Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zastanawiasz się nad adopcją kota, ale nie wiesz, jak się do tego zabrać? Albo może masz już jednego, dwa… lub małe stado w domu, ale nadal nie umiesz poradzić sobie z podawaniem leków, wyjściami do weterynarza czy drapaniem tapicerki? A może po prostu chcesz lepiej zrozumieć swojego kota i być dla niego lepszym opiekunem?
W tej książce znajdziesz propozycję rozwiązań problemów, z którymi spotyka się większość kocich opiekunów. Barbara Sieradzan, związana z miesięcznikiem „Kocie Sprawy”, która dzieliła życie z niejednym kotem, w swojej niezwykle osobistej i ciepłej, a zarazem uniwersalnej pod względem problematyki książce przekazuje wiedzę i doświadczenie na temat kocich charakterów i spraw.
Barbara Sieradzan od ponad 20 lat wiąże pracę zawodową, zainteresowania, a nawet sprawy prywatne ze zwierzętami. Od 2002 roku związana stałą współpracą dziennikarską z miesięcznikiem „Mój Pies”, potem „Przyjaciel Pies”. W miesięczniku „Kocie Sprawy” obecna od początku, autorka cyklu opowiadań satyrycznych „Między nami kocurami”, potem stałej rubryki „Lekarz weterynarii” (poradnictwo). Pisała także cykle „Koty warszawskiego ZOO” i „Koty krakowskiego ZOO”. Gościła okazjonalnie w innych pismach o tematyce zoologicznej, jak „Kot” czy „Konie i rumaki”. Twierdzi, że nie jest uzależniona od kotów. Nikt w to nie wierzy
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 126
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Klakierowi, od którego zaczęła się moja przygoda z kotami, Maksymilianowi, który był moim życiowym kotem, Werbence, mojemu kociemu aniołkowi i najmądrzejszej kotce, jaką spotkałam, jej siostrze, iskiereczce Arnice, oraz obecnym moim towarzyszom życia: pięknej seniorce Melisie i szalonym braciom Dymitrowi i Ryszardowi – to dzięki Wam mogłam napisać tę książkę.
Spis treści
Od autorki
Rozdział 1. Poznajmy się
Kot – zwierzę z przeszłością
Kot jako drapieżnik i co z tego wynika
Kości i mięśnie
W równowadze
Pokaż pazurki!
Kocie zmysły
Kot jako drapieżnik
Wybieramy kota
Rasa – wygląd i charakter
A może dachowiec?
Rozdział 2. Co jest najważniejsze dla kota
Kot jako zwierzę terytorialne
Potrzeba stałej kontroli otoczenia
Zachowania społeczne
Znaczenie rytuałów w życiu kota
Kot a reszta świata
Rozdział 3. Co nam najbardziej przeszkadza w zachowaniu kota
Załatwianie potrzeb poza kuwetą
Drapanie tapicerki
Oddawanie moczu na różne przedmioty
Balansowanie na firankach
Chęć do zabawy w nocy
Gryzienie i drapanie podczas zabawy i nie tylko
Niszczenie kwiatków
Rośliny szkodliwe (lub trujące) dla kota
Rośliny bezpieczne dla kota
Wskakiwanie na stół i blaty kuchenne
Roznoszenie żwirku po podłodze
Absolutna decyzyjność po stronie kota
Rozdział 4. Trudne sytuacje
Podawanie tabletki
Wizyta u weterynarza
Goście w domu
Podróże
Petsitter, czyli bona dla kota
Zmiana diety
Koci wiek czcigodny
Żałoba
Rozdział 5. Wspólna płaszczyzna do negocjacji
Kot hedonista
Kot prawdę ci powie, czyli kocia mowa ciała
Bez przymusu, czyli jak dogadać się z kotem
Rola zabawy w życiu kota
System kar i nagród
Rozmowy z kotem
Szczególne więzi, jakimi możemy być nagrodzeni
Emocjonalny świat kota
Felinoterapia
Zamiast zakończenia
Polecane lektury
Polecane strony internetowe
Nie kupuj, adoptuj!
Komu można pomóc?
To nie jest poradnik o wychowywaniu kota. To jest książka o tym, jak go nie wychowywać, ponieważ wychowywanie tego czworonoga nie ma żadnego sensu. To poradnik o tym, jak zrozumieć kota i umieć się z nim dogadać ku obopólnej korzyści.
