Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Jesse i Eric mają 10 minut, by ocalić świat. W tym czasie muszą dać nura do ogromnego uniwersum gier, wyśledzić swojego wroga i powstrzymać go przed realizacją złowieszczego planu, nim będzie za późno. Brzmi niemożliwie? Bo to jest superniemożliwe.
Po drodze czekają na nich ziejące ogniem pterodaktyle, rozzłoszczone zielone olbrzymy oraz jednorożce strzelające laserami z kopyt. Jeśli Jesse i Eric chcą dotrwać do ostatecznej rozgrywki, będą musieli polegać na sobie jak nigdy dotąd. Tylko czy potrafią? Zegar tyka.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 130
Rok wydania: 2024
Tytuł oryginału: Trapped in a Video Game: The Final Boss
Tłumaczenie: Wojtek Cajgner
Redaktorka prowadząca: Marta Cyzio
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Redakcja: Maria Śleszyńska
Korekta: Beata Wójcik, Aleksandra Zok-Smoła (Lingventa)
Trapped in a Video Game. The Final Boss © 2019 Dustin Brady
© for the Polish translation by Wojtek Cajgner
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2024
Książka Uwięzieni w grze: Ostateczna rozgrywka ukazała siępo raz pierwszy w USA nakładem wydawnictwa AndrewsMcMeel Publishing, a division of Andrews McMeel Universal,Kansas City, Missouri, USA.
ISBN 978-83-287-3244-5
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2024
–fragment–
Specjalne podziękowania dla Jessego Brady za okładkę i ilustracje. Więcej fajnych dzieł Jessego znajdziecie na jessebradyartwork.com
Oto ostatni tom serii Uwięzieni w grze. Nie sięgajcie po niego, jeśli nie przeczytaliście poprzednich. To byłoby jak przeskoczenie do ostatniego rozdziału opowieści, a nauka[1] mówi nam, że przeskoczenie do ostatniego rozdziału ma podobne skutki zdrowotne, co zjedzenie dwunastu ciastek z kremem w ciągu jednego dnia. Jeśli jednak zdecydujecie się zignorować naukę i mimo wszystko postanowicie wypchać sobie twarz ciastkami, zechciejcie przeczytać TYLKO poniższy akapit. Zawiera on streszczenie specjalnie przygotowane dla osób mających zdolność skupienia uwagi o rozmiarach ciastka.
Uwięzieni w grze to seria opowiadająca o przygodach Jessego Rigsby’ego, chłopca, który bada. Wielkie mrówki, małe mrówki, czerwone mrówki i czarne mrówki (unika tylko tych, które gryzą – takie mrówki są straszne). W całej serii nie dzieje się nic ekscytującego. Jesse nie zamienia się w Człowieka Mrówkę, czy choćby Chłopca Mrówkę. Jest po prostu nudnym dzieciakiem, który lubi mrówki. Osoby, którym spodobała się ta seria, są albo zbyt entuzjastycznie nastawione do mrówek, albo uwierzyły w plotkę głoszącą, że między wierszami opowieści znajdują się tajemnicze wskazówki, które pozwolą odkryć ukryty pod ziemią ogromny zapas ciastek z kremem.
Ups! Jaką plotkę? Zapomnijcie, że o czymś takim wspomniałem. Wcale nie musicie się cofać do poprzednich czterech tomów, by w poszukiwaniu wskazówek z najwyższą przenikliwością przeczytać każde zawarte w nich zdanie. To by było niedorzeczne. I przepyszne.
Dobra, czy ludzie, którzy mają w zwyczaju pomijać książki należące do danej serii, już sobie poszli? Super. To teraz, tak między nami, ważna informacja: nie ma żadnego ciastkowego skarbu. To była jedynie sztuczka, która miała skłonić tamtych, żeby sięgnęli po cztery pierwsze tomy serii i się z nimi zaznajomili. Wy już je znacie, więc pozwólcie, że dla odświeżenia przytoczę jedynie krótkie streszczenie kolejnych wydarzeń:
W pierwszej książce cyklu Jesse zostaje uwięziony w grze wideo (tak szczerze mówiąc, już tytuł serii powinien podsunąć każdemu, że historyjka o mrówkach jest wyssana z palca). W grze Jesse spotyka swojego przyjaciela, Erica Conrada, i natychmiast zwraca na siebie uwagę niezwykle potężnego kosmity zwanego Hindenburgiem. Stworowi temu wyznaczono zadanie niszczenia gliczy wewnątrz gry, on zaś w swoim małym, pozaziemskim serduszku uznał, że Jesse i Eric są właśnie czymś takim: błędami gry, które należy zlikwidować. Chłopcy w końcu uciekają, ale udaje im się to tylko dlatego, że ich kolega z klasy, Mark Whitman, poświęca się, by zająć ich miejsce.
W drugim tomie zatytułowanym Niewidzialna inwazja Jesse i Eric zakradają się do siedziby Bionosoftu (firmy produkującej gry wideo) i korzystając z Będzie Dziko!, gry mobilnej w stylu Pokémon Go, opracowują plan operacji ratunkowej. Przetrwawszy atak Wielkiej Stopy, welociraptora oraz prezesa Bionosoftu, Jevvry’ego Delfino, Jesse, Eric oraz dawny pracownik firmy, pan Gregory, wyswobadzają Marka z komputerowego więzienia nazywanego Czarną Skrzynką. Niestety przy okazji uszkadzają system Bionosoftu i w konsekwencji wszelka zawartość komputerów firmy przenika do świata rzeczywistego.
W tomie trzecim, Rewolcie robotów, roboty z jednej z produkcji Bionosoftu uciekają z komputerów i zaczynają siać spustoszenie w prawdziwym świecie. Nie dość, że przekształcają kanały, fabryki oraz parki rozrywki w okolicy w kopie śmiertelnie niebezpiecznych poziomów ze swojej gry, to jeszcze uprowadzają Erica. Jesse łączy siły z Markiem oraz dziewczynką z Australii, Sam, by ocalić kolegę, nim roboty wystrzelą go w kosmos. Po ocaleniu Erica Jesse odkrywa, że pan Gregory został zastąpiony robotem, który ma na celu maskować prawdziwe powody, dla których Bionosoft rozpoczął projekt „Uwięzieni w grze”.
W czwartym tomie, który nosi tytuł Powrót na Wyspę Zagłady, Jesse i Eric chcą odkryć prawdę i w tym celu łączą siły z synem pana Gregory’ego, Charliem. Niestety ich śledztwo przyciąga uwagę robota i niemal doprowadza do ich śmierci. Chłopcy uciekają do starej ośmiobitowej gry Wyspa Zagłady, która ostatecznie wypluwa ich w biurze, gdzie urzęduje Max Reuben. Tam odkrywają prawdę: Max posłużył się Bionosoftem i panem Gregorym, by stworzyć podlegający jego niepodzielnej władzy ogromny wirtualny świat – Reubenwersum. Gdy projekt zostanie ukończony, Max wciągnie do swojej nowej komputerowej rzeczywistości wszystkich ludzi w trakcie wydarzenia, które nazwał Reubenwstąpieniem. Korzystając z metod godnych superszpiegów, Jesse i Eric niszczą zarówno firmę Reubena, jak i jego złego robota, ale wcześniej Max czmycha do Reubenwersum i rozpoczyna odliczanie…
Dziesięć minut to niezbyt dużo.
Powiedzmy, że nakazałem wam zrobić coś fajnego, dając wam na to właśnie tyle czasu. Od tego zależy wasze życie. Odliczanie zaczyna się teraz. Co wybierzecie? Przez dziesięć minut nie obejrzycie całego odcinka serialu. Ani tym bardziej filmu. To również zdecydowanie za mało, by skoczyć na basen, przygotować do bitwy wszystkie swoje nerfy czy namówić kolegę, żeby pograł z wami w makao (zresztą gra w makao i tak nie jest fajna).
Może obejrzycie coś na YouTubie. Super. Jest tam tylko jakieś pięć miliardów filmików. Wybierzcie więc rozważnie – przecież na szali znajduje się wasze życie. Hmm, może ten filmik, na którym gość zjada wyjątkowo ostrą papryczkę? Okej, klikacie. Odtwarza się trwająca trzydzieści sekund reklama. A potem koleś nawija o swoim koncie na Instagramie. Zaczynacie się pocić, bo czas mija, a jeszcze nie wydarzyło się nic fajnego. Klikacie na pasek, by przewinąć filmik do przodu. O nie! Za daleko! Facet już wrzeszczy! Próbujecie więc cofnąć do momentu, w którym umieszcza papryczkę w ustach, ale czas minął. Jesteście trupami.
Chodzi mi o to, że skoro w ciągu dziesięciu minut nie da się zrobić nic fajnego, to TYM BARDZIEJ nie można ocalić całego świata.
Niestety dokładnie o to poprosił nas pan Gregory. Miliarder Max Reuben zbudował sobie całe uniwersum oparte na grze wideo i zamierzał właśnie wykorzystać technologię stworzoną przez pana Gregory’ego, by wessać do niego każdego człowieka na ziemi. Każdego – w tym moją malutką kuzynkę Olivię, która nie umie jeszcze trzymać główki, ciotkę Dianne, która NIENAWIDZI gier wideo, oraz moją osiemdziesięcioośmioletnią sąsiadkę, panią Gardino, która wychodzi z domu jeden jedyny raz w tygodniu, do kościoła. À propos, Max przywłaszczył sobie nazwę kościelnego święta, by nadać ją planowanemu przez siebie wydarzeniu: ochrzcił je mianem „Reubenwstąpienia”. To miało być coś na serio koszmarnego. I według kobiety, która spokojnym, przywodzącym na myśl Siri, głosem odliczała czas, miało to się wydarzyć lada moment. A przynajmniej tak powiedziała w chwili, gdy teleportowaliśmy się z powrotem do pana Gregory’ego.
– Dziesięć minut do Reubenwstąpienia.
W końcu wylądowałem na podłodze laboratorium pana Gregory’ego na pięćdziesiątym szóstym piętrze biurowca, którego właścicielem był Max.
– Co się stało? – spytałem, pocierając głowę.
– ROZPOCZĄŁ ODLICZANIE I ODCIĄŁ MI DOSTĘP, I NIE WIEM, JAK TO WSZYSTKO ZATRZYMAĆ! – ryknął pan Gregory, stukając jak obłąkany w klawisze jednej ze swoich pięciu klawiatur.
– Hę? Kto? Jak?
W tej samej chwili na podłodze wylądował Eric.
– Co się stało?
– AAA! NIE MAM CZASU ZNÓW TŁUMACZYĆ!
Mimo wszystko próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej.
– Panie Gregory, czy pan próbuje powiedzieć, że Max znalazł sposób, by samodzielnie rozpocząć Reubenwstąpienie?
– DOKŁADNIE TO MÓWIĘ!
– I jak to powstrzymamy?
Pan Gregory wykorzystał następną sekundę, by złapać oddech, po czym odwrócił się w naszą stronę i odpowiedział:
– Od środka.
Serce zaczęło mi łomotać.
– Kontroluję wszystkie komputery w tym budynku. Co do tego mam pewność. Jedynym sposobem na uruchomienie odliczania w sposób, w jaki zrobił to Max, było działanie z wnętrza Reubenwersum.
– A więc musimy go tam odnaleźć? – spytał Eric.
– I zniszczyć jego komputer – uzupełnił pan Gregory.
– Dziewięć minut do Reubenwstąpienia – przypomniała nam Paniusia Siri.
Teraz zacząłem panikować.
– Jak mamy tego dokonać w dziewięć minut?!
Pan Gregory zaczął grzebać w stojącej na podłodze skrzynce z narzędziami, po czym odpowiedział:
– Czas w grach wideo płynie wolniej, zapomniałeś? Dziewięć minut tutaj to dziewięć dni w jego uniwersum.
Wydobył dwa zegarki i podpiął je do swojej komputerowej wieży.
– No ale gdzie on jest? – spytałem. – Jak wygląda jego komputer? Jak mielibyśmy go zniszczyć?
– Nie mam odpowiedzi na żadne z tych pytań.
– CO TAKIEGO?!
Pan Gregory odłączył zegarki od swojej aparatury i je nam wręczył.
– Są teraz zsynchronizowane z odliczaniem. Nie mogą… – Głos mu się na moment załamał. Zamknął oczy i spróbował ponownie: – Nie mogą doliczyć do zera. Proszę.
Eric zapiął sobie zegarek na nadgarstku i spojrzał na pana Gregory’ego.
– Idzie pan z nami, prawda?
Mężczyzna westchnął.
– Jest jeszcze jedna kwestia, z której musicie sobie zdać sprawę: sieć, którą dysponuje Max, nie jest zdolna udźwignąć takiego zadania. Im bliżej będzie do końca odliczania, tym bardziej będzie się tam robić gorąco. I jeśli faktycznie dojdzie do Reubenwstąpienia, istnieje bardzo duża szansa, że cały system zwyczajnie się przegrzeje i wszyscy w środku się ugotują. Jeśli…
– Osiem minut do Reubenwstąpienia – wtrąciła Paniusia Siri.
– …jeśli tu zostanę, mogę wam chociaż kupić odrobinę czasu, odcinając zasilanie innym częściom budynku za pomocą tej skrzynki z bezpiecznikami – wyjaśnił, wskazując duże blaszane pudło znajdujące się w rogu pomieszczenia.
Zerknąłem niespokojnie na Erica.
– Słuchajcie, nie musicie tego robić. Nawet jeśli znajdziecie Maxa, zapewne nie istnieje nic, co moglibyście zrobić, by go powstrzymać. Ale… – Pan Gregory zasłonił twarz i pokręcił głową. – Ale zabrakło czasu, by sprowadzić jakąkolwiek inną pomoc. Po prostu zabrakło czasu.
Chciałem zrobić krok naprzód i go pocieszyć, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, ponieważ Eric i ja jesteśmy idealnymi bohaterami do wykonania takiej misji. Otworzyłem usta, by powiedzieć coś, co zabrzmiałoby walecznie, ale zdołałem jedynie wykrztusić z siebie:
– Yyyyyy…
– WCHODZIMY W TO! – zawołał Eric, maszerując dziarsko w kierunku dwuskrzydłowych drzwi do Reubenwersum.
Ruszyłem za nim.
– Sekundeńkę! A co z…
Eric uniósł rękę z zegarkiem, na którym trwało odliczanie.
– Nie mamy nawet sekundeńki! – powiedział, po czym otworzył drzwi, przykucnął, a następnie skoczył na główkę w wirujące czerwone światło.
Zerknąłem za siebie na pana Gregory’ego. Wyglądał tak, jakby był o włos od puszczenia pawia.
– Przepraszam – zdołał jedynie z siebie wykrztusić.
Przykucnąłem przed drzwiami w ten sam sposób, co Eric, po czym wziąłem dwa szybkie oddechy.
– Wie pan chociaż, na jaką planetę prowadzą te drzwi? – rzuciłem przez ramię.
– To rzecz zupełnie losowa.
Usłyszawszy tę fantastyczną nowinę, po prostu zamknąłem oczy i dałem nura. Ostatnią rzeczą, którą usłyszałem, nim runąłem w Reubenwersum, był głos Paniusi Siri:
– Siedem minut do Reubenwstąpienia.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] „Nauka” w tym przypadku oznacza „opinię autora”.
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz