Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W przeszłości savoir-vivre bywał dosyć wymagający, zwłaszcza w tzw. wyższych sferach, a jego łamanie pociągało za sobą poważne sankcje towarzyskie. Były to czasy pojedynków, a szlacheckie słowo honoru pełniło taką nieomal rolę jak spisywana obecnie u notariusza umowa cywilna. Współczesny savoir-vivre jest o wiele bardziej elastyczny. Sztywnych norm ubyło, jednak — co tu kryć — nadal należy mówić znajomym na ulicy „dzień dobry!” Albo przynajmniej „cześć!”
Jeszcze bardziej elastyczny jest savoir-vivre nastolatka. Wiadomo, młodość jest nacechowana dużą zmiennością. Jednak i w tym okresie życia — wbrew pozorom — obowiązuje sporo reguł towarzyskich. Choć niewątpliwie trudno je skodyfikować i przedłożyć w postaci podręcznika.
Nie należy mylić savoir-vivre’u z systemami prawnymi (prawo cywilne, karne, administracyjne), jak również z kodeksami moralnymi, w tym z kodeksem moralności chrześcijańskiej. Prawo, religia i etyka w inny sposób niż prawidła towarzyskie normują zachowania ludzkie i wpływają na życie społeczne. Warto też pamiętać o tym, że współczesny savoir-vivre ludzi dorosłych nie jest zespołem zasad do końca spójnym. Niemal każda grupa zawodowa posiada swój własny zbiór reguł postępowania, stąd też różne ich warianty i mutacje.
Na poczynania nastolatka silny wpływ wywierają masmedia. Idole z obrębu światowego sportu, muzyki, mody i filmu kształtują jego formy towarzyskie, decydując o wielu składnikach młodzieżowego savoir-vivre’u. To samo dotyczy współczesnej techniki, zwłaszcza środków komunikacji, a w tym telefonii komórkowej i Internetu. Jeżeli wystrzałowa nastolatka sterczy wieczorem pod latarnią, kurczowo ściskając coś w ręku, to nie znaczy, że chce złapać klienta, jak by to kiedyś mogło wyglądać. Po prostu wysyła SMS-a.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 94
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Chciałem zapytać, co znaczą słowa „savoir-vivre”? Sprawdzałem w małym słowniczku do angielskiego, ale ich nie znalazłem.
Kryspin, l. 14
Żartowniś z ciebie. Przytoczony zwrot pochodzi z języka francuskiego, a nie z angielskiego. Tworzą go dwa czasowniki, zgrabnie ze sobą zestawione, oba w bezokoliczniku. „Savoir” — znaczy: umieć, potrafić, wiedzieć; „vivre” — znaczy: żyć. Wzięte razem, tworzą popularny splot słów, który można rozumieć jako: 1 — znajomość obyczajów i form towarzyskich, reguł grzeczności; 2 — umiejętność postępowania w życiu i radzenia sobie w różnych trudnych sytuacjach.
Pierwsze znaczenie tego zwrotu jest więc bliskie temu, co można najogólniej nazwać etykietą towarzyską. Drugie przywołuje na myśl inteligencję praktyczną. Trzeba umieć radzić sobie w życiu i wychodzić na swoje, ale jednocześnie nie tracić stylu, zatem cieszyć się opinią osoby kulturalnej, miłej i z klasą.
Dawniej olewałem Joasię, była skromna, niepozorna — i wydawała mi się raczej nieszczególna, jeśli chodzi o urodę. A siedzimy w ławkach prawie obok siebie. Jednak się zmieniła, zaś po ostatnich wakacjach wróciła do szkoły opalona, w ekstra ciuchach, dziwnie rozpromieniona i radosna. I chyba się zakochałem. Okazało się, że w ogóle jej nie znałem. Jej usta, ramiona, piersi, nogi, zapach włosów... Zacząłem ją odwiedzać pod byle pretekstem. A to nie wiedziałem, co zadane z fizyki, a to nabrałem ochoty na powieść z jej biblioteczki... Przyszło mi do głowy, że moglibyśmy razem odrabiać lekcje.
Artur, l. 17
Dosięgła cię, Arturze, strzała Amora i zakochałeś się w tej lasce. O miłości można mówić na różne sposoby. W związku z tą sferą odczuć często się pisze o magnetyzmie, grawitacji biologicznej, a nawet — żartobliwie — o szaleństwie hormonów. W psychologii ów wytrącający z równowagi stan ducha nazywa się z powagą „transferem”, czyli przeniesieniem. Brzmi to wprawdzie naukowo, ale kojarzy się dosyć przyziemnie. Poeci bywają pod tym względem bardziej romantyczni i wzniośli. Apoteozując uczucie, przypisują mu zarazem wyjątkową i twórczą rolę w życiu. Wierzą, że ta nieomal anielska, ba — boska sfera doznań niezwykle wzbogaca człowieka i czyni go lepszym.
Oczywiście, wzajemne przyciąganie się obiektów wraz z towarzyszącą temu fascynacją — będące swoistą pułapką natury, związaną z potrzebą zachowania gatunku — nie oznacza jeszcze prawdziwej i pełnej miłości. Ta wymaga wysiłku i świadomego zaangażowania. Na fundamencie pierwszego uczucia można budować gmach autentycznej i głębokiej więzi. Zdarza się jednak, że fascynacja mija. Uczucie pryska jak bańka mydlana. Dopiero więc czas pokaże, czy to, co przeżywasz, Arturze, jest trwałe. I czy coś znaczącego dla was obojga z tego wyniknie.
Umówiłem się z Kingą do kina. Była to nasza pierwsza randka, więc cały dzień stawałem na uszach, niepokojąc się, czy przypadkiem źle nie wypadnę. I stało się! Zatrzęsła się ziemia w posadach. Wywinąłem kozła jak na skórce od banana. Nie przewidziałem kłopotów z komunikacją. Kinga na mnie się obraziła. Buzię miała nadętą. Do kina nie poszła, a w szkole patrzy na mnie jak na potwora. A przecież spóźniłem się tylko o dziesięć minut.
Bogdan, l. 18
Miałeś pecha. Domyślam się, o co naprawdę poszło twojej lasce. Niechcący odwróciłeś zwyczajowe role. Przecież to niepisane prawo dziewcząt — spóźniać się, krzywić i kaprysić. Rycerski zdobywca nie może sobie pozwolić na tak horrendalne nietakty. Natomiast piękna księżniczka z wysokiej wieży — jak najbardziej. Powinna być niegrzeczna. Jak wyglądałaby we własnych oczach, gdyby wielkodusznie ci wybaczyła? To ty masz zabiegać o jej względy, a nie ona o twoje.
Co zatem ci pozostało, nieszczęśniku? A na co powinien się zdobyć w tak niezręcznym położeniu prawdziwy dżentelmen? W jej przekonaniu ostentacyjnie ją zlekceważyłeś. Musisz z honorem wyjść z tej sytuacji. Zatem ją przeprosić. Niezwłocznie kup dziesięć goździków, róż lub gerber — i wyjaśnij, że każdy dźwiga brzemię jednej minutki spóźnienia. Byłby to naprawdę ładny gest!
Z drugiej strony patrząc, w zaistniałych okolicznościach ten sam skutek pewnie wywołałby maleńki bukiecik fiołków. Kto wie?
(...)