Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
16 osób interesuje się tą książką
Otoczeni przez kłamców
Dlaczego często łatwiej jest skłamać niż wydusić z siebie prawdę?
Czy szczerość się jeszcze opłaca?
Dlaczego chęć przypodobania się innym zwycięża nad prawdomównością?
Jak wytłumaczyć to, że czasami sami wolimy być okłamywani?
Thomas Erikson, autor bestsellerowych poradników z serii „Otoczeni przez…”, tym razem zgłębia psychologiczne powody, dla których kłamiemy. Czy robimy to, by przedstawić siebie w lepszym świetle? Aby zdobyć krótkotrwałe pochwały? A może istnieją znacznie bardziej złożone i tajemnicze przyczyny tego, że tak często mijamy się z prawdą?
Korzystając z bardzo prostego, choć przełomowego czterokolorowego modelu ludzkich zachowań, Erikson pokazuje, jak demaskować oszustów, których spotykamy w życiu prywatnym i zawodowym, oraz jak sobie z nimi radzić. Analizuje, w jaki sposób kłamstwa wpływają na nasze relacje, i dostarcza praktycznych narzędzi do ich wykrywania. Poradnik pełen inteligentnego humoru i mądrości, będący nieocenionym źródłem wiedzy dla każdego, kto chce czuć się bezpiecznie w świecie, w którym rozpoznanie prawdy staje się wyzwaniem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 330
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wprowadzenie
TO DLATEGO CHCESZ PRZECZYTAĆ KSIĄŻKĘ O KŁAMCACH
Zdradzę ci coś, co zapewne podejrzewasz już od dawna: specjaliści bynajmniej nie zawsze wiedzą, co robią.
Przez wiele lat pracowałem jako specjalista do spraw zarządzania. Trudno mi wytłumaczyć, na czym dokładnie polegały moje obowiązki, bo raz były niezwykle wyraźne, innym razem – szalenie mgliste. Obejmowały dosłownie wszystko, od noszenia segregatorów po spotkania z zarządem Volvo Cars. Najbardziej jednak lubiłem prowadzić pewne szkolenia, podczas których miałem do czynienia z różnymi ludźmi.
W latach 90. XX wieku przywiązywano wielką wagę do wartości. Nagle wszystko kręciło się wokół nich i każdy musiał pracować w zgodzie z własnymi. Stwierdzenie „nie znając naszych wartości, nic nie osiągniemy” dotyczyło wszystkich, nawet tych, którzy nie wiedzieli, czy jakieś mają. Albo nawet nie rozumieli, czym one są.
Jednak w mojej branży kładziono na to ogromny nacisk. „Czas określić swoje wartości. Do dzieła!”
Jedno z ćwiczeń na prowadzonym szkoleniu przebiegało mniej więcej tak: zbierałem grupę pracowników danej organizacji. Na przykład zarząd albo sprzedawców i sprzedawczynie lub inne osoby, które z jakiegoś powodu można było zgromadzić w jednym pokoju. Zaczynałem od wyjaśnienia, czym są wartości i dlaczego ich firma nie utrzyma się na rynku bez minimum pięciu czy sześciu z nich.
Każdy uczestnik zapisywał własne propozycje, na podstawie których mieliśmy później opracować wspólny kodeks. Uwierz mi, za każdym razem kończyło się to burzliwą dyskusją z udziałem blisko trzydziestu osób.
Nie zrozum mnie źle. Ćwiczenie samo w sobie jest bardzo skuteczne i wartościowe, zupełnie nie w tym rzecz. Problemy pojawiały się dopiero podczas kolejnego kroku, gdy prosiłem o zdefiniowanie każdej z tych wartości z osobna. Bo nie wystarczy naprodukować tony frazesów. Nie będę się nad tym rozwodzić, ale podam króciutki przykład.
W dziewięćdziesięciu procentach przypadków, gdy prowadziłem to szkolenie (czyli jakieś setki razy), za jedną z najważniejszych wartości uznawano szczerość.
„Szczerość! – woła grupa. – Tak! Ją koniecznie musimy mieć”. Wszyscy kiwają głowami z entuzjazmem.
„Super – mówię. – Brzmi świetnie. A teraz powiedzcie, co to dla was znaczy i – przede wszystkim – jak się zachowywać, by inni wiedzieli, że jesteśmy w stu procentach szczerzy”.
Nagle sprawy zaczynają się komplikować.
Na początku jest jeszcze łatwo. „Należy mówić prawdę”. Ale później któryś z uczestników zwraca uwagę, że to jednak dość skomplikowane. Przecież prawda bywa trudna. Ktoś może się obrazić albo poczuć dotknięty.
W takim razie, jak to rozwiązać? Wybucha kolejna dyskusja. I po chwili ktoś wpada na to: „Należy mówić prawdę tylko, jeśli nikogo się tym nie skrzywdzi”.
Prawdę? Jaką prawdę? Czyją? I ile?
Jeśli klient kwestionuje część naszych procedur – które swoją drogą służą głównie nam – dlaczego, do diaska, nie powiemy mu, co tak naprawdę myśli o nim zarząd? Bo nie jest to informacja, którą podzielilibyśmy się z własnej woli.
Atmosfera się zagęszcza. A poza tym, czy faktycznie wszyscy zasługują na prawdę? Przecież niektórzy klienci też nas oszukują, licząc, że przyniesie im to jakąś korzyść. Więc tym bardziej nie musimy być wobec nich szczerzy. Te podstępne typki same są sobie winne.
I kończy się to rozwlekłą debatą obnażającą wiele trudnych dylematów.
Wiesz, o co chodzi. Po chwili coraz głośniejszej dyskusji grupa postanawia wykreślić „szczerość” z listy. W żaden sposób nie potrafi dojść do zgody, co ta, do licha, miałaby znaczyć.
„Szczerość” nigdy nie przetrwała tego ćwiczenia.
Dlaczego ci to mówię? Bo od początku chcę uczciwie coś wyjaśnić: w tej książce opisuję własny obraz prawdy i kłamstwa i zdziwiłoby mnie, gdybyśmy zawsze się zgadzali. Przecież możemy wyznawać inne wartości, a twoja definicja kłamstwa wcale nie musi pokrywać się z moją, którą za moment przedstawię.
Niektórzy z was cisną tę książkę za okno – będziecie musieli bowiem spojrzeć sobie w oczy i znaleźć odpowiedzi na pytania: „Dlaczego kłamiesz? Czy zdajesz sobie sprawę, co to oznacza dla osób w twoim otoczeniu?”.
A pozostali odkryją prawdę o sobie. I – co ciekawe – oczywiście o innych.
Ta książka przyda ci się, bo znajdziesz w niej wszystko, co musisz wiedzieć, by zdemaskować kłamców, niezależnie od tego, czy są nimi twój przyjaciel, koleżanka z pracy, kuzyn czy szef. Prezentuję tu także mnóstwo metod, dzięki którym rozpoznasz fałsz. To szczególnie ważne, bo chyba nie chcesz, by ktoś mydlił ci oczy, prawda?
Narzędzi, które zaraz poznasz, możesz używać w interakcjach z innymi. Ale pamiętaj, że oni mogą ich używać w rozmowach z tobą.
Bo spójrzmy prawdzie w oczy – nie ma ludzi doskonałych.
W kłamstwach najbardziej dziwi mnie to, że są społecznie akceptowane. No dobra, może w różnym stopniu, ale nigdy nie spotkałem kogoś, kto zawsze chciałby słyszeć prawdę. Bo prawda bywa bolesna, a jedynym innym wyjściem jest kłamstwo. A może się mylę? Poza tym wszyscy oszukują, więc nikt nie może przysiąc, że nigdy celowo nie posłużył się fałszem.
Długo się wahałem, czy w ogóle powinienem napisać tę książkę. Przez lata miałem ją na liście przyszłych projektów i już na tym etapie wydawała mi się skomplikowana. Mój wydawca zasugerował, żebym na samym początku przedstawił definicję kłamstwa, bo inaczej daleko nie zajdę.
No tak, to całkiem sensowne.
Szybko jednak zgubiłem się w gąszczu białych kłamstw i półprawd. A także moich prawd, zniekształconych faktów, alternatywnych faktów, statystyk czy fake newsów albo poprawności politycznej, które nie pozostawiają miejsca na pytania lub manipulują danymi, by poprzeć określone stanowiska. To jeden wielki chaos. Media społecznościowe i inne. Czy komuś jeszcze można ufać?
Mimo wszystko nie potrafiłem tego porzucić. Ta książka aż prosiła się o napisanie, a ja chciałem zgłębić ten temat raz na zawsze. Dlatego teraz otwieram drzwi do świata manipulacji, niesłowności i kłamstw, jak również prawd niezbędnych, by bezpiecznie poruszać się w sieci skomplikowanych zależności, które dotyczą nas wszystkich.
W tej książce nauczę cię, jak rozpoznać kłamstwo i zdemaskować kłamców, konfrontując ich z prawdą.
