Kto decyduje, ile znaczysz? Prawda o poczuciu własnej wartości - Iza Maliszewska - ebook

Kto decyduje, ile znaczysz? Prawda o poczuciu własnej wartości ebook

Maliszewska Iza

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

18 osób interesuje się tą książką

Opis

Kolejny niezastąpiony poradnik autorki „O czym kłamią myśli”!

Zdrowe poczucie własnej wartości to coś więcej niż zadowolenie z siebie i trzeźwy wgląd we własne możliwości i ograniczenia. To podstawa dobrych i głębokich relacji ze sobą i z innymi. Z pomocą psycholożki i psychoterapeutki Izy Maliszewskiej, autorki profilu psychoedukacyjnego @psyche_et_soma, która bezpośrednio i za pomocą tworzonych przez siebie treści pomogła już tysiącom pacjentów, uzdrowisz poczucie własnej wartości i nauczysz się dbać o nie każdego dnia. Dowiesz się, jak:

• tworzyć budujący i pozytywny obraz samej siebie,

• pokonać lęk przed odrzuceniem i krytyką, by śmiało wyrażać swoje zdanie i potrzeby,

• uwolnić się od poczucia winy, które cię dopada, gdy robisz coś wbrew oczekiwaniom innych,

• odróżniać zdrowe porównywanie się z innymi od szkodliwego,

• zerwać z toksycznym perfekcjonizmem,

• myśleć pozytywnie w zdrowy, realistyczny sposób,

• opanować tajniki asertywnej i pełnej szacunku komunikacji,

• wybaczać sobie i innym,

• w zdrowy sposób akceptować siebie i innych w całości, wraz z wadami i słabościami,

• budować trwałe, satysfakcjonujące relacje oparte na bliskości i autentyczności.

Dzięki dawce wiedzy psychologicznej, pobudzającym do autorefleksji ćwiczeniom i pełnemu empatii wsparciu, jakie zapewnia ta książka, trwale wzmocnisz własne poczucie wartości i wykorzystasz w pełni swój potencjał odważnego samorozwoju.

„Każdego dnia miliony ludzi budzą się z przekonaniem, że są niewystarczający i coś z nimi „nie tak”. Te myśli odbierają radość, okradają z jakości życia, tłumią odwagę do eksplorowania świata i sięgania po swój potencjał. Ta książka jest buntem przeciwko wszelkim myślom, które próbują cię ograniczać, i manifestem twojej siły!”

Iza Maliszewska – psycholożka i psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, członkini Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Poznawczej i Behawioralnej. Specjalizuje się w pracy z osobami doświadczającymi depresji, zaburzeń lękowych, zaburzeń osobowości, OCD, traum, żałoby oraz kryzysów życiowych. Recenzentka, opiekunka merytoryczna i autorka książek poradnikowych promujących zdrowie psychiczne. Prowadzi profil na Instagramie @psyche_et_soma, gdzie zamieszcza wartościowe materiały psychoedukacyjne.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 286

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Początek wspólnej podróży

Czy zda­rza ci się myśleć, że jesteś nie­wy­star­cza­jąca? A może cza­sem porów­nu­jesz się z innymi i czu­jesz, że wciąż cze­goś ci bra­kuje? Że inni radzą sobie lepiej, są szczę­śliwsi, bar­dziej zaradni, bar­dziej speł­nieni? Jeśli te myśli są ci bli­skie, zapra­szam cię do wspól­nej podróży, pod­czas któ­rej zbu­du­jesz zasoby pozwa­la­jące nabrać wiary w sie­bie i swoje moż­li­wo­ści. Tak, byś mogła z więk­szą swo­bodą, pew­no­ścią i spo­ko­jem cie­szyć się życiem, które two­rzysz – na swo­ich zasa­dach.

Książka, którą trzy­masz w dło­niach, nie jest dzie­łem przy­padku. Jest owo­cem lat pracy, setek roz­mów i reflek­sji, które w ich efek­cie się rodziły i nie dawały mi spo­koju. Jestem psy­cho­te­ra­peutką, na co dzień towa­rzy­szę ludziom w ich wewnętrz­nych podró­żach, zma­ga­niach z trud­no­ściami, lękiem i cier­pie­niem. Słu­cham, wspie­ram, poma­gam moim pacjen­tom lepiej zro­zu­mieć sie­bie i odna­leźć drogę do lep­szego życia.

Przy­cho­dzą do mnie osoby z róż­nymi trud­no­ściami – mie­rzące się z pro­ble­mami w rela­cjach, znaj­du­jące się w kry­zy­sie zawo­do­wym, doświad­cza­jące roz­te­rek natury egzy­sten­cjal­nej i braku satys­fak­cji z życia. Przy­cho­dzą z poczu­ciem, że nie speł­niają swo­ich lub cudzych ocze­ki­wań. Zja­wiają się z prze­ko­na­niem, że są nie­wy­star­cza­jąco dobre, nie zasłu­gują na miłość, uzna­nie czy akcep­ta­cję. A ja, patrząc na nie, widzę coś zupeł­nie innego. Widzę war­to­ścio­wych, pięk­nych ludzi, któ­rych histo­rie są pełne siły i deter­mi­na­cji. Widzę osoby, które nie­zwy­kle dużo wno­szą do świata, ale we wła­snych oczach pozo­stają nie­wy­star­cza­jące, nie­do­sko­nałe, bez per­spek­tyw. Jakby oglą­dały sie­bie w krzy­wym zwier­cia­dle, znie­kształ­ca­ją­cym je za pomocą prze­szłych doświad­czeń, kry­tycz­nych słów, które sły­szały, czy ocze­ki­wań, któ­rym nie mogły spro­stać.

W mojej pracy z nie­zwy­kłą regu­lar­no­ścią powraca kwe­stia niskiego poczu­cia wła­snej war­to­ści. Wie­lo­krot­nie też w niej obser­wuję, jak zmiana spo­sobu patrze­nia na sie­bie potrafi odmie­nić ludz­kie życie. Co istotne, w gabi­ne­cie nie zmie­nia się ludzka war­tość, ale samo podej­ście do niej. Każdy z nas nosi bowiem w sobie ogromną war­tość, nie­za­leż­nie od swo­ich osią­gnięć czy cudzych opi­nii. Wielu tej war­to­ści jed­nak nie widzi, a zamiast tego zauważa wszel­kie man­ka­menty. Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści, któ­rego zbu­do­wa­nie sta­nowi główny cel tej książki, otwiera nam oczy na wła­sne jasne strony i jest fun­da­men­tem dobrego życia. Gdy ktoś zaczyna dostrze­gać swoją war­tość, zmie­nia się nie tylko jego rela­cja z samym sobą, ale też z innymi. Zmie­nia się cały świat!

Chcia­ła­bym pomóc ci spoj­rzeć na sie­bie ina­czej – bar­dziej życz­li­wie, bar­dziej praw­dzi­wie. Chcia­ła­bym, żebyś zoba­czyła sie­bie taką, jaka jesteś, żebyś spoj­rzała na sie­bie z miło­ścią i akcep­ta­cją. Chcia­ła­bym też, żebyś była wobec sie­bie cier­pliwa. Pamię­taj, że uzdra­wia­nie poczu­cia wła­snej war­to­ści jest podróżą. Nie da się go wypra­co­wać w jeden dzień, podob­nie jak nie da się zmie­nić tego, jak patrzymy na sie­bie, za pomocą jed­nej myśli czy jed­nego ćwi­cze­nia. Ta książka została zapro­jek­to­wana jako prze­wod­nik w podróży ku zdro­wemu poczu­ciu wła­snej war­to­ści, pozwa­la­jący ją odbyć krok po kroku. Podzie­li­łam ją na trzy czę­ści, z któ­rych każda dotyka innego obszaru two­jego życia.

Pierw­sza część zawiera narzę­dzia na start. Znaj­dziesz w niej infor­ma­cje, które pomogą ci zro­zu­mieć, skąd bie­rze się twoje poczu­cie wła­snej war­to­ści oraz co możesz zro­bić, by zacząć je uzdra­wiać. To fun­da­ment budowli, którą będziemy wzno­sić. Zaczniesz od przyj­rze­nia się temu, kim jesteś, czyli swo­jej toż­sa­mo­ści. Poroz­ma­wiamy o tym, skąd biorą się twoje prze­ko­na­nia o sobie i jak prze­szłość wpływa na spo­sób, w jaki postrze­gasz swoją war­tość w obec­nym życiu. Przyj­rzymy się także nar­ra­cji, którą kon­stru­ujesz na swój temat. Każdy z nas w spo­sób mniej lub bar­dziej krzyw­dzący porów­nuje się z innymi. Zasta­no­wimy się wspól­nie, jak zmie­nić twoją nar­ra­cję na taką, która będzie bar­dziej życz­liwa. Będziesz mogła wyod­ręb­nić u sie­bie te obszary, nad któ­rymi chcia­ła­byś pra­co­wać, przy jed­no­cze­snym uzna­niu swo­ich zaso­bów. One sta­no­wią twoją siłę, posta­ramy się więc je wzmoc­nić.

