Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
On, ona i ta trzecia, która jest… zjawą. Pomyślałby ktoś: trójkąt doskonały. Jest też tajemnica, a zaraz za nią klątwa. Paweł od lat poszukuje winnej przekleństwa rzuconego na jego familię. Zamiast niej znajduje Majkę, jej córkę. Romans jak malowany. Ale powoli, teraz niespodzianka: swoje trzy grosze dodaje rudowłose widmo. Czy to średniowieczny harlequin? Wręcz przeciwnie, pełna współczesność. Tytułowy lewy brzeg to marzenie bohaterki – wyrwać się z prawej strony Wisły, z warszawskiej Pragi, pracować w centrum, w szklanym wieżowcu, ziścić swoje zawodowe ambicje. Tymczasem jej plany plącze rycerz na białym koniu (czytaj: za kierownicą czarnego audi) i porywa ją do mazurskich Łowisk. A tam… wszystko się może zdarzyć.
„Lewy brzeg” to pierwszy tom cyklu „Łowiska”. Czytajcie i czekajcie na kolejne.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 398
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Anna Kasiuk
Lewy
brzeg
Robertowi…
Gdyby nie jego wyobraźnia, moja z pewnością tkwiłaby wciąż za zamkniętymi drzwiami.
Przynoszę nieskalane ziarna radości nieskończonego dążenia do siebie. Więc lećmy. Nasz czas wyrasta z wczorajszego jutra. Szybujemy łagodnie w naszą skrytą przeszłość. Lećmy razem.
Wiliam Wharton
Ptasiek, 1978
PROLOG
Za oknem budził się kolejny dzień. Niebo powoli nabierało rdzawocynowych barw. Kobieta siedziała w fotelu z podkurczonymi nogami. Brodę oparła na kolanach i wpatrywała się w okno. Tej nocy nie zmrużyła oka. Powietrze w pokoju było ciężkie, przesiąknięte wilgocią i zapachem wtopionej w asfalt ropy.
Nagle rozbłysło. Jej pokój rozjaśniła blada poświata, a szyby w oknach starej kamienicy zadrżały od przemierzającego niebo pioruna. Podskoczyła, słysząc wtórujący grzmotom coraz silniejszy wiatr. To był pierwszy raz, kiedy burza obudziła w niej tak dziwne uczucie pustki, i to w jej własnym mieszkaniu. Poczuła się obco. Bezgłośnie opuściła stopy na rozgrzaną podłogę, a wzrokiem powiodła po szarych, uśpionych jeszcze ścianach pokoju. Entuzjazm i euforia, wypełniające od jakiegoś czasu jej życie, uleciały gdzieś nagle i szybko jak spłoszony ptak.
Skąd ta nagła zmiana, kiedy w końcu się znalazł przy jej boku mężczyzna, z którym gotowa była pójść bodaj na koniec świata, który fascynował ją i jednocześnie wciąż trochę przerażał? Skąd to zwątpienie i nieznośnie kołaczące się wewnątrz przeczucie, że w życiu nie można liczyć na szczęśliwe zakończenia?
Podniosła się z wyplatanego fotela i powoli podeszła do szerokiego łóżka, na którym spał on. Jej mężczyzna.
Przysiadła na krawędzi i z nieukrywaną przyjemnością wpatrywała się w jego bladą twarz. Wyciągnęła rękę, chcąc go obudzić, jednak porzuciła ten zamiar. Porozmawia z nim jutro mimo nieopisanej potrzeby usłyszenia jego głosu, jakby w obawie, że może to już więcej nie nastąpić. Delikatnie odsunęła lekką narzutę, omiatając jego nagie ciało spojrzeniem, i się pod nią wsunęła. Poczuła gorące męskie ciało przyciskające się do jej pleców. Okryła się jego ramieniem i mocno zacisnęła powieki. Chciała zasnąć. Za wszelką cenę pragnęła, żeby te wątpliwości odpłynęły i pozwoliły jej się dalej cieszyć tym, co otrzymała od losu.
I
Głośny dźwięk niemal się wwiercał w skronie. Majka powoli otworzyła oczy, ostatkiem sił starając się zatrzymać uciekający sen. Dzwonił telefon. Przysunęła aparat do ucha:
– Halo?
– No hello, śpiąca królewno! Czyżbym cię obudziła? – Rozszczebiotany głos dźwięczał w słuchawce.
– Ewciu, jest piątek. Mam dziś drugą zmianę. Zapomniałaś? – Zacisnęła powieki w nadziei, że uda jej się jeszcze wrócić w ciepłe objęcia snu, a jej przyjaciółka wspaniałomyślnie przeprosi i się rozłączy.
– Kochanie, wiem, wiem. Ale nie mogłam się doczekać, żeby ci powiedzieć, że ją mam. Mam tę pracę!
– No nie mogę w to uwierzyć! Jak ty to robisz, dziewczyno? – Usiadła na łóżku, a resztki snu bezpowrotnie się rozpierzchły gdzieś między zacienionymi jeszcze zakamarkami jej szarego pokoju.
– Kochana, zawsze powtarzam, że trzeba iść do przodu za wszelką cenę. A ty wciąż uparcie się bronisz przed światem, który cię przecież potrzebuje!
– Jasne. Nie jestem taka jak ty. Nie potrafię tak.
Dziewczyna sięgnęła pamięcią do zdarzenia sprzed kilku miesięcy, kiedy to dostała świetną propozycję pracy za rewelacyjne pieniądze, ale… No właśnie, ale propozycja się wiązała jeszcze z przebrnięciem przez łóżko kochliwego personalnego, a to się kłóciło z podejściem Majki do osiągania postawionych sobie zawodowych celów. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie jego tłustych włosów i pewności siebie, z jaką przedstawiał jej możliwości kariery w prywatnej klinice i pracy, o której tak marzyła. Wciąż widziała obleśne spojrzenie niemal się wpijające w rowek pomiędzy jej piersiami.
Podniosła się z łóżka i wyjrzała przez okno. Brudny, szary śnieg zalegał jeszcze na dachach pobliskich kamienic. Długie, ciężkie sople zwisały niebezpiecznie z rynien i dachów. W oknach mieszkań, które zawsze obserwowała, kiedy wieczorami siadywała przy biurku, wisiały smutne popielate firanki. Nigdy nie widziała w nich ludzi. Nikt nie wyglądał z zaciekawieniem na otoczone murem podwórze, nigdzie nie stały doniczki z kwiatami. Kamienice były ponure, naznaczone dziurami po kulach jeszcze z okresu wojny. Ich szare okna wyglądały jak wielkie oczy potworów, które wciągnęły swoich mieszkańców w przepastne i smutne wnętrza, pamiętające jeszcze lata świetności, kiedy warszawska Praga lśniła niczym kryształ w koronie stolicy.
Majka mieszkała w starej kamienicy odkąd pamiętała. Zawsze ponure i pozbawione wyrazu otoczenie było jej domem. Domem, który kochała i do którego się czuła przywiązana. Jednak całą sobą pragnęła się stąd wyrwać. Przeniosła wzrok dalej i wyżej, na drugi brzeg Wisły, skąd rzucały swój blask złote kopuły Zamku Królewskiego i pięknie odrestaurowane kolorowe kamienice starego miasta. Zaczerpnęła głęboko powietrza i się uśmiechnęła do swoich marzeń. Wszystko miała zaplanowane i zamierzała się trzymać tego planu za wszelką cenę. Bo to dzięki niemu jej życie miało nabrać barw i się potoczyć tak, by dawało poczucie spełnienia i satysfakcji.
– Majka? Jesteś? – Z zadumy wyrwał ją głos Ewy, zawsze obecnej w jej życiu przyjaciółki. Znały się od przedszkola. W dniu, kiedy się wprowadziły do starej dzielnicy, stały się nierozłączne.
– Jestem. Zamyśliłam się.
– Jasne. Znowu wizje twojej świetlanej przyszłości w praskiej przychodni? Kochanie, obudź się. Kokosów nie zbijesz, a pomagać przecież możesz i za pieniądze.
– Wiem, Ewa, ale poczekam na swoją kolej. Nie będę się pchała do łóżka tego wieprza. To nie w moim stylu. Zobaczysz, ja też kiedyś zarobię. Kupię piękny dom i będę miała gromadkę dzieci. I oczywiście mojego księcia…
– Ja nie poszłam do łóżka z tym wieprzem. Przynajmniej na razie… – Ewa wybuchnęła gromkim śmiechem.
– Jesteś okropna. Jak możesz się z tego śmiać? – Majka wsunęła stopy w puchowe papcie i otuliła się ciepłym swetrem taty. Jedynym, który zrobiła mama. W mieszkaniu panował chłód.
– Słuchaj, jutro powinnyśmy uczcić mój mały sukces. Koniecznie! Wyjdźmy dokądś. Może do klubu?
– Oj, Ewa, ja nie lubię takich tłumów. – Dziewczyna się skrzywiła na samą myśl o ścisku i zadymionych pomieszczeniach. Ciasne miejsca od zawsze budziły w niej lęk.
– Matko, przecież nie musimy się pchać w najciemniejsze dziury. Chodźmy do tego nowego klubu w centrum. Posiedzimy, porozmawiamy. To już pół roku, jak utknęłaś w tej przychodni. Nigdzie nie wychodzimy, z nikim się nie spotykamy. Tylko praca i praca! My też musimy się rozerwać! Coś nam się od życia należy?!
– Masz rację. Dobrze. Niech będzie. Pójdziemy do klubu i uczcimy twój, wcale niemały, sukces. Złapiemy się później. Ach, i jeszcze jedno: gratuluję nowej posady! – Majka się rozłączyła i rzuciła przelotne spojrzenie za okno. „Moja Praga jest jednak najpiękniejsza latem”, pomyślała i się uśmiechnęła do swoich wspomnień. Przeczesała palcami krótkie kasztanowe włosy i wyszła z pokoju.
Oczywiście odczuwała zadowolenie z powodu nowej pracy Ewy. Zdobycie tej posady kosztowało ją wiele starań. Ale ona jest osobą zdolną do nie lada poświęceń w imię dotarcia do postawionego sobie celu. Szła przez życie jak burza. Do tej pory nie wydarzyło się nic, co mogłoby pokrzyżować jej plany. Zawsze żywiołowa, pogodna. Potrafiła każdą porażkę przekuć w sukces. Takich umiejętności Majce brakowało. Mimo że były dla siebie jak siostry, nie udało jej się do tej pory przyswoić podobnego postępowania. Owszem, Majka również uparcie dążyła do osiągnięcia swoich celów, ale stawiała raczej na ciężką pracę i cierpliwość w nadziei, że jej starania zostaną kiedyś przez kogoś zauważone, podczas gdy Ewa głośno komentowała poczynione zabiegi i wysiłek, które wkładała we wszystko, co robiła.
Majka weszła do łazienki i puściła do wanny gorącą wodę. Spojrzała w lustro i szeroko się uśmiechnęła do swojego odbicia:
– I co, mój ty kopciuszku? Znowu zostałaś krok w tyle?
Wyszczotkowała zęby i nastroszyła niesforną krótką czuprynę. Zrzuciła piżamę i ponownie stanęła przed lustrem. Nie lubiła oglądać swojego ciała, nie była z niego zadowolona. Oceniała wygląd bardzo krytycznie z powodu niskiego wzrostu i pokaźnych rozmiarów biustu, który rzeczywiście przykuwał uwagę. Biust odziedziczyła po mamie, wzrost niestety również. Choć Ewa wciąż powtarzała, że to same atuty, kiedy przed kobietą kroczy jej biust i zapiera dech w piersiach innych, Majka skrzętnie ukrywała go pod luźnymi koszulami i całym naręczem chust czy apaszek wręcz przepełniających jej szafę. To właśnie biust się przyczynił do jej znajomości z Tobiaszem. Poznała go podczas zakupów w jednej z warszawskich galerii handlowych. Oczarował ją swoim bezpośrednim podejściem, swobodą. Przy nim się poczuła piękna… Niestety, okazało się, że Tobiasz traktował ją wyjątkowo do czasu pojawienia się nowego obiektu nieskrępowanej fascynacji. Wzdrygnęła się na wspomnienie ich związku.
Pochyliła głowę w lewo, potem obróciła się bokiem i uniósłszy dwie krągłe piersi w dłoniach, ułożyła usta do pocałunku i wypięła lubieżnie kształtną pupę.
– Wybacz, wieprzu, ale nie będziesz mnie miał. Nie tym razem. – Potrząsnęła piersiami i w geście rezygnacji przewróciła oczami.
Zanurzona w ciepłej wodzie jeszcze przez chwilę myślała o rozmowie telefonicznej z Ewą. Może tym razem, może w ten właśnie weekend, pozna swojego księcia? Już pół roku minęło, odkąd przestała się spotykać z Tobiaszem. Wystarczająco dużo czasu, by stanąć na nogi po tym, co się stało, i pozapychać wszystkie luki, które do tej pory wypełniał on. Po tym, jak zdradził ją z koleżanką z pracy, Majce przeszła ochota na mężczyzn. Czuła się oszukana, jej poczucie wartości się zachwiało u podstaw. Ale nie na długo, powoli zaczęła stawać na nogi, jako że przyświecała jej w życiu wiara w człowieka i dobrą stronę jego natury. Wystarczy po prostu rozmawiać i się poznawać. Tobiasz był niestety ewenementem, który niefortunnie stanął na jej drodze, ale dzięki któremu równowaga między upadkami a wzlotami w jej życiu pozostała zachowana.
– Maju, zasnęłaś?
Z pokoju rodziców dobiegł ją słaby głos taty. Już się obudził. Dziewczyna powoli zmyła z siebie resztę snu, otrząsnęła się ze wspomnień.
– Nie, tatku, nie zasnęłam. Już do ciebie idę.
Zrobiła delikatny, prawie niewidoczny makijaż, poprawiła włosy i wyszła z łazienki. Było wcześnie, miała więc wciąż sporo czasu. Wciągnęła czarne dżinsy i białą bawełnianą koszulkę. Poczuła się świeża i gotowa stawić czoła kolejnym wyzwaniom, jakie niosła jej praca dziecięcego psychologa w przychodni mieszczącej się zaledwie dwie przecznice dalej.
Wydawnictwo Dlaczemu
www.dlaczemu.pl
Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala
Opieka wydawnicza: Natalia Wielogórska
Redaktor prowadząca: Edyta Gadaj
Redakcja: Ewa Hoffman-Skibińska
Korekta językowa: Edyta Patrzałek
Projekt okładki: Agnieszka Zawadka
Skład: Karolina Kruk
Wszelkie prawa zastrzeżone
Warszawa 2023
Wydanie I
ISBN: 978-83-67691-51-2
Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje dostępne pod adresem:[email protected]