Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
”Wiedźmowe szaleństwo”, komedia kryminalna, która opowiada o nowych przygodach bohaterek
„Wiedźmowej doskonałości”. Kobiety postanawiają wykraść z muzeum w Luwrze przedmiot pożądania
jednej z nich, Oko boga Horusa. Spotykają się w Paryżu, licząc na plan doskonały, którym chwali się
jedna z nich. Co jednak może pójść nie tak, gdy na drodze upartych kobiet ustawiono przeszkody,
wydawałoby się nie do pokonania?
Bohaterki prawie doskonałe:
Kawalarska Literatka - Anna Partyka-Judge (”Na krawędzi uczuć”, „Rezonans czasu”, ”Puzzle”, „Monopoly- gra o wszystko”).
Bianka Grzywiasta- Katarzyna Godefroy (”Tango z koniem”, „Masz babo placek”, blogerka)
Horuskowe Ślepię- Jolanta Czemiel (”Protektor”, ”Oko Horusa”, „Tawerna w małym porcie”, „Przeprowadzki”)
oraz ja, Smętka Zakrętka.
Smętka Zakrętka- Irena Omegard autorka kryminałów, komedii kryminalnych, opowiastek z przymrużeniem oka. Miłośniczka kotów od zawsze. Wolontariuszka od kilku lat. Uwielbia książki, góry i piesze wycieczki.
Spod jej pióra wyszły powieści: ”Krakowscy kryminalni”, „Wiedźmowa doskonałość”, „Trojańska sprawiedliwość”, „Trojański odwet”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 156
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Irena Omegard
Wiedźmowe szaleństwo
Komedia kryminalna
Krople Czasu Studio Wydawnicze
Wiedźmowe szaleństwo
Copyright @ by Irena Omegard, 2023Copyright @ by Krople czasu, 2023
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Korektor: Ewa Szulejewska
Redaktor: Grażyna Ch. Zbiorowa.
Okładka i grafika: Orfeusz
Skład i łamanie: Malwina Fidyk
ISBN 978-83-67572-48-4
Wydanie I
Wydawca: Krople Czasu Studio Wydawnicze
Kontakt: [email protected]
PROLOG
Miesiąc przed wydarzeniami. Początek lutego.
Stojący przed bardzo zniszczonym dębowym biurkiem wysoki, szczupły, bardzo przystojny mężczyzna spogląda na siedzącego w rozłożystym fotelu swojego jeszcze do niedawna szefa. Od kiedy wszedł do ponurego, brudnego pokoju, nie potrafi ochłonąć ze zdumienia. Jak udało mu się znowu przechytrzyć sprawiedliwość i umknąć przed ścigającymi go zewsząd ludźmi? Dlaczego wygląda jak ktoś, kto nic nikomu nie jest winien? Kogo nie ima się żadna kara? Przecież mnie samemu musi oddać sporo pieniędzy za moje usługi. Czyżby dzisiaj nadszedł dzień zapłaty?
– Usiądź, proszę, Fernando – dochodzi go rozbawiony głos. – Rozumiem, że jesteś zaskoczony, widząc mnie w tym nieciekawym miejscu. Pewnie wyobrażasz sobie, że zwiałem z aresztu i znowu uniknąłem kary. Nic bardziej mylnego, mój przyjacielu. Moi adwokaci zmusili pewnego sędziego, aby w swojej łaskawości wypuścił moją skromną osobę na wolność dla podreperowania zdrowia. Dostałem ledwie trzy marne miesiące na to, aby rozprawić się z moimi najgorszymi wrogami, którzy doprowadzili do mojego zatrzymania. Jeżeli plan, który wymyśliłem, w pełni się powiedzie, to nigdy nie wrócę do tego okropnego miejsca, francuskiego aresztu. Dodam jeszcze, że zaraz po wyjściu przelałem na twoje konto wszystkie zaległe pieniądze, a nawet dodałem co nieco w ramach premii. Jesteś gotów do rozwiązywania moich bieżących problemów?