Powiem ci też, co robić, by trzymać się jak najbliżej prawdy. Ponieważ – jak przed chwilą widzieliśmy – szczerość wcale nie przychodzi łatwo. Nawet jeśli wszyscy zgadzamy się, że jest ważna, zaraz napotykamy jakieś problemy. I zaczynamy oddalać się od faktów.
Mówię serio.
Stwierdzając, że jesteśmy dosłownie... otoczeni przez kłamców, przynajmniej raz w życiu mam rację.
Wszyscy kłamią.
Nawet ty.
Czy ja.
Ale może dałoby się kłamać rzadziej i częściej wybierać szczerość? Jeślibyśmy tylko wiedzieli, jak się do tego zabrać. I po co. Więc skrzyżujmy palce za plecami i ruszajmy!
A teraz zastrzeżenie. Nie zawsze będziesz się ze mną zgadzać. Niektóre tematy mogą cię wręcz wkurzyć. Jeśli tak się stanie, wcale tego nie chciałem, choć skądinąd wolę już to, niż żebyś obojętnie odłożył tę książkę na półkę.
Zapraszam cię do udziału w inspirującej podróży do fascynującego świata oszustw i kłamstw.
– Thomas Erikson
Rozdział 1
REFLEKSJA NAD KŁAMSTWAMI
„Przykro mi, jeśli nie podoba ci się moja szczerość,
ale prawdę powiedziawszy,
mnie nie podoba się twój fałsz”.
AUTOR NIEZNANY
Dla wielu kłamstwo jest sporą pokusą i sposobem na bezkarne wywinięcie się z kłopotliwych sytuacji. „Ha, ha, wygrałam, nikt mnie nie przyłapał”. Wmawianie innym nieprawdy nęci szczególnie tych, którzy na co dzień są w moralnej szarej strefie.
W dzisiejszym, dynamicznym społeczeństwie ta pokusa jest wyjątkowo silna. W końcu informacje zwrotne nadchodzą natychmiast. Patologiczne kłamstwa, oszustwa i manipulacje bez wątpienia stały się częścią komunikacji interpersonalnej. Ludzie wymyślają szokujące, niestworzone historie w celu zwrócenia na siebie uwagi, świadomie zniekształcają statystyki, tak by popierały ich własne przekonania, a do tego nieustannie opowiadają białe kłamstwa, starając się uniknąć niezręcznych sytuacji. Granica między prawdą a kłamstwem coraz mocniej się zaciera.
CZY WSZYSCY KŁAMIĄ?
Nie. Nie ma niepodważalnych statystyk, które potwierdziłyby, że wszyscy kłamią. Nie będę oszukiwał. Ale to logiczne założenie oparte na moich doświadczeniach z ludźmi. Coś mi mówi, że się ze mną zgadzasz. Przecież to wiemy. Każdy czasem kłamie, bo tak jest najłatwiej.
„Wszystko w porządku”.
„Świetnie wyglądasz w tej sukience”.
„Ja też cię kocham”.
„Jestem w drodze”.
„Ojej, nie widziałam cię”.
„Nie, wcale się nie obraziłam”.
No właśnie. Moim zdaniem możemy spokojnie założyć, że każdemu zdarza się czasem skłamać.
Z pewnością zabrzmi to dość nieprzyjemnie, ale kłamstwo jest czymś instynktownym i powszechnym. Jeśli myślisz: „Nie, ja nie kłamię”, to jeszcze raz przeczytaj powyższe przykłady. I zaakceptuj prawdę.
Powody kłamstw oczywiście różnią się w zależności od osoby i sytuacji. Może chodzić o wszystko – od próby obrony czy uniknięcia konfliktu przez chęć zaimponowania i zachowanie tajemnicy po otrzymanie aprobaty społecznej czy przedstawienie się w nieco korzystniejszym świetle.
Najczęściej kłamiemy, by nie zranić czyichś uczuć lub sprawić komuś radość. Takie białe kłamstwa czy drobne niedopowiedzenia są do pewnego stopnia uzasadnione. I – jak sugerują liczne badania psychologiczne – mogą nawet wzmocnić relacje.
Jeśli wychodzimy z założenia, że wszystko, co nie jest w stu procentach prawdą, na pewno stanowi kłamstwo, to sprawa wydaje się jasna. Czasami przecież ludzie pytają nas o nasze najskrytsze myśli i uczucia, a my zwyczajnie nie możemy powiedzieć prawdy. Przyznanie się do pewnych rzeczy jest zbyt bolesne, więc blefujemy z nadzieją, że nam się upiecze.