Mam świadomość, że rady w sprawie kotów nie zawsze mogą być skuteczne. To trochę jak z ludowymi przepowiedniami pogody typu: na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma.
Starałam się, bazując na swojej wiedzy oraz na swoim doświadczeniu, pomóc Wam, drogie Siostry i Bracia Kociarze, zrozumieć koty i albo ustalić sympatyczne zasady współistnienia z nimi, albo pogodzić się z pewnymi niedogodnościami. Jeśli nauczymy się odbierać sygnały od naszych podopiecznych i będziemy respektować ich reguły, może uda się nam wypracować bardzo fajną, jedyną w swoim rodzaju przyjaźń. To taka więź ponad podziałami, ponad gatunkami i tak fascynująca jak koci świat. Bo tylko ona może sprawić, że zostaniemy do tego świata dopuszczeni. Życzę Wam, byście w nim bywali bardzo często.
Poradników o kotach jest wiele, sama szukałam w nich odpowiedzi na pytania, które pojawiały się w trudnych sytuacjach związanych z tymi zwierzętami. Ostatecznie to same koty podpowiadały mi, co należy robić. Jak w każdej dziedzinie życia kluczem jest zrozumienie, a zrozumieć to znaczy dorównać – spojrzeć na świat oczami innej istoty.
Dość długo w moim życiu istniały tylko psy – to preferencje wyniesione z rodzinnego domu. Pies rzadko rzuca nam jakieś szczególnie trudne wyzwanie; na ogół jesteśmy w stanie do niego dotrzeć i podporządkować go naszej woli. Wiąże się to ściśle z jego stadnym charakterem, a co za tym idzie, z hierarchią w grupie. Kiedy zjawił się w moim domu kot – czarny jak smoła Klakier – okazało się, że kot to nie mały pies. Nie działa pod przymusem tresury.
Kot jest hedonistą i to on decyduje, co jest dla niego atrakcyjne, a co nie. Dotarcie do niego to poznanie jego niezależnej natury i zaoferowanie rozwiązania, które mu przypadnie do gustu.
„Ja mam się dostosować do zwierzaka?” – zapytacie. – To jedyna droga do tego, byśmy się dogadali. Niby kompromis, ale na jego warunkach. Jednak to, co sprawia kotu przyjemność, niejednokrotnie jest miłe również dla nas. A poza tym… kot wszystko robi z takim wdziękiem…
„Kot to prawie domownik” – słyszymy czasem takie stwierdzenie. Dla mnie kot JEST domownikiem i mieszkam z nim na zasadzie wzajemnego poszanowania. Dlaczego? Bo zabrałam niezależne, zaledwie udomowione (nie mylić z oswojone) zwierzę z jego naturalnego środowiska i zamknęłam w klatce czterech ścian. Pokazałam mu, gdzie ma spać, co ma jeść, odebrałam możliwość polowania, poddałam kastracji. Prawdą jest, że zapewniłam czułą opiekę, w razie potrzeby fachową, weterynaryjną, zwierzę jest syte, czyste i najprawdopodobniej będzie żyło dużo dłużej niż na wolności. Ale to kota trzeba byłoby spytać, co woli…
Do niedawna miałam cztery koty, teraz jest ich niestety trzy. Na moich parapetach leży mnóstwo poduszek, w pokoju stoi pokaźny drapak, po podłodze walają się szmaciane myszki. W codzienne kocie rytuały się nie wtrącam, a wszelkie zmiany negocjujemy. Obowiązują zasady partnerskie. No, prawie…
Przedstawiam Wam koty, bez których ta książka nigdy by nie powstała.
Melisa spośród wszystkich domowników mnie poważa najbardziej, ale nie do końca chce się zgodzić na moją przywódczą rolę. Jestem stale przez nią strofowana, co świadczy o tym, że wciąż pokazuje mi miejsce podległe sobie, ale mam też największe przywileje. Ponieważ kotka miłuje ciszę i spokój, wszelkie niepotrzebne hałasy natychmiast karze. Wiem, że kiedy niespodziewanie krzyknę z jakiegokolwiek powodu, Melisa nieuchronnie przybiegnie, by ugryźć mnie w łydkę, czasem do krwi. Nie ucieka, tylko patrzy na mnie z naganą, jakby chciała powiedzieć: w MOIM domu ma być cisza!