Spoglądam na rozlazłego, zaniedbanego faceta, który jest cieniem osoby sprzed kilkunastu miesięcy. Czego to nie robi państwowy wikt i opierunek, faktycznie wygląda przy tym marnym świetle dochodzącym z brudnego okna, jakby stał nad grobem. Widocznie areszt dał mu nieźle do wiwatu. Nie zamierzam mu odmawiać, gdyż jestem w sytuacji nie do pozazdroszczenia, a powiedział, że uregulował swoje zaległe względem mnie długi. Spokojnie sprawdzam swoją bankowość mobilną i przyznaję, iż kwota, która wpłynęła, potrafi przyprawić o zawrót głowy, dlatego postanawiam nie odmawiać, czegokolwiek by nie zażądał. W końcu żaden pieniądz nie śmierdzi.
– Zgadzam się, szefie, na wszystko, co pan mi zleci – odpowiadam z uśmiechem. – Proszę jedynie o wsparcie, gdyż moi pomagierzy siedzą po więzieniach w całej Europie albo wynieśli się do innej roboty
– Sam sobie dobierz współpracowników – odpowiada. – Masz jedno, jedyne zadanie do wykonania. Dopadnij cztery przeklęte wiedźmy, przez które dzisiaj cierpię, abym wreszcie zaznał spokoju i nigdy nie wrócił w objęcia sprawiedliwości. Nic innego obecnie się dla mnie nie liczy. Jak tego dokonasz, to już pozostawiam w twojej gestii i pomyślunku. Wymyśl i urzeczywistnij plan szybko i bardzo boleśnie, to mój jedyny warunek. Podaje mi torbę, mówiąc: – Dorwij w moim imieniu te okropne kobiety i przywlecz je do miejsca, które ci za chwilę wskażę. Niech tam zgniją, zapomniane przez wszystkich. Te pieniądze przeznaczam na wykonanie zadania. Przy okazji możesz załatwić moich pozostałych wspólników, którzy zapomnieli, czym jest lojalność.
– Gdzie one się zaszyły, jak je odnaleźć? – pytam.
– Ha, ha! – rozlega się skrzekliwy, wkurzający śmiech. – Rozbawiłem się tym pytaniem. One się wcale nie ukrywają. Brylują na salonach i grają mi na swoich kobiecych nosach. Bogate, sławne i zakochane. Przekonane, że pokonały wszelkie zło. Nic bardziej mylnego, moje drogie panie. Nadchodzi pora zapłaty. Przy okazji dorwij tego drania Emila, który przeszedł do ich obozu, jak ten zakochany wariat. Zanim go wykończysz, dowiedz się, co nim sterowało, gdy jedna z nich zacisnęła pętlę na jego szyi. Od tej pory jesteś zdany jedynie na własne siły. Nie będziemy w osobistym kontakcie, a o tym, jak wykończyłeś moich wrogów, dowiem się z mediów. Ruszaj, myśl i czekam na pozytywne efekty. Dziękuję za ten lokal, który dla mnie znalazłeś. Miejsce nie jest na szczycie moich pragnień, ale nikt inny nie raczył przyjść z pomocą. Wiesz o nim ty i jeden z moich adwokatów. Na koniec powiem jedno: – pamiętaj, jak kończą wszyscy zdrajcy.
Rozdział 1
– Czy wszystkiego, twoim zdaniem najważniejszego, nie mogłaś mi powiedzieć przez telefon? – chce wiedzieć wchodząca do salonu Bianka Grzywiasta. – Eklerek się zakochał, a ja muszę dopilnować, aby był szczęśliwy. Pierre przesyła wam wszystkim pozdrowienia.
– Hi, hi! – dochodzi śmiech siedzącej na kanapie Kawalarskiej Literatki. – Dawajcie moje pieniądze. – Zwraca się do stojących przy oknie Smętki Zakrętki i Horuskowego Ślepia. Obie kobiety bez szemrania kładą na wyciągniętą dłoń po sto złotych, równocześnie spoglądając z niechęcią na Biankę Grzywiastą.
– To najszybciej zarobione przeze mnie pieniądze – śmieje się Kawalarska Literatka. – Dlaczego wygrana nigdy nie jest wysoka? Wystarczyłoby na więcej wspaniałości, które mam na myśli.
– O co tym razem żeście się założyły? – pyta ciekawie Bianka. – Co ja takiego powiedziałam?
– Jesteś taka przewidywalna – odpowiada Horuskowe Ślepię, podchodząc do Bianki, by ją uściskać. – Miło cię znowu widzieć, kochana.
– Witaj w wiedźmuchowie – dołącza do powitania Smętka Zakrętka. – Wiedziałyśmy, że nas nie zawiedziesz.
– Bianka nigdy nie zawodzi – dodaje zadowolona Kawalarska Literatka. – Jesteś zazdrosna o nową miłość Eklerka? Nawet koniowi nie odpuścisz?
– Dajcie spokój mojemu boskiemu zwierzakowi – odpowiada rozeźlona. – Czy nie wystarczy, że nowa klacz ma na niego baczenie? Jeszcze wy wtrącacie swoje trzy zużyte grosze.
Niewysoka, szczupła dziewczyna o pięknych oczach i blond włosach spogląda z powagą na swoje przyjaciółki.
Roześmiane dziewczyny ciągną Biankę w stronę fotela. Same rozsiadają się na rozłożystej, wygodnej, pięknej, nowej kanapie. Spoglądają po sobie w milczeniu, nie mogąc ze wzruszenia odpowiedzieć na jej pytanie. Kiedy to ostatnio siedziały w tym pomieszczeniu?
– Wyglądacie, jak milion dolarów – rzuca Horuskowe. – Miłość i pieniądze muszą wam służyć. Opowiadajcie, jak sobie radzicie w nowej rzeczywistości.
– Coś ty taka oficjalna? – chce wiedzieć Smętka. – Sama kwitniesz przy boku Dupliki, a innym żałujesz? Mnie biednej wciąż umyka Benedict. Gdzie ten drań wylądował tym razem? – zwraca się do Horuskowego. – Niech go tylko dopadnę, to mnie nieźle popamięta.
– Co u twojego Pierre’a, Bianka? – rzuca Kawalarska Literatka. – Dalej jest zazdrosny o twojego konia?
– A co porabia twój ukochany Emil? – ripostuje Bianka. – Wciąż nie może ci darować, że chciałaś go otruć?
– Jakie otruć, to było zwykłe uśpienie. Zresztą nie moje lekarstwo. – Odpowiada oburzona Kawalarska. – O czym my gadamy, do cholery. – Po co nas tutaj ściągnęłaś Horuskowe?
– Musicie mi pomóc. Mam plan na zdobycie Oka Horusa z Luwru. Potrzebuję waszej pomocy – informuje Horuskowe. – Nasi mężowie nie mają prawa się o niczym dowiedzieć.
– Wypraszam sobie – wtrąca Smętka. – Jak na razie jako jedyna uniknęłam zaobrączkowania. Mówcie za siebie. Ogląda ze smutkiem swoje wypielęgnowane dłonie, bez pierścionków i obrączki.
– Nie bądź taka rozżalona – mówi, podchodząc do niej, Horuskowe. – Benedict nigdy nie będzie twój, więc poszukaj sobie Smętka innego obiektu do kochania. Przykro mi bardzo – dodaje, tuląc dziewczynę.
– Gadać o planie doskonałym, a nie przytulać się do wszystkich po kolei – przerywa chwile wzruszenia wkurzona Bianka. – Mój koń przechodzi katusze, a ja spoglądam na tani melodramat. Jakby mój mąż o tym wiedział, to śmiałby się do końca swojego życia, a rechot mojego Eklerka wkurzałby całą okolicę. Przyleciałam nadaremnie? Będę chciała obejrzeć melodramat, to zabiorę męża i pójdziemy do kina. Oczywiście bez Eklerka.
– Jesteś okropna jędza – rzuca Kawalarska Literatka. – Tobie w głowie jedynie samce. – Masz w jednym rację! Również jestem ciekawa, jak zdobyć dla Horuskowego to przeklęte Oko, bez którego nie potrafi normalnie funkcjonować.
Dziewczyny ponownie rozsiadają się na swoich stałych miejscach. Bianka Grzywiasta nieufnie spogląda na siedzące naprzeciw niej dziewczyny. Nie komentuje zachowania, przetrawiając w duchu odpowiedzi. Majtająca niecierpliwie swoją cudowną nóżką Kawalarska Literatka ogląda własne dłonie, na których lśnią pierścionki z pięknymi kamieniami. Ubrana jest jak zwykle nienagannie w najmodniejszą garsonkę w czerwonym kolorze, który idealnie pasuje. Smętka Zakrętka wyczekująco spogląda na przyjaciółki i żadna z nich nie domyśla się, co chodzi po głowie tej cudownej, ale bardzo samotnej dziewczyny.
– Wyobraźcie sobie, że dostałam plan wejścia do miejsca w Luwrze, gdzie trzymane jest Oko i trafia się okazja zdobycia upragnionego trofeum – zaczyna Horuskowe. – W pierwszej chwili potraktowałam plan jako żart z moich marzeń, ale kiedy przyjrzałam się dokładnie i sprawdziłam wszystkie fakty, to uznałam, że nadaje się do realizacji…
– Dlaczego ten ktoś sam nie ukradnie tego przeklętego boskiego Oka? – Bianka przerywa wywody Horuskowego. – Po kradzieży może ci podarować albo odsprzedać. W końcu jesteś bardzo, ale to bardzo bogatą kobietą.
– Nie wiem – odpowiada zdumionym dziewczynom Horuskowe Ślepię. – Plan jest naprawdę dobry, ale musimy na miejscu zweryfikować kilka punktów, co do których mam wątpliwości. Sama zadaję sobie pytania, ale nie znajduję na nie odpowiedzi. Proszę was zatem o pomoc w akcji, którą zaplanowałam za dwa tygodnie. Wiem, że wspólnie wymyślimy na pewno, jak nie zaprosić własnych mężów, aby nam towarzyszyli. Bianka załatwi noclegi, ja wszystkie potrzebne akcesoria, a Kawalarska ze Smętką zjawią się w wyznaczonym czasie, aby nas solidarnie wspomóc.
– Mnie tam nie musisz namawiać do najazdu na Paryż – odpowiada uśmiechnięta Kawalarska Literatka. – Wiecie, jak kocham buszowanie po sklepach. Przydałoby się kupić nowe, modne ciuchy na przyszłe spotkania z czytelnikami.
– Przecież my jedziemy dokonać kradzieży, a nie szukać ubrań i innych przyjemności dla naszego widzimisię – informuje wkurzona Smętka. – Tobie jedno w głowie. Kiedy wreszcie wydoroślejesz?
– Wypraszam sobie takie insynuacje – dochodzi głos Kawalarskiej Literatki. – Ty nie masz bladego pojęcia o moich priorytetach, bo skąd? Brakuje ci adoratora…
– Przestańcie! – Horuskowe spogląda na zacietrzewione dziewczyny. – Nie po to dzisiaj się spotkałyśmy. Czy nam, wspaniałym, genialnym, wypada kłócić się o facetów? Wracajmy do planu, bo do samego rana niczego nie uzgodnimy. W Paryżu znajdziemy czas nie tylko na kradzież tysiąclecia, ale wykorzystamy wolność na sprawienie sobie wielu innych przyjemności.
– Głodna cokolwiek jestem – żali się Bianka. – Czy Smętka zapomniała o gościnności? Zazwyczaj zaczynałyśmy od przysmaków, które nam serwowała.
– Nie zapomniała – odpowiada Horuskowe. – Najpierw pomysł, a potem jej przysmaki. – Byłam pewna, że potrafimy wspólnie działać, ale obecnie powątpiewam w moje pozytywne myślenie. Przy was to i święty zostanie wyprowadzony z równowagi.
– Czego się nas czepiasz? – rzuca Smętka. – Wyraziłyśmy zgodę na udział i nawet nie zadałyśmy pytania, czy to przedsięwzięcie nie jest przypadkiem do niczego. Nic nie mówisz o konkretach. Co z ciebie za planistka?
Horuskowe postanawia jednak zrobić przerwę na posiłek i dać im chwilę na przemyślenia. Od początku ma wiele wątpliwości, ale nigdy nie wyraziłaby ich w tym publicznym gronie.
– Idziemy do kuchni zrobić kolację – zarządza Smętka. – Po posiłku uzgodnimy szczegóły, a reszta wyjdzie, jak zwykle w działaniu. – Chodźmy, bo mi zapiekanka zwieje oknem.
Dziewczyny bez szemrania wychodzą z salonu, postanawiając rozmawiać jedynie o swoim codziennym życiu. Żadnych awantur.
