Wendeta - Lisa Harris - ebook + audiobook + książka

Wendeta ebook i audiobook

Lisa Harris

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Nikki Boyd jest najlepszą agentką w Oddziale Specjalnym ds. Osób Zaginionych w stanie Tennessee. Nie potrzebuje niczyjej zachęty do wytężonej pracy: zagadka zniknięcia jej własnej siostry, nierozwikłana od dziesięciu lat, stanowi dla niej źródło nieustannej motywacji.

Kiedy na miejscu kolejnego przestępstwa odkrywa fotografię uprowadzonej nastolatki, wykonaną przestarzałym typem aparatu marki Polaroid, przeszłość gwałtownie łączy się z teraźniejszością. Im bardziej Nikki zbliża się do porywacza, tym mocniej czuje, że prowadzona sprawa nabiera dla niej osobistego charakteru. Niepostrzeżenie dochodzi do zamiany ról: zamiast prowadzić pościg, agentka Boyd staje się osobą ściganą.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 368

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 27 min

Lektor: Donata Cieślik
Oceny
4,0 (111 ocen)
47
34
19
7
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
chicaJola12

Nie polecam

Zapowiadała się bardzo dobrze, ale po godzinie porzuciłam. Nie jestem w stanie słuchać tej lektorki .
10

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

Lisa Harris

Wendeta

Tom I z serii Akta Nikki Boyd

Tłumaczenie Martyna Żurawska

Strona redakcyjna

Tytuł oryginału:

Vendetta. The Nikki Boyd Files

Autor:

Lisa Harris

Tłumaczenie z języka angielskiego:

Martyna Żurawska

Redakcja:

Lidia Miś-Nowak

Korekta:

Natalia Lechoszest

Brygida Nowak

Dominika Wilk

Skład i projekt okładki:

Alicja Malinka

Zdjęcia na okładce

© Fotolia 152799399

Pexels 9754, 106567

ISBN 978-83-65843-46-3

© 2015 by Lisa Harris by Revell, a division of Baker Publishing Group, U.S.A.

© 2017 for the Polish edition by Dreams Wydawnictwo

Dreams Wydawnictwo Lidia Miś-Nowak

ul. Unii Lubelskiej 6A, 35-310 Rzeszów

www.dreamswydawnictwo.pl

Druk: drukarnia Opolgraf

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych, przekazywana w jakiejkolwiek mechanicznej, elektronicznej lub innej formie zapisu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wiele zamierzeń jest w sercu człowieka, lecz wola Pana się ziści.

(KSIĘGA PRZYSŁÓW 19,21) – CYTAT ZA BIBLIĄ TYSIĄCLECIA

(http://www.biblia.deon.pl)

1

Obed River, Tennessee

Pierwszy krok po płaskiej ścianie, na wysokości kilkudziesięciu metrów, zawsze był najtrudniejszy. Nikki Boyd odchyliła się na szelkach asekuracyjnych tak mocno, jak tylko mogła, zgięła kolana, po czym obrzuciła wzrokiem krawędź piaskowego klifu zawieszonego nad wąwozem. Strach ustąpił miejsca adrenalinie, gdy odepchnęła się nogami i zaczęła pełznąć w dół.

Ze stopami ułożonymi na skalnej ścianie Nikki sprawiała wrażenie, jakby odprawiała jakiś przedziwny taniec. Jej buty odrywały od podłoża pojedyncze kamyki. Stres kilku ostatnich tygodni z chwili na chwilę rozpraszał się w ostrym porannym powietrzu. Wolny dzień wśród skał w towarzystwie Tylera Granta okazał się bardzo dobrym pomysłem. Przyjechali tutaj nie po to, żeby odsunąć od siebie wspomnienia o śmierci Katie, ale po to, by uczcić jej życie. I właśnie to teraz robili.

W połowie drogi Nikki zerknęła w górę i zamarła: lina przesunęła się i zaczęła biec po ostrej krawędzi klifu. Oparła stopy o wąską półkę, starając się zachować równowagę. Nie zdarzało się to często, ale czasami podczas schodzenia dochodziło do przerwania zbyt obciążonej liny.

– Wszystko w porządku? – krzyknął z góry Tyler.

– Lina się przesunęła. Zawadza o jakąś ostrą krawędź.

Wielu doświadczonych wspinaczy mówiło jej, że nienawidzą schodzenia po ścianie, bo to najniebezpieczniejsza część zadania. Wreszcie zrozumiała dlaczego. Niezależnie od czasu poświęconego na kursy i przygotowania, niezależnie od kontroli sprzętu, zawsze coś mogło pójść nie tak. Wystarczyła drobna pomyłka. Teraz należało odciążyć linę i skierować ją w pewniejsze miejsce.

– Możesz nią poruszyć? – spytał Tyler.

– Próbuję.

– Musisz ją trochę zluzować.

– Przecież mówię, że próbuję.

Skrępowane rękawicami palce Nikki z trudem odnalazły wąską szczelinę w skale, lecz potrzebna była jeszcze taka druga, by umieścić w niej stopy. Ręce jej drętwiały, a po ramieniu spłynęła strużka krwi. Nawet nie wiedziała, w którym momencie się skaleczyła. Nogi znalazły wreszcie jakieś mizerne oparcie, dzięki czemu mogła nieco popuścić linę. Powinna jeszcze skierować ją na bezpieczniejszy fragment piaskowca.

Proste.

Nie umiała jednak przerzucić ciężaru ciała na stopy, aby poluzować sznur.

– Nikki?

– Moment.

Pot spływał jej po czole, kiedy stanęła na palcach z rękami kurczowo uczepionymi skalnej wyrwy, nasłuchując bicia własnego serca.

Słyszała w życiu mnóstwo historii o wypadkach takich jak ten. O nieoczekiwanych zdarzeniach na wysokości. I o wspinaczach idących w góry po śmierć.

Wiesz, Jezu, że nie chcę umierać w taki sposób.

Przynajmniej nie dzisiaj. Nie w rocznicę odejścia Katie. Spojrzała w dół, usiłując wyrównać oddech. Jeśli nie zdoła przeciągnąć liny, ta może nie wytrzymać.

– Nikki? – wrzasnął Tyler ze szczytu. – Co się dzieje?

– Na razie w porządku, ale nie mogę jej przesunąć.

Uwiesiła się na skalnej półce, gorączkowo rozmyślając, co robić. Takie wypadki nie zdarzały się na szczęście zbyt często, ale – jak w każdym sporcie – niektórych rzeczy nie można przewidzieć. Znowu zerknęła na pas ziemi pod sobą. Dwa miesiące wcześniej pewien student spadł w przepaść niedaleko stąd i nie przeżył. Stromy, skalisty teren wciąż stanowił jednak nie lada gratkę dla poszukiwaczy mocnych wrażeń.

Odepchnęła od siebie tę myśl. Musiała się skoncentrować na rozwiązaniu problemu. Teoretycznie wiedziała, co robić, ale kłopot w tym, że potrzebowała do tego celu obu rąk. Tymczasem prawą dłonią trzymała za sobą linę, by się nie ześliznąć. Należałoby teraz kilkakrotnie okręcić sznur wokół nóg, aby go zabezpieczyć. Takiego manewru obawiałby się jednak nawet doświadczony wspinacz. Chyba że...

– Trzymaj się, Nikki. Idę do ciebie.

– Sama sobie poradzę.

– Trzymaj się, mówię – rozkazał. – Już schodzę.

– Dobrze, ale bądź ostrożny.

Kilka drobnych kamyków odbiło się od jej kasku, kiedy Tyler zbliżał się na drugiej linie.

– Jak tam wczorajsza randka z Ryanem? – zapytał, pełznąc wolno w dół.

Randka? Czy on sobie kpił?

Nigdy nie powinna była wspominać Tylerowi o Ryanie. Teraz starał się po prostu odwrócić jej uwagę. Nie pozwolić, by wpadła w panikę. A miała ku temu powody: wisiała na skalnej półce zawieszonej kilkadziesiąt metrów nad ziemią, walcząc z liną, która w każdej chwili mogła się urwać. Mimowolnie przyszedł Nikki do głowy jakiś frazes o kruchości życia.

– Randka się udała – odparła wreszcie.

Słyszała, jak zbliża się wolno w jej stronę. Stopy Tylera oderwały od podłoża jeszcze kilka kamyków.

– Udała się? To jeszcze nic mi nie mówi – zaoponował. – Proszę o więcej szczegółów. Wczoraj po raz trzeci spotkałaś się sam na sam z Panem Ideałem. Na pewno masz coś ciekawego do powiedzenia na ten temat.

Szczegóły? Naprawdę życzył sobie szczegółów w chwili, gdy ona wisiała na tym głupim klifie i modliła się, by nie runąć w przepaść?

Nagle, gdy próbowała wyżłobić palcami głębszą wyrwę w skale chwycił ją skurcz w łydce. Starała się rozprostować nogę, a jednocześnie nie spaść z półki. Tak naprawdę niewiele potrafiła powiedzieć. Ryan mierzył ponad dwa metry i wyglądał jak model ściągnięty do jakiejś reklamy telewizyjnej wprost z republiki bananowej. A poza tym świetnie sobie radził w życiu: mieszkał w wielkim domu i nie miał długów.