Kiedy będą ją za długo głaskać, niechybnie warknie ostrzegawczo i zaraz złapie mnie lekko zębami za rękę. Gdy przychodzi położyć się na mojej poduszce, a nie zrobię jej natychmiast miejsca i, co gorsza, nadal czytam książkę, zamiast ją głaskać – warknie obelżywie i pójdzie zniesmaczona. A zna najgorsze kocie przekleństwa! I pomyśleć, że ta kotka rodem z Suwalszczyzny zrobiła karierę w stolicy – była dziewczyną z okładki w jednym z numerów „Kocich Spraw” pod hasłem: „Łaciate jest piękne”!
Moja druga kotka, Werbenka, była otwarta na świat. Ja miałam w nim swoje ściśle określone miejsce. Nie cierpiała brania na ręce, ale lubiła siadać komuś na kolanach (nie na moich). Kiedy wieczorem polowała na myszkę, przynosiła ją mnie i moją rolą było jej za nią podziękować. Pewnie uważała, że jestem nieporadna w łowieniu. Byłam dla niej tą osobą „od miski”, a Werbenka uwielbiała jeść. Ale kiedy kotkę dopadała choroba (przydarzało jej się to wiele razy), współpracowała tylko ze mną. Mogłam robić Werbence wszystko, choćby to były czynności bardzo nieprzyjemne i bolesne. Patrzyła mi w oczy, ja jej tłumaczyłam, co trzeba teraz zrobić, a ona się podporządkowywała. Zawsze do niej mówiłam i miałam nieodparte wrażenie, że doskonale mnie rozumiała. Jej spojrzenie było pełne mądrości.
Dymitr, pierworodny i większy z moich rudych bliźniaków, stąpający z łapy na łapę jak tygrys, wydaje się przebojowy, ale ucieka z prędkością błyskawicy, kiedy tylko coś stuknie albo spadnie. Żyje bardziej w świecie ludzi niż kotów – jest kontaktowy i przyjacielski. Okazuje mi miłość zawsze i wszędzie, zaglądając w oczy tak, że widzi chyba moje migdałki…
Rysio – brat Dymitra, mniejszy, wycofany, był mocno związany z Werbenką. Teraz, gdy jej już nie ma, trzyma sztamę ze swoim bratem. Przygląda się światu często nieobecnym, wiecznie zdziwionym spojrzeniem. Rzadko wychodzi do ludzi z inicjatywą. Jego światem jest świat kotów, ale pod głaszczącą ręką zamienia się w kulkę mruczącej rozkoszy. Myślę, że gdyby był człowiekiem, pisałby wiersze…
Wszystkie wymienione czworonogi miały swój bezpośredni udział w powstaniu tej książki.
Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie dzielą się na tych, którzy kochają koty, i na tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą.
Rozdział 1
Naukowcy twierdzą, że życie narodziło się w Afryce, a więc kot też. Około 225 milionów lat temu pojawiły się pierwsze małe zwierzęta, a z nich wykształciły się ssaki. Były to formy bardzo prymitywne i musiało minąć około 160 milionów lat, by na skutek ewolucji pojawiły się u niektórych z nich pierwsze cechy ssaków drapieżnych, np. 44 niezróżnicowane zęby zdolne rozszarpywać zdobycz. Z upływem czasu uzębienie się zmieniało, zwierzęta zyskały częściowo chowane pazury i mniej więcej 55 milionów lat temu powstała rodzina Miacidae, czyli praprzodkowie kotów. Były to małe drapieżniki, nadrzewne, ale bytujące również na ziemi. Miały niewielkie wydłużone ciała i długie ogony, wyglądem przypominały dzisiejszą kunę. Udało im się przeżyć na ziemi około 29 milionów lat.
Prakoty pojawiły się przed 25 milionami lat. Ich uzębienie odpowiadało temu, które obserwuje się u współczesnych kotów, ale zęby prakotów były szablaste (podobnie jak u psowatych). Do najbardziej znanych przedstawicieli prakotów należał tygrys szablozębny, który z nieznanych przyczyn wyginął jednocześnie w Ameryce i Eurazji. Najdłużej udało mu się przeżyć w Kalifornii – znaleziono wykopaliska tego gatunku sprzed 13 milionów lat.