Posiłek przygotowany przez Smętkę zasługuje na uznanie. Zapiekanka jarzynowa wzbudza podziw i uznanie. Wszystkie żądają przepisu, aby zadziwić po powrocie swoje drugie połowy. Wino zachwyca swoim wyjątkowym bukietem smaków, ale wypijają jedynie po lampce, co dziwi gospodynię, która opróżnia butelkę. Po sytej kolacji wracają do salonu, aby ustalić szczegóły tego dziwnego, jeszcze do końca nieprzygotowanego projektu wejścia do Oka Horusa.
– Mam sporo wątpliwości, czy to, co dostałaś, jest warte wykonania – rozpoczyna Kawalarska Literatka. – Może ktoś z ciebie chce zakpić, wiedząc, że Oko nie daje ci spokoju, czego nie ukrywasz przed każdym, kto tylko chce słuchać.
– Nie sądzę, aby ten ktoś chciał zrobić mi jedynie na złość i zwabić do Luwru – odpowiada stanowczo Horuskowe Ślepię. – Co by mu z tego przyszło? Zrobiłabym najwyżej następną wycieczkę w to fantastyczne miejsce, jakim jest Luwr. Nigdy za wiele przyjemności z oglądania tego boskiego eksponatu.
– Kawalarska może mieć rację – rzuca Bianka Grzywiasta. – Kto chciałby ot tak sobie dać ci ten wspaniały zamiar napadu, no kto?
– Dajcie już spokój z tymi podejrzeniami – dodaje swoje trzy grosze Smętka. – Cokolwiek darczyńca sobie myślał, to i tak Horuskowe nie popuści, a my wszystkie będziemy ją jak zawsze wspierały.
– W takim razie myślę, że powinnyśmy spotkać się za dwa tygodnie, bo w pierwszą niedzielę marca jest darmowe wejście do Luwru i być może zostanie uśpiona czujność strażników – informuje Horuskowe – jeżeli nie uda się zdobyć Oka w tym dniu, to postaramy się lepiej już w następnym. Wiecie, że we wtorki Luwr pozostaje zamknięty, a nie wiem, na ile dni wypuszczą nas do Paryża nasi mężowie.
– A co w związku z tym wypadem zamierzacie im powiedzieć? – drąży Smętka.
– Myślę, że najlepszym pomysłem byłoby zaproszenie ich na moją niezwykłą wyspę – rzuca pomysł Bianka. – Powiem Pierre’owi, aby ich wszystkich ściągnął. Przecież oni uwielbiają wyspę. Nie będą narzekali i za nami tęsknili przez te kilka dni.
– Co masz na myśli? – pyta zaintrygowana Kawalarska Literatka. – Mój kochany Emil uwielbia spędzać ze mną swój wolny czas, a nie z waszymi facetami.
– Przestań czepiać się szczegółów, Kawalarska – wtrąca Horuskowe. – Niech się trochę zabawią we własnym gronie, chyba im się należy. Nie widzieli się od sylwestra. Bianka, załatwiaj nam noclegi w pobliżu Luwru, ale nie za bardzo blisko. Sama przygotowałam cały potrzebny nam sprzęt, a Kawalarska niech wykupi bilety na samolot, na sobotę poprzedzającą tę niedzielną akcję.
– Jutro rozjeżdżacie się do swoich domów? – pyta Smętka. – Muszę poogarniać najważniejsze sprawy i posprawdzać pogodę, aby wiedzieć, co ze sobą zabrać. Po ilu dniach wrócimy do domów?
– Chcę pozwiedzać nie tylko Luwr, ale i sklepy w tym mieście mody – informuje Kawalarska. – Zostańmy przynajmniej do środy, dobrze?
– Niech i tak będzie – zgadza się Bianka, a pozostałe przytakują zgodnie.
Późno w nocy wszystkie kobiety rozchodzą się na zasłużony odpoczynek, aby następnego dnia opuścić wiedźmuchowo.
Rozdział 2
Dwa tygodnie później.
– Witajcie kochane, nareszcie dotarłyście – Horuskowe Ślepię, podchodzi do dziewczyn, które stoją obok drzwi wejściowych do hotelu „Ma Maison à Paris”, usytuowanego niedaleko Luwru. Ten stylowy, piękny hotel sprawia, że wszyscy goście czują się w nim, jak w swoich domach. – Już zaczynałam się martwić, że nie zdążycie do jutra dolecieć. – Mogłyśmy umówić się na piątkowy wieczór. Byłoby więcej czasu nie tylko na pogaduchy. Zrobiłybyśmy malutki rekonesans do Luwru.
– Nic z tego! – odpowiada zasapana Bianka Grzywiasta. – Pierre wyleciał dopiero dzisiaj wczesnym rankiem. Jest święcie przekonany, że wy przyjeżdżacie do naszego zamku i dlatego jesteście takie hojne dla swoich ukochanych.
– Ha, ha! – a to się zdziwi, kiedy Emil powie, że spotykamy się w Paryżu, aby zrobić świąteczne, wielkanocne zakupy – rzuca rewelację Kawalarska Literatka. – No co tak na mnie spoglądacie spode łba? Miałam mu kłamać? Co byłaby ze mnie za żona?
– Która jeszcze się wygadała? – docieka Horuskowe. – Czy z wami można coś poważnego przedsięwziąć?
– Pierre nic nie wie, byłam grzeczna – odpowiada Bianka.
– A komu ja miałam się spowiadać? – pyta wkurzona Smętka Zakrętka. – Przecież Benedict nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a do nikogo innego nie mam zaufania. Zresztą wokoło mnie facetów ani na lekarstwo nie znajdziesz.
– Mleko już się wylało – rzecze zasmucona Horuskowe. – Niechaj nam panowie nie zakłócą spokoju swoim niespodziewanym tutaj przyjazdem. Mam nadzieję, że jutro zdobędziemy Oko i rozjedziemy się na cztery strony świata. Nie będzie mi dane oglądać was przez następny rok. Co za przyjaciółki z piekła rodem.
– Jestem zmęczona – odpowiada zadziornie Kawalarska. – Chcę do mojego pokoju. Następnie życzę sobie posiłku i żadnych awantur, bo rano wrócę do swojej słonecznej Hiszpanii i sama będziesz sobie radziła.
Zrezygnowana Horuskowe prowadzi dziewczyny w stronę recepcji, gdzie zostają załatwione meldunkowe sprawy. Podaje im godzinę spotkania w kawiarni „Café Lai’Tcha”. Odchodzi bez słowa w stronę windy, która zawozi ją do pokoju.
Dwie godziny później wszystkie kobiety siedzą nad smakowitą kawą i zajadają ciasta z kilkoma gatunkami orientalnych owoców. Po sutym jedzeniu humor wszystkim dopisuje i zaczynają swoją dyskusję od zachwalania pięknego miasta Paryża.
– Mogłabym tu mieszkać przez cały rok – rzuca Kawalarska. – Emil nie chce jednak słyszeć o zamieszkaniu w wielkim mieście. Wystarcza mu ta urokliwa mieścina w Hiszpanii, w której mieszkamy. Zrobił się z niego okropny domator. Wciąż coś w domu ulepsza.
– Nie wątpię – odgryza się Smętka. – Przecież sklepy z ciuchami to twoja największa miłość. Nawet on zdaje sobie sprawę, że przegrywa z twoimi zakupowymi fobiami. Powinien zafundować ci wielki butik.
– A żebyś wiedziała; powiem ci, że jest doskonałym obserwatorem i gdzie nie bywamy, sam ciągnie mnie po galeriach handlowych. Na moje przyjemności nigdy nie żałował pieniędzy. Nie chce dla mnie takiego miejsca pracy, gdyż uznał, że bym z niego nie wychodziła przez cały tydzień.
– Ha, ha! – śmieje się Bianka. – Toście się dobrali, galerianin i galerianka. Jesteście pewni, że wystarczy wam zebranego majątku? Nie liczcie na zamieszkanie w moim zamku, ani tym bardziej na wyspie.
– Musicie sobie wciąż tak dogryzać? – rzuca Horuskowe. – Mamy interes życia do załatwienia, a wy co wyprawiacie?
– Żarty sobie stroimy kochana – odpowiada Bianka. – Ty jesteś dzisiaj wyjątkowo poważna. Powiesz, co cię dręczy? To niepodobne do ciebie, odkąd powitałaś nas w hotelowym holu. Jesteś taka nieobecna albo wkurzona, albo stało się coś bardzo złego, co wpływa na twój obecny nastrój.
Horuskowe spogląda wokół siebie, wprawiając w zdumienie przyjaciółki, które również zaczynają się rozglądać po miejscu, gdzie wszystkie stoliki są zajęte, a kelnerzy uwijają się, jak w ukropie. Każdy klient zajęty sobą i swoimi biesiadnikami. Stwierdzają zgodnie, że nikt nie zwraca na nie uwagi.
– Powiedz, co cię tak bardzo martwi? – chce wiedzieć Smętka. – Chcesz się wycofać z naszej kryminalnej afery? Nie ma sprawy! Nie będziemy miały o to żadnych pretensji. Robimy, co każesz, bo jesteś naszą przyjaciółką.
– Nie tym jestem zmartwiona – wyjaśnia cicho Horuskowe. – Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu jestem śledzona, nie powiedziałam nawet Duplice…
– Znowu! – przerywa Kawalarska. – To staje się twoją obsesją. Myślałam, że wszystkie zawodowe i osobiste kłopoty są już za nami.
– Dajcie jej skończyć, bo nigdy nie dojdziemy do prawdy – rzuca wkurzona Bianka. – Jeżeli Horuskowe ma wrażenie nieuchronnego nieszczęścia, to musimy jej uwierzyć i podjąć jakieś decyzje. Mało do tej pory przeszłyśmy? Dlaczego nie rozmawiałaś z Dupliką o swoich podejrzeniach?
– Nie, on niczego nie jest świadomy. Ostatnio miał wiele pracy i mało co bywał w domu. Sama zajmowałam się doskonaleniem planu i kończyłam nasz nieszczęsny remont.
– Skąd wrażenie, że jesteś śledzona? – pyta Kawalarska. – Czekaj, czyżby to była sprawka naszych mężów? Możesz mieć rację. Ostatnio Emil dziwnie na mnie spoglądał, gdy wychodziłam pobiegać lub zwiedzać swoje ulubione sklepy. Coś musi być na rzeczy. Ciekawe, jak to sprawdzić?
– Za mną chyba też ktoś chodzi – informuje zdumione przyjaciółki Smętka. – Zaczęło się tydzień temu, ale sprawę zignorowałam, gdyż obiecałam sobie, że już nigdy, nikogo, ani niczego nie będę się bała.
– Zatem wszystkie mamy podobny problem – stwierdza zadumana Bianka. – Jeżeli jesteśmy pod obserwacją, to wykradając Oko, trafimy prosto do aresztu i nikt, ani nic nam nie pomoże.
– Nie możemy o tym nikomu powiedzieć – stwierdza stanowczo Horuskowe. – Wiecie, co by nasi mężowie zrobili? Zamknęliby w domu, a klucze wyrzucili.
– Myślę, że w Paryżu nic nam nie grozi – stwierdza Bianka. – Kto tak naprawdę wiedział o naszym wyjeździe?
Zasmucone dziewczyny nie zamierzają odpowiadać na podchwytliwe pytanie. Zdają sobie sprawę, że niczego nie załatwiały w tajemnicy. Wydobyć informacje o ich działaniach nie było wcale trudno. Kto jednak stanął znowu na ich pokrętnej drodze? Gdyby to wszystko było takie proste, Oko dawno zmieniłoby właściciela i one same nie spotkałyby się w tym cudownym mieście, jakim jest Paryż.
– Przestańmy martwić się na zapas – mówi Horuskowe. – Wracajmy do hotelu, bo jutro czeka nas ciężki dzień. O dziewiątej musimy przekroczyć wrota Luwru, a żeby się tam dostać jako pierwsze, musimy wstać koło piątej.
– Nie wstanę o takiej barbarzyńskiej porze – zaczyna swoje lamenty Kawalarska Literatka. – Jesteście tyrankami, wiedźmami z piekła rodem.
– Wypraszam sobie – odzywa się Bianka Grzywiasta. – Z piekła rodem są diablice, a nie wiedźmy. Jeszcze się tego nie nauczyłaś?
– Zostaw ją w spokoju! – rzuca swoje trzy grosze Smętka Zakrętka. – Mądrala się znalazła.
– Dosyć waszych niepotrzebnych kłótni – ucina Horuskowe. – Idziemy!
Po powrocie do hotelu każda rusza do swojego pokoju, aby przygotować się do ostatecznej niedzielnej rozgrywki. Emocje jednak żadnej z nich nie opuszczają. Każda błądzi myślami po tym, co zostało niedopowiedziane. Czy grozi im niebezpieczeństwo, czy więzienie? Żadna z tych odpowiedzi nie jest tą satysfakcjonującą. Kiedy wszystko wreszcie znajdzie swoje zakończenie? Kradzież kradzieżą, ale bycie obserwowanym na okrągło do przyjemności nie należy. Kto im znowu zagraża? Kto jest na tyle odważny, aby znowu stanąć na ich drodze?
Niedziela zastaje niewyspane dziewczyny o siódmej godzinie w sali jadalnej. Żadna z nich nie ma ochoty na śniadanie. Wszystkie raczą się pyszną kawą, którą dolewają do filiżanek po wypiciu poprzedniej. Na rozmowy również nie mają szczególnej ochoty. Poranek niedzielny upływa im zatem w całkowitej ciszy, co nie jest do nich podobne. Każda z kobiet bije się z własnymi myślami, a najchętniej wszystkie wycofałyby się z tego niesprawdzonego planu zdobycia skarbu dla Horuskowego.
– Pora się zbierać – odpowiada ta, o której przed chwilą myślały. – Musimy dotrzeć przed innymi zwiedzającymi, aby nie stać w kilometrowej kolejce. Na czym nasz zamiar będzie polegał, dowiecie się na miejscu, aby żadna z was nie wycofała się w ostatniej chwili. Proszę o sprawdzenie swoich torebek. Nie można mieć przy sobie niczego metalowego. Wszystkie potrzebne nam narzędzia mam ze sobą.
– Dlaczego teraz nie chcesz zdradzić swojego planu? – zamierza dowiedzieć się Bianka. – Znasz nas na tyle, aby wiedzieć, że będziemy milczały.
– Ja tam nie jestem ciekawa naszej klęski – rzuca Smętka. – Z tego, co mi wiadomo, wszystkie pomysły muszą być szczegółowo uzgadniane, a my co? Na wariata wchodzimy?
– Dajcie jej spokój – odzywa się Kawalarska. – Dojdziemy na miejsce, to dowiemy się wszystkiego. Mnie osobiście wiedza ta nie jest do niczego potrzebna. Martwi mnie jedynie, że Emil od wczoraj nie zadzwonił.
– Pierre też nie raczył się odezwać – dodaje Bianka. – Czy Duplika dzwonił?
– Nie – odpowiada Horuskowe. – Chłopcy na pewno bawią się wspaniale i ani im w głowie zawracać sobie głowy naszymi osobami. Dajcie im od czasu do czasu odrobinę wolności. Uzgodniłyśmy, że nie chcemy ich w mieście do środy, więc żale odsuwamy na boczny tor.
Po wyjściu z hotelu cztery zdeterminowane kobiety kierują się w stronę „sekretnego” wejścia do Luwru, które znajduje się w jego podziemiach, tuż obok odwróconej piramidy. Wejście do muzeum znajduje się na lewo od Galerii Printemps. Przed wejściem stoi już kilkunastometrowa kolejka ciekawych wrażeń turystów. Nie stresuje ich nawet kontrola bezpieczeństwa, która wykrywa obecność wszelkich metali. Sprawdzane są wszystkie torby, plecaki i siatki. Dochodzi godzina dziewiąta piętnaście, a drzwi wejściowe wciąż nie zostają otwarte. Wydaje się, że wraz z upływem czasu napięcie rośnie coraz bardziej. Emocje sięgają zenitu.
Cztery kobiety zachowują się cichutko, co zdumiałoby wszystkich, którzy je znają doskonale. Słuchają, co ma im do przekazania po cichu Horuskowe.
– Kiedy znajdziemy się w środku, to nie rozglądajcie się wokół siebie, ani nie starajcie się nerwowo zachowywać. Bądźcie po prostu najzwyklejszymi turystkami, spragnionymi oglądania i podziwiania eksponatów.
– Dlatego czekasz z poinformowaniem, jakie działania podejmiemy w środku? – pyta Smętka. – Abyśmy podniecone nie popełnił