Pierwszy raz - Agata Czykierda-Grabowska - ebook + audiobook + książka

Pierwszy raz ebook i audiobook

Agata Czykierda-Grabowska

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Czy można uniknąć zranienia, gdy serce otwiera się pierwszy raz?

Kuba od zawsze kochał siostrę swojego najlepszego przyjaciela – niestety, bez wzajemności. Piękna i zupełnie nieświadoma jego uczuć Lena byłą zagadką, której nie potrafił rozwikłać.
A ona… poraniona i zatrzaśnięta w pancerzu obojętności, który budowała sobie przez lata, nie chce wpuszczać do swojego świata mężczyzn w obawie przed kolejną traumą.
Pewnego dnia przewrotny los ponownie połączy ze sobą drogi tych dwojga.
W Kubie ze zdwojoną siłą odżywają dawne uczucia, a Lena zaczyna patrzeć na dawnego przyjaciela w sposób, którego sama nie rozumie. Rozpoczynają pełną namiętności grę, w której oboje udają, że łączy ich tylko przyjaźń.
Czy można oddzielić pożądanie od miłości?

Zanim otworzył usta, Lena próbowała zamknąć przed nim drzwi, ale ją powstrzymał.
– Przepraszam – powiedział natychmiast. – Przepraszam, przepraszam – powtarzał jak zaklęcie. – Ja… nie wiem, co mnie opętało. Naprawdę. Przepraszam.
– I myślisz, że tym załatwisz sprawę? – zapytała z niedowierzaniem. – Nie wiem, co się z tobą stało, ale nie jesteś już tym samym chłopakiem, którego kiedyś znałam. Tamten Kuba nigdy by się tak do mnie nie odezwał. – Jej twarz wykrzywił grymas pogardy. – Nigdy nie nazwałby mnie zimną suką… i to bez najmniejszego powodu. – Głos dziewczyny się załamał, ale szybko odzyskała rezon i wyprostowała się, zakładając rękę na rękę.
– Leno, ja… przepraszam.
– Przestań, do jasnej cholery, tylko powiedz, czego ode mnie chcesz, i daj mi święty spokój. Nie będę tu sterczała całą noc – warknęła, od czego zrobiło mu się zimno, jakby wpadł do lodowatej wody.
– Ja chcę ci wytłumaczyć…


Agata Czykierda-Grabowska - rocznik 1983. Pedagog resocjalizacyjny, który nie przepracował nawet jednego dnia w zawodzie. Fanka dalekich podróży, która panicznie boi się latać samolotem. Zafascynowana zombie cyniczka o romantycznej duszy. W swoich powieściach i opowiadaniach stawia na prostotę i realizm, kierując się zasadą: pisz o tym, co znasz. Wraz z mężem mieszka w Ząbkach pod Warszawą…ale tak jest dziś. Jutro to może być zupełnie inne miejsce na świecie.
Autorka czterech powieści z nurtu new adult: „Kiedy na mnie patrzysz”, „Jak powietrze”, „Wszystkie twoje marzenia” oraz „Pod skórą”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 425

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 32 min

Lektor: Kinga Suchan
Oceny
4,3 (653 oceny)
357
172
94
26
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Katsu_Szel

Z braku laku…

Najsłabsza z serii. Trochę nudnawa, niewiele się tam działo, a bohaterowie lekko irytujący, szczególnie Lena.
00
Annastempel

Nie oderwiesz się od lektury

Pierwsza książka tej autorki jaką przeczytałam i na pewno nie ostatnia.Polecam
00
klameczka5000

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna
00
Milenka428

Całkiem niezła

Trochę jak przepuchanka między nastolatkami.
00
Fiba1

Dobrze spędzony czas

ok
00

Popularność




ROZDZIAL 1

Gwar rozmów i muzyka w tle skutecznie utrudniały skupienie się na tym, co działo się na ekranie pięćdziesięciocalowego telewizora zawieszonego wysoko na ścianie, tuż przy głównym wejściu do pubu. Mimo tych niedogodności oglądanie towarzyskiego meczu polskiej reprezentacji w gronie kumpli było, według Jakuba, nieporównywalnie lepsze niż robienie tego w pojedynkę w jednopokojowym mieszkaniu.

Jakub pociągnął duży łyk piwa z butelki i prawie się zadławił, gdy nasi omal nie stracili bramki przez karygodny błąd obrońcy.

– Ja pierdolę! – krzyknął Krzysiek, jego kumpel jeszcze z czasów liceum. – Po jakiego wała my to oglądamy, przecież skończy się jak zawsze – rzucił w drodze po następną kolejkę piwa.

– Jeszcze trochę, a byłby karny. Debile – stwierdził Paweł.

Oczywiście każdy z obecnych czuł się zobligowany dodać coś od siebie.

Kuba jako jedyny nie komentował tego, co działo się na ekranie. Przynajmniej nie na głos. Nie był dziś w zbyt towarzyskim nastroju. Właściwie nie był w nim od chwili, w której przyjechał do rodzinnego miasta. Niemal miesiąc temu rozpoczął pracę w przedsiębiorstwie, które zajmowało się produkcją części do aut ciężarowych. Jako świeżo upieczony absolwent Politechniki Krakowskiej dostał pracę niemal natychmiast i nie ze względu na swój niesamowity urok osobisty, nieprzeciętne wyniki w nauce czy zdobyte podczas studiów doświadczenie. Nie, stanowisko głównego zaopatrzeniowca przypadło jemu, ponieważ nikt inny nie wykazał zainteresowania ofertą.

Wiązanie swojego życia zawodowego z rodzinnym miasteczkiem traktował jak porażkę. Inaczej wyobrażał sobie swoją przyszłość, ale w zasadzie nie miał wyjścia. Potrzebował pracy oraz doświadczenia zawodowego, i to na wczoraj. Tłumaczył sobie, że to tylko na chwilę i że jakoś to przeboleje. Kiedy jednak znalazł się na powrót w rodzinnych stronach, zaczął odczuwać dziwny wewnętrzny dyskomfort. Na samym początku było to tylko wrażenie niewielkiego déjà vu, tak jakby cofnął się w czasie i musiał zaczynać wszystko od początku. Następnie pojawiło się znudzenie i uczucie trudnej do nazwania ciasnoty w sercu. Gdziekolwiek się odwrócił, widział te same twarze, te same budynki i te same drzewa, których korzenie sięgały tak głęboko, że powinny już dawno zostać uznane za pomniki przyrody.

Teraz czuł jedynie apatię i permanentny brak zainteresowania czymkolwiek. Nie miał depresji, przynajmniej taką żywił nadzieję, ale z pewnością to, co działo się w jego wnętrzu, dalekie było od normalności.

Łapał się na tym, że nocami, czekając na sen, który przychodził dopiero nad ranem, zatapiał się we wspomnieniach niezbyt odległej przeszłości, a mianowicie czasów studenckich, w których znalazł wytchnienie od ciasnego domu, dysfunkcyjnej rodziny i niespełnionego uczucia. Powrót w znane miejsca przywołał niechciane obrazy.

Jakub miał jedynie dwadzieścia cztery lata, ale w środku czuł się stary, wypalony i sterany życiem niczym niejeden dziewięćdziesięciolatek.

Teraz wpatrywał się nieprzytomnie w ekran telewizora i co chwilę przesuwał spojrzeniem po pomieszczeniu, żeby chociaż na chwilę oderwać się od irytującej, niechlujnej gry reprezentacji i zająć głowę czymś innym. Właśnie zerknął w stronę wejścia, które znajdowało się zaraz przy ceglanym kontuarze i zatrzymał wzrok na kilku dziewczynach, wchodzących gromadką do lokalu. Z umiarkowanym zainteresowaniem otaksował grupkę i gdy miał już odwrócić głowę, jego wzrok padł na tę z nich, która została trochę z tyłu i weszła jako ostatnia. W tej samej chwili zamarł, a serce niemal podeszło mu do gardła. To była Lena, siostra jego najlepszego przyjaciela z czasów szkoły. Dziewczyna, która była jego obsesją od chwili, w której zobaczył ją po raz pierwszy.

Pamiętał ten dzień jak dziś. Jako czternastoletni chłopak po raz pierwszy miał odwiedzić Łukasza w jego domu. Z kolegą zaprzyjaźnił się na treningach piłki nożnej, na które uczęszczali od nowego roku szkolnego. Prawie każdą wolną chwilę spędzali na boisku.

Tamtego dnia, zaraz po zajęciach, pobiegli do jego domu, żeby pograć w najnowszą FIF-ę i kiedy rozsiedli się wygodnie w fotelach naprzeciwko monitora, ktoś zapukał do drzwi pokoju. Łukasz zaklął pod nosem i niezbyt zachęcająco krzyknął „wejść”. Wtedy właśnie Kuba ją zobaczył. To było jak rażenie pioruna. W drzwiach pojawiło się najpiękniejsze stworzenie na świecie. Dziewczyna o długich blond włosach, jasnozielonych oczach i dołkach w policzkach, które uwidaczniały się przy nieśmiałym uśmiechu. Uśmiechu, który odebrał mu cały rozum i spokój duszy na kilka dobrych lat.

To, że Lena była nieprzeciętnie piękna, nie było jeszcze gwoździem do jego trumny, ponieważ w mieście było na pęczki pięknych dziewczyn. Ba, ich miejscowość była znana z pięknych dziewcząt. Jego los przypieczętował fakt, że siostra najlepszego kumpla była inteligentna, zabawna, słodka i na jego nieszczęście okropnie nieprzystępna. Jakub robił wszystko, żeby móc się przebić przez jej mur, ale nie było takiego słowa czy gestu, którym mógłby go zburzyć. Dla Leny Kuba był tylko kolegą starszego brata. Nikim więcej. Sytuacji nie poprawiał fakt, że Jakub tracił przy niej rozum i zmieniał się w roztrzęsionego nastolatka, który nie potrafił sklecić jednego składnego zdania. Nienawidził się za to.

W przypływie bezsilności wyrzucał sobie, że jest żałosnym nieudacznikiem, ponieważ nie jest w stanie zapomnieć o lasce, która nigdy go nie chciała i nigdy nie zechce. Był na siebie wściekły, rozgoryczony, wręcz chory z powodu tego przeklętego uczucia do niej, które z chwili na chwilę stawało się intensywniejsze i coraz bardziej destrukcyjne. W wieku osiemnastu lat jego obsesja, wymieszana ze sporą dawką nastoletnich hormonów i olbrzymią dawką alkoholu, osiągnęła swój niechlubny szczyt. Którejś sobotniej, zakrapianej wódką nocy, prowadzony szaleństwem udał się pod dobrze sobie znany adres i zaczął głośno zrzucać z siebie ciężar dręczącego uczucia. Wykrzyczał, że ją kocha, że nie może bez niej żyć, i błagał o choćby jedną szansę. Było tego jeszcze więcej, ale nie chciał już wspominać. Na końcu rozpłakał się i usiadł na krawężniku pod jej – a także Łukasza i jego rodziców – domem, i kiedy dotarło do niego, co wyprawia, zapragnął zapaść się pod ziemię.

Na szczęście tego dnia, a raczej nocy, w domu byli tylko Łukasz i jego ojciec. Lena z matką wyjechały na weekend do rodziny nad morze. Ten wyjazd uchronił je przed atakiem jego głupoty.

Od tamtego dnia minęło ponad pięć lat, ale on wciąż miał wyraźnie przed oczami ten najbardziej upokarzający moment swojego życia. Dzięki dyskrecji i wyrozumiałości Łukasza oraz jego ojca nikt oprócz nich się o tym nie dowiedział. Oni jednak wiedzieli. Kuba prawie przez dwa lata nie mógł spojrzeć w oczy panu Jurkowi, którego oczywiście przeprosił za swoje zachowanie, ale potem unikał jak zarazy.

Łukasz tego feralnego wieczora zgarnął go do domu i przenocował na materacu w swoim pokoju. Rano pogadał z nim jak kumpel z kumplem, najpierw wyrażając swoje wielkie zdumienie zauroczeniem Kuby, a potem dając mu delikatnie do zrozumienia, że Lena jest jeszcze za młoda na takie poważne związki. Poradził mu, żeby się ogarnął i dał dziewczynie czas, a jeśli ona nie będzie niczego chciała, to Kuba powinien to przeboleć i po prostu o niej zapomnieć. Byli najlepszymi kumplami, ale to, w zderzeniu z pełnioną przez Łukasza funkcją starszego brata, było nieistotnym szczegółem.

Lena w ogóle nie przejawiała zainteresowania Kubą i ten postanowił odpuścić. Nie mógł jednak zastosować się do prośby, żeby zapomnieć i przeboleć, bo to były tylko słowa, które nie miały żadnej mocy sprawczej. Nie zapomniał i nie przebolał, tylko nauczył się z tym żyć. Dzień po dniu.

Kiedy wyjechał na studia do Krakowa, coraz lepiej sobie z uczuciem do niej radził. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe kobiety i nowy początek. Był nawet w stanie stworzyć związek, który przetrwał całe dwa lata i zakończył się tak, jak kończy się dzień albo pora roku – naturalnie i bez zaskoczenia. Wszystko, co czuł – albo wydawało mu się, że czuł – do Oli, wyparowało z niego jak woda z kałuży po nastaniu słonecznego dnia. Od pewnego czasu spotykał się z koleżanką z czasów liceum, dzięki której dowiedział się o ofercie pracy, ale dla niego ta relacja była jedynie sposobem na zabicie czasu, czerpał z niej korzyści wynikające z koleżeńskiego seksu. Miał tylko nadzieję, że oboje są na tej samej stronie książki w ich „związku”, w przeciwnym razie wszystko się skomplikuje.

Czas płynął, on się zmienił. Wydoroślał, zdobył trochę doświadczenia i można by pomyśleć, że jego nastoletnie obsesyjne uczucie pozostało jedynie żenującym wspomnieniem, które można zbyć uśmiechem i wzruszeniem ramion. Jakub potrafił sobie czasami wmówić, że tak właśnie jest, i nawet dość długo trzymał się tego kłamstwa. Ale przychodziły takie dni, a właściwie noce, kiedy spadała mu z oczu utkana z iluzji i życzeń zasłona, za którą się chował i dawał ponieść swojej chorobie. Przeglądał wówczas jej profil na różnych portalach społecznościowych i zadawał sobie ból, obserwując jej uśmiechniętą twarz z dołkami w policzkach. Za każdym razem, gdy wpisywał w wyszukiwarkę jej imię i nazwisko, żołądek kurczył mu się ze strachu na myśl o tym, że za chwilę dowie się o jej zaręczynach z jakimś frajerem. Jeszcze nie wiedział, jak na to zareaguje. Jeszcze nie.

Po co więc to robił? Po co się tak katował? Ponieważ, jak do tej pory, nic takiego się nie wydarzyło i miał cichą, głupią i naiwną nadzieję, że może…

Teraz, kiedy zobaczył ją po tak długim czasie, zdał sobie sprawę, jak bardzo głupi i żałosny był ten jego miraż, którym mamił się od chwili, gdy opuścił dom, wyjeżdżając na studia. Tylko zrządzeniem losu nie spotkał jej podczas świątecznych przerw i wakacji. Wyjątek stanowiły wakacje po pierwszym roku, kiedy to widział ją po raz ostatni. Od tamtego momentu ich drogi nie przecięły się ani razu, a on przyjmował to jednocześnie z ulgą i rozczarowaniem. Sam jednak nie szukał z nią kontaktu. Po prostu sobie nie ufał i miał rację, ponieważ teraz już nic nie mogło go uratować… Cztery lata złudzeń w jednej chwili zostały wymazane jej obecnością. Taką miała nad nim władzę.

Kuba nagle zapomniał, po co siedział w tym gwarnym barze. Zrobiło mu się duszno i zaczął ciężko oddychać. Nie mógł oderwać oczu od dziewczyny, która była jego przekleństwem i obsesją.

Lena, całkowicie nieświadoma tego, że trzyma jego cały świat, balansując nim na swoim małym palcu, usiadła z pozostałymi dziewczynami przy jednym ze stolików i uśmiechnęła się nieśmiało do samej siebie. Jej długie, proste włosy w kolorze miodu opadały ciężko na ramiona i kiedy przeczesywała je palcami, wyglądało to tak, jakby przesypywała przez dłonie łany zboża. Miała na sobie czarne, obcisłe dżinsy, długą, luźną bluzkę w zielonym kolorze i buty na płaskiej podeszwie. Nic szczególnego, ale w porównaniu do pozostałych dziewczyn błyszczała.

Wymieniła z nimi kilka słów, zapewne w sprawie zamówienia, i skierowała się w stronę baru. Jakub, jak w transie, ruszył w jej stronę. Stanęli obok siebie przy wysokim kontuarze, prawie dotykając się ramionami, czego tylko jedno z nich było świadome. Od ponad czterech lat Kuba nie znalazł się tak blisko swojej obsesji i był tą chwilą odurzony. Nagle Lena odwróciła się do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Uśmiechnęła się szeroko, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.

– Kuba – powiedziała głośno, jakby chciała poczuć jego imię na swoich ustach. – Cześć – dodała pospiesznie.

– Cześć – wydusił z siebie, czując, że właśnie doświadcza palpitacji serca.

– Kopę lat – odezwała się ponownie, przekrzykując głośną muzykę i sprawozdawcę tego beznadziejnego meczu. – Co u ciebie słychać?

Wciąż cię kocham i nie mogę przestać o tobie myśleć, a poza tym wszystko dobrze, pomyślał od razu, ale przytomnie zatrzymał to dla siebie.

– Wszystko okej, a u ciebie? – dał jej beznadziejną, pozbawioną treści odpowiedź.

– U mnie też wszystko dobrze – odpowiedziała, równie mało treściwie.

W tym samym momencie barman postawił na kontuarze cztery butelki piwa. Lena zapłaciła za nie i próbowała poradzić sobie z ich przeniesieniem do stolika, przy którym siedziały jej koleżanki. Jakub bez słowa wziął od niej dwie butelki i uśmiechnął się, dając jej tym potwierdzenie, że zaniesie je tam, gdzie mu wskaże. Gdy oboje dotarli na miejsce, pozostałe dziewczyny, na które wcześniej nawet nie zwrócił uwagi, obrzuciły go ciekawskim spojrzeniem.

