Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Andrea Camilleri to nie tylko zagadki kryminalne!
Ten tom opowiadań Camilleriego to swoisty przegląd różnych zaskakujących wątków, napisanych z charakterystyczną finezją i humorem, czasem zabawnych, czasem przejmujących i poważnych. Tragizm miesza się tu z komizmem. Zbiór otwiera „komedia pomyłek” pełna nieporozumień i zdrad, figlarna i złośliwa. W innych opowiadaniach, pośród różnych odcieni sarkazmu, narracja zmienia się w groteskę, wkraczając w sferę absurdu. Raz jest to pieskie życie biednego człowieka, które w finale jest pełne autoironii, innym razem to tragikomiczny portret faszyzmu w dwóch epizodach: o fałszywym bohaterze narodowym, ciągle branym za kogoś innego, któremu nie wiadomo, jak poświęcić tablicę pamiątkową, pełną fałszywej chwały; oraz o rasowej dyskryminacji w gimnazjum, wobec żydowskiego ucznia, (tytułowy Samuele), który potrafi jednak się obronić, wyśmiać codzienne prześladowania ze strony nauczycieli ogłupionych przez reżim, a nawet doprowadzić do pełnego radości odwetu.
Książka zawiera opowiadania niepublikowane wcześniej albo wydane w różnym czasie i miejscu: przez wydawnictwo Sellerio, Rizzoli czy jako dodatek do „Corriere della Sera”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 184
Pamięci
1252
Dowód
1
Nenè Scozzari mieszkał w Vigacie, a że liceum znajdowało się w Montelusie, jechał do szkoły autobusem o siódmej rano i wracał tym o czternastej. Kiedy jednak w drugiej połowie roku 1942 wojna rozpętała się na dobre i nie było dnia ani nocy, żeby amerykańskie i angielskie samoloty nie bombardowały i nie ostrzeliwały wyspy, takie dojeżdżanie stało się bardzo niebezpieczne, nieprzyjaciele bowiem celowali do wszystkiego, co się rusza. Pasażerowie autobusu często trafiali w sam środek linii ognia z karabinu maszynowego, niejeden stracił przy tym życie. Dlatego rodzice Nenego dogadali się z krewną zamieszkałą w Montelusie, która wzięła do siebie chłopca na cały rok. Nenè miał jeździć do Montelusy w niedzielę wieczorem, ostatnim autobusem, tym o dziewiątej, a do Vigaty wracać w sobotę po obiedzie. To pozwoliło ograniczyć kursowanie między miastami i zminimalizować zagrożenie.
Do III b, której uczniem był Nenè, chodziła też niejaka Gina. Na jej widok chłopakowi krew szybciej krążyła w żyłach, zresztą i on się podobał dziewczynie, bo kiedy ich spojrzenia krzyżowały się przez przypadek, ciężko im było odwrócić oczy w inną stronę. Ale nieśmiały Nenè nie wiedział, jak powiedzieć Ginie o swoich uczuciach.
Pewnego dnia Gina poprosiła go o słownik do języka łacińskiego, a gdy Nenè podawał jej książkę, ich ręce się zetknęły. Przeszył ich prąd, jakby dotknęli kabla elektrycznego. Spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się. Zamienili ze sobą szeptem kilka słów:
– Spotkamy się?
– Tak – odparła Gina.
– Gdzie?
– W parku miejskim.
– Dobrze. W którym miejscu?
– Czekaj przy fontannie.
– O której?
– Punkt piąta.
Na obiad nie przełknął ani kęsa. Kiedy poszedł do swojego pokoju, by odrobić pracę domową, litery pełzały mu przed oczami jak robaki. Był zbyt przejęty. Dał więc sobie spokój, rozebrał się i porządnie umył. Dawno nie mył się tak porządnie. Na koniec wtarł we włosy połowę puszki z brylantyną marki Linetti.
Zmierzając w stronę fontanny, Nenè doszedł do wniosku, że nie jest to dobre miejsce na randkę. Zbyt dużo ludzi, jako że fontanna leży pośrodku placyku z ławkami, na których zawsze przesiadują służące, żołnierze, dzieci, emeryci, uczniowie. Miał rację: gdy dotarł na miejsce, poczuł się jak w kinie w sobotni wieczór, wszystkie ławki były zajęte. Usiadł na murku wokół fontanny. Czuł się skrępowany, miał wrażenie, że znalazł się na celowniku, jakby obecni tu ludzie zastanawiali się, z jaką dziewczyną zaraz się spotka. Po pięciu minutach staruszek siedzący dokładnie naprzeciwko wstał, a mijając go, uśmiechnął się bezzębnie i powiedział:
– Na próżno czekasz, ona nie przyjdzie.
Właśnie w chwili, kiedy Nenè zbierał się do odejścia, zobaczył Ginę. Stała na skraju gęstych drzew, odległych od fontanny o dwadzieścia metrów, i machała do niego.
Podszedł do niej. Była czerwona na twarzy.
– Od kwadransa daję ci znaki, a ty nawet nie spojrzysz!
Była zła.
– Nie sądziłem, że...
– Ruchy, nie traćmy więcej czasu. Zostało mi góra pół godziny.
I nie tracili czasu. Przez trzydzieści minut ich wargi ani na chwilę się od siebie nie oderwały. Potem Gina powiedziała:
– Muszę już iść. Jutro tutaj o piątej, dobrze?
Od razu było wiadomo, kto decyduje.
Po tygodniu Gina rzuciła przy pożegnaniu:
– Dłużej tak nie dam rady.
Nenè zamarł. Czyżby zamierzała go rzucić? Nie zdążył nawet otworzyć ust, gdy Gina zapytała:
– Musisz w sobotę koniecznie jechać do Vigaty?
– Koniecznie, nie.
– To może uprzedź rodziców, że tym razem nie przyjedziesz.
– Dlaczego?
Odeszła bez słowa. W piątek po południu, znowu przy rozstaniu, Gina zapytała, czy poinformował ojca i matkę, że nie przyjedzie. Nenè potwierdził. Wtedy dziewczyna powiedziała, że nazajutrz, w sobotę, mogą się spotkać u niej w domu, ponieważ rodzice wybierają się na wieś, do Raccadali.
– Może być o czwartej? Wytłumaczę ci, gdzie mieszkam.
W sobotę kochali się od czwartej do ósmej wieczorem.
– Przyjdź jutro na obiad. Ja gotuję – powiedziała Gina na pożegnanie i pocałowała go. Zanim zamknęła za nim drzwi, dodała: – Moi rodzice wrócą bardzo późno.
W nocy Nenè nie zmrużył oka, rozmyślał nad tym, co się wydarzyło i co jeszcze się wydarzy. Nazajutrz rano powiedział krewnej, że idzie się uczyć do kolegi i zostanie u niego na obiedzie. Zanim jednak udał się do Giny, kupił sześć cannoli[1]. Gina pocałowała go na powitanie, zaprowadziła do jadalni, po czym wróciła do kuchni.
Nenè od razu zauważył na stole trzy nakrycia. Zdziwił się. Zaraz jednak pomyślał, że Gina musiała zaprosić Gemmę, serdeczną przyjaciółkę. W radiu podawano właśnie informacje z frontu. Pomimo starannego doboru słów jasne było, że sprawy źle się mają.
Gina wróciła z talerzem pełnym spaghetti w sosie pomidorowym, po czym wyszła na korytarz. Nenè usłyszał, jak puka do jakichś drzwi i mówi:
– Lollo, obiad.
W jednej chwili zlał go zimny pot. Przecież Lollo to jej brat! Zaraz wybuchnie awantura! Bo który brat pozwoliłby siostrze, żeby ta na jego oczach zadawała się z chłopakiem? Toż to nie do przyjęcia! Tymczasem Gina zasiadła do stołu.
– Poprosiłam Lolla, by został w domu, żeby sąsiedzi...
– Cześć, Nenè. – Lollo wszedł i zajął swoje miejsce.
– Cześć. – Nenè ledwo z siebie wydusił.
Poznali się jakiś czas temu na sobotnim zebraniu w kole faszystowskim i od tamtej pory za każdym razem zamieniali ze sobą parę słów. Lollo był starszy o rok od siostry, studiował inżynierię na uniwersytecie w Palermo. Teraz jednak ich spotkanie miało inny charakter.
Nenè był zbyt przejęty, zbyt skrępowany, by rozkoszować się dobrze przygotowanym makaronem.
Dręczyło go jedno pytanie: jak powinien się zachować, gdy skończą jeść? Podziękować, pożegnać się i wyjść? Liczył na popołudnie podobne do poprzedniego, a nawet jeszcze lepsze, ponieważ przyszło mu do głowy parę sztuczek, które chciałby wypróbować z Giną, a tu, proszę, będzie musiał obejść się smakiem i wrócić do domu.
Na drugie Gina podała smażone barweny, które Bóg jeden wie, jakim cudem zdobyła.
Pod koniec obiadu Nenè doszedł do wniosku, że nadeszła pora, by się pożegnać. Wstał więc.
– Łazienka jest w głębi korytarza – wskazała Gina.
Pobladł, ale poszedł we wskazanym kierunku. A gdy wrócił do jadalni, Lolla już nie było.
– Lollo prosił, bym cię od niego pożegnała – powiedziała Gina. – Musi się uczyć, więc...
– Wyszedł?
– Nie, jest w swoim pokoju.
Stracone nadzieje. Zmarnowana okazja.
– Kiedy się znowu zobaczymy? – zapytał.
Gina wyglądała na zaskoczoną.
– Spieszy ci się?
– Nie, ale...
– To gdzie się wybierasz? Chodźmy do mojego pokoju, możemy siedzieć do wieczora.
W połowie popołudnia Nenè zadał tylko jedno pytanie, które dotyczyło Lolla.
– Twój brat nie jest o ciebie zazdrosny?
Gina popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
– Nie. Dlaczego miałby być?
Nenè zmienił temat.
Zanim nadeszły wakacje, Nenè zdołał spędzić z Giną jeszcze jedną sobotę i niedzielę, oczywiście pod obecność Lolla. Potem szkoła dobiegła końca, ale nie było egzaminów maturalnych, ponieważ Anglicy i Amerykanie zajęli Lampedusę i ich bombowce nadlatywały w mgnieniu oka, nawet syreny nie nadążały z wyciem. Rodzice Giny i Lolla postanowili przenieść się do Raccadali, natomiast rodzina Nenego udała się do Serradifalco, do domu innej dalekiej krewnej.
Nenè i Gina pożegnali się ze łzami w oczach, przysięgając sobie dozgonną miłość i obiecując, że się znowu spotkają, jak tylko sprawy przybiorą lepszy obrót.
Cztery miesiące później Nenè wrócił do rodzinnego miasta. Vigàta i Montelusa już od miesiąca były w rękach Amerykanów. Następnego dnia, a była to sobota, przekąsił coś na szybko i wsiadł do autobusu jadącego do Montelusy. Zamierzał się dowiedzieć, czy Gina wciąż jest w Raccadali.
Przez minione cztery miesiące rozłąki Nenè co tydzień słał Ginie list, sam jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nie obwiniał jej za to, trudno, żeby pod nieustającym gradem pocisków poczta docierała na czas.
Jeszcze zanim zapukał do drzwi, usłyszał dochodzącą ze środka muzykę boogie-woogie. Ucieszył się, najwyraźniej Gina też wróciła. Otworzył mu Lollo. Uścisnęli się ze wzruszeniem. Lollo zaprosił go do jadalni i zdjął płytę z gramofonu.
– Jest Gina?
– Nie. Została w Raccadali. Tylko ja wróciłem.
– Wiesz może, kiedy...
– Nic nie wiem. Zresztą, co oni mieliby tu robić? Tata pracował dla partii faszystowskiej, teraz stracił stanowisko, może znajdzie coś w urzędzie w Raccadali.
– Przekażesz Ginie, że wróciłem?
– Jasne, ale...
– Ale?
– Nie sądzę, żeby zdołała przyjechać.
– Dlaczego?
– Musiałaby znaleźć wiarygodną wymówkę, by przekonać tatę. Po co miałaby to robić? Zamierza iść na filologię do Palermo, jak tylko otworzą uniwersytet.
– Muszę się z nią spotkać!
– Nic na to nie poradzę. Ale mogę ci pomóc w inny sposób. W poniedziałek wybieram się do Raccadali. Powiem jej, że wróciłeś. Przyjdź tutaj w środę rano, a dowiesz się, jaka była jej odpowiedź. Dobrze?
Nenè nie miał innego wyjścia.
– Dobrze. Wiesz, czy otrzymała moje listy?
Lollo się roześmiał.
– Dziesięć dni temu przyniesiono je wszystkie na raz. Paczkę grubą na dwadzieścia centymetrów. Przekazałem je już Ginie.
To dlatego nie odpowiadała! Żaden z listów nie dotarł na czas.
– Cóż. Dziękuję ci za wszystko. Widzimy się w środę.
Lollo odprowadził go do drzwi.
W przedpokoju Nenemu rzucił się w oczy przedmiot, którego nie zauważył, kiedy wchodził. Na krześle leżała otwarta torebka: Gina nigdy się z nią nie rozstawała, zawsze miała ją przy sobie. W jednej chwili jego serce przeszył ostry ból, ponieważ zrozumiał, że Gina nie tylko wróciła, lecz także zamknęła się w swoim pokoju z innym.
Zaczaił się w bramie zbombardowanej kamienicy i przez cztery godziny obserwował drzwi do domu Giny. O niczym nie myślał, w głowie szumiało mu jak na morzu podczas sztormu.
O wpół do ósmej wieczorem Lollo opuścił mieszkanie z jakimś amerykańskim żołnierzem, przystojnym dwudziestolatkiem.
Przypisy