Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy instynkt seksualny rządzi naszym życiem?
Trzy rozprawy z teorii seksualnej to niewątpliwie najważniejszy przyczynek Zygmunta Freuda do antropologii. Twórca psychoanalizy po raz pierwszy w tak kompleksowej i spójnej formie wyłożył poglądy dotyczące faz rozwoju seksualnego człowieka, pierwotnej seksualności dziecięcej, wyboru obiektu seksualnego oraz znaczenia stref erogennych.
Freud wyróżniał dwie siły, które kierują ludzkim zachowaniem. Pierwszą z nich jest popęd seksualny (libido), drugą natomiast instynkt samozachowawczy. Ww sposób fundamentalny różnią się one swoją istotą. Instynkt seksualny kieruje się zasadą przyjemności, natomiast instynkt samozachowawczy zasadą realnego osądu. Różny jest także stosunek obu tych popędów do lęku – libido ma o wiele silniejsze powiązania z lękiem niż instynkt samozachowawczy.
Według wiedeńskiego naukowca instynkt samozachowawczy nie powoduje zaburzeń nerwicowych, w przeciwieństwie do popędu seksualnego. Ta szczególna rola seksualizmu wypływa z faktu, że jest on jedyną funkcją organizmu, która wychodzi poza jednostkę i determinuje jej powiązanie z zachowaniem gatunku. Trzeba też pamiętać, że uleganie popędowi seksualnemu nie zawsze przynosi korzyści jednostce, w przeciwieństwie do innych czynności, lecz często, dla osiągnięcia rozkoszy naraża ją nawet na ryzyko utraty życia...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 148
Nowatorstwo badań psychoanalitycznych, z którymi spotykało się do tej pory nasze społeczeństwo w bardzo ograniczonej mierze, pewien uogólniający sposób stawiania im zarzutów przez dotychczasowych przeciwników, chwytanie się szczegółów najwięcej wciskających się w pamięć choćby przez ich pozorne podobieństwo do sensacji, chętne operowanie zdawkowymi frazesami ustalonej krytyki felietonistycznej powodują zamieszczenie tych kilku zdań przy wydaniu polskim najbardziej podstawowego zarysu teoretycznego z psychoanalizy. Bo zresztą dzieło i jego autor mówią sami za siebie, a zdawkowe zarzuty muszą upaść wobec samych badań, które poruszają głębię naukowych zagadnień, a równocześnie wykazują siłę badającego umysłu. Książkę tę trzeba wziąć do ręki z tym przekonaniem, że w niej znajdziemy ogólny podstawowy pierwiastek ludzki i nie „zmysłowość” w znaczeniu ironizujących frazesów, ale bogactwo życia, jego urodę: „rozkosz” – pierwiastek, który poznał i jako taki określił Platon, jeden z pierwszych wielkich filozofów ludzkości.
Dotarcie do niej metodą naukową, określenie za pomocą badań tego, co od wieków jest udziałem największych wytworów ducha, filozofii i sztuki, jest zasadniczą pięknością tej pracy, zaś o jej zasługach na polu naukowym mówią wyniki i stanowisko autora w dziedzinie psychologii i psychiatrii.
Wiedeń, w styczniu 1923 r.
Dr Marian Albiński
Obserwując od lat dziesięciu sposób odnoszenia się do tej książki, rad będę wydanie powyższe zaopatrzyć w pewne uwagi, które mają zapobiec nieporozumieniom oraz zbyt wygórowanym wymaganiom. Muszę więc przede wszystkim zaznaczyć, że wywody moje mają za punkt wyjścia bez wyjątku tylko codzienne doświadczenia lekarskie, które przez rezultaty badania psychoanalitycznego zostały pogłębione i uzyskały naukową doniosłość. Te trzy „rozprawy z teorii seksualnej” nie zawierają nic ponadto, co zmusza nas lub też co pozwala przyjąć psychoanaliza. Dlatego jest wykluczone, by praca ta dała się rozszerzyć do rozmiarów całkowitej „teorii seksualnej” oraz jest jasne, że pomija ona w ogóle niejedno ważne zagadnienie z życia płciowego. Nie należy jednak sądzić, jakoby pominięte rozdziały tego wielkiego zagadnienia były autorowi nieznane lub zaniedbane przez niego jako nieważne.
Zależność tych rozpraw od doświadczeń psychoanalitycznych była pobudką ich napisania, jak to okazuje się nie tylko z wyboru lecz również i w uporządkowaniu materiału. Wszędzie trzymam się pewnego stopniowania, wysuwam czynniki przeżyć przygodnych (czynniki akcydentalne), ustrojowość (dyspozycjonalne), zostawiam w tyle i uwzględniam czynnik osobniczego rozwoju (ontogenetyczny) przed czynnikami rozwoju gatunkowego (filogenetycznymi). Przeżycia przygodne odgrywają bowiem główną rolę w psychoanalizie, która załatwia się z nimi prawie doszczętnie, czynniki ustrojowe wyłaniają się dopiero spoza tych przeżyć przygodnych, jako coś, co przez nie zostało wywołane, a czego ocena wykracza poza dziedzinę psychoanalizy.
Podobny stosunek panuje w relacji między onto- a filogenezą. Ontogeneza może być uważana za powtórzenie filogenezy, o ile tylko ta ostatnia nie zostaje zmieniona przez przeżycia świeższe.
Filogenetyczny podkład daje się zauważyć poza ontogenetycznym przebiegiem. W zasadzie jednak ustrojowość jest niczym innym jak tylko osadem uprzednich przeżyć gatunku, do którego dołączają się nowe przeżycia osobnika jako suma przygodnych czynników.
Oprócz absolutnej zależności od badań psychoanalitycznych cechuje moją pracę umyślna niezależność od badań biologicznych. Starannie przestrzegałem tego, by w dociekania nad funkcją płciową człowieka, oparte na technice psychoanalitycznej, nie wprowadzać wniosków wysnutych z ogólnej biologii seksualnej lub też z biologii poszczególnych gatunków zwierzęcych. Celem moim było sprawdzenie, co można uzyskać dla biologii ludzkiego życia płciowego przez badania psychologiczne; nie omieszkałem wskazywać na zgodność i łączności, które się przy tych moich badaniach wyłoniły, ale też nie sprowadzało mnie to z drogi, jeśli metoda psychoanalityczna doprowadziła w pewnych ważnych miejscach do zapatrywań i rezultatów, które się znacznie różnią od wysnutych jedynie z biologicznego punktu widzenia.
W trzecim wydaniu poczyniłem liczne dodatki, zrezygnowałem jednak z zaopatrywania ich w specjalne znaki, jak to miało miejsce w wydaniu poprzednim. Praca naukowa w naszej dziedzinie zwolniła obecnie swoje postępy, pewne uzupełnienia w tej rozprawce były jednak nieodzowne, skoro ma ona dostosować się do nowszej literatury psychoanalitycznej.
Wiedeń, w październiku 1914
Po uspokojeniu się burzy wojennej z zadowoleniem stwierdzić wypada, że zainteresowanie się badaniami psychoanalitycznymi nie doznało uszczerbku w wielkim świecie. Przecież jednak nie wszystkie działy tej nauki spotyka los jednakowy. Czysto psychologiczne odkrycia tudzież poglądy psychoanalizy na nieświadome, na stłumienie, konflikt, który wiedzie do zachorowania, zyski płynące z choroby, na mechanizm tworzenia się objawów chorobowych cieszą się wzrastającym uznaniem i nawet u zasadniczych przeciwników znajdują uwzględnienie. Ta część tej nauki, która graniczy z biologią, a której zasady zawarte są w niniejszej rozprawce, zawsze jeszcze wywołuje opór i doprowadziła nawet niektórych, którzy się dość długo intensywnie psychoanalizą zajmowali, do odsunięcia się od niej i do głoszenia nowych poglądów, które miałyby na powrót uszczuplić znaczenie czynnika płciowego tak dla normalnego, jak i chorobliwego życia psychicznego.
Mimo to nie mogę zdecydować się na twierdzenie, że ta część psychoanalitycznej nauki więcej niż każda inna odbiegała od rzeczywistego stanu rzeczy, którego poznanie jest naszym celem. Tak przez przypominanie poczynionych tu doświadczeń, jak i przez wciąż wznawiane rozpatrywania dochodzę do przekonania, że ten dział jest owocem nie mniej starannego i bez wszelkich uprzednich założeń poczynionego badania; wyjaśnienie zaś rozdźwięku w powszechnym uznaniu nie czyni nam chyba wielkich trudności. Przede wszystkim ci tylko badacze mogą potwierdzić opisane tutaj początki ludzkiego życia płciowego, którzy mają dość cierpliwości i biegłości technicznej, by analizę pacjentów doprowadzić do pierwszych lat dziecięctwa. Nierzadko okazuje się to niemożliwe, mianowicie skoro lekarz jest zniewolony, by załatwić się pozornie szybciej z przypadkiem chorobowym. Inni zaś uprawiający psychoanalizę, a nie lekarze, nie mają w ogóle przystępu do tej dziedziny i nie mają możności wyrobienia sobie sądu o rzeczy, niezabarwionego wpływem ich własnej niechęci i uprzedzeń. Gdyby ludzie umieli wyciągnąć właściwą naukę z bezpośredniej obserwacji dzieci, wtedy można by było zaniechać napisania tych trzech rozpraw.
Trzeba sobie następnie przypomnieć, że niejedno w treści tych rozpraw, jako że tak podkreśliłem znaczenie życia płciowego dla wszystkich ludzkich czynności oraz że tak rozszerzyłem pojęcie seksualizmu, było zawsze bodaj najsilniejszym motywem oporu przeciw psychoanalizie. Rzeczowe argumenty zastąpiono silnie brzmiącymi frazesami i posunięto się tak daleko, że gada się o „panseksualizmie” psychoanalizy i czyni jej się ten bezsensowny zarzut, że wszystko wyjaśnia płciowością. Musiałbym się temu dziwić, gdybym zdołał nie pamiętać o tym jak silne jest działanie czynników uczuciowych, które tak bardzo bałamucą i powodują niepamięć. Tym się chyba tłumaczy, że mimo że filozof Artur Schopenhauer już dawno przedstawił, w jak wysokim stopniu czyny i zamysły ludzkie określone są przez seksualizm – w zwykłym tego słowa znaczeniu – i mimo że ma on przecież tak ogromną liczbę czytelników, to jednak zdołano tak gruntownie zapomnieć o tym jego poglądzie! Co się zaś tyczy owego „rozszerzania” pojęcia seksualizmu, które oparte jest na analizie dzieci i tzw. zachowań perwersyjnych, to niechaj ci, którzy spoglądają na psychoanalizę z pogardą ze swego wyższego stanowiska, pozwolą sobie przypomnieć, jak bardzo styka się ten rozszerzony seksualizm psychoanalizy z Erosem boskiego Platona (S. Nachmansohn: Freuds Libidotheorie verglichen mit der Eroslehre Platos. Intern. „Zeitschrift für Psychoanalyse”, III. 1915.).
Wiedeń, w maju 1920 r.
I
Zboczenia płciowe1
Biologia liczy się z istnieniem ludzkich i zwierzęcych potrzeb płciowych, przyjmując istnienie tzw. popędu płciowego (seksualnego). Czyni to ona w ścisłej analogii z popędem przyjmowania pokarmu, który zawiera w pojęciu „głodu”. Mowa potoczna nie posiada odpowiedniego wyrazu na określenie „popędu płciowego”, nauka posługuje się w tym wypadku słowem „żądza” (Libido)2.
Rozpowszechniony na te sprawy pogląd posiada całkiem ścisłe wyobrażenia dotyczące natury i właściwości popędu płciowego.
I tak, ma on ponoć nie istnieć w dzieciństwie, pojawić się dopiero podczas dojrzewania, w tzw. wieku pokwitania, a uzewnętrzniać w przejawach nieprzepartego pociągu, jaki wywiera jedna płeć na drugą.
Celem jego ma być zespolenie płciowe lub przynajmniej takie przedsięwzięcia, które do takowego prowadzą.