– To Kuba, kolega… – zawahała się przez chwilę. – Kolega mój i mojego brata – dokończyła.

Kuba kiwnął głową w stronę dziewczyn, nawet nie próbując zapamiętać ich imion. W tej samej chwili poczuł na ramieniu czyjąś rękę i odwrócił się gwałtownie.

– Co jest grane? – zapytał Krzysiek, taksując wzrokiem stadko dziewczyn, siedzących na wprost nich. – Może mnie przedstawisz, co? – odezwał się ponownie, już wyciągając rękę do każdej z nich, a jego wzrok zatrzymał się dłużej na Lenie – Siostra Łukasza? Co tam u niego? – zapytał po chwili.

To było małe miasto i ludzie się tu znali. Czasami tylko z widzenia, a czasami z imienia.

– Ma się całkiem dobrze, a pod koniec lata się żeni – powiedziała z szerokim uśmiechem.

Kuba zarejestrował to niemal na poziomie podświadomości, bo nie mógł poskładać skołatanych myśli. Wiadomość o rychłym ślubie jego niegdyś najlepszego kumpla przywróciła go wreszcie do przytomności.

– Poważnie? – zapytał, odzywając się do niej po raz drugi tego wieczora.

Zanim Lena otworzyła usta, Krzysiek przejął inicjatywę i zrobił coś, za co Kuba chętnie by go w tamtej chwili uściskał.

– Słuchajcie, widzę, że jest dużo do obgadania i dużo do wspominania – powiedział z jego naturalną pewnością siebie – Co wy na to, żebyśmy usiedli razem i nadrobili zaległy czas, a co niektórzy z nas po prostu się poznali? – Uśmiechnął się szerzej, gdy jego wzrok zatrzymał się na jednej z dziewcząt i ku olbrzymiej uldze Kuby, nie była nią Lena.

– Ja nie mam nic przeciwko – powiedziała ciemnowłosa dziewczyna, na którą zwrócił uwagę Krzysiek.

Reszta również się nie sprzeciwiła, dlatego po chwili wszyscy usiedli przy jednym stole. Było im trochę ciasno, ale całkiem przytulnie, zważywszy na to, że Kuba siedział ramię w ramię z Leną. Oczywiście Krzysiek usadowił się obok ciemnowłosego obiektu swoich zainteresowań, a Paweł pomiędzy dwiema pozostałymi dziewczynami.

– A więc Łukasz się żeni. Kto by pomyślał – przypomniał Kuba, wracając w miejsce, w którym zostawili swój bezpieczny temat. O oglądaniu meczu nikt już nie pamiętał.

– No tak. Na każdego kiedyś przychodzi kolej – zaśmiała się, a on dyskretnie zerknął na jej prawą dłoń.

Nawet nie wiedział, że wstrzymywał oddech, aż do momentu, w którym okazało się, że jej smukły serdeczny palec jest wolny od pierścionka zaręczynowego.

– Chyba tak – powiedział bez przekonania i wziął duży łyk piwa.

– A ty? – zapytała po chwili, nie patrząc na niego.

– Co ja? – odezwał się nieprzytomnie.

– Czy na ciebie też przyszła kolej? A może przyjdzie w najbliższym czasie? – zapytała niepewnie, wciąż na niego nie patrząc.

Jakub zaśmiał się głośno i pokręcił przecząco głową. Na samą myśl, że mógłby się ożenić, dostawał ataku histerycznego śmiechu. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Lena podniosła znacząco brwi i spojrzała mu prosto w oczy, co sprawiło, że przestał się uśmiechać.

– Przepraszam – powiedział tylko, bo nie wiedział, jak wytłumaczyć się ze swojego kretyńskiego zachowania. – Fajna dziewczyna? – zapytał, żeby zatrzeć wrażenie, które zrobił.

– Nawet bardzo. Łukasz ma na jej punkcie fioła. – Lena uśmiechnęła się czule.

No tak, pomyślał, jeśli Łukasz czegoś zapragnął, zawsze to dostawał i nikt nie prosił go, aby przebolał i zapomniał albo poczekał kilka lat.Kuba zdawał sobie sprawę, że był w tej chwili zazdrosny i cholernie niesprawiedliwy, ale rozgoryczenie, które czuł przez tyle lat, z czasem przerodziło się w pewnego rodzaju urazę w stosunku do przyjaciela.

– Super – odpowiedział niezbyt raźnie, a Lena musiała wyczuć spadek jego nastroju, bo także zamilkła.

Kuba nie chciał tej ciszy i nie chciał zarażać jej swoim pesymizmem i depresyjnym nastrojem. Frustracja zaczynała przenikać do każdej komórki jego ciała i bał się, że któregoś dnia po prostu przejmie nad nim kontrolę.

Może to był właśnie znak. Może fakt, że Lena pojawiła się ponownie w jego życiu, oznacza, że jeszcze nie wszystko między nimi skończone, nawet jeśli nic się między nimi nie zdążyło zacząć. Już na samą tę myśl poczuł się lepiej i jego przygnębienie stało się lżejsze. W tej samej chwili w kieszeni zawibrował mu telefon. Wyciągnął go, odczytał SMS-a i wziął głęboki oddech. Gosia.

Natychmiast wysłał jej odpowiedź, chcąc mieć to z głowy.

Był zasrańcem, jednak za nic w świecie nie wyszedłby teraz z tego baru. Nie, kiedy wciąż była tu Lena. Obietnica jutrzejszego spotkania to był tylko plaster na ranę, nic więcej. Zdał sobie sprawę, że coraz rzadziej ma ochotę na spędzanie czasu w towarzystwie Gośki. Była ładna, miła, dobra z niej kumpela, ale to wszystko. Nic do niej nie czuł i nawet przez chwilę nie pomyślał, że to się może kiedykolwiek zmienić. Dlatego musiał to zakończyć, zanim ją zrani.

Odpowiedziała po chwili i Kuba odetchnął, czując jednocześnie, jak w jego gardle rośnie gula wyrzutów sumienia.

– Spędzasz tu… – zaczął.

– Jak długo… – powiedziała w tym samym momencie Lena i oboje się roześmiali.

– Dawaj – zachęcił ją, żeby pierwsza zadała swoje pytanie.

– Chciałam zapytać, co tu robisz? Mam na myśli miasto. Wróciłeś czy jesteś tylko przejazdem?

– Wróciłem jakieś dwa miesiące temu i zacząłem pracę w Autoxie. – Zdecydował się powiedzieć prawdę.

– Naprawdę? – powiedziała zdumiona, bardziej do siebie niż do niego.

– A ty, rozumiem, spędzasz w domu wakacje – w połowie zapytał, w połowie stwierdził fakt.

– Tak, jestem tu całe lato. Obiecałam Łukaszowi, że pomogę mu z weselem.

– A kiedy on wraca? – zapytał.

– Przyjeżdżają z Magdą za tydzień – odpowiedziała, bawiąc się nalepką od butelki jego piwa. – Muszą zająć się weselem, bo okazało się, że zwolnił się termin, na którym im zależało, i teraz wszystko trzeba organizować w pośpiechu.

Jakub uśmiechnął się na myśl o planującym swoje wesele Łukaszu. W szkole chłopak uchodził raczej za lekkoducha, który podobał się dziewczynom i mógł w nich bez skrupułów przebierać. Kuba nie miał z Łukaszem kontaktu od dobrych dwóch lat. Mimo że ich drogi zaczęły się rozchodzić wtedy, gdy zdecydowali się na studia w różnych miastach, cały czas do siebie dzwonili albo wymieniali wiadomości na Facebooku. Jednak od czasu incydentu sprzed pięciu lat ich relacje nie były tak idealne jak wcześniej. Od tamtego momentu kumplowanie się z Łukaszem było dla Kuby jak ciągłe przypomnienie o tym, że nigdy nie będzie mógł być z jego siostrą, dla której najwyraźniej nie był wystarczająco dobry. Łukasz nigdy czegoś takiego nie powiedział, ale dla Kuby to był jasny i czytelny przekaz.

Kuba pochodził z biednej wielodzietnej rodziny, której głową była samotna matka w ciągłej depresji i ledwie wiążąca koniec z końcem. Miał dwie starsze siostry i młodszego brata, który wciąż mieszkał w domu z matką. Ojciec Kuby był życiowym nieudacznikiem. Po jednej z alkoholowych libacji wdał się w bijatykę z kompanem od kieliszka i nieumyślnie go zabił, za co odsiadywał teraz wyrok w więzieniu.

No cóż, biorąc pod uwagę historię jego rodziny, nie powinien się dziwić, że Łukasz nie widział w nim kandydata na chłopaka swojej jedynej siostry. Na pewno jego rodzice uważali podobnie. Pomimo tego, że zawsze byli dla niego życzliwi i mili, z pewnością nie skakaliby w górę z zachwytu, gdyby zaczął spotykać się z Leną.

Wspominki minęły tak szybko, że zanim się spostrzegli, minęła północ. Dziewczyny zaczęły się zbierać do domu, a Lenie i Kubie nie pozostało nic innego, jak tylko pójść w ich ślady.

Gdy wyszli w ciepłą, gwiaździstą noc, Kubę ogarnęła panika, bo zdał sobie sprawę, że za chwilę rozstanie się z Leną, a nie miał pojęcia, kiedy dojdzie do ich kolejnego spotkania. Był facetem, powinien wyjść z inicjatywą i po prostu zaproponować wspólne wyjście albo chociaż wymyślić słaby pretekst do ich kolejnego spotkania. Nie potrafił się jednak na to zdobyć, bo jej odmowa byłaby dla niego czymś nie do zniesienia. Dlatego stali w grupce dobrą chwilę, nie chcąc się rozejść. Krzysiek w tym czasie zaczął robić wywiad na temat miejsca zamieszkania każdej z dziewcząt, żeby nie dopuścić do tego, aby którakolwiek z nich musiała wracać sama i zapewne po to, żeby się dowiedzieć, gdzie mieszka Sylwia, jego obiekt zainteresowania.

Zanim Krzysiek doszedł do Leny, ta odezwała się pierwsza:

– Kuba, ty chyba idziesz w moją stronę? To może pójdziemy razem, żeby zdjąć z Krzyśka brzemię odprowadzania każdej z nas po kolei?

– Pewnie – odpowiedział Kuba, chcąc rozegrać to całkiem na chłodno, chociaż w środku cały się gotował z wrażenia, że to Lena przejęła inicjatywę. – Chodźmy – powiedział, nie przyznając się do tego, że teraz mieszka w zupełnie innej części miasta, bo wyprowadził się od matki.

Pożegnali się z resztą, a Paweł uśmiechnął się do niego porozumiewawczo, ponieważ jako jedyny z towarzystwa wiedział, że Kuba od zawsze był zadurzony w siostrze Łukasza, a dowiedział się o tym, gdy pewnego dnia próbował wykonać w jej stronę ruch. Kuba, po wymianie z nim kilku niezbyt przyjacielskich zdań, po prostu dał mu w gębę i Paweł już na zawsze zapamiętał sobie, że Lena jest poza jego zasięgiem.

Nie wiedział, jak to było z kobietami, ale wśród facetów panował niepisany pakt dotyczący dziewczyn, z którymi się umawiali albo chcieli umawiać. Żaden nie wchodził drugiemu w paradę, nawet jeśli bardzo tego chciał. Tak po prostu było i jeśli komuś przyszło do głowy, żeby zignorować to porozumienie, dostawał łomot.

Oboje przez dobrą chwilę milczeli, ale tym razem to Kuba postanowił przerwać ciszę, która była naszpikowana dziwnym oczekiwaniem i niepewnością.

– Co porabiasz na co dzień? – zapytał. – Nie nudzisz się tutaj? – Trudno mu było uwierzyć, że kiedy na stałe mieszka w Warszawie, nie jest jej tu za ciasno.

– Nie. Lubię to miasteczko. Po prostu odpoczywam. Zajęcia w tygodniu, a w weekendy praca w restauracji totalnie mnie wykończyły – westchnęła głośno i w tej chwili rzeczywiście wyglądała na padniętą. – Cieszę się, że będę mogła trochę poleniuchować.

Kuba uśmiechnął się pod nosem. Wyglądało na to, że Lena w ogóle się nie zmieniła. Jej rodziców było stać na to, żeby utrzymywać córkę w czasie studiów, ale ona nie godziła się na to, żeby być od nich w stu procentach zależną. Zapewne chciała dorobić na swoje prywatne wydatki. Właśnie dlatego tak bardzo się w niej zakochał. Nie dlatego, że była nieprzeciętnie piękna, nie był aż tak płytki i pusty. Kochał ją, bo nawet jako młoda dziewczyna była bardzo niezależna i zacięta w dążeniu do celu. Jeśli czegoś naprawdę chciała, to nie spoczęła, aż tego nie osiągnęła. Nigdy się nie poddawała, nawet jeśli wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Była też dobrym człowiekiem, jakkolwiek mało konkretnie by to nie brzmiało. Dobrą córką, dobrą siostrą i dobrą przyjaciółką. Wiedział o niej to wszystko, bo jako ktoś owładnięty obsesją na jej punkcie, próbował być częścią prawie każdego aspektu jej życia. Oczywiście dyskretnie i w granicach zdrowego rozsądku, którego w pewnym momencie mu niestety zabrakło.

To on pomagał jej w lekcjach z matematyki i fizyki, kiedy Łukasz stwierdził, że nie będzie poświęcał jej swojego cennego czasu, bo siostra i tak niczego nie zrozumie, co oczywiście było bzdurą. Lena po półgodzinie ogarniała nawet najtrudniejszy materiał. To z nim usiadła po raz pierwszy za kierownicą samochodu, bo Łukasz miał zbyt wybuchowy temperament i po dziesięciu minutach pierwszej lekcji, która nie objęła nawet włożenia kluczyka do stacyjki, doszło między nimi do awantury. Kuba do dziś wspominał ją z rozbawieniem.

– Chyba nie za dużo sobie odpoczniesz, skoro masz pomagać w przygotowaniach do wesela – zauważył.

– Nie będzie tak źle – odpowiedziała i po chwili dodała: – Przynajmniej mam taką nadzieję.

Ich miasteczko było na tyle małe, że przejście z jednego końca na drugi zajmowało około czterdziestu minut. Pokonanie trasy od pubu w stronę osiedla Leny nie trwało dłużej niż kwadrans i nim się spostrzegli, stanęli tuż przy bramie wjazdowej. Dom był ciemny i wydawał się pusty.

Lena oparła się plecami o metalową furtkę i objęła ramionami. Nie wyglądała jak ktoś, kto chciałby jak najszybciej zniknąć wewnątrz. Podekscytowała go ta myśl, bo on nie miał kompletnie ochoty na sen. Oparł się bokiem o to samo ogrodzenie i nie spuszczając z niej wzroku, pochłaniał każdy najmniejszy szczegół jej twarzy i uśmiechu. Nie musieli rozmawiać, wystarczyło, że Lena pozwalała mu na siebie patrzeć i być blisko. To było strasznie żałosne, ale właśnie tego potrzebował.

Nagle się odezwała:

– Jesteś śpiący?

Kuba poruszył się niespokojnie, czując, że jej pytanie to niestety wstęp do pożegnania.

– Nie, ale skoro chcesz już iść, to ja… – Nie dokończył, bo Lena gwałtownie zaprzeczyła:

– Nie, nie jestem, no i pomyślałam sobie, że jeśli ty też nie czujesz się zmęczony, to może wejdziesz i napijemy się… Nie wiem… herbaty albo gorącej czekolady i jakoś zabijemy tę noc.

Po raz kolejny wbiła go w ziemię swoją inicjatywą.

– Jasne – odpowiedział natychmiast, nie potrafiąc zamaskować zdziwienia.

Lena pchnęła furtkę i zaprosiła go do środka. Przeszli przez wybrukowany podjazd do głównych drzwi.

– Jesteśmy sami, więc nie musimy się zachowywać cicho – powiedziała, ściągając buty w korytarzu.

Kuba przez chwilę poczuł się tak, jakby cofnął się w czasie i wrócił do tamtych dni wypełnionych tęsknotą i uczuciem do pięknej dziewczyny, która była dla niego niczym zakazany owoc. Spędzał w tym domu tak wiele czasu, że rodzina Łukasza stała się po części jego rodziną.

Jakub nie był już dzieckiem, nie był nastolatkiem z burzą hormonów zamiast dwóch półkul mózgowych, więc dlaczego tak bardzo denerwował się tym spotkaniem? Dlaczego nie potrafił, tak jak Lena, przybrać swobodnego tonu i po prostu rozmawiać, nie czując uścisku w gardle, żołądku i sercu? No tak, bo dla niej to tylko pogawędka z kolegą brata, który kiedyś kręcił się wokół jej rodziny i z którym nie łączyło jej nic, prócz koleżeńskiej znajomości.

– Z mlekiem? – zapytała, odrywając się od przyrządzania czekolady do picia.

– Tak – odpowiedział, przyglądając się jej z fascynacją.

Lena wzięła z blatu kuchennego dwa napełnione gorącym napojem kubki, po czym wręczyła mu jeden z nich i skinęła głową, żeby poszedł za nią.

Weszli po schodach na pierwsze piętro, a tam, ku jego zaskoczeniu, dziewczyna otworzyła przeszklone drzwi balkonowe i poprowadziła go na taras, na którym stała olbrzymia drewniana huśtawka wyłożona poduchami. Kuba czuł się zagubiony i miał ochotę krzyknąć z frustracji w niebo, prosząc o jakąś wskazówkę. O co tu, do cholery, chodzi? Dlaczego Lena, siostra jego najlepszego kumpla, dziewczyna, w której był od zawsze zakochany, a która nigdy nie pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, zaprasza go do domu i wręcz daje do zrozumienia, że chce z nim spędzić noc? Nie w ten sposób, ale jednak.

I nagle to do niego dotarło. Jakby ktoś uderzył go z płaskiej dłoni w tył głowy. Ona się boi!Nie wiedział, czy powinien poczuć się zawiedziony, czy wręcz przeciwnie – zadowolony, że przy nim czuła się na tyle bezpiecznie, że nawet po tylu latach bez zastanowienia zaprosiła go do pustego domu, mając pewność, że nie zrobi jej krzywdy.

