Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kiedy los daje ci palec… weź całą rękę!
Młoda aktorka, Emilia Kobus, jest gwiazdą serialu „Tylko miłość”, która sympatię widzów zaskarbiła sobie rolą zwyczajnej dziewczyny z sąsiedztwa. Kiedy w końcu decyduje się zaciągnąć kredyt na wymarzone mieszkanie, jak na ironię jej kariera zaczyna wisieć na włosku…
Podczas kolacji u reżysera poznaje Czarka, który tuż przed ślubem został porzucony przez swoją ówczesną dziewczynę. Wiedząc o trudnej sytuacji finansowej Emilii, mężczyzna proponuje jej małżeństwo z rozsądku. Taki układ rozwiązałby jej problemy z kredytem, a dla niego byłby doskonałym sposobem na utarcie nosa eks-ukochanej. Dziewczyna się zgadza, nie podejrzewając, że za chwilę los znowu spłata jej figla… Czy w świecie show biznesu, brukowców i plotkarskich portali internetowych, znajdzie się też miejsce na miłość nie na pokaz?
Czarek stał przez kilka minut, wpatrując się w okładkę. Zrozumiał, że dziennikarze odkryli ich układ, lecz źle go zinterpretowali – uchodził w ich oczach za faceta Emi, dlatego zasłużył na wyeksponowane miejsce w jednym z popularnych plotkarskich tygodników.
Po namyśle postanowił machnąć na to ręką. Ostatecznie Emi wiedziała, że naraża się na pewne ryzyko, kiedy zaproponowała mu wynajęcie pokoju. Spokojnie kupił chusteczki i… tygodnik. Postanowił zachować go sobie na pamiątkę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 222
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
WYZNANIA
Oliwia, siostra Emilii:
Zawsze zazdrościłam Emi, ponieważ miała niesamowite szczęście w życiu. Kiedyś wybrała się z koleżanką na casting do serialu Tylko miłość – w zasadzie dla towarzystwa. Chciała zobaczyć, jak wygląda nabór aktorów, i dodać odwagi koleżance, która marzyła o tym, aby zagrać w filmie. Jednak to właśnie ona dostała rolę i od tamtej pory była gwiazdą – brylowała na imprezach, pozowała do zdjęć, miała swój fan club… Poza tym zarabiała mnóstwo pieniędzy! Kiedy zorientowałam się, jak łatwo jej to przychodzi, też postanowiłam zostać aktorką. Ostatecznie byłam równie ładna i zdolna jak ona. Skoro jej się udało, to dlaczego nie miałoby udać się mnie?
Klaudia, kuzynka Emilii:
Nigdy nie rozumiałam tego zamieszania wokół Emi. Owszem, grała w serialu i świetnie jej się powodziło, ale przez całe lata musiała łączyć pracę z nauką, więc zupełnie nie miała czasu dla siebie. Ja zdecydowanie wolałam swoje beztroskie życie, ponieważ wychodziłam z założenia, że jeszcze zdążę się napracować. Jeśli czegoś zazdrościłam Emi, to powodzenia u facetów. W kolorowych pisemkach ciągle ukazywały się jej zdjęcia w towarzystwie różnych przystojniaków. Pojęcia nie miałam, co oni w niej widzą. Wszyscy w rodzinie byli zdania, że Oli jest o wiele ładniejsza! Natomiast mną nikt się nigdy specjalnie nie interesował. Zawsze uważałam to za wielką niesprawiedliwość.
Izabela, przyjaciółka Emilii:
Poznałam Emi rok temu, gdy zaczęłam grać w serialu Tylko miłość. Wszyscy na planie odnosili się do mnie z zawiścią, wychodząc z założenia, że rolę zawdzięczam ojcu, który jest reżyserem tego serialu. Nikt nie brał pod uwagę faktu, że byłam już absolwentką warszawskiej Akademii Teatralnej! Emi jako jedyna traktowała mnie życzliwie, więc siłą rzeczy najwięcej czasu spędzałam właśnie z nią. Kiedyś po zdjęciach poszłyśmy razem na kawę i wtedy powiedziała coś, co szczególnie zapadło mi w pamięć: „Nie warto się przejmować, bo ludzie często nam zazdroszczą, chociaż tak naprawdę nie ma czego”.
Pod koniec marca Emi była już na skraju załamania nerwowego, ale starała się, aby nikt tego nie zauważył. Nie chciała dawać satysfakcji ludziom, którzy nie byli jej przychylni. Na pewno by się cieszyli, gdyby wiedzieli, że ma poważne kłopoty! Wolała zatem trzymać swoje sprawy w tajemnicy i robić dobrą minę do złej gry, chociaż przychodziło jej to z coraz większym trudem.
Już od pół roku na planie krążyły plotki o zmianach w scenariuszu. Nie dało się dłużej ignorować faktu, że oglądalność spada i serial Tylko miłość traci coraz więcej widzów. Należało zapobiec najgorszemu, czyli zakończeniu produkcji, które uczyniłoby ich wszystkich bezrobotnymi. Reżyser wyraźnie powiedział, że tylko nowe, ciekawe wątki mogą jeszcze uratować serial. Scenarzystki wzięły to sobie do serca tak bardzo, że postanowiły wprowadzić również dodatkowych bohaterów, którzy ożywiliby akcję. Informacja o tym wywołała wśród aktorów prawdziwy popłoch. Nowe postacie oznaczały przecież, że te, które oni grają, będą rzadziej pojawiać się na ekranie, co z kolei poskutkuje niższymi zarobkami. Niektórzy się nawet buntowali. Jak to? Chcą ratować serial ich kosztem? Zapomnieli, że to dzięki nim przez tyle lat cieszył się popularnością?
Emi należała do grona najbardziej rozgoryczonych. Grała w tej produkcjiod szesnastego roku życia i nie wyobrażała sobie, że mogłaby robić coś innego. Wprawdzie została zaangażowana przypadkiem, lecz był to najcudowniejszy przypadek w jej życiu. Przyszła wtedy na casting z Magdą, swoją szkolną przyjaciółką, która marzyła o roli w filmie. Właściwie nie brała pod uwagę możliwości, że sama mogłaby dostać angaż, więc się nie wystroiła ani nie umalowała. Na tle innych kandydatek wyglądała jak szara myszka, i to okazało się jej największym atutem. Realizatorzy serialu poszukiwali bowiem „dziewczyny z sąsiedztwa” – takiej, która mogłaby uchodzić za przeciętną polską nastolatkę. Emi pasowała do tej wizji wręcz idealnie, nie tylko pod względem stroju, lecz również urody. Miała ciemne blond włosy, niebieskie oczy, jasną cerę… Trudno było sobie wyobrazić bardziej typową polską dziewczynę. Kiedy się jeszcze okazało, że ma wrodzony talent aktorski, sprawa była przesądzona. Za jednym zamachem dostała rolę i… straciła przyjaciółkę. W ten sposób od razu dowiedziała się, że wszystko w życiu ma swoją cenę.
Od tamtego pamiętnego dnia upłynęło ponad osiem lat. W tym czasie Emi stała się nie tylko ulubienicą widzów i profesjonalną aktorką, lecz również pewną siebie, młodą kobietą. Potrafiła dbać o swoje interesy jak mało kto. W przeciwieństwie do niektórych koleżanek z planu, odnoszących się z niechęcią do dziennikarzy, pozostawała z nimi w bardzo dobrych stosunkach. Nie tylko nie obrażała się, gdy pisali o jej życiu osobistym, ale nawet sama umiejętnie podkręcała ich zainteresowanie swoją osobą. Zawsze pamiętała o tym, aby w wywiadzie powiedzieć coś intrygującego, co zapadnie w pamięć czytelnikom. A że nie zawsze było to zgodne z prawdą, to już inna kwestia…
Tolerowała także paparazzi i nie miała nic przeciwko temu, aby robili jej zdjęcia. Z jednym z nich nawet się zaprzyjaźniła! Wynikało to głównie z faktu, że Daniel był facetem, na którym można polegać. Ilekroć Emi chciała, aby w Internecie pojawiła się jakaś ciekawa, „spontaniczna” fotka, przedstawiająca ją w określonym świetle, wystarczyło dać mu znać. Robił jej różne zdjęcia, poczynając od tych z kotem rodziców (sugerujących, że naprawdę kocha zwierzęta), a kończąc na tych z kolegami z planu (sugerujących, że być może ma romans). Nie brał dużo za te ustawki, więc często mu je zlecała i obydwoje byli zadowoleni.
W ten sposób przez całe lata sterowała swoją popularnością i wykreowała wizerunek, na jakim jej zależało: zwykłej dziewczyny, mającej podobne problemy jak tysiące innych. Nigdy nie zrobiła nic, co mogłoby go zburzyć. Ubierała się w popularnych sieciówkach, spędzała wakacje nad Bałtykiem, jeździła rowerem… Nikt nie musiał wiedzieć, że za wakacjami w Polsce kryła się jej alergia na słońce, a za upodobaniem do roweru brak prawa jazdy, którego jeszcze nie zdążyła zrobić. Dzięki temu była bliżej ludzi!
Przy takiej popularności Emi mogłaby się nie obawiać ograniczenia swojej roli w serialu, gdyby nie spadająca oglądalność i groźba zakończenia produkcji. Przed tym, niestety, nic jej nie chroniło. Już od kilku miesięcy biegała na castingi, lecz udało jej się zdobyć tylko kilka drobnych ról. Jak powiedział któryś reżyser – za bardzo kojarzyła się widzom z jedną postacią, aby dostać coś więcej. Przyszłość nie przedstawiała się zatem w różowych barwach.
Może Emi podeszłaby do sprawy bardziej filozoficznie i starała się po prostu przeczekać trudny okres, gdyby nie to, że ograniczenie zarobków wiązało się dla niej z poważnym problemem: nie wiedziała, jak spłaci kredyt. Tylko stabilne dochody gwarantowały, że nie będzie zalegać z ratami, a one właśnie stanęły pod znakiem zapytania, zmuszając ją do desperackiego szukania wyjścia z sytuacji. Myślała o tym każdego dnia, kiedy się budziła, uczyła roli, jadła obiady, szła spać… Nawet kiedy brała prysznic! Widmo rosnącego długu oraz braku perspektyw zawodowych prześladowało ją dniem i nocą.
Ten nieszczęsny kredyt (w złotówkach) wzięła oczywiście na zakup mieszkania. Zawsze marzyła o tym, aby mieć swój własny kąt. Wprawdzie mieszkając z rodzicami, nie czuła się źle, ponieważ obydwoje kochali ją i wspierali we wszystkim, ale wyczuwała wyraźnie niechęć siostry, która zawsze jej zazdrościła. Uchodząca za rodzinną piękność Oli nie mogła zrozumieć, jakim cudem jej przeciętna siostra zrobiła taką karierę. Wcale nie ukrywała, że też ma zamiar zostać aktorką i przebić ją pod względem zawodowych osiągnięć. Emi reagowała na to wzruszeniem ramion. Jeśli chce, niech próbuje! Jeszcze się przekona, że marzenia to jedno, a rzeczywistość to drugie.
Na zakup mieszkania zdecydowała się przed dwoma laty. Po długim okresie grania w serialu miała już spore oszczędności, lecz wciąż niewystarczające na zrealizowanie tak poważnej transakcji. Musiała zatem skorzystać z pomocy banku. Wybrała trzypokojowe mieszkanie na Dolnym Mokotowie. Nie kusiły jej zamknięte osiedla na obrzeżach miasta. Kochała starą Warszawę, w której spędziła dzieciństwo i z którą wiązały się wszystkie jej wspomnienia. Jednak nawet ten zakup oznaczał, że przez kolejne dziesięć lat będzie spłacać kredyt. Wtedy nie przejmowała się tym specjalnie – dobrze zarabiała i myślała, że tak będzie zawsze. Dopiero teraz przeklinała własną naiwność. Jak mogła nie wziąć pod uwagę zmiany sytuacji? Zapomniała, że po tłustych latach z reguły przychodzą chude…?
Na początku cieszyła się jak dziecko. Z ogromnym zapałem urządzała wnętrze w swojej ulubionej beżowo-błękitnej kolorystyce: wybierała kafelki, panele, meble i dodatki. Pozbyła się w ten sposób wszystkich oszczędności. A kiedy już dopełniła dzieła i poczuła się jak w domu, po raz pierwszy usłyszała o planowanych zmianach w serialu. Jak na ironię…
W miarę upływu czasu i coraz bardziej pesymistycznych wieści z planu jej radość gasła. Wymarzone mieszkanie stało się poważnym problemem, ponieważ musiała podjąć decyzję, co z nim zrobi, jeśli znajdzie się w kłopotach. W grę wchodziły w zasadzie dwie opcje: albo je wynajmie i wróci do rodziców, albo sprzeda. Pierwsza z nich dawała jej możliwość przeczekania trudnego okresu, ponieważ opłatę za wynajem mogłaby przeznaczyć na spłatę kredytu. Emi nie mogła się jednak na nią zdecydować, gdyż nie potrafiła sobie wyobrazić powtórnego zamieszkania z Oli pod jednym dachem. Druga opcja była rozwiązaniem ostatecznym, ponieważ dawała jej możliwość odzyskania zainwestowanych pieniędzy i kupienia za nie kawalerki. Niestety Emi nie mogła sobie również wyobrazić pozbycia się mieszkania, w które włożyła tyle serca. Odkładała zatem ostateczną decyzję z dnia na dzień.
Czasami, siedząc w swojej ulubionej kafejce w Sadyba Best Mall*, obserwowała przechodzących w pobliżu ludzi i dochodziła do wniosku, że niczym się od nich nie różni. Zapewne wielu miało na głowie kredyty, które wymagały trzymania się posady za wszelką cenę, a nad niektórymi wisiała groźba niechybnego zwolnienia. Tylko sposób zarabiania na te kredyty był inny: ona grała w serialu, a oni pracowali w korporacjach, bankach i urzędach. Natomiast jej sława nie miała w zasadzie żadnego znaczenia, ponieważ nie mogła być przeliczona na pieniądze. Myśląc o tym, potrafiła przesiedzieć w kawiarni ponad godzinę. Czuła wtedy dziwną wspólnotę z otaczającymi ją ludźmi…
Jednak teraz, w ostatni marcowy weekend, nie miała ochoty na samotne rozmyślania. Czuła się jak skazaniec, nad którym wisi wyrok, więc chciała, żeby został już wykonany. Drażniło ją wszystko – nawet wyraźne ocieplenie, wskazujące na to, że zbliża się wiosna. Na samą myśl o kwitnących drzewach i pięknej pogodzie odczuwała irytację. Nie potrafiła znaleźć w swoim życiu żadnego powodu do radości, zwłaszcza odkąd doszły ją słuchy, że w zeszłym tygodniu odbyły się castingi i zatrudniono kilka nowych osób. Miała jedynie ochotę upić się do nieprzytomności i zapomnieć.
Nagle przyszła jej do głowy nowa myśl: a może by zadzwonić do Izy? Przecież ona, jako córka reżysera, była zawsze dobrze poinformowana. Na pewno już coś wie!
Przez chwilę się wahała, ponieważ naprawdę lubiła Izę i nie chciała sprawiać wrażenia, że przyjaźni się z nią dla osiągnięcia jakichś korzyści. Jednak ciekawość okazała się silniejsza, więc w końcu sięgnęła po telefon i wybrała numer przyjaciółki.
– Cześć, Emi, co słychać? – zapytała Iza.
– Kiepsko się czuję – przyznała szczerze. – Miałabyś chwilę, żeby wyskoczyć na kawę? To na pewno poprawiłoby mi humor.
– Miałabym, ale dopiero jutro. Dziś nie mogę, bo po południu przyjeżdża Czarek.
– Jaki Czarek? – zapytała Emi ze zdumieniem.
– Mój kuzyn z Kielc – wyjaśniła szybko Iza. – Dostał pracę w Warszawie, ale nie wynajął jeszcze mieszkania, więc na razie zatrzyma się u nas.
– Aha…
W tej sytuacji umówiły się na następny dzień i Emi z wyraźnym żalem zakończyła rozmowę. Nie chciała przeszkadzać, ponieważ wyczuła, że przyjaciółka jest zajęta.
Na początku ich znajomości z trudem ogarniała meandry życia rodzinnego Izy. Jej ojciec, Maciej, był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego związku miał córkę Łucję, a z drugiego właśnie Izę. Mimo że matki dziewczyn nie pałały do siebie sympatią, one zawsze trzymały się razem. Nawet teraz pozostawały w bliskich stosunkach, chociaż Łucja była już mężatką. Kiedy Emi to zauważyła, poczuła dziwny skurcz serca. One traktowały się życzliwie, a ją rodzona siostra utopiłaby w łyżce wody! Myśl o tym potęgowała odczuwaną przez nią gorycz.
Oprócz przyrodniej siostry Iza miała wiele kuzynek i kuzynów, gdyż jej ojciec pochodził z wielodzietnej rodziny. W ciągu minionego roku Emi zdołała poznać kilkoro z nich, gdy przyjeżdżali w odwiedziny do wujka. Niestety Czarka nie kojarzyła – widocznie dotąd nie pojawiał się w Warszawie. W zasadzie nie miała nic przeciwko temu, żeby jego też poznać, tylko… czy on musiał przyjechać akurat teraz?
– Gotowe – stwierdziła z satysfakcją Zuzanna, wygładzając na łóżku świeżą pościel. – Myślisz, że mu się spodoba?
– Wątpię, czy w ogóle zwróci na to uwagę – odparła sceptycznie Iza, spoglądając na matkę.
– Nie bądź taką pesymistką. Wczoraj rozmawiałam z Ireną i usłyszałam, że już miewa się trochę lepiej. Podobno cieszy go myśl o rozpoczęciu nowego życia.
– Naprawdę?
Zuzanna potwierdziła skinieniem głowy.
– W zasadzie najwyższy czas. Ile można rozpaczać?
Iza zareagowała lekkim uśmiechem. Chciała, aby to była prawda!
Uznawszy, że pokój jest gotowy na przyjęcie gościa, zeszły na dół i zajęły się przygotowywaniem kolacji. W trakcie siekania składników na wiosenną sałatkę obie myślały o tym, co spotkało Czarka.
Cała rodzina czekała już na jego ślub. On przyznawał, że planuje się oświadczyć, chociaż chwilowo tęsknił za swoją dziewczyną, Beatą, która w ramach studiów doktoranckich wyjechała na stypendium do Kanady. Podobno w czasie jej nieobecności kupił pierścionek. Mówił, że poprosi ją o rękę, kiedy wróci.
Jak się później okazało, pobyt za oceanem bardzo się Beacie spodobał. Wciąż przysyłała mejle, w których z zachwytem opisywała swoje wrażenia. Iza już wtedy zastanawiała się, czy ona nie planuje zostać tam na stałe, ale prawdziwa bomba wybuchła później. Na tydzień przed planowaną datą powrotu Beata zawiadomiła Czarka, że… wychodzi za mąż. Zakochał się w niej jeden z wykładowców – znany i ceniony profesor. Był wprawdzie starszy od niej o piętnaście lat i już rozwiedziony, ale posiadał luksusową rezydencję oraz duży dom letniskowy. Poza tym chciał ją zabrać w podróż poślubną na Karaiby. Która dziewczyna mogłaby się temu oprzeć…?
Czarek przeżył szok, reszta rodziny też. Wprawdzie niektórzy twierdzili, że w jego przypadku zaskoczenie było większe niż rozpacz, lecz Iza im nie wierzyła. Przecież oni się kochali, mieszkali razem kilka lat i planowali wspólne życie. Jasne, że nie było to już tak gwałtowne uczucie jak na początku, ale taka jest naturalna kolej rzeczy.
Jakiś czas potem Irena, matka Czarka, podsumowała sprawę, mówiąc, że zbyt długie mieszkanie razem wcale nie jest dobre. Trzeba wyczuć moment, kiedy należy wziąć ślub, bo inaczej romantyzm ustępuje miejsca codzienności i wtedy bardzo łatwo ulec urokowi kogoś innego. Oczywiście nie traktowała tej uwagi jako krytyki syna, ponieważ Beacie też do ślubu się nie spieszyło. Była ambitna, więc chciała najpierw zrobić doktorat, a dopiero potem założyć rodzinę.
Niezależnie od wszystkiego Czarek długo nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wreszcie, w tajemnicy przed bliskimi, zaczął szukać pracy w Warszawie. Podobno uznał, że tylko zmiana otoczenia pomoże mu zapomnieć i zacząć wszystko od nowa. Dopiero gdy dostał pozytywną odpowiedź od nowego pracodawcy, poinformował rodzinę o planowanej wyprowadzce z Kielc. Zuzanna i jej mąż zaproponowali mu wówczas, żeby zatrzymał się u nich, dopóki nie znajdzie mieszkania. Iza bardzo się z tego ucieszyła – lubiła Czarka i planowała dołożyć starań, aby poprawić mu humor. Niestety to, co wydarzyło się kilka dni wcześniej na castingu, trochę wytrąciło ją z równowagi. W dodatku telefon Emi sugerował, że ona jeszcze o niczym nie wie. Iza nawet się ucieszyła z wiarygodnej wymówki, ponieważ na razie nie była w stanie z nią rozmawiać. Jednak myśl o kłopotliwej sytuacji przyjaciółki odbierała jej humor, więc zupełnie nie wiedziała, jak poprawi go Czarkowi. Chyba będzie musiała się zdać na swój aktorski talent… Tym postanowieniem zakończyła udział w przygotowaniach do kolacji i zaczęła nakrywać do stołu.
Czarek przyjechał dopiero o szóstej, chociaż sobota nie była dniem, kiedy wjeżdżających do Warszawy zatrzymywały korki.
– Źle skręciłem, kiedy dotarłem do miasta, i w rezultacie wylądowałem na Bemowie – wyjaśnił. – Nie miałem pojęcia, jak stamtąd trafić do Konstancina, więc długo błądziłem. Chyba będę na razie jeździł do pracy komunikacją miejską.
– To nie jest wcale zły pomysł – odparła Zuzanna. – Czas dojazdu w godzinach szczytu nie będzie się wiele różnił.
Po chwili do witających Czarka pań dołączył Maciej i wszyscy troje pomogli mu wnieść bagaże na górę. Potem zeszli na dół, aby zjeść kolację.
– Jestem wam naprawdę bardzo wdzięczny za to, że pozwoliliście mi się u was zatrzymać – wyznał Czarek, gdy zasiedli do stołu. – Oczywiście postaram się jak najszybciej znaleźć mieszkanie.
– Daj spokój, możesz tu zostać, ile chcesz – odpowiedział Maciej. – Przynajmniej będę miał męskie towarzystwo…
– Nie powinieneś tego mówić w ich obecności – wtrąciła Iza, wskazując na posłanie przed kominkiem, na którym leżały dwa piękne psy.
– No właśnie – podchwyciła Zuzanna. – Przecież to faceci. Czy oni się nie liczą?
– Liczą się, ale z nimi nie mogę pogadać o piłce…
Panie wymieniły między sobą znaczące spojrzenia. Obie wiedziały, że Maciej reżyserował filmy, ale wolał oglądać mecze. Jako ojciec dwóch córek nie miał nigdy towarzystwa kibiców w domu, toteż nabrał nadziei na zmianę sytuacji, gdy Łucja wyszła za mąż. Niestety jej wybranek zupełnie nie interesował się futbolem, za to namiętnie grywał w tenisa. W przypływie rozczarowania Maciej powiedział Izie, że jeśli drugi zięć też będzie piłkarskim ignorantem, to on sobie chyba strzeli w łeb z rozpaczy. Iza odpowiedziała, że na razie za mąż się nie wybiera, ale jak przyjdzie co do czego, będzie o tym pamiętać. To trochę pocieszyło strapionego ojca, który nadal musiał sam kibicować swojej ulubionej drużynie. Było zatem oczywiste, że towarzystwo Czarka, który podzielał jego zainteresowania, powinno mu odpowiadać.
Podczas kolacji nikt nie poruszał tematu bolesnych wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Wszyscy wiedzieli, że Czarek jest dość drażliwy na punkcie swoich spraw osobistych i nie cierpi współczucia. Panie wypytywały go zatem o rodzinę w Kielcach, a on chętnie odpowiadał, koncentrując się zwłaszcza na swoim bratanku, który właśnie skończył pięć lat.
Potem rozmowa zeszła na temat jego pracy i perspektyw na przyszłość. Wtedy Czarek ożywił się jeszcze bardziej. Z tego, co mówił, wynikało, że jest ciekawy życia w Warszawie i gotowy do podjęcia nowych wyzwań. Ogólnie rzecz biorąc, robił wrażenie człowieka, który nie ma żadnych kłopotów…
Iza przyglądała mu się przez cały czas i nie zauważyła, aby udawał. Wszystko wskazywało na to, że doszedł już do siebie i pogodził się z tym, co zaszło. Bardzo ją to ucieszyło. Wierzyła, że w Warszawie zdoła ostatecznie zapomnieć i zacząć naprawdę nowe życie. W pracy pozna przecież nowych ludzi i nawiąże nowe przyjaźnie. Poza tym nic nie będzie mu się tutaj kojarzyło z Beatą. W Kielcach nie tylko mieszkanie przywoływało wspomnienia, ale i wszystko dookoła: kawiarnie, sklepy, parki, ulice… Natomiast Warszawy dobrze nie zna, więc będzie się przede wszystkim koncentrował na tym, aby znaleźć tu swoje miejsce i się zadomowić. No i czas też zrobi swoje...
Pod koniec kolacji panów pochłonęła dyskusja na temat Ligi Mistrzów, która pań zupełnie nie interesowała. Iza pochyliła się zatem w kierunku Zuzanny i powiedziała cicho:
– Umówiłam się na jutro z Emi. Mamy pójść na kawę.
Jej matka lekko zmarszczyła brwi.
– Ona już wie, że jej siostra wygrała casting? – zapytała.
– Chyba nie. Z tego, co mi opowiadała, wywnioskowałam, że nie są ze sobą zbyt blisko. W każdym razie nie na tyle, żeby się sobie zwierzać.
– To może być dla niej cios… Zwłaszcza, kiedy się dowie, co się z tym wiąże.
– Wiem – westchnęła Iza.
– Nie zazdroszczę ci perspektywy rozmowy z nią – przyznała szczerze Zuzanna.
– Ale ja muszę jej o tym powiedzieć, bo inaczej będzie miała do mnie pretensje.
– No tak… W końcu się przyjaźnicie.
Iza skinęła głową i zatopiła się w myślach. Sama była zdumiona, gdy dowiedziała się, że Oliwia zagra w serialu Tylko miłość. Jak na ironię, w zdobyciu roli pomogło jej pokrewieństwo z jedną z gwiazd tej produkcji. Scenarzystki postanowiły wykorzystać fakt, że Emi i Oli są siostrami, abyodpowiednio dopasować wątki i wzbudzić większe zainteresowanie widzów. Dzięki temu nabrały pewności, że teraz oglądalność wzrośnie!
Jednak to, co było dobre dla serialu, niekoniecznie musiało być dobre dla Emi. Iza wiedziała, że siostra przyjaciółki chciała ją zakasować i przebić popularnością. Otrzymanie roli w tym samym serialu oznaczało rywalizację na ekranie i walkę o sympatię widzów. Iza obawiała się, że pierwsza część tej rywalizacji może się okazać korzystna dla Oli. Już podczas castingu słyszała uwagi: „Ona jest o wiele ładniejsza od Emi”; „Dopiero zaczyna, a wcale nie gra gorzej”; „Może zostać naszą nową gwiazdą” itp. Natomiast walkę o sympatię widzów uważała za przegraną sprawę. Oli najwyraźniej nie rozumiała, że wszyscy kochają Emi właśnie za to, że jest taka „swojska” – niezbyt piękna, niezbyt elegancka i wcale nie zmanierowana. Patrząc na nią, wszystkie polskie dziewczyny czuły podobieństwo – po prostu była jedną z nich! Natomiast jej siostra miała skłonności do zadzierania nosa i pozowania na gwiazdę, którą jeszcze nie została. W dodatku wyobrażała sobie, że wszyscy ją polubią bez żadnych starań z jej strony – naiwna!
Myśląc o tym, Iza doszła do wniosku, że w tym „pojedynku sióstr”, który bez wątpienia będzie miał miejsce, Emi jednak wygra. Tylko czy zdoła w ten sposób pocieszyć przyjaciółkę, która jeszcze nie wie, co ją czeka? Co do tego miała poważne wątpliwości…
Kiedy Emi usłyszała, jakie plany mają scenarzystki, omal nie oblała się kawą.
– Chcesz powiedzieć, że ja przez pierwszą połowę sezonu w ogóle nie gram…? – zapytała zdławionym głosem.
Iza skinęła głową.
– One wpadły na ten pomysł, kiedy twoja siostra wygrała casting – odparła niepewnie. – Pojawi się w pierwszych odcinkach, aby widzowie mogli ją poznać. W tym czasie ty będziesz u swojej kuzynki w Stanach…
– Jagoda nie ma kuzynki w Stanach – stwierdziła Emi, z wyraźną goryczą w głosie nawiązując do granej przez siebie bohaterki.
– Teraz się okaże, że ma, tylko wcześniej nie utrzymywała z nią kontaktów.
– I co…?
– Kiedy widzowie zorientują się, że Oli gra w serialu, będą ciekawi, jak wypadnie w porównaniu z tobą. Twoja nieobecność w pierwszych odcinkach zwiększy tę ciekawość. Oglądalność zacznie rosnąć, bo wszyscy będą niecierpliwie czekali na powrót Jagody ze Stanów. A kiedy znów pojawisz się na ekranie, słupki poszybują w górę z prędkością światła… Przynajmniej takie jest założenie.
Emi westchnęła ciężko. Podobnego obrotu sprawy nie spodziewała się w najgorszych koszmarach. Wyszło na to, że ma zapłacić za wzrost oglądalności, w dodatku w sensie dosłownym. Pół sezonu bez pracy oznaczało przecież dla niej finansową katastrofę…
– Wiem, że to dla ciebie straszne – zaczęła Iza, ale przyjaciółka nie pozwoliła jej dokończyć.
– Scenarzystki myślą tylko o tym, jak uratować serial – stwierdziła. – Straszne jest to, że przy okazji własna siostra wbiła mi nóż w plecy.
– Nie powiedziała ci, że wybiera się na ten casting?
– Nikt mi nie powiedział. Ani ona, ani rodzice…
Iza nie miała odwagi pytać o nic więcej. Zdawała sobie sprawę, że rywalizacja między rodzeństwem bywa zacięta, ale to, co zrobiła Oli, zakrawało o zwykłe świństwo. Mogła się przecież ubiegać o rolę w innym serialu. Tymczasem ona najwyraźniej chciała zagrać obok Emi, aby udowodnić światu, że jest ładniejsza i zdolniejsza. Aż tak jej nienawidziła…?
Izie trudno było to sobie wyobrazić. Sama niekiedy kłóciła się z Łucją, ale do głowy by jej nie przyszło, aby wykręcić siostrze taki numer. Wprawdzie ich sytuacja była inna, ponieważ Łucja nie została aktorką – skończyła warszawską SGGW i zajmowała się opracowywaniem diet oraz programów zdrowego żywienia dla wielu osób znanych z telewizji. Innymi słowy sama nie chciała być celebrytką, lecz nie miała nic przeciwko wykorzystywaniu swoich znajomości w tym środowisku i zarabianiu na nich. Jej firma prosperowała znakomicie! Nawet Maciej był pod wrażeniem i niekiedy nazywał ją najbardziej cyniczną osobą w rodzinie. Jednak ta cyniczna osoba nigdy nie wbiła jej noża w plecy, i Iza ze swojej strony też nie potrafiłaby tego zrobić. A one miały tylko wspólnego ojca, podczas gdy Emi i Oli łączyła dwójka wspólnych rodziców i wychowywały się razem!
– Ona zawsze mi zazdrościła, zupełnie jakby straciła coś przez moją karierę – wetchnęła Emi.
– Nie myśl w ten sposób. Zazdrość często bywa zupełnie bezinteresowna, w zasadzie znacznie częściej niż miłość…
Tym ironicznym stwierdzeniem Iza zdołała trochę poprawić przyjaciółce humor. Nie mogła jednak nie zauważyć, że ogólnie rzecz biorąc, Emi była załamana. Chyba potrzebowała czasu, aby przetrawić te ponure wieści i dojść do siebie. Po wypiciu zupełnie już zimnej kawy pożegnała się, mówiąc, że musi teraz zostać sama. Iza rozumiała ją, więc nie protestowała. Wiedziała, że i tak spotkają się na planie następnego dnia.
Po rozstaniu z przyjaciółką Emi spacerowała opustoszałą ulicą, zastanawiając się, co robić. W pierwszej chwili miała zamiar pojechać do rodziców, lecz ostatecznie zrezygnowała. Nie chciała teraz widzieć Oli. Sama myśl, że mogłyby się spotkać, napawała ją wstrętem. Wolała zapomnieć o tym, że ma siostrę – przynajmniej na jakiś czas. Czuła jednak, że musi porozmawiać z rodzicami i ustalić, dlaczego nie powiedzieli jej o planach Oli dotyczących castingu. W końcu postanowiła zrobić to telefonicznie i wybrała ich domowy numer. Odebrała matka.
– Wiedzieliście o tym? – zapytała wprost.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Kusząca propozycja
ISBN: 978-83-8313-536-6
© Małgorzata Kasprzyk i Wydawnictwo Amare 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Amare.
REDAKCJA: Dominika Synowiec
KOREKTA: Emilia Kapłan
OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk