Karim Benzema. Królewska perfekcja - Luca Caioli, Cyril Collot - ebook

Karim Benzema. Królewska perfekcja ebook

Luca Caioli, Cyril Collot

4,8

Opis

Karim Benzema stał się prawdziwą legendą Realu Madryt. Francuski napastnik wchodził na futbolowy szczyt krętą drogą, lecz jego przemiana może inspirować i zadziwiać. Po odejściu z drużyny największych gwiazd to właśnie on znalazł się na pierwszym planie i ukoronował swoją karierę Złotą Piłkę w 2022 roku.

Gdyby nie futbol, Benzema mógłby skończyć w więzieniu. Pochodzący z rodziny algierskich imigrantów zawodnik poznał wiele osób, które próbowały go wykorzystać – to w końcu najbliższy przyjaciel namówił Karima do szantażowania kolegi z reprezentacji, co skończyło się dla piłkarza zarzutem o udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Poznaj historię przemiany wielkiego buntownika w pokornego przywódcę, który nauczył się pracować dla drużyny. Pięć zwycięstw w Lidze Mistrzów, cztery mistrzostwa Hiszpanii, ponad 200 bramek dla Realu Madryt, drugie miejsce w klasyfikacji strzelców wszech czasów Los Blancos, rekord asyst w historii Królewskich – to lista osiągnięć, które mówią same za siebie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 283

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (4 oceny)
3
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnetaGP13

Nie oderwiesz się od lektury

Mbappé najlepszy ⚽⚽
10
Julia_mistrz

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa. Pełna dynamicznych opisów zdobywania goli przez Benzeme.
10

Popularność




Bohaterowie

Karim Benzema, napastnik

Hafid Benzema, ojciec

Malika Benzema, matka

Karim Zenati, przyjaciel z dzieciństwa

Armand Garrido, nauczyciel

Hatem Ben Arfa, inna gwiazda piłki z rocznika 1987

Bernard Lacombe, mistrz

Karim Djaziri, agent

Jean-Michel Aulas, prezes Olympique Lyon

Rohff, raper

Raymond Domenech, selekcjoner reprezentacji Francji

Ronaldo Luís Nazário de Lima, idol

Florentino Pérez, prezes Realu Madryt

Cristiano Ronaldo, gwiazda zespołu

Zinédine Zidane, starszy brat i trener Realu Madryt

José Mourinho, trener, który porównał go do kota

Gonzalo Higuaín, argentyński rywal

Chloé De Launay, pierwsza partnerka i matka Mélii

Carlo Ancelotti, trener, który zdobył La Décimę

Zahia Dehar, pani do towarzystwa i modelka

Didier Deschamps, selekcjoner reprezentacji Francji

Booba, raper

Mathieu Valbuena, reprezentant Francji

Rihanna, barbadoska piosenkarka

Cora Gauthier, druga partnerka i matka Ibrahima

Mélia, córka

Ibrahim, syn

Akcja toczy się w Bron, Lyonie, Madrycie, Paryżu, Nowym Jorku, Los Angeles, Brazylii, Włoszech i Katarze.

Rozdział 1

Bukiet

24 maja 1997 roku dwóch chłopaków ma wyjść na murawę, by wręczyć bukiet kwiatów Franckowi Gavie i Marcelo Kiremitdjianowi, którzy kończą występy w barwach Olympique Lyon. Trenerzy młodzików tego klubu w nagrodę za świetny sezon wybrali Sandy’ego Paillota i swego małego ulubieńca, Karima Benzemę. Ten pamiętny wieczór rozpoczął się dla niego od rundki honorowej wokół stadionu Gerland, podczas której kibicom zaprezentowano puchar za mistrzostwo kraju młodzików, a zakończył się zdjęciem na środku boiska z dwoma bohaterami OL. Karim ma na tej fotografii poważny, nieco smutny wyraz twarzy, a na głowie loki. Stoi obok Sandy’ego Paillota, wyprostowany, jakby połknął kij od szczotki, i z niepokojem patrzy na trybuny rozbłyskujące bez końca fleszami aparatów. To ostatnia kolejka sezonu – dla Benzemy to niemal jak znak od losu.

Lyon z Bernardem Lacombe’em na ławce trenerskiej i Grégorym Coupetem między słupkami rozjeżdża Olympique Marsylia 8:0. To jedna z najbardziej bolesnych porażek OM w historii: hat trick Ludovica Giuly’ego, dublety Alaina Caveglii i Floriana Maurice’a i jedna bramka Francka Gavy. Impreza kończąca sezon nie mogła być bardziej udana i Karim z tego skorzystał – nie miał jeszcze dziesięciu lat i od niedawna grał w zespole młodzików, Les Gones1.

