilowa i minie, jeśli im się oprzemy. Trzeba sobie wówczas uświadomić, że pocieszenie kiedyś przyjdzie – „chmury” w końcu odpłyną i znowu będziemy odczuwać bliskość Boga.
To wszystko, o czym tu mówimy, nie jest niczym nowym – to powtórka z I Tygodnia. Rzecz jednak w tym, by nauczyć się te zasady stosować w praktyce życia. Jeżeli pojawi się w nas euforia, np. z powodu udanej medytacji, i tak się nią ucieszymy, że nie będziemy chcieli jej przerwać – właśnie wtedy powinniśmy zdecydowanie zakończyć ją w wyznaczonym czasie i wyjść z kaplicy. Z drugiej strony, gdy już po dwudziestu minutach od jej rozpoczęcia patrzymy na zegarek, i tak co parę minut – to pozostańmy wierni Bogu do końca wyznaczonego czasu, a nawet go wydłużmy. Tak właśnie powinniśmy zachowywać się w strapieniu – agere contra (dokładnie na odwrót) wobec proponowanej pokusy.
Naturalnym stanem duchowym dla człowieka jest pocieszenie duchowe. Jednak strapienie także jest nam potrzebne, ponieważ w nim Bóg nas wychowuje. Człowiek kształtuje się w trudach i podczas prób. Także relacja małżeńska „szlifuje się” nie podczas miesiąca miodowego, ale wtedy, gdy trzeba kolejny raz wstać w nocy do dziecka i pojawia się pytanie: kto tym razem? A zatem, tak jak w momentach trudnych kształtuje się jakość naszej małżeńskiej relacji, podobnie jest w życiu duchowym.
Znajdź przyczynę swojego strapienia
Św. Ignacy podaje, że w strapienie duchowe możemy popaść z trzech powodów:
1. Najczęściej my sami jesteśmy winni. W czymś się zaniedbaliśmy i dlatego przyszło strapienie duchowe. Dlatego przyglądamy się tym zaniedbaniom: np. nie zrobiliśmy refleksji, nie zaufaliśmy w czymś Bogu, skróciliśmy modlitwę, wierciliśmy się na niej, zmienialiśmy miejsce medytacji, ulegaliśmy jakiejś pokusie, przestawaliśmy wymagać od siebie, popełniliśmy grzech. Konsekwencją tego jest smutek, odczucie letniości, oziębłości, niezadowolenia – co bezpośrednio prowadzi do strapienia duchowego. Jeśli w porę to zauważymy, jest jeszcze możliwe zdecydowane zwrócenie się ku Jezusowi, a wtedy unikniemy strapienia. Jeśli jednak nie zareagujemy w porę – strapienie duchowe nas dopadnie.
2. Zdarza się też, że strapienie daje nam sam Bóg – nie jako karę za grzechy, ale aby nas wypróbować. Co się stanie z naszą wiarą, gdy nie będziemy odczuwać bliskości Boga? Czy opieramy ją na emocjach i przyjemnych odczuciach, czy raczej jesteśmy wierni Bogu, bo Go kochamy? Wierną żonę poznaje się nie po tym, jak się zachowuje w obecności męża, ale po tym, jak zachowuje się bez niego. Podobnie w życiu duchowym: poznajemy naszą wierność Bogu po swoim zachowaniu, gdy nie doświadczamy Jego bliskiej obecności – czyli w momentach strapienia duchowego.
3. Czasami Bóg daje nam strapienie, byśmy nie przypisywali sobie darów Boga (Słońca na naszym wykresie). Zabezpiecza nas ono przed wejściem w pychę, że wszystko od nas zależy i to my jesteśmy panami wszystkiego. Chroni też przed myśleniem: „jaki to ja jestem pobożny, moja modlitwa jest najlepsza i właściwie wszystko mogę sam”. Czas strapienia duchowego pokazuje, że bez łaski Bożej niewiele możemy – nie mamy wystarczająco dużo siły ani do wiary, ani do modlitwy, skoro nawet do kościoła nie chce nam się iść.
