Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Konspiracja, miłość, zdrada
Gdy we wrześniu 1939 roku nazistowskie Niemcy zaatakowały Polskę, Maria Nachtman i Walentyna Stempkowska były młodymi, naiwnymi, rozmarzonymi dziewczynami. Choć zupełnie sobie obce, podzieliły podobny los – w obliczu wroga wstąpiły do walczącego podziemia, Narodowych Sił Zbrojnych, stając się „Agatą” i „Platerówką”. Podjęły się niebezpiecznej misji, za co jedna trafiła do katowni UB, a druga do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Po powrocie czekało je wspólne ciężkie więzienie dla wrogów władzy ludowej.
Opowiem ci o wolności to historia „żołnierzy wyklętych”, ale tych rzadziej wspominanych – konspirujących kobiet. To zapis ich pasji, siły woli, miłości, a także bezgranicznej wierności ojczyźnie.
„Najnowsza powieść Wacława Holewińskiego zapada w pamięć. To po prostu świetnie skrojona narracja, sugestywnie odzwierciedlająca losy dwu bohaterek – konspiratorek Narodowych Sił Zbrojnych, a potem Narodowego Zjednoczenia Wojskowego – formacji do dziś demonizowanych przez mainstream. Napisana z nerwem, znajomością faktów, ale także psychologii i obyczajowości, chwyta czytelnika za serce. Nieczęste to zjawisko w polskiej literaturze współczesnej”.
Tomasz Zbigniew Zapert, „Nasza Polska”
„Holewiński jest jednym z nielicznych pisarzy, których proza tak mocno osadzona jest w naszej współczesności i historii najnowszej. Predestynuje go do tego życiorys: działalność opozycyjna w PRL, prowadzenie podziemnej oficyny wydawniczej, internowanie w stanie wojennym. Sądzę, że najzwyczajniej – doświadczenie życiowe sprawia, że autor ten ma od swoich młodszych kolegów więcej do powiedzenia. A raczej inaczej: do opowiedzenia”.
Krzysztof Masłoń, „Rzeczpospolita”
„[...] bez zrozumienia, że w każdym zawiera się jakaś ludzka tajemnica – poznanie jest szczątkowe, a pamięć historyczna ułomna. Holewiński pokazał, jak środkami literackimi można się do tej tajemnicy zbliżyć”.
prof. Andrzej Lam, przewodniczący jury Warszawskiej Premiery Literackiej
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 544
Przyjm! — i chęciami chęci zamień,O! Ty, młodości mej Stolico…Z Twego bruku rad bym mieć kamieńW mchu cmentarza, pod błyskawicą…Gdy grobowce skrzywią się i zaskrzypią,A o wtórego świata kręgiBieguny tego się uczepią…— I odpomnę karty mojej księgi.
C.K. NORWID, Dedykacja
Czy ją znałam? Dobre pytanie. Spotkałam. W przelocie. Była dzielna. Inna niż ja. Ale każda tam była inna. Odsiedziała tyle co ja. Wyszłyśmy w tym samym czasie…
WALA
Najpierw był palec na jego ustach. Dopiero potem twarz. Jerzyk był większy ode mnie. Bo i dwa lata starszy. Miał osiem lat.
— Chodź — złapał mnie za rękę. — Ale cicho. Cicho!
Podniosłam się z podłogi trochę wbrew własnej woli. Często mi dokuczał. Chyba nawet zrobiłam płaczliwą minę.
— Głupia — syknął. — Czego ryczysz?
Ciągnął mnie przez korytarz, potem przez pokój w amfiladzie. Nacisnął klamkę, delikatnie uchylił drzwi do sypialni. Babka klęczała przed Matką Boską. Przez chwilę musiałam się wsłuchać, aby zrozumieć jej szept.
Vater unser,Der Du bist im Himmel,Geheiligt werde Dein Name,Dein Reich komme,Dein Wille geschehe,Wie im HimmelSo auch auf Erden.
Wydała mi się strasznie stara, pewnie przekroczyła sześćdziesiątkę. Patrzyłam na jej siwe, spadające na czoło kosmyki włosów.
— Modli się. Po niemiecku! — Jerzyk to „po niemiecku” mruknął z jakimś szczególnym naciskiem.
Niczego nie rozumiałam.
— Po niemiecku? Dlaczego?
Roześmiał się, ale tak, aby babka nie usłyszała. Być może nie znał odpowiedzi na tak postawione pytanie. Wzruszył ramionami.
— Skąd mogę wiedzieć.
W mojej sześcioletniej głowie ulągł się nieprawdopodobny pomysł.
— Może ona jest Niemką? — zapytałam.
— Jak ona, to i ty.
— Ja? Niemką?
Musiał zobaczyć w moich oczach łzy. Ale zamiast się rozryczeć, znów spojrzałam na babkę.
Unser tägliches Brot gib uns heute,Und vergib uns unsere Schuld,Wie auch wirVergeben unser'n Schuldigern,Und führe uns nicht in Versuchung,Sondern erlöse uns von dem Bösen,Denn Dein ist das ReichUnd die Kraft und die HerrlichkeitIn Ewigkeit.
Nic nie rozumiałam z jej modlitwy. Jednak było coś fascynującego w tych obcych słowach. W tym führe, erlöse czy Herrlichkeit.
Jak to się stało, że nie usłyszeliśmy, jak do pokoju wszedł ojciec? W każdym razie patrzył na nas ze zdziwieniem. Był wysoki, bardzo wysoki. I taki elegancki w tym swoim dwurzędowym garniturze. Uśmiechnął się do nas.
— A wy, szkraby, czego tu szukacie?
Trzeba było szybko znaleźć odpowiedź. Przelatywały mi przez głowę różne pomysły.
— A Jerzyk mówi, że my Niemce — wypaliłam z głupia frant.
Ojciec popatrzył na braciszka i w tej samej sekundzie zrozumiałam, że to nie było zbyt dobre tłumaczenie.
— Niemcy? Dlaczego? — Ojciec odruchowo sprawdził, czy krawat mu się nie rozluźnił.
— Babcia… Ona po niemiecku — jakoś musiałam wytłumaczyć swój donos.
Ojciec zaczął się pukać w czoło. Potem wybuchnął śmiechem.