Dwie strony medalu
To rzadko kiedy jest proste.
Wyobraź sobie tatę, który okłamuje swoją ośmioletnią córkę. Brzmi strasznie. Ale dziewczynka zgubiła swoją ulubioną zabawkę, a on widział, jak ta zostaje zgnieciona przez koła samochodu. Tata nie chce robić córce przykrości, więc mówi, że zabawka jest teraz w szpitalu i wróci do domu, gdy wyzdrowieje czy będzie naprawiona.
To dość niewinne. Mężczyzna kłamie, by oszczędzić córce bólu. To kłamstwo ze współczucia. Nawet jeśli tata ma dobre intencje, musi koniecznie znaleźć równowagę między ochroną uczuć dziecka a szansą na przepracowanie trudnego zdarzenia i przyzwyczajeniem się do bólu. Bo życie bywa ciężkie. A problemy jak nic będą dalej się pojawiać.
Dziewczynka w końcu zacznie pytać o zabawkę. Może będzie chciała nawet odwiedzić ją w szpitalu, przecież tak się robi, gdy ktoś choruje.
W tej sytuacji tata ma dwa wyjścia. Albo powie jej prawdę i przyzna, że wszystko zmyślił – co może nie jest zbyt miłe, ale na pewno szczere – albo będzie kłamać dalej, by odeprzeć konsekwencje pierwszego kłamstwa.
I wkrótce utknie w sieci bajek i oszustw, z której trudno mu się będzie wydostać, niezależnie od tego, jakie intencje przyświecały mu na początku.
A teraz kolejny przykład.
Gdy chodziłem do liceum, koleżanka z klasy skłamała swojemu najlepszemu przyjacielowi, że jego obraz zakwalifikował się na szkolną wystawę. Zrobiła to, bo z jednej strony chciała wprawić go w dobry nastrój, a z drugiej – odwrócić jego uwagę, bo sama starała się o miejsce na wystawie. Sądziła, że jeśli będzie myślał, że już go wybrano, to przestanie tak ciężko pracować, a tym samym jej szanse wzrosną.
To kłamstwo wynikało z mieszanki dobrych i złych zamiarów. Dziewczyna wprawdzie chciała uszczęśliwić przyjaciela, ale przede wszystkim zależało jej na własnych korzyściach. Takie kłamstwa dają chwilową radość, ale w dłuższej perspektywie nadwyrężają zaufanie w relacjach.
W tym właśnie tkwi szkopuł. Kłamstwo to miecz obusieczny. Czasami posługujemy się nim, by ochronić kogoś przed potencjalnie brutalną prawdą, a innym razem z zazdrości, chęci manipulacji czy osiągnięcia osobistych korzyści.
Większość kłamstw nie rodzi się ze złej woli, ale wszystkie prędzej czy później przynoszą jakieś konsekwencje.
Fake newsy i osławione fabryki trolli
Dawno temu ludzie wierzyli w to, co czytają w gazetach. Ale to odległa przeszłość. W dzisiejszych czasach nic nie jest oczywiste i wielu z nas najchętniej sprawdzałoby wszystko na własne oczy. Weźmy na przykład fake newsy, czyli nieprawdziwe informacje lub informacje celowo przedstawione w mylący sposób, tak by odbiorca nie wiedział, co jest prawdą. To między innymi przez nie ludzie coraz częściej rezygnują z oglądania programów informacyjnych w telewizji. Mnóstwo osób uważa, że dziennikarze nie sprawdzają wiarygodności faktów.
Co więcej, media od świtu do nocy karmią nas niemal wyłącznie wiadomościami o ludzkim nieszczęściu – to ich sposób na zwiększenie liczby kliknięć i przyciągnięcie widzów oraz czytelników – co w rezultacie wpędza nas w depresję. Gdy o tym myślę, aż krew się we mnie gotuje.
Moim zdaniem osoby zajmujące się algorytmami, które kontrolują nasze zachowania – dajmy na to: w mediach społecznościowych – biegle znają psychologię człowieka i jednocześnie nie wiedzą, jak bardzo na nas wpływają. Albo kompletnie to ignorują, zaślepione zyskiem.
No cóż. Wraz z pojawieniem się platform cyfrowych codziennie zalewa nas natłok informacji. Niestety bardzo dużo jednostek czy instytucji jest pozbawionych skrupułów i wykorzystuje możliwości fałszu, tworząc i rozprzestrzeniając treści w celu manipulowania opinią publiczną.
Niektórzy rywalizują o najświeższe wiadomości i pikantne szczegóły i nawet przez sekundę nie zastanawiają się nad ich wątpliwą autentycznością. Przekłamane informacje są tak powszechne, że aktywnie skłaniają do niemówienia prawdy i dają przyzwolenie do szerzenia fałszu i „alternatywnych faktów” promujących wybrane stanowiska.
Fake newsy wykorzystują wrodzoną ludzką ciekawość. Grają na naszych uczuciach i wartościach, by wzbudzić nasze zaangażowanie i zmaksymalizować liczbę kliknięć. Fałszywe doniesienia o śmierci wybitnych osobistości czy skandalicznych wykroczeniach polityków odbijają się głośnym echem. Nie będę wymieniać wszystkich z osobna. Niezależnie od twoich przekonań politycznych, możesz mieć pewność, że partia, na którą głosujesz, też nagina fakty.
Akurat te przykłady mogą wydawać się dość niewinne. Ale istnieją też tak zwane fabryki trolli zajmujące się wyłącznie uprawianiem propagandy, którą sprzedają nam pod postacią „wiadomości” i nieprawdziwych stwierdzeń na różne tematy. Jedna z nich, działająca w Sankt Petersburgu Agencja Badań Internetowych, wychwala pod niebiosa prezydenta Rosji Władimira Putina i jednocześnie oczernia USA i Ukrainę. Tego typu kampanie podobno przyczyniły się do zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Czy to prawda? Zdania są podzielone.
Czy nauka zawsze stoi po stronie prawdy?
O rety. W świecie opartym na danych nauka i statystyki stanowią podstawę wielu przekonujących argumentów i stanowisk, które kształtują opinię publiczną i zdobywają szerokie poparcie. Gdy chcemy czemuś zaprzeczyć, często mówimy: „To nie jest potwierdzone naukowo!”. Jeśli nie ma pół miliona badań potwierdzających coś, w co nie wierzymy, zlekceważymy nawet to, co widzimy na własne oczy.
Dziwne, że osoby, które odwołują się do nauki, by poprzeć swoją opinię, w wypadku odmiennych poglądów potrafią kompletnie ją lekceważyć. Dlaczego tak jest? W dalszej części książki przyjrzymy się, jak emocje i przekonania wpływają na ludzi z ilorazem inteligencji przewyższającym wartość temperatury pokojowej. Bo nie jesteśmy istotami kierującymi się rozumem.
No dobrze, w takim razie co ze statystykami? One przecież zawsze są poprawne. Liczby nie kłamią. To znaczy chyba nie, w końcu dwa plus dwa to nadal cztery. Ale kłamcy też używają liczb. Jawnie manipulują statystykami, przez co coraz trudniej polegać na „sprawdzonych informacjach”.
Zwolennicy określonych stanowisk czy przekonań często ulegają pokusie, by przeinaczyć statystyki lub wykorzystać tylko te, które potwierdzają ich racje. Dochodzi do tego, na przykład gdy ideologia przeważa nad prawdą. Ludzie przedstawiają fakty w określony sposób, próbując zaklinać rzeczywistość. Fałszują liczby i szukają dowodów fikcyjnego świata, byleby udowodnić swój punkt widzenia.
Załóżmy, że według statystyk istnieje pewna nadreprezentacja osób o określonej przynależności etnicznej, jeśli chodzi o pewne rodzaje przestępstw. Tego typu informację da się przekazać na wiele sposobów, w zależności od interesów stron. Mogą ją wykorzystać ludzie liczący na większe wsparcie finansowe dla działań na rzecz integracji, jak na przykład inicjatywy na rynku pracy. Niewykluczone jednak, że te dane zostaną użyte przez jednostki, które wolą rozwiązać problem, wzmacniając różnice etniczne. Czy w takiej sytuacji media powinny powstrzymać się od upubliczniania takich odkryć?
Ale zniekształcanie prawdy zwykle nie ma tak jawnych konsekwencji. Drobne, z pozoru nieszkodliwe kłamstwa (nazywane często białymi) mogą zadomowić się nawet w codziennych interakcjach i wynikają przede wszystkim ze strachu przed konfrontacją albo chęci uniknięcia dyskomfortu. Białe kłamstwa często stają się (złym) nawykiem, który pomaga nam obejść niewygodne prawdy. Nawet jeśli nasze intencje są szlachetne, w efekcie przyzwyczajamy się do fałszu, a to ostatecznie utrudnia nam wzajemne zrozumienie.
Wszystkie te typy kłamstw opiszę szczegółowo nieco później. Bo jest ich całkiem sporo.