Pamiętajmy jednak, że momenty, kiedy strapienie przychodzi ze strony Bożej, są bardzo rzadkie. Najczęściej pojawia się ono z powodu naszych zaniedbań w czynieniu dobra, z powodu ulegania emocjom lub po jakimś grzesznym czynie.
Sztuka niwelowania ekstremalnych stanów duchowych
W pocieszeniu duchowym – czyli w czasie, gdy doświadczamy „deszczu łask” – możemy przyjąć postawę „góry”, po której ten deszcz będzie spływał. Taka postawa nie rokuje dobrze na przyszłość, choć w danym momencie odczuwamy euforię i chcemy zatrzymać ją na zawsze. Lepiej jednak przyjąć postawę uniżenia – wtedy deszcz łask nie spłynie po nas, ale pozostanie w „zbiorniku” naszej duszy. Będzie naszym zabezpieczeniem na czas strapienia – abyśmy wtedy pozostali wierni Bogu i nie tracili nadziei.
Ważne jest, by w stanie strapienia nie podejmować decyzji. Podczas II Tygodnia momentem kulminacyjnym rekolekcji jest wybór drogi życia lub rewizja stylu życia. Do takiego wyboru (rewizji) można podejść tylko wtedy, jeśli jesteśmy w pocieszeniu. Jeśli jesteśmy w strapieniu – powinniśmy go odłożyć do czasu przyjścia pocieszenia duchowego.
Podobnie też w strapieniu nie należy zmieniać miejsca modlitwy czy wyjeżdżać z rekolekcji. Dlaczego? Ponieważ mamy wtedy tendencję przeciwną Bogu, więc istnieje wielkie prawdopodobieństwo podjęcia wyboru czegoś, czego Bóg nie chce. Strapienie jest czasem, w którym mamy być wierni decyzjom podjętym w pocieszeniu.
W trzecim punkcie ignacjańskiego rachunku sumienia powinniśmy odkryć, jaką obecnie mamy w sobie tendencję. Jeśli przeciwną Bogu (strapienie duchowe) – mamy jej przeciwdziałać, by w nią nie wchodzić. Jeśli spójną z Bogiem (pocieszenie duchowe) – mamy o nie dbać, nie wchodząc w emocjonalne uniesienia duchowe. Nie oznacza to, że mamy się nie cieszyć pocieszeniem, ale nie powinniśmy „dodawać gazu” i wchodzić w nie za bardzo, ulegać pokusie ekscytacji, jakby Pan Jezus miał nas za chwilę unieść do nieba. Jeżeli do pocieszenia podejdziemy ze spokojem, to dłużej w nim pozostaniemy. Dlatego „nie podkręcajmy” pocieszenia duchowego! Jeśli to zrobimy, na pewno zaraz „spadniemy”, bo zdarzy się jakaś kłótnia, grzech, zaniedbanie dobra. A im wyższa „góra” – tym większy upadek, to jest pewne. Natomiast jeśli będziemy stan pocieszenia tonować, to strapienie z czasem stanie się prawie nieodczuwalne (dlatego mamy niwelować ekstrema naszych stanów duchowych). Jednak aby zniwelować strapienie, trzeba wcześniej zniwelować pocieszenie – ekstrema są ze sobą połączone. Jeśli dopuszczamy jedno, to zaraz pojawi się drugie.
Przydatna świadomość poruszeń duchowych
W trzecim punkcie ignacjańskiego rachunku sumienia, poza badaniem naszych duchowych tendencji, przyglądamy się też poruszeniom duchowym.
Takim bodźcem może być wiele rzeczy: to, że rano zaspałem, że zmoczył mnie deszcz na spacerze; usłyszane słowa, wprowadzenie do medytacji, zaskoczenie, że ktoś przy śniadaniu wziął ostatnią porcję sera i nie pomyślał o mnie itd. W życiu codziennym może to być przeczytana książka, usłyszana muzyka, czyjeś spojrzenie. Za takim bodźcem idzie uczucie, a w uczuciach – działają na nas duchy i temu właśnie się przyglądamy.
