Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
O metresach królów Anglii czy Francji napisano tomy, nakręcono wiele mniej lub bardziej udanych filmów, a w rolę królewskich faworyt wcielały się najpiękniejsze aktorki Hollywood, ze zjawiskową Polą Negri na czele. Tymczasem życie prywatne polskich królów, a zwłaszcza ich życie miłosne, jest wciąż traktowane po macoszemu. Kobiety życia polskich monarchów ciągle są w cieniu wielkich wydarzeń historycznych, choć niejednokrotnie miały na nie niemały wpływ. Wśród królewskich kochanek zdarzały się postacie niezwykłe, obdarzone nie tylko wyjątkową urodą, ale także nieprzeciętną osobowością. I właśnie tym zapomnianym, często niedocenianym kobietom poświęcona jest niniejsza publikacja. Książka opowiada o losach królewskich kochanek, począwszy od niemal legendarnych, tonących w mrokach historii nałożnic władców z dynastii Piastów, poprzez faworyty Jagiellonów i królów elekcyjnych, a kończąc na niebanalnych towarzyszkach życia ostatniego króla Polski - Stanisława Augusta, który z równie wielką pasją kolekcjonował dzieła sztuki, jak i piękne damy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 330
Projekt okładki i stron tytułowych Barbara Kuropiejska-Przybyszewska
Konsultacja Sylwia Łapka-Gołębiowska
Redaktor prowadzący Zofia Gawryś
Redaktor merytoryczny i korekta Bożena Łyszkowska
Redaktor techniczny Beata Jankowska
© Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2013 © Copyright by Iwona Kienzler, Warszawa 2013
Zapraszamy na stronywww.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebookuwww.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Nasz adres: Bellona SA ul. Bema 87, 01-233 Warszawa Księgarnia i Dział Wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 faks 22 652 27 01 e-mail: [email protected]
ISBN 978-83-11-15340-0
Skład wersji elektronicznej [email protected]
Życie władców wbrew pozorom do łatwych, ani przyjemnych nie należało: poza trudnymi obowiązkami związanymi z rządzeniem i prowadzeniem batalii wojennych, musieli oni zawierać małżeństwa zgodne z racją stanu. Często decyzje o monarszych związkach podejmowano, gdy przyszli małżonkowie byli jeszcze dziećmi, a królewski mariaż był uzależniony od względów politycznych. Co więcej, państwo młodzi poznawali się dopiero w dniu ślubu, a jedyną wiedzę na temat przyszłej małżonki król czerpał z wiadomości pozyskanych od posłów wysłanych na zagraniczne dwory. Nie wiedział jak naprawdę wygląda jego przyszła żona, bowiem mógł ją oglądać jedynie na portretach, a nadworni malarze nie rzadko schlebiali portretowanym damom i wykonane przez nich wizerunki często były dalekie od rzeczywistości. Przekonał się o tym chociażby król Anglii, Henryk VIII, kiedy skonfrontował portret Anny Kliwijskiej, wykonany przez samego Hansa Holbeina młodszego, z osobą księżniczki. Nie kryjąc rozczarowania, nazwał ją „flamandzką kobyłą”, a po nocy poślubnej uznał, że jest brzydka, aseksualna i nie wywołuje w nim pożądania. Nic więc dziwnego, że małżeństwo unieważniono, a jego główny inspirator, Tomasz Cromwell, stracił głowę. Jak łatwo się domyślić, samego Henryka mianem Adonisa też by nikt nie określił, bowiem w czasach, gdy na jego dwór zawitała rzekomo brzydka Anna, on sam miał 145 centymetrów obwodu w pasie i nieuleczalny, ropiejący wrzód na nodze, miał też poważne problemy z potencją. Był jednak królem, a to dawało mu prawo do wybrzydzania.
Uroda nie jest jednak gwarantem szczęścia – niejednokrotnie brzydule zdobywały królewskie serca i bywały szczęśliwymi żonami monarchów. Czasami między małżonkami coś nie zaiskrzyło i nawet kobiety powszechnie uznawane za piękne nie potrafiły uszczęśliwić swego męża. Pamiętać należy, że małżeństwa władców były pewnego rodzaju przymierzem politycznym i miały spełniać określone zadania, a dobór charakterologiczny, wzajemne porozumienie czy miłość nie miały żadnego znaczenia. Co więcej, władcom przysługiwało prawo do poszukiwania szczęścia poza małżeństwem, w ramionach innych kobiet niż poślubiona przed Bogiem żona. Dlatego na monarszych dworach często pierwsze skrzypce grały kochanki królewskie, bowiem faworyty te pełnymi garściami czerpały korzyści z afektu, jakim obdarzał je władca, usuwając w cień prawowite żony. A zdarzało się, że król zapałał miłością do dwórki z fraucymeru królowej i nieszczęsna małżonka musiała w swoim otoczeniu tolerować kobietę, z którą zdradzał ją jej własny mąż.
Bycie królewską kochanką wbrew pozorom nie było takie złe, oprócz wysokiej pozycji na dworze dawało możliwość wzbogacenia się nie tylko wybranki królewskiej, ale także całej jej rodziny. Kiedy królewskie uczucia nieco osłabły, faworyta monarchy nadal była atrakcyjną partią, nawet jeżeli urodziła władcy nieślubne dziecko. W kolejce do jej ręki czekało wielu kawalerów, pragnących przez małżeństwo z nią podreperować nadszarpnięte finanse bądź poprawić pozycję towarzyską.
We Francji narodził się termin „metresa”, oznaczający „mistrzynię”, „panią”, „nauczycielkę”, którym zaczęto określać kochanki królewskie, które nie tylko gościły w jego łożu, wykazując się niemałą znajomością ars amandi, ale przede wszystkim były partnerkami do rozmowy, dzielenia zainteresowań, spędzania wolnego czasu, a nawet doradcami. Co więcej, metresy często wywierały wielki wpływ na politykę, rozdawnictwo stanowisk, a poddani, chcąc zyskać przychylność monarchy, zwracali się do jego metresy. Bodaj najsłynniejszą królewską metresą była madame Pompadour, a właściwie Jeanne Antoinette Poisson, bowiem tak brzmiało jej panieńskie nazwisko, kochanka króla Francji, Ludwika XV. Ta inteligentna kobieta, która mimo swego stosunkowo niskiego pochodzenia, mogła pochwalić się wyjątkowo gruntownym wykształceniem, miała realny wpływ na politykę swego kochanka. Co więcej, z czasem stała się także animatorką życia kulturalnego Francji, tworzyła przedstawienia teatralne oraz organizowała festyny i bale. Zakupiła także kilka niewielkich pałacyków, które odremontowała lub przebudowywała, dając przy okazji zatrudnienie artystom, którzy ozdabiali je dziełami sztuki: obrazami, rzeźbami, płaskorzeźbami, plafonami czy freskami.
Również w historii Anglii zdarzały się zawrotne kariery królewskich kochanek, a jednej z nich, Annie Boleyn, udało się nawet poślubić króla i zasiąść obok niego na tronie. Niestety, za swoje ambicje zapłaciła najwyższą cenę i skończyła na szafocie. Pomne tej lekcji kochanki królów, władających Anglią, w późniejszych czasach nie sięgały po królewską koronę, ciesząc się pozycją faworyty, która i tak dawała im wiele możliwości. Wiadomo, że kochanka Karola II Stuarta, Barbara Villiers, już od pierwszych dni romansu miała nad obdarzonym temperamentem południowca monarchą niemal absolutną władzę.
O metresach królów Anglii czy Francji napisano tomy, nakręcono wiele mniej lub bardziej udanych filmów, a w rolę królewskich faworyt wcielały się najpiękniejsze aktorki Hollywood, z naszą rodaczką Polą Negri na czele, która w 1919 roku zagrała rolę madame du Barry, ostatniej metresy Ludwika XV. Życie prywatne polskich królów, a konkretnie jego sfera intymna, wciąż jest traktowane po macoszemu. Niewiele powstało publikacji poświęconych kochankom polskich królów, a przecież wśród nich były postacie niezwykłe, kobiety obdarzone nie tyle wyjątkową urodą, co nieprzeciętną osobowością. Prześledźmy więc losy królewskich kochanek, począwszy od niemal legendarnych, tonących w mrokach historii nałożnic władców z dynastii Piastów, poprzez faworyty Jagiellonów i królów elekcyjnych, a kończąc na niebanalnych towarzyszkach życia ostatniego króla Polski – Stanisława Augusta.
Chciałabym jednocześnie nadmienić, że poczet obejmuje kobiety, które zagościły w łożach i sercach bohaterów niniejszej publikacji, w czasach, gdy zasiadali oni na królewskim tronie bądź książęcym stolcu. Stąd brak tu sylwetki Aurory von Königsmarck, faworyty Augusta II Mocnego z czasów, gdy był on jeszcze elektorem saskim, czy też wielkiej księżnej Katarzyny, kochanki ostatniego króla Polski w okresie, gdy pełnił on służbę dyplomatyczną na dworze carskim i nawet nie marzył o koronie. Od tej zasady odstąpiłam w dwóch przypadkach: opisując historię Mieszka II i jego domniemanej ukochanej Dobrawy i Jana III Sobieskiego, ze względu na losy ich synów, będących owocem przedmałżeńskich romansów obu władców.
Początki naszej państwowości, a ściślej mówiąc pierwszej polskiej dynastii, toną w mrokach dziejów. Pierwszym historycznym władcą z rodu Piastów, czyli takim, o którym wspominają różne, niezależne od siebie źródła historyczne, jest Mieszko I. O jego przodkach wspomina jedynie Gall Anonim w swej kronice, będącej de facto panegirykiem na cześć Bolesława Krzywoustego, na dworze którego ten przybysz z Galii, bądź jak chcą niektórzy, z Wenecji czy Węgier, tworzył. Imiona przodków naszego pierwszego historycznego księcia, ojca całej piastowskiej dynastii, kronikarz zapewne zaczerpnął z opowiadań oraz z istniejących legend. Wśród antenatów pierwszego władcy Polski znaleźli się więc: Chościsko, Piast, od imienia którego nazwano całą dynastię, Siemowit, Lestek i Siemiomysł, ojciec Mieszka I. Kronikarz wymienia imię tylko jednej niewiasty – Rzepki (Rzepichy) – żony Piasta i matki Siemowita, pogromcy Popiela. O towarzyszkach życia protoplastów dynastii milczy jak zaklęty, ich imiona bowiem nie przetrwały w legendach.
Co prawda raz po raz pojawiają się próby obalenia teorii zbudowanej na podstawie przekazu Galla, udowadniające, że w rzeczywistości proces ekspansji plemienia Polan i budowy zrębów naszej państwowości z jej ośrodkiem w Gnieźnie nie miał bynajmniej charakteru pokojowej integracji sąsiadujących ze sobą ludów pokrewnych kulturowo, ale dokonał się w formie zbrojnego podboju. Co więcej, skrupulatne badania archeologiczne dokonane w ostatnich dziesięcioleciach zdają się potwierdzać tę, z pozoru dość karkołomną, hipotezę. Ponadto, okazuje się, że proces scalania owych ziem, uznanych potem przez historię za „rdzennie polskie”, rozpoczął się dopiero w latach dwudziestych X wieku. Jak wiadomo, książę Mieszko objął władzę około 960 roku, proces jednoczenia plemion słowiańskich i należących do nich ziem trwałby zatem dopiero czterdzieści lat, a jest to okres stanowczo za krótki, żeby pomieścić w nim wszystkich antenatów Mieszka, wymienionych przez Galla.
Także i sam Mieszko, wraz z rozwojem badań, jawi się jako wielce zagadkowa postać. Niektórzy z historyków opowiadają się za hipotezą, że pierwszy znany i udokumentowany polski władca nie był bynajmniej członkiem plemienia Polan, ale przywódcą skandynawskiego plemienia, które napadło na Słowian, stopniowo przejmując nad nimi władzę. Inni uważają, że Słowianinem z plemienia Polan był jego ojciec, natomiast matka pochodziła ze Skandynawii, na co miałyby wskazywać jego późniejsze związki z tym krajem. Mieszko wszak wydał za skandynawskiego władcę swą jedyną córkę – Świętosławę, o której pamięć wciąż zachowują stare skandynawskie sagi. A poza tym samo imię Mieszko miało być przekształceniem skandynawskiego imienia Bjorn, oznaczającego niedźwiedzia. Istnieje także dokument, w którym naszego władcę nazywa się imieniem Dagome, o wyraźnym i często spotykanym wśród ludów germańskim rdzeniu „dag”. Nie dziwmy się więc, że skoro takie wątpliwości budzi sam Mieszko, a nawet jego męscy przodkowie, nie znamy imienia żadnej kobiety z jego otoczenia.