Kiedy Lena miała piętnaście lat, ich dom został obrabowany i dziewczyna prawie zderzyła się z włamywaczami, którzy nieźle ją poturbowali, gdy uciekali z ukradzionymi rzeczami. Od tamtej pory bała się być sama w domu, nawet jeśli jej ojciec zadbał o dodatkowe zabezpieczenia, a posesja monitorowana była przez firmę ochroniarską.

– Wciąż się boisz? – zapytał, odrywając oczy od pary nad gorącym napojem.

Lena zatrzymała się z ustami na kubku, a on na chwilę zamarł, przypatrując się jej lśniącym ustom o smaku mlecznej czekolady.

– Pamiętasz to, hm? – stwierdziła trochę zawstydzona. – Przepraszam, nie chciałam się przyznać, że po tylu latach wciąż czuję się niepewnie, wchodząc w nocy do pustego domu.

– Mnie nie musisz się wstydzić. – Usiadł obok niej na bujanej huśtawce.

Ułożył się wygodnie plecami na wysokim oparciu i wziął łyk słodkiego napoju, który był tak dobry, że musiał zwalczyć odruch wysiorbania całej zawartości na jeden raz.

– Wiesz, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to możesz do mnie walić jak w dym. Będę tu całe wakacje – powiedział, czując, że dopiero teraz może się w pełni rozluźnić, gdy już rozgryzł jej zachowanie.

– Dzięki. – Posłała mu szybkie spojrzenie.

Na dworze wzmógł się delikatny wiatr, który odświeżył jego zmęczony umysł. Jakub zawsze lubił widok z tego tarasu. Balkon znajdował się na tyłach domu i wychodził na las. Chłopak przypatrywał się szumiącym i falującym koronom drzew i w tej właśnie chwili zdał sobie sprawę, że jest mu dobrze. Od dawna nie czuł czegoś takiego. Zapomniał już, jak to jest, gdy nie trzeba szarpać się z każdym dniem o choćby skrawek dobrego samopoczucia.

– Jeśli jesteś śpiąca, to się nie krępuj. Ja mogę tu zostać do rana i… popilnować cię – zaproponował.

– Dzięki, ale wolę posiedzieć tu z tobą – odpowiedziała, a jego serce zamieniło się w tej chwili w stado bawołów na dzikiej prerii.

Znowu zapadła między nimi cisza, której Kuba już się nie obawiał, bo wiedział, że też jest pewnego rodzaju konwersacją.

– Mogę cię o coś zapytać, Kuba? – odezwała się po dłuższej chwili.

– Jasne – zachęcił ją, ale jednocześnie cały spiął się w środku.

– Co się stało z tobą i Łukaszem? – Odwróciła się w jego stronę i oparła plecami o podłokietnik, podciągając jedną nogę do góry, tak żeby mogła postawić sobie na kolanie kubek z czekoladą.

– Co masz na myśli? – oczywiście wiedział, ale próbował to przeciągać jak najdłużej, ponieważ nie miał pojęcia, co ma jej odpowiedzieć.

– Chciałam wiedzieć, czy coś się między wami wydarzyło. W jednej chwili byliście jak bracia syjamscy, a w następnej przestałeś się u nas pojawiać… to znaczy u Łukasza. Myślałam, że poszło wam o jakąś dziewczynę czy coś – zaśmiała się na końcu nerwowo.

– W pewnym sensie tak właśnie było – starał się dryfować tak blisko prawdy, jak to tylko możliwe. – Ale nie tylko. Wiesz, jak to jest. Ostatnia klasa liceum, studniówka, matura, egzaminy na studia, brak czasu. Życie – zakończył, przybierając nonszalancki ton.

– No tak. – Uśmiechnęła się i wzięła duży łyk ciepłego napoju. – Ale szkoda tej waszej przyjaźni, bo wyglądało na to, że się dogadujecie. – Wzruszyła ramionami.

– Bo tak było. – Kuba zamyślił się nad tym i poczuł smutek, bo od kiedy zaczął się odsuwać od Łukasza i jego rodziny, już nigdy się z nikim nie zaprzyjaźnił.

Miał kumpli, ludzi, z którymi imprezował i chodził na mecze, ale nikogo z nich nie mógłby nazwać swoim przyjacielem. Winił za to wyłącznie siebie, bo nie zależało mu, żeby zbudować z kimś taką relację.

– Jesteś inna – powiedział niespodziewanie, zaskakując przede wszystkim siebie, ponieważ nie spodziewał się, że ta myśl zmaterializuje się w jego ustach.

Była inna. Już nie czuł się w jej towarzystwie jak ktoś obcy i niepotrzebny. Lena zawsze roztaczała wokół siebie aurę tajemniczości i niedostępności. Teraz, przebywając z nią, czuło się bijące od niej ciepło, jakby nie musiała się już od niczego odgradzać.

– W jakim sensie? – zapytała, marszcząc brwi.

– Trudno mi to sprecyzować, ale nie czuję się już w twojej obecności… onieśmielony – powiedział i obserwował uważnie jej reakcję.

– Onieśmielony? – zapytała piskliwie, na co Kuba się uśmiechnął. – Jak to onieśmielony?

Kuba wzruszył ramionami, wciąż się szczerząc, bo wyraz jej zdumionej twarzy był komiczny.

– No tak. Wiem, że nie zdawałaś sobie z tego sprawy, ale tak właśnie wpływałaś na ludzi. Onieśmielałaś ich, a niektórzy, tacy jak ja – wskazał na siebie ręką – nawet się ciebie bali.

– Przestań! – Szturchnęła go pięścią w ramię. – Jaja sobie ze mnie robisz! – zaśmiała się, chyba rzeczywiście biorąc to za żart.

– Nie robię sobie jaj. – Spoważniał. – Tak było, ale już nie jest. Jesteś inna, ciepła i otwarta. Wolę cię taką. – Spojrzał jej prosto w oczy, a ona otworzyła ze zdziwienia usta, ale nic na to nie odpowiedziała, tylko speszona uciekła wzrokiem gdzieś w bok.

– Ty za to jesteś taki sam – powiedziała po chwili. – Tylko trochę smutniejszy – dodała zamyślona.

Kuba wziął głęboki wdech i zamknął oczy, opierając głowę o tył ławki. Jestem smutny, Lena. Jestem smutny, bo moje życie nie potoczyło się tak, jakbym sobie tego życzył, pomyślał, ale nie wypowiedział na głos tych myśli.

Lena czekała na jego reakcję, a on nie chciał jej okłamywać i opowiadać optymistycznych bajek.

– Dorosłość – powiedział cicho.

– Wiem, co masz na myśli – przyznała.

– A ty? Nie planujesz małżeństwa jak twój brat? – zapytał półżartem, bo musiał się dowiedzieć, jak wyglądały jej sprawy sercowe, żeby w zarodku zdusić swoje nadzieje.

Lena uśmiechnęła się tylko delikatnie, zakładając kosmyk włosów za ucho.

– Nie. Jeszcze na to za wcześnie – powiedziała, a jemu nie spodobała się ta odpowiedź, bo niosła w sobie niedokończoną historię.

Jeśli jeszcze na to za wcześnie, to znaczy, że istnieje coś, co potrzebuje czasu, a to z kolei oznacza, że istnieje ktoś, do kogo odnosi się ten czas. Jezu! Jego myśli wirowały jak szalone, przyprawiając go o zawrót głowy. Zanim się zorientował, usta już zaczynały formułować zdanie:

– Długo ze sobą jesteście? – Starał się zabrzmieć lekko, jak kolega, który tylko chce się czegoś dowiedzieć o życiu długo niewidzianej koleżanki.

– Z kim? – Lena podniosła do góry brwi.

– No z tym kimś, z kim jest jeszcze za wcześnie na małżeństwo – sprecyzował, wstrzymując oddech.

– Nie. Źle się wyraziłam. – Pokręciła głową. – Nie mam nikogo. Chciałam powiedzieć, że jeszcze za wcześnie na planowanie rodziny i małżeństwa. Na razie skupiam się na studiach. – Wzruszyła bezradnie ramionami i podciągnęła kolana pod brodę.

– Aha. – Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.

Nie ma nikogo. Ale jak to możliwe? Jak ktoś tak wyjątkowy może być wciąż sam? Nie mógł tego pojąć i nie mógł jej o to zapytać, a już na pewno nie dziś, nie teraz, kiedy dopiero się ze sobą zetknęli. Jedno było pewne – to musiał być znak. Kuba nigdy nie był ani wyjątkowo romantyczny, ani specjalnie przesądny, ale biorąc pod uwagę wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych kilku ostatnich godzin, był niemal pewny, że tak oto wygląda przeznaczenie.

Rozmowa przeplatana chwilami ciszy, płynęła im tak gładko i luźno, że zanim się zorientowali, na horyzoncie pojawiła się różowa poświata, zwiastująca wschód słońca. Ich wspomnienia dotyczyły wakacji u ciotki Łukasza i Leny na wsi, kiedy to Łukasz dostał zatrucia pokarmowego i zmarnował im tydzień wakacji. Śmiali się z tego, jak kiedyś razem z Łukaszem natknęli się na wagarującą Lenę wraz z ludźmi z jej klasy. Łukasz narobił jej wstydu, ochrzaniając ją przy wszystkich. Odwdzięczyła mu się za to, wysyłając z jego telefonu SMS-a do wszystkich kontaktów, że jest gejem. Kuba do tej pory miał tę wiadomość. Łukasz do końca roku szkolnego nie miał życia i na długo zapamiętał sobie, że jego młodsza siostra potrafiła się zemścić, a to, że znała go aż za dobrze, robiło z niej niebezpiecznego przeciwnika.

Tuż nad ranem Kuba musiał skorzystać z łazienki i gdy wrócił, zauważył, że Lena usnęła. Usiadł na krześle naprzeciwko i jak wpatrywał się w nią, bojąc się nawet oddychać zbyt głośno, żeby jej nie wystraszyć.

Budzący się do życia dzień odkrywał jej piękne rysy i te niesamowite włosy, których kolor przypominał mu falujące łany dojrzałej pszenicy. Miała delikatnie rozchylone usta, które przez sen zwilżała językiem, sprawiając, że lśniły, jakby prosiły o pocałunek. Gdybym tylko mógł ich raz dotknąć, chociaż raz, pomyślał i już podnosił dłoń, żeby musnąć palcami jej miękkie i wilgotne wargi, ale w porę się powstrzymał i wziął głęboki oddech. Boże, co ja wyprawiam! Przetarł rękoma twarz, żeby się otrzeźwić, i nagle wstał z krzesła, które zaszurało pod nim głośno.

Lena drgnęła i otworzyła szeroko oczy.

– Kurde, chyba przysnęłam. – Podniosła się i przeczesała dłonią zmierzwione włosy. – Przepraszam.

– Za co? – Uśmiechnął się do niej, przyjmując nonszalancką pozę. – Jest już prawie czwarta. Nic dziwnego, że zasnęłaś.

– Wiem, ale jesteś moim gościem i nie powinnam tak odpływać. – Przeciągnęła się i wstała z bujanej ławki. – Przepraszam, że zatrzymałam cię tak długo.

– Nie szkodzi. Fajnie było powspominać. – Wsadził ręce w kieszenie i oparł się o metalową balustradę balkonu. – Chyba już pójdę. Jeśli chcesz, to przed wyjściem obejdę dom – dodał trochę niepewnie.

Dziewczyna uśmiechnęła się zaspana. Przez chwilę Kuba wpatrywał się w jej zielone oczy, błyszczące ze zmęczenia, i stwierdził, że nie było na świecie piękniejszej rzeczy niż te oczy. Wygląd Leny po krótkiej drzemce na huśtawce stanowił przedsmak tego, jak wyglądałaby po wspólnie spędzonej nocy, i na tę myśl przygryzł bezwiednie wargę.

– Dzięki, ale to chyba nie będzie konieczne. – Znowu obdarzyła go tym specyficznym uśmiechem jednego kącika ust, który spowodował powstanie jednego dołka w policzku.

Kiedy znaleźli się już przy drzwiach w korytarzu, Kuba zatrzymał się z ręką na klamce i odwrócił do niej, biorąc głęboki oddech:

– Posłuchaj, Lena… pomyślałem sobie, że może, jeśli oczywiście będziesz chciała, spotkamy się jutro, a właściwie dzisiaj… – Zerknął bez sensu na zegarek. – Mam na myśli, może wyjdziemy na piwo i dokończymy… – Wzruszył ramionami, bo ten nieskładny słowotok po prostu go zawstydził.

Po tylu latach, po tak długim czasie ta dziewczyna wciąż sprawiała, że z pewnego siebie, ogarniętego i dorosłego człowieka zmieniał się w jąkającego się gówniarza. Boże, jak ona to robi, zastanawiał się. A najgorsze w tym wszystkim było to, że wcale nie zdawała sobie z tego sprawy, co tylko wprawiało go w jeszcze większe zdumienie.

– Jasne. Daj mi swój telefon. – Wyciągnęła rękę, a on automatycznie sięgnął do kieszeni i wręczył jej odblokowany aparat.

Lena szybko wbiła swój numer w pamięć jego telefonu i oddała mu go, przecierając oczy.

– Teraz masz mój numer, a ja mam twój – powiedziała, ziewając. – Zadzwoń do mnie albo napisz, to umówimy się na wieczór.

– Okej. Na pewno się odezwę – zapewnił. – Śpij dobrze. Do zobaczenia. – Uśmiechnął się szeroko.

– Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję – pożegnała go i oparła się o framugę drzwi, nie wchodząc jeszcze do domu.

ROZDZIAL 2

Lena stała w drzwiach swojego rodzinnego domu i obserwowała oddalającą się powoli sylwetkę Kuby, który jakby nigdy nic pojawił się w jej życiu po tylu latach.

Jakub był kiedyś najlepszym przyjacielem jej brata. W pewnym momencie ich drogi się rozeszły i Lena wielokrotnie zastanawiała się nad tym, co też mogło ich poróżnić. Kilka lat temu, w któreś wakacje, praktycznie przestał ich odwiedzać, a do tej pory był niemal dodatkowym członkiem ich rodziny.

Próbowała wypytać Łukasza, czy o coś się pokłócili, ale on zaprzeczył i dodał, że Kuba przecież nie musi całymi dniami przesiadywać u nich w domu. Lena podejrzewała, że poszło im o jakąś dziewczynę. W pewien sposób tłumaczyłoby to ich unikanie się nawzajem. Jednak pewnego dnia, podczas ferii świątecznych, wybrała się ze swoją najlepszą przyjaciółką na imprezę. Kiedy tylko znalazły się w środku, od razu natknęły się na Łukasza. Jej brat balował w towarzystwie kilku znajomych, w tym Kuby, z którym zaśmiewali się z czegoś do rozpuku. W ogóle nie wyglądali jak osoby skonfliktowane albo przynajmniej czujące do siebie urazę. Wręcz przeciwnie, zachowywali się tak jak zawsze i to wprawiło ją w lekką konsternację.

Owszem, Lena widywała Kubę w ich domu, jak na przykład wtedy, gdy uczył ją prowadzić samochód przed rozpoczęciem kursu na prawo jazdy. Gdy stało się oczywiste, że Łukasz to furiat i nie są w stanie razem współpracować, Kuba wkroczył między nich jako rozjemca.

Czasami wstępował do nich w drodze na jakąś imprezę, aby zgarnąć Łukasza, ale jego wizyty nigdy nie trwały dłużej niż dziesięć minut i polegały na tym, że przestępował niecierpliwie z jednej nogi na drugą. A gdy Lena próbowała sklecić z nim jakąś rozmowę, szło im to bardzo opornie.

Ostatni raz widziała go na swojej osiemnastce. Zjawił się tam dość wcześnie i ulotnił natychmiast po złożeniu jej życzeń. Tego samego wieczora, dokładnie kilka minut po północy, dostała od niego dziwnego SMS-a. Przeprosił ją w nim za to, że tak szybko wyszedł z imprezy i że chciałby jej raz jeszcze życzyć wszystkiego, co najlepsze i tego, co przyniesie jej szczęście, bo jak nikt inny na to zasługiwała. Życzył jej też miłości, która nigdy jej nie zawiedzie i nie rozczaruje.

Bardzo ją zaskoczyła ta wiadomość, ale też wywołała w niej pewien niepokój. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że straci z Kubą kontakt na tak długi czas, ale w głębi serca przeczuwała, że ten SMS to było pożegnanie. Po pewnym czasie była niemal pewna, że Kuba odsunął się od wszystkich starych przyjaciół, ponieważ chciał zapomnieć o jakimś zawodzie miłosnym, w czym zapewne miał mu też pomóc wyjazd na studia do Krakowa. Chciał zacząć wszystko od nowa, tak żeby nic mu nie przypominało o kimś, kto go zawiódł i rozczarował.

Ale kiedy mimochodem usłyszała od Łukasza, że wciąż mają ze sobą kontakt i że od czasu do czasu się widują, poczuła się zdradzona. To było dziwne uczucie, ponieważ nie był jej nic winien. Do Leny dotarło wówczas, że Kuba, którego lubiła i który był niczym jej drugi brat, nie był niestety jej przyjacielem. Był przyjacielem Łukasza, a ona stała na uboczu.

Postanowiła wtedy o nim zapomnieć i dość dobrze jej to wychodziło – aż do dzisiejszego spotkania. Na jego widok niemal zapomniała języka w gębie. Od razu go rozpoznała, chociaż się zmienił. Wyraźnie zmężniał i wydoroślał, a rysy jego twarzy nabrały jakiejś hardości i zdecydowania. Zawsze uważała Kubę, z tymi niemal czarnymi oczami i jasną cerą, za przystojnego chłopaka, ale dopiero dziś zdała sobie sprawę, jak bardzo był atrakcyjny. Jej serce przyspieszało w piersi, gdy posyłał jej te swoje głębokie spojrzenia, a gdy przypadkiem jej dotknął, omal nie stęknęła z wrażenia, czym zapewne skompromitowałaby się do końca swoich dni.

Nigdy by się nie spodziewała, że tak zareaguje na mężczyznę, którego zawsze uważała bardziej za swojego brata niż obiekt westchnień. To pewnie działało także w drugą stronę – dla Kuby ona także nigdy nie była nikim więcej niż gówniarą, która plątała mu się pod nogami.

Czas potrafi zmieniać ludzi i postrzeganie świata. Jest nawet w stanie zatrzeć złe wspomnienia i umożliwia spojrzenie na rzeczywistość pod zupełnie innym kątem. Niestety, czas nie był lekarstwem na wszystko, a przynajmniej nie dla niej. Na jej nieszczęście nikt i nic nie mogło zmienić jej poglądów na związki i zniwelować permanentnego rozczarowania, jakie czuła w stosunku do mężczyzn. Nie chodziło o to, że przeżyła jakiś zawód miłosny czy coś podobnego. Nigdy nie doszło do takiej sytuacji, ale tylko dlatego, że żadnemu mężczyźnie nie pozwoliła się do siebie zbliżyć i nigdy nie zamierzała na to pozwolić. Jedno zdarzenie z jej życia na dobre ją zepsuło i nie była w stanie nikomu zaufać, a tym samym pozwolić samej sobie na otworzenie się przed kimś. Wiedziała, że niezależnie od intencji tej drugiej osoby, prędzej czy później wszystko się skończy, a ona zostanie oszukana i zdradzona. Nie zamierzała nigdy do tego dopuścić, choćby miała do końca życia pozostać sama.

Niewinne spotkanie po latach z kumplem brata nie było niczym więcej niż okazją do powspominania starych czasów.

Lena wzięła krótki prysznic i ledwie powłócząc nogami, poczłapała do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko, zamykając oczy już w locie. Jednak zamiast natychmiast usnąć, w jej głowie pojawiło się zdanie, które Kuba wypowiedział na tarasie, że kiedyś go onieśmielała, a wręcz się jej bał. Na początku była pewna, że z niej żartuje, ale wyglądało na to, że mówił prawdę. Lena nie bardzo wiedziała, co o tym sądzić. Wracając wspomnieniami do szkolnych czasów, nigdy, nawet przez chwilę nie sądziła, że Kuba mógłby ją w ten sposób odbierać. Pomimo tego, że już wtedy coś się w niej zmieniło, starała się być dla niego miła i przyjacielska. Być może sama nie zdawała sobie sprawy, że już wtedy nie była do końca sobą i mimo starań, dystans, z jakim podchodziła do ludzi, stał się już wtedy integralną częścią jej osobowości.

Wzięła głęboki oddech i okryła się szczelnie kołdrą. Zasnęła z poczuciem spokoju i bezpieczeństwa.

*

Kiedy Lena ponownie otworzyła oczy, słońce wisiało już wysoko na niebie, a zegar wskazywał godzinę dwunastą w południe. Wyciągnęła się w łóżku, wstała i rozsunęła ciemnofioletowe zasłony, które wisiały tu od czasu, gdy w ostatniej klasie liceum zdecydowała o kompletnej zmianie wyglądu pokoju. Właśnie wtedy zaczęła się na poważnie interesować aranżacją i wystrojem wnętrz, co w pewnym stopniu zaważyło na wyborze kierunku studiów. Dostała się na architekturę i z każdym kolejnym semestrem upewniała się, że dokonała właściwego wyboru.

Wiedziała, że jeszcze kilka dni będzie sama w domu, dlatego nie spieszyła się ze wstawaniem i ubieraniem. Trwał już w najlepsze piękny dzień, co tylko jeszcze bardziej poprawiało jej i tak dobry nastrój. Z całych sił próbowała sobie wmówić, że absolutnie nie ma to nic wspólnego z umówionym spotkaniem z Kubą.

Zrobiła sobie śniadanie i wyszła na taras, gdzie słońce nie zdążyło jeszcze dotrzeć. Cieszyło ją to, ponieważ jej jasna karnacja nie przepadała za bezpośrednią ekspozycją na promienie. Rozsiadła się na wygodnej bujanej ławce, na której spędzili z Kubą kilka godzin, i jej myśli ponownie pofrunęły do ich nocnej rozmowy.

„Jesteś inna, ciepła i otwarta. Wolę cię taką”. Bardzo tym Lenę zaskoczył. To były miłe słowa, ale niosły ze sobą też niewypowiedziany zarzut. Kiedyś musiał myśleć o niej jak o zimnej i zamkniętej. Trochę ją to zabolało.

To prawda, że nie miała zbyt wielu przyjaciół i ludzi, z którymi mogła być blisko, ale nie sądziła, że przyczyną tego stanu jest jej „zimna” i „zamknięta” osobowość. Nigdy się nie spotkała z podobną opinią na swój temat i usłyszawszy coś takiego z ust osoby, która kiedyś była jej bliska, Lena poczuła przygnębienie.

Po śniadaniu ubrała się w spodnie dresowe i koszulkę z krótkim rękawem. Postanowiła spędzić cały dzień na oglądaniu telewizji i ogólnym lenistwie. Czuła się bardzo przemęczona, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Studia były wymagające, a weekendowa praca nie pozwalała na chwilę wytchnienia, dlatego teraz nie miała wyrzutów, że sobie folguje.

Kiedy ułożyła się wygodnie na kanapie, zadzwonił jej telefon. Chwyciła go szybko, po czym zerknęła na wyświetlacz, stłumiła trudne do wytłumaczenia rozczarowanie i odebrała.

– Co tam, Łukasz? – zapytała zachrypniętym głosem, ciężko przy tym wzdychając.

– Spałaś? – zapytał jej brat podejrzliwie. – Na litość boską, już pierwsza – dodał, nie czekając na odpowiedź.

– Daj sobie spokój – przerwała mu szybko. – O co chodzi? Jak tam akcja pod tytułem: Rodzice, poznajcie moich teściów? – zapytała rozbawiona. – Chyba nie doszło do jakiegoś incydentu?

– Bardzo zabawne, Lenin – nazwał ją przezwiskiem z dzieciństwa. – Posłuchaj, mam do ciebie prośbę.

– Zaczęło się – stęknęła głośno. – Dawaj.

– Nie jęcz, na razie to niewielka przysługa – powiedział tonem, który wskazywał na coś zupełnie przeciwnego. – Musisz podjechać do sali weselnej, żeby zatwierdzić menu. Baba nie chce się zgodzić na przesłanie potwierdzenia mailem, bo trzeba jej to podpisać czy coś. Żyje jeszcze w zeszłym stuleciu i nie wie nic o potędze internetu – prychnął pod nosem i Lena dałaby sobie uciąć rękę, że w tej chwili drapał się w tył głowy. – Potwierdziła, że to może być siostra, wujek czy nawet mój pies, byle umiał się podpisać, dlatego, Lena, musisz to dla nas zrobić.

– Dzięki za stawianie mnie na równi z psem. No dobra. Na którą mam tam być? – Wywróciła oczami, bo wiedziała, że to nie będzie półgodzinny wypad, tylko około trzech godzin z dojazdem.

– Tak na osiemnastą, bo kobiety nie będzie teraz na miejscu. Magda przesłała już na twoją pocztę to menu i zaznaczyła, co wybieramy. Wystarczy, że podasz to właścicielce i podpiszesz przygotowaną umowę. Dzięki, Lena – zakończył, próbując ją udobruchać.

Zagryzła zęby, potwierdziła, że się tym zajmie i rozłączyła się, rzucając telefon na drugi koniec kanapy. Ten ruch okazał się błędem, ponieważ po sekundzie telefon rozdzwonił się ponownie. Ociągała się z odebraniem rozmowy, bo była pewna, że to znowu Łukasz, który zapomniał o dodaniu jakiegoś istotnego szczegółu, takiego jak to, że tak naprawdę ich dom weselny znajduje się jednak w Ciechocinku i Lena musi wyruszyć tam natychmiast. Westchnęła i sięgnęła po telefon, a gdy spojrzała na wyświetlacz, omal nie wyślizgnął jej się z rąk na widok numeru Kuby. Odebrała szybko.

– Halo – wychrypiała, ciężko dysząc, jakby przed chwilą skończyła jogging.

– Cześć. Tu Kuba. – W słuchawce nastała cisza. – Nie przeszkadzam? – Usłyszała niepewność w jego głosie.

– Nie, skąd – zapewniła go natychmiast.

– Okej. Dzwonię w sprawie naszego dzisiejszego spotkania. Jesteś cały czas na tak?

Zabrzmiał, jakby się uśmiechał, więc zrobiło jej się ciepło w środku.

Jezu! Co się ze mną dzieje? – pomyślała przerażona. W jednej chwili dotarło do niej, że nie da dziś rady się z nim spotkać i poczuła się źle.

– Ja jestem jak najbardziej na tak, ale coś mi wypadło i po prostu nie dam dziś rady – powiedziała zrezygnowana. – Chyba miałeś rację z tym, że przez to wesele Łukasza nie wypocznę – dodała, żeby się usprawiedliwić, bo nie chciała, żeby pomyślał, że zmieniła zdanie.

Kuba westchnął ciężko, jakby ta informacja sprawiła mu duży zawód, ale po chwili odezwał się raźniejszym głosem:

– Zapominasz, że go trochę znam.

– Najwyraźniej lepiej niż ja – stwierdziła, rzucając się z impetem na poduszkę przy oparciu kanapy. – Może kiedy indziej. W końcu mamy całe wakacje – prawie dodała „dla siebie”, ale w porę się powstrzymała.

