Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Trzy przyjaciółki, jedna wyspa, i wspólna podróż, podczas której wszystko może się wydarzyć. I wydarzy! Barbara, Michalina i Dorota – przyjaciółki ze szkolnej ławy. Życie każdej z nich potoczyło się zupełnie inaczej, a gdy Barbara w wyniku rozwodu zdobywa dużą sumę pieniędzy postanawia zabrać koleżanki na wakacje marzeń. Każda z nich z czasem odkrywa skrywane tajemnice, plany na przyszłość i marzenia, na których realizację dotąd się nie zdobyła. Czy stara przyjaźń przetrwała próbę czasu i kobiety, choć różne i mające różne doświadczenia, nadal mogą na siebie liczyć? Karolina Wilczyńska – autorka bestsellerowych powieści obyczajowych – zabiera nas na urokliwe uliczki Malty, snując opowieść o tym, że nie liczy się to dokąd zmierzamy, ale to co wydarzy się po drodze…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 281
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 6 godz. 50 min
– ...i zasądza na rzecz Barbary Modlińskiej alimenty w wysokości...
Baśka nie słuchała dalej. Tak naprawdę interesował ją tylko ten fragment przemowy sędziego.
Tak, dostała to, o co jej chodziło!
Spojrzała z uśmiechem na swojego adwokata, a potem triumfalnie na byłego już męża. Ależ miał minę!
No i co, cwaniaczku?! – pomyślała z satysfakcją. Wydawało ci się, że pozbędziesz się mnie jak zużytej koszuli? Niedoczekanie! Jak widać, przez te piętnaście lat nie zdążyłeś mnie dobrze poznać, skoro sądziłeś, że nie zawalczę o swoje.
Kiedy tylko życzliwa osoba doniosła, że widziała jej męża w towarzystwie młodej brunetki, Baśka od razu zrozumiała, co się dzieje. Nie była przecież głupia. Ani naiwna. Nie próbowała sobie wmawiać, że to pewnie koleżanka albo spotkanie biznesowe. O nie, Baśka znała życie.
Przerabiała podobne historie z kilkoma znajomymi. Znała doskonale ten scenariusz – stereotypowy, ale niestety powtarzający się niezmiennie. Facetowi nudzi się stara żona i znajduje sobie młodszą, gładszą i zapatrzoną w niego kochankę.
Patrzyła na kobiety, które płakały, topiły smutki w alkoholu, robiły mężom karczemne awantury, pisały pełne jadu wiadomości do kochanek, i widziała, jak bardzo żenujące są te ich starania. Poza tym i tak zawsze przegrywały.
Baśka wyciągnęła wnioski ze swoich obserwacji i nie zamierzała popełnić takich samych błędów. Nie łudziła się – Mirosław nigdy już nie będzie tak naprawdę jej mężem.
Mogła oczywiście udawać, że o niczym nie wie, i godzić się na zdrady mężczyzny, zachowując status oficjalnej żony. Tylko wtedy musiałaby pogodzić się także z tym, że jest jak bezużyteczny mebel, na który już patrzeć nie można, ale którego nie wypada wyrzucić, więc omija się go wzrokiem.
No i te szepty za plecami. – Skrzywiła się z obrzydzeniem. Wszyscy znajomi wiedzieliby, jak jest, ale udawaliby, że o niczym nie mają pojęcia. Za to byłabym tematem rozmów i pełnych złośliwej satysfakcji komentarzy zawistnych pseudokoleżanek.
O, nie! Na to Baśka nie miała zamiaru się godzić!
Oczywiście najchętniej wykrzyczałaby Mirosławowi w twarz, co myśli o nim. I o tej brunetce też. Tak, zwłaszcza o niej. Bo Baśka nie omieszkała obejrzeć sobie tej, która zamierzała zająć jej miejsce przy boku Mirosława. Owszem, tamta była młodsza, ale jej biust z pewnością był mniejszy.
Wszystko przed nią – Baśka sama kilka lat temu przeszła operację powiększania piersi – Mirosław lubi duże. Ale nóg to za żadne pieniądze jej nie wyprostuje – pomyślała z mściwą satysfakcją.
Nawet przez chwilę nie przypuszczała, że nowa wybranka męża może być od niej mądrzejsza, bardziej inteligentna. W końcu spędziła z Mirosławem piętnaście lat i wiedziała, że w kobiecie ceni zupełnie coś innego niż wiedzę czy błyskotliwość, a długie wieczorne rozmowy nie są jego ulubionym sposobem spędzania czasu.
I dlatego mnie nie docenia – podsumowała. Ale to akurat dla mnie dobrze. I teraz przekona się, że nie pójdzie mu tak łatwo, jak mu się wydawało.
Baśka postanowiła podejść do sprawy bez emocji, choć nie było to łatwe. Jednak wciąż powtarzała sobie, że efekt wynagrodzi jej tych kilka miesięcy zaciskania zębów i udawania, że o niczym nie wie. Gdzieś kiedyś przeczytała, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. I miała zamiar to sprawdzić.
Przygotowała się powoli i bardzo dokładnie. Zatrudniła najlepszego adwokata w mieście, który specjalizował się w sprawach rozwodowych. Wysoko się cenił, ale Baśka nie miała zamiaru żałować pieniędzy, szczególnie że i tak wypłacała je ze wspólnego konta.
Mirosław nawet się nie zorientuje. – Bez wahania wybijała kolejne cyfry na klawiaturze bankomatu. Zresztą czy to ja zdradzam? Niech płaci za swoje zabawy.
Poza tym regularnie co kilka dni podejmowała mniejsze kwoty, które od razu wpłacała na własne konto. Założyła je w zupełnie innym banku i nazwała skarbonką. Musiała się zabezpieczyć finansowo na czas rozwodu i podziału majątku. Zwłaszcza że prawnik od razu ostrzegł, że może to potrwać nawet rok. Choć Baśka miała nadzieję, że nie będzie tak źle. Mimo wszystko każdego wieczora przed zaśnięciem sprawdzała, ile ma już w „skarbonce”, i to pozwalało jej wytrwać w milczeniu i uśmiechać się do Mirosława jak gdyby nigdy nic.
Po rozmowie z adwokatem wynajęła prywatnego detektywa, który bardzo szybko dostarczył jej zdjęcia, na których najpierw ona, a potem sędzia mogli zobaczyć, że wina za rozkład pożycia leży wyłącznie po stronie Mirosława. Baśka patrzyła na mężczyznę, który pełnym żaru spojrzeniem obrzuca tę młodą lafiryndę, i pielęgnowała w sobie wolę walki i chęć zemsty.
Zanim podjęła konkretne kroki prawne, zadbała jeszcze o siebie. Powiększyła usta, zrobiła serię zabiegów upiększających i korekcję powiek. Na koniec spędziła sporo czasu u dentysty, żeby móc z zadowoleniem uśmiechnąć się teraz na sali sądowej.
Mirosław nie protestował, mimo że nie żałowała pieniędzy na te wszystkie ekstrawagancje.
Ma wyrzuty sumienia – uznała Baśka. Ja nie zamierzam ich mieć. W końcu coś mi się należy na nowy początek.
W dniu złożenia pozwu skrupulatnie wygenerowała stany kont bankowych, do których miała dostęp, na wypadek gdyby Mirosław postanowił wycofać środki. Nie wiedziała, czy mąż ma jeszcze jakieś inne konta, ale to, co było na tych, które znała, stanowiło całkiem pokaźną sumę. Nawet po podziale na pół.
Z kamienną twarzą przyjęła awanturę, którą zrobił po otrzymaniu pisma z sądu.
– Naprawdę uważałeś, że możesz mnie bezkarnie zdradzać? – powiedziała lodowatym tonem. – No to się przeliczyłeś.
Rozwód dostali już na pierwszej rozprawie. Dowody były jednoznaczne, a przygotowana przez adwokata Baśka pięknie odegrała rolę starającej się żony, która poświęciła karierę i macierzyństwo, aby wspierać męża. Mirosław właściwie nawet nie próbował się bronić. Podczas rozprawy patrzył na nią tak, jakby widzieli się po raz pierwszy w życiu.
Co, nie spodziewałeś się? – stwierdziła z satysfakcją Baśka. A tu taka niespodzianka!