Właściwie można powiedzieć, o ile w tej kwestii zawierzymy Gallowi, że nasz pierwszy władca miał kochanki i to nie jedną, a siedem. Wspomniany już wcześniej kronikarz zanotował bowiem, iż: „Mieszko objąwszy księstwo zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz częściej napastować ludy [sąsiednie – I.K.] dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dobrawa. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem”[1]. O tym, że wielożeństwo było praktykowane wśród Słowian wiemy z relacji dotyczącej innego słowiańskiego władcy, o imieniu Somo, który miał dwanaście żon, natomiast inny, nieznany z imienia pomorski książę, mógł pochwalić się kilkoma żonami oraz dwudziestoma czterema „popaśnicami”. Owe „popaśnice” były dla ówczesnych władców czymś w rodzaju konkubin, które w stosunku do pierwszej żony miały rolę drugorzędną. Najważniejszą pozycję miała pierwsza kobieta, zaślubiona uroczyście, tzw. małżona. Jak można się domyślić, potomstwo „popaśnic” nie miało praw do dziedziczenia majątku po ojcu.
Gall nie wspomina, która z owych anonimowych kobiet, umilających życie Mieszka była jego „małżoną”, a które były jedynie „popaśnicami”, ale faktem jest, że wszystkie zostały odprawione przed ślubem z czeską Dobrawą. Nie zachowały się też żadne informacje dotyczące potomstwa pochodzącego z tych związków, nie znamy też ani imion, ani losów dzieci zrodzonych przez pogańskie małżonki księcia. Ponieważ jednak, w oczach Kościoła, jedyną legalną małżonką Mieszka była poślubiona w 965 roku Dobrawa, możemy uznać owe pogańskie żony za pierwsze konkubiny naszego władcy.
Sam książę zdaje się stworzył z Dobrawą, za sprawą której nie tylko przyjął chrześcijaństwo, ale także wprowadził nasz kraj do Europy Zachodniej, dość udany związek. Wspomina o tym Thietmar, niemiecki kronikarz i biskup merserburski, żyjący u schyłku życia Mieszka i za panowania jego syna, Bolesława Chrobrego. Był on niemal naocznym świadkiem wydarzeń, o których pisał i wykazywał zadziwiająco dobrą orientację w sprawach polskich. Nie mamy więc podstaw, by mu nie wierzyć. Po śmierci Dobrawy, w 977 roku, Mieszko pojął za żonę Niemkę, Odę, córkę margrabiego Marchii Północnej z rodu Haldensleben. I ten związek wydaje się być udany, Thietmar bowiem nie odnotowuje żadnego przypadku niewierności polskiego księcia, chociaż oczywiście skąpe źródła nie pozwalają jednoznacznie stwierdzić, iż pierwszy władca Polski był przykładnym i wiernym mężem.
O ile o Mieszku I mamy dość nikłe informacje, o tyle zupełnie inaczej przedstawia się sprawa jego syna, Bolesława Chrobrego. Nasz pierwszy król jawi się, w dokumentach z epoki, co prawda jako wielki władca, ale zarazem okrutny, mściwy i butny człowiek. Choć surowo karał cudzołożników, sam nie był wzorem mężowskich cnót. Co więcej, okazuje się, że swoje żony traktował dość instrumentalnie i nawet zasłużył na miano pierwszego donżuana na tronie Polski.
Jego pierwszą żoną była nieznana z imienia córka ówczesnego margrabiego Miśni – Rygdaga, który, z racji pełnionego przez siebie urzędu, był bardzo przydatny dla polityki Mieszka I. Małżeństwo zawarto najprawdopodobniej w 982 roku, a historycy, opierając się na dość niepewnych źródłach, przypisują pierwszej żonie Bolesława imiona Henilda, Hemmilda, Herminilda lub Oda. Związek Chrobrego z zapewne niekochaną małżonką trwał do roku 985, czyli do śmierci Rygdaga. Wówczas uznano, że kobieta jest już niepotrzebna na dworze i, nie bacząc na kanoniczne prawo małżeńskie, ani na fakt, iż urodziła mężowi dwoje dzieci, odesłano ją do domu.