Urodził się 19 grudnia 1987 roku w Lyonie, a jego rodzina pochodzi z Kabylii2. W 1958 roku jego dziadek, Da Lakehal Benzema, wyjechał z dziećmi z Tighzertu (małej wioski w Ath Jlil, 70 kilometrów na południowy wschód od Bidżaji). Hafid, ojciec Karima, miał wtedy trzy lata. Benzemowie zamieszkali na przedmieściach Lyonu, jak inne rodziny algierskich imigrantów. W departamencie Rodanu żyje ponad 150 rodzin Zemów, Benzemmów i Benzemów – w Algierii pozostało ich ledwo 20. Ludzie ci wyjechali z pustynnej i rolniczej wspólnoty do przemysłowego miasta w poszukiwaniu lepszego życia. Hafid znalazł pracę jako woźny w merostwie w Villeurbanne i ożenił się z Maliką, młodą Algierką pochodzącą z Oranu, także będącą córką imigrantów, mieszkającą po sąsiedzku w dzielnicy La Caravelle. Karim to szóste z dziewięciorga dzieci Benzemów (najmłodszy Sabri, Gressy, nazywany Grignette, Nafsa, Sofia, Celia, Laeticia, a także Farid i Lydia z pierwszego małżeństwa Maliki). Hafid uznał jego narodziny za dar losu; zaczynał już rozpaczać, bo przedtem rodziły mu się tylko córki. Jednocześnie Karim jest syneczkiem mamusi – Malika pierwsza broni go przed stanowczością ojca.

Karim dorastał w Bron, jednej z 59 gmin aglomeracji Lyonu. W mieście liczącym 40 tysięcy mieszkańców jedna trzecia ludzi ma mniej niż 25 lat, a poziom bezrobocia przekracza średnią w Lyonie, podobnie jak liczba osób bez matury. Benzema mieszkał na osiedlu Terraillon, które składało się z zaniedbanych czynszówek i mieszkań socjalnych i gdzie w latach 90. poważny problem stanowiła przestępczość wśród niepełnoletnich. W okolicy żyło tylu Algierczyków, że miejscami można było poczuć się jak w Oranie, Algierze czy Bidżai. Wszyscy tam znali Karima, wystarczyło spytać: „Przepraszam, gdzie mieszkają Benzemowie?”, a wracające ze szkoły dziecko odpowiedziałoby bez wahania: „Pierwszy skręt w lewo, w głębi, ulica Jurija Gagarina. To mały dom niedaleko stadionu, nie da się pomylić”. Właśnie tam dorastał Karim. Wcześniej rodzina miała do dyspozycji przyzwoite komunalne mieszkanie. To w nim spędził pierwsze osiem lat życia. Sąsiadami Benzemów była rodzina Zenatich, Tunezyjczyków, którzy także mieli syna o imieniu Karim. Jak inne dzieciaki, obaj chłopcy włóczyli się po ulicach i podziwiali starszych nastolatków, którzy szpanowali niemieckimi samochodami sportowymi i markowymi ciuchami. Wzorowali się na Tupacu Shakurze, raperze z lat 90., czy bokserze Mike’u Tysonie3, pływali czasem w miejskim basenie, ale najbardziej kochali ganiać za futbolówką.

„Chciał grać w piłkę, odkąd miał jakieś trzy lata – wspomina jego matka, Malika, w dokumencie Benzema par Karim4. – Tak zawodził, że musiałam mu kupić piłkę z pianki. Od tego momentu, gdy tylko wstał, to kopał w mieszkaniu”.

Jego ojciec wspomina o jeszcze innej pasji chłopaka: „Kochał samochody. Ale kiedy był mały, nie do końca wiedział, co tak naprawdę chce robić; grał tak jak wszystkie inne dzieci”.

To prawda. Ośmioletni Karim niekoniecznie marzył o zostaniu piłkarzem – raczej wyobrażał sobie siebie jako rajdowca. Ćwiczył jazdę po dzielnicy Terraillon na motocyklu Yamaha PW 50, ale kariera na dwukołowcu oznaczała naukę w specjalistycznej szkole, a nie chciał zostawić rodziny i przyjaciół. Zwrócił się więc w stronę tenisa, wkrótce zaś też piłki. Szalone mecze, które wówczas rozgrywał, potrafiły trwać cały dzień.

Na ujęciu z dokumentu Benzema par Karim siedzący za kierownicą mocnego auta piłkarz wskazuje połać terenu przed dawnym domem rodzinnym i mówi: „Widzisz te dwa drzewa na środku? To była bramka. Ja mieszkałem tam, wyskakiwałem z piłką przez okno. Kładłem kamień z prawej, z lewej i uderzałem bez końca… Myślę, że dzisiaj strzelam tyle goli właśnie dzięki tej bramce”. W tym czasie Karim chodził do publicznej podstawówki imienia Jeana Lurçata przy ulicy Pierre’a Brossolette’a, kilkaset metrów od domu. Ale otwarcie przyznaje, że nigdy nie ciągnęło go do nauki – wolał piłkę.

Wyszło to na jaw dość szybko. „To w szkole zacząłem naprawdę grać w piłkę, rozwijać się. Starsze chłopaki pozwalały mi kopać z nimi, to była moja szkoła mistrzów”. Karim nie porzucał swej pasji także po szkole, chciał grać bez końca. Cała rodzina uznała, że mu pomoże. Ze swoim pięć lat młodszym bratem Gressym grali na ulicy, za bramkę służyły im drzwi od garażu. „Ja atakowałem, on bronił” – wyjaśnia Karim. Z rodzicami włóczył się po osiedlu. „Wszystko tu schodziliśmy. Tak, to było szaleństwo – potwierdza Malika. – Ustawiał mnie na bramce i strzelał bez końca… Czasem dwie godziny, czasem trzy godziny, nieważne, czy padało, czy była ładna pogoda. A potem, głodni, wracaliśmy do domu”.

Stadion Sporting Club Bron Terraillon Perle znajdował się 20 metrów za ich domem. Latem, po skończeniu ósmego roku życia, Karim zgłosił się do klubu, ale nie przeszedł selekcji. Jest mały, chuderlawy, a poza tym zespół nie potrzebuje kolejnych graczy. „Karim poszedł więc do taty – wyjaśnia Serge Cruz, były prezes klubu – a Hafid porozmawiał ze mną i przekonał do przetestowania chłopaka. Wtedy wszystko zrozumiałem”.

W lipcu 1995 roku Karim wyrabia pierwszą kartę zawodniczą. Bardzo szybko się adaptuje, trenerzy podchwytują ksywkę nadaną mu przez przyjaciół i wołają na niego „Coco”. „Kochał grać nawet na bramce, mówił wtedy, że jest van der Sarem – wspomina Frédéric Rigolet, jeden z jego ówczesnych trenerów. – Jego matka, Malika, tu po niego przychodziła, często było już po zmroku, a on wciąż grał”. Wkrótce Karim miał przestać ganiać po czerwonym piasku i wśród pól.

W 1996 roku na turnieju Saint Fons SC Bron Terraillon Perle gra z Olympique Lyon – Karim się wyróżnia i strzela dwa gole. Pierwszy to prawdziwe dzieło sztuki: Benzema rusza z piłką z połowy boiska, kiwa trzech przeciwników i pokonuje bramkarza. Drugie trafienie jest równie ładne. Trenerzy młodych piłkarzy Les Gones, Pierre Ferrari i Fernando Navarro, wyglądają na zszokowanych. Co najbardziej im zaimponowało? Sposób, w jaki ten młody chłopak kontrolował futbolówkę: „Żonglował nią nogami i głową, jakby występował w cyrku. W tym wieku to niesamowite”. Zachwyciły ich też inne zagrania Karima, jego zwody i pewność siebie przed bramką. Był zdolniejszy od rówieśników i szkoleniowcy OL nie chcieli stracić takiego talentu. Porozmawiali więc z jego trenerami, a później i z rodzicami. „Możemy się spotkać w środę na mały test, żeby zobaczyć, co potrafi?” – spytali. Hafid zgodził się bez wahania.