Niestety, potem Mirosław odzyskał zdolność myślenia i podział majątku był nieco trudniejszy. Na szczęście jej prawnik wart był swojej ceny. Baśka dostała to, co jej się należało: dom, samochód i połowę pieniędzy z rachunków bankowych. Mirosław dostał jacht, dom na Mazurach i dwie działki budowlane pod miastem, z których jedną musiał częściowo jej spłacić.
Baśka jednak nie zamierzała na tym skończyć. Były już mąż musiał naprawdę mocno odpokutować za swoje winy.
Nie zapomni o mnie tak szybko, jak mu się wydaje – stwierdziła, patrząc, jak odjeżdża z walizkami spod domu.
– Alimenty?! – wrzasnął do telefonu, gdy zadzwoniła, żeby poinformować go o swoich planach. – Chyba oszalałaś!!! Żaden sąd ci ich nie przyzna!
– A to się jeszcze okaże – odparła ze spokojem.
Strategia adwokata sprawdziła się doskonale. To, że Baśka zgodziła się zrezygnować z udziałów w spółce Mirosława, było ważnym dla sądu argumentem. Mirosław zaś za komfort samodzielnego zarządzania swoim biznesem musiał zapłacić.
I tak nie znam się na tym wszystkim – Baśka wcale nie żałowała utraty kontroli nad firmą. Teraz za to będę co miesiąc dostawać na konto krągłą sumkę i na dodatek Mirosław, robiąc przelew, za każdym razem przypomni sobie o byłej żonie, która okazała się mądrzejsza, niż myślał.
Odprowadziła wzrokiem wściekłego byłego, podziękowała adwokatowi i pojechała do domu. Kiedy zdjęła elegancką garsonkę i odstawiła szpilki na półkę w garderobie, nalała sobie kieliszek wina, usiadła na kanapie i odetchnęła głęboko.
– Wygrałam! – powiedziała głośno i duszkiem wypiła trunek.
Była wolna, miała piękny dom, okrągłą sumę na koncie i stały dochód co miesiąc bez kiwnięcia palcem. A do tego zemściła się na niewiernym mężu. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
– Czy naprawdę nie można w tym domu spokojnie odpocząć po pracy?
Michalina poczuła, że napinają się jej wszystkie mięśnie. Zawsze tak się działo, kiedy słyszała z ust Darka słowa „ten dom”. Jakby nie należał także do niego, jak gdyby on był tu gościem. A ona jedyną osobą odpowiedzialną za to, co się wokół dzieje.
Starała się zignorować uwagę męża i ponownie skupić na tłumaczeniu. Obiecała koleżance, która podrzucała jej pracę, że będzie gotowe na jutro.
Michalina skończyła anglistykę i bardzo chciała być nauczycielką. Jednak Darek szybko przekonał ją, że to nie ma sensu.
– Ty wiesz, ile zarabia nauczyciel? – Krzywił się z niesmakiem. – Szkoda nawet z domu wychodzić. Tylko nerwy z tego będziesz miała, a żadnej satysfakcji.
Co do zarobków, to przyznawała mu rację. Ale była pewna, że kontakt z uczniami i radość z ich postępów wynagrodziłyby jej niższą pensję. Może i była trochę naiwna, ale miała wiarę w młodych i w to, że dobry nauczyciel potrafi ich zachęcić do nauki.
Nie miała okazji sprawdzić, czy jej poglądy są słuszne, bo dwa miesiące po obronie dyplomu okazało się, że jest w ciąży. Darek przyjął tę informację bez wybuchu radości, ale spokojnie i bez protestów.
– W takim razie czas wziąć ślub – skwitował.
Co prawda, Michalina bardziej romantycznie wyobrażała sobie oświadczyny, ale też nie protestowała.
Skoro nie próbuje się wymigać i przyjmuje na siebie obowiązki, to na pewno mnie kocha – stwierdziła, starając się podejść do sprawy pragmatycznie. Nie każdy mężczyzna potrafi okazywać emocje. A życie to nie płatki róż i wyznania przy blasku księżyca.
Po szybkim ślubie zamieszkali u rodziców Darka. Michalina chciała, żeby wynajęli coś samodzielnie, ale mąż był przeciwny.
– Szkoda pieniędzy. Lepiej odłożyć tę kasę. Dziecko to przecież spore wydatki.