Podobnie postąpił Chrobry z kolejną małżonką, której imię także nie zachowało się do naszych czasów. Wiadomo jedynie, iż pochodziła z Węgier i najprawdopodobniej była córką Gejzy‹1› i księżniczki siedmiogrodzkiej Sarolty. Zaledwie po roku małżeństwa, Bolesław bezceremonialnie wygnał swoją małżonkę z kraju, pomimo że kobieta dała mu syna – Bezpryma. Dla niego również nie był łaskawy, bowiem pozbawił go dziedzictwa i wysłał do wspólnoty mniszej założonej przez św. Romualda we Włoszech, pod Rawenną. Być może ta rażąca niesprawiedliwość wynikała stąd, iż, jak chcą niektórzy historycy, Bezprym nie był synem Chrobrego, ale pochodził z pozamałżeńskiego romansu jego drugiej małżonki. Część historyków, sugerując się zachowanymi informacjami na temat daty ślubu polskiego władcy i narodzin Bezpryma, twierdzi wręcz, że panna młoda ślubując wierność mężowi była już w ciąży. O nieślubnym pochodzeniu chłopca ma świadczyć także nadane mu przez ojca imię, które oznacza człowieka bez prymatu, bez przeznaczenia i nie nawiązuje bezpośrednio do imion występujących w rodzinie Chrobrego. Wobec takiego stanu rzeczy stosunek władcy do Bezpryma i odesłanie go do odległego klasztoru można byłoby zrozumieć. Tylko dlaczego, odsyłając swą niewierną małżonkę, nie odesłał wraz z nią niechcianego dziecka?
Kolejne małżeństwo polskiego władcy było szczęśliwym związkiem, skoro następna żona, Emnilda, wytrwała u jego boku trzydzieści lat i obdarzyła go pięciorgiem dzieci, w tym następcą tronu – Mieszkiem Lambertem. Dokonała prawdziwego cudu, bowiem potrafiła utrzymać przy sobie Chrobrego, a kroniki nie odnotowują obecności innej kobiety w życiu władcy do momentu zgonu jego prawowitej małżonki. Najprawdopodobniej miała ugodowy charakter i była mądrą kobietą, gdyż wszyscy kronikarze, wraz z nieprzychylnym Chrobremu Thietmarem, wychwalają ją pod niebiosa.
Łagodna i roztropna Emnilda zmarła w 1017 roku, po trzydziestu latach zgodnego pożycia z Chrobrym. Następna małżonka Bolesława, Oda, nie miała już tyle szczęścia i pomimo że w chwili ślubu była znacznie młodsza od przeszło pięćdziesięcioletniego Chrobrego, nigdy nie zdobyła jego miłości, a nawet, jeśli wierzyć Thietmarowi, szacunku należnego żonie. Była córką margrabiego Miśni Ekkeharda I, a małżeństwo Bolesława z nią miało stanowić gwarancję pokoju zawartego z cesarstwem niemieckim w 1018 roku w Budziszynie. Dała Chrobremu tylko jedną córkę, Matyldę, o której losach niewiele wiemy. Oda nigdy nie dorównała znaczeniem swojej poprzedniczce, a jak pisał Thietmar: „nie cieszyła się stanowiskiem matrony szczególnie godnym takiego związku”[2].
To właśnie w czasie, gdy Chrobry był mężem Ody, dopuścił się haniebnego uczynku, a właściwie przestępstwa – gwałtu. Jego ofiarą padła Przecława (w niektórych opracowaniach – Przedsława), córka kijowskiego księcia Włodzimierza Wielkiego i siostra Jarosława Mądrego. Swego czasu polski władca starał się o jej rękę, ale spotkał się ze stanowczą odmową. Musiało to bardzo zaboleć Bolesława, bowiem podczas zwycięskiej wyprawy kijowskiej, którą nasz rzutki władca zorganizował wyłącznie w celach łupieżczych i zdobyciu samego Kijowa, postanowił posiąść pannę, której ręki mu niegdyś odmówiono. Jak pisze Gall Anonim, po rozgromieniu wojsk Rusinów i wkroczeniu do Kijowa, uderzył mieczem w wiodącą do miasta bramę, wypowiadając znamienne słowa: „Tak jak w tej godzinie Złota Brama miasta ugodzona została tym mieczem, tak następnej nocy ulegnie siostra najtchórzliwszego z królów, której dać mi nie chciał. Jednakże nie połączy się z Bolesławem w łożu małżeńskim, lecz tylko raz jeden, jako nałożnica, aby pomszczona została w ten sposób zniewaga naszego rodu”[3]. Kronikarz z nieukrywaną satysfakcją dodaje, iż władca wykonał swój zamiar jeszcze tej samej nocy. Co więcej, Bolesław zabrał nieszczęsną Przecławę wraz z siostrami do Polski, co wypomniał mu wspomniany już kilkakrotnie niemiecki kronikarz, pisząc: „ten stary wszetecznik uprowadził ją bezwstydnie zapominając o swej ślubnej małżonce”[4].
O ile relację Galla można podawać w wątpliwość, chociażby dlatego, że wspomniana w kronice Złota Brama w czasach wyprawy Chrobrego jeszcze nie istniała, o tyle nie mamy powodów, by nie wierzyć Thietmarowi. Niemiecki kronikarz swoją relację oparł bowiem na informacjach, które uzyskał osobiście od dwóch wojów Chrobrego, którzy brali udział w wyprawie kijowskiej, miał więc wiadomości z pierwszej ręki.
Fakt gwałtu dokonanego na Przecławie potwierdzają też kronikarze ruscy. Z całą pewnością Chrobry nie kierował się porywem uczuć, bowiem nigdy nie widział ruskiej księżniczki nawet na portrecie, gdyż zwyczaj przesyłania konterfektów ewentualnej narzeczonej pojawił się w późniejszych wiekach. Jak na owe czasy dziewczyna była już starą panną, dobiegała dwudziestki i, jeżeli wierzyć ruskim latopisom, nie grzeszyła urodą.
Ludwik Stomma w swej książce Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości właśnie w gwałcie na ruskiej księżniczce upatruje przyczynę późniejszych skomplikowanych stosunków polsko-ruskich, których reperkusje ciągną się aż po dzień dzisiejszy. Czyn Chrobrego wymierzony był nie tyle w nieszczęsną księżniczkę, ile w cały naród, którego była przedstawicielką – gwałcąc nieszczęsną dziewczynę upokorzył też jej rodaków. Jak pisze Stomma: „W psychologicznej alternatywie zamordować czy odebrać przemocą cnotę i rozpowiadać o tym wszystkim dookoła – to drugie okazywało się bardziej hańbiące, a więc propagandowo skuteczniejsze”[5]. I trzeba przyznać, że Chrobry swój niecny zamiar osiągnął. Co więcej, Bogu ducha winna dziewczyna straciła też szacunek wśród członków swojej rodziny i rodaków, bowiem nie zachowała się tak, jak na cnotliwą dziewicę przystało. Mogła wszak, chcąc uniknąć pohańbienia, rzucić się z wieży, bądź skoczyć w odmęty Dniepru, jak nie przymierzając, znana z rodzimej legendy Wanda, co Niemca nie chciała…
Po przyjeździe do kraju, Bolesław osadził Przecławę na Ostrowie Lednickim, gdzie zbudował nawet dla niej cerkiew. Miał z nią dwie córki, których imion niestety nie znamy. Według niektórych przekazów, Chrobry przywiózł ze sobą nie tylko Przecławę, ale także jej młodsze siostry, które także zostały jego nałożnicami. Nasz pierwszy król miał więc do dyspozycji prawdziwy, aczkolwiek skromny, harem…
Dla Ody musiało to być dość ciężkie przeżycie, tym bardziej że jej małżonek sprowadził do kraju kochankę, a także jej siostry jako przyszłe kochanki, tuż po samym ślubie, bowiem wyprawa do Kijowa miała miejsce zaledwie kilka dni po ceremonii zawarcia małżeństwa. Młodziutka dziewczyna musiała tolerować u boku znacznie starszego męża jego ruską nałożnicę. Na otarcie łez została najprawdopodobniej ukoronowana wraz ze swym niewiernym małżonkiem. A imię nieszczęsnej ruskiej księżniczki zachowało się jako imię pierwszej w dziejach Polski królewskiej kochanki.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
1 Anonim tak zwany Gall, Kronika polska [online], dostępny w internecie: http://www.zswsucha.iap.pl/STREFA
2 Za: Satała Zbigniew, Poczet polskich królowych, księżnych i metres, Szczecin 1990, s. 23.
3 Za: Stomma Ludwik, Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości, Warszawa 2002, s. 11.
4 Za: Satała Zbigniew, Poczet polskich królowych, księżnych i metres, op.cit., s. 24.
5 Stomma Ludwik, Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości, op.cit., s.12.
1 Gejza, wł. Géza (ur. ok. 949 – 1.02.997) – książę węgierski z dynastii Arpadów, który objął panowanie na Węgrzech ok. 970 r. W 974 r. wraz z całą rodziną przyjął chrzest. Ojciec świętego Stefana, patrona Węgier.