Mimo to wszystko mamy jednak pełną podstawę, by w określeniach powyższych dopatrzeć się bardzo nietrafnego obrazu rzeczywistości, skoro zaś przyjrzymy się im nieco lepiej uwidoczni się cały szereg błędów, niejasności i niedomówień.
Wprowadźmy zatem do naszych rozważań dwa określenia: osobę, od której pochodzi owo przyciąganie płciowe, nazwijmy ją przedmiotem płciowym, czynność zaś, do której popęd dąży, celem płciowym, a wówczas naukowo zdobyte doświadczenie wykaże nam rozliczne zboczenia (dewiacje) odnośnie do obydwu, zarówno przedmiotu, jak i celu płciowego, zaś stosunek ich do przyjętej normy wymagać będzie niezwykle dokładnego rozpatrzenia3.
Popularnej teorii popędu płciowego odpowiada najlepiej owa poetyczna opowieść o rozdziale ludzi na dwie połowy – mężczyznę i kobietę – które poprzez poszukiwanie miłości usiłują się ponownie zjednoczyć. Tym bardziej musi więc zdumiewać, że bywają mężczyźni, dla których nie kobieta, lecz mężczyzna, oraz kobiety, dla których nie mężczyzna, lecz kobieta stanowią wymarzony przedmiot miłości. Osobników tego rodzaju zwie się „odwrotnie płciowymi” (Konträrsexuale) albo lepiej inwertowanymi (Invertierte – „przeinaczonymi”), zaś fakt powyższy inwersją (Inversion – „przeinaczenie”).
Wspomniane osoby zachowują się pod rozmaitymi względami zupełnie różnie:
a) Są zupełnie inwertowane, to znaczy ich przedmiotem płciowym może być wyłącznie osoba tej samej płci, podczas gdy przeciwna płeć nigdy nie będzie dla nich przedmiotem pożądania seksualnego, jest im zupełnie obojętna lub nawet wywołuje pewnego rodzaju odrazę płciową. Jako mężczyźni są oni w konsekwencji niezdolni do wykonywania aktu płciowego lub też nie odczuwają podczas jego odbywania najmniejszej rozkoszy.
b) Są inwertowani obustronnie (tzw. psychoseksualni hermafrodyci), to znaczy ich przedmiot seksualny może należeć równie dobrze do jednej, jak i do drugiej płci; inwersji brak tu zatem cech wyłączności.
c) Są przygodnie (okkasionell) inwertowani, to znaczy z powodu pewnych zewnętrznych okoliczności, zwłaszcza jeśli normalny przedmiot płciowy jest im niedostępny lub jeśli ulegną naśladownictwu, mogą oni za przedmiot seksualny obrać osobę tej samej płci i w akcie płciowym z nią spełnianym znaleźć własne zadowolenie.
Ponadto inwertowani zapatrują się całkiem różnie na swój popęd płciowy i jego odrębności. Jedni z nich odczuwają swą inwersję, podobnie jak normalny swą żądzę, jako coś całkiem naturalnego i domagają się ostro równouprawnienia. Inni znowu buntują się przeciw swojej inwersji i odczuwają ją jako chorobliwy przymus4.
Inne odmiany dotyczą znowu okoliczności czasu. Znaczy to, że albo właściwości inwersji datują się u osobnika od chwili, do której sięgają jego wspomnienia, albo też, że zauważył on je dopiero w pewnym określonym czasie przed lub po dojrzewaniu płciowym5. Również i znamiona inwersji bywają albo przez całe życie zachowane, albo czasowo zanikają lub też tworzą przeszkodę na drodze do normalnego rozwoju; ba, mogą się nawet uwidocznić dopiero w późniejszym życiu po upływie długiego okresu normalnych czynności płciowych. Niemniej zauważano też okresowo pojawiające się wahanie między wyborem przedmiotu normalnego a inwersyjnego. Szczególnie zajmujące są przypadki, w których przykre doświadczenie z normalnym przedmiotem miłości wpłynęło na żądzę w kierunku inwersji.