Przed 12 milionami lat pojawiły się koty właściwe, które są bezpośrednimi przodkami dzisiejszych kotowatych. Najliczniejszą grupę stanowiły wielkie koty, między innymi lew toskański, gepard olbrzymi i ryś, zasiedlające tereny Europy, ale również tygrys olbrzymi w Chinach i jaguar w Ameryce Północnej. Pojawili się też przedstawiciele kotów mniejszych, jak żyjące do dziś manule czy występujący jeszcze przed milionem lat na terenie Bliskiego Wschodu i Europy kot Martellego. Ten ostatni to bezpośredni antenat dzisiejszych małych kotów; również żbiki uważa się za jego potomków.
Gdyby się dobrze przyjrzeć, to gdzieś tam, bardzo daleko mieliśmy wspólnego prapraprzodka… Jak wszystkie ssaki.
A zatem kot to zwierzę z długą przeszłością. Za jego najbliższego żyjącego współcześnie przodka uważa się kota nubijskiego, zamieszkującego tereny od Afryki poprzez Azję i Bliski Wschód. Ten duży kot, ważący nawet do 8 kg, jest dobrze przystosowany do dzikiego życia. Jego umaszczenie zależy od miejsca, w którym bytuje: na terenach trawiastych czy pustynnych okrywa ma jaśniejsze zabarwienie, na terenach leśnych – ciemniejsze. Mimo że kot nubijski należy do dzikich kuzynów kota domowego, daje się łatwo udomowić i chętnie pojawia się w pobliżu siedzib człowieka.
Rodzina Felidae, czyli kotowatych, jest liczna, a kuzynostwo mocno zróżnicowane – począwszy od niedużych żbików, rysiów, ocelotów, jaguarundi poprzez średniej wielkości serwale, karakale, gepardy, następnie jeszcze większe jaguary, lamparty, pumy, skończywszy na tych wielkich – lwach i tygrysach.
Za najmniejszego kota na świecie uważa się afrykańskiego kota czarnołapego, który waży 1–2 kg, największy jest tygrys – samce mogą ważyć ponad 300 kg.
Niezła rodzinka, prawda? Nie dziwmy się więc, że przy tak rozległych koneksjach nasz niewielki mruczek ma charakter i jest niezależny.
Ludzie udomowili kota, kiedy przekonali się, że zwierzę może być pożyteczne – odkryli jego walory jako tępiciela gryzoni. Do rozpowszechnienia kotów na świecie przyczynili się Fenicjanie, którzy przewozili je na swoich okrętach.
Najstarsze przekazy o kotach pochodzą z Egiptu, który był krajem zboża. To tu kot okazał się tak niezwykle pożądanym sprzymierzeńcem w walce ze szczurami i myszami, że z czasem zyskał boski status. Był chroniony prawem, a za jego zabicie groziła kara śmierci. Zaczęto czcić boginię Bastet (bądź Bast), przedstawianą w postaci kotki albo kobiety z głową kota. Utożsamiała ona macierzyństwo, radość życia, wszystko, co dobre, przyjemne i rodzinne.
W Egipcie wizerunki kota ozdabiały biżuterię, zwłaszcza naszyjniki i kolczyki. Kotu należał się również boski pochówek – mumifikowano jego ciało i chowano z honorami jak dostojnika. Kult ten trwał do 390 roku n.e., kiedy z mocy carskiego dekretu został porzucony. Do dziś koty są lubiane na Bliskim Wschodzie i w Afryce, zwłaszcza w krajach islamskich.
Z kolei chrześcijańska Europa nie przepadała za kotem, przypisując mu rolę pośrednika diabła. Istnieją przekazy mówiące o magicznych sztuczkach czarownic, którym z reguły towarzyszył czarny kot.
Na szczęście współczesność jest łaskawsza dla kota. Z czasem walory zwierzaka, jak również jego uroda, zostały należycie docenione, a puchate czworonogi stały się ulubieńcami wielu ludzi – właściwie na całym świecie.
