Opowiedz mi o swoim ostatnim seksie - Ian Kerner - ebook + książka

Opowiedz mi o swoim ostatnim seksie ebook

Ian Kerner

2,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Ceniony terapeuta w dowcipny i ujmujący sposób pokazuje czytelnikom, jak dopuścić do głosu swoją erotyczną osobowość i uświadomić sobie swój seksualny potencjał.

Doktor Kerner podchodzi do intymnej sfery życia niczym Sherlock Holmes. Łącząc wiedzę medyczną z najnowszymi badaniami podsuwa nam narzędzia i techniki, dzięki którym możemy ocenić, naprawić i udoskonalić swoje życie seksualne aby osiągnąć harmonię i spełnienie.

Ian Kerner przemawia głosem pełnym współczucia i rozsądku. Zwraca się zarówno do mężczyzn, jak i do kobiet; do ludzi, którzy cieszą się wspaniałym życiem seksualnym, jak i do tych, którzy borykają się z problemami w łóżku. Dzieło Iana wnosi bardzo wiele do literatury, która promuje pozytywne nastawienie do seksu.

– Emily Nagoski, autorka książek Wypalenie i Ona ma siłę.

Często nawet podczas sesji terapeutycznej ludzie nie wiedzą, jak rozmawiać o seksie, chociaż nie powinno sprawiać im to trudności. Na szczęście znany terapeuta Ian Kerner przychodzi z pomocą wszystkim, którzy oczekują czegoś więcej od swojego życia erotycznego, ale nie potrafią przezwyciężyć oporów, czują się zdezorientowani lub po prostu dopada ich zniechęcenie. Ten pouczający poradnik, który łączy wyniki długoletnich badań klinicznych z historiami prawdziwych ludzi, jest lekturą obowiązkową dla każdego, kto pragnie wzbogacić swoje życie intymne. Każda strona emanuje życzliwością, zrozumieniem i przejrzystością myśli.

– Lori Gottlieb, autorka Czy chcesz o tym porozmawiać?

Ian Kerner jest licencjonowanym psychoterapeutą i cenionym ekspertem w dziedzinie seksualności, który specjalizuje się w terapii par oraz pracy z pacjentami indywidualnymi. Jest autorem wielu książek, które trafiły na listę bestsellerów „New York Timesa”, w tym Jej orgazm najpierw i Jego orgazm później przetłumaczonych na kilkanaście języków.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 380

Oceny
2,7 (3 oceny)
0
0
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AStrach

Całkiem niezła

No cóż, warto bylo zajrzec i poczytać ;-)
00

Popularność




Od autora

Wielki rosyj­ski pisarz Antoni Cze­chow jest podobno auto­rem słyn­nej porady, która dosko­nale oddaje zna­cze­nie szcze­gółu w sztuce pisar­skiej: „Nie mów, że księ­życ świeci. Pokaż odbi­cie jego świa­tła na stłu­czo­nym szkle”. Słowa te można odnieść rów­nież do psy­cho­te­ra­pii, gdzie czę­sto wiele się opo­wiada, ale nie zawsze tak dużo się poka­zuje. Dla­tego zamiesz­czam w tej książce opisy przy­pad­ków kli­nicz­nych, dzięki któ­rym zyska­cie wgląd w życie sek­su­alne innych ludzi. Dla ochrony pry­wat­no­ści zmie­ni­łem imiona pacjen­tów oraz szcze­góły pozwa­la­jące na ich iden­ty­fi­ka­cję. Cho­ciaż podzie­li­łem każdą z tych histo­rii, a ich kawałki połą­czy­łem w zupeł­nie nową całość, mam nadzieję, że dzięki tym prze­bły­skom cudzych doświad­czeń spoj­rzy­cie na swoje życie sek­su­alne pod innym kątem i dostrze­że­cie pewne jego aspekty, które dotych­czas skry­wał mrok. Nie­które z tych opo­wie­ści mogą wydać się wam bli­skie, a inne was zszo­kują albo nawet pod­niecą. Ale koniec koń­ców to wasza histo­ria inte­re­suje mnie naj­bar­dziej.

A zatem… opo­wiedz mi, jak ci było ostat­nim razem w łóżku.

Wstęp

Poetyka seksu

Sher­lock Hol­mes wcho­dzi do pokoju, w któ­rym popeł­niono prze­stęp­stwo. Omiata wzro­kiem wnę­trze, wypa­tru­jąc śla­dów, i dostrzega rze­czy nie­wi­doczne dla innych. Jego genialny umysł nie­mal natych­miast odtwa­rza prze­bieg wyda­rzeń.

A wtedy zaczyna się gra.

Cza­sami wyobra­żam sobie, że wkra­czam do waszych sypialni jak taki Sher­lock Hol­mes, detek­tyw do zadań intym­nych, który pomaga kobie­tom i męż­czy­znom roz­wią­zy­wać zagadki ich łóż­ko­wych bolą­czek – osła­bie­nia libido, nie­mocy sek­su­al­nej, lęków, dyso­nan­sów i uta­jo­nych pra­gnień skry­wa­nych przed part­ne­rem (lub nawet przed samym sobą). Jedną z pierw­szych czyn­no­ści, jakie podej­muję w toku docho­dze­nia, są oglę­dziny „miej­sca zbrodni”.

Pod­czas pierw­szej sesji z nowym pacjen­tem lub parą zawsze zadaję pyta­nie:

– No więc opo­wiedz­cie mi, jak wam ostat­nio było w łóżku…

Każdy akt płciowy ma swoje motywy i pozo­sta­wia nie­po­wta­rzalny odcisk palca – ślady tego wszyst­kiego, co się wyda­rzyło i do czego nie doszło, co zostało powie­dziane albo prze­mil­czane, speł­nione albo zanie­dbane. Korzy­sta­jąc z tego bogac­twa tro­pów i wska­zó­wek, dosko­na­li­łem przez lata sztukę ana­lizy skryptu (wzorca) sek­su­al­nego – tech­nikę, która pozwala na obser­wa­cję prak­tycz­nych aspek­tów seksu. Odpo­wia­da­jąc na moje pyta­nia, pacjenci opi­sują szcze­gó­łowo krok po kroku swoje ostat­nie zbli­że­nie sek­su­alne.

W jakich oko­licz­no­ściach zde­cy­do­wali się na upra­wia­nie seksu? Od kogo wyszła ini­cja­tywa? Gdzie i kiedy odbyli sto­su­nek? Co roz­bu­dziło ich pożą­da­nie – bodźce fizyczne czy może wyobraź­nia? W jaki spo­sób wzma­gali i pod­trzy­my­wali stan pod­nie­ce­nia? Jakiego rodzaju czyn­no­ściom się odda­wali? Czego nie robili? Jakie zacho­wa­nia są zaka­zane i dla­czego? Kto osią­gnął orgazm? Kto nie miał orga­zmu? Jakie były emo­cjo­nalne i psy­cho­lo­giczne następ­stwa tego zbli­że­nia? Czy nabra­li­ście ape­tytu na wię­cej? A jeżeli tak, w któ­rym momen­cie wasza namięt­ność osty­gła? I w końcu jak się spraw­dził wasz skrypt sek­su­alny? Czy przy­niósł wam satys­fak­cję? Czy oka­zał się nie­wy­pa­łem?

Dla nie­wta­jem­ni­czo­nego obser­wa­tora skrypt sek­su­alny jest pasmem nastę­pu­ją­cych po sobie czyn­no­ści – ubra­nia lądują na pod­ło­dze, usta spa­jają się w poca­łunku, dło­nie błą­dzą nie­cier­pli­wie, różne czę­ści ciała sty­kają się i roz­dzie­lają, mię­śnie napi­nają się i roz­luź­niają. Ale pod skryp­tem sek­su­alnym kryją się złoża emo­cji, prze­strzeń mię­dzy cia­łami wypeł­nia psy­chiczna ener­gia – cza­sami seks jest pomo­stem łączą­cym dwa brzegi, innym razem odsła­nia zie­jącą otchłań. Kiedy skrypt sek­su­alny speł­nia swoją funk­cję, zatra­camy się w pożą­da­niu. Seks jest dla nas jak dobrze znany taniec i nie zasta­na­wiamy się nad cho­re­ogra­fią. Ale kiedy nasz skrypt zawo­dzi, możemy jedy­nie powstrzy­my­wać się od obse­syj­nego roz­my­śla­nia o szcze­gó­łach.

Zasta­na­wia­łem się ostat­nio nad kon­cep­cją skryp­tów sek­su­al­nych i przy­po­mnia­łem sobie czasy stu­denc­kie, gdy pró­bo­wa­łem sił jako dra­ma­turg. Inspi­ro­wa­łem się wów­czas Poetyką Ary­sto­te­lesa – zwię­złym i zasad­ni­czym dzie­łem, które obej­muje pod­sta­wowe aspekty pisar­skiego rze­mio­sła. W swoim trak­ta­cie sta­ro­żytny grecki filo­zof pod­kre­śla zna­cze­nie fabuły – siły napę­do­wej wpra­wia­ją­cej w ruch wyda­rze­nia, które z bie­giem czasu roz­wi­jają się w spójny i natu­ralny spo­sób.

Pod wzglę­dem struk­tury wewnętrz­nej każdy akt sek­su­alny przy­po­mina sztukę sce­niczną – jest pro­ce­sem obej­mu­ją­cym zawią­za­nie, roz­wój oraz roz­wią­za­nie akcji, a każdy z tych ele­men­tów ma swoje natu­ralne miej­sce w ogól­nym biegu wyda­rzeń. W moim odczu­ciu słowa Ary­sto­te­lesa doty­czące budowy dra­matu można odnieść rów­nież do seksu – zda­niem autora Poetyki naj­waż­niej­szą cechą dobrze skon­stru­owa­nej tra­ge­dii jest „układ zda­rzeń”1, które „powinny być ze sobą w taki spo­sób zespo­lone, aby po prze­sta­wie­niu lub usu­nię­ciu nawet jed­nego z nich ule­gła naru­sze­niu i roz­pa­dła się rów­nież całość”2.

Prze­sta­wie­nie. Naru­sze­nie. Roz­pad. Wła­śnie z tymi pro­ble­mami boryka się wiele par. Seks staje się czymś, czego ludzie raczej uni­kają, zamiast wycze­ki­wać z nie­cier­pli­wo­ścią, udają, zamiast prze­ży­wać, prze­kli­nają, zamiast doce­niać. Kiedy układ zda­rzeń ulega zabu­rze­niu, seks jest uciąż­li­wym obo­wiąz­kiem, a nie przy­jem­no­ścią.

Ale nie musi tak być. Przez wiele lat pra­co­wa­łem z tysią­cami pacjen­tów, któ­rym poma­ga­łem na różne spo­soby prze­zwy­cię­żać pro­blemy i zaha­mo­wa­nia sek­su­alne; oswoić się z tym, co prze­cho­dzą, aby nie czuli się tacy samotni; pogo­dzić roz­bież­no­ści mię­dzy part­ne­rami i prze­ła­mać sta­gna­cję; szcze­rze i auten­tycz­nie wyra­żać swoją sek­su­al­ność; pano­wać nad myślami, pra­gnie­niami i zacho­wa­niami; posze­rzać swoje hory­zonty sek­su­alne, co sta­nowi zasad­ni­czy aspekt roz­woju każ­dego czło­wieka; a także zdać sobie sprawę ze swo­jego poten­cjału sek­su­alnego.

A wiele tych kwe­stii spro­wa­dza się do skryptu sek­su­al­nego.

Domy­ślam się, że nie­któ­rym oso­bom takie postrze­ga­nie seksu może się wydać nie­na­tu­ralne, prze­sad­nie naukowe i znie­chę­ca­jące. Ści­śle zapla­no­wany akt, któ­rego ele­menty nastę­pują po sobie zgod­nie ze sce­na­riu­szem, jest prze­ci­wień­stwem spon­ta­nicz­no­ści, a taki wła­śnie w powszech­nym mnie­ma­niu powi­nien być seks – spon­ta­niczny. Zamie­rzam pod­wa­żyć ten pogląd, ale naj­pierw pozwolę sobie zazna­czyć, że widzę podo­bień­stwo mię­dzy upra­wia­niem seksu a gra­niem jazzu. Oczy­wi­ście można impro­wi­zo­wać, ale żeby iść na żywioł, trzeba znać melo­dię, tona­cję, pro­gre­sję akor­dów tempo i tym podobne szcze­góły. Ron Car­ter, wybitny ame­ry­kań­ski kon­tra­ba­si­sta, który w latach sześć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku grał w legen­dar­nym Dru­gim Wiel­kim Kwin­te­cie Milesa Davisa, tak wspo­mina swoje doświad­cze­nia: „Wyglą­dało to tak, jak­by­śmy co wie­czór pra­co­wali w labo­ra­to­rium che­micz­nym pod kie­run­kiem Milesa. Nasze zada­nie pole­gało na łącze­niu wszyst­kich skład­ni­ków, zmian i tempa, aż powsta­wała mie­szanka, która za każ­dym razem eks­plo­do­wała w spo­sób kon­tro­lo­wany, ale z małą domieszką sza­leń­stwa”3. Według mnie tak wła­śnie powinna brzmieć defi­ni­cja dobrego seksu – kon­tro­lo­wana eks­plo­zja z odro­biną sza­leń­stwa, a żeby osią­gnąć taki efekt, musimy wie­dzieć, jakie skład­niki ze sobą połą­czyć.

Mając na uwa­dze wspo­mniany wyżej cel, w pierw­szej kolej­no­ści omó­wimy zasad­ni­cze ele­menty skryptu sek­su­al­nego. Oprócz infor­ma­cji zawar­tych we wstę­pie, w pierw­szym roz­dziale przy­bliżę wam kon­cep­cję skryptu sek­su­al­nego i zapre­zen­tuję moją tech­nikę „seksu w akcji”, wyko­rzy­stu­jąc przy­kłady z pro­wa­dzo­nej przeze mnie prak­tyki.

Część I: Zawią­za­nie akcji

W roz­dziale 2 omó­wię kwe­stię „wdra­ża­nia” skryptu sek­su­al­nego i pokażę wam, jak zróż­ni­co­wane są mecha­ni­zmy pożą­da­nia wśród par.

W roz­dzia­łach od 3 do 9 opo­wiem, jak pie­lę­gno­wać stan pobu­dze­nia w począt­ko­wej fazie, w któ­rej zaczyna nas ogar­niać namięt­ność. Poświęcę uwagę pobu­dze­niu opar­temu zarówno na dozna­niach zmy­sło­wych, jak i na prze­ży­ciach wewnętrz­nych. Zasta­no­wimy się rów­nież, jak nadać tej fazie skryptu sek­su­al­nego otoczkę eks­pe­ry­men­tal­nych poszu­ki­wań, która wywo­łuje dresz­czyk emo­cji.

Część II: Roz­wi­nię­cie

W roz­dzia­łach od 10 do 13 zagłę­bimy się w zawi­ło­ści skryptu sek­su­al­nego, a zwłasz­cza tech­niki sty­mu­la­cji geni­tal­nej, któ­rych zasto­so­wa­nie w odpo­wied­niej kolej­no­ści pro­wa­dzi do prze­wi­dzia­nego w sce­na­riu­szu punktu kul­mi­na­cyj­nego.

Część III: Zakoń­cze­nie

W roz­dzia­łach od 14 do 16 pozna­cie przed­ostat­nią fazę skryptu sek­su­al­nego, w któ­rej mak­sy­malne pod­nie­ce­nie wywo­łuje stan zamro­cze­nia – innymi słowy part­ne­rzy wcho­dzą w swo­isty trans, w któ­rym wyłą­czają się pewne ośrodki mózgu i nastę­puje prze­wi­dziany w sce­na­riu­szu wspólny orgazm.

W roz­dziale 17 zapre­zen­tuję wam fazę nastę­pu­jącą bez­po­śred­nio po orga­zmie, kiedy nie­zwy­kle ważne jest zacho­wa­nie więzi i pod­trzy­ma­nie „wątku ero­tycz­nego” aż do następ­nego zbli­że­nia.

Część IV: Pod­su­mo­wa­nie

Roz­działy 18 i 19 zawie­rają instruk­taż, w któ­rym wyja­śnię wam krok po kroku, jak two­rzyć skrypty sek­su­alne dosto­so­wane do waszych upodo­bań i oso­bo­wo­ści, aby­ście mogli w pełni czer­pać satys­fak­cję z waszych zbli­żeń.

Część V: Pro­blemy, roz­wią­za­nia i przy­datne ćwi­cze­nia

W roz­dzia­łach od 20 do 29 pozna­cie sze­reg powszech­nie wystę­pu­ją­cych pro­ble­mów, takich jak na przy­kład osła­bie­nie libido albo zabu­rze­nia erek­cji, które mogą zakłó­cać bieg zda­rzeń zawar­tych w waszym skryp­cie. W tej czę­ści książki może­cie przejść bez­po­śred­nio do roz­działu, który odnosi się do waszego pro­blemu, ale zachę­cam was do prze­czy­ta­nia ostat­nich roz­dzia­łów poświę­co­nych ćwi­cze­niom i tech­ni­kom komu­ni­ka­cji.

Na stro­nach tej książki przyj­rzymy się temu, co funk­cjo­nuje pra­wi­dłowo w waszych skryp­tach sek­su­al­nych, a co szwan­kuje, któ­rych ele­men­tów bra­kuje albo które znaj­dują się w nie­wła­ści­wym miej­scu. Oprócz dzie­le­nia się wła­snymi spo­strze­że­niami będę rów­nież powo­ły­wał się na opi­nie innych tera­peu­tów, popu­la­ry­za­to­rów wie­dzy oraz naukow­ców ucho­dzą­cych w mojej opi­nii za naj­więk­sze auto­ry­tety w dzie­dzi­nie ludz­kiej sek­su­olo­gii. Poza tym znaj­dzie­cie w tej książce porady i przy­datne tech­niki, a także ćwi­cze­nia (pisemne i prak­tyczne) oraz opisy przy­pad­ków z mojej prak­tyki lekar­skiej (ze zmie­nio­nymi per­so­na­liami dla ochrony pry­wat­no­ści pacjen­tów).

Z mojej pomocy korzy­stają w rów­nym stop­niu pary, jak i pacjenci indy­wi­du­alni, w około 60 pro­cen­tach hete­ro­sek­su­alni, a w 40 pro­cen­tach zali­cza­jący się do sze­ro­kiego spek­trum LGBTQ+. Należy zwró­cić uwagę na fakt, że geni­ta­lia łączą się ze sobą w róż­nych kon­fi­gu­ra­cjach – czę­sto two­rzą je penis i pochwa, ale rów­nież dwie pochwy lub dwa penisy, a cza­sami kon­takt penisa z pochwą nie ma cha­rak­teru cispł­cio­wego (pole­ga­ją­cego na zgod­no­ści mię­dzy płcią przy­ro­dzoną a toż­sa­mo­ścią płciową). Na przy­kład kobieta trans­pł­ciowa (uro­dzona w ciele męż­czy­zny), która jesz­cze nie prze­szła chi­rur­gicz­nej korekty płci, może trak­to­wać swo­jego penisa jako pochwę, ponie­waż takie jest jej odczu­cie.

Więk­szość moich pacjen­tów żyje w związ­kach mono­ga­micz­nych albo do tego dąży, jed­nak nie­któ­rzy utrzy­mują kon­takty z więk­szą liczbą part­ne­rów albo two­rzą rela­cje polia­mo­ryczne, względ­nie liczą na urze­czy­wist­nie­nie nie­stan­dar­do­wego modelu związku. Czę­sto mam rów­nież do czy­nie­nia z oso­bami, które nie­za­leż­nie od pocho­dze­nia, orien­ta­cji czy toż­sa­mo­ści sek­su­al­nej czują się odrzu­cone lub nie­zro­zu­miane zarówno przez swo­ich part­ne­rów, jak i całe spo­łe­czeń­stwo. Choć moja książka nosi wiele cech typo­wego porad­nika sek­su­al­nego, mam nadzieję, że prze­mówi do sze­ro­kiej rze­szy odbior­ców bez względu na ich płeć, toż­sa­mość sek­su­alną i model związku, w któ­rym pozo­stają. Żadna książka nie może podo­bać się wszyst­kim, nie­mniej żywię szczere prze­ko­na­nie, że zasady i ćwi­cze­nia opi­sane w tym porad­niku można dosto­so­wać do potrzeb każ­dego czy­tel­nika.

Pod­czas sesji tera­peu­tycz­nych roz­kła­damy na czyn­niki pierw­sze skrypty sek­su­alne, kom­bi­nu­jemy i wpro­wa­dzamy poprawki. Zdol­ność do reflek­sji i prze­ni­kli­wość mają dla moich pacjen­tów ogromne zna­cze­nie, jed­nak nie mniej ważne jest dzia­ła­nie. Opusz­cza­jąc mój gabi­net, ludzie mają lep­sze poję­cie o swo­ich pro­ble­mach, ale muszą jesz­cze coś z nimi zro­bić. Sama roz­mowa nie wystar­czy, a skrypt sek­su­alny łączy w sobie roze­zna­nie i dzia­ła­nie. Nie­mal wszy­scy pacjenci wycho­dzą ode mnie z zada­niami domo­wymi, które doty­czą mody­fi­ka­cji obec­nego skryptu – uzu­peł­nie­nia, usu­nię­cia lub prze­sta­wie­nia poszcze­gól­nych ele­men­tów. Potem wra­cają do mnie z wyni­kami i pra­cu­jemy dalej. Ale zamiast opo­wia­dać, co robię z moimi pacjen­tami, pozwolę sobie poka­zać to na przy­kła­dach.

Roz­dział 1

Seks w praktyce

Andy i Eva (zarę­czeni, oby­dwoje tuż po trzy­dzie­stce) zgło­sili się do mnie z pro­ble­mem nie­do­pa­so­wa­nia sek­su­al­nego. Było to dla nich fru­stru­jące, ponie­waż w innych sfe­rach swo­jego związku nada­wali na tych samych falach. Eva mogła osią­gnąć orgazm jedy­nie poprzez piesz­czoty oralne i wybrała mnie jako tera­peutę, ponie­waż bar­dzo ceniła moją książkę Jej orgazm naj­pierw, którą pod­su­nęła Andy’emu, żeby się pod­szko­lił. Jed­nak ku jej roz­cza­ro­wa­niu narze­czony nie robił żad­nych postę­pów, co przy­pra­wiało ją o gniew i fru­stra­cję. Dla­czego wciąż był taki nie­udolny? Czyżby nie zale­żało mu na jej przy­jem­no­ści? Prze­ja­wiał bierną agre­sję? A może chciał pod­stęp­nie dopro­wa­dzić do roz­sta­nia?

Andy nie rozu­miał, na czym polega jego błąd. Prze­czy­tał moją książkę dwa razy i słu­chał opi­nii Evy. Ale dla­czego ona cały czas musiała go roz­pra­szać pod­czas sto­sunku oral­nego, udzie­la­jąc mu wska­zó­wek? Dla­czego tak bar­dzo chciała rzą­dzić w łóżku? I czy zawsze musieli upra­wiać wyłącz­nie cun­ni­lin­gus? Nie możemy odbyć rów­nież zwy­kłego sto­sunku? I dla­czego piesz­czoty oralne nie mogą być obu­stronne? Co z jego potrze­bami?

– No więc opo­wiedz­cie mi, jak wam ostat­nio było w łóżku – popro­si­łem, kiedy już zapo­zna­łem się nieco z ich sytu­acją.

Nie byłem zasko­czony, kiedy usły­sza­łem, że ostat­nim razem upra­wiali seks prak­tycz­nie tak samo jak zawsze.

W zasa­dzie ich typowy skrypt sek­su­alny wyglą­dał nastę­pu­jąco:

Eva oświad­cza, że jest „napa­lona”; oby­dwoje idą do łóżka, roz­bie­rają się i Eva szybko spy­cha głowę Andy’ego w dół. Jej pożą­da­nie zdaje się mieć wewnętrzne źró­dło bez zna­czą­cego udziału part­nera; komu­ni­kuje mu swoje pra­gnie­nie w taki sam spo­sób, jakby to była każda inna pod­sta­wowa potrzeba, jak jedze­nie czy kąpiel. Ich skrypt nie obej­muje ero­ty­zmu – żad­nych poca­łun­ków, gry wstęp­nej ani uwo­dze­nia. Od razu do rze­czy.

A potem Andy czę­sto pie­ści ją oral­nie od czter­dzie­stu pię­ciu minut do godziny – i zazwy­czaj zda­niem Evy wszystko robi źle, wpra­wia­jąc ją w jesz­cze więk­sze roz­draż­nie­nie.

(Wiem, co myśli­cie: Mineta przez godzinę? Co jest, do jasnej…? Choć może się to wyda­wać nie­zwy­kłe, na ogół przyj­muję ponad dwa­dzie­ścia pięć osób w tygo­dniu i jeśli cho­dzi o wadliwe skrypty sek­su­alne, zawsze wystę­pują jakieś nie­zgod­no­ści albo sytu­acje patowe. Pro­ble­mem nie­ko­niecz­nie jest czter­dzie­ści pięć minut seksu oral­nego, ale zbyt długi lub zbyt krótki sto­su­nek w odczu­ciu któ­re­goś z part­ne­rów, nie­wy­star­cza­jąca lub nie­od­po­wied­nia gra wstępna, brak wyobraźni, zbyt duża pre­sja, nie­po­kój, panika, ból albo nuda).

Na koniec Eva mówi „wystar­czy” i dopro­wa­dza się sama do orga­zmu za pomocą wibra­tora. Potem oznaj­mia Andy’emu, że może w nią wejść, jeżeli bar­dzo mu zależy.

Jed­nak zazwy­czaj w tym momen­cie Andy traci już zarówno erek­cję, jak i zain­te­re­so­wa­nie sek­sem.

Po wszyst­kim oby­dwoje leżą obok sie­bie, ale czują się odda­leni o tysiące mil. Każde z nich zasta­na­wia się, czy mał­żeń­skie plany nie są zbyt pochopne. Czę­sto Eva zaczyna cicho popła­ki­wać, a wtedy Andy obraca się do niej i deli­kat­nie kła­dzie jej dłoń na ramie­niu.

Pod łóżkiem

Ich skrypt sek­su­alny był pod­szyty sil­nymi emo­cjami – Eva czuła się zanie­dby­wana pod­czas upra­wia­nia seksu i żywiła prze­ko­na­nie, że jej part­ner jest ego­istyczny i nie­czuły. Andy czuł się przez nią zdo­mi­no­wany, odarty z męsko­ści i nie­do­war­to­ścio­wany. Oby­dwoje pra­gnęli bli­sko­ści. Z ogól­nej per­spek­tywy ich związku skrypt sek­su­alny był tylko wierz­choł­kiem góry lodo­wej, ale rów­nież czę­ścią, któ­rej mogli­śmy się przyj­rzeć, żeby ją prze­ana­li­zo­wać i wpro­wa­dzić ewen­tu­alne zmiany.

W ich skryp­cie już na pierw­szy rzut oka dało się zauwa­żyć cał­ko­wity brak ero­ty­zmu i gry wstęp­nej. Nie robiąc nic, aby roz­pa­lić czy pod­sy­cić pożą­da­nie (ani przez pobu­dze­nie fizjo­lo­giczne, ani psy­cho­lo­giczne), prze­cho­dzili od razu do bez­po­śred­niej sty­mu­la­cji łech­taczki. (Przez pobu­dze­nie fizjo­lo­giczne rozu­miem zmy­słowy dotyk, a pobu­dze­nie psy­cho­lo­giczne polega na zaan­ga­żo­wa­niu inte­li­gen­cji ero­tycz­nej – wię­cej na ten temat w dal­szej czę­ści książki). Nic zatem dziw­nego, że do osią­gnię­cia orga­zmu Eva potrze­bo­wała czter­dzie­stu pię­ciu minut piesz­czot oral­nych, skoro pole­gała tylko na jed­nej for­mie sty­mu­la­cji, żeby osią­gnąć pod­nie­ce­nie.

Jak już wspo­mnia­łem, każdy pacjent, który opusz­cza mój gabi­net, ma świa­do­mość, na czym polega jego pro­blem, i otrzy­muje wstępny zestaw zadań. Opie­ra­jąc się na tych zada­niach, pra­cu­jemy pod­czas kolej­nych sesji nad udo­sko­na­le­niem skryptu sek­su­al­nego, dopóki nie osią­gniemy opty­mal­nej wer­sji. Andy’emu i Evie zale­ci­łem odsta­wie­nie piesz­czot oral­nych na kilka tygo­dni. Dzięki temu zyski­wali pod­łoże dla nowego punktu wyj­ścia – pro­logu do ich obec­nej formy zbli­żeń sek­su­al­nych, który wzbu­dzałby więk­sze pod­nie­ce­nie – żeby w momen­cie przej­ścia do sty­mu­la­cji łech­taczki Eva była znacz­nie bli­żej osią­gnię­cia orga­zmu.

Ich dotych­cza­sowy skrypt sek­su­alny był cał­ko­wi­cie zdo­mi­no­wany przez bodźce fizyczne, dla­tego wspól­nie zde­cy­do­wa­li­śmy sku­pić się na kul­ty­wo­wa­niu „pobu­dza­nia psy­cho­lo­gicz­nego” i wyko­rzy­sty­wa­niu fan­ta­zji. Zale­ci­łem im ćwi­cze­nia, dzięki któ­rym mieli się zbli­żyć do tego celu, jed­nak ich szcze­gó­łowy opis znaj­dzie­cie w dal­szej czę­ści książki. Na razie poprze­stanę na tym, że pod­czas sze­ściu kolej­nych sesji odby­wa­ją­cych się co dwa lub trzy tygo­dnie Andy i Eva stwo­rzyli nowy skrypt sek­su­alny, który zakła­dał dłuż­szą grę wstępną na samym początku zbli­że­nia, wię­cej piesz­czot gór­nej czę­ści ciała prze­cho­dzą­cych płyn­nie w cun­ni­lin­gus w odpo­wied­niej fazie pobu­dze­nia, a także tra­dy­cyjny sto­su­nek.

Jed­nak podob­nie jak sztuka sce­niczna, skrypt sek­su­alny wymaga cza­sami licz­nych prób i popra­wek. Dopóki nie prze­szli­śmy do czę­ści obej­mu­ją­cej sto­su­nek, nasze sesje prze­bie­gały bez zakłó­ceń. Jed­nak Eva oba­wiała się, że kiedy Andy prze­sta­nie sty­mu­lo­wać ją oral­nie i przy­stąpi do pene­tra­cji, jej przy­jem­ność zej­dzie na dal­szy plan. Obawy te spra­wiły, że się zamknęła. Andy znowu nie mógł pojąć, o co cho­dzi – prze­cież robili postępy pod­czas kolej­nych sesji, roz­ma­wiali, uzu­peł­niali swój skrypt sek­su­alny i wspól­nie dokła­dali sta­rań, aby zapew­nić sobie bar­dziej pło­mienny start. W takim razie dla­czego utknęli w mar­twym punk­cie? Dla­czego Eva została w tyle? Jak się oka­zało, za jej oba­wami kryły się doświad­cze­nia zwią­zane z przej­ściem od piesz­czot oral­nych do sto­sunku.

Pod­czas jed­nej z sesji popro­si­łem Evę, żeby zamknęła oczy, wzięła głę­boki oddech i spró­bo­wała zlo­ka­li­zo­wać w swoim ciele źró­dło nie­po­koju zwią­za­nego ze sto­sun­kiem – w któ­rym miej­scu się poja­wia i jakie dozna­nia wywo­łuje – a następ­nie wró­ciła pamię­cią do sytu­acji, w któ­rych czuła się tak samo. Chcia­łem, żeby cofa­jąc się w prze­szłość, podą­żała raczej za odczu­ciami niż myślami. Czy było to stare, czy nowe doświad­cze­nie?

Eva ziden­ty­fi­ko­wała fizyczne objawy nie­po­koju jako ści­ska­nie w brzu­chu i mro­wie­nie stóp, a następ­nie odświe­żyła wspo­mnie­nie z dzie­ciń­stwa zwią­zane z ojcem. Jej ojciec, zapa­lony węd­karz i tra­dy­cjo­na­li­sta w kwe­stii ról płcio­wych, wyraź­nie fawo­ry­zo­wał jej star­szego brata i bar­dzo rzadko, jeśli w ogóle, zabie­rał ją ze sobą. Eva przy­po­mniała sobie, jak raz bła­gała go ze łzami, żeby pozwo­lił jej jechać z nimi na ryby, a nawet pró­bo­wała mu zaim­po­no­wać wła­sno­ręcz­nie wyko­naną sztuczną przy­nętą, ale jak zwy­kle na próżno. Tak więc w week­endy poma­gała matce w obo­wiąz­kach domo­wych, spo­ty­kała się z kole­żan­kami i w końcu prze­stała zabie­gać o towa­rzy­stwo ojca. Ale cho­ciaż zna­la­zła sobie inne zaję­cia i roz­rywki, poczu­cie odrzu­ce­nia przez ojca wciąż jej towa­rzy­szyło ukryte pod powierzch­nią świa­do­mo­ści – „w piw­nicy”, jak zwy­kłem mawiać.

Dwu­kon­dy­gna­cyjna budowa związku

Cza­sami przed­sta­wiam swoje metody sto­so­wane w tera­pii par, posłu­gu­jąc się meta­forą domu o dwóch kon­dy­gna­cjach – naziem­nej czę­ści miesz­kal­nej i piw­nicy. Na górze toczy się życie. To tam jemy posiłki, śpimy, gotu­jemy, sprzą­tamy, kłó­cimy się, upra­wiamy seks albo nam go bra­kuje i w ogóle zma­gamy się ze wszyst­kimi codzien­nymi pro­ble­mami. Spę­dzamy na tej kon­dy­gna­cji więk­szość czasu i zazwy­czaj panuje tam spory ruch.

Ale mamy rów­nież piw­nicę, która służy nam za emo­cjo­nalną gra­ciar­nię. Prze­cho­wu­jemy tam nasze sła­bo­ści, traumy, bole­sne wspo­mnie­nia i wszystko, o czym nie chcemy myśleć. Zrzu­cone do piw­nicy doświad­cze­nia kotłują się i two­rzą kon­fi­gu­ra­cje sprzeczne z line­arną chro­no­lo­gią i zdro­wym roz­sąd­kiem. Urazy z zamierz­chłej prze­szło­ści mogą zna­leźć się tuż obok świe­żych ran. Nawet jeśli sły­szymy stu­kot kro­ków nad głową, gdy prze­by­wamy na dole, jeste­śmy samotni i ska­zani na wła­sny subiek­ty­wizm.

Prze­by­wa­jąc w czę­ści miesz­kal­nej – w świe­cie czy­nów – sku­piamy się na podej­mo­wa­niu dzia­łań i roz­wią­zy­wa­niu pro­ble­mów. Pod­czas kłótni czę­sto ule­gamy nega­tyw­nym emo­cjom takim jak gniew czy fru­stra­cja, kiedy chcemy wyra­zić swoją opi­nię, ode­przeć atak albo osią­gnąć zamie­rzony cel. W czę­ści miesz­kal­nej nabie­ramy roz­pędu albo robimy uniki. Za to po zie­mią, w świe­cie pier­wot­nych emo­cji, możemy się poczuć zra­nieni, samotni i odrzu­ceni. Pod­czas gdy na górze toczymy życiowe bata­lie, na dole znaj­du­jemy schro­nie­nie dla swo­ich sła­bo­ści. Koniec koń­ców musimy wybu­do­wać schody pro­wa­dzące do piw­nicy, żeby poka­zać swo­jemu part­ne­rowi, co tam ukry­wamy. Chcemy się czuć postrze­gani i oce­niani w spo­sób, który wpływa na naszą komu­ni­ka­cję i wza­jemny odbiór w czę­ści miesz­kal­nej. Wymaga to bez­pie­czeń­stwa emo­cjo­nal­nego, któ­remu poświęcę wię­cej uwagi w dal­szej czę­ści książki.

Szukanie integracji

Andy wie­dział o doświad­cze­niach Evy z dzie­ciń­stwa, ale ni­gdy nie zauwa­żył, aby miały na nią jakiś wpływ, ani nie łączył tej histo­rii z ich życiem sek­su­al­nym. I trudno mu się dzi­wić. W końcu od tam­tego czasu minęło ponad dwa­dzie­ścia lat. Ale teraz po raz pierw­szy Andy był w sta­nie dostrzec i zro­zu­mieć cier­pie­nie Evy. Zdał sobie sprawę, że seks oralny zaspo­ka­jał jej potrzebę tro­ski, czu­ło­ści i uwagi ze strony naj­waż­niej­szego męż­czy­zny w jej życiu. Dzięki temu odkry­ciu Andy osią­gnął nowy poziom empa­tii i miło­ści do swo­jej narze­czo­nej, a także zapra­gnął być wobec niej czuły i przy­no­sić jej uko­je­nie – na tych emo­cjach mógł oprzeć wszyst­kie wątki skryptu sek­su­al­nego, zwłasz­cza cun­ni­lin­gus. W jego podej­ściu do seksu oral­nego bra­ko­wało wła­śnie tej czu­ło­ści i opie­kuń­czo­ści; jego tech­nika nie sta­no­wiła pro­blemu. Odna­la­zł­szy tę nową więź emo­cjo­nalną, Andy zaczął ina­czej postrze­gać doga­dza­nie swo­jej part­nerce – nie jako zada­nie do reali­za­cji, lecz akt miło­sny. Po raz pierw­szy w łóżku z Evą poczuł przy­jem­ność z dawa­nia przy­jem­no­ści, co zna­la­zło odzwier­cie­dle­nie w sil­nej erek­cji, którą był w sta­nie utrzy­mać przez dłuż­szy czas. Nato­miast Eva uwol­niła się wresz­cie od nie­po­koju i mogła się zatra­cić w namięt­no­ści. Ta nowa płasz­czy­zna zespo­le­nia pozwo­liła im na uzu­peł­nie­nie skryptu sek­su­al­nego o inne zacho­wa­nia, mię­dzy innymi tra­dy­cyjny sto­su­nek sta­no­wiący formę zbli­że­nia, któ­rej Andy’emu zawsze bra­ko­wało. W końcu oby­dwoje zyskali poczu­cie bez­pie­czeń­stwa emo­cjo­nal­nego pod­czas upra­wia­nia seksu. Teraz bez względu na to, co robili, żadne z nich nie musiało się oba­wiać odrzu­ce­nia czy zanie­dba­nia.

Nowy skrypt Evy i Andy’ego nie tylko spraw­dził się w prze­strzeni miesz­kal­nej życia, zapew­nia­jąc im satys­fak­cję i bli­skość zgodne z ich ocze­ki­wa­niami, ale rów­nież sta­nowi przy­kład lecz­ni­czych wła­ści­wo­ści seksu, który pomaga w zabliź­nie­niu emo­cjo­nal­nych ran odpor­nych na inne formy tera­pii. Eva nie może zmie­nić prze­szło­ści – odrzu­ce­nia ze strony ojca i serii nie­uda­nych związ­ków powie­la­ją­cych ten nega­tywny wzo­rzec – jed­nak świa­do­mość, że ma u swego boku part­nera, który o nią dba, jest jak bal­sam dla jej zra­nio­nych uczuć. A kto mógł wie­dzieć, jaka histo­ria kryje się pod ich poprzed­nim nie­uda­nym skryp­tem sek­su­al­nym. Moja przy­ja­ciółka i kole­żanka po fachu Suzanne Iasenza czę­sto mówi swoim pacjen­tom: „Każdy seks jest sek­sem gru­po­wym. Idzie­cie do łóżka nie tylko z part­ne­rem czy part­nerką – każde z was zabiera ze sobą swoje układy rodzinne, mię­dzy­po­ko­le­niowe urazy, wyobra­że­nie o wła­snym ciele, wycho­wa­nie w duchu war­to­ści reli­gij­nych, doświad­cze­nia zwią­zane z płcią, toż­sa­mo­ścią płciową, rasą, pocho­dze­niem spo­łecz­nym oraz wiele innych czyn­ni­ków. W waszym łóżku jest cia­sno”4.

Moja rada: roz­łóż­cie swój skrypt na czyn­niki pierw­sze, żeby zlo­ka­li­zo­wać źró­dło pro­ble­mów. A potem zre­kon­stru­uj­cie skrypt, co pozwoli wam zale­czyć rany z prze­szło­ści.

Zadanie domowe

Oto wasze pierw­sze zada­nie domowe. (Wybacz­cie to okre­śle­nie, które zapewne wielu z was koja­rzy z nudą i szkol­nym obo­wiąz­kiem. Ale obie­cuję, że teraz, w szkole życia, posta­ram się, aby wasze zada­nia były zabawne i poucza­jące. I żad­nego przy­musu, tylko zachęta. Więc nie czuj­cie się wywo­łani do odpo­wie­dzi). To chyba dobry moment na zało­że­nie spe­cjal­nego dzien­niczka, w któ­rym będzie­cie zapi­sy­wać swoje doko­na­nia. Jeśli korzy­sta­cie z tej książki we dwoje, z part­ne­rem lub part­nerką, załóż­cie osobne dzien­niczki. Jak naj­bar­dziej może­cie dzie­lić się ze sobą swo­imi notat­kami, albo po każ­dym roz­dziale, albo kiedy skoń­czy­cie całą książkę. Żebym nie musiał wam przy­po­mi­nać na końcu każ­dego następ­nego roz­działu, naj­le­piej miej­cie zawsze dzien­ni­czek pod ręką, kiedy pra­cu­je­cie nad zada­niem domo­wym.

Opisz­cie szcze­gó­łowo skrypt sek­su­alny, na któ­rym opie­rało się wasze ostat­nie zbli­że­nie.

Kiedy i gdzie do niego doszło? Kto był ini­cja­to­rem? Twój part­ner/twoja part­nerka? Czy ini­cja­tywa wyszła od was obojga?

Jakie były oko­licz­no­ści waszego zbli­że­nia? Rano po prze­bu­dze­niu? Wie­czo­rem po powro­cie do domu?

Czy byłeś/byłaś wtedy w nastroju do upra­wia­nia seksu? Co cię skło­niło, żeby to zro­bić – np. świa­do­mość, że part­ner/part­nerka tego chce albo długi czas od waszego ostat­niego sto­sunku? Czy źró­dłem pożą­da­nia było wewnętrzne poczu­cie, czy bodźce zewnętrzne?

Jak poto­czyły się wypadki, kiedy zde­cy­do­wa­li­ście się na zbli­że­nie? Czy nawza­jem zdję­li­ście z sie­bie ubra­nia, czy każde z was roze­brało się samo­dziel­nie? Czy nagość w waszym związku jest pocią­ga­jąca, czy stała się banal­nym ele­men­tem codzien­no­ści? Czy wstęp do waszego zbli­że­nia był pod­nie­ca­jący? Nasy­cony ero­ty­zmem? Zabawny? Czy może prze­wi­dy­walny i ruty­nowy?

Co się działo póź­niej? W jaki spo­sób stwo­rzy­li­ście atmos­ferę namięt­no­ści?

Czy twoje pod­nie­ce­nie miało pod­łoże psy­chiczne? Czy czu­łeś/czu­łaś się obiek­tem pożą­da­nia? Czy uży­wa­li­ście języka prze­zna­czo­nego wyłącz­nie do takich sytu­acji? Czy macie jakieś wspólne fan­ta­zje sek­su­alne?

Co robi­li­ście, a czego uni­ka­li­ście? Co było zaka­zane i dla­czego? Czy odda­wa­li­ście się for­mom aktyw­no­ści sek­su­al­nej innym niż wpro­wa­dza­nie członka do pochwy, ust lub odbytu? Czy sku­pi­li­ście się na pene­tra­cji? Jaka była pro­por­cja mię­dzy piesz­czo­tami bez pene­tra­cji, a pene­tra­cją? Ile mniej wię­cej upły­nęło minut od roz­po­czę­cia zbli­że­nia do pene­tra­cji (jeśli jest to stały ele­ment waszych kon­tak­tów sek­su­al­nych)?

Do jakiego stop­nia byli­ście w sta­nie odciąć się od świata zewnętrz­nego i wszyst­kich zwią­za­nych z nim czyn­ni­ków wywo­łu­ją­cych stres? Czy byli­ście skon­cen­tro­wani na sobie, czy roz­ko­ja­rzeni?

Kto osią­gnął orgazm? Kto nie? Czy miało to zna­cze­nie?

Jaki był oddźwięk emo­cjo­nalny i psy­cho­lo­giczny waszego zbli­że­nia? Czy poczu­łeś/poczu­łaś więź z part­nerką/part­ne­rem? Nawet jeżeli był to przy­godny seks, czy wzbu­dził w tobie ochotę na wię­cej?

W któ­rym momen­cie, jeśli w ogóle, utknę­li­ście w mar­twym punk­cie? Kiedy poja­wiły się obawy? Czy ujaw­niły się jakieś urazy lub sła­bo­ści? Czy pod prze­strze­nią miesz­kalną waszego skryptu znaj­duje się piw­nica? Jeżeli tak, jakie emo­cje się w niej kryją?

Czy wasz skrypt sek­su­alny zadzia­łał? Czy speł­nił wasze ocze­ki­wa­nia? Było wam dobrze w łóżku? Wspa­niale? Czy tylko zado­wa­la­jąco? Albo źle? Przy­cho­dzi wam na myśl, co można by popra­wić?

Poświęć­cie tro­chę czasu na reflek­sję, żeby zyskać ogólne wyobra­że­nie o aktu­al­nym sta­nie swo­jego skryptu. Jakie pro­blemy chcie­li­by­ście roz­wią­zać? Co chcie­li­by­ście zmie­nić?

Część I

Zawiązanie akcji

Roz­dział 2

Pożądanie i stan erotycznej mobilizacji

Zawsze przy­glą­dam się z zain­te­re­so­wa­niem, jak pary pró­bują sobie przy­po­mnieć swoje ostat­nie zbli­że­nie. Cza­sami odpo­wia­dają na moje pyta­nie od razu, zgod­nie i bez waha­nia, a cza­sami prze­rwa oka­zuje się tak długa, że muszą się zasta­no­wić i prze­dys­ku­to­wać odpo­wiedź. Czę­sto takie próby odświe­że­nia pamięci wywo­łują uśmie­chy i roz­luź­niają nieco atmos­ferę. A nie­kiedy jest to dzwo­nek alar­mowy, który uświa­da­mia part­ne­rom, że naj­wyż­szy czas pod­jąć dzia­ła­nie. Ale jeśli oby­dwoje są zgodni co do czasu i miej­sca ostat­niego zbli­że­nia, naj­pierw pro­szę ich, żeby opo­wie­dzieli ze szcze­gó­łami, jak wszystko się zaczęło. Kto był ini­cja­to­rem? Jak wyra­ził swoją ochotę na seks? Kiedy i gdzie to się stało? Jakie były oko­licz­no­ści? Jak part­ne­rzy prze­szli od tego, czym zaj­mo­wali się w danej chwili, do upra­wia­nia seksu? Przy­pu­śćmy, że „pożą­da­nie” albo jakiś prze­jaw zain­te­re­so­wa­nia sek­sem jest punk­tem wyj­ścia w waszym skryp­cie. Ktoś musiał dać sygnał. I ktoś zare­ago­wał. Na tym wszystko mogło się zakoń­czyć, ale poto­czyło się dalej. Nie­sa­mo­wite!

W ciągu wielu lat wysłu­cha­łem tysięcy opo­wie­ści o tym, jak zaczął się kon­takt sek­su­alny. Można wyróż­nić kilka pod­sta­wo­wych sche­ma­tów:

Part­ne­rzy budzą się rano i zanim dopadną ich stre­su­jące myśli, zaczy­nają odczu­wać pożą­da­nie, a leniwy dotyk roz­grza­nych ciał prze­ra­dza się w żar namięt­no­ści

5

.

Part­ne­rzy wra­cają do domu po wie­czor­nej impre­zie i padają sobie w obję­cia, płyn­nie zamie­nia­jąc ener­gię, która miała swój począ­tek poza sypial­nią, w pod­nie­ce­nie sek­su­alne.

Para przy­tula się do sie­bie na kana­pie, oglą­da­jąc tele­wi­zję, i zwy­kły dotyk bez pod­tek­stu ero­tycz­nego prze­obraża się w piesz­czoty.

Pod­czas pierw­szej randki che­mia seksu jest tak mocna, że part­ne­rzy nie mogą się powstrzy­mać od kon­taktu fizycz­nego.

Nie­któ­rzy ludzie uma­wiają się nawet na sek­srandki, gdyż na pod­sta­wie dotych­cza­so­wych doświad­czeń spo­dzie­wają się, że taka forma kon­taktu przy­nie­sie im satys­fak­cję.

Nie­kiedy zbli­że­nie ma „gorący” począ­tek pełen sil­nego pod­nie­ce­nia i roz­pa­lo­nej namięt­no­ści; kiedy indziej zaczyna się na „cie­pło”, kiedy part­ne­rzy czują się swo­bod­nie, choć nie­ko­niecz­nie płoną z pożą­da­nia, ale są skłonni do upra­wia­nia seksu i nie­wiele potrzeba, aby do tego doszło, a w jesz­cze innych wypad­kach począ­tek jest „chłodny”, gdy jedno lub oby­dwoje part­ne­rzy nie prze­ja­wiają szcze­gól­nego zain­te­re­so­wa­nia sek­sem, jed­nak z jakie­goś powodu docho­dzi do sto­sunku za obo­pólną zgodą. (W dal­szej czę­ści tego roz­działu omó­wię kwe­stię moty­wa­cji sek­su­al­nej i „powo­dów upra­wia­nia seksu”). Oprócz przy­czyny, miej­sca i czasu odby­cia sto­sunku inte­re­suje mnie rów­nież „model pożą­da­nia” każ­dego z part­ne­rów, czyli nie­po­wta­rzalny spo­sób, w jaki doświad­czają pociągu sek­su­al­nego i go wyra­żają. Czy ich modele pożą­da­nia nakła­dają się na sie­bie, czy zacho­dzą mię­dzy nimi roz­bież­no­ści?

Pożądanie spontaniczne (czyli silnie reaktywne)

Czy zawsze to ty ini­cju­jesz kon­takt sek­su­alny? Jeżeli tak, jest cał­kiem praw­do­po­dobne, że doświad­czasz pożą­da­nia sek­su­al­nego w pro­sty, jawny i wyczu­walny spo­sób. Odbie­rasz bodziec, który bły­ska­wicz­nie prze­twa­rzasz w stan pobu­dze­nia i w efek­cie odczu­wasz silne pożą­da­nie. Na przy­kład widzisz, jak twoja part­nerka wycho­dzi spod prysz­nica, i natych­miast zauwa­żasz, że wygląda naprawdę ponęt­nie owi­nięta tylko ręcz­ni­kiem. Ten bodziec – widok ape­tycz­nego ciała – dociera do two­jego mózgu, wywo­łu­jąc krót­kie, gwał­towne wyła­do­wa­nie, któ­rego następ­stwem jest fala pod­nie­ce­nia. Albo wystar­czy nawet, żeby twoja part­nerka przy­tu­liła się do cie­bie na kana­pie, a ty od razu nabie­rasz ochoty na seks. Cała ta reak­cja zacho­dzi bły­ska­wicz­nie niczym impuls elek­tryczny.

Więk­szość moich kole­gów po fachu nazywa ten rodzaj bez­po­śred­niego pobu­dze­nia pożą­da­niem spon­ta­nicz­nym albo natu­ral­nym i żeby unik­nąć zamie­sza­nia, będę uży­wał tych okre­śleń. Jed­nak pod­czas sesji tera­peu­tycz­nych posłu­guję się rów­nież poję­ciem „pożą­da­nia sil­nie reak­tyw­nego”, gdyż z rela­cji wielu moich pacjen­tów wynika, że ich pobu­dze­nie nie bie­rze się zni­kąd – a zatem nie jest z defi­ni­cji spon­ta­niczne, czyli samo­istne – a raczej sta­nowi silną reak­cję na bodźce sek­su­alne.

Pożą­da­nie samo­istne, natu­ralne czy sil­nie reak­tywne – jak zwał, tak zwał – jest mode­lem, który czę­sto spo­ty­kamy w kul­tu­rze popu­lar­nej: dwoje nie­zna­jo­mych nawią­zuje kon­takt wzro­kowy, by w następ­nej sce­nie w pory­wie namięt­no­ści zdzie­rać z sie­bie ubra­nia i kochać się na plaży albo na klatce scho­do­wej. Pożą­da­nie spon­ta­niczne to nie­okieł­znana namięt­ność. Zwy­kle koja­rzone jest z pra­gnie­niem, żądzą, chu­cią, popę­dem i pocią­giem fizycz­nym.

Jak zakłada więk­szość wcze­snych modeli zacho­wań sek­su­al­nych, pożą­da­nie spon­ta­niczne jest normą i napę­dza mecha­nizm ludz­kiej reak­cji sek­su­al­nej.

Pro­sty sche­mat ludz­kiej reak­cji sek­su­al­nej6

Jak widać, mamy tu do czy­nie­nia z nie­zbyt skom­pli­ko­wa­nym mecha­ni­zmem. Wyni­kiem pożą­da­nia jest pod­nie­ce­nie pro­wa­dzące do orga­zmu, któ­rego następ­stwem jest zaspo­ko­je­nie. U wielu par, z któ­rymi pra­cuję, czę­sto jedno z part­ne­rów doświad­cza wła­śnie tego rodzaju pożą­da­nia – impul­syw­nego i natych­mia­sto­wego. A co, jeśli twoje pożą­da­nie nie wpi­suje się w ten sche­mat? Jeśli nie jest pierw­szą rze­czą, jaką odczu­wasz, ale przy­cho­dzi w dru­giej kolej­no­ści albo nawet trze­ciej lub czwar­tej? Jeśli nie poja­wia się na początku, ale raczej w poło­wie two­jej reak­cji sek­su­al­nej? Awan­gar­dowy fran­cu­ski reży­ser Jean-Luc Godard napi­sał, że każda histo­ria ma począ­tek, śro­dek i zakoń­cze­nie, ale nie­ko­niecz­nie wystę­pują one w takiej kolej­no­ści7. Jak się oka­zuje, spo­strze­że­nie to doty­czy rów­nież pożą­da­nia.

Jakie słowo w wyjąt­kowy spo­sób okre­śla twoją spon­ta­nicz­ność?

Czy ty i twój part­ner lub part­nerka odczu­wa­cie pożą­da­nie spon­ta­niczne? Czy ten model pokrywa się z waszymi doświad­cze­niami? A może jakieś inne okre­śle­nie traf­niej oddaje wasze dozna­nia? Zano­tuj w swoim dzien­niczku kilka przy­miot­ni­ków albo wyra­żeń, które naj­le­piej opi­sują to, co czu­jesz. Możesz rów­nież zwięźle uza­sad­nić swój wybór.

Mój pacjent Edward używa słów „pod­stępne”, „natar­czywe”, „roz­pra­sza­jące” i „nie­spo­dzie­wane” w odnie­sie­niu do pożą­da­nia spon­ta­nicz­nego, ponie­waż czę­sto nie udaje mu się nad nim zapa­no­wać – na przy­kład kiedy pra­cuje w domu i na moni­to­rze kom­pu­tera wyska­kuje jakaś sek­sowna reklama, która skła­nia go do porzu­ce­nia dotych­cza­so­wego zaję­cia na rzecz mastur­ba­cji. Z kolei moja pacjentka Genie okre­śla swoje pożą­da­nie jako „nie­na­sy­cone”, ponie­waż zawsze ma ochotę na seks i prze­wyż­sza pod tym wzglę­dem swo­jego part­nera. Nato­miast w odczu­ciu Calvina pożą­da­nie spon­ta­niczne jest „buczące”, ponie­waż koja­rzy mu się z zabaw­nym odgło­sem, jaki wydaje, kiedy widzi swo­jego męża w nie­kom­plet­nym stroju.

Pożądanie responsywne (czyli bardziej wyważone niż reaktywne)

Choć nie­któ­rym może się to wydać zaska­ku­jące, czę­sto pożą­da­nie nie przy­biera formy spon­ta­nicz­nej reak­cji. U wielu osób jest to bar­dziej wywa­żony pro­ces – nie roz­po­czyna się bły­ska­wicz­nie, a nastrój ero­ty­zmu wytwa­rza się stop­niowo. Pożą­da­nie nie jest pierw­szym dozna­niem, lecz poja­wia się w dal­szej kolej­no­ści. Psy­cho­lo­dzy kli­niczni czę­sto okre­ślają ten powszechny model pożą­da­nia mia­nem „wraż­li­wego”.

Osoby doświad­cza­jące tej formy pożą­da­nia nie reagują na bodźce w tak inten­sywny spo­sób, jaki cechuje pożą­da­nie reak­tywne. Czę­sto potrzeba serii kilku bodź­ców, żeby wzbu­dzić pod­nie­ce­nie. Nie ozna­cza to, że takie osoby są nie­wraż­liwe lub obo­jętne – ow­szem, dostrze­gają ero­tyczny poten­cjał róż­nego rodzaju zacho­wań i doznań zmy­sło­wych, jed­nak bodźce te nie dzia­łają bez­po­śred­nio i rady­kal­nie na ich mecha­nizm pod­nie­ce­nia. Zapach, widok, wspo­mnie­nie czy dotyk nie ucho­dzą ich uwagi, ale też nie wyzwa­lają bły­ska­wicz­nego impulsu, nie dzia­łają tak zapal­nie jak w przy­padku pożą­da­nia reak­tywnego.

Osoby, które doświad­czają pożą­da­nia respon­syw­nego, potrze­bują prze­strzeni i czasu na przy­swo­je­nie bodź­ców. Nie­kiedy osią­gnię­cie stanu pod­nie­ce­nia jest dla nich kwe­stią świa­do­mej decy­zji – ode­rwa­nia się od cze­goś innego, żeby skon­cen­tro­wać się na sfe­rze sek­su­al­nej. Sygnały o cha­rak­te­rze ero­tycz­nym nie przy­cią­gają ich uwagi auto­ma­tycz­nie, ale wyma­gają celo­wego zaan­ga­żo­wa­nia.

Ponie­waż to wła­śnie pożą­da­nie spon­ta­niczne jest mode­lem wszech­obec­nym w kul­tu­rze popu­lar­nej, osoby, które go nie doświad­czają, czę­sto nabie­rają prze­ko­na­nia, że coś jest z nimi nie w porządku. Ponie­waż zwy­kle nie ini­cjują kon­tak­tów sek­su­al­nych, odbija się to nega­tyw­nie na ich związ­kach. Zarzuca się im nawet ozię­błość, pod­czas gdy w rze­czy­wi­sto­ści mogą mieć bujny tem­pe­ra­ment sek­su­alny. Tylko po pro­stu ina­czej się roz­krę­cają. (O reak­cjach part­ne­rów na oznaki nie­do­pa­so­wa­nia libido prze­czy­ta­cie w czę­ści V). O tym, że może ist­nieć zdrowy model pożą­da­nia inny niż spon­ta­niczne, zaczęto mówić dopiero nie­dawno. Taki pogląd gło­szą femi­ni­styczne sek­su­olożki Beverly Whip­ple i Rose­mary Bas­son, a także moja kole­żanka Emily Nago­ski w swo­jej zna­ko­mi­tej książce Ona ma siłę. Cho­ciaż odkry­łem, że model ten odnosi się w rów­nym stop­niu do obu płci, kon­cep­cja pożą­da­nia respon­syw­nego poja­wiła się pier­wot­nie jako ory­gi­nalne spoj­rze­nie na zło­żony mecha­nizm kobie­cego pożą­da­nia, w któ­rym – odwrot­nie niż u męż­czyzn – klu­czową rolę odgrywa „kon­tekst”: więź emo­cjo­nalna, poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, roman­tyczna atmos­fera itp.

Czy zatem rodzaj pożą­da­nia jest zależny od płci i kobiety znaj­dują się po respon­syw­nej stro­nie gra­nicy, a męż­czyźni po spon­ta­nicz­nej? Nic podob­nego. Pra­co­wa­łem z wie­loma męż­czy­znami, któ­rzy doświad­czają pożą­da­nia respon­syw­nego, nato­miast wiele moich pacjen­tek odczuwa pożą­da­nie spon­ta­niczne. Ileż to razy sły­sza­łem, jak kobieta mówi coś w rodzaju: „Jeśli cho­dzi o seks, jestem jak facet”, mając na myśli swój model pożą­da­nia. Rów­nie czę­sto zda­rzało mi się sły­szeć męż­czyzn, któ­rzy opi­sy­wali swoje dozna­nia jako bar­dziej respon­sywne, uza­leż­nione od oko­licz­no­ści i zwią­zane z potrzebą więzi emo­cjo­nal­nej, intym­no­ści, poczu­cia bez­pie­czeń­stwa i roman­tycz­nej atmos­fery. Pomi­ja­jąc ste­reo­typy, z mojego doświad­cze­nia wynika, że płeć ma znacz­nie mniej­szy wpływ na model pożą­da­nia niż inne czyn­niki, takie jak wiek, stan zdro­wia, styl życia, atrak­cyj­ność part­nera, stan psy­chiczny, mnie­ma­nie o sobie, poziom hor­mo­nów, skutki uboczne leków i wiele innych. Każdy ma swój nie­po­wta­rzalny meta­bo­lizm sek­su­alny i spo­sób, w jaki odbiera oraz prze­twa­rza bodźce i jak na nie reaguje, nie tylko różni go od innych, ale może się zmie­nić z dnia na dzień. Miej­cie na uwa­dze, że choć więk­szość z nas utoż­sa­mia się zasad­ni­czo z jed­nym mode­lem pożą­da­nia, nasze zacho­wa­nia i reak­cje sek­su­alne mogą się zmie­niać w danej chwili w zależ­no­ści od kon­tek­stu. Nie­które osoby pamię­tają, że były bar­dziej spon­ta­niczne za młodu albo reagują bar­dziej spon­ta­nicz­nie w pew­nych okre­sach (jak kobiety pod­czas owu­la­cji), a w innych bar­dziej respon­syw­nie8. Cza­sami doświad­czamy pożą­da­nia spon­ta­nicz­nego, kiedy spę­dzamy czas poza domem, chło­nąc pod­nie­ca­jące bodźce, a w swoj­skim oto­cze­niu i w towa­rzy­stwie part­nera nasze pożą­da­nie staje się respon­sywne. Wiele osób skła­nia się do modelu spon­ta­nicz­nego na początku nowego związku albo pod­czas waka­cji. Cho­ciaż zwy­kle myślimy dosyć ogól­ni­kowo o odczu­wa­niu pożą­da­nia przez sie­bie lub part­nera, czę­sto jest ono bar­dzo zróż­ni­co­wane. A jeżeli ktoś nie doświad­cza regu­lar­nie pożą­da­nia spon­ta­nicz­nego, być może znaj­dzie pokrze­pie­nie w potwier­dzo­nych naukowo bada­niach, z któ­rych wynika, że respon­sywny model pożą­da­nia jest tak samo nor­malny i zdrowy jak model spon­ta­niczny, a może nawet bar­dziej.

Jakie słowo w wyjąt­kowy spo­sób okre­śla twoją respon­syw­ność?

Poję­cie „pożą­da­nie respon­sywne” okre­śla dozna­nie, które poja­wia się w odpo­wie­dzi na poprze­dza­jący je czyn­nik – czyli pie­lę­gno­wa­nie pobu­dze­nia, stop­niowe roz­wi­ja­nie i wzmac­nia­nie wewnętrz­nych bodź­ców. Pacjenci doświad­cza­jący tego typu pożą­da­nia okre­ślają je rów­nież jako suk­ce­sywne, nara­sta­jące, wywa­żone, umyślne, zamie­rzone i wielostop­niowe. Które nazwy wydają ci się trafne? Czy utoż­sa­miasz się z mode­lem pożą­da­nia respon­sywnego? Czy uwa­żasz, że ty i twój part­ner albo part­nerka doświad­cza­cie tego rodzaju pożą­da­nia? Czy przy­cho­dzą ci na myśl inne przy­miot­niki albo wyra­że­nia, któ­rymi możesz opi­sać swoje dozna­nia? Na przy­kład moja pacjentka Jenny okre­śla swoje pożą­da­nie respon­sywne jako „ostrożne”, ponie­waż kie­dyś padła ofiarą gwałtu i wciąż nie może wyzbyć się lęków zwią­za­nych z sek­sem. Cho­ciaż jest sin­gielką, musi czuć się bar­dzo bez­pieczna i decy­duje się na seks, tylko kiedy ma pew­ność, że two­rzy z part­nerem poważny zwią­zek. Eli, który jest gejem, okre­śla swoje pożą­da­nie respon­sywne jako „zmy­słowe”, gdyż potrze­buje deli­kat­nych i czu­łych piesz­czot, żeby nabrać ochoty na seks. W przy­padku Edie, trans­pł­cio­wej kobiety, libido było „zahi­ber­no­wane” po ope­ra­cji zmiany płci (w for­mie wagi­no­pla­styki) i pożą­da­nie dopiero zaczyna się poja­wiać.

Włączniki i wyłączniki

W modelu pożą­da­nia respon­syw­nego pobu­dze­nie wystę­puje przed pożą­da­niem i pie­lę­gno­wa­nie tego stanu wymaga sprzy­ja­ją­cych warun­ków. Trudno roz­pa­lić w sobie namięt­ność, kiedy czu­jemy nie­po­kój i napię­cie. Potrze­bu­jemy oko­licz­no­ści, w któ­rych wystę­puje wiele pozy­tyw­nych bodź­ców sek­su­al­nych (pod­niet) i jak naj­mniej inhi­bi­to­rów sek­su­al­nych (hamul­ców). W śro­do­wi­sku sprzy­ja­ją­cym wzro­stowi pobu­dze­nia pod­niety powinny mieś prze­wagę nad hamul­cami. Erick Jans­sen i John Ban­croft ze słyn­nego Insty­tutu Kin­seya w India­nie opra­co­wali „model podwój­nego ste­ro­wa­nia” oparty na kon­cep­cji, zgod­nie z którą w ludz­kim mózgu dzia­łają jed­no­cze­śnie dwa ośrodki regu­lu­jące zacho­wa­nia sek­su­alne: sys­tem pobu­dza­nia sek­su­alnego (SES) i sys­tem hamo­wa­nia sek­su­alnego (SIS)9. Odkryli oni rów­nież, że pod­nie­ce­nie sek­su­alne i zwią­zane z nim zacho­wa­nia są uza­leż­nione od rów­no­wagi mię­dzy pobu­dze­niem i hamo­wa­niem sek­su­al­nym. Cyn­thia Gra­ham z Uni­wer­sy­tetu Southamp­ton porów­nuje dzia­ła­nie tych dwóch ośrod­ków do pod­ze­spo­łów samo­chodu – układu napę­do­wego i hamul­co­wego10. Na SES składa się wszystko to, co nas pod­nieca i roz­pala namięt­ność, na przy­kład pociąg do part­nerki lub part­nera, okre­ślona część ciała, fan­ta­zje, wspo­mnie­nie upoj­nego zbli­że­nia, dotyk w stre­fie ero­gen­nej, szcze­gólne zacho­wa­nia sek­su­alne (jak piesz­czoty oralne), świa­do­mość wła­snej atrak­cyj­no­ści i bycia obiek­tem pożą­da­nia. (Cza­sami przy­czyna nie­do­pa­so­wa­nia libido polega na tym, że part­ne­rzy nie ule­gają takim samym pod­nie­tom – dosyć czę­sto coś, co kręci jedno z nich, może znie­chę­cać dru­gie).

Oprócz układu napę­do­wego mamy rów­nież układ hamul­cowy (SIS), który składa z tego wszyst­kiego, co gasi w nas żar namięt­no­ści, na przy­kład zmę­cze­nie, prze­je­dze­nie, złość na part­nera lub part­nerkę, nie­po­kój zwią­zany z jakimś aspek­tem seksu lub następ­stwa jakie­goś trau­ma­tycz­nego prze­ży­cia. (Jedna z kom­pli­ka­cji zagra­ża­ją­cych dłu­go­trwa­łym związ­kom polega na tym, że z bie­giem czasu przy­bywa inhi­bi­to­rów, pod­niety zaczy­nają tra­cić swój ero­tyczny poten­cjał, a nie­kiedy od samego początku sys­tem hamo­wa­nia góruje nad sys­temem pobu­dza­nia). Edu­ka­torka sek­su­alna Emily Nago­ski, która roz­wi­nęła i spo­pu­la­ry­zo­wała kon­cep­cję modelu podwój­nego ste­ro­wa­nia, napi­sała w swo­jej książce, że „pobu­dze­nie sek­su­alne jest pro­ce­sem, który jed­no­cze­śnie uru­cha­mia włącz­niki i dez­ak­ty­wuje wyłącz­niki”11.

Żeby dobrze się spi­sać

Skoro już mowa o wyłącz­ni­kach, Masters i John­son stwo­rzyli poję­cie „per­spek­tywy widza” (spec­ta­to­ring) odno­szące się do pew­nego zacho­wa­nia, które polega na obser­wo­wa­niu sie­bie pod­czas upra­wia­nia seksu kosz­tem sku­pie­nia uwagi na dozna­niach zmy­sło­wych i prze­ży­wa­nia bli­sko­ści z drugą osobą12. Seks staje się spek­ta­klem, w któ­rym jed­no­cze­śnie wystę­pu­jemy na sce­nie i sie­dzimy na widowni. W efek­cie jeste­śmy nie­obecni i nie możemy w pełni dać się ponieść namięt­no­ści. Za takim zacho­wa­niem stoją obawy o wła­sną wydaj­ność, które bar­dzo czę­sto dzia­łają jako „sek­su­alny hamu­lec”, tłu­miąc pożą­da­nie i pozba­wia­jąc nas przy­jem­no­ści. Ich źró­dłem są zazwy­czaj nega­tywny obraz wła­snego ciała, urazy, zaha­mo­wa­nia i tar­cia mię­dzy part­ne­rami. W Czę­ści V zapre­zen­tuję kilka metod radze­nia sobie z tremą sek­su­alną.

Jeszcze trochę o hamulcach

Jak wynika z mojego doświad­cze­nia, lista inhi­bi­to­rów sek­su­al­nych czę­sto bywa znacz­nie dłuż­sza niż lista pod­niet. Na przy­kład moja pacjentka Rachel do czyn­ni­ków wzma­ga­ją­cych pożą­da­nie zali­cza poczu­cie wła­snej atrak­cyj­no­ści, fran­cu­skie poca­łunki, zapach swo­jej żony i spro­śne słowa. Nie­stety na tym się nie koń­czy. Rze­czy, które wywo­łują odwrotny efekt, jest dużo wię­cej – czuje się zmę­czona i gruba, przy­po­mina sobie o tysią­cach spraw do zała­twie­nia, pies wcho­dzi do łóżka, jej żona sku­pia się na swoim orga­zmie, a w gło­wie tłuką się jej prze­różne myśli. Wszystko to spra­wia, że pod­niety tracą moc i Rachel nie może się roz­bu­dzić sek­su­al­nie, dla­tego musi stwo­rzyć odpo­wiedni ero­tyczny kli­mat oraz skrypt sek­su­alny, w któ­rym nie ma miej­sca na tyle inhi­bi­to­rów. W przy­padku kogoś innego lep­szym roz­wią­za­niem byłoby zwięk­sze­nie liczby pod­niet i wzmo­że­nie namięt­no­ści, ale każdy z nas jest zapro­gra­mo­wany ina­czej.

Czyn­niki part­ner­skie

Ogólny poziom satys­fak­cji w związku

Zaufa­nie lub jego brak

Histo­ria związku

Pro­blemy z wier­no­ścią i przy­wią­za­niem

Bez­pie­czeń­stwo emo­cjo­nalne/słabe punkty

Prze­moc

Style komu­ni­ka­cji w przy­padku kon­flik­tów

Kon­tekst życiowy (dzieci, praca, rodzice, współ­lo­ka­to­rzy, obo­wiązki itp.)

Styl związku (ega­li­tarny, tra­dy­cyjny, nie­stan­dar­dowy itp.)

Role płciowe

Zwią­zek mono­ga­miczny/niemono­ga­miczny

Inter­su­biek­tyw­ność/rela­cje per­spek­tyw poznaw­czych/men­talny obraz part­nera

Przy­cią­ga­nie sek­su­alne/che­mia

Poten­cjał intym­no­ści i ero­ty­zmu

Roz­bież­ność modeli pożą­da­nia

Pro­blemy sek­su­alne (zabu­rze­nia erek­cji, przed­wcze­sny wytrysk, ból pod­czas sto­sunku)

Bez­pieczna więź z part­ne­rem kon­tra nie­pew­ność, wyob­co­wa­nie, osa­cze­nie

Zna­jo­mość tech­nik sek­su­al­nych

Nuda

Nie­zgod­ność sty­lów sek­su­al­nych

Tem­pe­ra­ment sek­su­alny (skłon­ność do śmia­łych zacho­wań/nie­śmia­łość)

Atrak­cyj­ność sek­su­alna

Mastur­ba­cja/korzy­sta­nie z por­no­gra­fii

Wyobraź­nia ero­tyczna/zain­te­re­so­wa­nia

Skłon­ność do per­wer­sji

Wstręt (do part­nera, zacho­wań itp.)

Czyn­niki psy­cho­lo­giczne/spo­łeczne

Kon­tekst eko­no­miczny (klasa spo­łeczna, poziom zamoż­no­ści itp.)

Wykształ­ce­nie

Wyzna­nie/kul­tura/rasa

Tra­dy­cje rodzinne

Doświad­cze­nia sek­su­alne

Styl przy­wią­za­nia (bez­pieczny, lękowo-uni­ka­jący, odrzu­ca­jąco-uni­ka­jący, ambi­wa­lentny, zdez­or­ga­ni­zo­wany)

Typ oso­bo­wo­ści (intro­wer­tyczny, eks­tra­wer­tyczny)

Orien­ta­cja sek­su­alna/toż­sa­mość płciowa

Mecha­ni­zmy obronne (zdrowe/nie­przy­sto­so­wane)

Otwar­tość sek­su­alna

Ego cie­le­sne

Poczu­cie wła­snej war­to­ści/mnie­ma­nie o wła­snych geni­ta­liach

Stres psy­chiczny/emo­cjo­nalny

Traumy, zabu­rze­nia dyso­cja­cyjne, zespół stresu poura­zo­wego

Impul­syw­ność/zależ­ność sek­su­alna

Per­fek­cjo­nizm

Zabu­rze­nia auty­styczne

ADD/ADHD

Stany lękowe

Depre­sja, zabu­rze­nia afek­tywne dwu­bie­gu­nowe, obni­żony nastrój

Zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści (nar­cyzm, bor­der­line itp.)

Para­fi­lie

Czyn­niki bio­lo­giczne

Wiek

Ogólny stan zdro­wia/cho­roby

Dieta

Aktyw­ność fizyczna

Obcią­ża­nia fizyczne

Nie­peł­no­spraw­ność

Jakość snu/styl życia

Prze­byte cho­roby i urazy

Etap życia (meno­pauza, andro­pauza itp.)

Zaży­wane leki/skutki uboczne

Anty­kon­cep­cja hor­mo­nalna

Alko­hol, niko­tyna, sub­stan­cje odu­rza­jące

Aler­gie

Ból

Na naszą sek­su­al­ność oddzia­łuje tak wiele czyn­ni­ków, że tera­peuci czę­sto sto­sują podej­ście oparte na modelu biop­sy­cho­spo­łecz­nym, żeby roz­po­znać naturę pro­blemu. Czy w któ­rymś z poniż­szych zesta­wień dostrze­gasz inhi­bi­tory sek­su­alne, które wywie­rają wpływ na twoje pożą­da­nie? Jeżeli tak, zano­tuj je w swoim dzien­niczku.

Per­spek­tywa inter­sek­cjo­nalna

Oce­nia­jąc różne aspekty sek­su­al­no­ści, oprócz tra­dy­cyj­nego modelu biop­sy­cho­spo­łecz­nego tera­peuci coraz czę­ściej wyko­rzy­stują narzę­dzie zwane per­spek­tywą inter­sek­cjo­nalną. Metoda ta polega na bez­po­śred­niej obser­wa­cji takich aspek­tów, jak rasa, pocho­dze­nie spo­łeczne, płeć, reli­gia, umie­jęt­no­ści, sta­tus spo­łeczno-eko­no­miczny, przy­wi­leje i pozy­cja w hie­rar­chii, oraz na ana­li­zie ich wza­jem­nych rela­cji i współ­za­leż­no­ści, które czę­sto pro­wa­dzą do nie­spra­wie­dli­wych i opre­syj­nych sytu­acji. W mojej prak­tyce czę­sto pra­cuję z parami mię­dzy­ra­so­wymi – weźmy na przy­kład zwią­zek bia­łej kobiety i czar­no­skó­rego męż­czy­zny. Męż­czy­zna ów doświad­cza zabu­rzeń erek­cji i potrze­buje pomocy, ale bie­rze sobie rów­nież do serca ste­reo­typy doty­czące sek­su­al­no­ści przed­sta­wi­cieli swo­jej rasy – jur­ność, roz­miar penisa, spraw­ność, nad­po­bu­dli­wość – co spra­wia, że nie potrafi otwar­cie roz­ma­wiać o swo­ich pro­ble­mach ani ze mną, ani ze swoją part­nerką. Albo załóżmy, że moją pacjentką jest trans­pł­ciowa kobieta, Laty­no­ska o niskich docho­dach, która wie­lo­krot­nie była ofiarą prze­mocy inter­per­so­nal­nej i sek­su­al­nej ze strony dotych­cza­so­wych part­ne­rów. W takiej sytu­acji muszę zdać sobie sprawę, że moją pozy­cję cechuje pewien sto­pień uprzy­wi­le­jo­wa­nia i wła­dzy, który może utrud­niać mi zro­zu­mie­nie pro­ble­mów nie­miesz­czą­cych się w doświad­cze­niach bia­łego cishe­te­ro­sek­su­al­nego męż­czy­zny. Cza­sem, kiedy ludzie ocze­kują ode mnie odpo­wie­dzi, muszę pogo­dzić się z fak­tem, że jedyne, czym dys­po­nuję, to nur­tu­jące pyta­nia i wolna od uprze­dzeń cie­ka­wość.

Będziemy jesz­cze wra­cać na bie­żąco do tematu pod­niet i inhi­bi­to­rów, ale na razie poprze­stańmy na tym, że osoby doświad­cza­jące pożą­da­nia spon­ta­nicz­nego czę­sto potra­fią doci­snąć gaz do dechy i zosta­wić wszyst­kie prze­szkody daleko w tyle. Na ogół nie muszą się oba­wiać o swoje libido; po pro­stu mają ochotę na seks. Ciało i umysł wysy­łają im sygnały, kiedy budzi się w nich ape­tyt sek­su­alny. Nato­miast tym, któ­rzy odczu­wają pożą­da­nie respon­sywne, znacz­nie trud­niej jest zdjąć nogę z hamulca. Ich ape­tyt sek­su­alny nie obja­wia się tak inten­syw­nie, zwłasz­cza jeżeli w ich oto­cze­niu nie bra­kuje inhi­bi­to­rów. Muszą sobie uświa­do­mić swoją potrzebę seksu i nabrać prze­ko­na­nia, że jej zaspo­ko­je­nie przy­nie­sie im satys­fak­cję – tak jakby przy­po­mi­nali sobie, że jedze­nie jest ważne i kiedy zasiądą do stołu, posi­łek będzie im sma­ko­wał. Dla­tego czę­sto potrze­bują cze­goś, co w przy­padku reak­tyw­nego modelu pożą­da­nia jest zbędne – moty­wa­cji do zaan­ga­żo­wa­nia się w zacho­wa­nia sek­su­alne, samej ochoty na roz­po­czę­cie kon­taktu, począt­kowo nawet bez entu­zja­zmu. Na samym początku nie­ko­niecz­nie muszą odczu­wać pożą­da­nie; ważna jest chęć pod­ję­cia aktyw­no­ści sek­su­alnej, która w efek­cie ma im spra­wić przy­jem­ność. O ile mi wia­domo, taką kon­cep­cję po raz pierw­szy ogło­siła JoAnn Loulan, która w trak­cie tera­pii z les­bij­kami i kobie­tami bisek­su­alnymi odkryła, że pożą­da­nie – jako dozna­nie fizyczne – bywa ulotne i nie­prze­wi­dy­walne, pod­czas gdy chęć możemy w sobie świa­do­mie wzbu­dzić, zro­zu­mieć i zre­ali­zo­wać1314.

Kiedy „fuj” zamie­nia się w „mniam”

Zda­rza się cza­sami, że jakiś czyn­nik może być zarówno inhi­bi­to­rem, jak i pod­nietą. Wszy­scy jeste­śmy obda­rzeni wyczu­ciem smaku, które pozwala nam roz­strzy­gnąć, co jest obrzy­dliwe. W grun­cie rze­czy „odruch obrzy­dze­nia” jest czę­ścią instynktu prze­trwa­nia i chroni nas przed róż­nymi nie­bez­pie­czeń­stwami – na przy­kład zje­dze­niem zgni­łego mięsa czy wypi­ciem skwa­śnia­łego mleka. Nie­które aspekty sek­su­al­no­ści rów­nież mogą cza­sami wzbu­dzać obrzy­dze­nie – pewne zacho­wa­nia sek­su­alne, nasie­nie w ustach, kon­takt twa­rzy z kro­czem, ślina, ani­lin­gus, pot lub inne wydzie­liny na skó­rze itp. Mogłoby nie­mal zakra­wać na cud, że w ogóle upra­wiamy seks, skoro nie chcie­li­by­śmy myśleć o tych wszyst­kich odra­ża­ją­cych zacho­wa­niach, a co dopiero ich pra­gnąć, chyba że z uko­chaną osobą. Ale w miarę jak wzra­sta nasze pobu­dze­nie, odruch obrzy­dze­nia stop­niowo słab­nie lub cał­kiem zanika, a te same czyn­niki, które dzia­łały znie­chę­ca­jąco, mogą się zamie­nić w pod­niety15. Weźmy na przy­kład kąsa­nie czy łasko­ta­nie. Jeśli ot tak podejdę do mojej żony i ją ugryzę, poła­sko­czę albo klepnę w pupę, praw­do­po­dob­nie tylko ją znie­chęcę do amo­rów albo nawet wku­rzę, a samo dozna­nie może być nawet zbyt bole­sne czy nie­przy­jemne, by wywo­łać pożą­da­nie. Ale gdy wcze­śniej roz­palę w niej namięt­ność, kąsa­nie, sku­ba­nie czy łasko­ta­nie mogą dzia­łać pod­nie­ca­jąco i są środ­kiem zale­ca­nym (lub w tym wypadku apli­ko­wa­nym) przez leka­rza.

Motywacja seksualna

Psy­cho­lo­go­wie David Buss i Cindy Meston prze­pro­wa­dzili bada­nie poświę­cone czyn­ni­kom moty­wu­ją­cym ludzi do upra­wia­nia seksu. W wyniku ankiety z udzia­łem pra­wie 2000 uczest­ni­ków wyod­ręb­nili 4 główne czyn­niki, 13 pobocz­nych oraz 237 powo­dów, dla któ­rych cho­dzimy ze sobą do łóżka. To bar­dzo bogata moty­wa­cja. Bada­cze wska­zali rów­nież 9 wyraź­nych moty­wów sto­ją­cych za głów­nymi przy­czy­nami upra­wia­nia seksu16:

Bo druga osoba jest pocią­ga­jąca.

Żeby doświad­czyć przy­jem­no­ści fizycz­nej.

Żeby wyra­zić miłość.

W odpo­wie­dzi na pożą­da­nie ze strony dru­giej osoby.

Dla spo­tę­go­wa­nia bli­sko­ści w związku.

Z cie­ka­wo­ści albo w poszu­ki­wa­niu nowych doświad­czeń.

Żeby uczcić jakąś spe­cjalną oka­zję.

Bo nada­rzyła się spo­sob­ność.

W efek­cie nie­po­ha­mo­wa­nej żądzy.

Czy pod­pi­su­jesz się pod któ­rymś z tych moty­wów?

Kiedy pro­wa­dzę szko­le­nia lub nad­zo­ruję pracę innych tera­peu­tów albo kiedy roz­ma­wiam z pacjen­tami o pożą­da­niu respon­syw­nym i moty­wa­cji sek­su­al­nej, cza­sami się­gam po listę i pro­szę moich roz­mów­ców o wybra­nie dowol­nej liczby od 1 do 237, żeby zade­mon­stro­wać im sze­roki wachlarz powo­dów, dla któ­rych ludzie decy­dują się na kon­takty sek­su­alne. Oczy­wi­ście wszy­scy chcą wie­dzieć, jaki jest punkt pierw­szy (Zadzia­łał nastrój chwili) i ostatni (Żeby part­ner/ka poczuł/a swoją moc), lecz praw­do­po­dob­nie dla­tego, że roz­mowa doty­czy seksu, ktoś zawsze pyta o numer 69 (W ramach upra­wia­nia sek­stu­ry­styki). Bądź tu mądry.

Okre­śla­nie powodu do upra­wia­nia seksu nie powinno ucho­dzić za rzecz nie­wła­ściwą (jak w przy­padku par, które sta­rają się o dziecko i dosto­so­wują swoje poży­cie intym­nie do ter­mi­nów owu­la­cji), a nawet może być nie­zbędne, gdy ktoś nie odczuwa pożą­da­nia spon­ta­nicz­nego. Zawsze sta­ram się odwo­dzić pacjen­tów od oce­nia­nia war­to­ści kie­ru­ją­cych nimi moty­wów, zwłasz­cza kiedy ich pod­łoże wydaje się logicz­nie uza­sad­nione. Na przy­kład kie­ro­wa­nie się potrze­bami part­nera jest wspa­nia­ło­myślną moty­wa­cją i nie­ko­niecz­nie zasłu­guje na ety­kietkę jał­mużny czy seksu z lito­ści. A cza­sami, kiedy inhi­bi­tory przy­bie­rają na sile i nie masz szcze­gól­nej ochoty na seks, warto mieć w zana­drzu powód, dla któ­rego zde­cy­du­jesz się roz­bu­dzić w sobie namięt­ność bez względu na swój model pożą­da­nia.

A więc jakie są twoje moty­wa­cje sek­su­alne?

Zgoda nie­ko­niecz­nie idzie w parze z ochotą

Kiedy poru­szam temat goto­wo­ści i powo­dów do upra­wia­nia seksu w przy­padku braku pożą­da­nia, praw­do­po­dob­nie nie­któ­rzy z was mogą sobie pomy­śleć coś w rodzaju: „Chwi­leczkę, do seksu zawsze potrzeba obo­pól­nej zgody, więc coś tu nie gra, jeśli mam iść do łóżka, kiedy nie jestem w nastroju albo kiedy mój part­ner tego chce (a ja nie)”. No cóż, przede wszyst­kim dla jasno­ści pozwolę sobie zazna­czyć, że ani razu nie wspo­mi­nam o sek­sie bez przy­zwo­le­nia. Przyj­muję ogólne zało­że­nie, że nikt nie robi niczego wbrew swo­jej woli, nawet w prak­ty­kach BDSM, które mogą spra­wiać odwrotne wra­że­nie. Obo­pólna zgoda jest pod­stawą zdro­wego, eks­cy­tu­ją­cego i bez­piecz­nego emo­cjo­nal­nie seksu. Ale jeśli twoje pożą­da­nie wpi­suje się w model respon­sywny, może docho­dzić do wielu sytu­acji, w któ­rych nie­ko­niecz­nie od razu się pod­nie­casz, ale twoja goto­wość może spra­wić, że ogar­nie cię namięt­ność. Oka­zy­wa­nie goto­wo­ści nie ozna­cza, że godzisz się na seks lub jakie­kol­wiek zacho­wa­nia wykra­cza­jące poza to, na co masz ochotę w danej chwili. Powta­rzam moim pacjen­tom, że zawsze mogą się wyco­fać, a ich goto­wość nie powinna rodzić wygó­ro­wa­nych ocze­ki­wań ani pre­sji. Jed­nak warto rów­nież napo­mknąć, że mię­dzy nie­chcia­nym sek­sem, a sek­sem bez przy­zwo­le­nia ist­nieje zasad­ni­cza róż­nica, którą naświe­tlił mój kolega po fachu i psy­cho­log spo­łeczny Justin Leh­mil­ler17. „W kon­tek­ście seksu, zarówno w dys­kur­sie publicz­nym, jak i aka­de­mic­kim, w ostat­nich latach nasila się ten­den­cja do utoż­sa­mia­nia nie­chcia­nej aktyw­no­ści sek­su­al­nej z aktyw­no­ścią sek­su­alną bez przy­zwo­le­nia – pisze Leh­mil­ler. – Na przy­kład w wielu opra­co­wa­niach poświę­co­nych prze­mocy sek­su­al­nej nie­chciany kon­takt sek­su­alny jest zali­czany do tej samej kate­go­rii co gwałt i inne formy wyko­rzy­sty­wa­nia sek­su­al­nego”18. Tym­cza­sem ist­nieje róż­nica mię­dzy bra­kiem chęci a bra­kiem zgody na seks. Na przy­kład, jeśli ktoś decy­duje się na przy­godny sto­su­nek bez zabez­pie­cze­nia, wyraża na niego zgodę i czer­pie z niego przy­jem­ność, ale z per­spek­tywy czasu oce­nia go jako nie­chciany kon­takt sek­su­alny, gdyż przez swoją nie­ostroż­ność nara­ził się na ryzyko. Albo odby­cie sto­sunku ze świa­do­mo­ścią, że nie sprawi nam to wystar­cza­ją­cej przy­jem­no­ści, można rów­nież uznać za przy­kład kon­taktu sek­su­al­nego za przy­zwo­le­niem, ale kon­taktu nie­chcia­nego. Podob­nie jest w sytu­acji, kiedy nie mamy nastroju do upra­wia­nia seksu, mimo to godzimy się na zbli­że­nie. Mówiąc krótko, cho­ciaż naj­pro­ściej byłoby przy­jąć zasadę, że chęć zawsze idzie w parze z obo­pólną zgodą, warto prze­my­śleć (i prze­dys­ku­to­wać z part­ne­rem) róż­nicę mię­dzy nie­chcianym sek­sem a sek­sem bez przy­zwo­le­nia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Ary­sto­te­les, Poetyka, w: tegoż, Reto­ryka – Poetyka, przeł. i oprac. H. Pod­biel­ski, War­szawa 1988, s. 324. [wróć]

Ibid., s. 329. [wróć]

The Birth of the Cool: Miles Davis i jego muzyka, reż. S. Nel­son, PBS Ame­ri­can Masters Series. 2019. [wróć]

S. Iasenza, Trans­for­ming Sexual Nar­ra­ti­ves: A Rela­tio­nal Appro­ach to Sex The­rapy. Routledge, 2020. [wróć]

Uży­wa­jąc słów „para” i „part­ne­rzy” nie­ko­niecz­nie mam na myśli stały zwią­zek, ale raczej dwoje ludzi, któ­rzy w danej chwili znaj­dują się bli­sko sie­bie. [wróć]

H. S. Kaplan, M. Hor­with, The Eva­lu­ation of Sexual Disor­ders: Psy­cho­lo­gi­cal and Medi­cal Aspects. Psy­cho­logy Press 1983. [wróć]

J.-C. Godard: ‘Film is over. What to do?’, „The Guar­dian”, www.the­gu­ar­dian.com/film/2011/jul/12/jean-luc-godard-film-socia­li­sme [wróć]

R.C. Arslan, K.M. Schil­ling, T.M. Ger­lach, L. Penke, Using 26,000 Diary Entries to Show Ovu­la­tory Chan­ges in Sexual Desire and Beha­vior, „Jour­nal of Per­so­na­lity and Social Psy­cho­logy”, 2021, Vol. 121, No. 2, s. 410–431. https://doi.org/10.1037/pspp0000208. https://doi.apa.org/doiLan­ding?doi=10.1037%2Fpspp0000208 [wróć]

E. Jans­sen, J. Ban­croft, The Dual-Con­trol Model: The Role of Sexual Inhi­bi­tion and Exci­ta­tion in Sexual Aro­usal and Beha­vior, w: The Psy­cho­phy­sio­logy of Sex, Indiana Uni­ver­sity Press, 2007, s. 197– 222. [wróć]

C.A. Gra­ham, S.A. San­ders, R.R. Mil­hau­sen, K.R. McBride, Tur­ning On and Tur­ning Off: A Focus Group Study of the Fac­tors That Affect Women’s Sexual Aro­usal, „Archi­ves of Sexual Beha­vior”, 2004, Vol. 33, No. 6, s. 527– 538. [wróć]

E. Nago­ski, Ona ma siłę, przeł. K. Świą­to­niow­ska, War­szawa 2015, s. 337. [wróć]

P.D. Trap­nell, C.M. Meston, B.B. Gorzalka, Spec­ta­to­ring and the Rela­tion­ship between Body Image and Sexual Expe­rience: Self-Focus or Self- Valence?, „Jour­nal of Sex Rese­arch”, 1997, Vol. 34, No. 3, s. 267–278. [wróć]

J. Loulan, Les­bian Sex, Book­pe­ople, 1984. [wróć]

Loulan zazna­czyła rów­nież, że w dowol­nym momen­cie reak­cji sek­su­al­nej może nastą­pić „wyłą­cze­nie”, a słowo „orgazm” lepiej zastą­pić sło­wem „przy­jem­ność”, dzięki czemu cały pro­ces jest bar­dziej ela­styczny i mniej nasta­wiony na osią­gnię­cie celu. [wróć]

C. Borg, P.J. De Jong, Feelings of Dis­gust and Dis­gust-Indu­ced Avo­idance Weaken Fol­lo­wing Indu­ced Sexual Aro­usal in Women, 2012, „PLOS ONE”, Vol. 7, No. 9, s. e44111. https://jour­nals.plos.org/plo­sone/article?id=10.1371/jour­nal.pone.0044111 [wróć]

M. Hitti, WebMD. Why People Have Sex: 237 Reasons. www.webmd.com/sex-rela­tion­ships/news/20070801/why-people-have-sex-237-reasons [wróć]

J. Leh­mil­ler, Unwan­ted Sex and Non­con­sen­sual Sex Are Not the Same Thing. www.sexandp­sy­cho­logy.com/blog/2020/6/15/unwan­ted-sex-and-non­con­sen­sual-sex-are-not-the-same-thing/ [wróć]

L. Fedina, J.L. Hol­mes, B.L. Bac­kes, Cam­pus Sexual Assault: A Sys­te­ma­tic Review of Pre­va­lence Rese­arch from 2000 to 2015. „Trauma, Vio­lence & Abuse”, 2018, Vol. 19, No. 1, s. 76–93. [wróć]