Oni albo my! 2: Izrael i Bliski Wschód - Piotr Plebaniak - ebook + książka

Oni albo my! 2: Izrael i Bliski Wschód ebook

Piotr Plebaniak

0,0
45,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książka autora najlepszej geopolitycznej książki roku 2023 (konkurs Polskiego Towarzystwa geopolitycznego).

Bliski Wschód to zasoby energii, które potrzebne są wszystkim. Stan endemicznej wojny, obecny w tym regionie praktycznie od zarania dziejów, sprawia, że dostępność tych zasobów jest nieprzewidywalna. Jedno jest pewne – wielka wojna ogarniająca cały Bliski Wschód jest jedynie kwestią czasu.

Ta książka jest zbiorem najważniejszych spostrzeżeń oraz prawideł pozwalających zbudować wizję logiki wojen i konfliktów na Bliskim Wschodzie. Autorzy prezentują kluczowe zdarzenia oraz Ewolucję taktyki oraz uzbrojenia żołnierzy i bojowników stron: ISIS, IDA, Hamasu i irańskich oddziałów Ghods.

„Konfliktujące agendy” to klucz do zrozumienia logiki konfliktu o supremację nad światem, który toczy się przed naszymi oczami.

Dwa proste słowa, będące mottem tego tomu, tłumaczą cały beznadziejnie powikłany chaos koncepcyjny i informacyjny, który staramy się przeniknąć. Tłumaczą erupcje emocji, którymi zaprogramowali nas ci, którzy nie chcą, abyśmy widzieli rzeczy takimi, jakie są w swojej istocie.

ENDEMICZNA WOJNA PO KRES ŚWIATA?

Izrael to inkluzja Zachodu w oceanie Islamu i nacji arabskich. Izrael to zakotwiczony na Bliskim Wschodzie zatapialny lotniskowiec Stanów Zjednoczonych. Ma on w promieniu operacyjnym większość rozpoznanych zasobów ropy naftowej – nośnika energii, bez którego nasza pełna luksusów i swobód osobistych współczesna cywilizacja obfitości oraz my wszyscy nieodwołalnie wrócimy do naturalnego stanu – bezpardonowej walki o życiodajne zasoby.

W tej walce logika „oni albo my” to oczywistość, a wyzysk kolonialny i zniewalanie i innych to kolejny oczywisty fakt życia, oparty na prostej logice gry o sumie zerowej. To dlatego ten, kto chce mieć wpływ na losy świata, musi na Bliskim Wschodzie być. Być i destabilizować.

Dwa filary dominacji zachodu to supremacja w półprzewodnikach, A więc Tajwan oraz niewiarygodnie tania energia ropy i gazu. A więc Bliski Wschód. A więc Izrael.

W tym tomie znajdziesz wszystkie informacje potrzebne do tego, aby patrzeć na zmagania potężnych mocarstw i zrozumieć logikę ich decydentów… Patrzeć na aktorów niepaństwowych i zrozumieć powodujące nimi ideologie i wirusy kulturowe. To wszystko pozwoli ci zrozumieć egzystencjalny mus prowadzenia konfliktów, w który były i będą uwikłane po kres dziejów.

Znajdziesz tu wyjątkowo klarowne wyjaśnienia takich spraw jak różnice między szyitami i sunnitami, sposób funkcjonowania mentalności plemiennej oraz wszystkie inne aspekty konfrontacji Zachodu zarówno z islamem, jaki potężnymi projektami Chin, takimi jak BRICS czy „globalne południe”. Sprawi to, że zrozumiesz logikę „oni albo my” oraz „przetrwanie jest wszystkim!”, które są tkanką i tworzywem walki o „Palestynę od rzeki do morza” ale też wszelkich jawnych i ukrytych wojen, toczących się wokół nas.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 411

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Piotr Plebaniak

ONI albo my!

Tom 2 Zachód kontra ŚWIAT ISLAMU:Przyszłość Izraela oraz prawidła wojen na Bliskim Wschodzie

Wydawnictwo Chiron Kraków 2024

Copyright by Piotr Plebaniak, 2023–2024.

Copyright for the Polish edition by Piotr Plebaniak, 2024.

© All rights reserved.

Pełny tytuł

Oni albo my! Tom 2. Przyszłość Izraela oraz prawidła wojen na Bliskim Wschodzie

Redakcja językowa i pierwsza korekta

Grzegorz Antoszek

Konsultacja

Marcin Kwapiński i in.

Opracowanie map i rycin oraz zdjęcia (jeśli nie opisano inaczej)

Piotr Plebaniak

Ilustracja na okładce:

Piotr Plebaniak, Łukasz Matuszek

Wydawca

Wydawnictwo Chiron

Wydanie I (druk 2024.09)

ISBN 978-83-969971-4-2 (wersja papierowa) ISBN 978-83-971970-1-5 (e-book)

Informacja o dystrybucji

[email protected]; https://chiny.pl/dla-ksiegarzy

Motto dla studentów filozofii wojny

Konfliktujące agendy.

Motto uczestników i obserwatorów wydarzeń

Dom jest wszystkim.

– Ali w filmie Monachium (2005)

Spis treści

Zastrzeżenia autora

Zastrzeżenie etyczne i światopoglądowe

Podziękowania

System odnośników i konwencje użyte w książkach serii „Wzorce”

„Konfliktujące agendy”

Śmierć Izraelowi! Albo nie... Jezus, Maria! Ratujmy Izrael!

Część I Teoria i praktyka zmiany porządku światowego

Temat I Współczesna rozgrywka o dominację nad światem

Hegemon i jego potrzeby homeostatyczne

Hegemon i jego potrzeby homeostatyczne

Dekolonizacja i dehegemonizacja oficjalną ideologią Rosji i Chin

Chińska strategia na Bliskim Wschodzie

Czym są państwa upadłe, a czym mocarstwa

Logika wojny o przetrwanie

Geopolityka regionu Bliskiego Wschodu: zasoby i kluczowe miejsca

Chiński głód energetyczny i Bliski Wschód

Temat II Historia powstania Izraela: od ideologii do krawędzi zagłady

Idea ustanowienia Izraela

Brytyjska obecność i „Linia na piasku” 1923–1939

Wojna 1948 roku

Wojna sześciodniowa 1967

Jom Kipur 1973

Aneks

Słowo o znaczeniu kaligrafii oraz elementów symbolicznych

Indeks kluczowych terminów, koncepcji oraz nazw

Wybrana bibliografia

Zastrzeżenia autora

Autor tomu oświadcza, że nie utożsamia się ze wszystkimi poglądami i wizjami świata, jakie zaprezentowano w niniejszej książce. Autor oświadcza, że za porozumieniem stron Wydawca nie miał wglądu w treść niniejszej książki przed jej wprowadzeniem na rynek, ani nie ingerował w żaden sposób w proces powstawania treści w niej zawartych.

Autor i Wydawca proszą o kontakt w celu autoryzowania wypowiedzi, opinii lub twierdzeń odnośnie powyższych kwestii. Dane kontaktowe znajdują się na stronie redakcyjnej (s. 4).

Zastrzeżenie etyczne i światopoglądowe

Autor z rozmysłem nie zajmuje stanowiska etycznego w kwestiach opisywanych w niniejszej książce konfliktów.

Autor z rozmysłem stara się unikać rozstrzygania w kwestii tego, kto ma, a kto nie ma racji moralnych do działania, które sam uważa za obronę.

Intencją autora jest napisanie książki, która w sposób możliwie bezstronny pokazuje prawidła wojen i konfliktów. Wszelka zbieżność wywodu i tez przedstawianych przez autora z interesem stron konfliktów ma charakter wyłącznie przygodny. Niniejsze zastrzeżenie dotyczy zwłaszcza wstępu i zawartych w nim spostrzeżeń, co w dostateczny sposób wyjaśnione jest przy omawianiu kwestii tzw. „konfliktujących agend”.

Podziękowania

Ta książka pozwala uzyskać wgląd w proces budowania siły mocarstw i naturę sił zaprzęganych do tych mocarstw zniszczenia. Wiedza z tego zakresu była przedmiotem studiów i rozważań starożytnych mędrców, filozofów, wodzów i władców od czasów prehistorycznych. Wyposażeni we współczesną wiedzę z zakresu psychologii, antropologii i ekonomii możemy stanąć na ramionach tych wielkich dawnych mistrzów obserwacji świata i ludzkiej natury, by spojrzeć o wiele głębiej i dalej w mechanizmy tworzenia i niszczenia imperiów.

Niniejsza książka, w pakiecie z Prawidłami geopolitycznej gry o przetrwanie oraz Siłami psychohistorii, ale też ze swoim pierwszym tomem (Stany Zjednoczone kontra Chiny) oraz pozostałymi tomami serii „Wzorce” to twórcza kompilacja wiedzy starożytnej i współczesnej, akumulowanej przez pokolenia często zapomnianych i niedocenianych praktyków i teoretyków. I to im właśnie składam tu podziękowania, schyliwszy się nieco ku uchu giganta, którego zwiemy potocznie dorobkiem cywilizacyjnym, na którego ramionach stoję.

Piotr Plebaniak

System odnośników i konwencje użyte w książkach serii „Wzorce”

Oba tomy Oni albo my to część serii Wzorce, którą zapoczątkowała publikacja bestsellera pt. 36 forteli. Wszystkie tomy serii zawierają wzajemne odniesienia wykonane tak, aby unikać powtórzeń, a przy tym nie wymuszać w czasie lektury konieczności wertowania pozostałych tomów.

‡36.II.4.C — Odwołanie do innego tomu serii Wzorce. „36” to 36 forteli, „SW” to Sun Zi i jego Sztuka wojny, „SP” — Siły psychohistorii (wyd. II), „WD” — Wzorce Dowodzenia (wyd. 2024) oraz „SK” — Siły i kontrsiły (wyd. 2025).

Pojęcia i koncepcje kluczowe: są wyróżnione podwójnie: kursywą i podkreśleniem (np. Moc). Ich indeks znajduje się na s. . Wyjaśnienia koncepcji kluczowych rozsiane są w kolejnych tomach serii „Wzorce”, ale ich kompleksowe omówienie znajduje się w vademecum tworzenia i niszczenia imperiów – książce Siły psychohistorii.

W passusach i cytatach: jeśli nie zostały oznaczone inaczej, pogrubienia czcionki oraz komentarze w nawiasach kwadratowych pochodzą od autora.

Zdjęcia i ilustracje: jeśli nie są podpisane, wykonał je sam autor.

Przypisy: Kod QR obok prowadzi do listy odwołań do treści on-line przywo-łanych w przypisach (w tym kopii archiwalnych materiałów źródłowych.

https://chiny.pl/prz/14

„Konfliktujące agendy”

Wstęp–wizja

Wizja dla tomu drugiego oraz prawidła i koncepcje zdefiniowane w innych tomach serii „Wzorce”

Oprogramowanie kulturowe

Homo sapiens jest gatunkiem żyjącym społecznie, a swoją zdolność przetrwania (reprodukcji, zdobywania zasobów) generuje na poziomie nie jednostkowym, a kooperujących wspólnot. Zdolność do ich tworzenia opieramy na mechanizmach obyczajowych, prawie, zdolności do samokontroli. Te wzorce kulturowe akumulujemy w przekazie międzypokoleniowym.

Ultrakooperacja

Duże grupy obcych sobie ludzi mogą współpracować, gdy łączy ich wiara w tzw. wspólny mit i zaufanie rozumiane jako dobro publiczne. Wspólny mit to także mit energetyzujący i mobilizujący do podejmowania wszelkich typów wysiłku kolektywnego. Historycznie najskuteczniejszym generatorem takiego mitu były religie, zwłaszcza abrahamowe. Są one pakietem oprogramowania kulturowego, który powołuje do życia zjawisko ultrakooperacji.

Społeczności zdolne są do przetrwania dzięki podatnym na zakłócenia i atak zjawiskom emergentnej ultrakooperacji – zdolności współpracy ludzi niezależnie od więzów pokrewieństwa, różnic światopoglądowych i innych cech. Zachowania kooperacyjne trzeba wymusić na członkach społeczności dla ich własnego dobra, ale kosztem ich osobistych swobód. Atak na oprogramowanie kulturowe, które odpowiada za uruchamianie instrumentów przymusu, poskutkuje zniszczeniem zdolności atakowanej społeczności do generowania takich dóbr publicznych jak zaufanie społeczne czy akty indywidualnego poświęcenia. Dobra te są kluczowe w generowaniu ultrakooperacji.

Potencjał i ukształtowanie psychiki do ultrakooperacji da się rozłożyć na osobne parametry analogicznie do wskaźnika IQ. Taki zestaw parametrów charakteryzuje zarówno indywidualnych ludzi, jak i całe ich społeczności. Współcześnie nie jest to praktykowane, przynajmniej jawnie, niemniej wskaźnik taki miałby użyteczność o wiele większą przy zarządzaniu zasobami ludzkimi, niż IQ.

Myślenie plemienne

Na przeciwnym krańcu skali w kwestii ukształtowania psychiki ludzi do sprzyjania ultrakooperacji są mentalność i myślenie plemienne i klanowy charakter struktur społecznych. Klanowość odpowiada za istnienie niewidzialnego sufitu dla rozrostu wspólnoty ludzi do wielkości „ultra-”, liczonej w dziesiątkach i setkach tysięcy, a potem w milionach.

Mówiąc nieco poetycko, mentalność plemienna oznacza zredukowanie zdolności ufania obcym i współpracy z nimi, uniemożliwiające utworzenie instytucji „demokratycznych” i będące źródłem takich zachowań i obyczajów jak zemsta rodowa, moralność Kalego (relatywizacja ocen uczynków zależnie od przynależności klanowej) i wielu innych.

Sztandarowym i świetnie zmierzonym przykładem jest szokująca różnica w statystykach krwiodawstwa między południem a północą Włoch. Najlepszym studium tej problematyki jest wręcz natchniona książka Josepha Henricha pt. The WEIRD-est People in the World. Innym ikonicznym wglądem w cechy człowieka ultrakooperującego jest słynne studium badające w Nowym Jorku korelację pochodzenia dyplomatów z ilością nieopłaconych mandatów za złe parkowanie (‡SP VII.3).

Dobrym, choć może nieco nie do końca licującym z powagą sprawy, symbolem zdolności do ultrakoperacji jest wózek sklepowy. Jego odstawienie na miejsce jest przejawem zachowania prospołecznego wobec osób całkowicie obcych, ale w domyśle należących do jakiegoś rodzaju wspólnoty. Za nieodstawienie wózka nie grozi ani sankcja prawna, ani jakakolwiek inna, może poza sporadycznym krzywym spojrzeniem kogoś przechodzącego pomimo.

Gry o sumie zerowej

Jednym z podstawowych parametrów psychiki kontrastujących w zestawieniu plemienny–ultrakooperujący jest postrzeganie konfliktów jako gry o sumie zerowej (wygrana jednego jest stratą drugiego) lub niezerowej. Zdolność do ultrakooperacji przejawia się większą predyspozycją do postrzegania konfliktu jako szkodliwego. Takie zero--jedynkowe postrzeganie świata i oprogramowanie mentalne, w tej książce określane frazą „oni albo my”, wynika także z wielu innych czynników, m.in. faktycznej i postrzeganej dostępności zasobów niezbędnych do przetrwania.

Moralność

Uczestnicy geopolitycznych rozgrywek z rozdrażnieniem wyrzucają to zawadzające, upierdliwe „coś” do kosza. Dla wszelkich walczących o „nowy kształt świata”

LI-CZY SIĘ WY-ŁĄCZ-NIE PRZE-TRWA-NIE I DO-MI-NAC-JA!

Adept geopolityki, który chce zrozumieć proces decyzyjny uczestników wydarzeń historycznych lub bieżących, musi przyjąć do wiadomości tę amoralność i pozamoralność, które są tkanką geopolitycznych rozgrywek.

Wojna i konfliktujące agendy

Słuchając opisów wojen domowych otrzymujemy opisy czegoś, co śmiało można nazwać duchową apokalipsą. Słyszymy frazy takie jak „brat zabijał brata” czy „sąsiad sąsiada”. Pośród licznych relacji z Rzezi Wołyńskiej przeczytamy, jak to mąż Ukrainiec musiał mordować własną żonę Polkę wraz z dziećmi. „Nawet jeśli ktoś się fizycznie uratował, to zdrowym już nigdy nie był”1, czytamy o tych, którym udało się przetrwać.

Wojna z prawdziwego zdarzenia to nie tylko zabijanie i osobiste traumy. Wojna niszczy struktury wspólnotowe i tę część psychiki ludzkiej, która, odpowiadając za podejście do innych istot ludzkich, wpędza nas w stan pierwotnej dzikości w aspektach takich jak lojalność rodzinna, narodowa czy zawodowa. Słowem – znikają więzy kooperacyjne. Zdolność do ufania drugiej istocie ludzkiej. Znika cywilizacja.

Ale fraza „konfliktujące agendy” to sygnał, że dzieje się jeszcze coś innego, być może dalece ważniejszego. Każdy człowiek jest częścią wielu wirtualnych wspólnot, względem których przejawia lojalność i wdzięczność czy za przetrwanie których gotów jest na poświęcenia, z oddaniem życia włącznie. Zwykle te lojalności nie konfliktują ze sobą. Albo nie konfliktują w sposób dokuczliwy.

Ale wojna jest stanem kolektywnych umysłów ludzkich wspólnot, w którym sieci społecznych zależności doznają radykalnego, skokowego przeformowania. Nagle ludzie, zamiast trwać w zawieszeniu i neutralności, muszą wybrać stronę. Nagle znajdują siebie samych w grupie morderców lub grupie zaszczutych ofiar. Pistolet przystawiony do głowy – prawdziwy lub metaforyczny – sprawia, że zamiast labiryntu sprzeczności, mającego w sobie coś z idei książki pt. Złudzenia, które pozwalają żyć, stajemy przed czarno-białą alternatywą. Zabijać będziemy my albo zabijać będą nas! Oni albo my.

Obejrzyj, Czytelniku, mistrzowską wizję konfliktujących agend, odmalowaną w filmie Hyena Road (reż. Paul Gross, 2015). Uwaga, dalej zdradzam istotną część fabuły! Kanadyjski generał nadzoruje tam budowę tytułowej szosy przez pustkowia Afganistanu. Przedsięwzięcie blokuje aktywność lokalnego wpływowego watażki. Pracuje on i dla Kanadyjczyków, i dla talibów… i dla CIA. Generał wydaje nieformalny rozkaz odstrzelenia delikwenta. „Dowolnym sposobem”, co z uwagi na konieczność oszukania CIA realizujący intrygę oficer rozumie bez słów. Oficer ten dostraja się z planem do pasztuńskich obyczajów zemsty klanowej i obrony honoru rodu.

Maszyneria ludzkiej natury gra imponującą symfonię zdarzeń, które w jednej „pięknej” całości widoczne są jedynie dla makiawelicznego intryganta, oficera wywiadu z nieformalnym rozkazem. W kulminacyjnym momencie krzyczy on nawet przez radio do snajpera, aby powstrzymać oddanie strzału. Jednak procedury operacyjne sprawiają, że rozkaz jest nieważny. Niewygodny watażka ginie. Odpowiedzialność spada na niefortunne okoliczności, a sam snajper, niewinny jak dziecko, jeśli można użyć takiego określenia wobec snajpera, ginie w wydarzeniach będących następstwem własnej decyzji.

Wojna, w obliczu której stoi „kolektywny Zachód”, jest wręcz utkana z konfliktujących agend. Jak to wojna. Można z tego i innych ciągów zdarzeń ukuć nawet nieco niezgrabne, ale wieczne prawidło:

Wojna to wykuty z konfliktujących agend stan usunięcia cywilizacji z umysłów ludzi.

Mamy więc Żydów-syjonistów w Izraelu, którzy mit mobilizujący swojej wspólnoty wykuwają ze szkalowania Polaków przypisywaniem im współudziału w holokauście Żydów w czasie II wojny światowej. Mamy polskie elity życia kulturalnego, które prestiż swojej pozycji utrwalają wypowiedziami takimi jak słynne „ja już nie czuję potrzeby kontaktu z tym narodem” Krystyny Jandy. Ale mamy też potrzebę geopolityczną – Izrael i jego istnienie jest zwornikiem systemu Pax Americana. Bez tego przyczółka na Bliskim Wschodzie „kolektywny Zachód”, a więc i my, utraci zdolność „trzymania w dole” państw arabskich, które kontrolują największe zasoby kluczowego surowca – ropy naftowej.

W obliczu działań IDF (izraelskiej armii), wielu z nas życzyłoby Izraelowi jak najgorzej. Ale... gdy Izrael upadnie, Polska, „kraj pełen antysemitów”, będzie zasadniczo pierwszym miejscem, do którego skierują się uciekinierzy. Uciekinierzy uzbrojeni i w rozmaitym stopniu „oszaleli” z traumy utraty własnych domów i własnego świata. O tym spekuluje tekst zamykający niniejszy tom. Ktoś więc mógłby jednak życzyć Izraelowi przetrwania. Mimo wszystko albo ponieważ wszystko.

Spójrzmy na wojnę na Ukrainie. Zachód potrzebuje jej surowców i ogólnie zasobów, ale jednocześnie potrzebuje jej silnej, jako strefy buforowej. My Ukraińcom chcemy pomóc – ich kraj i tkanka narodowa są niszczone, ale coraz więcej ludzi jest tym „przymusem” wkurzonych. Pod szczytnymi hasłami, że „potrzebującym trzeba pomagać”, działają aktywiści przemycający antropopotoki przez granicę z Białorusią, a z drugiej strony zarabiają krocie na wpuszczaniu infiltrujących Europę ekstremistów, których zadaniem jest zniszczenie społeczeństw Unii Europejskiej.

„Gdzie jest przyjaciel, gdzie jest wróg?!”, śpiewał Jacek Kaczmarski. I niech słowa barda wybrzmią na końcu tych rozważań. Każdy z nas jest i wrogiem i przyjacielem. A naszą lojalność i gotowość obrony wartości ujawnią wydarzenia, których z całą pewnością nie chcemy być częścią.

Cóż w takich dylematach przetrwania warte są dumne i górnolotne deklaracje? Jaki wpływ na zapadające gdzieś tam decyzje mają pielęgnowane przez pokolenia tradycje? Gdy pochwyci nas w swą władzę kłąb sprzecznych agend, eleganckich moralnych wywodów o naturze człowieka, rachunków za i przeciw oraz poplątanych lojalności, który nieprecyzyjnie przeszłe pokolenia nazywały i przyszłe będą nazywać wojną… odpowiedź zawsze będzie jedna. Przetrwanie jest wszystkim. Przetrwają oni, albo my.

Tym jest wojna.

Tajpej, luty–kwiecień 2024

1Wspomnienia z Wołynia…, https://plus.dziennikbaltycki.pl/wspomnienia-z-wolynia-wsrod-swoich-krzywda-sie-wam-nie-stanie-archiwalne-zdjecia/ar/11416417 [dostęp: 2024-06-27].

Śmierć Izraelowi! Albo nie... Jezus, Maria! Ratujmy Izrael!

Wstęp

It’s simple numbers. They have more.

– film

Żołnierze kosmosu

(1997).

Izrael i Pax Americana

Atak Hamasu z 7 października 2023 roku był operacją natchnioną w bardzo trudnym do dostrzeżenia aspekcie. Został celowo zaprojektowany do tego, aby wywołać adekwatną reakcję Izraela, w myśl doktryny tzw. dominacji eskalacyjnej. Hamas uruchomił decyzję o likwidacji Strefy Gazy. Tym samym doprowadził on do kolejnej, tym razem globalnej intifady – powstania palestyńskiego, całkowicie przy tym przekreślając realność tzw. rozwiązania dwupaństwowego.

Diaboliczna przebiegłość tego planu polega na tym, że jego częścią jest fenomenalnie sprawne, szykowane przez lata uderzenie narracyjne. Mimo 1400 ofiar izraelskich, Palestyńczycy stanęli w pozycji moralnej wyższości, a Izrael w pozycji państwa zbrodniarzy realizujących ludobójstwo1Palestyńczyków w Strefie. Śmierć cywili, w tym dzieci, jest skalkulowanym poświęceniem wynikającym z potrójnej logiki całego konfliktu. Ludzie ci bądź nie chcą opuścić swoich domów, bądź nie mogą, a najprawdopodobniej są do pozostania zmuszani przez Hamas.

Nieuniknionym kolejnym aktem dramatu jest presja na sojuszników, czyli nas − Europę (kolektywny Zachód) – i wszystkich, którzy by chcieli wesprzeć Izrael, z embargiem na ropę włącznie. Embargiem równie dotkliwym, jak to z 1973 roku, wymierzone przeciw Stanom Zjednoczonym.

Kontrolować światowe przepływy energii

Destabilizacja Bliskiego Wschodu była, jest i zawsze będzie sensem istnienia Izraela. Tak dyktuje kluczowe prawidło rządzące hierarchicznymi porządkami świata (zob. prawidło s. 39). W latach 30. XX wieku na Bliskim Wschodzie zaczęto odkrywać gigantyczne pokłady ropy w wielu lokalizacjach. Pod koniec II wojny światowej Brytyjczycy uznali, że funkcję „pokoju kontrolnego”, pozwalającego mieć oko na zasobne w ropę państwa, będzie pełnić państwo żydowskie. Postanowienie to przekuto w decyzje polityczne i geopolityczne.

Ale rezultatem II wojny światowej była kardynalna zmiana układu sił. Żydzi wyrwali się spod kontroli brytyjskiej i dobili targu z Ameryką. Ta zaś w wyniku zwycięstwa w II wojnie światowej, mając do dyspozycji najpotężniejszą gospodarkę planety, przejęła rolę globalnego imperium.

Ryc. 1. Kadr z przygotowanymi do protestu flagami palestyńskimi na jednym z uniwersytetów w Zjednoczonym Królestwie. (Źródło: media społecznościowe)

Niewielu z nas w pełni zdaje sobie sprawę z tego, do jakiego stopnia ropa jest niezbędna dla istnienia współczesnych państw. Z całym naszym dobrobytem. Z całym postępem moralności. Ze wszystkimi swobodami podróży i wyboru miejsca zamieszkania. Ze wszystkimi marzeniami o przyszłości i oczekiwaniami godnego życia.

Na dzień dzisiejszy Zachód – a Stany Zjednoczone w szczególności – kontrolują działanie światowego systemu dystrybucji energii oraz opracowują gros kluczowych technologii, służących tej ultymatywnej władzy. Dzierżymy kolektywnie władzę nad życiem i śmiercią ludzi oraz nad prosperitą i poniżającym ubóstwem państw i narodów. Polska jest częścią „kolektywnego Zachodu”, z czego wynikają określone konsekwencje. Jesteśmy w tym samym systemie sojuszy, którego częścią jest Izrael. Jesteśmy kluczowym państwem wspomagającym wysiłek wojenny Ukrainy przeciw agresji militarnej Rosji. Jesteśmy krajem monoetnicznym, białym. To stawia nas na celowniku wszystkich sił, które chcą pokonać, zniszczyć lub doprowadzić do załamania cywilizacyjnego w tym, co określane jest takimi pojęciami jak „kolektywny Zachód”.

Wręcz porażające znaczenie ataku Hamasu w tak zarysowanym układzie sił polega na tym, że jest on efektem decyzji ekstremistów po obydwu stronach barykady. A to właśnie ekstremiści, w rytm innego wiecznego prawidła, nadają ton przebiegowi wszelkich konfliktów. A więc „globalne południe” i wszelkie inne formalne i nieformalne sojusze będą wymierzone także w nasz dobrobyt i zdolność kolektywnego przetrwania.

Dwa filary siły Zachodu

Dwa kluczowe filary stabilności tej sytuacji to źródła dwóch krytycznych zasobów, bez których może nie cofnie nas do ery kamienia łupanego, ale do średniowiecza na pewno tak. Pierwszy to półprzewodniki, bez których nasz zbudowany z technologii świat przestanie po prostu funkcjonować. To Tajwan, na którym wytwarza się 60% wszelkich i 92% tych najbardziej zaawansowanych chipów. Precyzując, chodzi o układy logiczne (procesory). Układy pamięci to specjalność Korei Południowej. Dane na 2021 rok pokazują, że dwie koreańskie firmy – Samsung i SK hynix – mają 70% rynku układów pamięci. Oba kraje są położne geograficznie tuż obok ChRL – głównego konkurenta Stanów, który z pełnym zaangażowaniem buduje niezależność od dostaw i technologii rozwijanych przez Zachód2.

Drugi zasób to energia – ropa i gaz, których kluczowe zasoby (najłatwiejsze do wydobycia i do regulowania wolumenem ich produkcji mechanizmów cenowych) znajdują się na Bliskim Wschodzie.

Ktokolwiek uruchomił wojnę Hamasu z Izraelem, ryzykuje katastrofę cywilizacyjną świata. Stawka usprawiedliwia to ryzyko. Celem jest doprowadzenie do zagłady Izraela, a więc usunięcia amerykańskiego instrumentu kontroli światowego systemu dystrybucji energii. Paradoksalnie jest to zachowanie samozgubne, jeśli decydentem był jakiś ośrodek arabski. Dojdzie – już doszło – do nieodwracalnej destabilizacji regionu. Dodatkowo, gdy ten plan osłabienia kontroli Zachodu się powiedzie, Europa stanie nieodwołalnie w obliczu głodu energetycznego. A to oznacza koniec naszego dobrobytu, jeśli nie więcej.

Dziś widzimy profesjonalnie organizowane protesty i marsze wsparcia sprawy palestyńskiej. Ale te same siły, które przez lata przygotowywały je i warunki do ich sukcesu, szykują już następny krok. Krokiem tym jest wygenerowanie w przestrzeni debaty międzynarodowej moralnej presji. Skuteczna realizacja tej akcji uzasadniałaby odcięcie państw „kolektywnego Zachodu” od taniej energii.

Mało kto wie, że w 1973 roku, w którym Ameryka tak dotkliwie odczuła embargo nałożone przez państwa arabskie, Europa nie odczuła go z jednego tylko powodu – została zawczasu zastraszona do nieudzielania pomocy Izraelowi. Sprawa rozegrała się przed i w trakcie wojny Jom Kipur. Informacje na ten temat są skrzętnie pomijane w większości opracowań opisujących przebieg wojny. Analizując materiały szykowane do książki Wzorce zwyciężania t. 2 znalazłem jednak opis esencji tamtych zakulisowych zawirowań i presji.

Aby zorganizować przerzut uzbrojenia przez Atlantyk, rząd Stanów Zjednoczonych pierwotnie zwrócił się do komercyjnych przewoźników. Ci gremialnie odmówili, uzasadniając decyzję obawą, że po wojnie zostaną objęci bojkotem państw arabskich. 14 października Amerykanie uruchomili więc transport sprzętu za pomocą własnych środków wojskowych. W ramach operacji „Nickel Grass” przez miesiąc przerzucono 22 tysiące ton sprzętu, od całych czołgów po części zamienne do myśliwców.

Co znamienne, za wyjątkiem Portugalii, która udostępniła Amerykanom lotnisko na Azorach, żadne państwo Europy Zachodniej nie wspomagało tego wysiłku. Więcej – Amerykanie musieli starannie planować przeloty nad Morzem Śródziemnym tak, aby nie naruszyć przestrzeni powietrznej nie tylko państw arabskich, ale i europejskich!

Kluczowym aspektem tej „gimnastyki” było to, że działania w trakcie wojny Jom Kipur zostały zainicjowane przez Egipt. Był on de facto agresorem inicjującym działania zbrojne, a więc przynajmniej teoretycznie stanął w zwykle niefortunnej roli „tego, kto zaczął”. Widać więc, że dla wszystkich było jasne, że państwa arabskie mają siłę oddziaływania, która ogranicza wszechwładzę superpotężnych Amerykanów. W tej rozgrywce o „racje moralne” podobnie jest dziś. To Hamas zainicjował eskalację konfliktu z Izraelem. Mimo tego w tym momencie to Izrael stawiany jest w pozycji braku racji moralnych do odwetu.

Wiele wskazuje na to, że w skali strategicznej pierwotnym planem inicjatorów ataku Hamasu z października 2023 była eskalacja wojny między jemeńskimi Huti, a Arabią Saudyjską i skłonienie państw arabskich do jakiejś formy gremialnego udzielenia wsparcia sprawie palestyńskiej. Logika pułapki jest godna podziwu i godzi w wysiłek wojenny Arabii Saudyjskiej. Saudowie od lat walczą z Huti za pomocą amerykańskiej broni i zachodnich specjalistów ją obsługujących. Jeśli Huti zaczną zwalczać Izrael w akcie pomocy Hamasowi, Saudowie nie odważą się podnieść na nich ręki. Na czerwiec 2024 roku Amerykanom udało się, póki co, opanować tę sytuację. Ale dla Izraela sytuacja wciąż jest fatalna. Jest ona dla nich bez wyjścia i ma klasyczną formę paskudnego dylematu „oni albo my”, Stąd właśnie tytuł niniejszej dwutomowej książki. Oto przesłanki:

Rozwiązanie dwupaństwowe.

Atak Hamasu sprawił, że rozwiązanie polegające na ustanowieniu państwa palestyńskiego w granicach takich jak dzisiejszy Zachodni Brzeg stało się całkowicie nierealne. Pod bokiem Izraela powstałoby skrajnie wrogie, funkcjonalne państwo z własnymi granicami i armią. Jego ludność powodowana byłaby ideologią skrajnej nienawiści wobec Izraela, a więc nadal rządzona chęcią stworzenia Palestyny „od rzeki do morza”. Wcześniej takie rozwiązanie również było niemożliwe, gdyż wymagałoby m.in. wyjścia z Zachodniego Brzegu nielegalnych osadników izraelskich, czego rząd żadnego demokratycznego państwa by nie przetrzymał. I czego nawet nie próbowałby więc realizować.

Rozwiązanie jednopaństwowe

, czyli stworzenie wspólnego państwa w granicach obecnego tzw. „Większego Izraela”, jest równie niedorzeczne i z równie oczywistych powodów. Oznaczałoby zniknięcie państwa żydowskiego, a pojawienie się państwa, w którym Żydów i Arabów byłoby mniej więcej po równo. Choćby z uwagi na większą dzietność Palestyńczyków doprowadziłoby to do przejęcia przez Arabów władzy politycznej, a więc końca Izraela jako monoetnicznego państwa żydowskiego.

Kontynuacja aktualnej sytuacji,

czyli polityki zbliżonej do apartheidu

3

, również przestała być rozwiązaniem pozwalającym na stabilne trwanie i rozwój Izraela. Składają się na to procesy demograficzne i słabnięcie siły oddziaływania Stanów na świecie. Przede wszystkim jest to jednak po mistrzowsku prowadzona proarabska operacja propagandowa na obszarze całego kolektywnego Zachodu.

Czystki etniczne.

I one właśnie mają miejsce − w postaci operacji wyrugowania Palestyńczyków z całej Strefy Gazy. Taktyką jest tu sprawienie, aby Gaza przestała być miejscem zdatnym do zamieszkania. Realizację widzimy w mediach praktycznie codziennie.

Podsumowując, mylimy arabską propagandę wojenną z trzeźwym analizowaniem prawideł wojny i propagandy wojennej. To nie Netanjahu jest wcieleniem Hitlera. (Zło musi mieć twarz – to jedna z kardynalnych zasad propagandy wojennej). Obecna sytuacja jest starannie zaplanowanym doprowadzeniem do eskalacji konfliktu i wmanewrowania Izraela w pułapkę bez wyjścia.

Atak Hamasu z 7 października 2023 roku był aktem zastawienia na Izrael pułapki sytuacyjnej, w której stawką jest przetrwanie państwa izraelskiego. Pułapka udała się perfekcyjnie! Po pierwsze, Izrael po prostu musi robić to, co robi, gdyż jest to jego jedyną drogą przetrwania na dłuższą metę. Po drugie, na tę chwilę największą porażką Izraela nie jest potępienie ze wszystkich stron świata. To tylko widoczna warstwa tego, co dzieje się naprawdę. W ostatnich miesiącach Izrael utracił kluczową zdolność obronną – możność posługiwania się tzw. dominacją eskalacyjną. To zdolność odwetu wielokrotnie przekraczającego skalę pierwotnego ataku. Przejawem jej utraty jest i ugrzęźnięcie w Strefie Gazy, i ograniczony odwet w wymianie ciosów z Iranem w kwietniu bieżącego roku4.

Nas, mieszkańców Europy, sprawa dotyczy w egzystencjalnej skali. Ze stuprocentową pewnością mówię, że czekają nas poważne kroki mające zniechęcić, zastraszyć i przymusić Europę do tego, by nie udzieliła Izraelowi wsparcia. A rządy państw Zachodu będą musiały jakoś pomagać – bez tego w oczach Świata siła i prestiż Zachodu znikną tak samo dotkliwie, jak znikłyby w wyniku przegrania przez Ukrainę wojny z Rosją.

Na razie bezrefleksyjnie absorbujemy propagandę arabską. Ale stawką w tej grze narracyjnej jest nie tylko przetrwanie fizyczne. Stawką jest zachowanie naszych wartości – demokracji, poszanowania praw człowieka i wywalczonego w triumfalnym pochodzie postępu prawa każdej osoby do nazywania się kobietą, jeśli tylko czuje się kobietą… Podczas gdy w świecie kultur pasterskich Bliskiego Wschodu miano kobiety przysługuje głównie kozie bez sierści, bo faktyczne kobiety, sprowadzone do roli wpół niewolników, praw politycznych i wolności do kroczenia samodzielnie wybraną drogą życia, nie mają tam nic do powiedzenia.

Ale już z pełną powagą – Europa pozbawiona jest samowystarczalności energetycznej. Jesteśmy podatni nie tylko na szantaż energetyczny i embarga. W ostatnich dniach dzięki nadzwyczajnej odwadze osobistej premiera Donalda Tuska udało się przełamać jeden z czarów rosyjskiej, putinowskiej propagandy. Jesteśmy także atakowani tzw. antropopotokami. W tumulcie medialnym po zamordowaniu polskiego żołnierza przez włamującego się do naszego kraju agresora migracyjnego, premier oświadczył – w końcu – że przemyt migrantów, aktywnie organizowany m.in. przez organizacje typu NGO i medialnie, i wizerunkowo wspierany przez funkcjonariuszy polskiego rządu (vide słynne zdjęcie premiera Hołowni w towarzystwie nielegalnych imigrantów, wykonane w Sejmie), należy ukrócić.

Zagrożeniem są antropopotoki, czyli strumienie ludzi składających się z de facto najemników, w tym osób szkolonych przez służby bezpieczeństwa Rosji i Białorusi, a pozujących na imigrantów i uchodźców5. Ich wtargnięcie do naszego kraju jest nie tylko zagrożeniem bezpieczeństwa wewnętrznego RP. Co powszechnie głoszą eksperci w zakresie tematyki ideologii islamistycznej i ideologii dżihadu, to część infiltracji społeczeństw Europy przez skrajnie niebezpiecznych ekstremistów, których celem – co opisywał m.in. dr Wojciech Szewko – jest destabilizacja społeczeństw zachodu Europy.

Wciąż nie rozumiemy natury działań hybrydowych

Pewien komentator YouTubowy, którego tożsamości nie wspomnę (nie ma znaczenia, gdyż dziwujących się w opisywanym tu epizodzie jest dużo), we wrześniu 2024 roku dziwował się na wieść o niemieckich planach sprowadzenia 250 tysięcy pracowników z Kenii. Niemal równolegle Niemcy uszczelniły granicę przed strumieniami ludzi płynącymi po niemiecki socjal m.in. przez Polskę i Białoruś. Ta druga decyzja wynika z drastycznego załamania bezpieczeństwa publicznego.

Jak pogodzić te pozornie sprzeczne działania? Ano, bardzo prosto. Mamy do czynienia z realizacją jednej, a skutkami drugiej operacji hybrydowej. Ta pierwsza to realizowanych z ogromnym rozmachem projekt destabilizacji państw zachodu Europy przez m.in. przeciążenie systemu świadczeń społecznych. Ta druga to efekt dekad kultywowania i implementowania porażająco bzdurnych ideologi. Jedną z ich myśli przewodnich jest dezintegracja przekazu międzypokoleniowego tych elementów oprogramowania kulturowego, które są niezbędne dla podtrzymania biologicznego istnienia wspólnot narodowych.

Rok 2024 to ataki antropopotokami wymierzonymi w Polskę i mającymi charakter już całkowicie jawny. Głównym celem tego ataku są jednak jedność i siła gos-podarcza Unii Europejskiej. Stany Zjednoczone, będące w roku wyborczym, znajdują się pod podobnym oddziaływaniem. Sierpień i wrzesień 2024 roku upłynął Amerykanom pod znakiem szoku kulturowego: nielegalnie sprowadzanych Haitańczyków, przyłapanych na zjadaniu kotów domowych i kaczek z publicznych parków.

Możemy tylko mieć nadzieję, że obywatele RP zdołają dostrzec zagrożenie, którego cynicznie wykorzystywaną cechą są nasze najlepsze cechy, wykształcone w cywilizacji chrześcijańskiej – tolerancja i humanitaryzm. Miejmy nadzieję, że i Polacy, i „obywatele Rzeczpospolitej” staną się wspólnie w tych kwestiach wzorem dla reszty Europy tak, jak byliśmy 4 czerwca 1989 roku, kiedy wolą nas wszystkich wyszliśmy z rosyjskiej strefy wpływów i wróciliśmy w sferę cywilizacji europejskiej.

Alishan,

4 czerwca 2024

1 Precyzyjnie, celem strategicznym Izraela jest całkowite zlikwidowanie Strefy Gazy. Cel ten obejmuje całe spektrum metod: zabijanie, rugowanie, czynienie strefy obszarem niezdatnym do życia. Eksterminacja, oznaczająca fizyczne zgładzenie całości populacji, zdaje się nie określać celów wojennych Izraela w sposób precyzyjny.

2 Kwestia szczegółowo omówiona w tomie 1 Oni albo my!, s. 27-62.

3 20% populacji Izraela to Arabowie posiadający prawa obywatelskie, a więc i prawo głosu. Stąd określanie systemu społecznego mianem apartheidu jest nadużyciem.

4 Aaron Miles, Escalation Dominance In America’s Oldest New Nuclear Strategy, https://warontherocks.com/2018/09/escalation-dominance-in-americas-oldest-new-nuclear-strategy [dostęp: 2024-04-12].

5 Witold Sokała, Antropopotoki imigrantów lepsze od czołgów. Jak atakuje Rosja? https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/swiat/artykuly/9445866,antropopotoki-imigrantow-lepsze-od-czolgow-jak-atakuje-rosja.html [dostęp: 2024-06-02].

Część I Teoria i praktyka zmiany porządku światowego

Temat I Współczesna rozgrywka o dominację nad światem

Hegemon i jego potrzeby homeostatyczne

Hegemon i jego potrzeby homeostatyczne

Współczesna rozgrywka o dominację nad światem

Ogólne prawidło funkcjonowania każdego imperium i każdej władzy hegemonicznej jest proste, a przy tym brutalnie oczywiste:

Podstawową troską mocarstwa czy imperium stojącego na szczycie feudalnego systemu sojuszy i podziału pracy jest dbać o to, by blokować rozwój gospodarczy, awans cywilizacyjny i siłę militarną wszystkich państw podległych.

Przykładem na taką logikę porządków hegemonicznych jest słynne dictum „NATO ma służyć Europie, by trzymać Sowietów na zewnątrz, Amerykanów wewnątrz, a Niemców na dole”. Autorem tych słów jest pierwszy sekretarz generalny NATO Lord Hastings Lionel Ismay.

Za tym kluczowym prawidłem kryje się inne, lepiej naświetlające to, że państwa po prostu muszą być agresywne, jeśli chcą przetrwać i zachować swój status w geopolitycznym układzie sił:

Państwa prowadzą „grę mocarstwową”, a więc budują imperia i strefy wpływów kosztem państw słabszych, z prostej konieczności pozyskania zasobów niezbędnych do przetrwania.

Te, które tracą zdolność dominowania nad innymi celem wyzysku (celem pozyskania niezbędnych do przetrwania zasobów – przede wszystkim energii), tracą suwerenność i są ustawiane w roli wasala, junior-partnera, kolonii czy republiki bananowej.

Feudalizm we wszystkim, prócz nazwy1

Teoria systemów-światów Wallensteina mówi o hierarchii w światowym podziale dobrobytu, energii, pozycji w podziale pracy i wysokości wynikających z tego podziału marż. Kluczem pojawiającym się w wizji Wallensteina jest słowo „hierarchia”.

Ludzie jako gatunek – homo sapiens – są homeostatami żyjącymi w społecznościach kooperujących, a przynajmniej zdolnych do kooperacji. Społeczności prosperują tym lepiej i bronią swojego stanu posiadania tym sprawniej, im wyższa jest ich zdolność do dystrybucji owoców wspólnego wysiłku. Wewnętrzna stabilność struktury społecznej wynika z istnienia hierarchii, w której jednostki, rody, klany czy grupy interesów kontrolują więcej zasobów niż „wyzyskiwani” ziomkowie. Identyczna hierarchia działa w świecie międzynarodowych powiązań gospodarczych.

Dwa następne istotne terminy to „podział pracy” i „specjalizacja”. Jedynie społeczności pierwotne, wielkości plemion, mogą funkcjonować na zasadzie egalitarnej, tj. nie powstają w nich dziedziczne elity rządzące. Im liczniejsza społeczność, tym silniejsze stają się podziały na elitę zarządzającą i tych żyjących wyłącznie z własnej pracy. Przywilejem elit i osobników u władzy jest prawo do dystrybucji efektów pracy całej społeczności, a także konsumowaniem lepszej lub większej części z nich.

Prawidłowość tę dostrzegł autor Trzech tajemnych strategii, jednego ze starożytnych chińskich traktatów militarnych:

Chłopi, rzemieślnicy i kupcy to dla władcy trzy skarby

2

.

To starożytne spostrzeżenie wskazuje, że siła mocarstw opiera się nie tylko na mocy wytwórczej zwykłych rzemieślników i chłopów, ale i istnieniu wymiany towarowej (handlu), który umożliwia specjalizację (w tym regionalną) i tworzenie zaawansowanych systemów podziału pracy. Ci na dole hierarchii pracują najwięcej, a zarabiają najmniej, wliczając w to prestiż społeczny wynikający z realizacji rozmaitych zawodów3. Absolutnym kluczem do zrozumienia tych parametrów masowej motywacji ludzkiej jest istnienie otwartej drogi awansu społecznego, która jest nagrodą za determinację i jednocześnie drogą kanalizującą szalenie niebezpieczną energię, zdolną obracać w pył całe imperia − aspiracje ludzi ambitnych, ulokowanych na dole hierarchii wspólnoty. Zawsze tak było i zawsze tak będzie

Istotą sprawy całej sprawy jest kwestia zdolności do awansu, czyli tzw. pionowa mobilność społeczna. Niektóre cywilizacje i struktury społeczne pozwalają na taki awans, a inne go blokują, gdyż system prawny i obyczajowy zbudowany został celem umocnienia i utrwalenia struktur władzy elity… do trzymania wszystkich aspirujących na dole.

Przypadki systemu społecznego najbardziej sprzyjającego podnoszeniu statusu „tych na dole” to m.in.:

„Amerykański sen” przyciągający do Nowego Świata ludzi gotowych ciężką pracą dojść do osobistego dobrobytu i godności. Częścią tego systemu było usunięcie struktur feudalnych, w których szlachetnie urodzeni mieli możność odbierania wypracowanych dóbr, usankcjonowaną prawem [kaduka].

System społeczny pogranicza na Półwyspie Iberyjskim w czasie rekonkwisty (

‡SP VII.5

). Ilość i jakość ochotników walczących ze społecznościami muzułmańskimi była maksymalizowana poprzez podział łupów i przyznawanie statusu na podstawie osiągnięć w walce. Ta merytokracja gwarantowała uczciwy podział zdobyczy wojennych, adekwatny do wkładu wniesionego w zwycięstwo: aktów odwagi, kosztu uzbrojenia etc. Podział taki i jego nadzwyczajne efekty w kwestii morale opisuje Sienkiewicz na kartach Potopu:

Kmicic oduczył ich obciążania się łupem, brali tylko pieniądze, a mianowicie złoto, które zaszywali w kulbaki. Toteż, gdy który poległ, pozostali bili się z wściekłością o jego konia i siodło. [...] Poznawszy, że pod żadnym w świecie wodzem nie mieliby żniw tak obfitych, przywiązali się do Babinicza jako psy gończe do myśliwca i z prawdziwie mahometańską uczciwością składali po bitwach w ręce Soroki i Kiemliczów lwią część łupów „bagadyrowi” przynależną.

— Ałła! — mawiał Akbah-Ułan — mało ich Bakczysaraj zobaczy, ale ci, którzy wrócą, murzami wszyscy zostaną

4

.

Na powyższych mechanizmach w dużej mierze opiera się siła tzw. demokracji liberalnych. Esencją sił gospodarczych i społecznych, którymi się one cechują, jest olbrzymia pionowa mobilność społeczna, zależna w przypadku idealnym od talentów i determinacji indywidualnych osób. Procesy tworzenia się permanentnych, blokujących mobil-ność struktur władzy są ograniczane przez m.in. przez wybór przywódców w procesie demokratycznym. Przykłady społeczeństw zamkniętych to:

System kastowy w Indiach, który w sposób skrajny uniemożliwiał awans społeczny zależny od ludzkiego wysiłku, talentu czy determinacji. Dystans społeczny był powiększany zwłaszcza względem przedstawicieli kast „nieczystych”.

Feudalizm średniowiecznej Europy, w którym istniała instytucja przypisania chłopa do ziemi, którą uprawiał.

Wróćmy do świata geopolityki. System Pax Americana ma wprost oczywistą naturę struktury feudalnej. Uwzględniamy to jedynie czasami i jedynie sektorowo. Jesteśmy zaprogramowani do idei egalitaryzmu, więc dostrzeżenie wielu nierówności i hierarchii przychodzi nam z trudem – nawet w sferze geopolityki. Niemniej, mocarstwo dominujące to „hegemon”, „capo di tutti capi”5, czyli dominujący, najpotężniejszy władca w regionie. Czy to w gorących debatach na temat interesu narodowego Polski, czy w opisach tzw. neokolonialnego wyzysku, czy w kontekście spraw takich jak blokowanie budowy CPK (Centralnego Portu Komunikacyjnego) pobudzenie emocjonalne sprawia, że zaczynamy dostrzegać pewne prawidła i rozgorączkowani zaczynamy używać słów takich jak „kolonializm”, „robią z nas republikę bananową”, „jesteśmy ich wasalem, niczym więcej” i wielu podobnych.

We wszelkich systemach mocarstwowych struktura społeczna jest uderzająco widoczna. Państwa biedne, znajdujące się na dole hierarchii, niezdolne z jakiegoś powodu do uzyskania odporności na wpływy silniejszych mocarstw, wydobywają podstawowe surowce i sprzedają je z minimalną marżą. Marżę wyższą inkasują ci uczestnicy łańcucha produkcyjnego, którzy dysponują technologią, kadrami inżynierów i specjalistami pozwalającymi na przetwarzanie surowców i energii w produkty przemysłowe: nowoczesną broń, infrastrukturę cywilizacyjną, system edukacyjny… Wszystkie one mają dodatkową funkcję – służą do tzw. drenażu umysłów. Zachęcają najzdolniejszych, najbardziej produktywnych, najambitniejszych i najusilniej poszukujących awansu osobistego do pracy w „metropolii”, czyli dominującym ośrodku cywilizacyjnym. Taki drenaż mózgów jest formą trzymania podległych w dole za pomocą mechanizmów wbudowanych w cały system hierarchiczny.

Wyjątkiem zdaje się być współczesna Australia, która nie jest „państwem trzeciego świata”, ale zalicza się do grona państw rozwiniętych. Niemniej znaczną część swojego PKB Australia zawdzięcza sprzedaży surowców takich jak rudy żelaza czy węgiel do Chin.

Jak powstają zachwiania feudalnej równowagi

Australia jest przykładem na to, że zaburzenie feudalnego porządku nie prowadzi do powstawania tzw. napięć strukturalnych. Przykładem prowadzenia do takich napięć jest zaś interes geopolityczny Niemiec.

Niemcy są ośrodkiem cywilizacji i siły geopolitycznej, w którym ambicje elit nie zostały całkowicie wyjałowione przegraną wojną światową. Podobnie było w przypadku Japonii czy wszelkich innych „obszarów cywilizacjogennych”, takich jak choćby Turcja. W takich miejscach dążenia mocarstwowe czy nawet imperialne odradzają się niczym trawa. W przypadku Niemiec wybijały się one coraz silniej spod kurateli Stanów. Następowało to w dużej mierze dzięki sojuszowi z Rosją, która dostarczała do niedawna gospodarce niemieckiej tanią energię. Ameryka, aby zachować swoją zdolność do decydowania o tym, co dzieje się w Europie, nie mogła dopuścić do takiej emancypacji i uniezależnienia się Niemiec – czy całej Unii Europejskiej – od swojej woli jako globalnego hegemona. Tym bardziej, że potrójny sojusz Niemiec Rosji i Chin to krytyczne zagrożenie dla amerykańskiej dominacji (‡PG V.1)

W latach 80. XX wieku Japonia, wspierana geopolitycznie przez Stany Zjednoczone, wyrosła na potęgę gospodarczą zagrażającą pozycji samej Ameryki. Podobnie było w przypadku opisanego w tomie 1 tej książki Tajwanu. Tajwan z prostej montowni awansował w podziale pracy i marż, aż stał się kluczowym dla całego świata dostawcą półprzewodników. Dla tego kraju utrzymanie pozycji dominującego producenta krytycznej technologii to kwestia przetrwania.

Ale awans Tajwanu niósł bardzo brzemienny skutek. Tajwański biznes szukał swojego „wasala” do realizacji niskomarżowych etapów produkcyjnych. „Montownią” – dosłownie i w nawiązaniu do relacji wasalnej Niemiec i Polski – zostały komunistyczne Chiny. Nastąpił nieuchronny proces prowadzący do nadzwyczajnej emancypacji tego wówczas mocno zacofanego kraju. Lata 80. i 90. to okres, w którym Chiny Ludowe przejmowały skwapliwie te dające najniższe marże i najłatwiejsze etapy produkcji przemysłowej od Tajwanu. Przejmowały i uczyły się. Chiny także awansowały. Z kraju wręcz przeraźliwie zacofanego stały się fabryką świata. Dumną fabryką świata. Dumną i zarządzaną przez elity motywowane przywróceniem statusu Chin jako największego i najwspanialszego ośrodka cywilizacji na świecie.

Aspiracje państw arabskich

Dodajmy do tego położenie państw arabskich, których elity, ukształtowane mentalnością klanową i plemienną, dysponują największymi bogactwami świata – ropą naftową i gazem ziemnym. To surowce absolutnie krytyczne dla funkcjonowania całej naszej cywilizacji i z jej luksusami, wygodami i obfitością dóbr, do których przywykliśmy.

Teoretycznie posiadanie tych bajecznych złóż energii powinno dawać państwom arabskim olbrzymią siłę wpływania na politykę wewnętrzną i zewnętrzną wszystkich odbiorców paliw. Teoretycznie status „siedzących na ropie” decydentów arabskich, mających coś, czego wszyscy potrzebują, powinien być bardzo wysoki. Jednak całą tę siłę zgarniają dla siebie władcy globalnego systemu dystrybucji energii – Amerykanie.

Jest więc oczywiste i całkowicie naturalne, że ci trzymani „z mordą przy ziemi” przez Wielkiego Szatana, aroganckich Jankesów i butnych białasów, chcą i dążą do wyzwolenia się z utrwalonego amerykańską potęgą militarną hegemonicznego układu sił. To kwestia przetrwania, dumy i poczucia ważności przede wszystkim u elit decyzyjnych, które osiągnęły i pilnie strzegą swojego statusu wewnątrz własnych krajów dzięki manii posiadania władzy i obsesji w kwestii własnej pozycji na szczycie danej wspólnoty6.

Wróćmy na chwilę do struktur władzy i podziału zasobów w społecznościach pierwotnych, małych plemionach pozyskujących żywność poprzez myślistwo i zbieractwo. Hierarchie w takich społecznościach pozwalają regulować dostęp do zasobów, na przykład mięsa upolowanej zdo-byczy. Upoważniają do zmuszania innych do płacenia haraczów czy podatków.

Moim ulubionym przykładem jest struktura społeczności rdzennych mieszkańców Hawajów, których kojarzymy z pełnym radości witaniem przyjezdnych przez nakładanie im naszyjników z przepięknych kwiatów. Pełna sielanka, prawda?

Otóż nieprawda! Przywódcy rodów mieli nad podległymi członkami rodziny i niewolnikami władzę absolutną. Wykorzystywali ją, terroryzując okrucieństwem i brakiem wszelkiej miary nawet bliskich krewnych7. Wynikało to pośrednio z ograniczonych zasobów dostępnych mieszkańcom tych małych, zagubionych na bezmiarze Pacyfiku wysp.

Te hierarchie są odbiciem i iteracją porządków panujących w świecie Natury, zarówno wśród roślin, jak i zwierząt. Te porządki polegają na bezlitosnej walce o zdobycie pożywienia kosztem konkurencji i ofiar… w tym tych o niskim statusie. A od powrotu do takich porządków, do świata, w którym energii z węglowodorów nie starczy dla wszystkich, dzieli nas… słynne dziewięć niezjedzonych posiłków8.

Nasz hegemon, Stany Zjednoczone, zabiera dużo, ale i daje dużo. Zarządza systemem globalnym, w którym bardziej opłaca się handlować, niż prowadzić politykę mocarstwową polegającą na grabieży i wyzysku. Za pokój, bezpieczeństwo i stabilność wszyscy słabsi płacą utratą suwerenności. I ta „utrata godności”, utrata podmiotowości i władzy decydowania o własnym losie i zdolności do budowania własnej siły, podnoszenia własnego statusu… wszystko to składa się na potężne siły psychohistorii, w rytm których Chiny rzucają wyzwanie amerykańskiej dominacji feudalnej. Mówią o tym wprost, używając feudalnej nomenklatury, oficjalne rządowe oświadczenia, m.in. te cytowane w następnym rozdziale.

Na razie to Amerykanie rozdają karty. Amerykanie są emitentem podstawowej waluty świata, używanej w globalnej wymianie towarowej i do kupowania energii. Amerykanie ogłaszają, co jest dobre, a co złe. A zdolni byli do przejęcia tej władzy dzięki temu, że dystans statusu i sprawczości od ich konkurentów był zawsze dość duży. Jednak dystans ten zawsze się skracał, zmniejszał. Amerykańska sprawczość, a więc i zdolność do projekcji siły, pierwotnie odzwierciedlająca układ sił na świecie, systematycznie maleje.

Przejawem tego zmniejszenia dystansu jest nieuchronny koniec ery zakazu proliferacji broni atomowej. Praktycznym skutkiem tego, że aktualnie taką broń posiadają tylko mocarstwa, jest to, że ci bezbronni nie mają instrumentów do forsowania swoich interesów i aspiracji geopolitycznych. Prawo do posiadania i używania określonego typu broni także ma swoją analogię w feudalizmie średniowiecznym. To szlachta i rycerze, trzymający poddanych mocno za twarz, mogli nosić miecze i inne stygmaty pozycji i siły.

To właśnie te zmiany układu sił, powodujące tzw. napięcia strukturalne, sprawiają, że państwa do tej pory – w świecie jednobiegunowym – skutecznie trzymane w dole, szykują się do zrzucenie z siebie ograniczeń narzucanych przez hegemona. Przejawami tej wojny są aspiracje tureckie stworzenia lokalnego mocarstwa. W systemie Pax Americana jest to niemożliwe, gdyż Turcja jest w nim jedynie mało ważnym kraikiem na skraju światowych szlaków handlowych. Bez dominacji Ameryki Turcja wykorzysta wszelkie atuty idealnego położenia geograficznego.

Podobnie jest z praktycznie wszystkimi mocarstwami i ich ambitnymi decydentami. Czekają oni na swoją chwilę i czas, by wymknąć się spod amerykańskiej kontroli hegemonicznej.

Konfrontacja tych dwóch potężnych instynktów władzy, potrzeby zapewnienia przetrwania i nieokiełznanych ludzkich ambicji jest już teraz, a będzie w jeszcze większym stopniu treścią naszego życia w nadchodzących latach.

1 Ten tytuł sekcji jest jednocześnie tytułem całej książki, której premiera nastąpi na początku grudnia 2024 roku. Sama sekcja jest skrótem wstępu-wizji, a zarazem głównej tezy przewodniej tej pozycji.

2 P. Plebaniak, Sun Zi i jego Sztuka wojny, Chiron, Kraków 2023, s. 157.

3 Jeden uproszczony przykład: prestiż lekarza jest daleko większy niż osoby roznoszącej gazety.

4 Henryk Sienkiewicz, Potop, Fundacja Nowoczesna Polska, r. XXIV. Jak przekonamy się w dalszej części niniejszej książki, filarem olbrzymiego sukcesu imperium osmańskiego – jak i każdego innego – była właśnie wbudowana w system społeczny mobilność pionowa uzależniająca awans od osiągnięć na polach bitew.

5 Włoski: szef wszystkich szefów, czyli najważniejszy przywódca mafii włoskiej.

6 Tu oczywiście należy nadmienić, że osoby o takich cechach osobowości stają się przywódcami i wiodą prym w praktycznie wszystkich krajach świata, niezależnie od ich systemu politycznego.

7 Mocno ocenzurowany obraz sytuacji opisany jest w: William H. Davenport, Hawaiian Feudalism https://www.penn.museum/sites/expedition/hawaiian-feudalism/ [dostęp: 2024-06-28].

8 Fraza to „Ludzkość od chaosu dzieli dziewięć niezjedzonych posiłków”.

Dekolonizacja i dehegemonizacja oficjalną ideologią Rosji i Chin

Analiza oświadczenia ChRL i Rosji kończącego wizytę W. Putina w Chinach w maju 2024 r.

Ten rozdział jest zwięzłym omówieniem kluczowych kwestii istotnych dla zrozumienia budowanych przez Chiny trendów wydarzeń. Jest formą suplementu do pierwszego tomu Oni albo my! i omawia kwestie ściśle powiązane z konfrontacją Stanów i Chin o dominację na świecie.

Wizyta prezydenta Rosji Władimira Putina w Chinach, w dniach 16–17 maja to już 43 spotkanie przywódców tych dwóch mocarstw. Jego efektem jest wspólne oświadczenie o długości 8 tysięcy słów, które nie doczekało się oficjalnej wersji w języku angielskim1. To dominacyjny prztyczek w nos Amerykanów.

Ogólnie tekst oświadczenia jest pisany z tzw. pozycji moralnej wyższości i krytykuje zachowania hegemoniczne Stanów oraz neokolonialną agresję i wyzysk Zachodu wobec krajów tzw. globalnego południa lub globalnej większości. Terminy te są instrumentem narracyjnym i pojawiły się w narracjach chińskich niedawno, a za desygnat mają grupę państw już formalnie sprzymierzających się z Chinami lub takich, które są zachęcane do wyjścia ze strefy wpływu Zachodu.

Strony spotkania oskarżają Unię Europejską i Stany Zjednoczone o używanie wojny na Ukrainie jako konfliktu proxy przeciw Rosji, a więc zarazem do konfrontowania się z Chinami. Chiny będą wspierać Rosję w utrzymaniu narodowego bezpieczeństwa i w przeciwstawianiu się zewnętrznym siłom, które ingerują w rosyjskie sprawy wewnętrzne.

Strony wspominają o prowokowaniu konfliktu wokół Tajwanu. W tle tych słów mamy pogłoski o żołnierzach amerykańskich służby czynnej i amerykańskiej broni na Tajwanie2. Równolegle Stany nakładają na oba sprzymierzone kraje sankcje i cła, próbując utrzymać dominację gospodarczą. Efekt tych działań, wedle oświadczenia, jest odwrotny – następuje zbliżenie Chin i Rosji. Treścią oświadczenia jest m.in.:

Strony chcą zbudować jeszcze bardziej wielobiegunowy świat. Chcą tym samym zdemokratyzować stosunki międzynarodowe. Chiny i Rosja deklarują i obiecują wszystkim niedoreprezentowa-nym w globalnym południu równe prawa i głos o jednakowej sile. Komentarz: to współgra z obecnymi trendami doganiania „pierwszego świata przez „kraje rozwijające się”. Dominacja amerykańska nie jest dostosowana do nowego realnego rozkładu sił. Popierają zwiększenie statusu i siły wzrastających mocarstw. Te zmiany przyspieszają redystrybucję potencjału wzrostowego i ilość szans na priorytetyzowanie rynków wschodzących oraz międzynarodowej sprawiedliwości

3

.

Strony potępiają neokolonializm, politykę imperialną i hegemonizm aktualnego porządku

Pax Americana

. Odnoszą się w tym do wszczynania wojen, militaryzacji kosmosu, wyzysku globalnego południa.

Promują dedolaryzację w wymianie handlowej między sobą, ale też w handlu praktykowanym przez wszelkie inne państwa. Deklarują chęć osłabienia hegemonii Stanów, które zmieniły dominację dolara w broń służącą do narzucania swojej woli politycznej.

Stany winne są reparacje ludowi afgańskiemu za swoją dwudziestoletnią destabilizującą obecność. Powinny przyjąć na siebie odpowiedzialność za obecny poziom ekonomicznych i dobrobytowych trudności. I oczywiście powinny uwolnić zamrożone środki należące do Afgańskiego Banku Centralnego.

Wyrażają wsparcie dla ustanowienia Państwa Palestyńskiego ze wschodnią Jerozolimą jako stolicą. Oczywiście przez dekady Stany sprzeciwiały się temu swoim wetem w Radzie Bezpieczeństwa, jednak 143 z 193 krajów Zgromadzenia Ogólnego ONZ opowiada się za uznaniem Palestyny za państwo.

Zachodnie mocarstwa mają historyczny dług wobec globalnego południa. Bogate państwa powinny przekazywać zasoby biednym, aby te mogły radzić sobie ze zmianami klimatu

4

.

Komentarze

Okoliczności światowych trendów zdają się potwierdzać twierdzenia stron spotkania. Według brytyjskiego dziennika „Financial Times” w roku 2023 rosyjsko-chińska wymiana handlowa miała wartość 240 mld USD, a więc 26% więcej niż w 2022 roku. W 2023 roku Rosja wyprzedziła Arabię Saudyjską w wolumenie dostaw ropy do Chin.

Eksport z Chin do Rosji od 2020 roku wzrósł dwukrotnie. Z kolei rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow twierdzi w rosyjskich mediach, że z tej wymiany towarowej w 90% wyrugowano dolara jako walutę obrotową. Jest to przykładem i zachętą dla innych krajów.

W omawianym powyżej wspólnym oświadczeniu strony zachęcają inne kraje do podobnego kroku. Niezależnie od tego od 2021 roku eksport z UE do Rosji spadł o połowę, czego wynikiem jest coraz większa zależność Europy od Stanów Zjednoczonych. Równolegle Chiny są największym partnerem handlowym dla ponad 120 krajów.

Potępiając zachodni imperializm, Chiny i Rosja dostrzegają, że państwa skłaniające się do hegemonizmu i polityki siły (kolektywny Zachód) próbują osłabić ten trend i erodować uznany porządek międzynarodowy oparty na prawie międzynarodowym i porządku bazującym na zasadach (ang. rules).

Jest to jawne odwołanie do poczynań UE i Stanów, które starają się umniejszyć siłę porządku międzynarodowego bazującego na prawie poprzez forsowanie swojej woli i własnego porządku opartego na zasadach i regułach ustanowionych prawem kaduka (koniecznością wypełnienia wasalnych powinności) przez siebie. Słowem: Chiny i Rosja „są sprzymierzone z globalnym południem, światową większością”. Później władze chińskie stwierdzają też, że są suwerennymi siłami budującymi wielobiegunowy porządek, wielokrotnie powtarzając, że ich celem jest:

Realizacja sprawiedliwego i uporządkowanego wielobiegunowego świata oraz demokratyzacja stosunków międzynarodowych.

Deklaracja ta powtarza się aż trzy razy w tym całym oświadczeniu. Chiny i Rosja podkreśliły znaczenie nieingerencji i szacunku dla interesów suwerennych państw. Wierzą w to, że wszystkie kraje5 mają prawo do samodzielnego wyboru swojego modelu rozwojowego i systemu ekonomiczno-społecznego (socjalistyczny, komunistyczny czy nacjonalistyczny; kapitalizm nie jest wymieniony), bazując na swoich narodowych warunkach. Strony sprzeciwiają się jednostronnie nałożonym sankcjom, nie mającym umocowania w prawie międzynarodowym lub nałożonym bez autoryzacji Rady Bezpieczeństwa ONZ, albo jakimkolwiek innym próbom zduszenia suwerenności innych krajów. Najważniejszym fragmentem jest w sposób oczywisty:

Neokolonializm i hegemonizm stoją w całkowitej sprzeczności z aktualnymi trendami biegu rzeczy.

Kluczem w całej tej oficjalnej retoryce jest słowo „neokolonializm”, które w chińskich oficjalnych komunikatach wcześniej się nie pojawiało. To, że teraz oprócz stosowanego wcześniej hegemonizmu jawnie szermuje się narracyjnie „neokolonializmem”, świadczy o oficjalnym rozpoczęciu kampanii narracyjnej kierowanej w kierunku państw zwłaszcza afrykańskich, które mają największy „potencjał rewolucyjny” porzucenia systemu wasalnego podłączonego do Zachodu i przełączenia się na system neokolonialnej podległości wobec Chin.

Strony ewidentnie ustanawiają i obwieszczają właśnie ideał tego, jak ma wyglądać nowy, wielobiegunowy porządek świata i na jakich zasadach ma działać: ma być multilateralny i być formą międzynarodowej demokracji. Zachodni hegemonizm trafić ma na śmietnik historii.

Ta odsłona chińsko-rosyjskiego sojuszu pozwala spojrzeć nieco inaczej na to, dlaczego kraje świata nie przyłączają się do wysiłku Zachodu w wojnie na Ukrainie. Kraje globalnego południa, a więc 87% populacji świata, są albo neutralne (większość), albo stoją po stronie Chin. Państwa „kolektywnego Zachodu” postrzegane są jako realizujące kolonializm, imperializm i hegemonizm. Według propagandy chińsko-rosyjskiej aktualnie ma miejsce próba rekolonizacji przez Zachód, co się nie udaje z uwagi na koniec ery jednobiegunowej. Koniec tej ery w przesłaniu chińskim jest już sprawą przesądzoną.

Nadużywanie prawa weta przez Stany było kolejnym zarzutem. Na Zachodzie słyszy się kierowane wobec Chin zarzuty, że jako siły rewizjonistyczne chcą obalić porządek międzynarodowy oparty o struktury ONZ. Ale Chiny ripostują, że instytucja ta została założona celem służenia interesom liberalnego porządku międzynarodowego, czy też wprost – Ameryce u szczytu jej siły, tuż po II wojnie światowej. Chiny podkreślają, że nie nawołują do spalenia starego porządku i wpierają struktury ONZ. Oczywiście nie robią tego explicite, niemniej wprowadzanie „chińskich porządków” w światowym systemie władzy musi na pewnym etapie doprowadzić do jakiejś formy odsunięcia na boczny tor kluczowych organizacji kontroli światowego systemu, takich jak IMF (Międzynarodowych Fundusz Walutowy) czy Bank Światowy. Ich rozwiązanie, żartobliwie przywołane w tomie Prawidła geopolitycznej gry… cytatem „Protest Chin przyczyną rozwiązania ONZ”, nie musi mieć charakteru jawnego. Wystarczy doprowadzić do tego, że organizacje te utracą swoją zdolność wpływania na decyzje rządów państw niskiego statusu.

W swojej narracji Chiny posługują się celnymi przykładami. Jednym z nich jest przewrót w Wenezueli z 2019 roku. Stany starały się dokonać antydemokratycznego przewrotu w tym kraju i zastąpić demokratycznie wybrany rząd swoim kandydatem Juanem Guaidó.

Chiny stwierdziły również, że w inicjatywach takich jak BRICS przeciwstawiają się polityzacji (weaponizacji) praw człowieka i podwójnym standardom w użyciu tego instrumentu przy ingerencji w wewnętrzne sprawy suwerennych krajów. Chiny i Rosja potępiają tego typu unilateralne działania.

Chiny używają bardzo celnych argumentów, aby pozyskać sojuszników w sprawach dumy narodowej i suwerenności. Głos Pekinu jest słuchany w krajach takich jak Angola, Boliwia, Kambodża, Kuba (przez całe dekady obłożona sankcjami), Korea Północna, Nikaragua, Palestyna i wielu innych. Na końcu tej wyliczanki postawmy Algierię i jej olbrzymie pokłady gazu płynącego do południowej Europy (zob. ‡PG VII.6).

BRICS oraz zwiększona rola Shanghai Cooperation Organization (SCO)

SCO powołano do życia jako blok państw mających wspierać się wzajemnie w zapewnianiu bezpieczeństwa (ang. security block). Formuła ta szybko rozszerzyła się w organizację mającą tworzyć ekonomiczną integrację. Do organizacji należą Chiny, Indie, Rosja Pakistan, Iran i kilka innych krajów Azji Centralnej. Dołączenie rozważa wiele innych państw.

Równolegle Chiny i Rosja wspierają rozbudowę BRICS. Państwa, które rozważają wstąpienie, kuszone są narracją obiecującą im pozyskanie zdolności oparcia się hegemonii Ameryki, zwłaszcza hegemonii ekonomicznej. Jest to sprzęgnięte z wysiłkami Chin w kierunku doprowadzenia do dedolaryzacji transakcji w obrębie BRICS.

Aspekt działań militarnych i broń atomowa,

Chiny i Rosja wyrażają sprzeciw i zaniepokojenie budowaniem prze Stany globalnego systemu antyrakietowego i umieszczaniem obiektów o przeznaczeniu militarnym w Kosmosie. Wskazane i potępione zostały też takie działalności jak realizowana przez NATO inicjatywa „Nuclear Sharing”.

Sygnatariusze potępiają także rakiety średniego zasięgu startujące z lądu, które Stany przekazują swoim sojusznikom w Azji-Pacyfiku i w regionach europejskich. Chiny zareagują należycie na tą wrogą strategię Waszyngtonu tzw. podwójnego otoczenia (ang. dual containment).

Rosja zaprasza Chiny do asystowania w rozwiązywaniu i deeskalacji konfliktu ukraińskiego tak, aby skrócić konflikt lub powstrzymać jego wymknięcie się spod kontroli. Komentarz: To nawiązanie do m.in. stanowiska Francji mówiącej o wysłaniu wojsk na Ukrainę. To także nawiązanie do niepotwierdzonej oficjalnie obecności CIA i sił specjalnych – zwłaszcza amerykańskich, na terytorium Ukrainy.

Rosja zasadnie broni bezpieczeństwa narodowego i identyfikuje je jako zależne od nieprzystępowania Ukrainy do struktur NATO. Komentarz: to nawiązanie do działań hybrydowych Zachodu próbującego wszcząć kolorową rewolucję w Gruzji.

Chiny i Rosja sprzeciwiają się „destrukcyjnym intencjom NATO w rejonie Azji-Pacyfiku, które mają negatywny wpływ na pokój i stabilizację regionu”. Wspólnie potępiają próbę Stanów przywrócenia myślenia zimnowojennego. Stany wzywane są do natychmiastowego zaprzestania prób powrotu do konfliktu dwóch supermocarstw toczonego na wzór zimnowojenny.

Podsumowanie

Chiny w sposób niesłychanie sprytny realizują politykę erodowania zachodniego systemu, prowadząc do jego coraz mniejszej wydajności i przewidywalności z punktu widzenia mocarstw zachodnich.

Innymi słowy Chiny intensywnie budują potężną siłę strukturalną, która najprawdopodobniej będzie akumulować swój potencjał aż do chwili, która zostanie uznana właściwy punkt do realizacji kluczowego kroku. Krokiem takim byłby jakiś rodzaj załamania siły Zachodu, wynikający z procesów wewnętrznych. Oczywistą okolicznością byłby okres wyborów prezydenckich w USA, ale także takie wydarzenia jak jakiś rodzaj „buntu islamskiego” na terytoriach państw Europy Zachodniej, których społeczeństwa od lat infiltrowane są przez ekstremistów wszelkiej maści, z radykalnymi dżihadystami w pierwszej kolejności.

Przy formułowaniu tych predykcji ponownie wraca sprawa ataku Hamasu z października 2023 roku. Atak ten uruchamiał globalną intifadę, a więc łańcuch wydarzeń mających w oczywisty sposób egzystencjalne znaczenie dla Izraela. Kluczowa cecha całego tego ciągu wydarzeń to to, że decydent uruchamiający atak z całą pewnością uznał, że globalne południe – czy globalna większość – jest gotowe do zrzucenia dominacji Zachodu. Za potępieniem moralnym i stawianiem przedstawicieli rządu Izraela przed międzynarodowymi trybunałami sprawiedliwości za zbrodnie wojenne idą bardziej zdecydowane akcje – embarga, hybrydowe buntowanie, destabilizowanie krajów dostarczających Zachodowi krytycznych surowców. Gdy ktoś jest jako „zbrodniarz przeciw ludzkości” wyjęty spod moralnego parasola ochronnego, na stole można położyć każdy argument i rodzaj oddziaływania. W narracji pojawia się zwykle takie zdanie: „Tamten na to sobie zasłużył”,

Aktualnie rozgrywający się ciąg wydarzeń to dla Unii Europejskiej, w tym i Polski, jeden wielki chiński „szach!”. I nie łudźmy się, że konsekwencje „dekolonizacji” i „dehegemonizacji” ominą Polskę. Chcemy tego, czy nie, jesteśmy częścią Zachodu. Już jesteśmy atakowani hybrydowo – antropopotokami ze strony Białorusi, a z drugiej z Niemiec, których struktury władzy w ewidentny sposób zostały zinfiltrowane przez decydentów i aktywistów prowadzących konsekwentną politykę destabilizacji za pomocą nielegalnej, skonfliktowanej kulturowo i lojalnościowo z Zachodem migracji. ■

1 Wersja rosyjska dostępna pod adresem http://www.kremlin.ru/supplement/6132. Nieoficjalny przekład na jęz. angielski: https://geopoliticaleconomy.com/2024/05/24/china-russia-joint-statement-new-era-75th-anniversary [dostęp: 2024-05-26].

2 Ta sekwencja zdarzeń zgodna jest z wizją sytuacji Tajwanu, którą przedstawiłem w Prawidłach geopolitycznej gry… Amerykanom bardzo zależałoby na sprowokowaniu ChRL do ruchu militarnego wobec Tajwanu, gdyż otwierałoby to drogę Waszyngtonowi do usprawiedliwionego na płaszczyźnie moralnej działania na rzecz obrony wyspy. Chińczycy z całą pewnością nie dadzą się sprowokować, niemniej obecność amerykańskich wojsk na terytorium ChRL jest wskazywana jako jeden z zaledwie kilku czynników, które miałyby jednak zmusić Chiny do jakiegoś rodzaju działania (‡PG VII.1, s. 503).

3

W przekładzie angielskim stosuje się tu dwa terminy: fair oraz justice.

4 Oświadczenie nie odnosi się do tego, że to aktualnie to Chiny są największym emitentem CO2. Nadmieniam przy tym, przywołując analizę działań NGO, liczne udokumentowane przykłady oraz ujawnioną rosyjską i chińską działalność agenturalną w zakresie likwidacji niemieckiej energetyki atomowej i sabotażu amerykańskiego bezpieczeństwa energetycznego (Prawidła geopolitycznej gry…”, rozdz. NGO – kondotierzy XX wieku i in.), że kwestie tzw. śladów węglowych, wpływu człowieka na klimat, a więc i emisji CO2 są efektem operacji psychologicznej sterowanej przez Pekin i Moskwę, a w najlepszym razie kampanią marketingową kryptopodatku. Same zaś prawa emisji stały się „wirtualnym produktem spekulacyjnym” na giełdzie papierów wartościowych. W 2023 r. w rozmaitych opłatach ekologicznych, doliczanych do rachunków, polska energetyka ”uiściła podatek” w wysokości 42 mld PLN, do Skarbu Państwa wpłynęło z tego 26 mld, a reszta trafiła do agencji unijnych.

5 W tym także Sri Lanka, którą Chiny wydymały konkursowo i spektakularnie w kwestii budowy i dzierżawy tamtejszego portu morskiego Hambantota. Ten dosadny komentarz zamieszczam tu na wypadek, gdyby Czytelnik dał się nabrać na pięknie i wzruszająco sformułowany odpowiednik słynnej „Przemowy przed bitwą pod Muye”. Ta starożytna odezwa to wezwanie założyciela nowej dynastii do potępienia dekadencji, rozwiązłości i przestępstw upadającego monarchy dynastii Shang. Powyższe nawiązanie do chińskiej starożytności kieruję przede wszystkim do czytelników chińskich, czytających niniejszą książkę w ramach obowiązków służbowych. Czytelnicy ci, co pokazało dobitnie dzieło Wojna nieograniczona dwóch chińskich pułkowników wywiadu, rozumieją historię cywilizacji zachodniej na poziomie wręcz natchnionym. Ważkość tej kwestii podkreśla choćby cytat z filmu Żołnierze kosmosu − „Chcą nas poznać, żeby nas zabić”. I my powinniśmy rozumieć umysły chińskie na tym samym poziomie.

Chińska strategia na Bliskim Wschodzie

Nowy porządek feudalny Pax Sinica

Rys historyczny

Pozornie obecność chińska w rejonie Bliskiego Wschodu wygląda prosto. Chińczycy wchodzą, kupują węglowodory, płacą i wychodzą. Można nawet dojść do wniosku, że Chiny, potrzebując dla siebie stabilizacji dostaw ropy i gazu, stabilizują region, a więc wyręczają Stany Zjednoczone.

Jeszcze pod koniec lat 80. i na początku lat 90. niektóre kraje arabskie nie utrzymywały oficjalnych stosunków z ChRL – za Chiny uznawały Republikę Chińską (RCh) na Tajwanie. Było tak dlatego, że w chwili powstawania ChRL w 1949 roku kraje arabskie były zasadniczo sojusznikami Ameryki. Ostatnim krajem Bliskiego Wschodu, który przestał uznawać RCh jako jedyne państwo chińskie, była Arabia Saudyjska w 1990 roku.

Pierwszy krok w powyższej przemianie nastąpił w 1958 roku. W Iraku miała miejsce rewolucja. Król Faisal II został zabity, a władzę przejęła armia. Wtedy, z punktu widzenia Pekinu, arabscy monarchowie i szach Iranu byli sojusznikami Zachodu, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych.

To był okres, w którym Pekin wspierał całą plejadę organizacji rewolucyjnych. Były to m.in. Ludowy Front Wyzwolenia Okupowanej Zatoki Arabskiej w Omanie podczas tamtejszej wojny domowej. Rewolucjonistów wspierały Chiny i ZSRS, a sułtan Omanu otrzymywał pomoc z Iranu i Zjednoczonego Królestwa (Wielkiej Brytanii). Do 1949 roku, czyli do końca chińskiej wojny domowej, muzułmanie chińscy walczyli po stronie Rządu Narodowego. Jeden z wysokich dowódców – Ma Bufang – został nawet mianowany ambasadorem RCh (Tajwanu) w Egipcie i Arabii Saudyjskiej. W 1978 roku w Iranie wybuchła rewolucja, w wyniku której szach został odsunięty od władzy, a kraj przekształcił się w Republikę Islamską.

Zasadnicze zmiany nastąpiły po otwarciu się Chin na świat (kaifang開放) i zapoczątkowaniu wielkich reform (gaige改革) pod rządami Denga Xiaopinga. Chiński przemysł zaczął się gwałtownie rozwijać. A do rozwoju potrzebował energii. Energii z Bliskiego Wschodu. W 1990 roku, kiedy Chiny nawiązały stosunki dyplomatyczne z Arabią Saudyjską, handel między Chinami a wszystkimi krajami GCC (Gulf Cooperation Council; pol. Rady Współpracy Zatoki Perskiej) wynosił około 1,5 mld dolarów. Do 2020 roku obrót GCC z Chinami wyprzedził ten z Unią Europejską, aby rok później osiągnąć wartość 230 mld USD.

Chiny importują 80% zużywanej przez siebie energii. Kraje GCC to 40% chińskiego importu ropy naftowej1. Saudowie zaspokajają także około 17% zapotrzebowania Chin na ropę. Sam Katar to około 25% chińskiego zużycia gazu.

Ale nie tylko energia jest przedmiotem współpracy. Kraje Zatoki Perskiej próbują odejść możliwie daleko od dominacji eksportu ropy w generowaniu ich PKB. Dzięki Chinom mają możliwość rozwijania infrastruktury i handlu oraz współpracy w zakresie zaawansowanych technologii (jądrowej, satelitarnej). Proces ten przyspieszył znacznie po tym, jak chiński przywódca Xi Jinping odwiedził region Zatoki w 2016 roku.

Konkurując o współpracę z państwami arabskimi, Chińczycy mają podstawową przewagę nad Zachodem. Nie zwracają uwagi na kwestię praw człowieka, transparentność instytucji rządowych czy „demokratyzację”. Z kolei państwa GCC nie angażują się w wywieranie na Chiny presji w kwestii Ujgurów.

Największym problemem dla Chin jest to, że równie silne więzy chcą i muszą mieć z Iranem, śmiertelnym wrogiem Saudów. Chiny z Iranem wiąże chęć zakończenia jednobiegunowego świata. Chiny są też największym partnerem handlowym Iranu. Strukturalnie 75% eksportu irańskiego do Chin to ropa i produkty ropopochodne. Szacunki mówią, że jest to milion baryłek dziennie. Ta współpraca pomaga Iranowi omijać amerykańskie sankcje. Z drugiej strony Chiny traktują Iran instrumentalnie w swojej rozgrywce ze Stanami.

Chiny realizują mało inwestycji w Iranie, co doskwiera Persom zwłaszcza od 2018 roku, czyli wycofania się Stanów (za prezydentury Donalda Trumpa) z porozumienia nuklearnego. Chińczycy w obawie przed sankcjami nie wypełnili uzgodnień i zobowiązań wobec Iranu i zastąpili tylko niewielką część inwestycji zachodnich, które wtedy Zachód wycofał. Przykładem było zagospodarowanie złoża South Pars. Chińskie CNPC przejęło projekt jego eksploatacji, ale wycofało się po roku.

Od przejęcia fotela prezydenta przez Xi Jinpinga w 2021 roku Chiny zainwestowały w Iranie 131 mln dolarów – to mniej niż zainwestował Afganistan! W tym samym okresie Rosja zainwestowała 2,7 mld USD. A większość z tego już po wyrzuceniu Rosji z rynków zachodnich po inwazji na Ukrainę.

Ambitna umowa o dwudziestopięcioletniej współpracy okazała się aktem propagandowym i nie zawierała żadnych konkretnych zobowiązań. Tym bardziej Iranowi nie jest w smak pogłębianie współpracy, zwłaszcza inwestycyjnej, z krajami na przeciwległym brzegu Zatoki, zwłaszcza Saudami.

Problemem strukturalnym jest to, że współpraca z państwami arabskimi, które modernizują się i przede wszystkim nie są objęte sankcjami, jest bardziej atrakcyjna. Irańczycy nie mają dobrej pozycji przetargowej w relacjach z Pekinem, gdyż wpływy z chińskich zakupów są istotną częścią ich budżetu.

To dlatego Iran mógł jedynie protestować i wzywać chińskiego ambasadora do swojego MSZ, kiedy Chiny uczestniczyły w chińsko-arabskim szczycie w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie, w grudniu 2022 roku. Uczestnicy wydali oświadczenie w sprawie rozwiązania konfliktu między ZEA a Iranem o wyspy w Zatoce Perskiej, które zostały zajęte przez Iran w latach 80. XX wieku – Abu Musa oraz Wielki i Mniejszy Tumb. W kontekście buńczucznie głoszonej dehegemonizacji i demokratyzacji porządku światowego sprawę wyjątkowo celnie skomentował były irański dyplomata Abdolreza Faraji Rad:

Jeśli ten trend zacieśniania stosunków z Arabami utrzyma się w chińskiej polityce, to za niecałą dekadę Chiny staną się dla Iranu takim samym problemem jak Ameryka.

Z drugiej strony dla Chińczyków Iran z jego programem atomowym i rozwiniętą technologią rakietową jest wręcz idealnym narzędziem nacisku zarówno na monarchie arabskie, jak i Stany. Można skwitować sarkastycznie, że pomieszanie sojuszy i lojalności to permanentna cecha wszelkich rozgrywek na Bliskim Wschodzie.

Ryc. 1. Państwa Półwyspu Arabskiego

„Chiński Bliski Wschód”?

Jaki jest ostateczny cel chińskiej polityki wobec Bliskiego Wschodu? Obraz, który wyłania się jako faktyczny układ sił, jest wręcz zabawny. System Pax Americana pokazuje tu wbudowany w siebie geniusz. Dziś, kiedy Stany mają u siebie wciąż buzującą rewolucję łupkową, to Chiny są głównym beneficjentem architektury bezpieczeństwa ustanowionej przez Amerykanów na Bliskim Wschodzie.

Te korzyści to amerykańska US Navy pilnująca swobody żeglugi na szlakach morskich od Qingdao (青島, port na półwyspie Szantung) do Zatoki Perskiej. To dzięki pilnowanej przez US Navy globalnej wymianie towarowej Chiny bezpiecznie importują gigantyczne ilości surowców energetycznych z regionu Zatoki. A amerykańska obecność wojskowa, w tym w postaci państwa Izrael, zapewnia bezpieczeństwo chińskim inwestycjom w całym regionie Bliskiego Wschodu.