Pierwsza próba odbyła się na jednym z boisk młodzieżowych niedaleko siedziby OL i stadionu Gerland, gdzie trenowali seniorzy. Wystarczyły dwie sesje, żeby szkoleniowcy zaproponowali Karimowi dołączenie do zespołu z Lyonu. „Ten chłopak zostanie wielkim piłkarzem” – zachwalali go przed ojcem. Zważywszy na jego wiek, to miał być żart, ale okazał się proroczy. A co na to sam zainteresowany? Czuł się przeszczęśliwy. „Gra dla Olympique Lyon była moim marzeniem. Wszyscy się cieszyliśmy, choć ledwo skończyłem dziewięć lat i nie potrafiłem wyobrazić sobie siebie jako profesjonalnego piłkarza” – opowiadał później Benzema. Cała rodzina go wspierała, wszyscy w domu kochali futbol. Występy kogoś z bliskich w młodzikach OL stanowiły powód do dumy. Najchłodniej wiadomość tę przyjęli ówcześni trenerzy z Bron Terraillon – widzieli w Benzemie obiecującego, strzelającego gole i rozstrzygającego mecze juniora, który opuszczał klub po niespełna dwóch sezonach. Szkółka piłkarska Lyonu nie tylko uszczęśliwiła Karima, ale i oznaczała szansę na rozwój. Podpisał kontrakt w środku sezonu 1996/97 i ojciec pięć razy w tygodniu dowoził go na treningi swoim renault super 5. Prawie zawsze toczyli wtedy tę samą rozmowę: „Musisz traktować to poważnie, naprawdę poważnie! – Hafid nie odpuszczał synowi nawet jednej zmarnowanej sytuacji. – Strzelaj… broń… nie oddawaj piłki… biegaj!”. Uwagi płynęły zza linii bocznej, a syn pokornie je przyjmował. „Ojciec był wymagający, ale dzięki niemu mam mocną psychikę” – przyznał po latach napastnik.

Jaki był wówczas Karim? Nieśmiały, wycofany, jak cała reszta familii Benzemów. Zawsze grzecznie odpowiadał „tak”, „nie”, „dziękuję”, trudno się było na niego złościć, ale i porozmawiać z nim o czymś konkretnym, bo niespecjalnie lubił dyskutować. Dobry dzieciak, nawet jeżeli niespecjalnie wylewny. Uśmiechał się tylko wtedy, kiedy trener zwracał mu uwagę na jakiś błąd. Uśmiechał się i w kolejnym meczu pokazywał, że zrozumiał, w czym rzecz, że wie, co ma zrobić.

Po przybyciu do klubu Benzema trafił na złote pokolenie juniorów, chłopców urodzonych w latach 1987 i 1988 – do tej grupy zaliczali się tacy zawodnicy jak Rémy Riou, Sandy Paillot, Warren Jacmot, Julien Faussurier czy Romain Gasmi. Razem z nimi wygrał pierwsze poważne rozgrywki; w maju 1997 roku sięgnęli po mistrzostwo kraju młodzików, a trofeum wręczono im na płycie stadionu Gerland przy okazji pożegnania Gavy i Marcelo. Na boisku krajowego centrum piłkarskiego w Clairefontaine-en-Yvelines OL pokonał w finale zespół FC Metz 2:1 – to było pierwsze juniorskie trofeum drużyny z Lyonu od 15 lat. Klub znajdował się w rozkwicie, dorosła drużyna notowała sukcesy, a trenerzy zespołów młodzieżowych rozwijali kolejne diamenty z roczników 1987–1988. Każdego roku pojawiał się kolejny duży talent: Anthony Mounier w 1998, Loïc Rémy i Pierrick Valdivia w 1999 czy Romain Beynié i Lossémy Karaboué w 2001 roku. W juniorach panowała dobra atmosfera, ale i zażarta rywalizacja. Podczas lat nauki w szkole i występów w zespołach juniorskich Karima trenerzy rzadko uznawali go za numer jeden. W młodzikach nieomylny przed bramką był Julien Faussurier, a później jego rywalami zostali Maurice Munoz, Warren Jacmot czy Loïc Rémy. „Nie był u nas najlepszy” – wspominał dawny kolega. „Był mały i trochę ociężały” – powiedział Patrick Paillot, jeden z dawnych szkoleniowców.

W skrócie – nie wyróżniał się fizycznie, a przy tym zachowywał się dość nonszalancko. Nie wysilał się specjalnie z dala od bramki przeciwnika, ale gdy miał piłkę, pokazywał, na co go stać – nieważne, czy grał lewą nogą, prawą, czy głową. Przede wszystkim zdradzał instynkt strzelecki. „Zabójca”, „lis pola karnego”, „diabeł”, „łowca bramek”, „kiler” – to tylko niektóre z określeń, których trenerzy używali wobec Karima. Już w wieku 14 lat notował bardzo dobre statystyki. W sezonie 2001/02 strzelił 14 goli w 20 meczach w lidze regionalnej Rodan-Alpy5. To wystarczyło, żeby przeszedł do centrum szkoleniowego Tola-Vologe. Ale wtedy jeszcze nie wszystkich przekonywał swoją grą. Ludzie uważali, że jest przeciętny – Karim po prostu polegał na talencie oraz umiejętnościach i nie pracował zbyt ciężko. A żeby odnieść sukces, trzeba pracować – bardzo, bardzo ciężko pracować.

1 Przydomek nadawany dzieciom w regionie Lyonu (przyp. autora, wszystkie przypisy bez tej adnotacji pochodzą od tłumacza).

2 Region w północno-zachodniej Algierii.

3 „Podziwiam Tysona, ponieważ obaj pochodzimy z nizin społecznych i powoli wspinaliśmy się do góry. Nie mieliśmy łatwego życia i nikt nigdy nic nam nie dał” – powiedział Karim w marcu 2021 dla magazynu „ICON d’El País” (przyp. autora).

4 Wyreżyserowany przez Stéphane’a Groussarda i emitowany przez „L’Équipe”.

5 W barwach trzeciego zespołu OL.

Rozdział 2

Montaigu

Pokój numer 11. Na drzwiach poster z Karimem Benzemą w koszulce OL, w środku skromne umeblowanie: biurko, łóżko i kosz na pranie. Na gołych ścianach nowy lokator rozwiesił plakaty bohaterów, którym chce kiedyś dorównać. Za oknem widać boiska. Kiedy rankiem spogląda się na trenujących zawodników pierwszego zespołu, można się rozmarzyć.

To tu, w centrum Tola-Vologe, które stało się własnością ligi Rodan-Alpy w 2016 roku, po przeprowadzce OL do regionu Est lyonnais, Karim Benzema rozpoczął treningi. W ciągu spędzonych tu lat zaczął myśleć o piłce poważniej, dzięki czemu mniej zajmowały go inne rzeczy. Młodzieniec przyjechał tutaj w 2002 roku, gdy odbywały się mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii. Był najmłodszy z całej grupy, niektórzy koledzy byli od niego niemal o rok starsi, ale dobrze się ze wszystkimi dogadywał. Nie zachowywał się w szatni jak lider ani nie był wygadany, ale wręcz palił się do żartów czy robienia głupot. Na boisku jednak wszyscy wiedzieli, że można na niego liczyć. Dobrze rozumiał się z Anthonym Mounierem, ale Nicpoń – tak nazywano Karima – wiedział, że pierwszy sezon w ośrodku będzie bardzo bolesny.

W akademiach do najdrastyczniejszej selekcji dochodzi wśród 15-latków – umiera wtedy wiele marzeń. W tym czasie zawodnicy zaczynają rozumieć, że futbol to bez wątpienia najbardziej indywidualny sport zespołowy. „Jesteśmy kolegami, ale i przeciwnikami – mówi były uczeń akademii OL. – W tym świecie każdy dba o siebie. Cały czas żyjemy z mieczem Damoklesa nad głową: ciągle towarzyszy nam myśl, że w każdej chwili możemy wylecieć”.

Ilu młodych pęka w trakcie sezonu? Przed iloma zatrzas­kują się drzwi do akademii? Podczas sezonu 2002/03 tego typu presja towarzyszy Karimowi codziennie. Niewinność pierwszych piłkarskich lat ustępuje miejsca wątpliwościom. Wrzesień, październik i listopad były trudne. Opinie z poprzedniego sezonu wciąż pozostają w mocy i trenerzy zaczynają zastanawiać się nad jego potencjałem. Benzema nie zaliczał się wówczas do grona kandydatów, którzy odniosą sukces. Najlepsi z jego rocznika (Paillot, Beynié, Mounier i Riou) grają w zespole do lat 16 u Armanda Garrido, podczas gdy on musi zadowolić się terminowaniem w drużynie do lat 15 w lidze Rodan-Alpy u Abdela Belarbiego. Nie czuje się z tym zbyt dobrze, jednak nie zamierza narzekać. Nie pęka, ale dni mu się dłużą. Piłkarze trenują siedem razy w tygodniu, we wtorki i środy dwa razy, a poza tym są mecze, turnieje, przygotowanie taktyczne oraz pedagogiczne i… szkoła. Nauka nie należała do mocnych punktów naszego bohatera. Po ukończeniu gimnazjum Saint Louis Saint Bruno w pierwszej dzielnicy Lyonu (według nauczycieli się nie wyróżniał, był spokojny, taktowny) Karim wybrał liceum zawodowe6 Louis Labé w dzielnicy Gerland i poszedł do klasy ze specjalnością sprzedaż i handel. Tam też nie odnosił wielkich sukcesów. Tak więc pod koniec sezonu, kiedy decydowano o dalszych losach piłkarzy z akademii, sporo spekulowano o przyszłości Karima w OL.

Niektórzy uważali, że nie zostanie w klubie. Na początku maja 2003 roku młodzi piłkarze wchodzili po kolei do biura prezesa akademii. W końcu przyszła pora, żeby i Karim zaprezentował się przed Alainem Olio. Wyrok zapadł szybko: „Zatrzymamy cię, ale mamy wobec ciebie sporo wątpliwości. Musisz się rozwinąć”.

Karim jak zwykle zachował kamienny wyraz twarzy. Wewnątrz jednak odczuwał olbrzymią ulgę. W tym momencie zrozumiał, że kolejnej szansy nie będzie i jeśli chce spełnić marzenia, musi zmienić swoje życie i odciąć się od pokus związanych z mieszkaniem w takiej, a nie innej dzielnicy. Tego samego chciał Hafid, jego ojciec. Dzięki pomocy Gérarda Bonneau, rekrutera OL, udało mu się ulokować syna w internacie przy akademii, choć zazwyczaj trafiali tam zawodnicy żyjący z dala od rodzin. Karim mieszkał jakieś 15 minut od Tola-Vologe, ale w Bron miał sporo swobody i nie koncentrował się na ważnych sprawach. Potrzebował kontroli, możliwości skupienia i dobrych rad. Dzięki przeprowadzce przestał włóczyć się po ulicach z kolegami z osiedla (wracał do domu raz w tygodniu), a w akademii odnalazł spokój, który pozwolił mu skupić się na treningach. „Ciężko coś osiągnąć, kiedy żyje się na przedmieściach – powiedział kilka lat później. – Nie da się stamtąd wyrwać bez szkoły, jeśli nie odniesie się sukcesu jako muzyk, raper czy sportowiec. Nie jest łatwo zostać na dobrej drodze, nie wiem, czy bez piłki by mi się to udało”.

Karim zrozumiał, że następny sezon to jego ostatnia szansa w Lyonie. I szybko ją wykorzystał – przekonał do siebie nowego trenera, Armanda Garrido, legendę piłki młodzieżowej. Znany z nieustępliwości i twardego charakteru szkoleniowiec wychował wiele talentów, przyczynił się zwłaszcza do rozwoju Ludovica Giuly’ego (FC Barcelona, AS Roma, PSG) w latach 90. Garrido przyznał, że na początku Benzema nie robił na nim wrażenia. „Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, wydawał się w porządku: wyluzowany dzieciak grający w piłkę, ale bez większego zaangażowania. Brakowało mu ruchliwości, szybkości. Należało nim wstrząsnąć i wytłumaczyć mu, że ma potencjał, by kimś zostać, ale sam musi na to zapracować”. Brzmi to jak wyzwanie dla trenera, który czasami naprawdę nie wiedział, jak motywować młodzieńca.

Benzema zatem trenuje, ale daleko mu do gwiazdy rocznika 1987. Rok wcześniej Lyon zakontraktował jeden z największych talentów francuskiej piłki, Hatema Ben Arfę. Jego przybycie do klubu narobiło szumu. „Ben Arfa to pierwszy junior, w którego tyle zainwestowaliśmy – wspomina Bernard Lacombe. – Do tego czasu nie płaciliśmy za młodzieżowców”. Sto pięćdziesiąt tysięcy euro wystarczyło, żeby ubiec w tym wyścigu AS Saint-Étienne i Stade Rennais. Oczywiście, sprowadzenie nowej gwiazdy wywołało sporo dyskusji, co ujawnia dokument À la Clairefontaine7. Pomimo dość ciepłego przyjęcia Ben Arfy w drużynie fakt, że był faworyzowany, powodował w szatni niesnaski. „Hatem po raz pierwszy dołączył do grupy na turnieju 14-latków we Floirac – wspomina jeden z kolegów. – Trochę się spóźnił i jako że nie zdążył zjeść śniadania, trenerzy poszli kupić mu rogaliki!”

Zdecydowanie nie spodobało się to innym piłkarzom i ich rodzicom, którzy w osłupieniu obserwowali tę scenę. A jak Benzema przyjął pojawienie się nowego konkurenta? Ponoć dobrze – między chłopcami nie zrodziła się wrogość, a na boisku się uzupełniali. Razem grali pięknie, technicznie i trenerzy często musieli im przypominać, że w drużynie są też inni zawodnicy.

Czy przybycie Ben Arfy sprawiło, że Benzema się odblokował? Zdania na ten temat są podzielone, ale z pewnością Karim przeszedł olbrzymią przemianę. Garrido tak opowiadał o tym, co stało się w listopadzie 2003 roku: „Z dnia na dzień Karim się zmienił, w mgnieniu oka stał się kimś innym. Zrozumiał, jaki ma potencjał, nabrał pewności siebie i jego talent eksplodował. Zaczął zdobywać bramki, jakby nawlekał kolejne perły na sznurek, udawały mu się rzeczy, których wcześniej nawet by nie spróbował. Zarówno jego głowa, jak i nogi funkcjonowały idealnie. Zmienił się także pod względem fizycznym: nabrał siły, szybkości i zaczął robić różnicę”.

Chłopak z Bron urósł 10–12 centymetrów, nabrał masy mięśniowej i świetnie wypadał na testach szybkościowych. Stawał się coraz ważniejszym elementem drużyny. Co było przyczyną tej metamorfozy? Niesamowita ilość pracy, dyscyplina trenerów, ciągłe naciski ojca i zrozumienie swojej sytuacji.

Sam zresztą wyjaśnia: „Powiedziałem sobie, że niewiele mi brakuje, żeby zostać zawodowym piłkarzem”. Benzema zaliczył niesamowity sezon, strzelił w nim 39 goli, praktycznie jednego na mecz. Imponował spokojem w sytuacjach bramkowych, ale też pracował na drużynę, pokazywał pełnię swego talentu i umiejętności technicznych. To w tym okresie odkrył go Bernard Lacombe, który przez przypadek znalazł się za płotem ośrodka Tola-Vologe po treningu drużyny młodzieżowej. „Pod koniec sesji spytałem Armanda Garrido: »Kim jest ten chłopak?«, a trener, jak zawsze opanowany, odpowiedział po prostu: »To Benzema«. Spytałem: »Widzisz, co on wyprawia? Jak się porusza, jak panuje nad piłką?«. Zadzwoniłem od razu do prezesa Aulasa: »Słuchaj, Jean-Michel, właśnie widziałem niesamowitego chłopaka«, a ten odpowiedział: »Może jutro zagrać?«. Zaśmiałem się. »Nie, nie może, gra w drużynie do lat 16«. Ale od tego momentu nie traciłem go z oczu, zacząłem go obserwować z bliska i co jakiś czas rozmawialiśmy”.

Dzięki rozwojowi talentu Benzema szybko wyrasta ponad Tola-Vologe. Trenerzy przeciwników przygotowują na niego drużyny, chcą znaleźć na Karima sposób. Tak było na przykład w Sochaux 14 grudnia 2003 roku. W pierwszym spotkaniu juniorzy OL zostali rozjechani czterema golami, ale rewanż to już całkiem inna historia. Karim został bohaterem tego meczu – sam zdobył cztery bramki. Po końcowym gwizdku członkowie sztabu Sochaux pytali Garrido: „Kim jest ten chłopak?”, po czym bezskutecznie próbowali wyciągnąć Karima z OL. Doradca prezesa Aulasa wspomina taką zakulisową rozmowę: „Szkoleniowiec Sochaux, Guy Lacombe, zadzwonił, bo chciał sprowadzić Benzemę. Zamierzali wykorzystać fakt, że chłopak nie miał jeszcze podpisanego profesjonalnego kontraktu. Lacombe i jego asystent Alain Blachon próbowali go ściągnąć natychmiast, niezależnie od ceny. Ale Karim zdecydował się zostać z nami”.

Wiosną 2004 roku odbył się turniej w Montaigu. To impreza, w której co roku uczestniczy od 16 do 30 drużyn do lat 17 (zarówno klubowych, jak i narodowych). Benzema błyszczał, jak przed nim Marcel Desailly, Didier Deschamps czy Thierry Henry. Rozegrał świetny turniej, strzelił sporo goli i pomógł swojej drużynie. W finale OL mierzył się z FC Nantes i wszystkie oczy zwrócone były na Karima. René Girard, selekcjoner Francji do lat 16, przysiadł się na trybunach do Garrido. Chciał wiedzieć, kim jest ten chłopak, dlaczego wcześniej o nim nie słyszał i dlaczego OL nie poinformował federacji o tak wielkim talencie. Garrido odrzekł, że owszem, robili to, ale widocznie wiadomość nie dotarła do związku. Opowiedział selekcjonerowi o ostatnim sezonie Karima, o jego wielu golach oraz umiejętnościach, w tym technice.

Po turnieju w Montaigu chłopak zaczął przygodę reprezentacyjną. Został powołany na młodzieżowe mistrzostwa Europy do lat 17, które odbywały się we Francji między 4 a 15 maja 2004 roku. W kadrze znaleźli się dwaj inni zawodnicy Lyonu, Rémy Riou i Hatem Ben Arfa, a także tak utalentowani ofensywni piłkarze jak Jérémy Ménez (wówczas Sochaux) czy Samir Nasri (OM). Prowadzeni przez Philippe’a Bergeroo Les Bleus wygrali pierwszy mecz z Irlandią Północną 3:0; wynik otwiera Benzema. Po udanym otwarciu turnieju nastąpiły dwa kolejne zwycięstwa (1:0 z Hiszpanią oraz 2:1 z Turcją), dzięki czemu Francja zakończyła fazę grupową na pierwszym miejscu. 12 maja w Blois Trójkolorowi rozegrali półfinał z Portugalią, obrońcą tytułu. Po pierwszych 45 minutach Francuzi przegrywali 0:1, ale w drugiej połowie zdobyli trzy bramki. Najpierw wyrównał Nasri, potem strzelił Ménez, a ostatniego gola dołożył Ben Arfa. W finale Trójkolorowi zmierzyli się z Hiszpanią (z Ceskiem Fàbregasem i Gerardem Piqué w składzie), która pokonała Anglię. Już po 22 sekundach gola dla Francji strzelił Kevin Constant, później wyrównał Piqué. Kolejne trafienie zaliczył Samir Nasri, dziesiątka w drużynie Les Bleus, co dało jego zespołowi pierwsze w historii zwycięstwo w tych rozgrywkach. 15 maja 2004 roku Francuzi świętowali z pucharem w rękach i medalami na szyjach na murawie stadionu Châteauroux. Nasri i Ben Arfa wygłupiali się, udając, że wyrywają sobie trofeum z rąk. Benzema, z numerem 18 na plecach, krzyczał z radości do fotografów. Nie zagrał w finale, ale jego kariera właśnie zaczęła przyspieszać.

„Po powrocie z mistrzostw Europy do lat 17 to był inny Karim, jakby przebił się przez skorupkę” – wspomina Anthony Mounier. W konsekwencji chłopak dostał pierwszy profesjonalny kontrakt wynegocjowany przez Frédérica Guerrę, agenta, który zajmował się też interesami Hatema Ben Arfy i Sidneya Govou. Od tego momentu zarabiał 15 tysięcy euro miesięcznie zamiast 1500, które dostawał jako junior. „Jako jedyny gracz reprezentacji nie miałem jeszcze profesjonalnego kontraktu. Po wygraniu młodzieżowych ME klub sam się ze mną skontaktował, żeby jak najszybciej podpisać umowę. Inne kluby też się mną interesowały – wspomina Karim – ale cały okres juniorski spędziłem w Lyonie i nie miałem ochoty przechodzić gdzie indziej. Ten podpis to było dla mnie spełnienie marzenia”. Pierwszego z wielu.

6 Szkoła średnia, w której edukacja kończy się maturą oraz egzaminem zawodowym. W Polsce najbliższym odpowiednikiem będzie technikum ekonomiczne.

7 Seria wyświetlana na kanale France 5 od 1999 do 2002 roku (przyp. autora).

KARIM BENZEMA

Copyright © Luca Caioli 2022

Copyright © Cyril Collot 2022

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2023

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Dominik Leszczyński, Maciej Cierniewski

Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc m

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Fotografia na I stronie okładki – Quality Sport Images / Getty Images

Autorzy i wydawca dołożyli wszelkich starań, by dotrzeć do wszystkich właścicieli i dysponentów praw autorskich do ilustracji zamieszczonych w książce. Osoby, których nie udało nam się ustalić, prosimy o kontakt z wydawnictwem.

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2023

ISBN mobi: 9788382107876

ISBN epub: 9788382107883

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Agnieszka Jednaka, Julia Siuda

Promocja: Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Paulina Gawęda, Piotr Jankowski, Barbara Chęcińska, Małgorzata Folwarska, Marta Ziębińska

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Klaudia Sater, Monika Czekaj, Małgorzata Pokrywka

finanse: Karolina Żak, Honorata Nicpoń

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl