Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdzie tkwi przyczyna wyjątkowej i niezaprzeczalnej popularności Keanu Reevesa? Liczni wielbiciele talentu Keanu mają pewne wyobrażenia o nim, że jest bardziej wyluzowany, odważny… i zdecydowanie bardziej cool niż każdy inny celebryta – dzięki czemu darzony jest powszechną sympatią. Jego krytycy mają go jednak za drewnianego aktora, który gra samego siebie. Autor książki w ciekawy sposób udowadnia, że w tym właśnie tkwi siła przyciągania Keanu, jego passa trwa w najlepsze i nic nie zapowiada jej końca. A cały świat go kocha i kochać nie przestanie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 457
PROLOG
RADIO WOLNE „ALBUMEN”
1. Fikcyjny Keanu
Fałszywy Keanu miał zeza i maseczkę chirurgiczną, i absolutnie nie wyglądał na prawdziwego. Zanim jednak zostało to oficjalnie potwierdzone, można było poczuć ekscytację z faktu samej możliwości przebywania w tej samej co on rzeczywistości.
Był ostatni weekend maja 2020 roku, minęło pięć dni, odkąd policja w Minneapolis zabiła George’a Floyda. Miliony osób wyszły na ulice, nie tylko w kraju, ale i za granicą – i to mimo pandemii – by wykazać solidarność z ruchem Black Lives Matter2 oraz z ofiarami przemocy z rąk policji.
W tłumie protestujących znalazły się także słynne postaci. John Boyega oraz pozbawiona maseczki Madonna wyszli na ulice w Londynie. Ariana Grande i Fiona Apple dołączyły do demonstracji w Los Angeles. W Santa Monica Timothée Chalamet niósł tabliczkę z wypisanym odręcznie imieniem Kaliefa Browdera3, a Halsey została postrzelona gumową kulą.
Z kolei 30 maja przez krótką chwilę, pomiędzy godziną 14.54 a 16.47 czasu wschodniego, użytkownicy mediów społecznościowych byli święcie przekonani, że pośród uczestników blokady samochodowej w Baltimore znalazł się Keanu Charles Reeves – pięćdziesięciopięcioletni basista z Los Angeles, wydawca książek artystycznych, człowiek, który przeżył niejeden wypadek motocyklowy, nie ukończył nigdy szkoły średniej i zarabiał na życie jako aktor.
Wiadomość na Twitterze, która zapoczątkowała całe to szaleństwo, brzmiała: „Mój chłopak dzisiaj protestuje w Baltimore”. Towarzyszyło jej zdjęcie mężczyzny z maską na twarzy, ciemnymi włosami postawionymi na żel, stojącego w kabriolecie z tabliczką, na której napis głosił: „Bez sprawiedliwości nie ma pokoju”.
To nie był Keanu. Zdecydowanie i niezaprzeczalnie. W maju 2020 roku Keanu miał długie włosy i brodę, i tak samo wyglądał na zdjęciach zrobionych później, w środku lata. Natomiast ten facet, choć jego wdowi szczyt przypominał trochę czoło Keanu, nosił fryzurę, jakiej ten prawdziwy nie uświadczył od czasów Constantine. Zdjęcie bardzo szybko zdobyło dziesiątki tysięcy lajków i udostępnień, a entuzjastyczne podpisy głosiły: „KEANU REEVES PROTESTUJE W BALTIMORE!!!!!! LUDZIE, JEDZIEMYYYYYYY” albo „W końcu wkurzyliście Johna Wicka”.
W swojej długiej karierze Keanu bardzo rzadko zajmował jakiekolwiek stanowisko polityczne, nie angażował się nawet w promowanie wyborów wśród młodych ludzi. Jednakże te wiosenne demonstracje przyniosły powiew nieograniczonych możliwości, wyrażając zbiorcze przekonanie, że być może da się zmienić świat. Było to wydarzenie bez precedensu i dlatego wszystko wydawało się prawdopodobne, także to, że Keanu postanowił dołączyć do protestów w Baltimore, w którym nawet nie mieszkał.
Ostatecznie autorka oryginalnego posta zamieściła sprostowanie:
„Słuchajcie, to MÓJ CHŁOPAK – w sensie, mój SYN. Mieszka w Baltimore. To nie Keanu, przepraszam za to, że muszę was rozczarować!”.
Ta historia mówi wiele o tym, jak świat reaguje na Keanu. Mimo trzydziestu pięciu lat w świetle jupiterów nadal otacza go mgiełka tajemnicy, przez co jest niczym ekran, na którym wyświetlamy własne wyobrażenia o jego osobie – w rzeczywistości powstaje obraz, który nie ma nic wspólnego z Keanu, za to wiele z tym, jak go postrzegamy.
Wydaje nam się, że jest od nas lepszy, bardziej Zen, bardziej etyczny i zdecydowanie odważniejszy. Zakładamy, że podziela nasz światopogląd (autorka wpisu, który wzbudził tyle emocji, dodała niżej w komentarzach: „Keanu powinien mi się odwdzięczyć za to, że dzięki mnie wszyscy uwierzyli, iż jest członkiem Antify, LOL”). Oczami wyobraźni widzimy, jak czyni dobro, bez względu na to, czym w rzeczywistości zajmuje się w danym momencie. Tworzymy fikcyjną osobowość, która może nie mieć zbyt wiele wspólnego z prawdziwym Keanu.
„Nie jestem sobie w stanie wyobrazić jego życia wewnętrznego – powiedziała kiedyś moja znajoma, Molly. – To dlatego jest takim genialnym aktorem”.
2. Prawdziwy Keanu
To nie jest książka o prawdziwym Keanu Reevesie, chociaż miałem okazję go poznać. Przeprowadziłem z nim dwugodzinny wywiad, kolejnego dnia spotkaliśmy się ponownie na dwie godziny, a następnie napisałem artykuł do „GQ” o tym doświadczeniu.
Gdy spotkałem go po raz pierwszy, w mojej sypialni padał deszcz. Tej informacji nie zamieściłem w artykule.
Wraz z rodziną mieszkam we wschodniej części Los Angeles, w wynajętym budynku, który powoli osuwa się w dół zbocza. Piętro znajduje się na poziomie ulicy, główna sypialnia mieści się na parterze, na poziomie ogrodu. W nocy poprzedzającej mój wywiad z Keanu Reevesem padał deszcz, a mokre liście zablokowały odpływ pod drzwiami pralni. Rano woda na zewnątrz sięgała już dolnej krawędzi drzwi i zaczęła przeciekać do środka. Nasza sypialnia znajduje się bezpośrednio pod pralnią.
Obudziła nas woda kapiąca z sufitu, kratek wentylacyjnych i żyrandola. Farba na suficie zaczęła się łuszczyć. Kiedy wychodziłem z domu na spotkanie z Keanu Reevesem, w sypialni stało już kilka misek i wiader, by łapać to, co leciało z co najmniej czterech miejsc.
Ciąg przyczynowo-skutkowy tego wydarzenia wydaje mi się teraz bardzo oczywisty, jednak wtedy, gdy siedziałem na wilgotnej sofie pod hotelem Chateau Marmont w West Hollywood, nie byłem w stanie wyjaśnić przyczyn powodzi Keanu Reevesowi, którego w tamtym momencie znałem od jakichś pięciu minut.
Do hotelu przyjechałem zbyt wcześnie i przeszkodziłem Keanu w przerwie na szybkiego papierosa, którego palił w odosobnieniu, w poczekalni przyparkingowej. Usiedliśmy razem na moment. On zagaił o pogodzie, a ja opowiedziałem mu o deszczu w moim domu.
Moja opowieść wyraźnie go zdezorientowała i wywołała lekkie sfrustrowanie. Wydawał się nie rozumieć, jak to możliwe, że poziom domu znajdujący się na wysokości ulicy oraz poziom domu znajdujący się na wysokości ogrodu są na swój sposób zarówno parterem, jak i piętrem. Miał chyba też wątpliwości, po co w ogóle mu to wszystko opowiadam – i muszę przyznać, że podzielałem jego uczucia w tej kwestii.
To był luty 2019 roku. Keanu promował właśnie film John Wick 3, w którym grany przez niego tytułowy bohater wybija w pień niemal wszystkich ludzi na marokańskim targu z pomocą Halle Berry i pary doskonale wytresowanych owczarków belgijskich. Przeprowadzenie wywiadu w Chateau Marmont było jego pomysłem. Zwykle, kiedy jakaś znana osobistość czy też ktokolwiek z jej otoczenia sugeruje Chateau na miejsce rozmowy, należy zapytać, czy nie mieliby ochoty spotkać się gdzie indziej. Chateau to najbardziej sztampowa lokalizacja z możliwych, jeżeli chodzi o celebrytów. To mniej więcej tak, jakby się umówiło na rozmowę ze zwyczajnym człowiekiem w Starbucksie w księgarni Barnes & Noble – od razu wiadomo, że człowiek ten nie chce wpuścić nikogo obcego do swojego domu.
Jednak gdy Keanu zaproponował Chateau, odparłem: „Oczywiście”.
Zgodziłem się, ponieważ wiedziałem, że Chateau ma dla Keanu szczególne znaczenie. Na początku lat dziewięćdziesiątych Keanu spędzał tyle czasu na planach filmowych, że kupno własnego domu mijało się z celem. Wtedy praktycznie zamieszkał w Chateau. Kiedy wyjeżdżał kręcić kolejny film, obsługa po prostu przechowywała w magazynie jego książki i gitarę basową.
Pytany w wywiadach o mieszkanie w hotelu – a mało który dziennikarz był w stanie oprzeć się pokusie – wyjaśniał, że większość czasu spędza w rozjazdach, a potrzebuje miejsca, do którego mógłby wracać. Żartował też zwykle, że trudno zrezygnować z takich udogodnień jak obsługa pokojowa i spersonalizowana hotelowa papeteria z napisem „Stały pobyt – Keanu Reeves”.
Poza tym Chateau to praktycznie zamek. Budowla została wzniesiona w latach dwudziestych XX wieku, lekko inspirowana Château d’Amboise z francuskiej Doliny Loary, i znajduje się na końcu długiej wąskiej uliczki, górując nad Sunset Boulevard. Keanu wzniósł się na szczyt sławy w znacznie spokojniejszych dziennikarsko i mniej inwazyjnych fotograficznie czasach, zadomowienie się w hotelu z widokiem na Sunset Strip z pewnością miało swoje plusy.
Przez wiele lat Chateau stanowił element tarczy ochronnej Keanu Reevese’a, a także pewną wizytówkę aktora, wykorzystywaną w pisywanych o nim historiach. Tak samo jak wypadki motocyklowe, w które regularnie się pakował, ocierając się niekiedy o śmierć, tak i ta jego luksusowa bezdomność idealnie wpasowywała się w portret Keanu jako człowieka o skłonnościach bohemiarskich, który ma w sobie pewną dzikość mimo coraz mocniejszego zanurzania się w świat wielkich produkcji filmowych.
Od tamtego czasu Keanu kupił przynajmniej jeden dom. To budynek stojący na obszarze Hollywood Hills zwanym Bird Streets, mniej więcej osiem minut drogi od miejsca, w którym mieszkał George Harrison z Beatlesów w czasach, w których napisał Blue Jay Way – piosenkę o tym, jak przyjaciele próbują znaleźć drogę do jego domu pośród wzgórz i błądzą we mgle. W erze przedsmartfonowej dało to George’owi Harrisonowi wystarczająco dużo czasu, by usiąść przy klawiszach i skomponować całkiem niezły kawałek. Ponoć Keanu mieszka po sąsiedzku z Leonardo DiCaprio, który z kolei podobno zasiedlił dawny dom Madonny. Mam nadzieję, że to prawdziwe informacje. Dom Keanu miał kosztować ponad osiem milionów dolarów i być niezwykły jak na standardy hollywoodzkie, ponieważ (znów rzekomo) posiada tylko dwie sypialnie, w których, jak zakładam, nigdy nie pada.
Rozmawiałem więc z Keanu tamtego dnia, a czytelnikom spodobał się chyba artykuł, który napisałem później dla „GQ”, a także towarzyszące mu zdjęcia: Keanu w długim płaszczu, niczym szef mafii piszący na boku wiersze. Z tego spotkania pamiętam głównie to, że kiepsko się udało. I nie dlatego, że spotkaliśmy się w Chateau, czy też ponieważ zagadałem go dziwną anegdotą o przeciekającym suficie. Z pewnością także nie z powodów, dla których inne wywiady z Keanu Reevesem okazywały się porażką. W tamtych czasach można było odnieść wrażenie, że największym wyzwaniem dla Keanu wcale nie jest rola „mężczyzny mówiącego z akcentem brytyjskim”, ale rola „faceta, który czuje się komfortowo i tak też się zachowuje podczas wywiadów”. Ta sztuczna zażyłość, jaka cechowała aktorko-dziennikarskie interakcje, zdawała się go wybitnie stresować.
Moje ulubione rozmowy z Keanu to te, w których próbował jakoś pokryć swoje zakłopotanie przez chaotyczny i samokrytyczny sposób bycia, który zamieniał każdy wywiad w teatr absurdu. Mimo wszystko nie miało się wrażenia, że Keanu robi to celowo. Zachowywał się dziwnie, ponieważ autentycznie tak się czuł.
W 1991 roku Keanu pojawił się w trzech dużych produkcjach: Na fali, Moim własnym Idaho oraz Szalonej wyprawie Billa i Teda. Te dwa pierwsze firmy kręcił jeden po drugim w 1990 roku – Na fali od lipca do października, a Idaho w listopadzie i grudniu, po czym w styczniu zaczął pracę nad Wyprawą.
Fakt, że skończył swój pierwszy większy film akcji i natychmiast przeniósł się na plan filmowy surrealistycznej, artystycznej produkcji o homoseksualistach, mówi wiele o tym, jak szerokiej gamy doświadczeń był gotów spróbować. Z kolei Szalona wyprawa Billa i Teda była wyłącznie pracą. Film stanowił kontynuację Wspaniałej przygody Billa i Teda, jednak pojawiły się problemy finansowe i ostateczny produkt odbiegał od wersji, na którą Keanu się pisał. W czasie trasy promocyjnej interakcje Keanu z mediami miewały dość niedbały i mało zaangażowany charakter.
Kilka lat później jeden z dziennikarzy spotkał „poważniejszego, bardziej refleksyjnego Reevesa”, promującego film Speed: Niebezpieczna prędkość w „doskonale skrojonym czarnym garniturze”. Ów reporter wspomniał o wcześniejszym, imprezowym wyglądzie aktora podczas promocji Szalonej wyprawy: Keanu „przyszedł nieświeży i nieogolony – z tłustymi, rozczochranymi włosami, poplamionymi dżinsami i brudem za paznokciami – i przywitał zebranych dziennikarzy, bekając do mikrofonu”. Na wspomnienie tamtej historii poważniejszy, bardziej refleksyjny Keanu miał wyznać: „Nie byłem usatysfakcjonowany tamtym filmem, a mój brak satysfakcji wyrażałem w dość niedojrzały sposób”.
Innym razem, również podczas serii konferencji prasowych związanych z wejściem na ekrany Szalonej wyprawy, Keanu spotkał się w hotelu Four Seasons w Beverly Hills z Chrisem Willmanem, dziennikarzem z „Los Angeles Times”. Na początku wywiadu Keanu jest zabawny i się wygłupia. Wspomina o „Hadesie”, czyli podziemnym świecie umarłych, wymawiając to słowo jak jednosylabowe. Później jednak, mniej więcej po czterdziestu pięciu minutach, sytuacja się zmienia:
Reeves – który odpowiedział na mnóstwo pytań o swoją grę, uderzając się pięścią w uda i przeklinając samego siebie, nie potrafiąc albo nie chcąc wyartykułować swoich myśli – nagle wyszedł z pokoju w ataku tajemniczej paniki. Stanął na balkonie apartamentu na dziesiątym piętrze, machając rękoma z pobudzenia i wyrzucając stek głośnych, sfrustrowanych bluźnierstw na głowy zaskoczonych mieszkańców Beverly Hills, którzy akurat wtedy przechodzili ulicą.
Odcinająca się dramatycznie ciemna postać na tle wzdętej białej zasłony recytuje skierowane do samej siebie epitety. W końcu Keanu się uspokaja, wraca do pokoju i chwyta za magnetofon, by przewinąć taśmę z ostatnich pięciu minut i wykasować rozmowę, która i tak niczego nie wniosła do wywiadu.
Keanu wyjaśnił Willmanowi, że nie czuje się komfortowo, rozmawiając o swoim rzemiośle artystycznym. „Uważam, że moja droga i to, co miałbym do powiedzenia publicznie, to… Nie mam nic do powiedzenia”.
Później kolejne pytanie o grę aktorską porusza ten sam nerw i wywołuje wrzask godny Sama Kinisona4. Keanu wyjaśnia, że ma zły dzień. „Słuchaj, jestem kłębkiem nerwów”, powiedział, jednak ani przez chwilę nie zachowywał się okropnie – w żadnym momencie nie winił Willmana za swoje zdenerwowanie. Hotel zapewnił wodę Evian i chipsy dla aktora i jego rozmówców, pod koniec spotkania Keanu zaproponował Willmanowi, żeby podzielili się przekąskami po połowie i zabrali je do domu. Żadnej urazy.
Kilka lat później, podczas innego wywiadu, Keanu zaczął opowiadać o tym, że samozapłon to prawda. Jak powiedział, niekiedy ludzkie ciało zaczyna się palić bez wyraźnej przyczyny. Dowiedział się tego od znajomego, który odkrył ten fakt podczas „badań nad ogniem”. Keanu wspomniał o tym zupełnie bez związku z rozmową, no, chyba że próbował w ten sposób przekazać, iż wywiady wzbudzają w nim chęć spalenia się od środka. Niekiedy – jak twierdził – człowiek siedział na drewnianym krześle i choć krzesło nie spłonęło, po człowieku nie zostało ani śladu. Może najwyżej zęby. Albo serce. „Nikt o tym nie mówi, ale tak wygląda prawda”.
Keanu nie wpadł przy mnie w panikę, nie dokonał także samozapłonu. Siedzieliśmy, jedząc kanapki, a on był przyjacielski i skromny. Pytałem go o filmy i karierę, odpowiadał w taki sposób, jakby chciał, żeby do płytkiej puli faktów na temat Keanu Reevesa wpadło jak najmniej dodatkowych informacji.
W którymś momencie wstaliśmy od stojącego na uboczu stolika i przeszliśmy przez patio do oddzielonej zasłonką części lokalu za barem, żeby mógł pogwałcić prawo stanowe oraz zasady obowiązujące w Chateau i zapalić kolejnego papierosa. Usiadł na suchym krześle, podczas gdy ja przycupnąłem na suchej krawędzi innego, prawie całkiem mokrego, krzesła. Zapytał, czy wszystko w porządku, na co odparłem, że absolutnie, dodając, iż moje motto brzmi: „zasługuję na gorzej”. W zasadzie to nie jest moje motto, ale usłyszałem je kiedyś z czyichś ust i niekiedy wrzucam je do rozmowy, przypisując sobie jego autorstwo. Na przykład wtedy, gdy przeprowadzam wywiad z Keanu Reevesem i nie mam bladego pojęcia, co powiedzieć.
Sądziłem, że się roześmieje albo zignoruje moją uwagę, jednak gdy powiedziałem, że „zasługuję na gorzej”, uczepił się tego stwierdzenia. Wydawał się autentycznie zmartwiony, chciał wiedzieć, dlaczego wybrałem sobie takie akurat motto, dlaczego w ogóle ktokolwiek może myśleć o sobie w ten sposób. Ponieważ tak naprawdę było to zupełnie przypadkowe hasło, nie wiedziałem, co odpowiedzieć, więc wymamrotałem coś w stylu: „No nie wiem, Keanu – nie masz czasami wrażenia, że ranisz otaczających cię ludzi?”. A ponieważ był to Keanu Reeves, odparł zdumiony: „Nie”.
Ta sytuacja, ta wymiana zdań, była najbardziej bliską relacją, jaka między nami zaszła. Keanu nie potrafił wyjaśnić mi, jak to jest być Keanu Reevesem, wtedy oraz w przeszłości – tak samo, jak ja nie byłem w stanie wytłumaczyć, jakim cudem woda w moim domu przesączyła się na parter i zalała piętro. Jeśli nawet widział kiedykolwiek deszcz w domu, z pewnością było to zupełnie inne doświadczenie.
Gdybym miał powtórzyć ten wywiad, nie pytałbym go w ogóle o jego filmy. W czasie wywiadu wspomniał o momencie w swoim życiu, gdy zaczął częściej rozmyślać o śmierci. Gdybyśmy spotkali się ponownie, chciałbym rozmawiać z nim wyłącznie o śmierci: zapytałbym, jak ją sobie wyobraża – czy jak spadanie bez końca w bezkresną czerń, jak to robił z Alexem Winterem w Szalonej podróży?
Niewiele pamiętam z tego, co powiedział mi owego dnia. Jeszcze mniej pamiętam z naszego drugiego spotkania na potrzeby tej opowieści, kiedy to oprowadził mnie po mieszczącej się w kalifornijskim mieście Hawthorne siedzibie ARCH – firmy założonej przez Reevesa w 2011 roku, produkującej i sprzedającej luksusowe motocykle. Wcześniej zorganizował podobną wycieczkę dla redaktorów z brytyjskich czasopism „Esquire” i „Vanity Fair”. Trzeba przyznać, że mają tam cudowne motory – gdybym kiedykolwiek wpadł na pomysł wydania osiemdziesięciu pięciu tysięcy dolarów na coś, co mnie zabije, wiem, dokąd powinienem się udać.
Pogadaliśmy przez chwilę o pisarzu SF Philipie K. Dicku, autorze książki, na której opiera się fabuła filmu Przez ciemne zwierciadło. Pamiętam, że wspomniałem tytuł jego powieści – Radio Wolne Albemuth, a Keanu wyjął komórkę i próbował wygooglać definicję słowa „albemuth”. To neologizm wymyślony przez autora – nazwa gwiazdy, która miała wysyłać mu wiadomości, tak więc jedynym, na co trafił Keanu, było słowo „albumen” – naukowa nazwa angielska białka jaja.
3. Keanu jako Keanu
Te wszystkie rozmowy dały mi dokładnie tę samą wiedzę, jaką posiadły tabuny innych dziennikarzy przeprowadzających wywiady z Keanu Reevesem – a mianowicie, że wywiady nie są najlepszym sposobem poznania aktora, co więcej – mogą wręcz przeszkadzać w jego zrozumieniu. Nadal sądzę, że niewiele wiem o Keanu Reevesie, ale mogę opowiedzieć o tym, co o nim sądzę.
Uważam, że jeśli Keanu ma cokolwiek do powiedzenia na temat siebie i swoich doświadczeń zarówno jako aktora, jak i człowieka – dawno to zrobił w swoich filmach.
Tym samym sądzę, że wszystkie produkcje, w jakich brał udział, są na swój sposób autobiograficzne – bez względu na to, czy takie były jego intencje i czy zdaje sobie z tego sprawę.
„Tym, co najważniejsze – napisał francuski reżyser Robert Bresson o aktorach grających w jego filmach – jest nie to, co mi pokazują, lecz to, co przede mną ukrywają; a przede wszystkim to, co mają w sobie, zupełnie tego nieświadomi”. Zdanie to pochodzi z książki Notes sur le cinématographe (Notatki o kinematografie), wydanej w roku 1975 i niewspominającej, rzecz jasna, o Keanu Reevesie – podczas lektury ma się jednak wrażenie, że niemal na każdej stronie autor odnosi się do Keanu.
Myślę, że Keanu jest zawsze obecny w swoich filmach, nawet jeśli to niezamierzone.
Moim zdaniem oglądanie go na ekranie – zarówno w dobrych, jak i w kiepskich produkcjach, w filmach, do których wydaje się nie pasować, oraz w tych, które są interesujące wyłącznie ze względu na jego obecność – jest tak pociągające, ponieważ widz odnosi wrażenie, że Keanu, choć pochłonięty graniem swojej postaci, patrzy wprost na nas. Co więcej, patrzy na nas jako Keanu Reeves, świadomy, że wszyscy go widzimy, a on nie widzi nas. Zastanawia się, czy już do nas dotarło, że grana przez niego postać to znów po prostu Keanu Reeves, tyle że meandrujący pośród nowego zestawu pozorowanych okoliczności.
Krytycy kompletnie nierozumiejący, o co w tym chodzi, zarzucają mu, że w każdym filmie gra Keanu Reevesa. Po pierwsze, filmowy Keanu ma o wiele więcej wymiarów, niż im się wydaje – prezentuje sobą znacznie więcej możliwości niż tylko ekranowy stoicyzm i gitara powietrzna – potrafi pokazać wrażliwość, zimne okrucieństwo, ironię, a także czułość. Uważam, że ci krytycznie usposobieni recenzenci widzą problem tam, gdzie go nie ma. W każdym swoim filmie Keanu jest i jednocześnie nie jest Keanu Reevesem, tak samo jak David Bowie jest Davidem Bowiem nawet wtedy, gdy śpiewa w jakimś innym wcieleniu. Tak samo jak David Bowie jest i nie jest gościem w kosmicznej kapsule.
Z całą pewnością to efekt uboczny obejrzenia wszystkich filmów Keanu podczas kilkumiesięcznego zamknięcia w domu w czasie pandemii, ale obecnie traktuję je jako jedną długą produkcję o wiecznie wskrzeszanym protagoniście, który przemierza serię niepowiązanych ze sobą, szalenie odmiennych rzeczywistości.
Jestem przekonany, że Keanu Reeves to jeden z najbardziej wiarygodnych współczesnych aktorów – bo choć oglądając go na ekranie, trudno jest mi zapomnieć, że to Keanu grający w filmie, to jednak niemal zawsze wierzę, że sposób, w jaki reaguje w danej fikcyjnej sytuacji, odzwierciedla dokładnie sposób, w jaki poradziłby sobie z tą samą sytuacją w prawdziwym życiu.
„On zawsze próbuje sięgnąć prawdy – powiedział kiedyś John Coltrane o koledze z zespołu, saksofoniście Pharaoah Sandersie. – Stara się pozwolić, by prowadziła go jego duchowość”. A ja widzę to sięganie prawdy we wszystkim, co Keanu robi, nawet w tych filmach, które są mało przekonujące. Widzę dramat rozgrywający się na drugim planie – a mianowicie osobistą walkę Keanu o dotarcie do czegoś szczerego i prawdziwego pośród okoliczności pozostających poza jego kontrolą, począwszy od całej sztuczności przemysłu filmowego, aż po niską jakość konkretnych produkcji. W poszczególnych występach Keanu zauważam tu i ówdzie jakąś błędną decyzję czy gorsze zagranie, jednak całościowo jego role sprawiają wrażenie wyjątkowych, ambitnych, niekiedy skomplikowanych projektów artysty, który poprzysiągł sobie, że – pomimo przeciwności losu – dokona czegoś ważnego.
Niniejsza książka opowiada o oglądaniu filmów z Keanu Reevesem, a także o tym, jak Keanu się w nich odnajduje oraz co jeszcze możemy w nich zobaczyć – innymi słowy, spoglądamy na świat okiem Keanu jako artysty, gwiazdora i zwyczajnego człowieka. Jestem pewien, że ta książka nie spodoba się Keanu Reevesowi, ale z drugiej strony nie sądzę, żeby spodobała mu się jakakolwiek książka o nim samym. Zakładam, że więcej się do mnie nie odezwie, choć wątpię, żebyśmy kiedykolwiek mieli jeszcze raz ze sobą rozmawiać, nawet gdybym jej nie napisał.
Zasługuję na gorzej.
CZĘŚĆ PIERWSZA
NICZYM MŁODY ROBERT URICH
1
Keanu Reeves – dzięki swojej obecności na ekranie – przydaje filmom znaczących treści, nawet jeśli w rzeczywistości ich tam po prostu nie ma
W 2012 roku, w momencie, w którym nic specjalnego nie dzieje się w jego życiu zawodowym, Keanu Reeves bierze udział w filmie Generacja hmm w reżyserii Marka L. Manna. Ma wtedy prawie pięćdziesiąt lat, choć grana przez niego postać obchodzi właśnie swoje czterdzieste urodziny. Bohater nazywa się John Wall5 – idealne imię, jeśli jedyną inspiracją dla jego autora jest puste pomieszczenie. Ale trzeba przyznać, że film sam w sobie jest jak puste pomieszczenie, które dopiero Keanu wypełnia swoim życiem.
John dzieli obskurne mieszkanko w Nowym Jorku z gościem, który jest zabawnie głupi i na tyle młody, że mógłby być jego synem. John zarabia na życie jako szofer i ochroniarz dwóch dziewczyn do towarzystwa, Mii i Violet, granych przez Bojanę Novakovic oraz Adelaide Clemens. Są nieznośne, ale jednocześnie to jego jedyne przyjaciółki. Któregoś dnia w ręce Johna trafia kamera wideo i tego samego wieczoru zaczyna on wypytywać Mię i Violet o ich życie. W tym momencie film niespodziewanie zaczyna celować w coś, co jednakże pozostaje poza jego zasięgiem – być może chodzi tu o napięcie towarzyszące Seksowi, kłamstwom i kasetom wideo albo konfrontacyjną nieprzewidywalność Dwóch dziewczyn i chłopaka.
Fabuła Generacji hmm rozpada się jednak w trakcie oglądania. To zdecydowanie nie jest jeden z najlepszych filmów Keanu. Ba, nie należy nawet do najlepszych z jego najgorszych produkcji. A jednak obejrzałem go kilkakrotnie, ponieważ dwa jego fragmenty są wprost znakomite.
Pierwszy z nich pojawia się na końcu każdego filmu – a konkretnie po jego zakończeniu. Co prawda usunięte sceny rzadko są puszczane w trakcie napisów, ale gdybyście dysponowali nagraniem Keanu nakłonionego do zaśpiewania The Luckiest Guy on the Lower East Side zespołu Magnetic Fields tak monotonnym głosem, że monotonny głos wokalisty, Stephena Merrita, wydaje się przy tym pełen ekspresji, też nagięlibyście zasady i dołączyli nagranie do filmu.
Z sześćdziesięciu dziewięciu kawałków, które trafiły do albumu 69 Love Songs Magnetic Fields, The Luckiest Guy… był największym „hitem” – to znaczy, za czasów prezydentury George’a W. Busha, można go było usłyszeć co najmniej cztery razy, gdy spędzało się wieczór w dowolnym dysponującym szafą grającą barze indie-rock na Brooklynie. Keanu śpiewa tę piosenkę tak, jakby nigdy wcześniej jej nie słyszał. Jakby niemal nie mógł uwierzyć, że jest prawdziwa. Z drugiej strony, nigdy nie wiadomo, co Keanu wie i zna, a o czym nigdy nie słyszał.
Drugim perfekcyjnym fragmentem jest coś w rodzaju filmu w filmie – kawałka przemyconego do produkcji, którą Mann próbuje zrealizować. To w przeważającej większości niema sekwencja, w której kamera towarzyszy Keanowi – nieogolonemu, skacowanemu, w niczym nieprzypominającemu jednego z największych szczęśliwców Manhattanu – który przemierza nowojorskie ulice w pogodny wiosenny dzień. Niejako w hołdzie słynnemu zdjęciu „smutnego” Keanu jedzącego kanapkę i rozmyślającego nad sensem życia, Mann filmuje aktora siedzącego przed piekarnią i zajadającego się ciastkiem, które kupił za ostatnie dwa wymięte banknoty jednodolarowe.
Przed oczami widzów rozgrywa się cały proces jedzenia ciastka, od pierwszego gryza, przez moment, w którym wyciera okruszki z ust dłonią, zamiast serwetki, aż po minę pełną obrzydzenia do samego siebie, która zachmurza jego oblicze, zanim jeszcze przełknie ostatni kęs.
A potem Keanu idzie dalej. Zagląda na wystawę lombardu, przygląda się macy okręcającej się na zmechanizowanym obrotowym talerzu w piekarni. Z ulic nie usunięto wcale przechodniów, widać więc reakcje mijanych ludzi, którzy odwracają się, jakby nie wierzyli własnym oczom: „Ja pierniczę, czy to był Keanu Reeves?”.
Cały film wydaje się niczym innym, jak tylko dokumentem o Keanu. Zupełnie jak gdyby Mann próbował nam przekazać, że istnieją wybitnie „kinogeniczne” osoby, do których należy Keanu Reeves. Gdy skierować na niego kamerę, cokolwiek się dzieje, przypomina film – nawet kiedy Keanu nalewa sobie kawę z automatu na stacji paliw albo wyciska ketchup na śniadanie w barze. Mann ma w tej kwestii całkowitą rację.
Te fragmenty Generacji hmm, w których Keanu nic szczególnego nie robi, mają bardziej filmowy charakter niż właściwe elementy fabuły. Często cytuje się Jean-Luca Godarda, który miał powiedzieć, że wszystko, czego potrzeba do zrobienia filmu, to dziewczyna i pistolet. W tym równaniu Keanu jest zarówno dziewczyną, jak i pistoletem.
Keanu wraca do swojego beznadziejnego mieszkania i kręci się bez większego celu. Karmi kota i śpiewa mu „super cat, super cat”. Otwiera coronę, zagląda do poczty. Słucha radia – przemówienia Baracka Obamy o gospodarce, reportażu na temat kryzysu kredytów mieszkaniowych wysokiego ryzyka. Mann filmuje Keanu wykonującego te prozaiczne czynności w podobny sposób, jak Andy Warhol nagrywał Empire State Building i mniej więcej z tego samego powodu: ikona zawsze budzi zainteresowanie, nawet jeśli nic nie robi, tylko sobie stoi.
Zanim ten film w obrębie Generacji hmm dobiegnie końca, staje się filmem opowiadającym o tym, jak jest się nieustannie obserwowanym, oraz o fantazjowaniu, by przejąć kontrolę i uwolnić się spod wścibskiego oka kamery. Gdzieś na Lower East Side6 Keanu spotyka kobietę w kowbojskim kapeluszu z naręczem balonów. Idzie za nią do kortów tenisowych, na których mężczyzna z kamerą filmuje sporą grupkę osób w strojach kowbojskich ćwiczących z hula-hoopami. Keanu przygląda im się przez chwilę, a kiedy kamerzysta odkłada na moment swój sprzęt, wykorzystuje okazję, porywa kamerę i ucieka. Kowboje ruszają za nim w pościg, jednak Keanu przeskakuje przez bramki i odjeżdża metrem. Filmuje scenę, a tymczasem ktoś fotografuje go, jak biegnie, i ostatecznie zostaje uznane, że to zdjęcie Keanu, który ukradł aparat jakiemuś paparazzi, choć przecież wcale tak nie było.
Teraz to Keanu jest mężczyzną z kamerą. Filmuje wiewiórkę wspinającą się na drzewo w parku, odbicia w kałużach, wodę tryskającą z fontanny, nos złocistego labradora pomiędzy elementami ogrodzenia jego kojca. Keanu rzeczywiście sam nagrał te ujęcia, wobec czego w tym fragmencie Generacji hmm przejmuje rolę reżysera i kamerzysty, a my patrzymy na świat oczami Keanu Reevesa.
Keanu nie odbiera telefonu od matki z życzeniami urodzinowymi, pozwala, by włączyła się automatyczna sekretarka. Za to spogląda w obiektyw kamery i mówi „cześć”, jakby rozmawiał z matką, jak gdyby kamera oraz widownia po jej drugiej stronie były siłami, przed którymi musi odpowiadać, jakby tylko te relacje miały jakiekolwiek znaczenie. W scenariuszu nie ma żadnego słowa więcej, tak jest lepiej. Czyściej.
Nieco później, w mieszkaniu Mii i Violet, Keanu będzie filmował nogi krzeseł, obrazy na ścianie oraz obie dziewczyny. Zupełnie jak gdyby próbował przekonać nas, Marka Manna oraz kinematografię, że istnieją piękniejsze i ważniejsze obiekty niż Keanu, a on sam nie ma w sobie niczego szczególnego czy interesującego. Oczywiście nikt, kto wytrwał w oglądaniu filmu do tego momentu, nie może się z tym zgodzić. Jedynym powodem, dla którego warto obejrzeć tę produkcję, jest Keanu. Ale to on ukradł kamerę, więc to on pokazuje nam to, co chce: nie samego siebie, lecz górne piętra budynków, ciemniejące niebo oraz księżyc.
2
Keanu strzela do świeżo wykopanego grobu swojego ojca, Andy’ego Griffitha
W nakręconej w 1984 roku reklamie Coca-Coli Keanu pędzi co sił podczas wyścigu rowerowego, a męski głos śpiewa w tle o „osiąganiu mety”. Keanu odrywa się od grupy rowerzystów, jednak nie udaje mu się wygrać, ponieważ jakiś chłopak w żółtej koszulce jako pierwszy przerywa taśmę. Po wyścigu aktor grający ojca przebija się przez tłum do Keanu i mówi: „Jestem z ciebie dumny – naprawdę dumny”.
Ojciec z reklamy podaje mu zimną butelkę, na co Keanu rzuca z wdzięcznością: „Cola!” – jakby podczas wyścigu o niczym nie marzył bardziej niż o słodkim napoju.
Zwycięzca w żółtej koszulce pyta Keanu o to, kto jest jego trenerem. Keanu przyciąga do siebie ojca z reklamy, przedstawiając go: „Mój tata”.
***
Prawdziwy ojciec Keanu, Samuel Reeves, miał chińsko-hawajskie pochodzenie. Jego syn odziedziczył podobno swoje imię po przodku Samuela, Henrym Keanu Reevesie. „Keanu” to po hawajsku „chłodny wiatr wiejący nad górami” – na początku kariery to rozbudowane określenie pojawiało się niemal we wszystkich artykułach na jego temat, na podobnej zasadzie jak Eos jest opisywana jako „różanopalca bogini” na kartach Odysei Homera.
Matka aktora, Patricia Taylor, pochodziła z Wielkiej Brytanii. Sam Keanu urodził się natomiast w Libanie, ponieważ tam właśnie poznali się jego rodzice. Począwszy od 1975 roku, państwem wstrząsały wieloletnie walki wojny domowej, jednak w 1964 roku, kilka miesięcy przed narodzinami Keanu, dziennikarz „International Herald Tribune” opisywał Bejrut w swoim podróżniczym reportażu jako „prężny węzeł komunikacyjny Bliskiego Wschodu, w którym lądują samoloty ze wszystkich stron świata, łącząc cztery kontynenty”.
„W starej części miasta – głosi dalej artykuł – mężczyźni przesiadują całymi dniami w ciemnych kafejkach, grając w karty, paląc fajki wodne, podczas gdy bazar tętni życiem, pełen barw, zapachów, pokrzykiwań i tłumów ludzi, jak to ma miejsce od stuleci”.
Z kolei „w nowszej części miasta bogaci turyści oraz biznesmeni z całego świata odpoczywają na tarasach, pływają w basenach w swoich luksusowych hotelach i kupują najświeższe nowinki mody prosto z Paryża”.
Jak można przeczytać dalej, „dla rozrywki w eleganckich warunkach miasto proponuje kasyno, duży kompleks usytuowany dziesięć mil od miasta z widokiem na zatokę Dżunija, gdzie można zjeść obiad, obejrzeć film lub koncert, potańczyć w klubie nocnym i zakończyć wieczór w jednej z sal gry, oddając się hazardowi tak długo, aż słońce nie wzejdzie nad libańskimi górami”.
Casino Liban to jedyny taki przybytek w całym kraju, a w pokazach w nim urządzanych występują słonie oraz tańczące ogiery.
Kiedy Patricia Taylor spotyka Samuela Reevesa, jest albo tancerką, albo studentką – w zależności od tego, którą z dwóch wersji wybierzecie. Ojciec Keanu jest zwykle opisywany jako geolog.
Na zdjęciach ze ślubu Samuel ma na sobie czarny garnitur i wąski czarny krawat, a panna młoda, o kilka centymetrów wyższa od świeżo poślubionego męża, upięła włosy w szykowny koczek.
Samuel Reeves powiedział później, że lata sześćdziesiąte to „trudny czas na zawieranie małżeństw”. Para rozstaje się krótko po narodzinach drugiego dziecka – córki Kim. Samuel wraca na Hawaje, Keanu odwiedza go tam od czasu do czasu. Gdy widzą się po raz ostatni, na wyspie Kauai, Keanu jest nastolatkiem. Później będzie wspominał, że patrzyli wtedy na nocne niebo, a ojciec próbował opowiedzieć mu coś o gwiazdach, planetach i kształcie wszechświata.
„Coś o tym, że świat jest pudłem – mówi Keanu. – Spojrzałem wtedy w górę i uznałem, że nie mam pojęcia, o czym on mówi. Nie, tato. Ziemia jest okrągła. Nie jest żadnym prostokątem”.
***
Ojciec, który istnieje w życiu dziecka na tyle długo, by zostawić za sobą serię pytań bez odpowiedzi, po czym zostawia rodzinę. Brzmi to jak niezły początek opowieści o bohaterze, chociaż Keanu nigdy nie opowiadał o tym w taki sposób.
W wywiadzie w 1995 roku mówi za to: „Wydaje mi się, że jestem tym, kim jestem, w dużej mierze w reakcji na to, co robił”.
W filmach, w których gra, nieustannie wchodzi w konflikt ze swoim filmowym ojcem lub opiekunem. Dzieje się to już w najwcześniejszych produkcjach, zanim jeszcze publiczność zdołała poznać historię jego życia – jakby po prostu reżyserowie widzieli to w jego oczach, gdy wchodził na casting ze scenariuszem w dłoni.
W 1986 roku Keanu wystąpił w produkcji telewizyjnej CBS pod tytułem Pod wpływem, grając najmłodszego syna nadużywającego alkoholu kierownika sklepu, w którą to rolę wcielił się Andy Griffith. Rodzina mężczyzny biernie wspiera jego alkoholizm, dając mu na niego nieme przyzwolenie, aż do pewnego momentu, kiedy to na mszy, podczas ofiarowania, Andy Griffith zaczyna kaszleć krwią i traci przytomność. W szpitalu lekarze ostrzegają żonę i resztę rodziny, że mężczyznę czeka śmierć, jeśli nie rzuci picia. Jak się okazuje, nie jest to takie proste.
W owych czasach Pod wpływem stanowiło rewolucyjny portret współuzależnienia rodziny alkoholika. Keanu jest wściekły na ojca, a jednocześnie łaknie jego aprobaty i z czasem coraz bardziej się do niego upodabnia. Widzimy go wczesnym popołudniem w barze, gdy wykrzykuje tekst Hungry Heart Bruce’a Springsteena, jakby to było zaklęcie mające sprowadzić lepsze czasy, a potem kupującego drinki dziewczynom przewracającym oczami. Wraca z baru do domu i przypuszcza werbalny atak na Griffitha. Każe mu podać sobie piwo, na co Griffith wstaje z miejsca, podchodzi do lodówki i zaczyna ciskać w głowę Keanu puszkę za puszką.
Później, po incydencie w kościele, kiedy Griffith wymyka się ze szpitala, to Keanu znajduje go martwego w sklepie z piramidą pustych opakowań po alkoholu. Keanu odgrywa swoją wielką scenę, podczas gdy Griffith gra nieboszczyka. „MUSIAŁEŚ, MUSIAŁEŚ TO ZROBIĆ! TY SUKINSYNU!” – krzyczy Keanu. Wali ojca w plecy, odsuwa się, znów go szarpie. Reżyser kończy scenę w momencie, w którym wydaje się osiągać jakiś emocjonalny cel.
Keanu często bierze udział w podobnych opowieściach, w kolejnych filmach gra role mężczyzn skonfliktowanych ze swoimi bezwolnymi, nieodpowiedzialnymi ojcami bądź nacechowanych emocjonalnie przez nieobecność tychże. W filmie W zakolu rzeki Keanu chwyta za kij bejsbolowy, by walczyć z ojczymem. W Księciu Pensylwanii porywa swojego ojca, wietnamskiego weterynarza granego przez Freda Warda, i ukrywa go w kopalni węgla z nadzieją na zyskanie sporego okupu ze spadku, którego jednak – jak się okazuje – jego ojciec już nie ma. We Wspaniałej przygodzie Billa i Teda bierze się za łby z ojcem, który chce go wysłać do szkoły wojskowej, zaś w kontynuacji – Szalonej wyprawie Billa i Teda – staje się duchem, który na moment przejmuje kontrolę nad ciałem swojego ojca. W Moim własnym Idaho łamie serce swojemu ojcu, zachowując się jak gej, a potem zastępczemu ojcu, zachowując się jak heteroseksualista. W Spokojnie, tatuśku mówi do Dianne Wiest, że chociaż potrzebne jest specjalne pozwolenie na jazdę samochodem czy łowienie ryb, „byle dupek może zostać ojcem”. Wypowiedziawszy te słowa, próbuje je jakby z siebie strząsnąć i wraca do swojej roli, bardzo skupiony na czynności odstawiania kartonu mleka.
Wyraźnie wyczuwalny jest też u Keanu syndrom synowca – chłopca wychowanego przez ojczymów – zwłaszcza w sposobie, w jaki Reeves podchodzi do współpracy ze starszymi aktorami płci męskiej, szczególnie tymi, którzy wyraźnie i dobitnie zaznaczają swoją obecność na ekranie. Takimi aktorami są Peter Falk grający tytułowego skrybę w Ciotce Julii i skrybie i doradzający Keanu w sprawach sercowych, a także Dennis Hopper w Speed: Niebezpiecznej prędkości, który instalując bomby, nazywa siebie „tatusiem”, czy wreszcie Al Pacino w Adwokacie diabła. Starszy mężczyzna budzi w Keanu wiernego ucznia, który chciałby usiąść u stóp swojego mentora i przyglądać się jego pracy, a jednocześnie z nim walczyć, choć trochę.
Kiedy Keanu Reeves ryzykuje swoją rozpędzoną karierę po sukcesie filmu Speed: Niebezpieczna prędkość, żeby zagrać w szekspirowskiej sztuce w teatrze w Winnipeg, dostaje rolę Hamleta, który robi to, co robi, ponieważ duch jego ojca pragnie zemsty. Z kolei w serii Matrix jego – Neo – jedynym prawdziwym rodzicem jest maszyna, którą – zgodnie z przepowiednią – musi zniszczyć. Jednakże na końcu trylogii Neo zawiera przymierze z Matrixem, co stanowi coś w rodzaju pogodzenia. Być może to tylko zbieg okoliczności, ale od tego momentu – nie licząc nieobecnych ojców odpowiedzialnych za jego niepełną męskość w Słodkim listopadzie i Domu nad jeziorem – otwarcie kontestacyjna relacja Keanu z ojcami ustępuje jako motyw przewodni jego filmów.
***
W Spacerze w chmurach z 1995 roku Keanu gra Paula Suttona, sierotę, weterana wojny na Pacyfiku, komiwojażera sprzedającego czekoladę. W pociągu spotyka Victorię, studentkę, którą gra Aitana Sánchez-Gijón. Dziewczyna jest w ciąży, choć niezamężna, spodziewa się dziecka swojego profesora. Keanu godzi się pojechać z nią do domu i udawać, że jest jej mężem. Dzięki temu nie będzie musiała wyjaśniać swojej skomplikowanej sytuacji rodzinie, którą – jak się okazuje – są arystokraci, kalifornijscy kupcy winni z Napa Valley.
Ostatecznie on i Victoria zakochują się w sobie, tylko że Keanu zostawił w domu żonę. Musi się więc powstrzymać. „Nie jestem wolny – mówi jej. – A nie chcę cię skrzywdzić”.
Patriarchę rodziny, starego Don Pedra, gra Anthony Quinn. Sztywnemu ojcu Victorii nie uśmiecha się myśl, że jego córka wyszła za zwykłego sprzedawcę czekolady, jednak Don Pedro zaczyna darzyć Keanu wielką sympatią.
Starszy pan przekonuje Keanu, by został z nimi na czas winobrania. Keanu i Victoria, wybierając się do miasta w kadzi pełnej świeżo zebranych winogron, są wreszcie w stanie uporać się z tłumionymi emocjami. Rodzina dziewczyny zaczyna powoli akceptować Keanu, reżyser Alfonso Arau pokazuje ujęcia uśmiechniętych ludzi, patrzących na siebie, jakby chcieli powiedzieć: „A niech to!”, gdy Keanu po raz kolejny próbuje ich do siebie zjednać.
Jednocześnie Keanu wie, że to nie ma przyszłości, że żyje w kłamstwie. W nocy dom pośród winnic jest jak budynek z obrazu Thomasa Kinkade’a7 – jego światła obiecują ukojenie i ciepło rodzinne, od których Keanu musi się odwrócić.
Zanim wróci do domu, do żony, zostawia Victorii swoją Brązową Gwiazdę8 jako prezent dla dziecka. „Paulu Suttonie – mówi Victoria – jesteś najbardziej honorowym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam”.
Jak w ogóle należy podejść do odgrywania roli najbardziej honorowego człowieka w czyimś życiu? I po co to robić?
Jeśli chodzi o Keanu, po części musiało to mieć coś wspólnego z Anthonym Quinnem. Gdy na ekrany wchodził Spacer w chmurach, Quinn miał osiemdziesiąt lat, ale nadal był aktywny zawodowo, grając role greckich bogów i szefów mafii. W późniejszym czasie Keanu wspomni, jak Quinn sprawdzał wiadomości, chcąc się dowiedzieć od niego, czy na pewno podpisał umowę na tę czy na inną rolę.
To właśnie postać grana przez Quinna, Don Pedro, zabiera Keanu na tytułowy spacer w chmurach. Idą o świcie przez spowite mgłą winnice, Don Pedro prowadzi go na niewielkie wzgórze i pokazuje dwie świętości: rodzinny cmentarz oraz korzeń pierwszej winorośli, z której powstała cała winnica. W tym miejscu śmierci i powtórnych narodzin Don Pedro mówi do Keanu: „Już nie jesteś sierotą”.
Ten spacer w chmurach to tak naprawdę przechadzka po poziomach tzw. rozszerzonej rzeczywistości, które odkryli twórcy filmowi w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Oczywiście, nie jest to film pełen efektów specjalnych, ale z pewnością stanowi on zapowiedź późniejszych ról Keanu, w których jako ludzki awatar przechodzi z jednej wirtualnej przestrzeni w drugą. Podczas owego spaceru Keanu i Quinn przechadzają się pośród porannej, przypominającej dym mgły, która naturalnie może się pojawiać w miejscach takich jak filmowana winnica. Nakręcenie takiej sceny, zanim mgła się rozpłynie, wymaga ogromnych przygotowań. Jednocześnie jednak na ekranie widać także ujęcia, w których chmury są ewidentnie matowymi obrazami, pojawiają się również sekwencje spacerowe pośród generowanych komputerowo obłoków oraz chmury, które być może są po prostu mgłą powstałą z sublimacji suchego lodu, pompowanego gdzieś poza obiektywem kamery.
Wiele z tych chmur to chmury oszukane, tak samo nierzeczywista jest historia spaceru Keanu i dziadka jego fałszywej żony, jednak Keanu Reeves i Anthony Quinn są dla siebie samych prawdziwi. Naprawdę wędrują przez mgłę, która sama w sobie jest prawdziwa, i to na to należy zwrócić uwagę w tej części filmu: że Keanu doświadcza właśnie spaceru przez winnicę pełną nieprawdziwych chmur i robi to w towarzystwie Anthony’ego Quinna.
Niekiedy film z Keanu wciąga nas mimo poważnych niedociągnięć, a kiedy to się dzieje, dzieje się dlatego, że nawet oglądając kiepską produkcję, jesteśmy w stanie zająć umysł rozważaniami na temat życia wewnętrznego Keanu. Możemy sobie wyobrażać, jak musi się czuć w obecności Anthony’ego Quinna, i napawać się tą energią. Możemy wizualizować sobie jego odczucia synowskie, których został pozbawiony, myśleć o tym, jak idzie przez życie, szukając pierwiastka ojcowskiego w twarzach innych mężczyzn, nie do końca pewien, czego tak naprawdę szuka. Tym samym film staje się dokumentem o Keanu Reevesie i Anthonym Quinnie spędzających razem czas na planie filmowym, ukazując, jak Keanu uśmiecha się do starszego kolegi po fachu – zupełnie, jak gdyby nie mógł się powstrzymać.
***
We wrześniu 1992 roku policja z wyspy Hawai’i aresztuje na miejscowym lotnisku międzynarodowym Samuela Reevesa. Mężczyzna ma przy sobie – jak to później policja relacjonuje na konferencji prasowej – „duże ilości kokainy i heroiny”. Gdy dwa lata później odbywa się proces, oskarżyciele opisują go jako „facylitatora handlu narkotykami”. Pan Reeves przyznaje się do winy, sędzia skazuje go na dziesięć lat więzienia.
Odsiaduje dwa lata, po czym zostaje ułaskawiony. W 2001 roku siada w parku nieopodal domu swojej matki przy Waikiki Beach oraz miejscowej kliniki leczenia uzależnień i rozmawia z dziennikarzem o dniu, w którym stał z synem na klifie.
„Od czasu do czasu woda ochlapywała skałę i oblewała nasze nogi. Podnosiłem go wtedy i trzymałem bardzo mocno – mówi. – A potem przyszła wielka fala i niemal nas zmiotła z klifu. Chwyciłem syna w momencie, w którym porywała go woda do kolan”.
Samuel Reeves umiera w 2018 roku, w wieku siedemdziesięciu pięciu lat, w miasteczku Ewa Beach na wyspie Oahu. Kiedy jego bratanica oraz córka – przyrodnia siostra Keanu – ogłosiły w mediach społecznościowych, że odbędzie się uroczysty obiad ku pamięci zmarłego, oświadczenie kończyło się jednym zwięzłym zdaniem odstraszającym paparazzich: „Pozostałe dzieci Sama nie wezmą udziału w uroczystości”.
***
Po wspólnym spacerze Don Pedro częstuje Keanu winem z pierwszej butelki najświeższych zbiorów i razem się upijają w piwniczce win.
W międzyczasie na stoliku przed nimi materializuje się martwa natura w postaci melona, jamón, chleba, sera, brandy i lampki oliwnej.
Nie wiadomo skąd pojawia się czteroosobowy zespół muzyczny – dwie gitary, akordeon i skrzypce.
Don Pedro zaczyna śpiewać jakąś starą hiszpańską pieśń, Keanu próbuje mu wtórować, na co starszy pan powtarza: „Dobrze, już dobrze” i tuli do siebie jego głowę. Grane przez nich postaci powinny być w tym momencie całkiem pijane. Aktorzy zdają się zapominać o obecności kamery, tak jakby sami też się upili.
W tej minucie nie ma znaczenia, czy film, który właśnie tworzą, jest dobry, czy nie. Nie liczy się też, czy wzruszamy się ostatnimi chwilami Paula Suttona spędzonymi z Don Pedrem przed powrotem do dawnego życia. Jedyne, co ważne, to to, że Keanu ma szansę usiąść z Anthonym Quinnem i śpiewać razem z nim stare hiszpańskie pieśni.
3
Keanu Reeves jako dziecko bawi się w miejscu, gdzie kiedyś stanie hotel sieci Four Seasons, na ulicy, która z kolei będzie uznana za piątą najdroższą aleję handlową w Ameryce Północnej
Po rozstaniu z ojcem Keanu Patricia Taylor przenosi się wraz z dziećmi do Nowego Jorku. W 1970 roku wychodzi za mąż za Paula Aarona, który jest obiecującym reżyserem teatralnym, pracującym sporadycznie na Broadwayu. Małżeństwo nie przetrwa zbyt długo, ale Aaron i Keanu będą utrzymywać bliską relację. Gdy Keanu jest nastolatkiem, Paul Aaron zaczyna pracę reżyserską nad filmami pełnometrażowymi i przy kilku z nich zatrudnia Keanu jako asystenta produkcji. Aaron zakłada także firmę producencką połączoną z agencją menedżerską. Jednym z jego współpracowników jest Erwin Stoff – gdy Keanu zostanie profesjonalnym aktorem, Stoff będzie jego menedżerem.
Matka Keanu wyjeżdża z dziećmi do Toronto. Zamieszkują w dzielnicy zwanej Yorkville, jeszcze na krótko przed ich przeprowadzką było to centrum kontrkultury – siedziba Gandalf’s, pierwszego w Kanadzie sklepu z używkami i akcesoriami do palenia, oraz ulubione miejsce hippisów przybyłych tu z całej Kanady, a także uciekających przed poborem do wojska amerykańskich emigrantów. To tutaj pod koniec lat sześćdziesiątych w klubach takich jak Riverboat, Penny Farthing, Purple Onion czy Mynah Bird można było spotkać Neila Younga, Ricka Jamesa, Joni Mitchell, Buffy Sainte-Marie i Gordona Lightfoota9.
Wystarczy zacząć szperać w poszukiwaniu informacji o tym, jak wyglądała dzielnica Keanu w czasie jej największego rozkwitu w latach sześćdziesiątych, i z pewnością natrafi się na dokument CBS z 1967 roku. Nagranie ukazuje naturalne środowisko oraz zachowania amerykańskiego ćpuna, a towarzyszy mu zdumiona i protekcjonalna narracja bardzo zasadniczego reportera Knowltona Nasha: „Około południa hippisi zaczynają się ruszać – początkowo powoli, ponieważ rozkwitają dopiero w nocy”. Nash przedstawia nam «profesjonalnego hippisa» zwanego Billem, który szwenda się po ulicy, paląc papierosy i liżąc lody na patyku, a przy tym rzuca testy w rodzaju: „Nonkomformista nie musi być hippisem. Hippis nie może akceptować układów władzy, ale może zgadzać się z innymi hippisami”.
Kilkadziesiąt lat później Bill – jako William Gibson – zostaje słynnym pisarzem i to dzięki jego pierwszej powieści, Neuromancer, do języka wchodzi słowo „cyberprzestrzeń”. Określenie to oznacza tętniący życiem wirtualny świat utworzony przez sieć komputerową na naszej planecie. Gdy Gibson poznaje Keanu, ten opowiada mu o tym, jak dorastał w Yorkville i bawił się w piasku przy Yorkville Avenue na budowie tego, co później miało stać się hotelem sieci Four Seasons. Gibson pisze później: „okolica, którą zapamiętałem, została bezkompromisowo zabudowana lokalami handlowymi. Z perspektywy czasu uważam, iż to dlatego, że Yorkville od początku stanowiło dla deweloperów namiastkę West Village, wzbogaconą w moich czasach o społeczną namiastkę East Village”10.
Zanim Keanu przeprowadzi się do Yorkville, machina zabudowy już zostanie wprawiona w ruch. W pierwszym jego wielkim hicie, filmie W zakolu rzeki z 1987 roku, wspomnienie lat sześćdziesiątych wisi w powietrzu niczym stęchły dym. Nie licząc pustego ducha Dennisa Hoppera i kilku nauczycieli, którzy nie przestają mówić o Wietnamie, jedyne, co pozostało w filmowym impasie lat osiemdziesiątych po hippisowskim śnie, to Keanu oraz jego ekipa nihilistycznych punków. Brzmi podobnie, kiedy Keanu opisuje swoje własne życie: dziecko artystycznej bohemy zdobywające własne doświadczenia artystyczno-bohemiczne w gwałtownie rewitalizowanym Toronto z epoki pohippisowskiej.
„Wiesz, że nawet nie malowaliśmy graffiti? Za to konstruowaliśmy gokarty nazywane Fireball 500 – wyznaje pisarzowi Dennisowi Cooperowi w wywiadzie z 1990 roku. – Owszem, strzelaliśmy z procy kasztanami w głowy nauczycieli, a w ósmej klasie pojawił się haszysz, LSD i im podobne. Ale Toronto stało się jednym wielkim centrum handlowym”.
Patricia Taylor pracuje jako projektantka kostiumów i tworzy stroje dla muzyków, takich jak David Bowie czy Dolly Parton. To ona jest autorką czarnego stroju króliczka, który Dolly Parton ma na sobie na okładce „Playboya” z 1978 roku. W 1983 roku Keanu – jako uczeń-rebeliant artystycznej szkoły średniej – wkłada ten sam strój na Halloween.
Jeden z tabloidów opisuje Patricię jako kobietę z brzoskwiniowym jeżykiem na głowie, palącą gitanes11. Ma znajomości w branży muzycznej, a Keanu dorasta w tym artystycznym światku. Mieszkają nieopodal studia Nimbus 9, w którym często nagrywa Alice Cooper ze swoim producentem Bobem Ezrinem. Matka Keanu zna Alice Coopera, a Keanu czasami siedzi w studiu, popijając colę i jedząc słodycze. Przynajmniej raz Alice Cooper przychodzi do domu pani Taylor, żeby zaopiekować się Keanu, i przynosi sztuczne wymiociny i plastikową psią kupę. Keanu i jego kolega z dzieciństwa, Evan Williams, siłowali się na dywanie z Alice Cooperem, który wygrał tę walkę. „Zrobił z nas jeden wielki ludzki węzeł” – powie później Williams w rozmowie z redaktorem „People”.
Patricia Taylor wychodzi za mąż za promotora koncertów rockowych, po czym rozstaje się z nim, a jej kolejnym mężem zostaje właściciel salonu fryzjerskiego. Keanu namiętnie chodzi do kina. W 2013 roku wymienia tytuły, które zmieniły jego życie: Harold i Maude, jak również Monty Python i Święty Graal, Gwiezdne wojny, a zwłaszcza sceny pozbawiania ludzi kończyn w obu tych produkcjach. Głowa do wycierania (po tym filmie nigdy już nie byłem taki jak wcześniej), Taksówkarz, filmy Petera O’Toole’a, zwłaszcza Wyższe sfery, Becket oraz Lawrence z Arabii. Keanu twierdzi, że lubi O’Toole’a, ponieważ „grał wyjątkowe postaci, mocnym głosem, choć często tragicznie uwięzionym”.
W Reddit AMA12 dodaje do powyższej listy takie tytuły, jak Czas Apokalipsy czy Stroszek Herzoga. Ten ostatni to jeden z dwóch filmów, które Herzog zrealizował z Brunem Schleinsteinem, tak zwanym Brunem S. – ekscentrycznym muzykiem ulicznym, który nigdy wcześniej nie miał styczności z zawodem aktorskim. „Jego występy były pasjonujące – napisał w 2008 roku Michael Kimmelman. – Ale to oczywiste, że miał problemy ze zdrowiem psychicznym, i nawet jeśli wydawał się inteligentny na swój sposób, jednocześnie był zawsze po prostu sobą. Człowiek zadawał sobie pytanie: ile z tego to fikcja, a ile rzeczywistość?”. Stroszek to dla każdego aktora ulubiony film Herzoga.
Już jako piętnastolatek Keanu wie, że chce zostać aktorem, ale dla zarobku ostrzy łyżwy, przycina drzewa i robi makaron we włoskiej restauracji. W tym ostatnim miejscu zostaje dłużej i pnie się po szczeblach aż do pozycji menedżera, ostatecznie jednak rzuca pracę, by zagrać w sztuce. Jest dyslektykiem, w zwykłej szkole się męczy, w aktorskich też nie zagrzewa zbyt długo miejsca.
Jednakże w 1984 roku dostaje rolę w profesjonalnym teatrze – Passe Muraille w Toronto – w sztuce o tytule Wilkołak (Wolfboy). To opowieść o więzi, jaka tworzy się między dwoma nastolatkami, którzy poznają się na oddziale psychiatrycznym. Keanu gra w niej kapitana drużyny hokejowej, który przeżył próbę samobójczą, a jego kolega, Carl Marotte – chłopaka wierzącego w to, że jest wilkołakiem.
Fotograf odpowiedzialny za sesję zdjęciową do przedstawienia pryska obu chłopców wodą i każe im ustawić się tak, jakby za moment mieli się pocałować. Na większości odrzuconych fotografii wyglądają po prostu jak dwaj młodzieńcy w mokrych koszulkach tkwiący w dziwacznych pozach, ale na jednym zdjęciu sprawiają bardzo autentyczne wrażenie i to właśnie zdjęcie trafiło na plakaty.
Sztuka staje się kultowym hitem w społeczności gejowskiej Toronto, a już na pewno taką funkcję zaczyna pełnić plakat, który często pada łupem złodziei. Można uznać, że to moment, w którym widzowie zaczęli odbierać Keanu jako aktora o szczególnej aurze, która najczęściej jest całkiem przypadkowa. Ponad dziesięć lat później magazyn „People”, odnosząc się do spekulacji na temat orientacji seksualnej Keanu, napisze, że to „spuścizna po Wilkołaku”.
W 1984 roku, w jednym z odcinków kanadyjskiego sitcomu Hangin’ In, Keanu gra chłopaka ze schroniska dla nieletnich. To najprawdopodobniej moment, w którym widzowie po raz pierwszy mogą usłyszeć Keanu wypowiadającego się na ekranie. Jego słowa brzmią: „Hej, gdzie trzymacie ręczniki? Pete powiedział, że mogę wziąć u niego prysznic”. Producenci pozwalają Keanu na samodzielny wybór stroju na potrzeby odcinka – przychodzi na plan w skórzanej kamizelce.
Z kolei w odcinku kanadyjskiego serialu kryminalnego Night Heat ze stycznia 1985 roku Keanu jest włamywaczem, którego miejsca przestępstwa goni starsza pani z sekatorem. Natomiast w innym odcinku tej samej produkcji – z lutego 1985 roku – Keanu jest „przestępcą numer jeden”, niedoszłym gwałcicielem, zastrzelonym przez jedną z głównych postaci, która bierze latarkę Keanu za broń, a potem, do końca odcinka, ma z tego powodu wyrzuty sumienia. W międzyczasie Keanu wnosi też zwariowaną energię do Going Great – programu dziecięcego telewizji CBS. Pojawia się w nim jako korespondent, który wyjeżdża w teren i – przykładowo – zakłada osłonę pszczelarską na twarz, po czym spotyka pszczoły.
W reklamie płatków śniadaniowych Keanu jest kelnerem w muszce, który tańczy radośnie na widok kukurydzianego przysmaku. Lata później kanadyjski dyrektor artystyczny, Leo Burnett, powie, że rola Keanu miała stanowić jedną z wielu scen w szerszej produkcji, ale po obejrzeniu nagrania uznano, że Keanu ma w sobie coś, i ostatecznie tylko on występuje w reklamie.
Keanu zagrał także w Miłosnej terapii (Letting Go), filmie, który ukazał się na kanale ABC 11 maja 1985 roku o godzinie 9.00 czasu wschodniego, tym samym eliminując powtórkę ósmego sezonu Statku miłości z jego zwyczajowej pory emisji. John Ritter jest właścicielem sklepu ze sprzętem stereo, który ostrzega dwóch nieznośnych nastolatków, żeby nie bawili się sprzętem, Keanu jest zaś nastolatkiem, który się nim bawi.
W filmie One Step Away (dosł. o krok), także z 1985 roku, Keanu ma na sobie płaszcz w stylu Johna Bendera oraz kolczyk w uchu i gra młodocianego przestępcę, który ulega presji rówieśników, by dokonywać włamań i kradzieży. Film został wyprodukowany przez państwową wytwórnię National Film Board of Canada z myślą o szkołach, społecznościach kościelnych oraz organizacjach pomocy społecznej w ramach tzw. „serii o problemach rodzinnych”. Były to filmiki serwujące „półgodzinną, pasjonującą rozrywkę, jednocześnie mające służyć jako przyczynek do dyskusji w programach pomocy rodzinie”.
W rozmaitych częściach serii oglądamy takie przypadki, jak na przykład historię młodego człowieka, który musi zmierzyć się z chorobą psychiczną swojej matki, mężczyzny w średnim wieku, który zbiera się na odwagę, by wyjawić żonie i córkom, że ma syna z nieprawego łoża, czy wreszcie absolwenta po studiach, który traci pracę i wraca do rodzinnego domu. Jeden z odcinków opowiada o zazdrośniku – potraktowanie zazdrości jako problemu społecznego wydaje się bardzo kanadyjskie. No i oczywiście mamy One Step Away. W tym filmie to Keanu spotyka w pewnym momencie gościa w typie wampira, który chce, by Keanu kradł z nim radia samochodowe, na co ten się nie zgadza. „Ty nie kradniesz? – pyta chłopak z niedowierzaniem. – To czym ty się zajmujesz?”. „Dobre pytanie” – odpowiada mu Keanu.
***
„Brałem udział w castingu disnejowskiego filmu tygodnia pt. Young Again”– wyjaśnia Keanu Reeves w książce z 1988 roku The New Breed: Actors Coming of Age (dosł. nowa rasa: aktorzy, którzy osiągają pełnoletność) – tomie zawierającym wywiady z Patrickiem Swayze, Johnnym Deppem oraz Robertem Downeyem Jr., ale na wszelki wypadek również z Lisą Marie (z Marsjanie atakują!) oraz Stephenem Baldwinem z wydętymi ustami na okładce, ponieważ nikt nie miał stuprocentowej pewności co do długofalowych perspektyw młodocianych aktorów. „Nikomu się nie spodobałem, nie licząc reżysera. Umówił mnie z Hildy Gottlieb w agencji ICM. Poleciałem na spotkanie i ostatecznie dostałem zieloną kartę. Wsiadłem do mojego volva z 1969 roku i pojechałem do Stanów z trzema tysiącami dolców. Zatrzymałem się u ojczyma – Paula Aarona – i wszedłem do ciemnej paszczy lwa – czyli do LA”. To ostatnie porównanie to typowy żart na temat Los Angeles opowiadany przez przybyszów – nawet tych, którzy wiedzą, że prawdopodobnie zostaną w nim na zawsze.
Ledwo Keanu zjawia się w LA, a jego agenci od razu sugerują, że powinien zmienić imię na coś mniej etnicznego. W 2017 roku aktor wyjaśni Jimmy’emu Fallonowi, że kiedy usłyszał tę sugestię, pojechał nad ocean i zapytał fal, jak ma się nazwać. Ocean wyszeptał: „Chuck Spadina”, co było zapewne swoistym hołdem wobec Spadina Avenue – jednej z głównych arterii komunikacyjnych w centrum Toronto, wymawianej jako „spedajna”. Jak twierdzi, gdy agenci doszli do siebie po usłyszeniu tej propozycji, miał dla nich kolejną: „Templeton Page-Taylor”. To zapewne dlatego w napisach końcowych Young Again z 1986 roku pojawia się ostatecznie jako „K.C. Reeves”, choć na castingach nieustannie przedstawia się jako „Keanu”.
Do 1986 roku, czyli do przeprowadzki z Kanady do Los Angeles, Keanu gra w sześciu filmach telewizyjnych i dwóch długometrażowych produkcjach kinowych. Niezbyt pasuje do ról granych w tamtym okresie, nie licząc może W zakolu rzeki – filmu, który wydaje się wykorzystywać jego doświadczenie jako nastoletniego fana hard rocka z Toronto, który aż się prosi o to, by ktoś pomógł mu się wyciszyć. Jest jedynym bohaterem książki The New Breed: Actors Coming of Age, który wymienia nazwy swoich ulubionych zespołów punkowych: „Miałem to szczęście, że mogłem posłuchać Ramones, Violent Femmes, Clash, Exploited, Joy Division… Moje życie na tym zyskało”.
Taki właśnie jest Keanu – muzyka to dla niego środek ekspresji, który daje mu kopa. Chłopak zamieszkuje w Kanadzie zmierzchu kontrkultury, doświadcza jej na tyle, by wiedzieć, co stracił, a gdy dorasta, szuka bohemy w książkach, filmach i płytach. Kiedy wreszcie znajduje coś, co ją przypomina – społeczność osób budzących się do życia nocą – w teatrach i na planach filmowych, kiedy jego rosnąca popularność nie pozwala mu już dłużej udawać, że życie sławnego aktora to ta szukana przez niego bohema, ucieka, zakłada zespół i jeździ w trasy koncertowe, żeby tylko nie musieć konfrontować się z tą prawdą.
Jest jednym z pierwszych, którym udaje się połączyć rolę wielkiego celebryty z umysłowością ukształtowaną przez punk, dzięki czemu stanie się jednym z najbardziej wyrazistych aktorów wczesnych lat dziewięćdziesiątych – ery, która zrobiła gwiazdy z wielu osób wijących się jak piskorze w świetle jupiterów. Jednakże wcześniej, w latach osiemdziesiątych, Keanu bywa regularnie obsadzany jako typowy nastolatek, którym nie jest, i dlatego na ekranie manifestuje się tylko część jego osobowości scenicznej. Przemysł filmowy jeszcze nie rozpracował, jak wykorzystać punkowy i niepokorny pierwiastek Keanu.
W Young Again w głosie Keanu pobrzmiewa kanadyjski akcent, co słychać zwłaszcza w wydłużonych głoskach „l”: „Bez ciebie nie będę szczęśliwy, Llllauro!”.
W tej samej produkcji siedemnastoletni praktykant z biura Roberta Uricha czyści mopem kort do racquetballa podczas gry Uricha, a cała scena rozgrywa się w dzień jego czterdziestych urodzin. Ta upokarzająca sytuacja wpędza bohatera w spiralę ckliwych wspominek o tym wszystkim, co zabrał mu wiek. Wieczorem tego samego dnia, przecierpiawszy swoją imprezę urodzinową, Robert Urich spaceruje samotnie po ulicach miasta i wsiada do autobusu w ślad za roześmianymi nastolatkami. W autobusie spotyka starszego pana w białym garniturze, który zdaje się wiedzieć absolutnie wszystko na jego temat, łącznie z faktem, że Urich rozstał się ze swoją dziewczyną z czasów licealnych – Laurą – i nie może o niej zapomnieć.
„Chciałbym znów mieć takie szanse – mówi Urich do starszego pana i jednocześnie patrzy na roześmiane dzieciaki. – Czy naprawdę żądam aż tak wiele?”. „Być może nie” – odpowiada staruszek, który jest – rzecz jasna – czarodziejem, ponieważ gdy na końcowym przystanku autobus pustoszeje, Robert Urich znika, a na jego miejscu, w identycznym garniturze i krawacie, pojawia się Keanu Reeves.
Young Again zostaje wyemitowany na kanale The Magical World of Disney 11 maja 1986 roku, ze wstępem Michaela Eisnera, który w tamtym czasie pełni funkcję prezesa Walt Disney Company. Ma zdarty głos, a podczas wystąpienia towarzyszą mu Kaczor Donald oraz Daisy w kaczych garniturach i wyrażają kwakaniem swoją opinię na temat dzielenia ekranu z szefem. Eisner nie wspomina ani o Keanu, ani o samym filmie – trzeba przyznać: najwcześniejszym i najnudniejszym przedstawicielu fali komedii z lat osiemdziesiątych o zamianie ciał pomiędzy osobą dorosłą a dzieckiem. Oczywiście, sytuacja zmienia się nieco, kiedy Tom Hanks dostaje Oscara za Dużego w reżyserii Penny Marhsall – to film o dwunastoletnim chłopcu, który zostaje wrzucony do świata dorosłych. W porównaniu z tą produkcją Young Again wydaje się dość cierpką wersją fantasy – czterdziestoletni biznesmen z czterdziestoletnim ego wykorzystuje swój wyrachowany czterdziestoletni umysł, żeby przechytrzyć, a niekiedy zwyczajnie pokonać nastolatków w wieku licealnym. Keanu robi, co może, żeby przydać fabule znamion wiarygodności, przesycając graną postać młodego Uricha arogancją kogoś, kto już to wszystko przeżył, jak gdyby chciał powiedzieć: „Wiecie, jak jest, ja już uprawiałem seks i płaciłem podatki”.
Gdyby szukać w Young Again momentu, w którym Keanu rzeczywiście sprawia wrażenie rozkwitającej gwiazdy filmowej, z pewnością byłaby to scena po wyjściu z autobusu, kiedy udaje się do domu Roberta Uricha, przekonuje odźwiernego, by go wpuścił, i zaczyna tańczyć w mieszkaniu przy akompaniamencie coveru Shout Isley Brothers. Scena ta nawiązuje wyraźnie do kultowego już tańca Toma Cruise’a w bieliźnie w Ryzykownym interesie. Tyle że to film Disneya, więc taniec jest dostosowany do wieku odbiorców – Keanu nie tylko nie zdejmuje spodni, ale też dodatkowo zakłada czasami płaszcz, a przy tym od czasu do czasu wychyla się z garderoby, jakby chciał kogoś zaskoczyć, choć przecież jest sam w mieszkaniu. Śpiewa także do lustra, pokazując na siebie i bezgłośnie powtarzając ostrzeżenie z tekstu piosenki: „Don’t forget to say you will” (dosł. nie zapomnij powiedzieć „tak”). Oglądając ten fragment, niemalże słyszymy reżysera domagającego się kolejnych powtórek ujęcia i większego entuzjazmu, co Keanu ochoczo z siebie daje. To idiotyczna i wtórna scena w idiotycznym i wtórnym filmie, jednak Keanu jest stuprocentowo wiarygodny jako ktoś, kto dziękuje światu za swoje ciało i jego możliwości, jako ktoś, kogo ogarnia szczęście na widok własnego odbicia w lustrze, pełnego życia i światła.
4
Młody, okrutny Keanu Reeves morduje Charlesa Bronsona
W Akcie zemsty z 1986 roku Charles Bronson jest agitatorem z kopalni węgla w Pensylwanii. Sprawił mnóstwo kłopotów szefowi związku zawodowego górników i dlatego w sylwestra do Clarksville przyjeżdża trzech mężczyzn, by zabić go w jego własnym łóżku. Jednym z trójki jest Keanu Reeves.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Michael Robbins – amerykański poeta, autor dwóch zbiorów wierszy. [wróć]
2. Black Lives Matter – ang. „Czarne życie też się liczy”, ruch, którego celem jest walka z przemocą wobec osób czarnoskórych [wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki]. [wróć]
3. Kalief Browder – młody czarnoskóry Amerykanin, który po trzech latach bezprawnego przetrzymywania w areszcie po rzekomej kradzieży plecaka targnął się na swoje życie w 2015 r. [wróć]
4. Sam Kinison – amerykański komik, który w czasie swoich występów zaczynał nagle głośno krzyczeć. [wróć]
5.Wall (ang.) – ściana. [wróć]
6. Lower East Side – dzielnica Manhattanu w Nowym Jorku. [wróć]
7. Thomas Kinkade – amerykański malarz światła z przełomu XX i XXI w. [wróć]
8. Brązowa Gwiazda – odznaczenie Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych przyznawane za odwagę w obliczu nieprzyjaciela, bohaterstwo lub przykładną służbę. [wróć]
9. Neil Young – kanadyjsko-amerykański gitarzysta, wokalista i kompozytor rockowy; Rick James – amerykański muzyk funky, kompozytor i autor tekstów; Joni Mitchell – kanadyjska wokalistka, laureatka dziewięciu nagród Grammy; Buffy Sainte-Marie – piosenkarka, kompozytorka, aktorka i działaczka społeczna wywodząca się spośród rdzennych mieszkańców Kanady; Gordon Lightfoot – kanadyjski gitarzysta i piosenkarz folkowy. [wróć]
10. West Village – dzielnica nowojorska, część Manhattanu, pełna butików znanych projektantów, eleganckich restauracji i stylowych kamienic; East Village – dzielnica nowojorska, część Manhattanu, słynąca z koncertów, lokali muzycznych, modnych restauracji i – w ogóle – życia nocnego. [wróć]
11. Gitanes – francuska marka papierosów. [wróć]
12. Reddit AMA – serwis Reddit, w którym użytkownicy zadają pytania celebrytom. [wróć]