Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wilno zwane jest Jerozolimą Północy. W mieście działali żydowscy mędrcy, nauczyciele, lekarze i społecznicy. Na losy miasta miała też wpływ czarna karta historii Żydów: przestępczość, a szczególnie działająca od 1911 roku aż do wybuchu II wojny światowej jedyna mafia na ziemiach polskich – założona i zarządzana przez gangsterów Bruderferajn. Przetrwała I wojnę światową i była aktywna w czasach II Rzeczpospolitej. Organizacja świetnie funkcjonowała dzięki słabości organów ścigania i korupcji zżerającej ówczesną policję na Wileńszczyźnie. Walka z mafią żydowską była niebywale trudna, chociaż ostatecznie udało się ją zlikwidować. Dopiero w 1932 roku pojmano jej przywódców i osądzono.
Książka opowiada nie tylko o Bruderferajn i wileńskich Żydach, ale także o przestępcach II Rzeczpospolitej. Opatrzona jest cytatami z przedwojennej prasy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 318
Wilno, stolica współczesnej Litwy, jest nierozerwalnie związane z historią Polski i wśród naszych rodaków, którzy teraz chętnie odwiedzają miasto nad Wilią, budzi wiele pozytywnych konotacji. Katolicy i nie tylko kojarzą je z obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, wizerunkiem maryjnym nieznanego autorstwa, który znajduje się w kaplicy ostrobramskiej i przez wiernych uważany jest za cudowny. Samo wspomnienie tego obrazu przywołuje automatycznie osobę Józefa Piłsudskiego, jednego z twórców niepodległości Polski, który miał bardzo wielki sentyment do Wilna. I nic dziwnego, wszak spędził tam burzliwe lata swojej młodości, tam też poznał swoją pierwszą żonę, Marię Juszkiewiczową, i tam zaczynał swoją „konspiracyjną robotę”, redagując „Robotnika”. Jednemu ze swoich ordynansów powtarzał: „Nie masz pan pojęcia, jak ja to Wilno kocham”. Tam też, na cmentarzu Na Rossie, obok trumny z ciałem jego ukochanej matki, z woli Marszałka spoczywa jego serce…
Innym Wilno kojarzyć się będzie z Kaziukami, dorocznym trzydniowym wileńskim Jarmarkiem Kaziukowym, organizowanym od czterystu lat z nastaniem wiosny, w dzień Świętego Kazimierza, czyli 4 marca. Jest to doskonała okazja, aby nabyć oryginalne wyroby miejscowych rzemieślników, ale też by rozsmakować się w tradycyjnych wileńskich potrawach i napitkach, których na rozstawionych kramach nie brakuje. Nazwa wydarzenia wywodzi się oczywiście od Świętego Kazimierza, syna króla Kazimierza Jagiellończyka panującego w latach 1447–1492, a na Litwie o siedem lat dłużej, bo rządził tam od 1440 roku jako wielki książę litewski. Wyniesiony na ołtarze w 1602 roku patron Polski i Litwy spoczywa w wileńskiej katedrze, która jest miejscem pochówku zarówno jego młodszego brata, króla Aleksandra Jagiellończyka, jak i dwóch kolejnych żon ostatniego Jagiellona na tronie, Zygmunta Augusta – Elżbiety Habsburżanki i Barbary Radziwiłłówny. Tam też złożono serce króla Władysława IV. Wilno – a zwłaszcza tamtejszy zamek królewski, ulubiona rezydencja ostatniego Jagiellona – było miłosnym gniazdkiem zakochanego króla i pięknej Barbary. Ród Jagiellonów także budzi automatyczne skojarzenia z Wilnem, wszak jako gałąź dynastii Giedyminowiczów wywodzi się właśnie z Litwy.
Mówiąc o Wilnie, nie sposób pominąć dwóch naszych narodowych wieszczów: Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Autor Pana Tadeusza studiował na tamtejszym uniwersytecie, gdzie dołączył do grona filomatów, tajnej organizacji młodzieżowej. Za przynależność do niej Mickiewicz trafił do więzienia i został skazany na zesłanie w głąb Rosji. Debiutował na łamach „Tygodnika Wileńskiego” wierszem Zima miejska, a pierwszy okres jego twórczości nazywany jest wileńsko-kowieńskim. Z kolei Juliusz Słowacki praktycznie dorastał w Wilnie, bo na Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim wykładał zarówno jego ojciec, Euzebiusz Słowacki, jak i ojczym, August Ludwik Bécu. Matka poety, Salomea, poślubiła go w 1818 roku, po śmierci pierwszego męża. Sama Salomea prowadziła w Wilnie salon literacki, w którym bywał młody Adam Mickiewicz.
Na tamtejszym uniwersytecie studiował także jeden z najbardziej płodnych, a zarazem najpoczytniejszych polskich pisarzy, Józef Ignacy Kraszewski, który wprawdzie sławę zdobył jako autor powieści o historii Polski, ale debiutował jako poeta, i to właśnie w Wilnie. W tamtejszym „Noworoczniku Litewskim” publikował swoje wiersze pod pseudonimem Kleofas Fakund Pasternak.
W 1934 roku do Wilna zawitał Konstanty Ildefons Gałczyński, który przybył nad Wilię jako uznany twórca, by rozpocząć współpracę z tamtejszą rozgłośnią radiową, dla której pisał cotygodniowe felietony Kwadrans dla ponurych. Spędził tam dwa i pół roku, w Wilnie też urodziła się jego jedyna córka. Mówiąc o tuzach polskiej literatury związanych z Wilnem, nie sposób pominąć Czesława Miłosza, laureata Nagrody Nobla z 1980 roku. O mieście nad Wilią pisał, iż „było ukochane i szczęśliwe, zawsze w czerwcowych piwoniach i późnych bzach, pnące się barokowymi wieżami ku niebu”1, natomiast w jednym ze swoich wierszy przyznawał: „Nigdy od ciebie, miasto, nie mogłem odjechać”.
To są fakty powszechnie znane i zapewne zdecydowana większość czytelników, zapytana o skojarzenia z Wilnem, odszuka je w pamięci. Niewielu jednak wie, iż stolica współczesnej Republiki Litewskiej była niezmiernie ważnym miastem w historii polskich Żydów, o czym świadczy fakt, że przez wieki Wilno nazywane było litewską Jerozolimą. Co więcej, do dziś uważane jest za Jerozolimę Północy, bo żydowscy mieszkańcy Wilna zostawili tu swój niezatarty ślad. W mieście działali żydowscy mędrcy i nauczyciele, lekarze i społecznicy, którzy cieszyli się niemałym szacunkiem wśród wszystkich wilnian, niezależnie od ich narodowości. Ponadto na terenie Wilna od 1911 roku aż do wybuchu drugiej wojny światowej działała jedyna mafia na ziemiach polskich, założona i zarządzana przez żydowskich gangsterów – Bruderferajn. Przetrwała pierwszą wojnę światową i prosperowała w czasach Drugiej Rzeczypospolitej. W dobie dwudziestolecia międzywojennego na terenie odrodzonej Polski działało wiele rozmaitych gangów, ale tylko wileńska grupa zasługiwała na miano organizacji typu mafijnego. Bruderferajn wyczerpywała kilka cech, które współcześni teoretycy prawa uznają za znamiona przestępczości zorganizowanej: została powołana w celu osiągnięcia zysków przy pomocy działań nielegalnych, miała hierarchiczną strukturę, kontrolowała określony obszar i była organizacją hermetyczną, do której nie przyjmowano byle kogo. Tak jak większość mafii, ugrupowanie rządziło się własnym niepisanym kodeksem i miało własny trybunał, którego orzeczenia były wiążące i niepodważalne. Wszystko to, w połączeniu ze słabością organów ścigania i korupcją zżerającą ówczesną policję na Wileńszczyźnie, sprawiało, że walka z mafią żydowską była niebywale trudna, aczkolwiek ostatecznie tę przestępczą organizację udało się zlikwidować.
Chociaż wydawałoby się, że zwycięstwo wymiaru sprawiedliwości w batalii z Bruderferajn powinno być szeroko omawiane przez ówczesną prasę, przedwojenne gazety poświęcały tej sprawie zaskakująco mało miejsca. Tak się bowiem złożyło, że w 1932 roku, a więc kiedy odbywał się proces członków ugrupowania, opinia publiczna Rzeczypospolitej żyła dwiema innymi bulwersującymi sprawami: procesem Marii Cunkiewiczowej, oskarżonej o oszustwo ubezpieczeniowe, polegające na upozorowaniu kradzieży wartej fortunę biżuterii, oraz procesem Rity Gorgonowej, oskarżonej o bestialski mord na Lusi Zarembiance, córce swojego pracodawcy, a zarazem kochanka. Najwięcej emocji budziła ta ostatnia sprawa, skutecznie usuwając w cień sukces wileńskiej policji i rozbicie tamtejszej mafii.
Niniejsza publikacja to nie tylko opowieść o Bruderferajn i wileńskich Żydach, ale także o przestępcach z czasów Drugiej Rzeczypospolitej. W zdecydowanej większości są to historie na tyle ciekawe, a czasem nawet zabawne, że warto je przedstawić współczesnym czytelnikom, tym bardziej że większość z nich poparta jest cytatami z przedwojennej prasy, która nader chętnie publikowała artykuły opisujące popełnione zbrodnie, morderstwa, napady i mniej lub bardziej spektakularne kradzieże. Co więcej, każda szanująca się gazeta prowadziła rubrykę poświęconą sprawom sądowym i kryminalnym, a zgodnie z ówczesnym prawem dziennikarze nie bawili się w podawanie inicjałów bohaterów owych drastycznych historii, publikowali pełne personalia, a często nawet zamieszczali fotografie osób zamieszanych w sprawę. W rezultacie czasami dochodziło do bulwersujących pomyłek i opublikowania nazwisk i wizerunków ludzi niemających nic wspólnego z przestępstwem opisanym w artykule. Niespecjalnie się tym przejmowano. Nikomu z redakcji nawet nie przyszło do głowy, żeby zamieścić sprostowanie czy przeprosiny na łamach pisma, co najwyżej wysyłano poszkodowanemu bukiet kwiatów. W latach 1931–1933 ukazywał się nawet periodyk w całości poświęcony tematyce kryminalnej, „Tajny Detektyw. Ilustrowany Tygodnik Kryminalno-Sądowy”. Wprawdzie z założenia zamieszczane tam relacje miały charakter prewencyjny i odstraszający potencjalnych naśladowców, jak również miały ostrzegać praworządnych obywateli przed działaniem przestępców, ale artykuły były pisane w taki sposób, by przyciągnąć jak najwięcej czytelników. Temu samemu celowi służyła publikacja zdjęć z miejsc zbrodni, często bardzo drastycznych. Wprawdzie pismo, na skutek nacisków ze strony kręgów konserwatywnych i ówczesnych hierarchów kościelnych, ostatecznie zniknęło z rynku, ale dla współczesnych badaczy i historyków stanowi istną kopalnię wiedzy o przestępczym światku Drugiej Rzeczypospolitej.
Poznajmy zatem historię żydowskiej mafii, będącej częścią dziejów żydowskiej społeczności Wilna oraz dzieje innych przestępczych ugrupowań działających na terenie międzywojennej Polski. Większość informacji tutaj zawartych nie była dotąd publikowana, oprócz cytowanych wzmianek z przedwojennej prasy.
Rozdział 1 Sąsiedzi, czyli co nieco o historii wileńskich Żydów
Kiedy w 1812 roku wojska Bonapartego wkroczyły do stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego, sam cesarz Francuzów, zaskoczony liczebnością zamieszkujących miasto Żydów, nazwał Wilno litewską Jerozolimą. Całkiem słusznie, bo żydowska społeczność grodu nad Wilią była wyjątkowo liczna i zamieszkiwała tam od wieków. Pierwsza wzmianka o społeczności żydowskiej na Litwie, podobnie jak najstarszy zachowany żydowski nagrobek na tym terenie, pochodzą z czternastego wieku. Wspomniany dokument jest dziełem księcia Witolda, w którym w 1388 roku nadał Żydom mieszkającym w Trokach, Grodnie i Brześciu przywilej, na mocy którego praktycznie zostali zrównani z mieszczanami. Nie ulega wątpliwości, iż wzorował się przy tym na wcześniejszym akcie prawnym wydanym dla Żydów lwowskich przez Kazimierza Wielkiego w 1364 roku. „Niniejszym zezwalamy im [Żydom] na nabywanie w swoich domach wszelakich towarów i na wyszynk wszelakiego napitku, zarówno tego, który uwarzyli sami, jak i nabytego, jeśli zapłacą naszemu skarbowi roczną daninę” – głosiło postanowienie litewskiego władcy. „Mogą na równi z mieszczanami uprawiać kupno i sprzedaż tak na rynku, jak i w sklepach, jak i wszelkie rzemiosło. Wolno im także na równi z mieszczanami nabywać rolę i łąki, po uiszczeniu koniecznych danin naszemu skarbowi”2. Z tego samego okresu pochodzi też najstarszy zachowany żydowski nagrobek. Nadany przez Witolda przywilej nie obejmował wprawdzie żydowskich mieszkańców Wilna, ale wiadomo, iż Żydzi już wcześniej tam mieszkali. Wszak dwór wielkiego księcia miał swoją siedzibę w tym zacnym grodzie, a sam Witold bezustannie borykał się z kłopotami finansowymi, ratując się pożyczkami u swoich żydowskich poddanych. Nawiasem mówiąc, był dość kłopotliwym dłużnikiem, bo ociągał się wyjątkowo długo z uregulowaniem należności. Nie on jeden korzystał z kiesy zasobnych żydowskich bankierów, u których zapożyczali się także polscy władcy, na czele z Kazimierzem Wielkim, Ludwikiem Węgierskim i jego córką, a zarazem następczynią tronu, Jadwigą Andegaweńską. Także stryjeczny brat Witolda, Władysław Jagiełło, był zadłużony u krakowskich bankierów narodowości żydowskiej. Pożyczki stanowiły podstawę dochodu wielkoksiążęcego skarbu, obok pobieranych opłat przewozowych i mostowych. W tym ostatnim Żydzi byli tak skuteczni, że Witold cenił ich wyżej niż chrześcijan zatrudnionych w tym charakterze, dlatego wszelkie próby usunięcia Żydów z intratnej posady poborców kończyły się niepowodzeniem.
Nie wszyscy władcy byli dla żydowskich wilnian tak przychylni jak stryjeczny brat Władysława Jagiełły. W 1495 roku późniejszy król Polski, a wtedy wielki książę litewski Aleksander, idąc w ślady swego starszego brata i poprzednika na tronie Jana Olbrachta (jako król Polski zabronił Żydom mieszkać w Krakowie), wydał dekret nakazujący opuszczenie terenów Wielkiego Księstwa Litewskiego wszystkim Żydom trwającym w wierze swych przodków. Wtedy wielu mieszkańców Litwy wyznania mojżeszowego, zwłaszcza tych zamożniejszych, podjęło decyzję o przejściu na chrześcijaństwo. Taka sytuacja nie trwała jednak zbyt długo, bo kiedy tylko Aleksander po przedwczesnej śmierci Jana Olbrachta ozdobił swe skronie koroną Polski i potrzebował pieniędzy na wojnę z Moskwą, przywrócił Żydom prawo osiedlania się na Litwie. Wówczas też wszyscy wcześniej wypędzeni mogli powrócić do swych dawnych domów i posiadłości, jednakże pod warunkiem ich wykupienia od aktualnych posiadaczy. Ponadto monarcha nałożył na Żydów litewskich obowiązek pokrycia kosztów powołania na czas wojny i opłacania oddziału tysiąca konnych. Pomimo wspomnianego obciążenia Jagiellończyk musiał cieszyć się wielką estymą wśród swoich poddanych wyznania mojżeszowego, skoro poważył się na rzecz niebywałą: zniósł wszystkie antyżydowskie przepisy zalecane przez papiestwo. W rezultacie na terenie jego państwa nie wolno było pozywać Żydów przed trybunały duchowne, a obowiązek ich obrony przed ewentualnymi napaściami, nawet ze strony kleru, został przeniesiony na wojewodów. Co więcej, Żydzi zyskali prawo do własnego sądownictwa, co było ewenementem na skalę europejską. Jak wynika z szacunków badaczy, za panowania wspomnianego Jagiellona w Rzeczypospolitej zamieszkiwała dość liczna społeczność żydowska – na ziemiach polskich osiemnaście tysięcy, a na Litwie około sześciu tysięcy.
Ostatni Jagiellonowie także byli przychylni wileńskim Żydom. Wprawdzie za panowania Zygmunta Starego, w 1527 roku chrześcijańscy mieszkańcy Wilna wywalczyli uchwalenie przywileju De non tolerandis Judaeis, zakazującego osobom wyznania mojżeszowego zamieszkiwania na terenie miasta, ale niewiele to zmieniło. Żydzi nie wynieśli się na dobre z miasta nad Wilią. Z dokumentów historycznych wynika, że nie tylko dalej prowadzili wcześniejszą działalność, lecz także tam mieszkali. Taka nietypowa sytuacja panowała aż do 1557 roku, kiedy przywrócono Żydom prawo do osiedlania się w Wilnie. Siedemnaście lat później powstała tam pierwsza żydowska gmina, a wraz z nią pierwsza synagoga w mieście.
Z kolei za panowania Zygmunta Augusta, syna Zygmunta Starego, de facto usankcjonowano wolność wyznania, a to dzięki wyłączeniu spod egzekucji starościńskich wyroków sądów kościelnych, do czego doszło w okresie 1563–1565. Natomiast akt królewski z 1570 roku, wyłączający sprawy natury religijnej spod jurysdykcji królewskiej, potwierdził ten stan. Trzy lata później na terenie Wilna powstała pierwsza synagoga, natomiast ulica wiodąca do świątyni zyskała miano Żydowskiej.
Przychylny Żydom był również cieszący się nie do końca zasłużoną sławą dewot, pierwszy Waza na tronie Rzeczypospolitej. Zygmunt III doskonale zdawał sobie sprawę ze znaczenia tej mniejszości dla gospodarki całego państwa. Widomym aktem przychylności monarchy była jego odpowiedź na skargę społeczności żydowskiej z 7 maja 1592 roku na mieszczan wileńskich, którzy wcześniej spalili nie tylko kilka domów w mieście, lecz także samą synagogę. Władca, w odpowiedzi na protesty wileńskich Żydów, 1 czerwca 1593 roku wydał przywilej pozwalający „Żydom w mieście naszym stołecznym WKsL w Wilnie mieszkania u szlachty dawać i nabywać, zwłaszcza że za szczęśliwym przyjechaniem naszym na te państwa, Koronę Polską i Wielkie Księstwo Litewskie, mieszkających zastaliśmy”3. Zgodnie z wolą króla tamtejsi Żydzi uzyskali pozwolenie, aby mogli „w kamienicach i domach szlacheckich mieszkać, nabożeństwo swe mieć i odprawiać, handle i kupie rozmaite, jako i inszy poddani naszy, którzy mieszkają w miastach naszych w Wielkim Księstwie Litewskim, wieść krom zatrudnienia wszelkiego”4. W osobnym dekrecie monarcha przyznał im dodatkowo prawo do założenia synagogi, cmentarza, łaźni oraz rzeźni koszernej, umożliwiającej ubój zwierząt na potrzeby mieszkańców tego wyznania. W owych czasach litewska, w tym również wileńska, społeczność żydowska cieszyła się znacznie większymi swobodami i przywilejami niż pobratymcy w Koronie. Praktycznie jedynym ograniczeniem dla Żydów był przymus osiedlania się w obrębie getta, usytuowanego między ulicami Dominikańską, Wielką i Wileńską, natomiast począwszy od siedemnastego stulecia, ośrodkiem życia żydowskiej społeczności w Wilnie była dzielnica Szklana (Stiklių), która swą nazwę zawdzięcza rozlokowanym wzdłuż niej warsztatom żydowskich szklarzy. W 1547 roku powstała tu nawet pierwsza w Wielkim Księstwie Litewskim fabryka szkła. Mieszkający w Wilnie chrześcijanie dzielnicę żydowską nazywali „czarnym miastem”. Pewnym paradoksem jest fakt, że była ona pierwszym w Polsce prawnie usankcjonowanym gettem, a jego granice wyznaczył w 1633 roku Władysław IV Waza, monarcha skądinąd przychylny starozakonnym.
Systematycznie bogacący się członkowie żydowskiej społeczności budzili zazdrość, czego rezultatem były ataki na wileńskich Żydów. Intensyfikacja napaści nastąpiła w latach 1634–1635. Chcąc wynagrodzić ludności żydowskiej jej cierpienia, Władysław IV nadał jej przywilej handlu alkoholami. Nie był to tylko królewski kaprys ani wyraz miłości władcy do narodu wybranego. Po prostu Waza doskonale zdawał sobie sprawę, jak ważną rolę odgrywają Żydzi w gospodarce ówczesnego Wielkiego Księstwa. Monarcha ten zalegalizował też handel złotem, srebrem, dywanami, przyprawami i bawełną przez żydowskich przedsiębiorców, jak również wydał zezwolenie na wybudowanie w Wilnie Wielkiej Synagogi. Świątynia miała być murowana i docelowo mogła pomieścić aż kilkaset osób. Ponieważ budowla zgodnie z ówczesnym prawem nie mogła być wyższa od znajdujących się w mieście kościołów, kilka pięter znalazło się pod ziemią. W rezultacie synagoga oglądana z zewnątrz wydawała się trzypiętrową budowlą, ale w rzeczywistości kondygnacji było pięć.
W Rzeczypospolitej Obojga Narodów litewscy, a więc także wileńscy Żydzi parali się nie tylko handlem, ale współpracowali również z administracją państwową, głównie jako celnicy arendujący cła i myta, opłaty pobierane za przejazd. Dzierżawienie ceł i myt w dawnej Rzeczypospolitej było niełatwym, aczkolwiek niebywale dochodowym przedsięwzięciem. Sama profesja celnika nie cieszyła się poważaniem społecznym, a żydowscy celnicy, wyjątkowo sumiennie wykonujący swoje obowiązki, niemal codziennie spotykali się z agresją kupców i przewoźników. Szczególnie ostro reagowali ci bardziej zamożni i ustosunkowani, którzy nierzadko posuwali się do rękoczynów lub jawnych gróźb. Gra była jednak warta świeczki, bo arenda ceł stanowiła istną żyłę złota, a wielu Żydów dorobiło się na niej majątku. W Wielkim Księstwie Litewskim ów proceder został praktycznie zmonopolizowany przez Żydów, którzy mieli ku temu najlepsze kwalifikacje jako naród o bogatych tradycjach kupieckich. Przyznawali to zresztą zarówno polscy, jak i litewscy chrześcijanie, wśród których panowało przekonanie, iż „Żydzi wszystkie swoje rozchody z przychodami miarkować i napisywać lepiej niż chrześcijanie umieją i nadto Żyda nie znajdzie, co by pisać i rachować nie umiał”5. Tak było rzeczywiście, a poza tym, pracując w komorach celnych, zyskiwali dodatkową wiedzę i kwalifikacje, które potem przekazywali swoim dzieciom i wnukom. W efekcie profesja przechodziła z pokolenia na pokolenie. Dzierżawcy ceł najczęściej zatrudniali swoich współwyznawców, a nierzadko w komorach pracowały całe spółki rodzinne: ojciec wraz z synami oraz dalszymi krewnymi. Nie bez znaczenia był fakt, że dzięki prowadzonej działalności handlowej Żydzi dysponowali odpowiednią ilością gotówki konieczną do zainwestowania w nabytą dzierżawę. Żydowscy celnicy czerpali też dochody z przemytu – po odkryciu owego niecnego procederu mieli prawo do połowy lub jednej trzeciej przemycanych dóbr, reszta natomiast trafiała do skarbu państwa. Jednak w tej beczce miodu była spora łyżka dziegciu: przedsiębiorczość oraz majątek, którego dorabiali się na arendach litewscy przedstawiciele narodu wybranego, nierzadko kłuły w oczy chrześcijańskich mieszkańców Litwy i Korony, budząc ich nienawiść.
W wielowiekowej historii Wilna różnie układały się relacje między żydowskimi mieszkańcami miasta a ich chrześcijańskimi sąsiadami. Do poważnego zaostrzenia doszło po wojnie polsko-rosyjskiej, która toczyła się w latach 1654–1657, równolegle z potopem szwedzkim, jak powszechnie nazywa się wojnę między Szwecją a Rzecząpospolitą w okresie 1655–1660. Kiedy wojska Rzeczypospolitej dowodzone przez hetmana wielkiego litewskiego Janusza Radziwiłła oraz hetmana polnego litewskiego Wincentego Korwina Gosiewskiego przegrały dwudniową bitwę o stolicę Wielkiego Księstwa z przeważającymi siłami cara Aleksego I Michajłowicza, wspieranymi przez Kozaków Iwana Zołotarenki, wroga armia wkroczyła do miasta. Zdobywcy obeszli się okrutnie z jego mieszkańcami: w trakcie trzydniowej rzezi wymordowali dosłownie połowę ludności, nie oszczędzając starców, kobiet i dzieci. Ci z mieszkańców Wilna, którzy jakimś cudem ocaleli, nie mieli się gdzie schronić, bo na skutek podpaleń rozpętał się trwający bez mała trzy tygodnie pożar, który strawił wiele budynków w mieście, w tym cenne budowle. Spalono niemalże wszystkie kościoły, niezależnie od wyznania, zniszczeniu uległa także wileńska dzielnica żydowska. Kolejnym ciosem wymierzonym przez okupanta, tym razem w społeczność żydowską, był zakaz osiedlania w obrębie miasta wydany osobom wyznania mojżeszowego. Wilno wróciło do Rzeczypospolitej dopiero w 1660 roku, kiedy z rąk moskiewsko-kozackich odbił je Michał Kazimierz Pac, ale długo nie odzyskało dawnej świetności. Liczbę czterdziestu pięciu tysięcy mieszkańców, a więc stan przed napaścią Rosji, osiągnęło dopiero dwieście lat później.
Ponieważ dzielnica żydowska została zniszczona na skutek działań sprzymierzonych wojsk moskiewsko-kozackich, Żydzi wracający do miasta po wojnie skorzystali z dzierżawy nieruchomości należących do wileńskich jezuitów. Społeczność żydowska nie była już tak bogata jak wcześniej, zwłaszcza że jej przedstawicieli wykluczono z cechu szklarzy, złotników i rybaków. Sytuację pogarszały także konflikty wybuchające pomiędzy samymi Żydami i coraz częstsze spory z chrześcijanami, którzy zarzucali Żydom pracującym w handlu i rzemiośle odbieranie im pracy. Pojawiały się także oskarżenia znacznie ostrzejszego kalibru: wilnianie wyznania mojżeszowego, podobnie jak ich pobratymcy na terenie całej ówczesnej Europy, oskarżani byli bowiem nie tylko o świętokradztwo, głównie o bezczeszczenie hostii, ale wręcz o mordy rytualne. Nawiasem mówiąc, powstała w połowie dwunastego stulecia legenda mordu rytualnego, a więc pogląd, iż Żydzi mordują niewinne chrześcijańskie dzieci dla krwi, którą mieliby wykorzystywać do produkcji macy spożywanej w czasie święta Pesach lub do jakichś bliżej nieokreślonych żydowskich praktyk magicznych i leczniczych, należy do najmocniej utrwalonych antyżydowskich fantazmatów. Niejednokrotnie był także przyczyną żydowskich pogromów, które zdarzały się także w Wilnie.
Władcy Rzeczypospolitej wydawali się jednak wyjątkowo odporni na pogłoski o rzekomych podłościach i przestępstwach, których – zdaniem wielu – Żydzi mieliby się dopuszczać wobec bogobojnych chrześcijan. Żydzi cieszyli się także sympatią Jana III Sobieskiego. Królewska przychylność wobec starozakonnych wynikała po części z jego tolerancji, ale także z przekonania, iż społeczność żydowska może odgrywać rolę czynnika miastotwórczego w zrujnowanej wojnami Rzeczypospolitej. W efekcie Żydzi mogli liczyć na pomoc władcy w przypadku wszelkiego rodzaju tumultów i zaburzeń skierowanych przeciwko ich społeczności. Dowodem tego jest chociażby wydanie przez monarchę listu żelaznego Żydom mieszkającym w Łobożenicy w związku z rozruchami, do których doszło tam w czerwcu 1685 roku. Z inicjatywy monarchy uchwalano nawet konstytucje mające zapewnić bezpieczeństwo społeczności żydowskiej i grożące ostrymi sankcjami sprawcom wszelkich antysemickich wystąpień. Sytuacja uległa pogorszeniu w osiemnastym stuleciu, aczkolwiek już wcześniej pojawiły się zapisy prawne, które skutecznie ograniczały Żydom działalność zarobkową. W 1661 roku w konstytucji ustalającej nowe cła zawarto klauzulę zakazującą ich dzierżawy mieszkańcom Rzeczypospolitej wyznania mojżeszowego, co powtórzono w 1676 roku. W 1678 roku uchwalono nową ustawę, zgodnie z którą „Żydzi i Tatarowie, i inni niewierni, tak w Koronie, jako i w WXL […] ceł, myt ani żadnych prowentów Rzeczpospolitej per arendam nie trzymali ani exaktorami onych nie byli”6. Początkowo zapis obowiązywał tylko na papierze, ale pod koniec siedemnastego stulecia w instrukcjach sejmikowych coraz częściej pojawiał się postulat nieoddawania Żydom w administrację dochodów państwa. Przez jakiś czas niezbyt rygorystycznie podchodzono do egzekwowania tych ograniczeń, co zmieniło się w następnym stuleciu. Zresztą początek siedemnastego wieku to również czas gwałtownego pogorszenia się relacji żydowskich i chrześcijańskich mieszkańców Wilna. W 1712 roku sytuacja stała się na tyle poważna, że zwołano nawet specjalną komisję, mającą regulować spory między mieszczaństwem a ludnością żydowską, przy czym konflikty załagodzono, nakładając kolejne ograniczenia na kupców wyznania mojżeszowego. Zakazano im chociażby zatrudniania chrześcijan w innym charakterze niż furmani i pracownicy browarów oraz prowadzenia handlu poza terenem dzielnicy żydowskiej. Żydowskim złotnikom zakazano natomiast wyrabiania przedmiotów z drogich kruszców, co praktycznie wykluczało ich z branży, a żydowskim kuśnierzom świadczenia usług dla chrześcijańskich klientów. Jak można się domyślić, nie uspokoiło to całkowicie nastrojów ani nie zapobiegło konfliktom w przyszłości. W 1738 roku wojewoda wileński, odpowiadając na żądania mieszczan, wydał uniwersał, w którym niejako przypominał Żydom o zakazie prowadzenia sklepów przy rynku i w pobliżu kościołów, jak również napominał ich, że nie powinni przeszkadzać chrześcijańskim kupcom w ich działalności handlowej.
Wszystkie wspomniane zakazy i ograniczenia przyczyniły się do pauperyzacji ludności żydowskiej w Rzeczypospolitej, dlatego wielu Żydów widziało szansę na poprawę swego losu w przeprowadzce na wieś. Nie znaczy to oczywiście, że mieszkańcy wyznania mojżeszowego masowo opuszczali Wilno, wręcz przeciwnie, nadal byli znaczącą mniejszością narodową. Kwestia żydowskich obywateli ówczesnej Rzeczypospolitej oraz ich sytuacji w przyszłości miała być przedmiotem obrad Sejmu Czteroletniego, zwołanego w celu reformy państwa i obradującego w Warszawie w latach 1788–1792. W 1789 roku sporo hałasu wzbudziła broszura wydana w stolicy przez Mateusza Butrymowicza pt. Sposób uformowania Żydów polskich w pożytecznych kraiowi obywatelów. Jej autor wprawdzie jawi się jako zwolennik nadania Żydom swobód wyznaniowych i dopuszczenia ich do wszystkich sfer życia państwa, ale zarazem jest zwolennikiem ich polonizacji. I to wymuszonej, bowiem postulował likwidację większości świąt żydowskich, zniesienie odrębności strojów, jak również wprowadzenie zakazu drukowania książek w języku żydowskim i sprowadzania ich z zagranicy. Podobną opinię prezentowali Hugo Kołłątaj oraz Michał Czacki. Ten ostatni w swojej publikacji W Refleksjach nad reformą Żydów twierdził wręcz, że to właśnie judaizm stanowi główną przeszkodę włączania się ludności żydowskiej we wspólnotę, tworzoną przez pozostałych obywateli państwa, w którym mieszkają. O ile przywołani autorzy widzieli w ludności żydowskiej pełnoprawnych obywateli, oczywiście pod warunkiem ich daleko posuniętej polonizacji, o tyle Stanisław Staszic uważał Żydów wręcz za element szkodliwy. I dał temu wyraz chociażby w swojej sztandarowej publikacji Przestrogi dla Polski.
Kwestią polskich Żydów zajął się również Sejm Czteroletni, w trakcie którego została powołana specjalną komisja mająca za zadanie zbadanie kwestii żydowskiej. Niestety, wobec drastycznego oporu szlachty polskiej, jej działalność była raczej iluzoryczna, skoro jej członkowie nie przygotowali nawet jednego projektu ustawy. W efekcie ustawa zasadnicza uchwalona 3 maja 1791 roku nie przyniosła poprawy prawnej sytuacji Żydów zamieszkujących Rzeczpospolitą. Można nawet uznać, że ją pogorszyła, skoro zgodnie z jej zapisami, członkowie społeczności żydowskiej nie mogli korzystać z praw miejskich, ani trudnić się handlem detalicznym. Warto jednak dodać, że jeszcze przed jej uchwaleniem, Żydzi zostali objęci prawem nietykalności cielesnej.
Wprawdzie zdecydowana większość Żydów zamieszkujących przedrozbiorową Polskę i Litwę, zamierzała trwać w wierze przodków i kultywować prastare tradycje, ale idee oświecenia dotarły przynajmniej do nielicznej ich społeczności w Europie zachodniej. Wśród części zachodnioeuropejskiej burżuazji żydowskiej pojawił się ruch intelektualny, zwany żydowskim oświeceniem – haskala. Żydowski filozof, Mojżesz Mendelssohn, mieszkający i działający w Berlinie, uważany obecnie za prekursora, a zarazem jednego z najważniejszych przedstawicieli tego ruchu, opowiadał się za zrównaniem praw Żydów z ludnością nieżydowską w krajach niemieckich, jak również za ich kulturalną i cywilizacyjną emancypacją. On i jego zwolennicy uważali, że najlepszą drogą do uzyskania tego celu będzie wprowadzenie obowiązku świeckiego nauczania ludności żydowskiej, w tym także nauki języka i obyczajów państwa, w którym mieszkała dana społeczność żydowska. Sam Mendelssohn opowiadał się również za rezygnacją z tradycyjnego stroju i porzuceniem niektórych żydowskich obyczajów, dlatego zwracał się do swoich rodaków mieszkających w Europie: „Dostosowujcie się do obyczajów i porządku panującego w kraju, w którym zamieszkujecie, oraz trwajcie niezmiennie przy wierze swoich przodków. […] Niewątpliwie nie będzie rzeczą łatwą pogodzenie obowiązków obywatelskich z zachowaniem nakazów religijnych, tym bardziej że w dzisiejszych czasach trzymanie się przepisów religijnych jest – w przeciwieństwie do czasów dawniejszych – szczególnie uciążliwe”7. Niestety, filozofia haskali była popularna wyłącznie w kręgach zachodniej burżuazji żydowskiej. Nie spotkała się natomiast z uznaniem żydowskich mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie przeważali wyznawcy chasydyzmu i judaizmu rabinicznego, a więc także i na ziemiach Rzeczypospolitej. Propagowane przez maskilim, jak nazywano zwolenników tego nurtu, znalazły swoich propagatorów na ziemiach polskich i litewskich jednak dopiero w dziewiętnastym stuleciu8.
Uchwalenie majowej konstytucji uruchomiło istną lawinę wydarzeń, której finałem był upadek Rzeczypospolitej i grabież jej terytorium przez trzy państwa zaborcze: Prusy, Austrię i Rosję. Obszar niegdysiejszego Wielkiego Księstwa Litewskiego wraz z Wilnem znalazł się na terenie zaboru rosyjskiego. Obywatele Rzeczypospolitej nie godzili się z tym, zbrojnie protestując przeciwko zaborom, a wśród walczących o wolność ojczyzny nie brakowało przedstawicieli społeczności żydowskiej. Żydzi chętnie przyłączali się do walczących Polaków, w czym niemałą zasługę miał charyzmatyczny przywódca powstańczego zrywu 1794 roku, Naczelnik Tadeusz Kościuszko. Już w mowie wygłoszonej po złożeniu uroczystej przysięgi na rynku w Krakowie 24 marca 1794 roku, zapewnił: „w obronie ojczyzny równość u mnie popłaca i dlatego tak Żyd, chłop, szlachcic, ksiądz i mieszczanin równego są u mnie szacunku”. W podobnym tonie było utrzymane przemówienie wygłoszone przez Naczelnika w krakowskiej Starej Synagodze. Dla Kościuszki nie były to puste słowa, bo uważał, że w wolnej Polsce jest miejsce dla wszystkich i wszyscy powinni cieszyć się swobodą praw obywatelskich, niezależnie od płci, narodowości, wyznania i poglądów. Trudno się zatem dziwić, że polscy Żydzi, a szczególnie ci mieszkający w Warszawie, licznie zgłaszali się do udziału w walkach pod komendą Kościuszki. Wiadomo, że walczyli już w pierwszych zmaganiach z wojskami rosyjskimi w ogarniętej powstańczym entuzjazmem stolicy, w tym także w walkach na ulicach Senatorskiej i Świętojerskiej9. Jak zauważa Alex Storożyński w biografii Kościuszko Książę chłopów „oprócz chłopów pańszczyźnianych i mieszczan u Naczelnika służyło sześć regimentów tatarskich, a w niektórych polskich oddziałach do dwudziestu procent stanowili Żydzi”10. Potem także czynnie angażowali się w sprawy powstańcze. „Rzecz osobliwa, co gdzie indziej musem nie można było dokazać, u nas w Warszawie dobrowolnie Żydzi z ochotą warty odbywają, z patrolami idą, a nawet niektórzy broń śmiało podnoszą przeciwko powszechnemu całego narodu i ludzkości nieprzyjacielowi”11 – pisał w czerwcu 1794 roku autor artykułu zamieszczonego na łamach „Gazety Obywatelskiej”. Wspominając o zrywie powstańczym pod wodzą Kościuszki, nie sposób oczywiście pominąć postaci pułkownika Berka Joselewicza, organizatora Żydowskiego Pułku Lekkokonnego. Istnieją też dowody, że Żydzi pełnili funkcję powstańczych emisariuszy, jak również organizowali transport i służbę medyczną.
W owych burzliwych czasach odnotowano także zgoła inne, jednoznacznie naganne zachowania niektórych członków społeczności żydowskiej, gdyż żydowscy przestępcy organizowali się w bandy i wykorzystując powstańczy chaos, napadali na szlacheckie dwory. Pamiętnikarz Kajetan Koźmian wspomina: „Zjawiły się były podówczas w Lubelskiem, z wielkim przestrachem mieszkańców, najazdy zbrojnego żydostwa na szlacheckie domy, tak że mieszkańcy ziemscy musieli domy swoje obsaczać na noc uzbrojonymi strzelcami, aby spokojnie przespać mogli, i każdy dom opatrywał się w liczne i zawsze nabite pistolety i strzelby. W sam dzień Trzech Króli najechano szlachcica pod Krasnymstawem, niejakiego Kulbackiego, u którego hultaje izraelscy przepatrzyli pieniądze. O północy więc kilkunastu z bandy złoczyńców śpiewali kolędę, a drudzy zakradali się pode drzwi, a gdy szlachcic wyszedł do nich, pochwycili, męczyli, zabili i dom złupili. Podobna zbrodnia wykonaną była przez Żydów w Trzydniku czyli Rzeczycy pod Kraśnikiem”12. Złoczyńców jednak pojmano, postawiono przed sądem i spotkała ich sroga kara: jednego z dwóch hersztów bandy poćwiartowano, a poszczególne kawałki ciała porozwieszano na „murowanej szubienicy”, oddając je na pastwę kruków. Drugiego z przywódców, który przeszedł konwersję na wiarę katolicką, potraktowano nieco łagodniej – ścięto go na lubelskim rynku.
Powstanie kościuszkowskie ogarnęło swoim zasięgiem również Litwę, gdzie 23 kwietnia 1794 roku generał Jakub Jasiński na czele zwerbowanych przez siebie spiskowców podstępem porwał ówczesnego hetmana wielkiego litewskiego, a zarazem targowiczanina Szymona Kossakowskiego i przeciągnąwszy stacjonujące w Wilnie wojsko na swoją stronę, opanował miasto. Wileńscy Żydzi nie tylko przyłączali się do powstania, biorąc czynny udział w obronie miasta przed wojskami Katarzyny II, ale wspierali je także w inny sposób: miejscowy kahał13 wspomógł powstańców kwotą dwudziestu pięciu tysięcy guldenów, natomiast żydowscy krawcy szyli ubrania dla żołnierzy insurekcji.
Pozująca na oświeconą władczynię Katarzyna Wielka, pod której panowaniem po trzecim zaborze znaleźli się litewscy Żydzi, chciała uczynić z nich obywateli swego państwa, mających te same prawa i obowiązki jak wszyscy inni, ale ceną za to miało być unicestwienie żydowskiej tożsamości, tradycji i kultury. Już po pierwszym rozbiorze władczyni wydała zakaz osiedlania się Żydów poza wyznaczoną strefą, obejmującą dawne polskie oraz nadczarnomorskie terytoria zdobyte w wojnach z Turcją. Obszar ten uległ rozszerzeniu wraz z przyłączeniem do Rosji kolejnych terenów Rzeczypospolitej po drugim i trzecim rozbiorze. Paweł I, jedyny syn Katarzyny II, a zarazem następca tronu, miał do kwestii żydowskiej nieco bardziej liberalne podejście, skoro zezwolił swoim poddanym wyznania mojżeszowego na druk książek hebrajskich, aczkolwiek pod ścisłym nadzorem cenzora. Za jego panowania żydowscy mieszkańcy Wilna brali nawet udział wyborach samorządowych, co spotkało się z ostrym sprzeciwem społeczności chrześcijańskiej.
Kiedy w 1801 roku Paweł I zginął w zamachu pałacowym, na tron wstąpił jego najstarszy syn Aleksander, pierwszy car o tym imieniu. Pod wpływem swojego liberalnego otoczenia powołał ukazem z 9 listopada 1802 roku Komitet Urządzenia Żydów w Rosji, w składzie którego, obok dwóch rosyjskich polityków, ministra Michaiła Sperańskiego i Wiktora Koczubeja, znalazło się także dwóch Polaków – książę Adam Czartoryski pełniący funkcję ministra spraw zagranicznych oraz senator Seweryn Potocki. Wchodzący w skład gremium pisarz Gawrił Dzierżawin domagał się wprawdzie ograniczenia praw żydowskich poddanych na rzecz innych stanów, ale liberalny Sperański optował za edukacją Żydów i zrównaniem ich w prawach celem stopniowej asymilacji. Byli za tym także żydowscy carscy doradcy, którzy wzbogacili się na handlu, Adolf Peretz, Nota Notkin i Leon Newachowicz. Ostatni z wymienionych apelował do chrześcijan: „Nie szukajcie Żyda w człowieku, lecz szukajcie człowieka w Żydzie”.
Car Aleksander I podpisał 9 grudnia 1804 roku Statut o urządzeniu Żydów, w którym zaliczono ich do trzech stanów – kupców, rzemieślników i mieszczan, a jednocześnie rozszerzono strefę ich osiedlania, jak również ułatwiono im dostęp do edukacji, w tym do uniwersytetów oraz innych zakładów naukowych. Umożliwiono im również uprawianie rzemiosła i zakładanie fabryk. Jednocześnie zniesiono instytucję kahałów, a ludnością żydowską miały od tej pory zarządzać lokalne władze administracyjne. Żydzi pragnący studiować na wyższej uczelni musieli wykazać się biegłą znajomością języka rosyjskiego, polskiego lub niemieckiego, natomiast ci, którzy prowadzili jakąkolwiek działalność handlową czy inną, mieli obowiązek prowadzenia ksiąg rachunkowych i rozliczeń księgowych w języku rosyjskim. Zdaniem niemieckiego historyka o żydowskich korzeniach Heinricha Graetza car zamierzał swoich żydowskich poddanych „wydobyć z tego bagna przez zachętę do nauczenia się rolnictwa i rzemiosł, przez zakładanie fabryk i nadanie ich pracownikom pewnych przywilejów. Mieli się też uszlachetniać przez nauki i sztuki. Otworzono im uniwersytety i wyższe zakłady naukowe. Pomyślano również o prawidłowem wykształceniu szkolnem młodzieży. Dla wyrugowania ich zachwaszczonej gwary postanowiono dopuszczać do urzędów magistrackich tych, żeby się nauczyli mówić i pisać w jednym z języków: rosyjskim, polskim lub niemieckim. Na rabinów polecono wybierać tylko takich, którzy by przyswoili sobie jeden z tych języków”14. Ukaz jednak zawierał projekt wyrugowania Żydów z osad wiejskich w ciągu kolejnych trzech lat, co wiązało się z exodusem sporej części żydowskiej ludności. Ponadto, w celu szybszej rusyfikacji, administracyjną rolę kahałów oddano lokalnej władzy, pozbawiając przy tej okazji rabinów sądowych uprawnień. Żydzi pracujący na stanowiskach publicznych musieli natomiast zrezygnować ze swojego tradycyjnego stroju na rzecz ubiorów na europejską modłę. Wszystko to miało na celu szybszą rusyfikację ludności żydowskiej. Stosowano też inne metody, które trudno byłoby uznać za godziwe. Carska propaganda celowo rozpowszechniała wizerunek Żyda hołdującego tradycji, przedstawiając go jako zachłannego oszusta, z reguły mieszkającego na wsi i prowadzącego karczmę, w której bezkarnie rozpijał miejscową ludność. Wkrótce zatem społeczność żydowską uznano za zacofaną, a judaizm za niebezpieczną religię. Żydzi żyjący na terenie imperium Romanowów, a więc także w Wilnie, musieli się zasymilować, aby uniknąć prześladowań.
Dziś rzadko się o tym mówi, ale w trakcie kampanii 1812 roku żydowscy kurierzy współpracowali z Polakami walczącymi u boku Napoleona. Świadczy o tym relacja generała Dezyderego Chłapowskiego: „Na Litwie nawet Żydzi zdawali się dla nas być przychylnymi. Miałem rzadki tego przykład. Jeden z nich bowiem, którego wysłałem z bilecikiem do naszego oddziału, aby dać dowódcy prędszą wiadomość, niż ta dojść mogła przez oficera wysłanego naokoło, przedarł się pomiędzy Moskalami i szybko sprawił me polecenie, a gdy powrócił, nie chciał przyjąć obiecanych mu dziesięciu dukatów, jeżeli w danym czasie przyniesie mi odpowiedź od dowódcy oddziału. Gdy mu te dziesięć dukatów narachował mój adiutant, rzekł ów starozakonny: nie wezmę ich, i ja także mogę i chcę służyć mojej ojczyźnie, o ile mię stać na to, to, com zrobił, pieniędzmi się nie płaci, bom ja życie ryzykował”15.
Po klęsce Wielkiej Armii i zakończeniu wojen napoleońskich na Żydów mieszkających w zaborze rosyjskim spadły kolejne ograniczenia: Aleksander zmniejszył obszar stref osiedlenia i wprowadził zakaz zamieszkiwania przez Żydów pasa o szerokości pięćdziesięciu wiorst wzdłuż granicy zachodniej, aczkolwiek dokładną granicę tego obszaru określono w 1836 roku. Obejmowała ona: gubernie wołyńską, grodzieńską, wileńską, podolską, mińską, jekaterynosławską i Besarabię, prowincje kijowską (bez Kijowa), chersońską (bez Nikołajewa), taurydzką (bez Sewastopola), mohylewską i witebską (bez osad wiejskich), część czernihowskiej i połtawskiej. Ograniczenia dotknęły także wileńską społeczność żydowską, kiedy w 1823 roku Żydom zabroniono nie tylko mieszkać, lecz także prowadzić jakąkolwiek działalność gospodarczą, rzemieślniczą, handlową i inną na ulicach Wielkiej, Zamkowej, Ostrobramskiej, Świętojańskiej, Dominikańskiej i Trockiej. Chrześcijanie będący właścicielami domów stojących na tym obszarze otrzymali natomiast zakaz wynajmowania mieszkań lokatorom wyznania mojżeszowego. Żydowscy mieszkańcy Wilna koncentrowali się zatem w dzielnicy żydowskiej, która zajmowała obszar pomiędzy ulicą Wielką, Niemiecką oraz Dominikańską, a centralnym jej punktem był niewielki plac u zbiegu ulic Żydowskiej i Szklanej.
O ile car Aleksander był w pewien sposób przychylny Żydom, o tyle jego młodszego brata Mikołaja, który objął tron po bezpotomnej śmierci cesarza, śmiało można określić mianem antysemity. Nowy cesarz od dziecka nienawidził równie mocno Żydów co Polaków. Winną takiego stanu rzeczy była jego ukochana niania, Szkotka Jane Lyon, która znienawidziła tych drugich po wybuchu insurekcji 1794 roku. Tak się pechowo złożyło, że kobieta znalazła się w czasie powstania kościuszkowskiego w Warszawie, gdzie – z bliżej nieznanych przyczyn – została uwięziona przez powstańców. Wolność odzyskała dopiero po wkroczeniu wojsk rosyjskich, ale te dramatyczne przeżycia sprawiły, że opiekunka Mikołaja znienawidziła polską nację, a swoje uczucia wszczepiła przyszłemu carowi. Niestety, nie wiemy, czym narazili się pani Lyon członkowie narodu wybranego, jednak i ich Szkotka nie darzyła sympatią.
Sam Mikołaj, zapewne pod wpływem swojej niani, jeszcze zanim wstąpił na tron, nazwał Żydów „bezwzględnymi pijawkami, wciskającymi się wszędzie i wysysającymi soki z tych nieszczęsnych prowincji [Rosji]”16, a potem zdania nie zmienił. Podzielali je zresztą jego doradcy, a w kręgach zbliżonych do władcy mawiano, iż Żydzi nie tylko roznoszą „antychrześcijańską zarazę”, ale i są istną wylęgarnią chorób i nieprawości. Z niekłamanym wstydem przypomniano sobie, że poprzedni władca Aleksander I lubował się w lekturze „żydowskich pism”, które skutecznie zatruwały jego umysł. Nastroje antysemickie nasiliły się na fali absurdalnych pogłosek o rytualnym morderstwie chrześcijańskiego dziecka w Witebsku. Wówczas część dostojników państwowych postulowała wręcz wygnanie Żydów z Rosji, a niektórzy ostrzegali cara, że okazując im pobłażliwość, ściągnie na siebie gniew Boży, a co za tym idzie – pasmo nieszczęść dotknie jego najbliższych. Nastraszyli go widać skutecznie, bo w 1835 roku władca drastycznie zaostrzył przepisy dotyczące Żydów, którzy odtąd nie mogli zamieszkiwać w dużych miastach imperium ani posiadać ziemi. Ponieważ zamiarem cara było nakłonienie wszystkich mieszkańców wyznania mojżeszowego do konwersji na prawosławie, władca planował wprowadzenie kolejnych nakazów i zakazów, w tym zniesienie gmin żydowskich i wprowadzenie zakazu noszenia tradycyjnych strojów, czego jednak nie udało mu się zrealizować.
Represje uległy nasileniu po upadku powstania listopadowego, w którym brała udział również część społeczności żydowskiej, zwłaszcza członkowie inteligencji, pobierający nauki w polskich szkołach, oraz bogaci Żydzi, częściowo już zasymilowani. Ich przedstawiciele nawet zwrócili się z prośbą do władz powstańczych o wyrażenie zgody na przyjmowanie członków ich społeczności do Gwardii Narodowej, ale dyktator powstania, generał Józef Chłopicki, początkowo nie wyraził na to zgody. Z czasem sytuacja uległa zmianie i na mocy dekretu Rady Najwyższej Narodowej z 16 marca 1831 roku Żydzi uzyskali prawo wstąpienia do tej formacji, ale przyznano je wyłącznie tym, którzy posiadali majątek przekraczający wartość sześćdziesięciu tysięcy złotych, znali języki polski, francuski i niemiecki oraz golili tradycyjne brody. Ograniczenia te stanowiły jednak dla znacznej części żydowskiej społeczności barierę nie do przekroczenia, ale wobec coraz większej liczby ochotników powołano do życia Gwardię Miejską Starozakonną, w której nie obowiązywał przepis o goleniu bród. Wspomniana formacja, stworzona według projektu Antoniego Ostrowskiego, liczyła tysiąc trzydziestu ośmiu członków. Syn niegdysiejszego uczestnika insurekcji Berka Joselewicza, Józef, także nosił się z zamiarem utworzenia „starozakonnego” pułku jazdy, ale jego pomysł, mówiąc oględnie, nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem władz powstańczych. „Jak możemy pozwolić, ażeby krew Żydów ze szlachetną krwią Polaków się zmieszała?” – grzmiał generał Franciszek Dzierżykraj Morawski, minister wojny w Rządzie Narodowym. „A co powie Europa, że my, by wywalczyć naszą niepodległość, bez ramion żydowskich obejść się nie możemy?”17.
Pewną ciekawostką jest fakt, że pożar żydowskiego browaru na Antokolu w Wilnie, który z bliżej nieznanych przyczyn wybuchł w nocy 4 marca został przez władze carskie uznany za początek powstania w tym mieście. W rzeczywistości powstanie na ziemiach litewskich wybuchło w trzeciej dekadzie marca, ale tamtejsza społeczność żydowska nie wsparła go aż tak licznie jak jej pobratymcy z ziem Królestwa Polskiego. Z ustaleń żydowskiego historyka Ignacego Schipera wynika jednak, że litewscy Żydzi „jawnie, ba, nawet ostentacyjnie sprzyjali sprawie polskiej”18. Niestety, Polacy walczący w powstaniu odnosili się do nich nieufnie: „Polacy wymierzali karę cielesną tym Żydom, których oni podejrzewali o świadczenie usług wywiadowczych Rosji, a Rosjanie bili znów Żydów knutem, podejrzewając ich, że pomagają powstaniu polskiemu” – pisze Schiper w swojej publikacji z 1932 roku. „Najstraszliwiej obchodziły się z Żydami oddziały partyzanckie majora Puszeta i Szona, które w marcu, kwietniu i maju operowały na Litwie: w augustowskim dowódcy ci zgoła bez sądu wieszali Bogu ducha winnych Żydów, a usiłującym ich bronić oficerom grozili karami! Postępowano tak z »żydami-litwakami«, o których nam skądinąd wiadomo, że wręcz ostentacyjnie sprzyjali rewolucji polskiej”19.
Listopadowy zryw, nazwany przez cara Mikołaja I „głupią rewolucją”, wywołał szereg kolejnych represji: Królestwo Polskie zostało pozbawione autonomii, konstytucji, którą zastąpiono Statutem Organicznym Królestwa Polskiego, zniesiono sejm oraz odrębną armię, przy jednoczesnym zachowaniu polskich kodeksów praw. Na ziemiach litewskich zaborca zintensyfikował rusyfikację ludności litewskiej i żydowskiej, paradoksalnie jednak przyczyniło się to do poprawy relacji między Polakami a Żydami. W Wilnie w 1844 roku pojawił się nawet hebrajski przekład sztandarowego utworu polskiego romantyzmu – Ballad i romansów Adama Mickiewicza, wydany jako wyraz oporu miejscowej społeczności żydowskiej przeciwko rusyfikacji.
Historycy specjalizujący się w dziejach polskich Żydów i ich relacji ze społecznością polską zgodnie twierdzą, iż najlepiej wyglądało to w schyłkowym okresie romantyzmu, a konkretnie w latach 1861–1863, a więc w czasach poprzedzających wybuch kolejnego zrywu niepodległościowego – powstania styczniowego. Członkowie społeczności żydowskiej zamieszkującej tereny Królestwa Polskiego masowo wspierali ruch patriotyczny, biorąc udział u boku polskich patriotów w manifestacjach czy w katolickich pogrzebach Polaków, ofiar carskiego reżimu. Wspomina o tym Józef Ignacy Kraszewski: „Żydzi dozwolili chrześcijańskie pieśni śpiewać po swych synagogach, razem z nami szli na nasze pogrzeby, przyjmowaliśmy ich na nabożeństwa”20. Natomiast kiedy wybuchło powstanie styczniowe, Żydzi z zaboru rosyjskiego także chwycili za broń, mając nadzieję, że wolna Polska zrówna ich prawa z resztą obywateli. Potwierdzały to uchwały powstańczych władz. W jednej z nich, wydanej dokładnie w noc wybuchu zrywu, Rząd Narodowy uznał „wszystkich za synów Polski bez różnicy wiary, rodu i pochodzenia”21. Jednocześnie powstańcze władze zwróciły się do społeczności żydowskiej z apelem: „Izraelici, […] Wytrwajcie w zaciętej spójni z Polakami chrześcijanami i łączcie ogniwa wspólnych kajdan, aby je razem rozbić o głowę wspólnego ciemiężcy”22. Wprawdzie nie jesteśmy w stanie oszacować dokładnej liczby żydowskich powstańców aktywnie biorących udział w styczniowej rebelii, ale wiadomo, że Żydzi walczyli w oddziałach Dionizego Czachowskiego, Józefa Hauke-Bosaka czy Marcina Lelewela-Borelowskiego. Kilku pełniło nawet funkcje dowódcze, jak chociażby dowódca pułku w korpusie Hauke-Bosaka, major armii austriackiej Julian Rozenbuch, ostatni dowódca na terenie województwa lubelskiego Józef „Chaimek” Przychański, dowódcy oddziałów Aleksander Edelsztajn, Leon Gruenbaum, August Rosner, Paweł Landowski, przy czym wszyscy oni zginęli na polach bitewnych. Z całą pewnością po stronie powstańców opowiedzieli się także absolwenci Warszawskiej Szkoły Rabinów. Wiadomo też, że litewscy Żydzi oddali powstaniu nieocenione usługi, przewożąc w głąb kraju broń przysyłaną z Francji, zaś członkowie żydowskiej społeczności znaleźli się w powstańczych władzach.
Oczywiście nie oznacza to, że ludność żydowska masowo poparła styczniowy zryw, bo przecież ortodoksyjni Żydzi w przeważającej większości nie mieli pojęcia, po co i dlaczego powstanie w ogóle wybuchło. Ponadto, jak słusznie zauważa dr Rafał Żebrowski: „Dla Żyda decyzja o udziale w powstaniu była o niebo trudniejsza niż dla Polaka. W religii żydowskiej jest szereg elementów, które nakierowane są na akceptację prawa w kraju osiedlenia oraz poszanowanie zastanej władzy, w tym wypadku była to władza carska”23. Należy także pamiętać, że zdecydowana większość ludności żydowskiej mieszkała w miastach i – w przeciwieństwie do polskiej szlachty uwielbiającej polować – nie umiała posługiwać się bronią palną.
Po upadku powstania, za sprawą Michaiła Murawjowa, mianowanego w maju 1863 roku generałem-gubernatorem wileńskim z nadzwyczajnymi pełnomocnictwami w zakresie tłumienia styczniowej rebelii, na Litwie nastał okres terroru. Więzienia, podobnie jak tamtejsze klasztory, zamienione przez władze w zakłady karne zapełniły się tysiącami aresztowanych powstańców. Nie tylko w Wilnie, lecz także na całej Litwie wprowadzono zakaz używania języka polskiego, a Polaków usunięto ze wszystkich państwowych urzędów. Zlikwidowano także polskie szkoły, w tym nauczanie języków polskiego i litewskiego, mało tego – za samo posługiwanie się tymi językami na ulicy groziła wysoka grzywna. Co więcej, w ramach zintensyfikowania rusyfikacji mieszkającej tam ludności zamknięto wiele katolickich kościołów i przekształcono je w świątynie prawosławne. Spotkało to chociażby kościół Serca Jezusowego i klasztor wizytek Na Rossie, kościół Pana Jezusa na Antokolu, klasztory augustianów przy ulicy Sawicz czy franciszkanów przy Trockiej. Tych świątyń katolickich, które wymagały remontu, nie pozwolono odnowić ani konserwować, natomiast w przypadku większych zniszczeń wydawano decyzję o całkowitym zburzeniu. W ten sposób z krajobrazu Wilna zniknął kościół Świętego Józefa Oblubieńca.
Żydów wprawdzie nie dotyczyły owe prześladowania, co nie znaczy, że w Imperium Rosyjskim wiodło im się dobrze. Wręcz przeciwnie, kolejni władcy narzucali im ograniczenia, nakazy i zakazy. Na domiar złego Rosja była widownią wielu pogromów żydowskich, zaś do intensyfikacji nastrojów antysemickich doszło po udanym zamachu na cara Aleksandra II Romanowa. W carobójstwie uczestniczyła Żydówka, Hesia Helfman, i to właśnie ją ówczesna prasa uznała za główną inspiratorkę zamachu. Wprawdzie kobieta była zdeklarowaną ateistką, a to oznaczało, iż wspólnota żydowska nie miała nic wspólnego z zabójstwem Romanowa, ale powszechnie uważano, że to Żydzi przyczynili się do śmierci Aleksandra, co poskutkowało kolejnymi pogromami. Jak szacują współcześni badacze, w latach 1881–1884 na terenie cesarstwa doszło od dwustu dwudziestu czterech do dwustu osiemdziesięciu czterech pogromów i ekscesów antysemickich. Oliwy do ognia dolały sławetne Protokoły mędrców Syjonu, publikacja opisująca fikcyjną naradę żydowskich przywódców snujących plany dominacji nad światem, która do księgarń trafiła na początku dwudziestego wieku. Było to ewidentne fałszerstwo dokonane na wyraźne zamówienie ochrany, rosyjskiej carskiej policji politycznej, przez dwóch jej pracowników, zresztą speców od dezinformacji. Tekst Protokołów był tak naprawdę plagiatem francuskiej satyry na cesarza Napoleona III, którą odpowiednio skompilowano, nadając wydźwięk antysemicki, ale ten „nieistotny” fakt jakoś umknął uwadze ogółu. Cel wydania owej publikacji był oczywisty – obarczenie żydowskiej społeczności odpowiedzialnością za wszelkie problemy ekonomiczne, społeczne i polityczne ówczesnej Rosji. Niestety, zamysł się powiódł, bo powszechnie wierzono w autentyczność tekstu, a w czasach Trzeciej Rzeszy publikacja trafiła nawet na listę lektur obowiązkowych.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Za: A.M. Budzińska, Pisarze kresowi – cz. VII – Czesław Miłosz i Litwa, [na:] kresowianie.info [online], https://www.kresowianie.info/artykuly,n819,pisarze_kresowi_czvii_czeslaw_milosz_i_litwa.html [wróć]
Za: Niebo dla szlachty, czyściec dla mieszczan, piekło dla chłopów i raj dla Żydów, [na:] rp.pl [online], dostępne w internecie: https://www.rp.pl/historia/art8218521-niebo-dla-szlachty-czysciec-dla-mieszczan-pieklo-dla-chlopow-i-raj-dla-zydow [wróć]
Za: M. Jackiewicz, Miasto i przedmieścia Wilna w XVI – na początku XVII w. (2),[na:] kurierwilenski.lt [online], dostępne w internecie: https://kurierwilenski.lt/2012/07/04/miasto-i-przedmiescia-wilna-w-xvi-na-poczatku-xvii-w-2/ [wróć]
Za: tamże. [wróć]
Za: M. Cieśla, Żydowscy celnicy w Wielkim Księstwie Litewskim w XVII–XVIII wieku, [w:] „Studia Judaica” nr 19/2016, s. 233. [wróć]
Za: M. Cieśla, Żydowscy celnicy…, dz. cyt., s. 235. [wróć]
Cieśla M., Żydowscy celnicy w Wielkim Księstwie Litewskim w XVII–XVIII wieku, [w:] „Studia Judaica” nr 19/2016, s. 236–237. [wróć]
Za: R. Szuchta, 1000 lat historii Żydów polskich. Podróż przez wieki, War-szawa 2015, s. 95–97. [wróć]
Za: R. Szuchta, 1000 lat historii Żydów polskich. Podróż przez wieki, Warsza-wa 2015, s. 113. [wróć]
Za: F. Konopczyński, M. Chrzczonowicz, Mason i heretyk. Dziś byłby żołnierzem wyklętym. Przez Macierewicza, [na:] oko.press.pl [online], dostępne w internecie: https://oko.press/mason-heretyk-kosciuszko-dzis-bylby-zolnierzem-wykletym-macierewicza/ [wróć]
Za: tamże, s. 113. [wróć]
K. Koźmian, Pamiętniki, t. 1, Wrocław 1972, s. 127. [wróć]
Kahał (hebr. kehilla – zgromadzenie, gmina) – słowo w języku jidysz oznaczające zarówno samą gminę, a więc żydowską wspólnotę religijną, jak również jej władzę. Wspólnota kahalna miała na celu zaspokojenie wszelkich potrzeb jej członków, zarówno religijnych, jak i świeckich. Cele te realizowały wchodzące do gminy: synagoga, cmentarz, szkoła, sąd religijny, szpital-przytułek, łaźnia i rzeźnia rytualna, organizacje dobroczynne. Forma organizacji kahału zależała od wielkości i zamożności danej gminy – bogate kahały często dysponowały własnymi budynkami, które bywały wręcz nazywane „żydowskimi ratuszami” i mogły liczyć na liczne przywileje nadane im przez lokalne władze. Struktura żydowskich gmin była ściśle zhierarchizowana: na jej czele stali seniorzy, w gestii których leżała władza sądownicza, niższe miejsce w strukturach kahału zajmowali ławnicy wspomagający seniorów w ich pracy. W ramach gminy działały także rozmaite komisje, które zajmowały się poszczególnymi sprawami administracyjnymi. Niezwykle istotną rolę w strukturach kahału pełnił oczywiście rabin, który był nie tylko przywódcą religijnym, lecz także doradcą, powiernikiem, do którego przedstawiciele społeczności żydowskiej mogli zwracać się niemalże w każdej sprawie. [wróć]
Za: Dobry car Aleksander, [na:] rp.pl [online], dostępne w internecie: https://www.rp.pl/historia/art8156281-dobry-car-aleksander [wróć]
D. Chłapowski, Pamiętniki, Poznań 1899, s. 86. [wróć]
Za: S.S. Montefiore, Romanowowie 1613–1918, Warszawa 2006, s. 511. [wróć]
Za: W.J. Stukus, Żydzi w polskich powstaniach narodowych, [w:] „Więź” nr 6/1997, s. 171. [wróć]
I. Schiper, Żydzi Królestwa Polskiego w dobie powstania listopadowego, Warszawa 1932, s. 128. [wróć]
Tamże, s. 136. [wróć]
J.I. Kraszewski, Sprawa polska w roku 1861, Paryż 1862, s. 49. [wróć]
Za: Żydzi w powstaniu styczniowym – rozmowa z historykami Żydowskiego Instytutu Historycznego, dr Zofią Borzymińską i drem Rafałem Żebrowskim, [na:] nck.pl [online], dostępne w internecie: https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/powstanie-styczniowe-150-rocznica/aktualnosci/zydzi-w-powstaniu-styczniowym [wróć]
Za: tamże. [wróć]
Za: Żydzi w powstaniu styczniowym – rozmowa z historykami Żydowskiego Instytutu Historycznego, dr Zofią Borzymińską i drem Rafałem Żebrowskim [na:] nck.pl [online], dostępne w internecie: https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/powstanie-styczniowe-١٥٠-rocznica/aktualnosci/zydzi-w-powstaniu-styczniowym [wróć]