40,00 zł
W państwie Chu żył raz pewien człowiek biegły w fizjognomii, rozpoznawaniu charakteru człowieka po twarzy. Jego osądy były tak trafne, że wspominano je we wszystkich zakątkach państwa. Sam nawet król wezwał go w końcu na swój dwór. Przybyłego mistrza poprosił o zdradzenie sekretu.
Człek wyznał prosto i szczerze: „Wcalem nie biegły w czytaniu charakteru ni losów człowieka z jego oblicza. Wyroki me opieram na bacznej ocenie tych, których badany ma za przyjaciół”.
Znajdziesz tu osiemdziesiąt jeden pięknych opowieści: mity, legendy, anegdoty dydaktyczne... słowem wszystko, na czym wychowywani byli dawni i współcześni Chińczycy. Piękna oprawa graficzna to ponad 140 kaligrafii, reprodukcji malarstwa i kolorowych zdjęć wraz z ciekawostkami nt. chińskiej kultury i wyjaśnieniami ich znaczenia.
Dlaczego na kłamstwa Chińczycy mają zwrot „mowa demonów”? Dlaczego „pytać o kotły” oznacza aspirować do mistrzostwa lub przywództwa? Dlaczego mężczyzna kojarzący małżeństwa nazywa się „starcem pod księżycem”? Poznaj fascynujące opowieści przyniesione ze świata odległego w czasie i przestrzeni. Ze świata pełnego niezrozumiałych postępków, niezrozumiałych motywacji i niezrozumiałych słów... Gdy poznasz te opowieści, być może wykrzykniesz w myślach: „O! Nie pomyślałem o tym w ten sposób!”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 162
Piotr Plebaniak
Polskie Towarzystwo Geopolityczne Kraków 2022
Copyright by Piotr Plebaniak, 2019-2022.
Copyright for the Polish edition by Piotr Plebaniak, 2022
Przekład, adaptacja i opracowanie
Piotr Plebaniak
Redakcja językowa
Magdalena Olejnik
Kaligrafie
Xie Mengheng (謝孟桓)
Ilustracja Mulan
Łukasz Matuszek
Ilustracje
Ana Johnson-Moore, Piotr Plebaniak, Branislav Sosic
Reprodukcje malarstwa i zdjęcia dzieł sztuki
National Palace Museum, Tajpe i in. oraz domena publiczna
Wydawca
Polskie Towarzystwo Geopolityczne
Wydanie II (2022.01)
ISBN 978-83-961500-1-1 (e-book)
ISBN oprawa twarda: maj 2022
Dystrybucja i kontakt z dysponentem praw autorskich
[email protected], https://chiny.pl/ksiazki
Prezentacja książek autora
https://chiny.pl/ksiazki-piotr-plebaniak
https://patronite.pl/piotrplebaniak
Każdy odprysk doświadczenia, który zapamiętujemy, przychodzi do nas jako relacja wydarzeń powiązanych przyczynami i skutkami. Jeśli wszystko jest logicznie połączone, to opowieść staje się dla nas wiarygodna... staje się osnową, dzięki której zapamiętujemy i rozumiemy tak siebie, jak i zdarzenia wokół nas.
— Orson Scott Card
Pierwsze światełka tego, co nazywam dziś cywilizacją chińską, zapełgały w środkowym biegu Rzeki Żółtej. Rejon ten leży na styku dwóch krain geograficznych: poprzecinanej wąwozami wyżyny lessowej i ciągnącej się do samego morza równiny. Ten zupełnie płaski teren zalewany był regularnie przez wiosenne powodzie, zasilane topniejącymi śniegami w odległych górach na zachodzie. Przekleństwo losu.
Ale w śmiertelnym i nieobliczalnym żywiole skrywa się błogosławieństwo. To jedna z najstarszych chińskich mądrości. Wypłukiwany i niesiony nurtem materiał sprawiał, że nękany powodziami obszar stawał się idealnym przyczółkiem dla prymitywnego rolnictwa, zarazem matecznikiem cywilizacji.
Czynu założycielskiego miał dokonać legendarny władca, Żółty Cesarz, który zjednoczył i zmobilizował mieszkańców tamtych obszarów do ujarzmienia wylewającej wciąż rzeki.
Bezlik plemion i ludów, stopniowo włączanych do chińskiego świata, wnosił swój fenomenalnie zróżnicowany wkład mitów, legend, wierzeń, przesądów i mądrości ludowych. Pradawne obrzędy religijne i obyczaje przetrwały do naszych czasów – są kultywowane na wsi i w mieście. Opowieści o nieśmiertelnych bóstwach zstępujących z gór, duchach, demonach i wszelkiej maści fantastycznych stworach, do dziś przekazywane z pokolenia na pokolenie, pojawiają się w serialach telewizyjnych, komiksach, podręcznikach i czytankach dla dzieci.
Najstarsze mity opowiadają o wielkich ludziach, a może zstępujących z Niebios opiekunach ludzkości. Oni to nauczyli wydanych na pastwę kapryśnej Natury ludzi używać ognia, uprawiać zboża, hodować zwierzęta i wytwarzać narzędzia. Kolejni bohaterowie opowieści ludowych to władcy i mędrcy-nauczyciele. Wiedzą o świecie i jego prawach służyli sobie współczesnym, a przy tym kolejnym pokoleniom. Budowali cywilizację. Tych prekursorów, a potem słynnych władców i mędrców, stawiano za wzór następnym generacjom w niezliczonych anegdotach i przypowiastkach edukacyjnych.
Chiński matecznik cywilizacji, jak wiele innych, rozrastał się z małego, a może nawet mikroskopijnego obszaru. Jako jeden z naprawdę nielicznych w swoim rejonie powstania pokazał niesłychaną żywotność i potencjał ekspansji.
Sinizacji i akulturacji ulegały nie tylko rozmaite plemiona, klany i ludy. Taki los spotykał też opowieści, w tym i te, które są budulcem tożsamości, odrębności. W zbiorową świadomość i nieświadomość Protochińczyków wtapiały się opowieści pochodzące z czasów neolitycznych, półlegendarnych i już relacjonowanych przez historyków, poetów, kapłanów i mędrców-pustelników.
Wiele najstarszych legend i mitów mówi o przerażających stworach zamieszkujących tereny północne i południowe. Taką bestią jest potwór Nian, którego huk petard i czerwone ozdoby przyczepiane do drzwi domostw mają odpędzić od ludzkich siedzib. To część zwyczajów witania chińskiego nowego roku – do dziś.
Północ odstraszała mroźnym i suchym klimatem, ale przede wszystkim obecnością konnych barbarzyńców, którzy niepomni na Wielki Mur i dziesiątki kilometrów jałowych wzgórz przed i za nim, wlewali się regularnie na obszary cywilizowane pracą pokoleń Chińczyków.
Zachód i północny zachód odstraszał bezkresnymi pustyniami i górami, w których mogły znikać bez śladu nawet całe karawany. Tropikalne południe, zwłaszcza za linią pasma górskiego Qin Ling i rzeki Huai, zawsze było krainą geograficzną, w której rodziły się rzemiosło, obyczaje i języki zupełnie odmienne od tych z północy. Te różnice widoczne są w Chinach do dziś.
Wynurzające się z równin i wyżyn masywy górskie – zwłaszcza te na zachodzie – były siedzibami istot nadprzyrodzonych. I tak, największe znaczenie dla rdzennie chińskich legend i podań miała góra Tai ze świątynią Nefrytowego Cesarza. Zachodnie pustkowia to tereny, z których przenikała w chiński obszar kulturowy dziwna, obca magia, rytuały i nadnaturalne, egzotyczne substancje, zwłaszcza trucizny.
Masyw góry Kunlun na zachodzie, z której miała wypływać Rzeka-Matka – Rzeka Żółta – to to miejsce, w którym rezydowały najważniejsze bóstwa, istny matecznik mitologii i zrodzonych przez nią stworzeń. W starożytnych traktatach z czasów Okresu Walczących Państw góra Kunlun była filarem dla Niebios, albo też drabiną łączącą ziemię i niebo.