— To niezbyt grzecznie podsłuchiwać innych przy modlitwie. — Przykląkł przed nami. — Babcia przyjechała z Niemiec, to prawda. — Widziałam, jak stara się dobrać odpowiednie słowa. — Ale… Trudno mi to wam wytłumaczyć. W każ dym razie, nawet jeśli babcia… wy nie jesteście Niemcy. Może nawet wy właśnie bardziej jesteście Polakami niż inni? I chciałbym, abyście oboje to zapamiętali. Bardziej niż inni — powtórzył. — I większy spada na was obowiązek.
Ojciec przygarnął nas do siebie. Pachniał lawendą, uwielbiałam ten zapach.
— I nie będziemy się modlić po niemiecku?
— A po niemiecku to gorzej? — Ojciec roześmiał się, a mnie znów zebrało się na płacz. — Dziecko moje… A gdzieżby po niemiecku. To twój kraj. Jakaś twoja koleżanka, tu, w Mińsku Mazowieckim, czy gdziekolwiek, modli się po niemiecku?
Pokręciłam głową. Tak naprawdę skąd mogłam wiedzieć. Przecież i Tereska, i Hania mogły się modlić do niemieckiego Boga. Kto wie?
Ojciec wstał, pogłaskał nas po głowach.
— Idźcie się bawić.
Jerzyk nie czekał na mnie. Pobiegł, ja za nim, dogoniłam go na podwórku, złapałam za rękę.
— Bzdun. Sam żeś Niemiec! — krzyknęłam.
Szarpnął się, wyrwał dłoń z mojej.
— Słyszałaś tatkę. My jesteśmy bardziej niż inni…
Ciągle nie mogłam poukładać tej szarady.
— A babka?
— Pewnie musi się jeszcze uczyć, jak być Polką. Nie to, co my.
Podbiegł do nas Bolek, syn brygadzisty z fabryki. Pokazał na gołębie. Krążyły nad nami. Leończuk gwizdem przywoływał je i odganiał, przywoływał i odganiał. Nie mogłam zbyt długo patrzeć w niebo. Słońce raziło coraz mocniej.
Bolo z Jerzykiem zaczęli się przekrzykiwać, a mnie wciąż w głowie kołatało to führe, erlöse, führe i erlöse.
Wróciłam do mieszkania, do kuchni. Jadzia gniotła ciasto na kluski.
— A ty, kruszyno, co? Nudzisz się?
Stanęłam obok niej, pociągnęłam za spódnicę. Kobieta była gruba, miała duże dłonie. Wytarła je w fartuch. Wzięła mnie pod ramiona i posadziła na stole. Dała mi do ręki ciasto. Zaczęłam ugniatać jak ona. Śmiała się.
Była z nami od urodzenia. Młodsza od babki, ale starsza od mamy. Pamiętam, jak nas kąpała, wycierała szorstkim ręcznikiem, brała na ręce i wciskała w zimną pościel.
— Jadzia wie, gdzie są Niemce? — zapytałam.
Zbliżyła twarz do mojej twarzy. Miała wielkie, trochę skośne, niebieskie oczy.
— Niemce? A po co one panience? — Nie doczekawszy odpowiedzi, machnęła lekceważąco ręką. — Daleko. Bardzo daleko.
Zawsze o ojcu mówiła z miłością, jakoś tak ciepło. Był dla niej chyba ważniejszy niż matka. I ta huta szkła, której był właścicielem…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Lubiła kino. Potrafiła godzinami opowiadać o filmach, które widziała. To w więzieniu ważna umiejętność. Budzi szacunek.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Pożegnała ojca na początku wojny. Był dla niej jej pierwszą ofiarą.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Brat znalazł się w konspiracji wcześniej niż ona, już na początku czterdziestego roku. Była młodziutka, on jednak starszy.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
No nie, nie. Ona nie była od strzelania. Dziewczyny zresztą angażowano do tego rzadko. Ale brała udział w jakichś akcjach. Mówiła o napadzie na bank czy kasę. Zarykiwała się przy tym ze śmiechu.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Była opanowana jak mało która. Tam, w więzieniu — też. Ale nie robiła z tego żadnej sprawy. Dla niej to było ot tak, po prostu.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
W czterdziestym drugim była już w tej konspiracji na całego. Wszyscy młodzi się do niej rwali. Opowiadała o jakimś kuzynie, dzieciaku jeszcze, który przez chwilę u nich mieszkał i miał jedno marzenie: by być tam, gdzie ona i Jerzy.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
W czterdziestym drugim zrobiła na kompletach maturę. I dalej chciała się uczyć. Wiedziała, co chce robić w życiu. Astronomia wywietrzała jej już z głowy… I miała chłopaka, wtedy mówiło się: sympatię.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Szpital w Mińsku… Od początku ratowali tam naszych chłopaków z podziemia. Tak naprawdę to był szpital organizacyjny. Zwykle ktoś od nich dyżurował. A ona się uczyła na lekarza. Zawsze wspominała doktor Pruszyńską. Była dla niej wzorem.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Że jak ja trafiła do „faszystów”? Każdy, każda z nas mogła trafić gdzie indziej. Każda wcześniej była w konspiracji. O tym często decydował przypadek, kto kogo znał, gdzie się zahaczył, jakie miał kontakty. I, paradoksalnie, tamte wojenne wybory zadecydowały o naszym późniejszym życiu. Co zrobić…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Ciągle ją gdzieś wysyłali do rannych chłopaków… Bo przecież nie mogli ich długo trzymać w szpitalu. Za duże ryzyko. Ale lubiła tę pracę… Chłopaków zresztą też. Wcale tego nie kryła.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Z tym doktorem, nie pamiętam jego nazwiska, to była jej i matki inicjatywa. Znała go od dziecka, przyjaźnił się z ojcem. Choć chyba nie mieszkał w Mińsku, tylko w Wołominie. Tak, chyba tam. Nikt nie wiedział, że przez całą wojnę pomagała mu się ukrywać. Czy jej to pomogło, jak siedziała w więzieniu? Kto to wie. Ale nie mogli wobec niej używać argumentu, którym tak chętnie szermowali. No bo jak jej przypisać antysemityzm?
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Maria twierdziła, że najwięcej się nauczyła od doktor Pruszyńskiej. Nie tylko tej wiedzy medycznej, także tego, że pomagać musisz każdemu. Polak, Niemiec, Rosjanin, gestapowiec czy ubowiec — lekarz nie ma wyjścia. Tak, potem go możesz zastrzelić, czasami nie masz zresztą wyjścia…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Wiele razy mogli ją zabić. Opowiadała o tym raczej ze śmiechem. Miała duży dystans i do siebie, i do tego, co robiła w czasie okupacji. No, miała też sporo szczęścia. Ale, jak mówiła, na szczęście trzeba sobie zasłużyć. A najlepiej mieć na nie abonament u Pana Boga.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Miała świetnych dowódców. Już przed powstaniem w Warszawie wiedziała, że to nie koniec okupacji. Że po Niemcach przyjdą tu Sowieci i wcale nie będzie lepiej. Inaczej, ale nie lepiej.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Powstanie i wejście Sowietów do Mińska zlały jej się w jeden obraz. Ale początkowo to Powstanie było dla niej traumą. Straciły kontakt z Jerzym. Drżały o niego, nie miały żadnych wiadomości. Matka bardzo to przeżyła.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Z tym doktorem się natrudziła. Nie pamiętam dlaczego, ale od grudnia do marca ukrywała go gdzieś pod Krakowem. Jakoś mu załatwiła transport po wejściu Sowietów. A później, z Goławskimi, odebrała go gdzieś pod Siedlcami.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
W niej nie było żadnych wątpliwości, dylematów. Z jednej konspiracji przeszła do drugiej i to dla niej było naturalne. Jeden okupant zastąpił drugiego. Tyle że wiedziała, iż teraz trzeba się jeszcze bardziej zakonspirować, że ścigać ją będą nie tylko obcy, ale i swoi. Dobrze przynajmniej, że wiedziała, iż Jerzy przeżył Powstanie, że przeszedł przez obóz, a potem wylądował w Anglii.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Ten „Wajs” nie był agentem. Po paru latach na Zachodzie nie umiał się tu odnaleźć, popełniał błędy, jakich nikt z nas, tych, którzy byli w konspiracji od lat, by nie popełnił. Wtedy go uratowała. Ale później, jak mówiła, musiał wpaść. I pewnie podzielił los innych.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Miała wielu mężczyzn, często się tym chwaliła, ale „Magier” to była jej wielka miłość. Pierwsza i tak naprawdę może jedyna. Kiedy zniknął, myślała że zwariuje. Potem okazało się, że wysłali go gdzieś na Podlasie, był ciężko ranny, zdawało się, że nie przeżyje. Wrócił do Warszawy tuż przed Powstaniem. Inaczej niż jej brat nie poszedł do niewoli, jakoś się wymknął, zamelinował w Kielcach. Odnalazł ją pod koniec sierpnia lub na początku wrześniu następnego roku. Znów zaczęli się spotykać.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Podziwiała Morawca, zresztą — jak wszyscy jego podwładni. Był dla niej wzorem i oficera, i mężczyzny. Przez kilka miesięcy była jego łączniczką. Ale to było coś więcej. Mogła o nim mówić godzinami, o tym jak był u „Hubala”, o jego sześciu ucieczkach z gestapo, skoku z okna podczas przesłuchania w NKWD w Lublinie, o nieprawdopodobnej odwadze, odpowiedzialności, o tym, jak go zatrzymali i jaki był podczas procesu. I miała wtedy taki błysk w oczach.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Często musiała jeździć w teren. Prawie nie bywała w domu. To ją męczyło. Ale rozumiała, że tak trzeba, że często wiadomości przez nią przekazywane chroniły czyjeś życie. I lubiła tych chłopaków w lesie. Dla niej tam była wolna Polska. No, może jeszcze w tych ruinach, gdzie czaiło się nowe życie, pełne inicjatywy, niebywałej woli przetrwania…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Często powtarzała, że Pan Bóg docenia dobre uczynki. I że wracają do nas w dwójnasób. Mogli ją aresztować znacznie wcześniej. Z drugiej strony — może by wtedy krócej posiedziała? Kto wie. Była wdzięczna losowi za to, co miała.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Pewnie, że się tego spodziewała. Jak konspirujesz, masz nadzieję, że cię nigdy nie złapią, sama wiem po sobie. Musisz się z tym liczyć, być przygotowanym. Zawsze twierdziła, że i tak miała dużo szczęścia, że ten rok od zakończenia wojny to był rok darowany jej przez Boga. Że przy tych wszystkich nieszczęściach, aresztowaniach, wpadkach, strzelaninach, czuła się wolna i u siebie. I że tak jak wcześniej, tej wolności nie zabrali jej Niemcy, tak i potem ci, których zainstalowali tu Sowieci, też nie dali rady.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Przesłuchiwali ją długo. Traktowała to jak atrakcję, wyjście z małej celi, światło w oknie, rozmowa, nawet z ubekiem, ale jednak rozmowa. To dla więźnia, sama wiem po sobie, ważne. Początkowo chcieli ją kupić, przekabacić na własną stronę, zrobić z niej kapusia i świadka w sprawie. Jak zobaczyli, że nic z tego, było coraz gorzej. Przestali się patyczkować.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Tak jak jej powiedział ten Humer, przedszkole się skończyło. Katowali ją na potęgę. Ale ona wciąż swoje: nie znam, nie pamiętam, nie spotkałam. Gdyby wszyscy mieli tyle siły, odwagi, determinacji co ona, pewnie niczego by jej nie udowodnili. Co nie znaczy, że by nie skazali. To akurat od początku było pewne jak w banku.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Pobyt w szpitalu był dla niej wybawieniem, luksusowym urlopem nie tylko dlatego, że tam nie bili, że miała prześcieradło i jako takie jedzenie, ale także dlatego, że dostała tam pierwszą prawdziwą informację od naszych, że mogła psychicznie odetchnąć, że dowiedziała się, iż jej sytuacja jest lepsza, niż wcześniej sądziła.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Próbowała się w tym areszcie kontaktować z innymi. Ale to było trudne, choć Morawiec jakoś tam dostarczył jej przesyłkę. Za to szybko, jak inne, nauczyła się stukania. Nawiązywały kontakt z tymi, którzy byli za ścianą. Opowiadała, że w ten sposób rodziły się miłości. Nie do uwierzenia. Ludzie nigdy się nie widzieli, w zasadzie nie mieli szans się zobaczyć, a obdarzali się uczuciem.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Przygotowywali ich do procesu. No, bo jak by to wyglądało, gdyby wnieśli ją umierającą na salę rozpraw. Albo gdyby wszyscy zobaczyli, że jest sina, poraniona, porozbijana. A to przecież miała być pokazówka, miała o tym pisać prasa. Więc ich, jak mówiła, „zagospodarowali”. Próbowali doprowadzić do stanu używalności, do normalnego wyglądu. Nie ze wszystkimi się to udało.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Ten proces był kpiną z prawa od samego początku. I wiedzieli to wszyscy, od składu sędziowskiego, prokuratora, adwokatów, po oskarżonych i tych, którym pozwolono się przyglądać tej farsie z ław dla publiczności. Nikt nie miał złudzeń, że zapadną najwyższe wyroki. Przerywano im, gdy chcieli coś tłumaczyć, nie dopuszczano dowodów, nawet oczywiste kłamstwa uznawano, gdy było to korzystne dla oskarżenia, za oczywiste. To, co zdumiewało „Agatę” to ten spokój, z jakim wszyscy z Komendy Głównej podchodzili do swego losu. Nie mieli złudzeń, z kim weszli w zwarcie…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Ta jej akcja stała się legendarna. Wszystkie żeśmy o tym mówiły w więzieniu. Miała wejście jak mało która. Przechlapane już na samym początku. Każda co prawda opowiadała o tym inaczej, ale nie było wątpliwości, że to „Agata” dała przykład. Strasznie żałowałam, że nie widziałam tego na własne oczy.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Jak już mówiłam, od samego początku była legendą. Ale poznałyśmy się trzy miesiące po przywiezieniu jej do Fordonu, w lutym czterdziestego ósmego, kiedy przerzucili ją z dużą grupą innych dziewczyn do naszej celi, na pierwszym piętrze. Była już zadomowiona, wiedziała, co i jak. Szybko się do siebie zbliżyłyśmy. W gruncie rzeczy nie musiałyśmy dużo mówić, żeby wiedzieć, jak wiele nas łączy. Była piękną, atrakcyjną dziewczyną. Czasami patrzyłam, jak oglądają się za nią wszyscy strażnicy…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Jak trafiasz do więzienia, myślisz tak: wszystko już za mną. Teraz tylko odsiedzieć swoje i wyjść z tego piekła, mieć to za sobą, zapomnieć. Dla nas, inaczej niż dla kryminalnych, więzienie często było dopiero wstępem do tych kręgów piekła. Wydawało się, że gorzej być nie może, a ciągle okazywało się, że jednak może. „Agata” często miała wrażenie, że chciano ją upokorzyć, wdeptać w ziemię, zniszczyć to, co dla niej było najcenniejsze: jej godność. I zawsze powtarzała, że da radę, że jest mocniejsza od swoich prześladowców. Może takie myślenie to młodości?
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Umiała sobie ułożyć stosunki z kryminalnymi, nie miała z tym problemu. Jak trzeba było, potrafiła im odpowiedzieć ich językiem. Początkowo próbowała do nich przemawiać jak nauczycielka, potem się tego oduczyła. Ale ogólnie szanowały ją i za jej wiedzę medyczną, i za te filmy, które potrafiła opowiadać godzinami. Każdy w więzieniu wie, jakie to ważne.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Czasami nie wytrzymywałyśmy, buntowałyśmy się. Pamiętam, jak się „Agata” postawiła naczelnikowi. A potem my wszystkie, wszystkie polityczne. Tego chyba wcześniej w Fordonie nie było, nikt się nie odważył. Dodawała nam odwagi. Przeszła swoje i wydawało się, że z każdym dniem rośnie w niej determinacja, odruch sprzeciwu. Mówiła, że trzeba dawać świadectwo. Każda z nas by się pod tym podpisała, lecz nie każda była zdolna do takich wyrzeczeń.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Czasami się zastanawiałam, czy miała tam, w więzieniu, jakieś autorytety. Bo że była autorytetem dla innych, to oczywiste. I doszłam do wniosku, że chyba tylko Ruta Czaplińska. Zdarzało się, że słuchałam ich rozmów. Była dla niej jak starsza siostra. Znały się z podziemia, gdzie Ruta kierowała łącznością Komendy Głównej, były sądzone w jednym procesie. Czaplińska dostała znacznie wyższy wyrok. Skupiona, pewna swoich racji, głęboko wierząca, a przy tym, mimo pierdla, jakoś elegancka, kobieca, ciepła. Często wytyczała „Agacie” drogę. Mówiła — zrób to i to i ona to robiła bez słowa. Nie dlatego, że Czaplińska miała wyższy stopień, ta hierarchia w więzieniu nie obowiązywała…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Trzymała się lepiej od innych. Jak każda czasami się jednak rozklejała. No bo była przecież młodą kobietą z takimi samymi potrzebami jak te na wolności. Więzienie nie gubi w tobie, przynajmniej nie powinno, baby. Bywa, że wręcz odwrotnie. Ale znalazła sposób, aby się nie poddawać, taki erzac. Kuła najgorsze głupoty. I lubiła się tą wiedzą przechwalać.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Większość z nas cieszyła się z odwiedzin. Zawsze to jakiś kontakt, przyjazna, kochana twarz, wieści z tamtej strony. Te odwiedziny… Niezbyt przecież częste, raz na kilka miesięcy, niektórym dodawały sił, innym — wręcz odwrotnie. „Agata” ich nie lubiła. Nie chciała tym swoim więzieniem nikogo absorbować. Choć od powrotu do kraju Jurka mniej się martwiła o matkę, to i tak uważała, że ma tu luksusowe warunki, bo nie musi oglądać na własne oczy tego, co komuniści robią z Polską.