11,99 zł
Klinika pod Boliłapką to maleńki szpital dla chorych zwierzaków. Pracują w nim sympatyczna doktor Magda i wesoły doktor Paweł. Codziennie ratują zdrowie swoich podopiecznych. Pomagają im dzieci doktor Magdy: Dominika i Kajtek. Zaprzyjaźnij się z nimi i zaglądaj do kliniki, by śledzić losy niezwykłych pacjentów.
Autorką serii jest Liliana Fabisińska. Treść konsultowana jest z panią weterynarz, a w treści książeczek znajdują się praktyczne porady dla małych miłośników zwierząt.
Mela kocha konie. W każdą sobotę jeździ do stadniny, żeby spotkać się ze swoim ulubionym kucykiem Pierrotem. Czyści go, czesze i karmi. Któregoś dnia jednak nie dopilnowała kucyka, który zjadł za dużo trawy. Czy może mu to zaszkodzić? I dlaczego Pierrot ma takie gorące kopytka?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 39
Fotografia na okładce – Alexia Khruscheva/Istockphoto
Redakcja – Agata Mikołajczak-Bąk
Korekta – Justyna Sell
Opracowanie komputerowe wnętrza – Elżbieta Baranowska, Hanna Polkowska
Realizacja komputerowa okładki – Michał Pańczak
Edycja materiału ilustracyjnego – Marek Nitschke
© Publicat S.A. MMXIV (wydanie elektroniczne)
All rights reserved
Wydanie I elektroniczne
ISBN 978-83-245-2079-4
Papilon – znak towarowy
Publicat S.A.
61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24
tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00
e-mail: [email protected]
www.publicat.pl
Wykorzystanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie jest zabronione.
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej
Mela przez cały tydzień czekała na sobotę. Liczyła dni, zerkała przed snem w kalendarz. Od piątkowego poranka liczyła nawet godziny.
– Też mi niespodzianka – wydęła wargi jej przyjaciółka, Kasia, gdy Mela zwierzyła jej się z tego liczenia. – Chyba każdy czeka na sobotę, prawda? Sobota to najfajniejszy dzień w tygodniu. Można spać do południa, oglądać telewizję, robić z mamą ciasteczka...
– Spać do południa? – Mela zrobiła wielkie oczy. Co za strata czasu! Sobotę trzeba przecież wykorzystać co do minuty. – Jutro jadę do stajni już o ósmej! – powiedziała rozpromieniona. – Mama obiecała, że będę mogła zostać tam przez cały dzień.
– No tak. Znowu te twoje kucyki – westchnęła Kasia, ale Mela nie usłyszała ani słowa.
Dzwonek wzywający na trzecią lekcję zagłuszył jej przyjaciółkę. Trzeba było ustawić się parami i wejść do klasy.
– Wyjmijcie długopisy. A ty, Alu, rozdaj wszystkim te karteczki – powiedziała wychowawczyni do blondynki w pierwszej ławce.
– Ojej!
– Nie!
– Tylko nie to!
– Kartkówka?
– W piątek? Chyba nie ma pani serca!
Dzieci jęczały jedno przez drugie.
Nauczycielka uniosła rękę, uciszając wszystkich. A potem wyjaśniła spokojnie:
– Nie mówiłam nic o kartkówce. Źle mnie zrozumieliście. Dziś będziemy pisać listy do Mikołaja.
– Do Mikołaja? W maju? – Kuba z tylnej ławki aż poderwał się z miejsca.
– Wyślemy je do Finlandii pocztą żółwiową – szepnął Jacek, siedzący za Melą.
Dziewczynka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Nauczycielka jednak wcale nie była zła. Sama zaczęła się głośno śmiać.
– Zapomnieliście? Przecież mówiłam wam w zeszłym tygodniu, że napiszemy listy do chorego chłopca. Do Mikołaja właśnie. Leży w szpitalu i bardzo się nudzi. I marzy o tym, żeby dostać chociaż jeden list.
– Dostanie ich osiemnaście! – zawołała Mela, zachwycona pomysłem.
– Zgadza się. – Pani pokiwała głową. – Możecie pisać, o czym chcecie. O szkole albo o swojej rodzinie. O tym, gdzie jedziecie na wakacje. Co będziecie robić w weekend. I nie zapomnijcie o pięknym udekorowaniu swoich listów rysunkami.
– Narysuję kwiatki! – postanowiła Ala z pierwszej ławki.
– A ja rycerzy! – Kuba od razu wiedział, co będzie na jego kartce.
– A ja naszą szkołę! – Kasia sięgnęła po żółtą kredkę.
Bo przecież ściany ich szkoły były żółte jak skrzydła kanarka.
– A ja oprócz kwiatków narysuję jeszcze plażę! Ale to na osobnej kartce. – Ala miała wiele pomysłów. – I białe mewy fruwające nad plażą...
– A ja swój portret! – zdecydował Jacek.
– Czyli autoportret, tak? – podpowiedziała mu pani.
Mela nie odzywała się ani słowem. Nie chciała, żeby Kasia znowu przewracała oczami. Wiedziała przecież dokładnie, że narysuje kucyka. Potrzebowała tylko ołówka i czarnej kredki do pokolorowania plamek na jego białej sierści. Nie musiała patrzeć na żadne zdjęcie. Doskonale wiedziała, jak wygląda Pierrot. Mogła rysować go nawet z zamkniętymi oczami.
Ale najpierw list.
Przycisnęła długopis do dużej, błyszczącej kartki, którą podała jej Ala, i zaczęła pisać:
– O nie! – Kasia zajrzała Meli przez ramię. I oczywiście przewróciła oczami. – Nie mów, że piszesz do chorego chłopca o tych swoich kucykach?
– O jednym kucyku – uśmiechnęła się Mela. – Kiedy Mikołaj wyzdrowieje, może zechce przyjechać do naszej stajni i poznać Pierrota? To najłagodniejszy kucyk na świecie. Na pewno woziłby Mikołaja bardzo, bardzo ostrożnie...