Uważano ją także za centrum świata. Była też rajem i krainą bóstw takich jak Królowa Matka Zachodu. Tu miało rosnąć drzewo nieśmiertelności, tu można było znaleźć brzoskwinie zapewniające wieczne życie. Tu wstępowało się coraz wyżej, ku zaświatom, zyskując kolejne stopnie wtajemniczenia w rozumienie świata. Tu wreszcie, w niektórych mitologiach, taoiści ulokowali raj dla swojego panteonu nieśmiertelnych.
Nie tylko przestrzeń i różnorodność kultur stanowi o bogactwie chińskich opowieści. To także nieprzerwany rytm historii. Choć zwykle władcy i dynastie zmieniają się w tempie sunącego nieuchronnie lodowca, to jednak dzieje się tak regularnie. Cykle dynastyczne przynoszą zapaść cywilizacji. A ta słabość przyciągała sąsiednie ludy najeźdźców niczym magnes.
Nowi władcy chińskich krain przynosili ze sobą kolejne warstwy mitów, wierzeń, lęków i nadziei – w wielu przypadkach wcale nie chińskich. Ballada o Mulan jest idealnym przykładem tego, jak kultura chińska przyjmowała pod swoje skrzydła różnorodne legendy ościennych ludów, tkając z nich to, co nazywamy chińską tożsamością, a czasem chińskim mitem założycielskim... choć „chińskim” tylko z nazwy.
Opowieści wybrane do tego tomu mają nie tylko bawić i zadziwiać swoją obcością, odmiennością od oswojonych przez nas wzorców i ścieżek myślenia. Pragną ukazać różnorodność, może nawet pozytywną pstrokatość kultury chińskiej... którą z odległości tysięcy kilometrów postrzegamy jako monolit.
Czytelnik znajdzie w tym tomie opowieści i opowiastki, które znają niektórzy, ale i takie, które znają po prostu wszyscy Chińczycy. Umieściłem je w tym tomie bez względu na to, czy do zbiorowej pamięci trafiły jako wymysł bajarzy, czy też jako relacje o czynach i aspiracjach śmiałków, ludzi wielkich i desperatów, którzy swoimi perypetiami wypełniali karty historycznych relacji.
Wszystkie te postacie, wydarzenia i miejsca, tak dawniej jak i dziś, są przestrzenią idei, które czasami nazywamy zbiorową świadomością, a czasami – za Jungiem – zbiorową nieświadomością. W kulturze chińskiej, tak jak w każdej innej, ludzkie dusze i umysły są nośnikami dawnych opowieści. To za pomocą legend i opowieści ludzie wszystkich kultur rozumieją świat. To z ich subtelną, ale przemożną siłą niesieni są w kierunku tych lub innych życiowych decyzji.
Wielka księga chińskich opowieści, zawierająca rzeczywiście wszystkie opowieści i legendy, a także ich wersje, to dzieło niemożliwe. Albo koszmarnie nudne. Tak jak przy innych życiowych decyzjach, trzeba wybierać. Opowieści są tysiące, a tu mamy miejsce na ledwie kilkadziesiąt.
W tym tomie nie pojawią się więc piękne i pouczające opowiastki, które trafiły już do innych książek. Kto więc chce zrozumieć pełniej rozmaite zakamarki chińskich serc, tego gorąco zachęcam do sięgnięcia po inne tomy z chińskimi opowieściami:
Starożytna mądrość chińska (2018) to opowieści niosące najwartościowsze nauki i porady. Piękne sentancje zawierają nieśmiertelną mądrość, która aktualna była dwa tysiąclecia temu i jest aktualna dziś. Wstęp Jerzego Bralczyka.
Drogi wędrownych doradców (2020) to zbiór maksym, opowieści i impresji o tworzeniu cywilizacji. Pomogą one zrozumieć rozmaite koncepcje i filozofie, na których fundamencie zbudowano chińską cywilizację... i cywilizację ogólnie.
Chiny - zrozumieć imperium. Pulsujący matecznik cywilizacji to zbiór impresji, za pomocą których namalujemy sobie obraz historii Państwa Środka. Tom zawiera posłowie prof. Krzysztofa Miszczaka
Te pięknie wydane, pełne ilustracji i kaligrafii tomy, dopiero w komplecie pozwolą złożyć elementy cywilizacji konfucjańskiej we w miarę spójną układankę. Potrzeba będzie aż pięciu pozycji, aby Czytelnik znalazł te opowiastki, które dosłużyły się własnego przysłowia, powiedzonka, idiomu, wiersza czy powszechnie rozpoznawanej frazy.
Natomiast w tym tomie czytelnik znajdzie historie, które są ważne, które żyją w sercach mieszkańców Państwa Środka, ale nie miały szczęścia do przysłów i idiomów. Będą to mity i legendy, opowiastki o słynnych ludziach i dziełach sztuki, anegdoty historyczne, zwłaszcza te mające wartość dydaktyczną.
Wiele dawnych opowieści ma więcej niż jedną wersję. Dotyczy to nawet najważniejszych ksiąg kanonicznych konfucjanizmu. Wiele jest ku temu przyczyn. Międzypokoleniowy głuchy telefon przekazu sprawiał, że zmieniały się szczegóły, dodawano nowe, zapominano o starych.
Opowieści ludowe często wzbogacano o nadbudowę dydaktyczną, patriotyczną, satyryczną, propagandową i wszelką inną. Jedna z czterech wielkich powieści, Dzieje Trzech Królestw, to nic innego jak po mistrzowsku spięty w całość zbiór ludowych opowieści, dotyczących wydarzeń o więcej niż tysiąc lat wcześniejszych niż żywotautora „kompilacji”.
Trzymanie się kurczowo jednej z wersji mija się więc z celem. Nie ma Czytelnik w rękach książki akademickiej, która kataloguje skrupulatnie za pomocą „szkiełka i oka”. Ten zbiorek ma za zadanie wprowadzić odbiorcę na kilka minut lub godzin w stan zadziwienia obcą kulturą. Chciałbym, by Czytelnik doznał ekscytacji podróżą, krocząc ścieżkami, które wydeptały pokolenia chińskich bajarzy, historyków, edukatorów i bohaterów. A w raźnym maszerowaniu przez ten ciemny, tajemniczy las nieznanych idei i nieznanych czynów pomoże mu latarenka tej właśnie książki, którą trzyma w ręku.
Piotr Plebaniak
Alishan-Pingtung, październik 2021
Czy będzie to złodziej, wysłany, by wykraść cenny zwój kaligrafii, czy kobieta w sprytny sposób odstraszająca rabusia... my wszyscy potrafimy stosować fortele.
A mieszkańcy Państwa Środka i dawniej, i dziś uwielbiają opowieści o sprytnych wybiegach, podstępach i mistrzach w ich obmyślaniu i przeprowadzaniu.
Jedną z najbardziej szlachetnych i cenionych sztuk pięknych jest dla Chińczyków kaligrafia. Pośród szczególnie podziwianych mistrzów tej sztuki wyróżnia się Wang Xizhi. Jego najsłynniejsze dzieło zaś to Przedmowa Lanting. Powstała ona w roku 353 w trakcie zakrapianego alkoholem spotkania ówczesnych słynnych poetów w malowniczym Pawilonie Orchidei, od którego pochodzi nazwa utworu.
Wang Xizhi
王羲之
(321–379) i jego kolega po pędzlu Wang Xianzhi
王獻之
(344–386) to dwóch najsłynniejszych wczesnych mistrzów kaligrafii. Określani są wspólnym mianem Dwóch Wangów (erwang
二王
).
Trzy stulecia po śmierci mistrzów cesarz Taizong, miłośnik i koneser kaligrafii, zapragnął posiadać na własność oryginał słynnego dzieła. Plotka głosiła, że jego ówczesnym posiadaczem był zarządzający świątynią Yongxin mnich Bian Cai.
Mnich, nie w ciemię bity, na wszelki wypadek zawsze wszystkim mówił, że posiada jedynie kopię drogocennego dzieła. Cesarz, również nie w ciemię bity, na wszelki wypadek nakazał zdobycie unikatowego zwoju. Zadanie kradzieży wyznaczył niejakiemu Xiao Yi. Ten zabrał ze sobą w misję dwie oryginalne kaligrafie Dwóch Wangów i przebrawszy się za skromnego uczonego udał się do świątyni, by studiować inskrypcje na jej murach.
Bian Cai ujrzał Xiao Yi w skupieniu studiującego inskrypcje. Zagadnął go, a potem z każdym dniem coraz więcej rozmawiali. Mnich znalazł w przybyszu bratnią duszę i przez kolejne dni znajomość zmieniła się w przyjaźń i szacunek.
W czasie jednej z rozmów Xiao Yi niby przypadkiem wspomniał, że ma przy sobie oryginalne kaligrafie Dwóch Wangów. Gospodarz, pełen sceptycyzmu, zapragnął je zobaczyć. Następnego dnia Xiao przyniósł oba zwoje. Mnich z fascynacją i zdziwieniem stwierdził, że dzieła są autentyczne! Pod wpływem impulsu wyznał, że on sam posiada oryginał najsłynniejszego dzieła Wang Xizhi.
Na to twierdzenie Xiao Yi zareagował zdecydowanie. Rzekł, tonem jakby tłumaczył małemu dziecku rzecz całkiem oczywistą, że oryginał arcydzieła uległ zniszczeniu dawno temu, w czasie jednej z wojen. Mnich przegrał wtedy zmagania z własną ostrożnością. Obiecał niedowiarkowi pokazać dzieło następnego dnia.
Dwaj mnisi, jeden prawdziwy, drugi fałszywy, spotkali się ponownie. Bian Cai pokazał kaligrafię. Xiao Yi zaczął studiować z najwyższą uwagą zwój. Nagle wyprostował się i wykrzyknął: „Tutaj!” i triumfalnie wskazał miejsce, które miałoby świadczyć, że ma przed sobą falsyfikat. Bian Cai oczywiście zaprzeczył i zażądał porównania oryginału z repliką, którą miał w bagażach Xiao Yi. Gdy Xiao poszedł, aby ową replikę przynieść, rozemocjonowany Bian Cai, zamiast ukryć drogocenne dzieło, pozostawił je na stole.
Na to właśnie liczył Xiao. Odczekawszy krótką chwilę wrócił do gabinetu swojego gospodarza. Oszukał pilnujących pokoju mnicha uczniów, mówiąc, że zapomniał zabrać swojej własności. Uczniowie, wiedząc, że Xiao przez ostatnie dni jest częstym gościem w strzeżonych pomieszczeniach, nie podejrzewali niczego i pozwolili mu wejść do gabinetu mnicha pod jego nieobecność.
Wtedy Xiao Yi zgarnął ze stołu swoje własne kaligrafie, Przedmowę Lanting i razem z nimi przepadł bez śladu.
Żył kiedyś myśliwy nad brzegiem zatoki. Pewnego wieczoru jego żona Cui Hua (翠花) zobaczyła przed domem podejrzanie wyglądającego człowieka. Chciała natychmiast zabarykadować drzwi, jednak człowiek był szybszy – wprosił się do środka i siadł w izbie na krześle.
Powiedział wtedy: „Pani, na zewnątrz robi się ciemno, pozwól mi zostać na noc, wyruszę jutro o świcie”. Cui Hua wiedziała, że jej mąż nie wróci szybko, a sama nie pokona tego człowieka. Rozglądając się w poszukiwaniu pomysłu, nagle ujrzała buty swego męża wystające spod łóżka. Znalazła rozwiązanie!
Pozostawiwszy niebezpiecznego gościa z czarką herbaty, przyniosła z sąsiedniego pomieszczenia sześć par butów męża i misę wody. Złodziej odparł zdziwiony: „Jedna para butów to aż nadto dla mnie, poza tym tyle wody nie będę potrzebować”. Na to rezolutna kobieta odpowiedziała: „Och, pozostałe są dla mojego męża i jego kuzynów, którzy wnet powrócą do domu”. Złodziej rozejrzał się podejrzliwie i rzekł: „Nie wygląda, jakby pracowali gdzieś w pobliżu”. Kobieta odparła: „Wszyscy dziś pracują w polu na wzgórzu za domem. Rozgość się proszę, a ja przygotuję obiad dla nas wszystkich”.
Złodziej nie ryzykował. Gdy kobieta zajęła się szykowaniem posiłku, cicho wymknął się z domostwa... i tyle go widziano.
Sun Bin to wnuk autora słynnego traktatu Sztuka wojny. Został wrobiony w zdradę przez zawistnego konkurenta i uwięziony. Dając dowód wyjątkowego poświęcenia, Sun Bin uciekł do swojej ojczyzny, państwa Qi. Bezpieczny od knowań konkurenta, zamieszkał w posiadłości generała Tian Ji, który sponiewieranego przez życie stratega objął opieką i ochroną.
Jednym z ulubionych zajęć generała były wyścigi konne. Często jego konie współzawodniczyły z końmi władcy Qi. Jednak ku swojej wielkiej frustracji Tian Ji zawsze przegrywał. Gdy Sun Bin dowiedział się o tej przykrej dla opiekuna sytuacji, rzekł: „Następnym razem powiem ci, co robić. Posłuchaj mej rady, a z pewnością odniesiesz zwycięstwo”.
Sun Bin ujawnił swój plan: „Najsłabszego konia wystaw przeciw jego najlepszemu, najlepszego przeciw średniemu, a średniego przeciw najsłabszemu”. Tian Ji, wierząc w talent Sun Bina, uczynił zgodnie z poradą i postawił w zakładzie ogromną sumę – tysiąc sztuk złota. Okazało się, że sztuczka zadziałała. Na trzy wyścigi wygrał dwa.
Rozpromieniony Tian Ji, zapytany przez władcę o sekret sukcesu, przyznał, że gości u siebie słynnego zbiega Sun Bina. Jednocześnie zarekomendował go do służby w charakterze stratega na dworze Qi. Świeża dotkliwa przegrana pokaźnej kwoty miała dla władcy większą wartość perswazyjną niż cała wcześniejsza reputacja wybitnego stratega. Wkrótce Sun Bin został mianowany głównym strategiem państwa Qi.
Cesarz Shizong z Dynastii Ming był osobą bardzo przesądną. Zatrudniał na swoim dworze własnego wróżbitę Lan Daoxinga. Pewnego razu cesarz zapragnął utwierdzić się w tym, że Lan rzeczywiście dysponuje nadnaturalnymi mocami. Postanowił poddać go próbie.
Któregoś dnia cesarz wysłał do niego nadwornego eunucha z listem. Po przybyciu do siedziby wróżbity, posłaniec spalił pismo, nie otwierając go, i powiedział do Lan Daoxinga: „List zawierał pytania, które cesarz pragnął ci zadać. Jesteś ekspertem magii. Proszę daj mi odpowiedzi, które mógłbym zanieść do cesarza”. Słysząc to, Lan Daoxing bardzo się wystraszył. Pomyślał: „Jak mogę wiedzieć, co tam było napisane, skoro nie przeczytałem zawartości? Cesarz z pewnością utnie mi głowę”. Szybko jednak wpadł na pomysł, jak uratować sytuację. Wraz z eunuchem udał się do pałacu cesarskiego.
Stanąwszy przed obliczem cesarza rzekł: „Wiem, jak przywoływać moce nadnaturalne, ale eunuch, którego wasza wysokość posłał do mnie, nie był wystarczająco oddany swojej misji. Dlategoż bogowie odmówili mi łaski wiedzy. Zmuszony jestem pokornie prosić Waszą Wysokość o przesłanie listu przez innego, bardziej przychylnego wróżbom posłańca”.
Cesarz, jak pamiętamy, był bardzo przesądny, toteż zgodził się na propozycję wysłania kolejnego listu. A za drugim razem Lan Daoxing był już przygotowany. Zanim list został spalony, odwrócił uwagę posłańca i podmienił pismo na przygotowaną podróbkę. Następnie poznał jego treść i przekazał cesarzowi prawidłowe odpowiedzi. Cesarz Shizong był pod wrażeniem i jego wiara w magiczne moce wróżbity wzrosła niepomiernie.
Zhuang, król państwa Chu, wyprawił huczną biesiadę dla dworzan. Ci, podchmieliwszy, byli w świetnych humorach. Władca nakazał swojej ulubionej konkubinie Hui Ji, aby nalewała gościom wina. Nagle podmuch wiatru zgasił wszystkie pochodnie. w ciemności piękna dziewczyna poczuła, że ktoś dotknął jej dłoni. Natychmiast zareagowała i zerwała z głowy napastnika nakrycie głowy. Zasady były jasne i twarde. Jakikolwiek niewłaściwy kontakt z kobietą należącą do władcy oznaczał natychmiastową egzekucję.
Urażona Hui Ji zaniosła kapelusz do króla, żądając schwytania winowajcy. Król jednak zdecydował inaczej. Zakrzyknął głośno: „Wszyscy mają się dobrze bawić. Czapki z głów i za siebie. Wszyscy!”. Usłyszawszy to, biesiadnicy zdziwili się, ale król każe — sługa musi. Zdjęli swoje nakrycia głowy i cisnęli we wszystkie strony. Gdy ponownie zapalono światła, nie było możliwości odnalezienia sprawcy.
Później król wyjaśnił swojej ukochanej Hui, że leży to już w naturze człowieka, że lubi nieco poswawolić po pijanemu, a była wszak radosna okazja. Szkoda byłoby ją psuć szukaniem i egzekucją winnego. Wieczór skończył się dla wszystkich przyjemnie i radośnie.
Gdy kilka lat później Chu najechało na sąsiednie państwo Zheng, jeden z wojowników wykazał się szczególnym męstwem. Śmiało prowadząc swoich żołnierzy daleko w głąb szyków nieprzyjaciela, przyczynił się do wspaniałego zwycięstwa. Niektórzy spekulowali, że był to właśnie ten frywolny biesiadnik, któremu tak wspaniałomyślnie darowano przewinę.
Reakcja króla była niezwykle mądra. Nie tylko zachował morale swoich dworzan i objawił im swoje — jakże cenne u władcy — ludzkie oblicze. Dodatkowo, o ile domysły miały oparcie w rzeczywistych zdarzeniach, zyskał niezwykle lojalnego poddanego.
Armią Jinga, księcia państwa Qi dowodziło trzech walecznych generałów: Gongsun Jie, Gu Zhizi i Tian Kaijianga. Pewnego dnia pierwszy minister Yan Ying przechodził obok generałów, a ci nie podnieśli się i nie pokłonili w należnym geście szacunku.
Yan Ying nie zareagował na miejscu, jednak doniósł o tym incydencie księciu i doradził: „Ci trzej generałowie stali się aroganccy, gdyż ich zasługi na polach bitew są wielkie. Dziś co prawda tylko okazali brak szacunku dla mnie. Kto wie jednak, czy w przyszłości nie zaniechają okazać szacunku należnego Waszej Wysokości. Powinni być odsunięci od stanowisk tak szybko, jak to możliwe”.
Książę Jing darzył Yan Yinga wielkim szacunkiem i słuchał uważnie jego rad, toteż i tym razem przyznał mu rację. Zapytał jednak: „Ale jak? Nikt nie jest dość silny, aby ich pokonać w polu, ani dość zdolny, aby zamordować?”. Yan odparł: „Już obmyśliłem fortel, jaki należy zastosować”. I wtedy przedstawił swój plan zabicia generałów za pomocą dwóch brzoskwiń. Owe dwie brzoskwinie miały być podarowane tym z trójki, którzy najbardziej na nie zasługują.
Trzej generałowie na początku zażarcie spierali się o swoje zasługi. Gongsun Jie powiedział: „To ja złapałem dziką świnię i tygrysa gołymi rękami. Ja więc zasługuję na wyróżnienie”. Powiedziawszy to, zabrał jedną z brzoskwiń. Tian Kaijiang nie chciał być gorszy: „Ja raz wybiłem cały oddział żołnierzy jedynie moją włócznią. Ja więc zasługuję na nagrodę”. Następnie zabrał drugą brzoskwinię. Gu Zhizi poczerwieniał ze złości: „Jakże mam być gorszy niźli wy dwaj?”, po czym dobył swojego miecza i wyzwał dwóch pierwszych na pojedynek.
Ale wtedy trzej przyjaciele zmitygowali się. Ku zaskoczeniu przyglądających się dworzan, wyzwani odłożyli swoje brzoskwinie na stół i powiedzieli: „Honor jest ważniejszy niż walka o nagrody. Okryliśmy się wstydem!”. Powiedziawszy to Gong Sunjie i Tian Kaijiang popełnili rytualne samobójstwo podcinając swoje gardła. Widząc to, także Gu Zhizi odebrał sobie życie w ten sam sposób.
Ta intryga pozwoliła Yan Yingowi na usunięcie potencjalnych zagrożeń dla jego władzy, bez konieczności jakiegokolwiek ryzykownego działania.
Przewroty pałacowe zwykle sprawiają, że cały kraj popada w chaos. A może są oznaką, że chaos już wcześniej nadszedł? w takich chwilach jak na zawołanie przychodzą barbarzyńcy i pustoszą zasobne i bezbronne tereny. Jednak tym razem prawidłowość nie zadziałała. Epizodyczne panowanie cesarzowej uzurpatorki Wu Zetian doprowadziło do wzmocnienia siły dynastii Tang.
Za rządów Wu Zetian na dworze cesarskim pełniło służbę dwóch ministrów: Lai Junchen i Zhou Xing. Obydwaj urzędnicy byli faworytami cesarzowej. Jedną z ich zasług było wynalezienie wielu nowatorskich narzędzi i metod tortur. Często niewinnych pechowych urzędników poddawano procedurom przesłuchania także tytułem eksperymentu.
Pewnego dnia cesarzowa otrzymała donos, że jeden z jej dwóch ulubieńców, Zhou Xing, planuje rewoltę. Wyznaczyła Lai Junchena, aby zaaresztował swojego przyjaciela i zidentyfikował pozostałych konspiratorów. Dla Junchena było to trudne zadanie – nie dlatego, że się przyjaźnili, ale dlatego że obaj byli ekspertami od technik tortur.
Junchen zaprosił Zhou Xinga na posiłek i celowo zapytał: „Ostatnio przestępcy stają się coraz to sprytniejsi. Odmawiają zeznań mimo użycia wszelkiego rodzaju tortur. Czy masz jakieś dobre pomysły?”. Zhou Xing odpowiedział dumnie: „Mam nowy pomysł, który z pewnością skłoni każdego do zeznań. Wymaga dużego zbiornika z wodą. Wkładasz nieszczęśnika do słoja i zaczynasz go gotować. Każdy podejrzany natychmiast przyzna się do wszystkiego, zapewniam cię”. Na to Junchen uderzył dłonią w stół w podziwie: „Wspaniałe. Znakomity pomysł!”. Rozkazał przynieść wielki kocioł. Wypełniono go wodą, podłożono podeń opał i rozpalono ogień.
Woda wkrótce zaczęła parować. Wtem przedstawienie się skończyło! Junchen nagle zwrócił się do Zhou Xinga: „Jak śmiesz spiskować przeciw cesarzowej? Odkryła twoje plany i nakazała mi przesłuchać cię. Przyznaj się, albo czeka cię kąpiel w kadzi!”.
Cesarz Xianzong, jeden z władców Dynastii Ming, był władcą niekompetentnym. Eunuch Wang Zhi, cesarski faworyt, zdołał skupić w swoich rękach większość władzy. Razem z dwoma podległymi sobie eunuchami tworzył klikę, która pozwalała sobie na wszelkiego rodzaju ekscesy w całym kraju. Urzędnicy nadworni bali się urazić Wang Zhi i nikt nie ośmielił się zaalarmować cesarza.
W tym samym czasie na cesarskim dworze sprawował urząd inny eunuch – Achou. Cesarz darzył go dużą sympatią ze względu na jego liczne talenty literackie. Pewnego razu Achou miał zorganizować przedstawienie teatralne dla dworu, przygotował więc komedię pod tytułem Pijany.
Gdy przedstawienie się rozpoczęło, sam Achou wyszedł na scenę i z wielką inwencją wcielił się w rolę kogoś, kto wypił stanowczo za dużo. Gadał od rzeczy, a przy tym sypał docinkami tak celnie, że publiczność zrywała boki ze śmiechu. Po scenie przechadzały się kolejne postacie, mające odgrywać doskonale znane widzom osobistości. Jedna z nich obwieściła: „Minister idzie w sprawach służbowych. Dać przejście!”.
Ku ogólnemu zaskoczeniu pijak wskazał na innych przechodzących i odpyskował: „Co mnie obchodzi minister czy jakiś mniejszy tytuł. Kogo obchodzi czyś czarny czy biały pies? Idź swoją drogą, a ja pójdę swoją. Ja tu byłem pierwszy, więc to ty powinieneś mnie wyminąć”.
Wtem stojący obok przechodnie zakrzyknęli: „Cesarz idzie!”. Ale Achou wybuchnął śmiechem: „Cesarz ciągle żyje w świecie marzeń. Ma umysł tak zamglony, że chyba jest bardziej pijany ode mnie!”. Przechodzień pomyślał teatralnym szeptem: „Nawet cesarz go nie wystraszył. Ale mam ci ja jeszcze ostatnią rzecz, która może zrobić na nim wrażenie”. Po czym na głos wykrzyknął: „Wang Zhi idzie!”. Na takie dictum Achou natychmiast padł na kolana, trzęsąc się i błagając o wybaczenie.
Oglądający to wszystko cesarz zrozumiał przesłanie, choć wcale nie było mu do śmiechu.
W początkach Okresu Trzech Królestw, zanim rządzący królestwem Wei cesarz Ming umarł, przed śmiercią wyznaczył Cao Shuanga na regenta. Miał on zarządzać państwem, zanim – wówczas ledwie ośmioletni następca – nie podrośnie na tyle, by przejąć stery.
Jednak Cao Shuang miał nieco ambitniejsze plany. Stwierdził, że młodego cesarza należy zrzucić z tronu, a na pierwszego ministra wyznaczyć Sima Yi. Cao Shuang miał nadzieję, że gdy generał Sima Yi przyjmie stanowisko ministra, będzie musiał scedować komuś dowództwo podległej sobie armii. w ten sposób Cao Shuang mógłby wyznaczyć głównodowodzącym zaufanego człowieka i przejąłby kontrolę nad wojskiem. Sima Yi był wtedy zbyt słaby, aby stanąć do konfrontacji z regentem. Postanowił symulować chorobę. w międzyczasie myślał intensywnie, jak udaremnić spisek Cao Shuanga.
Cao Shuang nie uwierzył w wymówkę i posłał Li Shenga, aby zbadał prawdziwość choroby. Li Sheng zapowiedział swoją wizytę, tłumacząc, że wyznaczony został na placówkę w prefekturze Jingzhou. Przed wyruszeniem na służbę chciał pożegnać się i złożyć wyrazy szacunku. Li Sheng zobaczył na własne oczy, że Sima Yi jest mocno wymizerowany i potrzebuje służącego nawet po to, by utrzymać się na nogach do przywitania.
Sima Yi rzekł słabym głosem: „Bing jest blisko barbarzyńskich szczepów Hu. Musisz być bardzo ostrożny”. Na to Li Sheng odparł: „Powiedziałem Jing (荊), a nie Bing”. Sima Yi odrzekł: „A więc byłeś też w prefekturze Bing!”. Li Sheng pomyślał, że Sima Yi jest poważnie chory. Wtedy służąca wniosła pojemnik z lekarstwem do salonu i dała mu do przełknięcia. Sima Yi zapluł swoje usta i ubranie, jedząc lekarstwo. Nie zostało w nim ani śladu jego dawnej werwy i zręczności. Zdawało się, że choroba całkowicie zrujnowała ciało i zmysły generała.
Po powrocie Li Sheng opowiedział Cao Shuangowi, co zobaczył w czasie wizyty. Ten stwierdził: „Sima Yi jest skończony! Wygląda na to, że jego dni są policzone. Nie mamy się czego obawiać”. Od tamtej pory przestał zważać na ruchy oponenta.
Następnej wiosny Cao Shuang opuścił mury stolicy, aby oddać cześć swoim przodkom. Wtedy Sima Yi natychmiast ozdrowiał i przeprowadził błyskawiczny zamach stanu. Ujawnił przy tym wszystkie przestępstwa popełnione przez Cao Shuanga i jego popleczników. Oskarżył ich o zdradę i kazał ściąć wszystkich bez wyjątku. w ten oto sposób przejął on władzę w Wei.
Ceniący starożytne perełki mądrości Chińczycy mają maksymę, która świetnie pasuje do tych wydarzeń: Gdy bez ruchu, bądź cicho jak tygrysiątko, gdy w ruchu bądź żwawy jak dopiero co wypuszczony królik.
Za czasów panowania cesarza Xuanzonga premierem jego dworu był Li Linfu – wyjątkowo przebiegły i pozbawiony skrupułów manipulator, którego dręczyła zazdrość o każdą utalentowaną bądź otoczoną prestiżem osobę na dworze. Nie miał żadnych zahamowań przed usuwaniem z otoczenia cesarza wszelkiej swojej konkurencji.
Dzięki pochlebstwom i przekupstwu nadworni eunuchowie pomogli mu zdobyć zaufanie cesarza i Li utrzymał stanowisko pierwszego ministra przez siedemnaście lat. Przez cały ten czas zawsze uśmiechał się kordialnie, zachowywał się uniżenie i uprzejmie. Zarazem wciąż bez wahania działał na szkodę ludzi, których nie lubił. Mówiono o nim „miód w ustach, a sztylet w sercu”.
Gdy udamy się do Chin i odwiedzimy tradycyjną restaurację, znajdziemy w niej portrecik albo figurkę Yi Ya (
易牙
), patrona chińskich kucharzy. Kucharz Yi Ya to postać historyczna. Z czasem – jak wielu chińskich wybitnych mistrzów – został „kanonizowany”.
Yi Ya był nadwornym kucharzem księcia Huana, władcy państwa Qi. Żył więcej niż jedno stulecie przed narodzinami Konfucjusza.
Pewnego dnia książę rzekł: „Jadłem już chyba wszystko, co jest na tym świecie, oczywiście z wyjątkiem ludzkiego mięsa”. Żart? w Chinach, w których na stół trafia wszystko, co ma cztery nogi, oprócz samego stołu, trudno powiedzieć.
Yi Ya potraktował słowa swego pana śmiertelnie poważnie. Nie minął dłuższy czas, kiedy postawił przed suwerenem wyjątkową potrawę. Absolutnie przepyszną – już sam widok nie zostawiał wątpliwości, że w jej przygotowanie kucharz włożył całe serce. Jedząc, książę skomentował: „Zaprawdę, czegoś takiego nigdym jeszcze nie kosztował. Zdradźże tajemnicę, czegóż to przyszło mi skosztować?”. Wtedy Yi Ya wyjawił, że swoje arcydzieło kulinarne przyrządził z mięsa własnego dwuletniego syna, którego uśmiercił specjalnie po to, żeby spełnić kaprys księcia.
Podobną historię wyczytamy w przypowieściach historycznych o księciu Wen, który nim powrócił do własnego kraju Jin, wiele lat spędził na wygnaniu. Pewnego razu wędrował on z garstką wiernych sług przez głuszę i bezludzie. Gdy nawet wspomnienie po jakimkolwiek jadle zaczęło blaknąć, jeden z doradców księcia, Jie Zhitui, wykroił sobie kawałek uda, by ugotować swojemu panu choć odrobinę mięsnej zupy.
Nietypowo kończy się ta akurat opowieść o wiernym słudze. Gdy księciu udało się odzyskać pozycję, zawezwał wiernego Jie do objęcia stanowiska ministra. Jie odmówił – skrył się wraz z matką daleko, na wzgórzach. Zirytowany książę nakazał podpalenie lasu dającego schronienie niesfornemu poddanemu. Ale tamten dał kolejny pokaz determinacji – dał się spalić żywcem w pożodze.
I tu następuje już ostatni niespodziewany zwrot akcji. Książę zmitygował się. Pełen żalu i szacunku dla woli nieszczęsnego Jie ustanowił Święto Zimnego Jedzenia. w czasie trzech dni jego trwania zakazane jest palenie ognia, a więc i gotowanie strawy. Obyczaj ten później połączony został z przypadającym zwykle w kwietniu Świętem Sprzątania Grobów.
Król Goujian, którego już poznaliśmy na kartach tej książki, pragmatycznie zlikwidował doradców i pomocników, którzy pomogli mu zrealizować zemstę. Pierwszy cesarz dynastii Han postąpił inaczej. Nie zapomniał o tych, których wysiłek zapewnił mu władzę nad światem. Obsypał ich zaszczytami. Jeden z jego najważniejszych doradców generał Han Xin został wyniesiony do rangi króla Qi.
Han Xin był człowiekiem nadzwyczajnej odwagi i determinacji. Robi wrażenie anegdota z jego lat dziecięcych: jeden z wioskowych osiłków nakazał mu przeczołgać się pod swoimi nogami. Tę wyjątkowo poniżającą czynność Han Xin wykonał równie skwapliwie co szybko. Niby nic takiego, jednak epizod stanowi cenioną opowiastkę dydaktyczną. Pozorne tchórzostwo i uległość były w istocie przejawami najwyższego poświęcenia dla realizacji celów dalece ważniejszych niż obrona męskiej dumy.Już w tak młodym wieku Han Xin marzył o staniu się wielkim człowiekiem.
Teraz, gdy został królem, miał ponownie okazać, z jakiego kruszca wykuty jest jego charakter. Jeden z doradców Han Xina zwący się Kuai Tong, namawiał swojego pana do buntu przeciw cesarzowi. Han Xin odmówił zdrady. Niemniej, cesarz dowiedział się o radzie udzielonej przez Kuaia i nakazał egzekucję Han Xina.
Po jej wykonaniu postawił przed swoje oblicze doradcę straconego. Ten, wiedząc świetnie, że jego życie zależy od tego, co powie za chwilę, rzekł tak: „Gdy dom Qin utracił swojego jelenia, wszyscy pod niebem pobiegli, by go pochwycić. Ale tylko zdolni i żwawi mieli szansę. Pies szczeka na obcego nie dlatego, że jest on zły, ale dlatego, że nie jest jego panem. Kiedy namawiałem Han Xina do buntu, on był mi panem. Nie znałem Waszej Wysokości. Zgładzeniu mnie daleko będzie od słusznego postępku”. O dziwo, ta przemowa Kuai Tonga przekonała cesarza.
Z czasem opowieść została przekuta w przysłowie, które stwierdza, że nie wiadomo, czyja ręka upoluje jelenia. Jeleń, musimy wiedzieć, w chińskiej starożytności był symbolem władzy królewskiej i cesarskiej. Morał opowieści głosi zatem, że wynik zmagań o władzę zawsze jest niepewny. Zamiast zabijać doradców swoich wrogów, należy więc przeciągnąć ich na swoją stronę.
Cóż stało się z pozostałymi myśliwymi? Dlaczego właśnie Liu Bang zatriumfował? Konfucjańscy uczeni, którzy majstrowali przy chińskiej historii przez dwa tysiące lat, trzymają się wersji oficjalnej, zgodnej z naukami ich ideologii. Ten wygrywał, kto przyciągnął do siebie najmądrzejszych doradców.
Xiang Yu był najodważniejszym i najbardziej charyzmatycznym z przywódców niezliczonych buntów przeciw reżimowi Pierwszego Cesarza. Władca ten podbił orężem pozostałe potężne państwa chińskie, wcielając je do swojego imperium ledwie na kilkanaście lat. Gigantyczny wysiłek cesarza, który zarządzał wznoszenie ogromnych konstrukcji, w tym rozbudowę Wielkiego Muru, nie nastawiał uciśnionych pozytywnie do dalszego trwania totalitarnego reżimu.
Ale gdy bunty w końcu doprowadziły do zagłady reżimu Qin, jednocześnie zniszczyły jedyny powód swojej jednomyślności. Odżyły stare wrogości i animozje. Wtedy to Xiang Yu, który najbardziej przyczynił się do upadku Qin, postanowił wrócić do swojego rodzinnego kraju Chu – ojczyzny poety Qu Yuana. Mały jest ten świat, prawda? Ciągle pojawiają się w jego historii te same miejsca i postacie.
Jeden z doradców Xiang Yu drwił ze swojego pana. Za jego plecami mówił: „Mieszkańcy Chu to tylko małpy poubierane w szaty i kapelusze. Zaiste tak jest i w tym przypadku!”. Radosne podskoki doradcy skończyły się, gdy Xiang Yu się o nich dowiedział. Poddany stracił głowę.
Ta i poprzednia opowiastka o tym, jak Liu Bang oszczędził doradcę buntownika, niosą bardzo ważne przesłanie, pojawiające się tu i tam niemal we wszystkich anegdotach historycznych. Doradcy są najważniejszym składnikiem siły władcy. Jeśli nie uda mu się ustanowić należnej relacji szacunku z nimi, nie zdoła wykorzystać ich potencjału. Nie zrealizuje swoich ambicji i straci głowę. Taki właśnie los spotkał Xiang Yu i całą rzeszę innych postaci chińskiej historii. Nie tylko zresztą chińskiej.
W czasach upadku Wschodniej Dynastii Han żył słynny lekarz Hua Tuo. Był mistrzem swojej sztuki i ponoć pierwszym lekarzem, który stosował znieczulenie, posługiwał się akupunkturą oraz ziołami. Przypisuje mu się autorstwo Pokazu pięciu bestii – podręcznika ćwiczeń medycznych, w których pacjent naśladował ruchy tygrysa, niedźwiedzia, jelenia, małpy i żurawia. Jednak Hua Tuo specjalizował się nie tylko w medycynie – doskonale znał się też na ludzkiej psychice.
Pewnego razu Hua Tuo udał się na wizytę domową do kobiety, która cierpiała na wymioty i brak apetytu. Lekarz nie rozpoznał żadnej znanej mu choroby. Spytał więc kobietę, jak zaczęły się jej dolegliwości. Okazało się, że kobieta połknęła przez przypadek muchę. Od tamtej pory czuje, że nieszczęsny owad buszuje po jej żołądku. Aha! Hua Tuo wiedział już, co robić.
Nakazał pacjentce spożyć obrzydliwą miksturę, po której kobieta wymiotowała szczególnie gwałtownie. Gdy torsje na chwilę ustały, lekarz wyciągnął zza pazuchy przygotowaną zawczasu muchę i zwinnie umieścił ją w wymiocinach pacjentki.
Gdy ta zobaczyła, że w końcu pozbyła się intruza, natychmiast ozdrowiała.
Chiński tytuł tej opowiastki – Worek Ruana – to idiom, który oznacza, że ktoś klepie biedę. Albo nie ma grosza przy duszy.
W czasach dynastii Jin żył sobie niejaki Ruan Fu. Pewnego razu musiał udać się do sąsiedniego miasteczka. Zarzucił na ramię czarny worek i ruszył w drogę. Gdy kroczył wytrwale, mijając sioła i lasy, spotkał innego podróżnego. Tamten zagaił: „A cóż takiego niesiesz w tym worku?”. Ruan Fu odparł z ironią świadczącą o silnym – mimo biedy – charakterze: „Och, mam w nim ledwie jeden pieniążek, by dotrzymał towarzystwa workowi i uleczył jego wstyd, wywołany tym, że jest pusty”.
Kontynuujmy tę nieco dziwną naukę języka chińskiego. Tym razem zajmiemy się frazą, która pochodzi z języka potocznego okresu dynastii Jin. Dynastia ta panowała tuż po dekadach wojen i chaosu, u których początku żył Cao Cao, a który znamy pod nazwą Okresu Trzech Królestw.
Otóż żył wtedy niejaki Wang Yan. Człowiek zamożny, ale z ambicjami wyrastającymi wysoko ponad ziemskie troski. Kto bogatemu zabroni? Ano, zabroni rezolutna i bardziej pragmatyczna żona. Była ona mocno zdeterminowana, aby zmusić małżonka do wymówienia słowa „pieniądze”, którego tamten – w pogardzie dla gromadzenia dóbr doczesnych – nie chciał wypowiadać.
Pewnej nocy, gdy Wang Yan spał, jego żona wysłała służących, aby zasypali łoże śpiącego monetami. Ten podstęp miał sprawić, że małżonek wezwie sługi do uprzątnięcia pieniędzy – i wypowie przy tym ich nazwę! Proste i skuteczne! Prawie genialne.
Ale gdy Wang Yan obudził się i odkrył, że łoże zasypane jest srebrnymi i złotymi monetami, zakrzyknął: „Zabierzcie te rzeczy!”. Od tamtego czasu fraza „te rzeczy” (aduwu lub eduwu, 阿堵物) oznacza właśnie pieniądze.
Ludzie o silnej woli roztaczają wokół siebie aurę. Głosem. Ruchem ciała. Spojrzeniem. Niektórzy mogą nauczyć się charyzmy treningiem, ale są tacy, którzy po prostu ją mają. Podobnie jest z umiejętnością tworzenia rzeczy nowych czy rozwiązywania skomplikowanych problemów. Ludzie, którzy nie zadowalają się tym, co mają pod nosem, dysponują największym potencjałem do znajdywania kreatywnych rozwiązań. Poszukiwania lepszych metod. Tak samo jest z charyzmą – trudno ją udawać. Charyzmą się emanuje.
Podobno pewnego dnia Cao Cao przyjął posłańca z barbarzyńskiego klanu z północy. Nie był jednak pewny, czy zdoła swoją posturą i mową wywrzeć należyte wrażenie na przybyszu. Jeśli zostanie uznany za słabego, jego państwu zagrozi inwazja. Cao wybrał z nadwornych wojskowych najbardziej imponującego posturą, by zasiadł on na należnym królowi piedestale i przyjął posłańca. Sam Cao stanął obok, dzierżąc w dłoni imponujący miecz i udając przybocznego.
Po audiencji Cao wysłał zaufanego, by podpytał posłańca o wrażenia ze spotkania z władcą Wei. Posłaniec rzekł: „Król Wei prezentował się wyniośle i dystyngowanie – nie zawiodłem się. Ale to wojownik stojący u jego boku jest prawdziwym herosem!”. Usłyszawszy to, Cao Cao wysłał za posłańcem zabójcę, który dogonił nieszczęsnego koczownika i go zabił.
Tao Gu, pewien urzędnik służący nowo powstałej dynastii Song został wysłany z misją dyplomatyczną do Południowego Tang, jednego z Dziesięciu Królestw, pozostałości po wielkiej dynastii Tang. Dyplomata słabo rozumiał swoje powinności – na audiencji z władcą Południowego Tang zachowywał się wyniośle i nie krył pogardy dla gospodarzy. To nigdy dobrze się nie kończy.
Li Houzhu, władca Południowego Tang, nie mógł sobie pozwolić na przykładne ukaranie chama. Postanowił utrzeć mu nosa za pomocą podstępu. Agentem, mającym zrealizować misję poniżenia Tao Gu, została piękna gejsza Qin Ruolan. Nazywamy ją tutaj gejszą, gdyż jej rola i miejsce w społeczeństwie przypomina nieco gejsze, które znamy z Japonii. Panna Qin była kurtyzaną i pełniła rolę damy do towarzystwa, przez swoją profesję wyjętą spod społecznego przymusu zawarcia małżeństwa. Przeszła staranną edukację w dziedzinie kaligrafii, muzyki, tańca, tak aby mogła umilać atmosferę podczas spotkań notabli, urzędników i bogatych kupców.
Na użytek niby przypadkowego spotkania z Tao Gu, piękna pani przebrała się za córkę wysokiego oficera. Zauroczony ogładą napotkanej damy dyplomata zachwyca się melodią graną przez kurtyzanę na czterostrunowym instrumencie zwanym pipa. Opowieść pełna jest wyrafinowanych wskazówek, których mężczyzna nie dostrzega – pipa to instrument kojarzony z kurtyzanami. Tao komponuje na poczekaniu wiersz, swój podarunek dla napotkanej piękności.
Panie wiodące życie podobne do urodziwej Ruolan są zwykle stygmatyzowane przez społeczeństwo. I tu właśnie kryła się istota pułapki zastawionej na Tao Gu. Jego spotkanie z kurtyzaną, przeciągnięte do późnego wieczora i w dodatku sam na sam, było poważnym naruszeniem obyczajów, absolutnie niewłaściwym dla człowieka formatu ambasadora.
Następnego dnia Tao Gu przybywa na uroczysty bankiet wyprawiony przez władcę Południowego Tang. Jak zwykle roztacza wokół siebie atmosferę wyższości i pogardy dla miejscowych. Wtedy właśnie król skinieniem zaprasza utalentowaną Ruolan, by zaśpiewała i zagrała zgromadzonym znamienitym gościom.
Panna zasiada na kozetce, bierze w ręce instrument… i przepięknym, uwodzicielskim głosem śpiewa wiersz, który poprzedniego dnia ułożył dla niej ambasador…czy może raczej ambarasador.
Król zwyciężył. Poniżony wysłannik traci bezpowrotnie swój nimb wyższości.
Kaligrafia: Diaochan przyćmiewa Księżyc
Wartości konfucjańskie takie jak uczciwość i sprawiedliwość zawsze stały w sprzeczności z innymi prądami kształtującymi chińską mentalność i sposób patrzenia na świat. Czasami występki tych, którzy złośliwie kpią sobie z innych, uchodzą płazem, czasami zaś, zostają przykładnie ukarane. Oto opowieść o tym, jak nadworny malarz, zwący się Mao Yanshou, stracił głowę. Dosłownie.
Wiosenny poranek na dworze, epoka Ming
Zwyczajem starożytnym cesarzowi przedstawiano podobizny jego konkubin, zanim postawiono je przed oblicze władcy. Dzięki temu mógł zawczasu decydować, którą z piękności zamieszkujących jego harem zechce darzyć większą uwagą i zapraszać do alkowy częściej.
Z wyróżnieniem cesarskim wiązały się przywileje i dla rodziny, i dla samego pięknego dziewczęcia. Dlatego właśnie damy zwykły przekupywać malarza, by malował je ładniejszymi, niż są w istocie.
Pewnego razu Wang Zhaojun, panna czystego i prostego serca, zdecydowała, że portret winien wiernie przedstawiać jej urodę. Nie wręczyła artyście zwyczajowej łapówki. Dodajmy, że nie musiała. Panienka była jedną z Czterech Piękności – czterech najpiękniejszych kobiet w historii Chin.
Artysta zemścił się na panience. Wizerunek spod jego pędzla przedstawiał dziewczę nie największej – mówiąc oględnie – urody. Obserwujące powstawanie dzieła koleżanki chichotały, wymieniały złośliwe docinki i uwagi. Strzegący haremu eunuchowie, wiedząc o naruszeniu świętego zwyczaju wręczenia łapówki, ukrywali uśmiechy na myśl o skończonym dziele.
Artysta w pełni rozporządza swoim talentem. Prawdziwy mistrz, chciałoby się rzec. Gdy cesarz zobaczył portret uczciwej dziewczyny, nigdy nie zaszczycił jej swoim zainteresowaniem i nie odwiedził jej komnaty. Otrzymała najniższy status – oczekującej.
Oczywiście nie tutaj kończy się cała historia. Pewnego dnia na dwór cesarza przybył wielki wódz plemion Xiongnu, barbarzyńców żyjących na północ od Państwa Środka. Wódz przybył, by zaproponować sojusz. w takich sytuacjach w starożytnych Chinach oddawało się sojusznikowi którąś z cesarskich konkubin, kuzynkę, a czasem nawet siostrę. A że cesarz nie za bardzo darzył respektem barbarzyńcę z północnych dziczy, postanowił dać mu za żonę najbrzydszą ze swoich konkubin. Zgadnijcie którą! Zgadliście.
Gdy tylko panna zjawiła się przed majestatem cesarskim i swym przyszłym mężem, cesarz musiał zakląć szpetnie. Ale o tym kroniki nic nie mówią. Stanęła przed nim najpiękniejsza z rezydentek jego haremu. w tej chwili było już za późno, by unieważnić decyzję. Piękne dziewczę ujechało na koniu ku północnym stepom. Ten wątek możemy śmiało zakończyć przysłowiem chińskim, które świetnie tutaj pasuje: „Lepiej raz zobaczyć, niż sto razy usłyszeć”.
Co stało się z malarzem, już powiedzieliśmy sobie na początku. Warto jednak powtórzyć, dla przestrogi: mocno rozeźlony cesarz kazał go ściąć.
Kaligrafie zawarte w tej książce, w formacie PDF oraz JPG, może czytelnik pobrać ze strony mulan.chiny.pl, a następnie wydrukować. Prosimy o zamieszczenie informacji o autorstwie kaligrafii na tyle wydruku.
典dian - standard, typowy; znak składowy słowa „opowieści”, (także na grzbiecie okładki)
盤古 Pangu – Stwórca Wszechświata
混沌 Hundun – chaos pierwotny
女媧 Nüwa – stworzycielka ludzi
伏羲 Fuxi– legendarny założyciel
天tian – niebo, Niebiosa
神農 Shennong – legendarny protoplasta, dosł. Boski Rolnik
盤瓠 Panhu – mityczny pół pies pół smok
西王母 Xiwangmu – Królowa Matka Zachodu
后羿 Houyi – legendarny łucznik
嫦娥 Chang’e – bogini Księżyca
鼠,牛,虎,兔,龍,蛇,馬,羊,猴,雞,狗,豬shu, niu, hu, tu, long, she, ma, yang, hou, ji, gou, zhu – dwanaście zwierząt zodiakalnych: szczur, wół, tygrys, królik, smok, wąż, koń, koza, małpa, kogut, pies, świnia
雷公 Leigong – Władca Błyskawic
黃帝 Huangdi – Żółty Cesarz
財神 Caishen – Bóg Bogactwa
西施沉魚 Xishi chen yu – Xi Shi topi ryby 79
門神menshen – duchy pilnujące drzwi 84
孟姜女 Meng Jiang Nü – kobieta rodu Meng 89
白蛇 Baishe – Biała Wężyca 91
梁祝 Liang-Zhu – dwa rody, z których pochodziła para słynnych kochanków; nazwa opery
牛郎織女 Niulang-Zhinü – Pastuszek i Tkaczka 105
冰人 Bingren – swat, dosł. lodowy człowiek 107
月下老人 Yuexia laoren – swat, dosł. Starzec pod Księżycem
木蘭 Mulan – słynna dziewczyna-wojownik 118
阿詩瑪 Ashima (in. Ashma) – bohaterka legendy 118
杜牧 Du Mu – poeta epoki Tang 124
愚公移山 Yugong yishan – kaligrafia: stary głupiec przesuwa górę
孫臏 Sun Bin – domniemany wnuk autora Sztuki wojny
世宗 Shizong – Cesarz dynastii Ming 144
司馬懿 Sima Yi – polityk i mąż stanu 154
易牙 Yi Ya – słynny kucharz 157
韓信 Han Xin – dowódca wojskowy przełomu Qin i Han
項羽 Xiang Yu – przywódca rebelii przeciw Qin
阿堵物aduwu – rzeczy, w slangu pieniądze
貂蟬閉月 Diao Chan biyue – Diao Chan przyćmiewa Księżyc
孝經 Xiaojing – Klasyk Synowskiej Powinności 181
劉邦 Liu Bang – założyciel dynastii Han 186
芳草鮮美落英繽紛fangcao xianmei luoyingbin fen aromat świeżych ziół, płatki kwiatów opadające jak śnieg
樗chu – niebiańskie drzewo (Ailanthus altissima)
火huo – ogień 208
傾城傾國qing-cheng-qing-guo – krusząca mury, niszcząca państwa
貴妃羞花guifei xiu hua – najwyższa konkubina zawstydza kwiaty
眾醉獨醒zhong-zui-du-xing – wszyscy pijani, tylko jam trzeźwy
重耳 Chong’er – starożytny władca
李斯 Li Si – polityk i dworzanin cesarstwa Qin
趙高 Zhao Gao – dworzanin cestarstwa Qin
子之 Zi Zhi – dworzanin państwa Yan
王翦 Wang Jiang – generał państwa Qin
楚文王 Chu Wen wang – Wen , król państwa Chu
袁崇煥 Yuan Chonghuan – generał dynastii Ming
勾踐 Goujian – władca starożytnego panstwa Yue
趙匡胤 Zhào Kuangyin – założyciel dynastii Song
趙奢 Zhao She – generał państwa Zhao
鼎ding – trójnogi kocioł ceremonialny
Słówka i frazy użyte w opowiastkach zawartych w tym tomie to dobry start do nauki języka chińskiego. Ich fascynujący zbiór, zatytułowany Chińska archeologia językowa, pojawi się wkrótce.
(wydanie planowane na 2023 rok).
西王母Xiwangmu (czyt. Śi łang mu) – Królowa Matka Zachodu, jedno z głównych bóstw religii taoistycznej. Wangmu to albo babcia albo po prostu żeński przodek;
鬼話guihua (czyt. głej hła) – dosł. mowa duchów; kłamstwo, nonsens. Duchy i demony miały zwodzić ludzi do popełnienia głupstw lub występków. Współcześnie zwrot 這是什麼鬼話? (czyt. dże szy szen-me głej hła) jest odpowiednikiem dosadnego „Co ty gadasz?”.
十八里相送shiba li xiangsong (czyt. szy ba li śjang song) – osiemnastomilowe odprowadzenie. Słynnego tytułu epizodu miłosnego dwojga bohaterów opery można użyć żartobliwie krzycząc za poznającymi się dopiero osobami.
冰人bingren (czyt. bing żen) – swat
月下老人yuexia laoren (czyt. jue śja lao żen) – swat
智叟zhisou (czyt. dży soł) – starzec-mędrzec lokalnej społeczności.
阿堵物aduwu (czyt. a du łu)– (slang) rzeczy, pieniądze.
問鼎wending (czyt. łen ding) – dosł. pytać o kotły; mieć aspiracje bycia mistrzem lub przywódcą.
Piotr Plebaniak — socjolog, a z zamiłowania sinolog. Laureat stypendium tajwańskiego Ministerstwa Edukacji i doktorant Wydziału Historiografii w Chinese Culture University w Tajpej na Tajwanie.
Bada wzajemny wpływ postrzegania świata i sztuki wojennej w starożytnej Grecji i cywilizacji konfucjańskiej (chińskiej) oraz ich oddziaływania na współczesną mentalność, sposób zarządzania konfliktami i wzorce toczenia wojen rozwijane w obu tych regionach.
Zainspirowany powieścią Obcy w obcym kraju Roberta Heinleina został pasjonatem poznawania obcych kodów kulturowych. Z kolei lektura Myśli nieuczesanych Stanisława Jerzego Leca skazała go na kompulsywne kolekcjonowanie sentencji i aforyzmów.
Zawodowo zajmuje się — zależnie od dyktanda chwili — prewencją, deeskalacją lub wszczynaniem awantur. Prywatnie miłośnik długodystansowych podróży motocyklowych i porządnej kiełbachy wypieczonej nad ogniskiem gdzieś hen, na końcu nieuczęszczanej drogi.
Książki dostępne na rynku: chiny.pl/ksiazki
Sklep autora: sklep.chiny.pl
Profil Patronite autora: https://patronite.pl/piotrplebaniak
Przedwieczne głosy dawnych dni. Wprowadzenie
Część III: Anegdoty o sprytnych postępkach
Xiao Yi podstępem wykrada cenną kaligrafię
Cui Hua odstrasza złodzieja za pomocą butów
Sun Bin pomaga wygrać wyścig
Zastąp niebo słońcem!
„Panowie, czapki z głów!”, rozkazał król
Jak zabić trzech generałów za pomocą dwóch brzoskwiń
„Zapraszam do kadzi”
Eunuch Azhou przygotowuje przedstawienie
Sima Yi udaje szaleństwo, by oszukać rywala
Słodki uśmiech premiera Li
Oddanie władcy i jego granice... lub ich brak
Myśliwi na tropie jelenia
Małpa w kapeluszu ma dobry słuch
Lekarz cudotwórca
Bez grosza przy duszy –a może jednak z jednym
Co ma ze sobą wspólnego siano, wampum2 i „te rzeczy”?
Twarz wielkiego człowieka
Pułapka na aroganta
Nie ma tego brzydkiego, co by na piękne nie wyszło
Aneksy
O autorze