Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wynik referendum w sprawie brexitu sprawia, że Andrzej decyduje się wrócić do Polski po ośmiu latach spędzonych w Wielkiej Brytanii. Rodzice są zachwyceni jego decyzją i usilnie namawiają go, aby teraz wreszcie się ożenił. Po namyśle Andrzej przyznaje im rację. Dochodzi do wniosku, że to dobry moment, aby spróbować ułożyć sobie życie. Wprawdzie nigdy nie miał szczęścia w miłości, lecz nadal jest optymistą. Niestety jedno przypadkowe spotkanie i jedna spontaniczna decyzja pociągają za sobą szereg wydarzeń nieuchronnie prowadzących do kolejnej uczuciowej katastrofy. Dopiero po pewnym czasie zakochany mężczyzna zaczyna rozumieć, że zrobił głupstwo, ale jest już za późno, aby coś zmienić – wprawdzie można się rozstać, lecz trudno zapomnieć…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 235
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Małgorzata Kasprzyk, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja:Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Zdjęcie na okładce:© by D-Keine/iStock
Projekt okładki: Adam Buzek, Marta Lisowska
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna:Adam Buzek, [email protected]
Ilustracje wewnątrztekstowe:© by pngtree.com
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-67024-52-5
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
PROLOG
ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII
ROZDZIAŁ VIII
ROZDZIAŁ IX
ROZDZIAŁ X
ROZDZIAŁ XI
ROZDZIAŁ XII
ROZDZIAŁ XIII
ROZDZIAŁ XIV
ROZDZIAŁ XV
ROZDZIAŁ XVI
ROZDZIAŁ XVII
ROZDZIAŁ XVIII
ROZDZIAŁ XIX
ROZDZIAŁ XX
ROZDZIAŁ XXI
ROZDZIAŁ XXII
ROZDZIAŁ XXIII
ROZDZIAŁ XXIV
ROZDZIAŁ XXV
ROZDZIAŁ XXVI
ROZDZIAŁ XXVII
ROZDZIAŁ XXVIII
ROZDZIAŁ XXIX
ROZDZIAŁ XXX
EPILOG
PROLOG
Ojciec Andrzeja odziedziczył po swoich rodzicach kawałek ziemi pod Krakowem. Większość sprzedał, zostawił tylko duży plac przy głównej szosie dojazdowej, na którym postanowił wybudować restaurację. Kiedy w połowie lat dziewięćdziesiątych stracił pracę, gratulował sobie tego pomysłu. Przynajmniej miał z czego utrzymać rodzinę!
Andrzej bardzo lubił tam bywać i pomagać ojcu. Z czasem zaczął jednak dostrzegać, że nie potrafi on wykorzystać potencjału tego miejsca. Przecież można dobudować część hotelową, otworzyć dodatkową salę jadalną, organizować imprezy okolicznościowe… Kiedy o tym wspomniał, ojciec popatrzył na niego jak na wariata.
– Mój drogi, na taką inwestycję trzeba mieć pieniądze – stwierdził cierpko. – A to, co dajemy radę zaoszczędzić, wystarczy najwyżej na malowanie.
– Można wziąć kredyt – zasugerował nieśmiało Andrzej.
– I spłacać potem latami? W dodatku bez żadnej gwarancji, że się zwróci? Po co nam taki kłopot? Nie mamy z czego żyć?
– Ale…
– Słuchaj, jak przejmiesz restaurację po mnie, zrobisz, co będziesz chciał. Ja nigdy nie miałem długów i nie zamierzam ich mieć.
Andrzej początkowo próbował go przekonywać, ale z czasem zdał sobie sprawę, że to nie ma sensu. On i ojciec byli nie tylko ludźmi dwóch różnych pokoleń, lecz także dwóch różnych epok. Dla niego było naturalne, że należy iść do przodu, rozwijać się, szukać nowych możliwości. Ojca zadowalało spokojne życie, jakie zawsze prowadził. Skoro nie mogli się porozumieć, nie pozostało mu nic innego, jak zrezygnować ze swoich planów. Nie należał jednak do osób, które łatwo się poddają. Kiedy robił licencjat, Polska już od kilku lat była w Unii i młodzi masowo wyjeżdżali na Wyspy Brytyjskie. Postanowił zatem, że on też wyjedzie i poszuka pracy w jakimś hotelu. Zobaczy, jak się prowadzi taki interes, zarobi trochę pieniędzy, a potem wróci i zacznie powoli realizować to, co zamierzył. Ponieważ nie lubił niczego zostawiać przypadkowi, poprosił o pomoc Przemka, kolegę, który już mieszkał w Anglii. Wkrótce wszystko miał ustalone, a rodzice ostatecznie pogodzili się z jego decyzją. I wtedy, na kilka miesięcy przed wyjazdem, wydarzyło się coś, czego nie można zaplanować ani przewidzieć. Andrzej się zakochał.
ROZDZIAŁ I
Kiedy samolot wylądował na lotnisku w Balicach, Andrzejowi wydawało się, że przyleciał na urlop. Dlatego przez pierwszy tydzień zachowywał się tak, jak w czasie swoich krótkich pobytów w kraju: spotykał się z rodziną i znajomymi, objadał się polskim jedzeniem, chodził do kina na polskie filmy i dziwił się zmianom, jakie zaszły podczas jego nieobecności. Dopiero po tygodniu zaczęło do niego docierać, że teraz to wszystko będzie możliwe codziennie, ponieważ już nie wyjeżdża.
Trudno mu było oswoić się z tą myślą po ośmiu latach pobytu w Anglii. Oczywiście zawsze wiedział, że kiedyś wróci, ale ostateczną decyzję odkładał z roku na rok. Po upływie pięciu lat rodzice zaczęli się zastanawiać, czy nie planuje jednak zostać tam na stałe. Ojciec postanowił go sprawdzić i obiecał zająć się remontem oraz rozbudową restauracji. Andrzej wyraził zgodę, ale kiedy prace zostały ukończone, nie zdecydował się na powrót. To ich znowu zaniepokoiło. Nie rozumieli, dlaczego syn woli mieszkać za granicą, skoro teraz ma do czego wrócić. Przecież tak mu kiedyś na tym zależało!