Ich ewentualne spotkanie nie miało nic wspólnego z randką czy podobnym nonsensem. Byli tylko kolegami, w najlepszym razie bliskimi znajomymi. To wszystko.

– Oczywiście. Po prostu odezwij się do mnie, kiedy będziesz miała chwilę. Ja pracuję od poniedziałku do piątku do szesnastej, potem… jestem prawie zawsze wolny.

Lenie zrobiło się dziwnie na myśl o jego dość smutnej dziennej rutynie, którą dało się wychwycić w zrezygnowanym głosie. Może o to tu chodziło? Może spotkanie z nią to pewnego rodzaju rozrywka i próba zabicia czasu? Ta myśl jednocześnie przyniosła jej ulgę i zawód.

– Jasne. Myślę, że jakoś uda nam się zgrać – powiedziała, nie wdając się w szczegóły, takie jak ten, że była gotowa spotkać się z nim nawet jutro.

Nie powiedziała tego, ponieważ nie chciała wydać się nachalna albo zbyt chętna.

Nigdy taka nie była, nigdy aż tak bardzo nie zależało jej na spotkaniu z jakimkolwiek facetem, a musiała przyznać szczerze, że podobne zaproszenia otrzymywała przynajmniej raz w tygodniu, i to nieraz od zupełnie przypadkowych i obcych mężczyzn, którzy niejednokrotnie mogliby być jej ojcami. Potrząsnęła głową, bo jej myśli pobiegły w niezbyt szczęśliwym kierunku, a to nie był dobry moment na tego typu tematy.

– W takim razie do zobaczenia – powiedział. – Pamiętaj, że czekam na sygnał od ciebie.

– Oczywiście. Do zobaczenia – pożegnała się i z ciężkim sercem zakończyła połączenie.

Nie potrafiła tego rozgryźć, ale taki obrót sprawy spowodował, że czuła, jak na jej sercu usiadł ciężar. To było niesamowicie głupie uczucie, ponieważ mieli przed sobą całe wakacje i tak naprawdę mogli się spotkać w każdej chwili, a jednak było w tym niefortunnym zbiegu okoliczności coś, co napawało ją smutkiem i poczuciem straty. Tak jakby przegapiła coś, czego nie da się już dogonić albo odwrócić.

Późnym popołudniem, gdy szykowała się do wyjazdu, ledwie zatrzasnęła za sobą drzwi, a dostała kolejny telefon od swojego brata. Strasznie ją przepraszał, ale dzisiejsza wyprawa do domu weselnego nie była już aktualna, ponieważ właścicielka nie pojawi się na miejscu i przełożyli wszystko na następny dzień.

W pierwszym odruchu Lena chciała zadzwonić do Kuby i zapytać, czy ich wspólne wyjście na piwo jest wciąż aktualne, ale przemyślała to i doszła do wniosku, że on na pewno nie siedzi w domu, czekając na jej telefon i zapewne już zaplanował sobie wieczór, a ona nie chciała sprawiać mu kłopotu. Zadecydowała, że zadzwoni do niego we wtorek i wtedy zaproponuje spotkanie. Z tym postanowieniem wróciła do domu.

Niecałą godzinę później wpadła do niej Alina, jej najlepsza przyjaciółka ze szkoły. Nie widziały się od świąt wielkanocnych, dlatego bardzo ucieszyła się z jej wizyty. Alinie udało się nawet namówić Lenę na wyjście do jakiegoś baru, żeby napić się piwa i pogadać. Przygotowanie do wyjścia zajęło jej dwadzieścia minut i kiedy wybiła dwudziesta, docierały właśnie do Kolibra, nowego lokalu w mieście. Miejsce było fajne i klimatyczne, i nie tak zatłoczone, jak większość barów w okolicy.

Zajęły stolik przy betonowej ścianie, oświetlonej niewielkim kinkietem, przypominającym lampkę biurkową z klipsem. W wystroju dominowały kolory fioletowy i szary, co nadawało wnętrzu przytulnego charakteru. Na ścianach wisiały stare plakaty z logo Pepsi i starych brytyjskich browarów. Z głośników leciała muzyka ze stacji muzycznej, a w powietrzu unosił się zapach jedzenia.

Pogodny nastrój Aliny był tak zaraźliwy, że w jej towarzystwie Lena szybko zapomniała o złym samopoczuciu i rozterkach. Straciła energię na to, żeby wkurzać się na Łukasza, na jego brak organizacji i wyczucia czasu. Postanowiła wykorzystać ten wieczór na pogaduchy z dawno niewidzianą przyjaciółką.

– I jak wczorajsze spotkanie z dziewczynami z kółka wzajemnej adoracji? – zapytała Alina z pogardą w głosie.

Nie znosiła koleżanek Leny z kółka sportowego, które nazywała sforą. Dziewczyny trzymały się w swoim kręgu jak w jakimś tajemnym stowarzyszeniu i nie przyjaźniły się z nikim spoza własnego grona. Lena od szkoły podstawowej grała w siatkówkę i uczęszczała na każde zajęcia sportowe organizowane w szkole. Wraz z dziewczynami z drużyny brała udział w licznych zawodach i niejednokrotnie przywoziła z nich medale i puchary. Wraz z rozpoczęciem studiów jej zapał do siatkówki znacznie zmalał. Nie żeby przestała czerpać radość z gry, po prostu nie traktowała jej już tak poważnie, a na pewno nie wiązała z nią swojej przyszłości, dlatego z lekkim zaskoczeniem przyjęła zaproszenie na spotkanie z dziewczynami, z którymi nie utrzymywała już praktycznie żadnych kontaktów.

– Szczerze mówiąc, przebiegło zaskakująco – powiedziała tajemniczo i streściła przebieg wczorajszego wieczoru.

– No proszę – zdziwiła się Alina. – A więc Kuba jest w mieście – bardziej stwierdziła, niż zapytała.

– Tak. Mieliśmy się dziś spotkać, ale Łukasz trochę namieszał i musiałam to przełożyć.

– No i, biedaczko, skończyłaś ze mną, zamiast z tym przystojniakiem – dokończyła, puszczając do niej oko.

– Trudno. Takie moje parszywe szczęście. – Lena udała przygnębienie i celowo zignorowała komentarz Aliny na temat Kuby.

– Hej, bo cię kopnę – zagroziła tamta, po czym i tak pod stołem dała jej kopniaka w kostkę.

– Wariatka! – Lena szturchnęła ją w rękę i w tym momencie rozdzwonił się jej telefon.

Na wyświetlaczu pojawiło się imię Magdy. Odebrała. Ponieważ lokal znajdował się w podziemiach, musiała wyjść na zewnątrz, żeby nie stracić zasięgu. Przystanęła na rogu kamienicy, w której znajdował się pub. Magda, jej przyszła bratowa, przepraszała ją za dzisiejszą sytuację i zapewniła, że odwdzięczy się Lenie za przysługę. Pogawędziły kilka minut i pożegnały się. Lena miała już wchodzić do środka i w tej samej chwili prawie zderzyła się z jakimś mężczyzną, który przytrzymał ją za ramiona, żeby się nie wywróciła.

– Przepraszam – powiedział. Próbowała go z uśmiechem wyminąć, ale ten zawołał za nią: – Zaczekaj! Mam prośbę. Zauważyłem, że mamy takie same telefony. Mój się rozładował, a muszę koniecznie wysłać ważnego SMS-a. Czy nie pożyczyłabyś mi na minutę baterię, żebym mógł go wysłać?

Lena zatrzymała się, zastanawiając się nad tym, czy to aby nie kolejny mierny sposób na podryw, ale stwierdziła, że chyba nie.

– Jasne, ale trochę się spieszę, więc proszę, ogarnij to szybko – odpowiedziała i wręczyła mu baterię.

– Oczywiście. To potrwa tylko sekundę – mówiąc to, już wkładał baterię do swojego telefonu i po uruchomieniu urządzenia, niemal natychmiast zaczął wystukiwać SMS-a.

Gdy skończył, od razu otworzył pokrywę i wyciągnął baterię.

– Wielkie dzięki. Uratowałaś mi życie – powiedział z ulgą. – Może ci się odwdzięczę, stawiając piwo? – zapytał z uśmiechem, który odbijał się w jego niebieskich jak bezchmurne niebo oczach.

Kiedy miała się odezwać i podziękować mu za propozycję, bo ewidentnie ją podrywał, jej oczy zderzyły się z ciemnym spojrzeniem Kuby, który właśnie zatrzymał się przy wejściu do klubu i obserwował ją z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy.

Pierwszy raz

Wydanie pierwsze, ISBN: 978-83-8083-953-3

 

© Agata Czykierda-Grabowska i Wydawnictwo Novae Res 2018

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

 

REDAKCJA: Wioleta Cyrulik

KOREKTA: Bartłomiej Kuczkowski, Małgorzata Szymańska

OKŁADKA: Paulina Radomska-Skierkowska

KONWERSJA DO EPUB/MOBI:InkPad.pl

 

WYDAWNICTWO NOVAE RES

al. Zwycięstwa 96/98, 81-451 Gdynia

tel.: 58 698 21 61, e-mail: [email protected], http://novaeres.pl

 

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

 

Wydawnictwo Novae Res jest partnerem

Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni.