Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tematem książki nie jest ocena dokonań czy też błędów Kazimierza jako władcy, ale przedstawienie go jako mężczyzny uwikłanego w liczne związki z kobietami. Ten donżuan z krwi i kości, miał wiele kochanek, które według Długosza, porozmieszczał w licznie budowanych przez siebie zamkach, jak również cztery żony i popełnił podwójną bigamię, a pojęcie wierności małżeńskiej było dla niego co najmniej abstrakcyjne. Publikacja przedstawia losy czterech kolejnych żon króla Kazimierza: litewskiej księżniczki Aldony, która na chrzcie przyjęła imię Anna i którą poślubił wyłącznie na rozkaz ojca, nieszczęsnej Adelajdy Heskiej, która nie potrafiła obdarzyć go upragnionym dzieckiem, morganatycznej małżonki, pięknej mieszczki Krystyny Rokiczany oraz ostatniej towarzyszki życia monarchy - młodziutkiej Jadwigi Żagańskiej. Obrazu dopełniają sylwetki jego dwóch kochanek Cudki oraz słynnej żydowskiej dziewczyny Estery, co do istnienia której po dziś dzień toczą się zaciekłe spory. Wszystko to zostało opisane z uwzględnieniem realiów politycznych ówczesnych czasów, jak również obyczajowości średniowiecznej, ze sposobem, w jaki żyjący wówczas ludzie traktowali sprawy seksu, na czele.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 333
Projekt okładki i stron tytułowych Barbara Kuropiejska-Przybyszewska
Konsultacja Sylwia Łapka-Gołębiowska
Redaktor prowadzący Bogusław Brodecki
Redaktor merytoryczny i korekta Bożena Łyszkowska
Redaktor techniczny Beata Jankowska
© Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2013 © Copyright by Iwona Kienzler, Warszawa 2013
Zapraszamy na stronywww.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl
Nasz adres: Bellona SA ul. Bema 87, 01-233 Warszawa Księgarnia i Dział Wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 faks 22 652 27 01 e-mail: [email protected]
ISBN 978-83-11-15381-3
Skład wersji elektronicznej [email protected]
ycie ostatniego Piasta na tronie Polski fascynowało od dawna historyków i pisarzy. Kazimierz Wielki jest powszechnie uważany za jednego z najwybitniejszych władców polskich, a w świadomości Polaków funkcjonuje jego obraz jako wielkiego króla, który „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”. Znany jest on nam również jako znakomity dyplomata ceniący pokój i władca słynący z tak wielkiego poczucia sprawiedliwości społecznej, że aż zasłużył sobie na miano „króla chłopów”. Taki wizerunek władcy wyłania się również z podręczników szkolnych.
Tymczasem, niektórzy historycy i publicyści odmawiają mu prawa do używania przydomka „wielki”, chyba że w sensie dosłownym i w porównaniu do swojego ojca, Władysława Łokietka, którego ponoć przewyższał wzrostem aż o dwie głowy. Nie oznacza to bynajmniej, że Kazimierz był nienaturalnie wysoki, to jego rodzic był bardzo marnego wzrostu, czemu zawdzięcza swój wiele mówiący przydomek. Łokietek przyłączał do Polski nowe ziemie nie tylko za pomocą rokowań, ale także za pomocą miecza. Z prawdziwą nieustępliwością walczył o każdy sporny kawałek ziemi i był gotów walczyć do upadłego. Jego syn tymczasem nie przejawiał żadnych zainteresowań wojennych, był beznadziejnym dowódcą i strategiem. Co prawda, za czasów swojego panowania potrafił utrzymać zdobyte przez Władysława terytoria, ale też zaniechał walki o Pomorze i Śląsk. Do oskarżeń wysuwanych pod adresem Kazimierza należy dołączyć jeszcze zarzut beznadziejnej polityki dynastycznej i wyznaczenie na następcę swego siostrzeńca Ludwika Węgierskiego, co groziło potencjalną utratą suwerenności naszego kraju, pomimo że logiczną alternatywą było wyznaczenie księcia z mazowieckiej linii Piastów. Na domiar złego, Kazimierz na łożu śmierci podarował swemu wnukowi, Kaźkowi Słupskiemu, ziemie sieradzką, łęczycką i dobrzyńską oraz szereg grodów, co w praktyce oznaczało oddzielenie Małopolski od Wielkopolski oraz rozbicie jedności państwa.
Niezależnie od tego, jak oceniany jest ten król, jako władca i polityk, wszyscy historycy zgadzają się co do jednego: w życiu prywatnym Kazimierz był, delikatnie mówiąc, trudny we współżyciu. Jako głowa państwa i przywódca narodu powinien dawać przykład wzoru moralnego, uczciwości i honoru. Niestety, próżno tych cech doszukiwać się u ostatniego Piasta na polskim tronie. O tym mogą świadczyć losy jego czterech żon, z których każda miała ze swoim królewskim małżonkiem istny krzyż pański.
Król był bardzo kochliwy, zakochiwał się często, kochał bardzo namiętnie, ale też bardzo krótko. Złośliwi twierdzą nawet, że zbudował tak wiele zamków na ziemiach polskich, ponieważ trudno mu było żyć z wieloma kobietami pod jednym dachem, nawet jeżeli ten zamek stał na wawelskim wzgórzu. Jak łatwo się domyślić, wierność małżeńska była dla monarchy pojęciem abstrakcyjnym, o czym miały się bardzo boleśnie przekonać wszystkie jego małżonki. Co więcej nasz władca był typem prawdziwego donżuana, czyli mężczyzny przedmiotowo traktującego kobiety i często zmieniającego swoje partnerki. Psycholodzy i seksuolodzy źródeł takiego kontrowersyjnego zachowania upatrują w potrzebie potwierdzenia własnej męskości, jak również niedojrzałości psychicznej.
Nie do końca wiadomo, czy właśnie te cechy charakteru stały u podstaw przedmiotowego traktowania partnerek przez ostatniego króla z dynastii Piastów. Z pewnością przyczyną porzucenia przez niego dwóch małżonek, Adelajdy Heskiej oraz Krystyny Rokiczany, jak również zawierania kolejnych związków małżeńskich, była konieczność zapewnienia następcy na tronie. Niestety król doczekał się wyłącznie córek, natomiast synów urodziła mu jedna z jego kochanek. Co prawda, Kazimierz nie był jedynym donżuanem w szeregu monarchów władających Polską; podobny stosunek do kobiet miał m.in. Władysław IV Waza, czy też słynący z miłosnych podbojów August II Mocny, ale tylko on odważył się na bigamię i to w dodatku podwójną!
Jak głosi wcześniej wspomniane popularne powiedzenie, król Kazimierz Wielki „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”. Obrona tezy, że stało się tak dlatego, że murował kolejne domostwa dla swoich żon, konkubin i nałożnic jest dość karkołomna. Spróbujmy jednak udowodnić, że trochę prawdy w tym jest.
ą w dziejach chwile, dla których zesłańcy opatrznościowo się rodzą, a przez nich dzieją się cuda. Takim posłanym dla odtworzenia Polski z ruin i szczątków wielkiego państwa Chrobrego, był ów mały wzrostem, ubogi mieniem, znaczeniem pośledni między książętami z Piastów rodu – Władysław Łokietek”[1]. Taki opis ojca bohatera niniejszej opowieści wyszedł spod pióra polskiego pisarza Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Trzeba przyznać, że autor trafnie ocenił przyszłego polskiego króla. Początkowo rzeczywiście nic nie zapowiadało, że ten rodzony wnuk niesławnego Konrada Mazowieckiego, władający miniaturowym ksiąstewkiem na Kujawach, mężczyzna niski, obdarzony pogardliwym przydomkiem „Łokietek”, mierzący najprawdopodobniej zaledwie niecałe trzy łokcie, czyli około 150 cm wzrostu, nie tylko zjednoczy ziemie polskie, ale także zwieńczy swoje skronie koroną królewską.
Cóż, nie pierwszy to i nie ostatni „mały wielki człowiek”, który znacząco zaznaczył się w historii. Niski wzrost był mankamentem Oktawiana Augusta, twórcy cesarstwa rzymskiego i spadkobiercy Juliusza Cezara. August miał poważne kompleksy z tego powodu, zakładał nawet obuwie na koturnie, by dodać sobie nieco centymetrów. Również Pepin Krótki, pierwszy władca z francuskiej dynastii Karolingów, olbrzymem nie był.
Niektórzy historycy wysnuwają hipotezę, iż legendarny założyciel polskiej dynastii Piastów również był niski, bowiem Kronika wielkopolska‹1› wywodzi imię Piasta właśnie od określenia „niskiego wzrostu, za to silnego ciałem i pięknego wyglądu”. Istnieje też pogląd, iż mężczyźni obdarzeni przez naturę niewielkim wzrostem często cierpią na tzw. kompleks Napoleona, charakteryzujący się chęcią posiadania władzy i autorytetu, co ma zrekompensować męczące ich poczucie niższości. Być może właśnie to stało się przyczyną dążeń Łokietka do przejęcia władzy w pozostałych księstwach polskich? Nawiasem mówiąc, sam Cesarz Francuzów nie zaliczał się do wysokich mężczyzn, ale też nie był niski, zwłaszcza w porównaniu do współczesnych mu ludzi. Nawet jeszcze w XX wieku można byłoby zaliczyć go do ludzi średniego wzrostu, bowiem protokół sekcji zwłok określa jego wzrost na 167–169 cm, czyli nieco więcej niż średni wzrost ówczesnych Francuzów. U podstaw mitu o jego nadzwyczaj mizernej posturze leżało zapewne porównanie jego osoby z gwardzistami, którzy znacznie przewyższali wszystkich współczesnych mężczyzn, w tym także samego Napoleona. Nie bez znaczenia była też wroga propaganda Anglików, którzy odejmując mu wzrostu, odejmowali mu też powagi. Ale wróćmy do Polski i do opisywanej historii.
Władysław był typowym księciem dzielnicowym, władającym z początku, wraz ze swymi młodszymi braćmi – Kazimierzem II i Ziemowitem, ziemiami, które przypadły mu po zmarłym ojcu, Kazimierzu I Kujawskim, tj. Kujawami Brzeskimi oraz ziemią łęczycką i dobrzyńską. Nie wyróżniał się też pozytywnie z grona pozostałych władców dzielnicowych: był chciwy, kierował się egoizmem i chęcią zysku. Paweł Jasienica nazwał go nawet „warchołem”, a Benedykt Zientara „małym awanturnikiem”. Jednak to właśnie on zasiadł na polskim tronie, jednocząc pod swoim berłem rozbite państwo.
W połowie XIII wieku, a więc w czasach, gdy urodził się i żył Władysław Łokietek, Polska składała się z szeregu niezależnych księstw. Na Śląsku oraz Mazowszu rządzili książęta z dynastii Piastów, natomiast na Pomorzu – członkowie miejscowych dynastii. Taki stan rzeczy był efektem tzw. ustawy sukcesyjnej Bolesława Krzywoustego, dokonującej podziału Księstwa Polskiego na dzielnice. Seniorem, który miał nadrzędną władzę w podzielonym państwie, został najstarszy syn zmarłego Bolesława, Władysław Wygnaniec, któremu ojciec powierzył dzielnicę senioralną, obejmującą ziemie krakowską, sandomierską, kaliską, łęczycko-sieradzką, Pomorze Gdańskie, jak również Śląsk i ziemię lubuską. Zgodnie z wolą władcy Mazowsze przypadło Bolesławowi IV Kędzierzawemu, natomiast zachodnia Wielkopolska – Mieszkowi Staremu. Decyzję o podziale kraju podjął Krzywousty, chcąc uniknąć możliwych konfliktów i bratobójczej wojny o sukcesję pomiędzy swymi synami, pomny na walki o schedę po swym ojcu, jakie toczył ze swym przyrodnim bratem – Zbigniewem.
Patrząc z perspektywy historii, trzeba przyznać, iż niebezpieczeństwo współzawodnictwa między książętami było rzeczywiście realne, bowiem najstarszy z nich Władysław był synem Krzywoustego z jego pierwszą żoną – Zbysławą, a pozostali książęta pochodzili ze związku z jego drugą małżonką – księżną Salomeą. W tym celu, we wspomnianej wyżej ustawie sukcesyjnej, zwanej przez niektórych historyków testamentem, wyraźnie sprecyzował zakres władzy księcia-seniora, którego obowiązkiem była obrona granic państwowych, prowadzenie polityki zagranicznej, mianowanie arcybiskupa i biskupów oraz bicie monety, jednolitej dla wszystkich dzielnic. Miał prawo także utrzymywać swoje załogi wojskowe w pozostałych dzielnicach.
Bolesław Krzywousty zakładał, że wprowadzony przez niego podział utrzyma jedność kraju oraz ugruntuje pokój i zgodę między braćmi. Jednakże, jak mawiają, „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane” i jak to zwykle w takich przypadkach bywa, testament Krzywoustego przyniósł naszemu krajowi więcej szkody niż pożytku. Zamiast umocnić władzę dynastii Piastów, nie tylko ją osłabił, ale także doprowadził do rozbicia dzielnicowego. Jeszcze w XII wieku książęta krakowscy mieli nadrzędną pozycję, ale z biegiem czasu ich znaczenie stopniowo malało i kiedy Władysław Łokietek pojawił się na arenie dziejowej, w zasadzie ich władza i kompetencje w niczym nie przewyższały władzy ich kuzynów władających ościennymi ziemiami. Ówcześni książęta piastowscy wywodzili się w prostej linii właśnie od trzech synów Bolesława Krzywoustego: Władysława Wygnańca, którego potomkowie sprawowali władzę na Śląsku, Mieszka Starego, którego potomstwo władało Wielkopolską, oraz Kazimierza Sprawiedliwego, którego wnukowie rządzili w Małopolsce i na Mazowszu.
Od ostatniej koronacji minęło dwieście lat, nadal Polskę określano jako królestwo, a poszczególne dzielnice spajała pamięć o dawnej jedności pod berłem jednego władcy. Wyrazem dążeń społeczeństwa polskiego do jedności państwa był kult św. Stanisława, oficjalnego patrona Polski, biskupa krakowskiego zamordowanego na rozkaz króla Bolesława Śmiałego lub, jak głosi legenda, osobiście przez samego monarchę. Powszechnie wierzono, że „jak cudownie zrosło się porąbane ciało świętego, tak [Polska] zrośnie się w jedno Królestwo”.
Nic więc dziwnego, że raz po raz w głowach co niektórych władców dzielnicowych pojawiał się zamysł zjednoczenia ziem polskich pod swym zwierzchnictwem. Plany takie starał się zrealizować Piast śląski Henryk IV Probus, książę wielkopolski Przemysł II, któremu nawet udało się koronować na króla, czy nieco dzisiaj niedoceniany Henryk III Głogowski. Również posunięcia przyrodniego brata samego Łokietka – Leszka Czarnego, księcia sieradzkiego, łęczyckiego, sandomierskiego i krakowskiego, aczkolwiek on sam nigdy otwarcie się do tego nie przyznał, wskazują, jeżeli nie na zamysł zjednoczenia ziem polskich, to przynajmniej na chęć stworzenia silnej władzy centralnej. W 1281 roku wyżej wymienieni książęta zawarli nawet tzw. układ o przeżycie‹2›, na mocy którego Małopolska miała przechodzić po kolei w ręce kolejnego Piastowicza, co spowodowałoby przyspieszenie procesu zjednoczenia państwowego.
Jak to się stało, że żaden z tych wybitnych władców w dziele spajania naszych ziem w jeden organizm państwowy nie zaszedł tak daleko jak niepozorny i niewiele znaczący Łokietek, startujący jako „kniażyk na piędzi ziemi”, władający ziemią brzeską i dobrzyńską razem z braćmi i pod opieką matki? Przede wszystkim porozumienie zawarte w 1298 roku zostało zarzucone przez jego sygnatariuszy, na skutek zatargów pomiędzy Leszkiem Czarnym i Przemysłem a Henrykiem Probusem. Nie bez znaczenia była stopniowa przemiana samego księcia Władysława, który z małego awanturnika i warchoła zmienił się w wytrawnego polityka i wielkiego wodza, jak również jego wyjątkowy upór i konsekwencja. Trzeba jednak przyznać, że Łokietkowi trochę dopomógł ślepy los, który sprawił, że trzej z wyżej wymienionych władców: Leszek Czarny, Henryk Probus oraz Przemysł II nie mieli męskiego potomka.
Pierwszy z nich, syn Kazimierza, księcia kujawskiego i jego pierwszej żony, Konstancji, w ogóle nie mógł mieć dzieci, ponieważ był… impotentem. Niemoc płciowa przyrodniego brata Łokietka dla nikogo nie była tajemnicą, za sprawą jego własnej żony księżny Gryfiny, która w 1271 roku wywołała skandal, zdejmując czepek, zwyczajowo noszony przez mężatki i obwieszczając publicznie, iż „choć prawie sześć lat mieszka wspólnie ze swoim mężem Leszkiem Czarnym, jednakże do tego dnia pozostała panną nietkniętą przez swego męża, zarzucając mu niemoc i oziębłość, w obecności także księcia Leszka, który milczeniem także potwierdził oskarżenie”. Małżeństwo zawisło na włosku, ale zwaśnionych małżonków jakoś pogodził książę Bolesław Wstydliwy, także bezpotomny, upatrujący w Leszku swego następcę w księstwie krakowsko-sandomierskim. To właśnie za jego namową Leszek udał się po pomoc do sławnego krakowskiego medyka, Mikołaja, który zalecił mu spożywanie… mięsa węży. Nie wiadomo, jak owa dość osobliwa kuracja wpłynęła na pożycie małżeńskie z Gryfiną, bo chociaż o kolejnych niesnaskach między małżonkami historia milczy, to para nie doczekała się potomstwa.
Wybór impotenta na następcę świadczy o krótkowzroczności Bolesława Wstydliwego, ale czegóż można oczekiwać od władcy, który nie bacząc na dobro dynastii uległ namowom własnej żony, księżniczki węgierskiej Kingi i zgodził się na życie we wstrzemięźliwości płciowej? Na tym wszystkim oczywiście skorzystał Łokietek, który, nawiasem mówiąc, otwarcie kpił ze zwyczajów panujących w alkowie Bolesława i jego małżonki, zapominając, że to właśnie owym „dziwactwom” zawdzięcza koronę królewską.
Władający Wrocławiem Henryk Probus również był bezdzietny, także ambitny Przemysł II nie doczekał się syna, aczkolwiek jego ambicje dynastyczne były tak wielkie, że nie zawahał się przed morderstwem swej pierwszej żony – Ludgardy tylko dlatego, że nieszczęsna kobieta okazała się bezpłodna. Na niewiele zresztą się mu to zdało – kolejna żona, szwedzka królowa Ryksa, obdarzyła go córką, nazwaną imieniem matki, Ryksą, a trzecia – Małgorzata Brandenburska, nie tylko nie urodziła mu żadnego dziecka, ale także maczała palce w spisku na jego życie.
Pomimo że natura okazała się łaskawa dla kolejnego księcia pragnącego zjednoczyć polskie ziemie – Henryka III Głogowskiego, który doczekał się aż pięciu synów, to żaden z nich nie wykazywał entuzjazmu dla planów swego ojca. Co więcej przyczynili się do rozbicia księstwa głogowskiego, a kiedy przystąpili do podziału Wielkopolski, stracili resztki poparcia wśród społeczeństwa, dzięki czemu Łokietek bez trudu wyrugował ich z tej dzielnicy.
Ambicje i charakter przyszły król miał odziedziczyć po swojej matce – Eufrozynie, księżniczce pomorskiej, drugiej żonie jego ojca. Jeżeli wierzyć Kronice Wielkopolskiej, ambitna księżna snuła plany pozbycia się swoich pasierbów, synów Kazimierza, księcia kujawskiego, z jego pierwszego małżeństwa, w tym wspomnianego już Leszka Czarnego, których na szczęście nie udało jej się zrealizować. Niektórzy historycy twierdzą też, że w rozbudzeniu monarszych ambicji Władysława niemałą rolę odegrała jego małżonka, Jadwiga, księżna kaliska. Przyjrzyjmy się więc tej niezwykłej kobiecie, która towarzyszyła Łokietkowi w jego drodze do zdobycia polskiego tronu i została matką jego następcy, króla Kazimierza Wielkiego, bohatera niniejszej opowieści.
Jadwiga, zwana w niektórych opracowaniach Bolesławówną, przyszła na świat najprawdopodobniej około 1266 roku, jako druga córka księcia kaliskiego Bolesława i jego żony, królewny węgierskiej Jolenty Heleny, rodzonej siostry Kingi, żony wspomnianego już Bolesława Wstydliwego, późniejszej błogosławionej Kościoła katolickiego. Jolenta prawie całe dzieciństwo spędziła na dworze swej starszej siostry, bowiem księżna, decydując się na życie w czystości i tym samym rezygnując z posiadania potomstwa, swe niezaspokojone macierzyńskie uczucia przelała właśnie na Jolentę, którą sprowadziła z Węgier na krakowski dwór, gdy ta skończyła zaledwie pięć lat.
A życie na dworze późniejszej błogosławionej Kingi, wbrew pozorom do łatwych nie należało: księżna słynęła z zamiłowania do ascezy, pobożności oraz umartwień i tak właśnie wychowała swą młodszą siostrzyczkę, której dzieciństwo odbiegało znacznie od współczesnych wyobrażeń życia królewny czy księżniczki. Kiedy Jolenta skończyła czternaście lat wyszła za mąż za księcia wielkopolskiego, Bolesława Pobożnego, ale pomimo że ślub odbył się w 1256 roku, nie przeprowadziła się na dwór swego męża, przez kolejne dwa lata pozostawała pod opieką Kingi i Bolesława Wstydliwego. Być może starsza siostra namawiała Jolentę, by poszła w jej ślady i pozostała dziewicą, ale jeżeli tak było, to jej namowy nie trafiły na podatny grunt, bowiem w siedem lat po ślubie księżna urodziła pierwszą córkę – Elżbietę, a następnie Jadwigę i Annę.
Na dworze Jolenty i Bolesława Pobożnego wychowywał się także Przemysł II i jego siostry, bowiem jego ojciec i brat Henryka, Przemysł I, zmarł, a osieroconą gromadką jego potomstwa zajął się właśnie stryj i jego żona. Przyszła pani Łokietkowa wychowywała się więc w domu pełnym dzieci, co zapewne nie pozostało bez wpływu na jej charakter.
Podobnie jak Kinga, Jolenta wychowywała swoje córki w atmosferze surowości i ascezy, ale nie miała tyle energii i nie była tak silną osobowością, jak żona Bolesława Wstydliwego. W przeciwieństwie do starszej siostry, nie interesowała się polityką, natomiast dużo uwagi i troski poświęcała wybudowanemu przez jej męża klasztorowi klarysek, jak również wspierała zakon franciszkanów. Najprawdopodobniej to właśnie Jolenta zdecydowała o wyborze drogi życiowej przez najmłodszą córkę, która wstąpiła do klasztoru. Najstarsza, Elżbieta, wyszła za mąż w wieku czternastu lat za księcia jaworskiego Henryka V, obdarzonego bardzo malowniczym i sugestywnym przydomkiem Gruby.
Niektórzy historycy sądzą, że bezpośrednio po wydaniu najstarszej córki za mąż, jej ojciec zaręczył średnią, Jadwigę, z księciem Władysławem Łokietkiem, ale nie jest to pewne. Niedługo po zaręczynach, przyjmując, że takowe miały rzeczywiście miejsce, książę Bolesław Pobożny zmarł w 1279 roku w Kaliszu, a pochowano go w Poznaniu.
Jadwiga miała wówczas prawdopodobnie trzynaście lat i jej opiekunem został najbliższy krewny jej ojca Przemysł II, który w tym czasie przejawiał już poważne ambicje i dążenia do zjednoczenia całego państwa pod swoim przewodnictwem. Po odziedziczeniu dzielnicy swego stryja, a ojca Jadwigi, połączył ją ze swym księstwem, dzięki czemu stał się władcą całej Wielkopolski. Młodziutką księżniczkę przebywającą pod jego opieką na poznańskim dworze w dokumentach oficjalnych nazywa się siostrą księcia, z czego niektórzy biografowie i historycy wyciągają wniosek, że stosunki między Bolesławówną a jej stryjecznym bratem musiały układać się pomyślnie.
Nie wiadomo jednak, jaki stosunek miała młodziutka księżniczka do żony Przemysła, nieszczęsnej Ludgardy. Nie wiemy też, czy poznała prawdziwą przyczynę jej zgonu, chociaż losy zamordowanej księżnej stały się tematem wielu ludowych pieśni, które długo jeszcze pobrzmiewały na jarmarkach, festynach i zabawach, przypominając okrutnemu księciu o zbrodni, jakiej się dopuścił. Oczywiście nikt nigdy oficjalnie nie odważył się oskarżyć Przemysła o morderstwo, aczkolwiek współczesny mu Rocznik Kaliski, zachowany w redakcji czternastowiecznej, także wspomina o śmierci Ludgardy, określając ją jako „zagadkową”, natomiast późniejsze źródła, włącznie z pochodzącą z połowy XIV wieku Kroniką oliwską, wyraźnie mówią, że księżna została pozbawiona życia na rozkaz męża.
Aby zapewnić sobie przychylność Kościoła, sprytny książę, który z zadziwiającą łatwością zdobywał wśród dostojników kościelnych przyjaciół i popleczników, obdarował biskupa Jakuba Świnkę, który przygotowywał się do konsekracji na arcybiskupa gnieźnieńskiego, drogocennym pierścieniem. Poza tym przekazał liczne dobra dla szpitala św. Ducha w Poznaniu i ufundował klasztor dominikanek. Dzięki tym posunięciom mógł być pewien, że ze strony Kościoła nie spotka go potępienie za zlecenie zabójstwa bezpłodnej małżonki. Jadwiga, która najprawdopodobniej swoją młodość spędzała częściowo na dworze swego możnego krewnego, a częściowo w klasztorze klarysek w Nowym Sączu lub w Gnieźnie, gdzie przebywała jej matka wraz ze swą owdowiałą siostrą Kingą, wkrótce poznała kolejną wybrankę Przemysła II – Ryksę, córkę szwedzkiego króla Waldemara.
Wydawało się, że tym razem los uśmiechnie się do ambitnego księcia, bowiem jego nowa małżonka powiła zdrową córeczkę, której nadano imię matki. Rodziło to nadzieję, iż władca doczeka się męskiego potomka, ale Ryksa zmarła niedługo po porodzie. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków, Przemysł pojął za żonę Małgorzatę Brandenburską, córkę margrabiego Albrechta III. I to właśnie ona dostąpiła zaszczytu koronacji na królową Polski, bowiem w 1295 roku Przemysł w katedrze gnieźnieńskiej ozdobił swe skronie polską koroną, a ceremonię koronacyjną odprawił arcybiskup Jakub Świnka.
Koronując się w Gnieźnie, władca chciał wskrzesić uniwersalne królestwo polskie, czego dowodzi napis na pieczęci używanej przez króla po koronacji: „Reddidit ipse pronis victricia signa Polonis” („Sam wszechpotężny zwrócił Polakom ich zwycięskie znaki”), aczkolwiek w rzeczywistości władza Przemysła ograniczała się wyłącznie do Wielkopolski oraz Pomorza Gdańskiego. Mimo wszystko jednak Polska po dwustu latach znów miała króla i proces jednoczenia ziem został rozpoczęty.
Nie wiadomo jak układały się wzajemne stosunki między księżniczką Jadwigą, nadal pozostającą pod opieką krewnego, a Małgorzatą, czy też córką Przemysła z poprzedniego związku – Ryksą. Tymczasem małżeństwo króla z trzecią żoną również zaczynało układać się niepomyślnie, bowiem i ona zawiodła pokładane w niej nadzieje i nie obdarzyła władcy upragnionym następcą tronu. Na szczęście Małgorzacie udało się uniknąć losu pierwszej żony Przemysła, ale bynajmniej nie dlatego, że jej mąż obdarzał ją jakimś wyjątkowym uczuciem. W sukurs kobiecie przyszedł ślepy los, bowiem jej małżonek pół roku po koronacji zginął w zamachu z rąk żołdaków niemieckich i rycerzy z polskich rodów Nałęczów oraz Zarembów.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Przypisy
1 Józef Ignacy Kraszewski, Wizerunki książąt i królów polskich, Warszawa 1888, s. 119.
1Kronika wielkopolska – anonimowa kronika, napisana po łacinie w końcu XIII lub w XIV w., opisująca historię średniowiecznej Polski od czasów legendarnych aż po rok 1273.
2 Układ o przeżycie – umowa funkcjonująca w prawie zwyczajowym feudalnej Europy. Na mocy układu strona żyjąca po śmierci drugiej obejmuje władztwo nad podległymi jej ziemiami. Najczęściej tego typu umowa była zawierana przez władców, z których przynajmniej jeden był w podeszłym wieku, a obaj byli bezdzietni.