Wszystkie te rodzaje odmian są zwykle od siebie niezależne. O krańcowych formach można na ogół powiedzieć, że zasadniczo inwersja istnieje już od bardzo wczesnego wieku i nie wprawia ona danej osoby w żaden konflikt.
Wielu autorów waha się pojmować podane tu przypadki jako jedność i raczej skłonni są oni podkreślać różnice niż wspólne cechy tych grup, co zresztą opiera się na ich pojmowaniu inwersji. Aczkolwiek wyodrębnianie jest zasadniczo słuszne, to jednak nie należy przeoczać, że obficie dadzą się tutaj odnaleźć pośrednie ogniwa, tak że uszeregowanie narzuci się samo przez się.
Pierwsza ocena inwersji polega na pojmowaniu jej jako wrodzonego znaku nerwowej degeneracji i zgadza się z faktem, że odkryli ją pierwotnie lekarze badacze u nerwowo chorych lub u osób, które takie wrażenie wywierają. Zawarte w tej ocenie twierdzenia, jakoby inwersja była objawem wrodzonym, tudzież objawem zwyrodnienia, musimy omówić oddzielnie.
Zwyrodnienie i tutaj podlega zarzutom, które na ogół odnoszą się do zbyt pochopnego zastosowania tego słowa. Utarło się, że każdy objaw choroby, którego nie można pojąć jako następstwo urazu albo zakażenia, kładziemy na karb zwyrodnienia. Wszak podział zwyrodniałych przeprowadzony przez Valentina Magnana umożliwia nawet przy najlepszej sprawności funkcji nerwowych posługiwanie się pojęciem zwyrodnienia. Wśród tych okoliczności narzuca się pytanie, czy określenie jakiegoś zjawiska „zwyrodnieniem” przynosi jeszcze jakiekolwiek korzyści i czy ma jakąkolwiek treść. Byłoby stosowniej nie mówić o zwyrodnieniu:
a) tam, gdzie nie zachodzą wielkie uchylenia od normy;
b) tam, gdzie sprawność życiowa nie poniosła poważnych uszkodzeń6.
Że zaś w tak ujętym sensie inwertowani nie są zwyrodniałymi, wynika z wielu okoliczności, a mianowicie:
a) Spotykamy inwersje u osób, które nie okazują innych poważnych odchyleń od normy;
b) Spotykamy ją u osób, których sprawność nie ucierpiała, a nawet, które posiadają wysoki stopień rozwoju umysłowego i etycznej kultury7.
c) Skoro nie ograniczymy się tylko do lekarskich obserwacji pacjentów i postaramy się objąć szersze pole widzenia, napotkamy w dwóch kierunkach fakty, które zabraniają pojmować inwersję jako objaw zwyrodnienia.
d) Należy położyć nacisk na to, że inwersja była częstym zjawiskiem, ba, nawet instytucją o poważnych funkcjach u dawnych ludów stojących na wyżynie ich kultury;
e) Znajduje się ją również niezmiernie rozpowszechnioną u wielu dzikich i pierwotnych ludów, podczas gdy pojęcie degeneracji zwykło się stosować przy wysokiej kulturze (J. Bloch). Ba, nawet u cywilizowanych ludów Europy klimat i rasa wywierają potężny wpływ na rozszerzanie się i pojmowanie inwersji8.
Jest rzeczą łatwo zrozumiałą, że inwersję pojmowano jako objaw wrodzony tylko u pierwszej najskrajniejszej grupy inwertowanych, i to na podstawie ich zapewnień, że w żadnym okresie ich życia nie ujawnił się u nich inny kierunek popędu płciowego. Ale już sam fakt, że istnieją jeszcze dwie inne grupy, a w szczególności trzecia, niełatwo da się pogodzić z pojęciem wrodzonego charakteru inwersji. Stąd skłonność u obrońców tego zapatrywania, by grupę całkowicie inwertowanych oddzielić zasadniczo od innych, tak by nie było wspólnego pojęcia dla wszystkich odmian inwersji. Według tego inwersja byłaby w szeregu wypadków czymś wrodzonym; w innych zaś wypadkach mogłaby powstać w inny sposób.
Przeciwieństwo powyższego poglądu stanowi inny, że inwersja jest nabytą właściwością popędu płciowego. Opiera on się na tym, że:
1. U wielu (nawet zupełnie) inwertowanych można wykazać, iż we wczesnym okresie życia ulegli oni epizodowi seksualnemu na tyle poważnemu, że ich skłonność homoseksualna pozostała jako trwałe następstwo tego przeżycia.
2. U wielu innych dadzą się wykazać sprzyjające lub tamujące wpływy zewnętrzne, które we wcześniejszym lub późniejszym czasie spowodowały utrwalenie się inwersji (wyłączne obcowanie z tą samą płcią, wspólność życia podczas wojny, przetrzymywanie w więzieniu, niebezpieczeństwa związane z heteroseksualnymi stosunkami, celibat, niemoc płciowa, oraz wiele innych).
3. Inwersję da się usunąć za pomocą sugestii w hipnozie, co musiałoby zdumiewać, gdyby była ona czymś wrodzonym.
Stojąc na tym stanowisku, można w ogóle przeczyć, jakoby istniała inwersja jako objaw wrodzony. Natomiast można zaznaczyć (Havelock Ellis), że dokładniejsze badania przypadków inwersji, które uchodzą za wrodzone, wykazałyby prawdopodobnie również jakieś przeżycie z wczesnego dzieciństwa, które wytyczyło kierunek żądzy, tylko że to przeżycie nie zachowało się w świadomej pamięci osobnika, lecz dopiero przez odpowiedni wpływ mogłoby zostać przypomniane. Inwersję pojmuje się według tych autorów tylko jako częstą odmianę popędu płciowego, która może być spowodowana przez cały szereg zewnętrznych życiowych czynników.
Pozorną pewność w ten sposób nabytego przeświadczenia podważa jednak obserwacja wielu osób, które ulegają takim samym wpływom płciowym (również we wczesnej młodości, jako to: uwiedzenie, wzajemny samogwałt), a jednak nie ulegają one przez to inwersji ani przejściowo, ani też trwale. Wobec tego narzuca nam się przypuszczenie, że alternatywa: wrodzony–nabyty jest albo niezupełna, albo też nie wyczerpuje wszystkich możliwości, które zachodzą przy inwersji.
Ani przez przyjęcie określenia, ze inwersja jest wrodzona, ani przez drugie, że jest ona nabyta, nie wyjaśnia się istoty inwersji. W pierwszym wypadku należy sobie uświadomić, co w niej jest wrodzone, jeśli się nie chce poprzestać na tym surowym objaśnianiu, że dana osoba przynosi ze sobą wrodzone spojenie swego popędu płciowego z pewnym określonym przedmiotem płciowym. W drugim wypadku pytamy się, czy rozmaite przygodne wpływy wystarczają, by wytłumaczyć nabycie czegoś, co nie musiałoby już tkwić w osobniku, a czemu nie można zaprzeczyć w myśl ostatnich naszych wywodów.
Do wyjaśnienia możliwości inwersji płciowej stosowany bywa od czasów Franka Lydstona, Kiernana i Chevaliera pogląd bardzo sprzeczny z rozpowszechnionym zapatrywaniem, które, jak wiadomo, dzieliło ludzi na mężczyzn i na kobiety. Nauka bowiem zna wypadki, w których cechy płciowe są zatarte, a więc których rozróżnienie anatomiczne jest bardzo utrudnione. Narządy płciowe takich osób łączą w sobie znamiona męskie i żeńskie (hermafrodytyzm). W rzadkich wypadkach stwierdzono istnienie narządów obojga płci w całkowitym rozwoju (prawdziwy hermafrodytyzm), najczęściej znajdują się one obopólnie w stanie szczątkowym9.
Najważniejsze w tych anormalnościach jest jednak to, że wbrew wszelkiemu oczekiwaniu ułatwiają nam one zrozumienie normalnego rozwoju. Pewien bowiem stopień anatomicznego hermafrodytyzmu stanowi normę; wszak każdy normalnie rozwinięty osobnik, tak męski jak i żeński, posiada ślady narządów płci odmiennej, które, jako szczątkowe narządy, pozbawione są funkcji albo też zostały przetworzone do objęcia funkcji odmiennych.
Z tych od dawna znanych faktów anatomicznych wyłania się zapatrywanie, że z założenia swego człowiek jest zasadniczo dwupłciowy, z czego dopiero rozwinęła się jednopłciowość ze szczupłymi śladami zanikłej płci odmiennej.
Stąd nietrudno jest przenieść to zapatrywanie w dziedzinę psychiczną i uważać inwersję z jej odmianami za wyraz psychicznego hermafrodytyzmu. By kwestię w ten sposób rozstrzygnąć, musielibyśmy tylko przy inwersji regularnie odnajdywać oznaki psychicznego lub cielesnego hermafrodytyzmu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Kwestie zawarte w pierwszej rozprawie opierają się na znanych dziełach Richarda von Krafft-Ebinga, Molla, Paula Juliusa Möbiusa, Henry’ego Havelocka Ellisa, Alberta von Schrenck-Notzinga, Löwenfelda, Hermanna Eulenburga, J. Blocha i na pracach wydawanego przez tegoż ostatniego „Jahrbuch für sexuelle Zwischenstufen”. W tekście przytaczam niejednokrotnie wyjątki z odnośnej literatury, przy czym pragnę zaznaczyć, że wstrzymuję się tam od szczegółowych odsyłaczy. Odnośnie do badań psychoanalitycznych poglądy na inwersję opierają się na wyjaśnieniach J. Sadgera i na własnym doświadczeniu. [wróć]
2. Słowo w niemieckim Lust – „rozkosz” jest niestety wieloznaczne, bo odnosi się zarówno do odczuwania potrzeby, jak i do jej zaspokojenia. [wróć]
3. W kwestii tych trudności oraz usiłowań uzyskania liczby inwertowanych polecam pracę M. Hirschfelda w „Jahrbuch für sexuelle Zwischenstufen” 1904. (przyp. aut.). [wróć]
4. Tego rodzaju odczuwanie jest warunkiem sprzyjającym do pomyślnego leczenia sugestią lub psychoanalizą. [wróć]
5. To, co podają inwertowani odnośnie czasu wystąpienia ich skłonności inwersyjnej jest niepewne, ponieważ wyparli oni ze swej pamięci dowody heteroseksualnego odczuwania. Psychoanaliza potwierdza to przypuszczenie w dostępnych jej przypadkach inwersji, a wypełniając luki pamięciowe z czasów dzieciństwa, zaprzecza temu, co podają inwertowani. [wróć]
6. Z jak wielką wstrzemięźliwością należy ustalać określenie degeneracji i jak szczupłe łączy się z nią zastosowanie praktyczne, można wywnioskować z wywodów Möbiusa („Über Entartung. Grenzfragen des Nerven- und Seelenlebens”. Nr. III. 1900) „skoro ogarniemy szeroki zakres zwyrodnienia, na który rzucono tutaj kilka światełek, bez wątpienia ujrzymy, jak ubogą treść przedstawia w ogólności diagnoza o zwyrodnieniu”. [wróć]
7. Rzecznikom słowa „uranizm” istotnie przyznać należy, że kilku sławnych mężów, o których w ogóle w tym kierunku jakiekolwiek wiadomości posiadamy, było inwertowanymi, a może nawet zupełnie inwertowanymi. [wróć]
8. W poglądach na inwersję patologiczne punkty zapatrywania zostały zastąpione przez antropologiczne. Ta zmiana jest zasługą J. Blocha (Beiträge zur Ätiologie der Psychopathia sexualis. Zwei Teile, 1902/3), który wyraźnie podkreślił fakt inwersji u dawnych kulturalnych narodów. [wróć]
9. Porównaj ostatnie szczegółowe określenia cielesnego hermafrodytyzmu: Taruffi Hermaphroditismus und Zeugungsunfähigkeit. Deutsche Ausgabe v. R. Teuscher, 1903, oraz pracę Neugebauera w kilku tomach „Jahrbuch für sexuelle Zwischenstufen”. [wróć]