Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bestseller dla rodziców dzieci w każdym wieku!
Twoje dziecko bywa nieposłuszne i zbuntowane, manipuluje innymi, domaga się wyłącznej uwagi? Jesteś zmęczony ciągłym testowaniem granic, dąsami oraz krzykiem i agresją? Odłóż na bok kary, nagrody i zakazy - naucz dziecko samodzielnego rozwiązywania problemów i radzenia sobie z emocjami.
Poznaj metodę rozwiązywania problemów poprzez współdziałanie, sprawdzoną w wielu rodzinach i szkołach na świecie. Współpracując z dzieckiem, nauczysz je umiejętności, których najbardziej mu brakuje: dostosowywania się, tolerowania frustracji i rozwiązywania problemów. Dziecko nie zachowuje się źle celowo, ono po prostu nie zna innego sposobu i potrzebuje twojej pomocy, aby nauczyć się reagować inaczej. Z tą książką nauczysz je pozytywnie reagować na codzienne sytuacje i wzmocnisz jego pewność siebie.
Dlaczego książka trafia w SAMO SEDNO?
- zawiera przydatny w pracy z dzieckiem formularz analizy trudności i nierozwiązanych problemów oraz konkretny plan działania wraz ze wskazówkami
- kładzie nacisk na faktyczne przyczyny niepożądanych zachowań u dziecka, a nie skupia się tylko na objawach
- pokazuje na przykładach wybranych rodzin, jak zastosować metodę działania w praktyce
- uczy, jak przewidywać wybuchy agresji i skutecznie im przeciwdziałać
"Obowiązkowa lektura dla wszystkich rodziców, nauczycieli i specjalistów próbujących wychowywać, wpierać i uczyć dzieci drażliwe, wybuchowe i sprawiające kłopoty wychowawcze." dr Thomas H. Ollendick, profesor Wydziału Psychologii Klinicznej Virginia Tech
O autorze:
Dr Ross W. Greene - pracuje na Wydziale Psychologii Virginia Tech, profesor Wydziału Psychiatrii w Harvard Medical School. Współpracuje z wieloma rodzinami, szkołami, ośrodkami terapeutycznymi i schroniskami dla nieletnich, prowadzi wykłady na całym świecie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 251
Rozdział 1
Incydent z goframi
Przykład
Sobotni poranek. Jedenastoletnia Jennifer wstaje, ścieli łóżko i rozgląda się po pokoju, sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Następnie idzie do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. Zagląda do zamrażarki i wyjmuje pojemnik, w którym znajduje sześć gofrów. „Dzisiaj zjem trzy, a resztę zostawię na jutro” – myśli, wrzucając gofry do opiekacza.
Po chwili do kuchni wchodzą mama Jennifer, Debbie, oraz siedmioletni brat Riley. Chłopiec wyznaje, że również ma ochotę na gofry. Spokojna do tej pory Jennifer wybucha.
– Nie może ich zjeść! – krzyczy z twarzą czerwoną ze złości.
– Dlaczego? – pyta Debbie podniesionym głosem.
– Zostawiłam je sobie na jutro! – skarży się Jennifer, zrywając się z krzesła.
– Nie myślisz chyba, że odmówię twojemu bratu gofra? – żachnęła się Debbie.
– Nie może ich zjeść! – powtarza stanowczo Jennifer.
Zdając sobie sprawę z fizycznej i werbalnej przemocy, do jakiej zdolna jest córka, Debbie pyta Rileya, czy nie miałby jednak ochoty zjeść czegoś innego.
– Ale ja chcę gofry... – zawodzi chłopiec, ukrywając się za mamą.
Nie potrafiąc opanować frustracji, Jennifer chwyta pojemnik z goframi i wkłada go do zamrażarki. Zatrzasnąwszy drzwiczki, zabiera przygotowane przed chwilą śniadanie i sztywnym krokiem idzie do swojego pokoju. Debbie i Riley płaczą.
Podobne sytuacje zdarzały się w rodzinie Jennifer setki razy. W wielu przypadkach miały dużo bardziej burzliwy charakter i zawierały więcej przemocy fizycznej i werbalnej (np. w wieku ośmiu lat Jennifer wybiła nogami szybę w samochodzie). Lekarze tłumaczyli tego typu zachowania m.in. zaburzeniem opozycyjno-buntowniczym, chorobą afektywną dwubiegunową czy okresowym zaburzeniem eksplozywnym. Egzotycznie brzmiące nazwy nie wyjaśniały jednak rodzicom, dlaczego ich córka postępowała w sposób wywołujący niepokój i traumę u innych. Nie potrafili również przewidywać wybuchów złości.
Debbie i Riley boją się Jennifer. Skłonność córki do niekontrolowanych wybuchów wymaga od rodziców nieustannej czujności i poświęcenia olbrzymiej ilości energii. Jest im przykro, że zaniedbują przez to syna. Debbie i jej mąż Kevin często nie mogą dojść do porozumienia, w jaki sposób reagować na niepożądane zachowanie córki. Oboje uważają jednak, że jej wyskoki źle wpływają na ich małżeństwo. Dziewczyna nie ma przyjaciół; jej szorstki i władczy charakter odstrasza dzieci, które chciałyby nawiązać z nią kontakt.
Przez ostatnie lata Debbie i Kevin szukali pomocy u wielu specjalistów. Większość z nich zalecała wyznaczenie węższych granic i konsekwencję w dyscyplinowaniu córki. Poinstruowano ich, w jaki sposób powinien działać system kar i nagród. Proponowali przy tym stosowanie takich narzędzi, jak tablica motywacyjna z naklejkami czy odsyłanie do kąta. Ponieważ działania te okazały się nieskuteczne, Jennifer zaczęto podawać różnego rodzaju leki. Niestety, kuracja również nie przyniosła większych efektów. Po ośmiu latach ustalania węższych granic i naklejania nieskończonej ilości uśmiechniętych buziek Debbie i Kevin zauważyli w zachowaniu córki pewną zmianę w porównaniu z okresem, kiedy była niemowlęciem. Jej wybuchy stawały się coraz bardziej intensywne i nieprzewidywalne.
Przykład
– Trudno zrozumieć, jak poniżające jest bać się własnej córki – wyznaje Debbie. – Człowiek, który nigdy nie miał do czynienia z dzieckiem pokroju Jennifer, nie jest w stanie pojąć, jak wygląda takie życie. Nie tak wyobrażałam sobie rodzicielstwo. To jest koszmar.
– Największy wstyd odczuwam, kiedy Jennifer puszczają nerwy wśród obcych. Marzę wówczas, by móc powiedzieć im, że mam w domu jeszcze jedno dziecko, które nie zachowuje się w taki sposób, i że naprawdę jestem dobrym rodzicem.
– Innym może się wydawać, że jesteśmy zbyt pobłażliwi, a córce przemówiłoby do rozsądku porządne lanie. Próbowaliśmy wszystkiego. Nikt nie był w stanie wytłumaczyć nam, w jaki sposób jej pomóc. Nikt nie wiedział, co konkretnie jej dolega!
– Wcześniej postrzegałam siebie jako osobę miłą, cierpliwą i empatyczną. Jednak na zachowanie Jennifer reagowałam w sposób, którego bym się po sobie nie spodziewała. Jestem emocjonalnie wykończona. Nie potrafię tak dalej żyć.
– Ilekroć wraca nadzieja na poprawę i udaje mi się nawiązać dobrą relację z córką, patrzę na całą sprawę z optymizmem... Oczywiście do czasu kolejnego wybuchu. Wstyd mi to przyznać, ale nie potrafię jej polubić. Nie podoba mi się to, co Jennifer robi naszej rodzinie. Jesteśmy pogrążeni w niekończącym się kryzysie.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że każde dziecko sprawia czasem kłopoty. Jennifer to przypadek większego kalibru! Przez nią czuję się bardzo osamotniona.