Andrzej nie chciał się przyznać rodzicom, że nie ma chęci przyjechać na stałe ze względu na tę historię z Izą. W Polsce zbyt wiele rzeczy mu ją przypominało, dlatego lepiej czuł się w Anglii. Ojciec jednak zaczął w końcu napomykać w rozmowach telefonicznych, że nie ma już siły sam się wszystkim zajmować, ponieważ jest stary i zmęczony. Wtedy uznał, że zwlekał dostatecznie długo. Rzeczywiście powinien wreszcie przejąć pałeczkę i pozwolić ojcu odpocząć. Jego decyzję przypieczętowało referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Dwa dni po powrocie postanowił wziąć byka za rogi i wybrał się do pubu, w którym kiedyś poznał Izę. Ku swemu zadowoleniu nie poczuł żadnych emocji. Chyba tylko zdziwienie, gdyż pub był pełen hałaśliwych Anglików, popijających piwo i opowiadających sobie głośno sprośne dowcipy. Przez moment miał wrażenie, że znowu jest w Londynie! Kiedyś panowała tam zupełnie inna atmosfera: było spokojnie, nastrojowo i goście w skupieniu grali w bilard…
Andrzej przyszedł wtedy na partyjkę z Wojtkiem i Arkiem. Niestety stół był zajęty – zastali przy nim trzy dziewczyny. Kiedy zobaczyły, że oni też są zainteresowani, zaproponowały im mecz drużynowy: kto przegra, stawia piwo. Wszyscy trzej grali świetnie, więc nie mieli wątpliwości, jak zakończy się ta rozgrywka. I może faktycznie zakończyłaby się zgodnie z ich przewidywaniami, gdyby Iza nie była ubrana w sukienkę na ramiączkach. Kiedy Andrzej przymierzał się do decydującego strzału, jedno z ramiączek nagle zsunęło się, odsłaniając prześliczną pierś, a jemu drgnęła ręka i oczywiście wszystko spieprzył. Właściwie był zły, chociaż nie dlatego, że musieli postawić dziewczynom piwo. Coś mu mówiło, że ona zrobiła to celowo, nie wiedział tylko, czy chciała z niego zakpić, czy go poderwać, a zdecydowanie wolał otrzymywać od płci przeciwnej bardziej jednoznaczne sygnały. Na szczęście nie musiał długo snuć rozważań na ten temat. Wkrótce zostali parą. W Krakowie spędzali razem każdą wolną chwilę, a kiedy Andrzej zastępował ojca w restauracji, Iza przyjeżdżała do niego i kochali się w małym pokoiku na zapleczu. W życiu nie był taki szczęśliwy!
Początkowo nie mówił jej o swoim planowanym wyjeździe do Anglii, ponieważ obawiał się, jak zareaguje. Kiedy to w końcu zrobił, odniosła się do sprawy pozytywnie. Powiedziała, że ona też zastanawiała się nad pracą za granicą, podobnie jak niektórzy jej znajomi. Skoro Andrzej jest zdecydowany, to niech wyjedzie, a ona do niego dołączy, jak się obroni. Oczywiście w związku z tym będą musieli się rozstać prawie na rok, ale przecież nie ma sensu, żeby rezygnowała ze studiów przed samym końcem – kiedyś dyplom może się przydać.
Te plany były aktualne przez pierwszy rok po jego wyjeździe. Ciągle wtedy do siebie dzwonili i mailowali. Na wiosnę Andrzej zaczął rozglądać się za jakimś lokum dla dwojga, a kiedy wreszcie znalazł coś w rozsądnej cenie, wysłał Izie zdjęcia. Ku swemu zdumieniu nie dostał odpowiedzi, a gdy próbował się z nią skontaktować telefonicznie, otrzymywał informację, że abonent jest czasowo niedostępny. Wreszcie przysłała krótki mail, w którym poinformowała go, że sprawa przestała być aktualna, ponieważ… wyszła za mąż.
W pierwszej chwili pomyślał, że sobie z niego kpi. Jak to wyszła za mąż? Za kogo? Kiedy zdążyła zakochać się w innym? Przecież jeszcze niedawno rozmawiała z nim jak gdyby nigdy nic!
Zaczął wydzwaniać do wspólnych znajomych w Krakowie, ale niewiele się dowiedział. Faktycznie Iza wyszła za mąż, ale nie zaprosiła nikogo na swój ślub, ponieważ była to kameralna, rodzinna uroczystość. Nikt nie znał jej męża. Nie wiadomo, gdzie i kiedy Iza go poznała. Wszyscy dowiedzieli się o sprawie dopiero po fakcie, tak jak on.
Mimo to w miarę upływu czasu do Andrzeja zaczęły docierać wiadomości. „Tamten” był dyrektorem w jakimś banku. Miał segment na przedmieściu, jeździł luksusowym wozem. Był straszy od Izy o sześć lub siedem lat. Właściwie im więcej Andrzej się dowiadywał, tym bardziej stawało się jasne, dlaczego Iza puściła go kantem. Przecież jej mąż to człowiek sukcesu nowych czasów. Co za porównanie z emigrantem, który zarabia na remont starej knajpy!
W ciągu kliku miesięcy doznał wszystkich uczuć właściwych osobom zdradzonym: gniewu, zazdrości, nienawiści… Jednak ostatecznie nad tymi uczuciami zaczęła górować pogarda. Przecież jego dziewczyna po prostu zamieniła miłość na wygodne życie u boku dobrze sytuowanego faceta. Większy banał trudno sobie wyobrazić. Jeszcze tylko raz poczuł ukłucie w sercu: kiedy dowiedział się, że Iza urodziła dziecko. Pamiętał, że kiedyś chciała je mieć wyłącznie z nim…
W Anglii nabrał w końcu dystansu do tej sprawy, ale wracała do niego, kiedy przyjeżdżał do Polski na święta i krótkie urlopy. Wtedy zawsze coś zaczynało mu przypominać Izę – niechciane wspomnienia lub nowiny na jej temat. Pod ich wpływem tracił chęć do powrotu, więc pakował się i wyjeżdżał. Miało to jedną dobrą stronę: im dłużej pracował, tym większe środki gromadził na realizację swoich planów. Nawet ojciec wreszcie je zaakceptował i sam się wszystkim zajął, co niezmiernie go zaskoczyło. Dopiero potem zrozumiał, że chodziło o nakłonienie go do powrotu i sprawienie, aby nie uległ pokusie pozostania za granicą na stałe. Przecież rodzice nieraz dawali mu do zrozumienia, że za długo tam siedzi.
Teraz jednak Andrzej doszedł do wniosku, że wrócił w dobrym momencie. Już żadne wspomnienia nie psuły mu humoru, czego ostatecznie dowiodła wizyta w pubie. Najwyraźniej te osiem lat zrobiło swoje. Jeśli jeszcze coś czuł, to wyłącznie ciekawość. Zaczął się nawet zastanawiać, czy Iza faktycznie jest szczęśliwa z mężczyzną, za którego wyszła z rozsądku. W sensie materialnym na pewno niczego jej nie brakuje, ale czy tylko z tego składa się życie?
Miał ogromną ochotę popytać o to znajomych. Co mu szkodzi? Może dowie się czegoś ciekawego? Pod wpływem tej myśli zadzwonił do Arka, lecz okazało się, że tamten właśnie wyjechał w delegację. Wobec tego zadzwonił do Wojtka, który wprawdzie był na miejscu, ale powiedział, że akurat ma chore dziecko. W tej sytuacji nie bardzo może wyskoczyć na piwo, ale nie widzi przeszkód, żeby on wpadł do nich. Iwona też się ucieszy.
Wcześniej Andrzej nie pomyślałby tak szybko o spotkaniu z nimi, gdyż analogia do sytuacji jego i Izy była zbyt widoczna: Iwona i Wojtek również poznali się tamtego wieczoru w pubie, tyle że później wzięli ślub i obecnie mieli czteroletniego syna. Czyli im się ułożyło… Kiedyś ta świadomość źle działała na Andrzeja, lecz teraz cieszył się na to spotkanie. Przecież Wojtek i Arek byli swego czasu jego najlepszymi kumplami!
***
Kiedy przyszedł, oboje przywitali go z wyraźnym zadowoleniem. Iwona powiedziała, że odkąd zostali rodzicami, ich życie towarzyskie praktycznie się skończyło. Myśleli, że będzie lepiej, gdy Bartek pójdzie do przedszkola, ale niestety właśnie wtedy zaczął chorować. Aktualnie ma zapalenie ucha. Dwie noce marudził i dopiero dzisiaj mu się trochę poprawiło. Teraz usnął, więc będą mogli spokojnie porozmawiać.
– Jak się czujesz w Polsce? – zapytał Wojtek, kiedy usiedli w fotelach ze szklaneczkami piwa w ręku. – Przyzwyczaiłeś się już?
– Tak, i w dodatku podoba mi się, że jestem na swoim – odpowiedział. – Szczególnie po doświadczeniach z tym ostatnim szefem, o którym wam pisałem. On potrafił człowiekowi zatruć życie!
– Dobrze, że nie musisz szukać pracy – stwierdziła Iwona. – Masz największy kłopot z głowy. Reszta jakoś się ułoży.
– Na razie mam jeszcze problem z jedzeniem. Tak mi ciągle wszystko smakuje…
Iwona i Wojtek roześmieli się spontanicznie. Pamiętali, jak Andrzej kiedyś opowiadał, że prawdziwą zmorą długiego pobytu za granicą jest apetyt na coś specyficznie polskiego, czego nie można dostać w miejscowych sklepach. Szuka się wtedy czegoś o podobnym smaku, ale z reguły bezskutecznie. A potem, kiedy człowiek wreszcie przyjedzie do kraju i wejdzie do sklepu, nie może się oprzeć wrażeniu, że ma ochotę na wszystko. I kończy się na tym, że kupuje dwa razy więcej, niż jest w stanie zjeść…
– Mówcie, co słychać u znajomych – poprosił Andrzej. – Kto się ożenił, kto ma dziecko, kto się rozwiódł…
– Majka wyszła za mąż – powiedziała Iwona. – Pamiętasz ją?
Oczywiście, że pamiętał. Majka była koleżanką Izy.
– Kim jest jej mąż? – zapytał.
– Artystą fotografem – wyjaśnił Wojtek. – Poznaliśmy go jeszcze przed ich ślubem. Całkiem sympatyczny.
– W przyszłym tygodniu będzie wystawa jego prac – dodała Iwona. – Dostaliśmy zaproszenie. Mam nadzieję, że Bartek znowu nie zachoruje i uda nam się pójść.
– Jakbyś chciał, to możesz się z nami wybrać – zaproponował Wojtek. – Na pewno spotkasz trochę znajomych.
Iwona rzuciła mężowi niepewne spojrzenie.
– Co się stało? – zapytał zdziwiony.
– Nie jestem do końca przekonana, czy to dobry pomysł – powiedziała ostrożnie. – W sumie byłoby bardzo fajnie, gdybyśmy poszli we trójkę, tylko… Majka mi wspominała, że Iza z Pawłem też przyjdą.
– Co…? – Andrzej w pierwszej chwili nie mógł wykrztusić nic więcej. Miałby okazję zobaczyć Izę i jej męża? Niesamowite!
– Pomyślałam, że powinnam cię o tym uprzedzić – zwróciła się do niego Iwona. – Przecież nie wiem, czy chciałbyś ją spotkać…
– Oczywiście – odpowiedział swobodnie. – Zawsze byłem ciekaw, jak ułożyła sobie życie beze mnie.
– Taka ciekawość to nic dobrego – stwierdził stanowczo Wojtek. – Lepiej po prostu zapomnieć i żyć dalej.
– To prawda – poparła męża Iwona. – Wracanie do przeszłości nie ma sensu.
– Tym bardziej że jeszcze niejedna dziewczyna by na ciebie poleciała – dodał Wojtek. – Musiałbyś się tylko rozejrzeć.
– Jesteście bardzo zgodnym małżeństwem – stwierdził wesoło Andrzej.
Oni naprawdę myślą, że czuje coś do Izy? Po ośmiu latach? Romantycy! Po prostu chce ją zobaczyć i tyle. A zwłaszcza pana dyrektora…
– Akurat w tym przypadku mamy rację – powiedziała Iwona. – Powinieneś sobie kogoś znaleźć. Jesteś młody, przystojny… Co to za problem?
– Jak wam obiecam, że się rozejrzę, to zabierzecie mnie na tę wystawę? – zapytał.
– Ale na twoją odpowiedzialność, pamiętaj! – odparł Wojtek.
Przez następne dni Andrzej odczuwał lekkie podniecenie na myśl, że wreszcie zobaczy swoją dawną dziewczynę i faceta, który mu ją odebrał. Zauważył też z niejakim zdziwieniem, że większą ciekawość budzi w nim mąż Izy niż ona sama. Pewnie to zarozumiały, nadęty bubek, który uważa się za lepszego od innych. Andrzej miał jednak poczucie pewnej wyższości moralnej: co by o nim nie mówić, nigdy nie podrywał dziewczyn innych facetów i nigdy nie zrobił nikomu żadnego świństwa. Miał zatem pełne prawo patrzeć na tamtego z pogardą.
W miarę, jak zbliżał się dzień spotkania, jego podniecenie zaczęło zmieniać się w niepokój. Miał jakieś dziwne przeczucie, że niebawem dużo się wydarzy – więcej niż planował. Coś mu mówiło, że ten wieczór stanie się początkiem sporego zamieszania w jego życiu. Postanowił się jednak nie przejmować. W końcu rozsądny człowiek żyjący w dwudziestym pierwszym wieku nie powinien wierzyć w przeczucia.
ROZDZIAŁ II
Na wystawę dotarli z półgodzinnym opóźnieniem, gdyż Iwona udzielała szczegółowych wskazówek opiekunce Bartka. Wyjaśniła Andrzejowi, że studentka, która zazwyczaj z nim zostaje, ma jutro egzamin i dlatego przysłała w zastępstwie swoją koleżankę, a nowej osobie trzeba wszystko od nowa wytłumaczyć.
Andrzej był nawet zadowolony z tego spóźnienia. To dobrze, że przyjdą, kiedy większość gości już będzie. W ten sposób uniknie pokusy zerkania na drzwi…
Rzeczywiście, zanim zajechali, zebrał się niezły tłum. Jak się jednak okazało, Majka monitorowała sytuację i przywitała ich, gdy tylko weszli.
– O rany, ale niespodzianka! – wykrzyknęła na widok Andrzeja. – Nawet nie wiedziałam, że jesteś w kraju.
– Dopiero co wróciłem.
– Świetnie, że wpadłeś! Rozejrzyj się na razie, a potem przedstawię ci mojego męża. Teraz udziela wywiadów.
– Dobra – powiedział, widząc, że Iwona i Wojtek zaczęli rozmawiać z jakimś facetem, którego nie znał.
Świetnie się składa, będzie mógł spokojnie poszukać Izy. Chociaż nie będzie łatwo znaleźć ją w tym tłumie. Pojęcia nie miał, że tylu ludzi interesuje się fotografią…
Uważnie przyjrzał się wszystkim osobom w pierwszej sali, ale jej nie dostrzegł. Przeszedł zatem do drugiej i tutaj od razu ją zauważył, pomimo że stała odwrócona do niego tyłem. Ale te włosy, smukła szyja i charakterystyczny strój mogły należeć tylko do niej.
Iza powoli się odwróciła, błądząc wzrokiem po sali, jakby też kogoś szukała.
Andrzej miał wrażenie, że początkowo go nie poznała, lecz po chwili utkwiła zdumione oczy w jego twarzy. Podszedł zatem i stanął naprzeciwko.
– Tyle lat, a ty ciągle lubisz sukienki na ramiączkach – powiedział. – Pewne rzeczy podobno nigdy się nie zmieniają…
Patrzyła na niego jak na ducha, jakby nie mogła uwierzyć, że stoi przed nią żywy, z krwi i kości.
– Co ty tu robisz? – zapytała wreszcie. – Przyjechałeś na urlop czy wróciłeś?
– Wróciłem.
– Dawno?
– Dwa tygodnie temu.
Nie spuszczała z niego wzroku, nadal nie mogąc uwierzyć, że go widzi i z nim rozmawia. Niestety wyglądała piękniej niż kiedykolwiek, co Andrzej od razu zauważył. Jak na złość!
– No i jak się teraz czujesz w Polsce? – spytała.
– Na początku miałem wrażenie, że niebawem znów wyjeżdżam, ale po tygodniu zacząłem się przyzwyczajać do nowej sytuacji. Za jakiś czas powinienem zadomowić się na dobre.
W tym momencie poszedł do nich wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.
– Nareszcie cię znalazłem – zwrócił się do Izy. – Kto by się spodziewał, że będzie tylu ludzi…
Andrzej patrzył i oczom nie wierzył. Ten przystojniak to jej mąż?
Kiedy Iza przedstawiła ich sobie, okazało się, że dobrze odgadł. Zdumienie na jego twarzy musiało być nadal widoczne, lecz Paweł wydawał się zaabsorbowany czym innym i chyba nie zwrócił na to uwagi.
– Przykro mi, że przeszkadzam – powiedział do niego – ale niestety musimy wcześniej wyjść. Mam jeszcze dzisiaj spotkanie.
– Szkoda. Nie widzieliśmy się z Izą osiem lat…
– Naprawdę?
– Tak – potwierdziła. – Andrzej był w Anglii.
– I nawet nie zdążyliście pogadać? – zapytał. – Rzeczywiście głupia sprawa…
Nagle zmarszczył brwi, jakby coś przyszło mu do głowy.
– Wiesz co, kochanie? – powiedział do Izy. – Zaprośmy pana do nas na kolację. Przecież mamy wolny weekend, bo Basia będzie u twoich rodziców.
Nie odpowiedziała, a on najwyraźniej uznał jej milczenie za zgodę i znów zwrócił się do na Andrzeja.
– Pasowałoby panu w sobotę?
– Jak najbardziej – odparł, nie wierząc własnym uszom.
– To świetnie! A zna pan nasz adres?
– Nie.
Paweł sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i podał Andrzejowi wizytówkę.
– W takim razie czekamy koło szóstej. Było mi bardzo miło pana poznać.
– Mnie również.
Kiedy odeszli, Andrzej wrócił do pierwszej sali, w której zauważył wcześniej kieliszki z winem. Potrzebował procentów w trybie pilnym!
***
Przez dwa kolejne dni nie mógł sobie darować pójścia na tę wystawę. Po co uległ pokusie? Nie słyszał, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
Co prawda jego zachowanie nie było niczym wyjątkowym. Wiele osób chciałoby wiedzieć, jak układa się życie ich byłym, jakich mają teraz partnerów, czy są z nimi szczęśliwi, czy nie. Dlatego szukają ich na różnych portalach, czytają wpisy, oglądają zdjęcia… Kto tego nigdy nie robił, niech rzuci kamieniem! On jedynie tym się różni, że miał możliwość zaspokojenia ciekawości w realu i z niej skorzystał. Za to teraz się zastanawiał, po co mu to było. Musiał się dowiedzieć, że mąż Izy to nie żaden zarozumiały bubek, tylko sympatyczny, kulturalny człowiek? W dodatku przystojny, taki, który bez wątpienia może podobać się kobietom. Nigdy dotąd nie przyszło mu do głowy, że Iza zainteresowała się innym mężczyzną, ponieważ okazał się bardziej atrakcyjny niż on. A to, niestety, mogło być prawdą… Teraz miał bolesną świadomość, że jednak wolałby o tym nie wiedzieć. Iwona i Wojtek słusznie go ostrzegali, aby nie próbował wracać do przeszłości!
Jakby tego było mało, jeszcze jedna sprawa nie dawała mu spokoju. Przez siedem lat był przekonany, że nieznany rywal zrobił mu świństwo, podrywając Izę. Cynicznie wykorzystał dogodną dla siebie sytuację, czyli jego nieobecność w kraju. Andrzej sam nigdy by tak nie postąpił, a tego typu zachowanie uważał za zwykły oportunizm. Tymczasem z rozmowy na wystawie wyraźnie wynikało, że Paweł nie miał pojęcia o jego istnieniu. Informacje o znajomości z Izą i pobycie w Anglii nie wywołały u niego żadnych skojarzeń. Uznał go po prostu za kolegę żony z dawnych lat. Najwyraźniej kiedy ją poznał, sądził, że jest wolna, i do głowy mu nawet nie przyszło, że stał się tym drugim.
Dlaczego on nigdy o tym nie pomyślał? Dlaczego nie wpadł na to, że Iza zataiła prawdę przed swoim mężem? W końcu poznała superfaceta. Miała się przyznać do związku z emigrantem pracującym w Londynie? Po co? Tym bardziej że coś takiego nietrudno ukryć…
Oczywiście o tym też Andrzej wolałby nie wiedzieć.
Wystarczająco bolesne było to, że tamten okazał się atrakcyjny. Musiał się jeszcze okazać przyzwoity? Niech to diabli! Zdecydowanie lepiej czuł się przed tą wystawą. A teraz będzie musiał pójść na kolację, skoro Paweł tak życzliwie go zaprosił… Najchętniej by nie poszedł, ale nie miał dobrej wymówki. Postanowił zatem, że pójdzie i na tym zakończy sprawę. Żadnych więcej powrotów do przeszłości! Powinien wreszcie posłuchać rad przyjaciół i znaleźć sobie dziewczynę. Przecież go przekonywali, że jeszcze niejedna by na niego poleciała. Być może mieli trochę racji, w końcu w Anglii po rozstaniu z Izą zdarzały mu się sporadyczne przygody. Co prawda tamte dziewczyny z reguły przestawały się nim interesować, jak tylko wspominał, że zamierza wrócić do Polski. Szukały raczej kogoś, z kim mogłyby ułożyć sobie życie na miejscu i nie planowały już powrotu. Teraz jednak sytuacja była inna, ponieważ wrócił do kraju i zamierzał zostać. Poza tym zainwestował w rodzinny interes, który zapewniał mu byt, no i miał własne lokum, gdyż rodzice zabrali do siebie babcię, a on wprowadził się do jej mieszkania. Faktycznie potrzebował jeszcze tylko dziewczyny – takiej, która w żaden sposób nie kojarzyłaby mu się z przeszłością. Nie pozostało zatem nic innego, jak jej poszukać i zacząć nowe życie.
W tym przekonaniu niechcący utwierdziła go matka, kiedy przyszła mu pomóc w dopracowaniu detali związanych z urządzeniem mieszkania. Wprawdzie Andrzej na początku zapewniał ją, że nie ma żadnych wymagań w tej kwestii, gdyż wszystko i tak wygląda o niebo lepiej niż jego ostatnie lokum w Londynie, o poprzednich nie wspominając. Mimo to nie dała się przekonać. Sama uszyła firanki, kupiła obrusy i przesadziła kwiatki do nowych doniczek. Gdy obejrzał swoje mieszkanie po tych zmianach, zmuszony był przyznać jej rację – rzeczywiście zrobiło się wyjątkowo przytulne.
– Kobieca ręka bywa w takich przypadkach niezastąpiona – zauważył.
– Nie tylko w takich – odparła swobodnie.
– Co masz na myśli?
Matka zmieszała się trochę, słysząc to bezpośrednie pytanie.
– Wiesz, rozmawialiśmy wczoraj o twojej sytuacji – zaczęła niepewnie.
– Ty, tata i babcia?
W odpowiedzi jedynie skinęła głową, co wydało mu się nieco podejrzane.
– Jakie uzgodnienia zapadły na tej rodzinnej naradzie? – zapytał, uśmiechając się lekko.
– Doszliśmy do wniosku, że teraz mógłbyś się już ożenić… – Spojrzała na niego, jakby miała się przyznać do wstydliwego czynu, po czym dodała: – Wcześniej obawialiśmy się, że to zrobisz. Poznasz jakąś dziewczynę w Anglii, stracisz dla niej głowę i zostaniesz tam na stałe. Ale skoro wróciłeś…
Andrzej słuchał uważnie, co dodało jej odwagi, aby kontynuować.
– Przez ten czas, kiedy cię nie było, pewnie wszyscy twoi koledzy pozakładali rodziny.
– Prawie – przyznał.
– No właśnie. A ty zacząłeś się z nimi spotykać.
– I co w związku z tym?
Matka uśmiechnęła się lekko, jakby zdziwiła ją jego niedomyślność.
– Przecież ich żony albo partnerki mają jakieś koleżanki, które prędzej czy później poznasz. Mógłbyś zwrócić na nie uwagę przy okazji. Może któraś ci się spodoba?
– Wiesz, że to jest całkiem niezły pomysł? – powiedział z uznaniem.
– Naprawdę?
– Tak, chyba faktycznie powinienem się rozejrzeć.
Wyraz ulgi, jaki odmalował się na jej twarzy, nieco go rozbawił.
– To dobrze. Nie byłam pewna, czy się nie obrazisz za te sugestie.
– Dlaczego? – zapytał ze zdziwieniem. – Są bardzo rozsądne.
Wolał nie mówić głośno, że chybiona przygoda z Izą zniechęciła go do zawierania znajomości w pubie. Nigdy nie zwierzał się rodzicom z tego, jak bardzo przeżył to rozstanie. Wiedzieli tylko, że ostatecznie zrezygnowała z wyjazdu do Anglii i ich kontakt się urwał.
Matka wydawała się niezwykle ucieszona przebiegiem ich rozmowy. Po tym, jak Andrzej tyle razy przekładał swój powrót do kraju, obawiała się jego reakcji na swoje sugestie. Wielokrotnie wspominała mężowi, że ich syn zrobił się bardzo uparty i nie wiadomo, o co mu chodzi w życiu. Tymczasem wszystko poszło gładko! Początkowo nie mogła w to uwierzyć. Pożegnała go z ogromną radością i poszła przekazać pomyślną nowinę reszcie rodziny.
Po jej wyjściu Andrzej zrobił sobie drinka i usiadł w fotelu, podziwiając nowy wystrój swego mieszkania. Chyba spodobałby się jakiejś kobiecie? Matka w sumie miała rację – żony jego kumpli na pewno mają jeszcze wolne koleżanki. Z doświadczenia wiedział, że samotne kobiety w okolicach trzydziestki dość intensywnie rozglądają się za ewentualnymi partnerami, istniała zatem duża szansa, że któraś spojrzy na niego łaskawszym okiem, zwłaszcza jeśli zasugeruje swoje zainteresowanie stałym związkiem.
Pod wpływem tych myśli nabrał chęci do działania. Jeszcze tylko pójdzie na tę nieszczęsną kolację, a potem zaczyna nowe życie! Co mu przyjdzie z wspominania przeszłości? Nawet gdyby Iza znów się w nim zakochała, romans z mężatką wcale go nie pociągał. Wolałby być szczęśliwy w mniej kłopotliwy sposób. Poza tym nie potrafiłby już jej zaufać po tym numerze, jaki mu kiedyś zrobiła.
Tak, to, czego potrzebował, to nowa miłość i nowa dziewczyna. Musi powiedzieć o tym chłopakom, jak się spotkają, i zapytać o te koleżanki ich żon. Nawet nie będzie prosił o dyskrecję, niech im powtórzą, że jest zainteresowany. Przecież kobiety uwielbiają bawić się w swatki! Znajdą mu kogoś, zanim się obejrzy, a on skorzysta, bo ile może prowadzić cygańskie życie. I nigdy więcej nie będzie wracał do czegoś, co już od dawna stanowi zamknięty rozdział.
ROZDZIAŁ III
Kiedy Iza obudziła się następnego ranka po wieczorze spędzonym na wystawie, spotkanie z Andrzejem wydawało jej się tylko nierealnym snem.
Potrzebowała trochę czasu, żeby uświadomić sobie, że naprawdę go widziała i z nim rozmawiała. Było to dla niej dziwne, ponieważ dawno już pogrzebała Andrzeja w mrokach niepamięci.
Wolała zapomnieć o tym, że go zdradziła, powodowana samotnością i niespodziewanym poznaniem atrakcyjnego mężczyzny, który okazał jej zainteresowanie. Tak było wygodniej i bezpieczniej. Gdy czasami coś przypominało jej o nim, mówiła sobie, że on też dawno pogrzebał swoje wspomnienia, w czym zapewne pomogła mu jakaś poznana w Londynie dziewczyna. Może nawet się ożenił i został statecznym ojcem rodziny?
Tymczasem Andrzej, którego widziała wczoraj, wyglądał zupełnie jak chłopak, z którym chodziła przed ośmiu laty. Nie robił wrażenia statecznego męża ani ojca. W dodatku wcale nie wydawał się starszy! Przez moment miała nawet wrażenie, że czas się cofnął i dopiero pojawienie się Pawła przywróciło ją do rzeczywistości.
Na myśl o mężu skojarzyła nagle, że jej wczorajsze spotkanie z Andrzejem wcale nie było ostatnim – przecież Paweł zaprosił go na kolację! Iza wolałaby, aby do kolejnego spotkania nie doszło, ale nie wiedziała, jaki zastosować unik. Udać chorą? Mogłaby, oczywiście, lecz wtedy Paweł zaproponowałby pewnie zmianę terminu. A może powiedzieć mu prawdę o Andrzeju…? Tylko jak on by przyjął wiadomość, że kiedyś poderwał cudzą dziewczynę? I co by o niej pomyślał? Nie, tego też wolała nie robić.
Zastanawiała się nad najlepszym rozwiązaniem przez dwa dni i wreszcie doszła do wniosku, że musi jakoś przeżyć ten wieczór. Andrzej przyjdzie, pójdzie i nigdy więcej się nie zobaczą. Na wystawie nie robił żadnych aluzji do tego, co było, więc u nich w domu nie będzie tym bardziej ich robił. Poza tym jego wieloletni pobyt w Anglii sam w sobie jest ciekawym tematem do rozmowy, więc pewnie wypełni im czas. A jeśli nie, to ona postara się skierować rozmowę na przyszłość – w końcu Andrzej na pewno ma jakieś plany, inaczej by nie wracał.
W głębi serca Iza żałowała, że nie spotkała go na tej wystawie w towarzystwie kobiety. Wtedy Paweł zaprosiłby ich dwoje i sytuacja byłaby prostsza. A swoją drogą, czy to możliwe, że Andrzej przez tyle lat nikogo sobie nie znalazł? A jeśli tak, to dlaczego? Nie miał czasu? Był zbyt zapracowany? Czy może przez nią stracił zaufanie do kobiet?
To ostatnie pytanie podziałało na nią przygnębiająco, więc postanowiła nie zagłębiać się w nie za bardzo. Poza tym fakt, że Andrzej na wystawę przyszedł sam, o niczym jeszcze nie świadczył. Mógł przecież zostawić kogoś w Londynie. Tak czy inaczej, szkoda. Obecność jego dziewczyny zdecydowanie ułatwiłaby Izie sytuację. Dzięki niej nie musiałaby siedzieć przy stole tylko z nim i z Pawłem…
W czwartek niespodziewanie wpadła na pomysł, że sama mogłaby na tę kolację jeszcze kogoś zaprosić. Paweł na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu. Dodatkowy gość to gwarancja, że rozmowa nie zejdzie na niebezpieczne tematy! Na myśl o tym poczuła ulgę. Od razu przyszła jej do głowy ich sąsiadka, Elżbieta, która powoli dochodziła do siebie po niedawnym rozwodzie. Na pewno zechce przyjść na kolację, na której będzie samotny facet, zwłaszcza świeżo przybyły z zagranicy i prowadzący własny biznes. W końcu takich nie spotyka się co dzień!
Uznawszy swój pomysł za znakomity, Iza sięgnęła po telefon i wybrała numer, gdyż całkowita ciemność w domu obok wskazywała na to, że Elżbiety nie ma.
– Cześć, Izo – powiedziała po chwili sąsiadka. – Czemu dzwonisz tak późno? Chyba nikt się do mnie nie włamuje?
– Ależ skąd! – zapewniła ją. – Po prostu miałam dziś urwanie głowy i nie zdążyłam wcześniej. Gdzie ty jesteś o tej porze?
– U kosmetyczki. Też miałam dziś urwanie głowy, więc pani Bogusia zgodziła się przyjąć mnie wieczorem.
– Słuchaj, mam dla ciebie pewną propozycję – zagadnęła Iza. – Robię w sobotę małą kolacyjkę. Nie wpadłabyś?
– Wiesz, zasadniczo bardzo chętnie, ale nie wiem, czy będę mogła. Jestem od tygodnia umówiona na wywiad z Nowakiem, a on mi jeszcze nie dał znać, czy będzie mógł w piątek wieczorem, czy dopiero w sobotę.
– Z tym Nowakiem? – zapytała dla pewności, chociaż podejrzewała, że chodzi właśnie o wywiad ze znanym w województwie politykiem.
– Tak – potwierdziła Elżbieta. – Skoro wreszcie znalazł dla mnie czas, będę musiała się do niego dostosować. A z jakiej okazji ta kolacyjka?
– Spotkaliśmy z Pawłem znajomego na wystawie – wyjaśniła niepewnie. – Właśnie wrócił z Anglii po ośmiu latach, więc…
– Brzmi ciekawie – wpadła jej w słowo przyjaciółka. – Dam ci znać jutro koło południa. Nowak ma wtedy do mnie zadzwonić.
– Świetnie, w takim razie czekam na telefon!
Rozmowa z sąsiadką dała Izie nadzieję na pomyślne załatwienie sprawy, toteż wreszcie się odprężyła i skoncentrowała na przygotowaniach do kolacji – zrobiła zakupy i zaczęła planować menu. Niestety jej nadzieja rozwiała się jak dym, kiedy w piątek Elżbieta zadzwoniła zgodnie z obietnicą.
– Nowak może się ze mną spotkać dopiero jutro po południu – powiedziała. – Dziś ma ważną naradę.
Iza wiedziała, że to koniec. Tylko Elżbietę mogła poprosić, aby wpadła do nich z niezobowiązującą wizytą. Z koleżankami z pracy nie przyjaźniła się na tyle blisko, a innych po prostu nie miała. Dlatego bardzo żałowała, że ten cholerny polityk wybrał akurat taki termin. Po rozmowie z Elżbietą wróciła do domu w minorowym nastroju. Nie chciało jej się nic robić. Najchętniej usnęłaby od razu i obudziła się w niedzielę rano.
– Stało się coś? – zapytała ze zdziwieniem jej szwagierka, wchodząc do salonu.
Iza podniosła głowę i usiłowała się uśmiechnąć. Dotąd bardzo uważała, aby nikt w domu nie odgadł, co się z nią dzieje, a teraz omal nie została przyłapana. Postanowiła zatem zatrzeć niekorzystne wrażenie.
– Nie, tylko jestem trochę zmęczona – odpowiedziała stanowczo.
Przyrodnia siostra Pawła, zwana w rodzinie Kel, mieszkała z nimi, odkąd przyjechała na studia do Krakowa. Iza bardzo ją lubiła i chętnie zwierzała jej się ze swoich problemów, ale w tym konkretnym przypadku nie miała na to ochoty. Czuła, że lepiej będzie, jeśli sprawa Andrzeja pozostanie tajemnicą.
– Jesteś już spakowana? – zapytała, chcąc zmienić temat.
Kel pokręciła głową.
– Nie jadę na weekend do rodziców – wyjaśniła. – Mamy w sobotę rano spotkać się całą grupą i zrobić sobie jeszcze jedną powtórkę przed poniedziałkowym egzaminem. Nie czuję się specjalnie mocna, dlatego pomyślałam, że na tym skorzystam.
Iza potrzebowała dłuższej chwili, żeby przetrawić tę informację.
– To potrwa cały dzień? – zapytała ostrożnie.
– Bez przesady. – Kel się roześmiała. – Myślę, że po południu skończymy.
– Czyli wrócisz na kolację? – zapytała Iza jeszcze ostrożniej.
– No tak, ale potem się urwę, żeby wam nie przeszkadzać. Paweł mówił, że macie gościa.
– Dlaczego miałabyś przeszkadzać?
Coś w tonie jej głosu musiało zwrócić uwagę Kel, ponieważ nagle popatrzyła na nią uważnie.
– Jeśli nie chcesz być sama, to mogę z wami posiedzieć – oznajmiła spokojnie.
– Co…?
Kel roześmiała się beztrosko.
– Przecież ja się domyślam, że ten facet to beznadziejny nudziarz. Sama powiedz: czy mój brat zaprosił kiedyś na kolację kogoś ciekawego?
Iza odetchnęła z ulgą i też się roześmiała.
– Nie martw się, nie powiem mu, jak bardzo czekasz na to spotkanie – dodała Kel.
Niespodziewany obrót wydarzeń sprawił, że Iza znów nabrała nadziei.
Na pewno da się jakoś przeżyć ten wieczór. Wprawdzie wolałaby, żeby przyszła Elżbieta, bo ona mogłaby zająć sobą Andrzeja, ale obecność Kel też trochę ułatwi sprawę. Oby tylko nie pokłóciła się z Pawłem, bo ostatnio dość często jej się to zdarza. A nawet jak się pokłóci, to trudno! Wszystko będzie lepsze niż samotne siedzenie przy stole z dwoma facetami, którzy narobili kiedyś tyle zamieszania w jej życiu.
W sobotę rano miała całkiem dobry humor, ponieważ uświadomiła sobie nagle, że wieczorem będzie już po wszystkim. Po śniadaniu spakowała rzeczy córki, która miała spędzić weekend z jej rodzicami, i ucałowała ją serdecznie na pożegnanie.
– Tylko bądź grzeczna i nie zamęczaj wszystkich pytaniami – powiedziała.
– Dobrze – odparła wesoło dziewczynka, ciesząc się z perspektywy spędzenia dwóch dni z dziadkami, którzy bardzo ją kochali.
– Mnie też daj buzi, bo już wychodzę – wtrąciła Kel, przytulając ją.
– Wrócisz na obiad? – zapytał Paweł.
– Nie, planujemy zamówić pizzę, ale na pewno wrócę na kolację – odpowiedziała radośnie i mrugnęła porozumiewawczo do Izy.
Na szczęście Paweł niczego nie zauważył. Po wyjściu siostry poszedł do garażu wyprowadzić samochód, a Iza tymczasem pomogła córce się ubrać. Kiedy już cała rodzina opuściła dom, kobieta z niezwykłą energią zabrała się do przygotowywania potraw na wieczorne spotkanie. Zrobiła sałatkę wiosenną według własnej receptury, która musiała trochę odstać przed podaniem, ponieważ wówczas smakowała najlepiej. Potem Iza przygotowała ciasto i farsz na paszteciki, które miała upiec wieczorem. Następnie doprawiła barszcz, aby był gotowy do podgrzania. Wreszcie zajęła się przygotowywaniem eleganckich przystawek, które były jej specjalnością, toteż na kuchennym stole zaczęły się wkrótce piętrzyć koreczki i łódeczki najróżniejszych kolorów. Wszystko wyglądało niezwykle pięknie i smakowicie, ponieważ Iza była prawdziwą kulinarną mistrzynią. Znajomi męża, którzy niekiedy u nich bywali, zachwycali się zawsze tym, co podawała. Dziś wieczorem miało być podobnie, gdyż Izie bardzo zależało na tym, aby ta kolacja nie różniła się niczym od innych.
ROZDZIAŁ IV
Umocniony postanowieniem rozpoczęcia nowego życia, Andrzej przyszedł na sobotnie spotkanie w dobrym nastroju i wszystko znosił spokojnie. Nie zirytował go ani widok ładnego, elegancko urządzonego domu, ani kolekcja rodzinnych zdjęć na kominku, na których mógł zobaczyć ślub Izy i Pawła oraz ich dwoje ze śliczną, ciemnowłosą dziewczynką. W jeszcze lepszy humor wprawiło go to, że na stole zauważył nakrycia dla czterech osób. To znaczy, że nie będzie dzisiaj jedynym gościem? Świetnie! Może da się jakoś przeżyć ten wieczór.
Wyglądało na to, że Iza doszła już do siebie po szoku, jakiego doznała na wystawie, kiedy tak niespodziewanie go zobaczyła. Była miła, serdeczna i zadawała mu sporo pytań o jego życie w Anglii oraz plany na przyszłość. W pewnym momencie zorientował się, jaki cel jej przyświecał: chciała dyskretne ustalić, czy on kogoś ma, czy jest samotny. Czyżby też dręczyła ją ciekawość? A może po prostu czułaby się lepiej, gdyby był żonaty? Ponieważ nie widział powodu, aby dbać o jej dobre samopoczucie, szybko pozbawił ją złudzeń, przyznając, że za granicą nie spotkał kobiety swego życia. Może w Polsce, tutaj szczęście zawsze mu bardziej sprzyjało…
Po usłyszeniu tej delikatnej aluzji Iza powiedziała, że musi jeszcze zajrzeć na moment do kuchni, i wyszła, zostawiając go z Pawłem. W sumie nie miał nic przeciwko temu, ponieważ całkiem dobrze mu się z nim rozmawiało. Pawła również interesowały jego plany na życie w kraju. Stwierdził nawet, że podziwia ludzi, którzy decydują się na prowadzenie w Polsce działalności gospodarczej, biorąc pod uwagę biurokratyczne trudności, niepewną koniunkturę i zmieniające się co chwilę przepisy. On sam chybaby się nie odważył, ponieważ przywykł do pracy na etacie. Andrzej uczciwie odpowiedział, że on też nie odważyłby się zaczynać od zera. Tak się ułożyło: ziemia jest po dziadkach, restauracja została zbudowana przez ojca, więc on nie może tego zostawić, bo czułby się trochę jak zdrajca rodziny. Paweł stwierdził, że jego sytuacja ma wiele plusów – przede wszystkim nie musi brać udziału w wyścigu szczurów, który jemu samemu nieco dał się we znaki. Ogólnie rzecz biorąc, wypowiadał się jak rozsądny człowiek, mający pewien dystans do życia i nieprzejawiający żadnych skłonności do snobizmu.
Kiedy Iza wróciła, zaproponowała, żeby usiedli do stołu, lecz właśnie w tym momencie zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę, przywitała się i przez chwilę w milczeniu słuchała. Potem na jej twarzy pojawił się wyraz zdziwienia.
– Naprawdę nie wiem, co się stało – powiedziała w końcu. – Najlepiej zadzwoń za parę minut. Ona zaraz powinna być. Mówiła mi, że wróci na kolację… Nie, nie będziesz przeszkadzał… To na razie.
Odłożyła słuchawkę, po czym popatrzyła na Pawła.
– Robert mówi, że nie może się dodzwonić do Kel…
– Może specjalnie nie odbiera? – W jego głosie wyraźnie zabrzmiała niepewność.
Iza miała jednak wątpliwości.
– Chyba nie… Raczej zapomniała naładować telefon.
W tym momencie zdała sobie sprawę, że powinna wyjaśnić Andrzejowi, o kim rozmawiają.
– Kel to przyrodnia siostra Pawła – powiedziała.
– Córka mojego ojca z drugiego małżeństwa – dodał. – Kończy w Krakowie studia podyplomowe. Mieszka z nami.
Usiedli do stołu i wtedy Andrzej skojarzył, dla kogo było przeznaczone czwarte nakrycie.
– Nie zaczekamy na pańską siostrę? – zapytał.
– Nie warto – odpowiedział spokojnie Paweł. – Ona jest z tych dziewczyn, które spóźniają się na własny ślub…
Ponieważ czerwcowe słońce jeszcze mocno przygrzewało, okno było otwarte i usłyszeli dochodzący przez nie męski głos, w którym wyraźnie pobrzmiewała irytacja. Wszyscy jednocześnie spojrzeli w tamtym kierunku. Przy furtce stała para młodych ludzi, która ewidentnie się sprzeczała. Po chwili chłopak odwrócił się, wsiadł do samochodu i odjechał, a dziewczyna otworzyła furtkę i skierowała się do wejścia. We troje, jak na komendę, odwrócili głowy od okna.
– Znakomita sałatka – powiedział Andrzej.
Kiedy dziewczyna weszła do salonu, z pewnym zdumieniem dostrzegł w jej rysach duże podobieństwo do Pawła. Najwyraźniej obydwoje musieli odziedziczyć urodę po ojcu. Tylko włosy miała o ton jaśniejsze, niedbale rozrzucone na ramionach. Jej twarz była tak spokojna, jakby nic się nie stało. Gdy Iza ich sobie przedstawiła, Kel obdarzyła go konwencjonalnym uśmiechem i Andrzej zauważył, że tylko drobna zmarszczka między jej brwiami zdradzała jakiekolwiek przygnębienie. Chyba jednak nie było na tyle poważne, aby pozbawić ją apetytu, ponieważ oznajmiła, że jest strasznie głodna i nałożyła sobie sporą porcję na talerz.
– Świetna sałatka – stwierdziła z uznaniem.
Iza postanowiła od razu włączyć ją do rozmowy, aby uniknąć niebezpiecznych tematów.
– No i jak? – zapytała. – Powtórzyliście wszystko do egzaminu?
– Niestety nie – odpowiedziała Kel, wzdychając lekko. – Najpierw przez godzinę wszyscy się schodzili, chociaż byliśmy umówieni na dziewiątą. W rezultacie zaczęliśmy ze sporym poślizgiem. A kiedy przerobiliśmy niecałą połowę pytań, chłopcy uznali, że trzeba zrobić przerwę, bo są zmęczeni. Dochodziła już dwunasta, więc postanowiliśmy zamówić pizzę. Zanim ją przywieźli, minęła pierwsza, a kiedy zjedliśmy, zrobiła się prawie druga. Potem znów wzięliśmy się do roboty, ale nie zdołaliśmy dobrnąć do końca. Nad resztą pytań będę musiała posiedzieć jutro.
– Przy takiej wspólnej nauce, sporo czasu marnuje się na rozmowy o niczym. – Iza się uśmiechnęła. – Jeszcze to pamiętam…
– Ale nie jest przynajmniej nudno – odpowiedziała swobodnie jej szwagierka, odwzajemniając uśmiech. – Ja bym nawet wolała, żebyśmy mogli spotkać się jeszcze raz i dokończyć, tylko jutro nie wszyscy mogą. Najwyżej wpadną do mnie Inga i Patrycja, jak im się uda.
– O co wam poszło z Marcinem? – zapytał Paweł, całkowicie ignorując wcześniejszą wymianę zdań między żoną a siostrą.
Kel doszła chyba do wniosku, że dalsze udawanie dobrego humoru nie ma sensu, gdyż westchnęła z rezygnacją i odłożyła widelec.
– O to co zwykle – odpowiedziała posępnym głosem.
– Tak myślałem…
Wspomnienie sprzeczki przy furtce najwyraźniej sprawiło, że Iza również wróciła myślami do wcześniejszych wydarzeń.
– Robert dzwonił, kiedy cię nie było – poinformowała.
Kel spojrzała na nią uważnie.
– Powiedziałaś mu, gdzie jestem? – zapytała głosem, w którym czuć było lekki niepokój.
– Nie pytał. Mówił tylko, że nie odbierasz komórki.
– Bo ją podłączyłam, żeby naładować, a potem zapomniałam zabrać – wyjaśniła.
W tym momencie znowu zadzwonił telefon.
– To na pewno do mnie – powiedziała Kel, wstając z krzesła.
Podniosła słuchawkę i spokojnie zaczęła wyjaśniać Robertowi, dlaczego wcześniej nie odbierała. On jednak najwyraźniej miał o wiele więcej pytań.
– Uczyliśmy się do egzaminu całą grupą – tłumaczyła dalej. – No tak, wszyscy, Marcin też… Kochanie, czy to naprawdę jest powód, żeby od razu krzyczeć? Przecież to logiczne, że się widujemy, skoro studiujemy razem. Naprawdę za dużo sobie wyobrażasz. Zrozum, ja przecież…
Tego już nie dokończyła, tylko popatrzyła na nich bezradnie.
– Zdenerwował się na mnie i rzucił słuchawką – powiedziała.
– Nie możesz się spotykać z dwoma chłopakami naraz i jeszcze od nich wymagać, żeby się nie denerwowali – wyjaśnił rzeczowo Paweł.
– Myślisz, że to takie proste…?
Kel wróciła do stołu i usiadła na krześle. Wyglądało na to, że czuła się trochę dotknięta uwagą Pawła.
– Wyobraź sobie, że w tobie zakochały się jednocześnie dwie piękne kobiety – powiedziała do niego. – Jesteś pewien, że od razu zdecydowałbyś, którą wolisz? I że nie czułbyś żadnej pokusy, żeby iść na całość?
– Mnie nigdy nic podobnego się nie zdarzyło – odparł spokojnie.
– A panu?
Andrzej, który dotychczas był biernym słuchaczem, dopiero po chwili zorientował się, że to pytanie było skierowane do niego.
– Słucham? – zapytał dla pewności.
– Zdarzyło się kiedyś, żeby dwie kobiety naraz były w panu zakochane? – powtórzyła Kel, wpatrując się w niego z wyraźną ciekawością w oczach.
– Jak dotąd chyba nie, ale nie tracę nadziei…
Musiała podobać jej się ta odpowiedź, ponieważ uśmiechnęła się do niego, a zmarszczka między jej brwiami gdzieś zniknęła. Potem znów zwróciła się do Pawła.
– Tobie trudno jest zrozumieć takie problemy, bo sam jesteś szczęśliwym człowiekiem – stwierdziła. – Masz piękną żonę, ustabilizowane życie seksualne…
W tym momencie cierpliwość Pawła chyba się wyczerpała.
– Czy naprawdę musimy rozmawiać o moich sprawach w obecności gościa? – zapytał, spoglądając na siostrę z wyrzutem.
– A o moich musimy? – W jej głosie czuć było lekką urazę. – Facet zna mnie pięć minut i już wie, że jestem niemoralna…
– Mną niech się pani nie przejmuje – powiedział swobodnie Andrzej. – Spotykałem w życiu bardziej niemoralne kobiety.
Paweł i Kel jednocześnie wybuchnęli śmiechem. Tylko Iza miała trochę dziwną minę, ale chyba nikt nie zwrócił na to uwagi.
ROZDZIAŁ V