Michalina w końcu uznała, że to rozsądne, i chociaż nie przepadała za teściami, przewiozła swoje rzeczy do ich domu. Siedziała przez większość dnia sama, bo Darek pracował od świtu do zmierzchu, a jego rodzice nie kwapili się do zacieśniania kontaktów z synową.
A potem poroniła. To był dla Michaliny ogromny cios i długo nie mogła się po nim pozbierać. Wyjechała do swoich rodziców, bo Darek nie mógł pozwolić sobie na urlop. Pracował w korporacji i zamierzał tam zrobić karierę, a udział w wyścigu szczurów oznaczał dyspozycyjność i odłożenie na bok spraw prywatnych.
Michalina miała mu za złe, że nie jest przy niej w tych trudnych chwilach, ale gdy pewnego dnia przyjechał i oznajmił, że dostał awans, dzięki któremu wreszcie zyskał zdolność kredytową, zrozumiała, że wbrew temu, co sądziła, cały czas myślał o niej.
– Weźmiemy kredyt i wybudujemy dom – oświadczył z dumą. – Wreszcie będziemy na swoim.
Budowa własnego miejsca na ziemi uchroniła Michalinę przed popadnięciem w depresję i pozwoliła jej odzyskać radość życia. Co prawda, nie było łatwo, bo musieli liczyć każdy grosz, a Darek pilnował wszystkich wydatków, ale w końcu udało się i pewnego październikowego wieczora usiedli do pierwszej wspólnej kolacji we własnym domu.
– Teraz musimy zacisnąć pasa, bo przed nami spłata kredytu – powiedział Darek po toaście. – Nie będzie łatwo.
Musiała przyznać, że mówił prawdę. Nie było. Przynajmniej jej.
Darek zarabiał coraz więcej, ale prawie go nie widywała. Wciąż siedział w biurze albo gdzieś wyjeżdżał. Tęskniła za nim, czuła się samotna w dużym domu, ale gdy chciała gdzieś wyjść, choćby do kina czy na koncert, mąż od razu przypominał o kredycie.
Michalina postanowiła więc, że pójdzie do pracy.
– Nawet jeśli nie zarobię dużo, to przynajmniej będziemy mieli na jakieś przyjemności – tłumaczyła.
Darek niechętnie się zgodził, ale znowu okazało się, że Michalina jest w ciąży. Gdy tylko zdała sobie z tego sprawę, sama zrezygnowała z zawodowych planów. Nie chciała znowu przeżywać tego, co kilka lat wcześniej.
Dbała o siebie i przez całą ciążę właściwie nie ruszała się poza dom i ogród. Na szczęście tym razem obyło się bez komplikacji i na świat przyszedł Janek.
Darek był dumny z syna, choć od razu zaznaczył, że dodatkowe wydatki obciążą ich budżet. Michalina, przejęta rolą matki i szczęśliwa jak nigdy, nie zwróciła uwagi na jego narzekania. Wiedziała, że Darek zarabia już naprawdę dobrze, zwłaszcza że znowu awansował i zajmował kierownicze stanowisko. Mogli sobie pozwolić na wszystko, co niezbędne.
Musiała przyznać, że mąż stanął na wysokości zadania i nigdy nie protestował, gdy wydawała coś na syna. Za to miał coraz więcej pretensji do Michaliny. Zarzucał jej rozrzutność, uważał, że powinna staranniej wybierać produkty, które kupuje, i wykorzystywać je tak, aby nic się nie marnowało.
Właściwie przyznawała mu rację, bo zdarzało jej się kupować zbyt wiele jedzenia, czasami przynosiła coś, czego potem nie zjadali, ale Janek był ruchliwym i wymagającym dzieckiem, więc nie zawsze udawało jej się spokojnie stanąć przy sklepowych półkach. Bywała też mocno zmęczona, zwłaszcza po nieprzespanych nocach, a wtedy zamawiała pizzę albo pierogi, co z kolei denerwowało Darka.
– Gdybyś zrobiła to sama, byłoby co najmniej o połowę taniej – wytykał jej.
– Przecież stać nas na to – próbowała się bronić.
– To, że haruję od rana do nocy, nie oznacza, że powinnaś wszystko wydawać. Musimy mieć coś na czarną godzinę, nie sądzisz?
I Michalina miała wyrzuty sumienia.
Po dwóch latach znowu zaczęła szukać pracy, bo uznała, że skoro Jasiek wkrótce może iść do przedszkola, ona mogłaby wreszcie zacząć robić to, co chciała. A przy okazji zarobiłaby choćby na to, żeby czasem iść na obiad do restauracji albo pojechać gdzieś na weekend.
Kiedy pewnego poranka poczuła zapach kawy i ledwie dobiegła do łazienki, gdzie zwymiotowała, uderzyła w płacz.
– Znowu? – szlochała, siedząc na zimnej terakocie. – Dlaczego zawsze, gdy chcę iść do pracy, zachodzę w ciążę?
Darek nie podzielał jej żalu. Przeciwnie, przyjął wiadomość z uśmiechem.
– I bardzo dobrze. – Przytulił ją i pocałował w czubek głowy. – Dwoje dzieci to w sam raz.
– Ale ja już nie mogę tak dłużej. – Michalina westchnęła. – Wciąż musimy oszczędzać, od lat nie byliśmy nawet w kinie...
– Obiecuję, że kiedy dziecko skończy rok, pojedziemy na wakacje.
I trzeba przyznać, że słowa dotrzymał. Kiedy Milenka miała półtora roku, pojechali do Bułgarii.
– Opłacało się trochę zaoszczędzić, prawda? – zapytał, gdy spacerowali po plaży w Złotych Piaskach.
Wtedy przyznała mu rację i nawet poczuła się głupio, że tak narzeka na jego oszczędność. Ale od tamtej pory minęło już dziesięć lat i nigdzie więcej nie pojechali.
Teraz Darek był dyrektorem, ale stosunku do pieniędzy nie zmienił. Uważał, że powinno im wystarczyć to, co niezbędne. Michalina nie mogła powiedzieć, żeby czegoś im brakowało, ale źle się czuła z tym, że nie może wydać nawet najmniejszej sumy tylko po to, żeby sprawić sobie przyjemność. Choćby taką jak kawa i ciastko w kawiarni.
Dlatego z radością przyjęła propozycję koleżanki ze studiów, która prowadziła biuro tłumaczeń. Brała od niej zlecenia, oczywiście bez umowy i za dość niską stawkę, ale dzięki temu zarabiała co miesiąc niewielką kwotę, którą ukrywała przed mężem.
Czuła, że to trochę nie w porządku, ale te dochody pozwalały jej na zakup droższego kremu czy pójście na kawę z innymi matkami z klasy Janka czy Milenki bez narażania się na komentarze ze strony Darka.
Każdego miesiąca odkładała też część swoich zarobków. Marzyła, że kiedyś, gdy już dzieci będą duże, uda jej się uzbierać tyle, żeby otworzyć szkołę językową. Wiedziała, że pewnie nie da rady zgromadzić tak dużej sumy, ale to marzenie pozwalało jej wierzyć, że może być kimś więcej niż tylko żoną i matką.
– Miśka, czy ty nie słyszysz, co oni robią?
Głos Darka wyrwał ją z zamyślenia.
– I co ty tam tak ciągle piszesz?
– Podsumowuję wydatki. – Wiedziała, że ta odpowiedź uśpi jego czujność. – Sprawdzam, czy nie przekraczamy budżetu.
– Okej. – Skinął głową. – Ale może zrobisz coś, żeby dzieci się uspokoiły?
– A ty nie możesz? – odparła, niewiele myśląc.
Wystarczyło jedno spojrzenie Darka, żeby odłożyła laptop. No tak, to była jej działka. Ona odpowiadała za porządek, zakupy i spokój w „tym domu”.
Powoli poszła w stronę schodów prowadzących na piętro.
– Janek! Milenka! – krzyknęła w górę. – Uspokójcie się natychmiast! Bo będzie szlaban na komórki i komputery!
Na górze zapanowała cisza.
– Widzisz, Misiu, jak chcesz, to potrafisz. – Darek się uśmiechnął. – A co dziś będzie na kolację? Zjadłbym naleśniki...
Michalina skinęła głową.
– Zaraz zrobię.
Już wiedziała, że tłumaczenie będzie kończyła w nocy, gdy Darek zaśnie.