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Sny są w więzieniu ważne. Prawie każda przywiązywała do nich wagę. Niektóre się sprawdzały, niektóre nie, ale to był jakiś łącznik ze światem rzeczywistym. Bo jak siedzisz, rok, dwa, trzy, to w którymś momencie zapominasz twarze, zdarzenia, ulatują ci z pamięci zapachy, dzieciństwo, wysychają uczucia, przestajesz kojarzyć fakty. Jesteś trochę jak maszyna, nawet dobrze naoliwiona, funkcjonujesz, wszystko wykonujesz w jakimś rytmie. A sen przywraca ci to, co utraciłaś, marzenia, wyobrażenie o lepszym życiu, tworzy niespodzianki, zaskakuje…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Co tu kryć, gdy wiesz, że to już za chwilę, za parę dni, zaczynasz chodzić podminowana. Mnie samą zaczęło wszystko boleć, najbardziej serce. Z „Agatą” też tak było. Niewiele mówiła, widziałam, że zastanawia się, jaki będzie ten pierwszy dzień poza więzieniem, jak odbierze tę nową rzeczywistość, jak zmienili się ludzie. No i co ją czeka. Potem cię wywołują, każą zbierać się z rzeczami i wiesz, że czas się żegnać. Przytuliła mnie, przytuliła jeszcze parę dziewczyn. Powiedziałam jej, żeby — jak wyjdzie — się nie oglądała. Taki przesąd, aby nie wrócić… I żeby poczekała na mnie w dworcowej restauracji.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Nie wiem, tego nie zdradzała, czy miała potem styczność z podziemiem. To byłoby naturalne, przecież nie mogła się całkiem odciąć od znajomych, od swego środowiska. To raczej tamci pewnie uciekali od takich kontaktów. Bo myśmy były już jednak naznaczone, napiętnowane. Każdy się bał, że mogą za nami chodzić, obserwować, szukać przez nas dojścia do tych, którzy wciąż byli w konspiracji. Musiała to rozumieć. Ale nie zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Jak ona to załatwiła, że przyjęli ją na medycynę, zupełnie nie wiem. Nawet ją kiedyś o to wypytywałam, ale tylko machnęła ręką, uznała, że nie ma o czym mówić. Cieszyła się na myśl, że zostanie lekarzem, że będzie pomagać ludziom. Nawet tam, w więzieniu, nie wyobrażała sobie, że może robić cokolwiek innego. I chyba była bardzo pilną studentką. Wszystko zdawała na piątki i to przed terminem…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Cały czas przeżywała to, co się działo na uczelni. Te manifestacje, hołdy, Sowiety czynione krajem ponad inne. Nauka była na dalszym planie, kto nie zaliczył Historii WKP(b), wylatywał ze studiów. Nawet ona musiała przez to przejść. Spotkałyśmy się w Warszawie po wiecu w Akademii Medycznej. Powiedziała, że chętnie by się zrzygała. Miałam identyczne odczucia, ale u mnie, w Białymstoku, łatwiej było wypaść z tego kołowrotu. Mówiła, że niedużo już tej Polski w Polsce. Że został Kościół, choć i w nim „Księża patrioci” budzą niesmak, i chłopi. Ale że i do tych ostatnich się dobiorą. Była przekonana, że nie zostaniemy długo na wolności.
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Nigdy nie wyszła za mąż, nie miała dzieci. Dlaczego tak się stało? Niechętnie o tym mówiła. Rozczarowała się swoją pierwszą wielką miłością. Często mówiła o innych mężczyznach, tyle że żaden nie znaczył dla niej tyle co „Magier”. Zawsze tak go nazywała, choć to nie było jego nazwisko, a pseudonim z konspiracji. Przywiązana była do Jerzyka i jego rodziny, ale żyła sama. Później twierdziła, że bardzo jej z tym dobrze, że ceni sobie wolność i nie wyobraża sobie kogoś na stałe w swoim mieszkaniu. Miałam wrażenie, że to tylko część prawdy…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Ostatni raz widziałyśmy się w osiemdziesiątym pierwszym. W ogóle rzadko się widywałyśmy, czasami pisałyśmy listy. Ale wtedy przyjechałam do niej. Była radosna. Wierzyła w Wałęsę, w „Solidarność”, była przekonana, że to już niedługo, że Sowiety się rozsypią, że ludzie się zmienią. Widziała w nich zapał, odwagę, chęć do działania, porównywała z nami. I powtarzała, że było warto…
WALA
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Czasami w opowieściach wracała do „swojego” Brześcia. Czuła się z niego wyrwana, choć w Białymstoku zdążyła się zadomowić już przed wojną. Pierwsze trzynaście lat życia, te najlepsze wspomnienia, które każdy pielęgnuje w sobie, miała stamtąd. Znała tam każdą uliczkę, zaułek, kościół. No i byli dziadkowie, z którymi czuła się mocno związana. Przenosiny do innego miasta, nawet większego, ale jednak obcego, były dla niej wyzwaniem.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Początek wojny to dla niej były samoloty, które krążyły gdzieś wysoko, czasami z hukiem leciały w dół. I pierwsze, na szczęście nieliczne, bombardowania. Potem, już po tygodniu, wyjazd tych, którzy rządzili miastem, wycofywanie polskich wojsk. Wszystko się dla nich waliło, kolumny Niemców zajmujących Białystok i dwa dni później wkroczenie Rosjan.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Często opowiadała o pierwszej okupacji sowieckiej, zwłaszcza o tym, jak agitowano ludność do głosowania za przyłączeniem do Sowietów. Czasami ją o to wypytywałam, ciekawiło mnie, kto tych Ruskich witał, kto się nimi zachwycał. Mówiła o biedocie żydowskiej, ale i o komunistach, których wcześniej nikt tam nie widział. Przeciwstawiała im Symchę Bruckmana, też niezbyt bogatego sklepikarza, który od pierwszego dnia powtarzał, że ci Ruscy wywiozą ich wszystkich na Sybir.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Za pierwszej sowieckiej okupacji nie byli przez cały czas razem. Brat pojechał znów do Brześcia. Zamieszkał z dziadkiem, który po śmierci babki potrzebował kogoś przy sobie. Poszedł tam do dobrego gimnazjum mechanicznego, a i u nich o jedną gębę było mniej do wyżywienia. Czasami ich odwiedzał. Opowiadała o jego niesamowitych pomysłach.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej nie przyjęli jako czegoś radosnego. Ot, zamieniali jednego okupanta na drugiego. Może tylko mieli teraz pewność, że nie będą masowo wywozić do Kazachstanu, na Syberię. Przecież jeszcze w maju i czerwcu ładowano całe pociągi. Wala twierdziła, że i oni byli na listach. Czasami zastanawiała się, jak by wtedy potoczyło się ich życie. Może wyszliby z Andersem? Może Gienio by przeżył? A może wszyscy by tam zdechli z głodu…
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Sporo czasu minęło, zanim została zaprzysiężona. Tak naprawdę chyba, tego nie jestem pewna, raczej takie wyciągałam wnioski, brat ją chronił, nie chciał narażać. Może uznał, że wystarczy, iż on sam jest w tej konspiracyjnej robocie po uszy? Więc dopiero w styczniu czy lutym czterdziestego trzeciego weszła w konspirację na całego. I poświęciła się jej bez reszty. Każda z nas zapamiętała rotę przysięgi. Zresztą, nie była specjalnie długa.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Stale kursowała między oddziałami, między ludźmi pochowanymi po melinach, łączyła tych u góry z tymi na dole. Była jak krawcowa, trzymała wiele nitek tej samej tkaniny. Mówiła, że czasami mogła, powinna odmówić, ale nie potrafiła. Chyba z harcerstwa wyniosła tę odpowiedzialność, przyzwyczajenie do długich wędrówek, umiejętność radzenia sobie w każdych okolicznościach.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Każda z nas była zakochana. Jak masz dziewiętnaście, dwadzieścia lat, to naturalne, że jesteś zakochana, że wydaje ci się, że znalazłaś tego jedynego, na całe życie, że bez niego świat się zawali. Ja miałam swojego „Magiera”, ona swojego „Pruta”. Drżałyśmy o nich, bo obaj byli w konspiracji, wiele razy mogli stracić życie. Najśmieszniejsze, że musiała widzieć „Magiera”, bo i on, i ten jej chłopak kończyli podchorążówkę na ich terenie. A ona tym chłopakom dostarczała i materiały, i broń. Ale „Magiera” nie pamiętała.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Robiła różne rzeczy. Gdzieś wyczytałam takie określenie: „zawodowy rewolucjonista”. Czy można powiedzieć: „zawodowy konspirator”? Pasuje do niej jak ulał. Musiała zrezygnować z pracy, nie dałaby rady. Ciągle w podróży, w marszu. Może zresztą to wtedy nadwerężyła zdrowie? Może dlatego później tyle spała, że musiała zregenerować organizm? Kto wie? Czy wiedziała, po co nosi broń? A po co nosi się broń? Ktoś strzela, ktoś ginie. Przecież to nie była zabawa małych chłopców.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Byli rozdzieleni, nie pracowali razem, Wala chyba nawet nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, czym się zajmuje Gienio. Tak było bezpieczniej i dla niej, i dla niego. To znaczy, czasami gdzieś ta ich działalność się przecinała, ale generalnie się mijali. Zresztą, oboje dojrzewali, dorastali, byli coraz bardziej świadomi.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Wszystko u niej jakoś krążyło wokół aresztowań, zdrady, wtyk. Najpierw u Niemców, potem u bolszewików. Mówiła, że to pierwsze było najgorsze. Bo wtedy jeszcze niczego nie wiesz, możesz się spodziewać najgorszego. I kiedy żandarmi postawili ją pod sosną, zarepetowali karabiny, była pewna, że to koniec. Ale i potem miała takie odczucia. Wiedziała, że nie może gadać.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Sylwestra czterdziestego trzeciego zapamiętała do końca życia. Nie dlatego, że się bawiła, tańczyła, wzniosła toast. Była przekonana, że to ostatni sylwester w jej życiu. Bała się, każdy na jej miejscu by się bał. To nie była zabawa w chowanego. Jedno nieopaczne słowo i można było pogrążyć innych. Więc nie chciała mówić. Gorzej — wymyśliła, że sama się tego życia pozbawi. Ale Pan Bóg nad nią czuwał.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Wciąż żyła. Tydzień po tygodniu. Pan Bóg po prostu dał jej szansę. Transport, obóz, Ravensbrück, twierdziła, że wszystko było lepsze od śledztwa. Że przestała odczuwać ból i to już było zwycięstwo. Czasami pytałam ją o obóz. Niechętnie się z tego zwierzała. Chciała zapomnieć. To od czasu koncentraka była wyczulona na zapachy. Ponoć, jak palą zwłoki, czujesz słodką woń, inną od wszystkich.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
To nie było tak, że trzymano je bez przerwy w tym obozie. Bo nie zabrano ich tam, aby ot, wykończyć i do pieca. Niemcy potrzebowali rąk do pracy. Niewolniczej pracy, w której musisz zrobić swoje, a jak padniesz — trudno, nikt za tobą płakać nie będzie, przywiozą kolejne. Po czterdziestodniowej kwarantannie zaczęli je wozić do zakładów zbrojeniowych. Była w takim komandzie, pracowała na chwałę niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Pierwszy raz w życiu stała przy maszynie. Śmiała się, że jest wykwalifikowanym ślusarzem.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Polki w Ravensbrück potrafiły się całkiem nieźle zorganizować. Czasami opowiadała, że urządzano tam rewię mody. Nasze dziewczyny za kawałek chleba potrafiły odkupić piękną suknię. Ratowały też te, na których dokonywano medycznych eksperymentów. Mówiła o tym prosto, bez tromtadracji. To był inny świat, z niczym nieporównywalny, a jednak, mimo całej okropności, świat ludzi żywych, wrażliwych, oddanych innym…
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Zbliżał się koniec wojny. To wszyscy czuli. Nad ich głowami często słychać było szum samolotów. I to nie tylko tych amerykańskich czy brytyjskich. Także tych ze wschodu. W połowie kwietnia zaczęli je gnać na zachód. Nic się już nie liczyło, bały się nie tylko one, lecz i te, które dotąd decydowały o ich życiu lub śmierci. Ale gdy dopadli ich Sowieci, wcale nie było lepiej.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
O powrocie do Polski z obozu opowiadała wielokrotnie. To była trauma, ciąg obrazów. Stale coś sobie przypominała. Czasami się śmiała, częściej jednak mówiła o tym z trudem. W tym wszystkim często odnajdywała dobro, czyjąś opiekę, współczucie. Sama też starała się dodać otuchy innym. Była przekonana, że trzeba wracać, choć mogła z Czerwonym Krzyżem, jak inne, jechać do Szwecji, odpocząć, podleczyć się, wydobrzeć.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Wracała z Ravensbrück do domu szczęśliwa, przekonana, że całe zło związane z wojną jest za nią, że wycierpiała już aż nadto. Że zacznie nowe życie, przyjedzie do domu, ojciec, matka, brat będą na nią czekali, że się wreszcie naje do syta, zapomni o głodzie, o biciu, stałej groźbie utraty życia. Że potem założy rodzinę, będzie miała dom, męża, gromadkę dzieci. No, taka bajka, o której wszystkie żeśmy myślały. Szybko musiała zweryfikować swoje marzenia.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Robiła ważne rzeczy w Warszawie. Miała namiar na naszą wtykę w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Nie chciała o tym mówić i wcale się nie dziwię. Bo taka informacja mogła ją zaprowadzić na szubienicę. Komuniści mieli obsesję na punkcie zdrajców we własnych szeregach, a nasz wywiad, co tu gadać, miał fantastyczne wejścia w ich struktury. O tej wtyce wiedziały chyba tylko dwie osoby.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Znała wielu chłopaków z oddziałów. Często bywała u nich na kwaterach. Sama mówiła, że biegała wtedy jak kot z pęcherzem. No, przecież oni nie mieli telefonów, jakoś tę łączność między sobą musieli załatwić. Więc nosiła te meldunki, czasami broń. Nie narzekała, odwrotnie, twierdziła, że to był dobry czas, że ci chłopcy mieli w sobie coś, co jej imponowało. Wiarę, że nie wszystko jest stracone, że przecież musi dojść do kolejnej wojny, że pognają Sowietów z Polski.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Głównie wiązała meldunkami ludzi na swoim terenie. Ale w głowie zostały jej nade wszystko wyjazdy do Warszawy. Bo co może być ciekawego w pokonywaniu tej samej trasy pięć, dziesięć, pięćdziesiąt razy. Konspiracja to nie są fajerwerki, to żmudna, codzienna praca. A Warszawa, nawet zniszczona, spalona, wciąż miała swoje atrakcje. Nie o wszystkim — nawet po latach — chciała mówić.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Raz jeden widziała, jak obili aktywistę partyjnego. Ponoć mieli go zastrzelić, lecz potem zmienili mu wyrok. To była częsta metoda. Tyle że z reguły mało skuteczna. No, ale jakiś przykład był. Przynajmniej wiedzieli, że ich „dokonania” są nam znane. Że nie ma na nie zgody. I że następnym razem to już nie będzie lanie.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Jakimś cudem miała kilka zdjęć z tego czasu. Mówiła, że zakopała wszystko w którejś wiosce. Potem, po wyjściu z więzienia, przez kilka lat tam nie jeździła, za duże ryzyko. Pokazała mi te fotografie. Wszyscy byli młodzi, dwadzieścia, dwadzieścia kilka lat. Wskazywała kogoś i mówiła: nie żyje, zabili, aresztowali, odsiedział osiem lat, wywieźli, zniknął. Czasami też zaciskała usta i nie chciała nic mówić. Wiedziałam, że taki musiał pójść na współpracę.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Z pewnym żalem mówiła o tym, że nie wszystko im się udało. Że czasami była szansa. Może niewielka, ale jednak, aby kogoś ocalić. Tak było z „Prędkim”. Mieli go odbić w czasie transportu do więzienia w Białymstoku. Pluła sobie w brodę, a przecież w tym wszystkim najmniej zależało od niej.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
W jej zatrzymaniu przez bezpiekę nie było przypadku. Najmniejszego. Niechętnie o tym opowiadała, tym bardziej że do Białegostoku, po wpadce „Lisa”, miała już nie wracać. I to na niego wskazywała. No, bo przecież nie na „Grota”, który wciąż był na wolności. A tylko oni wiedzieli, gdzie mieszka. No, z konspiracji jeszcze brat wiedział.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Tyle się opowiadało o tych ruskich metodach. Że niby inne od niemieckich, że duszę zatrują, zniewolą umysł. A po prawdzie — byli dokładnie tacy sami. Wierzyli, że człowiek nie jest w stanie znieść bólu, że wszystko można z niego w ten sposób wyciągnąć. No, tyle że Wali Ruscy, poza tym majorem Rykowem, nie przesłuchiwali. Szkolili naszych, a ci byli pojętnymi uczniami. Czasami bili na głowę swoich mistrzów.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Ostatni raz widziała brata w więzieniu, w Białymstoku. Gienio „Beniowski” był komendantem Obwodu Białystok Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Za niemieckiej okupacji był fachowcem od łączności, potem Powstanie, przetrwał. To ich spotkanie w więzieniu… Przeżywała je bardzo. Porucznik nie miał wątpliwości, że go powieszą. Ona długo nadzieję.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Bili ją strasznie. Dzień po dniu. Czasami, jak mówiła, miała wrażenie, że już na nic nie liczyli. Nie wierzyli, że się odezwie, powie cokolwiek, kogoś zdradzi. Bili, bo wychodziła z nich złość, że nic nie mogą, że jest silniejsza, twardsza od nich, że znalazł się ktoś, kto potrafił się przeciwstawić temu zezwierzęceniu, zbydlęceniu, odczłowieczeniu. W pewnym momencie chyba się przestraszyli, że nie dotrwa do procesu…
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Chyba miałam łatwiej. Bo jak spojrzeć w oczy ludziom, których znałaś, ufałaś, a nagle okazuje się, że przez ich zeznania lądujesz w więzieniu? O nas wiedzieli dużo, bardzo dużo, ale nikt się nie załamał. W przypadku Wali było inaczej. Wcale nie ukrywali, że „Lis” gada, że ją obciąża. Całe szczęście, że niewiele wiedział. Spotkała się z nim dwa razy i do tego musiała się przyznać. No i ten „Pilarz”, który opowiadał o tym, co robiła w czasie wojny. Jak to jest, że my, kobiety, potrafiłyśmy być mocniejsze od mężczyzn? Determinacja? Honor? Poczucie obowiązku, odpowiedzialności za innych? Nie potępiała, trudno zresztą kogokolwiek potępiać.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Proces. Chciałoby się napluć. Jaki tam proces. Nikt nawet nie udawał, że ma na cokolwiek dowody. Zanim weszła do sali, sędzia znał już wyrok. Jak miał zresztą nie znać, skoro polecenia wydawali ubowcy. Liczyła się z tym, że dostanie parę lat. I wiedziała, że przetrzyma. Chciała, co prawda, na tym procesie wykrzyczeć całą swoją złość, ale jak patrzyła na prokuratora, sędziów, machnęła ręką. Po co?
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Często potrafiła się wówczas śmiać. Rzadko kogo było na to stać. Nawet my, młode, zapadałyśmy się w siebie na całe dni. Nie pamiętam, aby Wala miała zły humor. Znalazła tam, w Fordonie, przyjaciółkę, dziewczynę ze Lwowa. Robiły czasami takie rzeczy, że stawiały nas wszystkie do pionu. Zazdrościłam jej luzu, wiary, że nawet w więzieniu jest, bywa, normalnie.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Zdjęli jej w wyniku amnestii połowę wyroku. Dokładnie tak jak mnie. Tyle że mnie od razu, w czasie procesu, a jej w więzieniu. Dla kogoś, kto nie siedział, te trzy lata to może niezbyt wiele, ale dla więźnia to cała wieczność. Zwłaszcza jak masz dwadzieścia trzy lata. Może zresztą się mylę, może dla każdego to szmat czasu? W każdym razie nieźle pamiętam ten dzień.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Opowiadała, że bardzo tę rozmowę przeżyła. Niby miała czas, aby oswoić się z myślą o śmierci brata. Ale dopiero od ojca dowiedziała się, że nie ma nawet symbolicznej mogiły.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Po wyjściu z pudła nie dali jej spokoju. Wzywali na przesłuchania, zabierali z domu, nie mogła dostać pracy. Była jak w letargu. No, dorosła baba i wciąż na utrzymaniu rodziców. Przeżywała to bardzo. Wściekała się, nie wiedziała, co robić. Szukała jakichś znajomości, dojść, wszędzie patrzyli na nią jak na trędowatą. Ktoś tam wreszcie jej pomógł.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Co wyniosła z obozu, konspiracji, więzienia prócz bólu, chorób, poczucia straconego czasu? Zawsze twierdziła, że nauczyła się odpowiedzialności, poczucia, że jej działanie niosło konsekwencje, także dla innych. Że nie mogła zdradzić, bo nie umiałaby spojrzeć później ludziom w twarz. Także dystansu do siebie. I wreszcie tego, co dla niej było najważniejsze — że znalazła przyjaciół. Nie tylko mnie. Zawsze w tym kontekście wspominała Dederków.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Chorowała, to nie była praca dla niej. Ciągłe anginy zwalały ją z nóg. Musiała zrezygnować. Potem był już kołowrót. Gdzie nie poszła, mówiono, że bardzo potrzebują pracowników. A następnego dnia okazywało się, że nie ma pracy i tak na okrągło, przez trzy lata. Ciągnął się za nią smród więzienia i ta, wcale niedyskretna, „opieka” bezpieki. Chcieli ją zmusić do współpracy. Znalazła jednak sposób. Trochę niespodziewany, ale skuteczny.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Niewiele wiem o jej życiu uczuciowym. Była skryta. Czasami mówiła o „Prucie”. Nie miała do niego pretensji. Po prostu — życie tak się potoczyło. Gdyby nie wojna, obóz, Fordon, pewnie byłaby szczęśliwą żoną, matką, babką. Był ponoć jeszcze jakiś mężczyzna. Poznała go nad morzem: chyba tak samo poraniony jak ona. To się nie mogło udać.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Zawsze była mocno wierząca, chyba bardziej ode mnie. Uważała, że przetrwała dzięki pomocy Pana Boga, że bez tej wiary rozsypałaby się już za pierwszym aresztowaniem. Potem, po Fordonie, miała jakiegoś przyjaciela księdza. Nie tylko mu się spowiadała, często szukała u niego rady, jak żyć.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Długo starała się o rentę. Ale udało się. Pomagałam, jak mogłam. Załatwiłam badania, któryś z orzeczników był moim znajomym. Wydawało jej się, że na tej rencie znajdzie spokój. Ale była przecież jeszcze młodą kobietą, nie miała nawet pięćdziesiątki.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
W siedemdziesiątym piątym odmówiono jej prawa do dodatku kombatanckiego za pobyt w obozach koncentracyjnych, za „pałanie nienawiścią do Polski Ludowej”. A ona naprawdę czuła się coraz gorzej. Przeszła dwie ciężkie operacje. Tych chorób było dużo. Stawy, nerki, serce. Nie zawsze wystarczało na wykupienie leków.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Źle, bardzo źle przeżyła stan wojenny. Miała chyba poczucie, że to kres wszelkich nadziei. Gdzieś się tam wcześniej udzielała, więc znów ją wezwali na przesłuchanie. Nie bała się, niewiele już jej mogli zrobić. A po osiemdziesiątym dziewiątym znów była radosna. Czekała, aż Ruscy wyjdą z tego kraju. Napisała do mnie w dziewięćdziesiątym pierwszym list, który przechowuję. Przysłała też wyniki swoich badań. Była po dwu operacjach. Rokowania nie były dobre. Kazałam jej koniecznie przyjechać do mnie. Byłam przekonana, że niewiele jej życia zostało.
MARIA
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Copyright © Wacław Holewiński 2012
All rights reserved
Redaktor prowadzący Tomasz Zysk
Redaktor Marzena Czaporowska
Projekt okładki Anna M. Damasiewicz
Wydanie I
ISBN 978-83-7785-932-2
Zysk i S -ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61 -774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67, faks 61 852 63 26 Dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected]
Plik opracował i przygotował Woblink
www.woblink.com