Moc zaufania sobie. Uwierz w siebie i osiągnij jeszcze więcej - Cañete Curro - ebook

Moc zaufania sobie. Uwierz w siebie i osiągnij jeszcze więcej ebook

Cañete Curro

0,0
28,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Najlepsze, co możesz zrobić dla siebie i innych, to bycie szczęśliwym!

„Moc zaufania sobie” to inspirujące zaproszenie do podróży do własnego wnętrza, dzięki której odkryjesz sekret dobrego samopoczucia i dowiesz się, jak urzeczywistnić swoje prawdziwe pragnienia.

Autor pokazuje, że kluczem do sukcesu i szczęścia jest wiara w siebie, a dzięki praktycznym wskazówkom możesz zbudować pewność siebie, odnaleźć swoją drogę i przełamać wewnętrzne bariery. Canete łączy osobiste doświadczenia z psychologią pozytywną, motywując czytelnika do działania już teraz. To podręcznik nie tylko o osiąganiu celów, ale o wewnętrznej przemianie, która pozwala żyć pełnią życia.

Szczęście to nie tylko cel, ale także droga, którą wszyscy musimy przebyć, korzystając z mocy zaufania sobie.

Pamiętasz wszystkie sytuacje, gdy myślałeś o sobie źle?

Te wszystkie lęki, które tak wiele razy cię przerażały?

Wszystko, co kiedyś kochałeś, ale porzuciłeś ze strachu przed tym, co inni powiedzą?

Wszystkie sytuacje, kiedy zabiegałeś o sympatię, próbując za wszelką cenę zadowolić innych?

Wystarczy! Zostaw to wszystko za sobą! Od razu, dziś. Nie ma czasu do stracenia. Obudź wewnętrzną siłę, która odmieni twoje życie!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Nota wstępna od autora

Nota wstępna od autora

Od skrom­nego pierw­szego hisz­pań­skiego wyda­nia tej książki aż do dziś – wiele wydań póź­niej – Moc zaufa­nia sobie nabrała nie­po­wstrzy­ma­nej siły, docie­ra­jąc do coraz więk­szej liczby osób. Jestem pod wra­że­niem tysięcy ludzi, któ­rzy napi­sali do mnie, aby podzię­ko­wać za wspa­niałą zmianę, jaką ta książka wpro­wa­dziła w ich życiu. Wdzięcz­ność, jaką do nich czuję, jest tak wielka, że przez wiele nocy wzru­sza­łem się do łez. Nie jestem w sta­nie wymie­nić wszyst­kich, ale mogę opo­wie­dzieć o jed­nej oso­bie, która wywarła na mnie naj­więk­szy wpływ. Były mistrz świata w koszy­kówce, któ­rego bar­dzo podzi­wiam, powie­dział w wywia­dzie dzień po wygra­niu Pucharu Świata, że ta książka towa­rzy­szyła mu przez cały tur­niej i bar­dzo mu pomo­gła. Nie wiem, czy Ricky Rubio wie­rzy w zbiegi oko­licz­no­ści, ja nie. Dla­tego wiem, że moja książka i on dali sobie nawza­jem to, czego każde z nich potrze­bo­wało. On i ja się nie znamy ani ni­gdy wcze­śniej nie roz­ma­wia­li­śmy. Bar­dzo się róż­nimy. Odkry­łem jed­nak, że Ricky, tak jak ja, ma wyta­tu­owa­nego lwa na ramie­niu, i zro­zu­mia­łem, że cho­ciaż ni­gdy w życiu nie gra­łem w koszy­kówkę, łączy nas znacz­nie wię­cej, niż różni: palące pra­gnie­nie bycia szczę­śli­wym, chęć poprawy, nada­nia temu życiu sensu, wnie­sie­nia cze­goś dobrego do świata i wewnętrz­nego prze­zwy­cię­że­nia trud­no­ści bez obwi­nia­nia innych. Odkry­łem, że łączy nas nie­wi­dzialny sznur utkany z nici miło­ści i nadziei, ten sam sznur, który łączy wszyst­kich ludzi. Dzię­kuję ci, Ricky, za twój cenny przy­kład i za to, że idziesz na całość w tym życiu; dzię­kuję też milio­nom ludzi na tej pla­ne­cie, któ­rzy chcą się obu­dzić, być szczę­śliwi i żyć ze wszyst­kimi tego kon­se­kwen­cjami. Moc zaufa­nia sobie będzie im na­dal poma­gać iść naprzód i dawać to, czego szu­kają i potrze­bują. Dzię­kuję, dzię­kuję, dzię­kuję.

Dedykacja po dziesiątej edycji hiszpańskiej

Dedy­ka­cja po dzie­sią­tej edy­cji hisz­pań­skiej

Tysią­com istot ludz­kich, które już prze­czy­tały tę książkę i poda­ro­wały ją komuś z ogromną wdzięcz­no­ścią i rado­ścią, wie­dząc, że nie opusz­czą tego świata bez wydo­by­cia tego, co jest w nich samych.

Dla wszyst­kich, któ­rzy chcą się dosko­na­lić, i dla tych, któ­rzy wie­rzą w dobro i ogromny poten­cjał ludz­kiej istoty.

Oto moja obiet­nica: szczę­ście się wypra­co­wuje, suk­ces się two­rzy, radość się tre­nuje. I tak długo, jak ist­nieje życie: walczmy o wszystko, co naj­lep­sze!

Wprowadzenie

Wpro­wa­dze­nie

Od lat poma­gam wielu ludziom zwięk­szyć poczu­cie wła­snej war­to­ści, radzić sobie z emo­cjami i być szczę­śliw­szymi. Wszystko, co wiem i czego uczę, zawar­łem w tej książce w jed­nym celu: abyś nauczył się wie­rzyć w sie­bie. Jeśli już to robisz, twoja pew­ność sie­bie wzro­śnie, a twoje życie sta­nie się o wiele lep­sze. Będziesz szczę­śliw­szy, twoje rela­cje uleg- ną popra­wie i zyskasz potężne narzę­dzia do łatwiej­szego osią­ga­nia swo­ich celów. A jeśli na­dal nie cenisz sie­bie wystar­cza­jąco i nie ufasz sobie, w twoim życiu roz­pocz­nie się wielka zmiana: zaczniesz kochać sie­bie i wkro­czysz na ścieżkę samo­po­zna­nia, która dopro­wa­dzi cię do szczę­ścia i dobrego samo­po­czu­cia.

Nie wiem, czy Moc zaufa­nia sobie odkryje coś, co bar­dzo cię zasko­czy lub będzie ci zupeł­nie nie­znane. Prze­czy­taj tę książkę kilka razy. Z każdą kolejną lek­turą praw­do­po­dob­nie nauczysz się i odkry­jesz nowe rze­czy. I wiem, że wszystko, co w niej znaj­dziesz, nawet to, co może wyda­wać się banalne, pomoże ci zdjąć war­stwy i prze­bra­nia, któ­rych już nie potrze­bu­jesz. Ponie­waż wszystko, co zawiera moja książka, służy jed­nemu: aby zachę­cić cię do prze­ła­ma­nia wła­snej iner­cji, do ucieczki od ogra­ni­czeń. Krótko mówiąc, podej­miesz decy­zję o życiu wła­snym życiem, takim, jakiego naprawdę chcesz.

Jej lek­tura wzmocni twoją wizję sie­bie i życia, nie­za­leż­nie od tego, gdzie się obec­nie znaj­du­jesz.

Pro­szę, nie przy­wią­zuj zbyt wiel­kiej wagi do mojego doboru słów. Ważne jest nie tyle słowo, któ­rego uży­wamy, ile zna­cze­nie, jakie mu nada­jemy. Jeśli na przy­kład nie lubisz słowa „wysi­łek” i czy­tasz zda­nie typu „wysil się, by zmie­nić ten nawyk”, możesz skre­ślić „wysil się” i wsta­wić zamiast tego „poświęć czas i ener­gię na zmianę tego nawyku”. To samo możesz zro­bić z każ­dym innym sło­wem, któ­rego z jakie­goś powodu nie lubisz. Naprawdę ważne jest nastę­pu­jące prze­sła­nie: poja­wi­łeś się na świe­cie, by być szczę­śli­wym, nie roz­pra­szaj się. A my bar­dzo łatwo się roz­pra­szamy.

Aby być szczę­śli­wym, musisz kochać i ufać sobie; aby ufać sobie, musisz zro­zu­mieć, przy­swoić sobie i wie­dzieć, że moc jest zawsze w tobie, ni­gdy na zewnątrz.

Lata temu czy­ta­łem sporo Her­manna Hes­sego i uwa­ża­łem za fascy­nu­jące to, co mówił: że wszystko na zewnątrz jest pro­jek­cją tego, co jest w środku. Nie do końca jed­nak to rozu­mia­łem i nie wie­rzy­łem w to. Aż w końcu sto­sun­kowo nie­dawno udało mi się głę­boko przy­swoić prawdę, która na zawsze zmie­niła moje życie: jedyna praca, jaką muszę wyko­nać w każ­dej sytu­acji, to zre­lak­so­wać się i pozwo­lić się pro­wa­dzić mojej wła­snej mądro­ści. Jest w tobie miej­sce, w któ­rym znaj­dują się wszyst­kie odpo­wie­dzi, jakich potrze­bu­jesz.

Nie tak dawno temu zro­zu­mia­łem, że w życiu zawsze będziemy mieć wyzwa­nia. Każdy dzień jest wyzwa­niem. A każde wyzwa­nie może pro­wa­dzić nas do roz­woju, poprawy i bycia szczę­śliw­szym. Dla­tego już ich nie odrzu­cam.

Wcze­śniej się dener­wo­wa­łem, gdy coś nie szło po mojej myśli. Teraz, kiedy udaje mi się poko­nać wyzwa­nie, spo­koj­nie zadaję sobie pyta­nie: co będzie następne? I nie boję się tego, co może się wyda­rzyć, ponie­waż wiem, że zawsze będę miał wszystko, czego potrze­buję, aby być szczę­śli­wym i odnieść suk­ces.

W życiu zda­rzają się rze­czy, które nam się podo­bają, i takie, które nas smucą lub spra­wiają, że czu­jemy się źle. Nawet jeśli jesteś bar­dzo pozy­tywną osobą, nie uda ci się unik­nąć wyzwań. Zawsze znaj­dziesz nowe. Bar­dziej satys­fak­cjo­nu­jące i łatwiej­sze jest jed­nak poko­ny­wa­nie wyzwań, które poja­wiają się na two­jej dro­dze, niż tocze­nie bitew, które nie mają nic wspól­nego z tobą lub życiem, któ­rego pra­gniesz.

Praw­dzi­wego szczę­ścia nie można zna­leźć w roz­pro­sze­niach czy drob­nych przy­jem­no­ściach. Nie mam nic prze­ciwko nim – wręcz prze­ciw­nie, uwiel­biam cie­szyć się przy­jem­nym życiem – ale jestem świa­domy, że te chwile szybko zni­kają i mają nie­wiele wspól­nego z praw­dzi­wym szczę­ściem. Dla­tego nie opie­ram na nich swo­ich decy­zji.

Osią­gnię­cie suk­cesu życio­wego, któ­rego wszy­scy pra­gniemy – praw­dzi­wego szczę­ścia – jest o wiele bar­dziej skom­pli­ko­wane niż impre­zo­wa­nie, oglą­da­nie piłki noż­nej, picie piwa z przy­ja­ciółmi, kupo­wa­nie naj­now­szego modelu tele­fonu komór­ko­wego czy jedze­nie cze­ko­la­do­wych muf­fi­nek. Szczę­ście to codzienna walka, która wymaga bycia świa­do­mym i dogłęb­nego pozna­nia samego sie­bie. Dopóki sobie nie zaufasz, dopóty sie­bie nie znasz. Jeśli wiesz, kim i jaki naprawdę jesteś, jesteś świa­domy wszyst­kiego, co jesteś wart, wszyst­kiego, czego doko­nało życie, abyś mógł być tym, kim jesteś dzi­siaj, i wszyst­kich moż­li­wo­ści, które masz w zasięgu ręki.

„Ist­nieje ogromne, nie­skoń­czone, wszech­wie­dzące, wszech­oświe­ca­jące świa­tło. Ten, kto na nie patrzy, ni­gdy już nie widzi ciem­no­ści” – napi­sał mój brat w wieku szes­na­stu lat. Teraz mój brat nie żyje, ale pra­wie każ­dego dnia dzię­kuję mu za to, co napi­sał. Dziś wiem, że to świa­tło to szczę­ście. Nie pozwól, by strach powstrzy­mał cię przed zoba­cze­niem tego świa­tła, które zawsze tam jest, nawet jeśli go nie widzisz.

Od czasu do czasu będę uwy­pu­klał nie­które pomy­sły, które chcę ci prze­ka­zać. Przez lata tak dużo pra­co­wa­łem i zgłę­bia­łem nie­które dzie­dziny, takie jak neu­ro­lo­gia mózgu, że uwa­żam za ważne, by wyja­śnić nie­które istotne kwe­stie z róż­nych punk­tów widze­nia. W każ­dym razie zachę­cam do prze­czy­ta­nia Mocy zaufa­nia sobie do końca (dowiesz się dla­czego). Ni­gdy nie zapo­mi­naj, że szczę­ście leży zawsze w twoim zasięgu. Jest tylko jeden waru­nek.

Nie dzia­łaj wbrew sobie,

wbrew swo­jemu praw­dzi­wemu lub esen­cjal­nemu ja,

wbrew swoim naj­głęb­szym pra­gnie­niom.

Bo jeśli dzia­łasz wbrew sobie i temu, co spon­ta­nicz­nie z cie­bie wypływa, to jak chcesz osią­gnąć swoje szczę­ście?

Kilka lat temu odkry­łem, że jestem wyjąt­kowo wraż­liwy. Prze­ży­wa­łem wszystko głę­biej niż inni, dra­ma­ty­zo­wa­łem i bra­łem sobie wszystko za bar­dzo do serca. Stop­niowo nauczy­łem się zarzą­dzać swo­imi emo­cjami. Na­dal jestem bar­dzo wraż­liwy – co jest wspa­niałe, ponie­waż wciąż inten­syw­nie cie­szę się życiem – ale teraz oszczę­dzam sobie wielu cier­pień.

Nie możemy zro­zu­mieć życia, lecz możemy w nie wie­rzyć. Celem tej książki jest mak­sy­malne uła­twie­nie ci uwie­rze­nia w sie­bie i w życie. Nie jesteś bez zna­cze­nia. Chcę ci pomóc, byś uświa­do­mił sobie, jak praw­dziwą i potężną masz naturę. A jeśli nie było ci łatwo, będę ci towa­rzy­szyć, abyś powró­cił do rado­snej i pew­nej sie­bie osoby, którą kie­dyś byłeś.

Życie to nie­koń­cząca się i cią­gła podróż do przodu. A każdy dzień przy­nosi nowe moż­li­wo­ści. Jeśli jed­nak się na nie zamkniesz, nie dostrze­żesz ich. Nie bój się niczego, ani końca, ani początku. Wszystko prze­mija, ale to nie ma zna­cze­nia, ponie­waż kiedy jedna rzecz zostaje w tyle, zawsze poja­wia się inna.

Aby być szczę­śli­wym, trzeba patrzeć na życie bez stra­chu.

Mamy tylko jedno życie. Nie myśl, że próba zro­bie­nia tego, czego chcesz, może pro­wa­dzić do porażki. Tylko ten, kto nie pró­buje, ponosi porażkę. Sta­wia­nie na swoje marze­nia ni­gdy nie jest ryzy­kiem. Życie ze wszyst­kimi kon­se­kwen­cjami ni­gdy nie jest błę­dem.

A teraz idźmy naprzód ramię w ramię. Ponie­waż ta podróż ku szczę­ściu i dobremu samo­po­czu­ciu dopiero się roz­po­częła.

Rozdział 1. Sztuka życia świadomie

1.

Sztuka życia świa­do­mie

Nie można być szczę­śli­wym bez zaufa­nia. Szczę­ście to zaufa­nie do innych i do samego sie­bie oraz wiara w to, że wszel­kie marze­nia mogą się zawsze speł­nić, gdy tylko nasycę się magią chwili obec­nej. To doce­nia­nie daru, który otrzy­ma­li­śmy, teraz, ponie­waż za jakiś czas będzie za późno i nie będzie już żad­nego daru. Praw­dzi­wym cudem jest to, że dziś w twoim życiu wciąż ist­nieje to, co pew­nego dnia prze­sta­nie ist­nieć. Czy zda­jesz sobie z tego sprawę? Ludzie, sytu­acje, rze­czy, które są teraz w twoim życiu, a nawet ty sam, za jakiś czas znikną.

Zawsze bar­dzo zale­żało mi na byciu rozu­mia­nym i akcep­to­wa­nym, ale nauczy­łem się, że nie da się zado­wo­lić wszyst­kich. Bez względu na to, jak wiele robimy, jak bar­dzo się sta­ramy lub jak bar­dzo się uspra­wie­dli­wiamy, zawsze znaj­dzie się ktoś, kto nas osą­dzi i nie spodoba mu się to, co robimy. W książce Moc zaufa­nia sobie dzielę się, w naj­bar­dziej przej­rzy­sty i bez­po­średni spo­sób, wszyst­kim, czego doświad­czy­łem i czego się nauczy­łem. Nie chcę niczego dla sie­bie zatrzy­my­wać, ponie­waż wiem, że zmiana jest moż­liwa. Wiem, bo sam jej doko­na­łem. Ty też możesz to zro­bić, bez względu na to, gdzie jesteś. Drzwi wewnętrz­nej zmiany są zawsze otwarte dla każ­dego, kto zde­cy­duje się przez nie przejść.

Wszystko, co wyja­śniam, jest racjo­nalne i zgodne z tym, co można udo­wod­nić naukowo, ale w pew­nym momen­cie może wymknąć się logice. W ostat­nich kilku latach przy­da­rzyły mi się zna­czące i dziwne rze­czy, doświad­cze­nia, które nie mają oczy­wi­stego wyja­śnie­nia i o któ­rych tu opo­wiem. Zamie­rzam wyko­nać skok w nie­znane. W prze­ciw­nym razie pisa­nie nie mia­łoby dla mnie sensu.

Moją jedyną inten­cją jest pomóc, pomóc ci wyjść ze snu i się obu­dzić, byś żył tak, jak pra­gnie twoje serce. Ponie­waż teraz wiem, że każdy, kto wyrzą­dza krzywdę, jest nie­szczę­śliwy i tak naprawdę cierpi. Nie­moż­liwe jest, byś – jeśli połą­czysz się ze swoim esen­cjal­nym ja, ze swo­imi tęsk­no­tami i pra­gnieniami – nie był szczę­śliwy. I nie­moż­liwe jest, by ktoś, kto jest szczę­śliwy, pró­bo­wał krzyw­dzić innych. Szczę­ście jest ważne: kiedy jeste­śmy nie­szczę­śliwi, czę­sto cho­ru­jemy. Za tą cho­robą kryje się życie, które mówi nam: „Nie idź tą drogą”, „Nie zba­czaj ze swo­jej ścieżki”, „Słu­chaj sie­bie i bądź spójny z tym, czego naprawdę chcesz”. Źró­dłem wielu cho­rób może być odma­wia­nie sobie cze­goś, czego pra­gniemy, lub robie­nie cze­goś prze­ciw­nego do tego, czego pra­gnie nasze serce. Wiele lat zajęło mi zro­zu­mie­nie praw­dzi­wego zna­cze­nia tego wyra­że­nia:

Magia to zaufa­nie samemu sobie.

Jeśli możesz to zro­bić, możesz osią­gnąć wszystko.

W czerwcu 2015 roku spo­tka­łem się w miłej restau­ra­cji w Benal­ma­de­nie z Rafą, moim nauczy­cie­lem filo­zo­fii na ostat­nim roku w szkole i czło­wie­kiem, któ­rego naj­bar­dziej w życiu podzi­wia­łem. Nie widzie­li­śmy się przez osiem­na­ście lat, ale mój przy­ja­ciel Fer­nando Ramos Gil dał mi do niego kon­takt. O dziwo, Rafa pamię­tał mnie bar­dzo dobrze.

Tego dnia Rafa opo­wie­dział mi swoją nie­ła­twą histo­rię i odpo­wie­dział na wszyst­kie moje pyta­nia. Przez długi czas mocno wie­rzył w Boga i nawet roz­po­czął pro­ces dołą­cza­nia do Kościoła. Potem jego życie się zmie­niło i zarzu­cił ten pomysł. „Czym jest wiara, Rafa?”, zapy­ta­łem go, w tam­tym cza­sie despe­racko poszu­ku­jąc sensu życia. „Wiara to zaufa­nie samemu sobie”, odpo­wie­dział.

Te słowa ude­rzyły mnie głę­boko. Zro­zu­mia­łem, że w tym tkwi jeden z naj­waż­niej­szych klu­czy do szczę­ścia: czy naprawdę ufa­łem sobie? Oczy­wi­ście, że nie. Jak mogłem nauczyć się ufać? Co za zada­nie! Całe życie wpa­try­wa­łem się w innych. Odkąd byłem dziec­kiem, podzi­wia­łem resztę moich rówie­śni­ków bar­dziej niż sie­bie. I pota­jem­nie chcia­łem się zmie­nić w któ­re­go­kol­wiek z nich. W końcu spo­łe­czeń­stwo bar­dzo utrud­niało mi roz­wój jako dziecku i jako isto­cie ludz­kiej: to, co czu­łem w sobie, wobec innych, nawet ludzi, któ­rzy kochali mnie najbar­dziej, nie powinno było ist­nieć lub było złe.

Jeśli zaufasz życiu, będziesz żyć bez stra­chu. To naprawdę oso­bi­sty wybór. Mamy tylko jedno życie, jak wolisz je prze­żyć: z poziomu zaufa­nia czy stra­chu?

Wio­sną 2018 roku poje­cha­łem z mamą do Sewilli i odwie­dzi­łem mojego wujka Edu­arda, który miał pra­wie dzie­więć­dzie­siąt lat. Kiedy zapy­ta­łem go, co jest naj­waż­niej­sze w życiu, odpo­wie­dział:

Czuć się dobrze i spra­wiać, by inni czuli się dobrze.

Moim celem i inten­cją jest naucze­nie innych zaufa­nia sobie i swoim marze­niom, poma­ga­nie ludziom, by pojęli, jak kochać sie­bie bez­wa­run­kowo, być szczę­śli­wymi, czuć się dobrze nie­za­leż­nie od oko­licz­no­ści i wyzwań codzien­nego życia. Odkry­łem, że im lepiej się czu­jesz i im szczę­śliw­szy jesteś, z tym więk­szą gra­cją i płyn­no­ścią roz­wi­jają się wyda­rze­nia. Nasze zdro­wie czer­pie nie­sa­mo­wite korzy­ści ze szczę­ścia. Korzy­ści z bycia szczę­śli­wym w chwili obec­nej są nie­zli­czone i powin­ni­śmy trak­to­wać je bar­dzo poważ­nie. Nie jesteś samo­lubny, kocha­jąc sie­bie.

Posta­no­wie­nie bycia szczę­śli­wym jest naj­więk­szym aktem hoj­no­ści, jaki możesz zro­bić dla innych i dla sie­bie.

Ponie­waż jest wielu dobrych ludzi, któ­rzy nie są szczę­śliwi, ale wszy­scy szczę­śliwi ludzie są dobrzy.

Wszystko wydaje się łatwiej­sze, gdy odrzu­cimy zde­cy­do­waną więk­szość rze­czy, które codzien­nie pozba­wiają nas spo­koju, i sku­pimy się na jedy­nej waż­nej rze­czy – naszym wła­snym życiu, celu, do któ­rego czę­sto docie­ramy krok po kroku, kie­ro­wani pod­szep­tem naszej wewnętrz­nej mądro­ści. Jeśli odło­żysz na bok uprze­dze­nia i spo­koj­nie prze­czytasz tę książkę, pod­kre­ślisz zda­nia, które przy­kują twoją uwagę i wyko­nasz bar­dzo pro­ste ćwi­cze­nia samo­świa­do­mo­ści, które zaraz zasu­ge­ruję, twoje życie nie będzie już takie samo. Zacznie się zmiana: twoja świa­do­mość się posze­rzy, zoba­czysz rze­czy, któ­rych wcze­śniej nie widzia­łeś, będziesz bar­dziej ufał sobie i będziesz szczę­śliw­szy. To coś, co ci obie­cuję. Za każ­dym razem, gdy ją prze­czytasz, odkry­jesz coś nowego i cen­nego, co pomoże ci osią­gnąć więk­sze zro­zu­mie­nie.

Jak każdy pro­ces samo­do­sko­na­le­nia, ufa­nie sobie i nauka znaj­do­wa­nia oraz cie­sze­nia się ze szczę­ścia wyma­gają cier­pli­wo­ści. Wszyst­kich tych, któ­rzy przy­cho­dzą do mnie na kon­sul­ta­cje, pro­szę o to, by byli cier­pliwi w budo­wa­niu poczu­cia wła­snej war­to­ści. Mój brat Rafa nie uło­żył sobie życia: zmarł w wieku trzy­dzie­stu dwóch lat. Coś we mnie zaczęło się zmie­niać, gdy popeł­nił samo­bój­stwo. Jego śmierć wstrzą­snęła mną bar­dziej niż cokol­wiek innego w moim życiu i spra­wiła, że sta­łem się bar­dziej świa­domy. Nie wiem, dla­czego nie umie­li­śmy mu pomóc, aby chciał tu zostać, ale wiem, że pozo­sta­wił w nas nie­za­tarty, głę­boki, życio­dajny ślad; ten sam ślad, który spra­wił, że zaczą­łem patrzeć na świat innymi oczami. Mówi się, że naj­sil­niej­sze doświad­cze­nia, jakie są naszym udzia­łem, kształ­tują nas i spra­wiają, że jeste­śmy tym, kim jeste­śmy. Dzięki Rafie jestem tym, kim jestem. Ponie­waż żyłem tak głę­boko uśpiony, tak nieświa­domy, że obu­dze­nie się zaję­łoby mi sto lat lub wię­cej, gdyby nie umarł.

Stało się to w dniu takim jak każdy inny. Posze­dłem się uczyć do biblio­teki i kiedy wró­ci­łem do domu na lunch, zasta­łem moją rodzinę pła­czącą z roz­pa­czy. Moja matka wra­cała ulicą z tor­bami zaku­pów w ręku, gdy jedna z moich sióstr zeszła na dół, by prze­ka­zać jej wie­ści. Jedze­nie tur­lało się po ziemi, a krzyki mamy sły­chać było w całej oko­licy.

Mój brat był sto razy lep­szy ode mnie, ale ciężko mu było żyć. Nie zna­lazł zro­zu­mie­nia, któ­rego szu­kał w świe­cie. Jego umysł nie poma­gał mu pozy­tyw­nie inter­pre­to­wać pew­nych doświad­czeń, podej­mo­wać lep­szych decy­zji ani wydo­stać się z dołka, w któ­rym cza­sami się znaj­do­wał, a ci z nas, któ­rzy byli z nim i go kochali, nie wie­dzieli, jak mu bar­dziej pomóc, ponie­waż nie może pomóc ten, kto nie wie, jak to zro­bić. Wtedy nie wie­rzy­łem w mojego brata, ale teraz tak.

Aby kochać i poma­gać komuś, trzeba go rozu­mieć i wie­rzyć w niego.

Potrzeba było pra­wie dwóch dekad i wielu zmian w moim życiu i umy­śle, abym zro­zu­miał Rafę i wszystko, co widział i czuł.

Wielu z nas zacho­wuje się tak, jak­by­śmy mieli żyć wiecz­nie, i zapo­mina, że wszystko może się skoń­czyć w każ­dej chwili. Pod­czas nie­daw­nej roz­mowy z José Bravo Mar­ti­nem, praw­dzi­wym przy­ja­cie­lem i jed­nym z naj­wspa­nial­szych ludzi, jakich znam, oma­wia­li­śmy ten temat. Miał on kilka doświad­czeń podob­nych do moich. Pew­nego razu, gdy José był jesz­cze dziec­kiem, wyszedł z domu jak każ­dego innego dnia. Kiedy wró­cił, dowie­dział się, że jego ojciec, wyjąt­kowa osoba, zgi­nął w wypadku. Tra­ge­dia, przez którą prze­szła jego rodzina, jak wyja­śnił mi mój przy­ja­ciel, spra­wiła, że do dziś jesz­cze bar­dziej doce­nia teraź­niej­szość.

Odkąd zmarł mój brat, śmierć zawsze była w moich myślach, zwłasz­cza od lata, które spę­dzi­łem w Playa Blanca na Lan­za­rote. Uda­łem się na tę wyspę zupeł­nie sam, przy­je­cha­łem dość smutny i przy­gnę­biony, zestre­so­wany i prze­stra­szony. Oba­wia­łem się o swoje zdro­wie i od czasu do czasu myśla­łem o samo­bój­stwie, na początku bar­dzo mgli­ście, a potem kon­kret­niej, zwłasz­cza od śmierci Jokina Cebe­iro, o któ­rej wia­do­mość mnie wprost zszo­ko­wała i dała mi kilka pomy­słów. Jokin, baskij­ski nasto­la­tek nękany przez kole­gów, był tak zde­spe­ro­wany, że 21 wrze­śnia 2004 roku wziął rower i poje­chał w stronę bar­dzo wyso­kiego muru w Fuenterrabíi. Stam­tąd rzu­cił się w pustkę. Przy­szłość jawiła mi się w gło­wie z bar­dzo ciem­nymi chmu­rami na hory­zon­cie. Ale poko­na­łem to.

Teraz rozu­miem, jak mógł­bym spoj­rzeć na swoje życie z per­spek­tywy czasu – potrze­bo­wa­łem wszyst­kiego, co prze­ży­łem, by wziąć się w garść i by się nauczyć. Ponie­waż żyłem uśpiony.

Obudź się i żyj!

Możemy żyć uśpieni lub prze­bu­dzeni. Wielu z tych, któ­rzy żyją w uśpie­niu, o tym nie wie; podob­nie wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że są prze­bu­dzeni. Spo­tka­łem bar­dzo świa­do­mych ludzi, któ­rzy zawsze żyli w ten spo­sób, ale nie myśleli o tym ani niczego nie pla­no­wali. Dosko­nale. Liczy się to, jacy jeste­śmy i co robimy, a nie słowo, któ­rego uży­wamy. Jed­nak zna­jo­mość róż­nic mię­dzy życiem w uśpie­niu (nie­świa­do­mym) a prze­bu­dzeniem (świa­do­mym) pomoże ci wybrać, czy chcesz cie­szyć się wła­snym życiem w inny spo­sób.

Uśpiona osoba jest bar­dzo przy­wią­zana do swo­ich myśli. Wie­rzy doprawdy we wszystko, co mówi jej umysł. Obwi­nia innych za swój ból i cier­pie­nie, przy­pi­suje wszystko, co jej się przy­da­rza, oko­licz­no­ściom. Cią­gle twier­dzi, że chce coś zro­bić, ale nie może: „Zro­zum mnie, zro­bił­bym to, ale nie mogę”, „Roz­stał­bym się, ale nie mogę”, „Zmie­nił­bym pracę, ale nie mogę”… Zwy­kle podaje wiele wymó­wek i powo­dów, aby się uspra­wie­dli­wić, nie­które z nich są bar­dzo logiczne (eko­no­miczne, moralne, zwią­zane z cza­sem i inne), i może je powta­rzać przez lata. Czę­sto senni ludzie porów­nują się z innymi i docho­dzą do wnio­sku: „Oczy­wi­ście, jemu jest łatwiej”, czym umniej­szają i odbie­rają war­tość innym. Nie ufają sobie ani życiu i dla­tego żyją w stra­chu. Nie mają zaufa­nia do sie­bie ani do życia i dla­tego żyją w wiel­kim napię­ciu: boją się, że part­ne­rzy ich zosta­wią, że zostaną zwol­nieni, że ich przy­ja­ciele się zezłosz­czą…

Kiedy ktoś jest uśpiony, przy­gląda się, jak mija życie, bez więk­szych aspi­ra­cji, bez życio­wego celu. Cza­sami nawet kry­ty­kuje i osą­dza ludzi, któ­rych kocha naj­bar­dziej, nie zda­jąc sobie sprawy, że jest to szko­dliwe, bar­dzo tok­syczne. Kiedy ludziom przy­tra­fia się coś, co mu się nie podoba, mówi: „Dla­czego zawsze musi być tak samo?”, „Widzisz, to zawsze to samo!”. Osoba uśpiona nie znaj­duje czasu na medy­ta­cję lub relaks w samot­no­ści; wręcz prze­ciw­nie, zawsze szuka zewnętrz­nych bodź­ców.

Aby naprawdę kochać, trzeba pod­jąć wewnętrzną pracę, którą umoż­li­wia tylko samot­ność.

Ale­jan­dro Jodo­row­sky

Wielu uśpio­nych ludzi spę­dza życie, cze­ka­jąc na week­end i następne waka­cje, ponie­waż nie lubią dnia powsze­dniego i nie potra­fią cie­szyć się teraź­niej­szo­ścią. Są tak pochło­nięci prze­szło­ścią i przy­szło­ścią, że zapo­mi­nają żyć dniem dzi­siej­szym.

Osoba prze­bu­dzona żyje, działa i myśli świa­do­mie, gdy to tylko moż­liwe. Świa­do­mie stara się wno­sić do świata dobre rze­czy. Obser­wuje swoje myśli, ale wie, że wiele z nich nie jest prawdą. Nie podąża ślepo za swoim ego i nie akcep­tuje wymó­wek, które ono nie­ustan­nie mu ofe­ruje.

By się prze­bu­dzić, poko­chaj sie­bie, mów do sie­bie z sza­cun­kiem, ceń sie­bie. Osoba prze­bu­dzona nie obwi­nia innych ani oko­licz­no­ści za to, co jej się przy­tra­fia, z niczego nie robi dra­matu w codzien­nym życiu, ponie­waż wie, że trud­no­ści są wyzwa­niami, z któ­rych można się uczyć. Patrzy na życie z entu­zja­zmem, a nie jak na cięż­kie brze­mię.

Woli dzia­łać, niż narze­kać, ponie­waż wie, że narze­ka­nie pro­wa­dzi do sta­gna­cji, wyczer­puje i jest bez­u­ży­teczne, a lepiej podej­mo­wać ryzyko i popeł­niać błędy, niż żało­wać przez całe życie, myśląc o tym, co by się stało, gdyby się odwa­żyła. Uczy się z prze­szło­ści, ale sku­pia się na teraź­niej­szo­ści i na tym, co chce stwo­rzyć w przy­szło­ści.

Nawet jeśli wiesz, że nie ma żad­nej gwa­ran­cji, zary­zy­kuj i postaw na to, czego chcesz.

Osta­tecz­nie osoba prze­bu­dzona jest szczę­śliwa i cie­szy się swoim życiem.

Zostań swoim najlepszym sprzymierzeńcem

Przez wiele lat żyłem w uśpie­niu. Dobrze się bawi­łem, to prawda, ale strach mnie uwię­ził i nie cie­szy­łem się życiem, ponie­waż zaprze­cza­łem swo­jej isto­cie i natu­rze. Nie ma nic bar­dziej bole­snego niż zaprze­cza­nie samemu sobie.

Kiedy zaczą­łem się budzić, sta­łem się świa­domy swo­jego życia i roz­po­częła się moja wła­sna trans­for­ma­cja, która nie zatrzy­mała się przez te wszyst­kie lata. Ponie­waż kiedy już się zaczęła, nie mogłem dłu­żej opie­rać się prą­dowi zmian. To, co wcze­śniej miało dla mnie zna­cze­nie, prze­stało je mieć. Zaczą­łem pochła­niać książki na temat roz­woju oso­bi­stego i psy­cho­lo­gii. Ważne było dla mnie jedy­nie, by dowie­dzieć się, jak dalej dążyć do roz­woju oso­bi­stego i jak pomóc innym zmie­nić ich życie. Uwie­rzy­łem, że praw­dziwa zmiana jest moż­liwa. Uwie­rzy­łem w zmianę i się zmie­ni­łem. Tysiące razy zada­wa­łem sobie nastę­pu­jące pyta­nia: kim jestem i po co tu jestem?

Można uczyć się z pozy­cji szczę­ścia lub z cier­pie­nia. Ist­nieją tysiące świa­dectw ludzi, któ­rzy po tym, jak wiele wycier­pieli lub prze­żyli trudne lub trau­ma­tyczne doświad­cze­nie, roz­po­częli bar­dziej świa­dome i pięk­niej­sze życie. Mój przy­ja­ciel, aktor Jorge Lucas, powie­dział mi, że rak zmie­nił jego życie na lep­sze. Opo­wiada o tym szcze­gó­łowo w swo­jej książce Son muchas cosas (Jest wiele rze­czy). Z kolei Odile Fernández, autorka książki Mi revo­lu­ción anti­can­cer (Moja rewo­lu­cja prze­ciw rakowi), powie­działa mi, że poko­na­nie cho­roby dia­me­tral­nie zmie­niło jej życie.

Jest prze­bu­dzony ten, kto pomimo wielu wyzwań i trud­no­ści postrzega życie jako wspa­niałą oka­zję do kocha­nia, dzie­le­nia się, roz­wi­ja­nia się i poma­ga­nia innym.

Ja prze­bu­dzi­łem się dzięki mojemu bratu, jego poezji i książ­kom, a także dzięki Demia­nowi, sil­nemu i impo­nu­ją­cemu męż­czyź­nie, który pomógł mi tak bar­dzo, jak tylko można pomóc czło­wie­kowi.

Wszy­scy ludzie, któ­rych spo­ty­kamy, są jak anioły, które mogą nam pomóc na naszej dro­dze. Cza­sami wia­do­mość pocho­dzi od osób, które są nam bli­skie, jak w przy­padku Demiana, któ­rego podzi­wia­łem, a cza­sem od kogoś, kogo ledwo możemy znieść. Mistrzo­wie czę­sto kryją się w naj­róż­niej­szych prze­bra­niach.

„Nie ma nic trud­niej­szego dla istot ludz­kich niż podą­ża­nie ścieżką do samego sie­bie. Ludzie nie chcą słu­chać wła­snego głosu. A szkoda, bo powo­duje to wiele cier­pie­nia. Ponie­waż aby być szczę­śli­wym, musimy żyć zgod­nie z tym, co pocho­dzi z naszego wnę­trza” – powie­dział mi Demian, pierw­sza osoba, która we mnie uwie­rzyła, latem 2010 roku w Playa Blanca. W tam­tym cza­sie prze­sze­dłem testy kli­niczne, a ponie­waż wiele lat temu mia­łem ryzy­kowne kon­takty sek­su­alne, oba­wia­łem się wyni­ków tak bar­dzo, że myśla­łem o spo­so­bach opusz­cze­nia tego świata. Jed­no­cze­śnie zło­ży­łem sobie obiet­nicę: jeśli wyniki będą dobre, uwol­nię się od swo­ich lęków, zro­bię wszystko, co w mojej mocy, aby być szczę­śli­wym, i poświęcę swoje życie poma­ga­niu innym w byciu szczę­śli­wym.

Nie potra­fię opi­sać sło­wami tego, co poczu­łem w dniu, w któ­rym lekarz powie­dział mi: „Jesteś zdrow­szy ode mnie”. Doświad­czy­łem takiego magicz­nego, osza­ła­mia­ją­cego przy­pływu ener­gii – byłem zdrowy! Żyłem! Byłem młody i mia­łem jesz­cze jedną szansę! Kiedy się uspo­ko­iłem, przy­po­mnia­łem sobie o mojej obiet­nicy. I żeby nie zapo­mnieć, wyta­tu­owa­łem sobie na ramie­niu, zapi­sane cha­rak­te­rem pisma mojego brata, to wła­śnie słowo: SZCZĘ­ŚLIWY.

Odzyskaj swoje życie

Teraz, po latach, mogę powie­dzieć, że suk­ces w życiu mie­rzy się tym, jak bar­dzo jesteś szczę­śliwy. Dla­tego to, co naj­bar­dziej mnie inte­re­suje, to bada­nie szczę­ścia. Odkąd wró­ci­łem z Playa Blanca, więk­szość czasu spę­dzi­łem na bada­niu umy­słu i emo­cji, prze­czy­ta­łem setki ksią­żek na ten temat i wło­ży­łem wiele wysiłku w naukę i szko­le­nie. A teraz w tej książce dzielę się tym, co naj­waż­niej­sze w przy­swo­jo­nej przeze mnie wie­dzy.

Chcia­łem opo­wie­dzieć o tym, co wyda­rzyło się w mojej rodzi­nie – wiele osób bowiem twier­dzi, że szczę­ście jest moż­liwe, o ile nie przy­trafi ci się żadne więk­sze nieszczę­ście. I czę­ściowo mają rację. Ale prawda jest taka, że więk­szość rze­czy, które codzien­nie pozba­wiają nas szczę­ścia, to nie praw­dziwe tra­ge­die, lecz głu­pie, banalne sytu­acje, które nadmu­chu­jemy jak bańki i które zni­kają po kilku dniach.

Kilka mie­sięcy po śmierci mojego brata moja przy­ja­ciółka Susana Cobo pole­ciła mi dwie książki: Opti­mi­smo inte­li­gente (Inte­li­gentny opty­mizm) i Pod­bój szczę­ścia. Ni­gdy nie wie­dzia­łem, dla­czego tak bar­dzo przy­kuły moją uwagę, ale prawda jest taka, że poczu­łem dreszcz na ple­cach, gdy usły­sza­łem ich tytuły, i natych­miast uda­łem się do księ­garni, aby ich poszu­kać.

Nie czy­ta­łem o roz­woju oso­bi­stym aż do czasu, gdy lata póź­niej speł­niło się moje marze­nie o zamiesz­ka­niu w Madry­cie. Byłem tak zestre­so­wany, że musia­łem brać po dwie tabletki nasenne, aby nocami móc prze­spać choćby pięć godzin. Pew­nego dnia mia­łem atak lęku. Wie­dzia­łem, że muszę pod­jąć inne kroki, i uda­łem się do Car­men Giménez-Cuenki, świet­nej tre­nerki, a dziś jed­nej z moich naj­lep­szych przy­ja­ció­łek. Car­men pomo­gła mi i już pod­czas pierw­szej sesji pole­ciła mi książkę Potęga chwili obec­nej Eckharta Tol­lego.

Prze­czy­ta­łem ją trzy razy z rzędu. Od tam­tej pory pochła­nia­łem książki o umy­śle i emo­cjach, bra­łem udział w warsz­ta­tach i szko­le­niach. Co ja, tak dobrze wykształ­cony i wyszko­lony, z moimi dwoma dyplo­mami uni­wer­sy­tec­kimi, robi­łem, czy­ta­jąc książki o psy­cho­lo­gii i roz­woju oso­bi­stym? Ja, który przez długi czas czy­ta­łem Mar­cela Pro­usta, teraz ule­głem ogrom­nej fascy­na­cji książ­kami, któ­rymi gar­dziło wielu moich kole­gów. Do nie­dawna mar­no­wa­łem mnó­stwo ener­gii, sta­ra­jąc się być lubia­nym przez ludzi, któ­rzy być może nie lubili mnie takiego, jakim w rze­czy­wi­sto­ści byłem. A teraz jedna z moich mak­sym brzmi: „Skup się na ludziach, któ­rzy kochają to, co robisz”.

Życie mówi nam, jaki jest nasz następny krok, a my możemy albo go posłu­chać, albo się mu oprzeć. Kiedy się opie­ramy, cier­pimy. Jeśli zaś zde­cy­du­jemy się zro­bić ten krok, wszystko nabiera sensu.

Jaki jest następny krok, który zain­spi­ruje twoje życie?

Nie­wi­dzialne siły zain­spi­ro­wały mnie do napi­sa­nia tej książki. Są to te same siły, które wiele lat temu zmu­siły mnie do porzu­ce­nia dzien­ni­kar­stwa oraz świata imprez i cele­bry­tów, w któ­rym się poru­sza­łem. Życie zain­spi­ro­wało mnie rów­nież do pod­ję­cia stu­diów magi­ster­skich w zakre­sie coachingu i inte­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej, a póź­niej do otwar­cia mojej prak­tyki roz­woju oso­bi­stego, aby poma­gać innym.

Strach mógł mnie powstrzy­mać, ale zosta­wi­łem go za sobą i posze­dłem dalej. Prze­cież byłem sza­no­wa­nym dzien­ni­ka­rzem, pra­co­wa­łem dla „Vanity Fair” i innych dużych gazet, ocie­ra­łem się o świat zna­nych ludzi, byłem zapra­szany na naj­bar­dziej efek­towne imprezy, obsy­py­wany pre­zen­tami od zna­nych marek, mia­łem nie­złą pen­sję i dobrze mi się powo­dziło. Dla­czego mia­łem doko­nać tak wiel­kiego zwrotu w moim życiu i ryzy­ko­wać tak wiele?

Oba­wia­łem się, że ci, któ­rzy mnie znali, będą gar­dzić moimi nowymi celami. Jed­nak palące pra­gnie­nie speł­nie­nia mojego życio­wego celu pomo­gło mi po raz kolejny prze­zwy­cię­żyć strach przed tym, co powie­dzą inni. Wszy­scy ludzie, bez względu na to, co robią, są tak samo war­to­ściowi jak inni. Dziś podzi­wiam tylko ludzi, któ­rzy wyła­mują się z leni­stwa, dają z sie­bie wszystko i roz­wi­jają swój poten­cjał, czyli podą­żają za swoim prze­zna­cze­niem i robią to, po co przy­szli na ten świat, nawet jeśli ich rodzina czy oto­cze­nie tego nie rozu­mieją. Podzi­wiam świet­nego sprzą­ta­cza chod­ni­ków tak samo, jak podzi­wiam zna­nego reży­sera fil­mo­wego.

Jeśli chcesz być szczę­śliwy, roz­wi­jaj swój poten­cjał. Aby to osią­gnąć, musisz naj­pierw wie­dzieć, po co tu jesteś, i być gotów do odważ­nego wyko­na­nia kolej­nego kroku. Znaj­dziesz tysiące wymó­wek, aby pozo­stać tam, gdzie jesteś, nie­które z nich logiczne i roz­sądne. Jeśli jed­nak myślisz i dzia­łasz uczci­wie, będziesz wie­dział, że strach jest jedyną rze­czą, która cię powstrzy­muje. Każdy, kto osiąg- nął swoje marze­nia, musiał go prze­zwy­cię­żyć.

Strach nie ma już nade mną wła­dzy: po wielu latach zro­zu­mia­łem, że muszę żyć ze wszyst­kimi kon­se­kwen­cjami, bez względu na to, co powie­dzą inni. Zaufaj swo­jemu życiu i kochaj je tak bar­dzo, że miłość będzie sil­niej­sza niż strach.

Nie­prze­żyte życie jest cho­robą, na którą można umrzeć.

Carl Gustav Jung

Aby żyć ze wszyst­kimi kon­se­kwen­cjami, musisz zaan­ga­żo­wać się w swoją teraź­niej­szość i w swój pro­jekt życiowy bar­dziej niż w cokol­wiek innego, nie­za­leż­nie od tego, co się wyda­rzyło. I robić to już od tej chwili. Chciał­bym, byś zro­zu­miał, że żaden miniony czas nie był lep­szy, ponie­waż to, co naj­lep­sze, może wyda­rzyć się tylko w teraź­niej­szo­ści.

Rozu­miem, że się boisz. Ale pra­cu­jąc z set­kami osób, które tra­fiły do mnie na kon­sul­ta­cje, dosze­dłem do tego wnio­sku:

Kiedy zaufasz życiu i odwa­żysz się zro­bić kolejny krok, o który cię prosi, nic złego nie może ci się stać.

Nie tra­cisz niczego, co mia­łeś; wręcz prze­ciw­nie, zysku­jesz znacz­nie wię­cej we wszyst­kich obsza­rach. Nie mówię tu o nie­świa­do­mym dzia­ła­niu i podej­mo­wa­niu nie­po­trzeb­nego ryzyka. Kiedy idziesz do przodu świa­do­mie, zawsze wygry­wasz. I jesteś o wiele szczę­śliw­szy. Bo odzysku­jesz to, co naj­waż­niej­sze: sens wła­snego życia.

Są ludzie, któ­rzy nie wie­rzą w roz­wój oso­bi­sty. Smuci mnie to, ponie­waż tracą coś war­to­ścio­wego. Być może ja rów­nież bym nie wie­rzył, że to moż­liwe, gdyby nie fakt, że wszystko, o czym opo­wia­dam w tej książce, cał­ko­wi­cie zmie­niło moje życie. Dziś wiem, że roz­wój oso­bi­sty pro­wa­dzi do więk­szego szczę­ścia, zro­zu­mie­nia i dobrego samo­po­czu­cia. I nie ocze­kuję, że mi uwie­rzysz, chcę, byś sam tego doświad­czył.

23 grud­nia 2017 roku powie­dzia­łem mojej sio­strze Enri w salo­nie jej domu w Kor­do­bie, że moje życie się zmie­niło, że pod­ją­łem naj­więk­sze ryzyko, jakie mogłem sobie wyobra­zić. Odkąd pozna­łem Demiana latem 2010 roku, pro­si­łem o wiarę i zaufa­nie do sie­bie, a cza­sami pra­wie doty­ka­łem ich rękami, ale zawsze szybko się wymy­kały, roz­pły­wa­jąc się w pustce i nico­ści. Aż sie­dem lat póź­niej zda­łem sobie sprawę, że moje życze­nie w końcu się speł­niło! To, czego pra­gną­łem, stało się rze­czy­wi­sto­ścią. I wtedy wła­śnie wie­dzia­łem, że napi­sa­nie książki Moc zaufa­nia sobie ma sens, ponie­waż nie mogę opo­wia­dać o tym, czego nie doświad­czy­łem, ani też jedna osoba nie może pomóc dru­giej w tym, czego sama nie osią­gnęła.

Co spra­wiło, że ten osta­teczny skok na głę­boką wodę był moż­liwy? Tak naprawdę nie wiem, jaki był dokładny powód, ale wiem, że pra­co­wa­łem nad sobą przez lata, robiąc afir­ma­cje, stu­diu­jąc, czy­ta­jąc i szu­ka­jąc odpo­wie­dzi. Wła­ści­wie kiedy teraz o tym myślę – zaufa­nie życiu nie powinno być aż tak skom­pli­ko­wane. Wszy­scy ufa­li­śmy jako dzieci, ale w pew­nym momen­cie wszy­scy zbłą­dzi­li­śmy.

Łatwo jest ufać

Wyobraź sobie, że jedziesz z Madrytu do Bar­ce­lony. Możesz jechać w spo­koj­nym tem­pie, zwra­ca­jąc uwagę na znaki, które widzisz, lub na nawi­ga­cję, i jed­no­cze­śnie cie­szyć się kra­jo­bra­zem, jazdą, muzyką lub roz­mową, jeśli ktoś ci towa­rzy­szy. Nie widzisz jesz­cze celu podróży, ale masz pew­ność, że tam dotrzesz. I dotrzesz tam, o ile nie zawró­cisz ani nie zbo­czysz z trasy.

Podob­nie jest w życiu: każdy z nas ma w sobie syg- nały i nawi­ga­cję, które wska­zują nam wła­ściwy kie­ru­nek. Tą nawi­ga­cją jest nasza wewnętrzna mądrość. Im bar­dziej jej zaufamy, tym przy­jem­niej­sza będzie nasza podróż i tym szyb­ciej dotrzemy do naszego celu.

Ciesz się z tego, co masz, pod­czas gdy zmie­rzasz w kie­runku tego, czego pra­gniesz.

Na moje kon­sul­ta­cje z coachingu i roz­woju oso­bi­stego przy­cho­dzą bar­dzo różni ludzie w róż­nym wieku, róż­nych zawo­dów i klas spo­łecz­nych, od akto­rów i gospo­dyń domo­wych po człon­ków nie­za­leż­nych zespo­łów i dyrek­to­rów naj­wyż­szego szcze­bla. Wszy­scy opo­wia­dają mi o rze­czach, o któ­rych ni­gdy nikomu nie mówili, nawet swoim part­ne­rom, i szcze­gó­łowo opi­sują swoje liczne kło­poty. Roz­ma­ite są kształty i roz­miary tych kło­po­tów, ale choć róż­nią się od sie­bie, tak naprawdę wszy­scy mają ten sam pro­blem: nie mają do sie­bie zaufa­nia i w rezul­ta­cie nie osią­gają szczę­ścia ani rze­czy, któ­rych pra­gną. Pod­czas gdy uczą się kochać samych sie­bie, stają się bar­dziej pewni sie­bie i szczę­śliwsi. Od tego momentu ich życie nie jest już takie samo jak wcze­śniej.

Nas, jako istoty ludz­kie, łączy znacz­nie wię­cej niż to, co nas różni. Jeste­śmy zdol­niejsi i bar­dziej war­to­ściowi, niż nam się wydaje. Nie postrze­gajmy sie­bie jako bez­rad­nych istot zda­nych na łaskę oko­licz­no­ści, niczym korek dry­fu­jący po morzu. Wiele osób kie­ruje się tym błęd­nym spo­so­bem myśle­nia: kiedy sprawy idą dla mnie dobrze, jestem szczę­śliwy, a kiedy sprawy idą dla mnie źle, jestem nieszczę­śliwy.

Twoja moc wpły­wa­nia na wła­sne życie jest naprawdę ogromna. Czę­sto nie zda­jemy sobie sprawy z naszej peł­nej siły, z tego, do czego jeste­śmy zdolni, z poten­cjału szczę­ścia, jaki mamy. Nie zda­jemy sobie sprawy z ogrom­nej mocy naszych decy­zji, naszych myśli i naszych emo­cji. A czas pły­nie – czas leci!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki