Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Irena Omegard – Tatrzańska zbrodnia. Senne koszmary
Krótkie opowiadania kryminalne.
Czy chciwość popłaca i przynosi satysfakcję i szczęście?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 51
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tatrzańska zbrodnia
Agata Baczkowska otwiera swoimi kluczami drzwi do mieszkania rodzicielki i zaraz po wejściu rzuca je wraz z torebką na stojącą w rogu szafkę w przedpokoju. Nie przejmując się ściąganiem butów, wpada do kuchni, gdzie jej mama przygotowuje obiad, chyba dla całego pułku.
– Dlaczego nie odbierasz telefonu? Co się dzieje? Wiesz, jak bardzo się zdenerwowałam, gdy nie mogłam się z tobą skontaktować? Wciąż się martwię, gdyż nie podoba mi się twoja niezależność po odejściu mojego ojca.
– Przestań mnie wiecznie strofować, córeczko – odpowiada zarumieniona Bernadeta Czajka, mama Agaty. – Jestem na ciebie bardzo, ale to bardzo zła i nie podoba mi się sposób, w jaki mnie traktujesz.
– Ależ niczego złego nie mam na myśli – odpowiada Agata, sięgając po kubek z wiśniowym kompotem. – Masz do mnie o coś pretensje? Czy może znowu mój tatuś, a twój były mąż, narozrabiał?
– Mnie o to pytasz? Kochana córeczko! Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć o swoim wielkim planie? Własnej matce nie zdradziłaś sekretu, a tej przemądrzałej ciotce Aleksie raczyłaś wszystko wypaplać?
– Nie gniewaj się, mamusiu! Miałam ci wszystko opowiedzieć. Przedstawić swój plan doskonały, ale znasz swoją siostrę. Wszystko ze mnie wyciągnęła. To było głupie. Przepraszam! Nigdy więcej nie popełnię takiego błędu, w końcu jesteś dla mnie najważniejsza.
– Nie masz za co przepraszać – dochodzi mnie głos udobruchanej rodzicielki. –Uzgodniłyśmy z Aleksą szczegóły, a wieczorem zapniemy wszystko na ostatni guzik tak, aby napad na bank należał, jak zwykle, do udanych. Przyznaję, że zoprzedniego zaczyna nam już brakować pieniędzy. Chodź do mnie, niechże przytulę moją genialną córeczkę.
– Miałam świetny plan, ale okazało się, że bankowi grozi upadłość i niestety musimy znaleźć sobie inny pomysł na zarobek, chyba że podejmiemy pracę, z której będziemy się utrzymywały. Nie widzę innego sposobu.
– Zwariowałaś?! Przecież nic innego nie potrafimy robić. – Oburzona Bernadeta odwraca się w stronę pieca, aby zamieszać pachnący bigos. – Co sobie o nas pomyśli Aleksa, ta moja wyrodna siostra?
– Czyżby jej też zaczynało brakować gotówki? Z ostatniego napadu zarobiłyśmy po trzy miliony. Co zrobiłyście z pieniędzmi?
– No wiesz… – zacina się w odpowiedzi Bernadeta. – Mamy kosztowne hobby i przyzwyczajenia. Przestań wyciągać ze mnie osobiste sekrety.
Rozmowę przerywa domofon. Bernadeta wychodzi z kuchni, podnosi słuchawkę i zaprasza swojego gościa.
– Twój tatuś nadchodzi – oznajmia. – Ciekawe, co go przygnało tym razem? Rozwodu na pewno ode mnie nie dostanie. Separacja musi mu wystarczyć – dorzuca złośliwie.
– Dzień dobry, Agatko. – Bogdan Czajka wchodzi uśmiechnięty do kuchni i przytula swoją córkę. – Nie spodziewałem się, że cię tu zastanę, a umawiałem się na prywatną rozmowę z twoją matką. Wyglądasz cudownie, wprost kwitnąco. Małżeństwo musi ci bardzo służyć, w przeciwieństwie do stanu, w jakim sam się znalazłem. Jak czuje się twój genialny Jakub?
– Jak zwykle zapracowany – odpowiada kwaśno Agata. – Męża oglądam od święta. Wiesz o nim więcej niż ja sama. We wszystkie wolne dni zawracasz mu głowę z tego, czy innego powodu. Zaczynam być zła nie tylko na niego, ale przede wszystkim na ciebie.
– Przepraszam, ale to są nasze męskie sprawy, jednak mam dla niego propozycję nie do odrzucenia. Powiedz mu, aby w wolnej chwili raczył się ze mną skontaktować.
– Nie omieszkam – odpowiada sarkastycznie Agata, sięgając po widelec i zaczynając pałaszować bigos, będący koronną potrawą jej matki. – W wolnej chwili musi w pierwszej kolejności zająć się swoją małżonką, ale przekażę mu twoją prośbę. Niech to będzie ostatni raz.
– Co miałeś mi tak pilnego do powiedzenia, czego nie mogłeś przekazać telefonicznie? – pyta Bernadeta.
– Przy własnym dziecku nie zamierzam rozmawiać z tobą na nasze osobiste tematy.
– Nasza córka jest dorosła i powinna usłyszeć prawdę. Po co dzisiaj przylazłeś? Znowu chcesz rozwodu? Zapomnij! Nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Możesz po raz tysięczny przekazać swojej dziuni tę odpowiedź.
– Poczęstujesz mnie, Beniu, swoją boską potrawą? – pyta Bogdan, zerkając w stronę stojącego na kuchennej płycie wielkiego garnka.
– Nie zamierzam dzielić się moim osobistym, z trudem zarobionym, majątkiem – słyszy w odpowiedzi tatuś Agatki. – Gadaj, co masz do przekazania, i wynoś się stąd.
– Dostałem wczoraj pismo od prawnika mojego zmarłego stryja Anatola, pamiętasz go jeszcze?ikk
– Oczywiście, stary piernik nieraz próbował dobrać się do mnie, przy każdej okazji.
– Przesadzasz moja droga – słyszy w odpowiedzi. – To był taki niepozorny, spokojny staruszek. Przecież ci nie ubyło? – Spogląda na apetycznie zaokrągloną Bernadetę.
– Tatuś! Rozwiń temat, bo mamusia zaraz wyrzuci cię bez słowa, a mnie zaintrygowała tematyka naszego niedawno zmarłego krewnego – rzuca Agata.
– Cały majątek został mi zapisany w testamencie – mówi Bogdan. – Niestety muszę zjawić się po odbiór razem z Bernadetą, moim zięciem i tobą, moja kochana córeczko.
– Czyżby zbereźnik zapisał swoje dobra naszej trójce? – chce wiedzieć Bernadeta.
– No, właściwie tak – odpowiada z oporem Bogdan – ale to przecież nie jest wasza rodzina. Wszystko powinno należeć do mnie.
– Kiedy i gdzie mamy się pojawić? – pyta Agata.
– Jak wielki zostawił majątek? – dorzuca obojętnym głosem Bernadeta. – Czy tego chcesz, czy nie, to dziel się ze swoją ukochaną, tym, co sam dostaniesz. Reszta będzie się należała mnie i naszej córeczce.
– Na kiedy mam umówić spotkanie w Zakopanem? – Zrezygnowany Bogdan odpowiada pytaniem, nie chcąc przedłużać nieuniknionego. Wie, że przegrał i żadna z nich mu na pewno nie odpuści.
– Zrobimy sobie wypad w góry jak ostatnio. Zabiorę moją siostrę, a Agatka przyciągnie swojego cudownego męża. Obawiam się, że twojego „kochania” nie chcemy oglądać, więc umów nas najlepiej na poniedziałek, a ty bądź gotów w sobotę rano do drogi – informuje jego była-niebyła małżonka. – Nie dodałeś, ile nam pozostawił do podziału swojego majątku?
– Dom w Zakopanem i kilka milionów, chyba. Tak do końca nie jestem pewien, co stryj nam zapisał. Mecenas powiedział, że wszystkiego dowiemy się, gdy nastąpi otwarcie testamentu.
– W takim razie zmykaj, bo my tu mamy z sobą do pogadania – rzuca Bernadeta, wypychając męża z kuchni. – Zapowiada się rodzinna narada, a ty dawno przestałeś do niej należeć. Wynoś się do swojej malamutki.
Wraca po chwili i dzwoni do siostry Aleksandry, informując o wcześniejszym spotkaniu i niespodziewanym zwrocie w ich życiu.
– Twoja ciocia zaraz się pojawi. Mamy farta z tym spadkiem.
– Może wreszcie przestaniemy okradać banki? – pyta z nadzieją Agata. – Trochę już mi się przejadło wymyślanie planów i ich realizacja. Możemy zostać szanowanymi biznesmenkami. Podejrzewam, że zapisał nam swoje wielkie domostwo „Czarci domek”, ten, po którym ganiał cię, gdy nikt nie widział.
– Chyba masz rację, ale coś wymyślimy, bo uwierz mi, córeczko, że nie zamierzam dzielić się moim majątkiem z twoim zdradliwym ojcem, ani tym bardziej z jego lafiryndą. Poczekajmy zatem spokojnie do poniedziałku.
Rozmowę przerywa Aleksandra Drobik, siostra Bernadety. Pałaszując znakomity bigos, dowiaduje się o spadku i szczęściu, jakie spotkało rodzinę, składa gratulacje, pomijając w nich niewiernego Bogdana.
– Chyba nie zamierzacie wypuszczać z ręki takiego bogactwa? – pyta, zaspokoiwszy pierwszy głód.
– Czekaliśmy, ciociu, jedynie na ciebie – odpowiada Agata. – Nie mamy pomysłu na przejęcie, ale tatuś też go nie ma. Widziałam błysk w jego oku, gdy musiał przyznać, że my też dziedziczymy. Do poniedziałku zdążymy coś mądrego wymyślić.
–