Zakochany polityk - Małgorzata Kasprzyk - ebook + książka

Zakochany polityk ebook

Kasprzyk Małgorzata

3,9

Opis

Kariera polityczna posła Ryszarda Górskiego skończyła się w sposób banalny. Powodem nie była żadna afera, a zwykła przegrana w wyborach. Był to potężny cios dla Górskiego, bo polityka była jego prawdziwym powołaniem, a wręcz miłością.

To z powodu polityki niedawno odeszła od niego żona, czuła się pozostawiona na drugim planie. Utrata partnerki i pasji doprowadziła byłego posła do picia.

Życie Górskiego jednak zdaje się odmienić na lepsze dzięki wsparciu córki i zaskakującej wiadomości – będzie mógł się ubiegać o stanowisko burmistrza. Związane z tym przygotowania do kampanii stają się dla Ryszarda i osób z jego otoczenia polem rozgrywki nie tyle politycznej, co uczuciowej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 263

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (18 ocen)
6
7
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Empaga

Dobrze spędzony czas

ciekawa i oryginalna. polecam 👍
10
Wiola_loves_books1

Dobrze spędzony czas

❤️❤️ RECENZJA ❤️❤️ Małgorzata Kasprzyk "Zakochany polityk" Gdy kariera posła Ryszarda Górskiego skończyła się jego małżeństwo również dobiegło końca. By zapomnieć o rozwodzie, utracie stanowiska i smutkach mężczyzna sięga po alkohol choć zdaje sobie sprawę z tego że użalając się nad sobą niczego nie osiągnie. Gdy los stawia na jego drodze młodą i przebojową Karolinę oraz możliwość objęcia stanowiska burmistrza mężczyzna postanawia zawalczyć zarówno o władzę jak i o miłość. Ogromnym wsparciem jest dla niego córka. Lilka to młoda i bardzo rezolutna dziewczyna, która choć początkowo była nieszczęśliwie zakochana teraz jest szczęśliwa i zrobi wszystko by jej ojciec również był. Czy Ryszard osiągnie swoje cele? Czy jest szansa na to by były poseł znów czuł się usatysfakcjonowany i spełniony? "Zakochany polityk" to bardzo fajnie napisana i można by powiedzieć że życiowa historia. Książka uczy jak ulotne bywa życie, że jednego dnia masz wszystko i nagle to tracisz zostając z niczym. Autork...
00

Popularność




Zakochany

Polityk

WARSZAWA 2022

Wydanie I

Małgorzata kasprzyk

wydawnictwo dlaczemu

www.dlaczemu.pl

Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala

Redaktor prowadząca: Marta Burzyńska

Redakcja: Renata Kumala (korektoria on-line)

Korekta językowa: Ewa Hoffmann-Skibińska

Projekt okładki: Wioletta Guzy

Łamanie iskład: Wioletta Guzy

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE WARSZAWA 2022

Wydanie I

ISBN: 978-83-67357-68-5

Zapraszamy księgarnie ibiblioteki do składania zamówień hurtowych zatrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje dostępne pod adresem: [email protected]

Prolog

Kariera polityczna posła Górskiego zakończyła się wsposób banalny. Nie wplątał się wżadną aferę korupcyjną, nie prowadził samochodu pod wpływem alkoholu, nie wywołał skandalu obyczajowego. Przestał być posłem, ponieważ partia, którą reprezentował, uzyskała słaby wynik wyborczy. Był to dla niego ogromny cios, tym bardziej bolesny, że niespodziewany. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak będzie teraz wyglądało jego życie.

Uczucie pustki, jakiego doświadczał po przegranych wyborach, potęgował fakt, że kilka miesięcy wcześniej opuściła go żona. Podobno miała dosyć bycia na drugim planie.

– Dla ciebie liczy się tylko ta cholerna polityka – powiedziała. – Już dawno mnie dla niej zostawiłeś. Najwyższy czas zakończyć nasz związek formalnie.

Ryszard Górski nie miał pojęcia, dlaczego los tak go doświadczył. Niektórzy jego znajomi robili różne przekręty, ajednak utrzymywali swoje stanowiska. Inni zdradzali żony, ajednak udawało im się uniknąć rozwodu. On był uczciwym politykiem oraz lojalnym mężem. Ico mu dała przyzwoitość? Wyszedł na niej jak przysłowiowy Zabłocki na mydle: kariera polityczna dobiegła kresu, żona odeszła… Stracił wszystko za jednym zamachem.

Przez długie miesiące miotał się między rozpaczą awściekłością. Wielokrotnie analizował minione wypadki, chcąc znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie zaistniałej sytuacji. Ponieważ mu się nie udało, zrobił to, co niekiedy robią ludzie, których życie rozsypało się wgruzy: zaczął pić.

1

– Tato, mam dla ciebie niespodziankę! – krzyknęła radośnie Lilka, wchodząc do domu.

Odpowiedziała jej głucha cisza. Wpierwszej chwili pomyślała, że ojciec zasnął, co zdarzało mu się ostatnio coraz częściej na skutek czytania po nocach. Chodził do łóżka zlaptopem igodzinami przeskakiwał zartykułu na artykuł, jakby nie mógł się oderwać od lektury wiadomości na wszystkich portalach po kolei. Nie wiedziała, do czego mu to potrzebne. Nie był już bezpośrednio zaangażowany wpolitykę, nie musiał zatem być na bieżąco. Może nie potrafił zmienić starych nawyków?

Spokojnie zdjęła kurtkę ibuty, po czym weszła do salonu wprzekonaniu, że znajdzie go śpiącego na kanapie jak kilka razy wcześniej. Kanapa była jednak okupowana przez kota, który najwyraźniej cieszył się zbraku konkurencji, ponieważ pomrukiwał cichutko izlubością mrużył oczy. Lilka na wszelki wypadek zajrzała jeszcze do sypialni, akiedy itam nie zastała ojca, poczuła, że ogarnia ją irytacja. Wróciła do salonu, klnąc po nosem. Już wiedziała, co się stało. Podeszła do barku iotworzyła go gwałtownym ruchem. Tak jak się spodziewała, był pusty. Czyli ojciec pojechał po alkohol…

Usiadła obok kota, pogłaskała go iwestchnęła ciężko. Puszek zamruczał nieco głośniej, okazując wyraźne zadowolenie, ale ona nie zwracała na niego większej uwagi, ponieważ wciąż krążyła myślami wokół problemu ojca. Radosna nowina, którą chciała się znim podzielić, poszła wniepamięć zastąpiona troską iniepokojem. To znim już tak źle? Nie może się powstrzymać od picia, chociażby ze względu na nią? Przecież nie zdoła tego ukrywać bez końca, zwłaszcza wtakim małym mieście. Co będzie, kiedy ludzie się dowiedzą?

Na szczęście ojciec chyba brał to pod uwagę, ponieważ zakupów alkoholowych nigdy nie robił na miejscu. Za każdym razem jeździł do innego supermarketu wKatowicach izawsze płacił gotówką – na wszelki wypadek. Zależało mu na tym, żeby nie stracić dobrej opinii, ponieważ planował powrót do polityki, bez której nie wyobrażał sobie życia. Lilka wiedziała jednak, że ten nie nastąpi prędko. Wkońcu wybory nie odbywają się co roku. Ajeśli przez ten czas popadnie wuzależnienie? Jeśli już nie popadł…Ta ostatnia myśl zupełnie wytrąciła ją zrównowagi. Nie wiedziała, zkim mogłaby na ten temat porozmawiać. Nie chciała zdradzać sekretu ojca, ajednocześnie czuła, że sama mu nie pomoże. Gdyby matka była wdomu, to co innego…

Niestety matki nie było, aojciec na pewno by się obraził, gdyby spróbowała do niej zadzwonić iopowiedzieć ojego problemach. Od rozwodu wogóle się znią nie kontaktował, co ona uważała za dziwne, zwłaszcza że rozstali się jak cywilizowani ludzie – bez prania brudów wsądzie iorzekania owinie. Lilka ze swej strony dziwiła się nawet temu, że doszło do rozwodu, ponieważ do końca miała nadzieję na polubowne załatwienie sprawy iwyjaśnienie nieporozumień. Nie mogła uwierzyć, że tak się skończyła ich wielka, romantyczna miłość.

Ojciec poznał matkę, kiedy był asystentem na wydziale socjologii Uniwersytetu Śląskiego. Ona pracowała wówczas wsekretariacie dziekanatu, miała zatem okazję często go widywać iszybko domyśliła się, że stracił dla niej głowę. Czekała na jakieś wyznanie albo zaproszenie na randkę, lecz on był zbyt nieśmiały, aby wystąpić zinicjatywą. Już prawie zwątpiła, że coś ztego będzie, kiedy na urodziny zrobił jej wspaniałą niespodziankę: kupił bukiet róż izanim przyszła do pracy, zostawił na biurku wsekretariacie. Obok bukietu położył kartkę zżyczeniami podpisaną tylko inicjałami: R.G. Oczywiście domyśliła się, okogo chodzi, ibyła pod wrażeniem tego pięknego gestu. Gdy poszła mu podziękować, on wreszcie skorzystał zokazji, aby zaprosić ją do kina. Lilka próbowała przypomnieć matce tę historię, kiedy między rodzicami zaczął się konflikt, lecz tamta zbyła ją wzruszeniem ramion.

– Moja droga, przed ślubem każdy facet bywa romantykiem – powiedziała chłodno. – Potem zreguły mu mija. Bardzo szybko zaczyna odkrywać inne pasje, ażonę traktować jak element wyposażenia domu, ito wcale nie ten najważniejszy. Kiedyś sama się otym przekonasz.

Te cierpkie słowa sprawiły Lilce dużą przykrość, ponieważ była znatury romantyczką ilubiła myśleć osobie jako oowocu wielkiej miłości. Nie próbowała jednak zmatką polemizować, gdyż wobec jej widocznego rozgoryczenia nie miało to większego sensu. Potem, gdy już doszło do rozwodu, często tego żałowała. Może powinna była starać się przekonać matkę, że on nadal ją kocha, chociaż przestał to okazywać?

Hałas otwierających się drzwi przerwał jej rozmyślania. Poderwała się zkanapy iszybko poszła do przedpokoju. Ojciec stawiał właśnie na podłodze torby zzakupami. Brzdęk butelek potwierdził, że miała rację – faktycznie pojechał po alkohol. Jednak najwyraźniej starał się jeszcze zachować pozory, gdyż wśród przywiezionych rzeczy było sporo jedzenia: pieczywo, sery, wędliny… Chyba miały stanowić jego alibi.

– Zrobiłem zakupy – powiedział, patrząc na nią niepewnie.

Wtym momencie ogarnęło ją współczucie. Dopiero teraz zauważyła, że ojciec wostatnich czasach się zmienił – miał już srebrne nitki we włosach izmarszczki wkącikach oczu, ajego sylwetka była przygarbiona, przez co wydawał się niższy. Wniczym nie przypominał przystojnego, pełnego uroku faceta, jakim był kiedyś.

– Pomogę ci rozpakować – odpowiedziała spokojnie, udając, że nie domyśla się prawdziwego celu tej wyprawy.

Wzięła dwie torby stojące najbliżej iweszła do kuchni. Ojciec podążył za nią, zabierając resztę.

– Wcześnie wróciłaś – stwierdził ze zdziwieniem.

– Nie miałam dzisiaj zajęć – wyjaśniła. – Byłam tylko na spotkaniu wsprawie pracy.

– Gdzie?

– Wtej nowo otwartej prywatnej przychodni. Poszukiwali rejestratorek.

Popatrzył na nią, jakby nie rozumiał, oczym mówi.

– Przyjęli mnie – dokończyła spokojnie. – Będę pracować po południu we wtorki iczwartki oraz wsoboty rano.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że potrzebujesz pieniędzy? – zapytał.

– Nie chcę, żebyś mi dawał. Sama potrafię zarobić na swoje drobne wydatki.

– Przecież studiujesz, powinnaś się uczyć.

– Tato, to nie jest praca na pełny etat – tłumaczyła cierpliwie.– Dam radę pogodzić jedno zdrugim.

Ku jej zdumieniu ojciec wyprostował się nagle, awjego oczach mignął niespodziewany gniewny błysk.

– Uważasz, że ja już do niczego się nie nadaję? Dlatego postanowiłaś sama osiebie zadbać?

Lilka nie dała się zbić ztropu.

– Uważam, że przechodzisz teraz trudny okres iwzwiązku ztym powinnam ci pomóc.

Ojciec wdalszym ciągu był zły.

– Nadal mogę cię utrzymywać – powiedział zimno. – Mam oszczędności…

– Które przejadamy – wpadła mu wsłowo – iktóre skończą się szybciej, niż myślisz.

– Do tego czasu znajdę jakieś zajęcie!

Ignorując ten niespodziewany wybuch, podeszła iobjęła go ramionami.

– Nie musisz się denerwować – powiedziała cicho. – Wiem, że twoja poselska przeszłość nie pomaga ci wtym, tylko przeszkadza. Czasami lepiej jest mieć mniej imponujący życiorys.

Gniew Ryszarda Górskiego był zawsze krótkotrwały, więc teraz również szybko minął. Przytulił córkę ipocałował wczubek głowy.

– Dobrze, że dostrzegasz problem – westchnął. – Szukanie pracy na etacie to wmojej sytuacji beznadziejna sprawa. Gdybym miał wolny zawód, byłoby mi zdecydowanie łatwiej. Albo gdybym się znał na biznesie…

– Anie myślałeś opowrocie na uczelnię?

– Myślałem – przyznał. – Nawet kontaktował się ze mną znajomy iproponował mi zajęcia wweekendy dla studentów zaocznych.

– Zgodziłeś się? – Lilka popatrzyła na niego znadzieją woczach.

– Jeszcze nie, muszę to przemyśleć.

– Na pewno dasz sobie radę – powiedziała zentuzjazmem. – Nawet po tylu latach przerwy. Przecież pewnych rzeczy się nie zapomina…

Woczach Ryszarda niespodziewanie pojawiła się czułość. Teraz trudno było uwierzyć wto, że parę minut wcześniej złościł się na córkę.

– Niestety ta uczelnia jest wSzczecinie – wyjaśnił. – Jeśli się zgodzę, to wszystko, co zarobię, wydam na noclegi idojazdy. Achyba nie ma sensu się tam przeprowadzać.

– Faktycznie – przyznała iwestchnęła ciężko.

– Sama widzisz, że to nie jest takie proste.

Lilka skinęła głową.

– Tak czy inaczej, ty nie musisz iść do pracy. Nie mamy jeszcze noża na gardle…

– Ale ja chcę spróbować – odparła stanowczo. – Poza tym będę się lepiej czuła, wiedząc, że ci pomagam.

Teraz on westchnął ciężko.

– Nie spodziewałem się czegoś takiego…

– Aja myślałam, że się ucieszysz. Wróciłam do domu bardzo zadowolona.

Po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy Ryszard się uśmiechnął.

– Jestem zciebie dumny, ale nie mogę powiedzieć, że się cieszę. Wolałbym sam zarabiać.

– To tylko kwestia czasu – zapewniła go.

– Naprawdę tak myślisz? – zapytał zwyraźnym powątpiewaniem wgłosie.

– Oczywiście. Człowiek ztwoją energią izdolnościami na pewno wkońcu znajdzie jakieś zajęcie.

– Czasami myślę, że prędzej bym coś znalazł wwiększym mieście – powiedział spokojnie. – Może ta przeprowadzka do Szczecina to nie jest taki głupi pomysł?

– Po co zaraz do Szczecina? Przecież Katowice niedaleko…

– Ale tutaj wszyscy mnie znają.

Lilka popatrzyła na ojca ze zdziwieniem.

– To źle?

– Nawet bardzo. Gdyby nikt mnie nie znał, mógłbym nie wspominać wswoim CV otym, że byłem posłem.

– Uważasz, że lepiej byłoby to ukryć?

– Jasne!

Wtym momencie nie wytrzymała iwybuchnęła śmiechem. Ojciec popatrzył na nią ze zdziwieniem.

– Kochanie, ja mówiłem serio. – Wjego oczach pojawił się wyraz goryczy, który spowodował, że Lilce śmiech zamarł na ustach.

– Dobrze – powiedziała, poważniejąc. – Skoro istnieje taka przeszkoda, trzeba ją wziąć pod uwagę. Wtakim razie umówmy się, że zostaniemy tutaj jeszcze rok. Przez ten czas ja zrobię licencjat, aty może coś znajdziesz. Jeśli nie, wyjedziemy gdzieś, gdzie nikt nas nie zna. Tam zaczniemy nowe życie, nie mówiąc nikomu otwojej poselskiej przeszłości.

Ryszard spojrzał na córkę zuznaniem.

– Niezły plan – stwierdził. – Mówisz poważnie?

– Jak najbardziej.

– Wtakim razie umowa stoi – powiedział, wyciągając do niej rękę iuśmiechając się zzadowoleniem.

Lilka uścisnęła jego dłoń iodwzajemniła uśmiech. Znów miała dobry nastrój, jak pół godziny wcześniej, zaraz po powrocie do domu. Wprawdzie ojciec zareagował na przyniesione przez nią nowiny zupełnie inaczej, niż się spodziewała, ale przynajmniej sporo jej powiedział. Okazało się, że naprawdę myśli oprzyszłości ipróbuje znaleźć jakieś wyjście zsytuacji. To ją trochę uspokoiło, ponieważ najbardziej obawiała się zjego strony rezygnacji. Postanowiła zatem nie wspominać na razie oswoich obawach związanych zalkoholem, tym bardziej że pomimo uzupełnienia zapasów wbarku, tego wieczoru ojciec nie pił.

2

Rozmowa zcórką zaskoczyła Ryszarda. Nie spodziewał się, że tak emocjonalnie reaguje na wszystko, co się znim dzieje. Od czasu przegranych wyborów stał się zamknięty wsobie inieskory do kontaktów zludźmi, nawet najbliższymi. Tymczasem Lilka martwiła się isama próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie. Jak mógł tego nie zauważyć? Iwona powiedziałaby pewnie, że znów był nieobecny duchem…

Tak właśnie podsumowała jego zachowanie wmałżeństwie. Podobno kiedy został posłem, porzucił ją dla polityki iciągle był nieobecny: ciałem (gdy przebywał wWarszawie) lub duchem (gdy przebywał wdomu, ale pochłaniały go inne sprawy). Wrezultacie przez cały czas czuła się jak słomiana wdowa.

Mimo wszystko nie brał pod uwagę tego, że może go rzucić. Wkońcu zawsze zachowywał się przyzwoicie inigdy nie szukał pozamałżeńskich przygód. Niektórzy koledzy pokpiwali nawet, że zniego straszna pierdoła. Kto to słyszał, żeby marnować tyle okazji? Przecież żona itak nie miałaby szans się oniczym dowiedzieć! Zapewne na skutek tych komentarzy Ryszard żywił głębokie przekonanie, że jako mąż jest wporządku. Nie miał sobie nic do zarzucenia, dlatego wogóle nie spodziewał się rozpadu swojego związku.

Pierwszy sygnał nadchodzącego kryzysu dotarł do niego wkrótce po pogrzebie teścia. Siedzieli wówczas przy stole we czwórkę: on, teściowa, żona icórka. Stół mieścił się wjadalni niedużego pensjonatu wSzczyrku, który – zgodnie ztestamentem zmarłego – odziedziczyły wszystkie trzy.

– Nie wiem, co teraz będzie – westchnęła teściowa. – Przecież sama nie dam rady go prowadzić. Chyba powinnam poszukać kogoś do pomocy.

– Nie ma takiej potrzeby, mamo – odezwała się spokojnie Iwona. – Ja ci pomogę. Znudziło mi się bycie kurą domową.

– ALilka? – zapytała przytomnie teściowa.

– Lilka jest już dorosła. Nie muszę jej niańczyć.

– Oczywiście, że nie – zgodziła się córka.

– Ale to dla ciebie duży kłopot. – Teściowa miała wątpliwości.

– Dam sobie radę! – Iwona machnęła ręką.

– Anie lepiej po prostu sprzedać pensjonat izabrać mamę do nas? – zasugerował Ryszard, który dotąd nic nie mówił.

Wszystkie trzy spojrzały na niego ze zdumieniem. Wswojej naiwności pomyślał, że to zdumienie spowodowała niezwykłość jego propozycji – nie każdy facet wpadłby na to, żeby na stałe zabrać do domu teściową. Jednak już po chwili musiał się pożegnać ze złudzeniami. Iwona szybko wstała zkrzesła iobrzuciła go oburzonym spojrzeniem.

– Sprzedać? – krzyknęła. – Nasz rodzinny dom? Swój sobie sprzedaj, jeśli masz ochotę!

Ryszard pomyślał, że nie może tego zrobić, bo wtedy nie mieliby gdzie mieszkać, ale nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ małżonka nie pozwoliła mu dojść do słowa.

– Jak ty wogóle mogłeś wpaść na taki pomysł? Przecież ztym domem wiąże się mnóstwo wspomnień. Ja się tu wychowałam, Lilka co roku przyjeżdżała na wakacje…

Nie miał pojęcia, że jego żona jest taką lokalną patriotką. Kiedyś uciekła „ztej cholernej dziury”, jak nazywała Szczyrk, po czym zamieszkała wKatowicach iznalazła pracę na uniwerku, gdzie ją poznał. Dałby sobie głowę uciąć, że przez ostatnie dwadzieścia lat wystarczały jej sporadyczne wizyty urodziców iwcale nie pragnęła powrotu. Ateraz?

– Sprzedawać szkoda – westchnęła teściowa.

– Nie martw się, mamo, to nie wchodzi wgrę – odparła stanowczo Iwona. – Przynajmniej ja się nigdy na to nie zgodzę – podkreśliła, uświadamiając tym mężowi, że pochopne dawanie za coś głowy jest bardzo nierozsądnym posunięciem.

– Aco ty myślisz? – Teściowa tym razem zwróciła się do Lilki.

– Jeśli mama chce ci pomóc, to spróbujcie poprowadzić pensjonat razem – odpowiedziała spokojnie. – Sprzedać zawsze zdążycie…

– Mądra zciebie dziewczyna – stwierdziła Iwona.

Pytanie Ryszarda ozgodę panie najwyraźniej uznały za zbyteczne idecyzja została podjęta. Od tamtej pory żona, podobnie jak on, stała się wdomu gościem, co Lilce specjalnie nie przeszkadzało, zwłaszcza że zamieszkała znią kuzynka, która przyjechała na staż. On jednak się niepokoił.

– Nie wiem, czy to dobrze, że mieszkają same – powiedział kiedyś do żony. – Jeszcze zrobią jakieś głupstwo.

– Mój drogi, ja wich wieku też mieszkałam sama – odpowiedziała cierpko. – Owszem, przy okazji zrobiłam głupstwo, ale tego się przecież nie da uniknąć. Wszyscy czasem popełniamy błędy.

– Jakie głupstwo zrobiłaś? – zapytał ze zdziwieniem.

– Wyszłam za ciebie.

Była to kolejna aluzja do tego, że ich małżeństwo uważa za nieudane, co mocno go zirytowało. Pojęcia nie miał, czego od niego chce.

– Mama uważa, że od lat ją zaniedbujesz – wyjaśniła mu córka, która przypadkowo usłyszała tę wymianę zdań. – Podobno polityka stała się dla ciebie wszystkim.

– Kiedy postanowiłem pierwszy raz kandydować, zapytałem ją, czy się zgadza – przypomniał.

– Zgodziła się, bo nie wierzyła, że cię wybiorą.

– Co?

Lilka nagle zakryła sobie usta dłonią.

– OBoże, nie mów jej, że ci wypaplałam…

Po tej wymianie zdań irytacja Ryszarda wzrosła. Kiedy żona po raz kolejny wypomniała mu, że nie ma prawa mieć do niej pretensji zpowodu zajęcia się pensjonatem, ponieważ sam jest wdomu gościem, nie wytrzymał izapytał:

– To dlaczego się zgodziłaś, żebym kandydował?

– Bo wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że wrezultacie porzucisz mnie dla polityki – odparła wymijająco.

Uświadomił sobie wówczas, że nie jest znim do końca szczera isię obraził. Iwona to zauważyła. By zrobić mu na złość, zaczęła przyjeżdżać do domu tylko wtedy, gdy miała pewność, że jego nie będzie. Wrezultacie ciągle się mijali ipraktycznie nie rozmawiali ze sobą. Kiedyś opowiedział otej sytuacji koledze, który pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym udzielił mu zdumiewającej rady:

– Stary, zżoną nie wygrasz. Jeśli uważa, że nie jesteś wporządku, to po prostu ją przeproś. Nie ma innego sposobu na spokój wdomu.

Jednak Ryszard nie zamierzał się do tej rady zastosować. Owszem, miał wWarszawie kilku znajomych, którzy powinni przeprosić swoje żony, ale sam nie zaliczał się do ich grona. Skoro nigdy nie zrobił jej świństwa, to za co miałby przepraszać? Za niewinność?

Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że kolega miał rację. Trzeba było ustąpić idążyć do pogodzenia się. Wten sposób zdołałby ocalić swoje małżeństwo. Niestety ta refleksja przyszła za późno…

Jego rozwód wywołał duże zdziwienie wśród znajomych wWarszawie. Niektórzy dopytywali się nawet, czy żona znalazła sobie innego faceta.

– Nic mi otym nie wiadomo – odpowiadał chłodno.

– To dobrze, że przynajmniej nie zostałeś rogaczem – stwierdził jeden znich.

– Sam nie wiem – odparł. – Gdybym został, miałbym chociaż komu dać wmordę.

– Ale byłbyś śmieszny, ato dla posła gwóźdź do trumny.

Niestety kilka miesięcy później przestał być posłem iten argument stracił siłę oddziaływania. Klęska wyborcza tak go przybiła, że przestał myśleć oporażce osobistej. Ponieważ zdnia na dzień stał się nikim, nie widział powodu, żeby rano wstawać. Nie miał pojęcia, czym się zająć, nie odczuwał potrzeby wychodzenia zdomu, nie mógł znieść myśli ospotkaniu ze znajomymi. Nie potrafił też robić planów na przyszłość. Dopiero później zdał sobie sprawę, że wpierwszym okresie po wyborach był wszoku. Po jakimś czasie zaczął odczuwać głód wydarzeń iciekawość, co się dzieje wpolityce, więc nabrał zwyczaju codziennego czytania owszystkim winternecie – tym razem chaotycznego, anie ukierunkowanego na konkretne problemy, jak to miało miejsce wczasach, gdy jeszcze był posłem. Jednak podczas lektury wciąż natykał się na nazwiska dawnych kolegów, co na nowo budziło wnim gorycz igniew. Ponieważ nie mógł sobie poradzić ztymi uczuciami, zaczął sięgać po kieliszek.

Tak upływały kolejne miesiące. Wreszcie do Ryszarda zaczęło docierać, że nie może dalej wten sposób żyć. Powinien znaleźć sobie jakieś zajęcie nie tylko wcelu zarabiania pieniędzy, lecz również po to, aby nie zwariować inie popaść walkoholizm. Przecież powrót do polityki będzie możliwy dopiero za kilka lat…

Wówczas przekonał się, że jego poselska przeszłość wcale nie ułatwia mu zadania, wręcz przeciwnie – bardzo je utrudnia. Nie mógł się ubiegać obyle jaką posadę, aodpowiedniej dla niego nie było ani wmałym rodzinnym miasteczku wZagłębiu, ani wpobliskich Katowicach. Karierę naukową kiedyś porzucił, talentu do biznesu nie miał… Słowem nic, tylko włeb sobie strzelić.

Kiedyś przemknęło mu przez myśl, że wolałby żyć gdzieś, gdzie byłby anonimowy. Wtedy mógłby nawet kosić trawniki wparku bez wywoływania sensacji. Wcale by mu to nie przeszkadzało, bo bardzo lubił zajęcia na świeżym powietrzu izawsze sam zajmował się przydomowym ogródkiem. Zapewne dlatego szalony pomysł Lilki, aby wyjechać izacząć wszystko od nowa, wydał mu się interesujący.

Jedyne, co go zdziwiło, to fakt, że byłaby gotowa rozstać się matką. Wprawdzie po rozwodzie nadal mieszkała znim, lecz takie rozwiązanie nasunęło się samo – ze Szczyrku nie mogłaby dojeżdżać codziennie na zajęcia wKatowicach. Natomiast weekendy zawsze spędzała umatki izazwyczaj wracała do domu zadowolona.

Nagle coś mu się przypomniało. Kiedy Lilka wspomniała onowej pracy, nadmieniła, że będzie zajęta we wtorki, wczwartki isoboty. Jak to możliwe, skoro zazwyczaj wyjeżdżała wpiątki po południu? Czyżby pokłóciła się zmatką? Ajeśli tak, to dlaczego nic nie powiedziała?

Przez cały wieczór zastanawiał się, oco im poszło. Nie przychodził mu do głowy żaden powód. Dotąd niechętnie rozmawiał zcórką obyłej żonie iwrezultacie nie był dokładnie zorientowany wsytuacji. Wiedział tylko, że doprowadziła pensjonat do rozkwitu ibyła bardzo zadowolona ze swego nowego życia. Czyżby przy okazji kogoś poznała? Nie, niemożliwe, przecież wychowała się wSzczyrku ize wszystkimi facetami wswoim wieku chodziła kiedyś do szkoły. Niemniej coś wpłynęło na rozluźnienie jej relacji zcórką.

Ryszard nie chciał oto pytać Lilki, ale postanowił dokładniej ją obserwować. Nie może być obecny wdomu tylko ciałem, jak to kiedyś zarzucała mu Iwona. Musi się koniecznie dowiedzieć, co się wokół niego dzieje.

3

Marek Ratajczak podkochiwał się wLilce od liceum. Chodzili do dwóch równoległych klas, więc widywał ją głównie na przerwach iwspólnych zajęciach fakultatywnych. Żadna inna dziewczyna nie robiła na nim takiego wrażenia. Wszystko mu się wniej podobało: długie ciemnoblond włosy, które zawsze nosiła rozpuszczone, piwne oczy ocienione ciemnymi rzęsami, smukła sylwetka… Marzył, że kiedyś się znią umówi, potem ją pocałuje, awkońcu zaciągnie do łóżka, ale od marzeń do realizacji wciąż było daleko. Lilka traktowała chłopaków dość chłodno izachowywała wobec nich pewien dystans. Nawet się temu specjalnie nie dziwili – wiadomo, córka posła. Każda dziewczyna na jej miejscu uważałaby się za lepszą od innych. Wprawdzie nie mieli pewności, czy ona się faktycznie za taką uważa, ponieważ nigdy nie zadzierała nosa, ale uważali, że jej chłód musi mieć jakieś podstawy. Nazywali ją nawet złośliwie księżniczką.

Po maturze kontakt Marka zLilką się urwał. Próbował oniej zapomnieć izaczął umawiać się zinnymi dziewczynami, ale ilekroć zobaczył ją przypadkiem wmieście, serce znów biło mu przyspieszonym rytmem jak niegdyś na przerwach. Był wówczas zły na samego siebie. Dlaczego nie mógł się zakochać wżadnej innej? Przecież uniej nie miał szans!

Po przegranych przez posła Górskiego wyborach spojrzał jednak na sprawę inaczej. Wszyscy wiedzieli, że ojciec Lilki przeżywa trudny okres – nie pracuje, nie wychodzi zdomu, żyje zoszczędności. Aona po odejściu matki musi sobie radzić ze wszystkim sama. Marek pomyślał wtedy, że byłaby mu wdzięczna za wsparcie, gdyby je okazał, lecz nie wiedział, jak nawiązać znią kontakt. Nie wypadało dzwonić do niej ini ztego, ni zowego proponować pomoc. Prawdopodobnie poczułaby się urażona. Dużo lepiej byłoby ją spotkać przypadkiem, nawiązać rozmowę idelikatnie dać do zrozumienia, że może na niego liczyć. Niestety los mu chyba nie sprzyjał, ponieważ od dawna nigdzie nie mógł się na nią natknąć. Może udzieliło jej się dziwactwo ojca iteż przestała wychodzić zdomu?

Pewnego dnia przy kolacji usłyszał nowinę, która miała się okazać dla niego początkiem nowego życia.

– Wiecie, że córka Górskiego zatrudniła się wtej nowej przychodni jako rejestratorka? – zapytała matka.

– Słyszałem – odpowiedział ojciec.

– Czyżby nie mieli już zczego żyć? – odezwała się babcia, która uwielbiała plotki. – Myślałam, że przez te wszystkie lata sporo zaoszczędził.

– Kto go tam wie – westchnął ojciec, który raczej za plotkami nie przepadał.

– Jeśli ona poszła do pracy, to chyba faktycznie mają kłopoty finansowe – stwierdziła matka. – Może Górski żył wWarszawie ponad stan iwszystko przepuścił?

Dla Marka istotna była tylko wiadomość otym, że Lilka pracuje wprzychodni. Kłopoty finansowe Górskiego, oile rzeczywiście takie miał, stanowiły kwestię drugorzędną, toteż przestał słuchać rodzinnej rozmowy, azaczął się zastanawiać, zjakim problemem powinien pójść do lekarza. Może udać, że ma chore gardło? Nie, to łatwo wykryć. Lepiej powiedzieć, że uderzył się wnogę. Wkońcu brak opuchlizny oniczym nie świadczy.

Swój pomysł wcielił wżycie następnego dnia, lecz tym razem los mu nie sprzyjał: Lilki nie było, poza tym okazało się, że ortopeda przyjmuje tylko we wtorki po południu. Ponieważ akurat był piątek, oznaczało to, że będzie musiał się wstrzymać zrealizacją swojego planu przez kolejne cztery dni. Na myśl otym poczuł irytację. Studiował grafik lekarzy, zastanawiając się, do jakiego jeszcze mógłby pójść, ale sprawa przedstawiała się beznadziejnie, ponieważ był zdrów jak ryba. Wreszcie postanowił, że zaczeka do wtorku, ajeśli znów Lilki nie zastanie, zastanowi się, co robić dalej

Ztą myślą wrócił do domu. Chcąc zagłuszyć rozczarowanie, wyprowadził zgarażu swój motocykl izaczął przygotowywać go do letnich wypraw, które uwielbiał. Nikt nie zawracał mu głowy, gdyż wszyscy domownicy byli zajęci swoimi sprawami: babcia drzemała po obiedzie, matka oglądała ulubiony serial, aojciec wsalonie grał wszachy zburmistrzem. Byli najlepszymi kumplami od niepamiętnych czasów izawsze wpiątkowe popołudnia umawiali się na partyjkę, podczas której popijali domowej roboty wino irozmawiali.

Marek nigdy nie słuchał tych rozmów, ponieważ uważał je za śmiertelnie nudne. Teraz też błądził myślami daleko od domu. Marzył, że we wtorek wreszcie umówi się zLilką. Najpierw uda, że to przypadkowe spotkanie, apotem zaproponuje jej, żeby poszli na kawę, by powspominać szkolne czasy. Anastępnym razem zaprosi ją do kina. Do tego czasu powinno już zrobić się ciepło, więc pokaże jej swój motocykl izapyta, czy miałaby ochotę na przejażdżkę. Jeśli się zgodzi, zabierze ją za miasto… Zaraz, która to będzie randka? Trzecia. Nieźle! Na trzeciej to już chyba może być seks?

Nagle do głowy przyszła mu niespodziewana myśl: ajeśli Lilka nie zgodzi się nawet na pierwszą randkę? Na jakiej podstawie on sobie uroił, że teraz wreszcie będą razem? Może ona nic się nie zmieniła pomimo trudnych przeżyć inadal jest zimną księżniczką?

Dźwięk telefonu przerwał jego rozmyślania. Potem zsalonu dobiegł głos burmistrza:

– Tak, kochanie? Dobrze się czuję… Oczywiście, pamiętam otym, co mówił lekarz… Nic się nie przejmuj, tylko domowe wino jak zwykle… Tak, wiem, że ci obiecałem… Poza tym czerwone jest zdrowe, jak się je pije wumiarkowanych ilościach.

Jego monolog trwał jeszcze kilka minut, apotem Marek usłyszał głos ojca:

– Ty się naprawdę kiepsko czujesz, czy Zuzia trochę przesadza?

– Kiepsko – przyznał burmistrz. – Chociaż tym razem to nie był zawał, tak jak poprzednio, tylko stan przedzawałowy. Ale itak będę musiał się oszczędzać.

– Na twoim stanowisku to raczej trudne.

– Wiem. Dlatego podjąłem decyzję orezygnacji.

– Jak to? – Wgłosie ojca wyraźnie zabrzmiało zdziwienie.

– Postanowiłem nie czekać do końca kadencji – powiedział spokojnie burmistrz. – Po co się dalej szarpać? Szkoda zdrowia.

– Coś podobnego…

– Tylko pamiętaj, na razie nikomu ani słowa.

– Za kogo mnie uważasz? – Tym razem wgłosie ojca zabrzmiała nuta oburzenia. – Czy ja kiedyś puściłem farbę?

– Nie gniewaj się – powiedział burmistrz ugodowym tonem. – Planuję złożyć dymisję dopiero pod koniec lata. Nie chcę, żeby ludzie wcześniej wiedzieli, bo zaczną gadać…

– No tak, plotki rozchodzą się unas zszybkością błyskawicy – przyznał ojciec. – Aswoją drogą, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że na jesieni będziemy mieli przedterminowe wybory. No inowego burmistrza.

– Sam jestem ciekaw, kto będzie kandydował ikogo wybiorą.

– Amoże jeszcze zmienisz zdanie?

– Wsprawie rezygnacji? Nie, to już postanowione.

Marek słuchał toczącej się wsalonie rozmowy ztaką uwagą, że zupełnie zapomniał omotocyklu. Ze względu na piękną pogodę panowie zostawili otwarte okno, co umożliwiło mu dokładne zarejestrowanie wszystkich szczegółów. Awiadomość, która przypadkiem do niego dotarła, miała pierwszorzędne znaczenie. Może zainteresuje się nią poseł Górski? Kto jak kto, ale on świetnie by się nadawał na urząd burmistrza. Ina pewno wygrałby wybory, bo pozostali kandydaci nie mieliby szans wstarciu zbyłym posłem.

Rzecz jasna Górski na razie nie mógł brać pod uwagę takiej opcji, gdyż nie zdawał sobie sprawy, że na jesieni zwolni się stanowisko włodarza miasta. Nikt inny zresztą też, dlatego na horyzoncie nie pojawili się jeszcze chętni do kandydowania. Oczywiście zczasem się znajdą, ale największe szanse będzie miał ktoś, kto wcześniej otym pomyśli iodpowiednio przygotuje się do wyborczego wyścigu. Ajeśli to jeszcze będzie ktoś, kto wiele lat spędził wsejmie, to sukces ma gwarantowany. Trzeba mu tylko zasugerować, że taka możliwość istnieje.

Marek westchnął cicho ipo chwili znów zajął się motocyklem, ajego myśli powróciły do Lilki. Teraz miał właściwe atuty wręku. Nie mógł oczywiście mieć pewności, czy jej ojciec zainteresuje się kandydowaniem, ale to nie było najważniejsze. Sam fakt, że zasugeruje im taką możliwość, przemówi na jego korzyść. Lilka go doceni jako prawdziwego przyjaciela iniewykluczone, że rzeczywiście zostanie jego dziewczyną. Tyle lat otym marzył, ateraz był okrok od spełnienia tego marzenia. Wtrakcie snucia swoich rozważań Marek ani jednej myśli nie poświęcił wyrażonej przez burmistrza prośbie odyskrecję. Zawsze wyznawał zasadę, że wmiłości ina wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, toteż planował zdradzić Lilce ten sekret inie miał ztego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Poza tym ta prośba była skierowana do ojca, nie do niego!

On sam czuł się całkowicie bezpieczny. Nikt nie był świadomy tego, że przypadkiem podsłuchał rozmowę izna plany burmistrza. Nawet gdyby poseł Górski zdecydował się kandydować, żaden plotkarz nie połączyłby faktów wtaki sposób, aby dojść prawdy.