Mengele doktor z Auschwitz - Ulrich Völklein - ebook + książka

Mengele doktor z Auschwitz ebook

Völklein Ulrich

4,1

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nieprzeciętnie wykształcony człowiek: doktor filozofii i nauk medycznych - a zarazem lekarz obozowy w KL Auschwitz-Birkenau i urodzony sadysta. Skrzypek i domorosły poeta - a przy tym mizantrop i skończony cynik. "Anioł śmierci", "piękny szatan", "diabeł z Auschwitz" - tak opisywali swojego oprawcę ci, którzy ocaleli z największego nazistowskiego obozu koncentracyjnego.

Do dziś nie znaleziono przekonującej odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę był Josef Mengele. Jak to możliwe, że ten niepozorny młody człowiek, obiecujący lekarz i antropolog, stał się ludobójcą? Jakich zbrodni naprawdę dopuścił się w obozie Auschwitz-Birkenau? Gdzie i w jaki sposób udawało mu się przez tyle powojennych lat ukrywać przed policją i wymiarem sprawiedliwości? I wreszcie: czy przez resztę życia dręczyły go wyrzuty sumienia? W książce "Josef Mengele - doktor z Auschwitz" znany niemiecki historyk Ulrich Völklein mierzy się z tymi wszystkimi pytaniami.

Po wojnie Mengele dosłownie zapadł się pod ziemię. Początkowo ukrywał się w gospodarstwie rolnym w okolicach Rosenheim w Górnej Bawarii, a następnie - z pomocą nazistowskiej siatki - w Argentynie, Paragwaju i Brazylii. W ukryciu wspierała go rodzina, przyjaciele i dawni towarzysze. Rozgoryczony, przez dziesięciolecia żalił się na swój los.

Dziś, wiele lat po śmierci Josefa Mengele, dzięki wnikliwej analizie obszernych akt śledztwa i poszukiwań prowadzonych przez zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości, zasobów niemieckiego Archiwum Federalnego, ustaleń policji izraelskiej oraz osobistych zapisków doktora Mengele jesteśmy w stanie dokładnie opisać zarówno sprawcę, jak i jego zbrodnie.

Ulrich Völklein jest niemieckim historykiem i publicystą. Pracował m.in. dla tygodników "Die Zeit" i "Stern". Autor wielu książek o tematyce historycznej. Mieszka w Hamburgu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 449

Oceny
4,1 (28 ocen)
12
8
6
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pavi09

Dobrze spędzony czas

Książka pod względem merytorycznym bardzo dobrze opracowana, opiera się nie tylko na aktach z śledztwa zgromadzonych przeciwko Mengele ale również na rozmowach, jakie przeprowadził sam autor.
00
JoannaPituch

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra!
00
Dotmagia

Dobrze spędzony czas

Biografia Josefa Mengele, znanego powszechnie lekarza-potwora z Auschwitz. Od lat dziecinnych, przez młodość, dojrzałość, aż po ostatnie lata życia. Kim był Mengele? Lekarzem czy zabójcą? Naukowcem czy pozbawionym skrupułów i niezbędnej wiedzy, okrutnym eksperymentatorem? Myślę, że po trosze był jednym i drugim, a jego psychiczna konstrukcja pozwalała na kompletne oddzielenie dwóch zupełnie wykluczających się światów. Dochodziła do tego ideologia, w której się wychował, a która legalizowała nieludzkie traktowanie ludzi, których za ludzi nie uważała. Tak więc mamy - jakiegoś tam kalibru - naukowca, badacza, zafascynowanego jakimś problemem, ukształtowanego w poczuciu wyższości własnej rasy, lub jak kto woli, narodu. W pewnym momencie swojej, niezbyt zresztą błyskotliwej, kariery, badacz ten staje przed możliwością wypróbowania wszystkiego, co mu się tylko zamarzy. Może przeprowadzić na żywym organizmie najbardziej nawet pozbawiony sensu eksperyment. Staje w drzwiach wielkiego salonu ...
00
Wikann

Dobrze spędzony czas

jedna z wielu pozycji na temat Mengele, umknął sprawiedliwości dzięki pieniądzom i układom, ohydna postać
00

Popularność




 

 

Tytuł oryginału

JOSEF MENGELE. DER ARZT VON AUSCHWITZ

 

Copyright © Steidl Verlag, Göttingen 1999

All rights reserved

 

Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

 

Ilustracja na okładce

© Archivio Gbb/Contrasto/EastNews

 

Redaktor prowadzący

Adrian Markowski

 

Redakcja

Małgorzata Denys

 

Korekta

Mariola Będkowska

 

ISBN 978-83-8234-876-7

 

Warszawa 2021

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-651 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

Przedmowa

Niniejsza książka nie mogłaby powstać bez wnikliwej analizy obszernych akt, zgromadzonych przez niemiecki wymiar sprawiedliwości w trakcie śledztwa i wieloletnich poszukiwań Josefa Mengele. Lekturę tych dokumentów umożliwiło mi Ministerstwo Sprawiedliwości Hesji, w związku z czym pragnę podziękować panu nadprokuratorowi Hansowi Eberhardowi Kleinowi z Frankfurtu nad Menem oraz urzędnikom heskiego Krajowego Urzędu Kryminalnego, Dieterowi Lieboldowi i Franzowi Schönigowi, bez których życzliwej pomocy nie byłbym w stanie przebrnąć przez liczące kilkadziesiąt tomów akta.

Dziękuję również redakcjom tygodników „Bunte” i „Stern”, które pozwoliły mi przestudiować kilka tysięcy stron odręcznych zapisków Josefa Mengele. W 1985 roku, po odnalezieniu doczesnych szczątków doktora Mengele, pracownicy obu redakcji zabezpieczyli jego notatki, listy i dzienniki, które następnie przekazano frankfurckiej prokuraturze, prowadzącej śledztwo przeciwko niemu, oraz osobom, które umożliwiły mu ucieczkę i przez kilkadziesiąt lat pomagały ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości.

Niestety, członkowie rodziny i przyjaciele Josefa Mengele nie zgodzili się na dłuższe rozmowy, bądź to odsyłając mnie do swoich wcześniejszych wypowiedzi, do których – jak twierdzili – nie mieli nic do dodania, bądź też powołując się na prawo do zachowania prywatności, którą przedkładali nad wszelkie badania historyczne. Mimo to na podstawie dostępnych źródeł udało mi się wiernie odtworzyć historię rodziny i biografię Josefa Mengele.

Jeśli chodzi o przyjęty w książce sposób cytowania, pragnę zaznaczyć, że przede wszystkim nie chciałem uprzykrzać lektury rozbudowanym aparatem naukowych komentarzy i nadmierną liczbą przypisów. Stąd każdy dokument, który cytuję lub do którego odsyłam czytelnika, dokładnie opisuję w pierwszym przypisie. W dalszej części książki podane sygnatury i numery stron pozwalają na łatwe zidentyfikowanie źródła cytatu.

Z nazwiska zostaną w książce wymienione jedynie postaci powszechnie znane z historii najnowszej oraz ci uczestnicy wydarzeń, których personalia pojawiły się już w innych publikacjach. Świadkowie, co do których należy domniemywać, że z uzasadnionych powodów woleliby pozostać anonimowi, zostaną ze względu na ochronę danych osobowych przedstawieni omownie lub za pomocą inicjałów.

Do publikacji poświęconych Josefowi Mengele, śledztwu w jego sprawie i prowadzonym przez organy ścigania wieloletnim poszukiwaniom odwołuję się wyłącznie wówczas, gdy wydaje mi się to korzystne dla lepszego zrozumienia moich wywodów albo gdy należy skorygować jakiś poważny błąd. Zamieszczona na końcu książki bibliografia pozwala zapoznać się z wykorzystaną przeze mnie literaturą przedmiotu.

 

Wprowadzenie: „Doktor Śmierć”

Nieprzeciętnie wykształcony człowiek: doktor filozofii i nauk medycznych – a zarazem lekarz obozowy w KL Auschwitz-Birkenau i urodzony sadysta. Skrzypek i domorosły poeta – a przy tym mizantrop i skończony cynik. „Piękny szatan”, „diabeł z Auschwitz”. Tak opisywali swego oprawcę ci, którzy ocaleli z największego nazistowskiego obozu śmierci.

Dla zachodnioniemieckiego wymiaru sprawiedliwości, który począwszy od lutego 1959 roku, prowadził zakrojone na szeroką skalę poszukiwania Josefa Mengele, a za pomoc w jego schwytaniu wyznaczył nagrodę w rekordowej wysokości miliona marek, był mordercą odpowiedzialnym za śmierć tysięcy niewinnych ofiar. Człowiekiem, który pozostając w pełni władz umysłowych, z czysto rasistowskich pobudek stał się pozbawionym sumienia zbrodniarzem. Zarzucano mu, że „wiedziony radością zabijania i aroganckim poczuciem wyższości wobec Żydów, Polaków, Cyganów i innych, uznawanych przez siebie za mniej wartościowe, grup ludności, z powodów rasowych zabijał – niekiedy w sadystyczny i bestialski sposób – deportowanych oraz więźniów obozu koncentracyjnego w Auschwitz”1.

Josef Mengele, „lekarz obozowy”2 w KL Auschwitz-Birkenau, któremu aż do śmierci udało się uniknąć odpowiedzialności za swoje zbrodnicze czyny, w oczach potomnych stał się jednym z głównych symboli narodowosocjalistycznego rasizmu i żądzy niszczenia. Mimo to do dziś nie znaleziono przekonującej odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę był. Jak to możliwe, że ten niepozorny młody człowiek, obiecujący lekarz i antropolog, stał się ludobójcą? Jakich zbrodni naprawdę dopuścił się w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau? Gdzie i w jaki sposób udawało mu się przez tyle powojennych lat ukrywać przed policją i wymiarem sprawiedliwości? I wreszcie: czy przez resztę życia dręczyły go wyrzuty sumienia?