Podczas rachunku sumienia dobrze jest wybrać dwa, trzy poruszenia i szczegółowo im się przyjrzeć. Najlepiej wybrać te momenty, gdy jakieś uczucie było intensywniejsze. Wielu uczuć, które w nas się pojawiają, nie zauważamy. Ale zdarza się też kilka silnych, które przez jakiś czas pamiętamy. Na ich podstawie łatwiej będzie zaobserwować poruszenie i bodziec, który to poruszenie wywołał, jak i samo uczucie. W takim uczuciu była obecna zarówno podpowiedź złego ducha, by za nim pójść, jak i dobrego ducha, by pójść za nim. Przy czym, jak pamiętamy, wcześniej mieliśmy już tendencję, by któregoś z nich bardziej słuchać – w zależności od naszego stanu duchowego.
Mogło się więc zdarzyć, że osoba, z którą mieszkamy w pokoju podczas rekolekcji, zachowywała się rano hałaśliwie – głośno ścieliła łóżko, zamykała szafę, w łazience coś jej spadło. To był bodziec, który wywołał w nas myśli: „O Boże, z kim ja mieszkam!” i frustrację: „No, to będą «fajne» rekolekcje…”. W tej frustracji działały też na nas duchy. Jeden podpowiadał: „Rekolekcje ci nie wyjdą. Z taką osobą w pokoju nic się nie zrobi. Będziesz cały czas rozproszony”. Drugi uspokajał: „To nic nie szkodzi, wszystko jest łaską. Bóg ci będzie towarzyszył i poprowadzi cię wspaniałą drogą rekolekcji”. Przed nami stanął więc wybór – za którą podpowiedzią pójść.
W życiu takich momentów jest bardzo dużo. Na rekolekcjach łatwiej nam je zauważyć, bo tu panuje cisza. A w ciszy łatwiej jest usłyszeć swoje myśli i przyglądać się sobie, by zauważyć, co w danym momencie się dzieje: czy mówi do mnie Bóg, czy duch zły. Dlatego cisza przy rozeznawaniu duchowym jest tak bardzo potrzebna, by rozpoznać, kto do nas mówi, i świadomie zdecydować, za którą propozycją pójść. Jak widać, nie chodzi tutaj od razu o przyglądanie się grzechom. Nasze codzienne wybory dotyczą często kwestii wyboru większego dobra, a rezygnacji z mniejszego – lub odwrotnie.
To, że jestem grzesznikiem, nie oznacza, że grzeszę. Bycie grzesznikiem oznacza, że moja natura dąży do tego, co dla niej wygodne (cielesne): żeby się wyspać, żeby nikt mi nie przeszkadzał, nie zabierał jedzenia, żebym zawsze miał dobre miejsce… To jest naturalne. Od momentu grzechu pierworodnego nasza natura jest uchyloną furtką dla zła, które próbuje dostać się do naszego serca. Jednak po nawróceniu – możemy przyjąć inny styl życia: już nie żyć dla siebie, dla zaspakajania własnych potrzeb, ale żyć dla innych.
W tym punkcie rachunku sumienia dojdą także reguły rozeznawania II Tygodnia, o których będziemy mówić w kolejnej konferencji.
Podsumowując – w trzecim punkcie rachunku sumienia zwracamy uwagę na to, jaki stan wewnętrzny przeżywamy (strapienie czy pocieszenie), ku czemu mamy tendencję, i przyglądamy się wybranym poruszeniom duchowym (jaki otrzymaliśmy bodziec, jakie towarzyszyło temu uczucie, jakie otrzymaliśmy podpowiedzi od dobrego i złego, za którymi z nich poszliśmy). Celem trzeciego punktu nie jest szukanie grzechów, ale rozeznawanie duchowe.
Taktyka działania ducha złego
Zanim przejdziemy do czwartego punktu ignacjańskiego rachunku sumienia, chciałbym jeszcze przypomnieć taktykę złego ducha, poznaną podczas I Tygodnia.
Św. Ignacy w swoich regułach porównuje złego ducha do kobiety, a potem do mężczyzny i na koniec do wodza na wojnie.
Nieprzyjaciel w zachowaniu podobny jest do kobiety, w tym mianowicie, że siły ma słabe, ale chęć [szkodzenia] mocną. Bo właściwością kobiety w czasie sprzeczki z jakimś mężczyzną jest tracić odwagę i uciekać, jeżeli mężczyzna stawia jej dzielnie czoło. A przeciwnie, jeżeli mężczyzna zaczyna uciekać, tracąc odwagę – wtedy gniew, mściwość i dzikość kobiety nie zna granic ni miary. Podobnie właściwością nieprzyjaciela jest tracić siły i odwagę, i uciekać ze swymi pokusami, jeżeli osoba ćwicząca się w rzeczach duchowych stawia odważnie czoła pokusom nieprzyjaciela i działa wręcz odwrotnie. A znów jeśli osoba ćwicząca się zacznie się lękać i tracić odwagę pod naporem pokus, wtedy nie ma na całej ziemi bestii bardziej dzikiej niż nieprzyjaciel natury ludzkiej, w dążeniu do spełnienia swego przeklętego zamiaru z niezmierną przewrotnością. [ĆD 325]
[Nieprzyjaciel] zachowuje się jak uwodziciel, który chce pozostać w ukryciu i nie być ujawnionym. Albowiem człowiek przewrotny, namawiając do złego córkę jakiegoś dobrego ojca, albo żonę jakiegoś dobrego męża, chce żeby jego słowa i namowy zostały w tajemnicy; a przeciwnie, bardzo mu się nie podoba, gdy córka ojcu lub żona mężowi wyjawi jego chytre słowa i zamiar przewrotny, bo wtedy łatwo wnioskuje, że sprawy rozpoczętej nie będzie mógł doprowadzić do skutku. Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej, kiedy poddaje duszy sprawiedliwej swoje podstępy i namowy, chce i pragnie, żeby zostały przyjęte i zachowane w tajemnicy; a kiedy się je odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inną osobą duchowną, która zna jego podstępy i złości, bardzo mu się to nie podoba; wnioskuje bowiem, że nie będzie mógł doprowadzić do skutku swego już zaczętego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zostały jego wyraźne podstępy. [ĆD 326]
[Nieprzyjaciel] zachowuje się także jak wódz na wojnie, gdy chce [jakiś gród] zwyciężyć i złupić. Wódz bowiem lub dowódca wojskowy, rozbiwszy obóz i zbadawszy siły i środki [obronne] jakiegoś zamku, atakuje go od strony najsłabszej. Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej krąży i bada ze wszech stron wszystkie nasze cnoty teologiczne, kardynalne i moralne, a w miejscu, gdzie znajdzie naszą największą słabość i brak zaopatrzenia ku zbawieniu wiecznemu, tam właśnie nas atakuje i stara się nas zdobyć. [ĆD 327]
Porównując złego ducha do kobiety, św. Ignacy wskazuje, że podczas sprzeczki z mężczyzną kobieta udaje silną, chociaż wie, że jest słaba. Jeżeli kobiecie uda się przestraszyć mężczyznę swoją pozorną siłą, to „wdepcze” go w ziemię i wygra. Ale jeśli mężczyzna „postawi się” kobiecie, to ona nic nie może zrobić, bo z natury jest słabsza.
Sytuację tę można też porównać do walki kota z psem. Jeżeli pies nie przestraszy się wygiętego w łuk grzbietu kota – temu pozostaje już tylko ucieczka. Podobnie jest ze złym duchem, który podchodząc do nas, staje przed nami jak najeżony kot, przez co wydaje się trzy razy silniejszy niż jest w rzeczywistości. Siła złego ducha jest pozorna, czyli może zrobić tylko tyle, na ile mu pozwolimy, na ile uchylimy mu drzwi. Dlatego też zły próbuje nas swoją pozorną siłą przestraszyć. Jeżeli mu się to uda – „wbija” nas w ziemię i w ten sposób wygrywa. Jeżeli nie – nic więcej już nie osiągnie, może tylko uciec. A zatem, zły duch może coś osiągnąć w naszym życiu tylko wtedy, gdy damy mu „pole do popisu”. Natomiast gdy sami nie otworzymy mu drzwi – on nie wejdzie. Dlatego Jezus wielokrotnie powtarza: „Nie lękajcie się. Nie bójcie się”.