W dru­giej czę­ści książki sku­pimy się na two­jej rela­cji z samą sobą, bo od tego, jak trak­tu­jesz sie­bie, zależy to, jak czu­jesz się we wła­snej skó­rze. Zaj­miemy się tema­tem emo­cji oraz tym, jak reagu­jesz na trudne uczu­cia, takie jak smu­tek, złość, wstyd czy lęk. Nauczysz się sku­tecz­nie zarzą­dzać emo­cjami, z któ­rymi obec­nie nie­ła­two ci sobie radzić, a także odkry­jesz, że dys­kom­fort może być twoim sprzy­mie­rzeń­cem w roz­woju. Poroz­ma­wiamy o odrzu­ce­niu, kry­tyce i pomył­kach, czyli o tych momen­tach, które naj­bar­dziej pod­ko­pują poczu­cie wła­snej war­to­ści. Podej­miemy rów­nież takie ważne wątki, jak obda­rza­nie się miło­ścią i lubie­nie sie­bie, a także akcep­ta­cja swo­jej osoby – ta zdrowa akcep­ta­cja, nie­wy­klu­cza­jąca pracy nad obsza­rami, które warto roz­wi­jać. W czę­ści tej znaj­dziesz także wska­zówki doty­czące tego, jak pie­lę­gno­wać uczu­cie przy­jem­no­ści. Dowiesz się, jak akcep­to­wać swoje ciało i się o nie trosz­czyć, ponie­waż czę­sto zapo­mi­namy, że rela­cja z samą sobą obej­muje także spo­sób trak­to­wa­nia swo­jego ciała. Czy jeste­śmy dla sie­bie dobre? Czy potra­fimy odpo­czy­wać? Czy dbamy o to, co jemy? Czy zapew­niamy sobie codzienną dawkę ruchu, który jest nie­zbędny dla zdro­wia?

W trze­ciej czę­ści zaj­miemy się two­imi rela­cjami z oto­cze­niem, ponie­waż budo­wa­nie poczu­cia wła­snej war­to­ści nie doko­nuje się w próżni. Twój obraz sie­bie kształ­tuje się rów­nież w kon­tak­cie z oso­bami, które spo­ty­kasz na swo­jej dro­dze. Przyj­rzymy się two­jej roli w rela­cjach spo­łecz­nych, poroz­ma­wiamy o sku­tecz­nej komu­ni­ka­cji, czyli o tym, jak mówić o swo­ich potrze­bach czy uczu­ciach aser­tyw­nie i z sza­cun­kiem oraz jak słu­chać, żeby praw­dzi­wie usły­szeć dru­giego czło­wieka. W czę­ści tej nauczysz się też roz­po­zna­wać, kiedy twoje gra­nice są naru­szane, i dowiesz się, jak je sta­wiać sta­now­czo i sku­tecz­nie, tak żeby nie ranić innych, ale jed­no­cze­śnie chro­nić sie­bie. Prze­pro­wa­dzę cię w niej rów­nież przez taj­niki men­ta­li­za­cji i roz­wi­ja­nie zdro­wej empa­tii, abyś mogła lepiej zro­zu­mieć sie­bie oraz osoby wokół cie­bie. Poru­szymy rów­nież temat wyba­cze­nia zarówno innym, jak i sobie. Jest to ważny krok w dro­dze do uwol­nie­nia się od cię­żaru prze­szło­ści.

Uzna­nie swo­jej war­to­ści to pro­ces, który trwa przez całe życie. Mam nadzieję, że ta książka będzie dla cie­bie wspar­ciem w tej podróży, pomoże ci spoj­rzeć na sie­bie z życz­li­wo­ścią i zro­zu­mie­niem, pokaże ci, że nie jesteś sama ani w swo­ich trud­no­ściach, ani w sta­ra­niach. Pamię­taj, jestem obok.

A na zakoń­cze­nie naszej wspól­nej podróży przy­go­to­wa­łam pewną nie­spo­dziankę, która może oka­zać się dla cie­bie wspar­ciem w dal­szej dro­dze. Ale o tym na razie sza! Wszystko w odpo­wied­nim cza­sie. Tym­cza­sem… ruszajmy na wyprawę!

Część I. Narzędzia na start

Część I

Narzę­dzia na start

Rozdział 1. Zdrowe poczucie własnej wartości. Od samotności do przynależności

Roz­dział 1

Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści Od samot­no­ści do przy­na­leż­no­ści

Życie jest podróżą, którą zaczy­namy w momen­cie naro­dzin, koń­czymy zaś wraz z ostat­nim odde­chem. Nie­któ­rzy powie­dzą, że w tej wędrówce nie ma niczego wyjąt­ko­wego. Inni stwier­dzą, że życie to nie­zwy­kły dar i oby ist­niała rein­kar­na­cja, bo chcie­liby jesz­cze raz doświad­czyć wszyst­kiego, co stało się ich udzia­łem. Dla jed­nych będzie ono jedy­nie wyni­kiem przy­pad­ko­wego połą­cze­nia dwóch komó­rek. Dru­dzy, mając na wzglę­dzie to, że połą­czyły się kon­kretne komórki, nazwą poja­wie­nie się małego czło­wieka cudem stwo­rze­nia. Dla jed­nych podróż ta będzie walką o prze­trwa­nie pośród wro­gich istot w oto­cze­niu, do któ­rego nie dociera nawet naj­mniej­szy pro­mień słońca. Inni prze­żyją pod­czas swo­jej wędrówki praw­dziwą przy­godę i będą podzi­wiać ota­cza­jące kra­jo­brazy, nawet jeśli one nie zawsze będą zapie­rały dech w pier­siach. Istotna uwaga: obraz życia ni­gdy nie jest zero­je­dyn­kowy. Życie nie jest tylko super, albo tylko do bani. Ono jest różne! Jest mozaiką doświad­czeń, drob­nych, codzien­nych zda­rzeń, które skła­dają się na naszą histo­rię.

W grun­cie rze­czy jeste­śmy isto­tami zło­żo­nymi, peł­nymi sprzecz­no­ści i para­dok­sów. Mając to na uwa­dze, możemy odno­sić się do sie­bie z więk­szą łagod­no­ścią i miło­ścią lub uzna­wać się za zbyt sła­bych, by podą­żać w obra­nym kie­runku. Życie nie jest pro­stą, liniową ścieżką. Jest pełne zwro­tów akcji, nie­spo­dzie­wa­nych momen­tów, zarówno rado­snych, jak i bole­snych, które przy­dają mu nowych barw i odcieni. Widząc to, co nas ota­cza, a także sły­sząc to, co na nasz temat mówią bli­scy, okre­ślamy sie­bie jako istoty war­to­ściowe, bezwar­to­ściowe lub mało war­to­ściowe – dla sie­bie samych, dla innych ludzi, a także w kon­tek­ście swo­jego wkładu w ten świat.

Swoją podróż ku zro­zu­mie­niu sie­bie i swo­jego miej­sca w kosmo­sie roz­po­czy­nasz już w chwili, kiedy po raz pierw­szy otwie­rasz oczy. Doświad­czasz rado­ści i smut­ków, suk­ce­sów i pora­żek, miło­ści i straty, prze­ży­wasz okresy żałoby i kry­zysu. Część osób, które spo­ty­kasz na swo­jej dro­dze, wybie­rasz na towa­rzy­szy, a część oddzia­łuje na cie­bie nie­jako samo­ist­nie, bo jest twoją rodziną. Wszystko, czego doświad­czasz na prze­strzeni czasu, wpływa na to, jak postrze­gasz sie­bie, innych i ota­cza­jący cię świat.

Każdy, abso­lut­nie każdy czło­wiek doświad­cza zarówno wzlo­tów, jak i upad­ków. Róż­nimy się mię­dzy sobą jedy­nie ich wyso­ko­ścią i głę­bo­ko­ścią oraz tym, jak czę­sto się poja­wiają. W życiu nie cho­dzi więc o to, żeby uni­kać tru­dów, ale raczej żeby zaak­cep­to­wać trudne momenty i dzia­łać w ich ramach na miarę swo­ich aktu­al­nych moż­li­wo­ści. Możesz zmie­nić swoją sytu­ację na tyle, na ile się da, lub zmie­nić swój sto­su­nek do tej sytu­acji, bo na to zawsze masz wpływ. Jeśli uznasz, że chcesz doko­nać zmiany postawy, możesz zacząć trak­to­wać trudne momenty jako swój oso­bi­sty test. W obli­czu doświad­czanych wyzwań możesz odkryć głę­bo­kie pokłady siły i deter­mi­na­cji albo uwie­rzyć, że nie jesteś dość silna, zdolna, war­to­ściowa. To ty wybie­rasz per­spek­tywę i swoją oso­bi­stą nar­ra­cję. I oczy­wi­ście, że dzie­siątki razy w ciągu życia upad­niesz, zwąt­pisz czy popła­czesz się z bez­sil­no­ści. Masz do tego prawo i nie pozba­wia cię to war­to­ści. Upa­daj, wątp, płacz, krzycz, ale niech to będą MOMENTY, a nie twoja defi­ni­cja życia. Gor­sze chwile nie odbiorą ci poczu­cia wła­snej war­to­ści, bo nie mają takiej mocy. Możesz im co naj­wy­żej to poczu­cie wła­snej war­to­ści oddać, jeśli tak zde­cy­du­jesz, bo decy­zja w tej spra­wie należy do cie­bie.

Chyba każda z nas zgo­dzi się, że poczu­cie wła­snej war­to­ści jest nie­zwy­kle ważną czę­ścią naszego życia, która wpływa na cały jego obraz. Bo jeśli czu­jemy się war­to­ściowe dla sie­bie samych, innych oraz tego świata, to zde­cy­do­wa­nie bar­dziej chce nam się żyć i uczest­ni­czyć w mniej­szych lub więk­szych rado­ściach. Jeśli zaś czu­jemy się bezwar­to­ściowe, to zada­jemy sobie pyta­nie: po co wła­ści­wie żyję, skoro moje życie nie wnosi niczego waż­nego, cie­ka­wego, war­to­ściowego?

Chyba każda z nas zgo­dzi się też co do tego, że lepiej mieć wyso­kie poczu­cie wła­snej war­to­ści niż niskie, czyż nie? Ja jed­nak zamie­rzam wło­żyć kij w mro­wi­sko i odpo­wie­dzieć na to pyta­nie: „To zależy”. Prawda jest taka, że nie każde wyso­kie poczu­cie wła­snej war­to­ści jest dobre i zdrowe. Zdrowe jest posia­da­nie poczu­cia ade­kwat­nej war­to­ści. Żeby dobrze uchwy­cić, czym takie poczu­cie war­to­ści jest, trzeba wie­dzieć, czym ogól­nie jest poczu­cie wła­snej war­to­ści i z czego się składa.

Przede wszyst­kim nie da się mieć poczu­cia wła­snej war­to­ści bez świa­do­mo­ści sie­bie. Świa­do­mość sie­bie polega na głę­bo­kim i intro­spek­tyw­nym zro­zu­mie­niu swo­ich myśli, uczuć, potrzeb, pra­gnień, marzeń i umie­jęt­no­ści. Świa­do­mość sie­bie to wie­dza o tym, co nas w życiu napę­dza i co spra­wia, że jeste­śmy szczę­śliwi. To także świa­do­mość, jakie sprawy czy sytu­acje wywo­łują w nas fru­stra­cję, smu­tek, złość i inne trudne emo­cje. Jesteś świa­doma sie­bie, kiedy umiesz dostrzec swoje mocne strony, talenty, zdol­no­ści, ale rów­nież sła­bo­ści, ogra­ni­cze­nia i lęki. Jesteś świa­doma sie­bie, gdy potra­fisz spoj­rzeć na sie­bie z per­spek­tywy obser­wa­tora, który ana­li­zuje i rozu­mie, kim jesteś w głębi duszy. Ana­li­zu­jesz i rozu­miesz swoje zacho­wa­nia i reak­cje, a także możesz je zmo­dy­fi­ko­wać, jeśli uznasz to za słuszne.

Kiedy jesteś świa­doma sie­bie, umiesz podej­mo­wać świa­dome decy­zje, czyli kie­ro­wać się w stronę wyzna­czo­nych przez cie­bie celów, w zgo­dzie z two­imi war­to­ściami, czyli w zgo­dzie z two­imi praw­dzi­wymi pra­gnie­niami. Dzięki tej umie­jęt­no­ści jesteś w sta­nie roz­po­znać, czy dzia­ła­nia, które podej­mu­jesz, wyni­kają z two­jej praw­dzi­wej natury i są spójne z tobą, czy może są wyni­kiem ule­ga­nia wpły­wom zewnętrz­nym, które cię od two­ich war­to­ści odda­lają.

Jesteś świa­doma sie­bie, jeśli zda­jesz sobie sprawę, że twoje dzia­ła­nia nie doko­nują się w próżni. Twoje decy­zje i wybory wpły­wają na innych ludzi – rodzinę, przy­ja­ciół, współ­pra­cow­ni­ków, a nawet nie­zna­jo­mych, któ­rych spo­ty­kasz na swo­jej dro­dze. Dla­tego dążąc do reali­za­cji swo­ich celów i pra­gnień, powin­naś mieć też na uwa­dze dobro innych.

Jed­nak sama świa­do­mość sie­bie to dopiero począ­tek – to jeden z ele­men­tów poczu­cia wła­snej war­to­ści. Dru­gim, rów­nie istot­nym, a może nawet waż­niej­szym skład­ni­kiem jest akcep­ta­cja sie­bie. Akcep­ta­cja wielu oso­bom myli się z pobłaż­li­wo­ścią. Takie osoby mówią na przy­kład: „No tak, mam swoje wady, słab­sze strony, taka już jestem i nie zamie­rzam tego zmie­niać, ponie­waż się akcep­tuję”. Tego rodzaju stwier­dze­nia nie mają nic wspól­nego z akcep­ta­cją! To uspra­wie­dli­wia­nie swo­jej bier­nej postawy pseu­do­co­achin­go­wym beł­ko­tem.

Nie­któ­rzy nawet ubie­rają swoje sła­bo­ści w piękne stroje i wysta­wiają dum­nie na witrynę życia. „Jestem wredna, ale to takie słod­kie, męż­czyźni kochają zołzy”, tłu­ma­czą sobie albo prze­ko­nują sami sie­bie: „Ludzie się mnie boją, a to zna­czy, że wzbu­dzam respekt”. Nie, nie wzbu­dzasz respektu, tylko postrach, co już nie jest kom­ple­men­tem. „Jestem szczera do bólu i się nie cac­kam z innymi” – super, dopóki to nie twój ból. „Jestem odważna, bo nie oglą­dam się na kon­se­kwen­cje. Fakt, trudno ze mną wytrzy­mać, ale wybrani dadzą radę!”. Odwaga bez reflek­sji nad kon­se­kwen­cjami to prze­jaw lek­ko­myśl­no­ści, a także brak sza­cunku dla osób, które mogą ucier­pieć z powodu naszych destruk­cyj­nych dzia­łań. Odwaga powinna iść w parze z odpo­wie­dzial­no­ścią, a ludzie powinni raczej budo­wać rela­cje niż ze sobą wytrzy­my­wać za wszelką cenę. A z innej witryny: „Tyle jestem w sta­nie znieść bólu, znie­wag i upo­ko­rze­nia, tyle jestem gotowa wycier­pieć, to ci dopiero dowód miło­ści!”. Nie, to nie jest dowód miło­ści, tylko skłon­no­ści autodestruk­cyj­nych. I jesz­cze jeden przy­kład: „Tyle jestem w sta­nie ogar­nąć, i to bez odpo­czynku. Patrz, jak błysz­czę! Nikt tyle nie znie­sie”. No cóż, żadne z tych stwier­dzeń nie pod­kre­śla czy­ich­kol­wiek zalet ani cech, które warto po pro­stu zaak­cep­to­wać. Raczej wyty­czają one pole do pracy. To, ile się inni wycier­pią przez cie­bie i wytrzy­mają lub nie, nie jest powo­dem do chwały. Podob­nie jak to, że chcesz dźwi­gać za kogoś krzyż. Zresztą ta rola jest już zajęta!

Jeśli więc ktoś powie ci, że jest taki, jaki jest, i nie zamie­rza się zmie­niać, to ucie­kaj, gdzie pieprz rośnie – szkoda two­jej ener­gii. Bierz też nogi za pas, gdy ktoś stwier­dzi, że jeśli nie znie­siesz go, kiedy jest naj­gor­szy, to nie zasłu­gu­jesz na niego, kiedy jest naj­lep­szy. Taki czło­wiek przyj­muje postawę, która jest wygodna dla niego, ale raniąca dla innych, a ty nie musisz zga­dzać się na bycie jego ofiarą.

Ja sama o akcep­ta­cji lubię myśleć w kon­tek­ście uzna­nia, czyli pogo­dze­nia się ze wszyst­kimi aspek­tami mnie samej, zarówno tymi, które uwa­żam za pozy­tywne, jak i tymi, które postrze­gam jako nega­tywne. Uznaję, że jestem istotą ludzką, siłą rze­czy nie­do­sko­nałą, istotą, któ­rej pewne aspekty wyma­gają pracy, tak aby żyło jej się lepiej z samą sobą, a także by innym żyło się lepiej z nią. Uznaję też, że będę nad swo­imi nie­do­sko­na­ło­ściami pra­co­wać we wła­snym tem­pie i w zakre­sie moich moż­li­wo­ści, z pomocą innych lub samo­dziel­nie. Przyj­muję więc wobec swo­ich słab­szych stron postawę aktywną, odrzu­ca­jąc wszel­kie, nawet naj­wznio­ślej­sze wymówki. Akcep­ta­cja to rów­nież umie­jęt­ność doce­nia­nia swo­ich moc­nych stron i zauwa­ża­nia zaso­bów. Uznaję zatem, że mam pewne uni­kalne talenty, umie­jęt­no­ści i cechy, które sta­no­wią moją siłę. Dostrze­gam swój poten­cjał do two­rze­nia, inspi­ro­wa­nia i wpły­wa­nia na świat w pozy­tywny spo­sób.

Doce­nia­nie moc­nych stron nie jest aktem pychy, ale zdrową formą samo­świa­do­mo­ści, która pozwala ci budo­wać pew­ność sie­bie i moty­wa­cję do dal­szego roz­woju. Zauwa­ża­nie swo­ich zaso­bów ści­śle wiąże się też ze zdol­no­ścią do oka­zy­wa­nia wdzięcz­no­ści za to, co już masz. To patrze­nie na swoje życie z per­spek­tywy obfi­to­ści zamiast nie­do­boru. A jeśli gdzie­kol­wiek zauwa­żasz rze­czy­wi­sty nie­do­bór, to widzisz jed­no­cze­śnie mnó­stwo moż­li­wo­ści pracy nad nim. Akcep­tu­jąc sie­bie, rozu­miesz, że jesteś w kon­kret­nym miej­scu na swo­jej życio­wej ścieżce, masz pewne zasoby, dostrze­gasz je, doce­niasz i z nich korzy­stasz. Masz też słab­sze strony, ale przyj­mu­jesz wobec nich postawę aktywną, prze­sy­coną miło­ścią i sza­cun­kiem do sie­bie oraz innych, a jed­no­cze­śnie chę­cią pod­ję­cia nie­zbęd­nej pracy.

Aby roz­wi­nąć świa­do­mość oraz akcep­ta­cję sie­bie, warto wzbu­dzić w sobie odwagę do odczu­wa­nia wszyst­kich emo­cji. Emo­cje są bowiem naszym dro­go­wska­zem. Zwróć uwagę, że nie twier­dzę, iż trzeba tę odwagę MIEĆ, a jedy­nie że warto ją w sobie WZBU­DZIĆ. Bo odwaga nie jest uczu­ciem, które nas nawie­dza w przy­pad­ko­wych chwi­lach. Odwaga jest aktywną POSTAWĄ, któ­rej co prawda może towa­rzy­szyć to cha­rak­te­ry­styczne uczu­cie, ale ona tym uczu­ciem nie jest. Jest postawą dającą się budo­wać za pomocą dzia­łań, które się podej­muje, i to nawet jeśli nie czuje się deter­mi­na­cji, moty­wa­cji i pew­no­ści sie­bie. Pamię­taj o tym, że odwaga jest w tobie. Może być uśpiona, może bra­ko­wać ci wiary w jej obec­ność, ale ona z całą pew­no­ścią w tobie drze­mie. Wzbu­dzić w sobie odwagę to zna­czy dzia­łać nawet w sytu­acji, gdy czuje się lęk. Wła­śnie dzia­ła­nie mimo lęku pozwoli ci odkryć, jak wiele odwagi w sobie nosisz. Jesteś w pro­ce­sie i tak jak całe życie uczysz się pew­nych prawd na swój temat, tak samo uczysz się, że odwagę w sobie masz, a przyj­mu­jąc aktywną postawę, stop­niowo ją wzmac­niasz.

To cał­ko­wi­cie natu­ralne, że boimy się kon­fron­ta­cji z tym, co wywo­łuje trudne emo­cje. Taka kon­fron­ta­cja jest nie­przy­jemna, a my, ludzie, chcemy, żeby było naj­przy­jem­niej jak to moż­liwe. Ale emo­cje – także te trudne – są dro­go­wska­zem, a w zdro­wym dys­kom­for­cie czło­wiek może się nie­sa­mo­wi­cie roz­wi­nąć. I tym wła­śnie jest zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści: zdrowe, czyli ade­kwatne. U jego źró­deł znaj­duje się prze­ko­na­nie o byciu czło­wiekiem. Czło­wie­kiem mają­cym zarówno wady, jak i zalety, a także zasoby, za któ­rych ist­nie­nie czu­jemy do sie­bie wdzięcz­ność, i obszary do pracy, które będą ist­niały, dopóki będzie trwało nasze życie, i nad któ­rymi będziemy pra­co­wać, aby przede wszyst­kim nam samym żyło się lepiej ze sobą, a w dru­giej kolej­no­ści, żeby oto­cze­nie mogło korzy­stać z naszej pozy­tyw­nej ener­gii i inspi­ra­cji. Tak, aby­śmy mogli wspie­rać jego człon­ków w ich wła­snym roz­woju i dąże­niu do celów. Wła­śnie taka postawa jest naj­lep­szym i naj­zdrow­szym punk­tem wyj­ścia. Jestem istotą ludzką, jestem czło­wiekiem – to może być ogromny kom­ple­ment, jeśli zde­cy­duję, że nim jest.

Ist­nieje jesz­cze jeden nie­zwy­kle ważny aspekt zdro­wego poczu­cia wła­snej war­to­ści, o któ­rym bar­dzo czę­sto się zapo­mina. Wiele popu­lar­nych porad­ni­ków ude­rza w nutę: „Tylko ty się liczysz w swoim życiu”. Czas to stwier­dze­nie zre­wi­do­wać! Rze­czy­wi­ście, to prawda, że jesteś naj­waż­niej­szą osobą w swoim życiu, ale zde­cy­do­wa­nie nie jest prawdą, jako­byś tylko ty się w swoim życiu liczyła. Ty jako pełna wad i zalet, róż­no­rodna i war­to­ściowa istota ludzka jesteś także istotą spo­łeczną. Ozna­cza to, że funk­cjo­nu­jesz w pew­nym śro­do­wi­sku, w spo­łe­czeń­stwie. Oto­cze­nie, w któ­rym żyjesz, ma wpływ na cie­bie, ale także ty, jako jed­nostka spo­łeczna, masz wpływ na oto­cze­nie. Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści to postawa, która umiesz­cza nas wśród innych ludzi, a nie ponad czy pod nimi. Ozna­cza to, że nie jesteś ani pęp­kiem świata, ani wrzo­dem na jego tyłku. Funk­cjo­nu­jesz w spo­łe­czeń­stwie, masz więc prawo wyma­gać od oto­cze­nia zdro­wego i dobrego wpływu na cie­bie, ale jed­no­cze­śnie musisz wyma­gać od sie­bie, abyś w zdrowy spo­sób wpły­wała na innych.

Jeśli masz zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści, to rozu­miesz, że ty sama jesteś war­to­ściową, cenną istotą, obda­rzoną uni­kalną histo­rią, która cię ukształ­to­wała, a jed­no­cze­śnie towa­rzy­szy ci poczu­cie, że każdy czło­wiek z two­jego oto­cze­nia jest war­to­ściowy oraz cenny i ma wła­sną histo­rię, która ufor­mo­wała jego toż­sa­mość. Jesteś świa­doma, że masz zarówno moc­niej­sze, jak i słab­sze strony, co jest w porządku, ponie­waż dzięki temu jesteś jakaś. Inni ludzie także mają swoje moc­niej­sze i słab­sze strony, które nadają im indy­wi­du­alny rys. Jesteś wśród ludzi, nie ponad ani pod nimi. Twoje słab­sze strony nie odbie­rają ci war­to­ści, tak jak słabe strony człon­ków two­jego oto­cze­nia nie spra­wiają, że stają się oni mniej war­to­ściowi. Inni rów­nież nie są bar­dziej ani mniej war­to­ściowi od cie­bie; są jedyni w swoim rodzaju i tak samo war­to­ściowi.

Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści wiąże się rów­nież z tym, że potra­fisz spoj­rzeć na sie­bie z miło­ścią, akcep­ta­cją i wyro­zu­mia­ło­ścią, ale też jesteś w sta­nie wyj­rzeć poza czu­bek wła­snego nosa i z uczu­ciem popa­trzeć na dru­giego czło­wieka. Wpły­wasz na sie­bie, więc wpły­waj dobrze. Oddzia­łu­jesz na innych ludzi, więc oddzia­łuj dobrze. Możesz budo­wać sie­bie, więc buduj. Jeśli możesz zbudo­wać innego czło­wieka, zadbaj o to. Kształ­tuj świa­do­mie swoje oto­cze­nie jako biorca i dawca dobra.

W kon­tek­ście poczu­cia wła­snej war­to­ści poja­wia się czę­sto poję­cie samo­oceny, uży­wane cza­sem zamien­nie z tym pierw­szym. Mię­dzy tymi poję­ciami ist­nieje jed­nak kilka tech­nicz­nych róż­nic. Poczu­cie wła­snej war­to­ści odnosi się do naszej wewnętrz­nej war­to­ści jako istot ludz­kich, nato­miast samo­ocena doty­czy naszych osią­gnięć i umie­jęt­no­ści. Jeśli mam ade­kwatne poczu­cie wła­snej war­to­ści, to czuję się war­to­ściowa jako czło­wiek (innych też uwa­żam za war­to­ściowych). Jeśli mam ade­kwatną samo­ocenę, to wie­rzę we wła­sne zdol­no­ści i wiem, że jestem w sta­nie spro­stać róż­nym wyzwa­niom, choć nie­które zada­nia znaj­dują się poza moimi kom­pe­ten­cjami.

Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści jest rela­tyw­nie stałe, ponie­waż nawet gdy życie przy­nosi ci nie­spo­dzie­wane doświad­cze­nia i trud­no­ści, dalej możesz czuć się war­to­ściową osobą. Czu­jesz się war­to­ściowa, nawet jeśli stra­ci­łaś pracę, popeł­ni­łaś błąd, nawet jeśli ktoś odszedł od cie­bie. Samo­ocena nato­miast bywa zmienna w zależ­no­ści od tego, czego doty­czy. Mam ade­kwatną samo­ocenę w kon­tek­ście two­rze­nia książki, bo wiem, że jestem w sta­nie ją napi­sać: roz­po­cząć i ukoń­czyć cały pro­ces. Mało tego, wiem, że może ona zain­te­re­so­wać czy­tel­nika. Jeśli nato­miast myślę o swo­ich umie­jęt­no­ściach tań­cze­nia w bale­cie, to moja samo­ocena jest zde­cy­do­wa­nie niska. Ale wciąż ade­kwatna! Kom­plet­nie nie znam się na bale­cie, nie czuję cza­czy ani żad­nej innej formy tanecz­nej eks­pre­sji. I choć w tańcu swoje umie­jęt­no­ści oce­niam jako mizerne, nie spra­wia to, że czuję się mniej war­to­ściowa.

Nasza samo­ocena wzra­sta, gdy się uczymy i zdo­by­wamy nowe umie­jęt­no­ści, ale różni się w zależ­no­ści od sytu­acji. Jedni odnaj­dują się w spo­rcie, inni w wystą­pie­niach publicz­nych. Samo­ocena jest zdrowa, jeśli jest ade­kwatna. Wysoka samo­ocena nie zawsze jest zdrowa, tak jak nie zawsze nie­zdrowa jest samo­ocena niska. Jeśli jeste­śmy w czymś dobrzy, powin­ni­śmy się oce­niać dobrze w związku z tym. Nato­miast jeśli na czymś się nie znamy, powin­ni­śmy mieć świa­do­mość swo­jej sła­bo­ści w tej dzie­dzi­nie. Przy­zna­nie się do nie­wie­dzy wymaga jed­no­cze­śnie pokory, o którą bywa trudno. Nie­umie­jęt­ność ade­kwat­nego okre­śle­nia swo­jego stanu wie­dzy na dany temat potrafi być za to trudna do znie­sie­nia dla innych. Założę się, że masz w rodzi­nie przy­naj­mniej jedną osobę, która naj­wy­raź­niej ma z tym pro­blem. Wujka, cio­cię, brata, sio­strę, może rodzica – eks­perta od wszyst­kiego! Jeśli ktoś pró­buje mu poka­zać, że się myli, to rodzinny eks­pert wyta­cza naj­cięż­sze działa, abso­lut­nie nie­pod­wa­żalne argu­menty, dowody osta­teczne brzmiące: „Bo tak sądzę!”, „Bo kie­dyś tak było”, „Bo kie­dyś tego nie było i było w porządku”. Bo „kie­dyś to nikt na psy­cho­te­ra­pię nie cho­dził i jakoś wszy­scy prze­żyli”. No może poza tymi, któ­rzy ode­brali sobie życie. Czy taki osob­nik jest iry­tu­jący? No jest… Czy wpływa dobrze na innych i sta­nowi dla nich zachętę do pozy­tyw­nych zmian? No nie… Czy impo­nuje innym swą nie­omyl­no­ścią i wystrze­lo­nym w kosmos ego? Mam wąt­pli­wo­ści. Rodzinny „eks­pert” ma wysoką samo­ocenę, ale jed­no­cze­śnie mija się z rze­czy­wi­sto­ścią. Gdyby jego samo­ocena była ade­kwatna, nie wypo­wia­dałby się na tematy, na któ­rych się kom­plet­nie nie zna, a raczej posłu­chał osób mają­cych fak­tycz­nie coś mądrego do powie­dze­nia. Wysoko, nie zna­czy zdrowo. Cza­sem warto słu­chać, nie zawsze trzeba mówić. Cza­sem warto też się zain­te­re­so­wać innymi, zamiast despe­racko pró­bo­wać zacie­ka­wić innych sobą.

Mia­łam kie­dyś kole­żankę, która upar­cie twier­dziła, że ludzie są głupi, nudni, iry­tu­jący, a do tego śmier­dzący, co pod­kre­ślała za każ­dym razem, kiedy jecha­ły­śmy razem trans­por­tem publicz­nym. Jako że uwa­żam się za czło­wieka, przy­znam, że czu­łam się nie­kom­for­towo, słu­cha­jąc obelg o innych repre­zen­tan­tach mojego gatunku. Bo jeśli wszy­scy, to pew­nie ja też. W końcu jest ze mnie zwy­kły zja­dacz chleba. Też się prze­cież pocę. A jak się nie umyję, to roz­ta­czam nie­zbyt miłe zapa­chy. Zda­rza mi się cze­goś nie rozu­mieć, przy­nu­dzać, a i ziry­to­wać się potra­fię. Zapy­ta­łam więc w końcu kole­żankę, do jakiego gatunku ona należy. Jest dzio­ba­kiem? Może kol­czatką? A może repre­zen­tuje zupeł­nie inną gałąź ewo­lu­cyjną? Bo prze­cież nie należy chyba do tych głu­pich i śmier­dzących homo sapiens. Pamię­tam, że moje pyta­nie pozo­stało bez odpo­wie­dzi. Trudno. Nie­przy­jemne pyta­nia mają poten­cjał budo­wa­nia wglądu. A poza tym tak cał­kiem serio – byłam cie­kawa jej per­spek­tywy.

Zwróć uwagę na to, jaką ty masz opi­nię o innych ludziach i jak twój sto­su­nek do świata na cie­bie wpływa. Czy nie sta­wisz sie­bie ponad lub pod innymi? Być może czu­jesz się lep­sza, a inni są twoim zda­niem mniej war­to­ściowi, mniej cie­kawi albo w ogóle niecie­kawi, nie­warci two­jej uwagi. A może w swoim odczu­ciu jesteś gor­sza, mniej war­to­ściowa od innych i czu­jesz, że nie zasłu­gu­jesz na to, żeby prze­by­wać w ich towa­rzy­stwie. Tyle tylko, że sta­wia­jąc się ponad lub pod innymi, sama sie­bie ska­zu­jesz na izo­la­cję. To, co myślisz o sobie i innych ludziach, bar­dzo mocno wpływa na twoje życie i na to, jak wyglą­dają twoje inte­rak­cje spo­łeczne, a one są pod­stawą zdro­wego funk­cjo­no­wa­nia w świe­cie, ponie­waż czło­wiek, czy mu się to podoba, czy nie, jest istotą spo­łeczną. Potrze­bu­jemy innych osób, aby zdrowo się roz­wi­jać i trwać w zdro­wiu po osią­gnię­ciu doj­rza­ło­ści.

Zanim zagłę­bimy się w taj­niki poczu­cia wła­snej war­to­ści, zbierzmy naj­waż­niej­sze infor­ma­cje na jego temat i na temat samo­oceny, które do tej pory się poja­wiły. Samo­ocena to ocena doty­cząca wła­snych umie­jęt­no­ści, kom­pe­ten­cji i osią­gnięć. Jest zwią­zana głów­nie z aspek­tem poznaw­czym, czyli tym, jak oce­niamy swoje zdol­no­ści i osią­gnię­cia w róż­nych dzie­dzi­nach życia. Może być zależna od sytu­acji i zmienna – ktoś może mieć wysoką samo­ocenę w pracy, ale niską w kon­tek­ście budo­wa­nia rela­cji spo­łecz­nych. Zarówno wysoka, jak i niska samo­ocena mogą być zdrowe, jeśli są ade­kwatne, czyli jeśli odpo­wied­nio okre­ślają poziom naszych umie­jęt­no­ści. Wysoka samo­ocena w danym obsza­rze może być sygna­łem, że dobrze wyko­na­łaś swoje zada­nie, nabyte kom­pe­ten­cje są bowiem efek­tem two­ich sta­rań. Niska samo­ocena wyty­cza ci pole do poten­cjal­nej pracy. Możesz tę pracę pod­jąć, jeśli jest to dla cie­bie ważne i jeśli czu­jesz taką potrzebę, ale nie musisz tego robić, bo nie każdy musi być dobry we wszyst­kim. Samo­ocena czę­sto opiera się na cudzej oce­nie i porów­na­niach z innymi ludźmi, które mogą być zdrowe, ale mogą być też destruk­cyjne, o czym wię­cej dowiesz się w kolej­nych roz­dzia­łach.

Poczu­cie wła­snej war­to­ści ma zwią­zek z trak­to­wa­niem sie­bie jako istoty ludz­kiej i akcep­to­wa­niem sie­bie ze świa­do­mo­ścią swo­ich moc­nych i sła­bych stron. To prze­ko­na­nie, że jest się war­to­ściowym czło­wie­kiem nie­za­leż­nie od swo­ich osią­gnięć czy opi­nii innych osób. Istotny w tym wypadku jest aspekt emo­cjo­nalny, czyli to, jak się czu­jemy same ze sobą. Czy czu­jemy się war­to­ściowe i godne poko­cha­nia? Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści jest rela­tyw­nie stałe, a przy­naj­mniej mniej podatne na zmiany w codzien­nych sytu­acjach. Jeśli nasze poczu­cie wła­snej war­to­ści jest zdrowe, to nawet w obli­czu życio­wych pora­żek defi­niu­jemy sie­bie jako osoby war­to­ściowe. Opiera się ono na wewnętrz­nym prze­ko­na­niu, a nie porów­na­niach z innymi czy cudzych opi­niach.

Możesz zapy­tać: „A po co to komu?”. Po co komu zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści i dla­czego warto nad nim pra­co­wać? Cóż, poczu­cie wła­snej war­to­ści oddzia­łuje na całe nasze życie. I nie cho­dzi tu o jakieś subiek­tywne odczu­cia, ale realny, nama­calny wpływ. Jeśli zbu­du­jesz ade­kwatne poczu­cie wła­snej war­to­ści, to auto­ma­tycz­nie zyskasz też więk­szą pew­ność sie­bie. Będziesz bar­dziej skłonna do podej­mo­wa­nia zdro­wego ryzyka, a więc i korzy­sta­nia z życia oraz moż­li­wo­ści, które ono ofe­ruje. Podej­mo­wa­nie decy­zji, zarówno tych codzien­nych, drob­nych, jak i tych więk­szych, sta­nie się łatwiej­sze, bo będziesz wie­rzyła w swoje umie­jęt­no­ści i zdol­ność radze­nia sobie z wyzwa­niami. To pozwoli ci na dzia­ła­nie z więk­szą deter­mi­na­cją i kon­se­kwen­cją.

Ade­kwatne poczu­cie war­to­ści wpły­nie też na jakość two­ich związ­ków z innymi ludźmi. Będziesz potra­fiła two­rzyć zdrowe rela­cje, oparte na wza­jem­nym sza­cunku i zaufa­niu. Bez para­li­żu­ją­cej pre­sji udo­wad­nia­nia swo­jej war­to­ści czy lęku przed odrzu­ce­niem. Bez potrzeby mani­pu­la­cji innymi czy ich kon­tro­lo­wa­nia, bez umniej­sza­nia swo­ich moc­nych stron. Zamiast tego posta­wisz na otwarte, auten­tyczne i szczere kon­takty. Zaczniesz być sobą i prze­sta­niesz się tego bać. Będziesz mogła z odwagą żyć w zgo­dzie ze sobą. A co za tym idzie, wykształ­cisz w sobie także zdrową aser­tyw­ność, czyli zdol­ność wyra­ża­nia swo­ich potrzeb, uczuć i prze­ko­nań w spo­sób bez­po­średni i szczery, z jed­no­cze­snym posza­no­wa­niem gra­nic i uczuć innych ludzi. Zyskasz umie­jęt­ność mówie­nia „nie” bez poczu­cia winy.

Zbu­du­jesz swoją odpor­ność na stres i pro­blemy życiowe. Życie ni­gdy nie będzie wolne od trud­no­ści i wyzwań, bo one są imma­nentną czę­ścią naszej egzy­sten­cji. Posia­da­nie ade­kwat­nego poczu­cia wła­snej war­to­ści pomoże ci jed­nak w radze­niu sobie z tym, co cię będzie spo­ty­kać. Zacho­wasz spo­kój w kry­zy­so­wych sytu­acjach, co pozwoli ci roz­wią­zy­wać pro­blemy i wycią­gać kon­struk­tywne wnio­ski z nie­po­wo­dzeń.

Ade­kwatne poczu­cie wła­snej war­to­ści jest bez­po­śred­nio zwią­zane z poczu­ciem szczę­ścia. Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści pozwoli ci w pełni cie­szyć się życiem, czer­pać radość z codzien­nych doświad­czeń i ema­no­wać pozy­tyw­nym nasta­wie­niem do świata i innych ludzi.

Czy więc warto? Decy­zja należy do cie­bie.

Podsumowanie

Zdrowe poczu­cie war­to­ści to wewnętrzne prze­ko­na­nie o wła­snej war­to­ści jako istoty ludz­kiej, które jest nie­za­leżne od wła­snych osią­gnięć czy sytu­acji życio­wych oraz opi­nii innych ludzi. Jest ono względ­nie stałe, nawet w obli­czu trud­no­ści i pora­żek.

Skład­ni­kami zdro­wego poczu­cia wła­snej war­to­ści są:

świa­do­mość sie­bie, która polega na intro­spek­tyw­nym zro­zu­mie­niu swo­ich myśli, uczuć, reak­cji, potrzeb i pra­gnień.

akcep­ta­cja sie­bie, czyli uzna­nie wszyst­kich aspek­tów sie­bie – zarówno swo­ich moc­nych, jak i słab­szych stron. Obej­muje ona aktywną postawę wobec wła­snych nie­do­sko­na­ło­ści, a także doce­nia­nie swo­ich zalet i umie­jęt­no­ści.

Zdrowe poczu­cie wła­snej war­to­ści umiesz­cza nas wśród innych ludzi, co ozna­cza że nie sta­wiamy sie­bie ani ponad, ani pod innymi. Otwiera ono drogę do two­rze­nia zdro­wych rela­cji, opar­tych na wza­jem­nym sza­cunku.

Osoby z ade­kwat­nym poczu­ciem wła­snej war­to­ści są bar­dziej skłonne od pozo­sta­łych do podej­mo­wa­nia zdro­wego ryzyka, odpor­niej­sze na stres i potra­fią lepiej radzić sobie z trud­no­ściami życio­wymi. Cie­szą się z codzien­nych doświad­czeń i mają więk­szą zdol­ność two­rze­nia auten­tycz­nych rela­cji. Są szczę­śliw­sze!

Rozdział 2. Przeszłość, która nadaje życiu kształt. Od ograniczeń do odpowiedzialności

Roz­dział 2

Prze­szłość, która nadaje życiu kształt Od ogra­ni­czeń do odpo­wie­dzial­no­ści

Irvin David Yalom, ame­ry­kań­ski psy­chia­tra i psy­cho­te­ra­peuta, jeden z głów­nych repre­zen­tan­tów tera­pii egzy­sten­cjal­nej, stwier­dził kie­dyś, że pierw­szym kro­kiem w każ­dej zmia­nie jest przy­ję­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmie­niać, jeśli w ogóle nie czu­jemy się za nie odpo­wie­dzialni? Przy­ję­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie to abso­lut­nie pod­sta­wowa decy­zja. Wła­śnie od niej zaczyna się cały pro­ces zmiany pod­czas tera­pii. Każda zmiana ma swoje źró­dła w decy­zji, by wziąć odpo­wie­dzial­ność za swoje życie. Ale co to tak naprawdę zna­czy? Być może uznasz, że cho­dzi o to, aby swoje porażki brać na klatę. Jeśli tak pomy­śla­łaś, to masz rację. Przy­naj­mniej czę­ściowo.

Jeśli doświad­czasz pora­żek – a każdy ma je na swoim kon­cie! – to ważne, abyś wycią­gała z nich taką naukę, która pro­wa­dzi do budo­wa­nia sie­bie, a nie do burze­nia poczu­cia wła­snej war­to­ści. Spora część osób nie dostrzega jed­nak róż­nicy mię­dzy tymi dwoma rodza­jami lek­cji. Burzysz swoje poczu­cie war­to­ści, kiedy bra­nie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje decy­zje i życie myli ci się z kry­ty­ko­wa­niem sie­bie za naj­mniej­sze prze­wi­nie­nia. Co ci to daje? Nic, a w każ­dym razie nic dobrego. Z pew­no­ścią nie uzdra­wiasz wów­czas sie­bie, ty sie­bie nisz­czysz! Jak pisał Natha­niel Bran­den: „Nikogo nie uczy­niono dobrym, mówiąc mu, że jest zły”1 . Jeśli sku­piasz się jedy­nie na wyty­ka­niu sobie błę­dów i nie­do­sko­na­ło­ści, to tak, jak­byś ska­zy­wała się na doży­wo­cie w ciem­nej celi, bez moż­li­wo­ści warun­ko­wego zwol­nie­nia. Tym spo­so­bem ni­gdy nie sta­niesz się dość dobra, aby odzy­skać wol­ność. A prze­cież jesteś wolna! Jesteś tu, na tej ziemi wła­śnie po to, abyś była wolna i z tej wol­no­ści mądrze korzy­stała, byś cie­szyła się życiem, doce­niała jego piękno, doświad­czała róż­no­rod­no­ści. Bo jeśli się kogoś bar­dzo mocno kocha, to chyba wła­śnie tego się dla niego pra­gnie, co? Dla­tego miłość do sie­bie jest taka ważna.

Zdrowe wzię­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie to świa­dome uzna­nie, że nasze szczę­ście, porażki i suk­cesy w dużej mie­rze wyni­kają z naszych wła­snych myśli, doko­ny­wa­nych wybo­rów oraz dzia­łań. Oczy­wi­ście, nie wszyst­kie decy­zje podej­mu­jemy w pełni świa­domi ich kon­se­kwen­cji, co cza­sem pro­wa­dzi do przy­krych rezul­ta­tów. Byłoby dużym błę­dem, gdy­by­śmy nie uwzględ­nili, że rzą­dzą nami nieświa­dome instynkty, a część naszych decy­zji wymyka się racjo­nal­nym osą­dom. Ponadto w życiu pełno jest zda­rzeń loso­wych, na które nie mamy wpływu.

Nie możemy kon­tro­lo­wać na przy­kład tego, w jakiej rodzi­nie się uro­dzi­li­śmy, a ona ma na nas ogromny wpływ. Zdrowe przej­mo­wa­nie kon­troli nad swoim życiem polega w tym wypadku na pozna­wa­niu swo­ich nie­adap­ta­cyj­nych sche­ma­tów oraz ich źró­deł i świa­do­mym prze­kształ­ca­niu ich w sche­maty bar­dziej adap­ta­cyjne – takie, które spra­wiają, że życie staje się war­to­ścio­wym i budu­ją­cym doświad­cze­niem. W zdro­wym przej­mo­wa­niu odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie nie szu­kamy win­nych ani w sobie, ani w innych, bo życie nie jest grą w „znajdź win­nego”. Rezy­gna­cja z obar­cza­nia kogo­kol­wiek winą bywa trudna, a momen­tami wręcz prze­ra­ża­jąca… Jak to, mam nie szu­kać win­nego!? Prze­cież to wina matki, ojca, part­nera, moja wina! Jasne, twoje oto­cze­nie miało ogromny wpływ na to, jaka teraz jesteś. Ist­nieje jed­nak wielka róż­nica mię­dzy poszu­ki­wa­niem win­nych a zro­zu­mie­niem, jak trudne doświad­cze­nia na nas wpły­nęły.

Wiesz, co się dzieje, kiedy rezy­gnu­jesz z szu­ka­nia winy w sobie i innych na rzecz samej tylko próby zro­zu­mie­nia wpływu, jaki okre­ślona sytu­acja miała na cie­bie? Przej­mu­jesz zdrową kon­trolę nad swoim życiem. Bo szu­ka­nie win­nych pro­wa­dzi do bier­no­ści. W jego efek­cie nabie­ramy prze­ko­na­nia, że nic nie możemy zro­bić z daną sytu­acją i nie mamy wpływu na to, do czego ona dopro­wa­dzi. Bo skoro winny jest zły rodzic albo mąż, to on powi­nien zadość­uczy­nić. Jeśli zaś tego nie robi, to z JEGO powodu musimy się męczyć z naszym baga­żem emo­cjo­nal­nym, myślimy sobie. A prze­cież wcale nie musimy. Możemy poprze­stać na stwier­dze­niu, że prze­szłość miała na nas wpływ, ale nie­za­leż­nie od tego, co nas spo­tkało, nie musimy się z nią męczyć, możemy się uwol­nić i wybrać nową jakość życia. Sku­pia­jąc się na winie, sta­jemy się bier­nymi uczest­ni­kami wła­snej egzy­sten­cji, pozba­wiamy się wpływu na prze­bieg wypad­ków. Czy w takim sta­nie można odna­leźć sens życia i satys­fak­cję? Jest to raczej pro­sta droga do mara­zmu i nija­ko­ści. Kiedy porzu­cisz tę grę, zyskasz spraw­czość. A także zaosz­czę­dzisz masę ener­gii, którą będziesz mogła prze­zna­czyć na to, co cie­kaw­sze i bar­dziej war­to­ściowe.

Łatwiej jest trwać w prze­ko­na­niu, że to, co nam się przy­da­rza, znaj­duje się poza naszą kon­trolą, ale czy lepiej? Tym, co daje nam siłę, co przy­spa­rza ener­gii i pod­nosi poziom wital­no­ści, jest postawa aktywna, czyli przy­ję­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie i uzna­nie, że mamy na nie wpływ. Taka postawa otwiera przed nami ogromne moż­li­wo­ści. Czło­wiek jest tak skon­stru­owany, że nie­zwy­kle oży­wia go akt two­rze­nia, a naj­bar­dziej – akt two­rze­nia swo­jego życia. Jeśli więc odpo­wie­dzial­ność za swoje życie oddasz oko­licz­no­ściom zewnętrz­nym, a sama przyj­miesz postawę bierną, to będziesz jedy­nie cho­ler­nie zmę­czona i zre­zy­gno­wana. Oży­wić może cię tylko twój wkład w swoje lep­sze życie, decy­do­wa­nie o tym, jak zare­agu­jesz na trud­no­ści, jak wyko­rzy­stasz swoje zdol­no­ści i pre­dys­po­zy­cje, jakie cele będziesz reali­zo­wała. Wzmac­nia­jąc tę postawę, nauczysz się czer­pać radość z życia, sza­no­wać oraz kochać sie­bie i innych.

W prak­tyce wzię­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie ozna­cza przede wszyst­kim doko­ny­wa­nie codzien­nych świa­do­mych wybo­rów. Zaczyna się od pro­za­icz­nych kwe­stii, jak decy­zje doty­czące tego, co zjesz na śnia­da­nie, obiad czy kola­cję oraz jak spę­dzisz popo­łu­dnie – cho­dzi o to, aby to były twoje decy­zje. Oczy­wi­ście, inne osoby mogą wno­sić swoje pro­po­zy­cje lub sprze­ciwy, ale osta­tecz­nie to ty decy­du­jesz, czy zga­dzasz się na przy­ję­cie cudzej pro­po­zy­cji i czy chcesz zapro­po­no­wać jakąś alter­na­tywę w razie jej odrzu­ce­nia. Być może zechce­cie świa­do­mie i aktyw­nie poszu­kać kom­pro­misu, który zado­woli obie strony.

Bra­nie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie to także świa­dome decy­do­wa­nie o tym, czy jesteś w danej rela­cji, czy z niej wycho­dzisz oraz czy wyko­nu­jesz daną pracę, czy z niej rezy­gnu­jesz. Wszystko spro­wa­dza się do two­jego wyboru. Nawet jeśli wiesz, że w pracy jest tok­sycz­nie i bez­na­dziej­nie, ale masz poczu­cie, że prze­trzy­masz wszyst­kie te trud­no­ści, pamię­taj, że jest to twoja decy­zja i to ty będziesz pono­sić jej kon­se­kwen­cje. Zarówno dzia­ła­nie, jak i brak dzia­ła­nia są two­imi decy­zjami. Jeśli zde­cy­du­jesz się uni­kać kon­fron­ta­cji, pamię­taj, że to ty tak posta­no­wi­łaś. Jeśli zde­cy­du­jesz się zawal­czyć, pamię­taj, że decy­zja wyszła od cie­bie.

Wzię­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie to rów­nież dąże­nie do swo­ich celów mimo prze­szkód i nie­po­wo­dzeń. Czę­stymi prze­szko­dami na dro­dze do osią­gnię­cia celu są nie­ade­kwatne emo­cje czy nastroje. Może pra­gniesz nawią­zać głęb­sze rela­cje z ludźmi wokół sie­bie, ale czu­jesz się nie dość dobra i boisz się odrzu­ce­nia? Twój wewnętrzny głos pod­po­wiada ci: „Ludzie mnie nie polu­bią, nie jestem wystar­cza­jąco cie­kawa”. Możesz się pod­dać tym myślom albo się im sprze­ci­wić – to twoja decy­zja.

Życie jest pełne chwi­lo­wych impul­sów, pod wpły­wem któ­rych może poja­wić się w tobie pokusa, aby wszystko rzu­cić i zacząć od nowa. Wzię­cie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje życie to umie­jęt­ność pano­wa­nia nad tymi impul­sami i doko­ny­wa­nia wybo­rów w spo­sób prze­my­ślany, zgodny z twoim dłu­go­ter­mi­no­wym celem i war­to­ściami, nawet jeśli chwi­lowe nastroje pod­po­wia­dają coś cał­kiem innego. Emo­cje są mega ważne, bo niosą ze sobą cenne infor­ma­cje, ale nie wszyst­kie emo­cje są ADE­KWATNE do sytu­acji. Cza­sem lęk aż krzy­czy, że zaraz sta­nie się tra­ge­dia, choć tak naprawdę nie ma takiego zagro­że­nia. Dla­tego emo­cje warto poznać i zro­zu­mieć, bo jeśli coś rozu­miemy, to umiemy zwe­ry­fi­ko­wać fakty i dosto­so­wać do nich odpo­wiedź. Dzięki posia­da­niu wie­dzy na ich temat nie poru­szamy się po omacku!

Nie jest to pro­ste, bo na naszej dro­dze poja­wiają się wciąż wyzwa­nia, które mogą pro­wa­dzić do znie­chę­ce­nia i zło­że­nia broni. Możesz mieć pokusę, by powie­dzieć sobie: „nie ma sensu się sta­rać” i zre­zy­gno­wać z dal­szych dzia­łań. W takich chwi­lach pamię­taj o jed­nym: każda, abso­lut­nie każda emo­cja i każdy nastrój kie­dyś mijają. Jeśli więc kusi cię, by pod wpły­wem sil­nych emo­cji pod­jąć jakąś decy­zję, to przy­po­mnij sobie, że te emo­cje prę­dzej czy póź­niej opadną, a kon­se­kwen­cje decy­zji pozo­staną.

Możesz budo­wać w sobie zdol­ność szu­ka­nia siły, by iść naprzód mimo nie­pew­no­ści, i odwagi do roz­wi­ja­nia umie­jęt­no­ści kon­struk­tyw­nego radze­nia sobie z trud­no­ściami. Możesz pod­jąć decy­zję, że jeśli ogar­nie cię znie­chę­ce­nie, to mu się nie pod­dasz. Możesz zde­cy­do­wać, że nawet jeśli dopad­nie cię brak moty­wa­cji – a w pew­nym momen­cie z pew­no­ścią go doświad­czysz – to wytrwasz. Możesz rów­nież pod­jąć decy­zję, że następ­nym razem, gdy ktoś cię zde­ner­wuje i będziesz chciała zare­ago­wać impul­syw­nie, dasz sobie prze­strzeń na uspo­ko­je­nie się, aby twoje decy­zje były zgodne z tym, czego naprawdę chcesz. To umie­jęt­ność dostępna każ­demu czło­wie­kowi, który ma zacho­waną zdol­ność logicz­nego rozu­mo­wa­nia.

Jesteś aktyw­nym twórcą obrazu sie­bie. Ten pro­ces kształ­to­wa­nia doko­nuje się teraz, w tym momen­cie. Możesz aktyw­nie wpły­wać na to, jak się widzisz, jak defi­niu­jesz sie­bie i do jakiego celu pro­wa­dzisz swoje życie. Masz wpływ na swoją teraź­niej­szość oraz przy­szłość. To, na co wpływu nie masz i mieć nie będziesz – przy­naj­mniej dopóki nikt nie wynaj­dzie wehi­kułu czasu – to twoja prze­szłość. Prze­szłość na nas wpływa, i twoja prze­szłość także wpły­nęła na cie­bie. Jak możesz więc czer­pać z niej lek­cję?

Przede wszyst­kim cho­dzi o to, abyś wie­działa, jak twoja prze­szłość wpły­wała i wpływa na twoją teraź­niej­szość. Jakie moty­wa­cje kie­rują i kie­ro­wały tobą, gdy podej­mo­wa­łaś kolejne życiowe decy­zje, na przy­kład kiedy doko­ny­wa­łaś wyboru kie­runku stu­diów, miej­sca pracy, osoby part­ner­skiej, przy­ja­ciół, decy­do­wa­łaś o powięk­sze­niu rodziny czy o zakoń­cze­niu jakichś rela­cji. Mówiąc pro­ściej, powin­naś odpo­wie­dzieć sobie na pyta­nie, dla­czego zdecy­do­wa­łaś tak, a nie ina­czej. Następ­nie ważne jest, aby zro­zu­mieć, skąd te moty­wa­cje się w tobie wzięły. I nie odkryję tu Ame­ryki, jeśli powiem, że bar­dzo dużo ukry­tych moty­wa­cji ma źró­dła w dzie­ciń­stwie. Twoja rodzina pocho­dze­nia i osoby, które cię ota­czały, zwłasz­cza te dla cie­bie ważne, w dużym stop­niu wpły­nęły na to, jak obec­nie widzisz sie­bie, świat i innych ludzi. Twoja prze­szłość może oddzia­ły­wać na twoje życie i chwi­lowo przej­mo­wać kon­trolę nad two­imi reak­cjami.

Świę­tym pra­wem każ­dego czło­wieka jest prawo do auto­no­mii. Abso­lut­nie każdy z nas dąży do tego, aby móc decy­do­wać o sobie. Zwróć uwagę, że już nawet małe dzieci oka­zują złość, gdy nie dostaną tego, na czym im zależy. Tupią nogami, kiedy nie chcą zało­żyć ubrań pro­po­no­wa­nych przez rodzica, wal­czą o swoje – wal­czą o sie­bie. Jest to zdrowa postawa, choć momen­tami uciąż­liwa, bo dziecko prze­cież nie rozu­mie, że zakaz zakła­da­nia lek­kiej sukienki na sanki ma głęb­szy sens i w grun­cie rze­czy jest wyra­zem tro­ski. Nie rozu­mie, przy­naj­mniej dopóki mu się tego nie wytłu­ma­czy.

Jest jed­nak coś, co stoi ponad potrzebą auto­no­mii – jest to pra­gnie­nie prze­trwa­nia. Tak, prze­trwa­nie jest dużo waż­niej­sze niż auto­no­mia. Wielu z nas, zarówno dzieci, jak i doro­słych, jest w sta­nie zre­zy­gno­wać ze swo­jej wol­no­ści, byleby być bli­sko kogoś, kto zapew­nia nam prze­ży­cie. W dzie­ciń­stwie są to rodzice, a w doro­sło­ści może być to part­ner, part­nerka, prze­ło­żony, przy­ja­ciel, a cza­sem na­dal rodzice, z któ­rymi potrafi nas łączyć w tym cza­sie nie­zdrowa więź.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Natha­niel Bran­den, 6 fila­rów poczu­cia wła­snej war­to­ści, przekł. H. Dąbrow­ska, Feeria, Łódź 2022, s. 284. [wróć]