Żaden z tych powodów nie sprawił jednak, że zgodziła się na drugą i trzecią randkę. Na początku podejrzewała go wręcz o bycie snobem, ale – ku własnemu zaskoczeniu – szybko stwierdziła, że się myli. I to bardzo. Okazał się mężczyzną mocno stąpającym po ziemi, który chętnie prawił jej komplementy, nie oczekując niczego w zamian, a przy tym traktuje ją tak, jakby podczas spotkania była jedyną osobą w zasięgu jego wzroku. Nigdy wcześniej nie spotkała nikogo tak szarmanckiego – może z wyjątkiem Tylera.

Tyler wymyślił ksywkę Pan Ideał, kiedy tylko Nikki opowiedziała mu o swojej pierwszej randce z facetem poleconym jej przez głęboko religijną przyjaciółkę mamy. Trzecie spotkanie z nim stanowiło już dla Nikki coś w rodzaju rekordu. Ale pomimo „idealności” Ryana nadal nie potrafiła ocenić, czy to rzeczywiście ktoś idealny dla niej. Wszyscy – łącznie z jej matką – zawyrokowali, że wreszcie odnalazła Tego Jedynego. Ona sama zaś czuła, że dojście do takiego wniosku byłoby niczym schodzenie po stromym klifie. Przerażające i podniecające zarazem.

Ostry ból przeszył jej głowę i Nikki zdała sobie nagle sprawę, że zbyt mocno zaciska szczęki. Wzięła głęboki oddech, zmuszając się do zachowania spokoju.

– On wcale nie jest idealny. I nie mam ci nic nowego do powiedzenia na jego temat.

Tyler zachichotał, znalazłszy się wreszcie tuż obok niej.

– Ten gość jest właścicielem sporej firmy, dla zabawy biega w maratonach, a poza tym wspiera afrykańskie sieroty.

– Czyli jest dobrym człowiekiem. Ale to nie oznacza, że planuję... bo ja wiem... małżeństwo.

– Na razie.

Nikki zmarszczyła brwi. Nie, takie plany snuła głównie jej matka. Poza tym rozmowa z Tylerem o jej życiu uczuciowym miała w sobie coś... niezręcznego.

– Jedno z nas potrzebuje lekkiej zachęty, by wziąć udział w castingu do jakiegoś programu randkowego. Ponieważ ja się tam nie wybieram, padło na ciebie – powiedział.

Usłyszała nutkę bólu w jego głosie. Jak zacząć znów chodzić na randki po utracie miłości swojego życia? Nie miała śmiałości go o to pytać.

– Po twojej prawej stronie widzę nieco większą półkę, na której możesz oprzeć stopy. Dzięki niej poczujesz się odrobinę pewniej, choć najlepszym rozwiązaniem będzie chyba przywiązanie cię do mojej liny.

Nikki zaczerpnęła powietrza i spróbowała wymacać stopą kolejną półkę, po czym ostrożnie wsunęła w nią buty.

– Co wczoraj robiliście? – spytał.

Obserwując, jak przyjaciel wprawnie blokuje system asekuracyjny i łączy ze sobą obie liny, Nikki dziękowała w duchu, że Tyler przeszedł niegdyś gruntowne szkolenie w specjalnej jednostce wojskowej.

– Poszliśmy na kolację, a później do filharmonii.

– I...

– I to wszystko. Kolacja, dobre jedzenie i zajmująca rozmowa.

– Lubisz go?

Zawahała się.

– Jest miły. Typ dżentelmena.

– Tak jak mówiłem: Pan Ideał. Swoją drogą, nie wydaje mi się, żeby facet chciał być postrzegany jako miły.

– A jak chce być postrzegany? – Nikki poruszyła nogą, starając się utrzymać równowagę. Skurcz rozlał się od łydki do łuku stopy.

– Jako fascynujący... inteligentny... zabawny... i nieco romantyczny.

– Przyniósł mi kwiaty – powiedziała. Dowiedział się skądś, że uwielbia stokrotki, i podarował jej cały bukiet.

– Ale na razie było bez fajerwerków?

– Dopiero się poznajemy.

Związek Tylera i Katie był miłością od pierwszego wejrzenia. Nikki nigdy nie wierzyła w takie rzeczy, dopóki nie zobaczyła tych dwojga razem. Sama posiadała jednak zgoła odmienne doświadczenia. Jej najdłuższy związek trwał dwa i pół roku, zakończył się natomiast dość nieprzyjemnie i gwałtownie. Nie miała ochoty na powtórkę tego scenariusza.

Dotyczyło to również aktualnej sytuacji.

– Możesz ruszać – oświadczył wreszcie Tyler. – Tylko powoli.

Nikki zacisnęła palce na linie i zaczęła schodzić po ścianie klifu. Tyler podążał tuż za nią. W końcu poczuła grunt pod stopami i z ulgą odwiązała sznur.

– Nie róbmy tego więcej – poprosiła, wciąż ciężko oddychając.

– Wedle życzenia. Dobrze się czujesz?

Otrzepała spodnie z pyłu, po czym zdjęła gogle.

– Myślę, że moje ego ucierpiało bardziej niż ja sama. Nie zabezpieczyłam liny.

– Czasami robi się wszystko, jak należy, a to i tak nie wystarcza.

Dostrzegła smutek w jego oczach, kiedy zaczęli zbierać sprzęt. Dlaczego oczywiste prawdy tak trudno zaakceptować?

– Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał ponownie.

Przyjrzała się swoim dłoniom, nadal nie mogąc zapanować nad ich drżeniem.

– Przyznaję, że to było duże przeżycie.

Przytulił ją do piersi, ona zaś spróbowała otrząsnąć się ze strachu, który otaczał ją ze wszystkich stron jeszcze kilka chwil wcześniej. Ukryła się w ramionach Tylera. Ich serca biły podobnym, przyśpieszonym rytmem. Przyjrzała się uważnie tej znajomej twarzy oraz krótkim, obciętym na jeża włosom. Jego dwudniowy zarost drapał w policzek. Zamknął ją w swoich ramionach i przez kilka chwil czuła się absolutnie bezpieczna.

Wiedział tak samo dobrze jak ona, że czasem robienie wszystkiego, jak należy, to po prostu za mało.

Ale, na szczęście, dzisiejszy wypad nie zakończył się tragedią.

– Dopóki dobrze się czujesz, nic więcej się nie liczy – zapewnił.

Powoli wypuściła powietrze z płuc. Nie chciała po raz kolejny zadręczać się rozmyślaniami o tym, jak kruche i ulotne może się okazać życie – wystarczy jeden błąd i wszystko się kończy. Oboje zdawali sobie z tego sprawę aż nazbyt dobrze.

– Dziękuję ci. – Jej serce stopniowo powracało do zwykłego rytmu. – Na pewno wiesz, że uratowałeś mi tyłek.

Odgarnął jej jasny kosmyk włosów z policzka, po czym cofnął się o krok.

– Dzisiejsza wyprawa uświadomiła mi – nie po raz pierwszy zresztą – że to ja powinienem ci podziękować.

– Za co?

– Za twoje towarzystwo. – Ścisnął jej rękę, zanim zdjął kask. – Za wszystko, co robisz dla Liama i dla mnie. Naprawdę nie wiem, czy udałoby mi się przeżyć miniony rok bez twojego wsparcia.

– Ja też za nią tęsknię. Może właśnie dlatego jestem dziś taka rozbita.

Nikki poczuła łzy w kącikach oczu i zamrugała, by się ich pozbyć. Obiecała sobie, że będzie silna. Dla Tylera. Mazanie się jak dziecko z pewnością nie pomoże w dotrzymaniu tej obietnicy. Czasami jednak nie umiała się powstrzymać; chociaż minął rok, tępy ból wydawał się tak samo intensywny jak dzień po wypadku. Sądziła nieraz, że słyszy za sobą głos Katie. Albo odbierała telefon z absurdalną nadzieją na półgodzinny seans plotek. I nagle, w bezlitosnym przebłysku świadomości, docierało do niej, że przyjaciółka już nigdy nie zadzwoni. Nikki bardzo za nią tęskniła i z najwyższym trudem przychodziło jej wyobrażenie sobie, co muszą przeżywać Tyler i Liam.

– Może dość przygód na dzisiaj? – zapytał.

– Chyba żartujesz. – Zwalczyła wreszcie łzy i uśmiechnęła się. – Ledwo zaczęliśmy. Nie zerwałam się o świcie po to, żeby tak szybko się poddać i wrócić do domu przed śniadaniem.

Planowali ten wyjazd od miesięcy. Cały dzień z dala od miasta, w pobliżu miejsca, gdzie rok wcześniej rozsypali prochy Katie. Dzień dla uczczenia jej życia. Na pewno życzyłaby sobie czegoś takiego.

– Zróbmy przynajmniej przerwę – poprosił. – Nadal drżą ci ręce.

Rzuciła okiem na rozdygotane dłonie.

– Napiję się kawy. A jeśli jesteś głodny, możesz zrobić użytek z prowiantu, który moja mama zapakowała nam na podróż.

– Kocham twoją mamę – oświadczył Tyler, ruszając w kierunku ścieżki. – Ten zapach prześladował mnie przez całą drogę tutaj.