Gdy św. Ignacy porównuje złego ducha do podstępnego mężczyzny [ĆD 326], ma na myśli zatajenie prawdziwych intencji. Zły duch może próbować „uwodzić”, tak jak mężczyzna kobietę, intrygami, półsłówkami. Jeśli ona to ukrywa – jest duże prawdopodobieństwo, że zostanie uwiedziona. Jeśli jednak wyjawi to, np. swojemu mężowi – uwodziciel traci swoją moc. Tę regułę stosujemy w towarzyszeniu duchowym i przy spowiedzi. To oznacza, że swojemu kierownikowi duchowemu mówimy o rzeczach, o których wiemy, że są ważne. Ale mówimy też o tych, o których nie mamy ochoty powiedzieć lub których znaczenie pomniejszamy. Na przykład, myślimy o nich jak o głupstwach, nie chcemy nimi obciążać towarzysza duchowego, bo i tak ma przecież wiele spraw na głowie. Uważamy, że sami sobie z tym poradzimy, bo to nie jest groźne. Gdy pojawiają się takie myśli – powinniśmy im się przeciwstawić i tym bardziej powiedzieć towarzyszowi duchowemu o tych sprawach.
Porównanie złego ducha do wodza na wojnie [ĆD 327] oznacza, że zły duch okrąża „twierdzę” naszego serca i szuka w niej słabego punktu, by właśnie w nim zaatakować. Ta reguła zachęca nas, abyśmy poznawali swoje słabe punkty, ponieważ duch zły będzie chciał je wykorzystać (nie będzie uderzał tam, gdzie jesteśmy silni). Takie działanie złego jest pewne. Dlatego właśnie w naszych słabych punktach powinniśmy być szczególnie czujni i ćwiczyć się w ascezie, więcej od siebie wymagać, odmawiać sobie właśnie tego, do czego mamy największą słabość. Na przykład jeśli ktoś ma tendencję do uporu, to powinien ćwiczyć się w ustępowaniu innym. Jeżeli ktoś ma skłonność do wybuchania gniewem, to powinien ćwiczyć się w zachowywaniu spokoju. Jeśli ktoś ma tendencję do krzyczenia na innych – na przekór niej powinien mówić im dobre słowa.
Podsumowując: zgodnie z tą regułą możemy się spodziewać, że zły duch będzie nas kusił ciągle w tym samym, najsłabszym miejscu…
4. PROŚBA O MIŁOSIERDZIE
To czas na przeproszenie Boga. W punkcie czwartym stajemy przed miłosierdziem Bożym, by powiedzieć: „Panie, Tobie ufam”. Niezależnie od tego, w jakim stanie ducha jesteśmy, niezależnie od tego, czy przegraliśmy, czy wygraliśmy walkę duchową – w czwartym punkcie oddajemy się w ręce Boga. Uznajemy, że jesteśmy bezpieczni, bo jesteśmy w Jego rękach, bo On nas kocha.
W tym punkcie mamy usiąść na kolanach dobrego Ojca. A jeśli w poprzednim punkcie zobaczyliśmy, że np. wybraliśmy mniejsze dobro – przepraszamy za to. Natomiast jeśli wszystko przebiegało dobrze i podejmowaliśmy właściwe wybory – dziękujemy Ojcu, bo stało się to dzięki Niemu. Jezus był blisko nas i dlatego wszystko poszło dobrze.
Niezależnie od tego, co przeżywamy wewnątrz i co dzieje się na zewnątrz – Bóg pozostaje miłosierny. I właśnie przed Bogiem miłosiernym stajemy w tym punkcie rachunku sumienia i takiemu Bogu się powierzamy.
5. SPOJRZENIE NA NAJBLIŻSZĄ PRZYSZŁOŚĆ
Celem tego punktu jest, byśmy razem z Jezusem zaplanowali swoje najbliższe godziny, patrząc na to, co jest przed nami (podczas rekolekcji oznacza to następną połowę dnia).