Zwykłe dane biograficzne na niewiele się tutaj zdadzą. Nie każdy, kto w dzieciństwie był grupowym w Niemieckim Narodowym Związku Młodzieży3 albo po studiach medycznych dla kariery – a może również z politycznego przekonania – wstąpił do NSDAP i SS, kończył jako strażnik czy „Doktor Śmierć” w obozie koncentracyjnym.

Aż do 30 maja 1943 roku, czyli dnia objęcia stanowiska lekarza obozowego w KL Auschwitz-Birkenau, żaden szczegół dotychczasowej biografii nie wskazywał na to, że wkrótce Josef Mengele przeistoczy się w prawdziwe monstrum, diabła w ludzkiej skórze.

Po wojnie Mengele dosłownie zapadł się pod ziemię. Początkowo ukrywał się w gospodarstwie rolnym w okolicach Rosenheim w Górnej Bawarii, a następnie – z pomocą nazistowskiej siatki – w Argentynie, Paragwaju i Brazylii. W ukryciu wspierała go rodzina, przyjaciele i dawni towarzysze. Rozgoryczony, przez dziesięciolecia żalił się na swój los, uważając się za ofiarę politycznych prześladowań: „Dla mnie nie ma sędziów, tylko mściciele” – powtarzał.

Dopiero dzięki wnikliwej analizie obszernych akt śledztwa i poszukiwań prowadzonych przez zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości, zasobów niemieckiego Archiwum Federalnego, ustaleń policji izraelskiej oraz osobistych zapisków Josefa Mengele jesteśmy w stanie dokładnie opisać zarówno sprawcę, jak i jego zbrodnie. Dopiero dwadzieścia lat po śmierci Mengelego możemy odtworzyć jego pochodzenie, osobowość, postawę, sposób myślenia i obraz samego siebie.

Jest to biografia zbrodniarza, a zarazem dziecka pewnej epoki. Nie można zrozumieć Josefa Mengele jako człowieka, zapominając o okolicznościach, które go współtworzyły. Niniejsza książka stanowi zapis niewyobrażalnego okrucieństwa i najpotworniejszych zbrodni dokonanych w miejscu, które sami oprawcy nazywali anus mundi, to jest „odbytem świata”, i „ostoją ciemności”. Poświęcam ją pamięci ofiar tych oprawców – ludzi, którzy nie uważali się za zbrodniarzy, lecz za zwyczajnych Niemców, wypełniających w obozie śmierci swoje zwykłe, codzienne obowiązki.

Jest to zatem historia konkretnego człowieka i jego moralnego wykorzenienia. A ponieważ Josef Mengele nie był odosobnionym ani wyjątkowym przypadkiem, jego historia pokazuje, do czego w pewnych okolicznościach byli i są zdolni ludzie. Ostatecznie jest to zatem spojrzenie w głąb ludzkiej duszy. Spojrzenie przerażające potęgą zła, które się objawiło w osobie Josefa Mengele i które może się objawić w każdym człowieku, gdy zatraci miarę i poczucie moralności.

Żaden spośród kilkuset zatrudnionych w obozach koncentracyjnych lekarzy SS nie powracał tak często w koszmarach ocalonych i nie wzbudzał tak wielkiego zainteresowania potomnych, jak doktor Josef Mengele. W przerażających relacjach ofiar pozostaje on wciąż żywą postacią. Jego cynizm, chłód, obsesje, brutalność, a z drugiej strony próżność i wytworna elegancja stanowiły mieszankę cech i właściwości tak osobliwą, że w oczach więźniów wydawały się wręcz nierzeczywiste, a przez to tym głębiej wryły się w pamięć tych, którzy przeżyli – jak choćby przejawiana niekiedy przez Mengelego niezwykła troska o więźniów czy rzadkie chwile, kiedy z przerażeniem uświadamiał sobie, że znajduje się w samym centrum obozu śmierci.

Z licznych zeznań świadków, którzy osobiście się z nim zetknęli – gromadzonych przez ponad ćwierć wieku przez frankfurckich prokuratorów i przestudiowanych przeze mnie w trakcie pracy nad niniejszą książką – jedynie na pierwszy rzut oka wyłania się płaski portret potwora, bestii w ludzkiej skórze. Kiedy przyjrzymy się dokładniej, obraz prędko nabiera odcieni, kontrastów i głębi. Z zeznań – czasami wzajemnie sprzecznych – wyłania się mozaikowy portret człowieka wewnętrznie rozdartego. Zło, które napawa postronnego obserwatora najgłębszą odrazą i obrzydzeniem, które wydaje mu się wręcz niepojęte, odsłania się bardzo powoli. I wcale nie jest banalne. Mieszka ono głęboko we wnętrzu osoby ludzkiej – chciałoby się niemal powiedzieć: we wnętrzu każdego z nas. I to przeraża najbardziej.

W listopadzie 1984 roku w Chicago doszło do spotkania Josepha Neumanna i Alexandra Kirscha. Joseph Neumann, urodzony w 1916 roku polski Żyd, jako więzień KL Auschwitz-Birkenau był przez pewien czas kierownikiem komanda zajmującego się usuwaniem zwłok z tak zwanego obozu męskiego i odpowiadał za transport ciał zmarłych więźniów do masowych grobów, na stosy i do krematoriów. Chcąc przekazać potomnym swoje wspomnienia, Neumann poprosił Kirscha, by ten zaprotokołował po niemiecku jego zeznanie4.

Zacytujemy obszerne fragmenty tej relacji, ponieważ stanowi ona niezbity dowód na to, że w chwili przyjazdu do Auschwitz-Birkenau Josef Mengele wcale nie był potworem. Najwyraźniej nie był też przygotowany na to, czego miał być tam świadkiem, oraz na czekające go zadania. Można wręcz odnieść wrażenie, że rzeczywistość obozu śmierci początkowo go przytłoczyła i sparaliżowała. Oto, co na ten temat mówił Joseph Neumann: „Doktora Mengele ujrzałem po raz pierwszy w maju 1943 roku, kiedy jako młody lekarz przyjechał do Auschwitz-Birkenau. Prezentował się znakomicie: elegancki, lat około trzydziestu. Pierwszy epizod z Mengelem. Poszedłem do obozu bez marynarki i oznaczenia, że jestem Żydem, wszedłem do jego biura w izbie chorych (Krankenstube5), by oddać do kancelarii karty zgonu. Do obowiązków doktora Mengele jako lagerarzta należało podpisywanie wszystkich kart zgonu. W tym czasie było bardzo wielu zabitych – zastrzelonych, zakatowanych i samobójców. Przez pierwsze trzy czy cztery dni doktor Mengele nie podpisywał kart zgonu, które każdego dnia kładłem na jego biurku w liczbie dwustu albo i więcej. Wszyscy czekali, aż je podpisze; miał już na biurku ponad tysiąc kart. Kiedy doktor Mengele zobaczył, że z każdym dniem trafia do niego coraz więcej meldunków o zgonach, zapytał [pracującego] w kancelarii pisarza rewiru: Co tu się dzieje? Dlaczego codziennie jest tylu zabitych? Jak to się dzieje, że jest tylu umarłych? Każda karta zgonu była opisana przez pisarza blokowego [:] zmarł na niewydolność serca podczas biegunki. Pisarz rewiru Lajosz Zallmann [...] odpowiedział doktorowi Mengele, że nie zna przyczyn [tego stanu rzeczy] i że Mengele powinien raczej zapytać mnie. Doktor Mengele [wezwał] mnie do swojej kancelarii i zapytał: Gdzie są zwłoki? Odpowiedziałem: W kostnicy. Chciał osobiście je zobaczyć. Poszedł ze mną do kostnicy, obejrzał zwłoki i zauważył, że ciała są sine i noszą ślady bicia. Zapytał mnie: Kto pobił tych zmarłych? Wie pan, jak ci więźniowie umarli? Nie wiem – opowiedziałem. Gdybym powiedział, jaka była prawdziwa przyczyna, wkrótce sam byłbym martwy”.

Mengele zapytał więc przełożonego pielęgniarzy, którego więźniowie nazywali „Tatusiem”: „Dlaczego ciała są sine i pobite? [Tatuś] odpowiedział mu, że wielu więźniów zostało zakatowanych w komandach [roboczych] i przez kapo6. Doktor Mengele rozkazał, by wszyscy kapo, których było w obozie mniej więcej od stu do dwustu, zebrali się na placu [...] Wydał im rozkaz, że odtąd nie mają prawa zabijać więźniów”.

W swojej relacji Joseph Neumann opisał ulgę, z jaką więźniowie przyjęli to zarządzenie: „Wszyscy myśleliśmy, że od dziś, [gdy] doktor Mengele został lagerarztem, sytuacja więźniów ulegnie poprawie”. Jednak Mengele został wkrótce wezwany przez przełożonych i „otrzymawszy w Berlinie rozkazy i instrukcje, po trzech dniach wrócił do Birkenau. Po jego powrocie zaczęło się piekło. Kapo dostali rozkaz, [...] by traktować Żydów jak dawniej, to znaczy aby ich katować. Auschwitz-Birkenau był obozem śmierci, wchodziło się tutaj przez bramę, a wychodziło [...] z dymem przez komin krematorium”.

Wielu spośród ocalonych więźniów obozu zeznało, że w pierwszym okresie po przyjeździe do Auschwitz-Birkenau Josef Mengele starał się poprawić warunki panujące w tak zwanym obozie cygańskim. W 1959 roku były romski więzień Adam S. zeznał we frankfurckiej prokuraturze, że w tym pierwszym okresie „niemal codziennie” widywał doktora Mengele na terenie „obozu cygańskiego”7. Zeznanie Adama S. było korzystne dla Josefa Mengele: „Nigdy nie widziałem doktora Mengele [...] podczas selekcji. Był on przez nas bardzo lubiany, gdyż szczególnie wstawiał się za Cyganami. Bardzo się troszczył zwłaszcza o dzieci, przede wszystkim o to, by dostawały regularne i obfite posiłki. Kiedy tylko przyszedł do «obozu cygańskiego», warunki natychmiast uległy poprawie. W związku z tym chciałbym też wspomnieć, że dzięki jego zarządzeniu mogliśmy znowu zapuszczać włosy. Często byłem świadkiem, jak doktor Mengele interweniował, gdy jakiś Cygan miał być poddany chłoście. Dbał też o to, żebyśmy mogli uprawiać sport, na przykład piłkę nożną”.

Podobne zeznanie złożył przed frankfurckimi prokuratorami Josef K., który – tak samo jak Adam S. – służył w Wehrmachcie, lecz jako Cygan został uznany za „niegodnego noszenia munduru”, wydalony z szeregów armii, a następnie w marcu 1943 roku wraz z rodziną deportowany do obozu Auschwitz-Birkenau: „Doktor Mengele nie ustawał w zabiegach o poprawę wyżywienia w «obozie cygańskim»; dbał przede wszystkim o to, by również dorośli otrzymywali lepsze jedzenie. Był on w «obozie cygańskim» powszechnie lubiany i każdy mógł do niego przyjść ze swoimi sprawami. W tamtym czasie nie słyszałem o żadnych zbrodniach, których miał się dopuścić. [...] Na koniec chciałbym jeszcze raz podkreślić, że wobec nas, Cyganów, doktor Mengele zawsze zachowywał się przyzwoicie, a nawet zadbał o to, by urządzono specjalny blok dla sierot”8.

Świadkowie, którzy opowiadali o interwencjach i zaangażowaniu Josefa Mengele w poprawę sytuacji więźniów, byli oczywiście w mniejszości. Wydaje się, że zachowanie doktora Mengele mogło w dużym stopniu zależeć od jego zmiennych nastrojów, jednak generalnie należy przyjąć, że jako „przekonany nazista i antysemita” czuł się on w szczególny sposób powołany i zobowiązany do udziału w eksterminacji Żydów. To nastawienie swego kolegi opisał lekarz obozowy Hans Münch9, który w 1947 roku jako jedyny spośród czterdziestu oskarżonych został uniewinniony przez krakowski Najwyższy Trybunał Narodowy w tak zwanym pierwszym procesie oświęcimskim. W swoim zeznaniu Münch stwierdził między innymi, że Mengele „wyróżniał się na tle swoich towarzyszy z SS, [nawet tych,] którzy również byli lekarzami”10. Zdaniem Müncha doktor Mengele nie był „oportunistą ani karierowiczem”. Był natomiast „absolutnie przekonany o tym, że Żydów należy eksterminować”, a dowodził tego, posługując się „licznymi przykładami z historii”. Dawał też przy tym jasno do zrozumienia, że jest „absolutnie przekonany [...] o dziejowej misji” Adolfa Hitlera.

Mengele – twierdził doktor Münch – bez skrępowania przyznawał się również do uczestnictwa w selekcjach na rampie kolejowej obozu Auschwitz-Birkenau, podczas których lekarze SS ruchem dłoni lub uderzeniem pałki decydowali o życiu i śmierci przywożonych bydlęcymi wagonami Żydów. „Jego zdaniem – zeznał Münch – selekcje te były wskazane, a nawet konieczne”. Mengele argumentował, że praca lekarza „w szpitalu polowym na froncie stanowi dalece mniej humanitarną formę selekcji”, gdyż w odróżnieniu od warunków frontowych, „selekcja w obozie odbywa się na podstawie konsekwentnie przestrzeganych, niezawodnych kryteriów”. Poza tym – twierdził – „po ostatecznym zwycięstwie i tak trzeba będzie zgładzić wszystkich Żydów”, więc Auschwitz stanowi jedynie „swego rodzaju preselekcję”.

Według Müncha Josef Mengele „nigdy nawet jednym słowem nie zasugerował, że znalazł się w sytuacji, która zmusza go do przeprowadzania selekcji wbrew własnym przekonaniom”. Wręcz przeciwnie – zadanie to wykonywał z pełnym zaangażowaniem i nie okazywał choćby cienia zrozumienia, gdy Münch „w trakcie koleżeńskich rozmów w cztery oczy [wyrażał] pewne skrupuły”. Według Josefa Mengele – zeznał doktor Münch – członek SS musiał „rozumieć te działania i zachowywać się stosownie [do sytuacji]”. I chociaż Mengele czasem zdawał się sugerować, że byłby w stanie zrozumieć krytyczny stosunek do tych „radykalnych działań” ze strony osób, które nie należą do SS, to zarazem za fundamentalne zadanie każdego esesmana uznawał „zachowanie twardej i konsekwentnej postawy”. „W tej kwestii – zeznał Münch – Mengele używał argumentów odwołujących się do idei «Zakonu SS»”.

Wszystko wskazuje na to, że tego nastawienia Josef Mengele nie zmienił aż do dnia wyjazdu z obozu Auschwitz-Birkenau, to znaczy do połowy stycznia 1945 roku. Doktor Mengele – jak wynika z zeznań Müncha – był jednym z nielicznych, którzy w sytuacji zagrożenia do końca zachowali zimną krew. Mengele osobiście brał udział w burzeniu krematoriów i niszczeniu kompromitujących dokumentów: „Słyszałem na własne uszy, jak powiedział, że trzeba zniszczyć krematoria i dokumenty”. Stwierdził też, że „należy ewakuować jak najmniej więźniów”, co w języku obozowym oznaczało, że trzeba pozostawić przy życiu jak najmniejszą liczbę świadków.

W lutym 1985 roku Münch uzupełnił swoje zeznanie, przedstawiając motywy, którymi – jego zdaniem – kierował się Josef Mengele11. Podczas rozmów prowadzonych w biurze Müncha Mengele miał stwierdzić, że „w pełni identyfikuje się z narodowosocjalistycznym programem likwidacji Żydów”, w związku z czym udział w selekcjach na rampie „nie stanowi dla niego osobiście problemu”, lecz zrozumieć to może tylko ten, kto „sam przynajmniej przez kilka miesięcy był włączony w system likwidacji Żydów”. Münch uznał to nastawienie za ostateczną konsekwencję pseudoreligii, którą doktor Mengele „wyznawał jako przekonany członek SS”.

Postawa ta przejawiała się na przykład w trakcie selekcji przyjeżdżających na rampę transportów, podczas których dokonujący jej lekarze SS mieli „surowo baczyć, [by] niezdolni do pracy natychmiast byli kierowani do komór gazowych”, ci zaś, których uznano za przydatnych do pracy, zostali „zachowani [przy życiu] aż do totalnego zużycia”. Kierując się tą regułą, Josef Mengele uznał, że „przeznaczone do zagazowania bliźnięta [...] mogą być wykorzystane w pożytecznym celu – mianowicie w badaniach nad bliźniętami”. „Mengele, jak przystało na sumiennego funkcjonariusza SS w Auschwitz, stwierdził, że każde inne rozwiązanie byłoby marnowaniem cennego materiału”.

Wszystkie swoje obowiązki – twierdził Münch – doktor Mengele wykonywał chłodno i beznamiętnie. Jego zdaniem okrucieństwo Josefa Mengele w żadnym wypadku nie było motywowane względami osobistymi. Münch wyznał śledczym, że nie potrafi sobie wyobrazić, by Mengele mógł „w gniewie zastrzelić lub zakatować przypadkowego więźnia”. Z drugiej zaś strony „sprawianie bólu w ramach eksperymentów medycznych nie było w warunkach obozowych w Auschwitz niczym niezwykłym”.

O zbrodniach i osobistej winie Josefa Mengele zaświadczyli również byli więźniowie obozu: w 1959 roku Hermann Langbein z Wiednia, a rok później – warszawski ginekolog Czesław Głowacki12. Obaj przebywali w Auschwitz jako więźniowie polityczni: Głowacki od października 1940 roku, a Langbein od sierpnia 1942. Langbein, który był osobistym sekretarzem naczelnego lekarza obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, Eduarda Wirthsa13, miał doskonały przegląd stosunków panujących w całym obozie. Z kolei Głowacki mógł obserwować z bliska Josefa Mengele, pełniąc funkcję blokowego w szpitalu „obozu cygańskiego”.

Langbein zeznał między innymi: „O ile sobie przypominam, doktor Josef Mengele, który był w randze hauptsturmführera SS, został przeniesiony do biura naczelnego lekarza SS w Auschwitz-Birkenau na wiosnę 1943 roku. Trafił tu z jakiegoś oddziału frontowego. Opowiadał, że jego oddział został otoczony na froncie wschodnim. Nosił EK I14 i uwielbiał się chwalić swoim kolegom, że miał już okazję powąchać prochu”.

Na podstawie własnych obserwacji oraz relacji, jakie regularnie docierały do niego od towarzyszy niedoli – lekarzy, pielęgniarzy i pisarzy zatrudnionych w obozowych szpitalach – Langbein stwierdził, że „po doktorze Entressie15 to właśnie doktor Mengele budził największą grozę spośród wszystkich lekarzy obozowych”. Podczas gdy inni lekarze SS „po prostu wypełniali swoje obowiązki”, Josef Mengele niczym prymus wykonywał również „zadania nadobowiązkowe”. Langbein słyszał między innymi, że doktor Mengele zjawiał się na rampie poza wyznaczonymi mu w grafiku dyżurami, aby z nadchodzących transportów osobiście wybierać więźniów do swoich „tak zwanych eksperymentów na bliźniętach”.

Lekarze SS podlegali wprawdzie rozkazom i poleceniom służbowym przełożonych, ale w kwestiach dotyczących leczenia chorych i doboru personelu pielęgniarskiego cieszyli się dużą swobodą. Niektórych z nich – na przykład naczelnego lekarza obozowego Wirthsa oraz jego zastępcę Horsta Fischera – więźniowie potrafili przekonać do pewnych rozwiązań mających na celu poprawę warunków higienicznych, zaopatrzenia w leki czy leczenia chorych. Uzyskanie tego rodzaju ustępstw – mówił Langbein – było niemożliwe w przypadku Entressa i Mengelego, którzy ilekroć dowiadywali się o podobnych działaniach, „udaremniali wszelkie próby poprawy sytuacji chorych więźniów, a często również karali tych, którzy je podejmowali”.

Z comiesięcznych raportów doktora Mengele oraz z rozmów, których był świadkiem, Langbein dowiedział się, że Mengele „w odróżnieniu od innych lekarzy SS nie tylko nie informował o panujących w jego obozie brakach w zakresie higieny, ale również aktywnie i energicznie starał się, by do podległego mu obozu dostarczano jak najmniej lekarstw”.

Chociaż w porównaniu z innymi więźniami osadzeni w „obozie cygańskim” cieszyli się pewnymi przywilejami, Langbein wywnioskował z cotygodniowych meldunków, że panowała w nim ponadprzeciętnie wysoka śmiertelność. „Obóz cygański” został zlikwidowany latem 1944 roku. Wszyscy Cyganie zostali zamordowani. „Dowiedziałem się wtedy, że doktor Mengele ponosi osobistą odpowiedzialność za tę zbrodnię. [...] Reasumując, na podstawie moich obserwacji muszę stwierdzić, że doktor Mengele dopuścił się nie tylko tych zbrodni, których każdy lekarz SS w Auschwitz musiał dokonywać, wykonując otrzymane rozkazy, lecz oprócz tego z własnej inicjatywy popełnił wiele innych krwawych czynów, za które ponosi w pełni osobistą odpowiedzialność”.

Również doktor Czesław Głowacki, który zeznając przed sądem, zauważył, że nie może powiedzieć „niczego złego na temat doktora Müncha”, gdyż ten zawsze „był w porządku i zachowywał się wobec więźniów bardzo przyzwoicie”, w przypadku doktora Mengele złożył niezwykle obciążające zeznania. Jego zdaniem Josef Mengele ponosił osobistą odpowiedzialność za selekcje w „obozie cygańskim”, w wyniku których poniosły śmierć tysiące więźniów. Był również odpowiedzialny za przeprowadzenie „akcji” wymordowania ponad trzech tysięcy Romów 1 sierpnia 1944 roku: „Wszyscy Cyganie zostali zabrani do krematoriów i tam zagazowani. Akcją kierował osobiście doktor Mengele”. Na Josefie Mengele spoczywa również pełna i wyłączna odpowiedzialność za „liczne eksperymenty, zwłaszcza na dzieciach”, które przeprowadził w „obozie cygańskim”: „Widziałem na własne oczy – zeznał doktor Głowacki – jak podczas tych eksperymentów dzieci umierały, a inne, kiedy tylko stawały się zbędne [...], zabijano zastrzykiem lub wysyłano do zagazowania”16.

Zdaniem doktora Głowackiego Mengele cierpiał na swoiste rozszczepienie osobowości. Z jednej strony był „wyjątkowo brutalny” (więźniów, z którymi miał na co dzień do czynienia, jak choćby pielęgniarzy, w napadach złości „traktował kopniakami”), z drugiej zaś – podczas rozmowy nie był w stanie patrzeć swemu rozmówcy prosto w oczy, tylko zawsze spoglądał przed siebie, błądząc wzrokiem po podłodze.

Z kolei na wiedeńskiej lekarce Elli Lingens, która przebywała w KL Auschwitz-Birkenau od lutego 1942 do grudnia 1944 roku, Mengele wywarł początkowo bardzo korzystne wrażenie: „średniego wzrostu, szczupłej budowy ciała, miał ciemne włosy. wyjątkowo przystojnym i eleganckim mężczyzną. Cechowała go także niezwykła inteligencja, a swoim sposobem bycia bardzo się wyróżniał na tle innych lekarzy SS”17. Wyróżniał się również białymi rękawiczkami, które często nosił na terenie obozu, oraz pejczem, którym od czasu do czasu lekko uderzał o cholewkę buta. „Kiedy Mengele szedł przez obóz, często gwizdał jakąś melodię, przy czym nigdy nie był to żaden ze szlagierów”.

Na tym tle jeszcze bardziej przerażająco prezentuje się mordercza „skuteczność” działań podejmowanych przez doktora Mengele. Więźniarka Ella Lingens pełniła w Birkenau funkcję lekarki w szpitalu „obozu kobiecego” B I b. Z jej zeznań wynika, że „jednym z podstawowych środków stosowanych przez Mengelego w związku z epidemią tyfusu plamistego [była] radykalna dezynfekcja”. Radykalna przede wszystkim z tego względu, że Mengele wysyłał wszystkich więźniów z bloku chorych do komory gazowej. Następnie barak był dezynfekowany i przenoszono do niego – również już zdezynfekowanych – pacjentów z sąsiedniego bloku. W ten sposób, wysyłając do gazu kilkuset chorych, Josef Mengele „oczyszczał” po kolei wszystkie baraki „rewiru”.

Austriacka lekarka, która została wysłana do obozu za to, że chciała pomóc ukrywającym się Żydom uciec za granicę, uważała doktora Mengele za „niezwykle inteligentnego, wykształconego, zimnego cynika, który był w pełni świadom nieprawości tego wszystkiego, co się działo w Auschwitz”. Z rozmów z nim doktor Lingens dowiedziała się, że obszarem jego szczególnych zainteresowań były etnologia i antropologia. Niestety, nie udało jej się ustalić, czy w związku z tymi zainteresowaniami prowadził jakieś badania. Nigdy też nie widziała, żeby Mengele „wykonywał na więźniach jakieś zabiegi obarczone ryzykiem śmiertelnego zejścia”.

Fakt, że Mengele nie przeprowadzał zabiegów medycznych osobiście, co więcej – z zasady starał się trzymać z dala od więźniów i chorych, potwierdzają inni ocaleni więźniowie, zatrudnieni na rewirze jako lekarze i personel pielęgniarski. Bella Immerglück, która pracowała jako pielęgniarka w czeskim „obozie dla rodzin”18 w Birkenau (sektor B II b), zeznała, że Josefa Mengele po raz pierwszy spotkała wiosną 1943 roku: „Kiedy wszedł do szpitala, zgodnie z przepisami zameldowałam się, podając swój numer; zwracałam się do niego per «panie doktorze», tak jak to zwykłam czynić w stosunku do jego poprzednika. Uderzył mnie lekko pejczem w twarz i zwięźle objaśnił: Jestem hauptsturmführer doktor Mengele. Zachowanie tego człowieka było do tego stopnia odmienne od [zachowania] jego poprzednika i tak bardzo kłóciło się z jego aparycją, że na zawsze wryło mi się w pamięć”19.

Najwyraźniej Mengele nawet w obozie śmierci przykładał wielką wagę do zachowywania odpowiednich form grzecznościowych, podkreślających stosunek poddaństwa, jaki istniał między nim, jako lekarzem SS, a więźniami. Bella Immerglück wspomina, że Mengele bez przerwy krytykował jej pracę i wygląd: „Kiedy wyglądałyśmy czysto, pytał, skąd miałyśmy mydło. Kiedy wydawało mu się, że jesteśmy mniej zadbane, pytał, dlaczego jesteśmy takie brudne. Ta nieustanna krytyka dotykała nas bardziej niż czyny tego człowieka, jak bicie pejczem czy policzkowanie”.

W parze z zachowaniem Josefa Mengele, w którym wyrażały się zarówno poczucie wyższości, jak i niepewność w kontaktach z innymi ludźmi, szedł dystans, jaki lagerarzt starał się zachowywać wobec pacjentów podczas wizyt w bloku chorych. Postawa ta z pewnością mniej wynikała z lęku przed zarażeniem, który przynajmniej w pierwszych miesiącach pobytu w Auschwitz kazał mu unikać bezpośredniego kontaktu z chorymi, aniżeli z faktu, że w jego oczach pacjenci nie byli potrzebującymi pomocy ludźmi, tylko przede wszystkim obiektami pseudomedycznych badań, a ostatecznie – skazańcami. Bella Immerglück zeznała: „Mengele dokonywał selekcji również w naszym szpitalu. Czynił to w ten sposób, że zasiadał w szpitalnym gabinecie, który starałyśmy się urządzić dla niego jak najprzytulniej, by podtrzymać go w jak najlepszym humorze, i wertował szufladę z kartami pacjentów [...] niektóre z nich wyjmował; wtedy wiedziałyśmy, że dany pacjent został wyznaczony do likwidacji. [...] W naszym szpitalu w czasie selekcji [Mengele] nie życzył sobie oglądać chorych. Wyszukiwał ich wyłącznie na podstawie kart pacjentów”.

Świadek Immerglück nie potrafiła powiedzieć, czy Mengele uczestniczył w eksperymentach na ludziach, co wcale nie znaczy, by kiedykolwiek starał się ulżyć niedoli więźniów. Przeciwnie – Bella Immerglück zapamiętała go jako „prawdziwego sadystę”: „Kompletnie nad sobą nie panował; lżył [nas] z najbardziej błahych powodów, bił pejczem i kopał”.

Chcąc uniknąć wybuchów gniewu i ich nieprzewidywalnych skutków, więźniowie próbowali zidentyfikować przyczyny nieobliczalnego zachowania lagerarzta. „Uznaliśmy wówczas – zeznała Bella Immerglück – że tym, co sprawia, że [Mengele] traci nad sobą panowanie, musi być najpewniej widok krwi”.

Niestety, diagnoza ta na niewiele się zdała, gdyż krew stanowiła naturalny element obozowej scenografii – zwłaszcza w szpitalu.

Więźniowie wpadali w popłoch na sam dźwięk nazwiska „Mengele”. Po latach Bella Immerglück zeznała: „Sprzeczność, jaką odznaczał się ten człowiek, będący w stanie powiedzieć osiemnastoletniej dziewczynie, że jest piękna i młoda, a po chwili wyznaczyć ją [do zagazowania], do dziś jest dla mnie czymś z gruntu niepojętym”.

Ową sprzeczność w zachowaniu Mengelego była pielęgniarka obozowego szpitala zilustrowała historią młodej więźniarki, która chcąc rzucić kawałek chleba przebywającej w sąsiednim sektorze obozu siostrze, podeszła zbyt blisko drutów. Wartownik SS strzelił do niej, raniąc ją w głowę. „Musieliśmy najpierw zanieść tę kobietę do szpitala [...]. Następnie Mengele kazał ją przenieść do obozu dla mężczyzn, gdzie prawdopodobnie poddano ją badaniom. Potem przyniesiono ją z powrotem i dalej pielęgnowano w naszym szpitalu. Kiedy już mogła chodzić i ustąpiły zaburzenia równowagi, Mengele wysłał ją do gazu”.

Z kolei węgierska pisarka Olga Lengyel, która latem 1944 roku zaczęła pracę jako pielęgniarka w obozie kobiecym B IIc w Birkenau i tam „bardzo często – codziennie, a czasem nawet dwa razy na dzień” widywała Mengelego, co prawda zeznała, że nic nie wie o „prowadzonych przez oskarżonego eksperymentach na ludziach”20, ale też potwierdziła relacje o jego bezgranicznej arogancji: „Mengele miał zwyczaj ogłaszać swoje nadejście gwizdaniem. Pamiętam melodie z oper Wagnera. W ręku zwykle nosił pejcz albo pałkę. Przy pasie miał pistolet. Zdarzało się, że kiedy jakiś więzień bezprawnie przebywał na drodze obozowej [Mengele] wyjmował pistolet i go zabijał. Właściwie bez przerwy lżył [...] więźniów wyrażeniami takimi, jak «idioci» i podobnymi”.

Jak rozumieć takie i podobne zeznania świadków? Obóz śmierci zamieniony w scenę surrealistycznej autokreacji? Porządek obozowy jako pretekst do manifestowania swojej wszechwładzy? Josef Mengele – lekarz i esesman ogarnięty obsesją „nadczłowieka”, który stał się zarazem bogiem i diabłem, zbawcą i katem w jednym?

Na słowackiej lekarce i więźniarce Margicie Schwalbovej, pracującej w szpitalu „obozu cygańskiego”, Mengele zrobił „wrażenie eleganckiego i przystojnego mężczyzny o wytwornych manierach”21. W pamięci pozostał jej znak szczególny lekarza obozowego „Miał wyraźną, szeroką przerwę pomiędzy dwoma górnymi siekaczami”. Mengele, człowiek z diastemą i świetnymi manierami, nie zabijał własnoręcznie – tak przynajmniej zeznała słowacka lekarka: „Nic mi nie wiadomo o tym, by doktor Mengele osobiście zabijał ludzi. Był on człowiekiem innego pokroju. Wysłał mianowicie tysiące ludzi do gazu podczas selekcji”. Skazując więźniów na zagładę, „doktor Mengele najczęściej trzymał kciuk między guzikami swojego wojskowego płaszcza i palcem wskazującym pokazywał, które kobiety wyznacza na śmierć przez zagazowanie. Bardzo często gwizdał przy tym arie z rozmaitych oper”.

Wobec więźniów, którzy byli lekarzami, Mengele nie robił żadnej tajemnicy ze swego nikłego doświadczenia lekarskiego. Z tego względu polski laryngolog Jacques Rachmann uznał nawet, że „Mengele został lekarzem w obozie w Birkenau, nie ukończywszy studiów medycznych, jako że zawsze chciał się jak najwięcej dowiedzieć, i prosił o zgodę na asystowanie przy operacjach wykonywanych przez więźniów-chirurgów”22. Mengele zrobił na doktorze Rachmannie wrażenie człowieka, który „wprawdzie wykonywał swoje funkcje w ramach SS, ale chciał przy tym ochronić swoją godność i prywatność, aby potem, po zakończeniu wojny, mieć szansę na rehabilitację”.

A przecież jako inteligentny człowiek powinien zdawać sobie sprawę z tego, że obóz śmierci pozbawiał więźniów życia, lecz wcześniej zabijał godność – zarówno ofiar, jak i oprawców. Doktor Rachmann tak oto opisał udział Josefa Mengele w obozowym ludobójstwie: „Mengele stał nieporuszony w gronie komisji selekcyjnej. Więźniowie przechodzili przed nią i przed Mengelem nago, a on, zawsze dyskretnie i nigdy nie używając pałki, szybkim ruchem dłoni albo krótkim spojrzeniem decydował o losie więźniów. [...] Byłem świadkiem, jak w dniu selekcji owinięte w łachmany i pokryte brudem i kałem kobiety, niebędące w stanie same o siebie zadbać, a pozostawione bez opieki, rzuciły się z błaganiem ku Mengelemu, wiedząc doskonale, co je czeka. Mengele próbował je odepchnąć, a potem zabrali się do dzieła esesmani, to znaczy razem z kapo zaczęli bić te kobiety. Potem odprowadzono je na miejsce i przeprowadzono selekcję”.

Swoją niepewność Mengele skrywał pod maską buty i arogancji. Polska więźniarka, lekarka Irena Biała, tak oto opisywała jego zachowanie: „Podczas rutynowej wizyty na bloku rewiru nie interesował się chorymi, nie obchodziło go, czym są karmieni, czy dysponujemy odpowiednimi lekarstwami, okazywał za to zainteresowanie powierzchownym stanem czystości. Zwykłe wizyty doktora Mengele oraz inspekcje bloku odbywały się w ten sposób, że [Mengele] wchodził na blok pierwszy, za nim lekarz naczelna Ena Weiss23, dalej niżsi szarżą funkcjonariusze obozowej załogi SS, potem blokowy i na końcu lekarz blokowy, czyli häftlingsarzt”24.

Wydaje się, że w osobowości doktora Mengele łączyły się same przeciwieństwa i skrajności: niepewność i megalomania, nieczułość i współczucie, porywczość i lęk przed chorobą. Z jednej strony istniał „subtelny” Josef Mengele – blokowej Margarete Larsson szczególnie zapadły w pamięć jego „szczupłe dłonie”. „Jego oczy [...] potrafiły czasem emanować prawdziwym ciepłem. [...] Doskonale pamiętam, jak dał mi czekoladę, żebym ją podzieliła między bliźnięta”25. Również Victor Capesius, który pełnił w Auschwitz funkcję aptekarza, wspominał Mengelego jako „wysoce wykwalifikowanego lekarza”, który „w odróżnieniu od swoich kolegów po fachu [...] znakomicie orientował się w publikacjach z zakresu farmacji” i „w ogóle w porównaniu z innymi lekarzami SS miał w sobie coś, co można by nazwać «klasą»”26.

Z drugiej strony jawi się nam Mengele, którego więźniarka Dyna Młynek zapamiętała jako choleryka: „W czasie gdy należałam do komanda drogowego, oskarżony zjawił się niepodziewanie na porannym apelu. Z powodów, których już nie pamiętam, obok zupełnie wychudzonej więźniarki z naszego bloku stała jej około dwunastoletnia córeczka. Kiedy dziecko zaczęło krzyczeć, Mengele podszedł do niego i wrzasnął: «Cisza! Milczeć! Cisza!». Tymczasem dziewczynka dalej krzyczała. Wtedy Mengele z całej siły uderzył zaciśniętą pięścią w głowę dziecka, tak że na miejscu padło martwe. Pamiętam, że w dłoni, którą uderzył tę małą, trzymał jakiś przedmiot, [ale] dziś nie jestem w stanie powiedzieć, co to było. Pamiętam za to, że ta matka błagała Mengelego, żeby ją również zabił. Mengele odpowiedział, że najpierw musi się napatrzeć na to, co się stało z jej dzieckiem. [...] Potem ta matka została wywieziona wraz z ciałem dziecka. Nigdy więcej jej nie widziałam”27.

Pielęgniarka Ibolya Mann zeznała, że lagerarzt Mengele wyróżniał się cynizmem, pedanterią i brutalnością: „W naszym bloku kilka kobiet urodziło. Mengele rozkazał, by noworodki przeniesiono do łaźni, gdzie pozostawiono je, aż umarły. Kobiety, które urodziły, zostały na rozkaz Mengelego zabrane następnym autem do gazu. Widziałam też na własne oczy, jak Mengele kazał przenieść na ciężarówkę rodzące kobiety i wywieźć je do gazu. Podczas swoich niemal codziennych wizyt pytał każdego więźnia o samopoczucie. Jeśli więzień się skarżył, Mengele zwykł mówić: «Bądź dobrej myśli, jutro pojedziesz do sanatorium». A myśmy wiedziały, co to znaczy: Jutro pójdziesz do gazu”28.

Każdy wyznaczony do gazu musiał umrzeć. Liczby musiały się zgadzać. Polski więzień Julian Rybka, który pełnił w obozie funkcję pisarza, opowiedział o incydencie, do którego doszło 1 sierpnia 1944 roku. Około południa Mengele przyszedł na rewir chorych i zapytał, czy wśród personelu pielęgniarskiego są „Niemcy z Rzeszy”. Zgłosiła się „(przełożona pielęgniarek) Liesel”, która wraz z dwojgiem dzieci została wysłana do „obozu cygańskiego”, mimo że jej mąż walczył na froncie wschodnim. Mengele poinformował ją, że zostanie przeniesiona do obozu dla kobiet. Wtedy kobieta poprosiła go, by pozwolił jej zabrać dzieci, gdyż bez nich nigdzie nie pójdzie. Mengele odpowiedział, że przeniesienie z dziećmi jest niemożliwe, a więc i ona musi pozostać w „obozie cygańskim”: „Wiesz chyba, co cię czeka” – dodał29.

Wieczorem tego samego dnia, gdy rozpoczęła się likwidacja „obozu cygańskiego” i zaczęto kolejno według baraków wywozić więźniów do gazu, śmiertelnie przerażona kobieta podeszła do jednego z esesmanów i powiedziała mu, że jest jednak gotowa zostawić dzieci i pójść do obozu dla kobiet. Esesman wrzasnął: „Zabrać tę kurwę!”. W odpowiedzi więźniarka uderzyła go w twarz i razem z pozostałymi wsiadła na ciężarówkę, by wyruszyć w ostatnią drogę. Wtedy esesman i kilku stojących blisko niego wartowników otworzyli do więźniów ogień z pistoletów i broni maszynowej. Kiedy wybuchło zamieszanie, dwaj chłopcy wykorzystali nadarzającą się okazję i ukryli się pod siennikami w baraku szpitala. Z tego względu liczba wysłanych do gazu nie zgadzała się ze sprawdzonym wcześniej stanem liczebnym obozu. Kiedy następnego dnia znaleziono chłopców, Mengele rozkazał, by „dla równego rachunku” wsadzono ich do sanitarki i wywieziono do krematorium. Dopiął swego i najwyraźniej był z tego wielce zadowolony. Zawsze wymagał bezwzględnego podporządkowania swoim zarządzeniom, nie tolerował sprzeciwu ani tym bardziej oporu, a samowolę karał z największą surowością.

Drżeli przed nim również więźniowie funkcyjni. Przypadkowe spotkanie z Mengelem na obozowej drodze powodowało atak paniki. Polska pielęgniarka Zofia Hauswirt zeznała: „Znam to z własnego doświadczenia, ponieważ ilekroć go widziałam, nogi ze strachu odmawiały mi posłuszeństwa. [...] Kiedy zapowiadano, że Mengele przyjdzie na apel, panika ogarniała cały blok, nie wyłączając więźniów funkcyjnych”30.

Mengele nie był wprawdzie wszechmocnym panem życia więźniów, ale w sposób nieograniczony mógł decydować o chwili i okolicznościach ich śmierci. Słowacki lekarz Andrej Millar zeznał, że kiedy podczas któregoś apelu przywieziony z lubelskiego getta więzień o nazwisku Herszkowicz oznajmił, że nie boi się śmierci, nawet gdyby Mengele miał go w tej chwili zastrzelić, ten, niewiele myśląc, polecił asystującemu rapportführerowi31 Kurpanikowi: „Skoro więzień tak się o to prosi, zastrzel go”. Kurpanik wyjął pistolet i na miejscu zastrzelił Herszkowicza32.

Inny przykład pokazuje, że bezduszność Josefa Mengele, którą on sam najpewniej utożsamiał z konsekwencją i siłą, niekiedy obracała się również przeciwko niemieckiemu personelowi. W drugiej połowie 1944 roku kierownictwo SS zaczęło przenosić zdolnych do służby frontowej esesmanów z oddziałów wartowniczych i sanitarnych do jednostek liniowych, walczących na froncie wschodnim. Opuszczone przez nich stanowiska zajmowali zwykle starsi rezerwiści. W związku z tym doktor Andrej Millar zeznał, co następuje: „Do służby sanitarnej w naszym bloku został wówczas przydzielony Austriak Vogel z Wiednia, który zachowywał się bardzo przyzwoicie [...] i przy jakiejś okazji bardzo się zdenerwował, gdy wyznaczeni podczas selekcji więźniowie-mężczyźni musieli wsiadać na ciężarówki nago; zapytał mnie, jak to możliwe, że wysyłamy ludzi bez ubrania do sanatorium w Bergen-Belsen. [...] Powiedziałem mu wtedy o miejscu w obozie, z którego było widać podwórze przed jedną z komór gazowych, dodając, że stamtąd można zobaczyć, do jakiego to sanatorium [samochody] zabierają więźniów”.

Wkrótce po tej rozmowie doktor Millar dowiedział się, że ów Austriak odwiedził doktora Mengele w jego gabinecie i oświadczył mu, że wstydzi się, że jest Niemcem, i że chce opuścić Auschwitz. Mengele najpierw próbował przekonać wiedeńczyka, że ludobójstwo Żydów i Cyganów ma niezaprzeczalny sens, a kiedy mu się to nie udało, złożył na niego raport w wydziale politycznym komendantury, czyli obozowym gestapo. „Dowiedzieliśmy się – zeznał doktor Millar – że ten Austriak został rozstrzelany”.

Najbardziej chyba niezwykły aspekt osobowości Josefa Mengele opisała francuska pianistka i piosenkarka Fanny Goldstein, znana również jako Fania Fénelon33. Deportowana do Auschwitz w styczniu 1944 roku, została przydzielona do „orkiestry więźniarek”, stworzonej dla umilania czasu esesmanom. Kierowniczką orkiestry była skrzypaczka Alma Rosé, siostrzenica Gustava Mahlera. Po śmierci Almy Rosé Mengele odwiedził barak orkiestry, w którym ulokowano pięćdziesiąt więźniarek z szesnastu okupowanych krajów Europy. Kiedy zauważył batutę dyrygentki, którą więźniarki zawiesiły na pamiątkę na ścianie baraku, zdjął ją, obejrzał uważnie i rzekł: In memoriam. Następnie zagadnął Fanny Goldstein. Mówił o muzyce, poprosił, by mu podano skrzypce, i zagrał. Zapytał więźniarki, czy im czegoś nie brak. Jednej z nich obiecał, że każe jej przynieść mleko, gdyż jest bardzo chuda. „Miał wytworne maniery i cechowała go niezwykła uprzejmość. Był elegancko ubrany, a na jego twarzy błąkał się jakby cień uśmiechu. Zrobił na nas wielkie wrażenie. Kiedy wyszedł, uznałyśmy, że jesteśmy uratowane”. I faktycznie – przez kilka dni w baraku orkiestry nie było selekcji.

Niedługo potem orkiestra, która zazwyczaj grywała podczas wymarszu i powrotu komand roboczych, dała najbardziej niezwykły ze swoich koncertów. Tym razem to Josef Mengele zażądał występu. „Za publiczność miałyśmy Mengelego w otoczeniu około pięćdziesięciorga karłów, o których dowiedziałyśmy się, że kazał ich wyłuskiwać z konwojów wysyłanych do krematorium. Karły te były wystrojone w groteskowe ubrania i ozdoby. Sam Mengele zasiadał pośród nich na tronie, z cygarniczką w ustach, na których igrał jakby cień uśmiechu. Grałyśmy przez dwie godziny. Karły zgotowały nam wielką owację. Mengele zwrócił się do nas i w typowym dla siebie ironicznym stylu rzekł: «Doprawdy znakomitą macie publiczność»”.

Tej samej nocy – wspomina Fanny Goldstein – Mengele wysłał karły do krematorium: „Widziałyśmy, jak przechodzą obok [baraku]. Nie sprawiały wrażenia zaniepokojonych”. Niedługo potem Mengele wrócił – sam, z rękami w kieszeniach.

Nieocenione znaczenie dla opisu osobowości i zachowania Josefa Mengele ma zeznanie więźniarki, która od wiosny 1944 do stycznia 1945 roku współpracowała z nim ściślej niż którykolwiek z więźniów Auschwitz-Birkenau. Polska arystokratka i uczona, antropolog Martyna Puzynina, po raz pierwszy spotkała Mengelego w marcu 1944 roku, gdy przechodziła rekonwalescencję po przebytym tyfusie. Do spotkania doszło podczas jednej z częstych w obozowym szpitalu selekcji.

Kierująca rewirem polska lekarka, doktor Kaniewska, poinformowała Mengelego, że chora jest naukowcem i przed wojną była współpracownicą cieszącego się międzynarodową sławą lwowskiego antropologa, profesora Czekanowskiego. Mengele musiał być pod wielkim wrażeniem tego, co usłyszał, skoro nie wysłał doktor Puzyniny do gazu, tylko wezwał ją na następny dzień na rozmowę. Podczas spotkania, które odbyło się w obecności innego lagerarzta, Hansa Königa, Mengele wypytał więźniarkę o jej wykształcenie i dotychczasowe zajęcia w obozie: „Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że musiałam nosić kamienie, na co obaj wybuchnęli śmiechem. [...] Następnie zostałam odesłana do baraku chorych. Mengele zarządził, że mam otrzymywać dodatkowe racje żywności i że mam być traktowana na równi z häftlingsarztami”34.

Dla doktor Puzyniny spotkanie z doktorem Mengele okazało się przepustką do życia. Szybko powracała do zdrowia. Wkrótce Mengele wezwał ją do siebie i oświadczył, że również on „przejawia poważne zainteresowania w dziedzinie antropologii”. Był szczególnie zainteresowany „badaniami porównawczymi na bliźniętach”. Ponieważ zagadnienie to „stanowiło istotny przedmiot badań klasycznej antropologii, zwłaszcza w kontekście teorii dziedziczenia”, polska uczona – ku zadowoleniu doktora Mengele – okazała się znakomicie przygotowana do rozmowy i wykazała się w tej dziedzinie dużą kompetencją. W swoich zeznaniach doktor Puzynina dokładnie opisała „projekt badawczy” realizowany przez Josefa Mengele w KL Auschwitz-Birkenau: „Było oczywiste, że szczególne warunki panujące w obozie koncentracyjnym takiej wielkości jak Birkenau stwarzają niepowtarzalną możliwość przebadania ogromnej liczby bliźniąt. Innymi słowy, mieliśmy prowadzić badania na wielką skalę, tak aby opierając się na metodach statystycznych, uzyskać wyniki o znacznej sile dowodowej”. Mengele przedstawił opracowany przez siebie plan badań: „Przede wszystkim należało dokonać pomiarów czaszki każdego z bliźniąt, to znaczy jej długości i szerokości, oraz oczywiście ich wzrostu. Był również schemat badania z licznymi podpunktami, w których ujęto na przykład kształt uszu, nosa, kolor oczu i tym podobne cechy. Punkty te miały być za każdym razem wpisywane do kwestionariusza. Mengele oddał mi też do dyspozycji narzędzia pomiarowe, zwłaszcza cyrkle”.

Doktor Puzynina zaczęła gromadzić dane wiosną 1944 roku, jeszcze przed przyjazdem do Auschwitz-Birkenau węgierskich Żydów. Latem, kiedy transporty z Węgier dotarły do obozu, miała okazję obserwować zachowanie doktora Mengele podczas selekcji na rampie kolejowej. Na własne uszy słyszała jego okrzyk: „Bliźnięta wystąp!”. „Kiedy tak biegał po rampie w poszukiwaniu bliźniąt – wspominała – wyglądał jak obłąkany”. Według szacunków doktor Puzyniny z samych tylko transportów z Węgier udało się „wyłuskać” około dwustu pięćdziesięciu par bliźniąt.

Jaki był ostateczny cel pomiarów wykonywanych na polecenie doktora Mengele, tego się doktor Puzynina nigdy wprost nie dowiedziała. Mengele nigdy nie rozmawiał z nią o ostatecznym celu swojej działalności badawczej. Jedynie z krążących po obozie plotek polska antropolog dowiedziała się, że celem tym było jakoby „zwiększenie [współczynnika] reprodukcji rasy nordyckiej”. Otóż – głosiła plotka – „przez odpowiednie kojarzenie par bliźniąt próbowano sprawdzić, czy w ten sposób możliwa jest – o ile tak można powiedzieć – ich hodowla”.

Dalszy los bliźniąt był doktor Puzyninie nieznany: „Nic mi nie wiadomo o tym, żeby Mengele kazał zabijać bliźnięta, by następnie metodami odpowiednich patologii uzyskiwać dane na ich temat”. Z drugiej strony doktor Puzynina doskonale wiedziała, że w celu uzyskania materiału do swoich badań Mengele nie wahał się zabijać ludzi.

Kiedy w drugiej połowie 1944 roku polska antropolog pracowała na terenie byłego „obozu cygańskiego”, Mengele wręczył jej drewnianą skrzynkę i polecił, by następnego dnia nadała ją w biurze obozowej poczty. „Kiedy zostałam sama, odczułam pokusę sprawdzenia zawartości skrzynki, która zdawała się mieć dla Mengelego tak wielką wartość. Otworzyłam ją i stwierdziłam, że zawiera ona słoiki, w których znajdowały się spreparowane ludzkie oczy. Byłam głęboko wstrząśnięta, gdyż w tym momencie zrozumiałam, że Mengele był najwyraźniej zdolny zabijać ludzi, jeśli tylko mógł dzięki temu uzyskać jakiekolwiek wyniki badawcze”.

W swoim zeznaniu doktor Puzynina stwierdziła, że Mengele był wprawdzie zaślepionym przez ideologię nazistą, ale „w pewnych okresach przejawiał autentyczne i poważne zainteresowanie pracą badawczą”. Polska antropolog uważała go za „zdolnego do prowadzenia poważnej i rzeczowej pracy naukowej”. A mimo to – stwierdziła – człowiek ten „na rozkaz swoich przełożonych potrafił bez wahania skazać na śmierć obiekty swoich studiów, które dotąd starannie badał”.

Po latach doktor Puzynina oceniła, że prace Mengelego, nawet poddane „rzeczowej krytyce”, miały „bez wątpienia najwyższą wartość dla nauk antropologicznych”. Zeznała również, że ze względu na naukową doniosłość badań wykonywanych na zlecenie doktora Mengele i w celu zachowania zgromadzonego materiału badawczego potajemnie kopiowała wyniki pomiarów, kopie zaś zakopała w pobliżu swojego baraku w dawnym „obozie cygańskim”35. Decyzja okazała się słuszna, gdyż w styczniu 1945 roku, „kilka dni przed ewakuacją”, Mengele zjawił się w baraku, w którym pracowała, „niczym dzikus” zwinął w milczeniu swoje notatki i „wyszedł, nie wypowiedziawszy ani słowa”.

 

Mengelemu udało się umknąć sprawiedliwości. Żaden sąd nie zweryfikował ani zeznań tych i wielu innych świadków, ani tego, co Josef Mengele napisał o sobie w dziennikach i autobiografii. Może więc warto na zakończenie niniejszego wprowadzenia postawić pytanie o wiarygodność zeznań świadków i zachowanych zapisków, które niczym kamyki mozaiki składają się na obraz Josefa Mengele.

Podczas procesu „załogi Auschwitz” okazało się, jak trudno ocalonym po tak długim czasie przypisać poszczególne zbrodnie konkretnym sprawcom36. Często zdarzało się, że wyczerpani i osłabieni chorobą, walczący o życie i skrajnie zastraszeni więźniowie obozu śmierci widzieli umundurowanych oprawców zaledwie przez kilka sekund. Niewielu więźniów miało dość czasu i wewnętrznego spokoju, by zanotować w pamięci rysy twarzy lub znaki szczególne konkretnych zbrodniarzy. Stąd też podczas procesu przed frankfurckim sądem świadkowie nagminnie wręcz mylili oskarżonych – tym bardziej że w ciągu dwudziestu lat, jakie upłynęły od zakończenia wojny, ich powierzchowność uległa daleko idącym zmianom i stając przed obliczem sądu, wyglądali zupełnie inaczej niż w KL Auschwitz-Birkenau. Niekiedy dochodziło do błędnego koncentrowania zarzutów pod adresem tych oskarżonych, których więźniowie znali lepiej – czy to z nazwiska, czy z wyglądu – niż innych oprawców. Okazało się również, że w zeznaniach świadków stale powtarzają się te same opisy szczególnego okrucieństwa i wyjątkowo bestialskich morderstw, które niejako zaczęły żyć własnym życiem, w oderwaniu od właściwych sprawców.

I tak na przykład wielu świadków zeznało, że podczas selekcji na rampie kolejowej siłą wyrywano dzieci z objęć matek, rzucano w powietrze i zabijano strzałem z pistoletu albo chwytano za ręce lub nogi i roztrzaskiwano o ziemię lub ścianę wagonu. Według innych relacji członkowie drużyn wartowniczych kopali ciężarne więźniarki po brzuchach, gdy zaś upadały, skakali po nich ciężkimi wojskowymi buciorami.

Frankfurccy sędziowie – nie twierdząc bynajmniej, że podobne przejawy wyjątkowego bestialstwa nie miały miejsca – starali się krytycznie analizować każdą tego rodzaju relację. Dopuszczali bowiem możliwość, że niektóre, szczególnie okrutne zbrodnie stały się w oczach ofiar swoistą kwintesencją niemożliwego do opisania – a tym bardziej do udźwignięcia – doświadczenia Zagłady. Konieczność zweryfikowania wiarygodności zeznań złożonych podczas procesu „załogi Auschwitz” dotyczyła jednak wyłącznie tych świadków, którzy zapamiętali zbrodnie i sprawców w sposób mniej zindywidualizowany. Zupełnie inną wartość miały i mają niezwykle precyzyjne zeznania ocalonych, którzy ze względu na sprawowaną funkcję, przebywanie w pobliżu lub długi czas spędzony w obecności oskarżonego są w stanie dużo dokładniej opisać poszczególne osoby i zdarzenia.

Obciążające Josefa Mengele zeznania więźniów, którzy pełnili w obozie funkcje lekarzy i pielęgniarzy, często składane pod przysięgą i bez większych rozbieżności powtarzane w odstępie kilku lat, pokrywają się z informacjami zawartymi w relacjach innych świadków oraz zachowanych dokumentach. Stąd też mamy prawo zakładać, że wyłania się z nich wysoce prawdopodobny obraz sprawcy i jego czynów.

Trudno natomiast powiedzieć, czy równie adekwatny do rzeczywistości obraz motywów kierujących Josefem Mengele da się wywieść z jego osobistych zapisków – tym bardziej że nie dysponujemy żadnymi listami ani dziennikami doktora Mengele z blisko dwudziestomiesięcznego okresu jego służby na stanowisku lekarza obozowego w KL Auschwitz-Birkenau. W tej sytuacji zawarte w niniejszej książce rozważania na temat motywacji i subiektywnych przeżyć Josefa Mengele stanowią jedynie autorską próbę interpretacji zeznań świadków oraz zapisków, które były lekarz SS sporządził już po wyjeździe z Auschwitz. I chociaż Mengele nie ujawnia w tych notatkach żadnych szczegółów na temat swojej pracy w charakterze lekarza obozowego, to jego wymowne milczenie z jednej strony i próby samousprawiedliwienia z drugiej pozwalają wyciągnąć pewne wnioski na temat jego osobowości i kierujących nim motywów.

Analiza przeprowadzona przez właściwe organy śledcze wykazała, że na płaszczyźnie faktograficznej i chronologicznej dzienniki i autobiograficzne wspomnienia Josefa Mengele stanowią stosunkowo wiarygodne źródło informacji. W zachowanych dokumentach bez trudu można wskazać te fragmenty, w których autor – czy to chroniąc siebie lub swoich bliskich, czy to ze względów konspiracyjnych – przemilcza lub przeinacza pewne szczegóły.

Ponieważ dzienniki i notatniki Josefa Mengele były pisane na użytek, jakiekolwiek przemilczanie lub przeinaczanie przez niego faktów mijałoby się z celem. Z kolei w swoich autobiograficznych wspomnieniach Mengele chciał się podzielić z rodziną własnym spojrzeniem na swoją przeszłość i drogę życiową. A ponieważ musiał zakładać, że najbliżsi znają przynajmniej podstawowe fakty z jego życiorysu, również w tym przypadku wszelkie próby fałszowania rzeczywistości byłyby pozbawione sensu. Tym samym należy uznać całość zapisków Josefa Mengele za najwyższej rangi prymarne źródło historyczne.

Każde z dostępnych nam źródeł – to znaczy zapiski i dzienniki Josefa Mengele, zeznania świadków oraz ustalenia trwającego kilkadziesiąt lat śledztwa niemieckiego wymiaru sprawiedliwości – traktowane z osobna stanowi jakby psychologiczny przekrój, ukazujący tylko jedną warstwę osobowości byłego lekarza z Auschwitz. Dopiero nałożone na siebie i umieszczone w kontekście historycznym składają się na pełny obraz Josefa Mengele oraz – do pewnego stopnia modelową – niemiecką biografię pierwszej połowy dwudziestego wieku.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Przedmowa

Wprowadzenie: „Doktor Śmierć”

Dzieciństwo i młodość

Studia

Droga do Auschwitz

Obóz zagłady

„Obóz cygański”

Selekcje

Bliźnięta i karły

Zbrodnicza medycyna

Otchłań zła

Ucieczka z Auschwitz

Kryjówka w Górnej Bawarii

Na „szczurzym szlaku” do Ameryki Południowej

Spokojne lata w Buenos Aires

Brazylijskie kryjówki

Pożegnania

Ostatni dzień

Wykaz bibliograficzny

1 Nakaz aresztowania Josefa Mengele z 19 stycznia 1981 roku, 22 Izba Karna Sądu Krajowego we Frankfurcie nad Menem, Archiwum Prokuratury przy Sądzie Krajowym we Frankfurcie nad Menem, śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, t. 30, s. 4

2 Głównym zadaniem „lekarzy obozowych”, zwanych również lagerarztami (niem. Lagerarzt,l.m. Lagerärzte), było sprawowanie nadzoru nad tak zwanymi rewirami, w których umieszczano chorych więźniów, oraz zapobieganie epidemiom w obozie (m.in. przez zachowanie odpowiednich warunków sanitarnych i higienicznych). Lekarze obozowi przeprowadzali również tak zwane selekcje, w trakcie których wyznaczali więźniów „niezdolnych dopracy”, przeznaczonych dozamordowania w komorach gazowych, oraz asystowali przy karach cielesnych i egzekucjach. W ramach „działalności naukowej” niektórzy z zajmujących tostanowisko lekarzy SS przeprowadzali również eksperymenty pseudomedyczne nawięźniach. (Przypisy oznaczone gwiazdką pochodzą odtłumacza.)

3 Paramilitarna organizacja młodzieżowa o orientacji narodowo-liberalnej, związana z Niemiecką Partią Ludową, w marcu 1933 roku przekształcona w Związek Wielkoniemiecki, rozwiązana 17 czerwca 1933 roku.

4 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu,t. 42, s. 10–19.

5 Wobozie używano kilku nazw określających budynki i pomieszczenia przeznaczone dla chorych: Krankenbau (szpital), Häftlingskrankenbau (szpital dla więźniów – w odróżnieniu odszpitala dla załogi SS), Krankenrevier (rewir chorych) czy poprostu Revier (rewir). Więźniowie najczęściej używali tego ostatniego określenia: szło się „narewir”, leżało „narewirze”.

6 Kapo tonazwa więźnia funkcyjnego, zajmującego stanowisko nadzorcy lub brygadzisty w komandzie roboczym.

7 Proces załogi Auschwitz, 4 Js 444/59, Akta śledztwa, s. 2748–2750, Archiwum Prokuratury przy Sądzie Krajowym weFrankfurcie nad Menem.

8 Proces załogi Auschwitz, 4 Js 444/59, Akta śledztwa, s. 2758–2760, Archiwum Prokuratury przy Sądzie Krajowym weFrankfurcie nad Menem.

9 Hans Münch był zastępcą kierownika „Higieniczno-Bakteriologicznego Ośrodka Badawczego Waffen-SS i Policji Obszaru Południowy Wschód”, utworzonego w maju 1943 roku w Rajsku koło Auschwitz. Autor książki rozmawiał z nim w czerwcu i lipcu 1985 roku.

10 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu,t. 8, s. 116 i n.

11 Prokuratura weFrankfurcie nad Menem, Akta poszukiwań Josefa Mengele, przesłuchanie doktora Hansa Wilhelma Müncha, 5.2.1985, s. 25 i n.

12 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie Hermanna Langbeina,t. 3, s. 555–561 orazt. 8, s. 16–18a. Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie Czesława Głowackiego,t. 5, s. 1143–1179.

13 Eduard Wirths (ur. 1909r.) był odwrześnia 1942 dostycznia 1945 roku naczelnym lekarzem (niem. SS-Standortarzt) obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. W kwestiach medycznych podlegał Urzędowi D III berlińskiego Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego SS; Urząd D III odpowiadał zawarunki sanitarne i higieniczne w obozach, a najego czele od1942 roku stał lekarz Enno Lolling. Dyscyplinarnie Wirths podlegał Rudolfowi Hössowi, komendantowi obozu w Auschwitz. Wirthsowi z kolei podlegali wszyscy lekarze obozowi. W 1945 roku Wirths trafił dobrytyjskiej niewoli, gdzie popełnił samobójstwo.

14 Krzyż żelazny I klasy.

15 Friedrich Entress (ur. 1914r.) przyjechał doAuschwitz w grudniu 1941 roku. Funkcję lekarza obozowego pełnił dosierpnia 1944 roku, gdy został przeniesiony doobozu koncentracyjnego KZ Gross-Rosen. W 1946 roku stanął przed amerykańskim Trybunałem Wojskowym w Dachau. Został skazany naśmierć i stracony 28 maja 1947 roku w więzieniu dla zbrodniarzy wojennych w Landsbergu nad Lechem.

16 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 21.11.1960,t. 5, s. 1143 i n..

17 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 22.2.1972,t. 8, s. 23 i n.

18 Chodzi o obóz dla żydowskich rodzin przywiezionych z obozu w Theresienstadt.

19 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 2.2.1972,t. 7, s. 146 i n.

20 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 28.1.1972,t. 7, s. 212 i n.

21 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 7.2.1967,t. 26, s. 70 i n.

22 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 15.6.1972,t. 10, s. 239 i n.

23 Niektórzy spośród ocalonych z Auschwitz twierdzili, żewięźniarka Ena Weiss miała romans z doktorem Mengele.

24 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 20.6.1973,t. 29, s. 83 i n.

25 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 24.11.1972,t. 12, s. 207.

26 Tamże, zeznanie z 21.9.1972,s. 71a.

27 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 30.10.1972,t. 13, s. 8.

28 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 2.12.1968,t. 22, s. 45 i n.

29 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 19.11.1973,t. 31, s. 43 i n.

30 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 19.11.1973,t. 31, s. 205.

31 Doobowiązków rapportführera należałom.in. codzienne kontrolowanie stanu osobowego obozu oraz nadzór nad wykonywaniem kar (np.chłosty). Rapportführer podlegał bezpośrednio lagerführerowi, czyli przełożonemu więźniarskiej części obozu.

32 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 24.5.1967,t. 25, s. 168a oraz 169.

33 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu, zeznanie z 30.6.1972,t. 11, s. 160 i n.

34 Śledztwo w sprawie przeciwko Mengelemu,t. 13, s. 12–19.

35 Część oryginalnych notatek ocalała i obecnie znajduje się w archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau.

36 Więcej na ten temat w: Hermann Langbein, Der Auschwitz-Prozess. Eine Dokumentation, Frankfurt am Main – Wien 1965.