– Mnie też. Mamy mnóstwo jedzenia.

Zresztą jak zawsze. Restauracja Boydów w śródmieściu Nashville prosperowała znakomicie od trzech pokoleń, zaś mama Nikki nigdy nie przepuszczała okazji, by zadbać o zaspokojenie jej głodu.

– Co ty na to, żebyśmy zajęli się tą ranką na twoim ramieniu? – spytał. – Potem możemy spałaszować część zapasów, zanim zaatakujemy kolejny odcinek.

Nikki skinęła głową, później zaś zerknęła na krwawiące wcześniej zadraśnięcie.

– Wiesz, że nie musisz mnie niańczyć.

Uśmiechnął się.

– Zawsze stałaś u mojego boku. Pozwól mi teraz zrobić to samo dla ciebie.

Pięć minut później opierała się już o bagażnik stojącego na parkingu pick-upa Tylera, podczas gdy on wyjął apteczkę i przystąpił do oczyszczania jej ranki. Zmył zakrzepłą smużkę krwi i błota, a potem popsikał sprayem antybakteryjnym.

Nikki drgnęła.

– Jesteś gorsza niż Liam – westchnął z politowaniem.

– Niezwykle zabawne. Ten spray strasznie piecze. Proszę pamiętać, panie Grant, że uczęszcza pan na studia psychologiczne, nie medyczne.

– Ufam jednak, że podołam temu zadaniu, agentko specjalna Boyd.

Roześmiała się, zadowolona, że niemal całe napięcie zdążyło już z niej opaść. Widziała przed sobą jeszcze kilka skał, które w trakcie poprzedniego pobytu zapisały się w jej pamięci jako szczególnie fascynujące. Zamierzała się skoncentrować i wdrapać dzisiaj przynajmniej na jedną z nich.

Nagle zadzwonił telefon. Wyjęła go z bocznej kieszeni.

Zerknęła na numer rozmówcy. Nieznany.

– Zignorowałabym to, ale możliwe, że moja bratowa chce się ze mną skontaktować. Miała rano wizytę u lekarza.

– Coś nie tak z dzieckiem?

– Nie wiadomo. Za kilka tygodni powinna urodzić, ale miewa jakieś dziwne bóle.

Nikki bardzo martwiły problemy bratowej. Matt i Jamie od ośmiu lat bujali się na emocjonalnej huśtawce, walcząc z niepłodnością oraz tracąc troje dzieci wskutek poronień. Obecna ciąża wreszcie przebiegała pomyślnie, a oni w ostatnim tygodniu skończyli remont pokoju dziecinnego. Gdyby się nagle okazało, że...

– Jasne, odbierz. – Tyler przykleił na jej ramieniu plaster w kształcie motylka. – Ja też mam włączony telefon na wypadek, gdyby Liam czegoś potrzebował.

Kiwnęła głową i wybrała zieloną słuchawkę.

– Agentko Boyd. – Głos jej szefa, Toma Cartera, mocno ją zaskoczył. – Co słychać na wybiegu?

Zerknęła na Tylera, zajętego odkładaniem przyborów aptecznych.

– Dziękuję, w porządku.

– To dobrze. Nie cierpię zakłócać pani wolnego czasu, ale chciałbym prosić o drobną przysługę.

Nikki zmarszczyła brwi. Czasami łatwiej przychodziło jej powiedzieć „nie” własnej matce niż szefowi.

– Jestem tu z Tylerem Grantem, sir, i właśnie zamierzamy...

– Pamiętam, wspominała pani o wyprawie wspinaczkowej. – Zrobił krótką pauzę. – Dzisiaj przypada rocznica śmierci jego żony, prawda?

– Tak.

– I jak on się miewa?

Tyler poznał jej szefa na jakimś wojskowym szkoleniu. Carter przyznał później w rozmowie z nią, że był pod wielkim wrażeniem umiejętności i intuicji jej przyjaciela.

– Całkiem nieźle. Dobrze się bawimy. Pogoda dopisała. – Jakoś nie miała ochoty wspominać, że pół godziny wcześniej wisiała nad przepaścią i walczyła o życie. – Co to za przysługa, sir?

– Właśnie zatelefonował do mnie znajomy. A właściwie syn człowieka, z którym studiowałem na uniwersytecie i pozostawałem w zażyłych stosunkach aż do jego śmierci. Ten syn nazywa się Kyle Ellison. Jest teraz ze swoją szesnastoletnią siostrą niedaleko miejsca, w którym wy się zatrzymaliście. Pojechali tam, żeby świętować jej urodziny. Problem w tym, że dziewczyna wyszła rano na spacer i do tej pory nie wróciła.

Nikki spojrzała na zegarek. Było kilka minut po ósmej.

– Zawiadomił policję?

– Na razie nie. Jest przekonany, że zagapiła się na leśne zwierzęta, zwichnęła nogę w kostce czy coś w tym rodzaju. Zadzwonił do mnie z prośbą o radę.

– Od jak dawna jej nie ma?

– Kyle nie potrafi tego dokładnie określić. Wyszła z domu, zanim się obudził, koło szóstej.

To by oznaczało przynajmniej dwie godziny nieobecności.

Przed następnym zdaniem szef znowu zrobił pauzę.

– Prosiłbym panią jedynie o złożenie im krótkiej wizyty. Prześlę esemesem adres domku letniskowego, w którym się zatrzymali. Porozmawia pani z bratem i koleżankami, a potem – w razie potrzeby – przekaże sprawę lokalnym służbom. Ten chłopak okropnie się przestraszył.

– W porządku. Zobaczę, co się da zrobić.

Nikki zakończyła połączenie i spojrzała na swoje ubranie. Żółte spodnie, pomarańczowy T-shirt i specjalne buty do wspinaczki to zestaw niezbyt nadający się do wykonywania służbowych obowiązków – na razie jednak będzie musiał jej wystarczyć.

Przestała się opierać o samochód.

– Dzwonił mój szef.

– Czego chciał?

Zawahała się.

– Przysługi.

– Chce, żebyś zajęła się jakąś sprawą.

Skinęła głową, starając się rozszyfrować jego reakcję.

– To nie powinno długo potrwać. Szybkie przesłuchanie w sprawie zaginionej dziewczyny, która zapewne tylko zawieruszyła się gdzieś w pobliżu.

– Nie ma problemu. – Posłał jej uśmiech. – Pod warunkiem, że dostanę część zapasów twojej mamy, kiedy będzie już po wszystkim.

Nikki roześmiała się, mając nadzieję, że naprawdę nie widział w tym problemu. Zaczęła już układać w głowie kilka tych skąpych informacji, jakie posiadała. W przypadku osób zaginionych czas nigdy nie działał na korzyść policji. Gdyby dziewczyna rzeczywiście została porwana, mogłaby – przyjmując, że samochód pokonuje dwa kilometry w ciągu minuty – przekraczać teraz granicę stanu. Ale jej brat zapewne miał rację: wyszła rano i zabłądziła albo skręciła kostkę. Większość zaginionych dzieci szybko się odnajdywała.

Nikki rzuciła Tylerowi kluczyki, które wcześniej położył na bagażniku.

– Zatrzymali się w domku letniskowym niedaleko stąd. Poprowadzi nas aplikacja w moim telefonie.

Owładnęło nią znajome poczucie winy, gdy wsiadła do auta i zapinała pas. Niepewność w kwestii losu osoby, którą się kocha, to jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie może przynieść człowiekowi życie. Rozumiała to aż nazbyt dobrze.

2

Nikki odrzuciła na bok swoje zmartwienia, gdy podążali wąską wiejską szosą w stronę letniskowego domku. Pierwsze czterdzieści osiem godzin śledztwa w sprawie zaginięcia okazywało się przeważnie kluczowe. Rozwój nowych technologii, umożliwiający współpracę między różnymi jednostkami, pozwalał funkcjonariuszom na zakończenie czynności. Nawet gdy w grę wchodziło porwanie. Tyler zwolnił, wjeżdżając na zacieniony podjazd, jaki zastali pod wskazanym przez Cartera adresem.

Nikki dla pewności jeszcze raz zerknęła na wyświetlacz telefonu.

– To musi być tutaj.

Dwupiętrowy dom stał nieco na uboczu, z dala od szosy. Duże frontowe okno oferowało widok na łąkę. Najbliżsi sąsiedzi musieli mieszkać przynajmniej dwa kilometry dalej.

Tyler cicho zagwizdał, kiedy wysiedli z wozu i weszli na żwirową alejkę.

– Ktoś musiał wydać na to sporo forsy. A przecież minęliśmy kemping niedaleko stąd.

Zatrzymał się w pół kroku, bo nie odpowiadała.

– Poradzisz sobie?

– Z pewnością. To moja praca.

Spojrzała mu w oczy, starając się przybrać bezstronną i profesjonalną pozę. To była jej praca. Prywatne doświadczenia należało koniecznie pozostawić za drzwiami.

Na werandę wyszedł młody, niespełna trzydziestoletni mężczyzna z włosami rozjaśnionymi przez pierwsze promienie porannego słońca. Miał na sobie niebieskie dżinsy i bluzę z długim rękawem.

– Pewnie jesteście z policji? – zapytał. Jego czoło żłobiły bruzdy głębokiej troski.

Nikki wyciągnęła do niego rękę.

– Agentka specjalna Nikki Boyd. Pracuję ze znajomym pańskiego ojca, Tomem Carterem, w stanowym Oddziale Specjalnym do spraw Osób Zaginionych. A to jest Tyler Grant. Chodziliśmy po skałach, gdy zostałam wezwana przez agenta Cartera.

– Kyle Ellison – przedstawił się, ściskając jej dłoń. – Pan Carter zapowiedział, że przyjedziecie. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo jestem wam wdzięczny... choć to prawdopodobnie fałszywy alarm.

– Zawsze lepiej dmuchać na zimne – rzekła Nikki.

– Dokładnie to samo usłyszałem od niego. Proszę, wejdźcie. – Wycofał się z powrotem do domu, uchylając przed nimi drzwi. – Napijecie się kawy? Właśnie przygotowałem cały dzbanek.

W powietrzu unosił się lekki zapach cynamonu i sosny, gdy wkroczyli w dużą, otwartą przestrzeń będącą zarazem salonem, jadalnią i kuchnią.

– Kawa nie byłaby zła – uznała Nikki.

– Zgadzam się – dodał Tyler. – Dzięki.

Kyle zgarnął czasopisma, opakowania płyt DVD i pudełka po popcornie ze skórzanej kanapy. Poprosił, by usiedli, zanim skierował się do kuchni. Nikki zlustrowała pomieszczenie wzrokiem. W domku było ciepło dzięki sporemu kamiennemu kominkowi oraz solidnemu sklepieniu sufitu. Na ścianach wisiały prace lokalnych artystów, dwie kanapy wyłożono kolorowymi poduszkami, ale całość sprawiała dość bezosobowe wrażenie. Niemal na pewno oznaczało to, że posiadłość wynajmowano przez cały rok turystom.

– Pięknie tu – stwierdził Tyler.

– Zgadza się. – Kyle wyjął z szafki dwa kubki i nalał kawy z dzbanka.

– To pański dom? – Nikki usiadła na kanapie obok przyjaciela.

– Wolne żarty. – Chłopak roześmiał się nerwowo, podając kawę, i usiadł naprzeciwko nich. – Nie stać mnie. Kiedy Bridget poprosiła, żebyśmy zorganizowali tu jej imprezę urodzinową, umówiłem się z pewnym znajomym na weekendowy wynajem. Ostatecznie szesnaste urodziny świętuje się tylko raz w życiu. Chciałem podarować jej coś wyjątkowego. Nie zmarnować okazji.

– Co planowaliście robić w trakcie pobytu? – zapytała Nikki.

– Bridget uwielbia ruch na świeżym powietrzu. Chciała tu przyjechać z dwiema kumpelami i pochodzić po skałach. Dzisiaj zamierzaliśmy się wybrać na spływ tratwą.

– Czy mogę spytać, panie Ellison, dlaczego nie zdecydował się pan najpierw wezwać miejscowej policji?

– Proszę mówić mi Kyle. – Pochylił się do przodu i splótł dłonie. – Zastanawiałem się nad wezwaniem policji, ale – jak już powiedziałem – wydawało mi się, że przesadzam. Bridget jest... cóż... typową nastolatką. Na pewno wiecie, co to znaczy. W jednej chwili się na mnie wścieka, a pięć minut później jestem najlepszym braciszkiem pod słońcem. Powiedziała koleżankom, że idzie się przejść, a ja nie mam żadnych podstaw, żeby w to nie wierzyć.

– Poza faktem, że minęło kilka godzin, a ona nie wraca – dopowiedziała Nikki, modląc się w duchu, by chłopak miał rację.

Kyle poruszył się na krześle.

– Tak. I nie odbiera telefonu. To do niej kompletnie niepodobne.

– Kiedy widziałeś ją po raz ostatni? – spytała Nikki.

– Wczoraj wieczorem. Dziewczyny siedziały do późna i oglądały jakiś film. Ja padłem około pierwszej w nocy, po wielogodzinnym seansie gier komputerowych. One bawiły się w pokoju na górze, starałem się im nie przeszkadzać. Kładąc się do łóżka, wydawało mi się, że wszystko jest w porządku.

– Czy próbowałeś szukać jej dzisiaj na własną rękę? – Nikki pociągnęła łyk kawy, ciesząc się, że jest mocna, zgodnie z jej upodobaniami.

– Przez godzinę przeczesywaliśmy z dziewczynami okolicę, zanim zdecydowałem się zadzwonić do agenta Cartera.

– A jakieś kłótnie? Problemy z tobą albo z koleżankami? – spytał Tyler.

– Nie. Wyglądała na zadowoloną.

Nikki zerknęła na Tylera, a później zwróciła się ponownie w kierunku Kyle’a.

– Musiał istnieć jakiś powód, dla którego podejrzewałeś, że chodzi o coś więcej niż o zwykłą poranną przechadzkę, i zdecydowałeś się wezwać policję.

– Nie... tak... nie wiem. – Kyle wstał, podszedł do okna i wyjrzał na skąpane w słońcu pola. – Sprzeczaliśmy się czasami z Bridget, ale jest przecież moją siostrą i kocham ją. Wpadłem w panikę, gdy dotarło do mnie, że zniknęła na tyle godzin. W tej sytuacji mogłem jedynie zadzwonić do starego przyjaciela taty.

Nikki była skłonna zaakceptować jego wyjaśnienie. Na razie. Nie mogła jednak ignorować faktu, że dzieci zdecydowanie częściej porywają członkowie rodziny niż obcy ludzie. Przeczuwała, że Kyle może wiedzieć więcej, niż jest gotów przyznać.

– Czy Bridget uciekała już wcześniej z domu?

– Parę razy zdarzyło się jej wpaść we wściekłość i zwiać, jednak nigdy na długo. Parę miesięcy temu przechodziła trudny okres, ale ostatnio było już lepiej. Kończy teraz drugą klasę liceum, odnosi sportowe sukcesy i ma garstkę bliskich przyjaciół. – Kyle potrząsnął głową, wciąż gapiąc się przez okno. – Ja sporo pracuję, co pewnie nie jest do końca dobre, ale nie mam wyboru. A nasze relacje wyglądały ostatnio świetnie... tak mi się przynajmniej wydawało.

Nikki obserwowała zachowanie Kyle’a – jego zaciśniętą szczękę oraz przyśpieszony oddech – i wiedziała z własnego doświadczenia, o czym mógł myśleć. Jeśli był niewinny, analizował pewnie w głowie wszystkie wydarzenia minionego poranka. Zastanawiał się, czy nie przeoczył jakiegoś ostrzegawczego sygnału. Czegoś ważnego, co mogłoby zapobiec obecnej sytuacji. I pytał samego siebie, czy życie Bridget znajduje się w niebezpieczeństwie.

– Kyle. – Nikki pochyliła się ku niemu. – Usiądź, proszę, i opowiedz nam o wszystkim, co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Im wcześniej zrozumiemy, co się tak naprawdę stało, tym lepiej.

– Dobra. – Kyle opuścił wreszcie swoje stanowisko przy oknie i z powrotem usiadł na krześle. – My... przyjechaliśmy tu wczoraj wieczorem, koło szóstej. Dzieciaki nie mają dzisiaj zajęć w szkole, więc trafił się nam długi weekend. Bridget zaprosiła dwie koleżanki – Mię Foster i Chloe Rogers – by świętować z nimi swoje urodziny.

– Zatrzymywaliście się gdzieś po drodze?

– Tylko na obiad. Kiedy wreszcie dotarliśmy, poszliśmy przed zapadnięciem zmroku na krótką przechadzkę, a później zaplanowaliśmy rzeczy, które zrobimy dzisiaj. Potem dziewczyny zniknęły na resztę wieczoru w swoim pokoju. Bridget wyglądała na... szczęśliwą.

– Kiedy zorientowaliście się, że zniknęła?

Palce Kyle’a wpiły się nerwowo w krzesło.

– Wstałem o siódmej i zorientowałem się, że ktoś wyłączył system alarmowy. Wydawało się, że wszystko znajduje się na swoim miejscu, więc poszedłem sprawdzić, co u dziewczyn. I wtedy odkryłem jej zniknięcie.

– A koleżanki siostry? Co o tym myślą?

Wzruszył ramionami.

– Podobno Bridget powiedziała im, że chciałaby obejrzeć wschód słońca i wybiera się na poranny spacer.

– Która to była godzina?

– Nie mają pewności, ale twierdzą, że było jeszcze ciemno. Piąta... może prawie szósta? Po chwili znowu zasnęły i dopiero ja je obudziłem.

– A jej rzeczy? Nadal tu są?

– Tak mi się wydaje. Zostało wszystko prócz telefonu.

– I mówisz, że próbowałeś się do niej dodzwonić?

– Oczywiście! – Kyle zamrugał. Znowu wpadał w podniecenie. – Dzwoniłem kilkanaście razy, ale nie odbierała. To nie w stylu Bridget, proszę mi wierzyć. Komórka to dla niej strategiczny gadżet. Nigdzie się bez niej nie rusza. Jeśli akurat nie pisze esemesów, pstryka kolejne selfie.

Tyler ujął swój kubek kawy w obie dłonie.

– A twoi rodzice? Są gdzieś w pobliżu?

– Od roku jestem jej prawnym opiekunem. Nasza matka... – Kyle spuścił oczy. – Ma problemy z alkoholem i nie panuje nad emocjami. Kilka lat temu przeżyła załamanie nerwowe. Wtedy pojąłem, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce.

– A ojciec? Rozumiem, że odszedł.

– Zmarł na atak serca pięć lat temu. Przypuszczam, że to wepchnęło matkę w nałóg. Nigdy się tak naprawdę nie otrząsnęła po jego śmierci.

– Przykro mi.

– Cóż, mnie też. Nie zawsze bywało łatwo. Agent Carter bardzo mi pomógł, między innymi w kwestii przyznania prawa do opieki nad Bridget, ale... Sam nie wiem. Kocham mamę, choć nie da się zaprzeczyć, że lepiej radzimy sobie bez niej. – Kyle zapatrzył się w swoje dłonie zaciskające się teraz na kolanach. – Przepraszam, zdaję sobie sprawę, że jestem roztrzęsiony. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że będę musiał zastępować nastolatce ojca. A teraz jeszcze to... Zwyczajnie nie wiem, co robić.

Nikki rozumiała, że mimo jego udręki powinni posuwać się naprzód.

– Czym się zawodowo zajmujesz?

– Pracuję w dziale IT firmy farmaceutycznej Zamcore w Nashville.

– Co dokładnie tam robisz?

– Instaluję programy, aktualizuję i konserwuję serwery, zgodnie z bieżącym zapotrzebowaniem. Kiedy pojawia się problem, rozwiązuję go.

– Masz jakichś wrogów?

– Wrogów? – Kyle pokręcił głową. – To nie jest szczególnie eksponowane stanowisko.

– Zadaję tylko rutynowe pytania – powiedziała Nikki. – Myślę, że powinniśmy zawiadomić lokalne władze i rozpocząć oficjalne poszukiwania twojej siostry.

Dostrzegła panikę w oczach Kyle’a.

– Jeśli założymy, że się zgubiła albo że jest ranna, miejscowa policja przywiezie sprzęt i rozpocznie przeszukiwanie terenu.

Napotkał jej spojrzenie.

– A jeśli to założenie jest błędne? Jeśli ktoś ją porwał?

– Czy mamy podstawy, aby tak uważać?

– Nie... Nie sądzę. Czuję się tylko odpowiedzialny za siostrę. Nie mogę jej tak po prostu... stracić.

Postawiła swój kubek na krawędzi stołu.

– Nie wiem, co przytrafiło się twojej siostrze, ale będę z tobą szczera. Na tym etapie, bez dalszych informacji, nie możemy wykluczyć uprowadzenia. W każdym razie nie do końca. Ale dobra wiadomość jest taka, że porwania bywają znacznie rzadsze, niż mówi się w mediach. Statystycznie rzecz biorąc, najczęstszymi porywaczami okazują się rodzice, jednak tutaj wydaje się to wątpliwe. W przypadku nastolatków takich jak Bridget – o ile oczywiście nie wchodzi w grę prozaiczne zabłądzenie w lesie – nie powinniśmy z góry skreślać opcji, że uciekła z domu.

Oczy Kyle’a zwęziły się w szparki.

– Po co miałaby uciekać? Całkiem dobrze się dogadujemy. Ja nieźle zarabiam i pokrywam wszelkie wydatki, a ona oprócz tego dostaje kieszonkowe. Mógłbym wręcz powiedzieć, że jest jej ze mną za dobrze.

– Musimy rozważyć wszystkie ewentualności.

– Moment. – Kyle potrząsnął głową. – Myśli pani, że... że mam z tym coś wspólnego?

Nikki starała się panować nad głosem.

– Wiem zbyt mało, żeby oceniać, co się właściwie stało, ale w sprawach takich jak ta mamy obowiązek zbadać każdy trop. Oznacza to, że czasami musimy zadawać trudne pytania.

– Na przykład o to, czy brałem udział w porwaniu własnej siostry? – Kyle wstał i schował ręce do kieszeni dżinsów. Z wściekłością zmarszczył brwi. – Proszę pani... nie ma pani pojęcia, przez co przechodzę. Moja siostra zaginęła. Jestem za nią odpowiedzialny, a wy mnie obwiniacie?

Nikki poczuła skurcz w żołądku.

– Nikt cię nie obwinia. – Tyler pochylił się w jego stronę. – Nawiasem mówiąc, moja koleżanka wie, przez co przechodzisz.

Nikki rzuciła mu pełne dezaprobaty spojrzenie. Kontrola własnych uczuć okazywała się dla niej rzeczą trudną, lecz absolutnie konieczną. Dzięki niej była w stanie wykonywać swoją pracę. Teraz Kyle się jej przyglądał, najwyraźniej oczekując jakiegoś wyjaśnienia. Wyjaśnienia, którego nie miała ochoty udzielać.

Wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała mu w oczy i zmusiła się do wymówienia słów, na które czekał.

– Moja siostra zniknęła dziesięć lat temu.

– Naprawdę? Och... przepraszam. – Kyle ponownie usiadł, splatając przed sobą ręce. – Odnalazła ją pani?

Jej dłoń bezwiednie powędrowała do wisiorka w kształcie serca, w którym przechowywała zdjęcie Sarah. Często się zastanawiała, jak siostra wyglądałaby dzisiaj, gdyby nagle stanęła w drzwiach.

– Nie, jeszcze nie.

Kyle pokiwał głową.

– Przykro mi.

Dziesięć lat karmienia się nadzieją, że Sarah nadal żyje. I wyrzutów sumienia, że siostra zniknęła z jej winy. Nikki obserwowała przez cały ten czas, jak rodzice starają się na tyle, na ile było to możliwe – pozbierać po zniknięciu Sarah. Uprowadzona córka pozostawiła po sobie dręczącą pustkę. Bo sprawa nie została wyjaśniona. Nikki nie miała pewności, czy rozwiąże ją kiedykolwiek.

– Chciałam powiedzieć tylko tyle, że brak wiedzy na temat losu ukochanej osoby to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą się człowiekowi przytrafić. I dlatego dopilnuję, aby w trakcie poszukiwań niczego nie zaniechano – nawet jeżeli będzie się to wiązało z zadawaniem nieprzyjemnych pytań. – Nikki zawiesiła głos, on zaś skinął głową. – Oznacza to także, że musimy wtajemniczyć w sprawę lokalne władze. Dobra wiadomość jest taka, że większość osób zaginionych odnajduje się już po kilku godzinach.

Nie zamierzała przytaczać żadnych mniej optymistycznych statystyk. W tym momencie mogła się tylko modlić, aby Bridget faktycznie wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza i zgubiła drogę.

– Musimy porozmawiać z pozostałymi dziewczętami – ciągnęła. – Potrzebuję też numeru telefonu twojej siostry, żebyśmy mogli spróbować namierzyć tę komórkę, i jakiegoś jej zdjęcia.

– Oczywiście. Na Facebooku znajdzie pani masę zdjęć.

Kyle podał numer siostry, sięgając jednocześnie po leżącego na kuchennym blacie iPada. Po chwili przeglądał już konto Bridget na Facebooku. Z fotografii uśmiechała się do Nikki blondwłosa dziewczyna o pogodnych błękitnych oczach. Ekran wypełniły dziesiątki selfie oraz grupowych fotek ze znajomymi. Na kilku pojawiła się wraz z bratem.

Rzut oka na profil Bridget pozwalał się przekonać, dokąd ostatnio podróżowała. Do których szkół chodziła. Jakie były jej ulubione drużyny, filmy, programy telewizyjne czy książki. Całe życie w jednym miejscu.

Nikki przewijała w dół oś czasu, niecierpliwie pomijając dziesiątki postów z życzeniami urodzinowymi od znajomych dziewczyny.

– Wygląda na szczęśliwą.

– To prawda. Może pani ściągnąć kilka zdjęć z jej konta, a później przesłać je na swoją pocztę. – Kyle skierował się w stronę schodów prowadzących na piętro. – Ja w międzyczasie pójdę po dziewczyny.

Nikki odchyliła się do tyłu na kanapie, mając przed sobą uśmiechniętą twarz Bridget. Strumień światła wlewał się przez okno, a słoneczne refleksy tańczyły na drewnianej podłodze. Pierwszy dzień wiosny oraz zapach koszonej trawy zawsze już będą się Nikki kojarzyć z zaginięciem Sarah.

– Nie powinieneś był wspominać o mojej siostrze – odezwała się do Tylera, nie odrywając wzroku od ekranu iPada, na którym trwało właśnie pobieranie pierwszego zdjęcia.

– Miałaś problem z przełamaniem dystansu...

– Wcale nie chcę przełamywać dystansu. Nie w taki sposób.

Pobierając drugie zdjęcie, Nikki uświadomiła sobie w całej pełni powagę sytuacji, a jednak – na moment – znów stanął jej przed oczami tamten dzień. Tkwiła w pełnym słońcu na chodniku przed budynkiem szkoły i czekała na siostrę. Tego popołudnia było wyjątkowo ciepło. Ryk kosiarki wypełniał powietrze. Nikki zerknęła na zegarek... po raz kolejny. Spóźniła się z powodu głupiej pary butów, którą pod wpływem impulsu postanowiła kupić w pobliskim centrum handlowym. Przyjęła za pewnik, że Sarah poczeka kilka minut, aż ona przymierzy upatrzoną zdobycz i zapłaci przy kasie. Kiedy jednak w końcu dotarła do celu, siostry nigdzie nie było. Nikki wypytała o nią wszystkie osoby, jakie w tamtym momencie przyszły jej na myśl, i ostatecznie, w akcie desperacji, wystukała numer 112. Kilka godzin później policja przesłuchała dziewczynę, która prawdopodobnie widziała Sarah jako ostatnia. Jej koleżankę z równoległej klasy. Zeznała, że dziesięć minut po zakończeniu zajęć zauważyła, jak siostra Nikki wsiada do czarnego sedana.

Nigdy więcej nikt nie zobaczył Sarah.

Ściągnęła na iPada jeszcze jedno zdjęcie Bridget, następnie zaś przesłała wszystkie fotografie na swój adres mailowy, starając się otrząsnąć ze wspomnień. Wstępując do policji, nauczyła się oddzielać własne emocje od aktualnych obowiązków zawodowych. Dzięki osobistym doświadczeniom potrafiła pomagać innym rodzinom oraz sprawiać, by nie przechodziły przez to samo piekło co ona i jej rodzice. Gruntownie przestudiowała wszystkie przypadki seryjnych morderstw i porwań, do jakich doszło na terenie stanu Tennessee w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Zachowała w pamięci każdy szczegół, włącznie ze zdjęciem Sarah, które porywacz siostry wykonał polaroidem i pozostawił na miejscu zdarzenia. Wolała jednak nie dzielić się swoimi przemyśleniami z nikim.

Dzwonek telefonu przerwał bieg jej myśli. Znowu szef.

– Rozmawialiście już z Kyle’em?

– Tak. Już dojechaliśmy. Chyba będzie trzeba wezwać lokalną policję i przetrząsnąć teren. Wysłałam Jackowi i Gwen garść dostępnych na tę chwilę informacji. Spróbują namierzyć telefon dziewczyny i dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

– W razie potrzeby, dopóki nie otrzymasz posiłków, poproś o pomoc Tylera. To doświadczony facet.

Odłożywszy słuchawkę, popatrzyła na Tylera. Szef miał słuszność. Już wielokrotnie zdarzało się jej prosić go o radę. Przyjaciel zdobywał zawodowe doświadczenie w specjalnych jednostkach zwalczających terroryzm na Bliskim Wschodzie. Oznaczało to, że jego uwagi – zwłaszcza w obliczu kryzysu – niemal zawsze okazywały się trafne.

Chwycił ją za rękę.

– Masz rację. Nie powinienem był się wtrącać. – Palce gładziły jej dłoń. Delikatnie. Kojąco.

Potrząsnęła głową.

– To mnie jest głupio.

– Niepotrzebnie. Dzisiejszy dzień nas oboje odrobinę wytrącił z równowagi.

Przypomniała sobie nagle, że nie jest jedyną, która zmaga się z przeszłością.

– Co sądzisz o Kyle’u? – zapytał.

– Jest zdenerwowany, rozbity, wycofany, ale wszystkie te rzeczy można wytłumaczyć obecną sytuacją. Musimy wysłuchać tego, co mają do powiedzenia dziewczęta. I trzeba sprowadzić ekipę. Niech znajdą ją jak najszybciej.

Wypuścił jej dłoń.

– Zgadzam się. Może w takim razie pogadasz z dziewczynami, jeśli są gotowe? Ja zadzwonię na policję i każę im przyjechać.

Nikki przytaknęła. Poczekają na przyjazd lokalnych służb, a potem się stąd wyniosą.

Ponownie sięgnęła po komórkę, rejestrując kątem oka, że Tyler zmierza w kierunku drzwi. Wybrała numer Jacka Spencera. W ciągu ostatnich ośmiu lat wspinała się po szczeblach policyjnej kariery, aż wreszcie została agentką w jednostce zajmującej się ofiarami zaginięć. Nauczyła się polegać na własnym zespole, co przerodziło się wreszcie w jej drugą naturę.

– Jack, tu Nikki – oznajmiła, gdy odebrał.

Szybko wprowadziła go w szczegóły sprawy i poprosiła, by przekazał wiadomość o zniknięciu Bridget wszystkim okolicznym jednostkom. Miał się też zająć namierzeniem komórki nastolatki.

Nikki rozłączyła się w chwili, gdy Mia i Chloe stąpały po schodach w asyście Kyle’a. Znalazłszy się w salonie, zaczęły się wahać. Wymieniły spojrzenia, następnie zaś obie usiadły na kanapie naprzeciw Nikki.

Kyle dokonał szybkiej prezentacji, wskazując na każdą z dziewcząt.

– To Chloe, a to Mia. Najlepsze przyjaciółki Bridget.

Nikki uścisnęła wyciągnięte ku niej dłonie, po czym przyjrzała się uważnie obu dziewczynom. Jasne włosy Mii sięgały do ramion. Miała na sobie czarne dżinsy oraz różową bluzę z kapturem, zapinaną na zamek. Chloe była odrobinę wyższa, miała nieco ciemniejszą skórę oraz długie czarne włosy splecione w warkocz. Obie wyglądały na przestraszone.

– Muszę wam zadać kilka pytań na temat Bridget.

– Oczywiście – odparła Mia, zerkając znowu na Chloe. – Ale najpierw to my musimy pani coś powiedzieć.

– Proszę.

– Bridget nie wyszła dziś rano na zwykły spacer. – Mia nerwowo wciągnęła powietrze, zanim zdecydowała się mówić dalej. – Kilka miesięcy temu poznała w sieci jakiegoś kolesia. Chciała spędzić tutaj weekend właśnie po to, żeby się z nim spotkać.

3

Nikki nie mogła złapać tchu, analizując w myślach nowy wątek śledztwa, dostarczony jej przez siedzące nieruchomo dziewczęta. Istniała oczywiście szansa, że Bridget faktycznie spotkała się z Bogu ducha winnym chłopakiem, który wcześniej skradł jej serce. Z drugiej strony, nie można było wykluczyć ataku jakiegoś zboczeńca, jednego z tych, którzy nagminnie wykorzystują w sieci naiwność chłopców i dziewcząt. Większość z nich do perfekcji opanowała sztukę manipulacji, a polowała zwłaszcza na nastolatków wrażliwych i chwiejnych emocjonalnie. Doskonale wiedzieli, jak zjednać sobie ofiarę. I byli wszędzie.

– Kto to jest? – spytała Nikki. Poczuła eksplodujące w niej napięcie; szanse zakwalifikowania sprawy jako banalnego zaginięcia na szlaku nagle raptownie zmalały.

– Co? – Kyle przeszedł przez pokój i stanął na wprost dziewczyn. – Dlaczego nie powiedziałyście mi o tym dzisiaj rano, kiedy poszliśmy jej szukać?

Mia patrzyła na swój złamany paznokieć, w jej oczach zalśniły łzy.

– Wydawało nam się, że to nic wielkiego. Aż do teraz. Bridget kazała nam obiecać, że nic ci nie powiemy.

Chloe przygryzła dolną wargę.

– Chcieli się tylko ze sobą spotkać. Myślałyśmy, że szybko wróci.

– Kto to jest? Chwileczkę... – Kyle podniósł nieco głos. – To ten Jacob... Jakiśtam, prawda?

Chloe zaprzeczyła ruchem głowy.

– Rzuciła Jacoba parę tygodni temu.

– Więc kim, do cholery, jest ten koleś?

– Kyle... – Nikki uniosła otwartą dłoń. – Postaraj się zachować spokój. Możesz się zająć przygotowaniem świeżej kawy, a ja dokończę rozmowę z dziewczynami. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze, jednak nie możemy stracić zimnej krwi.

Kyle wahał się przez moment, a żyła na jego szyi pulsowała, gdy kierował się w stronę kuchni.

Po jego wyjściu Nikki wróciła do przerwanej rozmowy z nastolatkami.

– Zacznijcie, proszę, od początku i powiedzcie mi wszystko, co wiecie na temat tego chłopaka, z którym Bridget zamierzała się spotkać.

Chloe kiwnęła głową.

– Tak jak powiedziała Mia, poznali się przez Internet.

Nikki wytężyła uwagę. Niektóre śledztwa w sprawie zaginięć obracały się wokół obcych ludzi, porywających swoje ofiary wprost z ulicy. Często jednak, szukając głębiej i zdzierając iluzje warstwa po warstwie, przekonywali się, że prawda leży zdecydowanie bliżej domu.

Chloe spojrzała na Mię, a później spuściła wzrok.

– Niewiele o nim mówiła. Ale musi nam pani uwierzyć: nie wiedziałyśmy, że mają się spotkać w ten weekend. Nie wiedziałyśmy o tym aż do ostatniej chwili.

– Zdajecie sobie sprawę, jak łatwo założyć fikcyjne konto? Jak łatwo sfałszować tożsamość i zdjęcia? – zapytała Nikki. – Nie macie pojęcia, kto tak naprawdę kryje się za tym profilem.

– Nie, ten chłopak był inny. Słodki, czarujący. Bridget ufa mu bezgranicznie.

– A skoro w sieci był słodki i czarujący, w prawdziwym życiu ma obowiązek zachowywać się tak samo. – Nikki zmarszczyła brwi, z trudem hamując przypływ złości. Miała ochotę udusić je obie.

– Musiałaby pani zobaczyć, w jaki sposób on do niej pisał. – Mia zaczęła się bawić wszytym w bluzę zamkiem błyskawicznym. – Zawsze prawił jej komplementy. Mówił, jaka jest ładna. Ten chłopak ma dwie młodsze siostry. Pokazywał jej zdjęcia, do których pozował z całą rodziną. Ona naprawdę go lubi.

– I zamierzali się spotkać dziś rano?

– Powiedziała nam o tym w nocy, a my przysięgłyśmy, że dotrzymamy tajemnicy. To brzmiało tak... romantycznie. Jak te baśniowe historie o idealnym księciu. Chcieli się tylko zobaczyć i porozmawiać. Nigdy wcześniej nie widziałam Bridget tak podekscytowanej. – Mia zaczęła płakać. – Myślałyśmy...

– Przyjmijmy na razie, że faktycznie poszła na spotkanie z jakimś kolesiem, a on jest tym, za kogo się podaje. – Nikki usiłowała trzymać złość na wodzy. – Powiedzcie mi, jaki był plan.

– Mieli się tu spotkać z okazji jej urodzin – powiedziała Chloe. – Dlatego właśnie poprosiła brata, żeby wynajął ten domek.

– A czemu akurat tutaj? – spytała Nikki.

– Nie wiem. – Mia wzruszyła ramionami. – Oboje lubią piesze wycieczki. Podobno powiedział, że to miejsce ma w sobie dużo romantyzmu.

Nikki słuchała spowiedzi obu dziewcząt. Ich pierwotna wersja wydarzeń zakładająca, że Bridget wyszła po prostu na spacer i zabłądziła, całkowicie straciła rację bytu. W rzeczywistości siostra Kyle’a wcale nie planowała samotnej wyprawy do lasu.

– Jak on się nazywa? – zapytała Nikki.

– Sean... Nazwiska nie pamiętam – odparła Chloe. – Powiedział, że zna kilku producentów z Nashville. Kyle’owi się to nie podoba, ale Bridget chciałaby zaistnieć kiedyś w show-biznesie. Kręci ją zwłaszcza muzyka country. Sean obiecał, że załatwi jej występ w jakiejś audycji.

Ile bzdur naopowiadał jej ten typ?

Nikki zerknęła znowu na ekran iPada Kyle’a, który ciągle trzymała na kolanach. Miała przed sobą konto Bridget na Facebooku. Ileż to razy widywała już podobne wypadki! Historie dziewcząt padających łupem różnych degeneratów, żerujących na ich pragnieniu miłości i akceptacji. Podczas gdy wiecznie zabiegani rodzice spędzali całe dnie w pracy, ich pociechy pochłaniał bez reszty świat mediów społecznościowych. Im bardziej mamusie i tatusiowie byli pewni, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, tym bardziej ich dzieciaki traciły z nimi kontakt i powierzały swoje sekrety obcym ludziom. Dotyczyło to zwłaszcza samotnych, głodnych uczuć dziewczyn, starających się w ten sposób wypełnić pustkę własnego życia.

Nikki wróciła na górę strony i w polu służącym do wyszukiwania znajomych wpisała imię tajemniczego chłopaka. Wyświetlił się jeden wynik.

Sean Logan.

Mia przybliżyła twarz do ekranu i przyjrzała się zdjęciu młodego mężczyzny.

– To on.

Nikki weszła na jego profil. Zdjęcie w tle przedstawiało Seana wraz z dwoma innymi chłopcami w trakcie górskiej wspinaczki. Przejrzała wszystkie fotki oraz podstronę z informacjami osobistymi. Na pierwszy rzut oka konto nie budziło podejrzeń. Sean podał nazwę szkoły, do której chodził, oraz wymienił swoje dotychczasowe miejsca zamieszkania. Nie zapomniał też o ulubionych filmach czy drużynach baseballowych. Wszystkie te dane pozostawały ogólnodostępne.

Nikki zwróciła się w stronę Kyle’a, który wrócił właśnie do salonu, przynosząc ze sobą zapach gorącej kawy.

– Wiedziałeś coś o tym chłopaku?

Kyle spojrzał na ekran komputera.

– Myśli pani, że przywiózłbym ją tutaj, gdybym przypuszczał, że zwieje zaraz z jakimś obcym gościem?

– On nie był obcy, a poza tym wcale nie planowali nigdzie wiać – podkreśliła Mia. – Przyjaźnili się od kilku miesięcy. Codziennie gadali na czacie. No i chcieli się wreszcie spotkać.

– Od kilku miesięcy? – Kyle sprawiał wrażenie coraz bardziej zdezorientowanego. – Dlaczego nigdy nic mi o nim nie wspomniała?

Mia spuściła wzrok.

– Wiedziała, że się wkurzysz.

– Za co? Że potajemnie spotyka się z kolesiem poznanym w sieci? Jasne, że strasznie bym się wkurzył!

Nikki miała złe przeczucie. Wyjęła z kieszeni komórkę i wysłała Jackowi esemesa z prośbą o wybadanie tożsamości niejakiego Seana Logana. Zanosiło się na wariant rodem z dramatu obyczajowego. Główną rolę zawsze odgrywała w nim dziewczyna wierząca, że oto znalazła swojego wyśnionego księcia, gotowego wybawić ją od banalnego żywota córki czy uczennicy. Szkopuł w tym, że ostatecznie delikwent rzadko okazywał się wyśniony, a jeszcze rzadziej bywał księciem. Ale to wychodziło na jaw zbyt późno.

Kyle usiadł na kanapie obok Nikki.

– Nie przekonuje pani scenariusz Romea i Julii, kochanków rozłączonych przez złośliwość losu, prawda?

Nikki wysłała wiadomość.

– Na razie nie można niczego przesądzać. Ale niedługo będziemy wiedzieć więcej.

– A co z Bursztynowym Alarmem [1]? Nie należałoby już poinformować mediów?

Nikki odmownie potrząsnęła głową i zauważyła jego frustrację, ale procedury istniały przecież w określonym celu.

– Przed wszczęciem Bursztynowego Alarmu trzeba się upewnić, czy zaszły jego podstawowe przesłanki.

– Chce mi pani wmówić, że ta sytuacja nie spełnia waszych kryteriów?

– Jeszcze nie. Jak dotąd nie wiemy nawet, czy rzeczywiście mamy do czynienia z porwaniem.

– Bridget nie wraca od... trzech... może nawet od czterech godzin. Czy to nie jest wystarczające potwierdzenie?

– Na razie wiemy tylko tyle, że poszła się zobaczyć z chłopakiem poznanym w sieci. Nie mamy dowodu na to, że jej życie znajduje się w niebezpieczeństwie.

– Co to właściwie znaczy? – Kyle podniósł głos. – Że moja siostra musi się odnaleźć martwa, żeby ktokolwiek raczył potraktować jej sprawę poważnie?

Nikki miała ochotę zareagować ostro, ale w porę ugryzła się w język. Rozumiała, że słowa Kyle’a nie były wymierzone w nią samą. Pomoc rodzinom walczącym ze skomplikowanymi emocjami stanowiła jeden z najtrudniejszych aspektów tej pracy.

– Zapewniam cię, że traktujemy sytuację z najwyższą powagą. Ale jeśli zbyt szybko podniesiemy alarm, znacznie osłabimy jego skuteczność.

– Ja właściwie chciałem... – Kyle cofnął się nieznacznie, kurczowo zaciskając pięści. – Proszę mi powiedzieć, jakie mamy szanse na odnalezienie jej, gdyby się okazało, że tamten koleś nie jest tym, za kogo się podaje.

– Nie umiem na to odpowiedzieć – przyznała Nikki.

– Czyli co mam teraz zrobić? – spytał. – Nie mogę tak siedzieć z założonymi rękami.

– To dobrze, bo potrzebuję twojej pomocy. Waszej pomocy.

Mia bębniła różowymi paznokciami o spodnie.

– Proszę powiedzieć, co mamy robić.

– Policjanci pojawią się tu lada moment. Przywiozą ze sobą sprzęt ułatwiający przeszukiwanie terenu, ale powinniśmy też jak najszybciej zawiadomić okolicznych mieszkańców. W związku z tym trzeba skompletować wszelkie istotne informacje na temat Bridget. Podam wam stronę z gotowym kwestionariuszem, ale zapisujcie wszystko, co tylko przyjdzie wam do głowy – począwszy od wzrostu, wagi, wieku, koloru włosów, znaków szczególnych. Napiszcie także, jakie ubrania miała rano na sobie, oraz wymieńcie rzeczy, które mogła ze sobą zabrać.

Chloe pochyliła się i skinęła głową.

– Damy radę.

– Świetnie. Możecie zaczynać. Jak tylko zbierzecie najważniejsze dane, poproszę kolegów, żeby rozesłali je do wszystkich jednostek zajmujących się osobami zaginionymi.

Kyle wskazał na kuchnię.

– Koło telefonu leży notes.

Nikki zapisała na kartce adres obiecanej strony, później spojrzała na chłopaka.

– Czy możesz teraz liczyć na czyjeś wsparcie, Kyle? Masz dalszą rodzinę... przyjaciół... chodzisz do kościoła?

Kyle znów dreptał bez celu po pomieszczeniu.

– Ostatnim razem poszedłem na mszę chyba w gimnazjum.

– A przyjaciele? Rodzina?

– Moja dziewczyna jest teraz w Nashville, ale mogłaby pomóc – zasugerował. – Pracuje w lokalnej telewizji i stamtąd nagłośniłaby sprawę.

– Doskonale. Kiedy ułożycie listę, będziemy potrzebowali krótkich klipów w mediach, za pomocą których można by przerywać program. Niektórzy policjanci nie doceniają roli telewizji, ale ja wierzę, że czasami pomaga. Im więcej par oczu będzie się rozglądać za twoją siostrą oraz im częściej jej zdjęcie pojawi się w przestrzeni publicznej, tym wydatniej wzrosną nasze szanse na sprowadzenie jej do domu całej i zdrowej.

Nikki odwróciła się w kierunku dziewczyn siedzących już nad kartką przy kuchennym stole. – Chloe, Mia, pracujcie nad listą, ale musicie się też skontaktować ze swoimi rodzicami. Na pewno nie chcecie, żeby dowiedzieli się o wszystkim z porannego wydania wiadomości.

Dostrzegła w ich oczach strach, bo z wolna uświadamiały sobie powagę sytuacji. Ten sam strach zagościł w jej sercu, gdy pomyślała, że z każdą upływającą sekundą Bridget może znajdować się coraz dalej od nich.

– Idę przekazać wieści Tylerowi, ale zaraz wracam.

Nikki wyjęła z torby dwie tabletki przeciwbólowe i popiła je niemal całkiem zimną już kawą, aby powstrzymać migrenę, której nadejście wyczuwała. Potem wyszła na werandę, gdzie Tyler kończył właśnie rozmawiać przez telefon. Poranne promienie słońca rozlewały się po rozległych polach przed domkiem, choć nie mogła także przeoczyć ciemnych chmur majaczących na horyzoncie. Idealnie odzwierciedlały one jej duchowe samopoczucie.

– Dziewczyny zeznały, że w trakcie weekendu Bridget planowała się spotkać z chłopakiem, którego poznała przez Internet – zaczęła Nikki.

– Z chłopakiem? – Tyler wytężył uwagę.

– Nazywa się Sean Logan. Poprosiłam Jacka, żeby dowiedział się o nim czegoś konkretnego. Na razie trudno zgadywać, co to za jeden.

– Bo skoro nie zgubiła się tak po prostu w lesie...

– No właśnie... – westchnęła. – Musimy wiedzieć, od czego zacząć.

– Gdyby okazało się, że to porwanie – powiedział – pierwszy krok został już zrobiony. Dzwoniłem na komisariat. Przyślą nam kilku ludzi, którzy mogą pracować z twoim zespołem. Tutejszy szeryf wziął na siebie zorganizowanie ekipy poszukiwawczej.

– To dobrze. Im szybciej się zbierzemy, tym większe mamy szanse, by ją znaleźć.

Nikki usiłowała wybadać na jego twarzy emocje głębsze niż tylko te wynikające z potrzeby chwili.

– Dziękuję ci. Za wszystko. Ostatecznie miałeś przecież poświęcić dzisiejszy dzień na wspominanie Katie.

Tyler schował telefon do kieszeni.

– Nie martw się mną. Stawką jest tutaj życie nastoletniej dziewczyny, a ty, bardziej niż ktokolwiek inny, zdajesz sobie sprawę, że czas nie działa na twoją korzyść. Niezależnie od tego, jak niegroźne może się okazać rozwiązanie tej zagadki, musimy ją odnaleźć.

– My? – Nikki potrząsnęła głową. Nie zamierzała go w to wciągać. Nie dzisiaj. – Powinieneś pojechać do domu...

– Nie ma mowy. – Dotknął dłonią jej ramienia, a następnie ścisnął dłoń Nikki. – Będziesz potrzebowała jak najwięcej osób do pracy, a ja chcę tu zostać i pomagać. Rozmawiałem przed chwilą z moją matką. U Liama wszystko w porządku.

Wyrzucał z siebie słowa nieprzerwanym strumieniem, zupełnie jakby obawiał się usłyszeć od niej litanię wyrzutów. Nadal ściskał jej dłoń.

– Właśnie wybierają się do zoo.

– Tyler...

– W takich sytuacjach zawsze potrzebni są ochotnicy, a ja się zgłaszam. Poza tym i tak nie planowaliśmy wrócić do domu przed zmierzchem. Jutro wybieram się z Liamem na wycieczkę rowerową, a w międzyczasie moja mama zapewni mu z pewnością mnóstwo rozrywek. Zaufaj mi. Nie zdąży za mną zatęsknić.

Uśmiechnęła się, wiedząc doskonale, że powinien zostawić ją z tym wszystkim samą. Nadal nie umiała zrozumieć owej łatwości, z jaką Tyler wyrzekał się swoich planów dla dobra obcych ludzi.

– Jesteś pewien?

– Całkowicie.

Wydała z siebie westchnienie ulgi.

– Dziękuję ci.

Spojrzenie mężczyzny zmiękło, kiedy uwalniał jej rękę z uścisku.

– Katie zawsze wierzyła w ciebie oraz w to, co robisz. Gdyby była tu dzisiaj, na pewno zależałoby jej na szybkim odnalezieniu Bridget i bez wahania zgłosiłaby się do pomocy. Powiedz tylko, co mogę zrobić.

– Jasne.

Chciała, potrzebowała dzisiaj jego obecności, rozumiała jednak także szczególne znaczenie tego dnia. I potrzebę Tylera, aby oderwać się od codzienności. Po śmierci Katie widziała, że praca i szkoła stały się dla niego naturalną możliwością ucieczki. Nigdy jednak nie udawało mu się zamaskować smutku we własnym spojrzeniu. Obiecała sobie, że w niedalekiej przyszłości nadrobią dzisiejszy stracony dzień.

Z oddali niósł się dźwięk silnika.

– To oni – stwierdził Tyler.

Dwa radiowozy zaparkowały na podjeździe przed domem i po chwili wysiadło z nich czterech mężczyzn ubranych w mundury.

Kiedy weszli na werandę, Nikki dokonała prezentacji.

– Dziękuję za błyskawiczną reakcję z waszej strony. Utworzymy tutaj prowizoryczny punkt dowodzenia, skąd będziemy mogli dostarczać wam najświeższych informacji, chciałabym jednak, by poszukiwania rozpoczęły się niezwłocznie.

Nikki wprowadziła ich do domku, modląc się w duchu, aby środki przeciwbólowe zadziałały i uchroniły ją przed atakiem migreny, która zaczynała już pulsować w skroniach. Musieli przecież wspólnie ułożyć jakiś plan.

– Na razie powinniśmy chyba przyjąć, że Bridget oddaliła się z własnej woli – powiedziała. – Mój zespół chciałby pozostawić pracę w terenie lokalnym służbom, bo odnajdziecie się tu z pewnością znacznie lepiej niż my. Rozstawimy patrole na wszystkich okolicznych drogach wylotowych, na wypadek gdybyśmy mieli do czynienia z uprowadzeniem.

Leżący na stole telefon Nikki nagle się rozdzwonił.

– Muszę odebrać, ale wy sobie nie przeszkadzajcie i uzgodnijcie szczegóły działania grupy poszukiwawczej. Trzeba zacząć natychmiast.

Nikki podniosła do ucha aparat i przeszła do kuchni, gdzie dopiła resztki swojej kawy i skorzystała z dolewki.

– Proszę, Jack, powiedz, że coś masz.

– Mam, ale nie przypadnie ci to do gustu – zaczął Jack. – Udało mi się prześledzić wątek miłosny.

– I...?

– Sean Logan nie istnieje.

Chwyciła się krawędzi stołu i poczuła dudnienie w głowie.

– Jak to: nie istnieje?

– Założył fikcyjne konto na Facebooku. Fotki należą do niejakiego Joeya Matthewsa z Buffalo w stanie Nowy Jork. Zdjęcie profilowe wykonano co najmniej dwadzieścia lat temu, a tamten facet już nie żyje.

Nikki starała się przetrawić usłyszaną właśnie nowinę.

– Czyli nasz podejrzany używa skradzionej tożsamości.

– Ale to nie wszystko – ciągnął Jack. – Dzięki wykazowi połączeń zdołałem prześledzić ruch jego komórki. Jestem niemal pewien, że od dawna za nią łaził.

Ból głowy zaczął promieniować do szczęki, podczas gdy Nikki analizowała w myślach to, co usłyszała. Banalne zaginięcie nagle okazało się porwaniem.

Przypisy

[1] Bursztynowy Alarm (ang. AMBER Alert) – specjalna procedura wdrażana przez amerykańską policję w sytuacji, gdy dochodzi do uprowadzenia dziecka. Informacje na temat osoby zaginionej emituje się w mediach (TV, radio, Internet) oraz za pośrednictwem operatorów telefonii komórkowej (przyp. tłum.).