Debbie i Kevin nie są osamotnieni. Na świecie jest wiele dzieci podobnych do Jennifer. Ich rodzice często z żalem odkrywają, że strategie, które sprawdzają się w przypadku większości pociech – tłumaczenie, ukierunkowywanie, naleganie, wspieranie, okazywanie zainteresowania, ignorowanie, nagradzanie i karanie – w przypadku ich córki czy syna nie zdają egzaminu. Również popularne środki farmakologiczne nie przynoszą żadnych efektów, często nawet tylko pogarszają sytuację. Jeśli ów problem dotyczy ciebie, rozumiesz, jak czują się rodzice Jennifer: są sfrustrowani, zagubieni, źli, zgorzkniali, winni, przytłoczeni, wykończeni, przestraszeni i bezradni.
Oczywiście dzieci sprawiające szczególne problemy wychowawcze różnią się w pewnym stopniu od swoich rówieśników. Świadome tego powinny być wszystkie osoby przebywające w ich towarzystwie: rodzice, nauczyciele, krewni, terapeuci. Dlatego też w ich przypadku należy stosować metody niekiedy w znacznym stopniu odbiegające od tych, które sprawdzają się w sytuacji dzieci mniej problemowych i wydają nam się właściwe.
Pierwszą i najważniejszą rzeczą, jeśli chodzi o radzenie sobie z trudnym dzieckiem, jest zrozumienie przyczyn jego zachowania. Dzięki temu nie będziesz mieć wątpliwości, że praktyczne wskazówki, z którymi zapoznasz się w trakcie lektury, są bardziej uzasadnione niż metody wychowawcze stosowane do tej pory. Niekiedy lepsze zrozumienie motywów postępowania dziecka wystarczy, aby wzajemne relacje uległy poprawie. W rozdziale 2 nauczysz się patrzeć na dziecko z całkowicie innej perspektywy. Omówieniem nowych, praktycznych strategii zajmiemy się w następnej kolejności.
Przykład
Po awanturze Debbie usiadła przy stole z kubkiem letniej już kawy. Rileya zostawiła u przyjaciół. Jennifer siedziała zamknięta w swoim pokoju i oglądała film. Debbie nie do końca podobało się, że córka spędza tyle czasu przed odtwarzaczem DVD, ale była w stanie to zaakceptować w zamian za chwilę spokoju.
Zastanawiała się, czy powinna powiedzieć Kevinowi o incydencie z goframi. Jej mąż pracował jako nauczyciel w liceum. W momencie kłótni nie było go w domu, gdyż pojechał do sklepu komputerowego. Choć uchodził za spokojnego i cierpliwego człowieka, kiedy Jennifer zaczynała pokazywać swoje humory, często nie wytrzymywał, krzyczał na nią i jej groził. Nigdy nie zdarzyło mu się zupełnie stracić nad sobą kontroli, ale Debbie martwiła się, co by było, gdyby do tego doszło (już raz Kevin zostawił ślady na ramionach Jennifer, kiedy starał się zatrzymać ją w kącie... Debbie przekonała go wówczas, że tego rodzaju kary nie są dobrym rozwiązaniem).
„Nie pozwolę temu bachorowi dyktować, jak ma wyglądać nasze życie” – mawiał. Gdyby Kevin dowiedział się o porannej awanturze, wpadłby z pewnością do pokoju córki i zabrał jej odtwarzacz DVD – co było obecnie standardową karą – prowokując następną kłótnię. Zatajenie prawdy również nie było dobrym pomysłem. Riley i tak opowie tacie o wszystkim. Wówczas Kevin mógłby mieć do niej pretensje, że podważa jego autorytet.
Jennifer zaczęła sprawiać problemy zaraz po narodzinach. Pielęgniarki w szpitalu żartowały, że trafiło im się wyjątkowo „żywe” dziecko. Debbie wciąż miała przed oczami ich uśmiechnięte twarze, kiedy to mówiły. Mała szalona histeryczka. Przypomniała sobie godziny, które (nadaremnie) spędzała na uspokajaniu płaczącej Jennifer. Trzy przedszkola, do których była zapisana, uznały, że nie potrafią dać sobie z nią rady. Dzieci nie chciały się z nią bawić, gdyż była zbyt władcza i uparta. Nauczyciele sugerowali, że powinna zostać poddana dodatkowym badaniom bądź przejść terapię. Rodzice odwiedzili więc szereg specjalistów: terapeutów leczących zabawą, behawiorystów wykorzystujących system kar i nagród, psychiatrów przepisujących różnego rodzaju leki. Były też spotkania z dziećmi mające zachęcić Jennifer do wspólnej zabawy, na które dziewczynka nie chciała uczęszczać, następne badania, kolejne testy.
Ale wciąż zdarzały się kolejne wybuchy.
Ksiądz zachęcał Debbie, aby znalazła trochę czasu dla siebie. Kevin zaśmiał się, słysząc tę uwagę: „W wolnym czasie myślisz wyłącznie o Jennifer. Masz obsesję na jej punkcie”. Faktycznie.
Odgłos otwieranych drzwi wyrwał Debbie z zamyślenia.
– Cześć! – krzyknął Kevin z przedpokoju, jak zwykle w dobrym humorze po wizycie w sklepie komputerowym.
– Jestem w kuchni! – odkrzyknęła Debbie.
– Została kawa? – zapytał Kevin, stojąc w drzwiach.
– Jest trochę – odparła Debbie, starając się, aby jej głos brzmiał pogodnie.
Kevin natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak.
– Co się stało? – zapytał.
– Nic.
– Co znowu zrobiła?
No i się zaczyna, pomyślała Debbie.
– Mieliśmy małą kłótnię o gofry, kiedy nie było cię w domu.
– O gofry?
– Pokłóciła się z Rileyem o gofry, nic wielkiego.
– Czyli teraz obraża się o gofry? Jezu, co będzie dalej?
– Cóż...
– Gdzie ona jest? – zapytał Kevin, czując, że krew zaczyna się w nim gotować.
– W swoim pokoju. Kevin, daj spokój. Rozwiązałam już problem. Nic wielkiego się nie stało. Naprawdę. Nie musisz się angażować.
– Uderzyła cię?
– Nie, nie uderzyła mnie. Kevin, proszę, skończmy ten temat!
– Przysięgasz, że cię nie uderzyła? – nie ustępował. Doskonale wiedział, że Debbie nie zawsze mówi mu całą prawdę, aby go nie zdenerwować.
– Nie uderzyła mnie.
Kevin westchnął i usiadł przy stole. Debbie nalała mu resztę porannej kawy.
– Gdzie jest Riley?
– U Steve’a.
– Czy Jennifer go uderzyła?
– Nie, Kevin, nie było żadnego bicia. Pokrzyczeli na siebie i tyle.
– Co ona teraz robi?
– Ogląda film.
– Czyli jak zwykle. Ona wybucha, a my nagradzamy ją filmem.
– Jakoś nie zauważyłam, żeby zabieranie odtwarzacza powstrzymywało ją przed kolejnym wybuchem – rzuciła ostrym tonem Debbie i dodała znużonym głosem: – Pragnę tylko odrobiny spokoju.
– Spokoju? – powtórzył kpiąco Kevin.
Debbie poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, ale powstrzymała się od płaczu.
– Spróbujmy przeżyć ten dzień w spokoju – poprosiła.
– W tej rodzinie nie istnieje coś takiego jak spokój.