Trawers - Andrzej Sosnowski - ebook + książka

Trawers ebook

Andrzej Sosnowski

0,0

Opis

 

Dwudziesta książka poetycka Andrzeja Sosnowskiego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 33

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




zakupiono w sklepie:

Sklep Testowy

identyfikator transakcji:

1647212012198718

e-mail nabywcy:

[email protected]

znak wodny:

Hey nonny, nonny

Hegel rozumnie stronił od ironii. W ironii widział kobietę; „wieczną ironię” w kobiecie, która „za pomocą intryg zmienia cel ogólny w pewien cel prywatny”. Co racja, to racja.

I kiedy pisze, że nieboszczka „z długiego szeregu swego rozproszonego istnienia skupiła się w jedną ostatecznie ukształtowaną postać i z niepokoju przypadkowego życia wzniosła się do spokoju prostej ogólności”, chętnie mówimy bingo, bo myśl jest tu czysta jak łza bez tuszu ironii.

Jeśli w tym momencie mamy do czynienia z „najwyższą pracą, którą jednostka jako taka podejmuje dla wspólnoty”. Sigh no more, ladies, sigh no more. Praktykujcie cnotę Ne travaillez jamais, niewiasty. Ćwiczcie wymowę I would prefer not to, siostry. Men were deceivers ever.

Gdzie koniec tęczy już dotyka ziemi

Do życia powołują się struktury

żeby usuwać, powolne struktury

nawołują siebie do życia, one są

dziwnie elokwentne, one ćwiczą

małe dewastacje. Dają się poznać,

gdyż mają wybieg i plac alarmowy,

mają paradne place, zimne race

gdy otwiera się świeża przytulność.

Nie sprzątam, żyję dobrze w kurzu,

kurz niemal szepce. Jest to szept,

albo sennik, pierzyna. Śpiwór taki

nie ma struktury. Nie dla struktury

ciepły szept i melodramat tkanek.

Dzwoni telefon. Twoja dygnitarka?

Poczta głosowa. Od słowa do słowa –

chodźmy do Zielonej Gęsi, będziemy mieli bliżej.

Chodźmy do Zielonej Gęsi, jesteśmy sąsiadami.

W grę wchodzi coś w rodzaju odurzenia.

Będziemy dymać?

Będziemy też dymać,

dzień taki wyborny, mamy Mardi Gras.

Ze wschodu wieje bardzo zimny wiatr.

Z zachodu wieje bardzo zimny wiatr.

Udajemy cienie, idąc w górę plaży.

Udajemy światło, zawracając w dół.

Podobno w lesie same rozpaczliwki.

Zostaw wiaderko, zabierz pelerynę.

Musiałem tu ciebie z kimś pomylić.

Musiałem tutaj siebie z kimś pomylić,

w starej zlewce róża i dysgrafia form.

Zacznijmy się dobijać i tergiwersować.

Nie umiem mówić żadnych takich rzeczy.

Umiem malować twarz, lustro, spody stóp.

Umiem kleić się do lustra i przechodzić

pozostawiając w lustrze ślady moich stóp.

Spójrz na rysunek, jaki mam na twarzy.

Dźwig konserwuje. Przejście administruje.

Budynek grozi. A co robi ja?

Huragan w zlewce wody, szklany sztorm.

Barwy wojenne choroby, której nie zna nikt.

Modne są zgubne emocje, boskie elektrody.

Życie zawinięte w brzydką fosę.

A jednak über Alles

kupka skotłowanego nieszczęścia i ty

czasem jak Challenger, czasami Columbia,

na wiosnę jak Columbia, latem Challenger

w przekładzie na nietutejszy świat

miazga fotograficzna, ciepła, szara cisza.

Czarna marchewka z zielonym wiechciem nocy.

Wiatr w Brighton unosi psy na wąskich ulicach.

Spłonęło duże molo. Szpaki nie mają gdzie spać.

A kiedy otwiera się świeża przytomność

przez całe wiosenne przesilenie i przez lato

pod asertywnym niebem – macież STARS?

Głównie ludzie starsi skazani są na pocztę.

Dokumenty zrewidujesz za pięćdziesiąt lat.

A kiedy ząb relegujemy jak zawleczkę,

gubi nas eksplozja jeszcze na fotelu,

wolna zwłoka, pal. Gdzie trans ewolucji,

niestety mało mamy z ewolucji,

może palacze robią coś dla nowych płuc.

Ordynariusz Banja Luki stawia się na pokaz,

nowy program metafizyczny dają na sto dwa,

sto dwa i pół megaherza, to nie jest ta skala,

na na na

lecz tak to jest, krokodylki.

Odjeżdża „piękny nowinkarz”.

Staruszek? Kto handluje, ten żyje.

Niechże pan kryje, odlicza i szuka,

generale Motors. Bies i czart,

biały bies i czarny czart,

reszta to jest traumatyk.

Telefony konsolacyjno-konsolidacyjne?

Kto nam dofinansuje wyniki naszych badań?

Schizochronicznie wychylony przez parapet?

na na na

Jeżeli akcja Trans – nie wypaliła?

Mamy run na letargi, run na da da da.

Denna hodowla kurzu. Towar peroruje.

Źle oświetlony ból, koledzy, bardzo źle.

Bungy! Dźwig w oko festynu. Chór

i farfoclisko techno, obroty tafli, obroty.

O groźne tafle, groźne tafle, groźne tafle –

wieczorem grzyb/robak, z rana zaś klin/amen.

Dawne mikrostruktury. I kontaminacje

garną się do życia jak „róża” na szkle.

Ktoś nam doprecyzuje śmiertelną wysokość.

Doktorze Hel Bagadei. Może po macedonce?

Everybody kanonierki,

kontenerki,

wihajsterki.

Nobody Schnaps,

everybody Schweppes.

Cola, Fanta, Sprite. Pepsi. Mix Aretuza.

Doktorze Hel Bagadei! Może po biedronce?

Może po debiutantce z kropelką Infrathin?

Brzydko