Kot jest zdeklarowanym drapieżnikiem. Natura wyposażyła go do tej roli perfekcyjnie. Aby zobaczyć świat oczami kota, musielibyśmy wyjść poza granice naszych zmysłów. Doskonała budowa ciała i owe nieprawdopodobne zmysły ściśle kształtują koci charakter i jego zainteresowania. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Nie będę zanudzać szczegółami anatomii, wystarczy obserwacja zwierzęcia. Kot jest niezwykle giętki i elastyczny – widać to w sposobie jego poruszania się, skoczności, kiedy się skrada i kiedy… śpi. Czasami można odnieść wrażenie, że przybiera kształt przedmiotu niczym ciecz. Każdy z nas niejednokrotnie podziwiał nieprawdopodobną pozę swojego pupila, śpiącego na przykład głową w dół czy w pozycji, która nam, ludziom, zagwarantowałaby po przebudzeniu ból stawów i mięśni na cały dzień.
Kot zawdzięcza swoją giętkość głównie budowie kręgosłupa, który może mieć 40 kręgów więcej niż nasz (licząc z ogonem). Jego kręgosłup składa się z 44 do 58 kręgów (liczba zależy od rasy) w różnych kształtach. Szkielet kota „ubrany” jest w ponad 500(!) mięśni oraz liczne ścięgna dające zwierzęciu skoczność, możliwość błyskawicznego poruszania się i skradania. Zarówno budowa szkieletu, jak i ogon pozwalają na zachowanie równowagi i elastyczne skręty ciała.
Zredukowana kość obojczykowa sprawia, że kot może się przeciskać przez małe otwory i poruszać po bardzo wąskich płaszczyznach.
Mięśnie zbudowane są tak, że zwierzę nie potrzebuje rozbiegu, by skoczyć na dużą wysokość (nawet pięciokrotną długość swojego ciała). Wraz ze zdolnością bezszelestnego podkradania się daje to możliwość upolowania ofiary znajdującej się znacznie wyżej – na przykład ptaka na gałęzi.
Kot może niezwykle szybko biegać. Jego kuzyn gepard jest w tym niekwestionowanym mistrzem wśród zwierząt lądowych – na krótkie dystanse osiąga prędkość 100–120 km/godz., i to w ciągu 3 sekund! Napędem są głównie tylne nogi, a wyjątkowo długi ogon balansuje i pozwala nie wypaść „z toru” nawet przy dużych skrętach. Nasze koty domowe nie mają aż takich możliwości, ale w krótkich zrywach potrafią dogonić zdobycz. Na dłuższe dystanse szybko się męczą.
Mówi się, że kot zawsze spada na cztery łapy. Nie ma w tym wielkiej przesady. Dzięki doskonałemu zmysłowi równowagi zwierzę spadające z wysokości może błyskawicznie obrócić się, tak by bezpiecznie wylądować na kończynach. Aby się to udało, wysokość musi być na tyle duża, by kot mógł dokonać obrotu. Zatem, wbrew pozorom, bezpieczniejszy może się okazać upadek z wyższego piętra niż z niższego.
Jednak wszystko ma swoje granice. Słyszałam o kocie, który dwukrotnie spadł z dziewiątego piętra. Właściciel nie wyciągnął z tego wniosków i nie zabezpieczył balkonu, więc trzeciego upadku kot już nie przeżył. Trudno wytłumaczyć, dlaczego tak inteligentne zwierzę naraża się na kolejną podobną traumę. Niestety wielokrotne wypadnięcia z okien czy balkonów zdarzają się często, co potwierdzają lekarze weterynarii (nadali takim delikwentom żartobliwe określenie „spadochroniarz”).
Upadek może być tragiczny, jeśli w miejscu lądowania znajdują się beton, krzaki czy ostro zakończone ogrodzenie. Nie liczmy zatem na szczęście i zabezpieczmy okna i balkon samodzielnie albo skorzystajmy z pomocy firm, które oferują takie usługi (informacje o nich można znaleźć choćby w internecie). Uczulam też na uchylne okna – niejeden kot wiedziony ciekawością zakleszczył się w takim oknie, co skutkuje – w najlepszym wypadku – poważnymi uszkodzeniami narządów wewnętrznych.
Na zachowanie równowagi wpływają: szkielet, mięśnie, ścięgna i budowa kociego mózgu. Niebagatelny udział ma w niej koci ogon – jest jak balans u linoskoczka. Najkrótsze ogony występują u kotów rasy manks – składają się tylko z kilku kręgów. U innych kotów ogony liczą 19–28 kręgów. Kot pozbawiony ogona bądź jego znacznej części będzie sobie radził, ale zachowa większą ostrożność. Zwierzęta potrafią rozpoznać swoje ograniczenia i przystosować się do nich.
We wspinaczce po pionowych powierzchniach i w skradaniu się pomagają wysuwające się i chowające pazury. Ich ruch jest możliwy dzięki skomplikowanemu systemowi mięśni i elastycznych więzadeł. Pazury służą również do chwytania i przytrzymywania zdobyczy, są też niezłą bronią, gdy dojdzie do walki.
Kot chodzi na palcach, na lekko stwardniałych poduszkach – opuszkach, co pozwala mu poruszać się bezszelestnie. Dzięki tej umiejętności może łatwiej zakraść się do czujnego ptaka czy małego gryzonia. Poduszki mają też zdolność wyczuwania wibracji i ruchu, co jest dodatkowym narzędziem zmysłu i orientacji.
Przy wyjątkowych kocich zmysłach nasze wypadają raczej blado…
Fascynujące oczy, nie dość, że piękne, posiadają niezwykłą warstwę odblaskową, pozwalającą kotu na widzenie przy minimalnej ilości światła. Warstwa ta (tapetum lucidum) odbija światło, co umożliwia jego dwukrotne wykorzystanie w kocim oku. To ona powoduje, że po ciemku oczy kota świecą się na zielono bądź czerwono. W całkowitej ciemności kot nie widzi nic.
Pionowa źrenica oka ma bardzo dużą zdolność akomodacji, co oznacza, że może się znacznie rozszerzać lub zwężać do szparki, wykorzystując najmniejszą ilość światła lub kontrolując jego nadmiar. Kocie oko jest bardziej wrażliwe na ruch niż na odbieranie kształtów, to dlatego zwierzę prędzej zauważy poruszające się na gałęzi ptaki niż stojącego nieruchomo człowieka. Gałka oczna ma dodatkową ochronę – tak zwaną trzecią powiekę. To kawałek skóry w kąciku oka, odpowiadający za jego wilgotność. Błyskawicznie osłania on oko przed urazem mechanicznym.
Nie wiemy jeszcze wszystkiego o widzeniu kolorów przez kota. Według jednej z hipotez zwierzę nie rozróżnia wszystkich barw, niektóre odbiera jako mniejsze lub większe natężenie szarości. Za to kolor kocich tęczówek to cała paleta – od żółtego, poprzez pomarańczowy, brązowy, zielony, błękitny do niebieskiego. Za sprawą genetyki pojawiły się koty o dwukolorowych oczach – jedno oko mogą mieć żółte, drugie niebieskie. U kotów o białym umaszczeniu często zdarza się, że ucho od strony oka niebieskiego jest niedosłyszące lub głuche.
Koty niewidome trudno by sobie radziły na wolności, natomiast w stadzie czy w pobliżu człowieka, kiedy nie muszą samodzielnie zdobywać pożywienia, egzystują bardzo dobrze.Zdarza się, że o tym, iż kot nie widzi, właściciele dowiadują się dopiero wtedy, kiedy przemeblują mieszkanie. Niewidomy kot posługuje się głównie zmysłem dotyku i chodzi „na pamięć”. Znałam też niewidomego kota, mieszkającego w stajni, który całkiem udanie polował na myszy. Ten z kolei wspierał się głównie słuchem, ale – co tu dużo mówić – miał warunki w końskim sianie jak wilk w owczarni!
Węchem kot ustępuje psu, ale i ten zmysł bardzo pomaga mu w polowaniach, ponieważ informuje o potencjalnej zdobyczy. Ale nie tylko. Jest silnie skorelowany ze smakiem – jeśli kot nie poczuje zapachu jedzenia, nie będzie go jadł. Kotu, który cierpi na brak apetytu – na przykład z powodu choroby – zaleca się podawanie lekko podgrzanego pokarmu, gdyż wtedy wydziela on więcej apetycznej woni.
Zmysł węchu jest też ważny w kwestii kocich przyjemności. Istotną rolę odgrywa w nim narząd Jacobsona, zwany także lemieszowym, znajdujący się na podniebieniu. Szczególne wonie – zwłaszcza afrodyzjaków czy zapach kotki w rui – są rozpoznawane właśnie w tym narządzie. Pewno nieraz widzieliśmy naszego kota, który nieruchomieje z otwartym pyszczkiem i wydaje się nieobecny. To właśnie moment delektowania się czymś dla niego szczególnym!
O kocim smaku też wszystkiego nie wiemy. Czy to, co smakuje nam, jest równie atrakcyjne dla kota? Wiemy natomiast, że koci język ma budowę podobną do naszego, ale brakuje na nim kubeczków smakowych odpowiedzialnych za smak słodki. Istnieje też druga hipoteza mówiąca o tym, że koty nie odczuwają słodkiego smaku, gdyż ich ślina nie zawiera amylazy – enzymu uczestniczącego w rozkładzie cukrów.
Dlaczego więc niektóre koty lubią słodycze? Oczywiście kot nie wyjada cukru z cukiernicy, ale chrupie herbatniki stojące na stole czy podgryza ciasto, ponieważ te produkty zawierają mleko i tłuszcz. A zarówno jedno, jak i drugie jest mile widziane w kocim menu. Z tego też powodu zdarza się kotu podpijać nam kawę, jeśli dolejemy do niej mleko. Należy uważać na to, jakie słodycze podjada kot, zwłaszcza, jeśli zawierają czekoladę. Dla zwierzęcia jest ona w dużym stopniu trująca – tym silniej im więcej zawiera kakao.
Słuch to kolejny wyjątkowy koci zmysł. Małżowina uszna kota ma aż 12 mięśni, zdolnych poruszać uchem niemal we wszystkie strony, i to jednym niezależnie od drugiego. Kot może leżeć nieruchomo, sprawiać wrażenie śpiącego, lecz jego uszy będą reagować na otaczające go dźwięki, często o dużo wyższej częstotliwości niż te, które odbiera ucho ludzkie. To kolejne narzędzie łowieckie w darze od natury – dzięki tej umiejętności ucho kota może zarejestrować dźwięki wydawane przez gryzonie. I – co ciekawe – potrafi selekcjonować odgłosy.
Zróbmy prosty test: nasz kot się relaksuje (robi to średnio 16 godzin dziennie!), w domu słychać zwyczajne odgłosy życia rodziny. Możemy włączyć mikser, odkurzacz czy suszarkę do włosów, by zwiększyć hałas. Za zamkniętymi drzwiami w innym pomieszczeniu otwieramy z charakterystycznym pstryknięciem puszkę ulubionego kociego pokarmu, stukamy jego miską bądź lekko zachroboczemy puszką z suchą karmą. Kot natychmiast się zaktywizuje! No chyba, że jest najedzony albo chory. Albo właśnie stracił słuch…
Za zmysł dotyku u kota odpowiadają wąsy, zwane wibrysami. Są absolutnie genialne w swojej czułości na otoczenie. Znajdują się w kilku miejscach kociego pyszczka: nad wargami, na policzkach, nad oczami i na podbródku. Są grubsze od okrywy włosowej, sztywniejsze, o wiele dłuższe i mają dużą możliwość wyginania się do przodu, do tyłu i na boki. Dostarczają kotu ścisłej informacji o terenie, wyczuwają najlżejszy ruch. Stanowią doskonałe narzędzie w całkowitej ciemności, a dla kotów niedowidzących czy niewidomych są wręcz niezbędne.
To bardzo pobieżne omówienie kocich zmysłów, ale moim celem nie było zagłębianie się w szczegóły anatomii i fizjologii tych zwierząt, a pokazanie, że kot został stworzony do swej roli drapieżnika i łowcy.
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
KOT W DOMU
Barbara Sieradzan
Copyright © 2019 Wydawnictwo RM Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected], www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]
ISBN 978-83-8151-032-5 ISBN 978-83-8151-013-4 (ePub) ISBN 978-83-8151-014-1 (mobi)
Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Aleksandra ŻdanRedakcja i korekta: Justyna MrowiecZdjęcie na okładce: shutterstock.incEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec